Opcja minus dwa - Wnuk Justyna - ebook
NOWOŚĆ

Opcja minus dwa ebook

Wnuk Justyna

4,6

529 osób interesuje się tą książką

Opis

Związek Tayli Hudson zostaje wystawiony na próbę, kiedy jej mężczyzna po raz kolejny wyjeżdża na misję do Afganistanu. Na ciągnące się przez wieczność miesiące kontakt z ukochanym może zapewnić jej jedynie ekran komputera. Kobieta po pewnym czasie zdaje sobie sprawę, że nie do końca tak wyobrażała sobie swoją przyszłość w Londynie. Pustkę w sercu i doskwierającą samotność próbuje zagłuszyć pracą na siłowni. Spędza w niej większość swojego wolnego czasu, katując się treningami. Na domiar złego jej współlokatorka informuje o swojej wyprowadzce, a na jej miejsce niespodziewanie pojawia się przystojny mężczyzna. Mason od samego początku wzbudza w niej niezrozumiałe emocje i przebija bańkę iluzji, w której dotychczas żyła. W jej życiu pojawia się chaos, ale również szczęście, którego od dawna nie odczuwała, przez co targają nią wyrzuty sumienia.
Czy Mason Wolański ma wobec Tayli czyste intencje? Czy stojąca na rozstaju dróg kobieta będzie umiała dokonać odpowiedniego wyboru? Jaki wpływ na jej życie będą miały podjęte teraz decyzje?
Przekonajcie się sami.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 363

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (23 oceny)
18
2
1
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
KasiakasiaZ

Nie oderwiesz się od lektury

Cudowna ♥️ nie mogę się doczekać dalszej części ♥️♥️♥️
41
Agata-Akasha

Nie oderwiesz się od lektury

Uwielbiam to jak Justyna pisze, nie ukrywam, że czekałam na kolejną książkę tej autorki. Opcja jest zabawna a przy tym masz dużą rozterkę czy główni bohaterowie postępują słusznie. Uwielbiam motyw trójkątu moralnego i slow born. Do tego wszystkiego mamy mega hot ciasteczko, które jest ludzkie zachowuje się jak normalny człowiek, a nie wyadelizowany bohater. Trudne problemy z wyborem, z rozstaniem, z dwuznacznością zdarzeń. Wspaniały wciągający nie oczywisty romans. Ja czekam na kolejną część. Jestem ciekawa co ukrywa przed nami Wolański. Dodatkowym plusem jest ładne nawiązanie do Polski. Bardzo nie lubię jak w książkach jest ona źle przedstawiana. Tu jest to ze smakiem. Będę książkę polecać każdemu!
41
DominikaMilarska

Nie oderwiesz się od lektury

Co tu dużo mówić kolejna świetna książka od Justyny. Historia pełna emocji, nie zabrakło smiechu i wzruszeń. Bohaterowie świetnie wykreowani, a w szczególności Ciastko ahh uwielbiam i czekam na wiecej ❤️🍪
41
dotanga

Nie oderwiesz się od lektury

Jak zwykle autorka mnie nie zawiodła. Historia świetna. Czekam na ciąg dalszy. Chcę go na już!♥️
41
Dariaczytasob

Nie oderwiesz się od lektury

Uwielbiam i kocham całym serduchem!! Rewelacyjna historia.
41



Copyright ©

Justyna Wnuk

Wydawnictwo White Raven

Wszelkie prawa zastrzeżone

All rights reserved

Kopiowanie, reprodukcja, dystrybucja lub jakiekolwiek inne wykorzystanie niniejszej publikacji w całości lub w części, bez wyraźnej zgody autora lub wydawcy, jest surowo zabronione zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa o prawach autorskich. Niniejszy tekst stanowi wyłączną własność autora i podlega ochronie zgodnie z przepisami międzynarodowymi oraz krajowymi dotyczącymi praw autorskich.

Redaktor prowadzący

Ewa Olbryś

Redakcja

Dominika Kamyszek @opiekunka_slowa

Korekta

Dominika Surma @pani.redaktorka

Redakcja techniczna i graficzna

Marcin Olbryś

www.wydawnictwowhiteraven.pl

Numer ISBN: 978-83-68175-35-6

Dla mojej najmłodszej księżniczki Darii. Mimo że nie czytasz moich książek, bo zasypiasz przy pierwszym akapicie, to i tak Cię kocham.

