O mocy i niemocy współczesnego państwa polskiego - Opracowanie zbiorowe - ebook

O mocy i niemocy współczesnego państwa polskiego ebook

Opracowanie zbiorowe

0,0

Opis

Refleksja nad państwem i jego kondycją nie była ostatnimi laty – a przynajmniej do początku pandemii COVID-19 – zbyt chętnie podejmowana przez badaczy nauk społecznych. (…) Miało to być konsekwencją zarówno procesów globalizacyjnych, jak i dobrowolnej integracji regionalnej, w wyniku której państwa zrzekały się części swoich przymiotów, jak choćby tradycyjnie rozumianej suwerenności. Książka O mocy i niemocy współczesnego państwa polskiego pod redakcją Jacka Raciborskiego i Przemysława Sadury jest dowodem, że współczesne państwo może, i jest, w głębokim kryzysie, ale na pewno nie został nim dotknięty krytyczny namysł nad państwem. Autorzy zaproszeni do wspólnego pisania nie wybierają wydeptanych ścieżek, uciekają od schematów myślowych, są sceptyczni wobec modnych i ogólnie akceptowalnych odpowiedzi na temat stanu nowoczesnych państw i społeczeństw. Redaktorzy naukowi tomu zostawili autorom sporą swobodę wyboru ujęć, perspektyw i metod analizy, co sprawia, że Czytelnik dostaje zarówno teksty silnie zakorzenione w rozbudowanej debacie dotyczącej teoretycznych podstaw funkcjonowania państwa, jak i analizy bazujące na wynikach własnych badań empirycznych, a także rozdziały będące esejami politycznymi.

Z recenzji prof. dr hab. Anny Pacześniak

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 449

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Jacek Raciborski

Przemysław Sadura

Wstęp

Zagadnienie państwa jest centralnym zagadnieniem współczesnych nauk społecznych. W szczególności prawa, politologii, ekonomii, ale i socjologii. To stwierdzenie ma jeszcze krytyków, ale niezbyt już wpływowych. Państwo wróciło i zajęło centralną pozycję w polu nauk społecznych. Państwo to bardzo wdzięczny przedmiot badań – z nieco paradoksalnego powodu. Państwo jest bytem nieoczywistym, rozmytym, wszechobecnym a zarazem trudno widzialnym. Państwo to układ instytucjonalny z wieloma aktorami, któremu nie nadano formalnej i substancjalnej jedności – podkreśla Bob Jessop (1990: 267). Nie bez pewnej racji w amerykańskiej politologii częściej mówi się więc o rządzie, administracji, systemie politycznym niż o państwie jako takim. A to, co nieoczywiste, ukryte, zmienne i niejednoznaczne, stanowi zawsze wdzięczny przedmiot badań każdej dyscypliny nauki.

Jest także wzgląd praktyczny w ożywieniu studiów nad państwem. Ekonomia instytucjonalna, zwłaszcza jej nurt zwany nową ekonomią instytucjonalną, ujawniła, jak wielką rolę odgrywa państwo w determinowaniu życia gospodarczego, w tym zjawisk rozwoju i niedorozwoju, biedy i bogactwa. Wykazała, że sprawne państwo jest koniecznym warunkiem istnienia efektywnej gospodarki rynkowej. Ten sposób myślenia o państwie zyskał w latach 90. minionego wieku potężnego mecenasa w postaci Banku Światowego. Liczne raporty Banku i prace ekonomistów z nim związanych doprowadziły do wypracowania kryteriów oceny jakości działania państw i upowszechnienia standardów dobrego rządzenia. Te standardy to: demokratyczne reguły zapewniające rozliczalność, stabilność polityczna i brak przemocy, efektywność rządów, jakość regulacyjna, rządy prawa, kontrola korupcji (Kaufmann, Kraay, Mastruzzi 2010). Brzmią dość ogólnikowo, ale w praktyce zostały obudowane setkami wskaźników.

Opozycję wobec ładu good governance stanowi miękkie państwo. To konstrukt Myrdala, wywiedziony ze studiów nad wieloma państwami azjatyckimi. Miękkie państwo charakteryzuje się: niskim poziomem dyscypliny społecznej we wszystkich sferach, kiepskim ustawodawstwem, brakiem skutecznej egzekutywy, nieefektywną, przerośniętą i skorumpowaną administracją publiczną, wykorzystywaniem władzy politycznej do realizacji prywatnych interesów, samowolą i arbitralnością urzędników, trwonieniem funduszy publicznych (Myrdal 1975: 271–314). Elementów miękkiego państwa można – i należy – doszukiwać się także w krajach pod pewnymi względami rozwiniętych, m.in. w krajach pokomunistycznych.

Ważną konceptualną ramę studiów nad państwem zaproponował Francis Fukuyama w skromnej objętościowo, ale ważnej pracy Budowanie państwa (2005). Rozróżnił zakres funkcji państwa, tj. zestawienie sfer, w których rząd podejmuje systematyczną aktywność, od siły, potencjału władzy państwowej, tj. jej zdolności (capacity) do realizacji polityk w tych obszarach oraz egzekwowania prawa. Państwo może być ,,małe”/minimalne, ale silne – i ,,duże”/aktywne, ale słabe.

W Polsce relatywnie wcześnie badacze uświadomili sobie, jak wielkie znaczenie ma jakość instytucji. Uwrażliwieniu temu sprzyjały dwa procesy o historycznym znaczeniu. Pierwszy to proces transformacji ustrojowej od reżimu autorytarnego z gospodarką państwową centralnie planowaną do demokracji i gospodarki rynkowej. Rzadko w dziejach dochodzi do projektowania instytucjonalnego na tak wielką skalę. Oceny tej nie zmienia fakt, że owo projektowanie to w sporej mierze naśladownictwo Zachodu i że projekty często były inne niż stany osiągnięte, bo wielka okazała się siła procesów żywiołowych. Drugi proces to proces akcesji Polski do Unii Europejskiej. On też wymagał dostosowań instytucjonalnych prawie we wszystkich dziedzinach życia gospodarczego i politycznego.

Systematyczną refleksję nad stanem państwa i jakością rządzenia w Polsce podjął w połowie lat 90. interdyscyplinarny zespół powołany z inicjatywy Jerzego Hausnera. Pierwszy raport tego zespołu opublikowany został w 1996 roku i nosił tytuł: Polska transformacja w perspektywie integracji europejskiej; później ten zespół przygotował jeszcze sześć raportów, z których ostatni ukazał się w 2004 roku – roku przyjęcia Polski do UE, co można uznać za finał procesu dostosowań instytucjonalnych (trzon zespołu tworzyli: Marek Belka, Jerzy Hausner, Mirosława Marody, Marek Zirk-Sadowski, Jerzy Wilkin, a raporty ukazywały się pod egidą Fundacji im. Friedricha Eberta).

Następnie wieloletnie, szczegółowe studia nad jakością rządzenia w Polsce, bezpośrednio odwołujące się do koncepcji good governance Banku Światowego, podjął zespół pod kierunkiem Jerzego Wilkina. Początkowo były to studia w formie raportu, przygotowywanego na zlecenie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego (Wilkin et al. 2008), a później w pełni akademickie studia podsumowane obszerną monografią Jakość rządzenia w Polsce (Wilkin 2013). Zespół Wilkina zaproponował, aby badać jakość rządzenia w Polsce przy użyciu sześciu wymiarów: demokratycznego państwa prawa; przejrzystości; rozliczalności; partycypacji; społecznej inkluzji; skuteczności i efektywności. Każdy z tych wymiarów został zoperacjonalizowany za pomocą dziesiątków wskaźników. W sumie wykorzystano prawie 100 wskaźników. Końcowy wniosek tych badań brzmiał: w wielu wymiarach rządzenia osiągnięto znaczny postęp, ale ogólna jakość rządzenia w Polsce jest dość niska i Polska pozostaje krajem niedokończonej transformacji, w którym wiele instytucji państwa nosi na sobie piętno ancien régime’u(Wilkinet al. 2008: 140).

Kolejnym ważnym przedsięwzięciem w kierunku diagnozy stanu państwa i oceny jego dynamiki był raport Państwo i My. Osiem grzechów głównych Rzeczypospolitej, przygotowany z inicjatywy Jerzego Hausnera w 2015 roku, w końcówce rządów PO–PSL (w skład zespołu wchodzili: A. Antoszewski, E. Bendyk, M. Frączek, A. Giza, G. Gorzelak, J. Hausner, H. Izdebski, R. Matyja, S. Mazur, B.E. Nowak, J. Raciborski, J. Reiter, D. Sześciło; raport ukazał się pod egidą Fundacji Gospodarki i Administracji Publicznej). Raport był zorientowany praktycznie. Doceniając skalę osiągnięć Polski w budowie demokracji i gospodarki rynkowej, skupiono się na dysfunkcjach państwa (,,grzechach”), starych i nowych.

W przedstawionej tradycji zakorzenione były też badania podjęte z inicjatywy jednego z redaktorów tego tomu, zrealizowane w latach 2013–2017 w ramach grantu Narodowego Centrum Nauki i podsumowane monografią zbiorową Państwo w praktyce: style działania (Raciborski 2017). Postawiliśmy w niej ogólne pytanie o rolę współczesnego państwa w koordynowaniu życia zbiorowego, a następnie opisaliśmy sposoby jego działania w poszczególnych sferach, analizując przypadek Polski. Poszukiwaliśmy wzorców działania państwa, zasad organizujących aktywność jego głównych agend, zasad spajających repertuar celów, środków i reguł działania. Te zasady nazwaliśmy właśnie stylami działania państwa. Okazały się one wielce zróżnicowane w zależności od sfery.

Książka O mocy i niemocy współczesnego państwa polskiego wyrasta z przedstawionej tradycji. Jest w niej zakorzeniona zarówno konceptualnie, jak i personalnie. To plon konferencji zorganizowanej przez Katedrę Socjologii Polityki Wydziału Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego w marcu 2023 roku pt. Kryzys państwa? Państwo wobec kryzysów. To nie jest jednak typowa książka pokonferencyjna. Od początku planowaliśmy względnie systematyczną publikację, w której obok ogólnych rozważań o kondycji współczesnego państwa zostaną podjęte kwestie funkcjonowania państwa polskiego w czasie teraźniejszym, w różnych definicyjnych obszarach jego aktywności. Ogrom problemów sprawia, że nadal to są tylko fragmenty, oświetlenia wybranych zjawisk i procesów.

