Hiszpańskie love story - Natalia Sońska - ebook + książka

Hiszpańskie love story ebook

Sońska Natalia

4,4

Opis

Pobyt Glorii w Barcelonie dobiega końca. Trudno będzie opuścić to piękne, tętniące życiem miasto, a szczególnie ludzi, bo ten rok to przede wszystkim nowe znajomości i bliskie przyjaźnie. Ale dla dziewczyny to nie była tylko wymiana studencka, raczej ucieczka od tego, co zostawiła w Polsce.

Gdy podczas pożegnalnej imprezy na malowniczej plaży dochodzi do tragedii, Gloria czuje się winna. Czy można było zrobić coś, by odwrócić bieg wydarzeń?

Jedna rozmowa telefoniczna sprawia, że dziewczyna postanawia zostać w Barcelonie nieco dłużej, wynająć pokój i znaleźć pracę. Wspiera ją Filip, surfer, którego poznała na plaży w tamtą pamiętną noc.

Czy znajomość w cieniu tragedii ma szansę przetrwać?

Pozwól zabrać się w podróż do magicznej Barcelony pachnącej morską bryzą i słońcem. Czy gdzieś tu czeka szczęście?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 334

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (207 ocen)
119
62
22
3
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Szwed_0

Całkiem niezła

Nic specjalnego, tak sztampowo, liczyłam na lepszy klimat
10
agunia1981

Nie oderwiesz się od lektury

❤️❤️❤️❤️❤️❤️
00
Bozenka2022

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo dobra książka polecam .Gratulacje autorce.Bozenka 2022.
00
AnetKos

Nie oderwiesz się od lektury

Barcelona, morze i oni - mmmmm :D
00
Orlica91

Dobrze spędzony czas

„Hiszpańskie love story” to trzecia letnia powieść Natalii Sońskiej z tego cyklu – w poprzednich latach pojawiły się już „Francuskie...” i „Włoskie love story”. Obie powieści mi się podobały, ta najnowsza również, ale jednak czegoś mi zabrakło... Gloria żegna się z Barceloną po rocznym pobycie w ramach Erasmusa. Podczas imprezy pożegnalnej dochodzi do tragedii, podczas której Gloria otrzymuje pomoc od nieznajomego Polaka. Dziewczyna nie może sobie poradzić ze skutkami tego wydarzenia, ale i później Filip pojawia się na jej drodze i oferuje bardzo potrzebne wsparcie. Zacznę od tego, że poza dramatycznymi wydarzeniami na początku w sumie w powieści niewiele się dzieje – nie ma spektakularnych scen, zwrotów akcji... Jest powolnie rozwijająca się relacja dwojga ludzi, jej późniejsze wzloty i upadki. Przyczyną tych drugich jest to, co najbardziej mnie mierzi we wszystkich romansach – brak szczerości i komunikacji. Gloria i Filip mają swoje tajemnice, które z różnych względów ukrywają prze...
00



 

 

 

 

Copyright © Natalia Sońska-Serafin, 2023

Copyright © Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., 2023

 

Redaktorka prowadząca: Joanna Jeziorna-Kramarz

Marketing i promocja: Aleksandra Wróblewska

Redakcja: Katarzyna Dragan

Korekta: Damian Pawłowski, Magdalena Owczarzak

Projekt typograficzny, skład i łamanie: Teodor Jeske-Choiński

Projekt okładki i stron tytułowych:

Dorota Piechocińska | ilustraDORA

Fotografie na okładce:

© Strelciuc Dumitru | iStock

© Oleg_P | iStock

Fotografia autorki na skrzydełku: Bartek Wileński

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej: Dariusz Nowacki

 

Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie.

 

eISBN 978-83-67727-47-1

 

CZWARTA STRONA

Grupa Wydawnictwa Poznańskiego sp. z o.o.

ul. Fredry 8, 61-701 Poznań

tel.: 61 853-99-10

[email protected]

www.czwartastrona.pl

 

 

 

 

 

 

1.

 

 

 

 

 

To był ostatni egzamin i prawdopodobnie ostatni dzień na uniwersytecie. Lekka nostalgia ogarnęła chyba wszystkich uczestników wymiany, bo już przed salą wykładową nie było tak wesoło jak zwykle, a nie był to z pewnością stres przed zaliczeniem. Cała grupa zdążyła zżyć się przez ten rok, trudno więc się było dziwić, że każdemu udzielał się teraz ten podły nastrój, skoro już w przyszłym tygodniu wszyscy mieli być daleko stąd. Przez ten rok zawiązały się nie tylko przyjaźnie, ale też związki, które teraz miały zostać wystawione na ogromną próbę. Na wydziałowym korytarzu było ciszej niż zwykle, a większość studentów oczekiwała na egzamin w zamyśleniu.

Gloria też przeżywała koniec roku akademickiego, ale nie dlatego, że szkoda jej było przyjaciół. Owszem, to też, ale przede wszystkim martwił ją powrót do Polski. Dla niej studia w Barcelonie były przede wszystkim ucieczką przed codziennością, z którą mierzyła się w kraju. Gdy pewnego dnia Karol, jej przyjaciel i przewodniczący samorządu uczniowskiego, zasugerował jej, że mogłaby spróbować złożyć papiery na Erasmusa, bo właśnie zwolniło się jedno roczne miejsce w Barcelonie z puli jej wydziału, w pierwszej chwili pomyślała, że po prostu sobie żartuje. Ale on mówił poważnie. „Gloria, potrzebujesz dystansu do tego wszystkiego, a w Hiszpanii przez cały rok świeci słońce” – powiedział jej wtedy. „Doświadczysz autentycznego języka i kultury z pierwszej ręki, jeśli chcesz być tłumaczką, to bardzo ważne. Przemyśl to, proszę, bo taka okazja rzadko się zdarza. Te kierunki są najbardziej oblegane, trudno się dostać na listę. A ty, wystarczy, że do jutra podrzucisz swój wniosek i list motywacyjny, rozmowa rekrutacyjna to będzie tylko formalność, sprawdzają głównie znajomość języka. Nie wydaje ci się, że to los uśmiecha się do ciebie?” Nie dała mu wtedy od razu odpowiedzi, ale kolejnego dnia przekazała komplet dokumentów. Nie wiedziała, czy był to dziwny zbieg okoliczności czy przeznaczenie, że spotkała go tamtego dnia, propozycja wyjazdu na Erasmusa spadła jej wtedy jak z nieba. Ostatnimi czasy o niczym innym nie myślała jak tylko o tym, by wreszcie się stąd wyrwać, by choć przez chwilę tu nie być.

I tym sposobem we wrześniu pojawiła się tutaj, w hiszpańskim, nadmorskim mieście, by rozpocząć czwarty rok iberystyki. Te dziesięć miesięcy minęło szybko, za szybko, bo Gloria wcale nie czuła się gotowa, by wracać do domu.

– To co, ostatnia prosta i czas się pożegnać ze słoneczną Hiszpanią? – zagadnął Łukasz, gdy Gloria i Julka, jego dziewczyna, siedziały właśnie na jednym z parapetów, doczytując notatki.

