Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Moja podróż dookoła świata zaczęła się w Paryżu, mieście, które z miejsca skradło moje serce… i portfel! Ale o tym później. Paryż to miejsce, gdzie romantyzm wisi w powietrzu, a bagietki są tak długie, że można je pomylić z lokalnymi wieżowcami. Od razu wiedziałam, że to będzie przygoda pełna śmiechu i niezapomnianych momentów.
Mam na imię Dorota.
Od 25 lat z pasją podróżuję po świecie, odkrywając różnorodność kultur, krajobrazów i smaków, które oferuje nasza planeta. Moje przygody zaczęły się jako młoda dziewczyna, pełna marzeń i ciekawości, a teraz, po odwiedzeniu wielu zakątków świata, każda podróż umacnia we mnie przekonanie, że podróżowanie to nie tylko zwiedzanie miejsc, ale również poznawanie ludzi i historii, które je kształtują.
Zaczynając od malowniczych wiosek w Europie, przez tętniące życiem miasta Azji, po dzikie przestrzenie Ameryki Południowej i Afryki - każda podróż wniosła coś wyjątkowego do mojego życia. Wspomnienia z każdego kraju, przesiąknięte lokalnymi zapachami, smakami i dźwiękami, tworzą mapę wspomnień, której nie da się porównać z niczym innym.
Podróżując, nauczyłam się cenić nie tylko piękno różnorodności, ale także wspólne wartości, które łączą nas wszystkich. Podczas tych 25 lat świat stał się moim domem, a ja obywatelką globu, bogatszą o niezliczone doświadczenia i przyjaźnie, które przetrwają całe życie. Podróżowanie, z całym jego pięknem i wyzwaniami, do dziś pozostaje moją największą pasją i nauczycielem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 146
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
DOROTA SAWICKA
Świat pełen śmiechu i przygód
Moja szalona podróż dookoła świata
PRZYSTANEK NR 1
FRANCJA: PRZEZ PARYŻ DO CANNES
© Copyright by Dorota Sawicka, 2025
Grafika na okładce: Michał Marcinkowski
Zdjęcia: Michał Marcinkowski
ISBN e-book: 978-83-974826-1-6
ISBN druk: 978-83-974826-2-3
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione.
Wydanie I 2025
Moja podróż dookoła świata zaczęła się w Paryżu, mieście, które z miejsca skradło moje serce… i portfel! Ale o tym później. Paryż to miejsce, gdzie romantyzm wisi w powietrzu, a bagietki są tak długie, że można je pomylić z lokalnymi wieżowcami. Od razu wiedziałam, że to będzie przygoda pełna śmiechu i niezapomnianych momentów.
Moje pierwsze kroki w Paryżu, które były zdecydowanie bardziej skoczne niż zwykle z powodu ekscytacji, skierowałam do Wieży Eiffla. Przecież nie można być w Paryżu i nie przywitać się z tą żelazną damą! Już z daleka widziałam jej majestatyczną sylwetkę, a serce biło mi szybciej na myśl o widoku, który mnie czekał na szczycie. Wiedziałam, że to będzie idealne miejsce na rozpoczęcie mojej przygody.
Gdy stałam w kolejce do windy, podziwiając turystów z całego świata, nagle obok mnie pojawił się Jacques. Jak się okazało, Jacques jest lokalnym artystą, który, jak sam mówi, zna Paryż jak własną kieszeń (choć dodaje też, że jego kieszenie bywają dziurawe, więc czasem coś mu umyka). Jacques, z nieodłącznym beretem na głowie i farbą na rękach, od razu zyskał moją sympatię, gdy zaczął opowiadać o swoich niekonwencjonalnych pomysłach na życie.
W windzie na szczyt Wieży Eiffla Jacques opowiedział mi o jednym ze swoich „arcydzieł” - projekcie pod nazwą „Autentyczne Powietrze Paryskie”. Pomysł był prosty, choć nieco absurdalny: butelkować powietrze z różnych części Paryża i sprzedawać turystom jako pamiątkę. Jak twierdził, powietrze z Montmartre miało artystyczną nutę, z Champs-Élysées elegancką, a z Wieży Eiffla… cóż, było po prostu najsławniejsze.
Jacques z entuzjazmem opowiadał, jak pewnego dnia ustawił się z małym stolikiem na Polach Marsowych, z kilkoma buteleczkami opatrzonymi pięknie kaligrafowanymi etykietami. Miał nadzieję, że jego nietypowy „produkt” przyciągnie tłumy. Okazało się, że największą atrakcją był sam Jacques, który z pasją opowiadał każdemu, kto chciał słuchać, o „niezwykłych właściwościach” paryskiego powietrza.
