Lost in fire cz.2 - Hope S. Ward - ebook

Lost in fire cz.2 ebook

Hope S. Ward

4,9

Opis

Lost in Fire 2 to kontynuacja, zalecana znajomość wcześniejszych tomów: Heart on Fire oraz Lost in Fire cz. 1 (autorstwa Black Hope)

Nicole i Nathaniel po burzliwych miesiącach w końcu odnaleźli upragniony spokój. Oboje zmierzyli się z prawdą, która do tej pory ich paraliżowała - kochali się.

Ich miłość była tak silna, że przetrwała lata rozłąki i cierpienia. To uczucie było nieśmiertelne i przy najmniejszym spotkaniu, rozpalało płomień, który coraz bardziej zacieśniał się wokół ich słabnących ciał. Dalsza walka nie miała już sensu, ale czy to oznaczało, że już nic nie stanie im na drodze do szczęścia?

Każdy, kto sądził, że ta sielanka potrwa wiecznie, najwidoczniej zapomniał, że oboje mieli demony, które zwykły przypominać o sobie w najmniej odpowiednim momencie. Bo za grzechy wcześniej czy później przyjdzie im zapłacić.

"Powróciliśmy ze świata umarłych, pragnąc żyć, jak jeszcze nigdy wcześniej. Intensywnie. Namiętnie. Zachłannie. Jakby czas, który został nam niespodziewanie dany, miał równie nagle zostać odebrany."

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 445

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,9 (7 ocen)
6
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
ksiazkowamama01

Nie oderwiesz się od lektury

Uwielbiam, że historia tej dwójki tak boli! Nie mogę się doczekać ostatniego tomu!😍
10
nathalie_shey

Nie oderwiesz się od lektury

ta książka doszczętnie złamała mi serce…
10
tunkaa

Nie oderwiesz się od lektury

czekam na kontynuację 😍
00

Popularność




HOPE S. WARD

część II

©HOPE S. WARD, 2024

©Wydawnictwo Hope, 2024

Redakcja: Monika Fabiszak

ISBN: 9788397225596

Poznań, 2024

Dla wszystkich zdruzgotanych dusz.

Dla złamanych serc i dla tych, którzy wcale ich nie mają.

Dla każdego, kto kiedyś kochał za mocno

i dla tych, co kochali za słabo.

Ale przede wszystkim dla każdej dziewczyny,

której życie było drogą przez piekło,

bo człowiek, który miał być jej schronieniem,

okazał się potworem.

OSTRZEŻENIE

Sceny w Lost in Fire mogą być nieodpowiednie

dla wrażliwych i bardzo młodych czytelników.

TRIGGER WARNING:

gwałt, uzależnienie od narkotyków, morderstwo.

Jeżeli zmagasz się z traumą – przemyśl,

czy dla własnego komfortu oraz zdrowia

psychicznego sięgać po tę książkę.

Pamiętaj: TY jesteś najważniejsza/y!

Jeżeli jesteś ofiarą przemocy lub wykorzystywania seksualnego,

porozmawiaj z zaufanym dorosłym

lub skorzystaj z telefonu zaufania.

Nie jesteś sam/a!

Nie jesteś niczemu winna/y.

Jesteś wspaniała/y.

Pamiętaj o tym!

PROLOG

Nasza miłość od zawsze była wystawiana na próbę. Zupełnie tak, jakbyśmy to my ponosili winę za grzechy całej ludzkości, ale w końcu zdołaliśmy stworzyć życie, którego zawsze pragnęliśmy. Niestety los nie był dla nas łaskawy.

Wkroczyliśmy w bezkresną ciemność, łudząc się, że to właśnie w niej odnajdziemy światło. Promyk nadziei nadający naszemu życiu sens. Mała iskierka, która rozpromieni pochmurne dni, ale to były tylko pobożne życzenia, niemające szansy na spełnienie.

Wkrótce wszystko, co znaliśmy i wszystko, co kochaliśmy miało obrócić się w pył. Dzień przemienił się w noc, a szczęście utonęło we krwi, która spływała po naszych splugawionych ciałach. Marzenia przestały mieć znaczenie, bo jedynym pragnieniem było przetrwanie i niezatracenie się w cierpieniu, które wypełniło nasze istnienie.

Moment, w którym przeszłość wróciła, zdawał się szansą na odzyskanie utraconych planów, które niegdyś grały w naszym życiu pierwsze skrzypce. A jednak jej powrót nie dał nam tego, czego, tak beznadziejnie chcieliśmy, bo utracone szanse czasami były niemożliwe do odzyskania.

Przeszłość, która dawała nam nadzieję, wskrzesiła również demony, z którymi na nowo musieliśmy toczyć walkę i to ona zaważyła na naszej przyszłości. Przyszłości, która przez ciągłe odwracanie się wstecz stała się nieosiągalną mrzonką i została nam tylko obietnica lepszych czasów i życia, które było poza naszym zasięgiem. A kiedy w końcu to zrozumieliśmy, było już za późno, bo nawet największa miłość to czasami wciąż za mało.

ROZDZIAŁ 1

Nicole

Leniwie się przeciągnęłam, a następnie szczelnie nakryłam kołdrą, chcąc jeszcze chwilę pospać. W pokoju panował półmrok dzięki szczelnie zasłoniętym oknom, ale domyślałam się, że moja drzemka i tak nie potrwa już długo. Mój wewnętrzny zegar biologiczny lub cokolwiek innego to było, jasno dawało mi do zrozumienia, że niebawem powinniśmy wstać.

Niechętnie zerknęłam na zegarek przy łóżku. Gdy tylko zobaczyłam godzinę na elektronicznym urządzeniu, przeklęłam się w myślach. Zdecydowanie powinniśmy być już na nogach. Jeżeli znowu spóźnię się na zajęcia Edwardsa, to wywali mnie z sali. Ba! Nawet mnie na nią nie wpuści.

Zniechęcona, zamknęłam jeszcze na krótką chwilę ociężałe powieki, ale wtedy usłyszałam irytujący dźwięk dzwoniącego telefonu. Co warte do zaznaczenia, to nie był mój telefon.

– Nate, odbierz – mruknęłam, kładąc się na plecach, po czym głośno westchnęłam.

Urządzenie w końcu zamilkło, a kilka sekund później wyczułam na biodrze dłoń bruneta. Wsunął ją pod cienki materiał koszulki. Opuszkami palców musnął moją skórę, ignorując fakt, że telefon znowu zaczął dzwonić.

– Niech dzwoni – szepnął w zagłębienie mojej szyi.

Poczułam jego gorące i wilgotne wargi, którymi sunął po moich ramionach i szyi. Składał leniwe pocałunki na moim ciele, przyprawiając mnie o szybsze bicie serca. Telefon w końcu ucichł, a Nathaniel siłą obrócił mnie na plecy. Oparł ciężar ciała na rękach, które ułożył po obu stronach mojej głowy. Zawisł nade mną, rozsuwając kolanem moje nogi i ciężko oddychając, patrzył mi w oczy. Przełknęłam ślinę, czując pomiędzy nami narastające napięcie.

Zarzuciłam ręce na jego kark, a czując składane pocałunki, spomiędzy moich ust wydostało się ciche westchnienie. Przejechałam paznokciami po plecach Nathaniela, a gdy poczułam jego męskość, która wbijała się w moje udo, zacisnęłam mocniej palce. Przejechałam paznokciami po jego skórze, zostawiając mu na pamiątkę czerwone szramy.

– Która godzina? – zapytał między pocałunkami.

Przesunął dłoń w dół mojego ciała, zahaczając niby od niecenia o gumkę majtek, w które po chwili wsunął palce.

– Nie wiem – jęknęłam otępiałą przyjemnością, jaką sprawiał mi swoją bliskością i poranną pieszczotą.

Okrężnymi ruchami sunął opuszkami palców po mojej łechtaczce, gdy prężyłam się pod jego ciężarem. Ciche westchnienia, zmieszane z chaotycznymi przekleństwami opuszczały moje usta i miałam wrażenie, że to jeszcze bardziej podniecało Nathaniela. Pieścił moje ciało, całował i dotykał, jakbym za chwilę ponownie miała zniknąć z jego życia, a przecież obiecaliśmy sobie, że będziemy na zawsze.

Odwzajemniając brutalny pocałunek, zsunęłam dłoń na jego twardy penis i potarłam jego męskość przez cienki materiał bokserek. Nate wychrypiał coś niezrozumiałego, przygryzając moją dolną wargę i właśnie w tej chwili jego telefon kolejny raz zaczął dzwonić. Na chwilę zaprzestałam jakichkolwiek ruchów i wyczekująco spojrzałam na bruneta. Nathaniel był wyraźnie sfrustrowany. Po omacku chwycił komórkę, która leżała pod jego poduszką i przesunął wzrokiem po wyświetlaczu.

– Jebać to – przeklął i odrzucił połączenie.

Przesunął wzrokiem po moim ciele, skupiając się na nierówno unoszącej się klatce piersiowej i wyraźnie zaznaczonych pod cienką koszulką stojących sutkach. Przełknął ślinę i chwycił brzeg moich majtek, zsuwając je z bioder. Przesunął palcami po mojej kobiecości, a następnie zniżył się i złożył w tym samym miejscu krótki pocałunek, do którego dołączył po chwili język. Przejechał nim po całej mojej długości, zasysając delikatnie łechtaczkę, a przez moje ciało przeszła fala gorąca i przyjemności. Wtedy zacisnął dłonie na moich udach, przejeżdżając kolejny raz językiem po najbardziej wrażliwym miejscu. Wplotłam palce w jego włosy i przyciągnęłam jego usta jeszcze bliżej.

– Chodź tu – wyjęczałam, ciągnąc go do góry.

Kiedy lekko się uniósł, naparłam spierzchniętymi wargami na jego usta, a dłońmi po omacku zsunęłam z jego bioder bokserki. Chwyciłam w rękę sztywnego penisa i parokrotnie przesunęłam palcami po całej jego długości, tłamsząc warknięcia bruneta pocałunkami, które brutalnie wciskałam w jego usta. W końcu przysunęłam jego główkę do pochwy i przejechałam nią parę razy po wilgotnym wejściu, drażniąc tym samym Nathaniela.

