Never Say No - Loryńska Marta - ebook + audiobook + książka

Never Say No ebook i audiobook

Loryńska Marta

3,9

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Osiemnastoletnia Lily Evans była dobrą uczennicą i kapitanką grupy tanecznej. Czas w liceum spędzała ze swoim chłopakiem Markiem Wilsonem, snując wspólne plany na przyszłość. Jednak wkrótce okazało się, że ich drogi się rozejdą, bo każde z nich pójdzie na inną uczelnię. 

Lily trafiła do Wood, gdzie studiował jej starszy o trzy lata brat. Teraz jej życie zaczynało zupełnie się zmieniać. Dziewczyna zaczęła zawierać nowe znajomości, a jej szczególną uwagę zwrócił kolega jej brata Josh Stander. Jednak nie był on materiałem na chłopaka.

Josh lubił imprezować, interesowały go tylko numerki na jedną noc, a już na pewno nie niańczenie siostry przyjaciela. Ale co Lily mogła poradzić na to, że to pierwszy chłopak, który sprawiał, że jej skóra płonęła? 

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                     Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 615

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 15 godz. 10 min

Lektor: Magdalena Emilianowicz
Oceny
3,9 (182 oceny)
101
24
18
21
18
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Dolores88

Nie polecam

Nie dalam rady...przebrnelam siłą przez kilkadziesiąt stron licząc na to ze sie rozkreci ale...nie. Nie dość ze jest nudna jak flaki z olejem to na dodatek mam wrazenie ze zostala napisana przez nastolatke dla nastolatek...seriio. Rzadko jestem az tak krytyczna ale ta ksiazka jest jedna z gorszych jakie mialam ostatnio w dłoni...
123
AgaWiktoria

Nie polecam

Ta książka jest po prostu nudna…
112
Magdalena03071999

Nie polecam

Bardzo słaba. Męczyło mnie jej czytanie. Poziom poniżej wattpada
63
Kochamptysie

Nie polecam

Naprawdę starałam się przebrnąć chociaż przez połowę książki. Jest ona nudna i tak ogólnikowo napisana, że serio nie chce się czytać..
52
Czekoladqa

Nie polecam

Nie
32

Popularność




Copyright © 2024

Marta Loryńska

Wydawnictwo NieZwykłe

All rights reserved

Wszelkie prawa zastrzeżone

Redakcja:

Katarzyna Mirończuk

Korekta:

Maria Kąkol

Dominika Kalisz

Katarzyna Olchowy

Redakcja techniczna:

Paulina Romanek

Projekt okładki:

Paulina Klimek

www.wydawnictwoniezwykle.pl

Numer ISBN: 978-83-8362-278-1

PROLOG

– Mamo! Tato! Mam nadzieję, że będziecie na jutrzejszym występie? – krzyknęłam z pokoju, gdy tylko wstałam z łóżka.

Jutro w szkole odbywa się otwarcie wystawy, a na jego zakończeniu występ mojej grupy tanecznej. Od początku roku przygotowywaliśmy się na ten moment. To nasz ostatni występ w takim składzie, przez co jeszcze bardziej będzie niezapomniany.

– Oczywiście, że tak, córciu! – Dobiegł mnie głos mamy, gdy schodziłam na parter.

– Dylan przed chwilą dzwonił i on również się zjawi – powiedział ze śmiechem tata, co wywołało moją radość.

– Nie mogę uwierzyć, że będzie to ostatni występ w tej grupie. – Sięgnęłam po płatki do górnej szafki.

– Tak już w życiu jest, Lily – odezwała się mama, podając mi mleko z lodówki. – Pomyśl sobie, że ten koniec będzie początkiem czegoś cudownego.

– Może i masz rację. W końcu będę razem z Dylanem, ale z drugiej strony nie będę miała już przy sobie Marka.

Tak się składa, że aplikowałam do Wood, gdzie chodzi brat, natomiast mój chłopak wybrał Shim. Te uczelnie są oddalone od siebie niecałe czterysta kilometrów, co jest naprawdę sporym dystansem. Będzie to dużym sprawdzianem dla naszego związku, ale wierzymy, że nam się uda. Mamy w planach odwiedzać się w weekendy i dzwonić w każdej wolnej chwili. Jeśli tak to będzie wyglądało, na pewno kilometry nas nie poróżnią, a przynajmniej mam taką nadzieję.

– Córciu, nie ma co się załamywać. Jeśli Mark będzie się starał tak samo jak ty, na pewno dacie radę.

Posłałam mamie uśmiech, po czym wzięłam się za jedzenie śniadania. Za godzinę zaczyna się nasza ostatnia próba, więc muszę się pospieszyć, aby ze wszystkim zdążyć. Moja rodzicielka doskonale o tym wiedziała i gdy tylko opróżniłam miseczkę, wzięła ją do mycia, a ja pobiegłam na górę po torbę.

Szybko pożegnałam się z rodzicami, po czym wyszłam z domu. Wskoczyłam do samochodu i już po chwili ruszyłam w stronę sali. Droga zajęła mi jakieś dwadzieścia minut i, jak się okazało, znowu byłam pierwsza na miejscu. Mimo to postanowiłam pójść do szatni, a po pięciu minutach rozpoczęłam rozgrzewkę przy muzyce.

Po około piętnastu minutach na sali pojawiła się prawie cała grupa i trener. Nie było tylko dwójki: Any, mojej przyjaciółki, i Marka, a trener właśnie mi kazał się dowiedzieć, dlaczego jeszcze ich nie ma. Od razu wyjęłam telefon i w pierwszej kolejności wybrałam numer do dziewczyny.

– Hej, Lily.

– No hej, za ile będziesz?

– Dosłownie za chwilę. Złapałam gumę po drodze i, ku mojej radości, Mark jechał chwilę po mnie.

– Cieszę się, że nic wam nie jest. Czekamy na was.

– Jasne, do zobaczenia. – Z tymi słowami się rozłączyła.

Minęło około dziesięć minut, zanim na salę weszła ostatnia dwójka, dzięki czemu mogliśmy w końcu rozpocząć trening. Standardowo przećwiczyliśmy układ całej grupy, a pod koniec zajęć zaczęłam ćwiczyć fragment wraz z Markiem. Finałem występu jest duet, który właśnie wykonujemy. Jest dość zmysłowy, dlatego cieszę się, że tańczę z moim chłopakiem.

Spotykamy się od ponad dwóch lat, więc czuję się przy nim naprawdę komfortowo. Właśnie dzięki temu nasz taniec jest prawdziwy, oparty na emocjach. Cieszyłam się, że trafiłam na kogoś takiego jak on. Mimo że jesteśmy w tym samym wieku, widzę, że jest dojrzalszy od naszych rówieśników i właśnie to mi się w nim podoba.

Każde z nas, gdy usłyszało pierwsze dźwięki piosenki, od razu wczuło się w stu procentach. Dawaliśmy z siebie wszystko, aż w końcu zgodnie stwierdziliśmy, że jesteśmy gotowi na jutrzejszy występ.

Zanim jednak wróciłam do domu, Mark wyciągnął mnie na długi spacer. Jak zwykle mogliśmy gadać godzinami, a tematy nigdy się nie kończyły. Musiałam przyznać, że naprawdę się cieszę, że mam kogoś takiego jak on. Widziałam nieraz chłopaków lecących na dwa fronty, czego ja osobiście nigdy nie zrozumiem. Z Markiem od zawsze byliśmy sobie wzajemnie wierni i każde z nas mówiło drugiemu o wszystkim.

***

Zanim zdążył zadzwonić budzik, zerwałam się z łóżka na równe nogi. W pierwszej kolejności pobiegłam do łazienki się ogarnąć, po czym wróciłam do pokoju spakować torbę. To był również moment, w którym zamarłam. Dosłownie nigdzie w pokoju nie było moich butów do tańca. Miały one specjalnie przystosowaną do parkietu podeszwę, więc naprawdę ich potrzebowałam.

– Mamo, widziałaś może moje buty? – zapytałam, zbiegając na parter.

– Nie, córciu. Zapytaj taty, może on je gdzieś widział.

Od razu wybiegłam z domu, kierując się do ogródka. Już z daleka zauważyłam tatę, który uważnie obserwował jakieś ptaki, aktualnie krążące w naszej okolicy.

– Tato! – krzyknęłam, przez co spłoszyłam kilka ptaków.

Było spore prawdopodobieństwo, że usłyszała mnie cała dzielnica.

– Córciu, nie krzycz tak – zwrócił mi uwagę tata. – Cóż takiego się stało? – zapytał, gdy znalazłam się kawałek od niego.

– Widziałeś może moje buty? Nie mogę ich nigdzie znaleźć, a są mi potrzebne na występ.

– A wyjęłaś je w ogóle wczoraj z samochodu, jak wróciłaś?

To był moment, w którym zdałam sobie sprawę z tego, że faktycznie wczoraj je tam zostawiłam. Podziękowałam tacie i pobiegłam do samochodu. Kiedy tylko zajrzałam przez szybę, odetchnęłam z ulgą. Od razu wyciągnęłam zgubę i wróciłam do domu.

Po jakichś pięciu minutach siedziałam w kuchni i jadłam śniadanie. W szybkim tempie opróżniłam talerz, po czym po sobie posprzątałam. Zanim wyszłam, przypomniałam rodzicom, o której mają być, a około dwadzieścia minut później byłam na sali. Gdy na nią wchodziłam, dostałam wiadomość od brata, że będzie na występie. Przyznaję, dawno nie cieszyłam się tak bardzo z jakiejś informacji.

Tym razem to ja byłam ostatnia, ale szybko się przebrałam i wbiegłam na salę, dołączając do reszty grupy. Moim obowiązkiem jako kapitana było zagrzanie grupy do boju. Jako że to nasz ostatni wspólny występ, muszę postarać się jeszcze bardziej.