Zostawiając Autorom pewną swobodę wyboru perspektywy i metody analizy, staraliśmy się otrzymać zarówno teksty nawiązujące do bieżącej debaty dotyczącej teoretycznych podstaw funkcjonowania państwa, jak i te będące wynikiem pogłębionych badań empirycznych. Ich kolejność nie jest przypadkowa. Zaczynamy od teorii państwa jako jednego z największych bytów politycznych, następnie omawiamy różne wymiary jego fun­kcjonowania, schodząc na coraz niższe poziomy złożoności funkcjo­nowania państwa; końcówka to teksty poświęcone ważnej składowej nowoczesnego państwa, którą stanowi samorząd terytorialny. Staraliśmy się także, aby opracowania do siebie nawiązujące lub przedstawiające z różnych perspektyw podobne problemy grupować w większe bloki. To kolejna cecha, która różni proponowaną publikację od zbiorów pokonferencyjnych.

Książkę otwiera obszerna analiza Jacka Raciborskiego Klasyczne teorie państwa a doświadczenia czasów najnowszych. Toswoiste wprowadzenie do książki. Zaczyna go autorski przegląd debat toczonych w ramach klasycznych paradygmatów teoretycznych, takich jak tradycja antyczna, teoria Marksowska, Weberowska i pluralistyczna. W jego ramach szczególnie obszernie omawiane są koncepcje najbardziej przydatne w analizie kondycji państwa współczesnego. Autor kwestionuje zanik państwa, wieszczony jeszcze nie tak dawno jako następstwo procesów globalizacyjnych i skutek przekazywania części suwerenności podmiotom ponadnarodowym. Państwo niespodziewanie „wróciło”, zarówno w warstwie doświadczalnej, jak i w refleksji naukowej. Jacek Raciborski pokazuje, że chociaż zakwestionowana została fundamentalna zasada nowożytnego państwa, jaką była po Hobbesowsku rozumiana zasada suwerenności, to nie doprowadziło to do erozji jego podstaw, lecz raczej zmieniło sposób jego działania. Teza ta zostaje zilustrowana analizą wybranych współczesnych kryzysów, takich jak pandemia COVID-19 czy wojna w Ukrainie.

Kolejnym tekstem z bardzo mocną podbudową teoretyczną, i to z obszaru zasłużonej dla programu badania państwa socjologii historycznej, jest Jarosława Kiliasa Państwo, władza ideologiczna i nacjonalistyczna rewolucja. Autor nie zgadza się z analizowaniem rządów PiS-uw Polsce jedynie przez pryzmat ekonomicznego populizmu i tendencji autorytarnych. Podejmuje tematykę roli władzy ideologicznej w zachodzącym w Polsce pod rządami Prawa i Sprawiedliwości zwrocie ku autorytarnemu systemowi rządów i modelowi państwa unaradawiającego. Rekonstruuje mechanizm, który – jego zdaniem – przyczynił się do zwycięstw wyborczych PiS-ui ukierunkował przebudowę państwa polskiego. To strukturalne uwarunkowanie powoduje, że wyborcza porażka PiS-unie kończy autorytarnego zagrożenia.

Trzeci tekst, Rafała Drozdowskiego, zatytułowany został Państwo w obliczu kryzysu własnej sprawczości. Celnie zdiagnozowany i ciekawie opisany kryzys sprawczości współczesnego państwa to punkt wyjścia do nakreślenia możliwych scenariuszy reakcji państw na rosnącą nieprzewidywalność tzw. rynków, nastrojów społecznych, czego przykładem była pandemia COVID-19. Znakomicie uzupełnia się z analizą Jacka Raciborskiego i stanowi zarazem ostrzeżenie przed tzw. „państwem w trybie stanu nadzwyczajnego”, które pod pretekstem wyjątkowych okoliczności działa arbitralnie i nietransparentnie, testując, a nawet przesuwając granice społecznego przyzwolenia. Paradoksalnie, realizując program rozciągania swojej władzy, państwo nie staje się silniejsze, a maksymalizuje się nie tyle sprawstwo władzy, ile wywoływany przez władzę chaos powodujący, że państwo de facto przestaje realizować najważniejsze polityki publiczne (edukacyjną, kulturalną, zdrowotną, społeczną).

Następnym tekstem przynoszącym ponurą diagnozę otaczającej nas rzeczywistości jest Społeczeństwo populistów w postautorytarnym państwie Przemysława Sadury. Autor przygląda się strukturalnym czynnikom czyniącym państwa i społeczeństwa postautorytarne szczególnie wrażliwymi na populistyczną politykę. W tego typu krajach również możliwe konsekwencje rządów populistycznych dla systemu prawnego i kultury politycznej są znacznie poważniejsze niż w krajach o bardziej demokratycznej przeszłości. Podobnie jak w poprzednich analizach tego tomu, wyborcze zwycięstwo demokratycznej opozycji nie jest interpretowane jako wydarzenie wystarczające do przerwania procesów erodujących podstawy demokratycznego państwa w Polsce.

Chociaż w tytule książki podkreślono, że przedmiotem naukowych analiz jest tu współczesna państwo polskie, to w części tekstów Autorzy rozszerzają tę perspektywę o międzynarodową analizę porównawczą. Epizodycznie czyni to Przemysław Sadura (omawiający rządy populistów m.in. w USA, UK czy na Węgrzech), a systematycznie – Wojciech Rafałowski – autor Kondycji polskiej demokracji w XX i XXI wieku w świetle sondaży eksperckich: obraz przeszłości zapisany wdanychVarietes of Democracy. Przygląda się on jakości polskiej demokracji w ujęciu porównawczym: historycznym i międzynarodowym, analizując m.in. jakość demokracji w takich krajach, jak Czechy, Rosja, Węgry i Francja.

Jarosław Flis iJakub Krupa wwrozdzialePraworządność jako wyzwanie w nowym wymiarze rywalizacji politycznej traktują spór o praworządność jako jeden z elementów kryzysu współczesnego państwa (nie tylko polskiego). Pozornie paradoksalny w demokracjach liberalnych spór okazuje się uniwersalnym trendem zmiany rywalizacji politycznej: przekształca podział lewica–prawica na polaryzację góra–dół. Przesunięcie dotyczy społeczno-politycznej bazy rywalizacji politycznej. Wprowadzenie do rywalizacji politycznej wymiaru moralnego delegitymizuje nie tylko politycznego przeciwnika, ale i cały system demokratyczny.

W kolejnym tekście Lech M. Nijakowski działalność państwa opisuje z perspektywy mniejszości narodowych i etnicznych. Jego celem jest ukazanie organizacji mniejszości narodowych i etnicznych w Polsce jako ważnych aktorów polityki we współczesnym, nowoczesnym, europejskim państwie narodowym. Autor przedstawia uwarunkowania prawne, które tworzą te podmioty i ich relacje z państwem polskim. Następnie omawia rolę tych organizacji w Polsce na przykładach ilustrujących kontrowersje w polskiej polityce wobec mniejszości.

Witold Betkiewicz w opracowaniu Główni aktorzy procesu legislacyjnego. Propozycja schematu badawczego na przykładzie Sejmu VII kadencji przedstawia analizę procesu legislacyjnego skupioną na kontroli, którą oficjalni uczestnicy procesu sprawują nad treścią powstających ustaw. Uzupełnia tym samym naszą wiedzę o systemowych słabościach państwa, ujawniając je także w relacjach pomiędzy podmiotami zaangażowanymi w tworzenie prawa. Główni aktorzy procesu legislacyjnego to administracja, egzekutywa polityczna i legislatywa. Witold Betkiewicz stara się pokazać, jaki wpływ na ostateczną treść i formę tworzonego prawa ma każdy z wymienionych uczestników procesu tworzenia ustaw oraz jaka jest szczegółowa charakterystyka prawa kreowanego przez każdego z aktorów.

Kolejnym tekstem jest Odwieczny kryzys i jego dynamika Andrzeja Zybały. Autor koncentruje się na analizie silnego wpływu ścieżki zależności (path dependence) na funkcjonowanie całego państwa traktowanego jako system makrospołeczny w długim okresie. Ten okres obejmuje w tym przypadku cały czas funkcjonowania polskiej państwowości – od I Rzeczpospolitej po czasy nam współczesne.

Książkę wieńczą dwa, korespondujące i dopełniające się wzajemnie, Rozdzialy poświęcone samorządowi terytorialnemu. W pierwszym z nich (Samorząd terytorialny a współczesne państwo) Jerzy Bartkowski przedstawia relacje zachodzące między współczesnym państwem a jego częścią, jaką jest samorząd terytorialny. Autor wychodzi od pytania, czy samorząd można uznać za niezbędny element nowoczesnego państwa, aby następnie przedstawić warunki konieczne i wystarczające dla zaistnienia samorządów oraz społeczne i polityczne czynniki warunkujące współdziałanie państwo–samorząd.

W ostatnim tekście książki Rafał Matyja przygląda się polityce rządu i większości sejmowej wobec samorządu terytorialnego w latach 2015–2023 (Polityka rządu i większości sejmowej wobec samorządu terytorialnego w latach 2015–2023). Szczegółowo analizuje konteksty polityki Zjednoczonej Prawicy wobec samorządu terytorialnego, twierdząc, że był to okres najpoważniejszego wyzwania dla ukształtowanego w latach 90. modelu samorządu terytorialnego. Polityka rządzącej większości zmierzała, zdaniem Autora, do faktycznego zakwestionowania jego samodzielności finansowej i niezależności politycznej.

Mamy nadzieję, że książka nie tyko dostarczy czytelnikom pogłębionej i wielowątkowej analizy funkcjonowania polskiego państwa w zamkniętym definitywnie – jak chcemy wierzyć – okresie rządów Prawa i Sprawiedliwości, ale także pomoże osadzić nasze doświadczenia w ogólniejszej refleksji nad kondycją nowoczesnego państwa demokratycznego.

Bibliografia:

Fukuyama Francis (2005). Budowanie państwa. Władza i ład międzynarodowy w XXI wieku, Poznań: Rebis.

Jessop Bob (1990). State Theory: Putting in the Capitalist State in its Place, Cambridge, UK: Polity Press.

Kaufmann Daniel, Kraay Aart, Mastruzzi Massimo (2010). The Worldwide Governance Indicators, Methodology, and Analytical Issues, World Bank Policy Research Working Paper, 5430.

Myrdal Gunar (1975). Przeciw nędzy na świecie, Warszawa: PIW.

Raciborski Jacek (red.) (2017). Państwo w praktyce: style działania, Kraków: Nomos.

Wilkin Jerzy (red.) (2013). Jakość rządzenia w Polsce. Jak ja badać, monitorować i poprawiać, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar.

Wilkin Jerzy, Fabrowska P., Hardt Łukasz, Kaczor Tomasz, Mackiewicz Marta, Michorowska Beata, Węcławska D. (2008). Badanie dotyczące stworzenia systemu wskaźników dla oceny realizacji zasady good governance w Polsce, Warszawa: ECORYS Polska.