Gloria i Łukasz przyjechali z Krakowa, z Uniwersytetu Jagiellońskiego, a Julia i Kamil, czwarty z Polaków, z Wrocławia. Wraz z kilkoma innymi osobami tworzyli naprawdę zgraną paczkę.

– Niestety – odpowiedziała Gloria krótko.

– Mam nadzieję, że dzisiaj dasz się wyciągnąć na pożegnalną imprezkę? Słyszałaś, że wszyscy spotykamy się w Los Locos? Julka na ciebie liczy. – Spojrzał na swoją dziewczynę.

– Dzisiaj nie odmówię. – Gloria przeniosła wzrok na przyjaciółkę, która uśmiechnęła się szeroko, a potem zadowolona pocałowała Łukasza.

– Mówiłem, że ją przekonam – odparł dumnie.

– Nie musiałeś się też za bardzo wysilać – zaśmiała się Gloria. – Dzisiaj okazja jest wyjątkowa, i tak miałam zamiar przyjść.

– A Julka tak się czaiła, bo bała się, że znów odmówisz!

– To, że z reguły nie przepadam za imprezami, nie oznacza, że dziś nie przyjdę się ze wszystkimi pożegnać. Bo przecież dlatego się spotykamy w Los Locos, prawda? – Rzuciła Łukaszowi spojrzenie przez ramię, a potem uścisnęła dłoń przyjaciółki. – Tylko nie oczekujcie ode mnie dzikiej zabawy, to nadal nie w moim stylu – zaznaczyła.

– Najważniejsze, że będziesz! – Julka przytuliła Glorię serdecznie, a potem zaczęła przekomarzać się z Łukaszem.

Gloria z uśmiechem przysłuchiwała się tej ich zabawnej sprzeczce, podczas której Julka próbowała wyperswadować Łukaszowi pomysł zawodów w piciu kolorowych szotów z kolegami, a on usilnie ją przekonywał, że to ostatnia taka okazja. Był zdecydowanie typem imprezowicza i wolnego ducha, do tej pory Gloria zastanawiała się, jakim cudem Julce udało się go usidlić. Odpowiedź była chyba prosta: Julka też uwielbiała swobodny styl życia. Choć bywała także niepoprawną romantyczką, od czasu do czasu oczekującą porywów serca i ze strony Łukasza, podczas gdy on zwykle oszczędnie wyrażał uczucia. I o to najczęściej się sprzeczali. Koniec końców jednak tworzyli naprawdę zgraną parę i chyba do obojga nie docierało jeszcze, że rok akademicki się kończy, a oni będą musieli wrócić na dwie różne uczelnie, odległe o niemal trzysta kilometrów od siebie. A może mieli już dla siebie inne plany na przyszłość?

Prowadzący zajęcia z historii języka właśnie przyszedł i rozprawiał się z zamkiem w drzwiach, dlatego studenci z ich grupy zaczęli powoli zbierać się z korytarza i kierować w stronę wejścia. Ktoś jeszcze powtarzał materiał, ktoś inny dopytywał o to, kiedy mają być wyniki. A kiedy wszyscy zgodnie z prośbą profesora rozsiedli się w dużych odstępach między sobą, na sali znów zapanowało to charakterystyczne napięcie. Profesor Martinez powitał ich na ostatnim egzaminie, życzył powodzenia, a potem rozdał prace. Chyba każdy zauważył, że tym razem wyjątkowo nie chodził po sali, tylko siedział przy swoim biurku i uzupełniał jakieś dokumenty. Najwyraźniej na sam koniec postanowił przymknąć oko na ewentualną współpracę swoich studentów w czasie egzaminu. Zresztą, jak się okazało, sam egzamin nie należał do najtrudniejszych. Przynajmniej dla Glorii, która wyjątkowo lubiła tę tematykę. Pół godziny przed końcem wyznaczonego czasu siedziała więc z uzupełnionym testem i częścią opisową, wpatrując się w dal, w widok za oknem. Będzie jej brakowało tego rozległego dziedzińca na kampusie, na którym w ciepłe dni zwykle spędzała przerwy między zajęciami, pomyślała. Miała nawet swoją ulubioną ławkę i stolik pod jednym z drzew. Gdyby potrafiła cofnąć czas… Najchętniej przeżywałaby ten rok wciąż od nowa. I nie dlatego, że był jakoś szczególnie przełomowy. Po prostu był inny. Zdobyła nowe doświadczenia, poznała wielu wspaniałych ludzi, zakochała się w Barcelonie. Ale czy udało jej się nabrać dystansu, znaleźć spokój? Na pewno nie wydarzyło się nic, co zmieniłoby diametralnie jej życie. Nawet nie podjęła kluczowej decyzji co do dalszych planów. A tego właśnie oczekiwała od samej siebie. Tymczasem żyła już wizją powrotu do Polski, do domu, w którym ani trochę nie czuła się szczęśliwa, i już sama myśl o tym na nowo ją stresowała, powodując nieprzyjemne skurcze żołądka.

W końcu na zegarze wybiła jedenasta i profesor Martinez ogłosił koniec egzaminu. Życzył wszystkim pozytywnych wyników i dalszych sukcesów w nauce, a żegnając się, nawet zażartował, że może kogoś oblać na życzenie, gdyby ktoś z grupy chciał przedłużyć sobie wakacje i zafundować poprawkę w Barcelonie. Musiałby chyba oblać większość grupy, bo tylko jednostki nie mogły doczekać się powrotu do swoich ojczystych krajów, reszta studentów nie wyobrażała sobie wyjazdu z tego uroczego kraju.

 

 

Klub Los Locos, przy plaży Barceloneta, stał się ich stałym punktem imprezowym przez ten rok. Co prawda studenci z programu Erasmusa głodni zwiedzania na początku eksplorowali miasto, chłonąc wszystkie zachwycające widoki, zaułki, plaże, wykorzystując wolny czas w każdy możliwy sposób i o każdej porze, ostatecznie to właśnie tutaj spotykali się najczęściej. Nie było wieczoru, żeby nie spotkać tam choć jednego znajomego z grupy. Stali się na tyle częstymi gośćmi, że nawet barmani już ich pamiętali, niektórych nawet z imienia. A Paolo z Włoch i Marcel z Portugalii już załatwili sobie tu pracę na wakacje. Gloria też czasem wychodziła ze znajomymi na drinka, ale znacznie bardziej lubiła wieczorami przesiadywać na plaży, wsłuchiwała się w szum fal i dobiegającą z baru latynoską muzykę. Imprezowanie do białego rana zupełnie nie było dla niej.

– Co zakładasz na imprezkę? – zapytała Julka, stojąc przed lustrem i przykładając do siebie entą sukienkę.

Gloria siedziała na swoim łóżku z kolanami podciągniętymi pod brodę i czytała kolejną książkę pobraną na czytnik. Te papierowe, które zabrała z Polski, przeczytała w pierwszym miesiącu pobytu tutaj, dlatego zdecydowała, że dobrym wyjściem będzie zakupienie czytnika. W innym razie, wracając do domu, musiałaby zamówić osobny transport na same książki. Uwielbiała czytać.

– W sumie to myślałam, że pójdę tak. – Zerknęła na swoje ubranie.

