Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
10 osób interesuje się tą książką
Córka mafiosa sprzedana za dług.
Szef Bratwy, który chce zrobić z niej idealną żonę.
Pewnego dnia dziewiętnastoletnia Valeriya Greshney zostaje wypatrzona przez Timofeya Bugayeva. Trzydziestosześcioletni szef rosyjskiej mafii żąda od ojca dziewczyny ofiarowania jej jako części spłaty zaciągniętego długu.
Dziewczyna wie, że zwiastuje to dla niej koniec życia, jakie do tej pory znała. Przyszły mąż szybko ukazuje prawdziwą twarz – bez skrupułów zabija na jej oczach ludzi i, co gorsza, chce zmusić ją, żeby sama też pociągnęła za spust.
Valeriya ma stać się idealną żoną u boku mafiosa, a Timofey przywykł do tego, że zawsze dostaje to, czego chce.
Czy w koszmarze, jakim stała się jej codzienność, Valeriya dostrzeże dla siebie iskierkę nadziei?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 321
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © 2022
Lena M. Bielska
Sandra Biel
Wydawnictwo NieZwykłe
All rights reserved
Wszelkie prawa zastrzeżone
Redakcja:
Katarzyna Moch
Korekta:
Aleksandra Szczerba
Edyta Giersz
Redakcja techniczna:
Mateusz Bartel
Projekt okładki:
Paulina Klimek
www.wydawnictwoniezwykle.pl
Numer ISBN: 978-83-8178-825-0
Lera
Przyszło mi żyć w miejscu, w którym patriarchalny model rodziny jest normą, a kobieta winna jest słuchać się męża lub ojca.
Choć przez lata starałam się wymóc na tatku, by spełnił moje marzenie i wypuścił mnie spod klosza, niemal nic nie wskórałam. Dał mi jednak nadzieję, że niebawem pozwoli mi wyjechać; że jeszcze trochę, a będę mogła żyć według własnych zasad.
Ta nadzieja jednak umarła, gdy on zjawił się w moim pokoju i siłą zabrał z rodzinnego domu.
Przywłaszczył mnie sobie.
Nie tego chciałam od życia, ale nikogo to nie obchodziło. Nie miałam prawa głosu.
Należałam do pakhana1. I tylko do niego.
Tima
Zawsze dostawałem to, co chciałem. W moim słowniku nigdy nie istniało słowo „niemożliwe”. Pragnąłem czegoś i osiągałem to, nawet jeśli musiałem iść po trupach do celu.
Tak samo było z Valeriyą.
Zapragnąłem jej w chwili, w której pierwszy raz ją ujrzałem. Nie widziała mnie, ale to nie miało znaczenia – nie musiała. Chciałem, żeby stała się moja, i nie zamierzałem przyjmować odmowy. Greshney nie miał wyjścia. Musiał pozwolić jej ze mną odejść. Gdyby mi się sprzeciwił, zabiłbym i jego, i jego żonę, a potem zabrałbym ze sobą Valeriyę.
Siłą.
Zawsze wygrywałem. Tym razem nie mogło być inaczej.
Tima
– Spieprzaj! – warknąłem i odepchnąłem od siebie dziwkę, gdy próbowała mi rozpiąć spodnie. – Powiedziałem, żebyś spieprzała – powtórzyłem, próbując odgonić ją ręką jak natrętną muchę.
Na nic się to nie zdało. Dalej wlepiała we mnie spojrzenie.
– Dima! Weź tę kurwę sprzed moich oczu! Do chuja, czy ona nie rozumie po naszemu?! Skąd oni je biorą, do cholery?! – Wstałem z fotela i skierowałem się w kierunku baru, omijając dziewczynę.
– Tima, Greshney przyjechał. – Dima, mój sovetnik2, spojrzał w kierunku wejścia do biura. – Zależy mu na spotkaniu z tobą.
Wychyliłem wódkę i spojrzałem na niego. Limo, które zarobił podczas ostatniego wspólnego sparingu, dalej nie zeszło. Miało kolor zgniłej zieleni. Uśmiechnąłem się w duchu.
– Ile już czeka?
– Będzie z godzinę. – Wzruszył ramionami. – Arina jest wolna? – Spojrzał w stronę fotela, w którym do niedawna siedziałem. Dziwka dalej klęczała w tym samym miejscu i gapiła się na nas.
– Ta – mruknąłem i wychyliłem kolejną szklankę. – Najpierw Greshney. Skoro po godzinie jeszcze stąd nie spierdolił, to mu zależy, a jak zależy, to będzie gotów oddać mi wszystko, co zechcę.
Dima skinął głową i przesunął się na bok, żeby zrobić mi miejsce. Minąłem go, kierując się w stronę biura. Po drodze obrzuciłem przelotnym spojrzeniem nową barmankę. Jako jedyna miała na sobie coś więcej niż stringi. Zmrużyłem oczy, bo nie takie były zasady. Przeniosłem wzrok na Dimę.
– A ta co? Nie zapomniała się?
– Która? – Rozejrzał się po klubie, aż w końcu zauważył brunetkę. – A, Jelena. Pozwoliłem jej zostać w staniku. – Wzruszył ramionami i się wyszczerzył. – Zapłaciła za to pozwolenie.
Prychnąłem pod nosem, wbijając kod przy metalowych drzwiach, za którymi znajdowało się kilka pokoi i moje biuro.
– Łamanie zasad było tego warte? – zapytałem, zapinając koszulę po samą szyję.
– Zdecydowanie. – Zarechotał głośno.