Jacek Raciborski1

Klasyczne teorie państwa a doświadczenia czasów najnowszych2

Państwo wróciło. Jeszcze dziesięć, piętnaście lat temu były co do tego poważne wątpliwości wśród politologów, prawników, socjologów i ekonomistów. Postępy globalizacji miały dosłownie w oczach znosić państwo narodowe. Traciło ono kontrolę nad najważniejszymi procesami ekonomicznymi, politycznymi i społecznymi, za które nominalnie państwo odpowiada. Argumentów empirycznych, czerpanych z różnych poziomów rzeczywistości, było co niemiara. Co najważniejsze, zakwestionowana została fundamentalna zasada nowożytnego państwa: zasada suwerenności, na której budował się ład westfalski. Tezą tego tekstu jest pokazanie, że fundamenty współczesnego państwa nie uległy erozji, ale bardzo zmienił się sposób jego działania. Do obrony jest też pojęcie suwerenności państwa, jednakże w innym niż Hobbesowski sensie. Niektóre tradycyjne teorie państwa są w oczywisty sposób nieadekwatne, spekulatywne i bezradne wobec ogromnego skomplikowania współczesnego państwa i zróżnicowania pól oraz form jego działalności, ale inne zawierają siatkę pojęciową, która po niewielkich uzupełnieniach może dostarczać ważnych narzędzi do systematycznego opisu funkcjonowania współczesnego państwa; z uwzględnieniem faktu, że jest ono elementem systemu międzynarodowego, co niektóre stare koncepcje zapoznawały, a co obecnie uznać trzeba za cechę rdzeniową państwa.

Taką, dość swobodnie konstruowaną, siatkę pojęciową, czerpaną ze starszych i nowszych teorii, zastosuję do oglądu kilku zjawisk, wyzwań wobec państwa, które ujawniły się z całą mocą w ostatnich latach.

Systematyczny namysł nad państwem zacząć warto od intuicji dwóch myślicieli starożytnych, wcale nie anachronicznych. Słynne zdanie Arystotelesa, w którym oznajmia on, że państwo jest ,,wspólnotą szczęśliwego życia, obejmującą rodziny i rody, dla celów doskonałego i samowystarczalnego bytowania” (Polityka, 1280b), jest ujęciem typowo normatywnym i teleologicznym. Prawie naturalna wspólnota, ród, plemię zdolne do odrębnego od innych bytowania. Jeśli pamiętamy, że kontekst tych rozważań stanowiło greckie polis – raczej protopaństwo niż państwo – to oczekiwanie istnienia silnych więzi pomiędzy członkami wspólnoty i ich bezpośrednia zależność od siebie są oczywiste. Ale postulat wspólnoty tworzącej ramę ,,szczęśliwego życia” obywateli można przenieść do naszych czasów. To natomiast, w warunkach masowego społeczeństwa, zakłada konieczność istnienia u podstaw państwa więzi ideologicznej. Obok etycznego aspektu państwa ważny dla Arystotelesa jest też aspekt instrumentalny: państwo ma tworzyć warunki do samowystarczalnego i szczęśliwego bytowania.

W inną stronę kieruje nas myśl Cycerona: ,,Czym jest bowiem państwo, jeżeli nie opartym na prawie związkiem obywateli” (1960: 51). Brzmi jak kredo współczesnego państwa prawnego. Kontekst tego stwierdzenia to imperium rzymskie – struktura władzy całkowicie odmienna od greckiej polis, bardzo inkluzywna i zmuszona radzić sobie z ogromną różnorodnością społeczeństw wchodzących w skład imperium. Nic dziwnego, że nacisk położył Cyceron na prawo jako zestaw norm powszechnie obowiązujących w granicach danego politycznego związku – i tym samym fundujących państwo.

We współczesnych dyskusjach o państwie szczególnie żywe są trzy tradycje, z których każdej dałoby się przypisać starożytnych i średniowiecznych antenatów, ale to nie jest zadanie do podjęcia w tym miejscu. Ważniejsze, aby szukać w tych tradycjach inspiracji do rozważań o sytuacji państwa współczesnego. Za najbardziej wpływowe uważam: a) tradycję marksistowską; b) tradycję weberowską, uformowaną w znacznej mierze z elementów wytworzonych w ramach dziewiętnastowiecznych niemieckich doktryn prawnych; c) tradycję brytyjskiego i amerykańskiego pluralizmu. Przedstawię je w tym miejscu hasłowo, z myślą o współczesnej użyteczności nie tyle tych całych systematycznych teorii, ile poszczególnych idei i kategorii teoretycznych.

Marksizm wobec państwa dziś

Marksowska koncepcja państwa formowała się w sporze z Heglem. U Hegla jest wyraźne rozróżnienie państwa i społeczeństwa obywatelskiego. Państwo jest wyrazem rozumu i reprezentantem interesu powszechnego, a społeczeństwo obywatelskie to sfera prywatnych, partykularnych interesów. Państwo jest pierwotne w stosunku do jednostek, rodzin, społeczeństwa obywatelskiego i wobec nich nadrzędne – z tej racji, że dysponuje środkami fizycznego przymusu, ale też zasobami autorytetu, jako wspólnota etyczna. Hegel nie widzi w demokracji rozumnej formy państwa. Promowany przez niego model ustroju państwa racjonalnego to monarchia konstytucyjna, w której istnieją rządy prawa. Centrum państwa stanowi władza wykonawcza, sprawowana przez szczególną warstwę urzędników, którzy obdarzeni są przymiotami podobnymi do tych, które później Marks przypisywał proletariatowi, i podobnie jak proletariat wyrażają interes ogółu. I to jest, w gruncie rzeczy, bardzo realistyczne ujęcie państwa – jego orędownikiem w większym stopniu był Weber niż Marks. Z teorią państwa w marksizmie jest ten kłopot, że w ważnych dziełach przynależnych do tego nurtu znajdujemy bardzo niespójne wypowiedzi klasyków i ich kontynua­torów. Bob Jessop – jeden z najbardziej znanych współczesnych teoretyków państwa – wyodrębnia w marksizmie sześć istotnie różniących się podejść (approaches) do problemu państwa (Jessop 1990). Z młodym Marksem łączy ujęcie państwa jako instytucji w istocie pasożytniczej wobec społeczeństwa obywatelskiego, opresyjnej wobec niego i sprzyjającej interesom właścicieli kosztem interesu ogólnego. W drugim nurcie, reprezentowanym m.in. we Wstępie do przyczynka do krytyki ekonomii politycznej, przyjmuje się, że państwo jest strukturą wprost odzwierciedlającą stosunki własności w sferze politycznej; jest prawnopolityczną nadbudową nad bazą ekonomiczną – wyrasta z niej. Trzeci nurt eksponuje pewną autonomiczną rolę państwa, podtrzymuje ono spójność społeczną i jest regulatorem walki klasowej. W czwartym nurcie tradycji marksistowskiej traktuje się państwo jako instrument panowania klasowego, które, jak każdy instrument, może służyć różnym klasom – od właścicieli niewolników poczynając, przez burżuazję, na państwie proletariatu kończąc. Piątą perspektywę Jessop określił mianem instytucjonalnej. W jej obrębie państwo jest ujmowane jako historycznie ukształtowany zbiór instytucji realizujących władzę publiczną, których związek z klasami społecznymi jest określony przez okoliczności miejsca i czasu. Państwo pojawiło się na pewnym etapie rozwoju sił wytwórczych i podziału pracy, a zakres jego aktywności, zakres władzy publicznej powiększał się w ramach kolejnych formacji społeczno-ekonomicznych. Wreszcie w szóstym podejściu w marksizmie eksponuje się, że państwo jest systemem politycznej dominacji klasy panującej, realizowanej za pomocą różnorodnych środków, w szczególności przez zinstytucjonalizowaną przemoc, ale panowanie ideologiczne jest nie mniej ważne. W tej perspektywie polityka zyskuje autonomię, a kwestie politycznej reprezentacji klas i walk klasowych pozostają w centrum uwagi.

Typologię Boba Jessopa – świetnie uzasadnioną klasycznymi tekstami – upraszczam do trzech ogólniejszych perspektyw, w których podstawą dystynkcji będzie problem roli państwa w reprodukcji ładu społecznego oraz problem klasowego charakteru państwa, którego z kolei kwintesencją jest kwestia autonomii państwa.

1. Państwo jako stronniczy koordynator ładu społecznego. W tej perspektywie podkreśla się, że państwo stanowi układ instytucjonalny, konieczny dla trwania i reprodukowania się społeczeństwa. Tylko pozornie jest ono strukturą zewnętrzną wobec społeczeństwa i tylko pozornie jest ono neutralne wobec podstawowego dla konkretnej formacji konfliktu klasowego. Engels pisał: aby ,,klasy o sprzecznych interesach ekonomicznych nie pożarły siebie i społeczeństwa w bezpłodnej walce, stała się niezbędną potęga stojąca pozornie ponad społeczeństwem, która miała tłumić te konflikty, utrzymywać je w granicach «porządku»” (Engels 1976: 186–187). Państwo wnosi więc tu pewną racjonalność. Orientuje się na utrzymanie owego ,,porządku”, co oznacza taki stan równowagi, w którym część interesów klasy podporządkowanej jest uwzględniana, mimo ogólnego uprzywilejowania klasy panującej ekonomicznie. Ten pozór, o którym mowa w cytacie, nie jest bez znaczenia, bo konstruuje sytuacje, w których aparaty państwa mogą być skierowane przeciwko doraźnym interesom klasy panującej. O takim położeniu burżuazji francuskiej w połowie XIX wieku pisał Marks w Osiemnastym brumaire’a Ludwika Bonaparte (1949: 109): ,,Zachowanie w całości jej władzy społecznej wymaga złamania jej władzy politycznej (…) w celu uratowania jej sakiewki, trzeba jej strącić koronę”.

W omawianej perspektywie możliwe jest stawianie pytań o zakres autonomii struktur władzy politycznej wobec klasy panującej ekonomicznie, czy inaczej – o koherencję między wymiarami panowania: ekonomicznym, politycznym i ideologicznym. Tu też całkiem stosowne jest pytanie o rdzeniowe funkcje państwa, takie jak ochrona bezpieczeństwa jednostek poddanych konkretnej władzy państwowej czy ochrona przed zewnętrzną agresją całej grupy egzystującej w państwie. Ta grupa to naród, a mark­sizm zawsze miał zasadniczy kłopot z relacją państwo–naród (dobry przegląd tej problematyki: Wiatr 1973). Wypełnianie tych ochronnych funkcji nie znosi klasowego charakteru państwa, ale sprawia, że staje ono często, bardzo często, ponad partykularyzmami, że odnosi się do jakiegoś wspólnotowego interesu, zyskuje prawomocność a nawet, bywa, moralny autorytet, i dzięki temu może skutecznie regulować konflikty. Dostrzeganie integracyjnej roli państwa jest charakterystyczne dla tego nurtu marksizmu, który później dostarczył ideologicznego uzasadnienia dla polityki socjaldemokratycznej.

