10,99 zł
Tami popełniła błąd i teraz dramatycznie brakuje jej pieniędzy. Zdobywa się na odwagę i prosi o pomoc ojca. Ten zgadza się wypłacić jej pieniądze pod warunkiem, że zacznie pracę u jego największego konkurenta i będzie przekazywać informacje o jego planach biznesowych. Tami nie ma wyboru, zgadza się. Na początek Keaton, jej pociągający nowy szef, zabiera ją na pustynię w Arizonie na firmowy wyjazd integracyjny. Od pierwszego dnia Tami wie, że nie będzie w stanie spełnić żądań ojca. Widzi, że spodobała się Keatonowi. Wbrew sobie zaczyna go pożądać...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 153
Yvonne Lindsay
Jak zauroczyć szefa
Tłumaczenie: Elżbieta Chlebowska
HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2022
Tytuł oryginału: Scandalizing the CEO
Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2021
Redaktor serii: Ewa Godycka
© 2021 by Dolce Vita Trust
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2022
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN 978-83-276-8470-7
Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink
– Oto pani biurko. Powodzenia.
I nie zapominaj, że to tymczasowe, dodała w myślach Tami, kiedy kobieta z działu personalnego Richmond Developments wskazała jej nowe miejsce pracy. Wiele rzeczy w jej życiu było tymczasowych. Rozpoczynała kilka projektów naraz, by nie było jej żal rezygnować z tych, które nie przyniosły spodziewanych efektów.
Odruchowo obciągnęła spódniczkę. Zazwyczaj nosiła dżinsy lub legginsy z T-shirtem. Garsonka, którą miała na sobie, z daleka pozwalała rozpoznać pracownicę korporacji. Irytowała ją wysoka cena nowego ubrania. Owszem, stać ją na markowe ciuchy, ale przy każdym zakupie przypominała sobie, ilu rodzinom można zafundować dach nad głową za te pieniądze. Na myśl o fundacji ścisnęło ją w dołku.
Ojciec wyraźnie określił swoje wymagania. Mama włączyła się i zadbała o to, by Tami wyglądała jak należy: strój, buty, makijaż, manikiur, włosy. Nawet nowy smartfon. Długa lista.
Po wszystkim odda matce garsonkę Chanel, przyda jej się na kolejną aukcję charytatywną. To samo stanie się z jedwabną bluzką w kolorze jej orzechowych oczu.
Personalna uśmiechnęła się uprzejmie, ale wyraz twarzy pozostał lodowaty. Czy wszyscy w tej firmie są nieufni i trzymają się na dystans? Zdaje się, że będzie trudniej, niż myślała. Wtedy przyszło jej do głowy, że kobieta może być szpiegiem umieszczonym w korporacji przez ojca. Tajemniczą osobą, która pociągnęła za sznurki i zaprotegowała ją na stanowisko asystentki jednego z właścicieli Richmond Developments.
O takie sprawy nie można pytać wprost.
– Staramy się ograniczyć obieg dokumentów do wersji elektronicznej – wyjaśniła kobieta. – Notatki również będzie pani robiła na laptopie. Niedługo przyjdzie komputerowiec, poda pani osobiste hasło. Proszę nikomu go nie udostępniać. Czy to jasne?
Tami odebrała te słowa jak cios poniżej pasa, choć przecież nikt tu nie miał pojęcia, co ją spotkało. O aferze wiedział ojciec, zarząd fundacji, której konto bankowe zostało wyczyszczone, i drań, który ich okradł. Nie przyszło jej do głowy, że takie mogą być konsekwencje udostępnienia laptopa swojemu chłopakowi. Obecnie już byłemu, poprawiła się w myślach.
– Proszę się nie martwić. Sprawy bezpieczeństwa traktuję bardzo poważnie – zapewniła personalną.
Człowiek uczy się na błędach. Tami odebrała bolesną nauczkę, kiedy Mark Pennington, dyrektor fundacji Our People, Our Homes, w której oboje pracowali, pożyczył od niej komputer, wykorzystał jej login i wyczyścił wszystkie konta bankowe, a potem zniknął. Wciąż robiło jej się niedobrze na wspomnienie oszustwa i niewybaczalnego nadużycia jej zaufania.
