Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Emilio i Bella postanowili wspólnie zaryzykować, a ich raczkujący związek zmierzył się już z pierwszą burzą, lecz była to zaledwie zapowiedź tego, jak bardzo przeznaczenie zamierza przetestować ich uczucia...
Z jednej strony dwa serca i nadzieja na szczęście, a z drugiej nieprzewidywalne niespodzianki losu, które nadciągają niczym huragan i zagrożą ich miłości. Intrygi, niebezpieczeństwo oraz sekrety uderzą w nich niczym złowieszcza trąba powietrzna siejąca spustoszenie.
Jak Bella przyjmie prawdę o mafijnym dziedzictwie Rossich? Co więcej, jak zazdrosna przyjaciółka zareaguje na fakt, że jej przyjaciel ponownie związał się z kobietą, która nie jest nią? Nie zapominajmy również o wrogach, których w mafii nie brakuje, oraz o tym, że Emilia czeka nieunikniona konfrontacja z siostrą, gdy tylko ta wróci na Sycylię. A ma się jej z czego tłumaczyć…
Jednym słowem przed Rossim i Montreo wyboista droga, której z pewnością nie ułatwią ich impulsywne charaktery, a los bezpardonowo zweryfikuje, czy ich miłość była warta ryzyka, które podjęli.
W skład cyklu „Przeznaczenie” wchodzą:
Kaprysy przeznaczenia. Tom 1
Kaprysy przeznaczenia. Tom 2
Niespodzianki przeznaczenia. Tom 1
Niespodzianki przeznaczenia. Tom 2
Niespodzianki przeznaczenia. Tom 3
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 354
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © by K.G. Lewis, 2023Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2023All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta: Aneta Krajewska
Zdjęcie na okładce: © by PinkCoffee Studio/Shutterstock.com
Projekt okładki: Adam Buzek
Skład i łamanie: Adam Buzek/[email protected]
Ilustracje wewnątrz książki oraz wersja elektroniczna: Obraz b0red z Pixabay
Wydanie I – elektroniczne
ISBN 978-83-8290-397-3
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Spis treści
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 1
Bella
Budzę się otoczona silnym ramieniem Emilia, który zaborczym gestem przyciska moje plecy do swojego twardego, umięśnionego ciała. Bezwiednie przymykam jeszcze powieki i wtulam się w jego objęcia, wdychając jego zapach.
To zaskakujące, ale tu, przy nim, czuję spokój i stabilizację. Bezpieczeństwo.
Dzieje się tak mimo tego, że ostatnie czterdzieści osiem godzin było dla mnie ekstremalną karuzelą emocjonalną i naprawdę wiele się wydarzyło w tym czasie…
Wczorajszy wieczór miał się zakończyć moją osobistą zgubą oraz katastrofą naszego nowo narodzonego związku… niewiele brakowało…
Nie wiem, co konkretnie stało się pomiędzy jego wyjściem tuż po naszej rozmowie a tym, jak wrócił do hotelu, ale jakaś wewnętrzna siła każe mi wierzyć, że zajął się wszystkim tak, jak obiecał. Nie potrafię wytłumaczyć, skąd to niepodważalne przekonanie, ale chyba wynika z determinacji oraz zdecydowania, jakie Emilio okazał w momencie, gdy dowiedział się o problemach mojego ojca i o tym, przed jakim ultimatum zostałam postawiona.
Tak, to, czego oczekiwali ode mnie mój były narzeczony i mój ojciec, było cholernie popaprane!
Każdy z nich chciał mnie wykorzystać wedle swojego uznania.
Starannie mnie zmanipulowali i gdyby nie Emilio, wbrew sobie zrobiłabym to, czego chcieli.
Podsumowując, można rzec, że mój rycerz na białym koniu wkroczył do akcji w odpowiedniej chwili, by uratować mnie z opresji i rozwiać pochłaniający mnie mrok niemocy.
Teraz już wiem, że popełniłam błąd, zatajając przed nim całą tę popieprzoną sprawę. W zasadzie zrozumiałam to już w momencie, kiedy złamana przez jego nieustępliwość wyznałam mu prawdę, a on z pełnym przekonaniem oznajmił, że się tym wszystkim zajmie.
Dla mnie, dla nas.
Takie myślenie w kategorii tego, że obecnie jesteśmy parą i dzielimy ze sobą również najgorsze troski, sprawia, że nieco lżej mi na duszy. Dlaczego? Bo odkąd pamiętam, byłam zmuszona radzić sobie sama. Nie jestem przyzwyczajona do tego, że mam obok siebie kogoś, kto będzie moim oparciem niezależnie od skali przeciwności, jakie ześle mi los.
Mimo wszystko nie wiem, czy odpowiada mi świadomość, że ze względu na mnie Rossi tak nadwerężył swój budżet… bo że tak się stało, to oczywiste. I choć domyślam się, że interes rodziny Rossich całkiem dobrze się kręci, to okrągły milion to dużo kasy, za dużo. Tak nie powinno być. Mój ojciec nie powinien był w ogóle dopuścić do sytuacji, w której ktokolwiek musiałby wykładać za niego taką forsę.
Będę musiała pogadać o tym z Emiliem, bo wątpię, żeby tata się na to zdobył, ale jeśli się zepnę, to w kilku ratach uda mi się zwrócić większą część.
Emilio wykazał się wczoraj zaskakująco dojrzałym podejściem do sprawy, za to ja sama zachowałam się jak spanikowana tchórzofretka, którą nawał trudności skierował na jednotorowe myślenie.
I nic dziwnego, że przed wyjściem z hotelu Rossi się wkurzył. W końcu chwilę wcześniej, zanim wyznałam mu prawdę, usłyszał ode mnie stek bzdur, kiedy to próbowałam z nim zerwać i go odprawić, no ale… to, co było później, to już inna bajka…
Przebudziłam się w nocy, bo wyczułam jakąś niebezpieczną energię. Gdy zorientowałam się, że to po prostu Emilio wrócił do apartamentu, niemal odetchnęłam z ulgą.
Wystarczyła jednak jego ostra odpowiedź, żebym pojęła, że to dziwne uczucie, które mnie obudziło, było związane z nim.
Do niedawna słodki i czuły, nagle stał się zimny i niebezpieczny. Przestałam się odzywać, bo odniosłam wrażenie, jakby ledwie nad sobą panował.
W każdym razie postanowiłam podejść do tego z kredytem zaufania, mimo że jego świdrujący na wylot wzrok niczego mi nie ułatwiał. Był taki władczy, taki… ponownie nie umiem znaleźć precyzyjnego określenia na jego postawę. Jedyne, co później wywnioskowałam, to to, że chciał pokazać bezsprzecznie, że jestem jego.
I muszę przyznać, że bardzooo się postarał, bo zrozumiałam to każdym skrawkiem swojego ciała.