– Jak skończymy z Greshneyem, przyprowadź mi ją do dwójki. Zobaczymy, czy masz rację – rozkazałem i wszedłem do biura.
Kiwnąłem głową do Victora pilnującego przez te kilkadziesiąt minut Greshneya. Wyszedł, jak tylko Dima do mnie dołączył. Minąłem fotel, na którym siedział Greshney, i usiadłem na swoim. Dopiero wtedy spojrzałem na mężczyznę. Uśmiechnąłem się kpiąco, widząc przerażenie w jego oczach.
Błąd.
– Co cię do mnie sprowadza?
– Panie Bugayev, bardzo dziękuję za znalezienie dla mnie czasu. Wiem, że jest pan bardzo zajętym człowiekiem…
– Skoro o tym wiesz – przerwał mu Dima – to przejdź do meritum.
Greshney lekko pobladł. Poluzował krawat i spojrzał na mnie niepewnie. Zanim się odezwał, chrząknął trzy razy.
Jeśli jeszcze raz chrząknie, to go zdzielę.
– Mam pomysł na biznes, ale potrzebuję inwestora.
– Ile? – zapytałem i skinąłem głową Dimie.
Nie musiałem mu mówić, co chciałem. Wiedział, że przy omawianiu interesów ważne było odpowiednie przygotowanie. Im więcej pieniędzy miałem w coś włożyć, tym większą ilość wódki musiałem wlać w towarzysza.
– Dziewięć milionów.
Uniosłem brew i wziąłem w palce szklankę, do której Dima nalał wódki. Spojrzałem na drugą, a potem na Greshneya. Od razu sięgnął po alkohol. Wychyliłem wódkę i postawiłem szkło na mahoniowym blacie. Dima od razu rozlał następną kolejkę. Wypiliśmy ją, jak tylko odstawił butelkę.
– Co to za pomysł na biznes?
– Klub nocny.
Uniosłem brwi.
Chyba się, kurwa, przesłyszałem.
– Nie w Moskwie! – Uniósł dłonie i spojrzał na mnie z przerażeniem. – W Warszawie.
– W Polsce? – Parsknąłem śmiechem i sięgnąłem po szklankę. Wypiłem alkohol dopiero, gdy Greshney to zrobił. – Czemu tam?
– Brakuje tam takich miejsc. – Chrząknął. – Po drugie zamierzam się tam niedługo przeprowadzić.
Zmrużyłem oczy i spojrzałem na Dimę.
Skrzywił się. Nie spodobał mu się ten pomysł, podobnie jak mnie. Moje macki sięgały do wielu państw, ale w Polsce nigdy nie udało nam się na długo zagrzać miejsca. Robiliśmy swego czasu interesy z Polakami, ale tamtejsze służby nie dawały nam takiej swobody jak rosyjskie, więc odpuściłem. Nie miałem ochoty bawić się w ciuciubabkę z ABW i – co gorsza – Interpolem.
– Co z tego będę miał?
– Cokolwiek sobie pan zażyczy – odpowiedział szybko, niespokojnie poruszając się na fotelu.
Popełnił błąd. Wielki błąd. Nie byłem pewien, czy zdawał sobie z tego nawet sprawę. Uśmiechnąłem się w duchu i skinąłem głową Dimie.
W jego oczach ujrzałem błysk zrozumienia. Pomyślał dokładnie o tym samym.
– Zainwestuję w twój biznes – oznajmiłem, biorąc do dłoni szklankę. – Chcę za to połowy udziałów. Do tego może jeszcze coś, bo sporo ryzykuję. Nie znam cię, Greshney, ale wierzę, że jesteś słownym człowiekiem.
Kłamałem. Oczywiście, że go znam. Jest zwykłym biznesmenem. Zupełnie niegroźnym, ale mógłby być w przyszłości przydatny.
– Jestem! Oczywiście, że tak! – Sięgnął po szklankę i ją uniósł. – Połowa udziałów? Dobrze.
Uśmiechnąłem się kącikiem ust i napiłem się wódki. Odstawiłem szkło, po czym wstałem i wyciągnąłem dłoń w kierunku Greshneya. Uścisnął ją, jak tylko wstał, a następnie poprawił marynarkę i krawat. Dima w tym czasie dzwonił do Gavrila, kaznacheya3.
Kilka minut później Gavril, pod czujnym okiem Dimy, przekazywał pieniądze Greshneyowi, a ja wchodziłem do pokoju numer dwa. W środku czekała na mnie Jelena. Stała na środku pomieszczenia, rozglądając się z zaciekawieniem po ciemnoczerwonych ścianach.
– Rozbieraj się – odezwałem się, na co podskoczyła i wlepiła we mnie zaskoczone spojrzenie. – Nie rozumiesz po rosyjsku? – warknąłem dość nieprzyjemnym tonem, gdy dalej się nie ruszała.
– Przepraszam – wyszeptała i drżącymi dłońmi zaczęła rozpinać stanik.
Przewróciłem oczami, ruszając w stronę fotela. Rozparłem się na nim wygodnie, uprzednio odkładając na stolik obok kurtkę i pas z bronią.
– Dima powiedział, że go dobrze obsłużyłaś – skomentowałem, kiedy w końcu stanęła przede mną naga.
Przesunąłem wzrokiem po jej szczupłym ciele. Piersi miała na pewno zrobione – nie wyglądały na naturalne. Zmrużyłem oczy, widząc długą bliznę tuż nad jej biodrem, a potem spojrzałem na ogoloną cipkę. Uśmiechnąłem się w duchu i ułożyłem dłonie na podłokietnikach.
