Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
278 osób interesuje się tą książką
Trzeci i finałowy tom „Trylogii Bogowie”.
Scarlett i Dominic zostali małżeństwem. Ku niezadowoleniu nowożeńców w ich sprawy zaczęła wtrącać się matka mężczyzny.
Państwo Findlay decydują się na podjęcie poważnych kroków, aby naprawić swoją relację, ale osoby trzecie im tego nie ułatwiają. W życiu małżeństwa pojawia się eksdziewczyna Dominica, poddając ich uczucie testowi, choć nie byli na niego przygotowani. Intrygi dawnej partnerki Findlaya zmuszają parę do rozłąki.
Scarlett ma tylko jeden cel: pragnie się dowiedzieć, kto stoi za pożarem, w którym zginęli jej rodzice.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 360
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © for the text by Bianca Patricia
Copyright © for this edition by Wydawnictwo NieZwykłe, Oświęcim 2024
All rights reserved· Wszystkie prawa zastrzeżone
Redakcja: Anna Łakuta
Korekta: Katarzyna Chybińska, Aga Dubicka, Daria Biłda
Skład i łamanie: Paulina Romanek
Oprawa graficzna książki: Paulina Klimek
ISBN 978-83-8362-943-8 · Wydawnictwo NieZwykłe ·Oświęcim 2024
Grupa Wydawnicza Dariusz Marszałek
Wspieramy czytelnictwo w Polsce razem z Fundacją Powszechnego Czytania
Dla tych, którzy ofiarowali wybaczenie osobom, które na to nie zasługiwały. Jesteście cholernie silni. Pamiętajcie o tym.
Gods of lies jest finałowym tomem trylogii Bogowie, w którym zamykam wątki mające swój początek w pierwszej i drugiej części. Chcę też zaznaczyć, że procesy prawne występujące w książce nie pokrywają się w stu procentach z tym, jak wyglądałoby to w rzeczywistości. Tak samo w przypadku aplikacji prokuratorskiej, której podejmuje się główna bohaterka. Jest to przedstawione w ten sposób ze względu na toczącą się fabułę.
Jak w przypadku dwóch poprzednich części, jest to pozycja 18+, o czym wolę przypomnieć.
Mam nadzieję, że ten tom również Wam się spodoba. Życzę miłego czytania.
Bianca Patricia
Scarlett
Po wielu burzliwych chwilach myślałam, że nadszedł czas na spokój. Na moje szczęśliwe zakończenie, na które przecież każdy z nas zasługiwał. Choć w świecie, w którym ludzie zakładali maski i udawali kogoś, kim nie są, wydawało mi się, że szczęście jest nieuchwytne. W świecie, w którym kłamstwa są na porządku dziennym, ludzie posługują się nimi tylko po to, aby chronić siebie przed bólem lub zranieniem bliskiej osoby.
Kłamstwo może przybierać dwie formy: dobra i zła. Część ludzi wykorzystuje je, aby kogoś nie skrzywdzić. Niestety większość kłamie, aby ukryć swoje mroczne sekrety bądź zmanipulować otoczenie na swoją korzyść. Robią to tak umiejętnie, że prawie nikt nawet nie podejrzewa ich o bycie nieszczerym.
Wielu twierdzi, że kłamstwo jest grzechem. Zapewne mają rację, ale my tak desperacko pragnęliśmy chronić siebie nawzajem, że ten rodzaj zła zainfekował nasze organizmy. Czy to, co robiliśmy, było złe? Czy to uczyniło z nas tak złych ludzi, że nasze szczęśliwe zakończenie nie miało nadejść?
Gdy pozostawiłam przeszłość za sobą, pojawiła się ona i sprawiła, że zapragnęłam dowiedzieć się, kto jest dobrym, a kto złym charakterem w mojej historii.
A przynajmniej myślałam, że przeszłość zostawiłam za sobą. Ależ ja byłam naiwna.
Dominic
Przez lata wierzyłem, że małżeństwo nie jest dla mnie. Nie widziałem się w roli męża. Dlaczego po wszystkim tym, co mnie w życiu spotkało, i w jaki sposób traktowałem kobiety, mogłem uważać, że taka przyszłość mnie czeka?
Scarlett wszystko zmieniła. Sprawiła, że właśnie tego zapragnąłem. Chciałem mieć jedną kobietę do końca swoich dni. Potrzebowałem się z nią zestarzeć, budować wspomnienia. Zapragnąłem stworzyć z nią rodzinę, o której nawet nie miałem odwagi śnić. Scarlett była kobietą, której dumnie przekazałem swoje nazwisko i z przyjemnością ogłosiłem światu, że należy do mnie, a ja do niej.
Byłem pewien, że od dnia, kiedy powiedziała mi sakramentalne „tak”, wszystko zacznie się układać, a my dostaniemy nasze szczęśliwe zakończenie. Byłem naiwny, wierząc, że miałoby to przyjść do mnie z taką łatwością.
Czas płynął, a ona czaiła się i czekała na odpowiedni moment, aby wkroczyć i ponownie zmienić moje życie w koszmar, w falę niekończących się nieszczęść. Właśnie tym była – kobietą tragiczną, którą żałuję, że spotkałem na swojej drodze. Gdybym mógł, gdyby była taka siła we wszechświecie, cofnąłbym się w czasie i nigdy na nią nie spojrzał. Nie wypowiedziałbym do niej ani jednego cholernego słowa. Wyminąłbym ją obojętnie i szedł przez życie, czekając na swoją żonę.
Przez nią stałem się tym, kim się stałem, i obiecałem sobie, że nie dopuszczę, aby weszła z buciorami w moje małżeństwo.
Nie pozwolę, aby zniszczyła to, co udało mi się zdobyć.
Nie stracę Scarlett, nawet gdybym miał popełnić najgorszy grzech w swoim życiu.
Nowe życie
I was made for lovin’ you.
– Kiss
Scarlett
Na pukanie do drzwi odparłam ciche „proszę”, nie odrywając wzroku od monitora komputera. Dopiero po chwili dostrzegłam, że w progu pojawił się ochroniarz George. Moje spojrzenie zderzyło się z jego kamiennym wyrazem twarzy, który nie znikał nawet na sekundę. Mężczyzna prezentował się nienagannie w czarnym garniturze i z brązowymi włosami ułożonymi na żel. Stał wyprostowany, trzymając dłoń na klamce.
