Kryzys narracji i inne eseje - Byung-Chul Han - ebook + książka

Kryzys narracji i inne eseje ebook

Han Byung-Chul

4,6
47,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Kapitalizm zawłaszcza narracje. Nie jest jednak w stanie przeobrazić społeczeństwa informacyjnego z powrotem we wspólnotę opowieści. Obwieszczany dziś powszechnie kryzys narracji ma już długą historię, śledzi ją na kartach tego eseju Byung-Chul Han, kontynuując swoją refleksję na temat społeczeństwa informacji znaną ze zbioru "Społeczeństwo zmęczenia i inne eseje".

Za pomocą narzędzi storytellingu kapitalizm zawłaszcza sztukę opowiadania. Podporządkowuje ją konsumpcji. Storytelling to produkcja opowieści w lekkostrawnej formie. Za jego sprawą produkty otrzymują wymiar emocjonalny. Obiecują wyjątkowe przeżycia. W ten sposób kupujemy, sprzedajemy i konsumujemy narratywy i emocje. Stories sell. Storytelling to storyselling.
(fragment książki)

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 204

Oceny
4,6 (17 ocen)
12
4
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
katwe

Nie oderwiesz się od lektury

Te eseje bolą, przygnębiają, pokazują prawdę o naszym skomercjalizowanym świecie, gdzie nic już nie jest prawdziwe, a wszystko zamienione w produkt i reklamę. Autor obdziera nas z złudzeń o życiu w globalnej wiosce, gdzie dzięki internetowi i social mediom możemy się stale kontaktować z sobą bez względu na odległość geograficzną. W rzeczywistości rozwój internetu i wszechobecnej komunikacji skazuje nas na samotność, izolację, wyobcowanie. Z esejów wyziera bardzo pesymistyczna wizja nas ludzi ale prawda musi boleć i warto się skonfrontować z tą książką , w której prawie każdy z nas znajdzie odbicie samego siebie.
30

Popularność




W CYFROWYM ROJU

Grajcie dzwony i pieśni! Dźwiękami słodkiemi

otoczcie serce moje! powracam w krąg ziemi!1

(Goethe, Faust)

1 Johann Wolfgang von Goethe, Faust, tłum. E. Zegadłowicz, https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/goethe-faust/, s. 22.

Przedmowa

W obliczu gwałtownie rosnącej popularności telekomunikacji Marshall McLuhan w 1964 roku zauważył: „Elektrotechnika znajduje się wewnątrz [within the gates], a my jesteśmy odrętwiali, głusi, ślepi i niemi wobec jej zderzenia z techniką Gutenberga”2. W podobny sposób konfrontujemy się dziś z technologią cyfrową. Nie pojmując w pełni tej radykalnej zmiany paradygmatu, jesteśmy przez nią programowani na nowo od wewnątrz. Zostajemy w tyle za medium cyfrowym, które zmienia nasze zachowanie, postrzeganie, odczuwanie, myślenie, nasze współistnienie, i to poniżej naszego progu decyzyjnego. Odurzamy się nim dzisiaj, nie będąc w stanie oszacować konsekwencji tego rauszu. Ta ślepota, i zarazem to oszołomienie, to wyznaczniki dzisiejszego kryzysu3.

2 Marshall McLuhan, Zrozumieć media. Przedłużenia człowieka, tłum. N. Szczucka, Warszawa 2004, s. 49.

3 Kryzys jest pojęciem łączącym trzy zebrane w tym tomie, lecz wydawane w różnym czasie (2013, 2021, 2023) eseje Hana, należy jednak pamiętać, że nie jest to zbieżność celowa. W Cyfrowym roju Han mówi przede wszystkim o kryzysie wspólnotowości, w Infokracji o końcu demokracji, z kolei w Kryzysie narracji – o kresie zdolności opowiadania. Wszędzie kryzys zawiniony jest przez hegemonię mediów cyfrowych i informacji (przyp. tłum.).