Skreśliłam kreską kolejną cyfrę w kalendarzu – szósty marca. Następny bezowocny dzień za mną. Wiedziałam, że kolejne miesiące będą beznadziejne. Egzystowałam, a minęły dopiero sześćdziesiąt trzy dni, od kiedy wyjechał. Zastanawiałam się, jak przetrwam bez niego każdy kolejny. Wszystko było takie mdłe, ponure, gdy byłam sama…

To wszystko minie. Będzie dobrze…

Musi być.

Przebrałam się w jego ulubiony dres, który pachniał nim. Przyłożyłam materiał do nosa i zaciągnęłam się wonią piżma. Dzięki temu mogłam poczuć jego obecność. Automatycznie skierowałam wzrok na ścianę, na której wisiała szklana ramka z jego zdjęciem. Uśmiechał się na nim szeroko, posyłając zalotne spojrzenie, które było zarezerwowane tylko dla mnie.

Ech…

Związałam włosy w wysoki kucyk, po czym podeszłam do biurka i włączyłam laptop. Z tego podekscytowania prawie przebierałam nogami.

Dzisiaj był dzień rozmowy. Dzień, kiedy przez chwilę mogłam udawać, że nic się nie zmieniło. Że wcale nie umieram z tęsknoty i nie cierpię przez samotność. Tak bardzo nienawidziłam tego uczucia…

Ale w końcu go zobaczysz.

Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk sygnalizujący nadchodzące połączenie. Drżącą ręką kliknęłam ikonkę kamerki, a czarny obraz się rozproszył i w końcu moim oczom ukazał się on. Cholera, był jeszcze przystojniejszy niż przed wyjazdem.

Wszystkie wątpliwości mnie opuściły. Przynajmniej w tej chwili.

Siedział na krześle z rękami założonymi za głową, napinał przy tym mięśnie brzucha. Miał na sobie tylko swoje wojskowe spodnie. Nagi od pasa w górę, bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, co mi robił. Jego szyję zdobił jedynie łańcuszek z talizmanem, który otrzymał ode mnie na swoje dwudzieste szóste urodziny. Od tego czasu ciągle nosił go dumnie.

– Nareszcie, skarbie – odezwał się z lekką chrypką.

Przez jego stęsknione spojrzenie musiałam powstrzymać łzy. Od dwóch tygodni nie rozmawialiśmy i gdy tylko go ujrzałam, moja twarz rozpromieniła się jak latarnia morska. Wyglądał tak dobrze…

Przez kilka minut chłonęliśmy się wzrokiem, bez zbędnych słów, bo nasze spojrzenia mówiły wszystko.

– Boże, Ow! Nie grasz fair! – wyrwałam się pierwsza.

Gapiłam się na ten jego idealny sześciopak, który lśniłod potu. Byłam pewna, że niedawno wrócił z treningu. Jego mięśnie napinały się przy każdym ruchu. Był bardziej opalony,co dodawało mu jeszcze większego uroku. Nowa opalenizna współgrała z jego pięknymi, zielonymi oczami oraz kruczoczarnymi włosami. Były teraz dużo krótsze niż w dniu wyjazdu. Z tym swoim błyskiem w oku wydawał się mroczniejszy i bardziej niebezpieczny. Właściwie taki właśnie był. Nie bez powodu służył w siłach zbrojnych.

– Hmm… – mruknął, unosząc zadziornie brew, gdy podziwiałam i sunęłam wzrokiem dalej, aż do jego pełnych warg. – Zobaczyłaś coś, co ci się podoba? – Usta mu drgnęły w lekkim uśmieszku.

– Robisz sobie teraz ze mnie jaja, tak? – Jęknęłam z frustracją. – To jakiś żart?

Uwielbiałam, kiedy jego żyły na rękach były tak widoczne. Najwyraźniej stanowiło to mój fetysz.

Boże! Ja chyba zwariuję.