– Tak? – Uniosłam pytająco brew.
– Pan Findlay prosił, abym dopilnował, żeby skończyła pani pracę o siedemnastej.
Pamiętam dzień, w którym mój mąż go zatrudnił. Poważny głos ochroniarza na początku mnie przerażał, ale po pół roku zdążyłam przywyknąć do niego oraz samej obecności mężczyzny. Pierwsze dni z ochroniarzem zdawały mi się dziwne. Nie czułam się z tym dobrze. Oczywiście rozumiałam motywy, którymi kierował się Dominic, gdy zdecydował się przydzielić mi ochronę. Odbyliśmy na ten temat długą rozmowę, bo nie byłam co do tego przekonana, ale koniec końców oboje doszliśmy do wniosku, że może być to dla nas najlepsze wyjście. Z czasem przestałam zwracać uwagę na człowieka, który praktycznie nie odstępował mnie na krok.
Zerknęłam na ekran komórki, aby sprawdzić godzinę. Właśnie wybiła siedemnasta. Ani minuty osunięcia w czasie. Punktualny jak zawsze.
Rozejrzałam się po biurku, aby oszacować, co mogę zostawić na później, a co wezmę ze sobą do domu.
– Daj mi dziesięć minut – poprosiłam, zaczynając się pakować.
– Będę czekał na zewnątrz – poinformował, a następnie wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
Gdy pozostawiłam porządek na miejscu pracy, zarzuciłam na siebie płaszcz i przez ogromne okna wyjrzałam na ulice Miami. Zauważyłam, że czarny bentley został już podstawiony, więc chwyciłam torebkę i opuściłam gabinet.
W windzie oparłam się o ścianę, spuszczając wzrok na obrączkę, a na moje usta mimowolnie wkradł się uśmiech. Każdego dnia doceniałam, jaką jestem szczęściarą, mając Dominica, choć bycie żoną milionera często mnie przytłaczało. Nie wiedziałam, że obrączka może aż tak diametralnie zmienić moje życie. Ciągła ochrona, dziennikarze jeszcze intensywniej próbujący mnie złapać oraz większa liczba ludzi, która próbowała podciąć mi skrzydła. Wszystko to było trudne do udźwignięcia, ale dawałam radę, bo czemu miałabym nie dać? W takim świecie się urodziłam, dorastałam i zdecydowałam się żyć.
George – jak to już miał w zwyczaju – otworzył mi drzwi auta. Usiadłam wygodnie i sięgnęłam do torebki po telefon, aby sprawdzić, czy Dominic odpisał mi na wiadomość. Westchnęłam, widząc, że nawet jej nie odczytał. Zwykle oboje byliśmy na tyle zapracowani, że udawało nam się porozmawiać dopiero w domu. Staraliśmy się jak najwięcej czasu spędzać razem, ale nasze obowiązki często to utrudniały.
– Rozmawiałeś może z moim mężem? – spytałam, a spojrzenia moje i ochroniarza spotkały się we wstecznym lusterku.
Pokręcił przecząco głową w odpowiedzi.
Wybrałam numer Dominica, po czym przyłożyłam urządzenie do ucha.
– Cześć. – Ochrypły tembr wydobył się ze słuchawki, na co kąciki moich ust się uniosły. – Coś się stało, że dzwonisz?
– Tak, mój mąż nie odpisuje na wiadomości. Zaczynam zastanawiać się nad oddaniem obrączki jego firmie. – Starałam się brzmieć poważnie, ale głupi uśmiech na mojej twarzy raczej to zniszczył. Uwielbiałam droczyć się z tym mężczyzną. To były nasze chwile beztroski. – Co pan o tym myśli, panie Findlay?
– Myślę, że pani mąż nie byłby z tego zadowolony. Jestem pewien, że dosadnie się pani o tym przekona w domu – powiedział tym swoim władczym tonem, na co nie potrafiłam powstrzymać śmiechu.
– Drogi mężu, ostudź swój zapał. Przypominam, że dzisiaj czeka nas wizyta w sierocińcu – napomknęłam, a dobry humor mnie nie opuszczał.
– Cholera – zaklął, a następnie westchnął. – Kompletnie wypadło mi to z głowy. Daj mi chwilę. Przełożę ostatnie spotkanie i zwijam się do domu.
– Jeśli to coś ważnego, nie musisz się spieszyć. I tak chciałam się odświeżyć po pracy i coś zjeść.
W słuchawce nastała dłuższa cisza, co oznaczało, że mój mąż o czymś myślał. Wyjrzałam przez szybę na miasto, czekając, aż Dominic ponownie się odezwie.
– To spotkanie będzie krótkie, powinienem się uwinąć – odparł.
Rozłączyłam się, gdy zatrzymaliśmy się na posesji. Weszłam do domu, a w kuchni zastałam panią Wilson, która coś przyrządzała.
– Dobry wieczór – przywitałam się i usiadłam przy wyspie kuchennej.
– Podać coś pani do picia? – Kobieta odwróciła się do mnie.
– Kawę, dziękuję.
Miałam pewne obiekcje względem tego, czy zatrudnić gosposię, ale dzięki temu, że ona przejęła obowiązki domowe, my zyskaliśmy więcej czasu na swoje sprawy.
Pani Wilson postawiła przede mną talerz z obiadem oraz kubek z parującym napojem. Po chwili do stołu dosiadł się ochroniarz i wziął się za jedzenie swojej porcji. Rzadko zdarzało się, że pracownicy jedli z nami. Przeważnie George i William wracali do służbowych mieszkań, które zapewnił im Dominic, znajdujących się przy tej samej ulicy. Gdy byliśmy w domu razem z mężem, nie chcieliśmy być pilnowani, lecz kiedy zostawałam sama, George zawsze był obok do powrotu Dominica.
– Gdyby mąż mnie szukał, jestem w łazience – zwróciłam się do ochroniarza, wstając od wyspy i sprzątając po sobie. Zerknęłam przez ramię na mężczyznę, a on skinął głową.
Wzięłam długi prysznic, który zadziałał na mnie relaksująco, a następnie otuliłam się miękkim ręcznikiem. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
– Tak?
Skrzydło uchyliło się nieznacznie i w progu dostrzegłam ukochanego. Otaksował mnie wzrokiem z tym dobrze mi znanym błyskiem w oku. Wszedł do środka, po czym złapał mnie za biodra i wcisnął w moje usta pocałunek.