Bez respektu

Respekt oznacza dosłownie spoglądanie wstecz. Respekt to wzgląd. Obcując z innymi w szacunku, powstrzymujemy się od ciekawskiego zaglądania. Respekt zakłada spojrzenie z oddali, patos dystansu. Dziś szacunek ustępuje przed nachalnością show jako cechą spektaklu. Łaciński czasownik spectare, od którego wywodzi się spektakl, oznacza podglądactwo i zaglądanie, któremu obcy jest zdystansowany wzgląd – respekt (respectare). Dystans oddziela respectare od spectare. Społeczeństwo bez respektu, bez patosu dystansu zamienia się w społeczeństwo skandalu.

Respekt to kamień węgielny sfery publicznej. Gdy znika, upada jej gmach. Rozpad sfery publicznej i rosnący brak szacunku wzajemnie się warunkują. Sfera publiczna zakłada między innymi szacunek dla sfery prywatnej, dobrowolne odwrócenie wzroku. Dla przestrzeni publicznej konstytutywne jest zachowanie dystansu. Dziś jednak panuje całkowity brak dystansu, faworyzujący wystawienie intymności na widok i upublicznienie prywatności. Bez oddalenia [Ab-Stand] niemożliwa jest przyzwoitość [An-Stand]. Także rozsądek [Ver-Stand] domaga się spojrzenia z dystansu. Komunikacja cyfrowa znosi wszelkie oddalenia. Zniesienie dystansu w przestrzeni idzie w parze z erozją dystansu mentalnego. Cyfrowa medialność niszczy respekt. Grecki adyton4 pokazuje, że to właśnie technika izolacji i oddzielenia wytwarza cześć i podziw.

Brak dystansu prowadzi do przemieszania się sfery publicznej i prywatnej. Komunikacja cyfrowa wspiera to pornograficzne wystawienie intymności i prywatności. Także media społecznościowe okazują się przestrzeniami ekspozycji prywatnego. Medium cyfrowe samo w sobie prywatyzuje komunikację, przesuwając produkcję informacji ze sfery publicznej w prywatną. Roland Barthes nazywa życie prywatne „tą przestrzenią, tym czasem, kiedy nie jestem obrazem, przedmiotem”5. Patrząc z tej perspektywy, dziś nie mielibyśmy już żadnego życia prywatnego, nie istnieje bowiem przestrzeń bez szkła obiektywu, przestrzeń, w której nie byłbym obrazem. Google Glass nawet ludzkie oko zmienia w obiektyw. Oko uczy się fotografować, wy-obrażać. Tak sfera prywatna dochodzi do swego kresu. Kompletnie znosi ją dominujący dziś ikoniczno-pornograficzny przymus.

Szacunek wiąże się z imieniem. Anonimowość i respekt wykluczają się wzajemnie. Wspierana przez medium cyfrowe anonimowa komunikacja zagłusza respekt w każdym wymiarze. Jest współodpowiedzialna za rozkrzewiającą się kulturę niedyskrecji i lekceważenia. Medialny shitstorm jest również anonimowy. Na tym polega jego przemoc. Imię i respekt są ze sobą powiązane. Imię jest fundamentem uznania, które zawsze oddziałuje imiennie. Takie praktyki jak odpowiedzialność, zaufanie i obietnica to także fenomeny imienności. Zaufanie można określić jako wiarę w imię. Odpowiedzialność i obietnica stanowią akty imienne. Medium cyfrowe, które oddziela przesłanie od posłańca, wiadomość od nadawcy, obraca imię wniwecz.

Shitstorm ma różnorodne przyczyny. Może wystąpić tylko w kulturze lekceważenia i niedyskrecji. Jest przede wszystkim specyficznym wytworem komunikacji cyfrowej. Pod tym względem fundamentalnie różni się od tradycyjnych listów od czytelniczek i czytelników, które związane są z analogowym medium pisma i oddziałują bez wyjątku imiennie. Listy anonimowe szybko lądują w śmietnikach redakcji gazet. List posiada także odmienną czasowość. Powolne, odręczne pisanie listu wycisza nagłą ekscytację. W przeciwieństwie do tego komunikacja cyfrowa umożliwia natychmiastowe wyładowanie afektu. Już w samym wymiarze czasowym transportuje więcej afektów niż komunikacja analogowa. Tak medium cyfrowe przejawia się jako medium afektywne.