Mogła wybaczyć wiele, ale nie kradzież na szkodę ludzi, którzy i tak byli skrzywdzeni przez los. Czuła się winna, więc zaoferowała, że odda dwa i pół miliona z własnych środków, zapisanych jej w spadku przez babcię. Problem w tym, że kapitał zarządzany był przez powierników, nie mogła nim dysponować jednoosobowo.
Jednym z zarządców był ojciec, który przekonał pozostałych, iż córka nie powinna podejmować tak poważnych decyzji – a wszystko na skutek paru buntowniczych wybryków, które miała na koncie jeszcze jako nastolatka. Zgodził się wypłacić jej pieniądze pod warunkiem, że zacznie pracę w firmie najważniejszego konkurenta i będzie donosić o jego planach biznesowych.
– Znakomicie. Pan Richmond wkrótce przyjdzie. Będzie mu pani towarzyszyć na zebraniu i robić protokół, który należy umieścić w chmurze, z prawem dostępu tylko dla szefa. To też jasne?
– Absolutnie. – Tami zacisnęła zęby. Czy ma zasalutować i stuknąć obcasami?
Kobieta zmierzyła ją taksującym spojrzeniem.
– Gdyby miała pani pytania, jestem dostępna pod telefonem i mejlowo. Wszystkie dane są w manualu, który znajdzie pani w laptopie.
– Dziękuję, poradzę sobie.
– Poradzę sobie to za mało. Pan Richmond daje z siebie wszystko i tego samego oczekuje od podwładnych.
– Rozumiem. Coś jeszcze? – spytała Tami z wysiloną uprzejmością.
Sto razy bardziej wolałaby wydawać posiłki bezdomnym albo zająć się dziećmi, by ich matki miały szansę się zdrzemnąć.
– Na razie tak. Miłego dnia.
Tami opadła na fotel i pomyślała, że jest wyjątkowo wygodny.
„Pan Richmond daje z siebie wszystko i tego samego oczekuje od podwładnych”, mruknęła i energicznie okręciła się wokół. Ktoś odchrząknął za jej plecami. Zaparła się stopami o wykładzinę i zatrzymała fotel.
Za nią stał mężczyzna w ciemnym garniturze. Istny wzór doskonałości, od lśniących butów po czubek głowy, na której nie sterczał żaden włosek.
– Panna Wilson, jak rozumiem? – powiedział niskim aksamitnym głosem, który pieścił jej uszy.
Stop, nie powinna tak reagować. Po ostatnim doświadczeniu obiecała sobie, że odstawi mężczyzn na dobre. Całkowity odwyk. Poderwała się jak uczniak przyłapany na psocie.
– Owszem. Jestem Tami. Mam przyjemność z panem Richmondem? – Wyciągnęła rękę.
Przeszył ją spojrzeniem szarych oczu, aż poczuła się nieswojo, ale po sekundzie wahania uścisnął jej dłoń i się uśmiechnął.
– Proszę mi mówić po imieniu. Keaton. W firmie jest dwóch Richmondów, ja i mój brat bliźniak. Postaraj się jakoś nas rozróżniać. Jesteś moją asystentką i raportujesz tylko do mnie.
Miała ochotę przewrócić oczami. Po co tyle głupich zasad? Tylko utrudniają życie. Z drugiej strony, w zeszłym roku przed świętami umarł niespodziewanie ojciec braci, a wtedy wyszło na jaw, że prowadził podwójne życie i na wschodnim wybrzeżu miał drugą rodzinę. Nic dziwnego, że młodzi Richmondowie pedantycznie trzymają się zasad.
– Panno Wilson?
– Och tak, oczywiście. – Zaczerwieniła się. Znów przyłapał ją na nieuwadze. Nie najlepsze pierwsze wrażenie, pomyślała zawstydzona.
Keaton zauważył jej zmieszanie. Zaczął wątpić, czy Monique dokonała dobrego wyboru. A może osoby, które się zgłosiły, nie kwalifikowały się na to stanowisko, a Tami Wilson była z nich najlepsza?