– Tak, ja też tęskniłam. – Zaśmiałam się w wargi męża, a on znów do mnie przywarł. – Dominic, bo zaraz przez ciebie zapomnę, dokąd mam jechać, i dam ci się zaciągnąć do łóżka.
– Mężowi nie dasz się uwieść? – spytał z wyrzutem.
– Nie, jeśli pozwalałam mu na to przez cały miniony tydzień. – Zacmokałam i zmierzwiłam jego włosy dłonią, na co nieznacznie się skrzywił.
Dominic pozwolił mi przygotować się do wyjścia, więc jak najszybciej się z tym uwinęłam, a następnie poprosiłam Williama, który jeszcze kręcił się po domu, aby pomógł mi zapakować worki z zabawkami i innymi rzeczami do samochodu. Co jakiś czas odwiedzaliśmy z mężem sierociniec i dostarczaliśmy dzieciakom różne rzeczy: czasem były to zwykłe podstawowe produkty, jak na przykład te do higieny, a innym razem wykupowaliśmy niemal cały sklep z zabawkami.
Zamknęłam bagażnik i poczułam na talii męską dłoń, a następnie ciepłe wargi na ramieniu.
– Gotowa? – spytał szeptem Dominic, na co entuzjastycznie pokiwałam głową.
Za każdym razem byłam podekscytowana, gdy wybieraliśmy się do sierocińca. Cieszyłam się, że możemy w jakiś sposób pomóc dzieciom, które znalazły się w gorszej sytuacji. Czyniłam dobro nie tylko na sali sądowej, lecz także w inny sposób, który również był ważny.
Po dwudziestu minutach jazdy dotarliśmy pod spory dom, który kupił Dominic. Uparł się, że z okazji ślubu chce mi coś sprezentować, czemu byłam przeciwna. Po długich rozmowach doszliśmy do wniosku, że Dominic sprzeda apartament, w którym mieszkał, a za te pieniądze zakupimy dom i przekażemy go jednemu z domów dziecka.
Zanim jeszcze zdążyliśmy wysiąść, na ganku pojawiła się trójka opiekunów. Jeden z mężczyzn pomógł Willowi zabrać z bagażnika worki z podarunkami.
– Dzieci nie mogły doczekać się państwa wizyty – odezwała się około czterdziestoletnia kobieta z blond włosami spiętymi klamrą. Zaprosiła nas do środka, gdzie od razu usłyszałam piskliwy dziewczęcy głosik.
– Scarlett!
Odwróciłam się do sześciolatki o jasnych włosach i błękitnych oczach, która biegła z rozłożonymi rączkami, aby następnie objąć moją nogę. Ukucnęłam i wzięłam ją w ramiona.
– Witaj, Rosalie – wyszeptałam. – Mam coś dla ciebie. – Odsunęłam się i sięgnęłam do worka, aby znaleźć lalkę Barbie, którą kupiłam specjalnie dla niej.
Dziewczynka otworzyła szeroko oczy i niepewne ją ode mnie odebrała.
– To naprawdę dla mnie? – Utkwiła we mnie zaskoczone spojrzenie.
W tym samym momencie Dominic podszedł do nas i pokiwał głową na potwierdzenie. Rosalie wtuliła się w niego, dziękując.
– Dzieci! Państwo Findlay nas odwiedzili! – zawołał opiekun.
Nie musieliśmy długo czekać, już po chwili po schodach zbiegła grupka podopiecznych.
Will i Dominic zaczęli rozpakowywać worek z zabawkami. W drugim, stojącym nieopodal, znajdowały się słodycze oraz rzeczy codziennego użytku.
Za każdy razem, gdy odwiedzaliśmy to miejsce, uśmiechałam się jak głupia na widok szczęśliwych sierot. Przynajmniej raz na dwa miesiące spędzaliśmy z nimi czas, bawiliśmy się, rozmawialiśmy i robiliśmy cokolwiek, czego potrzebowały.
Mąż dosiadł się do mnie i oboje obserwowaliśmy, jak dzieci cieszą się z nowych zabawek. Niespodziewanie obok nas pojawił się Alex – starszy brat Rosalie – i zapytał Dominica, czy z nim w coś zagra. Mężczyzna od razu się zgodził, lecz zanim odszedł, złożył jeszcze pocałunek na moich ustach.
– Co to? – zaciekawiła się Rosalie, wpatrując się w moją dłoń.
– Obrączka.
– Zawsze ją nosisz. Dlaczego? – Dotknęła palcem biżuterii.
– Takich rzeczy się nie zdejmuje. Gdy dwójka ludzi bardzo się kocha i postanawia związać na zawsze, bierze ślub i przysięga sobie przy świadkach wieczną miłość. Dlatego właśnie obrączka jest okrągła. Nie ma końca, czym symbolizuje nieustające uczucie.
– Jest przepiękna. Chciałabym, aby ktoś kochał mnie tak jak Dominic ciebie – powiedziała ze smutkiem.
– Wszyscy cię tutaj kochają. Alex cię kocha – zapewniłam i przytuliłam ją do siebie.
– Wiem, ale chodzi mi o coś magicznego. Wasza miłość taka jest.
Uśmiechnęłam się na słowa dziewczynki i przeczesałam palcami jej blond włosy.
– Jestem pewna, że kiedyś też będziesz miała swoją magiczną miłość – stwierdziłam, na co się rozpromieniła.
Naszą rozmowę przerwał wkurzony głos mojego męża. Mężczyzna zmierzał w naszym kierunku, a marynarkę, którą wcześniej nosił na sobie, w tej chwili miał przewieszoną przez ramię i trzymał ją za kołnierzyk.
– Więcej z nim nie gram. Ciągle wygrywa – rzucił naburmuszony, kiwając głową w kierunku schodów.
Po jego oczach widziałam, że tylko się tak droczy i tak naprawdę wcale nie jest zły. Alex natomiast szedł za nim z dłońmi w kieszeniach szarych spodni dresowych.
– Nie moja wina, że jestem lepszy – rzucił rozbawiony i wzruszył ramionami.
Dominic rozczochrał chłopakowi włosy, na co ten się skrzywił i odsunął. Mój mąż, mimo przegranej w grze komputerowej, dał się namówić innym dzieciom, aby z nimi zagrał. Za każdym razem, gdy się zgadzał, oczy chłopców błyszczały ze szczęścia. Ja za to spędziłam czas z dziewczynkami, bawiąc się z nimi. Nawet William dał się zaciągnąć do zabawy.
