Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
22 osoby interesują się tą książką
Dowiedz się wszystkiego o przeszłości i poznaj jej najbardziej cuchnące sekrety!
Czy wiesz, że czytanie opowieści o kupie może dostarczyć niesamowitej wiedzy? Tak, dobrze przeczytałeś! Przygotuj się na najbardziej ohydne fakty z NAJSMRODLIWSZYCH zakątków historii.
Dzięki tej książce poznasz odpowiedzi na wiele intrygujących pytań, na przykład:
„O kupie przez wieki” to nie tylko opowieści o potężnych władcach i wielkich bitwach, lecz także o śmiertelnych chorobach i zwyczajach toaletowych naszych przodków. Nie ma się czego wstydzić – każdy z nas chodzi na kibelek! Czeka cię fascynująca podróż w czasie – od starożytności, przez dynastię Tudorów i epokę wiktoriańską, aż do współczesności. Dowiesz się, jak ludzie radzili sobie z kupą w kolejnych wiekach.
Przygotuj się na solidną dawkę wiedzy, mnóstwo zabawnych ciekawostek i KUPĘ ŚMIECHU. To będzie najzabawniejsza lekcja historii w twoim życiu!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 89
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginalny: History Stinks. Poo Through the Ages
Redaktorka prowadząca: Urszula Pitura
Wydawczyni: Natalia Galuchowska
Redakcja: Katarzyna Sarna
Korekta: Anna Burger
Opracowanie graficzne okładki: Wojciech Bryda
First published in Great Britain in 2024 by Wren & Rook
Text copyright © Suzie Edge 2024
Illustrations copyright © Luke Newell 2024
Copyright © 2025 for the Polish translation by Krzysztof H. Olszyński
Copyright © 2025 for the Polish edition by Świetlik, an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie I
Białystok 2025
ISBN 978-83-8371-866-8
Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotował Jan Żaborowski
Wprowadzenie
Ta książka jest pełna kupy. I wiesz co? Śmierdzi! W sensie, że kupa śmierdzi, nie książka. Chyba że w twojej księgarni dzieje się z książkami coś niedobrego…
Ale kto o zdrowych zmysłach chciałby czytać o kupie? Cóż, jeżeli zatkasz nos i zignorujesz smrodek, dowiesz się wielu ciekawych rzeczy. Ludzie robią kupę każdego dnia – i tak dzieje się przez całą historię naszego gatunku – dlatego w najciemniejszych zakątkach naszej przeszłości jest jej pełno. Opowieść o tym, jak my, ludzie, radziliśmy sobie z kupą przez wieki – od cuchnących starożytnych Rzymian, przez równie smrodliwych wikingów, po nadal prześmierdłych ludzi współczesnych – jest źródłem wielu cennych informacji o tym, jak żyliśmy i żyjemy.
Możesz się zastanawiać, dlaczego autorka tej książki tak lubi mówić o kupie. To całkiem logiczne! Jako lekarz jestem zainteresowana ludzkim ciałem. Od lat przekonuję się również, jak ważne dla zdrowia jest wypróżnianie. Jestem także miłośniczką historii. Stolec potrafi wiele powiedzieć o naszych przodkach – na przykład pokazuje nam, jak ludzie dbali kiedyś o swoje ciała, jak budowali domy i miasta. Dla mnie osobiście połączenie kupy i historii to kombinacja idealna!
CZY WIESZ, ŻE…
Na wszelki wypadek, gdybyś się zastanawiał, czym właściwie jest kupa, objaśniam. Kupa to efekt końcowy procesu trawienia, w toku którego twój organizm rozkładał jedzenie i pobierał z niego energię potrzebną do życia. Kupa jest złożona przede wszystkim z wody, ale zawiera również fragmenty jedzenia, których twoje ciało nie mogło przyswoić. Są w niej także martwe komórki krwi, które nadają jej słynny brązowy kolor.
A dlaczego śmierdzi? To z kolei zasługa bakterii, które rozkładają jedzenie podczas trawienia. Dzięki, bakterie!
Kupa nosi wiele nazw: stolec, klocek, baton, fekalia, ekskrementy, kał… Jakkolwiek byśmy na nią mówili, zawsze musimy się jej jakoś pozbyć. Poprzez odchody mogą się rozprzestrzeniać różne choroby. Nieważne, kim jesteś – pokornym sługą, legendarnym królem czy wspaniałą królową – każdy z nas może złapać jakieś choróbsko w wyniku kontaktu z kupą. To właśnie powoduje, że ludzie żyjący blisko siebie (żeby nie powiedzieć: na kupie), czy to w tłocznych miastach, w koszarach wojskowych, na statkach słynnych odkrywców, czy nawet w kosmosie, mogą wpakować się w niezłe kłopoty. Pieroński stolec dotrze wszędzie!