Skandal związany z bigamią taty fatalnie się odbił na renomie firmy, nic dziwnego, że najlepsi wcale nie chcą tu pracować. Kilka osób złożyło wypowiedzenia i niełatwo było znaleźć zastępców na ich miejsce.
– Zapraszam do siebie. Trzeba ustalić parę rzeczy przed zebraniem.
– Mam robić notatki?
Przygryzła wargę, a on przez chwilę był w stanie myśleć tylko o tym, że jej usta są jędrne i różowe, a oczy mają niespotykany kolor, coś między zielonym a brązowym. Otrząsnął się szybko.
– Tak by było najlepiej, chyba że masz pamięć fotograficzną. Na razie musimy wypracować jakąś rutynę.
Nie był przekonany, że eksperyment z Tami się uda. Jest zbyt ładna, rozprasza go. Poprzednio zatrudniał na tym stanowisku mężczyznę. Wraz z rodzeństwem, Loganem i siostrą Kristin, pracował ciężko, aby Richmond Developments przeszła bez szwanku przez spadek notowań na giełdzie. Nie miał w tej chwili siły do współpracy z dziewczyną, która swą urodą odciągała jego uwagę od ważnych spraw.
Powinien przesunąć ją na inne stanowisko. Tydzień w towarzystwie Tami wydaje się koszmarną perspektywą.
Weszła do jego gabinetu i usiadła. Spódniczka zadarła jej się trochę, odsłaniając zgrabne nogi w cienkich czarnych rajstopach. Stuknęła w smartfon. Jej własny.
Nie tylko ubranie, ale i sprzęt ma z górnej półki. Nie brakuje jej pieniędzy. Oby pracowała z takim zapałem, jak je wydaje.
Powinien jej przypomnieć, że pracownicy Richmond Developments używają w pracy wyłącznie sprzętu firmowego. Wszystkie informacje i projekty automatycznie stają się własnością przedsiębiorstwa i stanowią tajemnicę służbową. Konkurencja nie śpi, a rynek jest bardzo wymagający. Nie można sobie pozwolić na błędy.
Zdecydował się załatwić sprawę od ręki. Podniósł z biurka własny tablet i podał go asystentce. Dokument automatycznie zostanie wprowadzony do firmowej chmury, a Tami będzie miała do niego dostęp ze swojego komputera.
– Proszę, nie zaśmiecaj prywatnego telefonu poufnymi informacjami. Jeśli zaczniesz pisać na ekranie, notatka od razu zostanie przetworzona na plik w Wordzie i oboje będziemy mieć dostęp do dokumentu.
– Poprzednio pracowałam w instytucji charytatywnej – wyjaśniła. – Nie mieliśmy tak surowych procedur związanych z bezpieczeństwem danych.
Uśmiechała się z zakłopotaniem, ale wyczytał w jej oczach pytanie.
– Kiedyś byliśmy mniej ostrożni, ale po złych doświadczeniach przywiązujemy większą wagę do ochrony. Powiedz o sobie coś więcej. Gdzie dokładnie pracowałaś i co sprawiło, że odpowiedziałaś na nasze ogłoszenie?
– Pracowałam w fundacji zajmującej się uchodźcami. Zajmowałam się organizacją tymczasowych schronisk i jadłodajni, ale też wynajdowaniem stałych mieszkań. Była to wymagająca i bardzo satysfakcjonująca praca, ale… – zawahała się – przyszedł czas na zmianę. Wybrałam Richmond Developments z oczywistych względów. Firma o ugruntowanej pozycji, ciesząca się dobrą reputacją. Kto nie chciałby dla was pracować? W fundacji miałam różne zadania, często zaskakujące. Teraz chciałabym się skoncentrować na zarządzaniu projektami. Mam nadzieję, że firma skorzysta z moich umiejętności interpersonalnych i gotowości do podejmowania nowych wyzwań.