Dokładnie sekundę później pchnął mnie brutalnie na materac, a gdy zderzyłam się plecami z miękką powierzchnią, wszedł we mnie, patrząc w moje oczy. I wszystko byłoby wspaniałe i miało o wiele lepsze zakończenie, gdyby nie dobijający się niezapowiedziany gość do moich drzwi.

– Kurwa! – fuknął Nate, przyciągając moje biodra bliżej siebie. Dźwięk dzwonka jednak nie ustępował, a do tego po chwili dołączył mój dzwoniący telefon. – Co za debil – warknął zrezygnowany i sięgnął telefon z szafki nocnej, nie wychodząc ze mnie.

Zaśmiałam się na jego złość i irytację, i przesuwałam opuszkami palców po jego tatuażach na torsie.

– Kto? – zapytałam, gdy Nate chwycił mój dzwoniący telefon.

– Will – mruknął i zerknął na zegarek. – Byłem z nim umówiony godzinę temu.

Odsunął się ode mnie i położył obok mnie na plecach. Z niezadowoleniem odebrał telefon, przykładając urządzenie do ucha.

– Cześć. Wiem, zapomniałem – odezwał się od razu, nie czekając na monolog Willa. – Nie, nie ma nas u niej – skłamał, na co cicho prychnęłam pod nosem. Nathaniel skupił się na rozmowie z przyjacielem, a ja podniosłam się i usiadłam okrakiem na brunecie. Zdezorientowany spojrzał na mnie, marszcząc ciemne brwi i w milczeniu obserwował moje poczynania, starając się skupić na rozmowie z przyjacielem. – Miałem coś do załatwienia – odchrząknął, gdy usiadłam na jego penisie, wsuwając go w siebie.

Powoli poruszyłam się na jego męskości. Widziałam, jak się spinał i nerwowo zasysał powietrze, próbując przytrzymać jedną ręką moje biodra, żebym przestała się ruszać. Z uśmiechem spojrzałam na spiętą twarz Nathaniela, który przymknął powieki i lekko rozchylił usta, gdy w rytmicznym tempie poruszałam się biodrami. Oparłam dłonie o jego tors i wbiłam w skórę paznokcie, unosząc się coraz szybciej i mocniej, sprawiając, że po pokoju roznosił się cichy plask uderzających się o siebie ciał. Nathaniel zacisnął zęby, przytakując coś chłopakowi przez telefon, a gdy cicho jęknęłam, poczułam, jak boleśnie zacisnął dłoń na moim udzie.

– Oddzwonię za chwilę – oznajmił zachrypniętym głosem i odrzucił urządzenie w bok, nie czekając nawet na odpowiedź ze strony Willa. – Doigrałaś się – dodał, zrzucając mnie z siebie.

W odpowiedzi, z kpiącym uśmiechem, zmierzyłam jego nagie ciało. Kolejny raz tego poranka Nathaniel znalazł się nade mną i wszedł we mnie, agresywnie się poruszając. Zerknął na mój nieco prowokacyjny uśmiech i wtedy objęłam jego biodra nogami, przyciskając go mocniej do swojej kobiecości. Spomiędzy jego warg wydobyło się warkniecie zmieszane z głośnym westchnięciem. Zacisnął dłoń na mojej szyi, delikatnie zaciskając na niej palce. Niezmiennie poruszał się szybkimi i mocnymi ruchami, przyprawiając mnie o dreszcze. Fala gorąca i zimna naprzemiennie przepływały przez moje ciało. Z ust wydostało się głośne pojękiwanie zmieszane z imieniem chłopaka, które w euforii i ekstazie wypowiedziałam. W końcu Nathaniel opadł zmęczony obok mnie na materac, obejmując ręką moje zgrzane ciało.

– To co chciał Will? – zapytałam niewinnie, cmokając jego zaróżowiony policzek.

– Idiotka – parsknął, niechętnie podnosząc się z łóżka.

Zanim jednak zniknął w łazience, nachylił się nade mną i przelotnie cmoknął w czoło, czochrając na odejściu moje już i tak splątane włosy.

– Spadaj!

Rzuciłam w niego poduszką i nakryłam się kołdrą, kiedy przystanął przy drzwiach do łazienki i zerknął w moją stronę.

– Zbieraj tyłek, kochanie.

Oczywiście ignorując jego ostatnie słowa, przytuliłam głowę do poduszki, na oślep wynajdując ręką telefon. Odblokowałam urządzenie i weszłam w nieodczytane wiadomości od Chrisa.

Chris: Pijemy dzisiaj?

Zaśmiałam się pod nosem, bo cóż innego mógł planować Chris Wilson. Przesunęłam palcem po ekranie i odczytałam kolejnego SMS-a.

Chris: Kobieto, ja tu przyszłość z tobą planuję, a ty nie odpisujesz…

Spojrzałam na klawiaturę i wystukałam kilka pośpiesznych słów, po czym zablokowałam ekran. Położyłam komórkę na szafkę i zamknęłam oczy, jednak nie trwało to długo. Drzwi do łazienki się otworzyły, a w nich stanął Nathaniel owinięty ręcznikiem w pasie.

– Will będzie za pięć minut – oznajmił, jak gdyby nigdy nic i podszedł do ubrań, które poprzedniego wieczoru przewiesił po piętnastominutowej sprzeczce przez ramę krzesła.

Gwałtownie poderwałam się, usiadłam i zaskoczona spojrzałam na Nathaniela, który bez pośpiechu ubierał spodnie.

– Co?

– No mówiłem, żebyś zbierała tyłek. – Przeciągnął przez głowę czarną koszulkę i niedbale poprawił dłonią rozczochrane, wilgotne włosy.

– Ty chyba sobie ze mnie żartujesz – prychnęłam i w pośpiechu wstałam z łóżka, biegiem ruszając do łazienki.

Zatrzasnęłam drzwi i szybko opłukałam twarz wodą. Rozczesywałam akurat włosy, kiedy drzwi się otworzyły i stanął w nich Nathaniel.

– Łatwiej by było, jakbyśmy im w końcu powiedzieli.

Oparł się ramieniem o futrynę i krzyżując ręce na torsie, zlustrował mnie wzrokiem.

– Nate, mówiłam… – Kolejny raz chciałam wyjaśniać tę samą kwestię, kiedy mi przerwał.

– Nicole, wiem, co mówiłaś, ale to trwa już trzy tygodnie. Myślę, że dawno temu zorientowali się, co się dzieje i tylko czekają, aż sami im o tym powiemy. – Podszedł do mnie wolnym krokiem i położył obie dłonie na moich biodrach, opierając brodę o ramię.  – Moglibyśmy być razem. – Złożył delikatny pocałunek w zagłębieniu mojej szyi. – Tak naprawdę razem, a nie ukrywać się jak dzieciaki, którym czegoś zabroniono.

Trzymając czarną maskarę przy twarzy, zadrżałam i prawie wsadziłam ją sobie w oko. Ciężko westchnęłam, ale nic mu nie odpowiedziałam, bo wiedziałam, że miał rację. Oboje o to walczyliśmy, choć początkowo zdawało się, że bardziej walczyliśmy ze sobą i tym uczuciem, to mimo wszystko tylko jego pragnęliśmy. Wiedziałam, że łatwiej by nam się żyło, gdybyśmy w końcu się przyznali, ale wciąż niepokoił mnie DiLaurentis, który czaił się gdzieś w mroku. Przestał się odzywać do Nathaniela, choć ten wciąż był mu winien jeszcze jedną walkę. Ostatnią walkę, która miała zaważyć o wszystkim…

– White – usłyszałam głos Nathaniela, który w między czasie wyszedł z łazienki. – Will już jest – oznajmił, wsuwając głowę między uchylone drzwi a futrynę.

Odłożyłam tusz, który nadal trzymałam w dłoni i posprzątałam wszystkie kosmetyki, wrzucając je niechlujnie do kosmetyczki. Ostatni raz spojrzałam w lustro, starając się dodać sobie otuchy. Chciałam wierzyć, że te wszystkie kłamstwa miały sens. Sądziłam, że utrzymując nasz związek w tajemnicy, dam nam trochę więcej czasu…

Weszłam do salonu, w którym siedzieli chłopacy. Oparłam się biodrem o ścianę i przekręciłam głowę w bok, głośno odchrząkując.

– O, już jesteś. – Will obrócił się w moją stronę.

– Co tam? – zagadnęłam, niby od niechcenia podchodząc do kanapy, którą okupowali.

Przysiadłam na oparciu i spojrzałam na przyjaciela, który patrzył to na mnie, to na Nathaniela.

– U mnie to w sumie nic. – Wzruszył ramionami. – A u ciebie?  – Skinął głową w moją stronę.

– Po staremu.

– Dzwonił do was Chris? – zapytał przyjaciel, zapewne próbując podtrzymać rozmowę, ale widząc moje zmarszczone brwi i brak zainteresowania ze strony Nathaniela, kontynuował: – Wpadł na pomysł, żeby wieczorem zorganizować ognisko na plaży, jak za starych dobrych czasów.

– To już wiem, czemu z rana bombardował mnie wiadomościami – mruknęłam pod nosem. – Ale to w sumie dobry pomysł. Wieki nie byłam na plaży.

– Mówił o której? – wtrącił Nathaniel, chowając telefon do kieszeni spodni.

– Jakoś wieczorem, ale godzina to kwestia do dogadania. Zależy, ile nam zejdzie na mieście – odchrząknął, nieco nerwowo poprawiając się na kanapie.

– Macie jakąś robotę? – Pytanie niby zadałam do nich, ale spojrzałam na Nathaniela i to od niego oczekiwałam odpowiedzi.

– Wyścigi – odpowiedział niechętnie, wstając z dotychczasowego miejsca.