Dlatego właśnie czas odsłonić kurtynę (a właściwie unieść deskę klozetową) i porozmawiać o najbardziej smrodliwych, cuchnących, maziowatych i ohydnych zakątkach ludzkiej KAŁtastycznej historii, i zadać trudne pytania, które zawsze cisnęły się na usta. Na przykład: Jak wielu Rzymian potrzeba, aby zrobić kupę? Czym Tudorowie podcierali zadki? Jak w średniowieczu ludzie pozbywali się swoich stolców?
I JESZCZE WIELE INNYCH.
Opowiem ci także, jak nasi przodkowie wykorzystywali odchody w pożyteczny sposób, i dowiesz się, jak troska o własny stolec może pomóc w dbaniu o losy naszej planety. Dobra, nie ma co dłużej zaciskać pośladków. Czas złapać rolkę papieru – i ewentualnie zatyczki do nosa – bo ZACZYNAMY!
Rozdział 1
Rzymskie tyłki i problemy z wychodkami
Przyjaciele, Rzymianie, rodacy, pożyczcie mi swoją szczotkę do tyłka! W starożytnym Rzymie do toalety chodziło się w kupie, czyli razem. W tym rozdziale znajdziesz wszystko, co kiedykolwiek chciałeś wiedzieć o Rzymianach i ich zwyczajach dotyczących wypróżniania się i popierdywania. Na twoim miejscu zatkałabym nos – ten rozdział to poważny SMRODUS MAXIMUS! A jeżeli nie możesz mi pożyczyć szczotki do tyłka, bo jej nie masz, nie martw się – jestem pewna, że gdzieś jakaś leży. (Jeżeli nie wiesz, o czym mówię, za chwilę zostaniesz oświecony!)
Zanim zaczniemy wypróżnianie, rozejrzyjmy się, by ustalić, gdzie się znajdujemy. Rzymianie od I do V wieku n.e.* sprawowali kontrolę nad większością Europy, północnej Afryki i zachodniej Azji. Ich państwo było naprawdę OGROMNE!
Imperium rządzili potężni cesarze, a jednym z nich był Klaudiusz, który objął władzę w 41 roku n.e. Mądry Klaudiusz był znany z budowy ogromnych akweduktów – wielkich konstrukcji, transportujących wodę ze wzgórz do miast – a także kanałów, które ułatwiały transport ludzi i towarów.
Wszystko to brzmi imponująco, prawda? PRAWDA! Ale nawet cesarze muszą od czasu do czasu mierzyć się z przyziemnymi problemami. Przykładowo, Klaudiusz, aby uczcić wszystkie te wspaniałe budowy w swoim imperium, wydał kiedyś wystawną ucztę. Wszystko przebiegało bardzo sprawnie – mięso i ryby były pyszne, a wino pochodziło z najwyższej półki (czego jeszcze spodziewałbyś się po uczcie z cesarzem?).
Jednak jeden z gości, senator, miał maluteńki problem. Całe to wytworne jedzenie sprawiło, że desperacko potrzebował uwolnić gazy, jednak nie chciał narazić się na obrazę cesarskiego majestatu głośnym dźwiękiem czy ostrym smrodem. Dlatego zamiast uwolnić purozaura, trzymał go w sobie. Jak wiesz, to nigdy nie jest dobry pomysł. Gazy się w nim gromadziły, gromadziły, aż w końcu senator niemalże pękł jak WIELKI SMRODLIWY BALON!
Wieść o zamieszaniu, jakiego narobił senator, dotarła do cesarza. Gdy władca dowiedział się, co się stało, ogłosił, że pora zaradzić rosnącemu ciśnieniu, zatem zezwala na burczenie tylną częścią ciała podczas uczty. UFFF! Wszyscy odetchnęli z ulgą i rozluźnili zwieracze. Jaki nieznośny hałas – i smród – musieli stworzyć w tej chwili!
ZASTRZEŻENIE: JEŻELI SAM ZAGRZMISZ, SIEDZĄC PRZY STOLE, NIE DAJĘ CI GWARANCJI, ŻE TA HISTORIA URATUJE CIĘ Z TOWARZYSKIEJ OPRESJI!
A co, jeżeli senator potrzebowałby zrobić coś więcej, niż tylko uwolnić gazy? Co, jeżeli chciałby także postawić KLOCKA? Klaudiusz nie miał z tym problemu – posiadał prywatną latrynę, lecz nie każdy pławił się w takich luksusach. Może się to wydawać dziwne, lecz senator zapewne udawał się – razem z innymi Rzymianami – do publicznych toalet, zwanych foricae.