– Ty chcesz mnie zabić. Robisz to celowooo… – wyjęczałam przeciągle.

W głowie liczyłam, ile powinnam przebiec dzisiaj kilometrów w ramach wieczornego treningu, żeby wyrzucić ten piekielny obraz z głowy. Kusił jak sam diabeł, a ja byłam jak te jego wojskowe miny. Jeden zły ruch i bum – eksplozja.

Musisz przestać się nakręcać! Wiedziałaś, z kim się związałaś…

– Ti. Dokąd dokładnie odpłynęłaś? – odezwał się wesołym głosem, który sprowadził mnie z powrotem na ziemię.

Potrząsnęłam głową i wyrwałam się z rozmyślań, po czym ponownie skierowałam wzrok na monitor laptopa.

– Do ciebie…

Owen zaśmiał się gardłowo. Dobrze wiedział, jakie myśli krążą po mojej głowie. Znał mnie na wylot.

– Jak twoje lekcje hiszpańskiego? Mam nadzieję, że jak wrócę i zabiorę cię na gorącą Majorkę, gdzie ani przez chwilę nie będziesz miała na sobie ubrań, a ja będę brać cię na sto różnych sposobów, będziesz wtedy krzyczeć już po hiszpańsku. – Uśmiechnął się lubieżnie, a ja automatycznie zacisnęłam uda.

Jezu, czemu on się nade mną znęca…

Po dwóch miesiącach nieuprawiania seksu naprawdę dostawałam świra. I byłam pewna, że będę krzyczeć nie tylko po hiszpańsku, ale w stu różnych językach adekwatnych do jego stu różnych sposobów.

Odkaszlnęłam.

– Znam już ze trzy słowa. I akurat takie, które całkowicie nadają się do twojego repertuaru. Oh, Dios, cójame, ilévame1. – Przygryzłam kokieteryjnie palec.

Uwielbiałam hiszpański, był po prostu zajebisty.

– Zrozumiałem tylko pierwsze słowo, ale w twoich ustach „Och, Boże” brzmi bardzo seksownie. – Przejechał ostentacyjnie dłonią po brzuchu, a ja mimowolnie zawiesiłam na nim łakomy wzrok.

Chryste Panie…

– Boże, Ow, przestań – wymamrotałam, na co wyszczerzył zuchwale zęby. – Zabijesz mnie…

– Lepiej mów, co słychać. – Rozkoszował się moim brakiem skupienia, a ja mogłam myśleć tylko o…

– Skarbie… – Zaśmiał się gardłowo. – Co jest?

– Jeszcze pytasz! – Potrząsnęłam głową. – Dzisiaj jestem przez ciebie wyjątkowo rozkojarzona.

Znowu ten uśmiech.

– Dobrze wiedzieć, ale opowiadaj. Jestem bardzo ciekaw, co u ciebie.

– Zacznę może od tych gorszych wiadomości. – Skrzywiłam się lekko. Musiałam mu w końcu o tym powiedzieć. – Mam nowego nauczyciela, bo Andrea zaszła w ciążę i źle ją znosi, więc szybko nie wróci. – Przymknęłam na chwilę powieki.

Odchrząknął, wtedy na niego zerknęłam.

Niedobrze, ale mam to już za sobą.

– Więc kim jest ten twój nowy nauczyciel hiszpańskiego? – Wymówił z naciskiem ostatnie słowa.

Najgorsze, że oprócz tego miałam jeszcze jednego trupa w szafie, ale widząc wyraz jego twarzy, stwierdziłam, że na razie podzielę się tylko tą informacją.

Trzydziestodwuletni Hiszpan-hipis. Kręcone, długie włosy,które spinał w kok, metr osiemdziesiąt, zielone oczy, grube, czarne brwi, lekko zadarty nos. Zakładał dziwne opaski i z daleka słychać było jego brzęczące bransoletki, których na rękach miał niezliczoną ilość. Na dodatek singiel i zdecydowanie za bardzo zainteresowany moją osobą. Odbyliśmy na razie trzy lekcje, a miałam wrażenie, że po następnych trzech uklęknie na kolano i poprosi mnie o rękę. Mimo że prezentował się całkiem nieźle, był kopnięty i nie robił na mnie większego wrażenia. Owen mógł więc spać spokojnie, ale żeby nie kusić losu, miałam zamiar opowiedzieć mu skróconą wersję.