Choć Emilio w takim wydaniu był cholernie przerażający. Kryjąca się w nim mieszanka mroku i dominacji była zbyt intensywna, by wywołał je tylko impuls. W tamtej chwili zrozumiałam, że to wszystko stanowi część jego osobowości i w dodatku jest w nim mocno zakorzenione.
Po prostu ja nie miałam okazji wcześniej się o tym przekonać…
Na szczęście w jego tęczówkach oprócz tego, co mogło przerażać, dostrzegałam też ogrom innych emocji. A zwłaszcza tę szczególną, która dała mi pewność, że niezależnie od tego, co planował ze mną zrobić, nigdy nie posunie się za daleko.
A gdy już odpuściłam sobie wszelkie obawy i powierzyłam wszystko zaufaniu, muszę przyznać, że jego groźna postawa z każdą chwilą zaczęła mi się wydawać coraz bardziej seksowna i podniecająca.
Dziwne? Możliwie, ale nie miałam czasu tego roztrząsać, bo cóż… to, co nastąpiło później… to najbardziej pikantny seks, jaki zdarzył mi się w życiu…
Rossi oczywiście nie byłby sobą, gdyby na tym poprzestał. Jakby nie było, jest mistrzem w rozwalaniu systemu, podążając na przód z pełną mocą… bo na koniec z brutalną szczerością wyznał, że… mnie kocha.
Tak! Właśnie!
A tym wyznaniem już całkiem rozłożył mnie na łopatki. Pamiętacie, wolne tempo? No właśnie, ale Emilio to Emilio. Po co wrzucać biegi po kolei, skoro od razu można zacząć od tych najszybszych. I tym sposobem wywindował naszą relację na kolejny poziom…
Tylko czy w obliczu ostatnich wydarzeń upieranie się, by nasz związek wyhamował, ma sens? Zwłaszcza że Rossi już bardziej jednoznacznie nie mógł się określić.
Wspominałam, że przez tego faceta kręci mi się w głowie od nadmiaru emocji, które towarzyszą mi, odkąd wkroczył do mojego świata?
Choć ostatnie godziny stanowią chyba szczyt tego emiliowego szaleństwa… Tak, to wydaje się najlepszym określeniem na to, co funduje mi Rossi.
W każdym razie te dwa tak znaczące słowa nieco mnie przeraziły, ponieważ nie jestem przekonana, czy sama w stu procentach wykazuję gotowość, by mu się nimi zrewanżować…
Owszem, one już się we mnie kotłują, pragnąc się wyrwać na wolność, ale… Nic nie poradzę, że po doświadczeniach z przeszłości zachowawczość mocno się we mnie zakorzeniła.
Chociaż mój facet i tak w dużej mierze zdołał wyplenić jej silne podstawy…
Niemniej czeka mnie jeszcze rozmowa z Emiliem na temat tego, co dotąd wydarzyło się w Terni. A to oznacza, że jakiekolwiek moje wyznania miłosne raczej powinnam zostawić sobie na kiedy indziej…
Zastanawiam się, czy nie spróbować jeszcze zasnąć, by odłożyć tę przeprawę nieco w czasie.
Wiem, że zapewne macie mnie za tchórza… I cóż, w tym przypadku macie rację.
Z tą myślą zamykam oczy i poprawiam się na poduszce.
– Wstajemy?
Znienacka dobiega mnie schrypnięty głos Emilia, a ja automatycznie się spinam, bo byłam przekonana, że wciąż śpi…
Nie odzywam się, licząc, że jednak da za wygraną i jeszcze trochę poleżymy w ciszy…
– Bella, wiem, że nie śpisz – dodaje bardziej stanowczo, kiedy nie reaguję.
Czyli nic nie wyjdzie z mojej gry na zwłokę… – stwierdzam w myślach i ciężko wzdycham.
– Wolałabym jeszcze trochę poleniuchować – szepczę, bo z nerwów gardło mam wyschnięte na wiór.
Niechętnie się przeciągam, a gdy już to robię, nieznacznie się krzywię, bo moje mięśnie bezlitośnie protestują.
– Coś cię boli? – dopytuje się niespodziewanie. – Za bardzo mnie wczoraj poniosło? – W jego tonie brzmi wyraźna troska, a on natychmiast obraca mnie w swoją stronę i uważnie mi się przygląda.
Jego wyraz twarzy zdradza zmartwienie. Co więcej, odnoszę wrażenie, że koniecznie chce patrzeć mi w oczy, by ocenić, na ile będę z nim szczera. Jakby obawiał się, że zataję przed nim prawdę…
No tak, przez ostatnie wydarzenia zasłużyłam sobie na to, żeby podchodził nieufnie do moich słów i głównie polegał na swojej spostrzegawczości obserwatora. To jedna z kwestii, którą będę musiała naprawić, a przez tę myśl ponownie wzdycham.
Niestety Emilio błędnie to odbiera i zamierając ze strachem rozbłyskującym w tęczówkach, lustruje moje ciało w poszukiwaniu co najmniej rany postrzałowej.
– Spokojnie – staram się załagodzić sytuację – po prostu jestem obolała – odzywam się, łagodnie ujmując jego policzek, a on świdruje mnie przenikliwym wzrokiem, doszukując się w moich oczach czegokolwiek świadczącego o tym, że nie mówię mu wszystkiego. – Naprawdę jest okej – zapewniam, ale on nadal tkwi w obawie między półprawdą a możliwym kłamstwem. – Odzwyczaiłam się od takiej gimnastyki, bo nie licząc naszej nocy przed ślubem Delii, moje pożycie nie było zbyt bujne – dodaję, by utwierdzić go w tym, że nic mi nie jest.
Po tych słowach przygląda mi się jeszcze przez parę sekund, po czym promiennie się uśmiecha, a duma samca alfa wprost bucha z jego oblicza, rozświetlając jego tęczówki. Boże, faceci są niemożliwi… Kręcąc na niego głową, chichoczę z jego durnej męskiej logiki.
– Przestań się tak puszyć z samozadowolenia, bo ci z tym nie do twarzy – rzucam rozbawiona, a on tylko uśmiecha się jeszcze szerzej.
– Zaczekaj tu – wypala.
Cmoka mnie pospiesznie w usta i energicznie wstaje z łóżka. Następnie nieskrępowany swoją nagością, znika w łazience.
Hm, wydaje się, że jego nastrój, bez względu na okoliczności, ma się całkiem dobrze, więc może nie będzie aż źle, jak sądziłam…
Korzystając z jego nieobecności znowu się przeciągam, oceniając dokładnie swój stan fizyczny. Zdecydowanie mam zakwasy, ale to nic dziwnego po tym, co mi zafundował w nocy. Nastrój też mam już lepszy, bo mimo że obawiałam się tego, jak to będzie, to atmosfera między nami wcale nie jest napięta.
