Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Gdy nie wiesz, co to miłość, musisz znaleźć kogoś, kto cię jej nauczy
Gaёl Selemani przechodzi przez prawdziwe piekło, by w końcu na jednej z imigranckich łodzi dotrzeć do Włoch. Tutaj nieoczekiwanie jego los się odwraca, dając mu szansę na spełnienie największego marzenia – rozpoczęcia kariery piłkarskiej. Wkrótce Gaёl rozbija bank, zdobywając wszystkie prestiżowe nagrody w futbolowym świecie, a tym samym stając się najbardziej pożądanym sportowcem w kraju.
Codzienność Mariny de Angelis to drogie ciuchy, wystawne kolacje, imprezy, czerwone dywany i niekończące się wakacje. By zapewnić sobie stałą obecność na pierwszych stronach gazet, dziewczyna nieustannie wywołuje nowe skandale, bez skrupułów bawiąc się życiem i otaczającymi ją ludźmi. Wszystko się zmienia, gdy pewnego dnia poznaje tajemniczego piłkarza, który wydaje się być zupełnie odporny na jej wdzięki.
Emigrant z Burundi i córka włoskiego biznesmena… Tych dwoje różni wszystko. Co ich połączy? Kaprys milionerki? Wyrachowana umowa? A może… coś więcej?
Marco powoli otworzył kopertę, po czym spojrzał z uśmiechem na Elisabettę i zbliżył się do mikrofonu.
– Szanowni państwo, co za zaskoczenie! Tytuł Piłkarza Roku sezonu dwa tysiące osiemnaście na dwa tysiące dziewiętnaście otrzymuje…
– Gaёl Selemani! – zawołali równocześnie, a na sali rozległy się owacje.
– Kto, kurwa?! – Cristina spojrzała na mnie zdezorientowana.
To nie miało prawa się udać.
Tych dwoje dzielił cały świat.
A miłość stworzyła ich na nowo.
Niezwykle emocjonalna, sensualna i zupełnie niebanalna historia miłosna, która zaspokoi najbardziej wybredne romantyczne dusze.
Oddałam jej serce.
Małgorzata Tinc, ladymargot.pl
Ta historia to rollercoaster emocji, jakiego zupełnie się nie spodziewałam. Złość, współczucie, radość, wzruszenie, ból, później znów radość, wzruszenie i wielka sympatia do głównych bohaterów. Musicie poznać losy Gaëla i Mariny i zakochać się w tej książce, tak jak ja.
Bookholiczka_poleca
M.B.Morgan
Polska autorka, mieszkająca w niewielkiej miejscowości pod Krakowem. Z wykształcenia - politolożka, dziennikarka, sommelierka. Z zamiłowania - autorka romansów, blogerka, tłumaczka, podróżniczka…
Przez kilka lat związana z branżą finansową, obecnie zdecydowała się postawić na swoje pasje, realizując się m.in. jako pisarka.
Podczas swoich podróży najczęściej powraca do Włoch, kraju w którym spędziła ponad dwa lata swojego życia, chłonąc wszystkimi zmysłami tamtejszą kulturę dolce vita.
Zadebiutowała w 2021 roku powieścią „Celebryta”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 474
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
– Kiedyś myślałam, że życie jest czarno-białe… Że otaczają nas dobro i zło, bogactwo i bieda, przyjemność i ból, radość i smutek, miłość i nienawiść…
Patrzę w kamerę i czuję, że głos zaczyna mi delikatnie drżeć. Światła reflektorów lekko mnie oślepiają. Napisy na prompterze spokojnie przesuwają się w dół. Biorę głęboki wdech i mówię dalej.
– Miniony rok pokazał mi jednak, że jest zupełnie inaczej. Że w najsmutniejszym miejscu na świecie można odnaleźć radość. Że tam, gdzie panuje skrajna bieda, tam też jest największe bogactwo. Że to, co z pozoru brzydkie, może zachwycić nas nagłym przebłyskiem piękna. Że najbardziej bolesne doświadczenie może prowadzić do nieznanej nam dotąd przyjemności…
Mimo że sama przygotowałam cały ten tekst, nagle czuję, że chcę to zrobić inaczej. Spontanicznie. Nigdy nie prowadziłam wywiadu na żywo, a na myśl o tym, kto za moment pojawi się w studio, moje ręce zaczynają się pocić. Mam wobec niego ogromny dług. Dług, którego nigdy nie uda mi się spłacić…
– Szanowni państwo, jak dobrze wiecie, ostatnie miesiące nie były dla mnie łatwe. Ale był to też najważniejszy czas w moim życiu. Droga, którą przeszłam, nauczyła mnie, że czasem trzeba poczuć, czym jest zło, by odnaleźć dobro w jego najczystszej postaci. Że czasem musisz doświadczyć nienawiści, by zrozumieć, czym jest prawdziwa miłość. Ale od początku… Nazywam się Marina de Angelis i zapraszam was na rozmowę z człowiekiem, który całkiem nieświadomie zupełnie odmienił moje życie. Przed wami Gaёl Selemani…
*
Pół roku wcześniej
– Auć! Uważaj! – syknęłam na moją fryzjerkę, gdy po raz kolejny boleśnie pociągnęła mnie za włosy. Giulia to naprawdę mistrzyni w swoim fachu. Jest genialna w tym, co robi, ale od jakiegoś czasu odnosiłam wrażenie, że jest nieco rozkojarzona. Dziś jednak potrzebowałam jej jak nigdy wcześniej. Dziś musiałam poczuć się lepiej. Dziś musiałam wyglądać jak milion dolarów.
Wyciągnęłam komórkę i wybrałam numer Cristiny. Powinna być u mnie już pół godziny temu.
– Cri, do cholery, gdzie jesteś?! – rzuciłam, słysząc jej poirytowany głos.
– Daj spokój… Są takie korki, że nie wiem, czy do wieczora dojadę.
– Nawet mnie nie denerwuj! Wiesz, że cię dzisiaj potrzebuję. Trzeba było dać znać, to wysłałabym po ciebie helikopter…
– Za swoje pieniążki czy za tatusia?! – prychnęła.