– Przecież ty się już nie ścigasz – zauważyłam i, podobnie jak Nate, wstałam.

Przeskakiwałam wzrokiem między przyjacielem, który nabrał wody w usta, a Natanielem, który nerwowo przeczesał palcami włosy do tyłu.

– Nie ścigałem się, ale muszę odświeżyć stare kontakty przez DiLaurentisa – wyjaśnił i wsunął obie dłonie do kieszeni spodni.

Przytaknęłam skinieniem głowy i bez słowa go wyminęłam, kierując się do kuchni. Podeszłam do lodówki, oparłam dłoń o chłodne, metalowe drzwi, które chciałam otworzyć by wyjąć sok, gdy poczułam, że nie byłam sama w pomieszczeniu. Niemal od razu wyczułam jego bliskość. Westchnęłam cicho i zacisnęłam dłoń w pięść.

– Odwiozę cię do mojego rodzinnego domu i tam poczekasz z Patty i Issacem – wyszeptał, owiewając oddechem moją szyję.  – Załatwię kilka spraw na mieście, ogarnę wyścig i od razu do ciebie wrócę.

– Okej.

– Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. – Położył dłonie na talii, stykając się torsem z moimi spiętymi plecami. – A po wszystkim skoczymy do nich na tę plażę.

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo dotarł do nas głos Willa.

– Jedziemy?

Odwróciłam się przodem do Nathaniela, kątem oka dostrzegając stojącego w wejściu Willa. Powróciłam wzrokiem na jedynego chłopaka, który kiedykolwiek tak naprawdę mnie interesował, stając się tym samym całym moim światem. Spojrzałam mu w oczy, z trudem przełykając ślinę, po czym powoli i niechętnie odsunęliśmy się od siebie.

Cała nasza trójka po chwili opuściła mieszkanie, a następnie rozchodząc się do osobnych aut, ruszyliśmy pod dom Nathaniela. Milczałam, bo co miałabym powiedzieć? Nie mogłam mu niczego zabraniać, bo nie na tym polegał związek. Chciałam go takiego, jakim jest i jakim zawsze był. Nerwowy, nieufny, czasem agresywny i porywczy, ale dla tych kilku osób, które wpuścił do swojego świata, był w stanie naprawdę wiele poświęcić. Nie chciałam tego w nim zmieniać, bo takiego go pokochałam. Trochę poharatanego, z bliznami, które może nigdy nie znikną, ale właśnie taki był Nathaniel.

Wbiłam wzrok w przednią szybę, wsłuchując się w cichą melodię utworu, którą włączył zaraz po odpaleniu silnika. Nathaniel również milczał, bo choć nigdy nie powiedziałam tego na głos, to on wiedział… Wiedział, jak wiele kosztowały mnie pożegnania i wiara, że tym razem również do mnie wróci. Modliłam się, nie wierząc w żadnego konkretnego Boga, by to nie on oberwał kulkę, by to nie jego znieśli na noszach z ringu. Czy jakiekolwiek bóstwo wysłuchiwało takich modlitw? Nie wiedziałam tego, ale w takich chwilach potrzebowałam wierzyć w to, że był ktoś, kto wysłuchiwał naszych błagań.

Przymknęłam powieki, kiedy położył swoją dłoń na mojej, splatając ze sobą nasze place na moim udzie. Cicho westchnęłam, nie zamierzając się odzywać i prowokować rozmowy, jednak Nate miał inne plany.

– Nie musisz się martwić.

– Wiem – przytaknęłam cicho, nie otwierając oczu.

– Ale się martwisz – zauważył, bez krzty pretensji czy irytacji.

– Tak.

– Dlaczego? – zapytał, zatrzymując samochód, gdy zdziwiona otworzyłam powieki i zauważyłam, że byliśmy na miejscu.

– Bo już nie zajmujesz się wyścigami i nie wiesz, kogo ci wystawią ani co się wydarzy na miejscu. – Zabrałam rękę i odpięłam pas bezpieczeństwa, chcąc wysiąść z auta.

– To, że już regularnie nie biorę udziału w wyścigach, nie oznacza, że nie pamiętam, jak się jeździ. Zresztą, doskonale wiem, kogo mi wystawią, więc nie martw się na zapas. – Przelotnie cmoknął mnie w skroń i wysiadł z samochodu.

Ja również wysiadłam, ciężko wzdychając, bo choć Nathaniel bardzo się starał mnie uspokoić, nie wychodziło mu to najlepiej. A może to nie jemu nie wychodziło, ale to ja zbyt dobrze wiedziałam, jak wyglądają wyścigi i wszystkie interesy, w które chłopak był wmieszany. Wiedziałam, jak niewiele trzeba, by stracić wszystko.

ROZDZIAŁ 2

Nicole

Czas leciał nieubłagalnie, ale zazwyczaj w chwilach, gdy potrzebowaliśmy mieć go więcej. Kiedy natomiast na coś bardzo czekaliśmy, on niemiłosiernie się dłużył i tak właśnie było w tamtym momencie. Nathaniel odwiózł mnie do swojego domu, zostawiając w towarzystwie Patty i Issaca. Od jego wyjścia minęło trzydzieści minut, a ja miałam wrażenie, jakby to były co najmniej trzy godziny. Spojrzałam na wygaszony ekran telefonu, który nerwowo ściskałam w dłoni. Przesunęłam wzrokiem po Patty, która przeskakiwała pilotem po kanałach, a ja walczyłam z coraz silniejszą potrzebą wyrwania go z jej rąk. Irytowało mnie dosłownie wszystko, bo nie potrafiłam skupić uwagi na niczym innym, jak na nieobecności Nathaniela.

– Możesz już zostawić ten telewizor w spokoju? – zapytałam, tracąc cierpliwość.

Patty spojrzała na mnie przez ramię i bez słowa pozostawiła kanał sportowy. Jak na złość, akurat leciała transmisja z wyścigów na torze. Serce zabiło mi mocniej, gdy obserwowałam pędzące auta, bo właśnie w tej chwili Nathaniel również mógł się ścigać. Przełknęłam ślinę i odwróciłam wzrok, dostrzegając stojącego w wejściu Issaca. Miał nietęgą minę i nerwowo zaciskał zęby, jakby zastanawiał się, czy warto otworzyć buzię i coś powiedzieć, czy jednak lepiej milczeć.

– Co jest? – odezwała się Patty, zanim ja zdążyłam to zrobić.

– Nie odbierasz telefonu – oznajmił, robiąc krok w stronę swojej dziewczyny. – Dzwoniła do mnie twoja mama – kontynuował, chowając telefon do kieszeni spodni.

– Coś się stało? – Patty gwałtownie poderwała się z miejsca i szybko podeszła do chłopaka.

– Twój tata jest w szpitalu. Miał zawał.

Widziałam, że starał się zrobić to w miarę delikatnie i ostrożnie, ale czy takie wiadomości można było przekazać w odpowiedni sposób? Czy był jakiś złoty środek, dzięki któremu taka informacja by mniej bolała?

W milczeniu obserwowałam, jak dziewczyna przetrawiała otrzymaną informację, blednąc na twarzy z każdą kolejną powolnie upływającą sekundą. W takich momentach dla osoby przeżywającej swój własny koszmar czas nigdy nie miał znaczenia. Czasami się nam zdawało, że minęły godziny, a w rzeczywistości były to zaledwie minuty. W innej sytuacji to sekundy okazywały się minutami lub nawet godzinami milczenia, którego nie potrafiliśmy przerwać. Każdy przeżywał traumatyczne doświadczenia i ból na swój sposób, a w takich sytuacjach najlepiej było zwyczajnie czekać i pozwolić na poukładanie w głowie bałaganu, jaki zapanował.

– Ja muszę tam jechać – wydusiła w końcu z przerażeniem, spoglądając to na mnie, to na Issaca.

Widziałam, jak chłopak bił się z myślami. Z jednej strony była jego dziewczyną, która potrzebowała go w tamtej chwili jak nikogo nigdy wcześniej, a z drugiej – byłam ja. I może nie tyle ja go obchodziłam, co Nathaniel, któremu obiecał mną się zająć. Wiedziałam, że Nate, powierzając mu mnie, musiał naprawdę mu ufać. I ja, mimo dość skomplikowanej znajomości z Issacem, również mu ufałam. Co więcej, nie miałam prawa odbierać go dziewczynie. Nie mogłam prosić, wymagać czy liczyć na to, że zostanie, by mnie pilnować przed DiLaurentisem, który zapadł się pod ziemię. Nie mogłam, kiedy potrzebowała go Patty.

– Jedźcie – oznajmiłam, wstając z miejsca.

– Nie możesz… – odezwał się Issac, ale mu przerwałam.

– Spójrz na nią – poleciłam, wskazując na stojącą przed nim dziewczynę. – Ona cię potrzebuje. Ja jestem w domu, nic mi się nie stanie i Nate to zrozumie, nawet jeżeli początkowo się wścieknie – westchnęłam, dobrze zdając sobie sprawę, z czym przyjdzie mi się zmierzyć. – Jedźcie razem – powtórzyłam.

– Jesteś pewna? – zapytała Patty, odwracając się w moją stronę.

– Tak.

Patrzyłam w jej załzawione oczy i czekałam, aż któreś z nich podejmie jedyną słuszną decyzję.

– Może zadzwonię chociaż do Molly, żebyś nie była tu całkiem sama – zaproponował Issac, obejmując ramieniem swoją dziewczynę.

–Serio? – prychnęłam. – Chcesz ją narażać na furię Nathaniela?  – Spojrzałam na niego z politowaniem. – Spadajcie, a ja tu będę grzecznie na niego czekać.

Chłopak bez przekonania skinął głową i powoli ruszył z Patty w stronę wyjścia. Przed wyjściem jeszcze raz obejrzał się przez ramię, upewniając się, że przez tę godzinę lub dwie nie wpakuję się w żadne tarapaty. Wymusiłam słaby uśmiech, a kiedy tylko drzwi się zatrzasnęły, zacisnęłam powieki, a sztuczny grymas spełzł z moich ust.