Wszystko pięknie, ale nie mógł się oprzeć wrażeniu, że Tami przemilczała wiele rzeczy. Skoro praca w fundacji dawała jej satysfakcję, czemu stamtąd odeszła?
– Co robisz w wolnym czasie? Jakieś hobby?
Roześmiała się i był to uroczy dźwięk, który sprawił, że na jego twarzy też pojawił się uśmiech.
– Rzadko mam wolny czas. W fundacji niejednokrotnie potrzebna byłam ponadwymiarowo. Lubię być użyteczna dla bliźnich, to nadaje sens mojemu życiu. Wieczorami relaksuję się, robiąc na drutach. Przekazuję kubraczki schroniskom dla zwierząt, a czapki przytułkom dla bezdomnych.
– Robótki ręczne? Czy to nie jest zajęcie dla emerytek?
– A czy ta uwaga nie jest ageistowska? – spytała kpiąco. – Stoi w sprzeczności z polityką równych szans i tolerancji głoszoną przez pańską firmę.
– Przepraszam – zawstydził się. – Moja reakcja była niestosowna. I mów do mnie po imieniu. Szczerze mówiąc, nie znam nikogo, kto umie robić na drutach. Z pewnością nie moja matka.
– To bardzo przyjemna czynność – wyznała z entuzjazmem. – Dobierasz kolorystykę, ściegi i spod twoich palców wychodzi sweter czy szal, który inni ludzie z przyjemnością włożą. Rzecz ładna i użyteczna.
– Przekonałaś mnie – roześmiał się.
Była inna od znanych mu kobiet. Jeszcze chwila, a zacznie go uczyć robienia na drutach. Nie bała się wytknąć mu głupiej uwagi na temat wieku. Wielu pracowników nie miałoby tyle odwagi. Dobrze to świadczy o jej odwadze cywilnej. Z drugiej strony, przyłapał ją, jak bawiła się krzesłem w karuzelę. Cóż, jest niebanalna, a potrzeba im świeżej krwi.
Nie czas na zabawę, upomniał sam siebie, gdy praca czeka.
– Jak zapewne wiesz, po śmierci Douglasa Richmonda firma podlegała wielu przemianom i stała się obiektem negatywnej kampanii prasowej. Odkrycie drugiej rodziny ojca było pożywką dla dziennikarzy. Nie możemy sobie pozwolić na kolejne nieprzychylne komentarze.
– Czytałam o śmierci twojego ojca – przyznała. – Moje kondolencje. To trudny okres dla rodziny.
Keaton poczuł napięcie w całym ciele. A więc słyszała plotki. To dobrze, nie będzie musiał wszystkiego tłumaczyć.
– Wdrożyliśmy program naprawczy – oznajmił. – Jego częścią jest wzmacnianie relacji. Najpierw wśród pracowników, następnie z dostawcami i klientami.
– Dobry plan.
– Dziękuję za pochwałę.
Zaczerwieniła się.
– Nie chciałam brzmieć protekcjonalnie – powiedziała zawstydzona.
– Nie przejmuj się, bywam sarkastyczny, ale się poprawię. Zgodnie z radą konsultanta, dla podniesienia morale wyjeżdżamy na obóz integracyjny dla załogi. Ty i ja pojedziemy pierwsi i przetestujemy naszych przewodników. Mają w programie budowanie zespołu podczas wypraw górskich, wspinaczki i spływów kajakowych. Zależy nam na nawiązaniu długofalowej współpracy między Richmond Developments a DR Construction. Pracujemy nad zbudowaniem stabilnych kontaktów roboczych obu firm, a to zaczyna się od relacji interpersonalnych. Następne zespoły będą większe, w zależności od liczebności działów.
– Pierwsza grupa jest dwuosobowa? – upewniła się. – Jedziemy tylko ty i ja?
– Nie znamy się, więc będzie nam trudniej zbudować zespół, ale damy dobry przykład pracownikom. Wyruszamy jutro. W sobotę dojadą dwie kolejne grupy, przedstawimy im relację z naszych doświadczeń.