Miała na sobie dżinsowe szorty, biały top i luźną, błękitną koszulę – w takim swobodnym zestawie czuła się najlepiej. Strojenie się w obcisłe sukienki i wysokie buty zupełnie jej nie kręciło. W przeciwieństwie do Julki, która lubiła zadbać o właściwą do okazji prezencję. Dobieranie fatałaszków zdawało się sprawiać jej sporą przyjemność. Zerknęła na Glorię zdziwiona.

– Ale… wiesz, pewnie będzie muzyka, jakieś tańce…

– Wiesz, że nie tańczę – odparła Gloria, nie odrywając wzroku od czytnika.

– No tak… – zamyśliła się na chwilę Julka, a po chwili zapytała: – Myślisz, że przesadzam?

– Z czym? – Tym razem to Gloria popatrzyła na Julkę bez zrozumienia.

– No, z tym strojeniem się. – Wzruszyła ramionami.

– Jeśli czujesz się lepiej w świecącej kiecce i pełnym makijażu, to się nie zastanawiaj. To twój komfort – odpowiedziała Gloria z uśmiechem.

– Właśnie nie wiem, czy będę. – Julka opuściła wieszak z czarną, cekinową sukienką. – Nie chcę przesadzić, a… – Zacisnęła usta i spuściła na chwilę wzrok. – To być może ostatni taki wieczór z Łukaszem… – dodała ciszej.

Gloria zrobiła zaskoczoną minę.

– Myślisz, że to nie ma sensu, co? – zapytała nagle i usiadła na swoim łóżku.

– Impreza? – Gloria udała, że nie wie, o co chodzi.

– Nie… Ja i Łukasz. To znaczy… no skoro i tak wyjeżdżamy – spuściła nos na kwintę.

– Nie rozmawialiście o powrocie i o tym, co dalej? – Gloria odłożyła czytnik na łóżko i popatrzyła na przyjaciółkę.

– Łukasz unika tematu. Nie chcę na niego naciskać, on wciąż powtarza, że jakoś się to ułoży, ale żadnych konkretów. Wiesz, obawiam się, że wrócimy do Polski i to wszystko, co jest między nami, rozejdzie się po kościach i on to po prostu akceptuje.

– To może zapytaj go o to wprost? Próbowałaś?

– Chyba boję się odpowiedzi.

– I chcesz do wyjazdu rwać sobie włosy z głowy, zastanawiając się, jaki Łukasz ma plan? Poza tym chodzi też o ciebie, masz prawo mieć jakieś plany na przyszłość. Musicie w końcu porozmawiać, nie unikniecie tego. Jesteście dorośli, nawet jeśli zachowanie Łukasza czasami budzi co do tego wątpliwości – odparła Gloria, uśmiechając się wymownie na koniec, by nieco rozładować atmosferę.

– Wiesz, w sumie to masz rację. Nie ma co tego odkładać, i tak jest wystarczająco późno. Postaram się pogadać z nim jeszcze dzisiaj. Dziękuję! – powiedziała Julka z determinacją w głosie, pocałowała Glorię w policzek, po czym wróciła do przeglądania swojej garderoby, raz po raz podpytując o coś Glorię, która cierpliwie starała się doradzać koleżance.

 

 

– A może… Może ty mogłabyś podpytać delikatnie Łukasza, co zamierza? – zagaiła znowu niepewnie tuż przed wyjściem. – Albo zasugerować, że powinien się określić?

– Jeśli ci na tym zależy, to mogę – westchnęła Gloria. – Ale wydaje mi się, że poradzicie sobie beze mnie – dodała po chwili. – Coś czuję, że Łukasz jeszcze cię zaskoczy. – Puściła do przyjaciółki oko.

Wstała i wyciągnęła do niej rękę. Twarz Julki powoli zaczynała jaśnieć uśmiechem. Popatrzyła na Glorię i uścisnęła jej dłoń.

– Dziękuję, jesteś kochana – powiedziała. – Chyba właśnie coś takiego potrzebowałam usłyszeć. W końcu: kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, prawda?

– Prawda – przytaknęła wesoło Gloria, a Julka, poczuwszy przypływ odwagi, zadarła brodę do góry. – To co? Idziemy? Najwyższy czas – zasugerowała, wskazując na zegar wiszący nad drzwiami do pokoju.

Gloria skinęła tylko głową, podeszła do lustra i przeczesała długie blond włosy, a następnie związała je w wysoki kucyk, poprawiła koszulę, wsunęła na stopy sandały na płaskiej podeszwie, złapała plecak i dała znak koleżance, że jest gotowa. Wyglądały zupełnie inaczej, jakby nie szły na tę samą, ale na dwie różne imprezy. Julka ubrała się seksownie, Gloria codziennie, zwyczajnie. Ale właśnie to było w tej wymianie największym atutem: czterdzieści zupełnie innych osób, z odmiennych krajów, kultur, o różnych upodobaniach, a potrafiły one stworzyć tak zgraną, mocno ze sobą zżytą grupę. I właśnie teraz, gdy zdążyli się do siebie przywiązać, wszyscy zmierzali na pożegnalną imprezę. Gloria zdała sobie sprawę, jak bardzo będzie jej brakować Hiszpanii: ludzi, miasta, hiszpańskiego temperamentu, tolerancji, nawet flamenco.

Kiedy zmierzały z Julką w stronę wyjścia, gdzie czekał zamówiony tuż przed wyjściem z pokoju uber, dołączyły do nich dwie Hiszpanki, Gianna i Maria – też wybierały się dziś do Los Locos, by pożegnać zagranicznych przyjaciół. Bo studenci z wymiany, mimo że trzymali się razem, zdążyli się zaprzyjaźnić również z rodowitymi Hiszpanami. Siłą rzeczy: studiowali ten sam kierunek albo na tej samej uczelni, spotykali się na wspólnych zajęciach, wykładach albo w akademiku. Zapowiadało się więc huczne pożegnanie. Gloria po raz kolejny poczuła nieprzyjemny ścisk w żołądku. Tym razem bynajmniej nie był spowodowany niechęcią do imprezy. Trudno jej się było rozstać z Barceloną. Tym bardziej że w Polsce nikt nie czekał na nią z otwartymi ramionami.

Kiedy dojechały pod klub i wysiadały przy deptaku prowadzącym na plażę, jeszcze przed wejściem do baru dobiegły ich głośna wakacyjna muzyka i roześmiane głosy.

– Szybko się zaczęło – powiedziała Gloria, unosząc nieznacznie ramiona, jakby chciała się skulić w sobie.

– Nie słyszałaś, jak Włosi mówili po egzaminie, że jadą prosto na plażę? – zaśmiała się Julka.

Gloria tylko pokręciła głową, po czym dodała:

– Powodzenia, jeśli będą chcieli dotrwać do końca imprezy.

– Podejrzewam, że zrobią to, co zwykle.

– Czyli?

– Szybka kąpiel w morzu dla otrzeźwienia i do rana dadzą radę – odpowiedziała Julka. – I te nieszczęsne zawody… – westchnęła, przewróciwszy oczami, gdy przypomniała sobie, o co spierali się z Łukaszem.