Za każdym razem byliśmy w domu dziecka tak długo, aż nastała pora spania.
– Dzieci, czas do łóżek. – Opiekun zaklaskał w dłonie, aby zwrócić uwagę podopiecznych. – Pożegnajcie się z państwem Findlay.
W pomieszczeniu rozbrzmiały jęki niezadowolenia, które opiekunowie szybko uciszyli. Rosalie otuliła mnie rękami w talii i spojrzała tymi niebieskimi oczkami w górę.
– Wrócicie, prawda? – Słodki głosik dziewczynki roztopiłby najbardziej zlodowaciałe serce.
– Oczywiście – zapewniłam ją i złożyłam czuły pocałunek na jej skroni.
Pożegnaliśmy się z dzieciakami, choć trudno było patrzeć na ich smutne twarze, i opuściliśmy budynek. Zawsze obiecywaliśmy, że wrócimy, i dotrzymywaliśmy słowa, a jednak sieroty i tak miały wątpliwości, czy to nastanie.
– To rodzeństwo oplotło nas sobie wokół palca – zauważyłam, gdy byliśmy już w aucie.
Rosalie i Alex stracili rodziców w wypadku samochodowym dwa lata temu. Dziewczynka miała wtedy cztery latka, a chłopak piętnaście. Mała nie do końca rozumiała, co się stało. Z niepojętej dla niej przyczyny nie mogła spotkać się z rodzicami. Podobno na początku mocno się przejęła, ale z czasem przyzwyczaiła do nowych realiów. Sytuacja znacznie mocniej odbiła się na jej bracie. Nadal nie pogodził się ze stratą, ale było widać, że stara się żyć dalej.
– To cudowne dzieciaki, jak zresztą wszystkie – przyznał Dominic, spoglądając na mnie.
Uśmiechnęłam się delikatnie i przysunęłam się do niego na tyle, na ile umożliwiły mi to pasy bezpieczeństwa, po czym oparłam głowę na jego ramieniu. Mąż splótł nasze palce i ułożył dłonie na moim udzie. Przymknęłam powieki i sama nie wiem, kiedy odpłynęłam.
***
Oparłam się o framugę, krzyżując ręce na piersi, i obserwowałam, jak Dominic zarzuca marynarkę na ramiona. Nasze spojrzenia skrzyżowały się w lustrze, na co się uśmiechnęłam. Podeszłam do męża i poprawiłam kołnierzyk jego białej koszuli.
– Na ile tam lecisz? – spytałam, wygładzając dłońmi materiał marynarki.
– Trzy, maksymalnie cztery dni.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem i cicho westchnęłam. Nie lubiłam, gdy wyjeżdżał, ale już dawno przywykłam do tego, że to część jego pracy. Sama na początku naszej znajomości przeżywałam wyjazdy służbowe, lecz wiedziałam, że miały ogromne znaczenie dla rozwoju Findlay Company.
– Nie chcesz jechać ze mną?
Za każdym razem o to pytał, a ja za każdym razem się wykręcałam. Chciał mnie zabierać ze sobą, aby mieć pewność, że jestem bezpieczna. Chyba wciąż miał obawy, że coś mi odwali. Terapia bardzo mi pomogła i teraz zaczynałam żałować, że wcześniej z niej zrezygnowałam. Cóż, czasu już nie mogłam cofnąć. A może tak miało być? Niegdyś byłam zawziętą przeciwniczką terapii i unikałam jej jak szatan wody święconej.
– Dominic, George cały czas będzie miał mnie na oku, a zresztą Rebecca na pewno znajdzie mi jakieś zajęcie pod twoją nieobecność.
Mężczyzna roześmiał się, wypełniając tym dźwiękiem całe pomieszczenie, po czym chwycił mnie za policzki i przyciągnął do siebie. Miałam wrażenie, że nigdy mi się to nie znudzi. Dominic całował mnie, jakby chciał nasycić się mną na zapas. Jakby bał się, że nie wytrwa tych kilku dni rozłąki.
– Panie Findlay? – Głos George’a przerwał tę piękną chwilę, dlatego odsunęłam się od męża z jękiem. Oboje spojrzeliśmy w kierunku ochroniarza. – Samochód jest już gotowy – poinformował, a Dominic oddelegował go gestem dłoni.
– Cóż, czas na ciebie. – Westchnęłam, chowając dłonie do kieszeni dresowych spodenek. – Leć, zanim zapuścisz tu korzenie.
– Bardzo zabawne, okruszku.
Odprowadziłam męża i obserwowałam, jak wsiada wraz z Williamem do samochodu. Pomachałam im na pożegnanie, a gdy zniknęli mi z pola widzenia, zamknęłam drzwi i zwróciłam się do ochroniarza:
– Ani słowa Dominicowi o czymkolwiek, co się tutaj wydarzy. – Pogroziłam mu palcem, a ten skinął zrezygnowany głową.
Nie pierwszy raz podczas nieobecności męża prosiłam George’a o przysługę. Oczywiście zawsze dostawał za to dodatkowe pieniądze.
Wyciągnęłam komórkę i wysłałam krótkiego SMS-a przyjaciółkom.
Już po godzinie usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam, a w progu ujrzałam moje dwie ulubione blondynki. Becca wyrzuciła ręce ku górze, trzymając w nich dwa wina.
– Chlejemy! – krzyknęła, po czym zwróciła się do ochroniarza: – Siema, George! Równy z ciebie gość.
Charlotte wybuchła śmiechem i objęła mnie na przywitanie, a następnie skarciła Kennedy:
– Daj jemu spokój. Zdecydowanie wolałby być gdziekolwiek indziej, niż niańczyć trzy laski, które zaraz upiją się do nieprzytomności.
– Dawno wyjechał? – zaciekawiła się Becca.
– Jakoś godzinę temu – odparłam.
– Uuu, to ekstremalnie szybko nas tutaj ściągnęłaś. Jakieś dramy w idealnym małżeństwie państwa Findlay? – Usiadła na kanapie i pochyliła się w moją stronę.
– Największa hejterka małżeństwa państwa Findlay się rozkręca – mruknęła Reyes.