2. Państwo jako podstawowy instrument panowania klasowego. Ujmowanie państwa jako systemu sprawowania zinstytucjonalizowanej przemocy jednej grupy ludzi nad drugą grupą nie jest differentia specifica marksistowskiej teorii państwa. Weber deklarował zgodę z Trockim i Leninem, gdy ci podkreślali, że rdzeniem państwa są wyodrębnione aparaty przemocy – armia, policja, więzienia. Ludwik Gumplowicz za akt założycielski państwa uważał podbój jednego plemienia przez inne. Ale specyficzną dla materializmu historycznego jest teza, że przemoc państwowa jest przemocą klasową – klasy panującej ekonomicznie, czyli kontrolującej cały proces produkcji i dystrybucji dóbr – nad klasą podporządkowaną, wyzutą z własności, której jedyny zasób to siła robocza. Państwo jako trzon owej nadbudowy, wyrastającej z ,,ekonomicznej struktury społeczeństwa”, ma gwarantować warunki, w których możliwy jest wyzysk klasowy, polegający na zawłaszczaniu całej wartości dodatkowej – a jej jedynym źródłem jest praca produkcyjna bezpośrednich wytwórców – przez klasę właścicieli/dysponentów środków produkcji. Tę myśl wyraża słynne zdanie Manifestu Komunistycznego: ,,Nowoczesna władza państwowa jest jedynie komitetem zarządzającym wspólnymi interesami całej klasy burżuazyjnej” (Marks, Engels 1953).

Ale obiekcje wobec trafności traktowania państwa jako prostego narzędzia w ręku klasy panującej zgłosił sam Engels, pisząc:

W państwie nowoczesnym prawo musi nie tylko odpowiadać ogólnemu ekonomicznemu położeniu, nie tylko być jego wyrazem, ale nadto wewnętrznie harmonijnym. (…) Czyste, konsekwentne pojęcie prawa burżuazji rewolucyjnej z okresu 1792–1796 jest przecież już w Kodeksie Napoleona sfałszowane pod wielu względami, a i to co znalazło w nim swe wcielenie musi codziennie ulegać różnym osłabieniom na skutek wzrostu siły proletariatu (Engels 1951: 554).

Prawo państwowe z różnych powodów nie może odzwierciedlać izomorficznie interesów klasy panującej. Powód pierwszy to imperatyw wewnętrznej logiki prawa. Ważne są też polityczne blokady związane z rozkładem sił klasowych w konkretnym społeczeństwie. Ale największa przestrzeń dla autonomii państwa otwiera się z chwilą postawienia pytania: kto ustala treść interesu klasy panującej. W wypadku burżuazji w warunkach kapitalizmu są to jej polityczni reprezentanci. Oni dzierżą władzę państwową, czyli są bezpośrednimi dysponentami środków przemocy. Granice autonomii klasy władców politycznych są jednak w tej perspektywie dość jasno określone. Wyznacza je imperatyw podtrzymywania przez państwo stosunków własności, zapewniających kapitalistyczną reprodukcję i tym samym utrwalających ogólne panowanie burżuazji.

Perspektywa państwa jako instrumentu panowania klasowego daje się dość łatwo uzgodnić z tzw. aktywistyczną linią marksizmu, w ramach której zakłada się zwrotne oddziaływanie nadbudowy, zwłaszcza państwa, oraz ideologii na bazę ekonomiczną. Państwo burżuazyjne przez teoretyków III Międzynarodówki zostało uznane za głównego obrońcę ładu kapitalistycznego i dlatego musi zostać zdruzgotane w toku rewolucji proletariackiej. Ale zarazem, co najmocniej podkreślał Lenin, konieczne jest nowe państwo, państwo dyktatury proletariatu, które będzie głównym narzędziem do złamania oporu burżuazji i równocześnie budowy komunizmu w skali globalnej. W komunizmie wystąpią natomiast warunki do obumierania państwa, przez co należy rozumieć radykalne uspołecznienie wszelkich struktur władzy politycznej, dzięki temu, że w pierwszym kroku państwo dyktatury proletariatu dokona uspołecznienia środków produkcji, a raczej stworzy warunki, by proces ten się rozpoczął.

3. Państwo jako podstawowe ogniwo procesu reprodukcji kapitalistycznego sposobu produkcji (Poulantzas 1985: 5–25). Ta perspektywa najlepiej została wyartykułowana przez nurt nazywany marksizmem strukturalistycznym, który rozwinął się w ostatnich dekadach ubiegłego wieku i który odwołuje się do dorobku Mark­sa po tzw. przełomie epistemologicznym, przede wszystkim do Kapitału. Główni jego reprezentanci to Louis Althusser i Nicos Poulantzas. Państwo w tej perspektywie nie jest spoza społeczeństwa i jego układu klasowego, nie jest żadnym rozjemcą w walce klasowej, nie jest też instrumentem klasy panującej. Ono jest ważnym polem kapitalistycznej reprodukcji i walki klas – ustanawia się w tej walce. Jak pisze Poulantzas: ,,Aparaty państwowe nie posiadają własnej «władzy», lecz materializują i koncentrują stosunki klasowe, stosunki, które obejmuje właśnie pojęcie «władza». Państwo nie jest «istotą» o instrumentalnej naturze wewnętrznej, lecz samo jest stosunkiem, a ściślej – kondensacją pewnego stosunku klasowego” (1985: 17).

Główne aparaty państwowe to: a) aparat represji, którego ogniwami są armia, policja, więzienia, sądownictwo, administracja; b) aparaty ideologiczne, z takimi głównymi ogniwami, jak szkoła i kościoły; c) aparaty informacyjne, czyli prasa, radio, telewizja, obecnie zapewne także wszelkie media społecznościowe w Internecie. Ich funkcją jest zachowywanie jedności i spójności formacji społecznej. Działalność aparatów państwa Althusser rozpatruje jako wielopoziomowe, względnie autonomiczne praktyki społeczne (Althusser 2006). Są one w ostatniej instancji determinowane przez ekonomikę, ale w sensie przyczynowości strukturalnej – ,,nad-determinacji”, która zachodzi w obrębie pewnej całości, czyli w formacji społecznej. Jak wyjaśniają zatem komentatorzy Althussera – ekonomika nie pełni roli jakiejś ,,istoty”, której manifestacjami są inne formy praktyki społecznej: polityczne, ideologiczne, teoretyczne i inne (Blackburn i Jones 1985: 34–39). Tak państwo, jak i ekonomika są elementami złożonej, nieredukowalnej całości – formacji społeczno-ekonomicznej, której spoi­stość nadają aparaty państwowe. Esencjonalnie i dobrze wyjaśnia stanowisko neomarksistów Aleksander Wendt, wskazując, że dla nich państwo jest strukturą władzy politycznej, która ustanawia się we wzajemnym związku społeczeństwa i wyodrębnionej organizacji starającej się ową władzę polityczną zmonopolizować. W stosunku do państwa kapitalistycznego definicja ta znajduje następującą konkretyzację: ,,państwo kapitalistyczne jest strukturą politycznej władzy (nie aktorem), która ustanawia społeczeństwo z prywatną własnością środków produkcji, ustanawiając jednocześnie państwowego aktora, upoważnionego i zobowiązanego do ochrony tej instytucji” (Wendt 2008: 190).

W perspektywie marksizmu strukturalistycznego pytania o autonomię państwa wobec klasy ekonomicznie panującej i o autonomię polityczno-prawnej ,,nadbudowy” wobec ekonomicznej bazy wydają się źle postawione. Państwo jest jednym z warunków kapitalistycznej reprodukcji (Szczupaczyński 1983; 1988). Nie jest zewnętrzne wobec produkującego społeczeństwa, nie może więc być autonomiczne. Aparaty państwowe wprawdzie mogą być w stosunku do siebie względnie autonomiczne, na przykład system szkolny wobec aparatu przymusu, ale nie zmienia to ich łącznie wypełnianej funkcji w obrębie całości.

W omawianym nurcie można umieścić też studia, które traktują państwo jako idealnego kolektywnego kapitalistę (szerzej o tym podejściu: Jessop 1990: 35–38). Ale inaczej niż w marksizmie strukturalistycznym, państwo – kolektywny kapitalista jest oddzielone od społeczeństwa obywatelskiego, co wynika z faktu, że zawłaszczanie wartości dodatkowej przez klasę kapitalistów dokonuje się poprzez formalnie wolny rynek, bez stosowania przymusu państwowego. To rozdzielenie musi być nawet ideologicznie uwypuklane w formie zasadniczej opozycji pomiędzy ,,publicznymi” państwem i społeczeństwem obywatelskim a ,,prywatnym” rynkiem. Funkcje kolektywnego kapitalisty polegają w szczególności na fundowaniu systemu prawnego i monetarnego – koniecznych warunków kapitalistycznej produkcji, wymiany i akumulacji. Z czasem państwo stało się niezbędne także jako regulator zbiorowych stosunków pracy, dostawca wykwalifikowanej i zdrowej siły roboczej, regulator konkurencji i dostawca wielu innych dóbr publicznych. Z tych jego licznych funkcji nie należy wyprowadzać wniosku, że jest ono instrumentem klasy kapitalistów. Może nawet zwracać się przeciwko indywidualnie ujmowanym kapitalistom czy ich frakcjom, ale nie może wykroczyć poza logikę kapitalizmu i trwale rozwiązać jego sprzeczności oraz zapobiec kryzysom.

Neomarksizm Althussera i Poulantzasa koresponduje z ujęciem kapitalizmu przedstawionym przez Immanuela Wallersteina. W jego koncepcji systemu światowego państwo jest ważne, ale jest tylko elementem globalnych struktur społeczno-ekonomicznych, determinowanych przez logikę kapitalistycznej reprodukcji.

Kapitalistyczna gospodarka – świat – pisze Wallerstein (2007: 88) – potrzebuje państw, potrzebuje systemu międzypaństwowego i potrzebuje okresowego pojawiania się hegemonicznych potęg. Ale celem kapitalizmu nigdy nie jest utrzymanie, a tym bardziej gloryfikacja którejkolwiek z tych struktur. Priorytetem pozostaje zawsze niekończąca się akumulacja kapitału (…). Państwo jest organizacją, która jako pierwsza jest dostępna wspólnotom ludzkim w ich nacisku na gospodarkę – świat. Stworzenie silnego państwa ekonomicznie i zespolonego z narodową kulturą sprzyja zajęciu pozycji państwa rdzenia. Takie państwo służy jako mechanizm chroniący nierówności powstałe w ramach systemu-świata.