Mam tylko nadzieję, że to się nie zmieni…
Nie mam za dużo czasu na rozmyślanie, bo Rossi ponownie pojawia się w sypialni, podchodząc do materaca wolnym krokiem. Dzięki widokowi, jaki mi w ten sposób zapewnia, wszystkie zbędne myśli ulatują z mojej głowy, a ja skupiam się na jego seksownym, umięśnionym ciele. Bez skrępowania lustruję każdy jego skrawek, a kiedy mój wzrok zjeżdża niżej, wzdłuż wyrzeźbionego V i linii włosków poniżej pępka, bezwiednie przygryzam wargę.
– Nie patrz tak na mnie – odzywa się surowo, a ja podrywam wzrok na jego twarz. – Przed chwilą sama mówiłaś, że jesteś obolała.
– Chyba nie aż tak, jak mi się wydawało – odpowiadam słodko, uśmiechając się do niego, na co on parska śmiechem i potrząsa głową.
Staje obok łóżka, a gdy już się spodziewam, że pociągnie temat w bardziej interesującym kierunku, on jedynie opiera się kolanem o materac i bierze mnie na ręce, po czym niesie do łazienki. Ten ruch jest tak szybki, że aż wyrywa mi się nikły okrzyk zaskoczenia.
– Potrzebujesz kąpieli dla rozluźnienia, mała, więc powstrzymaj te swoje kosmate myśli – rzuca rozbawiony, po chwili sadza mnie w wielkiej wannie wypełnionej pianą po same brzegi.
Jak tylko zanurzam się w gorącej wodzie, moje ciało roztapia się z przyjemności. A kiedy mój mężczyzna do mnie dołącza, wsuwając się za moje plecy i czule przytulając do siebie, jestem w swoim osobistym raju.
To daje mi nadzieję, że nie zniszczyłam za wiele z tego, co nas łączy. Nadzieję na to, że wszystko będzie dobrze.
Mrucząc z błogostanu, opieram głowę na jego ramieniu i przymykam powieki. Jest mi tu tak przyjemnie, że mogłabym stąd nie wychodzić. Emilio składa buziaka na mojej skroni i zaczyna ostrożnie mnie obmywać. Oj, tak mi rób, tak mi dobrze!
– Lepiej? – szepcze mi do ucha, kiedy jego dłonie błądzą po linii moich bioder.
– Tak – mruczę. – Możemy tu zostać jeszcze przez jakiś… tydzień? – sugeruję leniwie. – A ty będziesz dolewać tylko gorącej wody? – dodaję, nie podnosząc głowy.
– Myślałem, że chcesz opuścić Terni najszybciej, jak to możliwe – odpowiada enigmatycznie, a ja jak na komendę otwieram oczy.
– W sumie to tak – przyznaję już całkiem przytomnie.
– Jak będziemy gotowi, to mój pilot zabierze nas z powrotem – oznajmia z wyczuwalnym chłodem.
To dla mnie wyraźny znak, że nadchodzi zderzenie z rzeczywistością i jej konsekwencjami…
– Świetnie – rzucam sztywno, domyślając się, że nieubłaganie zmierzamy do tego, czego do tej pory udawało mi się unikać…
Emilio odsuwa na bok moje włosy, delikatnie ujmuje za brodę i odwraca moją twarz w swoją stronę. Jego tęczówki przybierają zimną barwę burzowych chmur, a rysy twarzy poważnieją.
– Dotarło do ciebie w końcu, że jesteś moja i nic nie może tego zmienić? Nawet ty sama? – pyta, a surowość jego tonu przeczy czułemu gestowi, kiedy to muska nosem mój policzek.
W tej chwili wydaje mi się kłębowiskiem sprzeczności, za którymi trudno mi nadążyć. W dodatku nim zdążę odpowiedzieć, on bacznie spogląda mi w oczy.
– Tak – mówię na wydechu, myślami wyrywkowo wracając do tego, co zafundował mi w nocy, by jego przesłanie dobitnie utkwiło w moim jestestwie. – Sądzę, że po powrocie do hotelu wyraźnie mi to pokazałeś – dodaję cicho i czuję, jak lekki rumieniec wypływa na moje policzki.
Rossi wydaje się nim zachwycony i obrysowuje go kciukiem.
– Mam taką nadzieję – oświadcza stanowczo, po czym uwalnia moją brodę.
Uf… nie było najgorzej. Spodziewałam się zawziętej kłótni i tony pretensji, a tymczasem obyło się bez zgrzytów, których się obawiałam…
Już myślę, że mnie przytuli, by czułym akcentem zakończyć tę burzę między nami – i nie ukrywam, że bardzo na to liczę – a tu zonk. Nie tylko tego nie robi, ale również odsuwa mnie od siebie, chwyciwszy za biodra. Ten ruch ogromnie mnie zaskakuje, bo nie tego się spodziewałam… Emilio zaś przesuwa się na drugi koniec wanny, naprzeciwko mnie, i rozsiada się z rękami po bokach, cały czas przenikliwie lustrując moje ciało. Mimo zdziwienia zajmuję swoją wcześniejszą pozycję. Niestety za plecami nie mam już tego rozkosznego ciepła, jakie dawała mi jego bliskość. Nie ukrywam, że przez to zaczynam się czuć nieswojo…
Jak na dużą dziewczynkę jednak przystało, muszę wypić piwo, którego nawarzyłam… dlatego też opieram się o brzeg wanny i łapię jego spojrzenie. Narasta między nami nieprzyjemne napięcie, które w moim odczuciu zaczyna wypełniać pomieszczenie aż po ostatni kafelek.
– Oboje wiemy, że ta rozmowa nas nie ominie.
Po dłuższej chwili Emilio w końcu zabiera głos, a jego niezwykle poważny ton grzmi złowrogo niczym błyskawica obijająca się o ściany łazienki, by ostatecznie narobić wielkiego huku.
Atmosfera między nami momentalnie się zmienia. Staje się niemal oziębła, przez co dostaję gęsiej skórki, mimo że po szyję siedzę w gorącej kąpieli. Nie mogąc się powstrzymać, zanurzam się nieco głębiej w wodzie, by pozbyć się tego niewygodnego odczucia. Na wiele się to jednak nie zdaje, ponieważ przenikliwy wzrok Rossiego niczego nie ułatwia. Wręcz odnoszę wrażenie, jakby przeszywał mnie na wskroś.
Patrzymy tak na siebie przez dobrych kilkadziesiąt sekund, milcząc.
Trudno mi stwierdzić, co konkretnie wyrażają jego tęczówki, bo widzę w nich wiele intensywnych i skrajnych uczuć. Im dłużej mu się przyglądam, tym silniejsza skrucha we mnie uderza, bo to ja przyczyniłam się nie tylko do tak niefajnej atmosfery, ale również do tego chaosu, który prezentują jego oczy, odzwierciedlając częściowo to, co tłamsi w środku…
Jak się przyjrzeć temu wszystkiemu, co zdążyliśmy razem przeżyć, to nie wypadam w najlepszym świetle… Dużo nie brakowało, abyśmy tu razem nie siedzieli… i to przeze mnie.