– A co za różnica… On by od tego nie zbiedniał, a przynajmniej byłabyś już u mnie…
Moja relacja z ojcem nie należała do najlepszych. Tak naprawdę przez ostatnie lata nasze kontakty ograniczały się jedynie do tego, że spłacał moją kartę kredytową. Czy mi go brakowało? Chyba niekoniecznie. Lubiłam moją codzienność, swobodę i to, że nikt nie wtrącał się zbytnio w moje życie. Dzięki fortunie, którą zbił przez lata, było mnie stać dosłownie na wszystko i bynajmniej nie zamierzałam sobie żałować.
– Dobra, mała, spokojnie, coś zaczyna się powoli posuwać do przodu. Do pół godziny powinnam być.
– Szampan czeka… – mruknęłam kusząco.
– No myślę! – roześmiała się.
Cristina była moją najlepszą przyjaciółką. Poznałyśmy się kilka lat wcześniej, podczas sesji zdjęciowej do jednego z magazynów modowych. Od dłuższego czasu była jedną z najbardziej rozchwytywanych modelek we Włoszech i nie tylko. Ja co prawda nie byłam związana z branżą fashion, ale ze względu na moje pochodzenie często zapraszano mnie do różnych programów telewizyjnych, na sesje zdjęciowe czy imprezy. I właśnie dzisiaj odbywała się jedna z nich.
Tego wieczoru w Mediolanie mieli pojawić się wszyscy: największe gwiazdy włoskiej telewizji, kina, sportowcy i celebryci. To właśnie dzisiaj miała zostać wręczona nagroda Piłkarza Roku, przyznawana przez jeden z największych włoskich magazynów sportowych. Wszystko wskazywało na to, że trzeci raz z rzędu trafi ona w ręce mojego byłego faceta – Federica Gesina, piłkarza AC Milan. To właśnie dlatego tak bardzo mi zależało, żeby tego wieczoru wyglądać obłędnie. Zastanawiałam się, czy pojawi się tam z tą swoją nową zdzirą… Jego wybranka była w moich oczach zwykłą gwiazdką jednego sezonu, jedną z tych, co to wystąpią w dwóch reality shows i od razu mają się za wielkie celebrytki…
Na wspomnienie tego, jak zobaczyłam ją w jego łóżku, podniosło mi się ciśnienie. Tamtego dnia mieli zgrupowanie na Sycylii. Chciałam zrobić mu niespodziankę, więc pojechałam do hotelu i zapukałam do jego drzwi… Otworzył dziwnie zmieszany. Od razu się domyśliłam, że coś jest nie tak. Z impetem weszłam do pokoju i zobaczyłam ją. Leżała w łóżku, w samej bieliźnie, uśmiechając się do mnie szyderczo.
Następnego dnia we wszystkich tabloidach były ich zdjęcia. Oczywiście miałam w tym swój udział. Zapłaciłam kilku znajomym dziennikarzom, żeby napisali o niej same najgorsze rzeczy. Mój przyjaciel, z zawodu detektyw, w kilka godzin dostarczył im tematów – od jej matki, która była narkomanką, po dziecko, które usunęła w tajemnicy przed wszystkimi rok wcześniej tylko po to, żeby dostać się do nowej edycji Big Brothera.
A niech ma suka nauczkę, że ze mną się nie zadziera!
Czy bolało mnie to rozstanie? Chyba nie bardzo. Byłam wściekła. Dlatego że mnie poniżył. Żaden inny facet nigdy mnie tak nie potraktował. Znając moje pochodzenie, wszyscy raczej traktowali mnie z szacunkiem, choć miałam świadomość, że często spotykali się ze mną tylko po to, by pokazać się na czerwonym dywanie. Ale nie przeszkadzało mi to. Byłam młoda, miałam jeszcze czas na poważne relacje.
– Ciao, Mari! – krzyknęła rozbawiona Cristina, kiedy wbiegła do mojej sypialni. – Twoja nowa gosposia dała mi to… – Uśmiechnęła się, wymachując idealnie schłodzoną butelką szampana. – To co? Zaczynamy nasz boski wieczór?
– No proste! Otwieraj go natychmiast! – powiedziałam, posyłając jej buziaka.
– Swoją drogą, masz nową kucharkę? – Spojrzała na mnie z ciekawością i zdjęła sreberko z butelki.
– Tak… Mój ojciec z dnia na dzień zwolnił poprzednią. Pewnie mu się znudziła, jeśli wiesz, co mam na myśli…
– Ale ta chyba nie jest w guście twojego starego… Zawsze wybierał młodziutkie i megaseksowne, a ta… Ma chyba z pięćdziesiąt lat – mruknęła, nalewając nam wina do kieliszków.
– Może dojrzewa i w końcu podczas tych swoich – zrobiłam cudzysłów palcami – spontanicznych wizyt w Mediolanie chce zabawiać się z kimś w swoim wieku… W sumie gówno mnie to obchodzi. Moją matkę zresztą też. Ale słuchaj, wiesz, co jest najlepsze?
– No dawaj! – Usiadła obok mnie podekscytowana.
– Chyba go wzięło na imigrantki! Ta cała Alessandra jest z Bułgarii, a tydzień temu zatrudnił też jakąś sprzątaczkę z Rumunii…
– Odpierdala mu jak nic… – mruknęła moja przyjaciółka.
– Co zrobić… A w ogóle ogarnij, że schodzę dziś na dół, a ta cała Alessandra mnie pyta, czy wychodzę do pracy…
– Co takiego?! – Cristina zakrztusiła się szampanem.
– Powaga! To jej mówię, że sorry, niunia, ale ja nie muszę pracować. Na co ona spojrzała na mnie jak na wariatkę i zapytała, co w takim razie robię całymi dniami. To jej mówię, że dbam o siebie i odpoczywam. Mówię ci, zrobiła takie oczy… Bałam się, że dostanie zawału! – Nie mogłam powstrzymać śmiechu.
– Ja pierniczę, skąd twój stary je bierze… – westchnęła i zaśmiała się w głos.
– Nie mam pojęcia i chyba nie chcę wiedzieć.
– Dobra, mów mi lepiej, jaki jest plan na dzisiaj!
– Prosty. Robimy się na bóstwo! Zaraz wpadnie Anna i zrobi nam makijaż, ubieramy najseksowniejsze kiecki i podbijamy miasto! Dzień jak co dzień!
– A Federico? Co z nim? – Spojrzała na mnie pytająco.