Z tradycji marksistowskiej współcześnie broniona może być też koncepcja imperializmu, ufundowana przez Różę Luksemburg i Lenina. Kapitalizm trwa, utrzymują się ogromne nierówności zarówno wewnątrz poszczególnych społeczeństw, jak i pomiędzy społeczeństwami. A imperializm jest sposobem rozwiązywania sprzeczności systemu kapitalistycznego i podtrzymywania dominacji państw centrum nad peryferiami. Johan Galtung (1971) wyróżnił trzy powiązane ze sobą formy współczesnego imperializmu: militarystyczny, ekonomiczny i kulturowy. Ten pierwszy posługuje się nagą przemocą, a częściej groźbą jej użycia, drugi ma instrumenty w rodzaju kredytów, inwestycji i kontroli zasobów w krajach peryferyjnych, wpływu na warunki handlu itp.; trzeci – imperializm kulturowy – być może w największym stopniu zagraża państwom narodowym, bowiem oznacza narzucanie wartości, norm i szerzej, kultury Zachodu mniej rozwiniętym regionom świata. Zagraża narodowym tożsamościom, które – jak to obszerniej wyłożę w dalszej części rozważań – są fundamentem współczesnych państw narodowych i istotnym źródłem ich mocy. Blask różnym teoriom imperializmu odbiera w ostatnich dekadach rozwój ekonomicznej i politycznej potęgi Chin, które to państwo wyrwało się z pętli neokolonialnych zależności i staje się drugim biegunem współczesnego świata.

Tradycyjny marksizm we wszystkich swoich odmianach, ale także teorie neomarksistowskie, nie docenia autonomii sfery politycznej. Bardzo trudno jest opisywać współczesne państwo w kategoriach walki klas, chociaż nie jest anachroniczny koncept klas społecznych w wydaniu np. Erika O. Wrighta czy Pierre’a Bourdieu. Inną wadą nurtów neomarksistowskich jest całkowicie abstrakcyjny charakter. Ale ważne ich osiągnięcie, którym jest konstrukcja państwa jako kolektywnego kapitalisty, współbrzmi z podstawowymi założeniami wielce wpływowej obecnie ekonomii instytucjonalnej.

Max Weber i jego dziedzictwo

Max Weber zasłużył się prawdziwie dla socjologicznej teorii państwa. Uczynił z niego byt empiryczny – byt, który nie tylko egzystuje, ale intencjonalnie działa. Odróżnił państwo od społeczeństwa. Weber bynajmniej nie odrzuca fundamentalnej dla nowożytności instytucji korporacji, ale państwo jest korporacją swoistą – autonomiczną, w tym sensie, że orientuje się na interesy narodu i je artykułuje, działa w imię racji stanu. Najdobitniej ta odrębność państwa wybrzmiała w jego wykładzie Państwo narodowe a narodowa polityka gospodarcza, gdy mówił: ,,chcemy tylko podnieść żądanie, aby w sprawach niemieckiej polityki gospodarczej decydowały ostatecznie ekonomiczne i polityczne interesy mocarstwowe naszego narodu oraz jego reprezentanta, niemieckiego państwa narodowego” (Weber 1998: 90). A chwilę dalej dodaje dla jasności: „(…) państwo narodowe opiera się na pierwotnych psychologicznych podstawach” (Weber 1998: 93). Pominę komentarz do nacjonalizmu przejawionego tu przez Webera na rzecz podkreślenia, że państwo jest reprezentantem narodu jako kulturowej wspólnoty obywateli, a w związku z tym nie musi uwzględniać interesów takich czy innych grup obywateli. Przywołane rozumienie narodu nie zakłada jego absolutnej jedności. Weber widzi naród jako twór klasowy, w którym historycznie zmienne grupy pełnią przywódczą rolę. Z pewnym żalem żegna przywództwo pruskiego junkierstwa, a o następcach stwierdza: ,,klasy mieszczańskie zdają się coraz gorzej reprezentować mocarstwowe interesy narodu, a klasa robotnicza jest zupełnie niedojrzała do takiej roli” (Weber 1998: 96). Przywództwo polityczne, ostatecznie manifestujące się w strukturach władzy państwowej, ustanawia właśnie owo minimum jedności narodu – ludu państwowego.

Drugi zasadniczy składnik koncepcji państwa Webera to podkreślenie, że istnieje pewne centrum państwa – sztab administracyjny, działający ciągle, oraz że ten sztab, a nie jakieś abstrakcyjne państwo, posiada monopol na stosowanie prawomocnej przemocy. ,,Państwem – pisze Weber (2002: 40) – nazywamy instytucję polityczną prowadzącą ciągłą działalność, jeśli i o ile jej sztab administracyjny skutecznie rości sobie prawo do monopolu prawomocnego fizycznego przymusu w celu urzeczywistnienia jej porządków”. Roszczenie do tego rodzaju monopolu ograniczone jest do terytorium państwa. Monopolu na stosowanie przymusu nie należy też rozumieć jako praktycznej wyłączności stosowania przymusu fizycznego przez aparaty państwa. Może ono przyzwalać na posługiwanie się tym środkiem, np. głowom rodzin, wiejskim gminom, związkom wyznaniowym i innym. Komentarza wymaga też pojęcie ,,skuteczne roszczenie”. To bardzo socjologiczne podejście – nie ma państwa, gdy nie jest skutecznie egzekwowana władza państwowa wobec wszystkich znajdujących się na terytorium podlegającemu jego panowaniu. A władza państwa wyraża się przede wszystkim w prawie. Zaznaczyć trzeba, że Weber bynajmniej nie zakłada, że wszyscy obywatele zawsze kierują się motywem działania zgodnie z prawem. Ludzie zachowują się zgodnie z danym porządkiem prawnym z bardzo wielu powodów, relatywnie rzadko z powodu istnienia normy prawnej, częściej działają konwencjonalnie, nierefleksyjnie, niejako automatycznie. Ale prawo ma szczególną gwarancję obowiązywania. Jest nią publiczny przymus fizyczny – na co dzień potencjalny, od czasu do czasu manifestujący się w praktyce. Ta potencjalność jest ważna, bo przydaje przymusowi państwowemu symbolicznej siły. Ten element weberowskiej teorii nie jest spekulatywny – daje nam pewne empiryczne kryterium istnienia i działania państwa.

Nigdy dość podkreślania tezy, że u Webera państwo działa. Nie jest wyłącznie systemem norm prawnych, nie jest jedynie ramą dla aktywności różnorodnych aktorów społecznych. Słynne jego zdanie: ,,Nowoczesne państwo, z punktu widzenia nauk społecznych, jest przedsiębiorstwem tak samo jak fabryka, i to właśnie stanowi jego historyczną swoistość” (Weber 2002: 1027) nie jest wcale metaforą. Chodzi o podkreślenie, że działa celowo, racjonalnie, że jest równie dobrze jak fabryka wyodrębnione z otoczenia, równie dobrze zorganizowane i działa spójnie, konsekwentnie – jest jednolitym aktorem, a nie polem działania różnorodnych sił społecznych, jak w ujęciu neomarksistów czy Pierre’a Bourdieu. Najważniejsze podobieństwo porządków fabryki i państwa polega na oddzieleniu bezpośredniego ,,wytwórcy” – odpowiednio robotnika i urzędnika – od kapitału i ,,środków produkcji”, którymi w przypadku państwa są rzeczowe środki administracyjne. Kontrolę nad tymi środkami sprawują przedsiębiorcy – w wypadku fabryki – i ,,panowie polityczni” – w wypadku państwa. W tych kontekstach pod pojęciem państwa należy rozumieć ów sztab administracyjny oraz porządek prawny regulujący jego działanie, z tym zastrzeżeniem, że sztab administracyjny ma zasadniczy wpływ na wytwarzanie wiążącego go porządku prawnego. Państwo samoreprodukuje się w codziennym działaniu.

Pozostaje rozważenie zagadnienia fundamentalnego: źródeł władzy państwowej. Konieczny jest chociażby hasłowy powrót do ogólniejszej kwestii władzy i władzy państwowej, która jest podstawową formą panowania politycznego. Panowanie polityczne natomiast to szansa znalezienia posłuchu dla rozkazów władcy wśród określonej grupy ludzi. Ta szansa opiera się nie tylko na zdolności władcy do posłużenia się przemocą fizyczną, ale także, a w praktyce przede wszystkim, na dobrowolnym podporządkowaniu się rządzonych. Podporządkowanie, posłuch mogą wynikać z przekonania, że władza została nabyta i jest sprawowana zgodnie z prawem. Fundamentem władzy państwowej są więc: zorganizowana przemoc i prawo – pozostające ze sobą w nierozerwalnym związku. Jednakże Weber, nawet w warunkach panowania legalnego, o którym tu mowa, nie ustanawia tożsamości między prawomocnością a legalnością. Wymaga, by władza legalna była zarazem racjonalna. A racjonalność osiąga się dzięki organizacji biurokratycznej. Władcy-politycy są prawie jak urzędnicy, podlegli bezosobowym, abstrakcyjnym zasadom. Ale polityków od urzędników odróżnia – obok tego, że są powoływani na określony czas – orientacja na wartości. Polityka jest dla nich powołaniem. Te wartości to sfera ideologii.

Drugim podstawowym źródłem władzy państwowej jest właśnie ideologia, występująca w przeszłości w formie religii, obyczajów, ludowych mniemań i przesądów, a w nowoczesnych społeczeństwach – w formie względnie usystematyzowanych światopoglądów i doktryn politycznych, ale również ujawniająca się w społecznych stereotypach, w wiedzy potocznej i powszechnie stosowanych heurystykach poznawczych. Ideologia w formie religii stanowi fundament władzy tradycyjnej. Taka władza poddanym wydaje się oczywistym, odwiecznym i naturalnym elementem świata. Współcześnie ideologią wykorzystywaną najintensywniej w legitymizowaniu państwa i jego rządu jest nacjonalizm, we wszystkich swoich odmianach. Bo też państwo narodowe stało się dominującą formą państwa. Do argumentu nacjonalistycznego odwołał się też Weber w cytowanej wyżej wypowiedzi, uzasadniającej roszczenie państwa do kontroli nad gospodarką.

Relacja państwo–gospodarka jest wyróżnionym problemem rozpatrywanym w Gospodarce i społeczeństwie, chociaż w tym dziele państwo współczesne jest jednym z wielu historycznie znanych związków politycznych a państwo kapitalistyczne całkowicie szczególnym przypadkiem. Jego powstanie powiązał Weber z Reformacją – wielką zmianą ideologiczną, jaka dokonała się w obrębie zachodniego chrześcijaństwa w początku XVI wieku i zaowocowała narodzinami tzw. etosu protestanckiego, funkcjonalnego dla gospodarki rynkowej. W miarę rozwoju rynku rodzi się państwo kapitalistyczne i ono staje się warunkiem istnienia rynku. Brzmi jak kredo współczesnej ekonomii instytucjonalnej, ale ta teza jest wprost u Webera:

(…) rozszerzanie rynku (…) sprzyja na mocy swych immanentnych konsekwencji monopolizowaniu i reglamentowaniu wszelkiej prawomocnej stosującej przymus władzy przez jedną uniwersalistyczną, odwołującą się do przemocy instytucję, rozsadzając wszelkie partykularne, najczęściej opierające się na ekonomicznych monopolach, stanowe i inne stosujące przymus twory (Weber 2002, cyt. za Tittenbrun 2012: 79).