Pokonana przez wyrzuty sumienia odruchowo odwracam wzrok, na co Emilio trąca kolanem moją nogę, zwracając na siebie uwagę.
– Musimy o tym pogadać i dobrze o tym wiesz, mała, więc nie rób uników – zauważa rzeczowo, a ja niechętnie zerkam mu w oczy. – Zresztą to zawsze wy, kobiety, jesteście od wiecznego trajkotania i rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze – dopowiada spokojnie. – A ty jesteś dziwnie milcząca – wytyka mi, unosząc brew.
– Bo jestem świadoma tego, że dałam dupy po całości – wzdycham ciężko, palcami odruchowo bawiąc się pianą, przez co nie zauważam, jak Emilio zaciska wściekle wargi.
– A ja mam, kurwa, nadzieję, że właśnie akurat tego nie zrobiłaś – warczy natychmiast, srogo ripostując i przyczepiając się do mojego potocznego słownictwa.
Jego uwaga wprowadza mnie w osłupienie i lustrując jego twarz, przez ułamek sekundy łudzę się, że żartuję.
Niestety jego nieugięte spojrzenie, nie pozwala mi na to zbyt długo.
– Oczywiście, że nie! – oburzam się, a on jedynie unosi znacząco drugą brew. – Weź przestań – warczę, dodatkowo chlapiąc go wodą.
Emilio jednak nic sobie z tego nie robi, nieustępliwie wyczekując, aż rozwinę moją wypowiedź, co z kolei pobudza moją złość, bo sugerowanie takich rzeczy to dla mnie obraza!
– Nie przespałam się z Pablem, jeśli to chodzi ci po głowie – cedzę przez zęby, prostując się w wannie, tak, że woda sięga teraz do linii mojego dekoltu. – Nigdy bym tego nie zrobiła – zaznaczam ostro – nawet jeśli byłabym singielką – dorzucam wkurzona, bo jego insynuacje podnoszą mi ciśnienie.
Mój gniew wzbiera, mimo że wiem, dlaczego Emilio może mieć właśnie takie obawy. Z drugiej strony gdyby wierzył, że doszło do czegoś pomiędzy mną a moim byłym narzeczonym, to już dawno by go tu nie było.
– A jednak rozważałaś zostanie jego żoną – oznajmia bezpardonowo, przyjmując na twarz bezwzględną maskę. Tymczasem jego spojrzenie w mig staje się mroczne, aż przechodzi mnie mimowolny dreszcz.
Okej… podobał mi się taki w tracie dzikiego seksu i w ogóle, ale bez przesady.
Teraz to jego zachowanie zdecydowanie mi nie odpowiada. I nie będę się kulić jak zastraszona owieczka. Choć w obecnych okolicznościach zapewne nie powinnam się za bardzo rzucać, bo wina jest po mojej stronie…
– Dobrze wiesz dlaczego – odpowiadam zła. – I z całą pewnością nie było to spełnieniem moich marzeń – syczę.
– Jak będziesz się wkurzać, to do niczego dobrego to nie doprowadzi – komentuje kąśliwie, a ja mrużę powieki. – Na razie jestem spokojny – wtrąca beznamiętnie, stukając opuszkami o krawędź wanny – ale jeśli tak dalej pójdzie, to to się zmieni – podkreśla – a wątpię, żebyś chciała, bym się wkurwił choć w połowie tak jak wczoraj – ostrzega mnie niskim tonem.
Po jego wypowiedzi toczymy walkę na spojrzenia, a żadne z nas nie ma zamiaru odpuścić.
– Wierz mi, że nawet w jednej trzeciej nie jesteś świadoma furii, jaka mną targała – dopowiada po chwili.
Przyglądam mu się jeszcze przez kilka sekund, dochodząc do wniosku, że obecne okoliczności nie są raczej dobrym momentem na stroszenie piórek.
– W porządku – odpieram zrezygnowana, choć nadal czuję rozdrażnienie.
– W takim razie zacznijmy od początku – podejmuje. – Jak to się w ogóle stało, że przeddzień przyjęcia pierdolony Pablo Sal znalazł się w twoim pokoju hotelowym, a ja nie mogłem się z tobą skontaktować? – pyta surowo, przyglądając mi się żądająco, z lekko przechyloną głową.
Krzyżuję ręce na piersi, starając się pohamować naburmuszenie, i niechętnie opowiadam mu, co się wydarzyło po tym, jak przyleciałam do Terni. Punkt po punkcie. W odpowiedzi na moje słowa Emilio milczy przez kilka minut, jedynie zaciskając pięści oraz szczęki, a ja czujnie go obserwuję. Problem w tym, że jego bezlitosna maska, którą ma na twarzy, uniemożliwia mi odczytanie tego, co dzieje się w jego głowie.
– A dlaczego nie powiedziałaś mi od razu o chorych pomysłach swojego ojca i tego miękkiego fiuta? – dopytuje się w końcu.
Jego głos choć pozornie spokojny podszyty jest złowieszczą nutą, przez którą przechodzi mnie kolejny dreszcz.
– Bo to było absurdalne? – skrzeczę, ale dalej przygląda mi się wyczekująco. – Bo samej mi się to w głowie nie mieściło? – dodaję, wzruszając ramionami.
– Odpowiadasz mi, czy sama mnie pytasz? – zauważa gniewnie, a ja zagryzam zęby, żeby mu się wrednie nie odszczeknąć.
– Spanikowałam, okej? – wypalam, wyrzucając ręce w górę. – Byłam totalnie zszokowana oczekiwaniami ojca i tym, co na mnie zrzucił. – Z roztargnieniem przeczesuję palcami włosy, próbując zebrać myśli. – Nie codziennie spotykam się z takimi newsami – mówię z goryczą. – Poza tym nie chciałam cię w to mieszać, bo moja popierdolona rodzina nie jest czymś, z czym powinieneś być zmuszony się użerać – wyjaśniam z niesmakiem, jaki cały czas czuję w związku z tym, w co zamierzał wciągnąć mnie mój tata. – Nie wpadłam też na to, żeby poprosić cię o pożyczenie tej jakże absurdalnej sumy, bo nigdy nie oczekiwałabym od ciebie pieniędzy. Chciałam sama się z tym zmierzyć, żeby nie wciągać cię w bagno, którego narobił mój ojciec – tłumaczę chaotycznie, a on nie spuszcza mnie z oczu, cały czas sondując moją twarz.
– Chciałaś odsunąć mnie od problemów swojej rodziny, sprzedając mi kopa w dupę i rujnując naszą szansę na bycie razem? – pyta lodowato, a ja już otwieram usta, by zabrać głos, ale mi się to nie udaje, bo Rossi nieprzejednanie kontynuuje: – W dodatku wiedząc, jak trudno było mi się przełamać, żeby pogodzić się z moimi uczuciami do ciebie i się zaangażować, dobrze rozumiem? – dorzuca niebezpiecznie cicho, a jego tęczówki stają się niemal arktyczne.