– Okej, moi kochani! – krzyknęłam, by zwrócić ich uwagę. – Dzisiaj mamy nasz ostatni wspólny występ. Pamiętajcie, że jesteśmy najlepsi i razem mamy tę moc! Bawcie się na scenie i pamiętajcie: nieważne, co się stanie, dla mnie zawsze będziecie najwspanialszymi ludźmi. Naprawdę będę za wami tęskniła. Kocham was! – Cała drużyna po moich słowach zaczęła wiwatować i dodawać sobie wzajemnie pewności. Będę za tym tęskniła.

***

Po dwóch godzinach impreza na otwarcie wystawy dobiegła końca i przyszedł czas na nasz występ. Muzyka zaczęła grać i – tak jak się spodziewałam – każdy dawał z siebie sto procent albo i więcej. Byłam z nas dumna i jednocześnie wdzięczna, że mogłam tańczyć w takim składzie. Kilka lat wspólnych treningów i występów sprawiło, że nawet z zamkniętymi oczami byliśmy w stanie się zsynchronizować.

Kiedy skończył się układ całej grupy, przyszedł czas na duet mój i Marka. Reszta zespołu zeszła ze sceny, a my staraliśmy się przekazać wszystkim emocje, które nam towarzyszyły podczas tańca. Razem tworzyliśmy piękną całość. Ruszałam zmysłowo biodrami, a chłopak za mną kontrolował to dłońmi. W trakcie tańca wykonaliśmy kilka obrotów, szybkich ruchów i gwałtownych zmian pozycji. Odpychaliśmy się od siebie, a zarazem tak bardzo przyciągaliśmy.

Kiedy tylko zatrzymaliśmy się w swoich ramionach, a muzyka ucichła, sala zaczęła szaleć. Cała grupa ponownie pojawiła się na scenie, a wokół nas rozbrzmiewał aplauz. Byłam z nas mega dumna, kiedy ostatni raz ukłoniliśmy się przed widownią. Znowu zabrzmiała muzyka, a my powoli zeszliśmy ze sceny.

– Lily! – Usłyszałam za sobą wołanie. Gdy się odwróciłam, zauważyłam, że to Mark stara się mnie dogonić.

– Hej, misiek! – Dałam mu buziaka w policzek, a on mocniej przyciągnął mnie do siebie.

– Świetnie ci wyszedł układ. – Posłał mi uśmiech.

– Tobie też niczego sobie. – Ponownie go pocałowałam, tym razem w usta.

– Zabieram cię dzisiaj na plażę, jutro koniec roku, a nam został już tylko miesiąc, zanim wyjedziemy.

– Jestem „za”! – zgodziłam się, a na jego usta zawitał lekki uśmiech.

Zanim jednak opuściliśmy salę, w tłumie odnalazłam rodziców i ukochanego brata. Wychwalali nasz występ, aczkolwiek Dylanowi, jak zawsze, nie podobał się jeden aspekt dotyczący Marka, a konkretnie naszego duetu. Mimo to przytulił mnie mocno i pogratulował udanego występu.

***

Czas tylko we dwoje był jak zawsze wspaniały. Dużo rozmawialiśmy i nawet weszliśmy do wody. Okazała się naprawdę ciepła, więc spędziliśmy w niej dłuższą chwilę. Poszliśmy jeszcze na obiad i lody na deser. Około dziewiątej Mark odwiózł mnie do domu i jak zawsze pożegnał długim pocałunkiem.

W domu wykąpałam się i przygotowałam czyste ubrania na jutro. Wróciłam na parter, aby posiedzieć trochę z rodzicami i bratem. Ponownie pogratulowali mi udanego występu, co wywołało mój szczery uśmiech. Po około dwóch godzinach wróciłam do pokoju, położyłam się na łóżku i chwilę później zasnęłam.

***

Dzisiaj było zakończenie roku, czyli dzień, na który czekał dosłownie każdy od chwili rozpoczęcia szkoły. Odbieranie dyplomów trwało naprawdę długo. Dyrektor wyczytywał uczniów ze wszystkich klas, aż w końcu przyszedł czas na moją kolej. Gdy tylko padło moje nazwisko, poprawiłam ubranie i poszłam w stronę sceny, na której stali nauczyciele. Dyrekcja pogratulowała mi dobrych wyników, a kiedy uścisnęłam już dłoń każdego, poczułam się w końcu wolna od tego miejsca.

Po wszystkim całą grupą pojechaliśmy na plażę i zrobiliśmy sobie ognisko. Ostatni raz spotykamy się w takim składzie i najprawdopodobniej z większością już się nie zobaczę. Nikt z moich znajomych nie aplikował do Wood. Trochę boję się, że mogę zostać tam sama, ale wiem, że dam jakoś radę.

Część osób piła trunki z procentami, a inni tylko soki. Ja niestety należałam do tej drugiej grupy. Z chęcią wypiłabym coś mocniejszego, ale obiecałam, że tym razem to ja będę robiła za kierowcę. Zawsze dotrzymuję słowa i tak też było tym razem. Muzyka grała, a my bawiliśmy się w najlepsze. Jak zawsze dałam się ponieść, tracąc poczucie czasu.

Zrobiło się już naprawdę późno, więc postanowiliśmy wrócić do domu. Tak jak obiecałam, odwiozłam Marka i Anę, którzy trochę za dużo wypili i praktycznie już zasypiali w samochodzie. Coś czuję, że jutro będą mieli mocnego kaca. Co jakiś czas zerkałam na nich w tylnym lusterku. Naprawdę się cieszyłam, że nie musiałam robić przerw podczas drogi przez to, że ktoś źle się poczuł.

Kiedy dojechałam do domu, od razu poszłam do swojego pokoju. Gdy tylko do niego weszłam, zmyłam jedynie makijaż i się przebrałam. Zasnęłam od razu, jak tylko przyłożyłam głowę do poduszki.

***

Cały miesiąc przed wyjazdem spędziłam z najbliższymi, po prostu chciałam się nacieszyć ich obecnością. Od sierpnia już praktycznie nie będę się z nimi widziała. Jedno dobre, że mój brat chodzi na tę samą uczelnię, więc będę miała chociaż jego. Stęskniłam się za spędzaniem czasu z Dylanem, teraz będę mogła nadrobić te kilka lat.

Nasza relacja od zawsze była naprawdę dobra. Mimo że byłam młodsza, zawsze byliśmy razem. Według mnie Dylan to brat idealny. Zawsze potrafił stanąć w mojej obronie, nawet jeśli nie miałam racji. On nigdy nie dał mnie skrzywdzić i ja tak samo starałam się go chronić. Co prawda robiłam to na inny sposób. Koleżanka mamy kiedyś się śmiała, że my za sobą nawet w ogień pójdziemy. I tak w sumie było, jest i będzie.

Wakacje powoli dobiegały końca i razem z mamą zaczęłam planować listę rzeczy, które muszę wziąć ze sobą. Przy okazji pojechałam też z tatą kupić walizkę, bo stara już się nie nadawała. Pewien etap mojego życia powoli dobiega końca, a zacznie się coś nowego. Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej i nic nie zmieni się na gorsze.

ROZDZIAŁ 1

Dzisiaj nadszedł dzień na opuszczenie mojego kochanego rodzinnego miasta. Jako że Mark ma o wiele bliżej do swojego college’u niż ja, obiecał pojechać ze mną i pomóc mi z walizkami. Największym plusem mojej uczelni są domy do dyspozycji uczniów. W pokoju w akademiku byłabym tylko ja i jeszcze jedna dziewczyna, a tak będzie nas mieszkało razem aż pięć. Nie przeszkadza mi to, a nawet się z tego powodu cieszę. Jeśli pierwsza zamelduję się w naszym domu, będę mogła wybrać sobie pokój. Drugim plusem jest odległość domów od budynku uczelni. To tylko chwila drogi spacerkiem, a samochodem zajmuje to jeszcze mniej czasu.

Wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy spakowałam w dwie walizki i jedną torbę. Ostatni raz rozejrzałam się wokół, aby sprawdzić, czy na pewno wszystko mam, po czym zeszłam na dół. W salonie od razu zauważyłam tatę, który siedział na kanapie i oglądał coś w telewizji. Obstawiałam, że mama w tym czasie była w kuchni.

– Hej, tato. Co tam ciekawego oglądasz? – spytałam, siadając obok niego.

– Mecz, i tylko się wkurzam – zaśmiał się. – I jak? Gotowa do wyjazdu?

– Gotowa, ale będę bardzo za wami tęskniła – odpowiedziałam, po czym przytuliłam się do boku taty.

Oglądaliśmy mecz i po chwili usłyszeliśmy mamę, która wołała nas z kuchni na obiad. Naprawdę będę tęskniła za tym jedzeniem. Sama raczej nie będę miała czasu gotować, mimo że naprawdę to lubię. Od zawsze siedziałam z mamą w kuchni. Na początku po prostu jej pomagałam, a z czasem sama zaczęłam gotować. Nasze potrawy smakują naprawdę podobnie, ale w końcu uczyłam się od najlepszych. A raczej od najlepszej.

– Rozstawisz, córciu, talerze na stole? – zapytała mama, gdy weszliśmy do kuchni.

– Oczywiście. – Uśmiechnęłam się do niej.

– A ty, kochanie, nie ciesz się tak, pomóż Lily. Rozłóż sztućce i postaw szklanki – zwróciła się do taty.

– Robi się, szefowo.

Słowa taty jak zwykle wywołały śmiech mamy. Ta dwójka to naprawdę małżeństwo idealne. Nigdy nie widziałam, żeby się kłócili, a to wyłącznie dlatego, że potrafią ze sobą rozmawiać.

Rozłożyłam talerze, po czym usiadłam na jednym z krzeseł. Tata natomiast chodził wokół stołu i ustawiał resztę rzeczy.

– Ładnie tacie idzie – zaśmiałam się żartobliwie.

– No tak, jak zwykle ja pracuję, a ty leniuchujesz. – Pokręcił głową, udając obrażonego.

– Nie, no jak to? – zapytałam niewinnie.

– Co ja z wami mam – skomentowała mama, która szła w naszą stronę.