Charlotte i Rebecca były mistrzyniami w dogryzaniu sobie nawzajem. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że za sobą nie przepadają, ale tak naprawdę się lubiły. Na początku było trudno, ale z czasem odnalazły wspólny język.
– Każde małżeństwo musi mieć swojego hejtera. W tym przypadku ja za niego robię.
– Spokojnie, ja i Dominic mamy się dobrze.
– Weźcie się w końcu pokłóćcie! Przegram pięćdziesiąt dolców przez was!
Nawet George spojrzał na Kennedy zaskoczony, a ona tylko przewróciła oczami i wbiła plecy w oparcie.
– Założyłam się z Marco, że na pewno w pierwszym roku waszego małżeństwa będzie jakaś potężna drama. I wiesz co? Przegrywam!
Reyes pokręciła z niedowierzaniem głową, ja parsknęłam śmiechem, a ochroniarz patrzył ze zdziwieniem na blondynkę.
– No co? To zadziwiające, że jeszcze nie skaczą sobie do gardeł. – Wyrzuciła ręce w powietrze lekko zirytowana.
– Przypominam, że chodzą na terapię dla par, która ma im pomóc zwalczać problemy.
– I na moje nieszczęście działa. – Westchnęła zirytowana. – Więc muszę się napić, aby ubolewać nad stratą pięćdziesięciu dolców.
Wraz z Charlotte zaśmiałyśmy się w głos, a Kennedy otworzyła wino i pociągnęła spory łyk. Puściłam muzykę na całą głośność, zaczęłyśmy tańczyć i śpiewać, a wszystko to pod czujnym okiem George’a. Co było później, to już nie pamiętam. Pozostała w mojej głowie pustka, a następnego dnia dopadł mnie okropny kac.
Synowa
I get to love you, it’s a promise I’m making to you. Whatever may come; your heart I will choose. Forever I’m yours, forever I do.
– Ruelle
Dominic
Utkwiłem wzrok w złocistej cieczy w kieliszku i przebiegłem wzrokiem po klubie, w którym spędzałem wieczór z bratem. Po tym, jak udało nam się dobić targu z właścicielem dobrze prosperującej sieci hoteli Allard, postanowiliśmy się rozerwać. Od miesięcy pracowaliśmy nad poszerzeniem oferty na naszej stronie, która była zsynchronizowana z moją linią lotniczą. Allard Hotel to ekskluzywna marka, więc zależało mi, aby był częścią mojej działalności.
– Niezbyt przyjemny był ten facet – mruknął Joseph.
Zaśmiałem się, przyznając mu rację.
– Ważne, że udało nam się zrobić z nim interes. – Uniosłem kieliszek w geście toastu, a następnie upiłem łyk.
Brat poszedł moim śladem.
Po tylu miesiącach od poznania prawdy w końcu zacieśniliśmy relację. Zrozumiałem, że brakowało mi kogoś takiego jak Joseph; brakowało mi brata, z którym mogłem pogadać o wszystkim i o niczym. Czasami łapałem się na myślach, że jak mogłem żyć bez niego tyle lat? Teraz już nie wyobrażałem sobie iść przez życie bez Josepha u boku. Na początku miałem do niego sceptyczne nastawienie, bo był dla mnie kompletnie obcym człowiekiem, ale z czasem go pokochałem. Stał się moją rodziną już nie tylko z krwi. Udało nam się zbudować braterską więź.
– A jak ci służy małżeństwo? – zaciekawił się, zerkając na mnie.
– Scarlett dała mi dom. Coś więcej niż cztery ściany. Ona nim jest. Każdego dnia odliczam godziny, aby do niej wrócić – odparłem, a na moje usta wkradł się mały uśmiech. – Kiedyś mogłem siedzieć prawie całą dobę w firmie, ponieważ nic nie było ważniejsze, a teraz mam ją. Wiesz, jakie to początkowo było dla mnie dziwne? Nasi rodzice też byli dla mnie domem, ale z nią to jest coś kompletnie innego. Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć…
– Zdecydowanie wpadłeś po uszy, bracie. – Poklepał mnie po ramieniu, zanosząc się śmiechem.
– A ty? Jak ci się układa z Charlotte?
Oczy mężczyzny wydawały się zaiskrzyć na wspomnienie o blondynce.
– Rozważam, czy się jej oświadczyć – wyznał i spojrzał na mnie, jakby szukał poparcia tej decyzji.
Cieszyłem się ich szczęściem. Charlotte była moją przyjaciółką i zasłużyła na kogoś, kto będzie ją kochał bezgranicznie. W mojej opinii Joseph właśnie to jej dawał, a nawet i więcej. Nie umiałem wyobrazić sobie tej kobiety z kimś innym. Pasowali do siebie i obdarzali nawzajem silnym uczuciem. Chciałem dożyć dnia, gdy oboje będą przysięgać sobie miłość i wspólną przyszłość.
– Jeśli to jest coś, czego oboje chcecie, to nie ma co zwlekać.
– Myślisz? – spytał niepewnie. – Krótko się znamy, nie wiem, czy to nie będzie za szybko.
Mój brat się obawiał, czemu nawet się nie dziwiłem. Sam również doświadczyłem tego uczucia.
– Joseph, to się czuje. W miłości nie ma odpowiedniego czasu ani miejsca – stwierdziłem, kładąc dłoń na jego ramieniu. – Sam na początku byłem przerażony tym, jakie emocje wywołuje we mnie Scarlett, ale podświadomie wiedziałem, że jest kobietą, z którą chcę dzielić życie. W momencie, gdy poprosiłem ją o rękę, byliśmy w dołku. Nasz związek prawie się rozpadł, ale zaryzykowałem, bo czułem, że muszę to zrobić. Potrzebowałem zatrzymać ją przy sobie, choć upierała się, że nigdy nie wyjdzie za mąż.
– Boję się jednak, że to trochę za szybko…
– Sądzę, że to naturalna reakcja. Ja też się bałem, że mnie odrzuci, i niepotrzebnie. Byłem wręcz przerażony myślą, że tak to się może potoczyć.
Brat wydał z siebie westchnienie. Musiał sobie to na spokojnie przemyśleć, więc nie kontynuowaliśmy tego tematu. To poważny krok i trzeba być go pewnym. Ja byłem, gdy klęknąłem przed Scarlett w Chorwacji, mając świadomość sporego ryzyka, że mi odmówi.