Były to podłużne pomieszczenia budowane obok łaźni publicznych. Wzdłuż trzech ścian biegły ławki (narysowane poniżej), pod którymi poprowadzone były rowy z płynącą wodą. W górnej części ławek znajdowały się otwory, przez które przelatywał cuchnący ładunek zrzucany przez osoby siedzące na ławce.
W zimny dzień być może chciałbyś komuś zapłacić, by poszedł tam i nagrzał dla ciebie miejsce. (Jeśli myśl o cudzych pośladkach, które grzeją ci siedzisko w toalecie, nie jest dla ciebie przyjemna – nie ma sprawy!) W foricae nie było indywidualnych kabin i ogólnie trudno było tu o prywatność – chyba że miałeś sporą togę lub dużą tunikę, którą mógłbyś się owinąć. Niektóre foricae mogły pomieścić ponad dwadzieścia osób naraz, ale jedna z największych, na Forum Cezara, miała aż pięćdziesiąt miejsc. Wyobraź sobie tyle osób robiących kupę w tej samej chwili!
SZYBKIE PYTANIE
Gdybyś musiał usiąść obok kogoś w toalecie, co byś powiedział, aby rozładować napięcie? Może rzuciłbyś dowcip, na przykład:
Dlaczego kupa nie może być złodziejem?Bo zawsze zostawia ślady!
Otwory w ławkach nie znajdowały się tylko od góry, ale także z przodu, dzięki czemu można było sięgnąć ręką do środka i – no wiesz – wyczyścić sobie rowek! Zamiast papieru toaletowego – którego jeszcze nie wymyślono – starożytni Rzymianie używali specjalnego patyczka z gąbką na końcu. (Uprzedzałam, że do tego wrócimy!) Taki gadżet nazywano xylospongium lub tersorium, co oznacza „coś do wycierania”. (Miejmy nadzieję, że gąbka nikomu nie spadła z patyczka podczas używania… Fuj!)
Tersorium znajdowało się w stojącym na środku pomieszczenia wiadrze wypełnionym octem lub skwaśniałym winem. Gdy skończyłeś czyścić swoje cztery litery, płukałeś gąbkę w wodzie płynącej w kanale, który znajdował się przed ławkami, a następnie wstawiałeś z powrotem do wiadra, gdzie czekała na spotkanie z kolejnym użytkownikiem.
Zmycie resztek odchodów z tersorium nie było takie proste – wszystko, co pozostało na gąbce, na przykład bakterie lub pasożyty, mogło łatwo wędrować z tyłka na tyłek. Dlatego pewnie najlepszym rozwiązaniem było nieprzyglądanie się gąbce zbyt dokładne!
Publiczne toalety nie lśniły czystością, jak by tego chciał nadęty senator. Były to ciemne, brudne, pełne odchodów miejsca, w których lęgły się szczury i węże, uwielbiające przesiadywać wśród odoru.
Ulice rzymskich miast były pokryte odchodami i moczem zwierząt, różnego rodzaju odpadkami oraz dużą ilością stojącej, brudnej wody. Zdarzały się także ludzkie odchody i mocz, ponieważ biedniejsi Rzymianie nie mieli w domach toalet. Załatwiali więc swoje sprawy do nocnika, a potem opróżniali go wprost na ulicę (więcej o nocnikach w rozdziale 6). Ba, czasem nawet robili kupę na rogach ulic! W okolicy domów i sklepów mogło walać się mnóstwo śmiecia, wokół zaś bzyczały setki much, rozsmakowanych w bogatej ofercie odpadków. Wyobraź sobie ten smród!
Co robi mucha na widok kupy?
Woła: „Super, kolacja!”.
Może i toalety publiczne były nieco ponure, ale przynajmniej pomagały w zmniejszeniu cuchnących stosów. Takie toalety często opłacali bogaci mieszkańcy, którzy podczas przechadzek po mieście nie chcieliby wdepnąć w… hm, jakiegoś smrodliwego kleksa i zaliczyć na nim poślizgu. Nie ma co im się dziwić. Kto chciałby na każdym spacerze omijać slalomem hałdy balasów? Na pewno nie ja!
Przed 500 rokiem p.n.e. Etruskowie – lud zamieszkujący Etrurię (to kraina w starożytnej Italii, dzisiejsze Włochy) – zbudowali w swoich miastach pierwsze podziemne tunele. Kiedy te tereny zajął nowy lud, czyli starożytni Rzymianie, tunele zostały wykorzystane do spłukiwania odchodów. Sprytne, prawda?