Miałam nadzieję, że z ojcem dziewczyny będzie wszystko dobrze. Nie wiedziałam, w jak bliskich kontaktach pozostawała z rodzicami, jakoś nigdy o tym nie rozmawiałyśmy, ale wnioskując po jej reakcji, byli blisko. Zazdrościłam jej tej normalności, którą miała na wyciągnięcie ręki. Tak naprawdę miał ją każdy z naszej „paczki” poza mną i Nathanielem. Każdy z nich miał normalny dom i zwyczajnych rodziców, tylko wybrali życie przepełnione adrenaliną i przestępstwami. Ja i Nathaniel zostaliśmy to wmieszani właśnie przez ludzi, którzy powinni nas przed tym światem uchronić. Musieliśmy podejmować trudne decyzje i przeżywać ból, który nas ukształtował. Mogliśmy się złamać lub przekuć swoje słabości w siłę. Mogliśmy uciec lub stawić czoła wszystkim, którzy chcieli nas złamać.

Zagryzłam dolną wargę, skupiając wzrok na etykiecie butelki, którą zaczęłam z nerwów skubać, gdy usłyszałam męskie rozbawione głosy i trzask frontowych drzwi. Uniosłam wzrok, spoglądając na jego rozbawioną twarz, gdy tylko stanął w wejściu do salonu. Nie poruszyłam się i nie odezwałam, tylko patrzyłam na niego, bo wrócił.

Obiecał, że wróci.

– Dobra, idę do łazienki ogarnąć mordę – mruknął Will, informując mnie o swojej obecności, bo w ogóle go nie zauważyłam. Poklepał Nate’a w ramię i skierował się w głąb korytarza, pozostawiając nas samych.

Przesunęłam wzrokiem po sylwetce bruneta, po chwili powracając na jego twarz. Spojrzałam w jego oczy, w których wiele razy tonęłam i na usta, które nie raz całowałam. Wypuściłam z cichym świstem wstrzymywane powietrze, aż w końcu w milczeniu ruszył w moją stronę. Bez słowa pochylił się nade mną, opierając ciężar ciała na rękach, które ułożył na oparciu kanapy po obu stronach moich spiętych ramion.

Powoli zbliżył twarz, nieustępliwie patrząc w moje oczy do chwili, gdy jego wzrok zsunął się na moje rozchylone usta. Oblizał wargi i pochylił się, składając powolny pocałunek. Natychmiast odwzajemniłam gest, starając się mu przekazać wszystkie kotłujące się we mnie uczucia, obawy, tęsknotę i pożądanie.

Objęłam rękoma jego kark i przyciągnęłam bliżej. Gdy w końcu zabrakło nam powietrza, Nate oparł czoło o moje, przymykając powieki. Nasze oddechy mieszały się ze sobą, a serca biły w przyśpieszonym i nierównym tempie, ale właśnie tak powinno być, bo adrenalina płynęła w naszych żyłach.

Serca tym bardziej zakochanych nigdy nie będą biły w tym samym rytmie i z tą samą siłą. Zawsze, któreś będzie biło mocniej, a któreś słabiej. Tak samo było z miłością. Zawsze ktoś kochał mocniej, a ktoś słabiej. Nie było dwóch jednakowych uczuć, nawet jeżeli to jedna i ta sama miłość.

– Gdzie Issac? – zapytał, marszcząc brwi i uważnie się rozglądając.

– Obiecaj, że się nie wkurzysz.

– Gdzie Issac? – powtórzył pytanie z wyraźnym napięciem w głosie.

– Najpierw obiecaj.

Spojrzałam na niego znacząco, krzyżując ręce na piersiach.

– Nie obiecam czegoś, czego…

Nie pozwoliłam mu dokończyć.

– Nate – wypowiedziałam jego imię z odpowiednim naciskiem i zniecierpliwieniem.

– Obiecuję – westchnął niechętnie.

– Tata Patty miał zawał i kazałam im jechać – wyznałam.

Nathaniel milczał, choć widziałam, że miał ochotę puścić wodze fantazji i zaszczycić mnie różnymi wymyślnymi przekleństwami. W końcu przymknął powieki, głośno westchnął i skinął głową.

– Zbierajmy się – szepnął, po czym ponownie się pochylił i musnął ustami moje czoło.

– Nic więcej nie powiesz? – Zdziwiłam się, bo nawet jeżeli obiecał, to szansa, że jednak jakoś to skomentuje, była naprawdę spora.

– Obiecałem przecież.

Wzruszył ramionami, a następnie pociągnął mnie za ręce, pomagając mi wstać. Ruszyliśmy ramię w ramię w stronę holu, postanawiając właśnie tam poczekać na Willa, który lada moment powinien do nas dołączyć. Stanęłam na wprost Nate’a i przygryzłam policzek, wciąż czując smak jego pocałunków. Przełknęłam ślinę i obróciłam głowę w stronę schodów, kątem oka dostrzegając sylwetkę Willa. Kiedy jednak się do nas zbliżył, zauważyłam siniaki, które przyozdabiały jego przystojną twarz i niechlujnie przyklejony plaster na obrzękniętym i prawdopodobnie złamanym nosie.

– Co ci się stało? – Zmarszczyłam brwi, podchodząc do chłopaka.

– Szybko zauważyłaś – parsknął, za co dostał ode mnie z pieści w ramię. – Uspokój się, bo za chwilę nie tylko nos będę miał złamany. – Potarł dla żartów miejsce, w które go uderzyłam.

– To mnie nie denerwuj i mów, co się stało.

– Po wyścigu Nate’a spotkaliśmy starych znajomych – mruknął, kiwając głową w stronę Nathaniela, którego kącik ust drgnął do góry w cynicznym uśmieszku.

– To czemu tylko ty wyglądasz, jakbyś wpadł pod pług śnieżny, a Nate nie jest nawet draśnięty? – zapytałam i dopiero wtedy bezwiednie spuściłam wzrok na dłonie chłopaka, o którym rozmawialiśmy. Zmrużyłam oczy, dostrzegając jego zdarte knykcie na jednej z dłoni. – No dobra, jest draśnięty, ale nie ma nic z twarzą  – poprawiłam się.

– Mnie zaskoczyli na parkingu pod magazynem za kontenerami, a Nate szedł kawałek za mną – wyjaśnił Will, nie przejmując się swoim kiepskim wyglądem i stanem, bo jednak złamany nos cholernie bolał.

– Oni wyglądają gorzej – mruknął Nathaniel, niby od niechcenia obejmując mnie ramieniem.

– Nie wątpię. – Wywróciłam oczami.

ROZDZIAŁ 3

Nathaniel

Odchrząknąłem, starając się ukryć rozbawienie widokiem zdenerwowanej Nicole. Dziewczyna od kilku minut sprzeczała się z Willem i w sumie już nawet nie wiedziałem, o co im poszło i od czego to się zaczęło. W każdym razie cieszyłem się, że dojechaliśmy już na miejsce, bo jeszcze minuta z tą dwójką w jednym aucie i kogoś wysadziłbym przy drodze.

Zaparkowałem przy plaży, wysiedliśmy z auta i nie zwracając uwagi na ich ostatnie słowne przepychanki, ruszyłem wolnym krokiem przez piaszczyste wydmy.

– Jak ty z nią wytrzymujesz? – parsknął Will, kiedy Nicole się wreszcie poddała z dalszego wykłócania o to, kto miał racje.

– Pierdol się, Will. – Pokazała mu środkowy palec i wyprzedziła nas szybkim krokiem.

– Zajmuję jej buzie czymś innym, więc tyle nie gada – rzuciłem żartem, odpowiadając na wcześniejsze pytanie Willa.

Widziałem, jak jej ciało się spięło. Wyraźnie zwolniła, jej ramiona delikatnie się uniosły, gdy wzięła głęboki oddech. W milczeniu czekałem na jej reakcję, która wcześniej czy później musiała nastąpić. Nicole nigdy nie należała do osób, które potrafiły coś przemilczeć i ugryźć się w język. Widziałem, jak walczyła ze sobą, by nie powiedzieć nic impulsywnego. Nic, co ujawniłoby naszą małą tajemnicę, bo przecież to właśnie jej zależało na ukrywaniu naszego związku i utrzymaniu go w sekrecie.

Nicole ostatecznie nic nie powiedziała, jedynie pokręciła głową i nie komentując moich słów, ruszyła w stronę ogniska. Przeczuwałem jednak, że nie ujdzie mi to płazem i brunetka wymyśli sposób, by się na mnie odegrać za ten głupi tekst.

Po chwili cała nasza trójka dotarła do rozpalonego ogniska. Chris rozmawiał z Jordanem, którego nie widziałem od kilku dni. Przesunąłem wzrokiem po drewnianych kłodach, gdy zorientowałem się, że siedziała tam osoba, której nie spodziewałem się tu spotkać.

– Molly? Co tu do… – odezwałem się, ale Nicole mi przerwała.

– Zaprosiłam ją – oznajmiła obojętnym tonem, jakby to wcale nie było nic zaskakującego.

– Powiedz, że się, kurwa, przesłyszałem.

– Nie, Nate. Dobrze słyszałeś. Mam dość tworzenia i nawarstwiania problemów, więc, jeżeli mogę sprawić, że choć niektóre z nich znikną, to to zrobię. Napisałam do Molly, kiedy byłeś na wyścigach – oznajmiła, wzruszając ramionami.

– Zapomniałaś, w jakie gówno przez nią się wpakowałaś? – warknąłem, ignorując wszystkich dookoła, którzy w milczeniu stali i przysłuchiwali się naszej wymianie zdań.

– Nie wpakowałam się w to przez nią, Nate. Wiem, że łatwiej ci obwiniać innych za moje błędy, ale zrobiłabym to z jej pomocą czy bez niej. I pamiętaj, że to ona odwiozła mnie do ciebie, kiedy kilka tygodni temu miałeś walkę. Zresztą, powiedziałeś, że potrzebujemy sojuszników – przypomniała moje własne słowa.