– Podnieć mnie – rozkazałem i spojrzałem w jej niebieskie oczy. – Masz na to pięć minut. Jeśli… – Nawet nie dokończyłem mówić, a ona już przede mną klęczała, wyciągając w moją stronę dłonie. Zacisnąłem palce na jej nadgarstkach i odepchnąłem ją od siebie. – Pozwoliłem ci się dotknąć? – syknąłem.
Zamrugała gwałtownie i szybko pokręciła głową.
– Masz mnie podniecić sobą! – warknąłem i puściłem jej ręce. Na powrót oparłem się o fotel i popatrzyłem na nią wyczekująco. – Cztery minuty.
Natychmiast wstała z podłogi i podeszła na drżących nogach do łóżka. Usiadła na jego skraju, rozkładając szeroko uda. Spojrzała mi prosto w oczy i przesunęła palcami po piersiach. Przygryzłem wargę, gdy zacisnęła palce jednej dłoni na sutku, a drugimi rozchyliła ogolone wargi. Jęknęła głośno, zaczynając się pieścić.
Rozpiąłem rozporek i zsunąłem spodnie, żeby wyciągnąć penisa. Objąłem go i zacisnąłem na nim palce, nie spuszczając wzroku z Jeleny.
Wsunęła w siebie środkowy palec. Syknąłem, gdy rozchyliła usta, łapiąc głośno powietrze. Miała przymknięte powieki i może by mnie to wkurwiło, gdyby nie fakt, że kutas drgnął mi w dłoni. Wstałem z fotela i podszedłem do łóżka. Zanim Jelena zdążyła otworzyć oczy, trzymałem już dłoń na jej żuchwie.
– Ssij – rozkazałem, przytykając czubek penisa do jej warg. – Zrób to dobrze, to pozwolę ci później dojść – obiecałem – i patrz na mnie, jak to robisz. Chcę widzieć szczęście w twoich oczach, gdy będziesz mnie ssać.
Rozchyliła powieki, natychmiast otwierając szerzej usta. Jęknąłem, kiedy przesunęła językiem po żołędzi. Zacisnąłem dłonie na jej włosach i wsunąłem się głębiej w jej usta. Nie odwróciłem wzroku nawet na chwilę. Doskonale czułem na sobie, jak łapczywie przełykała ślinę, gdy w kącikach jej oczu zbierały się łzy. Przyspieszyłem, jęcząc. Jelena wbiła mi paznokcie w uda. Przymknąłem na sekundę oczy. Lubiłem ból – potęgował przyjemność.
Jeszcze mocniej wbiła mi paznokcie w uda, gdy wsunąłem się głębiej w jej usta, ale nie odsunęła się, kiedy rozluźniłem uścisk. Jęknąłem, czując narastający ucisk w lędźwiach i dreszcze rozchodzące się po ciele. Odliczyłem do dziesięciu i wysunąłem się z jej ust, po czym popchnąłem ją w stronę łóżka.
– Uklęknij tyłem do mnie – rozkazałem, gdy próbowała uspokoić oddech.
Ześlizgnęła się z materaca i pospiesznie zrobiła to, czego od niej oczekiwałem. Uśmiechnąłem się do siebie, choć nie mogła tego widzieć, i objąłem kutasa. Stanąłem nad Jeleną okrakiem, od razu wsuwając w nią dwa palce. Sapnęła głośno, gdy docisnąłem kciuk do łechtaczki. Poruszyłem dłonią, a kiedy zaczęła cicho jęczeć, zabrałem palce. Zacisnąłem dłoń na jej włosach i zatopiłem się w jej mokrym wnętrzu. Dałem jej chwilę na przyzwyczajenie się do uczucia wypełnienia, aż w końcu się poruszyłem. Wchodziłem w nią mocno i szybko, jednocześnie szarpiąc ją za włosy.
Jęczała pod nosem, co mnie jeszcze bardziej nakręcało. Czułem zbliżający się orgazm, ale nawet na chwilę nie zapomniałem o tym, co obiecałem. Docisnąłem palce do jej łechtaczki i poruszyłem nimi kilka razy. To wystarczyło. Po chwili cipka zacisnęła się na moim fiucie jak imadło. Jelena zadrżała, wbijając palce w materac, a potem krzyknęła głośno – dokładnie wtedy, gdy zalałem jej wnętrze nasieniem.
Odsunąłem się, jak tylko uspokoiłem oddech. Klepnąłem ją w pośladek i ruszyłem w kierunku łazienki. Zrzuciłem z siebie ubrania i wszedłem od razu pod prysznic, gdzie zmyłem z siebie pot i zapach seksu. W lustrze poprawiłem włosy, uśmiechając się nieznacznie na widok blizn szpecących moją twarz. Przed wypadkiem wcale nie wyglądałem lepiej, ale teraz byłem jeszcze bardziej przerażający. Sam Dima mi to powiedział, gdy ocknąłem się w szpitalu ze szwami na ryju.
– Dalej tu jesteś? – warknąłem do Jeleny, gdy wróciłem do pokoju. – Wracaj do roboty. Nie płacę ci za odpoczywanie.
Popatrzyła na mnie niepewnie, wsuwając na tyłek stringi.
– W samych majtkach! – warknąłem do niej, gdy sięgnęła po stanik.
– Ale Dima…
– Dobrze się zastanów, co chcesz powiedzieć. Chyba pamiętasz, z kim podpisałaś umowę i co w niej było, prawda? – Spojrzałem na nią, zakładając pas z bronią. – Co Dima?