Ta uniwersalistyczna, odwołująca się do przemocy instytucja to właśnie państwo. Znaczenie państwa dla gospodarki polega przede wszystkim na tym, że państwo ustanawia i egzekwuje prawo (w tym gwarantuje własność), prowadzi politykę monetarną, nakłada podatki, prowadzi politykę handlową, ma ogromne własne potrzeby i tym samym kreuje wielki popyt na różnego rodzaju dobra, stwarza szanse zarobkowe dla licznego grona obywateli, inwestuje jako prywatny kapitalista (Weber 2002: 126–157).

Weber jest odległy od Marksa w ujęciu roli państwa w procesach gospodarowania, a w szczególności – w rozwoju gospodarki kapitalistycznej. Obcy mu jest jakikolwiek determinizm ekonomiczny. W związku z tym zapewne rację ma Michael Mann – nawiązujący do Webera jeden z najważniejszych współczesnych teoretyków państwa – eksponując wielość źródeł władzy w formie tzw. schematu IMEP (ideology, military, economy, politics), który to schemat może być bardzo użyteczny w opisie funkcjonowania współczesnego państwa, nawet bez odniesień do całokształtu koncepcji Manna. Prezentuje ją bliżej i omawia jej związki z myślą Webera Jarosław Kilias w niniejszej monografii (por. także Kilias 2016).

Z Weberowskiej teorii państwa mogą płynąć bardzo istotne inspiracje dla współczesnych studiów nad elitami politycznymi i przywództwem politycznym. Fundament teorii elitystycznych stanowi następująca teza: uniwersalnym i podstawowym podziałem społecznym jest podział na elitę i masę. Ten podział wyjaśnia całą dynamikę społeczną – także polityczną. Max Weber, podkreślając wielokrotnie w całej Gospodarce i społeczeństwie, że państwo to w szczególności sztab administracyjny, perspektywę elitystyczną mocno tym samym wspiera. Podobnie dobrze zakorzeniona jest w jego myśli problematyka przywództwa politycznego. Przeżywa ona współcześnie prawdziwy renesans w związku z rozkwitem różnego rodzaju populizmów i przemianami demokracji w kierunku ,,demokracji przywódczej”, który to koncept rozwija w szczególności Jan Pakulski (Pakulski, Körösényi 2020).

Ważnym dla nas elementem Weberowskiej koncepcji państwa jest podkreślanie wielości pól aktywności państwa. Może ono zajmować się prawie wszystkim, od klasycznych funkcji, takich jak troska o bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne, stanowienie prawa, przez troskę o zaopatrzenie ludności w żywność, po mecenat w sferze kultury i wychowywanie społeczeństw (Weber 1998: 1–2). Trzeba jednak zastrzec, że te różne pola aktywności historycznych i współczesnych państw nie są równorzędne. Żaden cel działania państwa – podkreśla Weber – żadna jego aktywność nie definiują istoty państwa. Definiuje ją tylko ten specyficzny środek/instrument, którym jest zinstytucjonalizowany przymus fizyczny. Ale eksponowanie roli tego czynnika nie odbiera znaczenia innym polom aktywności państwa.

Przywołane elementy teorii Webera uzasadniają pogląd, że w jego koncepcji centrum nowoczesnego państwa w ujęciu strukturalnym tworzy administracja państwowa, wykonywana przez wyspecjalizowane, hierarchicznie zorganizowane aparaty. Mają one postać organizacji biurokratycznej – stanowiącej najdoskonalszy wyraz procesu racjonalizacji panowania. Typ idealny biurokracji skonstruowany przez Webera jest do dziś jednym z najważniejszych narzędzi opisu działania współczesnego państwa. Służy on wielu badaczom jako punkt wyjścia w konstrukcji nowych modeli administracji państwowej i wzorców zarządzania publicznego, często dość odległych od modelu weberowskiego, ale ujmujących państwo jako aktora i podtrzymujących zasadnicze rozróżnienie na państwo i społeczeństwo (Pollitt i Bouckaert 2004; Peters 1999).

Do Webera często wracają teoretycy governance – nowego nurtu w naukach społecznych. Przedstawia się on jednak raczej jako opozycyjny wobec weberyzmu. Jerzy Hausner – czołowy na gruncie polskim przedstawiciel nurtu governance/współrządzenia – tak wyjaśnia ową relację:

Governance podważa wszystkie składowe tego ujęcia państwa [weberowskiego – przyp. J.R.]. Nie jest ono już organizacją naczelną, która kieruje ogólnospołeczną hierarchią, nie dysponuje monopolem w sferze władztwa prawnego i przymusu, nie zarządza jednolicie interpretowanym terytorium. Jest natomiast jednym z wielu podmiotów dysponujących zasobami umożliwiającymi sprawowanie władztwa politycznego, silnym o tyle, o ile przy dzieleniu się tym władztwem z innymi podmiotami potrafi z nimi współdziałać i jest w stanie sięgać po środki przymusu prawnego i fizycznego, aby takie współdziałanie wymusić. Przestaje być konceptualnie i praktycznie organizacją omnipotentną oraz monocentryczną. Jego władztwo jest ograniczone – prawnie i faktycznie – wskutek decentralizacji i dekoncentracji władzy. Samo przestaje też być organizacją jednolitą, gdyż inaczej nie może pozostawać skuteczne w wypełnianiu przypisanego mu władztwa (Hausner 2015: 17)3.

To bardzo mocno zarysowana różnica, ale pomostem do weberyzmu pozostaje podkreślenie, że państwo może sięgnąć po środki przymusu prawnego i fizycznego, ,,aby takie współdziałanie wymusić”. Wymuszone współdziałanie to jednak dominacja, hierarchia.

Być może tego rodzaju zastrzeżenia spowodowały, że w innych pracach krakowskiej szkoły zarzadzania publicznego, skądinąd założonej przez Hausnera, pojawiło się poparcie dla paradygmatu nazywanego neoweberyzmem. W jego obrębie przyjmuje się, że neoweberowski typ państwa to: ,,demokratyczne państwo prawa o gospodarce rynkowej, którego rząd zajmuje centralną pozycję w kształtowaniu procesów społeczno-ekonomicznych i przyjmuje zobowiązanie za zapewnienie obywatelom relatywnie szerokiego zakresu usług publicznych” (Mazur 2016: 26). Renesans popularności tej perspektywy wynika głównie z tego, że zasada hierarchii, w ostateczności znajdującej oparcie w normach prawnych, pozostaje fundamentem ładu społecznego, a współcześnie najbardziej efektywnie hierarchię podtrzymują państwo i jego rozbudowane biurokratyczne aparaty.

Tradycja brytyjskiego i amerykańskiego pluralizmu

Trzecia wpływowa tradycja studiów nad państwem to tradycja pluralistyczna. Stanisław Ehrlich w swej znakomitej monografii Oblicza pluralizmów (1985) pokazał wielonurtowość perspektywy pluralistycznej, co podkreślił w tytule książki, wskazującym, że pluralizmów w historii myśli społecznej było wiele i dodatkowo były one wewnętrznie zróżnicowane. W interesującym nas obszarze pluralizmy łączy przekonanie o wielości wspólnot, w jakich ludzie egzystują, oraz o naturalnym zróżnicowaniu ich interesów indywidualnych i grupowych. Wśród ważnych wspólnot znajduje się państwo, które może być państwem scentralizowanym, absolutystycznym – wtedy jest to państwo sprzeczne z wizją pożądanego ładu społecznego i politycznego, promowaną przez teorie pluralistyczne w wersji normatywnej. Ale państwo może być też ramą tworzącą warunki do manifestowania się i uzgadniania w niezbędnym zakresie najróżniejszych grupowych interesów. Takie państwo, które tworzy jedynie pole do przetargu politycznego między grupowymi aktorami, nie mając mocy narzucania jego wyniku, jest ładem postulowanym przez te teorie. Ma ono niewiele wspólnego z nowoczesnym państwem suwerennym, umocowanym w doktrynie Hobbesa.

Za jednego z pierwszych pluralistów uważa się Alexisa de Tocqueville’a, który nawiązując do Monteskiusza, podkreślał znaczenie wspólnot pośrednich mediujących pomiędzy państwem a jednostką. O ile koncepcje Monteskiusza można interpretować jako pewien projekt zorganizowania państwa, w którym podział władzy i jej decentralizacja zabezpiecza przed absolutyzmem władcy – co w istocie jest z pożytkiem dla państwa, jednostek i społeczeństwa – o tyle dla Tocqueville’a różnego rodzaju dobrowolne stowarzyszenia stanowią sposób istnienia społeczeństwa; są one spoza państwa, chociaż niektóre z nich organizują obywateli do wywierania wpływu na rządy (Tocqueville 1976). Stowarzyszenia uspołeczniają jednostki, tworzą z nich obywateli i zarazem mają wielki potencjał samoregulacji życia społecznego. Zmniejszają więc zapotrzebowanie na władcze regulacje ze strony hierarchicznego państwa. Perspektywa Tocqueville’a otworzyła drogę do powszechnego uznania na gruncie politologii amerykańskiej, że państwo to właściwie wielopoziomowy rząd.

Doktryna pluralizmu wiele zawdzięcza wybitnemu niemieckiemu prawnikowi Ottonowi von Gierkemu, którego myśl zainspirowała brytyjskich pluralistów (por. Pawłowski 2017: 47–54). Istotna jest dla nas jego koncepcja państwa jako bytu o podwójnej osobowości: państwo jest realną osobą zbiorową i jest osobą prawną. Realnymi zbiorowymi osobami mogą być też inne wspólnoty: miasta, gminy, gildie, wspólnoty religijne; ich egzystencja nie wywodzi się z państwa ani w sensie prawnym, ani w sensie historycznym (empirycznym). Realne zbiorowe osoby to wspólnoty złożone ze zróżnicowanych elementów, wspólnoty organiczne nieredukowalne do składowych elementów, co wyraża formuła jedności w różnorodności. Państwo to taka wspólnota, ale Gierke nie ustanawiał jej prymatu – to gminę postrzegał jako wspólnotę pierwotną w stosunku do państwa, w porządku zarówno prawnym, jak i historycznym.

W jednym z nurtów brytyjskiego pluralizmu zawarty jest postulat, który Ehrlich przypisuje Figgisowi, by państwo traktować jako ,,wspólnotę wspólnot” (Ehrlich 1985: 148). Takie ujęcie znosi fundamentalną liberalną opozycję jednostka–państwo. Stanowi właściwie margines perspektywy pluralistycznej. Typowe dla pluralizmu jest raczej stanowisko, że jednostka należy jednocześnie do wielu wspólnot i w związku z tym może ona przynależeć bezpośrednio do państwa jako obywatel, bez uszczerbku dla jej członkostwa w innego rodzaju stowarzyszeniach. W przywoływanym nieraz przykładzie projektu ustrojowego Stanów Zjednoczonych, inspirowanego koncepcją Monteskiusza, też nie jest tak, by obywatelstwo USA było zapośredniczane przez obywatelstwo stanowe. Stany Zjednoczone nie są więc taką wspólnotą wspólnot.