Gdy byliśmy już dobrze wstawieni, postanowiliśmy wrócić do naszych pokoi. Następnego dnia mieliśmy jeszcze parę spraw do załatwienia, więc zgodnie uznaliśmy, że przydałoby się wytrzeźwieć i wyspać.
Usiadłem na łóżku, zerknąłem na telefon i zobaczyłem wiadomość od Rebekki. Można powiedzieć, że od kiedy ożeniłem się ze Scarlett, relacja moja i jej przyjaciółki przeniosła się z poziomu „nienawidzę cię” do „toleruję, ale i tak będę ci dowalać”.
Blond Ropucha:
Przez ciebie przegrywam pięćdziesiąt dolców.
Parsknąłem pod nosem, kręcąc bezradnie głową. Nie miałem bladego pojęcia, o co jej chodziło, ale domyślałem się, że ponownie założyła się o coś z Marco. Ona zdecydowanie nie miała do tego umiejętności. Nie mogłem nic poradzić na to, że bawiło mnie obserwowanie, jak za każdym razem obrywa i w ogóle nie uczy się na błędach.
Przegryw:
Przestań się zakładać, to może nie zbankrutujesz.
Wysłałem wiadomość, a następnie przewróciłem oczami na pseudonim, który ustawiła mi kobieta.
I kto tu jest przegrywem, Becca?
Zsunąłem z ramion marynarkę i skierowałem się do łazienki, gdzie wziąłem szybki prysznic. Następnie położyłem się na łóżku, ale przez dobre pół godziny kręciłem się bezskutecznie, nie mogąc zasnąć. Zirytowany chwyciłem telefon, zegar wskazywał kilka minut po jedenastej.
Zdecydowałem się zadzwonić do Scarlett. Była nocnym markiem, więc nie martwiłem się, że ją obudzę. Byłbym raczej zdziwiony, gdyby potulnie spała. Mogłem się założyć, że albo pracowała, albo czytała jakiś romans.
– Minęła dopiero doba, a ty już się stęskniłeś. – Kobiecy, rozbawiony głos rozbrzmiał w słuchawce.
Uśmiechnąłem się na tę kąśliwą uwagę.
– Mam tak cudowną żonę, że moje serce nie znosi rozłąki – stwierdziłem, a po drugiej stronie nie usłyszałem śmiechu, choć tego się spodziewałem. Zapadła cisza.
– Upiłeś się? – spytała spokojnie.
– Wypiłem drinka lub dwa – odparłem trochę niewyraźnie, co tym razem wywołało w kobiecie śmiech.
Kochałem ten dźwięk. To tak dziwne i jednocześnie niesamowite, jak jedna osoba może wpływać na samopoczucie kogoś innego. Mój humor całkowicie się zmienił, gdy usłyszałem jej głos. Dzień od razu stał się lepszy dzięki małej dawce Scarlett.
– Twój ton sugeruje, że raczej porządnie się naprułeś z Josephem – wytknęła z pewnością. – Dla jasności, nie jestem zła. Po prostu jestem ciekawa, co takiego świętowaliście.
– Skąd wiesz, że świętowaliśmy?
– Obiecałeś, że nie będziesz nadużywał alkoholu, pamiętasz?
Dotrzymywałem danego jej słowa, choć oczywiście wyjątki się zdarzały, tak jak dzisiaj. Mojej żonie nie przeszkadzało to, że raz na jakiś czas wypiłem więcej, ale pilnowałem się, by nie wrócić do nawyku sprzed miesięcy, kiedy często nadużywałem procentów.
– Więc? – drążyła zniecierpliwiona.
– Podpisaliśmy umowę ze znaną siecią hoteli, co jest bardzo dobrą wiadomością. To był stresujący dzień i chcieliśmy się rozluźnić.
– Przestań brzmieć, jakbyś coś przeskrobał – skarciła mnie z cichym śmiechem. – Sama zabalowałam z dziewczynami, więc jesteśmy kwita.
Uniosłem wysoko brwi, wgapiając się w sufit.
– Ach, tak?
– Tak, ale George nas pilnował. Wszystkie żyjemy – uspokoiła mnie. – Kiedy wracacie?
Podłożyłem rękę pod głowę.
– Mamy jeszcze kilka rzeczy do załatwienia, ale jutro wieczorem wsiadamy w samolot.
– Dobrze, w takim razie czekam.
Zanim zdążyła się rozłączyć, szepnąłem:
– Scarlett?
– Tak?
– Kocham cię.
– Kiedy jesteś pijany, robisz się słodki. – Zachichotała.
– Oj, po prostu powiedz, że też mnie kochasz – jęknąłem zbolały, że nie mogę się w nią wtulić i cieszyć się jej obecnością.
– Kocham, dobrze o tym wiesz. – Zaśmiała się, po czym przerwała połączenie.
Udało mi się zasnąć, myśląc o tym, że moja kobieta czeka na mnie w domu. Cieszyłem się, że w końcu mam do kogo wracać.
Scarlett
Szłam dobrze znanym mi korytarzem do pomieszczenia, w którym całe moje życie się zmieniło – do sali wykładowej pana Findlaya. Tata Dominica poprosił mnie, abym wzięła udział w jednym z jego wykładów. Nie miałam serca mu odmówić, w końcu był moim teściem. W ten właśnie sposób znów pojawiłam się na starym uniwerku i zmierzałam na spotkanie z moim niedawnym wykładowcą.
Zapukałam, a gdy usłyszałam ciche zaproszenie, weszłam do środka. Mój wzrok spoczął na studentach, a ich spojrzenia skupiły się na mnie. Wszyscy zdawali się zaciekawieni pojawieniem się gościa na ich zajęciach, co wcale nie było dziwne. Sama lubiłam, gdy na wykładach pojawiał się ktoś poza przynudzającym profesorem. Oczywiście, nie licząc Findlaya – jego uwielbiałam słuchać.
– To jest właśnie absolwentka, o której wam wspominałem – odezwał się Lincoln, a ja nie pozwoliłam, aby uśmiech zszedł mi z twarzy. – Scarlett jest uważana za najlepszą w swojej branży w całej Florydzie.
– Dziękuję, profesorze, za tak piękne przedstawienie mnie. – Podeszłam do biurka mężczyzny, położyłam torbę na blacie, a następnie odwróciłam się twarzą do studentów. – Cieszę się, że mogę dzisiaj tutaj gościć. Jak już wiecie, nazywam się Scarlett Findlay…
– Pani jest córką profesora? – odezwała się jedna z siedzących w trzecim rzędzie studentek, zanim zdążyłam skończyć zdanie.
