Klasyka dla dzieci. Sherlock Holmes. Tom 27. Diabelska stopa - Arthur Conan Doyle - ebook + audiobook

Klasyka dla dzieci. Sherlock Holmes. Tom 27. Diabelska stopa audiobook

Arthur Conan Doyle

4,5

Opis

Klasyczne opowieści detektywistyczne Arthura Conan Doyle’a o Sherlocku Holmesie w uproszczonych adaptacjach dla dzieci. Idealna propozycja dla młodych wielbicieli zagadek i kapitalne wprowadzenie do klasyki. Tom 27. 

Watson po cichu liczył na miły i spokojny urlop w towarzystwie Holmesa, ale niestety były to płonne nadzieje. Gdy Brenda Tregennis zostaje znaleziona martwa przy stole w jadalni, a nikt nie potrafi odgadnąć, jak i dlaczego zginęła, uwaga wszystkich skupia się na dwójce detektywów. Tylko oni są w stanie rozwiązać tę zagadkę. Czy coś łączy ryzykowne eksperymenty, zabójcze trucizny i tajemniczego podróżnika? Nie czas na relaks, trzeba działać, Watsonie!

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 5 min

Lektor: Maciej Więckowski
Oceny
4,5 (48 ocen)
36
7
2
0
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Justynajur18

Nie oderwiesz się od lektury

dobra ale straszna
20
antonikalawa

Nie oderwiesz się od lektury

.
00
boreczka23

Nie oderwiesz się od lektury

naj z opowieści o Sherlocku Holmesie
00
LupinArsen

Nie oderwiesz się od lektury

👍
00
Kisiakisia

Nie oderwiesz się od lektury

Super książka. Polecam.
00



Rozdział pierwszy

Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek publicznie opowiem tę historię. Aczkolwiek pewnego chłodnego wtorkowego wieczoru, w chwili gdy zasiadałem z książką przy kominku, otrzymałem telegram od Holmesa.

Na tę sprawę natknęliśmy się podczas krótkiego urlopu w Kornwalii. Holmes wcale nie miał ochoty na wypoczynek, ale lekarz rodzinny, który go regularnie badał, stanowczo stwierdził, że jego ciało i umysł potrzebują wytchnienia od ciągłych stresów związanych z pracą detektywa.

Perspektywa urlopu była Holmesowi tak niemiła, że już tydzień przed naszym wyjazdem stał się małomówny i markotny. Na szczęście wkrótce po przybyciu do malowniczo położonego hrabstwa jego humor zaczął się poprawiać.

– Już od dłuższego czasu mówiłem, że potrzebuję urlopu. Kornwalia to był świetny wybór, Watsonie – oznajmił wesołym tonem podczas jednego z naszych długich spacerów wzdłuż nadmorskich klifów.

– Niczego takiego nie mówiłeś – zaprotestowałem. – A wręcz przeciwnie… – przerwałem w pół zdania, widząc na twarzy przyjaciela szeroki łobuzerski uśmiech.

– No, dobrze, Watsonie, przyznaję się bez bicia – powiedział ze śmiechem. – Myliłem się co do tego wyjazdu. To był dobry pomysł. Wam, lekarzom, też się czasem zdarzy mieć rację.

Uśmiechnąłem się, wdychając głęboko świeże morskie powietrze. Zawróciliśmy i ruszyliśmy w stronę niewielkiego domku, który wynajmowaliśmy.

Pierwsze trzy doby upłynęły nam w kompletnej beztrosce, ale czwartego dnia niestety wszystko się zmieniło.

Byliśmy już z Holmesem po śniadaniu i spoglądając przez okno, podziwialiśmy olbrzymie fale, rozbijające się z hukiem o pobliskie klify. Nagle rozległo się natarczywe pukanie do drzwi.

Poszedłem otworzyć. Na progu stało dwóch mężczyzn, których poznaliśmy dzień wcześniej podczas krótkiej wizyty na pobliskiej plebanii. Byli to pastor Roundhay oraz jego lokator pan Mortimer Tregennis.

Pastor sprawiał wrażenie człowieka gadatliwego, natomiast pan Tregennis wprost przeciwnie – był milkliwy, markotny i unikał kontaktu wzrokowego.

– Panie Holmes – rzucił pastor Roundhay, wymijając mnie w drzwiach i ładując się do środka. – Wydarzyła się niebywała wprost tragedia. Jak to dobrze, że zjawił się pan w naszej okolicy. W całym kraju tylko pan posiada odpowiednie zdolności, żeby nam pomóc.