– Karkówka? – zapytałam, patrząc na naczynie, które niosła.

– Tak, zrobiłam ci jako ostatni obiad w domu.

– Aż mi ślinka cieknie – odezwał się tata, na co z mamą się zaśmiałyśmy.

– W takim razie jedzmy.

Mama pokroiła mięso w plastry, po czym każdy nałożył sobie porcję. Pieczeń dosłownie rozpływała się w ustach i jeszcze bardziej utwierdziła mnie w tym, że będę tęskniła za tak dobrym jedzeniem. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się przez cały czas, a gdy nasze talerze były puste, razem z mamą zabrałyśmy się za sprzątanie. Za jakieś pół godziny miał przyjechać po mnie Mark, więc postanowiłam znieść już wszystkie moje rzeczy na dół. Tata oczywiście mi w tym pomógł i resztę czasu spędziliśmy wspólnie w salonie.

***

Nie wiedziałam, kiedy upłynęły te ostatnie minuty i Mark parkował już na naszym podjeździe. Nadszedł czas, aby wyruszyć do Arkansas. Właśnie tam spędzę najbliższe kilka lat i mam nadzieję, że zaliczę je do tych najlepszych. Z tego, co się dowiedziałam, będę mieszkała z dziewczynami, które też tańczą. Z jednej strony cieszę się, że będzie nas kilka w domu, ale jednocześnie mam też obawy – w końcu nie znam jeszcze żadnej z nich. Mam nadzieję, że dogadam się z nimi i nie będę zmuszona użerać się z jakimiś panienkami, którym nic nie odpowiada. Jak ja takich dziewczyn nie lubię.

– Lily, co jest? – Głos Marka sprowadził mnie na ziemię.

– Nic, wszystko w porządku. Po prostu zastanawiam się, jakie będą te dziewczyny i czy dam sobie tam radę sama.

– Spokojnie, kochanie, jesteś wspaniała i nie ma opcji, że sobie tam z kimś nie poradzisz. Zawsze też będziesz mogła do mnie zadzwonić i się wygadać – uspokajał mnie, kładąc dłoń na mojej nodze. – A poza tym jest tam Dylan.

– Będę za tobą tęskniła. – Dałam mu buziaka w policzek.

– Ja za tobą też, kochanie. A teraz już o tym nie myśl. – Podgłośnił muzykę, a na moje usta wypłynął uśmiech. – I śpiewaj tak jak zawsze.

– Jesteś niemożliwy – zaśmiałam się i pokręciłam głową.

Z głośników leciała piosenka Faydee Can’t Let Go i już po chwili zapomniałam o wszystkich zmartwieniach. Słyszałam, że Mark też nucił piosenkę i co jakiś czas zerkał w moją stronę. Leciały kolejne piosenki, a ja śpiewałam i tańczyłam w fotelu. Doskonale wiedział, co zrobić, abym pozbyła się wszystkich złych myśli.

***

Po prawie czterech godzinach drogi byliśmy na miejscu. Dom z zewnątrz wydawał się naprawdę duży, jak zresztą wszystkie znajdujące się na tym osiedlu. Jest przeznaczone dla uczniów z Wood i jest naprawdę piękne. Przed samymi domami rosną kwiaty, a przy chodnikach drzewa. Wzdłuż ulicy ciągną się lampy, które włączone w nocy muszą stwarzać naprawdę cudowny klimat.

Wzięłam torbę i zaczęłam szukać klucza do drzwi. Jak zawsze, zanim coś w niej znajdę, minie trochę czasu, ale w końcu go zauważyłam. Weszliśmy do środka i jest tu naprawdę pięknie. Mark postawił moją walizkę w korytarzu i poszedł po drugą, a ja pobiegłam na piętro zobaczyć pokoje.

Tak jak myślałam, wszystkie były jeszcze wolne. Postanowiłam zajrzeć do nich po kolei. W każdym było takie samo łóżko, i przyznaję, że naprawdę ogromne. We wszystkich stały również szafy, biurka i komody, czyli standardowe wyposażenie sypialni.

Wybrałam sobie ostatni pokój po lewej stronie, będę zawsze mogła patrzeć na zachód słońca, bo widok jest naprawdę piękny z tej strony domu i z tego okna. Zostawiłam torbę na łóżku i pobiegłam pomóc Markowi z walizkami. Wzięłam jedną z nich, a on drugą i poszliśmy prosto do mojego pokoju.

– No nie powiem, fajny masz ten pokój. Niech zgadnę: wybrałaś go ze względu na widok? – zapytał i przytulił mnie, podchodząc od tyłu.

– Jak ty mnie dobrze znasz. – Obróciłam głowę i pocałowałam go w usta.

– Pomogę ci się trochę rozpakować.

– Dziękuję, przyda mi się z tym wszystkim pomoc – posłałam mu uśmiech i podeszłam do jednej z walizek. – Pamiętasz, że mój brat będzie z tobą wracał. Chce wpaść do rodziców – zapytałam.

– Tak, pamiętam, a teraz bierzmy się za to rozpakowywanie.

– Trochę to potrwa – westchnęłam, wyjmując pierwsze rzeczy.

Po jakimś czasie rozbrzmiał dzwonek w telefonie Marka. Wyszedł na korytarz, by odebrać, mimo to słyszałam, co mówi.

– Dobra, to za chwilę będę wracał. Tak, pomogę. Będę za jakieś cztery godziny, do zobaczenia. No pa! – Po tych słowach rozłączył się i po chwili wrócił do pokoju. – Kochanie, będę musiał już wracać. Mama chce, żebym jej pomógł z meblami. Sama wiesz, jak lubi majsterkować i, jak widać, nie daje sobie z czymś rady – powiedział i dał mi buziaka. – Mogłabyś zadzwonić do Dylana, że zaraz u niego będę?

– Jasne.

– Dasz radę, kochanie. I widzimy się niedługo. – Ponownie dał mi buziaka.

Zeszliśmy na dół, po czym Mark założył buty i wyszedł z domu. Stanęłam w drzwiach i pomachałam do niego.

– Pa! – zawołałam, ale już najprawdopodobniej tego nie słyszał.

Samochód ruszył, a ja zostałam sama w domu. Zrobiło mi się przykro z powodu tego pożegnania, no ale oboje wiedzieliśmy, na co się piszemy. Gdy tylko zamknęłam drzwi, wróciłam do swojego pokoju i wyjęłam z torby głośnik. Postawiłam go na biurku, po czym włączyłam ulubioną playlistę. Musiałam skończyć układać swoje rzeczy i coś czułam, że jeszcze trochę to potrwa.

***

Po niecałych dwóch godzinach skończyłam układać resztę moich ubrań. Zostały mi jeszcze jakieś akcesoria do ozdoby i pokój będzie gotowy. Wszystko wygląda świetnie, a przede wszystkim rozpakowanie się nie trwało tak długo, jak myślałam, że potrwa. Teraz mogłam powiedzieć, że czuję się już jak u siebie.

Postanowiłam w końcu zejść na dół i zjeść jakieś płatki z mlekiem, które przywiozłam. Po całym domu rozchodziła się głośna muzyka, dzięki której czułam się całkowicie rozluźniona. Aktualnie, jeśli dobrze pamiętam tytuł, leciała piosenka She’s All I Wanna Be, którą uwielbiam.

Nagle usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi, a do środka weszła jakaś dziewczyna. Wyglądała na miłą osobę, miała długie, jasnobrązowe włosy i na oko była niższa ode mnie o jakieś dziesięć centymetrów. Była również bardzo szczupła. Weszła do środka i od razu zaczęła tańczyć, aż w końcu mnie zauważyła i podbiegła do mnie, zostawiając walizki w przedpokoju.

– Hej! Jestem Kate, będziemy razem mieszkać! – oznajmiła z uśmiechem od ucha do ucha. – Mam nadzieję, że nie przeraziłam cię moim nadmiernym optymizmem – zaśmiała się, a ja razem z nią.

– Hejka, jestem Lily, ale jak chcesz, możesz do mnie mówić Lil – przedstawiłam się. – I spokojnie, nie przeraził mnie twój entuzjazm. – Uśmiechnęłam się do szatynki, co od razu odwzajemniła. – Wybrałam już pokój, ale są jeszcze cztery wolne. Jak chcesz, to pomogę ci z walizkami.

– Z chęcią, sama nie dam sobie z nimi rady. Serio ci mówię, ważą tyle samo, co jakiś duży samochód.

Zaśmiałam się na te słowa.

Wzięłyśmy walizki i poszłyśmy na górę. Kate zajęła pokój naprzeciw mnie, czyli mamy do siebie najbliżej. Zabrałyśmy się za rozpakowywanie jej walizek, a w tle cały czas leciała muzyka. Dowiedziałam się, że tak samo jak ja wybrała medycynę i jako zajęcia dodatkowe taniec. Już wiem, że będę miała chociaż jedną normalną dziewczynę w grupie.

W międzyczasie dostałam wiadomość od Dylana:

Hej, siostra, jestem już w domu i za godzinę będę wracał Twoim autkiem.

Cieszę się, że będę miała mój samochód. Jest to jednak wygodniejsze niż komunikacja miejska. Podziękowałam bratu i wróciłam z Kate do układania jej rzeczy. Godzinę później pokój szatynki również był gotowy. Jednak we dwie poszło nam to o wiele szybciej, niż mi samej, bo ktoś stwierdził, że musi jechać. Nie, no okej, przecież dzwoniła do niego mama, a rodzina jest dla Marka najważniejsza. Zresztą tak samo jak dla mnie.

– Co ty na to, żeby pójść do jakiegoś sklepu po jedzenie, bo w naszej lodówce jest tylko światło, a ja przywiozłam kilka zupek chińskich, płatki i mleko, które nie wiem jakim cudem przetrwało prawie cztery godziny drogi samochodem – powiedziałam, śmiejąc się do dziewczyny.

– Zdecydowanie jestem „za”. Przy okazji rozejrzymy się po okolicy.