– Nic, szefie – odparła szybko i niemal wybiegła z pokoju.
Wsunąłem na plecy kurtkę i sięgnąłem po telefon. Zadzwoniłem do sprzątaczki, żeby przyszła zmienić pościel, a następnie skierowałem się do wyjścia z prywatnej części klubu. Wszedłem na salę taneczną i wzrokiem odszukałem Dimę. Siedział na fotelu ze spodniami opuszczonymi do kostek, a na jego udach wiła się Arina.
Typowe.
Przewróciłem oczami, ale i tak ruszyłem w jego kierunku. Usiadłem na fotelu obok, a chwilę później w mojej dłoni pojawił się alkohol.
– Miałeś rację – mruknąłem. – Jelena nie jest zła. Przenieś ją do drugiego klubu.
– Musi się jeszcze podszkolić – zaprotestował, spoglądając na mnie.
– Wyszkolą ją na miejscu. Nie ma sensu, żeby robiła za barem, skoro nie uciekła jeszcze z krzykiem po tym, jaki wobec niej byłem.
– Znowu zachowałeś się jak fiut?
– Że ja? – Zaśmiałem się. – Nie. Nawet pozwoliłem jej dojść. – Wzruszyłem ramionami.
Wypiłem wódkę i odstawiłem szklankę na stół.
– Czym sobie zasłużyła? – Sapnął głośno i przyciągnął do siebie Arinę. Przewróciłem oczami, słysząc jego głośny jęk. Opadł na fotel i machnął na Arinę, gdy próbowała dotknąć jego twarzy. – Idź się ogarnąć i wracaj do roboty. – Chwycił ją za ramię i zsunął z siebie, po czym wciągnął spodnie na tyłek i zapiął rozporek.
– Bawisz się we mnie? – Zaśmiałem się, obserwując, jak Arina oddala się w kierunku łazienki dla pracownic.
– Ona się nie nadaje do tej roboty – stwierdził i upił łyk drinka.
– To ją zwolnij. – Wzruszyłem ramionami. – Nie potrzebujemy dziwek, które nie potrafią nas zadowolić. To tylko kurwy. Jak wszystkie kobiety.
Dima pokiwał głową, wychylił do końca alkohol i popatrzył na mnie uważnie.
– Co będziesz jeszcze chciał od Greshneya?
Wzruszyłem ramionami, uśmiechając się w duchu. Nie miałem pojęcia, co jeszcze chciałem, ale wiedziałem, że lada moment mogłem dostać pieprzonego objawienia.
– Jak tylko zobaczę to, czego pragnę, dowiesz się o tym pierwszy.
Dla mnie nie było rzeczy nie do zdobycia. Nie istniały słowa „nie mogę”. Jeśli tylko czegoś zapragnąłem, zawsze to zdobywałem. Nieważny był sposób, a efekt.
Lera
Wzięłam głęboki wdech i przytrzymałam powietrze w płucach przez kilka sekund, a potem wypuściłam drżący wydech. Przełknęłam głośno ślinę i wyciągnęłam pięść przed siebie, pukając do drzwi gabinetu ojca. Weszłam do środka, jak tylko usłyszałam pozwolenie, po czym cicho za sobą zamknęłam i spojrzałam niepewnie w kierunku taty.
Siedział za biurkiem. Uniósł na mnie wzrok. Chwilę wcześniej skupiał go na dokumentach trzymanych w dłoni.
– Lero, czy coś się stało? – zapytał z czułością i ciepło się uśmiechnął.
Zaprzeczyłam od razu ruchem głowy i westchnęłam. Bałam się tej rozmowy. Bałam się jego ponownej odmowy.
– Tatku, chciałabym coś z tobą omówić. Masz teraz czas?
Zmarszczył brwi, ale kiwnął głową i wskazał dłonią fotel naprzeciwko. Natychmiast do niego podeszłam i usiadłam. Wlepiłam wzrok w palce, miętoląc materiał letniej sukienki. Jęknęłam w duchu na własną głupotę.
Powinnam była lepiej się przygotować do tej rozmowy, a teraz nie wiem nawet, od czego zacząć.
– Co się dzieje, Lero?
Spojrzałam mu w oczy. Czaił się w nich niepokój. Przełknęłam ślinę i wciągnęłam głęboko powietrze.
– Pamiętasz może, jak mówiłam, że chciałabym studiować w Stanach? – szepnęłam, jednak byłam pewna, że mnie usłyszał.
Odkaszlnął. Twarz wykrzywiła mu się w grymasie bólu i niezrozumienia.
– Już o tym dyskutowaliśmy – odpowiedział chłodno. – Przecież dostałaś się na studia w Warszawie i, jakbyś zapomniała, przeprowadzamy się tam za trzy dni.
Westchnęłam. Wiedziałam, że niełatwo będzie go przekonać. Już od dwóch lat o tym wspominałam. Najpierw przez długi czas mnie zbywał, mówiąc, że jeszcze chce się nacieszyć obecnością jedynej córki w domu – przez to po zakończeniu szkoły średniej siedziałam bezczynnie w domu przez rok! Może nie tak całkowicie bezczynnie, bo przez ten czas się uczyłam, ile tylko mogłam, ale nauka w domu, a na studiach, to kolosalna różnica!
Potem, kilka miesięcy temu, uznali z matką, że wyprowadzamy się do Polski. Tłumaczyli się, że chcą otworzyć nowy biznes. Ojciec nalegał, bym złożyła papiery na warszawską uczelnię. Dostałam się, ale co z tego, skoro moim marzeniem – i to od wielu lat – było studiowanie w Stanach Zjednoczonych! Może to głupie, że zapragnęłam tego przez oglądanie amerykańskich filmów. Skoro to w większości była fikcja, i to mocno odrealniona, chciałam na własnej skórze przekonać się, jak wyglądałoby życie w Ameryce.