– No jak to co?! Pisał do mnie już trzy razy, błagając o wybaczenie. Może ta jego lafirynda nie wytrzymała presji ze strony mediów i go olała, więc cóż, zatęsknił i nagle chce do mnie wrócić…
– Ojejku, nagle do niego dotarło, co stracił. Biedaczek! – prychnęła.
– Och, tak mi go żal… – Uśmiechnęłam się złowieszczo. – Dlatego też dzisiaj, na jego oczach, mam zamiar zabawić się z najprzystojniejszym facetem, jaki pojawi się na gali. Tak, żeby szlag go trafił!
– I za to wypiję! – powiedziała Cristina, wznosząc toast.
*
Po dwóch godzinach wyglądałyśmy jak żywe reklamy luksusu. Spryskałam się delikatnie perfumami i z dumą przejrzałam się w lustrze. Makijaż, który zrobiła nam Anna, był mocny, ale nie wyzywający. Moje ciemne włosy były lekko pofalowane i delikatnie opadały na nagie ramiona, idealnie kontrastując z moją jasną cerą. Czarna sukienka kusząco opinała moje seksowne kształty. Rozcięcie z przodu, które sięgało biodra, sprawiało, że nie mogłam założyć na siebie bielizny – i o to mi chodziło. Wiedziałam, że Federico oszaleje z zazdrości.
Cristina była moim urodowym przeciwieństwem. Miała piękną opaleniznę, która utrzymywała się na jej skórze przez cały rok. Do tego zielone oczy i włosy w kolorze ciemnego blondu. W swojej kremowo-złotej sukience prezentowała się bosko.
– Godziny na siłowni jednak dają rezultaty, co? – westchnęła z dumą, obracając się przed lustrem.
– Oj tam, ja wolę nieco krótsze sesje w klinice chirurgii estetycznej. – Puściłam jej oczko.
– Nie przesadzaj. Przecież masz tylko zrobione cycki, lekko wyciągnięty podbródek i lipektomię policzkową… W naszym wieku to wciąż niewiele…
– To fakt. Na szczęście Bozia urody mi nie poskąpiła, o czym zamierzam dziś przypomnieć nie tylko paparazzim… – Uśmiechnęłam się z dumą.
– Federico zwariuje – roześmiała się moja przyjaciółka i dokończyła wino.
*
Na ten wyjątkowy wieczór wybrałyśmy najnowsze białe maserati ghibli. Nie było to co prawda najdroższe auto w moim garażu, ale wyjątkowo dobrze prezentowało się na zdjęciach z czerwonym dywanem w tle. Wsiadłyśmy do niego w cudownych nastrojach i racząc się kolejnym kieliszkiem Dom Perignon, ruszyłyśmy w stronę studia, w którym miała się odbyć gala.
Oczywiście byłyśmy lekko spóźnione. Stara dobra metoda, by robić wielkie wejście, zawsze się sprawdzała. Uwielbiałam być w blasku reflektorów. I nawet nie musiałam się natrudzić, by od dziecka wzbudzać zainteresowanie mediów.
Mój ojciec w młodości był ważnym politykiem, potem przez wiele lat zajmował stanowisko prezesa największej grupy medialnej we Włoszech, równocześnie robiąc na boku różne dziwne interesy, o których chyba nawet wolałam nie słyszeć. Moi rodzice lubili życie na świeczniku. Paparazzi od zawsze się za nami włóczyli, więc de facto nie wiedziałam, czym tak naprawdę jest prywatność. Wszystkie moje sukcesy i porażki zawsze działy się na oczach milionów ludzi, co pomogło mi wyrobić sobie twardy tyłek.
Tak czy inaczej, cieszyłam się z możliwości, które dostałam od losu. Nie musiałam robić kompletnie nic. Zarabiałam, zwyczajnie będąc sobą. Firmy płaciły mi krocie za zdjęcie w ich ubraniu albo z ich kosmetykami na Instagramie. Opłacali mi wakacje, przysyłali torebki, buty… A nawet gdyby tego nie robili, to moje życie i tak byłoby bajkowe. Ojciec nigdy nie żałował mi pieniędzy i wiedziałam, że mogę pozwolić sobie na absolutnie wszystko.
Gdy podjechałyśmy pod budynek telewizji, rozpoczęła się wrzawa. Fotoreporterzy wiedzieli, że to my. Ktoś z obsługi otworzył drzwi samochodu i poczułam oślepiający błysk fleszy. Z całych sił próbowałam nie mrużyć oczu, bo wiedziałam, jak okropnie wygląda to na zdjęciach. Wysiadając z auta, usłyszałam jęk zachwytu. Moja kreacja robiła wrażenie. Wyprostowałam się i z uśmiechem pomachałam fotoreporterom. Po chwili samochód opuściła również Cristina. Wspólnie przeszłyśmy po czerwonym dywanie, uśmiechając się szeroko.
Po wejściu do hali skierowałyśmy nasze kroki prosto do łazienki. Flesze wywoływały u nas podrażnienie oczu, dlatego od razu zaaplikowałyśmy sobie odpowiednie krople.
– To co? Po kreseczce? – Cristina spojrzała na mnie, wyciągając z torebki mały pojemniczek z białym proszkiem.
– No co ty… Już zaczynamy?
– A co? Przecież przez najbliższe dwie godziny będzie totalna nuda… A tak to przynajmniej się ubawimy…
– No dobra! – przytaknęłam.
Cristina wysypała biały proszek na marmurowy blat i uformowała złotą kartą kredytową dwie krótkie kreski. Nie byłam jakąś wielką fanką tego typu wspomagaczy, ale na większych imprezach lubiłyśmy zaszaleć. Poza tym tego wieczoru zamierzałam się naprawdę świetnie bawić. Zwinęłam banknot stueurowy i szybko wciągnęłam przydzieloną mi porcję. Po wszystkim wytarłam nos, przeglądając się w lustrze, poprawiłam sukienkę, wzięłam głęboki oddech i wyszłam z łazienki.
Przy drzwiach czekała już na nas Veronica, a przynajmniej tak wyczytałam z identyfikatora zwisającego z jej szyi. Podała nam kieliszki szampana i zaprowadziła nas na przydzielone nam miejsca.