– Synową – rozległ się za mną głos Lincolna.
To było niezręczne. Nawet bardzo. Przebiegłam wzrokiem po zebranych i od razu zdołałam rozpoznać, co o mnie myślą. Zdążyłam przywyknąć do tego, że ludzie oceniali moje osiągnięcia przez pryzmat tego, kim był mój mąż. Każdy z góry zakładał, że wszystko zawdzięczałam jemu, co było naprawdę męczące.
Przyjście tutaj było złym pomysłem.
– Tak… – Przygryzłam wargę i złączyłam ze sobą dłonie. – Może zaczniemy od pytań. Jestem pewna, że jakieś macie, więc z radością na nie odpowiem.
Po chwili jeden student podniósł rękę. Skinęłam głową, pozwalając mu zabrać głos.
– Czym dokładnie się pani zajmuje?
– Na co dzień zajmuję się prawem cywilnym, ale zamierzam zrobić aplikację prokuratorską i iść w tym kierunku.
– Czy ta praca faktycznie jest taka trudna? – zapytała inna studentka.
Zastanowiłam się nad odpowiedzią, bo nie była ona jednoznaczna.
– Wszystko zależy od sprawy, jaką się prowadzi. Jeżeli jednak polubicie tę pracę, nie będzie wam tak ciężko – przyznałam. – Mogę zapewnić, że jeśli będziecie robili w życiu to, co naprawdę chcecie, poczujecie satysfakcję.
– Skąd mamy wiedzieć, że wybraliśmy odpowiedni kierunek?
Spojrzałam na blondynkę, która odezwała się z końca sali. Westchnęłam i przeniosłam wzrok na Lincolna, który uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. Przygryzłam wargę, znów zastanawiając się nad odpowiedzią, i doszłam do wniosku, że chyba nie było właściwej.
– Myślę, że prędzej czy później odnajdziecie odpowiedź na to pytanie. Albo wczujecie się w tę pracę, albo nie. Sami musicie się o tym przekonać.
Byłam zadowolona z tego, jak wybrnęłam, i po minie profesora widziałam, że on także.
Studenci zadali jeszcze kilka pytań, a ja przybliżyłam im, jak wygląda praca w kancelarii z mojego punktu widzenia. Przygotowałam także zadanie – hipotetyczną sprawę, a uczniowie musieli wspólnymi siłami spróbować ją rozwiązać. Odegraliśmy również scenę w sądzie: studenci podzieleni na prokuratorów i obrońców mieli za zadanie wygrać rozprawę. Ciekawie było słuchać tej bitwy argumentów jeszcze niedoświadczonych przyszłych prawników.
Gdy zajęcia się skończyły, mogłam odetchnąć z ulgą. Zarzuciłam na ramię torbę i za wszelką cenę chciałam już opuścić to miejsce, ale ojciec Dominica miał inny plan.
– Wpadłabyś z moim synem do nas na obiad w weekend? – zapytał, na co zamarłam w miejscu.
– Pewnie! – Co innego mogłam powiedzieć? Nie byłam fanką rodzinnych spędów, ale to rodzice mojego męża, więc musiałam się raz na jakiś czas przemęczyć. – Oczywiście będę musiała jeszcze spytać Dominica, czy nie ma planów…
– Nie ma – wtrącił, a na mojej twarzy wymalowało się zaskoczenie, którego nie zdołałam ukryć. – Rozmawiałem z nim dziś rano i prosił, abym spytał również ciebie o zdanie.
– Och…
Ty palancie! Wjebałeś mnie!
– Więc widzimy się w weekend.
Najszybciej, jak to było możliwe, prysnęłam na korytarz. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer do męża.
– Radzę ci odebrać, bo inaczej nogi z dupy ci powyrywam – wymamrotałam pod nosem, kierując się do samochodu.
Nie odebrał.
– Mężunio od siedmiu boleści – syknęłam, wrzucając komórkę do torebki.
***
Nadszedł weekend, a wraz z nim obiadek u teściów. Wzięłam głęboki wdech, aby następnie zapukać do drzwi. Mordowałam męża wzrokiem, a on wzruszył ramionami rozweselony, widząc moje męki.
– Od tego momentu jesteś moją tarczą – mruknęłam, wtulając się w ramię mężczyzny.
– Obronną czy taką do strzelania? – spytał poważnie, ale w jego oczach błysnęło rozbawienie.
– Obronną, palancie.
– Rebecca poszerzyła twój słownik wyzwisk? – zażartował, ale nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ drzwi się otworzyły.
Celeste zamknęła mnie w uścisku, a następnie zaprosiła nas do środka. Dominic pochylił się do mojego ucha i wyszeptał:
– To tylko moja mama, a nie potwór spod łóżka.
– Dyskusyjne.
Usiedliśmy przy stole w salonie, a państwo Findlay zniknęli w kuchni. Spojrzałam na męża, który perfidnie się ze mnie nabijał. Uderzyłam go w brzuch.
– Jeśli dzisiaj usłyszę kolejne rady, jak być matką, to przysięgam, że wstanę i wyjdę, nie odwracając się za siebie – ostrzegłam, celując w niego palcem.
Nie chodziło o to, że nie lubiłam teściów. Po prostu czasem miałam wrażenie, że Celeste wymaga ode mnie więcej, niż mogłam zaoferować. Oboje oczekiwali wnuków, których nie byłam w stanie im dać.
– To wyjdę z tobą – oświadczył, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Ten tekst był tandetny, ale i tak mnie urzekł.
– Spokojnie, romantyku, bo jeszcze zacznie się za nami kurzyć.
– Uwierz, jest wiele ciekawszych rzeczy do roboty niż siedzenie tutaj – wychrypiał, ponownie nachylając się do mojego ucha.
– Jakich?
– Nie wypada tak w obecności rodziców. – Puścił mi oczko, a ja uniosłam wzrok ku sufitowi.
Boże, za kogo ja wyszłam!
Rodzice Dominica w trakcie obiadu wypytywali nas o różne rzeczy, na przykład o to, jak kręci się biznes, jak służy nam małżeństwo oraz czy wciąż wspieramy sierociniec. Standardowe tematy, które nie naruszały naszej strefy komfortu. Łudziłam się, że może tym razem obędzie się bez niezręczności.