– Właśnie, tatku, nie dyskutowaliśmy. Zawsze narzucałeś mi swoje zdanie – odezwałam się niepewnie, znów spuszczając wzrok na palce. – Wiesz, że to moje marzenie! – dodałam pewniejszym tonem i wbiłam w niego zdeterminowane spojrzenie.
Albo w końcu powiem swoje zdanie i osiągnę cel, albo już na zawsze będę zależna od ojca, a tego nie chcę. Pragnę żyć po swojemu, inaczej niż rodzice.
– Dostałam się na uczelnię w Pensylwanii i znalazłam tam też pracę, którą zaczęłabym w tym samym czasie, co zajęcia. Tatku, błagam. Potrzebuję tylko trochę pieniędzy na start, a z resztą sobie już sama poradzę. Poza tym oddam ci całą kwotę. Proszę, tatku, to moje marzenie – wyjęczałam ostatnie zdanie. Oczy zaszły mi łzami.
Ojciec odetchnął głęboko, po czym potarł twarz dłonią. Chwycił między kciuk a palec wskazujący nasadę nosa i zaczął przeklinać cicho.
Siedziałam jak na szpilkach. Wiedziałam, że właśnie się nad wszystkim zastanawia. Wcześniej, przy moich prośbach i błaganiach, wyrażał swoje zdanie, całkowicie ignorując moje pragnienia – nawet nie chciał ich przemyśleć. Nie chciał rozmawiać na ten temat. Miałam więc teraz nadzieję, że jednak istniała szansa na uzyskanie zgody, że będę mogła zrealizować marzenia.
W końcu odezwał się po ciągnących się w nieskończoność minutach:
– Córciu, po studiach chcesz wstąpić do Czerwonego Krzyża i wyjeżdżać na misje do odległych krajów. Chociaż mi się to nie podoba, przystałem na to. Nie chcę, tak samo jak matka, już teraz się z tobą rozstawać. Jesteś moim oczkiem w głowie, sensem mojego życia.
Przymknęłam powieki, by nie uronić zbierających się w kącikach oczu łez.
Byłam jedynaczką, którą rodzice kochali aż nadto. Tatko był opiekuńczy, wręcz nadopiekuńczy. Całe moje życie trzymał mnie pod kloszem. Miałam przez to niewielu znajomych, a jeszcze mniejszą ilość prawdziwych przyjaciół. Kochałam rodziców z całego serca, ale przecież nie mogłam z nimi mieszkać do pięćdziesiątki!
Tak bardzo pragnęłam, by moje życie było ciekawe; by było jedną wielką przygodą, dzięki której mogłabym pomagać innym. Chciałam podróżować, zwiedzać najdalsze zakątki świata, zaczynając od Stanów Zjednoczonych, i to właśnie tam pragnęłam studiować! Oczywiście – teoretycznie – byłam już dorosła i mogłam o sobie decydować, ale… Musiałam się słuchać rodziców, a w szczególności ojca, nie tyle ze względu na pieniądze, ile przez to, że zbyt mocno ich szanowałam i kochałam, by zrobić coś wbrew ich woli.
– Tatku… Błagam – powiedziałam na wpół błagalnym, na wpół zrozpaczonym tonem. Spojrzałam mu z nadzieją w oczy.
– Córciu – odparł z czułością, wstając z fotela. Podszedł do mnie i ułożył ręce na moich policzkach, kciukiem ścierając łzę, która właśnie wypłynęła mi spod powieki. – Zrobimy tak: wyprowadzamy się do Warszawy i tam zaczynasz studia…
Otworzyłam usta, by zaprotestować, ale pokręcił głową, dając mi do zrozumienia, bym mu nie przerywała.
– Jeżeli po roku nadal będziesz chciała wyjechać do Stanów, opłacę ci czesne za całość i będę wysyłał pieniądze, żebyś nie musiała pracować. Będziesz mogła skupić się wyłącznie na nauce.
Opuściłam głowę, biorąc kilka spazmatycznych oddechów, bo zebrało mi się na płacz. Od dwóch lat ojciec znajdował podobne wymówki, bym po prostu dała mu na jakiś czas spokój. Nic z tego nie wynikało – on nie chciał zmienić zdania.
– Lero, teraz i tak nie mam pieniędzy. Naprawdę wszystko zainwestowałem w – przełknął ślinę i odkaszlnął – nowy biznes w Warszawie. Przysięgam ci, że za rok o tej porze będziesz już siedzieć w samolocie do Stanów, jeżeli wciąż będziesz tego chcieć.
Pokiwałam głową i wytarłam koniuszkami palców mokre od łez policzki.
– Mam jednak nadzieję, że pokochasz życie w Polsce i nie uciekniesz mi na drugi koniec świata. Jesteś moją małą córeczką i nie wyobrażam sobie, żebyś nie była w pobliżu. – Nachylił się i pocałował mnie w czubek głowy. – Idź, skarbie, pomóż mamie w kuchni, a później, bardzo cię proszę, siedź w pokoju i absolutnie z niego nie wychodź, dobrze?
Zmarszczyłam brwi i uniosłam wzrok na jego twarz. Chyba dostrzegł moje zdezorientowanie, bo od razu się odezwał:
– Będziemy mieć gości na kolacji, ale nie możesz być na niej obecna. Lero, to bardzo ważne, żebyś nie wychodziła z pokoju. – Ton jego głosu był niemal rozkazujący.