Postanowiłyśmy wyjść od razu. Na zewnątrz było naprawdę ciepło, końcówka lata nas rozpieszczała. Zrobiłyśmy sobie mały spacer i okazało się, że dwadzieścia minut drogi pieszo mamy mały market. Obowiązkowo kupiłyśmy pizzę, lody i chipsy. Mamy w planach zrobić sobie babski wieczór, aby się trochę lepiej poznać, dlatego też wzięłyśmy dwie butelki wina. Kate przywiozła ze sobą kieliszki, tak więc będziemy miały w czym to wypić. Oprócz tego kupiłyśmy jeszcze jakieś jedzenie, żeby jednak nie umrzeć z głodu, oraz coś do picia.

Gdy wracałyśmy do domu, całą drogę gadałyśmy. Kate okazała się naprawdę fajną osobą i cieszę się, że będziemy razem mieszkać i chodzić na te same wykłady. Póki co to tylko się upewniłam w tym, że chociaż jedna osoba będzie fajna. Spojrzałam na swój telefon i zobaczyłam, że jest już siódma. Dylan pewnie już wraca i około dziesiątej powinien być na miejscu. Dobrze, że jest lato, to chociaż będzie jeszcze jasno, gdy przyjedzie, i będę mogła dać mu opierdziel, jeśli zarysuje moje kochane autko.

***

Siedziałyśmy z Kate w salonie i oglądałyśmy jakiś przypadkowy serial. Pizza, lampka wina – i wszystko można oglądać. Przy okazji zdążyłyśmy się już trochę poznać. Rozmawiałyśmy o tym, w jakich stylach tańczymy, co chcemy robić po studiach i trochę o rodzinie. Kate, niestety, jest jedynaczką. Niestety, bo zawsze chciała mieć rodzeństwo, a gdy powiedziałam jej o moim bracie, to aż mi pozazdrościła.

Kończyłyśmy właśnie drugą butelkę wina, gdy usłyszałam znajomy mi klakson. Spojrzałam na zegar, było chwilę po dziesiątej, czyli dojechał tak, jak myślałam. Wstałam z kanapy i poszłam do przedpokoju, zostawiając Kate samą w salonie. Gdy tylko otworzyłam drzwi, zobaczyłam Dylana opierającego się o mój samochód.

– Cześć, młoda, mama kazała ci coś jeszcze przekazać – powiedział, gdy podchodził do mnie z torbą. – Jak zawsze czegoś zapomniałaś – zaśmiał się głośno.

Zajrzałam do torby i zobaczyłam mój żel pod prysznic i szampon. No tak, musiałam czegoś zapomnieć, inaczej nie byłabym sobą.

– Dzięki, brat. – Uśmiechnęłam się do niego i momentalnie zrobiłam się poważna. – A teraz dawaj mi moje kluczyki. – Dylan się zaśmiał i mi je rzucił. – Mam nadzieję, że za bardzo go nie uszkodziłeś? – zapytałam, podchodząc do samochodu.

– No bez przesady, siostra, dobrze wiesz, że potrafię jeździć i to nawet bardzo dobrze.

– No czy ja wiem. – Na moje słowa przewrócił oczami. – No dobra, uznajmy, że ci wierzę.

– Oj, Lil, widać, że procenty już działają – zaśmiał się kpiąco.

– Ale ja nie wiem, o czym mówisz, braciszku. To tylko wino – zaśmiałam się. – Chcesz wejść? Poznasz Kate, jest naprawdę mega.

– Może innym razem. Bawcie się dobrze, a ja lecę do chłopaków.

Przytuliłam Dylana, po czym poszliśmy w swoje strony. Naprawdę się cieszę, że chodzi na tę samą uczelnię, co ja. Nadrobimy te kilka lat rozłąki. Jest na ostatnim roku, więc dobrze zna okolicę i w razie czego zawsze będzie mógł mi pomóc. Właśnie za to go najbardziej kocham: nieważne, co by się działo, on zawsze przy mnie będzie. A ja przy nim.

Wróciłam do Kate i kontynuowałyśmy nasz wieczór. Wino niestety nam się już skończyło, ale zostały jeszcze lody, pizza i chipsy, a do tego wszystkiego serial. Czy istnieje coś lepszego? Po długiej rozmowie poczułam, że naprawdę świetnie się dogadujemy i wiedziałam, że będziemy mogły na sobie polegać.

Gdy spojrzałam na zegar, wskazywał już sporo po północy. Obie postanowiłyśmy pójść już do swoich pokoi. Ja miałam w planach zadzwonić jeszcze do Any, a później do Marka. Byłam ciekawa, co u nich, i przy okazji chciałam powiedzieć im o Kate.

Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer przyjaciółki. Sygnał był, ale nie odbierała. Może jest zajęta, nie będę jej w takim razie przeszkadzała i zadzwonię do niej jakoś w tygodniu. Następnie wybrałam numer Marka. Minęło kilka sygnałów, a on również nie odbierał. Mówił, że miał pomagać mamie, może jeszcze nie skończyli albo nie ma przy sobie telefonu. Ta druga opcja jest trochę niemożliwa, on zawsze ma go obok, nieważne, co by się działo. No nic, napiszę mu chociaż wiadomość i może odpisze, jak będzie miał chwilę.

Hej, kochanie, dzwoniłam do Ciebie, ale niestety nie odebrałeś. Powiem Ci, że dzisiaj przyjechała jeszcze jedna dziewczyna. Jest naprawdę niesamowitą osobą i nie dość, że chodzi na taniec, to tak samo jak ja jest na medycynie. Spędziłyśmy razem kilka godzin i już wiem, że się dogadamy. Dylan też już wrócił moim samochodem. Pewnie pomagasz jeszcze mamie, więc życzę Ci po prostu miłego wieczoru i kolorowych snów. Kocham Cię!

***

Obudziła mnie dobiegająca z dołu muzyka. Otworzyłam oczy i leniwie zeszłam z łóżka. Poszłam do łazienki opłukać twarz i ogarnąć moje niesforne loki. Gdy tylko zeszłam na parter, moim oczom ukazała się Kate szalejąca w kuchni.

– Hej, jak się spało? – zapytała radośnie, starając się przekrzyczeć muzykę.

– Bardzo dobrze! A tobie? – Podeszłam do dziewczyny.

– Również – zaśmiała się. – Siadajmy, zrobiłam jajecznicę na śniadanie.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem głodna.

– Domyślam się, bo ja też.

Usiadłyśmy do stołu i zaczęłyśmy jeść. Cieszę się, że jemy coś innego niż płatki z mlekiem. Jako że Kate zrobiła śniadanie, to ja posprzątałam po nas naczynia. Dziewczyna pobiegła na górę się ogarnąć, a ja zaczęłam zmywać. Po chwili usłyszałam, że drzwi się otwierają. Do środka weszły dwie dziewczyny. Jedna z nich była brunetką, natomiast druga miała blond kucyk. Ich zachowanie wskazywało na to, że już się znają. Gdy tylko weszły do przedpokoju, ich spojrzenia padły na mnie.

– Hej, jestem Sam, a to jest Mia. – Uśmiechnęła się brunetka.

– Cześć – odezwała się blondynka.

– Hej, ja jestem Lily, a na górze jest Kate. – Posłałam im ciepły uśmiech. – Na piętrze są jeszcze trzy pokoje, z chęcią pomożemy wam się rozpakować.

– Dzięki wielkie, przyda się – odpowiedziała Sam.

Dziewczyny wzięły swoje walizki i poszłyśmy na górę. Muszę przyznać, że się zdziwiłam. Wystarczyło im po jednej walizce i małej torbie na ramię, aby się zapakować, a ja miałam dwie, plus duża torba. Nie wspomnę o Kate, która przyjechała z dwiema wielkimi torbami i walizkami. Ciekawe, kto ją przywiózł, bo samochodu nie ma, a sama nie przyniosła tu tego wszystkiego z komunikacji miejskiej. Gdy już weszłyśmy na górę, od razu podbiegła do nas Kate.

– Hej, jestem Kate, miło mi. – Uścisnęła obie dziewczyny, a ja zaczęłam się zastanawiać, skąd ona bierze tyle energii.

– Hej. Mia.

– A ja Sam.

– Tu macie wolne pokoje. – Dziewczyna wskazała kolejno sypialnie.

– To wy jesteście w tamtych? – upewniła się Sam.

– Dokładnie tak – oznajmiłam z uśmiechem.

– To może my weźmiemy te obok was. Też będziemy naprzeciwko siebie – stwierdziła Mia.

– Dobrze, jestem „za” – zgodziła się brunetka. – Ciekawe, kiedy ostatnia przyjedzie?

– I jaka będzie – dodała Kate.

– Też racja. Okej, a teraz pomóżmy im się rozpakować. Ja może pomogę Sam, a ty Mii – zaproponowałam.

– Świetnie – zgodziła się Sam.

– No to idziemy.

W pokojach dziewczyn wzięłyśmy się do rozpakowywania. Minęła trochę ponad godzina, a z Sam miałyśmy już ogarnięty jej pokój, więc postanowiłyśmy pójść do dziewczyn. Im zostało jeszcze trochę do poukładania. Usiadłyśmy na łóżku, żeby im nie przeszkadzać. Trochę pogadałyśmy, aż w końcu i one skończyły rozpakowywanie. Dziewczyny wydają się naprawdę miłe, ale są o wiele bardziej nieśmiałe niż Kate czy nawet ja.

Wyszłyśmy z pokoju i nagle usłyszałyśmy hałas, który dobiegał z dołu. Spojrzałyśmy po sobie zdziwione, a zarazem przerażone. Bez namysłu pobiegłam do schodów i zobaczyłam ostatnią dziewczynę z naszego domu. Poczułam lekką ulgę, że to ona, a nie jakiś włamywacz.

Blondynka, szczupła, która wszystko, co powinno być zakryte, miała na widoku. No tak, musiała nam się trafić chociaż jedna taka. Chyba że się mylę i okaże się miłą osobą, chociaż po jej zachowaniu wiedziałam już doskonale, że ciężko będzie się dogadać.