Na małym stoliku leżały przekąski. Kilka małych kanapeczek, kawior, koktajl z krewetkami, standard. Rozsiadłyśmy się wygodnie i obserwowałyśmy gęstniejący na sali tłum. Nasza loża znajdowała się na piętrze, dokładnie naprzeciwko sceny. Na dole były miejsca przeznaczone dla piłkarzy, celebrytów i dziennikarzy. U góry zasiadali politycy, właściciele klubów piłkarskich, najbogatsi przedsiębiorcy, top modelki i inni najważniejsi celebryci. No i oczywiście my. Dobrze się czułam w tym gronie.
Od razu zobaczyłam Federica. Wyglądał bosko. Przez moment czułam delikatne ukłucie w sercu, ale wiedziałam, że to już przeszłość. Teraz musiałam skupić się na zlokalizowaniu mojej dzisiejszej ofiary. Wiedziałam, że to musi być ktoś wysoko postawiony, bogaty i bardzo przystojny. Dobrze znałam cały ten włoski światek medialny, dlatego uznałam, że najlepiej by było, gdyby był to ktoś nowy, świeży, zaskakujący… Przesuwałam powoli spojrzeniem po siedzących dookoła mnie mężczyznach, ale nikt nie przykuł mojej uwagi.
– Cholera, no nie ma nikogo ciekawego… – mruknęłam i dokończyłam kolejny kieliszek szampana.
– Spokojnie, na imprezie będzie łatwiej coś wyhaczyć. Zobaczysz, znajdziemy kogoś. – Cristina starała się mnie pocieszyć.
– Oby. Szkoda by było, gdyby te kilkadziesiąt tysięcy euro, które mam na sobie, miało się zmarnować… – przewróciłam oczami.
– Nie zmarnuje się. Już moja w tym głowa – powiedziała, puszczając mi oczko.
Uwielbiałam ją. Tak naprawdę chyba tylko ona mnie rozumiała. Co prawda wywodziła się z innego środowiska niż ja, bo jej rodzina pochodziła z południa Włoch i była całkiem biedna, ale Cristina od kilku lat nie utrzymywała już z nimi kontaktu. Wyrwała się z tej beznadziei, pojawiając się jakiś czas temu w programie Top Model. Włoskie media oszalały na jej punkcie. Jej wyjątkowa uroda i pewność siebie sprawiały, że każda gazeta chciała ją mieć na swojej okładce. Firmy zabijały się o to, by zawrzeć z nią kontrakt reklamowy. A ona bawiła się tym i korzystała. A ja z nią. Traktowałam ją jak siostrę, którą zawsze chciałam mieć, a na którą nie było szans, bo moja mama nie miała zamiaru przechodzić kolejny raz przez koszmar, jakim była z jej punktu widzenia ciąża.
Chwilę później rozpoczęła się gala. Kamery skupiły się na prowadzących, którzy zapowiadali, co miało nas czekać tego wieczoru. Po krótkim wstępie na scenie pojawił się Biagio Antonacci i zaśpiewał swój najnowszy przebój. Następnie wręczono kilka nagród dla piłkarzy: za najlepszego gola, najlepszy rzut rożny, najlepszy karny i tym podobne. Oczywiście każde przekazanie nagrody poprzedzał krótki filmik z boiska przedstawiający daną zagrywkę. Później wyświetlono świetnie zmontowane nagranie z największymi wpadkami piłkarzy, które miały miejsce na boiskach w dwa tysiące osiemnastym roku. Wszyscy się śmialiśmy, obserwując ten zabawny miks.
W końcu nadszedł moment wręczenia głównej nagrody. Widziałam, jak Federico niecierpliwie wiercił się w fotelu.
– Patrz na niego… Spina się, jakby w ogóle były jakieś wątpliwości, a przecież to oczywiste, że nagroda znów trafi w jego pieprzone łapy… – syknęłam ironicznie.
– A tu cię zaskoczę. Rozmawiałam dzisiaj z Martinem i powiedział, że ma przecieki, że dzisiejszy wieczór może zakończyć się niespodzianką… – wyszeptała tajemniczo moja przyjaciółka.
– No co ty?! I teraz dopiero mi o tym mówisz? Przecież to wspaniała wiadomość! – uradowałam się i klasnęłam w dłonie.
– Nic więcej nie powiedział. Dobra, cicho, zaraz się przekonamy!
Na scenę wyszedł prowadzący imprezę Giovanni z wielką kopertą w dłoni. Spojrzałam na niego i pomyślałam, że w ostateczności on mógłby być moją ofiarą tego wieczoru. Pracował w telewizji stosunkowo od niedawna, ale był zabójczo przystojny. Połowa Italii śliniła się na widok jego uroczego uśmiechu i prawda była taka, że na mnie też robił wrażenie. Nie był co prawda zbyt bogaty, ale patrząc na tempo, w jakim rozwijała się jego kariera, wszystko wskazywało na to, że niebawem będzie. Wyobraziłam sobie zdjęcia w gazetach, na których się do siebie przytulamy, i stwierdziłam, że całkiem nieźle byśmy się razem prezentowali.
– Co powiesz na niego? – Spojrzałam wymownie na Cristinę.
– Kurde, a myślałam, że mamy inne gusta. Dzisiaj ja chciałam na niego zapolować… – mruknęła z przekąsem.
W tym czasie Giovanni przeszedł do odczytywania kandydatów do tytułu Piłkarza Roku. Po każdym nazwisku wyświetlany był krótki filmik prezentujący najlepsze akcje każdego z nich.
– Cholera, a nie możesz wziąć się za niego za tydzień? Ja potrzebuję tylko kilku zdjęć w jutrzejszych gazetach, a poza nim nie widzę nikogo innego… – próbowałam ją przekonać.
Do Giovanniego dołączyła Elisabetta, jedna z największych gwiazd włoskiej telewizji. Para prowadzących przez chwilę opowiadała mało śmieszne żarty, budując jeszcze większe napięcie.
– Ty, patrz, cycki sobie zrobiła! – Cristina się roześmiała.
– A tak się zarzekała, że nigdy nic sobie nie zrobi! – I ja wybuchłam śmiechem.
– A weź. Jak dla mnie to jedna wielka ściema! Mój znajomy mówił, że potajemnie się naciąga w klinice Stefano…
– No co ty? Cholera, chyba wyszłam z obiegu i umknęło mi kilka najważniejszych plotek…
– Okej, cicho, zaraz będą wyniki. Co do Giovanniego, to zobaczymy na imprezie. Jak ci znajdę innego, to mi go zostawiasz. Może być taki deal[1]? – Zerknęła na mnie maślanymi oczami.