Przytaknęłam ruchem głowy, ucałowałam tatę w policzek i wyszłam z gabinetu. Już po chwili schodziłam na dół, kierując się do kuchni.
– Dzień dobry, mamo – odezwałam się, jak tylko dostrzegłam ją przy piecu. Mieszała coś w garnku.
Odwróciła głowę w moją stronę i posłała mi szeroki uśmiech. Widziałam jednak jej lekkie podenerwowanie – trzęsły jej się dłonie – przez co zrezygnowałam z pomysłu zapytania o dzisiejszych gości.
Tatko prowadził interesy z różnymi ludźmi i, choć trzymał mnie od tego z daleka, wiedziałam, że niektórzy z nich byli co najmniej podejrzani. W końcu żyliśmy i mieszkaliśmy w Rosji – kraju, który inne państwa uważały za dziwny i niebezpieczny. A przecież w każdej plotce czy opinii było ziarno prawdy.
– Dzień dobry, kochanie – powiedziała cicho i wróciła do mieszania w garnku.
Niemal cała wielka kuchnia była zawalona naczyniami i już przygotowanymi daniami. Nie zdziwiło mnie to nawet odrobinę. Mama była Rosjanką z krwi i kości – gościnność miała w genach.
– Pomóc ci w czymś? – zapytałam, podchodząc bliżej.
– Przygotujesz befstroganov4? – zapytała z nadzieją w oczach. – Tobie wychodzi znacznie smaczniejszy.
Przytaknęłam od razu i wzięłam się za krojenie cebuli, jednocześnie szukając wzrokiem pieczarek. Lubiłam gotować, miałam to po matce. Od małego wisiałam na jej ramieniu, gdy przygotowywała przeróżne potrawy, nie tylko te tradycyjne.
***
Niecałe trzy godziny później skończyłam sprzątać kuchnię bez mamy. Musiała się przygotować, skoro goście mieli się niedługo pojawić.
Tatko, zanim odesłał mnie do pokoju, jeszcze kilka razy mi przypomniał, że mam z niego nie wychodzić. Przewróciłam oczami. Nie byłam ani głucha, ani głupia – zrozumiałam jego nakaz już za pierwszym razem.
Westchnęłam i opadłam na łóżko, po czym uniosłam się na łokciach i przeczesałam wzrokiem sypialnię. Część rzeczy zostało już spakowanych, ale nie wszystkie – raczej znaczna większość czekała na zapakowanie w torby i kartony. Nie miałam jednak ochoty teraz tego robić.
Podeszłam do garderoby i wyciągnęłam z niej strój kąpielowy. Przebrałam się w łazience i nasmarowałam ciało kremem do opalania.
Skoro mam siedzieć w pokoju, to mogę się równie dobrze poopalać. Przecież balkon to wciąż część sypialni, prawda?
Uchyliłam drzwi i uśmiechnęłam się, gdy moją skórę ogrzały ciepłe, słoneczne promienie. Nareszcie zrobiło się lato. Sięgnęłam po leżącą na parapecie gumkę do włosów i przechyliłam głowę do tyłu, żeby je związać. Próbowałam przez kilka minut, bo za każdym razem z koka wypadały mi kosmyki, co mnie denerwowało.
– Valeriya!
Podskoczyłam, gdy usłyszałam warknięcie ojca. Odwróciłam się w jego stronę, natychmiast zauważając, że był bardzo zdenerwowany. Mięsień na szczęce mu drgał, a z oczu leciały iskry.
– Miałaś siedzieć w pokoju! – syknął przez zaciśnięte zęby. Zacisnął palce na moim ramieniu i wciągnął mnie do środka.
Chciałam się odezwać i zaprotestować, bo stanowczo przesadzał, ale nie zdążyłam wydobyć z siebie ani jednego słowa.
– Siedź i się nie ruszaj! Masz nie wydawać żadnych dźwięków. Żadnego tańczenia czy puszczania muzyki. Masz przez ten czas, kiedy będą u nas goście, udawać, że nie istniejesz! – rozkazał tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Kiwnęłam głową. Nie potrafiłam sobie przypomnieć, kiedy ostatnio był taki zdenerwowany. Nie chciałam się buntować i przysparzać mu dodatkowego stresu. Musiał chyba dojrzeć u mnie strach, bo nachylił się w moją stronę i złożył krótki pocałunek na moim czole, jakby miało mnie to uspokoić.
– Nie denerwuj się, nic się nie dzieje. Po prostu siedź cicho. Później do ciebie przyjdę, jak już goście wyjdą – wyjaśnił i wyszedł z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi.
Westchnęłam i poszłam się przebrać. Przecież nie będę siedzieć w bikini, skoro z opalania nici, pomyślałam.
Wciągnęłam na tyłek szorty, bo dzień był naprawdę ciepły, i włożyłam luźną, cienką bluzkę. Następnie po raz kolejny rozejrzałam się po sypialni, szukając czegoś do roboty. Postanowiłam nie marnować czasu na bezczynne siedzenie i zaczęłam pakować resztę rzeczy.
Odsunęłam szufladę toaletki. Nie znajdowały się w niej kosmetyki, a pamiątki bliskie mojemu sercu. Usiadłam na pufie i zacisnęłam palce na zdjęciu przedstawiającym mnie i Yuriya. Zrobione zostało kilka miesięcy temu. W sumie spotykaliśmy się zaledwie przez cztery tygodnie. Gdy ojciec poinformował mnie o planach wyprowadzki do Polski, zakończyłam znajomość, choć to złamało mi serce. Wiedziałam jednak, że związek na odległość nie miał najmniejszego sensu, a ciągnięcie tego do czasu wyjazdu było bezcelowe. Tylko byśmy się do siebie jeszcze bardziej zbliżyli, mocniej zaangażowali, a potem cierpieli katusze.