Gloria tylko pokręciła głową. Nie podzielała entuzjazmu upijania się do utraty świadomości, ale jeśli kogoś to bawiło, nie zamierzała tego komentować.

Słońce było już coraz niżej nad horyzontem, ale wciąż jeszcze mocno rozgrzewało powietrze. Jak na czerwiec w Hiszpanii przystało, było gorąco i duszno, choć chyba nikomu tutaj to nie przeszkadzało. Zresztą, niebawem miały rozpocząć się wakacje, a to wręcz idealna pogoda do wylegiwania się na plaży. Wielu turystów już teraz z niej korzystało, plaża Barceloneta mimo późnego popołudnia wciąż tętniła życiem. Choć muzyka z Los Locos dobiegała do uszu najwyraźniej, w oddali dało się słyszeć melodie także z innych barów czy restauracji. Plaża słynęła zresztą z tego, że każdy mógł znaleźć tu coś dla siebie, nie tylko fanatycy słońca i opalania się, ale też turyści głodni rozrywek, dobrej zabawy przy muzyce czy sportów wodnych. To był istny turystyczny raj i być może właśnie dlatego Gloria unikała tego miejsca, gdy tylko mogła. Tłumy plażowiczów, pokrzykiwania podpitych ludzi i tłok – to zdecydowanie nie były jej klimaty. Ale dzisiaj starała się być ponad to, dzisiaj najważniejsi byli ludzie, z którymi już niebawem miała się rozstać.

 

 

W Los Locos faktycznie była już spora część ich eras­musowej grupy, tak naprawdę można tu było spotkać całą uczelnię. Niemal wszystkie stoliki były już zajęte lub zarezerwowane, a przy barze zaprzyjaźnieni barmani wydawali kolorowe drinki, jedne po drugich, wykrzykując wesoło, że to na cześć najbardziej zakręconych studentów pod słońcem. Łukasz i Kamil też już byli na miejscu, siedzieli z Paolem i Marcelem na wysokich krzesłach i bębnili właśnie w blat, naśladując werble, podczas gdy wysoki barman nalewał drinka do ostatniego już kieliszka. Gdy tylko go napełnił, siedzący przy barze hurmem zakrzyknęli i wznieśli kolejny toast. Gloria mimowolnie uśmiechnęła się szeroko, a potem, kiedy zauważyła, że Łukasz odwrócił się w ich stronę i zeskoczył od razu z krzesła, by do nich podjeść, kątem oka zerknęła na Julkę.

– Jesteście w końcu! – ucieszył się i nachylił się w stronę Julki, by cmoknąć ją w usta, a potem uścisnął Glorię.

– I tak wydaje mi się, że jesteśmy przed czasem, tylko ktoś tu zaczął bardzo wcześnie – odpowiedziała Julka z przekąsem, wyrażając swoje niezadowolenie ze stanu Łukasza.

Chłopak tylko przewrócił oczami i objął swoją dziewczynę w pasie.

– A na co tu czekać? Ostatnia wspólna imprezka, trzeba wykorzystać każdą chwilę! Chodźcie, Claudio do dwudziestej robi wszystkim drinki na koszt firmy! To się nazywa gest, co? – zaśmiał się Łukasz.

– Ktoś tu chyba wykorzystuje promocję aż nadto! Dotrwasz chociaż do tej dwudziestej? – zapytała Julka nerwowo.

– Daj spokój! Szybka kąpiel w morzu i będę jak nowo narodzony! To co, idziecie? – ponaglił dziewczyny, które wciąż stały przy wejściu.

– Tak, słyszałam o tym mało rozsądnym sposobie… – Gloria upomniała go spojrzeniem i zerknęła porozumiewawczo na Julkę, a widząc jej niezadowolenie, dodała szybko: – Wiecie co, ja w pierwszej kolejności idę do toalety. Możecie zająć mi miejsce przy barze.

Łukasz kiwnął tylko głową, a Gloria mrugnęła do Julki dyskretnie i skierowała się w stronę korytarza. Stała przy umywalce w toalecie dobrych dziesięć minut, by dać Julce jak najwięcej czasu z Łukaszem. Miała nadzieję, że uda im się teraz porozmawiać, póki Łukasz nie był jeszcze pijany.

Kiedy wyszła z łazienki, miała w planie przyłączyć się do grupki znajomych siedzących przy jednym ze stolików w drugim końcu sali, by nie przeszkadzać Julce i Łukaszowi. Zerknęła tylko w ich stronę, rozmawiali, a po żywej gestykulacji Julki odniosła wrażenie, że nie jest to zbyt przyjemna rozmowa. Przemknęła więc między ludźmi, raz po raz spoglądając w stronę baru, i ze smutkiem musiała przyznać, że chyba nie wszystko szło po myśli przyjaciółki. Zwłaszcza gdy Julka w pewnym momencie zeskoczyła ze stołka i zdenerwowana wyszła z baru. Gloria, przeprosiwszy znajomych, wyszła za nią. Dogoniła ją przy barierce oddzielającej podest od piasku na plaży.

– Nie poszło najlepiej? – zapytała ostrożnie.

– Powiedział, że nie chce teraz o tym rozmawiać. Więc zapytałam, czy w ogóle o tym myśli, czy jest mu to obojętne. To powiedział, że myśli, ale akurat dzisiaj chciałby się skupić na tej imprezie. I żebym na niego nie naciskała, bo robi się nieprzyjemnie.

– Cały Łukasz. – Gloria pogładziła Julkę po ramieniu.

– Tak, wiem, zdążyłam go poznać i nawet przyzwyczaić się do jego uczuciowości, ale akurat teraz, kiedy niedługo będziemy musieli wrócić do Polski, każde do swojego domu… – Julce zaszkliły się oczy.

– Spokojnie, może faktycznie dziś nie jest już w stanie. Trochę jednak wypił… – starała się znaleźć wytłumaczenie Gloria.

– Chciałabym… – zaczęła Julka, ale ktoś właśnie krzyknął w ich stronę, żeby przyszły w końcu do stolika.

– Idź. Ja potrzebuję chwili i zaraz do was dołączę – poprosiła Julka.

Gloria upewniła się tylko, że przyjaciółka na pewno chce zostać sama, a potem ruszyła do środka. Łukasz siedział już wśród przyjaciół i jak zwykle był duszą towarzystwa. Jakby faktycznie zupełnie nie obchodziły go zmartwienia Julki. A może właśnie tak radził sobie z emocjami? Gloria rzuciła mu wymowne spojrzenie, próbując zgadnąć, o czym myśli, a on tylko westchnął. Wiedział doskonale, że dziewczyny rozmawiały na jego temat. Na chwilę spuścił z tonu, zajmując się kolejnym drinkiem. Gdy Julka podeszła do ich stolika, podniósł wzrok, ale teraz ona zdawała się nie zwracać na niego uwagi. Didżej właśnie zaprosił wszystkich na parkiet, popłynęła gorąca latynoska muzyka. Julka wzięła głęboki wdech, opróżniła na raz jeden ze stojących na stoliku kieliszków z kolorowym szotem, zatarła dłonie i obejrzała się za siebie.