Ze świstem wypuściłem powietrze i wsunąłem dłonie do kieszeni spodni. Miała rację, ale wciąż nie mogłem zapomnieć, że to Harrison przyczyniła się do nałogu Nicole. Zlustrowałem od niechcenia Molly, która o dziwo nie próbowała się wtrącić w naszą rozmowę i wymądrzać, jak to miała w zwyczaju.

– Każdy z nas popełnił błędy i czegoś żałuje – wyszeptała, patrząc mi w oczy. – To, co się wydarzyło, było lata temu.

Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć i jakoś odnieść się do monologu Nicole i całej sytuacji, głos zabrała Molly.

– Gdybym chciała ściągnąć na nią problemy, to już dawno bym to zrobiła – parsknęła i chwyciła w dłoń butelkę piwa, która dotychczas stała na piasku oparta o kłodę. – Zacznij myśleć, Nate.

– Kurwa! – Rozległo się głośne przekleństwo, które opuściło usta Chrisa.

Wszyscy chwilowo zapomnieli o napiętej atmosferze i niedokończonym temacie rozmowy. Zaskoczeni i zaniepokojeni spojrzeliśmy w kierunku blondyna, zauważając, że przeskakuje na boso z nogi na nogę, klnąc pod nosem. Nicole od razu ruszyła w jego stronę, ale nie zdołała ukryć rozbawienia, które malowało się na jej twarzy.

– Co zrobił? – zapytałem, gdy dziewczyna, kucając przy Chrisie, upadła tyłkiem na piasek.

– Ten idiota… – odezwała się Nicole, dławiąc kolejną salwą śmiechu, która uniemożliwiała jej mówienie.

– Bardzo zabawne. – Chris mruknął z przekąsem, obsypując piaskiem dziewczynę.

– To ty jesteś sierotą i wsadziłeś stopę w ognisko! – Oburzyła się, nieudolnie podnosząc się z piasku.

– Nie wsadziłem jej w ognisko, tylko nadepnąłem na żarzące się drewno, bo wypadło z ogniska – burknął, kuśtykając w stronę brzegu.

Kręcąc głową na boki, wyciągnąłem do Nicole rękę i pomogłem jej wstać. Kiedy dziewczyna się dźwignęła i otrzepała z piasku, uniosła na mnie iskrzące w ciemności tęczówki. Blask ciepłych płomieni odbijał się w jej oczach, gdy sunęła rozkojarzonym wzrokiem po mojej twarzy. Spuszczając wzrok na moje usta, lekko przygryzła dolną wargę, na co ze świstem wypuściłem wstrzymywane w płucach powietrze.

Kiedy kilka lat wcześniej spędziłem z nią wieczór na tej samej plaży, nie przypuszczałem, że ta dziewczyna kiedyś stanie się dla mnie wszystkim.

Wzrok miałem utkwiony w horyzoncie, nasłuchując szumiących fal, które zderzały się z brzegiem plaży. Co jakiś czas zerkałem ukradkiem na Nicole, która zanurzała dłonie w piasku, przesypując go pomiędzy palcami. Nasze ramiona się ze sobą stykały, ale nie było w tym nic dwuznacznego. Zwyczajnie, dwójka starych znajomych spędzała ze sobą czas, siedząc na plaży i obserwując wzburzony ocean.

– O czym myślisz? – przerwałem ciszę.

– Chodź się przejść – oznajmiła i gwałtownie poderwała się z miejsca.

Stanęła na wprost mnie, gdy zmierzyłem ją wzrokiem. Nie miałem ochoty nigdzie chodzić, ale nie mogłem też zostawić jej samej. Ciężko westchnąłem i podpierając się na rękach, wstałem z piasku. Otrzepałem spodnie i z wyraźnym grymasem niezadowolenia, stanąłem na wprost brunetki.

– Ruszaj się, Wood – wymamrotała, kładąc dłonie na moich plecach, po czym popchnęła mnie do przodu.

– Gdzie ty chcesz iść?

– Na molo.

Ten pomysł podobał mi się jeszcze mniej od poprzedniego. Wymamrotałem pod nosem kilka cichych przekleństw, ale szedłem przed siebie, obserwując potykającą się o własne nogi Nicole.

– Mam piach w butach – mruknęła, potrząsając nogą jak paralityk.

– No coś ty, White – parsknąłem, spoglądając na dziewczynę z politowaniem. – Na plaży? Jak to możliwe? – zakpiłem i ją wyminąłem.

– Kutas.

Później niestety było już mniej zabawnie. Spacer na molo skończył się wypadkiem, w którym Nicole niemal nie utonęła, a potem…

Nicole mnie pocałowała. Naparła rozchylonymi wargami na moje usta, powoli i nieśmiało je muskając. I chyba wtedy pierwszy raz w życiu pocałunek jakiejkolwiek dziewczyny mnie sparaliżował. Nie wiedziałem, co się dzieje ani co zrobić. Oddać pocałunek? Odepchnąć ją? Nie robić nic? Żadna z opcji nie wydawała mi się odpowiednia.

A kiedy w końcu się odsunęła i otworzyła oczy, znieruchomiała podobnie jak ja chwilę wcześniej. Przyglądałem się jej, czekając na jej decyzję. Wolałem, żeby to ona określiła, czy żałuje tego pocałunku, czy był to tylko impuls pokierowany stresującą sytuacją, czy być może faktycznie coś czuła. Kiedy jednak po jej policzku spłynęła łza, którą szybko otarła grzbietem dłoni, wiedziałem, jaka była odpowiedź na piętrzące się w moim umyśle pytania. Zanim zdążyłem coś powiedzieć i jakoś zareagować, Nicole poderwała się na kolana, próbując wstać.

– Jestem idiotką – wymamrotała, unikając mojego spojrzenia.

Zanim zdążyła uciec, zacisnąłem palce na jej nadgarstku i wszystko, co stało się potem, było poza wszelką moją czy jej kontrolą. To się po prostu działo i nawet gdybym chciał temu zapobiec, to chyba bym nie potrafił.

Przesunąłem wzrokiem po wzburzonych falach i upiłem łyk piwa. Słysząc głośny wybuch śmiechu, przeniosłem wzrok i zobaczyłem Nicole, która przepychała się z Wilsonem nad brzegiem. Brunetka po raz kolejny w przeciągu ostatniej godziny próbowała wepchnąć go do wody i póki co nieskutecznie. Kącik moich ust słabo drgnął do góry i odrywając od nich na chwilę wzrok, zgarnąłem z piasku paczkę papierosów. Wyjąłem z niej zapalniczkę i papierosa, którego wsunąłem między wargi, a po chwili zaciągnąłem się nikotyną, która wypełniła moje płuca.

Ponownie spojrzałem na roześmianą Nicole, która tym razem wleciała tyłkiem do wody i kolejny raz zaciągnąłem się papierosem. Przesunąłem wzrokiem po plaży i pieniących się falach, gdy dostrzegłem starszą parę, która szła za rękę wzdłuż plaży. Nie przeszkadzała im późna godzina, żeby spędzić ten czas ze sobą, bo nie wiedzieli, kiedy ich wspólna chwila stanie się tą ostatnią.

Tak samo jak ja i Nicole. Żadne z nas nie mogło przypuszczać, kiedy do niej nie wrócę. Nie wiedzieliśmy, który wieczór będzie naszym ostatnim, który pocałunek przyjdzie jej wspominać po mojej nieuniknionej śmierci. Każdy wspólnie spędzony moment mógł być tym ostatnim wspomnieniem, jaki pozostawię w jej pamięci. I świadomość tego bolała, bo nie chciałem jej zostawiać.

– Hej! Panie myślicielu, co jest? – zagadnął Will, klepiąc mnie w ramię.

– Jest w tym coś uroczego – mruknąłem zamyślony.

– W czym?

– W tym jak na siebie patrzą. – Skinąłem głową w kierunku starszej pary, która spacerowała, trzymając się za ręce.

– Pewnie z powodu zaćmy – parsknął śmiechem.

– Słuchaj, ufam ci i wiem, że zrobiłbyś dla mnie wszystko. Wziąłbyś za mnie kulkę i tak dalej. – Upiłem łyk piwa, zaciskając dłoń na szyjce butelki.

– Jesteśmy braćmi, stary. Pewnie, że tak.

– No właśnie. Zrobiłbym dokładnie to samo dla ciebie. – Zgasiłem niedopałek w piasku. – A teraz pomyśl, czy mógłbyś sobie wyobrazić jakby to było, gdyby to… – Wskazałem palcem na mnie i na niego. – Dzielić z dziewczyną? – zapytałem z namysłem.

– Nie – odpowiedział krótko, wyraźnie zdegustowany moim tokiem myślenia.

– Wiedziałem, że mnie zrozumiesz – prychnąłem, kręcąc głową na boki.

Powróciłem wzrokiem na Nicole. Szła w stronę ogniska, przy którym siedziała reszta naszych znajomych i przyjaciół. Po jej naburmuszonej minie byłem pewien, że nie udało jej się wepchnąć Chrisa do wody i to była główna przyczyna jej niezadowolenia. Kiedy ta dwójka była razem, nigdy nie mogłem być niczego pewien, ale to dobrze, że Nicole miała takiego przyjaciela. Był chyba jedynym pewnikiem w jej życiu i jedyną osobą, która sprawiała, że brunetka uśmiechała się mimo tego całego syfu, który nas otaczał.

Czasem zdarza się taki moment w życiu, w którym wiesz, że znalazłeś szczęście. Chwila, w której wiesz, że możesz wszystko. Czujesz się niepokonany i niezniszczalny. I właśnie tacy byliśmy, gdy mieliśmy siebie nawzajem. Stworzyliśmy swój własny świat, w którym mogliśmy w końcu być razem.