– Może! – Przybiłam jej piątkę. – Dobra, odczytują. Tylko nie Fede, tylko nie Fede… – powtarzałam pod nosem, zaciskając mocno kciuki.
Gio powoli otworzył kopertę, po czym spojrzał z uśmiechem na Elisabettę i zbliżył się do mikrofonu.
– Szanowni państwo, co za zaskoczenie! Tytuł Piłkarza Roku sezonu dwa tysiące osiemnaście na dwa tysiące dziewiętnaście otrzymuje…
– Gaёl Selemani! – zawołali równocześnie, a na sali rozległy się owacje.
– Kto, kurwa?! – Cristina spojrzała na mnie zdezorientowana.
*
Na scenę wyszedł wysoki czarnoskóry facet w czarnej koszuli, takim też krawacie i mocno kontrastującym białym garniturze. Uśmiechnął się nieśmiało, odbierając nagrodę od prowadzących. Stanął na podeście i zbliżył się do mikrofonu. Chyba sam był zaskoczony tym, co się właśnie stało.
– Dobry wieczór państwu… – rozpoczął swoje przemówienie. – Chyba nie tylko ja jestem zdziwiony wynikiem tego plebiscytu… Szczerze mówiąc, zupełnie się nie przygotowałem na taką ewentualność… Moje przygotowania ograniczyły się do kupna tego białego garnituru… No cóż… Chciałem jakoś się do was dopasować kolorystycznie, nie rzucać w oczy… – Uśmiechnął się, a przez salę przeszła salwa śmiechu, po której nastąpiły gromkie owacje.
Miał dziwny akcent. Ewidentnie nie wychowywał się we Włoszech. Przez moment miałam wrażenie, jakby nasze spojrzenia się skrzyżowały. W jego oczach było coś takiego… Sama nie wiem, co to było, ale poczułam się dziwnie.
– To był dla mnie wyjątkowo dobry rok – kontynuował. – Dziś zostałem wybrany na najlepszego piłkarza Serie A. Wcześniej wraz z moją drużyną zdobyliśmy mistrzostwo Włoch, a także puchar Ligi Mistrzów[2]… Gdyby ktoś powiedział mi kilka lat temu, że przyjdzie taki dzień, że stanę przed państwem tak dziwacznie ubrany i będę odbierał nagrodę dla najlepszego piłkarza we Włoszech… – Nagle załamał mu się głos. – Dla mnie ta chwila to więcej niż spełnienie marzeń… Chciałbym podziękować Patrizii, która jest moim aniołem stróżem, Francescowi z Palermo FC, który jako pierwszy we mnie uwierzył, mojemu trenerowi, kolegom z drużyny i wszystkim, którzy na mnie głosowali. Dziękuję i życzę wam pięknego wieczoru! – zakończył, unosząc w górę złotą statuetkę.
– No, to się nazywa przemowa… – westchnęła z uznaniem Cristina, wznosząc kieliszek w górę. – To co? Toast? Za udaną imprezę?
– Za imprezę – odpowiedziałam.
*
Chwilę później siedziałyśmy już z Cristiną przy barze, obserwując, jak Gaёl udziela wywiadów fotoreporterom.
– Ty, a może Pietro… – zaproponowała moja przyjaciółka, sącząc wino.
– Który? Właściciel fabryki Tesli? – Spojrzałam na nią pytająco.
– Si! Nie jest może najmłodszy, ale kasy ma jak lodu, no i całkiem niezłe z niego ciacho…
– Daj spokój… Gdybym chciała starego ramola, to umówiłabym się z jakimś znajomym ojca… On mi ich co chwilę podsuwa… Oblechy…
Wzdrygnęłam się na samą myśl o kilku próbach swatania mnie z kolegami, które mój stary uskuteczniał, odkąd skończyłam osiemnaście lat. Wiedziałam, że rozchodziło się o jakieś szemrane interesy, w których ja miałam być tylko jego kolejną kartą przetargową. Na szczęście poza pieniędzmi odziedziczyłam po ojcu również charakterek i za każdym razem gdy coś podobnego się działo, odstawiałam takie przedstawienie, że potencjalni amanci uciekali w popłochu.
– No to już nie wiem… Mari, ja naprawdę mam ochotę na tego całego Giovanniego, on też chyba na mnie wymownie patrzy… No zobacz sama…
Spojrzałam w jego kierunku i już wiedziałam, że mój plan nie wypali. Gio od paru minut ewidentnie ślinił się do mojej przyjaciółki, nie odrywając od niej wzroku.
– Dobra, bierz go sobie. Jakoś sobie poradzę. – Wzruszyłam ramionami.
– Dzięki, jesteś najlepsza! – Rzuciła się na mnie, całując mnie w policzki.
– Ale wisisz mi przysługę. – Pogroziłam jej palcem.
– Jasne. Co tylko będziesz chciała.
Siedziałyśmy tak przez chwilę, obserwując wylegający powoli na parkiet tłum celebrytów. Niby wszyscy świetnie się bawili, ale każdy co rusz kontrolował ułożenie włosów i sztuczny uśmiech, na wypadek gdyby został w niego wycelowany jakiś aparat. Byłam tym wszystkim zmęczona. Przyszłam tu tylko po to, żeby wkurzyć Federica, a on gdzieś zniknął po rozdaniu nagród, przez co moja obecność w tym miejscu przestawała mieć jakikolwiek sens.
– Kurde, wiesz w ogóle, kto to jest? – przerwałam nagle nasze krótkie milczenie.
– O kim mówisz? – Cristina spojrzała na mnie z ciekawością.
– No ten cały Gaёl czy jak mu tam…
– W sumie nie. Nigdy nie widziałam go na żadnej imprezie, na żadnej ściance… Czekaj, zaraz go wygoogluję.
Odblokowała swojego iPhone’a i zaczęła przeszukiwać sieć.
– Wiesz, że to dziwne…? – odezwała się, nie przerywając scrollowania.
– Co takiego?
– Kompletnie nic o nim nie ma w sieci. No poza tym, że pochodzi z jakiegoś Burundi… Ja pierdolę, nawet nie wiem, gdzie jest ta dziura…
– Zapewne w Afryce… – roześmiałam się.