– Ja się idę w końcu zabawić, a wy? – zapytała, rzucając w kierunku Łukasza pogardliwe spojrzenie.

Chłopak tylko pokręcił głową i sam sięgnął po kolejny kieliszek.

– A ja do ciebie chętnie dołączę! – rzuciła nagle Gloria i wstała od stolika, nie zwracając uwagi na Łukasza.

Julka popatrzyła na nią zaskoczona, ale nic nie powiedziała, tylko razem z Glorią ruszyła w stronę bawiących się już między stolikami znajomych.

– Przecież ty nie tańczysz – rzuciła lakonicznie Julka.

– Ale dzisiaj zrobię wyjątek. – Gloria uśmiechnęła się do niej wymownie, choć dopiero teraz zaczęło do niej docierać, w co się wpakowała.

Przecież naprawdę nie lubiła i nie potrafiła tańczyć, jej ruchy na parkiecie ograniczały się zwykle do podrygiwania nogami i przypadkowego machania rękami, rzadko skoordynowanych. Do tego ten uraz barku, przez który jej ramię było jeszcze bardziej ograniczone. Dlatego potrzebowała dodatkowego rozluźnienia, żeby zagłuszyć skrępowanie, jakie ją właśnie ogarnęło.

– Chociaż… Wiesz co, może najpierw jeszcze czegoś się napijemy? – zaproponowała w połowie drogi na parkiet, czuła, że wpada w panikę.

– Jesteś pewna? – zaśmiała się Julka.

– Tego, że bez alkoholu nie wejdę na parkiet? Jestem – próbowała żartować Gloria.

– Gloria, wiesz, że nie musisz… – zwróciła się do niej Julka, gdy znów stały przed barem. – To ja chcę wkurzyć Łukasza, ty nie musisz się poświęcać, wiem, że to nie w twoim stylu.

Gloria wzięła głęboki wdech, a potem zwróciła się do barmana, by nalał im dwa kieliszki wódki. Jeden podsunęła Julce, potem podniosła swój.

– Wiem. Ale bardzo chcę się zabawić z moją przyjaciółką. Choć ten jeden raz podczas całego naszego pobytu tutaj. – Uśmiechnęła się. – I może będę tego żałować, ale kiedy, jak nie dziś? Kto wie, kiedy się spotkamy po powrocie. – Wzruszyła ramionami.

– I za to się napijmy. Za ten powrót, bo powiem ci, że ja to już się trochę stęskniłam za domem, a ty?

Gloria zamrugała nerwowo, po czym po prostu wychyliła kieliszek. Jej niezbyt śpieszyło się do Polski, do domu i do tego, przed czym stamtąd uciekła. Nie chciała kontynuować tematu, dlatego zaproponowała, by szybko wracały na parkiet, zanim jej się odmieni. Właśnie zrobiły w tył zwrot i natknęły się na Carlosa, kolegę z grupy, Portugalczyka, który niepewnie poprosił Julkę do tańca. Dziewczyny wymieniły zaskoczone spojrzenia, a potem Gloria uśmiechnęła się szeroko i dała Julii znak, by ta się nie wahała, tylko bawiła jak najlepiej. Kiedy została przy barze sama, skinęła na barmana.

– Jeszcze raz to samo? – zapytał, przecierając blat.

– Nie, tym razem coś bezalkoholowego – odpowiedziała pogodnie.

Barman przygotował jej orzeźwiającego, owocowego drinka, Gloria podziękowała. Dopiwszy spokojnie, zeskoczyła z hokera i cichaczem wyślizgnęła się z baru – tak, by nikt jej nie zauważył i przypadkiem nie postanowił zatrzymać. Zerknęła tylko w stronę stolika, przy którym siedzieli znajomi. Łukasz niewzruszony wypijał właśnie następną kolejkę. Gloria pokręciła tylko głową, ale nie zamierzała się wtrącać w sprawy znajomych.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

2.

 

 

 

 

 

Na zewnątrz było już po zmierzchu. Słońce schowało się za horyzontem i tylko tam jeszcze widniała kolorowa, ciepła łuna jasnego światła, która z każdą minutą stawała się coraz cieńszym pasem na niebie, znikającym za taflą wody. Plaża powoli pustoszała, amatorzy opalania już dawno sobie poszli, a życie towarzyskie przeniosło się teraz do pobliskich barów i restauracji. Miejsc podobnych do Los Locos było tu naprawdę sporo i w każdym było teraz gwarno i tłoczno, a muzyka mieszała się w powietrzu, dobiegając przeróżnymi rytmami z każdego z nich. Gdzieniegdzie na piasku siedziały grupki znajomych, podniesione i rozbawione głosy świadczyły, że każdy tutaj świetnie się bawił. Tak wyglądał niemal każdy piątek, a co dopiero w okresie wakacyjnym, pomyślała Gloria.

Uśmiechnęła się pod nosem i zdjąwszy swoje sandały, zeszła na piasek. Był przyjemnie ciepły, a stopy zapadały się w nim miękko. Od morza czuć było przyjemne powiewy równie ciepłego wiatru, delikatnie smagającego twarz. Gloria zatrzymała się i zaczęła nasłuchiwać. Szum fal ledwo do niej docierał, pewnie zagłuszał go hałas, ale też morze było dziś wyjątkowo spokojne, urzekało niemal nieruchomą taflą wody, w której odbijał się jasny księżyc. To jeden z tych wieczorów, za którymi będę tęskniła najbardziej, przemknęło jej przez myśl. Kto wie, czy nie ostatni na tej plaży. Bo choć nie miała jeszcze w głowie planu powrotu do Polski, wiedziała doskonale, że lada dzień będzie musiała podjąć tę decyzję, choćby dlatego, że wraz z końcem czerwca powinna wyprowadzić się z akademika. Hiszpańska przygoda dobiegała końca, kolejny semestr czekał ją w Krakowie. Nieunikniona konieczność.

Usiadła na piasku, nieco oddalając się od dźwięków i okrzyków dochodzących z klubu, wciąż jednak na tyle blisko, że widziała kilkoro swoich znajomych, którzy wyszli właśnie na zewnątrz i rozbawieni przekrzykiwali się, dyskutując o czymś zawzięcie. Gloria nie skupiała się na tym, o czym rozmawiali, wolała oddać się rozmyślaniom i wpatrywaniu w dal, chciała zachować w pamięci nadmorski obraz – tego z pewnością będzie jej brakowało w Krakowie.

W Barcelonie spędziła naprawdę dobry rok. Bez trudu zaaklimatyzowała się w obcym mieście, wśród nieznajomych osób, które z czasem stały się jej przyjaciółmi. Bo większość z nich właśnie tak mogła określić. Dziwiło ją to, bo raczej nie należała do osób, które brylowały w towarzystwie i raczej sceptycznie podchodziła do nowych znajomości, mimo że starała się tego nie pokazywać, ci, którzy nie zdążyli jej poznać, często mieli ją za zamkniętą, wycofaną albo nieśmiałą. Zwykle mijało sporo czasu, zanim potrafiła się przed kimś otworzyć. Najwyraźniej tu przychodziło jej to łatwiej. Albo nowi znajomi mniej na nią naciskali? W każdym razie nie podejrzewała siebie, że aż tak przywiąże się do miasta i do ludzi. Z założenia miała tu przecież spędzić tylko rok akademicki, w dodatku wybrała to miejsce bez większego zaangażowania, bez sentymentu, po prostu chciała wyjechać z Krakowa, złapać trochę oddechu. A Barcelona? Cóż, miasto jak miasto. Ale teraz wiedziała, że będzie bardzo tęsknić. Tak naprawdę… wcale nie chciała wyjeżdżać.