Starłam szybko łzę z policzka i westchnęłam, wracając do pakowania. Nie trwało to jednak długo. Nagle usłyszałam hałas na schodach. Spięłam się, a potem podskoczyłam w miejscu, gdy do środka wparował ojciec. Spojrzałam w jego przerażone i spanikowane oczy, ciężko przełykając ślinę. Sama zaczęłam drżeć z nerwów. O ile wcześniej mnie tylko trochę wystraszył, to teraz przeraził mnie nie na żarty.
– Spakuj najpotrzebniejsze rzeczy – powiedział roztrzęsionym głosem. Podszedł do mnie i złapał za ramiona. – Słuchaj mnie uważnie. Od teraz musisz być posłuszna, nie odzywaj się bez pozwolenia i wykonuj każdy jego rozkaz, bo inaczej może ci zrobić krzywdę.
Oddech mi przyspieszył, serce waliło mocno w piersi, a oczy ponownie zaszły łzami. Nic z tego nie rozumiałam, przez co byłam po stokroć bardziej przerażona niż kilka sekund wcześniej!
– Zrobię wszystko, żeby cię od niego uwolnić, ale teraz musisz z nim pójść i go słuchać. Rozumiesz? – Potrząsnął mną.
Zaczęłam przeczyć, kręcąc szybko głową.
– Nie! Nie chcę! Tato! Nie rozumiem! – pisnęłam głośno. Chciałam się wyszarpać, a potem uciec do mamy. Zaczęłam się bać własnego ojca; przerażał mnie.
– Nie mamy innego wyjścia. Pakuj się. Musisz z nim iść! – warknął ze złością, ale i tak usłyszałam w jego głosie strach.
– Tato! Nie! Dlaczego?!
– Zamknij się, Lera, i mnie posłuchaj. Bugayev jest…
Przerwał mu huk obijających się o ścianę drzwi. W progu stanęło dwóch mężczyzn z… pistoletami w dłoniach!
Zachłysnęłam się powietrzem, nie rozumiejąc, co krzyczeli. Próbowałam uciec. Zerwałam się w stronę łazienki, ale nie zrobiłam nawet dwóch kroków – jeden z nich złapał mnie w pasie. Gdyby mnie nie trzymał, osunęłabym się na kolana. Obezwładnił mnie strach. Po plecach przebiegały mi ciarki, a treść żołądka podeszła do gardła, powodując ohydne mdłości.
Kim oni są?!
Tima
Wysiadłem z samochodu w towarzystwie Dimy i od razu ruszyłem w kierunku drzwi wejściowych. Przyjechaliśmy na kolację do Greshneya – sam z siebie nas zaprosił. Jak twierdził, chciał podziękować za pieniądze. To miał być jeden z jego ostatnich dni w Rosji. W ciągu tygodnia mieli znaleźć się w Polsce.
– Jak Jelena? – zapytałem, gdy weszliśmy na podwórko. Nie usłyszałem jednak odpowiedzi Dimy, bo mój wzrok padł na dziewczynę stojącą na balkonie Kirilla.
Wysoka, szczupła blondynka ubrana jedynie w strój kąpielowy. Spinała akurat włosy, odchylając głowę do tyłu, przez co jeszcze bardziej wyeksponowała piersi – niezbyt wielkie, ale z daleka widziałem, że jędrne.
Greshney miał coś, czego zapragnąłem.
– Naprawdę?
Pytanie Dimy przywróciło mnie do rzeczywistości. Spojrzałem na niego pytająco.
– Masz ten swój zdeterminowany wyraz twarzy – wyjaśnił, a potem uniósł wzrok. – To jeszcze dzieciak.
– Ile ma lat? – zapytałem. Nie interesowałem się życiem Greshneya. To Dima go sprawdzał i do tej pory byłem pewien, że przekazał mi wszystkie informacje, które mogły mnie interesować. Zapomniał najwyraźniej wspomnieć o tej blondynce.
– Za niedługo skończy dziewiętnaście.
– W takim razie jest pełnoletnia, żaden z niej dzieciak. – Wzruszyłem ramionami i ruszyłem żwawym krokiem w kierunku wejścia do budynku.
– Tima! – Dmitriy mnie dogonił i chwycił za ramię.
Spojrzałem na niego ze złością.
– Co chcesz zrobić?
– To, co zawsze, gdy czegoś mi się zachce.
Westchnął ciężko i pokręcił głową.
– To córka shestyorka5, Tima. To nie jest dobry pomysł.
Przewróciłem oczami i nacisnąłem dzwonek przy drzwiach.
– Mam to gdzieś – mruknąłem, a potem uśmiechnąłem się do kobiety. Dość szybko pojawiła się w drzwiach. – Dzień dobry, Natasho.
– Dzień dobry, panie Bugayev. – Uśmiechnęła się i otworzyła szerzej drzwi, gestem dłoni zapraszając do środka. – Mąż zaraz przyjdzie.
Skinąłem i wszedłem do wnętrza budynku. Byłem tu już po raz trzeci, ale za każdym razem zadziwiał mnie porządek i brak jakichkolwiek zdjęć na ścianach. Wnętrze wyglądało, jakby rodzina w nim mieszkająca tylko go wynajmowała. Zaczynałem powoli rozumieć, dlaczego tak było.