– W sumie to mało o nim wiem. Nazywa się Fabrizio i ma trzydzieści dwa lata. Skupiamy się na nauce. Zauważyłam, że jest strasznym bałaganiarzem, no i praktykuje buddyzm.

Choć ja odzywałam się niewiele, on nawijał jak najęty. Tego już nie dodałam. W ciągu trzech godzin spędzonych z tym facetem poznałam nawet imię jego kota. Uznałam zresztą, że z jego poglądami politycznymi nazwanie kota imieniem prezydenta Stanów Zjednoczonych zakrawa na groteskę.

Po chwili zorientowałam się, że za dużo powiedziałam.

– Masz lekcje u niego w domu? – Wybałuszył oczy.

Oczywiście, że zarejestrował tylko to.

– Uhm, to znaczy… raz miałam. Akurat Ava zrobiła małą imprezkę w naszym mieszkaniu, a ja nie chciałam przekrzykiwać po hiszpańsku dudniących basów. Normalnie spotykamy się u mnie. Nie martw się, Fabrizio za każdym razem patrzy na twoje wielkie zdjęcie, które wisi na ścianie. Wie, że mam gorącego chłopaka – powiedziałam zgodnie z prawdą.

– Wolałbym, żebyś nie chodziła do jego mieszkania. A jak już mówimy o Avie, to ta dziewczyna jest naprawdę stuknięta. Nie wiem, jak z nią wytrzymujesz. – Skrzywił się. – Po tym, jak widziałem ją z tym czymś we włosach… – Potrząsnął mocno głową, jakby chciał wyrzucić ten obraz na zawsze z pamięci.

À propos Avy…

Musiałam szybko zmienić temat.

– Nie marnujmy na nią czasu. Wiesz, że cholernie za tobą tęsknię?

– Ja za tobą też, skarbie. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo – mruknął niezadowolony.

– Tyle rzeczy chciałabym z tobą robić, a ciebie przy mnie nie ma – palnęłam bez zastanowienia.

Nie chciałam, żeby zabrzmiało to jak zarzut, ale po jego minie stwierdziłam, że tak to właśnie odebrał. Na każdą rozmowę czekałam z ogromną ekscytacją, ale i też mieszaniną smutku, bo wiedziałam, że nie potrwa to zbyt długo i znowu będę musiała czekać na te internetowe ochłapy. Nieraz miałam ochotę poćwiartować ten przeklęty laptop, kiedy usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia. Robiłam dobrą minę do złej gry. Starałam się nie pokazywać, jak bardzo mnie to wykańcza. Chciałam, żeby był tu ze mną, ale wiedziałam, że to niemożliwe.

– Wiesz, źle to powiedziałam. Po prostu trudno mi się pogodzić z tym, że dzieli nas tyle kilometrów – sprostowałam. –Wiem, że się spełniasz, i jestem z ciebie naprawdę dumna. – Próbowałam się nie marszczyć.

Bycie dziewczyną wojskowego wcale nie było łatwe.

– Skarbie… – westchnął ciężko.

– Trzęsę się na samą myśl, że może stać ci się krzywda. Nie będę kłamać. Dobrze o tym wiesz i tego nie zmienię – wydusiłam przez ściśnięte gardło. Na samą myśl robiło mi się słabo. Choć w tej chwili jego misja w Afganistanie miała charakter doradczo-szkoleniowy, to i tak panikowałam. Zawsze coś mogło pójść nie tak.

– Wiesz, że ja też źle znoszę te rozłąki…

Może i tak, ale czułam, że to ja toczę większy bój. Przynajmniej ten emocjonalny. Całe jego życie kręciło się wokół wojska. Najpierw wyznawał miłość ojczyźnie, dopiero później mnie. Szkoła wojskowa, poligon, szkolenia, tytuły, musztra – to było jego całe życie. Od zawsze tego pragnął i wiedziałam, że nie potrafiłby tego dla mnie zostawić, a ja nie chciałam go ograniczać i podcinać mu skrzydeł. Nie na tym polega związek. Powinnam go wspierać, lecz z każdym kolejnym jego wyjazdem szło mi coraz gorzej.