Perspektywa pluralistyczna bujnie rozwinęła się w amerykańskiej dwudziestowiecznej politologii i skonkretyzowała w formie spójnego programu badawczego. W centrum zainteresowania znalazły się system polityczny i jego rdzeń, definiowany jako rząd. Relację pomiędzy pojęciami państwo, rząd, system polityczny wyjaśnił Robert Dahl – czołowy reprezentant tego kierunku – w taki sposób, że pojęcie państwa zostało wypłukane z dotychczasowych treści i stało się mało potrzebną zbiorczą etykietą. Dahl nawiązał do differentia specifica państwa według Webera, czyli do kryterium monopolu na prawomocny przymus fizyczny wobec mieszkańców określonego terytorium, i zaakceptował je, ale w miejsce, gdzie u Webera znajduje się pojęcie państwa, wpisał pojęcie rządu: ,,Połączenie mieszkańców tego terytorium i funkcjonującego na nim rządu nazywamy państwem” (Dahl 1991: 31). Definicja ta jest niezbyt fortunna, bo rządzi się zawsze ludźmi, a nie terytorium. O tym, że pojęcie państwa to inna nazwa rdzenia systemu politycznego, czyli rządu, przekonuje następująca deklaracja Dahla:

Dlaczego współczesna analiza polityczna tak wiele uwagi poświęca rządom i państwom? Odpowiedź na to pytanie jest prosta, a mianowicie: ze wszystkich grup, stowarzyszeń, instytucji, zbiorowości i ludzi tworzących system polityczny, to właśnie rządy, z powodu swojego wyjątkowego stosunku do prawomocnego użycia siły i nieuniknionego wpływu towarzyszącego tej relacji, wywierają największy wpływ w systemie politycznym lub co najmniej mają potencjalną możliwość wywierania go (Dahl 1991: 32).

W odpowiedzi na postawione pytanie, państwo już się nie pojawia – są jedynie rząd i system polityczny. Sama deklaracja ma ogólniejsze znaczenie – wyraziła bowiem program pluralizmu w politologii.

W pluralizmie w głównym nurcie eksponuje się, że fundamentem ładu politycznego jest rywalizacja interesów grupowych. Polem tej rywalizacji jest system polityczny. O ile ma on demokratyczny charakter, o tyle wszelkie ważne w społeczeństwie interesy są reprezentowane oraz uzgadniane. Stała rywalizacja grup interesu zapobiega monopolizacji władzy państwowej przez jakąś jedną grupę. Nie istnieje więc jednorodna elita polityczna sprawująca władzę państwową – istnieją konkurencyjne elity polityczne. Odnosi się to do wszystkich poziomów władz państwowych. Teoria pluralizmu elit jest wpływowa do dziś, ale w mocy pozostaje też krytyka niektórych jej wersji, wspierająca się na argumentach Mancura Olsona (2012). Udowodnił on, że szeroko podzielane interesy nie są dobrze reprezentowane, z racji wysokich kosztów organizacyjnych. A kiedy nawet dochodzi do powstania grupy interesu wytwarzającej dobro publiczne (korzyści kolektywne), to po pewnym czasie załamuje się ona, nie mogąc uporać się ze zjawiskiem pasożytnictwa na dobrach kolektywnych (free riders). Czysto polityczne grupy są więc bardzo trudne do zorganizowania i utrzymania, bo zabiegają o dobra publiczne, a z udziału w nich – na mocy definicji – nikt nie może być wykluczony. W konsekwencji system polityczny nie oferuje neutralnego mechanizmu uzgadniania interesów grupowych (co do tego zgadza się wielu pluralistów, na czele z Dahlem), a rząd nie jest reprezentantem jakiegoś dobra wspólnego.

Rozwijana w ramach pluralizmu perspektywa teorii grup interesów rzeczywiście jest trudna do uzgodnienia z klasycznym pojęciem państwa, współgra natomiast z pojęciem systemu politycznego. Państwo jest jednak konieczne i w tej perspektywie, bo wyznacza demos i tym samym określa granice systemu politycznego.

Z pluralizmem powiązać można wielce wpływowy współcześnie nurt w teorii stosunków międzynarodowych, zwany szkołą kompleksowej współzależności. Czołowi jego reprezentanci – Robert Keohane i Joseph Nye – eksponują, że państwa nie są jednorodnymi aktorami w systemie światowym i być może są – jak to napisał Helmut Willke w nieco innym kontekście – jedynie primus inter pares. Ich wizja ładu światowego eksponuje zróżnicowanie i intensywność powiązań współczesnych społeczeństw oraz rolę elit. Keohane i Nye (2018: 259) piszą:

Społeczeństwa połączone są ze sobą siecią kanałów komunikacyjnych, w tym na poziomie nieformalnych związków między elitami rządowymi, formalnych kontaktów urzędowych, nieformalnych związków między elitami rządowymi, formalnych kontaktów urzędowych, nieformalnych więzi między elitami pozarządowymi w ramach kontaktów urzędowych, nieformalnych więzi między elitami pozarządowymi (w ramach kontaktów osobistych i telekomunikacyjnych) i [siecią] organizacji transnarodowych (takich jak banki lub korporacje międzynarodowe). Te kanały tworzą stosunki międzypaństwowe, transrządowe i transnarodowe.

Rozwijane w ramach pluralizmu perspektywy teorii grup interesów, teorii elit, kompleksowej współzależności rzeczywiście są trudne do uzgodnienia z klasycznym pojęciem państwa, współgrają natomiast z pojęciem systemu politycznego. Państwo jest jednak konieczne i w tej perspektywie, bo wyznacza demos i tym samym określa granice systemu politycznego. W języku teorii Luhmanna państwo stanowi samoopisanie systemu społecznego (Willke 2007).

Problem suwerenności państwa współczesnego

Problem suwerenności państwa, to inaczej mówiąc, problem jego jedności, tożsamości i autonomii. Zasada suwerenności państwa łączy wszystkie jego podstawowe atrybuty: władzę zwierzchnią, lud/naród, podział władzy, terytorium, monopol stanowienia prawa i monopol legalnej, zinstytucjonalizowanej przemocy. Wielu teoretyków państwa wyraźnie rozdziela pojęcia „suwerenność państwa” i „suwerenność narodu”. To pierwsze pojęcie odnoszą do pozycji państwa w stosunkach międzynarodowych, a drugie – do sposobu sprawowania władzy wewnątrz państwa; takie stanowisko zajmuje m.in. Leszek Garlicki (2006: 58). Wydaje mi się, że nie jest to rozstrzygnięcie ani trafne, ani praktyczne. Dystynkcja ta stosowana konsekwentnie prowadziłaby do swoistego podwójnego państwa: jedno państwo byłoby reprezentantem narodu na zewnątrz – w relacjach z innymi narodami państwowymi, a drugie byłoby formą politycznej organizacji konkretnego społeczeństwa – suwerennego narodu. Tymczasem państwo musi być ujmowane jako jedność: to samo państwo nadaje obywatelski status i tym samym tworzy lud – naród obywatelski, toczy wojny z innymi państwami, ustanawia konstytucję i organizuje demokratyczne wybory swoich władz. Nie ma suwerennego narodu poza państwem. Lepiej jest mówić – zgodnie zresztą z długą tradycją – o wewnętrznym bądź zewnętrznym aspekcie suwerenności państwa.

W klasycznym ujęciu zasady suwerenności eksponowany jest negatywny charakter tego pojęcia. Suwerenna władza to władza, która nie podlega władzy żadnego innego państwa, a w stosunkach wewnętrznych jest to władza niezależna i najwyższa. Taka konstrukcja nie pozostawia wątpliwości, że w sensie prawnym suwerenność jest niepodzielna i niestopniowalna.

Procesy globalizacji ewidentnie prowadzą do erozji tak rozumianej suwerenności państw i opartego na tej zasadzie porządku międzynarodowego, zwanego ładem westfalskim. Ma rację Dani Rodrik (2011), podkreślając, że istnieje fundamentalna sprzeczność pomiędzy globalizacją a suwerennością państw, podobnie jak między globalizacją a demokracją. To skądinąd nie są tezy nowe. Wcześniej, bo na początku lat 90., pisał o rozkładzie suwerenności państw narodowych Jürgen Habermas (1993). Kres tradycyjnego państwa i porządku westfalskiego opisał wielowymiarowo Ulrich Beck w książce Władza i przeciwwładza w epoce globalnej (2005, wyd. oryg. 2002).

Diagnoza o zasadniczym kryzysie suwerenności państw narodowych nie jest jednak oczywista, jeśli zwróci się uwagę na pozytywny aspekt zasady suwerenności, który obecny jest już u Geor­ga Jellinka (1924). Ten aspekt eksponuje zdolność państwa do wypełniania wszystkich jego definicyjnych zadań. Wymiarem suwerenności staje się więc rzeczywista moc państwa. Procesy globalizacji w jednych wymiarach pomniejszają suwerenność państw narodowych, a w innych – ją powiększają. Ale też zagrożeniem dla suwerenności są niektóre kulturowe reakcje na presje globalizacyjne – zwłaszcza fundamentalizmy religijne. Współczesne państwa czerpią często moc z siły ich gospodarek, jakości demokracji, wpływu politycznego i kulturowego na sprawy świata, jakości przywództwa itp. Najważniejszym jednak czynnikiem podtrzymującym państwa narodowe i ich suwerenność jest siła identyfikacji narodowopaństwowych obywateli. Poświęcę temu zagadnieniu relatywnie więcej uwagi w dalszej części rozważań.

Analizę zacząć jednak trzeba od tradycyjnej diagnozy, wskazującej na główne procesy, które – oddzielnie bądź w splotach – prowadzą do erozji suwerennych państw. Pierwszy jej element to wskazanie na utratę przez państwo monopolu stanowienia prawa. Tworzone jest ono współcześnie w ramach skomplikowanych, wielopoziomowych, niehierarchicznych i zdepersonalizowanych procesów, w których udział biorą rządy państw, organizacje międzynarodowe i transnarodowe, korporacje i banki, kościoły, organizacje i ruchy społeczne, korporacje zawodowe i media. Istotna w tym procesie jest także rola różnego rodzaju trybunałów międzynarodowych, których orzeczenia też budują porządek prawny, oraz rozpowszechnienie się arbitrażowych form rozwiązywania sporów. W rezultacie tworzy się wybitnie nieprzejrzysty porządek prawny i nawet nie bardzo wiadomo, jak te normy wchodzą w życie, jakie prawo obowiązuje i w jaki sposób reguluje ono zachowania konkretnych ludzi i podmiotów zbiorowych. Ewa Łętowska zjawisko to nazywa multicentrycznością prawa, które to pojęcie podkreśla właśnie kres monopolu państwa na stanowienie prawa.

Inna okoliczność to presja tzw. rynków finansowych. Jej główne instrumenty to kurs danej waluty, wyrażana w ratingach reputacja państw i korporacji oraz groźba ucieczki kapitałów i inwestycji. Tego rodzaju presje są wysoce skutecznymi mechanizmami ograniczania arbitralności rządów państw w stanowieniu i egzekwowaniu prawa.

Podobną rolę w kruszeniu monopolu stanowienia prawa odgrywa ważne cywilizacyjne osiągnięcie II połowy XX wieku – doktryna praw człowieka. Uzasadnia ona i legitymizuje interwencje organizacji międzynarodowych i wyróżnionych państw w porządek innych państw. Nieraz te interwencje wkraczają bardzo daleko, bo mają postać interwencji zbrojnych, prowadzących do obalenia konkretnych rządów. Zasada cuius regio, eius religio, fundament ładu westfalskiego, już dość dawno legła w gruzach.

Stosunkowo mało mówi się o zagrożeniu dla prawodawczego monopolu państwa, i tym samym dla jego suwerenności, ze strony religii i zorganizowanych kościołów. Suwerenność państw europejskich formowała się w trwającym stulecia konflikcie między monarchami – budowniczymi świeckich państw narodowych – a Kościołem. Ostatecznie rozstrzygnął się on dopiero w XIX wieku, wraz z sekularyzacją oświaty, administracji i innych sfer życia społecznego.

Wyzwania, jakie rzuca państwom wojujący islam, są oczywiste i widoczne na Bliskim Wschodzie, w Azji Środkowej, w Afryce i Europie. Często usiłujemy je racjonalizować i wpisywać w ramy porządku narodowopaństwowego, przypisując islamistycznym organizacjom motywy walki a to o niepodległość, a to o sporne terytorium, czy też sprzeciw wobec kolonialnego wyzysku, nędzy itp. Ale są to w istocie wyzwania religijne. Ich sensem jest dążenie do fundowania tu, na ziemi, w życiu doczesnym, pewnego określonego w religii porządku, który ma prowadzić ludzi do zbawienia. To zagrożenie dotyczy też chrześcijaństwa. Kościoły zabiegają o sankcje ze strony świeckiego prawa dla tych swoich norm, które uznają za ważne, ale które zarazem z jakichś powodów są szczególnie często naruszane. Na przykład Kościół katolicki, zwłaszcza w Polsce, zabiega o prawne ugruntowanie normy religijnej bezwzględnie zabraniającej aborcji. Tymczasem już Thomas Hobbes – klasyk problemu suwerenności – podkreślał, że odrzucić należy roszczenia pod adresem państwa uzasadniane sumieniem, albowiem każdy, kto żyje w państwie, podlega prawu państwowemu, ,,jako że prawo jest sumieniem publicznym” (Hobbes 2005: 409).

Niezależnie od zauważalnego w skali globalnej trendu sekularyzacyjnego (Inglehart, Norris 2006), konflikty na tle religijnym nie wygasają. W ostatnich latach walnie przyczyniły się do upadku wielu państw afrykańskich i arabskich. Ale silne są też w wielu skonsolidowanych demokracjach, co najlepiej potwierdza przykład Stanów Zjednoczonych.

Ta krótka prezentacja problemu może skłaniać do stwierdzenia, że suwerenne państwo jest instytucją przeszłości i bezpowrotnie upadł też ład westfalski. To byłby jednak sąd pochopny. W innym miejscu szerzej wskazałem na źródła żywotności współczesnego państwa związane z jego ekonomiczną potęgą i skalą zadań (Raciborski 2017: 103–116). Ale nawet monopol stanowienia prawa jest nadwerężony w mniejszym stopniu, niż się na ogół sądzi. Państwa również w przestrzeni międzynarodowej pozostają głównymi aktorami procesów stanowienia prawa. Ich suwerenność nie cierpi, kiedy na mocy umów międzynarodowych wprowadzane są jakieś normy do porządku prawa krajowego. Wszak już w klasycznych ujęciach problemu podkreślano, że suwerenność władzy państwowej polega między innymi na tym, że posiada ona wyłączną zdolność do samookreślenia i samozobowiązania. Inaczej jest jednak, gdy tak jak w przypadku Unii Europejskiej wielka liczba przepisów i procedur obowiązujących państwa członkowskie i ich obywateli tworzona jest na poziomie Unii na podstawie raz przekazanej kompetencji i wchodzi do krajowych porządków prawnych automatycznie, bez procedury ratyfikacji. Państwa członkowskie nie przestają być państwami, ale nie są to państwa suwerenne w tradycyjnym, prawnym sensie tego pojęcia. Ład westfalski w Europie rzeczywiście nie istnieje, chociaż zarazem zgodzić się trzeba z Romanem Kuźniarem, że polityka zagraniczna i bezpieczeństwa, decydująca dla podmiotowości państwa narodowego, to przede wszystkim domena państw członkowskich (Kuźniar 2019: 91).

W tej sytuacji optuję za wyraźnym oddzieleniem prawnego i politycznego pojęcia suwerenności. Państwo suwerenne w sensie politycznym (realnym) to państwo zdolne do wypełniania wszystkich tradycyjnych zadań państwa oraz zadań nowych bądź wynikających z uzgodnionych w toku procesu politycznego oczekiwań obywateli, bądź wynikłych z jakichś nagłych, trudno przewidywalnych okoliczności (np. klęski żywiołowe). Skądinąd, taki otwarty katalog zadań państwa przewidywany jest w Konstytucji RP, która centrum państwa czyni rząd (ów Weberowski sztab administracyjny) i na jego rzecz ustanawia domniemanie kompetencyjne (art. 146 ust. 2), aby właśnie mógł reagować na niecodzienne zdarzenia.

Ta moc państwa, mierzona zdolnością wypełniania jego zadań, jest stopniowalna, a więc suwerenność polityczna też jest stopniowalna – co w sensie prawnym jest absurdem. Dodatkowo, źródłem mocy państwa może być zdolność do współdziałania z innymi państwami i tworzenia z nimi różnorodnych – epizodycznych bądź trwałych – związków. Gdy z tej perspektywy patrzymy na zagadnienie suwerenności państwa, to trzeba stwierdzić, że nie ma żadnego kryzysu tej instytucji. Państwo wręcz przeżywa rozkwit, a to, jak jest potrzebne, najlepiej dokumentują przypadki państw upadłych. Co więcej, będę dalej bronił twierdzenia, że znakomita jest też kondycja tej szczególnej formy państwa, jaką stanowi państwo narodowe – ukształtowane w ostatnich stuleciach głównie w Europie. Najważniejszym czynnikiem podtrzymującym współcześnie państwa narodowe są silne identyfikacje obywateli ze swymi państwami – zjawisko stanowiące ważny przejaw patriotyzmu.

Renesans narodów w Europie

Podejmę w tym podrozdziale dyskusję z popularną tezą dotyczącą wpływu globalizacji na przemiany fundamentów zbiorowych tożsamości.

Kilka dekad nasilonej globalizacji i szerzenia się supraterytorialności wystarczyły – pisze Jan Scholte, znany teoretyk globalizacji – aby poluzować ów twardy uścisk narodowości jako dominującej podstawy grupowej tożsamości. Narodowa solidarność w znacznym stopniu opierała się na wspólnym poczuciu oddania określonej terytorialnej ojczyźnie, za którą każdy był gotów walczyć. Jak można było oczekiwać, względna deterytorializacja społecznej przestrzeni winna była iść ręka w rękę z relatywną denacjonalizacją społecznej tożsamości (Scholte 2006: 255).

Głównymi mechanizmami owej deterytorializacji są masowe migracje, procesy integracji regionalnej podobne do integracji europejskiej i rozwój lokalnych tożsamości. Rzeczywiście, w skali świata dziesiątki milionów ludzi zmieniają w ciągu roku miejsce zamieszkania. Ale nasze wyobrażenia o tempie zmian struktury etnicznej konkretnych społeczeństw są na ogół przesadzone. Dane z sześciu fal Eurobarometru – wielkiego sondażowego badania europejskich społeczeństw – pokazują znaczny poziom międzypokoleniowej stabilności zamieszkiwania w krajach europejskich i dają przybliżony obraz ich struktury etnicznej. Wiemy o tym na podstawie odpowiedzi o kraj urodzenia ojców respondentów. Przedstawiam je bliżej w innym miejscu (Raciborski 2019: 69–82); tu jedynie wnioski.

Państwem o wysokim odsetku imigrantów jest Szwajcaria, i co ważne, znacząco wzrosła ich liczba w obserwowanym okresie. Prawie co trzeci mieszkaniec Szwajcarii ma ojca urodzonego poza jej granicami. Ogólny wniosek jest jednak inny. My, Europejczycy, mieszkamy w krajach naszych rodziców. Nawet państwa o kolonialnej przeszłości, które dodatkowo w ostatnich dziesięcioleciach były bardzo atrakcyjnymi krajami imigracyjnymi, mają ponad 80% obywateli, których ojcowie urodzili się na ich terytoriach (chociaż nie zawsze byli obywatelami w momencie urodzenia). Bardzo wiele jest państw o prawie absolutnej stabilności wspólnoty obywatelskiej, podobnych do Polski, w której analizowany wskaźnik to 97%. Na przestrzeni lat 2002–2012 znaczące przyrosty ,,nowych” obywateli w granicach 5–8 punktów procentowych (nie chodzi o formalny status obywatelski) odnotowano w: Norwegii, Szwecji, Belgii, Irlandii, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii. Obserwowany poziom etnicznego zróżnicowania europejskich społeczeństw nie upoważnia do stwierdzenia, że znika w nich etniczna i kulturowa podstawa państwowych identyfikacji. Mimo przypływu kolejnych fal imigracyjnych to są nadal państwa względnie narodowo homogeniczne.

Michael Walzer sformułował swego czasu znakomite pytanie: jakie jest najlepsze siedlisko dla dobrego życia. Dyskutując możliwe odpowiedzi, docenił demokratyczne państwo narodowe, widząc w nim ,,narzędzie walki o określony kształt wspólnego życia” i źródło silnych zbiorowych tożsamości (Walzer 1997: 102). To właśnie nadal silne, a może nawet coraz silniejsze tożsamości narodowopaństwowe podtrzymują żywotność państw narodowych, mimo intensywnych presji globalizacyjnych oddziałujących w przeciwnym kierunku. Postaram się w dalszej części Rozdzialu oświetlić to zagadnienie, odwołując się do wyników badań empirycznych. Wcześniej potrzebne są pewne pojęciowe rozstrzygnięcia.