Nie mogliśmy jednak przypuszczać, że gdy otaczające nas mury legną w gruzach, to nasza przyszłość polegnie razem z nimi. Nie mogliśmy spodziewać się bólu, jaki na nas spłynie, a już na pewno nie mogliśmy wiedzieć, że mimo wszystkich walk i poniesionych ofiar nasza miłość będzie wciąż wystawiana na próbę.

Ani ty, ani ja nie myśleliśmy, że miłość to będzie wciąż za mało.

I gdy w końcu dotrze do nas ta smutna i bolesna prawda, twoje życie straci sens, a moje spowije mrok, z którego nie sposób się wydostać. Bo mimo tych wszystkich upadków i ran, jakie na oślep zadawaliśmy, razem byliśmy mocniejsi niż osobno.

A przynajmniej tak właśnie chcieliśmy myśleć. W to chcieliśmy wierzyć i może właśnie to był nasz błąd?

Twoja wiara we mnie.

Moja wiara w nas.

Nasza wiara w przyszłość, która dla nas nie istniała.

ROZDZIAŁ 4

Nicole

Stałam nad brzegiem, wpatrując się w spienione i niespokojne fale oceanu. Chłodny wiatr owiewał moje ciało, a przez kręgosłup przebiegł dreszcz. Powoli i głęboko nabrałam do płuc powietrza i odgarnęłam z twarzy splątane pasma włosów. Skrzyżowałam ręce i zerknęłam przez ramię w stronę powoli wygaszającego się ogniska, przy którym zostało już tylko kilka osób.

Nie zdawałam sobie nawet sprawy, jak bardzo mi tego brakowało. Tęskniłam za spotkaniami z przyjaciółmi, za beztroską i spokojem, który w każdej chwili mógł nam zostać odebrany. Wystarczyła jedna wiadomość, jedna sekunda czy osoba, która mogła zburzyć pozornie poukładany świat. Nasz dom był niczym domek z kart. Wystarczyło dmuchnąć, by wszystko się rozpadło i chyba właśnie tego wciąż się bałam. Przerażała mnie perspektywa utracenia życia, które dopiero co odzyskałam.

– Zbieramy się? – usłyszałam jego cichy, lekko zachrypnięty głos, a po chwili poczułam oplatające mnie silne ramiona.

Przymknęłam oczy, wyczuwając jego oddech w zagłębieniu szyi. Przełknęłam ślinę, gdy leniwie musnął wargami tamto miejsce, a po chwili ramię, na koniec opierając o nie brodę.

– Za chwilę – wyszeptałam, nieznacznie odchylając głowę do tyłu.

Spojrzałam na ciemnogranatowe niebo i niezliczoną liczbę gwiazd, które je rozświetlały.

– Pamiętasz, jak kilka lat temu tutaj byliśmy i spadłaś wtedy z molo?

– Yhm – mruknęłam niezrozumiale, bo nie lubiłam wracać do tamtej sytuacji.

– Nigdy ci o tym nie mówiłem, ale wtedy chyba po raz pierwszy byłem tak kurewsko przerażony – wyznał, mocniej zaciskając ręce na mojej talii. – Myślałem, że cię nie uratuję, że nie dam rady.

– Ale uratowałeś – zauważyłam, obracając się twarzą do niego. – Uratowałeś mnie wtedy i wiele razy później. Zawsze byłeś, gdy cię potrzebowałam i nawet wtedy, gdy próbowałam cię od siebie odepchnąć.

– Początkowo strasznie mnie to denerwowało. – Cmoknął mnie w nos i kontynuował: – Chciałem być blisko ciebie, a zarazem starałem się robić wszystko, żebyś ty nie chciała być przy mnie.

– Coś ci nie wyszło – parsknęłam.

– Pierwszy raz jestem szczęśliwy z powodu własnej porażki – oznajmił, patrząc mi w oczy. – I bez względu na to, co jeszcze wydarzy się w naszym życiu, ile walk przyjdzie nam stoczyć i ile osób spróbuje nas rozdzielić, obiecuję ci, że nigdy z ciebie nie zrezygnuję. – Delikatnie musnął wargami moje czoło. – Nigdy nie zrezygnuję z nas i zawsze, co by się nie działo, wrócę do ciebie. Choćbym miał własnoręcznie wydostać się z piekła, znajdę drogę powrotną.

– Kocham cię – wyznałam i wybrałam czyny zamiast słów.

Wcisnęłam w jego usta długi i namiętny pocałunek, zarzucając na kark ręce, którymi przyciągnęłam go bliżej siebie. Nie musiałam czekać, by Nathaniel odwzajemnił pieszczotę, która całkowicie pochłonęła naszą uwagę.

Uwielbiałam się z nim całować, dotykać go czy zwyczajnie się przytulać. Każdy kontakt fizyczny z brunetem sprawiał, że moje ciało wypełniały endorfiny, a w brzuchu latało stado motyli.

– Ja też – wyszeptał w moje rozchylone wargi, gdy powoli zaczęliśmy się od siebie odsuwać.

– Co? – Spojrzałam mu w oczy, marszcząc brwi.

– Też cię kocham – oznajmił delikatnie się uśmiechając. – Jedziemy już?

– Do mnie czy do ciebie?

– Wiesz, na co czekam? – zagadnął, ale nie czekając na moją odpowiedź, kontynuował: – Na chwilę, w której żadne z nas nie będzie musiało o to pytać.

– Kiedyś, Nate – szepnęłam, przelotnie muskając jego usta. – Kiedyś będziemy mieć wspólny dom, ale jeszcze nie teraz.

– Wiem. – Złączył ze sobą nasze dłonie.

– Nie powinniśmy się trzymać za ręce – odchrząknęłam, nerwowo spoglądając na nasze splecione ze sobą palce.

– Przed chwilą się całowaliśmy, pamiętasz? – Spojrzał na mnie z politowaniem. – Zresztą, tam już nikogo nie ma. – Skinął głową na żarzące się ognisko. – Zostaliśmy sami.

Nic już nie powiedziałam, a jedynie ruszyłam przez plażę, idąc u jego boku. W milczeniu dotarliśmy na parking, zatrzymując się dopiero przed maską czarnego mustanga.

– Kluczyki. – Wyciągnęłam do Nathaniela rękę.

– Jakie kluczyki? – prychnął, choć dobrze wiedział, o co mi chodziło.

– Do auta. – Wywróciłam oczami. – Dawaj, bo sama je wezmę,

– Przyznaj się, że szukasz wymówki, żeby mnie pomacać.

– No patrz, rozgryzłeś mnie – zakpiłam, próbując wsunąć dłoń do jego kieszeni spodni.

– Nie dam ci kluczyków, wybij to sobie z głowy.

Chwycił mnie za nadgarstek, uniemożliwiając wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Spróbowałam to samo zrobić drugą ręką, ale nic mi to nie dało. Trzymałam skrzyżowane ręce, które unieruchomił Nathaniel, a wszelkie próby wyswobodzenia musiały zakończyć się moją porażką.

– Skończyłaś już grę wstępną? – parsknął, kpiąco uśmiechając się pod nosem.

– Piłeś.

– Ty też.

– Wypiłam mniej niż ty – wytknęłam mu, stając spokojnie w miejscu.

– Ale ja więcej ważę niż ty, więc ilość wypitego alkoholu… – zaczął monolog, w którym zamierzał się wymądrzać.

– Bla, bla, bla – przerwałam mu chamsko.

– Więc z pewnością to ja powinienem prowadzić – oznajmił, ignorując moje dziecinne zachowanie. – Sadzaj tyłek i jedziemy.  – Zarządził, wskakując na miejsce kierowcy.

– Czasami cię nienawidzę – wymamrotałam, obchodząc samochód.

Zatrzasnęłam drzwi i ciężko westchnęłam, a Nathaniel od razu wyjechał z parkingu. W między czasie włączył muzykę, którą musiałam zacząć przełączać, poszukując utworu, który będzie mi odpowiadać. Stanęło na The Neighbourhood – Daddy Issues, a gdy piosenka się rozkręciła, zaczęłam wystukiwać palcami rytm.

– Zastanawiałaś się kiedyś, jakby miało na imię nasze dziecko?  – Cichy szept bruneta idealnie współgrał z jego spokojnym oddechem.

– Dziecko? – parsknęłam zdezorientowana, patrząc na Nathaniela.

– Tak, dziecko – odpowiedział spokojnym głosem. – Gdybyśmy jednak kiedyś je mieli, myślałaś o tym?

Czy myślałam?

Kiedyś zrobiłabym wszystko, żeby nie zostać matką, a teraz?

– Nate, wiem tylko, że byłoby ono naszą nadzieją na życie, którego pragniemy, ale którego nigdy nie będziemy mogli mieć.

Kilka lat wcześniej sądziłam, że nie nadawałabym się na matkę. Szczerze powiedziawszy, nawet poważniej się nad tym nie zastanawiałam i wtedy nieustannie przerażała mnie wizja ciąży oraz posiadania dziecka. To ogromna odpowiedzialność, a ja wątpiłam, czy bym jej podołała. Nie wiedziałam nawet, czy potrafiłabym je kochać, ale może te wszystkie wątpliwości i lęki wynikały z braku wzorców?

Choć teraz moje kontakty z matką i ojcem były względnie poprawne, to wciąż daleko im do ideałów, a gdyby tak sięgnąć pamięcią do moich wczesnych lat dzieciństwa? Albo chociaż do tego, co działo się dziesięć lat temu… Nie miałam prawa wiedzieć, czy kiedykolwiek będę nadawała się na matkę, a z całą pewnością, nie chciałam być takim rodzicem, jakich mieliśmy Alex i ja.

Jednak w jakiś magiczny sposób moje wszelkie obawy zniknęły. Teraz już się tego nie bałam, a co więcej potrafiłam sobie wyobrazić życie, o którym mówił Nataniel. Ja, on, dziecko i może pies. Tworzylibyśmy rodzinę, jakiej sami jako dzieciaki nigdy nie doświadczyliśmy.

Powróciliśmy ze świata umarłych, pragnąc żyć, jak jeszcze nigdy wcześniej.

Intensywnie. Namiętnie. Zachłannie.

Jakby czas, który niespodziewanie został nam dany, miał równie nagle zostać nam odebrany.

***

Spojrzałam na nierówną kreskę i ciężko westchnęłam, nieudolnie starając się ją poprawić. Ostatecznie skończyło się to jeszcze większą katastrofą. To zdecydowanie nie był mój dzień, a niesymetryczne czarne kreski na moich powiekach to potwierdzały. W skoncentrowaniu nie pomagał mi również Nathaniel, który klął pod nosem i kręcił się od jakichś dziesięciu minut po sypialni.

– Nie widziałaś mojego portfela? – usłyszałam kolejne pytanie.

Zerknęłam na uchylone drzwi i zauważyłam schylającego się bruneta pod łóżko.

Wywróciłam oczami.

– Wątpię, żeby był pod łóżkiem – mruknęłam, powracając wzrokiem na swoje lustrzane odbicie.

Przygryzłam policzek i ostrożnie starłam nierówną końcówkę namalowanej kreski, która była zbyt płaska w porównaniu do tej na drugim oku. Robiąc kolejne podejście, przeleciałam po powiece czarnym cienkim pędzelkiem i oceniającym wzrokiem spojrzałam na efekt mojej żmudnej pracy.

Przekrzywiłam głowę, stwierdzając, że tym razem wyszło całkiem nieźle, gdy drzwi do łazienki otworzyły się oścież, a w nich stanął Nathaniel.

– Jutro wieczorem idziemy na randkę – mruknął, podchodząc bliżej.

Złożył w zagłębieniu mojej szyi krótki i niewinny pocałunek.

Spojrzałam na nasze lustrzane odbicie, zapamiętując jego dłonie ułożone na moich biodrach, brodę opartą o moje ramię i oczy, które błyszczały równie mocno jak moje.

– Umierasz? – zapytałam, unosząc brew.

Zamknęłam eyeliner i odłożyłam go do koszyczka wraz z pozostałymi kosmetykami.

– Co?

– No ty i randka? – parsknęłam i odwróciłam się w jego stronę, opierając pośladkami o umywalkę.

– Nie dziw się tak. Zabieram cię do wesołego miasteczka – wyjaśnił z zadowoleniem.

– Serio? Nie możesz się chociaż trochę wysilić i mnie zaskoczyć? – zapytałam rozbawiona jego zachowaniem i słabo pokręciłam głową, chcąc czym prędzej wrócić do przerwanej czynności.

– Wysilę się i zaskoczę cię w nocy. – Przyparł mnie delikatnie do umywalki, uniemożliwiając obrócenie się do niego plecami.

– Twój penis to nie jest coś, co mnie może zaskoczyć – oznajmiłam z uśmiechem, ponieważ nawet gdybym na potrzebę chwili chciała udawać powagę, nie byłabym w stanie.

Ponieważ tak szczerze, to po raz pierwszy tak dużo się śmiałam. Po raz pierwszy tak dużo czułam i chciałam czuć więcej. I to wszystko dlatego, że byłam bezpieczna w jego ramionach. Byłam niezaprzeczalnie tylko jego i on był tylko mój.

Widziałam, że Nathaniel zamierzał mi coś odpowiedzieć, ale niespodziewanie w drzwiach do mojej łazienki pojawił się niezapowiedziany gość.

Chris Wilson.

– Jak już skończycie się macać, to czekam w kuchni, bo mam genialny pomysł – oznajmił jak gdyby nigdy nic.

– Co tu robisz? – zapytałam, strzepując dłonie Nathaniela.

– Pisałem ci, że wpadnę, a drzwi do mieszkania zostawiliście otwarte. – Wzruszył ramionami i nadal stojąc w progu do łazienki, zlustrował nas wzrokiem z cynicznym uśmieszkiem na ustach.

– I postanowiłeś o tak sobie wejść do mojej łazienki? – Prychnęłam, marszcząc czoło.

– Wołałem, ale byliście zbyt zajęci – zaśmiał się. – Zresztą, tu nie ma nic, czego już bym nie widział.

– Co? – Wtrącił się do rozmowy Nathaniel, nie kryjąc rozdrażnienia na wieść, którą podzielił się Chris.

– Spokojnie, stary – prychnął, widząc napięcie, jakie wywołał ostatnim zdaniem. – To było dawno temu i przez przypadek.

– Jak można przez przypadek, kurwa, widzieć… – odezwał się wyraźnie zirytowany, ale mu przerwałam.

– Uspokój się, idioto – mruknęłam, wywracając oczami. – A teraz obaj wynocha z mojej łazienki – wypchnęłam ich po kolei, ignorując w dalszym ciągu grymas niezadowolenia na twarzy Nathaniela.

Kiedy tylko drzwi się zamknęły, chwyciłam maskarę i kilkoma szybkimi ruchami przeleciałam nią po rzęsach. Zerknęłam przelotnie na ostateczny wynik i szybkim krokiem ruszyłam do chłopaków.

Przemknęłam przez sypialnie, w której panował bałagan, ale głównie z winy Nathaniela, który przerzucał wszystkie rzeczy w poszukiwaniu swojej zguby. Przekroczyłam próg sypialni i wkroczyłam do salonu, gdzie odnalazłam chłopaków. Siedzieli na kanapie z padami w dłoniach.

– Jesteś jedyną laską, jaką znam, która ma Xboxa w domu – zauważył Chris, przechylając się na bok, jakby faktycznie jechał samochodem wyścigowym.

Oparłam się biodrem o ścianę i obserwowałam wysiłki Nathaniela i swojego przyjaciela.

– Właśnie zaczynam żałować, że go kupiłam albo przynajmniej, że go przed wami nie schowałam – chrząknęłam cicho, przeczesując szczupłymi palcami włosy, które przez ostanie miesiące zdążyły urosnąć. – Muszę iść do fryzjera.

– Po co? – zagadnął Nathaniel, wyprzedzając w tym samym momencie samochód Chrisa, co spotkało się z niezadowoleniem i cichymi przekleństwami, które opuściły usta chłopaka.

– Mam już za długie – mruknęłam, oglądając swoje końcówki, które były wyraźnie rozdwojone.

– Mogę cię podrzucić w poniedziałek – oznajmił, nie odrywając wzroku od telewizora.

– Najpierw to się muszę umówić.

Nathaniel już nic nie odpowiedział tylko cicho mruknął pod nosem, co chyba miało być przytaknięciem i potwierdzeniem, że rozumie. Spojrzałam raz jeszcze na obu chłopaków i cicho wzdychając, poszłam do kuchni zrobić sobie kawę.

Przystanęłam przy blacie, uśmiechając się pod nosem na dobiegające z salonu odgłosy niezadowolenia i docinek, jakie rzucali między sobą Chris i Nate. Wywróciłam oczami na kolejną wymyślną i bardzo w stylu Wilsona obelgę, którą obrzucił bruneta. Chwyciłam w dłoń kubek i postawiłam na wyznaczone miejsce w ekspresie, wybierając odpowiedni program na panelu sterującym. Czekając, aż mój kofeinowy napój się zrobi, oparłam się pośladkami o brzeg blatu i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Przesunęłam nieco znudzonym wzrokiem po kuchennej wyspie, dostrzegając w małym wiklinowym koszyczku czarny skórzany przedmiot, którego tak zawzięcie szukał Nathaniel.

Wywróciłam oczami i zabrałam kubek wypełniony gorącą kawą, po czym wróciłam do salonu. Ich gra na szczęście dobiegła już końca.

– Nie umiesz przegrywać i tyle mam ci do powiedzenia – oznajmił Nathaniel, wyciągając telefon z kieszeni. Zanim odblokował urządzenie, spojrzał na mnie. – Mnie nie zrobiłaś?

– A czy ja ci wyglądam na gosposie? – prychnęłam, upijając kolejny łyk. – Kubki są w szafce od góry, wciskasz mały guziczek na ekspresie i dzieje się magia.

– Zołza – mruknął pod nosem i spuścił wzrok na ekran telefonu.

– Tak z ciekawości – wtrącił się Chris, zerkając to na mnie, to na Nathaniela. – Długo jeszcze będziemy musieli udawać, że nic nie wiemy i łykamy tę waszą bajeczkę?

– Co? – Z trudem przełknęłam kawę i zerknęłam na spokojnego Nathaniela, który wydawał się nieporuszony całą sytuacją.

– No ten wasz romans czy chuj wie, co między wami jest. – Wskazał palcem na mnie i bruneta, który nie odrywał wzroku od telefonu. – Chociaż pewnie akurat ta część Nataniela bardzo dobrze wie – parsknął po chwili i dopiero wtedy Nate zareagował, a kąciki jego ust delikatnie się uniosły.

– Po pierwsze, to zostaw jego przyrodzenie w spokoju – mruknęłam, zirytowana tematem, który narzucił Chris. Spojrzałam na Nathaniela, który słabo uśmiechnął się w moją stronę.

– Mówiłem, że się domyślają. – Wzruszył ramionami, jakby nie zrobiło to na nim najmniejszego wrażenia.

– Idiota – prychnęłam cicho pod nosem i ponownie spojrzałam na Chrisa, który zdawał się czekać na odpowiedź. – Uznałam, że to nie jest dobry czas na takie wiadomości i decyzje.

– Decyzje to już chyba podjęliście – zauważył, unosząc w rozbawieniu brew do góry.

– Dobra, powiemy im – westchnęłam zrezygnowana, po czym odstawiłam kubek na stolik. – A ty podobno miałeś jakaś sprawę czy tam pomysł – przypomniałam, starając się zmienić temat.

– Właśnie! Miałem pytać, czy idziesz na tę imprezę zaręczynową twoich rodziców?

– Nie wiem. – Wzruszyłam ramionami, wyczuwając zaciekawiony wzrok Nathaniela.

Prawda była taka, że nie potrafiłam podjąć decyzji, czy chciałam brać w tym udział. Sytuacja była skomplikowana i chociaż chciałam być z mamą w tak ważnym dla niej dniu, to moja relacja z ojcem wciąż była trudna, nie wspominając o Kate.