– Emilio, sama nie wiem, jak zamierzałam to rozwiązać – mówię bezradnie, zmęczona wałkowaniem tego tematu. – Miałam mętlik w głowie. Do tego byłam wściekła na ojca i Pabla, bo nikt nie powinien był zmuszać mnie do takiego wyboru – oznajmiam, chowając twarz w dłoniach. – Jeśli oczekujesz lepszej odpowiedzi, to niestety nie jestem w stanie ci jej udzielić – wyznaję.
– Wychodzi na to, że Pablo był cholernie zdeterminowany, by zaciągnąć cię do ołtarza, płacąc za to nawet okrągły milion – zauważa uszczypliwie.
– Co mam ci powiedzieć? Że jest popierdolonym skurwielem? – pytam, masując czoło. – Jak dla mnie to oczywiste, że nim jest. Nie poznaję w nim chłopaka, z którym dorastałam. Nawet po tym, jak mnie zdradził, nie uważałam go za tak… tak… nawet nie potrafię znaleźć określenia na ten brak wszelkich skrupułów, jakim się wykazał w tej sprawie. – Kręcę głową, bo to wciąż wydaje mi się nie do pojęcia dla normalnego człowieka. – Mam nadzieję, że skoro ogarnąłeś problemy ojca, to zarówno jeden, jak i drugi się ode mnie odpieprzą – kwituję, odchylając głowę, i przymykam oczy.
– Mała, możesz być pewna, że w obecnej sytuacji dadzą ci spokój, a jeśli nie, to szybko to naprawię – zapewnia twardo, aż zerkam na niego spod uchylonych powiek.
Bezwzględność, którą emanuje, daje mi do zrozumienia, że jest tego pewien. Oby tak było.
– Bella, od samego początku obawiałaś się, że nie utrzymam fiuta w spodniach, a wychodzi na to, że naszym większym problemem jest powstrzymanie innych kutasów przed dobraniem się do ciebie – zauważa dobitnie, intensywnie mierząc mnie wzrokiem, a ja milczę, bo nie wiem, co miałabym mu odpowiedzieć. – A ty w dodatku planowałaś oddać się dobrowolnie w ręce jednego z nich – wyrokuje bezlitośnie, a ja aż się zapowietrzam – bo inaczej tego nazwać nie można – stwierdza.
– Wybacz, ale groźba zabójstwa moich rodziców przez jakichś psycholi skutecznie odebrała mi logiczne podejście do tej sprawy – warczę w końcu obronnie, ale mój wybuch nie robi na nim wrażenia.
– Szkopuł w tym, że gdybyś od razu mi o wszystkim powiedziała, choćby przez telefon – mówi, opierając łokcie o wannę i łącząc przed sobą opuszki – który oczywiście najpierw musiałabyś być łaskawa odebrać – zaznacza, wskazując na mnie dłońmi – to w ogóle nie byłabyś zmuszona martwić się rozwiązaniem całego tego gnojownika, jaki zgotował sobie twój tato – oświadcza wyniośle. – Spłaciłbym jego dług, nie oczekując niczego w zamian – podkreśla – w przeciwieństwie do twojego popierdolonego byłego – dodaje już warkotem, po czym bierze głęboki oddech. – Postawmy sprawę jasno, tak by nie było nigdy więcej żadnych wątpliwości – kontynuuje spokojniej, lecz stanowczo. – Jesteś moją kobietą, a moim obowiązkiem jest załatwianie kwestii, które cię trapią. Tych czy innych, które się pojawią, teraz, za tydzień czy za dwadzieścia lat. Kłopot w tym, że nie mogę tego zrobić, jeśli nie jesteś ze mną szczera – wypomina mi surowo, a ja czuję się skarcona jak małe dziecko. – Musisz mi o wszystkim mówić. To i zaufanie to podstawa. Nie możesz brać problemów na siebie, bo teraz nie chodzi już tylko o ciebie, ale o nas. Rozumiesz? – pyta natarczywie, a jego spojrzenie przewierca mnie na wskroś.
– Tak – dukam, bo wiem, że Emilio ma dużo racji. Bez odpowiednich fundamentów nie uda nam się zbudować związku.
– Poza tym, jeśli jesteś daleko ode mnie, a ja nie mam kontroli nad tym, co się z tobą dzieje, to musisz łaskawie znaleźć czas i odebrać ode mnie telefon albo oddzwonić – nakazuje mi, a ja usłużnie potakuję, bo to wydaje się całkiem rozsądnym żądaniem. – Chociaż jak znam siebie, to przez tę całą sytuację i tak będę dostawał pierdolca za każdym cholernym razem, kiedy się do ciebie nie dodzwonię – burczy pod nosem, zaciskając szczęki.
– Wiem – mówię szczerze, bo domyślam się, jakiego bałaganu w głowie musiałam mu narobić swoim zachowaniem.
Emilio wnikliwie spogląda mi w oczy, jakby chciał się upewnić, czy jestem świadoma demonów, które nie tylko wybudziłam, choć cudem udało mi się je oswoić, ale również dałam im pożywkę do tego, by na dobre rozgościły się z powrotem.
– Przepraszam – dopowiadam, bo największą szkodą w tym wszystkim jest to, że dałam mu powód, by zwątpił w stabilność naszej relacji. We mnie. W moją szczerość.
A przepracowanie takiej wtopy jest bardzo trudne dla kogoś, kto w przeszłości już raz poważnie się sparzył, bo to naznacza człowieka na zawsze. Sama coś o tym wiem. I domyślam się, że pewne obawy same się namnażają i niczym natrętne chwasty chcą przebić się na powierzchnię.
Jeśli człowiek raz się zawiedzie, trudno mu nie dopatrywać się schematu, który doprowadzi do ponownego zranienia. W przypadku Rossiego już kiedyś jedna kobieta stanowczo złamała jego zaufanie, a ja okazałam się niewiele lepsza, bo zdążyłam je nadwątlić zaledwie po kilkunastu dniach naszego bycia razem. Nadszarpnęłam to, co mieliśmy, to, co udało nam się razem wypracować, mimo problemów, z jakimi borykało się każde z nas… i wiecie co? W zasadzie to sama jestem na siebie o to wściekła. Bo zwykłe „przepraszam” nie odbuduje tego, co popsułam. To będzie wymagało dużego wkładu zarówno z mojej, jak i z jego strony.
– Czy wystarczająco dosadnie uświadomiłem ci, że jesteś moja i nie masz odwrotu? – pyta autorytarnie, nie tylko bacznie przyglądając się moim tęczówkom, ale również skrupulatnie obserwując moją mowę ciała.
Robi to tak precyzyjnie i uważnie, że czuję się jak na jakimś pieprzonym przesłuchaniu w FBI.
