Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Masło przygodowe to znakomita, przezabawna i brawurowo napisana powieść Barbary Stenki, która opowiada o kilku miesiącach z życia dziesięcioletniej Kasi Koniec. Kasia, śmiemy twierdzić, to jedna z najoryginalniejszych bohaterek, jakie pojawiły się w ostatnich latach w polskiej literaturze dla dzieci i młodzieży. Inteligentna i wygadana hipochondryczka, która każdego dnia naprawia świat i stara się usunąć z niego zło i niesprawiedliwość. Walczy ze szkolnymi oprawcami, wspiera Elizę, ofiarę przemocy domowej, krzewi wśród rówieśników świadomość ekologiczną i wiedzę o rzadkich, zagrożonych wyginięciem gatunkach. Rozwija także własne entomologiczne zainteresowania. W wolnych chwilach namiętnie mierzy sobie temperaturę, by jak najwcześniej dowiedzieć się o nieuchronnej chorobie.
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Teresie i Józefowi – moim Rodzicom
Na początku muszę wam powiedzieć, że ten cały świat w ogóle mnie nie interesuje. Bo cały świat wygląda jak brudna piłka, z przewagą koloru niebieskiego i z żółto-zielonymi plamami. Ta piłka jest trochę spłaszczona, taka jak do gry w rugby.
Jak posłuchać całego świata, to słychać tylko wielojęzyczny bełkot, strzały, wybuchy i brzęczenie pojazdów i urządzeń mechanicznych.
Jak powąchać cały świat, to ogólną spaleniznę się czuje, świeży plastik, wyziewy samochodowe, bo samochodów jest więcej niż drzew, więc drzew nie czuje się przy ogólnym wąchaniu.
Kiedy dotknąć całego świata, to może być albo twardo od skał lub budynków, albo mokro od wody. Jest też mała szansa na to, że trafi się na sierść lub liście.
Taki cały świat niewiele mówi o sobie samym. Dlatego mnie nie interesuje.
Jedyne co mnie interesuje, to szczegóły.
Szczegóły czego?
Szczegóły wszystkiego.
Bo zobaczcie, na przykład takie... jezioro. Z daleka, ogólnie, to szara płaszczyzna, pewnie nieraz widzieliście. Ale gdy podejść bliżej, to już coś widać i słychać. Płaszczyzna marszczy się i bulgocze, woda ma różne odcienie. Zbliżcie się jeszcze bardziej. Kucnijcie. A tam – prawdziwy zwierzęcy lunapark! Najlepsze są białawe kiełże, które zasuwają, leżąc na boku, dziwaki – no bo kto się tak przemieszcza! Ślimaki falują swoimi miękkimi ciałami i skrobią gębami liście podwodnych sałatek. Kamienie są różniaste: jak kryształy albo cegiełki, albo jak kanciaste nie wiadomo co. Oczywiście widać butelki wbite w piaszczyste dno i – obowiązkowo – reklamówki jak welony wydymające się w rytm fal. I wyplute pety i naddartą pieluchę... Być człowiekiem – to straszny obciach.
A teraz pomyślcie – zwyczajny palec na przykład. Nijaki kolor, nieokreślony zapach. Ale palec pod lupą – to już różowe labirynty, ścianki płytkich korytarzyków. Kto po nich chodzi? Może roztocze? Może krasnoludki albo bakterie? Muszę sobie kupić mikroskop.
Są i inne szczegóły. Szczegóły trawiastego dywanu w parku, budynku mojej szkoły, piaszczystej plaży czy szalika ręcznej roboty.
A jakie są szczegóły mnie samej? Bo ogólnie to jestem podobna do niedużego chłopaka z czwartej klasy. Nic specjalnego. Ale gdyby komuś zechciało się podejść bliżej, to już widzi, że w moich krótkich brązowych włosach coś błyszczy. To spinka ze sztucznym brylancikiem, która zawsze trzyma grzywkę z prawej strony czoła. I kolejne dwa brylanciki – to kolczyki. I jeden niżej – to oczko mojego pierścionka. Żaden chłopak nie nosiłby czegoś takiego. Bardzo lubię taką biżuterię. I perfumy. Zawsze pachnę nienaturalnie, chociaż mamusię strasznie to denerwuje. Kiedy byłam młodsza, wciąż mnie obmywała z tych zapachów. Zaciskałam zęby i znowu podkradałam pachnidła albo kupowałam sobie najtańsze zapachy w drogerii. Teraz mama już mnie nie wącha. Woli się nie denerwować.
Następne moje szczegóły to jasnoniebieskie oczy i czarne rzęsy. Usta i zęby są zwyczajne, nie licząc drobnej asymetrii górnych kłów: lewy jest trochę ostrzej zakończony, bo częściej gryzę prawą stroną i prawy kieł mocniej się starł. Reszta szczegółów jest pod ubraniem. Gdyby ktoś mi się tak uporczywie przypatrywał, na pewno to by mnie wkurzyło. Za to ja lubię się przypatrywać; no lubię i już. To coś innego niż zwykłe gapienie się, tyle że wiem o tym tylko ja. Ostatnio wpadłam na pomysł – noszę przeciwsłoneczne okulary. Wtedy nie widać, na kogo patrzę. Mogę sobie obserwować ludzi – ich zachowanie, kształt uszu, ruchy dłoni, włosy w nosie, zęby – co zechcę.
Tyle informacji na początek musi wam wystarczyć. Plus ta, że uczę się średnio. Po prostu nie mam czasu na naukę, bo tych szczegółów, które mnie interesują, nie opisują w podręcznikach. No – czasami, ale rzadko. Więc muszę zużywać czas i energię na samodzielne zdobywanie wiedzy.
I jeszcze jedno. Nazywam się Kasia Koniec. Temperatura ciała: 36,8.