Największy z kanałów w Rzymie nazywał się Cloaca Maxima. Oprócz zmywania OGROMNYCH ilości odchodów, służył także jako zabezpieczenie przeciwpowodziowe, gdyż odprowadzał nadmiar wody do Tybru. Został nazwany na cześć Cloaciny, rzymskiej bogini, której imię pochodzi od słowa „czyścić” lub „oczyszczać”. Na miejscu tej bogini poczułabym się urażona – mam nadprzyrodzone moce, a ludzie nazywają moim imieniem śmierdzący kanał!
Czy wiesz, że…
W roku 100 n.e. Rzym liczył 1 000 000 mieszkańców. W ciągu kilku dni byli oni w stanie wyprodukować około 90 ton stolca – czyli mniej więcej tyle, ile waży płetwal błękitny!
Przy tych ogromnych ilościach kału rzymskie toalety i kanały ściekowe co jakiś czas wymagały czyszczenia. Zajmowali się tym sprzątacze, najprawdopodobniej niewolnicy lub więźniowie, którzy musieli schodzić do tuneli z łopatami i szczotkami, a następnie usuwać odchody przyklejone do ścian i dna. No wiesz, te oporne, które nie chciały się spłukać. FUJ! Co za robota!
W toaletach, zbudowanych bez przepływu wody, kupa po prostu wpadała do dużego dołu. Co jakiś czas ktoś musiał zebrane masy stolcowe wybrać z tego dołu, a potem je wywieźć. Szczęśliwcy odpowiedzialni za to zadanie nazywani byli stercorarii. Wywożona przez nich kupa mogła posłużyć jako nawóz, rozrzucany po ogrodach i polach, aby zwiększyć plony. Pozostałości wielu rzymskich toalet publicznych i systemów kanalizacyjnych są widoczne do dziś. Można je znaleźć na terenie całego byłego Cesarstwa Rzymskiego, od Rzymu we Włoszech po północną Anglię. Mów, co chcesz o starożytnych Rzymianach, ale nie da się zaprzeczyć, że kupa to była dla nich wielka sprawa!
Tym, na co Rzymianie musieli uważać, były eksplodujące toalety. Gnijąca kupa wydziela siarkowodór i metan, wysoce łatwopalne gazy. Jeśli pojawi się iskra, te niebezpieczne i śmierdzące opary mogą się zapalić, a wtedy nastąpi masowa EKSPLOZJA KUPY!
PRRRRR!
Dzięki pracy stercorarii i wodzie płynącej pod otworami w latrynach Rzymianie mogli pozbyć się odchodów, zanim te stały się wybuchowo niebezpieczne. Kupy na ogół trafiały do Tybru, co nie było rozwiązaniem idealnym, ponieważ ludzie wykorzystywali wodę z tej rzeki do picia i codziennej higieny.
SZYBKIE PYTANIE
Gdybyś w czasach Rzymian poszedł myć się w rzece, mógłbyś zauważyć przepływający stolec. Jak myślisz, czy rozpoznałbyś własny? Jaka jest twoja kupa?
Skręcona?
Prosta?
Zygzakowata? (Jeżeli tak, może warto o tym z kimś porozmawiać…)
Posiadanie systemów kanalizacyjnych łączących latryny i mieszkania z naturalnymi drogami wodnymi z pewnością było wygodne nie tylko dla Rzymian, lecz także dla innych stworzeń. Kiedy kupa płynęła w jedną stronę, zwierzęta mogły przedostać się w drugą.
W starożytnym mieście Puteoli znajdował się duży dom należący do bogatego kupca. W nocy, gdy zapadła cisza, a cała rodzina zasnęła, do ich domu, przez dziurę w toalecie, dostała się ogromna ośmiornica. Szybko przemknęła do kuchni, którą potraktowała jako otwarty bufet pełen marynowanych ryb.
Służba próbowała odeprzeć jej atak, ale zwierzę okazało się zbyt szybkie i zwinnie rzuciło się do kanału – z brzuchem pełnym skradzionych pyszności. Miejmy nadzieję, że ośmiornica w kanałach zachowuje ostrożność i zanim podpłynie do otworu w toalecie, upewnia się, że nikt akurat nie zrzuca smrodliwego ładunku!
* Skrót n.e. czytamy: „naszej ery”, co oznacza, że chodzi o czas po narodzeniu Chrystusa. Skrót p.n.e. czytamy: „przed naszą erą”, co oznacza, że chodzi o czas sprzed narodzin Chrystusa (przyp. wyd.).
Dalsza część w wersji pełnej