Mam wrażenie, że Rossi zwraca uwagę na każdy mój najmniejszy gest, mimikę lub możliwe wahanie, które mogłyby zdradzać moją nieszczerość. Ten fakt cholernie mnie boli, bo jego zachowanie świadczy o tym, jak bardzo naraziłam to, do czego udało nam się dojść, zanim mój ojciec wkroczył do naszego życia ze swoimi absurdalnymi żądaniami.
– Tak – odpowiadam pewnie.
Emilio jeszcze przez chwilę świdruje mnie wzrokiem, przez co zaczynam czuć się nieswojo, ale parę sekund później ciężko wzdycha i w końcu rozluźnia swoje napięte ciało.
– W porządku – mówi już zupełnie spokojnie, wygodnie rozsiadając się wśród piany. – Chodź do mnie, kochanie – odzywa się niezwykle miękko, wyciągając do mnie ręce, a jego ton jest tak bardzo odmienny od tego, którego używał podczas naszej rozmowy, że moje ciało natychmiast zalewa mieszanka ulgi, nadziei na przyszłość i wielu innych podobnych emocji.
Nie zwlekam ani chwili. Przez tę naszą przeprawę jestem złakniona jego bliskości. Muszę go poczuć, tak po prostu. Poczuć, że między nami naprawdę jest i będzie dobrze. Upewnić się, że wszystkiego nie spieprzyłam.
A sądząc po tym, jak zaborczo Emilio wciąga mnie na swoje kolana i otacza umięśnionymi ramionami, on też tego potrzebował. Oboje potrzebowaliśmy.
Sadza mnie na sobie tak, że siedzimy twarzą w twarz. Jego wzrok zdecydowanie łagodnieje w momencie, kiedy dotyka palcami mojego policzka.
– A teraz powiedz mi, czy w nocy nie byłem zbyt brutalny – szepcze z wyraźną troską.
Delikatnie pieści moją twarz, zjeżdżając dłonią po moim ramieniu aż do nadgarstka. Po tym ujmuje go i z troską przygląda się mojej zaróżowionej skórze.
– Nie, nie byłeś – mówię cicho, przygryzając wargę i spuszczając wzrok, bo mimo wszystko czuję się zawstydzona tym tematem.
Nie jestem pruderyjna, lecz nigdy nie sądziłam, że polubię takie klimaty. To dla mnie coś nowego i w pewien sposób zaskakującego. Zwłaszcza w kwestii tego, że mi się podobało. I choć niełatwo mi o tym głośno mówić, to nie mogę zaprzeczyć temu, że Emilio w takim wydaniu jak ubiegłej nocy jest niesamowicie gorący… a co za tym idzie – na ponowne wspomnienie tego, co ze mną robił, moje policzki zalewa krwisty rumieniec.
– Na pewno? – pyta, uśmiechając się pod nosem i przejeżdżając kciukiem po mojej dolnej wardze.
– Tak, na pewno – odpowiadam, patrząc na niego spod rzęs, bo brak mi odwagi spojrzeć mu w oczy.
Ale gdy nieustępliwie wlepia we mnie czujny wzrok, czuję, że muszę powiedzieć mu coś więcej, bo nie odpuści.
– W sumie to mi się nawet podobało – bąkam, przejeżdżając ręką po jego klatce i skupiając na tym wzrok.
Tak naprawdę robię wszystko, żeby tylko nie patrzeć mu w twarz.
– Tak? – upewnia się, ale wiem, że tylko po to, by się ze mną podroczyć.
Na szczęście odpuszcza, nim zdążę się wkurzyć tym, że napawa się moim zakłopotaniem.
– Mnie też się to cholernie podobało – oznajmia otwarcie, a gdy ryzykuję zerknięcie na niego, jego tęczówki ogniście płoną, wywołując w środku mnie przyjemne wibracje. – Nie powiem, czasami lubiłem ostrzejszą zabawę, ale z tobą to wprost uwielbiam – dodaje, ujmując mnie za brodę, a ja rozchylam usta, choć po sekundzie je zamykam, bo nie wiem, co na to powiedzieć. Za to mnie nie podoba się, że wspomina, co konkretnie robił wcześniej z innymi kobietami… – Z tobą jest inaczej – tłumaczy zamyślony. – Wydaje mi się, że to przez to, iż chcę cię całą. Każdy najmniejszy skrawek ciebie. Pragnę zawładnąć każdą cząstką ciebie. To pragnienie wywołuje we mnie nie tylko silną zaborczość, ale również potrzebę zdominowania cię tak, abyś wiedziała, że liczę się tylko ja. Żeby twój świat kończył się i zaczynał na mnie – wyznaje z zadumą, bawiąc się końcówkami moich włosów.
– Wiesz, że to nie do końca dobrze brzmi? – odzywam się, analizując jego słowa.
– Wiem – wzdycha i odszukuje moje spojrzenie – ale nic nie mogę na to poradzić. To, co próbowałaś wczoraj odwalić, wzmogło moją potrzebę kontroli i stało się silniejsze ode mnie – wyjaśnia, marszcząc brwi, jakby sam próbował zrozumieć swoje uczucia. – Nie mogę też obiecać, że to szybko minie, bo nie sądzę, by to uczucie zmalało w najbliższym czasie – dodaje zamyślony, nawijając na palec jeden z moich kosmyków.
– Cóż, będziemy musieli jakoś dać sobie z tym radę – stwierdzam po chwili, bo skoro on już pokazał, że jest gotów na wszystko, by nasz związek przetrwał, teraz moja kolej.
Zresztą całkiem normalne wydaje się to, że nie jest mu łatwo przejść do porządku dziennego nad tym, że jeszcze wczoraj prawie doprowadziłam do naszego rozstania.
– Jesteśmy razem od niedawna, a ja już zdążyłam wywinąć ci numer, który mógł wszystko rozpieprzyć – podejmuję gwoli wyjaśnienia. – Wiem, że składanie jakichkolwiek obietnic o tym, że nigdy więcej czegoś podobnego nie zrobię, niczego nie naprawi. Samo gadanie za wiele nie zmieni. Przez naszą przeszłość oboje mamy podstawy, żeby być podejrzliwi w stosunku do drugiej osoby, więc nie oczekuję, że uwierzysz mi na słowo, ponieważ sama wiem, jakie to jest trudne. A w obecnej sytuacji w zasadzie niewykonalne – stwierdzam racjonalnie. – Wolałabym jednak, żebyś pohamował tę swoją dominację i ograniczył ją do seksu – zaznaczam, a on krzywo się uśmiecha, zbereźnik jeden.
Tylko jedno mu w głowie.