– No nie da się ukryć… Mieszka we Włoszech od kilku lat, zaczynał w drużynie Palermo, potem kilka miesięcy grał w Interze, a od ponad roku jest w Juventusie. Żadnych ścianek, żadnych zdjęć z dupami, nic kompletnie o nim nie ma… È strano[3]…
– I ktoś taki pokonał Federica?! Biedaczek, pewnie pojechał do domu płakać w poduszkę.
– Dobrze mu tak! – skwitowała radośnie Cristina i zamówiła kolejną butelkę szampana.
Spojrzałam na Gaёla. Wydawał się onieśmielony całym tym szumem. Wychodziło na to, że przyszedł na tę imprezę sam. To było co najmniej zaskakujące, bo tego typu spędy przeważnie są po to, żeby pochwalić się swoimi nowymi zdobyczami.
No chyba że jego żona była jakąś niewyjściową dziewuchą, siedzącą w domu z gromadą bachorów…
Uśmiechnęłam się do własnych myśli. Był całkiem przystojny… Wysoki, postawny, miał śliczne, równe zęby, a gdy się uśmiechał, w jego policzkach pojawiały się urocze dziurki. I te jego oczy… Było w nich coś magnetyzującego. Coś jakby strach, smutek, ale też siła i jakaś taka dziwna radość. To była specyficzna kombinacja, ale dokładnie to wszystko w nich widziałam.
– Ty, stara, przestań się tak na niego gapić, bo za chwilę posądzi cię o stalking. – Cristina wyrwała mnie z moich przemyśleń. – Czekaj, czekaj… Chyba nie chcesz mi powiedzieć…
– Tak. Dokładnie to chcę powiedzieć. Gaёl idealnie nadaje się na moją dzisiejszą ofiarę, nie sądzisz? – Spojrzałam na nią zaczepnie.
– Ciemnoskóry?! Poważnie? Przecież jak twój ojciec to zobaczy…
– Właśnie! Upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. To wkurzy nie tylko Federica, ale też mojego ojca. Idealny układ. Poza tym no sama zobacz, on jest całkiem niezły…
– To fakt, ale nie sądziłam, że gustujesz w kolorowych – powiedziała z przekąsem.
– Nie gustuję. Ale kto wie, może taka odmiana dobrze mi zrobi…
– Tylko uważaj. Wiesz, jak to mówią: Once you go black, you never go back. – Cristina popatrzyła na mnie, wymownie unosząc brew.
– Chętnie się przekonam, czy to, co o nich mówią, jest prawdą… Jeśli oczywiście to masz na myśli – odpowiedziałam, szeroko się uśmiechając.
– No dobra, ale nie wiemy, czy on kogoś ma. W necie nic nie ma na ten temat…
– A czy to ważne? – Wzruszyłam ramionami. – Znasz kogoś, kto odmówiłby Marinie de Angelis?!
– Musiałby być idiotą…
– Dokładnie tak! – przytaknęłam, wznosząc kolejny toast.
*
Po godzinie dziennikarze w końcu dali mu spokój. To był idealny czas, żeby do niego podbić.
– Dobra, patrz, jak to się robi. – Puściłam Cristinie oczko, poprawiłam szminkę i ruszyłam w stronę ciemnoskórego przystojniaka.
– Witaj. Gratuluję zwycięstwa – powiedziałam, uśmiechając się delikatnie.
– Dziękuję – odparł zdawkowo.
– My chyba jeszcze nie mieliśmy okazji się poznać. Jestem Marina de Angelis. – Podałam mu dłoń, posyłając jedno z najbardziej seksownych spojrzeń, jakie miałam w repertuarze.
– Gaёl Selemani – odpowiedział.
– Masz ochotę na drinka? – zaproponowałam, odrzucając włosy do tyłu.
– Yyy… wybacz, ale muszę zadzwonić… – To powiedziawszy, ruszył w stronę wyjścia.
Nie mogłam uwierzyć w to, co się właśnie stało. Tak zwyczajnie sobie poszedł.
Zignorował mnie.
Mnie!
Marinę de Angelis!
Wściekła wróciłam do stolika, przy którym Cristina od kilku chwil czarowała już Giovanniego.
– Mogę cię porwać na chwilę? – zapytałam, łapiąc ją nerwowo za łokieć.
– Co jest?
– Kurwa, olał mnie! Ogarniasz to?! Olał mnie! – wycedziłam przez zęby.
– Nie żartuj… Może rzeczywiście ma kogoś…
– Ja tego tak nie zostawię!
– Mari, uspokój się. Nie możesz opłacać dziennikarzy za każdym razem, jak ktoś cię wkurwi.
– Ja nie mogę?! – Z każdą chwilą gotowałam się coraz bardziej.
– Okej, możesz, ale po co? Co ci to da?
– Nie wiem. Nie pozwolę, żeby ktoś tak sobie ze mną pogrywał! – syknęłam.
Nagle usłyszałam za sobą niski głos ze znajomym akcentem.
– Przepraszam, naprawdę musiałem pilnie zadzwonić. Nie chciałem, żebyś to źle odebrała…
Odwróciłam się i odkryłam, że dzieli nas zaledwie kilka centymetrów. Gaёl uśmiechnął się do mnie łagodnie i podał mi dłoń.
– To co? Mogę zaprosić cię na drinka? – zapytał.
*
Siedzieliśmy od godziny przy stoliku, sącząc spokojnie szampana. Gaёl okazał się całkiem zabawnym facetem. Opowiadał mi o różnych wesołych sytuacjach z szatni i wyjazdów. Był bezpośredni i prostolinijny; nigdy wcześniej nie poznałam kogoś takiego. Ja jednak bardziej zainteresowana byłam tym, jak reagowali na nas fotoreporterzy. Widziałam, że kilku z nich zrobiło nam już zdjęcia. Udawałam, że jestem wciągnięta w naszą konwersację, jednak kątem oka cały czas kontrolowałam sytuację na sali.
– To co? Może zatańczymy? – zaproponowałam nagle.
To był idealny moment. Przy barze właśnie pojawił się wkurzony Federico. Wiedziałam, że to go dobije.
– Jasne! – Gaёl wziął mnie za rękę i zaprowadził na parkiet.