– Jutro? – Zmarszczyła czoło. – Nie za wcześnie? Nie wiem nawet, czego się spodziewać. Sam mówisz, że jeszcze się nie znamy. I odludzie? – Z wrażenia aż podniosła głos. – Jestem dziewczyną z miasta. Nie wiem, jak się zachowywać w kompletnej dziczy.
– Ja też. To doskonała okazja, żeby się sprawdzić. Wyjeżdżamy rano. Przyślę po ciebie kierowcę o piątej.
– Piąta rano? Nie za wcześnie? Przed ósmą jestem nie do życia.
– Tami, nie muszę ci przypominać, że jesteś na okresie próbnym. Obie strony mogą łatwo rozwiązać umowę. Jeśli nie chcesz dla nas pracować, mów śmiało.
– Nie – zaprotestowała i zacisnęła zęby. – Będę gotowa na piątą. Masz listę rzeczy, które należy spakować?
– Tak się składa, że mam ją pod ręką. – Podał jej kartkę ze spisem.
– A słyszałam o biurze bez papieru. – Zasłoniła usta ręką, bo uświadomiła sobie, że znów palnęła bez zastanowienia. – Przepraszam. Szybciej mówię, niż myślę.
– Mnie też o to oskarżano, więc czeka nas interesujący wyjazd. Wspólnie popracujemy nad naszym problemem.
Przebiegła wzrokiem spis.
– Buty górskie? Plecak zamiast walizki i podręczny plecaczek na jednodniowe wędrówki? Wieczorowa toaleta? Interesujące zestawienie. Dokąd jedziemy?
– Sedona.
– Ależ to…
– W Arizonie. Trzygodzinny lot. Weźmiemy firmowy odrzutowiec, potem czeka nas czterdzieści pięć minut jazdy na miejsce.
– W porządku. Będę gotowa.
– Ponieważ cię zaskoczyłem, po południu możesz wyjść wcześniej i kupić potrzebne rzeczy. Rachunki przekaż do księgowości. Zwrócimy ci koszty.
Zerknęła na niego spod rzęs. Poczuł się nieswojo pod jej badawczym spojrzeniem, jakby próbowała czytać mu w myślach. Czy jest zbyt podejrzliwy? Doszukuje się podstępu, gdzie go nie ma?
Tami Wilson została gruntownie sprawdzona przez dział personalny, czemu więc wywołuje w nim niepokój? Jest zbyt ładna? To nie powinno mieć znaczenia. Już raz wdał się w romans z koleżanką z pracy i bardzo się zawiódł, gdy przespała się z jego bratem bliźniakiem.
Co prawda Honor nie miała pojęcia o istnieniu Logana i była przekonana, że idzie do łóżka z ówczesnym narzeczonym, jednak ich relacji nie dało się naprawić. Nadal pracowali razem i próbowali wymazać przeszłość, ale wciąż wyczuwało się między nimi napięcie. Keaton obiecał sobie, że już nigdy nie powtórzy podobnego błędu. Żadnych flirtów w pracy, choćby jego współpracownica była najbardziej czarującą dziewczyną na świecie.
Pochylił się nad biurkiem i kliknął w klawiaturę.
– Jakieś pytania, panno Wilson?
– Mam na imię Tami. Nie, mam wszystko, czego mi trzeba.
– Kiedy oddasz mi tablet, przeniosę notatki do chmury. Będziesz mogła znaleźć plik na firmowym sprzęcie.
Musnęli się palcami, gdy podawała mu urządzenie. Sekunda wystarczyła, a przeszył go prąd. Pociąg seksualny, podpowiedział mu ukryty głos. Nie mógł się oprzeć i odprowadził ją wzrokiem. Garsonka podkreślała idealną figurę, apetyczne pośladki. Głupiec ze mnie, pomyślał. Obrócił fotel, by spojrzeć w okno. Deszcz spływający po szybach zasłaniał widok.
Budowanie zespołu będzie wystarczającym wyzwaniem, bez dodatkowych komplikacji ze strony Tami Wilson. Jak mają podołać temu zadaniu, skoro nieustannie będą skazani na swoje towarzystwo?
Dalsza część dostępna w wersji pełnej