– Jest to sfera, w której może być to dla mnie akceptowane, ale w innych dziedzinach życia już nie – kontynuuję. – Nie jestem przedmiotem, by być czyjąś własnością zdaną na jego widzimisię – oznajmiam, on uważnie mnie słucha. – Charakter też mam raczej niepokorny, więc gdyby twoje ciągotki w tym temacie stały się dalekosiężne, zrobiłoby się nieprzyjemnie – przyznaję zgodnie z prawdą. – By ułatwić ci to wszystko, mogę bardziej pilnować komórki, ale w pracy i tak nie będę w stanie odbierać telefonów od ciebie, bo niekiedy bywa, że nawet nie mam czasu napić się kawy, a co dopiero sprawdzić powiadomień o nieodebranych połączeniach. I tego musisz być świadom, bo to rzecz nie do przeskoczenia. A z kariery rezygnować nie zamierzam – wyjaśniam. – Masz jednak rację w tym, że nasza komunikacja musi być sprawniejsza i szczera, jeśli mamy iść do przodu – dopowiadam zgodnie, a on potakuje głową.
– Obawiam się jedynie, że w najbliższych dniach możesz mieć mnie czasami dość – mruczy, zapatrując się na pukiel moich włosów owinięty wokół jego palca. – Bo o ile możemy powiedzieć, że kryzys został już zażegnany, to ja mogę potrzebować jeszcze chwili, by to wszystko, co się stało, do końca przetrawić – mamroczę przygaszony.
– Chyba jakoś przeżyję… – mówię cicho, wzruszając ramieniem.
Trzeba brać odpowiedzialność za to, co się zrobiło. I tak dobrze, że to się nie skończyło inaczej.
– Oczywiście mając nadzieję, że wyjdziemy na prostą, a ty trochę odpuścisz z tą swoją kontrolą. – Uśmiecham się zachęcająco.
– Postaram się – zapewnia, nawiązując ze mną kontakt wzrokowy, a to, co lśni w jego tęczówkach potwierdza jego słowa. – Ale obudziłaś we mnie nieznane mi dotąd pokłady zaborczości, więc może być trudno – wzdycha. – Ponad wszystko jednak nie chcę twojej krzywdy, więc nie mam wyjścia i muszę to jakoś ogarnąć – dodaje, przyglądając się moim nadgarstkom.
Gładzi moją skórę, a na jego twarzy maluje się zatroskanie…
– Nawet mnie nie bolą, więc tak nie patrz – zauważam. – Jeśli już nawiązujesz do wydarzeń z nocy, to powinieneś wiedzieć, że dużo bardziej niekomfortowe niż unieruchomienie było dla mnie to, że z determinacją przerywałeś za każdym razem, gdy już byłam bliska orgazmu. Dręczyłeś mnie w ten sposób i to było coś, co mi się nie podobało – zaznaczam. – Chociaż czekaj, to mało powiedziane – poprawiam się. – W zasadzie to wczoraj myślałam, że ci za to oczy wydrapię, więc może to i lepiej, że związałeś mi ręce – mówię chcąc rozluźnić atmosferę, a on zawadiacko unosi kącik ust.
– To dlatego, że chciałem cię wczoraj ukarać – odpowiada bez wahania, a jego wyraz twarzy poważnieje.
Nie jest to dla mnie zaskoczeniem, bo jego słowa jedynie potwierdzają to, czego już się domyślałam.
– Chciałem, żebyś choćby częściowo zobaczyła, jak ja się czuję, kiedy próbujesz sabotować nasz związek. I żebyś zrozumiała, że tylko ja mogę dać ci to, czego potrzebujesz – wykłada kawa na ławę.
A ja, cóż… przez to wszystko doprowadził mnie wczoraj do szału, a skoro to tylko namiastka tego, jak się czuł on, to…
– W takim razie musiałeś czuć się totalnie chujowo, bo chwilami myślałam, że oszaleję albo szlag mnie trafi – odzywam się, a następnie uśmiecham się do niego pojednawczo.
– Tak, coś w tym jest – rzuca, patrząc mi głęboko w oczy, po czym niespodziewanie przyciąga mnie do pocałunku.
Zanurza rękę w moich włosach, jednocześnie zaborczo pochłaniając moje usta. Ochoczo się temu poddaję. Nasze języki tańczą dziko, a Emilio wymusza na mnie, żebym poddała się jego władczej pieszczocie.
Po chwili, jego druga ręka zsuwa się na moje pośladki i się na nich zaciska.
W odpowiedzi moje ciało ogarnia żar pożądania, spotęgowany ostatnią burzą, a kiedy Rossi przysuwa mnie bliżej siebie, przyciskając do swojego twardego wzwodu, nie jestem w stanie dalej ignorować tego, że oboje siedzimy nadzy w wannie, a nasza bliskość wyzwala magnetyczne iskry przyciągania. Oprócz żądzy gromadzi się między nami potrzeba bliskości.
Gdy jego dłoń przesuwa się na moją rozgrzaną kobiecość, tracę oddech, a on przenosi swoje usta na moją szyję i kąsa wrażliwą skórę, przez co odchylam głowę. Jego palce tańczą po moich złaknionych dotyku dolnych wargach i sporadycznie zanurzają się w mojej wilgoci.
Przygryzam kącik ust pod wpływem nadmiaru doznań. A kiedy Emilio unosi mnie i nabija na swojego penisa, który wypełnia mnie gwałtownie, oboje jęczymy z rozkoszy.
– W nocy mówiłem poważnie – mruczy w moją szyję. – Kocham cię, Bella – wyznaje zachrypnięty, ujmując mnie za szyję, tak żebym patrzyła mu w oczy. – Dlatego nie odpuszczę, a ty musisz poddać się temu, co jest między nami – oznajmia, wypowiadając te słowa w moje wargi – bo ja i tak nie pozwolę ci odejść – dodaje stanowczo, wyrywając mnie z zamroczenia.
Kiedy jednak chcę mu już odpowiedzieć, przykłada palce do moich warg.
– Spokojnie, nie oczekuje od ciebie takiej samej deklaracji. Mogę ci dać na to czas i zaczekać. Na razie chcę, a raczej żądam, żebyś uwierzyła w nas tak samo mocno jak ja – oświadcza, po czym zaciskając palce na moich biodrach, unosi mnie i szybko na siebie osuwa, wybijając mi tym z głowy jakiekolwiek słowa.
Co więcej, wystarczy kilka ruchów, by moje zmysły znalazły się na granicy obłędu.
A kiedy nadaje nam szybkie tempo, wszystkie moje myśli opadają na podłogę wraz z rozlewającą się wokół wodą. Nasze oddechy stają się coraz cięższe. Opieram dłonie na jego barkach, szukając oparcia w tej szaleńczej jeździe po spełnienie. Gdy Emilio zasysa mój sutek, drażniąc go zębami, całkowicie przepadam, stając się kłębkiem doznań wzbierających w moim ciele i odlatuję, dochodząc intensywnie i wykrzykując jego imię.
– Moja – warczy, przeżywając swój orgazm i gryząc mnie przy tym w szyję.
Po wszystkim opadam bezwładnie na niego, czując, że nie mam siły się ruszyć, podczas gdy on całuje mnie w skroń i gładzi moje plecy, wyciszając swój oddech.