Pięknie się złożyło, bo DJ akurat puścił wolną piosenkę. Przysunęłam się do mojego partnera, wtulając się w jego szerokie barki. Był taki delikatny… I tak cudownie pachniał… Czułam, jak bije jego serce, i nagle wydało mi się to tak bardzo romantyczne… Na chwilę straciłam panowanie nad sobą, na szczęście szybko oprzytomniałam.
Rozejrzałam się dookoła i z satysfakcją zauważyłam, że wszyscy na nas patrzą. Nie wiem, czy większą sensację wzbudzało to, że przytulam się do nikomu nieznanego ciemnoskórego faceta, czy może to, że robię to na oczach Federica. Tak czy inaczej, wiedziałam, że następnego dnia będziemy we wszystkich magazynach plotkarskich.
Cristina uśmiechała się do mnie szeroko. Obie wiedziałyśmy, że wykonałam dziś swój plan z nawiązką.
– Dziękuję – powiedział Gaёl, gdy skończyła się kolejna piosenka. Szarmancko pocałował mnie w dłoń i się do mnie uśmiechnął.
– Chyba wzbudzamy sensację… Swoją drogą, idealnie się dobraliśmy kolorystycznie, nie uważasz? – westchnęłam, patrząc rozbawiona na nasze stroje, i uśmiechnęłam się szeroko do fotografa, który właśnie robił nam zdjęcie z bliska.
– Wybacz, ale ja już chyba pójdę – powiedział nagle mój towarzysz, nie kryjąc irytacji.
– Ale jak to? Moment, jeszcze z tobą nie skończyłam… – burknęłam, chwytając go za łokieć.
– Nie skończyłaś ze mną?! A co to niby znaczy?! – Spojrzał na mnie z wyrzutem.
– Lepiej ze mną nie zadzieraj! – wycedziłam przez zęby. – Jeśli chcę, żebyśmy zapozowali do kilku zdjęć, to ty to grzecznie zrobisz, rozumiesz? Chyba nie wiesz, kim jest Marina de Angelis.
– W tej chwili widzę jedynie, że jest laską, która mówi o sobie w trzeciej osobie, a to chyba nie moje klimaty. Baw się dobrze, Marino. – Puścił mi oczko i odszedł. Jak gdyby nigdy nic.
Miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą. Byłam wściekła. Pośpiesznie ruszyłam do łazienki. Zaraz za mną wbiegła do niej Cristina.
– Co za śmieć! – syknęłam, uderzając pięścią w marmurowy blat.
*
Cristina poratowała mnie kolejną dawką swojego magicznego białego proszku, po kilku minutach byłam jak nowo narodzona. Od razu udałyśmy się na parkiet. Chwilę później pojawił się koło mnie jakiś koleś. Byłam już w takim stanie, że nie potrafiłam nawet złapać ostrości, patrząc na jego twarz. Powoli urywał mi się film… Wiedziałam, że o tej godzinie impreza była już zamknięta, bez reporterów i bez możliwości robienia zdjęć gościom, dlatego od razu zaczęłam go całować. Facet złapał mnie mocno za tyłek i zaczął napierać na mnie z całych sił. Przez chwilę było nawet fajnie.
Po kilku kawałkach, gdy próbowałam wyswobodzić się z jego ramion, on złapał mnie mocno za kark i przez zęby wycedził: „Dziś będziesz moja, czy tego chcesz, czy nie …”, po czym złapał mnie pod ramię i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Jakbym nie miała żadnej władzy nad moim ciałem. Mój mózg próbował się uwolnić, ale ręce zupełnie nie reagowały.
Nagle przed nami pojawił się Gaёl. Nie mam pojęcia, skąd się tam wziął. Jego biały garnitur był jednak tak charakterystyczny, że rozpoznałam go nawet przez na wpół przymknięte powieki. Powiedział coś do tamtego gościa, po czym go odepchnął i wyprowadził mnie na powietrze. Posadził mnie na krawężniku i przez moment próbował ocucić, ale moje ciało było jak z gumy.
– Marina… Co mam zrobić? Zadzwonić po kogoś? Gdzie cię odwieźć? – Jego głos docierał do mnie z opóźnieniem.
– Hotel, zawieź do hotelu – wymamrotałam.
– Jaki hotel? Marina, obudź się! – jęknął, klepiąc mnie po policzkach.
– Jakikolwiek… Nie mogę tak wrócić do domu…
Następnym, co pamiętam, był przebłysk z taksówki. Leżałam na kolanach Gaёla, a on delikatnie gładził mnie po policzku. Przymknęłam na moment oczy i zasnęłam.
Obudziłam się w pokoju hotelowym. Leżałam na łóżku, a Gaёl właśnie ściągał mi buty. Sufit wirował nad moją głową. Nagle poczułam, jak robi mi się niedobrze. Gaёl podał mi niewielką miskę leżącą na stoliku, a ja szybko zwróciłam do niej większość tego, co zjadłam minionego wieczoru.
– Napij się – powiedział, podając mi butelkę wody.
Spojrzałam na niego nieprzytomnym wzrokiem. Nie wiedziałam, dlaczego tutaj był. Dlaczego mi pomagał i czego ode mnie chciał. Bo to, że czegoś chciał, było przecież pewne.
– Ja… Ja chyba chcę się wykąpać… – wydukałam.
– Dasz radę? Kurde, Marina, brałaś coś?
– Nic nie brałam, zresztą co cię to obchodzi…
– Powiedz prawdę! Co brałaś? – Stanął przede mną i złapał mnie za ramiona.
Był tak cholernie poważny i przejęty, że aż się przestraszyłam. Nie wiedziałam, która jest godzina, nie pamiętałam, jak się tu znaleźliśmy ani co działo się ze mną w międzyczasie. Zaczęła do mnie docierać powaga całej tej sytuacji.
– Jedna kreska, no może dwie… I dużo szampana… Nic mi nie będzie… – powiedziałam, próbując się podnieść.
– Często ci się to zdarza?
– A co? Masz z tym jakiś problem? Może mi się zdarza, może nie, co cię to obchodzi…
– Dobra, nie zostawię cię w takim stanie… Dasz radę dojść do łazienki?
– Dam… – odpowiedziałam, czując, jak znów zbiera mi się na wymioty.