Greshney znał moją reputację – jak większość Rosjan. Wiedział, że wystarczyła zaledwie sekunda, żebym zapragnął czegoś, co należało do kogoś innego. Kirill ukrył przede mną wszystko, co było dla niego cenne.
Zadziwiające, że żony nie schował.
– Dzień dobry, panie Bugayev! – Kirill zszedł ze schodów, nerwowo poprawiając krawat.
Zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie domyślił się już, że zobaczyłem jego córkę. Może nawet był u niej przed chwilą, nakazując siedzenie na tyłku w pokoju?
– Witam cię, Kirillu. – Uścisnąłem mu dłoń. – Po kolacji chciałbym z tobą omówić interesy.
Przełknął głośno ślinę i skinął głową. Posłał też spanikowane spojrzenie żonie. Spojrzenie, którego chyba miałem nie zobaczyć, ale byłem zbyt dobrym obserwatorem, a on był zdecydowanie za bardzo zestresowany, żeby lepiej ukrywać emocje.
***
Przełknąłem ostatni kęs deseru lodowego, którym uraczyła nas Natasha i spojrzałem na Kirilla. Po drugim daniu zaczął się pocić, a teraz nie tknął nawet półmiska z lodami. Stresował się, to było widać gołym okiem. Natasha zaś trzymała dłoń pod stołem. Byłem przekonany, że próbowała uspokoić męża, ale najwyraźniej nie za bardzo jej to wychodziło.
– Dima – spojrzałem na niego – dotrzymaj towarzystwa Natashy. Kirillu, przejdźmy się do twojego biura.
– Może pójdziemy na taras? – zaproponował, przełykając ślinę.
Uśmiechnąłem się do niego, nieznacznie kiwając głową. Jego biuro znajdowało się na drugim piętrze – podobnie jak balkon, na którym widziałem jego córkę. Najwyraźniej nie chciał ryzykować przypadkowego spotkania.
Cóż. Na to już jest za późno, Kirillu, ale nie zamierzam ci jeszcze o tym mówić.
Wstałem od stołu i skierowałem się na taras, nie czekając nawet na mężczyznę. Ruszył za mną z ociąganiem i chrząkając. Wyszedłem na dwór i od razu odpaliłem papierosa. Zaciągnąłem się dymem, a potem go wydmuchałem i oparłem się biodrem o barierki. Spojrzałem na Kirilla.
– Jak idzie otwarcie klubu? – zapytałem. – Udało ci się już wszystko opłacić?
– Bardzo dobrze. – Odetchnął z wyraźną ulgą. – Wszystko zostało już opłacone. Teraz tylko czekać, aż klub zacznie przynosić zyski.
Uśmiechnąłem się do siebie i ponownie zaciągnąłem dymem. Przytrzymałem go chwilę w płucach, a następnie wolno wypuściłem, rozkoszując się chwilą.
– Wystarczyło ci pieniędzy? – zapytałem niby od niechcenia, ale tak naprawdę chciałem sprawdzić, jak bardzo Greshney był w dupie, jeśli chodziło o moje pragnienie.
– Tak, wystarczyło – odpowiedział od razu, poprawiając krawat. – Czy jest coś…
– Kirillu. – Wyrzuciłem niedopałek na trawnik i zbliżyłem się do mężczyzny. Spojrzałem mu w oczy. Mignął w nich błysk przerażenia. – Wchodząc dzisiaj do twojego domu, zobaczyłem coś, co chciałbym, żeby należało do mnie.
Zamrugał szybko powiekami i przełknął głośno ślinę.
– Wiesz, jakie są zasady, prawda? – przypomniałem mu. – Gdy przyszedłeś do mnie po pomoc, powiedziałeś, że mogę chcieć w zamian wszystko, co tylko zechcę, czyż nie?
– Tak, ale… Przecież już pan dostał połowę udziałów, więc…
– Wydałeś wszystkie moje pieniądze? – przerwałem mu, unosząc brew.
– Tak, ale…
– Kto jest na górze? – przerwałem mu po raz kolejny.
Wytrzeszczył oczy i cofnął się o krok.
– Na górze? Na górze nikogo nie ma. – Pokręcił głową. – Jesteśmy tu tylko ja i Natasha, panie Bugayev.
Sięgnąłem pod kurtkę i wyciągnąłem z kabury pistolet, a potem wetknąłem mu lufę pod żuchwę.
– Wiesz, że nienawidzę kłamców, Kirillu – przypomniałem mu. – Zapytam raz jeszcze. Kto jest na górze?
– Ja… – Przełknął głośno ślinę, gdy odbezpieczyłem broń. – Błagam, panie Bugayev, to…
– Zamilcz – warknąłem. Odepchnąłem go na bok i ruszyłem w stronę wejścia do domu. – Sam się pofatyguję i sprawdzę, skoro…
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
1 Pakhan (z ros.) – szef (przyp. red.).
2 Sovetnik (z ros.) – konsultant, najbardziej zaufana osoba w bratwie (przyp. red.).
3 Kaznachey (z ros.) – bukmacher; w bratwie odpowiedzialny za gromadzenie gotówki (przyp. red.).
4 Befstroganov (z ros.) – Boeuf Strogonow; nazwa dania pochodzi od hrabiego A. Grigoriewicza Stroganowa, rosyjskiego generała, ministra i gubernatora (przyp. red.).
5 Shestyorka (z ros.) – partner biznesowy niebędący częścią bratwy (przyp. red.).