– Przez ciebie moje postanowienie legło w gruzach – odzywa się zachrypnięty, a ja leniwie podnoszę na niego wzrok.
– Co masz na myśli? – pytam zdezorientowana.
– Nasz pierwszy raz jako pary miał być w moim łóżku, a ty jak na razie nawet nie widziałaś mojego mieszkania. – Śmieje się beztrosko, a ja odpowiadam mu szerokim uśmiechem.
– Zdążymy to nadrobić. Zresztą sam powiedziałeś, że przechodzimy jak burza przez kolejne etapy związku, i to niekoniecznie po kolei – odpowiadam rozbawiona.
– Owszem. A jak dobrze pójdzie, to nawet zapłodnię cię, zanim spędzisz noc w moim domu – szczerzy się kretyńsko, zadowolony z siebie.
Co to, to nie, mój drogi!
– Z przykrością muszę cię poinformować, że nic z tego, kochanie – rzucam kpiąco, a on unosi na mnie zuchwale brew. – Nie patrz tak. Mam wkładkę domaciczną, więc nici z twoich niecnych zamiarów – odpowiadam, a jemu rzednie mina. – No więc na razie żadnych dzieci nie będzie – oznajmiam dobitnie, a on nie daje za wygraną i po chwili uśmiecha się chytrze.
– Na razie – oświadcza arogancko, ściskając moje pośladki.
– Ty naprawdę jesteś niemożliwy. – Przewracam na niego oczami.
Wewnętrznie cieszę się ogromnie z tego, że od trudnych tematów przeszliśmy do przekomarzania się.
– I tylko twój – dodaje luzacko, całując mnie czule.
Ten facet jest niesamowity, a do tego jeszcze bardziej zmienny. W jednej chwili zachowuje się jak słodziak, w następnej jest władczy, a w jeszcze innej roznosi go wściekłość, by za moment okazać mi czułość albo wykazać się zuchwałością i arogancją. Nie nadążam za nim i jedno jest pewne – nie będę się przy nim nudzić.
– A teraz powinniśmy się zbierać – wyrokuje niespodziewanie. – Czekam na informację z Palermo odnośnie do interesu, którym zajmowałem się przed przylotem tu i pewnie jeszcze dziś będę musiał się tym zainteresować, a że po wszystkim chcę przyjechać do ciebie, to musimy niedługo wracać – tłumaczy. – Tym bardziej że zamierzam ci dzisiaj przypominać przez większość wieczoru i nocy, że należysz do mnie, zanim wrócisz jutro do pracy i nie będziemy się widzieć przez cały dzień – wyjawia. – W związku z tym naprawdę nie mamy za dużo czasu na odwlekanie lotu do domu.
– W porządku – odpowiadam.
Cmokam go w usta i podnoszę się. On zaś nadal siedzi rozwalony w wannie i przygląda mi się lubieżnie z miną posiadacza. Ten jego wyraz twarzy jest tak samo wkurzający jak podniecający. Kręcę głową na to wszystko i wychodzę do sypialni, żeby zacząć się szykować, jednocześnie próbując pozbyć się natrętnych myśli o tym, co będziemy robić wieczorem, oraz najważniejszej – że mój facet chce dziś spędzić noc w moim domu.
Tak, nic nie poradzę, że akurat z tego powodu moje usta rozciągają się w szerokim uśmiechu. Ach, ten Rossi, co on ze mną robi.
Rozdział 2
Emilio
Lubię mieć kontrolę podczas seksu, ale wiązanie nigdy nie było jakoś wielce w moim stylu. Wczoraj po prostu mnie poniosło… i cóż, takie praktyki z Bellą w roli głównej cholernie mi się spodobały. Ona zależna tylko ode mnie i mojej pomysłowości sprawienia jej rozkoszy to pieprzona magia. Z tą kobietą jednak każde zbliżenie jest właśnie tym, a ja chcę od niej nie tylko tych ostrzejszych klimatów. Chcę jej całej, na zawsze, w każdym wydaniu.
Ale cieszy mnie, że ona nie ma nic przeciwko temu, żebym próbował ją zdominować w sferze intymnej, bo mam wrażenie, że w odniesieniu do panny Montreo czyny naprawdę znaczą więcej niż słowa. Rozmowa, którą chciałem odbyć z nią dzisiejszego poranka, obrała lżejszy ton, niż z początku zakładałem, ale tylko dlatego, że dostrzegłem jej zmartwienie, zakłopotanie, skruchę oraz fakt, że wczoraj w nocy osiągnąłem zamierzony skutek.
Ta świadomość pozwoli mi jako tako spokojnie spać, aż moje demony się wyciszą…
Mam nadzieję, że tym razem Bella już mnie nie zawiedzie. Nie będę kłamał, nie jest mi łatwo dać jej kolejny kredyt zaufania po tej akcji, którą zastałem w Terni, ale kocham ją, więc muszę się na to zdobyć. Bez tego nie ruszymy z miejsca.
I tak, wiem, że moje zachowanie jest naznaczone hipokryzją, bo sam mam przed nią tajemnicę, ale to co innego… a przynajmniej tak sobie wmawiam… Ale chyba przyznacie mi rację, że to dużo wyższy poziom skomplikowania… oczywiście, będę musiał ujawnić przed nią ten sekret, lecz na to potrzebujemy bardziej sprzyjających okoliczności…
Czasami zastanawiam się, czy nie wyznać jej tego, jak będzie leżała w moim łóżku, a orgazmy odbiorą jej racjonalność myślenia. To mogłoby być jakieś wyjście, nie sądzicie?
Ale chyba jeszcze lepszym rozwiązaniem byłoby uprzednio przywiązać ją do wyrka tak na wszelki wypadek, żeby przypadkiem nie zwiała mi naga z sypialni…
Uważacie, że błaznuję? A ja wam powiem, że wcale nie, bo szczerze obawiam się tego, że jak tylko słowa „mafijne dziedzictwo” opuszczą moje usta, ona w mig znajdzie się przy drzwiach. I to zanim zdążę mrugnąć. Jestem świadom, że muszę w końcu wymyślić, jak to ogarnąć, bo to, że ona musi się dowiedzieć o mniej krystalicznej działalności mojej rodziny, to oczywista sprawa. Pytanie tylko kiedy… i w jaki sposób.
Teraz jednak nie zamierzam tego roztrząsać, bo widok jej w obcisłych szortach odsłaniających boskie, opalone nogi odbiera mi logikę. A gdy wdzięcznie wypina ten swój seksowny tyłek zapinając walizkę, przykładam kciuk do dolnej wargi, żeby nie warknąć na nią i nie przerzucić przez narożnik łóżka, w wiadomym celu.
Nie żebym nagle stał się święty. Nic z tych rzeczy, po prostu nie mamy czasu na zabawę i musimy się zbierać, bo sprawy w Palermo już się niecierpliwią.