Powoli, trzymając się ściany, doszłam do ubikacji. Gaёl patrzył na mnie ze współczuciem. Widząc, że bezpiecznie wylądowałam twarzą na desce sedesowej, uśmiechnął się i sięgnął po telefon. Próbowałam zrozumieć, co mówi, ale docierały do mnie tylko strzępy słów, że „wróci rano, coś go zatrzymało…”. Ewidentnie się komuś tłumaczył. Nie brzmiało to jednak jak rozmowa z żoną. Jaka żona zrozumiałaby, że facet nie wraca do domu po zdobyciu najważniejszej nagrody w piłkarskim świecie? Przecież to byłoby zbyt oczywiste…
Moim ciałem znów wstrząsnęły silne torsje. Czułam jak na przemian robi mi się zimno i gorąco.
– Zamówiłem ci gorącą herbatę. Powinna nieco pomóc… – powiedział, stając w drzwiach łazienki.
– Pomożesz mi wejść do wanny? – zapytałam.
– Nalać ci ciepłej wody?
– Tak, poproszę…
Gdy wanna była już pełna, pojawiła się obsługa hotelowa z czajnikiem pełnym herbaty. Wypiłam kilka łyków i od razu zrobiło mi się lepiej. Gaёl pomógł mi wstać z podłogi i spojrzał na mnie zakłopotany.
– Zostań ze mną, proszę… – powiedziałam, zsuwając sukienkę.
Wiedziałam, że nie mam pod nią bielizny. W tamtym momencie nie miało to jednak dla mnie znaczenia. Wyglądałam jak obraz nędzy i rozpaczy, więc z facetem naprawdę musiałoby być coś nie tak, żeby miał teraz na mnie ochotę.
Gaёl odruchowo się odwrócił. Chyba nie chciał, żebym czuła się skrępowana.
Powoli weszłam do wanny. Moje ciało zaczęło się rozluźniać. Gorąca woda zawsze dobrze na mnie działała.
– Dołączysz do mnie? – zapytałam nagle.
Sama nie wiem, co mi przyszło do głowy.
Przed momentem leżałam nieprzytomna na płytkach, zwracając całą zawartość mojego żołądka do toalety, a teraz nagle miałam ochotę na seks?!
– Wybacz, ale nie – odpowiedział, siadając na podłodze.
– Jesteś pewien? Naga Marina de Angelis w wannie to sen niejednego faceta… – Spojrzałam na niego, próbując być choć odrobinę seksowna.
– Marina de Angelis… Wiesz, że nigdy jeszcze nie poznałem kogoś, kto mówi o sobie w trzeciej osobie? To dość zabawne. – W jego oczach pojawiły się radosne iskierki.
– Cieszę się, że się dobrze bawisz – prychnęłam.
– Ojej, już się tak nie denerwuj… Chyba nie bardzo radzisz sobie z sytuacjami, gdy coś nie idzie po twojej myśli, co?
– Spadaj! – odpowiedziałam wkurzona.
Gaёl roześmiał się i wyszedł. Poleżałam chwilę w wannie, po czym wyszłam z niej i zawinęłam się w hotelowy szlafrok.
Gdy weszłam do sypialni, leżał już na łóżku, przykryty do pasa cienką kołdrą, przypominającą prześcieradło.
– Tylko nic sobie nie wyobrażaj. Rano grzecznie rozchodzimy się do domów i nigdy więcej nie będziesz musiała mnie straszyć tą przerażającą Mariną de Angelis – wyszeptał.
Ten gość ewidentnie ze mnie drwił. Moje ciało było jednak zbyt zmęczone, by o tym myśleć. Przytuliłam się do poduszki i zasnęłam.
[1]Deal (ang.) – umowa.
[2] Miłośnikom piłki nożnej należy się małe sprostowanie. Tak, mam świadomość, że Juventus nie wygrał Ligi Mistrzów w sezonie 2018/2019, był za to w finale sezonu 2016/2017, gdzie niestety przegrał z Realem Madryt, z czym do dziś nie mogę się pogodzić… Z kolei tytuł najlepszego piłkarza Serie A w 2018 roku otrzymał Mauro Icardi (Inter), a w 2019 Cristiano Ronaldo (Juve)… Tak czy inaczej, piłkarze Juventusu otrzymali najwięcej tych tytułów w historii. Forza Juve! ;)
[3]È strano (wł.) – To dziwne.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Nakładem wydawnictwa AMARE ukazało się również:
Daj się porwać zmysłowej opowieści pełnej włoskich smaków i aromatów!
Kiedy Marcelina Cieszyńska dowiaduje się, że Daniel Milewicz, syn legendy polskiej telewizji kulinarnej, chce udzielić jej wywiadu, nie może uwierzyć w swoje szczęście. To może być materiał, który otworzy jej drzwi do prawdziwej kariery! Jest tylko jeden problem… Profesjonalizm. Czy da się go zachować, gdy facet, od którego zależy twoja zawodowa przyszłość, jest charyzmatyczny, utalentowany, a przede wszystkim szalenie przystojny? Wkrótce młoda redaktorka będzie miała szansę, by się o tym osobiście przekonać – Milewicz zaprasza ją do Toskanii, gdzie właśnie przygotowuje się do otwarcia swojej kolejnej restauracji…
Ta zmysłowa opowieść pełna włoskich smaków i aromatów porwie Cię już od pierwszej strony. Bo przecież czasem wystarczy kieliszek wybornego wina, jeszcze ciepła focaccia i szczypta pożądania, a przepis na miłość gotowy!
Droga Czytelniczko,
serdecznie zapraszamy Cię do polubienia naszego profilu facebook.com/WydawnictwoAMARE. Dzięki temu jako pierwsza dowiesz się o naszych nowościach wydawniczych, przeczytasz i posłuchasz fragmentów powieści, a także będziesz miała okazję wziąć udział w konkursach i promocjach.
Przyłącz się i buduj z nami społeczność, która uwielbia literaturę pełną emocji!
Zespół
Naucz mnie kochać
ISBN: 978-83-8219-937-6
© M.B. Morgan i Wydawnictwo Amare 2022
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Redakcja: Magdalena Wołoszyn-Cępa
Korekta: Magdalena Brzezowska-Borcz
Okładka: Izabela Surdykowska-Jurek
Wydawnictwo Amare należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Zaczytani sp. z o.o. sp. k.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://wydawnictwo-amare.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek