7,99 zł
Solbjørg Viig ma prawie 40 lat i kończy właśnie karierę primabaleriny. Ona i jej mąż Ulf, pastor lokalnej parafii, wyjeżdżają razem do domku letniskowego nad Morzem Północnym, żeby świętować początek nowego etapu w ich wspólnym życiu, w którym najważniejsze miejsce zajmie teraz spokojne życie rodzinne. Ale Ulf jest nieobecny i wycofany, a Solbjørg nie czuje się szczęśliwa. Gdy zdarza jej się wypadek na plaży, poznaje lekarza Jensa Svarta i wkrótce odkrywa, że miłość może mieć zupełnie inne oblicze i dawać znacznie więcej rozkoszy, niż wskazywało na to jej dotychczasowe doświadczenie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 38
Ane-Marie Kjeldberg
Lust
Letnicy 1: Historia SolbjørgprzełożyłStefan Nord tutuł oryginałSommerfolket 1: Solbjørgs fortællingCopyright © 2017, 2019 Ane-Marie Kjeldberg i LUSTWszystkie prawa zastrzeżoneISBN: 9788726153880
1. Wydanie w formie e-booka, 2019Format: EPUB 2.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą LUST oraz autora.
Solbjørg założyła nowe białe majtki Assani i tak samo nową turkusową, nylonową piżamę. Piżama była lekka jak pajęczyna i opadała, muskając jej małe piersi i wąskie biodra. Krótkie, faliste rękawki nieco zakrywały jej silne barki. Przeglądała się w lustrze. Bez wątpienia miała sylwetkę baleriny. Spryskała kilka razy strategiczne miejsca perfumami Blue Grass Elisabeth Arden. Ulf podarował jej te perfumy w maju, kiedy miała ostatni występ.
Ulf był już w łóżku. Leżał, czytając Dzieje duszy katolickiej zakonnicy Teresy z Lisieux. Solbjørg położyła się obok niego w podwójnym łóżku, wydając z siebie westchnięcie. Tego wieczora przyjechali do ich domku letniskowego. Cieszyła się na urlop, który zapowiadał początek nowego rozdziału w ich życiu. Ulf spojrzał na nią i uśmiechnął się. Po chwili przewrócił stronę i wrócił do lektury. Wsunęła rękę pod jego kołdrę, włożyła dłoń w przestrzeń między guzikami jego góry od piżamy i pogłaskała gładką klatkę piersiową. Ulf zamknął książkę, odłożył ją na stolik nocny, po czym zdjął okulary i zgasił lampkę.
– Jestem okopnie zmęczony. – Pocałował ją w czoło. – Dobranoc, koleżanko – powiedział i odwrócił się na bok. Solbjørg patrzyła na zarys jego pleców na tle jasnej nocnej poświaty przebijającej zza białej firanki.
Rankiem powietrze było rześkie i pachniało mokrym piaskiem, a na plaży leżały duże, jasne połacie naniesionej ikry, wokół których przypływ utworzył szerokie ślady w formie litery V. Ulf wciąż spał, kiedy Solbjørg wyszła z domku. W oddali widziała kilku porannych spacerowiczów, którzy zbliżali się w jej kierunku, ale poza tym było pusto. Oddychała głęboko, a jej stopy i całe jej ciało chciało tańczyć. Ach, te pierwsze lekcje przy poręczy. W całym ciele odczuwała radość. Pierwsza pozycja, druga, trzecia. Potem: plié, changement, grande batterments. To było tak dawno temu, ale właśnie w tej chwili znowu coś się w niej obudziło, czuła to w każdej, nawet najmniejszej cząstce ciała, tak jak wtedy, kiedy miała sześć lat. Koniecznie musiała choć na moment przyjąć czwartą pozycję – jednak bez ramienia en haute, przez co miała problem z utrzymaniem równowagi. Sytuacja ta była tak komiczna, że zaczęła dusić się ze śmiechu.
Kiedy znowu spojrzała w dół, zauważyła jeden z tych kamyków, jakie zbierała. Niewielki, obmyty przez wodę krzemień z wapiennym wzorkiem. Tym razem naciek tworzył literę J. Zauważyła, że na szycie wydmy ktoś stoi. Przypominał doktora Svarta, jej lekarza, który równocześnie był jednym z ich sąsiadów. Rozpoznała jego wysoką sylwetkę i bujne, mocne włosy, których nie zdołały ujarzmić ani grzebień, ani brylantyna. Solbjørg podniosła rękę w pozdrowieniu, ale on jej nie zauważył. Obserwował zielono-granatowe wody Morza Północnego.
– Patrz, co znalazłam – powiedziała po powrocie do domku.
Ulf siedział w piżamie w niebieskie paski i czytał gazetę.
– Uhm – powiedział. Spojrzał na nią przelotnie. – Fajny. Ile już ich masz?
– Nie wiem. Na wielu z nich są litery. Na kilku cyfry. Chyba ogólnie rzadko się takie zdarzają. A może po prostu ich nie zauważam.
– Mm. Zaparzyłem herbatę. – Wskazał na pomarańczowy podgrzewacz, który udało jej się przemycić do domku. Dzbanek do herbaty był z kolei w domu od śmierci matki Ulfa, podobnie jak biała porcelanowa zastawa zdobiona błękitnymi kwiatkami.
– Dziękuję, Ulf – powiedziała.
Następnie podeszła do niego i nachyliła się żeby do pocałować w policzek. Ulf odsunął się lekko. Zaledwie o kilka milimetrów, ale ona zauważyła. Ukroiła kilka kromek chleba pszennego, a z małej lodówki wyjęła ser i mleko. Siadłszy do stołu, chwyciła gazetę „Politiken” i udawała, że ją czyta. Chwilę potem odezwała się:
– Ulf, co się dzieje?
Podniósł wzrok znad gazety. Jego twarz była napięta.
– Nic – odpowiedział. – Dlaczego zawsze twierdzisz, że coś się dzieje?
– Odsuwasz się ode mnie – powiedziała cicho.
– Kiedy? – spytał i zmarszczył brwi.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.