Na chwilę zamknęła oczy, wystawiając twarz w stronę morza, by przyjemna bryza jeszcze przez chwilę gładziła jej policzki. Czuła, jak pojedyncze kosmyki włosów łaskoczą ją po twarzy, ale w ogóle jej to nie przeszkadzało. Łagodnie uniosła kąciki ust, wspominając radosne chwile spędzone tutaj. Niemal zupełnie odpłynęła w rozmyślaniach. Z oddali dobiegały do jej uszu rozentuzjazmowane śmiechy, plusk wody, jakby ktoś właśnie wbiegał do niej z impetem. Jakby stanowiło to tło jej rozmyślań. Zacisnęła powieki, wzięła głęboki oddech. To też było charakterystyczne dla tego miejsca: że nie potrafiła się nie uśmiechnąć.

Nagle usłyszała krzyk, zupełnie różny od tego beztroskiego i wesołego śmiechu, który towarzyszył jej jeszcze kilka chwil wcześniej. Jakaś dziewczyna przy brzegu rozpaczliwie wzywała pomocy. W pierwszej chwili Gloria była pewna, że ktoś robi sobie żarty, nie raz widziała, jak znajomi dla żartu wciągali koleżanki do wody, by zmoczyć je aż po czubek głowy. Skrzywiła się nieznacznie. Ale gdy przyjrzała się bliżej, zauważyła, że dziewczyna była wyraźnie zdenerwowana, a jej głos coraz bardziej wystraszony, raz patrzyła w stronę morza, raz w stronę plaży, jakby sparaliżowana nie wiedziała, co robić. Gloria wstała powoli, bo cała ta sytuacja tym razem nie wyglądała na głupi żart. Dopiero wtedy dostrzegła dwóch chłopaków, miotających się w wodzie kilka metrów od brzegu: jeden, jakby nie mógł poradzić sobie z utrzymaniem się na wodzie, drugi, jakby raz się wynurzał, raz znów nurkował.

– On się topi, pomocy! Topi się! – Tym razem usłyszała wyraźnie, dziewczyna powtarzała w kółko po hiszpańsku, wzywając pomocy. Gloria w sekundę poderwała się z miejsca.

To była Gianna, rozpaczliwie nawoływała pomocy, i to nie była zabawa. Gloria, gdy zdała sobie sprawę, co się dzieje, ile sił w nogach ruszyła w tamtą stronę. Nikt inny nie reagował. Ludzie, którzy stali na plaży bliżej zabudowań, zdawali się w ogóle nie słyszeć krzyku Gianny. Dopiero gdy Gloria, minąwszy koleżankę, bez zastanowienia wbiegła do wody, kątem oka zauważyła, że ktoś z tłumu gapiów też w końcu ruszył na pomoc. Nie czekała jednak, nie było na to czasu. Ktoś naprawdę się topił, a nerwowa szamotanina w wodzie nie była głupią zabawą, tylko walką o życie.

– Lukas, Lukas się topi! – usłyszała jeszcze za plecami zrozpaczoną Giannę, a potem zanurkowała.

Gloria dobrze pływała, bez zastanowienia rzuciła się na pomoc. Zwłaszcza że szamotanina w wodzie stawała się coraz bardziej nerwowa, a widoczność była kiepska. Gloria była zaledwie kilka metrów od kolegów, ale wokół było zupełnie ciemno i nawet wielki księżyc nie świecił wystarczająco mocno, by wskazać jej, gdzie dokładnie powinna szukać tonących. Bardzo wyraźnie słyszała za to plusk wody i urywany krzyk, gdy jeden z chłopaków wynurzał się co kilka sekund. Nie była pewna, kim był drugi z nich, wydawało jej się, że to Paolo. Gdy dopłynęła do niego, jej przypuszczenia się potwierdziły – Paolo ratował jej kolegę. Nie zwlekając, zanurzyła się pod wodą, starając się pomóc i złapać chłopaka. Wiedziała, jak bardzo ryzykuje, zdawała sobie sprawę, że tonący, chcąc się na niej wesprzeć, w desperacji może pociągnąć ją za sobą, ale nie wyobrażała sobie postąpić inaczej. Kiedy podciągnęła go do góry, poczuła szarpnięcie i mocne pchnięcie w dół. Na chwilę straciła panowanie nad sobą, ale szybko się ocknęła, nie mogła poddać się panice. Nagle szamotanina ustała. Gloria wynurzyła się. Paolo szarpnął chłopaka, by złapać go pod ramiona i odholować do brzegu. To był Kamil i właśnie stracił przytomność. Gloria zamarła na ułamek sekundy, a wtedy Włoch odezwał się do niej, łapiąc oddech:

– Tam jest jeszcze jeden.

Nie zwlekała ani chwili. Dała znać Paolowi, by płynął z Kamilem do brzegu, a sama zanurkowała jeszcze raz. Pod wodą było zupełnie ciemno, nie docierało tu już żadne światło, dlatego musiała szukać po omacku. Wymachiwała na boki rękami, starając się zanurzyć jak najgłębiej, ale bez skutku, nie mogła znaleźć drugiego chłopaka. I wtedy do niej dotarło: przecież Gianna krzyczała, że Łukasz się topił, to on musiał być wciąż pod wodą. Wypłynęła na chwilę, by zaczerpnąć powietrza, i już miała nurkować po raz kolejny, gdy zauważyła, że ktoś zmierzał w jej kierunku, by jej pomóc. Odetchnęła z ulgą i nie czekając, znów się zanurzyła. Rozglądała się wokół, ale nie mogła znaleźć Łukasza w tej ciemności. Poczucie bezradności zaczęło ją paraliżować, ale przecież nie mogła się poddać, nie mogła go tam zostawić. Szukała intensywniej i płynęła niżej, choć zaczynało brakować jej powietrza. I wtedy wyczuła bezwładne ciało ocierające się o jej ramię. Chwyciła Łukasza i odepchnąwszy się w wodzie z całej siły, wypłynęła ponad powierzchnię, głośno łapiąc powietrze. Nie było łatwo, ciało Łukasza, które złapała teraz pod ramiona, okazało się zupełnie bezwładne. Wiedziała, że liczy się każda sekunda, dlatego nie może ani na chwilę się zatrzymać, ani na chwilę przestać machać nogami. Napędzana adrenaliną płynęła w stronę brzegu. Choć coraz to wolniej, bo czuła, że z każdym centymetrem traci siły. Na szczęście dopłynął do niej wtedy jakiś mężczyzna i powiedział po angielsku:

– Wezmę go. – Nie protestowała. Łukasz jak najszybciej musiał znaleźć się na brzegu. – Dasz radę? – zapytał jeszcze tamten, a ona sapnęła tylko, potwierdzając, i popłynęła za nimi.