Sieć i zasięgi cyfrowe sprzyjają komunikacji symetrycznej. Jej uczestnicy nie konsumują dziś informacji wyłącznie pasywnie, lecz także aktywnie ją generują. Żadna wyrazista hierarchia nie oddziela nadawcy od odbiorcy. Każdy jest zarówno nadawcą, jak i odbiorcą, konsumentem i producentem jednocześnie. Taka symetria osłabia jednak władzę. Komunikacja władzy przebiega w jednym kierunku, z góry na dół. Refluks komunikacyjny niszczy porządek władzy. Shitstorm jest rodzajem refluksu z jego wszystkimi destrukcyjnymi konsekwencjami.

Shitstorm wskazuje na nowe przesunięcia ekonomii władzy w komunikacji politycznej. Nabrzmiewa w przestrzeni słabo obsadzonej władzą i autorytetem. To właśnie w hierarchiach horyzontalnych najchętniej obrzucamy się medialnym łajnem. Rozumiana jako medium komunikacji władza troszczy się o sprawny przepływ wiadomości w jednym określonym kierunku. Podporządkowany reaguje na wprowadzaną odgórnie selekcję niejako bezgłośnie. Szum lub hałas to akustyczny znak rozpoczynającego się upadku władzy. Także shitstorm jest hałasem komunikacyjnym. Charyzma jako aura i ekspresja władzy byłaby najlepszą tarczą przed potokiem nieczystości. Charyzma nie pozwala mu w ogóle wezbrać.

Obecność władzy redukuje nieprawdopodobieństwo przyjęcia mojej selekcji działań, mojej decyzji przez innych. Władza jako medium komunikacji polega na tym, by w obliczu możliwości Nie zwiększać prawdopodobieństwo Tak. W porównaniu z Nie Tak jest bezszelestne. Każde Nie jest głośne. Komunikacja władzy w znacznym stopniu ogranicza szum i hałas, to jest komunikacyjną entropię. Ekspresja władzy błyskawicznie przecina wzbierający hałas. Wytwarza ciszę, wytwarza przestrzeń do działania.

Szacunek jako medium komunikacji działa podobnie jak władza. Opinie lub wybory działań osoby respektowanej przyjmowane i przejmowane są często bez słowa sprzeciwu. Autorytet zyskuje wręcz naśladowców i status wzoru. Naśladowanie jest odpowiednikiem ubiegającego posłuszeństwa w strukturach władzy. Właśnie tam, gdzie znika szacunek, powstaje hałaśliwy shitstorm. Osoby cieszącej się szacunkiem nie może on jednak dotknąć. Szacunek tworzy się poprzez przypisanie wartości osobistych i moralnych. Powszechny rozpad wartości prowadzi do erozji kultury szacunku. Dzisiejsze wzorce do naśladowania są pozbawione wartości wewnętrznych. Cechują je przede wszystkim zewnętrzne jakości.

Władza buduje stosunek asymetryczny i utwierdza związki hierarchiczne. Komunikacja władzy nie jest dialogiczna. W przeciwieństwie do władzy szacunek nie musi tworzyć struktur asymetrycznych. Często to my odczuwamy respekt przed autorytetami lub przełożonymi, lecz w gruncie rzeczy możliwy jest respekt wzajemny, bazujący na symetrycznym stosunku uznania. W ten sposób nawet władca może czuć respekt przed podwładnym. Nabrzmiewający wszędzie shitstorm jest dowodem, że żyjemy dziś w społeczeństwie bez respektu. Szacunek wymaga dystansu. Zarówno władza, jak i szacunek są tworzącymi dystans, dystansującymi mediami komunikacji.

W obliczu internetowych shitstorms na nowo trzeba będzie zdefiniować także suwerenność. Zdaniem Carla Schmitta suwerenność oznacza władzę decydowania o stanach wyjątkowych. Jego tezę można wyrazić za pomocą pojęć akustycznych. Człowiek suwerenny jest zdolny wytworzyć absolutną ciszę, usunąć wszelki hałas, w mgnieniu oka nakazać wszystkim milczenie. Schmitt nie zdążył już doświadczyć potencjału sieci. Z pewnością wpędziłaby go w głęboki kryzys. Nie jest tajemnicą, że za życia bał się fal i promieniowania. Shitstorms to również swego rodzaju fale, które wymykają się wszelkiej kontroli. Podobno ze strachu przed falami Schmitt kazał usunąć z domu radio i telewizor. W obliczu wszechobecności fal elektromagnetycznych poczuł się wręcz zmuszony przepisać swoją doktrynę: „Po pierwszej wojnie powiedziałem: ten, kto decyduje o stanie wyjątkowym, jest suwerenny. Po drugiej wojnie, czekając na śmierć, powiadam: suwerenny jest ten, kto decyduje o falach w przestrzeni”6. Po rewolucji cyfrowej będziemy musieli ponownie przeformułować doktrynę Schmitta: suwerenny jest ten, kto zawiaduje burzami w sieci.

4 Adyton stanowi centralne miejsce w greckiej świątyni, które jest całkowicie odizolowane od zewnętrza.

5 Roland Barthes, Światło obrazu. Uwagi o fotografii, tłum. J. Trznadel, Warszawa 2008, s. 31.

6 Christian Linder, Der Bahnhof von Finnentrop. Eine Reise ins Carl Schmitt Land, Berlin 2008, s. 422–423.

Społeczeństwo oburzenia

Fale oburzenia mobilizują i kanalizują uwagę w niezwykle wydajny sposób. Jako fenomeny płynności i zmienności nie potrafią jednak kształtować dyskursu i przestrzeni publicznej. Wymykają się spod kontroli, są zbyt nieobliczalne, nietrwałe, efemeryczne i amorficzne. Równie szybko wzbierają, co odpływają. Pod tym względem przypominają smart mobs, „bystre masy”. Pozbawione są stabilności, stałości i ciągłości, bez których nie sposób wyobrazić sobie dyskursu publicznego. Z tego powodu nie pozwalają się zintegrować w jednym stabilnym kontekście dyskursywnym. Fale oburzenia powstają często w obliczu wydarzeń mających nikłe znaczenie polityczne czy społeczne.

Społeczeństwo oburzenia jest społeczeństwem skandalu. Brakuje mu contenance, postawy. Buntowniczość, histeria i przekora, które są charakterystyczne dla fal oburzenia, nie dopuszczają dyskretnej, rzeczowej komunikacji, nie otwierają ani dialogu, ani dyskursu. To właśnie postawa ustanawia przestrzeń publiczną. Dla jej wykształcenia konieczny jest dystans. Fale oburzenia mają ponadto znikomy potencjał identyfikacyjny dla wspólnoty. Nie budują stabilnego My, które wykazywałoby ogólnospołeczną strukturę troski. Nawet niepokój o wspólne sprawy manifestowany przez tzw. wściekłych obywateli [Wutbürger]7 nie jest troską ogólnospołeczną, lecz daleko posuniętą troską o samego siebie. Z tego powodu szybko się ulatnia.

Słowo otwierające Iliadę to menin. „Gniew Achilla, bogini, głoś, obfity w szkody”8 – tak rozpoczyna się pierwsza narracja zachodniej kultury. Gniew jest tutaj stworzony dla pieśni, ponieważ niesie, strukturyzuje, ożywia i rytmizuje cały narratyw Iliady. Stanowi na wskroś heroiczne medium działania. Homerycka Iliada jest pieśnią gniewu. Ten gniew jest narracyjny, epicki, rodzi bowiem określone działania. Pod tym względem gniew fundamentalnie różni się od irytacji jako afektu fal oburzenia. Cyfrowe oburzenie zamyka się na pieśń, niezdolne jest do działania i narracji. To raczej pewien afektywny stan, daleki od rozwinięcia sprawczej mocy. Powszechne rozproszenie cechujące dzisiejsze społeczeństwo nie pozwala na wyzwolenie epickiej energii gniewu. W ścisłym sensie wściekłość jest czymś więcej niż tylko krótkotrwałym afektem. Daje władzę przerwania danego stanu rzeczy i rozpoczęcia nowego. Tak wytwarza przyszłość. Współczesny tłum oburzonych jest niestabilny i rozproszony. Nie generuje przyszłości. Brakuje mu właśnie masy, grawitacji, która stanowi warunek działania.

7Wutbürger to termin, który pojawia się w niemieckich mediach w roku 2010 i oznacza konserwatywnych obywateli rozczarowanych polityką państwa (przyp. tłum.).

8 Homer, Iliada, tłum. F. K. Dmochowski, https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/homer-iliada/, s. 2.

W roju

W Psychologii tłumu (1895) Gustave Le Bon definiuje nowoczesność jako „erę tłumu”, jej początek zaś jako jeden z tych krytycznych momentów, w których ludzkie myślenie ulega radykalnej przemianie. Teraźniejszość miałaby być zatem „okresem przejściowym i epoką rozprzężenia”. Społeczeństwo przyszłości, zdaniem Le Bona, będzie musiało liczyć się z nowym rodzajem władzy, mianowicie z potęgą mas. Jak lakonicznie stwierdza: „Stulecie, w które wstępujemy, będzie zatem erą tłumu”9.

Le Bon śledzi rozpad ustalonego porządku władzy. Tutaj na wadze zyskuje „głos ludu”. Ludzkie masy tworzą „syndykaty, przed którymi wszystkie władze jedna za drugą kapitulują, […] giełdy pracy, które, wbrew wszelkim prawom ekonomicznym, chcą rządzić warunkami pracy i płacy roboczej”10. Ich przedstawiciele w parlamencie jawią się wyłącznie jako pozbawione własnej inicjatywy marionetki. Dla Le Bona tłum staje się fenomenem nowego stosunku władzy. Nowe „boskie prawo tłumu” zastąpi boskie prawo monarchów. Rewolta mas miałaby zatem prowadzić zarówno do kryzysu suwerenności, jak i do upadku kultury. Tłumy to w końcu – pozostając przy wywodzie Le Bona – „burzyciele cywilizacji”. Cywilizacja opiera się bowiem na warunkach, „jakich tłumy, pozostawione same sobie, nigdy absolutnie nie mogły urzeczywistnić”11.

Bez wątpienia dziś znajdujemy się znowu w okresie kryzysu, w krytycznym momencie transformacji, za który odpowiedzialny wydaje się jednak inny przewrót – rewolucja cyfrowa. Ponownie reżim wielu dąży do obalenia istniejącego stosunku władzy i dominacji. Ta nowa masa nosi miano cyfrowego roju. Wykazuje jednak cechy odróżniające ją radykalnie od klasycznej formacji zbiorowej nowoczesności, mianowicie od tłumu.

Cyfrowy rój nie jest już tłumem, choćby dlatego, że brakuje mu duszy, jest bez ducha. Dusza zbiera i jednoczy. Cyfrowy rój składa się z odosobnionych jednostek. Tłum posiada zupełnie inną strukturę. Przejawia cechy, których nie da się sprowadzić do pojedynczego człowieka. Jednostki tłumu stapiają się w nowy byt, w którym nie mają już własnego profilu. Przypadkowe nagromadzenie ludzi nie tworzy jeszcze tłumu. Dopiero dusza lub duch spaja ich w zamkniętą, homogeniczną masę. Cyfrowy rój nie zna duszy ani ducha tłumu. Łączące się w rój jednostki nie wytwarzają żadnego My. Harmonia nastrajająca masę do działania tutaj nie ma szansy wybrzmieć. W odróżnieniu od tłumu cyfrowy rój nie jest spójny w sobie. Nie wyraża się także jako głos. Również shitstorm pozostaje bez jednoczącego głosu. Dlatego postrzegany jest jako hałas.

Dla McLuhana homo electronicus jest jeszcze człowiekiem masowym: „Człowiek masowy jest elektronicznym mieszkańcem ziemi, połączonym w jednym czasie ze wszystkimi innymi ludźmi niczym widz globalnego spektaklu. Tak jak widz na stadionie jest nikim, tak elektroniczny obywatel jest człowiekiem, którego prywatna tożsamość została wymazana w psychice na skutek nadmiernego zaangażowania”12. Nadchodzący po nim homo digitalis w żadnym wypadku nie jest „nikim”. Zachowuje swoją prywatną tożsamość, chociaż występuje jako element roju. Wyraża się wprawdzie anonimowo, z reguły jednak posiada określony profil i nieustannie pracuje nad jego optymalizacją. Zamiast być „nikim”, w nachalny sposób jest kimś, kto wystawia się na pokaz i zabiega o uwagę. McLuhanowski massmedialny „nikt” natomiast nie rości sobie prawa do atencji. Jego tożsamość pozostaje wymazana. Rozpuszcza się w masie. Na tym polega jego błogostan. Nie może być przecież anonimowy, skoro jest nikim. Z kolei homo digitalis, choć często działa anonimowo, nie jest nikim, lecz występuje jako anonimowy ktoś.