– Hej, dziewczyny, jestem Pola. – Posłała nam sztuczny uśmiech. – Widzę, że jestem ostatnia, to może pokażecie mi, który pokój jest mój?

Nie oceniam innych po wyglądzie i daję im szansę, ale ona już swoją zmarnowała. Są ludzie, o których od pierwszego spojrzenia doskonale wiesz, że już ich nie polubisz. Samą obecnością wywołują irytację. To właśnie odczułam w tej chwili. Mimo to wzięłam głęboki wdech i posłałam jej najmilszy uśmiech, na jaki mogłam się zdobyć.

– Tak, jasne. Ja jestem Lily, a to są Kate, Mia i Sam – odpowiedziałam na tyle miło, na ile potrafiłam. – Chodź na górę, to pokażemy ci pokój.

– Jasne, a pomożecie mi z walizkami? Są takie ciężkie, że nie dam im rady i przez to może złamać mi się paznokieć, a tego nie chcę. Wiecie, wczoraj robiłam i…

– Tak, jasne, pomożemy – przerwałam jej monolog, bo naprawdę nie miałam ochoty o tym słuchać.

Spojrzałam na dziewczyny i poszłyśmy po jej walizki. Ona wzięła swoją małą torbę i weszła przed nami na schody. Byłam naprawdę w szoku, że nie spadła z nich na tych dwudziestocentymetrowych szpilkach. Gdy byłyśmy na górze, wskazałam jej wolny pokój. Sam i Mia zajęły na szczęście pokoje obok mnie i Kate, więc jej został ostatni po prawej stronie korytarza. Jest trochę oddalony od nas, ale coś czuję, że to dobrze.

W szkole miałam już do czynienia z takimi dziewczynami. Każdy chłopak na nie leci tylko dlatego, że łatwo je zaliczyć. Chyba że się mylę co do niej, ale jak na razie nic na to nie wskazuje. Mam tylko nadzieję, że nie będzie tu przyprowadzać nikogo po nocach.

Żadna z nas nie była chętna, żeby pomóc Poli się rozpakować, więc zeszłyśmy na dół do salonu. Jest on naprawdę duży, wyposażony w wielki telewizor i cudowny zestaw stereo. Do głośników można podłączyć telefon i tak też zrobiłam. Włączyłam playlistę i usiadłyśmy z dziewczynami na kanapach, popijając herbatkę, którą zaparzyła nam Kate.

Jak już wiedziałam wcześniej, każda z tych dziewczyn tańczy. Sam i Mia również jako zajęcia dodatkowe mają taniec, ale są na innym kierunku, one wybrały prawo. Ciekawe, na jaki kierunek zdecydowała się nasza ostatnia współlokatorka. W pewnym momencie usłyszałyśmy jej głos. O wilku mowa, a wilk tu.

– Co porabiacie, dziewczyny? – Weszła do salonu i usiadła na fotelu.

– Gadamy o tym, kto jest na jakim kierunku – odpowiedziałam.

– Właśnie, a ty na jakim jesteś? – zapytała Kate, lekko się uśmiechając.

– Na medycynie, bardzo interesuję się ludzkim ciałem – powiedziała, posyłając nam dwuznaczny uśmieszek. – No i oczywiście jako zajęcia dodatkowe taniec, ale to już pewnie wiecie.

– Czyli będziemy się częściej widywać – stwierdziłam.

– O, czyli nie tylko ja jestem na medycynie.

– Ja i Kate również.

– No to bardzo się cieszę – odpowiedziała, ale widziałam, że jej uśmiech nie był szczery. – Co was skłoniło do wyboru tego kierunku?

– Chcę zostać lekarką, a Lily fizjoterapeutką. A co tobą kierowało? – zapytała Kate.

– Jak już powiedziałam, lubię ludzkie ciało i jego fizjologię.

No tak, czego mogłam się spodziewać. Interesuje się ciałem człowieka. Ciekawe, którą częścią najbardziej. Teraz już wiemy z Kate, że będziemy na nią skazane przez cały czas. Po minach dziewczyn zauważyłam, że im też tak średnio przypadła do gustu. Wypuściłam szybko powietrze i podniosłam się z kanapy.

– To co? Może zrobię nam coś do jedzenia?

– Z chęcią ci pomogę – powiedziała Kate i poszła ze mną.

Weszłyśmy do kuchni i od razu wyciągnęłam garnek, do którego wlałam wodę na makaron. Zdecydowałyśmy, że robimy spaghetti, co nie zajmie nam wiele czasu. Gotowy sos ułatwi wszystko.

– To ciekawie zapowiadają się nasze wykłady – stwierdziła Kate na tyle cicho, aby nikt poza naszą dwójką tego nie usłyszał.

– Oj, zdecydowanie. We dwie damy radę. – Posłałam jej szczery uśmiech.

– Cieszę się, że będziesz ze mną.

– Ja tak samo, że będę miała ciebie.

Gdy woda się zagotowała, wrzuciłam do niej makaron. Następnie wyjęłam również słoik z sosem i wlałam go na patelnię, aby wszystko podgrzać. Gotował się na wolnym ogniu, a my z Kate po prostu sobie rozmawiałyśmy. Po chwili doprawiłam sos różnymi przyprawami. Razem z szatynką rozłożyłyśmy porcje na talerze i zawołałyśmy resztę. Po jakichś trzydziestu minutach siedziałyśmy w salonie. Tym razem już bez Poli, ponieważ wyszła z domu oznajmiając nam, że idzie na imprezę.

No to się zaczyna. Mam nadzieję, że nie będzie tak często wracać po nocach w czasie roku akademickiego. Nie dość, że będzie szkodziła tym samej sobie, to jeszcze nam.

Spędziłyśmy wieczór na poznawaniu się i oglądaniu jakiegoś programu w telewizji. Siedziałyśmy tak do około północy, po czym poszłyśmy do swoich pokoi. Zanim jednak poszłam spać, wzięłam piżamę. Poszłam do łazienki, aby wziąć prysznic i umyć włosy. Zajęło mi to jakieś pół godziny, po czym wróciłam do sypialni.

Położyłam się na łóżku i wzięłam telefon do ręki. Chciałam po prostu zobaczyć, czy ktoś do mnie pisał. Zauważyłam jedynie wiadomość od Dylana, w której informował, że możemy jutro gdzieś wyjść. Odpisałam bratu krótko: „Z chęcią” i odłożyłam telefon na szafkę obok łóżka. Miałam nadzieję zobaczyć wiadomość od Marka, ale niestety żadnej nie było. Nie zostało mi nic innego, niż wtulić się w kołdrę i pogrążyć we śnie.

ROZDZIAŁ 2

Do rozpoczęcia roku akademickiego zostały już tylko dwa tygodnie. W sumie jestem tym serio podekscytowana. Dzisiaj mam w planach spotkać się z Dylanem. Zaproponował, że przejdziemy się po okolicy, żebym ją trochę poznała. Kate również z nami pójdzie, bo – jak się okazało – my jako jedyne z naszego domu jeszcze jej nie znamy. Mogłyśmy równie dobrze iść z Mią i Sam, ale mój brat zadeklarował, że jest chętny i nie odpuści sobie spędzenia trochę czasu z młodszą siostrą. W takim przypadku nie ma opcji, żebym mu odmówiła. Ja też się cieszę, że spędzimy czas razem i przy okazji będzie mógł poznać Kate.

Dzisiaj obudziłam się pierwsza i postanowiłam zrobić śniadanie – tak czy siak nie miałam nic innego do roboty. Wybrałam coś łatwego i szybkiego. Może jajecznica z bekonem i tostami nie jest czymś niesamowitym, ale na pewno smacznym. Gdy przejrzałam zawartość naszej lodówki w sumie nic innego nie przyszło mi do głowy.

Przygotowałam cztery porcje, ponieważ Pola, odkąd wczoraj wieczorem wyszła na jakąś imprezę, do tej pory nie wróciła. Ciekawe, czy nocowała u jakichś znajomych, czy może spędziła noc z kimś innym. Kiedy tylko rozłożyłam śniadanie na talerze, postanowiłam pójść po dziewczyny, ale jak się okazało, właśnie schodziły.

– Dzień dobry. Czym sobie zasłużyłyśmy na takie śniadanie? – zapytała Mia.

– Nie miałam co robić, kiedy się obudziłam, więc oto efekt mojej nudy – zaśmiałam się do dziewczyn.

– To oby częściej ci się nudziło – powiedziała Kate, na co dosłownie wszystkie wybuchnęłyśmy śmiechem.

Przez te dwa tygodnie wspólnego mieszkania zdążyłyśmy już się zaprzyjaźnić. Mia i Sam stały się o wiele bardziej śmiałe w naszym towarzystwie i muszę przyznać, że bardzo mnie to cieszy. Wszystkie się świetnie dogadujemy i żadnej z nas nie przypadła do gustu Pola. Praktycznie codziennie wieczorami wychodzi na jakieś imprezy i albo wraca nad ranem, albo tak jak dzisiaj – wcale. W tym drugim wypadku najczęściej wraca do domu jakoś po południu, a na jej ciele widać ślady jej zabaw. Ciekawe, jak to będzie wyglądało, gdy zaczniemy naukę.

Kate i ja niestety jesteśmy na nią skazane – ten sam kierunek… Ale nie można patrzeć na same minusy. Jakoś w tygodniu udało mi się zadzwonić do Any. Naprawdę się za nią stęskniłam. Dzisiaj ona, tak samo jak i Mark, jadą do swoich campusów.

W weekend mam również zamiar odwiedzić swojego chłopaka, bo chce pokazać mi trochę swojej okolicy. Naprawdę długo się z nim nie widziałam i już nie mogę się doczekać spotkania. Patrząc na to, jak często widywaliśmy się w czasie roku szkolnego, to teraz minęło już sporo czasu. Przez te wszystkie lata nie dość, że spotykaliśmy się w szkole, to jeszcze po zajęciach.