Dopiero kiedy dotarło do niej, że mężczyzna, który podpłynął, wyciągnie Łukasza z wody, zwolniła, a gdy poczuła pod nogami piasek, odetchnęła. Natychmiast z drugim ratującym złapali Łukasza za ramiona i zaczęli ciągnąć go na brzeg, na którym już zebrał się tłum gapiów. Nie miała czasu rozglądać się za Kamilem, miała tylko nadzieję, że Paolo zdążył wyciągnąć go na czas z wody. Rzuciła się w stronę Łukasza i sprawdziwszy puls, nachyliła się nad jego twarzą.

– Nie oddycha – stwierdziła przerażona i nie zwlekając, zaczęła uciskać jego klatkę piersiową.

Trzydzieści uciśnięć, dwa wdechy, powtarzała sobie, a z każdym kolejnym ruchem oczy coraz bardziej zachodziły łzami. W końcu złapała za nos i odchyliwszy żuchwę, wdmuchała powietrze w płuca Łukasza. Nie zareagował. Powtórzyła czynność. Trzydzieści uciśnięć, dwa wdechy. Łzy spływały jej już po policzkach, ale nie zważała na to. Tak samo jak na tłum, który zebrał się wokół. Gdzie była ta cholerna karetka?! Ktoś w ogóle ją wezwał?!, pytała w myślach, ale nie miała czasu, by to wyartykułować. Ktoś w końcu krzyknął, że karetka już jedzie, ale Gloria wcale nie poczuła ulgi. Znów zrobiła dwa wdechy. Łukasz nadal nie reagował. Był coraz bardziej siny, a ona zaczynała płakać na głos.

– Zmienię cię – usłyszała czyjś zdeterminowany, stanowczy głos, ale nie zareagowała.

Działała jak automat, jakby miała zakodowane, że nie może przestać, aż Łukasz nie zacznie kaszleć ani pluć wodą, aż nie odzyska przytomności. Wciąż uciskała jego klatkę piersiową, pochylając się nad nim, a kiedy poczuła, że ktoś chce ją podnieść, strąciła nerwowo tę rękę ze swojego ramienia i uciskała dalej. W końcu ktoś po prostu ją podniósł mimo jej desperackich protestów, a reanimację kontynuował teraz chłopak, który pomógł jej wyciągnąć Łukasza na brzeg.

Siedziała na piasku obok, zapłakana śledziła akcję ratunkową i miała wrażenie, że to wszystko to tylko koszmar, zły sen, który dzieje się poza rzeczywistością. Nie zwróciła nawet uwagi, gdy ktoś okrył ją ręcznikiem, ktoś inny zapytał, czy wszystko z nią w porządku. Liczyło się tylko to, czy uda się uratować Łukasza, czy zdążyła wyciągnąć go z wody na czas, czy nie było już za późno… Dopiero wtedy dostrzegła, że tuż obok siedzi Kamil, owinięty w koc, cały dygoczący, raczej z nerwów niż z zimna. Usta miał sine, a wzrok przerażony, ale żył. Obok umęczony siedział Paolo, z głową zwieszoną między kolanami. Popatrzyła na nich, a potem wymieniła spojrzenie z Kamilem. Było puste, jakby nie docierało do niego, co się stało, albo jakby właśnie dotarło ze zdwojoną siłą.

I wtedy usłyszała głos Julki. Wydawało się, że dopiero zobaczyła zbiegowisko i podeszła, by sprawdzić, co się dzieje. Gloria nie spuszczała z niej wzroku, zarejestrowała jej przerażone spojrzenie, gdy zorientowała się, kogo reanimują. Zakryła wtedy dłońmi usta, ale i tak dało się słyszeć wydobywający się z nich stłumiony, rozpaczliwy krzyk. Na krótko znieruchomiała, a potem podbiegła do Łukasza i upadła na kolana tuż obok niego. Ktoś krzyknął, żeby ją zabrać, więc Gianna i Maria odciągnęły ją i objęły ramionami, starając się złagodzić jej głośny płacz. Reanimacja trwała nadal, zdawało się, jakby minęły długie godziny, gdy w końcu z oddali dało się usłyszeć syreny pogotowia, a potem ratownicy podbiegli na miejsce i przejęli nieprzytomnego Łukasza. Chłopak, który do tej pory go reanimował, stanął teraz obok i relacjonował jednemu z ratowników, co się wydarzyło, gdy pozostali, kontynuując masaż serca, podłączali już Łukasza do fachowej aparatury. Tłum gapiów robił się coraz większy, ludzie już tworzyli własne teorie na temat tego, co się stało. Gloria nie mogła tego słuchać, ten gwar potwornie jej teraz przeszkadzał. Musiała się wyłączyć i skupić tylko na Łukaszu, który mimo akcji ratunkowej nadal nie odzyskiwał przytomności.

– Ile trwa reanimacja? – zapytał nagle jeden z ratowników, a potem popatrzył na Glorię.

Nie odpowiedziała, tylko wymieniła spojrzenie z mężczyzną, który jej pomógł.

– Prawie dwadzieścia pięć minut – odparł bez nadziei, gdy Gloria nie była w stanie wydusić z siebie słowa.

Ratownik spojrzał na zegarek i powoli pokiwał głową. Nic nie mówił, obserwował tylko czynności wykonywane przez pozostałych medyków. Na ekranie monitora, do którego podłączono Łukasza, widniała jedynie pozioma, długa kreska. Ciało chłopaka podskakiwało miarowo, ale bezwładnie w rytm uciśnięć. Poddawało się kolejnym wdechom ratującym życie, ale potem nadal nie reagowało. I znów to samo, jak w zapętleniu, powtarzająca się czynność, teraz jakby w zwolnionym tempie. I wtedy powoli zaczynało do Glorii docierać: że brak jest jakichkolwiek oznak życia, że nie uda się go uratować.

– Jak długo był pod wodą? – zapytał znów ratownik.

Mężczyzna, który pomógł Glorii, spojrzał na nią pytająco, a ona tylko rozchyliła usta, nie wiedząc, co powiedzieć.

– Jakieś dziesięć minut – rzuciła nagle Gianna, po czym ściszyła drżący głos: – Tak mi się wydaje, że tyle to trwało…

No tak, Gianna była bezpośrednim świadkiem tego, co się wydarzyło na plaży, a później w wodzie. Była tu cały czas. Julka znów zaszlochała głośno i po raz kolejny spróbowała się wyrwać, by podejść do Łukasza, ale koleżanki objęły ją mocniej. A wtedy ratownik, który dowodził zespołem, raz jeszcze spojrzał na zegarek, na monitor, wymienił kilka słów z pozostałymi medykami i podjął decyzję, której Gloria obawiała się najbardziej.

– Kończymy – powiedział niepewnym głosem i raz jeszcze popatrzył na zapis czynności serca.

– Nie, nie, proszę, nie! – krzyknęła zrozpaczona Julka i znów zaczęła się szamotać. – Nie przestawajcie, proszę, on się zaraz obudzi! Błagam! – Jej głośna rozpacz odbiła się echem po plaży.

Padła na kolana przy Łukaszu, gdy ratownicy zaczęli odłączać go od aparatury, i rozpaczała tuż przy jego bezwładnym ciele, tuląc je do siebie. Gloria znów poczuła, jak łzy spływają jej potokami po policzkach, ale mocno zagryzła usta, by nie rozpłakać się na głos. Jednak nie potrafiła opanować spazmów płaczu. Jej ramiona podskakiwały w tłumionym szlochu. Ból, jaki rozlał się wtedy pod żebrami, był nie do opisania. Drgawki ogarnęły całe jej ciało. Podparła czoło dłonią i wpatrzyła się w bezkres morza, nie miała odwagi spojrzeć na Julkę, zmierzyć się z jej rozpaczą, i na Łukasza, którego już… nie było.

 

 

Długo jeszcze Gloria miała nadzieję, że to wszystko było tylko złym snem, jej wyobrażeniem i podświadomą obawą. Szczypała się nieustannie w ramię z nadzieją, że za chwilę się obudzi i jak co dzień zobaczy nad sobą twarz Julki, która znów będzie narzekać, jaki to Łukasz jest niedojrzały, ale przecież i tak bardzo go kocha. Ale im mocniej skubała skórę na ręce, tym boleśniej docierało do niej, że to wszystko wydarzyło się naprawdę, że wieczór, który miał być ich hucznym pożegnaniem po spędzonym wspólnie wspaniałym roku, w ułamku chwili przeistoczył się w tragedię, z którą trudno było się pogodzić.

W końcu na miejsce dojechała policja, a potem funkcjonariusze zaczęli wypytywać medyków i świadków zdarzenia, co się dokładnie stało.

– Dasz radę z nimi porozmawiać? – usłyszała za sobą męski głos. Nie odwróciła się. – Będą chcieli ustalić, co się wydarzyło, a ty byłaś na miejscu.

Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że ten ktoś mówił po polsku. Potrząsnęła głową. Kamil wciąż siedział w tym samym miejscu, co jeszcze chwilę temu, a Łukasz… Nikt oprócz nich nie mówił tu po polsku. Podniosła powoli wzrok. Oczy piekły ją od łez, ale na pewno się nie pomyliła, to był ten sam mężczyzna, który najpierw pomógł jej wyciągnąć Łukasza, a potem zastąpił w resuscytacji.

– Ja… – zająknęła się, potem znów poczuła, jak łzy napływają jej do oczu, a w gardle zaczyna nieprzyjemnie drapać.

– Okej, zajmę się tym – powiedział tylko, po czym oddalił się w stronę funkcjonariuszy, którzy już przepytywali świadków zdarzenia.

Gloria ponownie utkwiła wzrok w błyszczącej, spokojnej tafli morza. Wciąż płakała. Widziała kątem oka, że Łukasz nadal leży w tym samym miejscu, teraz jedynie policja ustawiła wokół niego parawan. Nie mogła tam spojrzeć, bo zupełnie by się rozsypała. Jak Julka… I wtedy do niej dotarło, że powinna do niej podejść, przytulić ją, były w końcu przyjaciółkami. Właściwie gdzie ona była? Gloria miała wrażenie, że wciąż słyszy jej płacz – był rzeczywisty czy tylko utrwalił się w jej podświadomości… Podniosła się powoli. Jej spojrzenie zatrzymało się na parawanie. Przez lukę zobaczyła, jak ktoś właśnie przykrywał ciało Łukasza folią. Zrobiło jej się słabo. Zacisnęła powieki i odwróciła głowę. Zauważyła wtedy, że Julka wciąż stoi z Marią i innymi znajomymi z grupy, a Gianna kilka metrów dalej rozmawia z policją. Obok niej stał ten człowiek. Teraz rozmawiali po hiszpańsku. Gloria nie miała siły zastanawiać się, skąd się wziął i kim był. Przez chwilę tylko się zawahała, a spojrzawszy na zrozpaczoną Julkę, ruszyła w końcu w stronę funkcjonariuszy. Nieopodal majaczyły niebiesko-czerwone światła radiowozów i karetki, która wciąż jeszcze tu była.

Gloria otarła oczy wierzchem dłoni i uniosła nieco głowę, w końcu wstała i niepewnym krokiem podeszła do policjanta. Popatrzyła na mężczyznę, który jej pomagał, szukając w jego spojrzeniu odrobiny odwagi, a potem na przestraszoną Giannę, której oczy też były mokre od łez. Dziewczyna odwróciła się i od razu mocno objęła Glorię ramionami.

– Boże, Gloria… – zaszlochała i wzmocniła uścisk.

Gloria przytuliła ją ostrożnie, choć miała wrażenie, że jej ciało wciąż było odrętwiałe. Nadal była mokra i dygotała z zimna albo z rozpaczy – mimo koca, który ktoś zarzucił jej wcześniej na plecy.

– Czy jest pani w stanie powiedzieć, co się stało? – zapytał spokojnie policjant.

– Co więcej mogę powiedzieć ponad to, co oczywiste? – zapytała obojętnie, wzruszywszy ramionami.

– Jak to się stało, że znalazła się pani w wodzie? – doprecyzował pytanie funkcjonariusz.

– Gianna… – urwała i popatrzyła na koleżankę, która wciąż mocno ściskała jej dłoń. – Siedziałam na plaży i usłyszałam, jak Gianna wzywa pomocy. Na początku myślałam, że to jakiś głupi żart, ale spojrzałam na wodę i zobaczyłam, że ktoś się topi. Ruszyłam na pomoc. Dobrze pływam, więc nie zastanawiałam się nad tym, co robić – powiedziała jakby od niechcenia, ale każde słowo kosztowało ją dużo wysiłku.

– Co się działo później? W wodzie?

– Paolo nie radził sobie z wyciągnięciem Kamila, bo… – zawiesiła głos i spojrzała na kolegę, którego teraz, w obecności ratowników, przesłuchiwał inny policjant, w końcu dokończyła: – … bo bardzo się szamotał, chciał się za wszelką cenę wydostać spod wody… – Zacisnęła na chwilę usta. – W pewnym momencie chyba stracił przytomność, bo przestał się rzucać. Wtedy razem z Paolem wyciągnęliśmy go na powierzchnię i Paolo odholował go do brzegu, a ja… – Znów wstrzymała oddech.

Drapanie w gardle powróciło, a łzy znów zaczęły szczypać w oczy. Gloria zacisnęła mocno powieki, wzięła głęboki wdech, by opanować emocje, po czym podniosła wzrok na funkcjonariusza i kontynuowała:

– A ja zanurzyłam się z powrotem, bo Paolo powiedział, że pod wodą jest jeszcze drugi chłopak. Nie mogłam go znaleźć. – Potarła nerwowo skroń. – A kiedy udało mi się go odnaleźć i wydostać na powierzchnię, zaczęłam go ciągnąć do brzegu i wtedy pojawił się… – Popatrzyła na stojącego obok mężczyznę. – Pojawił się on i przejął Łukasza. Kiedy dotarliśmy do brzegu, zaczęliśmy Łukasza reanimować aż do przyjazdu pogotowia. I… to wszystko. – Ściszyła głos.