Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Bohaterowi książki niezbyt dobrze się w życiu wiedzie. Nie dość, że rodzi się jako kundelek, a nie rasowy szczeniak, to jeszcze trochę utyka i nie grzeszy urodą. Nie ma też szczęścia do ludzi. Najpierw trafia do pana, który nie traktuje go zbyt dobrze, a kiedy w końcu od niego ucieka, musi sobie radzić na ulicy. Tam poznaje prawdziwą przyjaciółkę, ale ich przyjaźń przerywa wypadek, po którym piesek trafia do schroniska. Czy jego los się odmieni? Czy spotka tu dobrego i troskliwego pana? To historia o przyjaźni, psim oddaniu i wdzięczności. A prawdziwy i wierny przyjaciel nie zawsze musi być przecież śliczny i słodki. Wymaga za to naszej opieki i troski, za co potrafi się pięknie odwdzięczyć. dla dzieci w wieku 6-12 lat
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 42
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © Marta H. Milewska
Copyright © Wydawnictwo BIS 2022
ISBN 978-83-7551-748-4
Wydawnictwo BIS
ul. Lędzka 44a
01–446 Warszawa
tel. 22-877-27-05, 22-877-40-33
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwobis.com.pl
Tak, wiem. Na początku wypadałoby się przedstawić. Miło, kiedy główny bohater mówi, że ma na imię Łata, Misiek albo Urwis, a wy od razu możecie go sobie wyobrazić. Łata ma pewnie jakąś łatę. Może na oku? Misiek to zapewne słodka, puchata kulka. Od razu chce się go przytulić, prawda? No a Urwis? Wiadomo! To wesoły łobuziak, z którym godzinami można bawić się w ogrodzie.
Tylko że ja długo nie wiedziałem, jak właściwie mam na imię, więc – wybaczcie – ale się nie przedstawię. Po prostu nigdy żaden człowiek nie nadał mi imienia, a przecież nikt się z nim, ot tak, nie rodzi.
Zastanawiacie się pewnie, jak sam o sobie myślałem? Po prostu – ja. Inni wołali na mnie różnie: „ej, ty”, „kulawy”, „łazęga”, ale najczęściej słyszałem po prostu „kundel”. W sumie z tych przezwisk też możecie się czegoś o mnie dowiedzieć. Pewnie domyślacie się już, że nie jestem ślicznym rasowym szczeniaczkiem. No cóż, nie da się ukryć. Może też zauważyliście, że trochę kuleję. No a przezwisko „łazęga” świadczy o tym, że szwendałem się to tu, to tam. Mówiąc wprost – gdzie mnie łapy poniosły.
Chyba nie powiedziałem najważniejszego. Jestem psem. No ale od początku.
Urodziłem się w budzie. Takiej zwykłej, drewnianej budzie, jakich wiele przy domach. Moja mama była duża, silna i puchata. Pachniała sianem i mlekiem. Nie byłem jedynym szczeniakiem. Miałem aż piątkę rodzeństwa – trzech braci i dwie siostry. W budzie było nam ciepło i wesoło. W dzień bawiliśmy się z rodzeństwem, a w nocy wtulaliśmy się w ciepłe futro mamy. Mieliśmy co jeść i byliśmy bezpieczni. Codziennie też zaglądały do nas dzieci gospodarza.
– Och, jakie one śliczne! – piszczały, przytulając nas i tarmosząc nasze małe pyszczki. No dobrze, prawdę mówiąc, przytulały głównie moje rodzeństwo, bo ja od początku byłem mniej puchaty. I tak mijały nam tygodnie. Aż w końcu gospodarz przyprowadził do nas sąsiada.
– Zobacz, dobre psy mam – powiedział, pokazując na nas palcem. – Duże łapy mają, a podniebienie czarne jak smoła – dodał i na dowód tego jedną ręką wyciągnął z budy mojego brata, największego z nas, i szeroko otworzył mu pysk. Sąsiad pokiwał z uznaniem głową.
– Nada się do gospodarstwa – orzekł w końcu. – Niech się jeszcze podchowa na matczynym mleku, to go za tydzień wezmę do siebie – powiedział na odchodnym.
I tak, dzień po dniu, zaczęli przychodzić do nas różni obcy ludzie. Zaglądali nam do pysków, do uszu i sprawdzali, który z nas jest najszybszy i najodważniejszy. Aż w końcu gospodarz uznał, że można nas oddać.
– Trzeba je już dać do ludzi. Duże są i mogą iść od matki – powiedział i od tego dnia sąsiedzi przychodzili i zabierali nas do swoich domów. Najpierw odszedł największy brat. Później drugi. Po nich do innych ludzi trafiły moje siostry. Aż w końcu zostałem w budzie tylko z mamą.
– A tego bidaka nikt nie chce? – Gospodyni załamała nade mną ręce.
– Ano, nie chcą. Co zrobić… – Gospodarz pokiwał głową. – Mały taki i nie za ładny. A do tego utyka. Pewno jedna noga krótsza albo inny feler. Ech! – Machnął ręką i ruszył w stronę domu. A ja długo myślałem, co to takiego ten „feler”.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.