Po śniadaniu Sam zaproponowała, że posprząta. Reszta z nas natomiast poszła do salonu i włączyłyśmy jakiś film. Do wyjścia z moim bratem zostało nam jeszcze kilka godzin, więc na spokojnie zdążymy go obejrzeć i się przygotować. Kiedy tylko dołączyła do nas Sam, można było pogrążyć się w oglądaniu.

Gdy film dobiegł końca, zostało nam jeszcze pięć godzin, a tyle czasu na pewno nie będziemy się szykowały. Kiedy przeniosłam wzrok na Kate, zauważyłam, że ona również patrzy w moją stronę. Uśmiechnęła się do mnie i już wiedziałam, że pomyślała o tym samym, co ja. Odwzajemniłam uśmiech, po czym spojrzałam na dziewczyny.

– To co, może jeszcze obejrzymy pierwszą część Avatara? – zapytałam z uśmiechem. Doskonale wiem, że chciały oglądać ten film.

– A nie miałyście się ogarniać na wyjście z Dylanem?

– Mamy jeszcze pięć godzin, a tyle to nawet ja nie będę się przygotowywała – zaśmiała się Kate.

– No właśnie, więc co wy na to? – dopytałam.

– Nas nie musisz namawiać dwa razy – odezwała się Mia.

– No i pięknie.

Zaśmiałam się, po czym sięgnęłam po pilota. Wyszukanie filmu nie zajęło mi długo i już po chwili zaczęłyśmy go oglądać. Położyłam się na kanapie, gdy nagle usłyszałyśmy hałas dobiegający z korytarza. Wszystkie spojrzałyśmy w tamtą stronę, a naszym oczom ukazała się Pola, która zdecydowanie była jeszcze pijana.

– Cześć, dziewczyny. Czemu jeszcze nie śpicie? – Ledwo dała radę dojść do oparcia kanapy.

– Bo jest godzina pierwsza po południu – odpowiedziałam, siadając.

– Oj… Musiałam stracić poczucie czasu – zaśmiała się. – Dobra, ale ja idę spać.

Odepchnęła się od sofy i prawie przewróciła. Wypuściłam zirytowana powietrze i wstałam. Widziałam, że dziewczyny spojrzały na mnie lekko zmieszane.

– Pomogę jej wejść na piętro. Żadna z nas nie chce, aby spadła. Użeranie się z policją i ludźmi z karetki nie jest dla mnie zbytnio ciekawym zajęciem. – Podeszłam do Poli i przerzuciłam sobie jej rękę przez barki. – Chodź, pomogę ci tam wejść.

Złapałam ją w pasie i zaczęłam nas kierować na górę. Pokonanie schodów było naprawdę dużym wyzwaniem. Gdy w końcu znalazłyśmy się na piętrze, poszłyśmy do jej pokoju. Weszłyśmy do środka, po czym zrzuciłam ją na łóżko. Podeszłam do jej biurka, na którym leżała jakaś większa koszulka.

– Przebierz się w to i idź spać. – Rzuciłam bluzkę w jej stronę.

Ruszyłam do wyjścia, ale kiedy dziewczyna zdjęła sukienkę, od razu rzuciły mi się w oczy malinki, które miała na ciele. No to nieźle się bawiła. Wróciłam na dół do dziewczyn. Położyłam się ponownie na kanapie i złapałam za pilota.

– Można oglądać – stwierdziłam.

***

Po seansie przyszedł w końcu czas, aby się ogarnąć. Razem z Kate poszłyśmy na górę, a ja w pierwszej kolejności postanowiłam wziąć szybki prysznic. Od razu po mnie weszła ona, a ja w tym czasie poszłam do swojego pokoju i zaczęłam szukać jakichś ubrań. Wybrałam czarne spodenki i top khaki na ramiączkach.

Zrobiłam sobie również lekki makijaż – kreska, tusz do rzęs i puder. Nie lubię nakładać tapety na twarz, zdecydowanie wolę skupić się na malowaniu oczu i jak najlepiej je podkreślić. Włosy zostawiłam, aby same wyschły, ponieważ wtedy robią mi się ładne loki. Gdy byłam gotowa, do przyjazdu Dylana zostało jeszcze prawie czterdzieści minut, poszłam więc zobaczyć, jak idzie Kate. Gdy tylko otworzyłam drzwi do jej pokoju, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Panował tam totalny bałagan, ubrania były dosłownie wszędzie, a ona nadal siedziała w ręczniku. Plusem było to, że chociaż miała już zrobiony makijaż.

– Czy tu przeszło jakieś tornado? – zapytałam, ciągle w lekkim szoku.

– Lil, jak dobrze, że przyszłaś. Co ja mam na siebie włożyć? – Dziewczyna opadła na łóżko.

– Kate, my idziemy tylko z moim bratem zwiedzać okolicę, nie musisz się nie wiadomo jak stroić.

– A skąd wiesz, kiedy spotkam miłość mojego życia? Muszę zawsze dobrze wyglądać – westchnęła, lekko podnosząc się na łokciach.

Zaśmiałam się z jej odpowiedzi, ale mimo wszystko pomogłam jej znaleźć jakąś stylizację. Wybrałam czarną spódniczkę do połowy uda i do tego beżową, koronkową bluzkę na ramiączkach. Kate wyglądała w tym naprawdę ładnie. W zasadzie nieważne, co założy, ona i tak zawsze wygląda pięknie.

Gdy byłyśmy już gotowe, usłyszałam dzwonek do drzwi. Mój kochany brat jak zawsze miał idealne wyczucie czasu, więc zbiegłam szybko na parter je otworzyć.

– O kurde, jaki punktualny – zaśmiałam się, gdy otworzyłam drzwi.

– No wiadomo, zawsze i wszędzie – odpowiedział, a ja wpuściłam go do środka. – Gotowe do wyjścia?

– Tak, gotowe! – Usłyszałam nagle za sobą głos Kate.

– Dylan, to jest Kate. Kate, to jest mój brat Dylan.

– Hejka, miło mi. – Wyciągnęła dłoń w jego stronę, a brat od razu podał jej swoją. – To jak, idziemy?

– Tak, zapraszam! – Dylan przesunął się i jak prawdziwy gentleman puścił nas przodem, a sam zamknął za nami drzwi.

Po drodze opowiadał nam trochę o uczelni i jak wszystko tu wygląda. To właśnie on nakłonił mnie, żebym aplikowała do Wood, bo mają tu jedną z lepszych grup tanecznych. Zawsze wspierał mnie w moich wyborach i teraz też to robił. Ciągle mówił, że mam spełniać marzenia, a on mi w tym pomoże. Naprawdę się cieszę, że będę mogła dalej rozwijać się w tym kierunku. Taniec od zawsze był częścią mojego życia i nie chciałam tak po prostu z niego rezygnować.

Po niespełna czterdziestu minutach doszliśmy do galerii. Jest naprawdę wielka. Teraz już wiem, gdzie z Kate będziemy przyjeżdżały kupić jakieś ciuchy i nie tylko. Dylan postanowił, że zabierze nas na obiad. Stwierdził, że po tak długiej trasie nam się należy.

Weszliśmy do restauracji, po czym zajęliśmy jeden ze stolików. Po pięciu minutach przyszedł kelner i przyjął od nas zamówienia. Kate i ja wybrałyśmy naleśniki z czekoladą i owocami, a mój brat makaron z kurczakiem. No wiadomo, że chłopak nie będzie jadł babskich naleśników, przecież w porządnym posiłku musi być mięso.

Nie czekaliśmy długo na nasze zamówienie. Kiedy kelner postawił nasze dania na stoliku, musiałam przyznać, że wyglądały przepysznie. Takie też się okazały. Dawno nie jadłam nic tak dobrego, zwłaszcza od czasu wyjazdu. Ja zbyt często tutaj nie gotuję, a mamy nie ma, żeby coś zrobiła.

Wszyscy byliśmy zajęci jedzeniem i zachwycaniem się, jakie jest pyszne, gdy nagle rozbrzmiał dzwonek telefonu Dylana. Wyciągnął komórkę z kieszeni i od razu odebrał. Musiało to być coś naprawdę ważnego, bo nigdy nie robi tego od razu.

– No co jest? – zapytał. – Kurwa, serio? Jestem z moją siostrą i jej przyjaciółką. – Było widać, że coś musiało go wkurzyć. – Dobra, będziemy za dwadzieścia minut. – Po tych słowach odłożył telefon.

– My? – zapytałam lekko zdziwiona.

– Ta… Musimy iść do mnie, chłopcy mają jakiś problem i jak zwykle nie potrafią tego ogarnąć sami – powiedział lekko wkurzony. – Potem odprowadzę was do domu.

– Okej, to chodźmy – powiedziała radośnie Kate i widziałam, że podoba się jej ten pomysł.

– Ale jeszcze nie zjadłam – odpowiedziałam jak małe, niezadowolone dziecko.

– Przepraszam! – Dylan zwrócił się do kelnera, który właśnie odchodził od stolika obok. – Czy można to zapakować na wynos?

– Tak, oczywiście – oznajmił mężczyzna, po czym wziął mój talerz.

– Dziękuję – odparł mój brat. – Zjesz resztę u mnie, naprawdę musimy już iść.

Po chwili wrócił chłopak z obsługi i wręczył mi zapakowany posiłek. Brat poszedł zapłacić, a my ruszyłyśmy do wyjścia. Dylan po chwili nas dogonił i skierowaliśmy się w stronę jego domu. Jak się okazało, szło się do niego w przeciwną stronę od tej, z której przyszliśmy.

***

Po dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu. Ma naprawdę blisko do tej galerii, pewnie dlatego wiedział, że mają tam takie dobre jedzenie. W sumie mieszka tu już czwarty rok, miał więc okazję poznać wszystkie fajne miejsca. Weszliśmy do środka i od razu pokazało się trzech chłopaków bez koszulek. Ich ciała były zdecydowanie bardziej niż zajebiście wyrzeźbione. Nie wyglądały przesadnie, tylko idealnie. Poczułam, że chyba robię się czerwona, gdy brat powiedział:

– Kurwa, debile, mówiłem, że przyjdę z siostrą i jej przyjaciółką. Nie można było się łaskawie ubrać do końca? – zapytał wkurzony. – Oszczędzilibyście im tego widoku.