Śmialiśmy się do łez, kiedy Jacques wspominał, jak pewna starsza pani, po zakupie buteleczki „powietrza z Notre-Dame”, stwierdziła, że czuje w nim nutę kadzidła i… croissanta. Jacques przyznał, że sam nie wiedział, jak to jest możliwe, ale obiecał jej, że to musi być magia Paryża.
Zainspirowana jego pomysłowym podejściem, zaczęłam się zastanawiać, czy nie powinnam zacząć sprzedawać „autentycznego uśmiechu podróżniczki” w formie pocztówek. Pomysł, choć równie absurdalny, wydał mi się absolutnie genialny w tamtej chwili. Pomyślałam, że mogłabym stworzyć kolekcję z różnymi uśmiechami: „uśmiech zdziwiony”, „uśmiech zakochany” i „uśmiech zgubionego turysty”.
Na szczycie Wieży Eiffla, kiedy Paryż rozpościerał się przede mną w całej swojej okazałości, poczułam, że to właśnie takie chwile, pełne śmiechu i absurdu, sprawiają, że podróże są niezapomniane. Jacques, z jego artystycznym spojrzeniem na świat, przypomniał mi, że czasem warto spojrzeć na życie przez pryzmat żartu i wyobraźni.
Po dniu pełnym przygód przy Wieży Eiffla, postanowiłam spędzić kolejny dzień w jednej z najbardziej malowniczych części Paryża –
To miejsce, gdzie paryżanie odpoczywają, czytają książki i… tańczą tango. Tak, dobrze przeczytaliście – tango! Kiedy tylko weszłam do ogrodów, moje uszy natychmiast wychwyciły dźwięki muzyki, a nogi same zaczęły tańczyć.
Spacerując wzdłuż starannie przyciętych żywopłotów, zauważyłam grupę seniorów, którzy z pasją oddawali się tańcu. Ich kroki były pełne gracji, a ja, zafascynowana, przyglądałam się z boku, starając się nie przeszkadzać. Nagle, jeden z tańczących, elegancki pan o imieniu Henri, spojrzał na mnie i z uśmiechem wskazał miejsce obok siebie. Zanim zdążyłam się zorientować, byłam już wciągnięta do tańca.
Henri okazał się być nie tylko świetnym tancerzem, ale i znakomitym gawędziarzem. Opowiedział mi, że tańczą tutaj co tydzień, a każdy taniec to dla nich jak podróż do Argentyny, bez konieczności wychodzenia z Paryża. Przyznał mi się także, że jego pierwsze tango zakończyło się bliskim spotkaniem z ławką, ale teraz to już tylko zabawna anegdota, którą opowiada nowym znajomym.
Podczas tańca nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że moje kroki przypominają raczej potknięcia niż eleganckie tango. Henri, zauważając moją nieporadność, z uśmiechem stwierdził, że jestem „pełna energii” – co, jak sądzę, było uprzejmym sposobem powiedzenia, że moje tango to bardziej polka. Śmialiśmy się razem, a ja poczułam, że w Paryżu nawet potknięcia mogą być eleganckie.
Po tańcu Henri zaprosił mnie na kawę w pobliskiej kawiarni, gdzie poznałam jego przyjaciółkę Marie. Marie, z zawadiackim błyskiem w oku, opowiedziała mi o paryskiej kuchni, a szczególnie o swoim ulubionym daniu - ratatouille. Według niej, prawdziwe ratatouille powinno być jak dobry taniec: pełne kolorów, aromatów i odrobiny chaosu. Zdradziła mi również, że jej pierwsza próba gotowania tego dania zakończyła się zadymieniem całej kuchni, ale teraz jej ratatouille jest sławne wśród znajomych.
Z każdym kolejnym kubkiem kawy, rozmowy stawały się coraz bardziej żywe, pełne śmiechu i opowieści o małych paryskich przygodach. Dowiedziałam się, że Paryż to nie tylko miasto zabytków, ale przede wszystkim ludzi, którzy tworzą jego niepowtarzalny klimat. I choć moje tango w Ogrodach Luksemburskich nie było pokazem mistrzostwa, to właśnie te niezdarne kroki i nowi znajomi sprawili, że dzień ten stał się wyjątkowy.
Ogrody Luksemburskie okazały się być miejscem, gdzie magia Paryża objawia się w najprostszych chwilach – w tańcu, śmiechu i w rozmowach przy filiżance kawy. To doświadczenie przypomniało mi, że podróże to nie tylko zwiedzanie miejsc, ale przede wszystkim poznawanie ludzi i ich historii. Pełna nowych wspomnień i anegdot, byłam gotowa na kolejne przygody w tym niesamowitym mieście.
Paryż
Wieża Eiffla
Ogrodach Luksemburskich.
Cover