Kiedy dowiedziałam się o ich zaręczynach, byłam trochę skołowana, ale mogłam się tego spodziewać. Moja matka naprawdę go kochała i jej relacja z moim ojcem była zupełnie inna niż z ojcem Alexa. I choć jego podejście do rodzicielstwa było specyficzne, to wydawał się lepszym człowiekiem od tego, który mnie wychowywał. Nie był ideałem. Nie był nawet bliski jakichkolwiek prawidłowych i przykładnych wzorców, ale czego się spodziewać po człowieku, który całe życie był przestępcą? Może nie powinnam go usprawiedliwiać, ale poniekąd chciałam mimo wszystko wierzyć, że decyzje, które podejmował, były pokierowane myślą o moim bezpieczeństwie.

Jednak to, że chciałam w to wierzyć, nie zmieniało tego, że mu nie wierzyłam.

I w taki oto sposób wciąż nie podjęłam decyzji, czy zjawić się na ich zaręczynowej imprezie. Zostałam zaproszona i mama twierdziła, że ojciec chce się pogodzić. Pytanie brzmiało: czy chciał się pogodzić, żeby znowu mnie kontrolować, czy może tym razem uszanuje moje decyzje?

Wiedziałam, że jeżeli się tam nie zjawię, to nie poznam prawdy. Wciąż się będę zadręczać, czy jego oferta zakopania topora wojennego była szczera, czy próbował mnie w ten sposób zmanipulować… Jednak obawiałam się, że swoim pojawieniem się, zniszczę ten wyjątkowy dzień. Moja mama zasłużyła na szczęście. Nie zaznała go wcześniej, bo przez te wszystkie lata nadal kochała mojego ojca. I może faktycznie ją i White’a coś kiedyś łączyło, ale zakochanie a miłość to nie to samo.

Zakochać można się nagle i gwałtownie, ale kocha się pomimo wad. Nie za coś, bo miłość jest na tyle silna, że przetrwa mimo niedoskonałości i przeciwności, jakie będą zjawiały się na naszej drodze. Zakochanie to zbyt ulotne i słabe uczucie, by przetrwało lata. A miłość? Miłość może być nieśmiertelna. Możemy kochać, nawet gdy tej osoby z nami już nie będzie. Możemy umierać z miłości do kogoś, kto już nie żyje.

ROZDZIAŁ 5

Nicole

Stałam na wprost lustra, w niezadowoleniu sunąc wzrokiem po ciele, który okrywał jedynie czarny koronkowy komplet bielizny. Oparłam dłonie na biodrach i z niechęcią spojrzałam na otwartą szafę, w której wisiały sukienki. Jak na złość, żadna z nich nie wydawała się odpowiednia na nadarzającą się okazję.

– Co mam na siebie włożyć? – jęknęłam, znużona niekończącym się przymierzaniem.

Nathaniel wstał z łóżka, schował telefon do kieszeni spodni i podszedł, zatrzymując się tuż za moimi plecami.

– Najlepiej to nic – mruknął, sunąc opuszkami palców od ramienia w dół ręki. Przez moje ciało przebiegł przyjemny dreszcz, a oczy na kilka sekund zaszły mgłą. – Jak dla mnie, to jest tu nawet trochę za dużo – szepnął, muskając wargami moją szyję, po czym delikatnie i powoli zsunął jedno ramiączko stanika.

– Nate – wymamrotałam, przymykając powieki.

– Tak? – Oczywiście, udawał, że nie miał pojęcia, o co mi chodziło.

Delikatnie sunął rękoma po moich biodrach i brzuchu, a ja z każdą kolejną sekundą, w której pozwalałam mu na pozornie niewinną czułość, coraz bardziej traciłam kontakt z otaczającym nas światem. Z trudem chwyciłam go za dłonie i przycisnęłam, żeby przestał nimi ruszać. Otworzyłam oczy i zamglonym, nieobecnym wzrokiem, spojrzałam na nasze odbicia w lustrze. Odchrząknęłam, wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się twarzą do Nathaniela.

– Nie mamy na to czasu – oznajmiłam, starając samą siebie do tego przekonać.

– Najwyżej się spóźnimy. – Przesunął palcem po dekolcie i zahaczył o miseczkę stanika, kiedy jednak uniósł figlarne spojrzenie, napotkał mój wymowny wzrok. Ciężko westchnął. – To ubierz jak najmniej, ale tak w granicach prawa.

– Wiesz, że normalnie faceci raczej wolą, żeby dziewczyny nie odsłaniały wszystkiego w miejscach publicznych? – prychnęłam i podeszłam do szafy, przeglądając zawieszone sukienki.

– Po tylu latach powinnaś już się przyzwyczaić do mojej normalności. – Wzruszył ramionami. – A im mniej ubierzesz, skarbie, tym później mniej będę musiał z ciebie ściągać.

– Idiota – parsknęłam i zawiesiłam wzrok na krwistoczerwonej sukience do połowy uda z głębokim wycięciem na plecach.

– Ładna. – Skinął głową na materiał, który trzymałam między palcami i ruszył w stronę wyjścia z pokoju. – Załóż ją.

– Nie mogę do niej założyć stanika – zauważyłam, przygryzając policzek.

– Właśnie o to chodzi – oznajmił i zniknął za białymi drzwiami, które po chwili zamknął.

Cicho westchnęłam, zostając w sypialni sama. Powróciłam wzrokiem na sukienkę, którą wskazał Nathaniel. Przygryzłam dolną wargę i chwyciłam za wieszak z czerwonym materiałem, który po chwili niedbale rzuciłam na zaścielane łóżko. Z komody wyjęłam czerwone koronkowe majtki, które nie powinny się odbijać pod satynowym materiałem i nie przedłużając, postanowiłam się przebrać. Zdjęłam stanik, ubrałam dopasowane figi pod opinającą moje biodra sukienkę. Wsunęłam stopy w szpilki, w których za kilka godzin zapewne będą odpadać mi nogi, ale czego się nie robi, by ładnie wyglądać…

Obróciłam się przed lustrem wokół własnej osi i poprawiłam rozpuszczone włosy, przeczesując je palcami do tyłu. Przekręciłam wisiorek na dekolcie, który zaplątał się w złoty łańcuszek na szyi i popsikałam się ulubionymi perfumami YSL Black Opium. Ostatni raz zerknęłam na efekt końcowy, po czym pewnym krokiem ruszyłam do salonu.

– Może jednak zostaniemy w domu? – zapytał Nathaniel, lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu, kiedy stanęłam przed nim gotowa do wyjścia.

– Miejmy to z głowy – mruknęłam, starając się zignorować jego wymowny wzrok.

– Pojedziemy jeszcze na chwilę do mnie – oznajmił, niechętnie podchodząc do drzwi.

– Jasne.

Zamknęłam mieszkanie, dwukrotnie upewniając się, że zamknęłam zamek na klucz. Kiedy równym krokiem przemierzaliśmy korytarz w stronę wind, poczułam palce chłopaka splatające się z moimi. W takich chwilach czułam, że co by się nie działo, zdołamy wszystko przetrwać, bo tkwiliśmy w tym razem. A razem mogliśmy wszystko.

W milczeniu zjechaliśmy na dół. Trzymaliśmy się za ręce jak zwyczajna para, którą tak naprawdę nigdy wcześniej nie byliśmy. Mieliśmy swoje epizody, ale nigdy nie mieliśmy wystarczająco odwagi, by stanąć twarzą w twarz na wprost siebie i wyznać: kocham cię. A teraz wszystko się zmieniło i my również się zmieniliśmy. On zmieniał mnie, a ja zmieniałam jego. Niecelowo, to się po prostu działo…

Czując słabe szarpniecie samochodu, uniosłam wzrok i zauważyłam, że podjechaliśmy pod kamienicę. Spojrzałam na obdrapane mury budynku, w którym brunet nadal miał swoje mieszkanie i bez słowa wysiadłam z auta, kierując się do wejścia na klatkę.

– Tak właściwie, dlaczego wciąż tu mieszkasz? – zagadnęłam, gdy otwierał zamek w drzwiach.

– A dlaczego ty mieszkasz tam, gdzie mieszkasz? – zapytał przewrotnie, przekraczając próg.

– Bo to moje mieszkanie – odpowiedziałam, jakby to było oczywiste. I w sumie, to było logiczne, więc nie rozumiałam jego pytania.

Nathaniel rzucił kluczyki na niewielki stolik kawowy przy narożniku i ruszył w stronę sypialni. A ponieważ nie uzyskałam od niego sensownej odpowiedzi na swoje wcześniejsze pytanie, ruszyłam za nim.

– Nicole, ty mieszkasz w swoim mieszkaniu, a ja w swoim – oznajmił, gdy tylko weszłam do pokoju, jakby czytał w moich myślach i wiedział, że tak łatwo nie odpuszczę. – Co w tym niezrozumiałego? – zapytał z uśmiechem, przeciągając przez głowę koszulkę.

Stanął na wprost mnie ze zwiniętym materiałem w dłoniach, a ja bezwiednie spojrzałam na tors chłopaka i niewielkie tatuaże, które zdobiły jego skórę. Przełknęłam ślinę i powróciłam wzrokiem na jego twarz, udając, że wcale się nie rozproszyłam.

– Masz dom, w którym i tak często jesteś – odchrząknęłam, na co brunet kpiąco się uśmiechnął. Rzucił zwiniętą koszulkę w kąt pokoju, na co z kolei wywróciłam oczami.

– Zaraz wracam – mruknął, ignorując moje spostrzeżenie dotyczące jego domu, po czym zniknął za białymi drzwiami do łazienki.

Usiadłam na miękkim materacu, skupiając wzrok na ekranie telefonu, który wyjęłam z niewielkiej torebki. Odblokowałam urządzenie i z nudów zaczęłam przeglądać zdjęcia i filmiki, które nagrałam podczas ostatniego wypadu na plaże.