– A więc to jest twoja młodsza siostra. – Jeden z chłopaków podszedł i podał mi rękę. – Ja jestem Leo, tamci to Tom i Eliot. Powinien być z nami jeszcze Josh, ale jest zajęty pracą – zaśmiał się, ukazując białe zęby.

Chłopcy do nas machnęli, a ja posłałam im uśmiech. Ciekawe, jak wygląda Josh, skoro ci tutaj wyglądają właśnie tak. Może jeszcze kiedyś uda się go poznać. To jest raczej oczywiste, chodzimy na tę samą uczelnię, a on przyjaźni się z moim bratem i z nim mieszka. Trudno by było go nie poznać.

– W zasadzie Josh rzadko jest w domu, tylko wtedy, gdy mamy zajęcia. Zazwyczaj siedzi w swoim mieszkaniu – oznajmił Tom, wzruszając ramionami.

Skoro ma swoje mieszkanie, to po co jeszcze mieszka tutaj? Gdybym mogła, to bym wolała być na swoim. Aczkolwiek jednak lepiej, kiedy ma się kontakt z innymi. Słabo tak siedzieć tylko w swoim towarzystwie, no ale to już nie jest moja sprawa.

– Lily, miło mi. – Odwróciłam się w stronę przyjaciółki. – To jest Kate. – Dziewczyna uniosła dłoń w geście powitania, a ja zrobiłam się poważna. – A teraz pozwólcie mi zjeść moje naleśniki. Z waszego powodu nie mogłam zrobić tego w restauracji – oznajmiłam i poszłam w stronę salonu.

Za sobą usłyszałam śmiech brata i Kate. Resztę chłopaków najwidoczniej musiało zmieszać moje zachowanie. Sądząc po ich minach, w ogóle nie wiedzieli, o co chodzi. Rozsiadłam się w fotelu i zaczęłam zajadać tymi nieziemskimi naleśnikami. Na kanapie obok usiedli Kate i Leo, a pozostali wraz z Dylanem gdzieś zniknęli.

– To jak, podoba się wam okolica? – zapytał Leo.

– Tak, jest naprawdę ładna – odpowiedziała Kate.

– Jakie kierunki wybrałyście? – zadał kolejne pytanie.

– Medycynę, na szczęście będziemy miały te same zajęcia – odpowiedziałam z uśmiechem.

– I razem też będziemy tańczyć – wypaliła podekscytowana Kate.

– O kurde! No w końcu będzie można popatrzeć na jakieś ładne dziewczyny w drużynie naszej uczelni – oznajmił z cwanym uśmieszkiem Leo i puścił do nas oczko. – Reprezentacja jest naprawdę dobra, ale jednak nie ma na kim zawiesić oka.

Kate nagle zachichotała. Mogę się mylić, ale ten chłopak chyba wpadł jej w oko. Gadaliśmy jeszcze przez jakiś czas, a ja zdążyłam zjeść. Leo wydawał się naprawdę fajny. Opowiedział nam trochę o uniwerku i ogólnie, co ciekawego się tu dzieje. Rozmawiało nam się naprawdę dobrze i mam nadzieję, że z resztą również złapiemy taki dobry kontakt. Po jakimś czasie do pokoju wszedł mój brat z resztą chłopaków, po czym usiedli koło nas na kanapach.

– Widzę, że Leo was nie zamęczył, ani nie zanudził – zauważył Dylan.

– Wypraszam sobie. Wcale nie jestem nudny i nie zamęczyłbym nowych członkiń zespołu tanecznego.

– O kurde, tańczycie? – zapytał Tom.

– Skromnie mówiąc, moja siostra jest najlepsza – powiedział z dumą Dylan. – Oczywiście bez urazy, Kate, ale sama wiesz.

– Spokojnie, sama nie mogę się doczekać, aż zobaczę, jak Lily tańczy.

– Nie ma na co patrzeć. – Pokręciłam głową z uśmiechem.

– Jak to nie ma? Mam ci przypomnieć twój ostatni występ i duet? Co prawda wolałbym twoją solówkę, no ale on też mógł być.

– Nie musisz. Sama jestem zadowolona z tego występu.

– No to tym bardziej jestem ciekawa – podsumowała Kate.

– A ja nie mogę się doczekać waszego pierwszego występu – stwierdził Leo.

– My tak samo – odezwał się Eliot.

– Chcecie coś do picia, dziewczyny? – zapytał Tom, wstając z kanapy.

– Macie jakiś sok?

– No jasne. Pomarańcza, jabłko czy może coś gazowanego?

– Pomarańczowy.

– Ja to samo – poprosiła Kate.

– Się robi – powiedział z uśmiechem chłopak, po czym wyszedł z salonu.

Po chwili wrócił z napojami dla nas. Usiadł na kanapie i kontynuowaliśmy rozmowę o wszystkim. Ku mojej radości z pozostałymi chłopakami dogadałyśmy się tak samo dobrze jak z Leo. Teraz zostało tylko poznać pana zajętego pracą i zobaczymy, czy wszyscy przyjaciele brata są tacy fajni i mili.

– Dobrze, dziewczyny, chodźcie. Odwiozę was do domu, jest już późno – stwierdził Dylan.

Spojrzałam na telefon. Rzeczywiście, była już pierwsza w nocy. Nawet nie wiedziałam, kiedy minął czas. Naprawdę dobrze mi się z nimi gadało i lepiej chyba nie można było spędzić dnia. Pożegnałyśmy się z chłopakami i poszłyśmy za Dylanem w kierunku czarnego jeepa, jeśli się nie mylę, wranglera 3.6. Gdy podeszliśmy właśnie do niego, otworzyłam szerzej oczy.

– Od kiedy masz samochód i to jeszcze taki drogi? – zapytałam zdziwiona tym widokiem.

– Się zarobiło, to się ma, młoda – zaśmiał się. – Okej, zapraszam drogie panie do środka.

Postanowiłam nie drążyć tego tematu. On, podobnie jak ja, niektóre rzeczy woli zostawić dla siebie i tak może być tym razem. Nie mam bladego pojęcia, skąd on wziął tyle pieniędzy, żeby kupić taki samochód. Mam tylko nadzieję, że nie wplątał się w jakieś czarne interesy, to się nigdy nie kończy dobrze.

Wsiedliśmy do samochodu, który okazał się naprawdę wygodny. Po około siedmiu minutach byliśmy już pod naszym domem. Jednak samochodem jest znacznie szybciej i przede wszystkim wygodniej. Podziękowałyśmy Dylanowi i poszłyśmy do domu, ogarnąć się i spać. W drodze do pokoju zauważyłam, że Pola nadal leży na łóżku, a otwarte drzwi chyba świadczyły o częstych wizytach w łazience.

***

Gdy się obudziłam, była już godzina dwunasta. Postanowiłam zadzwonić do Marka, ponieważ wczoraj oczywiście o tym zapomniałam. Do domu też wróciłyśmy o takiej godzinie, że na pewno już spał. Sięgnęłam po leżący na szafce nocnej telefon i wybrałam jego numer. Dzisiaj naprawdę szybko odebrał. Dwa sygnały, więcej nie musiałam czekać.

– Hej, misiek! Wyspany? – zapytałam radośnie.

– No cześć, kochanie. Tak średnio. Z ludźmi z pokoju poszliśmy na imprezę powitalną i dosyć późno z niej wróciliśmy. – Słyszałam w jego głosie, że był naprawdę zmęczony. – To jak? Przyjeżdżasz do mnie w weekend?

– Oczywiście, że tak! Stęskniłam się za tobą – powiedziałam smutno.

– Ja za tobą też. Przepraszam, ale niestety muszę już kończyć. Chłopaki mnie wołają, idziemy na plażę.

– Ooo! Zazdroszczę. Ja pewnie posiedzę z dziewczynami.

– U nas zapowiada się kolejna impreza, tym razem przy ognisku.

– To zazdroszczę jeszcze bardziej. Miłej zabawy.

– Dzięki wielkie. Pa, kocham cię – pożegnał się Mark.

– Ja ciebie też, do zobaczenia.

Poszłam do łazienki, a gdy doprowadziłam się do porządku, zeszłam na dół do dziewczyn. Od rana w całym domu było słychać głośną muzykę. W połowie schodów usłyszałam, jak dziewczyny się śmieją. Cofnęłam się jeszcze na górę i spojrzałam na drzwi pokoju po prawej. Tak myślałam – w domu nie ma już Poli, czyli wróciła do żywych. Zeszłam na dół i cicho weszłam do salonu.

– To co, dziewczyny? Może jakieś zakupy i babski wieczór? – zapytałam, posyłając im uśmiech.

– Lil, chyba czytasz mi w myślach – zaśmiała się Kate.

Reszta dziewczyn podzieliła jej entuzjazm i od razu się zgodziły na taki wypad.

– Dobrze, to szybko coś zjem i możemy jechać.

Poszłam do kuchni zrobić sobie płatki z mlekiem. Po jedzeniu szybko umyłam miseczkę i wróciłam do swojego pokoju, aby wziąć kluczyki od samochodu. Dziewczyny były już gotowe, więc pojechałyśmy prosto do galerii na duże zakupy.

– To może kupimy jakieś ciekawe ciuszki? – zaproponowała Kate.

– W sumie można. Przy okazji zobaczymy, jakie ciekawe sklepy tu mają.

– Ja chcę kupić jakieś ładne sukienki.

– Ja kupiłabym kilka nowych bluzek – stwierdziła Sam.

– No to, drogie panie, czas na shopping – zawołała Kate i pociągnęła nas w stronę pierwszego sklepu.