Świat homo digitalis wykazuje przy tym zupełnie odmienną topologię. Obce są mu miejsca masowych zgromadzeń pokroju stadionu i amfiteatru. One należą do topologii tłumu. Cyfrowi mieszkańcy sieci nie gromadzą się. Nie znają głębi zgromadzenia, która mogłaby dać początek Nam. Tworzą szczególne nagromadzenie bez zgromadzenia, luźny zbiór bez głębi, bez duszy czy ducha. Przede wszystkim są odosobnionymi, osamotnionymi hikikomori, spędzającymi czas przed ekranem13. Media elektroniczne, jak radio, zbierały ludzi, podczas gdy media cyfrowe odbierają im tę wspólnotę.

Cyfrowe jednostki łączą się niekiedy w grupy takie jak smart mobs. Podobnie jednak jak w przypadku rojów i ławic tworzonych przez zwierzęta, ich kolektywne wzorce ruchu są bardzo krótkotrwałe i niestabilne. Cechuje je nieprzewidywalność. Jawią się przy tym często jako byty karnawałowe, ludyczne i niezobowiązujące. Tym cyfrowy rój odróżnia się od klasycznego tłumu, który – jak na przykład nowoczesny proletariat – jest wolicjonalny i nie tworzy ulotnych wzorców, lecz trwałe formacje. Jednego ducha, złączony ideologią, tłum maszeruje w jednym kierunku. Wolicjonalność, decyzyjność i trwałość umożliwiają także powstanie jednolitego My, uruchomienie wspólnego działania, które prowadzi bezpośrednio do odwrócenia istniejących stosunków podległości. Dopiero tłum zdeterminowany do wspólnego działania generuje władzę. Masa jest władzą. Cyfrowym rojom brakuje tej determinacji. One nie maszerują. Rozpływają się równie szybko, jak powstały. Z powodu tej niestabilności nie uwalniają żadnej energii politycznej. Shitstorms nie są również w stanie zakwestionować panującego układu władzy. Ich ofiarą padają jedynie pojedyncze osoby, zmiecione przez kompromitację i skandal.

Jak głoszą Michael Hardt i Antonio Negri, globalizacja poruszana jest przez dwie przeciwstawne siły. Z jednej strony organizuje ona zdecentralizowany, aterytorialny, kapitalistyczny aparat rządzenia, określany jako „Imperium” (Empire). Z drugiej strony globalizacja wytwarza tzw. rzeszę (multitude), mnogość osobnych podmiotów, które komunikują się sieciowo i wspólnie działają. Rzesza przeciwstawia się Imperium wewnątrz jego granic.

Hardt i Negri konstruują swój model teoretyczny na podstawie historycznie przestarzałych kategorii, takich jak klasa i walka klas. Definiują więc „rzeszę” jako klasę zdolną do wspólnego działania: „Pierwszym krokiem byłoby zaprojektowanie rzeszy jako zbioru wszystkich, którzy pracują w reżimie kapitalizmu, i dalej jako klasy, która teoretycznie ten reżim odrzuca”14. Przemoc nakładana przez Imperium tłumaczona jest jako wyzysk zewnętrzny: „Rzesza jest rzeczywistą produkcyjną siłą naszego świata, podczas gdy Imperium jest tylko aparatem zdobywania, który żyje jedynie z żywotności rzeszy – jest, jak powiedziałby Marks, wampirycznym reżimem zakumulowanej martwej pracy, który trwa tylko dzięki wysysaniu krwi żywych”15. Mówić o klasach można tylko w przypadku, gdy jest ich wiele. Lecz przecież rzesza tworzy jedyną klasę. Należą do niej wszyscy, którzy mają udział w systemie kapitalistycznym. Imperium nie jest klasą panującą, która wyzyskuje rzeszę, ponieważ dziś powszechny staje się wyzysk samego siebie w złudnym przeświadczeniu o osobistej wolności. Współczesny podmiot osiągnięć jest zarazem sprawcą i ofiarą tego stanu. Negri i Hardt najwidoczniej nie znają tej logiki samowyzysku, o ileż wydajniejszej niż klasyczny wyzysk nadchodzący z zewnątrz. W Imperium nie włada tak naprawdę nikt. Tworzy je sam system kapitalistyczny, który obejmuje wszystkich. Tak oto możliwy jest dzisiaj wyzysk bez rządzenia16.

Neoliberalne podmioty gospodarcze nie tworzą żadnej wspólnoty zdolnej do konsekwentnego działania. Postępujące egotyzacja i atomizacja społeczeństwa prowadzą do ekstremalnej redukcji przestrzeni wspólnego działania i udaremniają powstanie władzy opozycyjnej, która faktycznie byłaby w stanie zakwestionować porządek kapitalistyczny. Socius ustępuje przed solus. To nie multitude, lecz solitude cechuje dzisiejszą kondycję społeczną. Przenika ją powszechny rozpad tego, co wspólne, jak i tego, co wspólnotowe. Solidarność odchodzi w niepamięć. Prywatyzacja przenika do samej duszy. Erozja wspólnotowości czyni wspólne działanie coraz mniej prawdopodobnym. Tych procesów społecznych Hardt i Negri nie przyjmują do wiadomości i dalej zaklinają komunistyczną rewolucję multitude. Ich książka kończy się romantyczną idealizacją komunizmu: „W ponowoczesności raz jeszcze znajdujemy się w położeniu Franciszka [z Asyżu], przeciwstawiając nędzy władzy radość bycia. To rewolucja, której nie opanuje żadna władza – bo biowładza i komunizm, kooperacja i rewolucja są razem, w miłości, prostocie i niewinności. To niepowstrzymana lekkość i radość bycia komunistą”17.

Dalsza część w wersji pełnej

9 Gustave Le Bon, Psychologia tłumu, tłum. Z. Poznański, Lwów 1899, s. 9.

10 Tamże, s. 10.

11 Tamże, s. 12.

12 Marshall McLuhan, Barrington Nevitt, The Electronic World Affects Identity Images, „Modern Office Procedures” 1975, 12, s. 12–16, tutaj: s. 16.

13Hikikomori jest japońskim określeniem ludzi izolujących się od społeczeństwa i niewychodzących z domu, najczęściej też spędzających czas w internecie (przyp. tłum.).

14 Michael Hardt, Antonio Negri, Multitude. War and Democracy in the Age of Empire, New York 2005, s. 106.

15 Michael Hardt, Antonio Negri, Imperium, tłum. S. Ślusarski i A. Kołbaniuk, Warszawa 2005, s. 78.

16 Więcej na ten temat w esejach Byung-Chul Hana z tomu Społeczeństwo zmęczenia i inne eseje, tłum. R. Pokrywka i M. Sutowski, Warszawa 2022 (przyp. tłum.).

17 Hardt, Negri, Imperium, s. 433.

Byung-Chul Han

Kryzys narracji i inne eseje

Warszawa 2024

Im Schwarm. Ansichten des Digitalen, Matthes & Seitz: Berlin 2013.

Infokratie. Digitalisierung und die Krise der Demokratie, Matthes & Seitz: Berlin 2021

Die Krise der Narration, Matthes & Seitz: Berlin 2023

Copyright © MSB Matthes & Seitz Berlin Verlagsgesellschaft mbH 2013, 2021 and 2023. All rights reserved.

Copyright © for this edition by Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2024.

Wydanie pierwsze

Printed in Poland

ISBN 978-83-67805-31-5

Przekład: Rafał Pokrywka

Redakcja: Joanna Bednarek

Korekta: Aleksandra Marczuk-Radoszek

Opieka redakcyjna: Julian Kutyła

Wydawnictwo Krytyki Politycznej

ul. Jasna 10, lok. 3, I p.

00-013 Warszawa

[email protected]

[email protected]

Książki Wydawnictwa Krytyki Politycznej dostępne są w siedzibie Krytyki Politycznej (ul. Jasna 10, lok. 3, Warszawa), Świetlicy KP w Cieszynie (al. Jana Łyska 3), księgarni internetowej KP (wydawnictwo.krytykapolityczna.pl) i w dobrych księgarniach na terenie całej Polski.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotował Jan Żaborowski