Myliłam się.
– Myśleliście o dzieciach?
Praktycznie zakrztusiłam się winem, więc Dominic uspokajająco pomasował mnie po plecach.
Lincoln chyba przejął się moją reakcją, bo zwrócił się do żony:
– Są jeszcze młodym małżeństwem, kochanie. Na dzieci jeszcze czas.
– Oczywiście, ale to trzeba przemyśleć, zanim faktycznie się za to zabiorą.
Nie wiedziałam czemu, ale w ustach mojej teściowej słowa o posiadaniu dzieci brzmiały jak zadanie, które musi wykonać każda kobieta. Zacisnęłam palce na materiale garniturowych spodni męża.
– Nie planujemy dzieci.
Po słowach Dominica zapadła grobowa cisza. Celeste wpatrywała się w syna z szokiem, a teść wbił spojrzenie we mnie. Ja natomiast zamknęłam oczy z nadzieją, że w ten sposób zniknę.
Wiedziałam, jak bardzo zależało im na wnukach, i było mi źle z tym, że ich zawiodłam. Terapeutka tłumaczyła mi, że nie powinnam czuć się winna z tego powodu. To moje ciało i moje decyzje, a jednak miałam wrażenie, jakbym zrobiła coś złego.
– W ogóle? – wydukała Celeste.
Spojrzałam na Dominica, który pokręcił głową, dając jej jasną odpowiedź.
– Tłumaczyłem ci, że Scarlett miała trudne nastoletnie lata i podjęła decyzję, jaką podjęła. Proszę więc, abyś więcej nie poruszała tego tematu.
– Synu, chyba nie mówisz poważnie…
– Mówi – wtrąciłam, w końcu mając odwagę spojrzeć na kobietę. Zamarła na surowe brzmienie mojego głosu. – A teraz przepraszam, muszę się przewietrzyć.
Wstając od stołu, kątem oka zauważyłam, że Dominic chciał mnie chwycić za rękę, ale pospiesznie się oddaliłam. Wypadłam z domu i zbiegłam po schodkach, lecz w pewnym momencie się potknęłam i poleciałam do przodu. Na szczęście męskie dłonie mnie złapały. Uniosłam wzrok na Williama, który musiał cały czas czekać na nas pod domem.
– Jesteś blada jak ściana. – Błądził wzrokiem po mojej twarzy.
– Spokojnie, nie będę rzygać.
– Pocieszające.
Nagle obok mnie pojawił się Dominic i objął mnie ramieniem. Rzucił coś do ochroniarza, a ten wsiadł za kółko.
Emocje boleśnie się we mnie kotłowały, a mąż kojąco masował moje plecy. Oddychałam głęboko, starając się uspokoić. Od samego początku wiedziałam, że przyjazd tutaj skończy się katastrofą.
– Nie musimy tam wracać – zapewnił, a ja pokręciłam głową.
– Potrzebuję chwili, by się w sobie zebrać, i mogę tam pójść.
Dominic nie był co do tego przekonany, jednak nie starał się mnie namawiać.
Usłyszałam ciche kroki, więc przeniosłam spojrzenie w kierunku, z którego się zbliżały. Celeste stanęła na ganku zmartwiona, z dłonią przyciśniętą do piersi. Za nią dostrzegłam Lincolna, który najwyraźniej podzielał uczucia żony.
– Nie chciałam cię, drogie dziecko, zdenerwować – zaczęła przepraszającym tonem. – Ja po prostu… – Urwała nieco zmieszana, szukając odpowiednich słów, które ujęłyby to, co siedziało jej w głowie.
– Nie zdenerwowałaś mnie – odparłam od razu, zanim zdążyła kontynuować. – To dla mnie trudny temat i wolałabym go więcej nie poruszać – oznajmiłam dosadnie.
Kobieta rozchyliła usta z zamiarem powiedzenia czegoś, ale gdy Lincoln położył dłonie na jej ramionach, jednak je zamknęła.
Potarłam czoło palcami, jakbym chciała zetrzeć z niego napięcie, i napotkałam spojrzenie Dominica. Bez słowa odwróciłam się na pięcie i wsiadłam do samochodu. Mąż wymienił jeszcze kilka słów z rodzicami, a gdy do mnie dołączył, wtuliłam się w jego bok. Wsłuchiwałam się w bicie serca ukochanego, starając się powstrzymać nieprzyjemne myśli, ale na to ewidentnie było za późno.
– Powinnam zostawić to za sobą. Nie mogę pozwolić, aby wpływało to na naszą przyszłość.
Położyłam dłoń na brzuchu, a świadomość, że kiedyś rozwijało się w nim życie, mnie dobijała. Nie udało mi się donosić ciąży. Nie byłam na tyle silna i stabilna psychicznie, aby to zrobić. Nie chciałam tak o sobie myśleć, ale byłam porażką. Takie refleksje pojawiały się w mojej głowie za każdym razem, gdy nasuwał się temat rodzicielstwa.
Mąż ujął mój podbródek, zachęcając mnie w ten sposób, abym na niego spojrzała.
– Do niczego ciebie nie zmuszę, rozumiesz? Moja mama musi do tego przywyknąć.
Nie kontynuowałam tego tematu. Wiedziałam, że Dominic miał rację, ale dalej czułam się winna. Był tylko jeden sposób, abym poczuła się lepiej.
– Jutro spotkam się z Kate.
Wiele zawdzięczałam swojej terapeutce. Dzięki niej ruszyłam naprzód. Co prawda powoli, ale nie zależało mi na czasie, bo w tym przypadku nie on był najważniejszy, lecz moje samopoczucie. Kobieta od samego początku uświadamiała mnie, że wyjście na prostą wymaga dużo pracy i nie należy się spieszyć. Wzięłam sobie jej słowa do serca i bardzo mi to pomogło. Wsparcie męża również dawało mi wiele i każdego dnia dziękowałam Bogu, że postawił tego człowieka na mojej drodze. Czasami wydawało mi się, że gdyby nie on, mogłabym wylądować na dnie. Oczywiście Rebecca też przez wiele lat odgrywała ogromną rolę w moim życiu i pilnowała, abym nie upadła, ale to uczucie do Dominica sprawiło, że rzeczywiście miałam chęć walczyć o siebie i lepszą przyszłość.