Spiorunowałem pastora wzrokiem. Czyżby nie dotarło do niego wczoraj, że Holmes przyjechał tu, by wypocząć?

Mój przyjaciel jednak natychmiast wyprostował się w fotelu, przekrzywiając głowę jak pies, który usłyszał swoje imię. Naglącym gestem zaprosił obu mężczyzn do środka.

– Czy powinienem powiedzieć, o co chodzi, czy pan woli mówić? – spytał pan Tregennis pastora Roundhaya.

– Cóż – wtrącił Holmes – zdaje się, że to pan dokonał tego odkrycia, cokolwiek to było, więc lepiej, żebyśmy usłyszeli to od pana.

Pastor był trochę rozchełstany, jakby ubierał się w pośpiechu, natomiast pan Tregennis wyglądał nienagannie schludnie. Najwyraźniej lokator natknął się na coś i powiadomił o swoim odkryciu pastora, który ubrał się na łapu-capu i w panice wybiegł z domu. Dla Holmesa był to banalnie prosty wniosek, ale nasi goście rozdziawili usta z wrażenia.

– Zgadza się, to ja znalazłem… – zająknął się pan Tregennis.

– Może jednak ja zacznę – przerwał mu niecierpliwie pastor Roundhay – i sam pan oceni, czy powinniśmy wysłuchać szczegółowej relacji Mortimera, czy lepiej będzie od razu udać się na miejsce zbrodni.

Holmes skinął głową w stronę pastora.

– Jak pan wie, Mortimer jest moim lokatorem. Mimo że jego rodzina mieszka w dość dużym domu w pobliżu starego kamiennego krzyża na wrzosowiskach, on woli wynajmować pokoje u mnie na plebanii. Wczorajszego wieczoru udał się do domu rodzinnego, by spędzić trochę czasu w towarzystwie swoich braci Owena i Georgeʼa oraz siostry Brendy.

Wyszedł od nich niedługo po godzinie dziesiątej. Wszyscy troje czuli się doskonale, siedzieli przy stole w jadalni, grali w karty i dobrze się bawili. Dziś rano Mortimer wstał dość wcześnie i postanowił przejść się na spacer przed śniadaniem. Szedł drogą prowadzącą do domu rodzinnego, gdy nagle wyprzedził go powóz doktora Richarda. Okazało się, że lekarza pilnie wezwano do domu Tregennisów, więc Mortimer wsiadł i zabrał się tam razem z nim.

Na miejscu zastali scenę niczym z koszmaru. Dwaj mężczyźni i kobieta nadal siedzieli przy stole, w tych samych miejscach, jak gdy Mortimer wychodził. Karty do gry wciąż leżały przed nimi, a świece zdążyły się całkiem wypalić.

Brenda zwisała z krzesła w nienaturalnej pozycji. Było jasne, że już nie żyje. Po jej obu stronach siedzieli bracia Mortimera. Zanosili się od histerycznego śmiechu i pokrzykiwali ochrypłym śpiewem. Wyglądali na kompletnie obłąkanych! Na ich twarzach malowała się groza – wyraz śmiertelnego wręcz przerażenia.

Holmes wpatrywał się w pastora ze zdumieniem, a mnie aż ciarki przeszły po plecach.

Rozdział drugi

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Diabelska stopa
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy

Tytuł oryginału: The Sherlock Holmes Children’s Collection: Creatures, Codes and Curious Cases: Sherlock Holmes: The Devil’s Foot

Copyright: © Stephanie Baudet [2021]

Licensor: Sweet Cherry Publishing United Kingdom [2021]

Copyright for this edition © 2022 by Wydawnictwo Tandem

Adaptacja na podstawie oryginalnego tekstu

Sir Arthura Conan Doyle’a: Stephanie Baudet

Ilustracje: Arianna Bellucci

Projekt okładki: Arianna Bellucci i Amy Booth

Tłumaczenie: Mariusz Berowski

Przygotowanie tekstu: Positive Studio

Redakcja i korekta: Katarzyna Szajowska

Korekta techniczna: Positive Studio

Wydanie I

ISBN 978-83-8271-544-6

Wydawnictwo Tandem

www.wydawnictwo-tandem.pl

Plik opracował i przygotował Woblink

woblink.com