Gdy do niego weszliśmy, okazał się jeszcze większy niż wydawało się to z zewnątrz. Jeśli wszystkie sklepy tak tu wyglądają, to spędzimy tu wieki. Widziałam, że Kate jest tym faktem zachwycona.

– Coś czuję, że nie wyjdziemy stąd szybko. – Spojrzałam lekko przerażona na Sam i Mię.

– Zdecydowanie – zgodziły się ze mną dziewczyny.

– Nie będzie tak źle i na pewno każda znajdzie coś dla siebie – pocieszyła nas Kate i pobiegła do najbliższych sukienek.

Rozbawiona pokręciłam głową i ruszyłyśmy w jej ślady. Znalazłam coś dla siebie już w pierwszym sklepie: kilka topów na cienkich ramiączkach. Były tego samego kroju, ale oczywiście w różnych kolorach. Gdy tylko zapłaciłyśmy, poszłyśmy do następnego sklepu. Był równie duży jak poprzedni, a w planach miałyśmy odwiedzenie jeszcze kilku następnych.

Na zakupach spędziłyśmy kilka dobrych godzin. Weszłyśmy jeszcze do drogerii, aby kupić jakieś maseczki. Wzięłam jeszcze kilka rzeczy do higieny i kupiłam sobie nowe perfumy. Oczywiście weszłyśmy jeszcze do sklepu spożywczego. Nie zapomniałyśmy też o winie. Przy okazji dokupiłyśmy do niego kieliszki, ponieważ Kate przywiozła tylko dwa.

Zaparkowałam samochód przed naszym domem i gdy tylko wyłączyłam silnik, wysiadłyśmy z niego. Mia otworzyła nam drzwi, dzięki czemu bez problemu weszłyśmy z naszymi torbami. Wzięłam od Kate tę z jedzeniem, a jej dałam moją z ubraniami. Poszłam do kuchni i odłożyłam wszystko na blat. Pochowałam jedzenie, część do szafy, a resztę do lodówki.

– Mamy korkociąg? – zapytała Sam, gdy weszła do kuchni.

– Tak, jest w szufladzie.

Podeszła do niej i go wyciągnęła. Już po chwili obie poszłyśmy do salonu. Znalazłyśmy też After i zostało nam tylko czekać, aż zejdą do nas dziewczyny. Nie wiedziałam, co one tak długo tam robią.

– Jesteśmy! – krzyknęła Kate, wchodząc do salonu. – Poli nie ma.

– Nawet mnie to nie dziwi.

– Maseczki. – Mia podała każdej z nas po jednej.

– Wybrałyśmy After – oznajmiłam.

– Idealnie.

Kate usiadła przy mnie, a Mia obok Sam. Rozlałyśmy wino do kieliszków, po czym nałożyłyśmy sobie maseczki. Każda z nas wzięła sobie jeszcze miskę z chipsami i mogłyśmy oglądać film.

Po niecałych dwóch godzinach film dobiegł końca, a nam zostały jeszcze dwa wina. Byłam właśnie w trakcie otwierania jednego z nich. Mia wyłączyła telewizor i włączyła muzykę. Aktualnie z głośników rozbrzmiewała piosenka Demi Lovato Solo. Wzięłam swój kieliszek z winem i usiadłam wygodnie na kanapie.

– No to co, Kate? – przeciągnęłam jej imię. – Czy mi się wydaje, czy Leo wpadł ci w oko?

– Trzeba przyznać, że jest przystojny – powiedziała lekko zawstydzona. – Ale nie wiem, czy mi się podoba. Może i nawet jest w moim typie, ale widziałam go pierwszy raz w życiu. Nie mogę tak po prostu powiedzieć, że mi się podoba.

– Taa, oczywiście. Nie możesz stwierdzić, czy ci się podoba, a mówi o tym zwłaszcza twój rumieniec. – Sam podłapała temat, a Kate od razu rzuciła w nią poduszką. Razem z Mią wybuchnęłyśmy śmiechem na ten widok.

– A wam co tak do śmiechu?! – krzyknęła Sam.

– No właśnie! – dołączyła do niej Kate

Równocześnie z Mią oberwałyśmy poduszkami, na co wszystkie się roześmiałyśmy i tak zaczęła się wojna na poduszki. Dobrze, że nasze kieliszki z winem nie wylądowały na podłodze. Z tym akurat byłoby ciężko się uporać.

Naprawdę się cieszę, że to właśnie z nimi mieszkam. Nawet Pola jest do zaakceptowania. Pewnie dlatego, że w dużej mierze nie ma jej w domu. Jak wyjdzie, to nie wiadomo, kiedy wróci. Za dzień, dwa, może więcej. Kto wie…

Obejrzałyśmy jeszcze pozostałe części After, a na sam koniec jakieś romansidło, na którym każda z nas się popłakała. Była już druga w nocy, więc postanowiłyśmy pójść do swoich pokoi. Ja jednak stwierdziłam, że wezmę jeszcze prysznic. Szczerze mówiąc, po tym, jak wypiłyśmy sześć win, zaczęło mi lekko szumieć w głowie. Z pokoju wzięłam świeżą bieliznę i piżamę, po czym skierowałam się do łazienki.

Specjalnie puściłam chłodniejszą wodę, żeby trochę zeszły ze mnie procenty. Stałam tak chwilę, aż w końcu wzięłam płyn i zaczęłam mydlić ciało. Następnie wzięłam szampon i rozprowadziłam pianę na włosach. Spłukałam z siebie wszystko i po prostu stałam.

Po mniej więcej pięciu minutach wyszłam z kabiny. Po wytarciu się włożyłam na siebie wszystko, co przygotowałam, a następnie wyszłam z łazienki. Gdy tylko weszłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko. Wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać zdjęcia, które sobie zrobiłyśmy. Dwa z nich naprawdę mi się podobały, więc postanowiłam wstawić je na Instagrama. Podłączyłam komórkę i odłożyłam ją na szafkę, po czym otuliłam się kołdrą. Ten dzień był naprawdę udany.

ROZDZIAŁ 3

Od samego rana byłam podekscytowana wyjazdem do Marka. Naprawdę się za nim stęskniłam i nie mogę się doczekać, aż w końcu go zobaczę.

Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju się przygotować. Zrobiłam sobie trochę mocniejszy makijaż niż zwykle i włożyłam sukienkę sięgającą mi przed kolano. Dzięki temu, że jest zwiewna, idealnie nadaje się na podróż. Cztery godziny drogi w czymś obcisłym nawet nie wchodzą w grę.

Gdy już się ogarnęłam, zeszłam na dół i zjadłam z dziewczynami śniadanie. Napisałam też do Marka:

Hej, kochanie, za jakiś czas będę wyjeżdżała. Nie mogę się już doczekać.

Po śniadaniu siadłyśmy w salonie. Tym razem Pola była już w domu i odsypiała noc. Oglądałyśmy jedno z reality show, a w międzyczasie dostałam wiadomość:

Też nie mogę się doczekać. Uważaj, jak będziesz jechała. Kocham Cię.

Mark od zawsze się martwi, kiedy mam sama jechać w jakąś dłuższą trasę. Zazwyczaj tego unikam, ale tym razem zostaję u niego na dwa dni, więc gdyby ktoś miał mnie zawieźć, byłoby to bez sensu.

Po godzinie stwierdziłam, że będę się już zbierała do wyjazdu. Spakowałam jeszcze jeden komplet ubrań, strój kąpielowy, bieliznę i kilka kosmetyków. Wzięłam kluczyki od samochodu, po czym zeszłam na dół do dziewczyn. Przytuliłam każdą z nich na pożegnanie, a gdy miałam już wychodzić, usłyszałam za sobą głos Sam:

– Napisz do nas, kiedy już będziesz na miejscu, i uważaj na siebie.

– Dobrze, będę. Paa! Kocham was! – Z tymi słowami wyszłam z domu.

Wrzuciłam torbę na tylne siedzenie, po czym usiadłam na miejscu kierowcy. Uruchomiłam silnik i podłączyłam telefon do radia. Postanowiłam włączyć swoją playlistę, aby umilić sobie trochę drogę. Na pierwszy ogień poszły klimaty latynoskie, a konkretnie Downtown Anitty i J. Balvina. Uruchomiłam jeszcze GPS i wyjechałam na ulicę.

Leciały kolejne piosenki, a ja zdążyłam już wyjechać z Arkansas. Jadąc, nuciłam pod nosem. Nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Spojrzałam na ekran i zobaczyłam numer Dylana. Od razu odebrałam połączenie i ustawiłam tryb głośnomówiący.

– Hej, siostra.

– No hej, co tam?

– Dobrze. Słyszę, że u ciebie klimatyczna muzyka jak zawsze.

– No wiadomo – zaśmiałam się. – Latino, czyli to, co lubię.

– No oczywiście. – Usłyszałam jego śmiech. – Jak droga?

– Nic się nie dzieje.

– To dobrze. Uważaj tam i miłego. Tylko grzecznie.

– Oczywiście, braciszku. Paa!

– No pa.

Rozłączył się, a ja podgłośniłam muzykę. Znowu zaczęłam śpiewać, dzięki czemu jeszcze bardziej się odprężyłam. Na szczęście nie było takiego ruchu, więc nie musiałam się przejmować korkami czy nawet dużą liczbą samochodów. Do celu zostało mi jeszcze około dwóch godzin drogi. Miałam nadzieję, że to szybko zleci.

***

Droga minęła mi bardzo spokojnie i w końcu byłam już na parkingu przed campusem. Wyciągnęłam telefon i napisałam do Marka:

Jestem już na parkingu i czekam na Ciebie.

Nie minęło dużo czasu i otrzymałam odpowiedź:

Dobrze, kochanie, już idę.

Dałam znać jeszcze Kate, że jestem na miejscu, na co odpisała mi, żebym pamiętała o zabezpieczeniu. Uśmiechnęłam się pod nosem i rozbawiona pokręciłam głową. Naprawdę ją uwielbiam, a o takich rzeczach się po prostu pamięta.