Przetrwamy to, bo się kochamy…

– Myślałem, że…

– Nie zaczynajmy tego od nowa – przerwałam mu stanowczo na tyle, na ile potrafiłam. – Już to przecież przerabialiśmy. Te sześć miesięcy minie w okamgnieniu.

Próbowałam przekonać samą siebie, a w środku wszystko we mnie krzyczało. Minęły dwa miesiące, a ja już wysiadałam, choć pięknie to ukrywałam. Ciągle majaczyła mi w głowie myśl, że to się nigdy nie skończy, a ja…

Nie! Kocham go. Poradzimy sobie, powtórzyłam w myślach jak mantrę. Przecież mieliśmy Internet. Ograniczony, ale był.

Tonący brzytwy się chwyta.

Musiałam odwrócić jego uwagę i przegonić z jego twarzy ten ponury wyraz. Nie chciałam wpędzać go w wyrzuty sumienia.

– Tak chcesz ze mną pogrywać? – Uniosłam kokieteryjnie brew.

Zrobił zaskoczoną minę. Nie wiedział, skąd u mnie ta nagła zmiana tematu.

– To patrz! – Szybko zrzuciłam z siebie jego bluzę. Pod nią miałam tylko czerwony koronkowy stanik. Wiedziałam, że go uwielbia. Natura na szczęście hojnie mnie obdarzyła, więc byłam właścicielką dość sporego biustu. Piersi wylewały się dumnie, a sutki stały jak na rozkaz.

Owen poruszył się nerwowo na krześle. Zdecydowanie ten widok go pobudził.

– Jesteś dumna z tego, co właśnie mi zrobiłaś? – Seksownie wciągnął ustami powietrze. Jego wzrok stał się pożądliwy, gorący.Uwielbiałam go i potrzebowałam.

– Bardzo. – Przygryzłam wargę jak rasowa kusicielka.

– Jesteś sama w mieszkaniu? – wychrypiał niskim głosem, aż przeszedł mnie dreszcz, lecz również odczułam lekki niepokój z powodu małego kłamstwa, a raczej zatajenia prawdy.

– Tak – przyznałam, chłonąc wyraz jego twarzy.

– Dobrze, więc zamknij drzwi na klucz, żeby zaraz ta twoja stuknięta współlokatorka nie wparowała.

Zastanawiałam się, co on kombinuje, ale jednocześnie zaczęłam spełniać jego prośbę. Wiedział, że zgodzę się na wszystko, czego ode mnie oczekuje.

No i ta cholerna Ava… Właśnie przez nią nie umiałam zebrać się w sobie, by mu o tym powiedzieć. Moja współlokatorka wyprowadziła się jakieś dwa tygodnie temu. Dowiedziałam się tylko tyle, że właściciel mieszkania znalazł kogoś na jej miejsce. Jakiegoś chłopaka. Miałam poznać go w przyszły piątek. Byłam przekonana, że Owenowi nie spodoba się ta wiadomość, dlatego na razie miałam zamiar zachować tę informację dla siebie, by nie psuć tej chwili. Musiałam przemyśleć, jak i kiedy delikatnie mu o tym powiedzieć. Stopniowo dozować fakty. Już wystarczyło, że myślał o Fabriziu, a miałam pewność, że będzie wściekły, kiedy dowie się, że ma ze mną zamieszkać obcy facet. Mnie samej ten pomysł się nie podobał. Mieszkać z jakimś kolesiem? A co, jak to jest jakiś psychol? Oby okazał się nerdem i nie wyściubiał nosa ze swojego pokoju.

– Ti, mówię do ciebie. To już drugi raz, jak gdzieś odpłynęłaś. Co zaprząta twoją śliczną główkę? Stało się coś? – Pomimo jego gorącego spojrzenia w głosie Owena usłyszałam troskę.

Odgoniłam dziwne myśli.

– Mam ostatnio kilka spraw na głowie. Mało spałam.

Poniekąd mówiłam prawdę. Ostatnio bardzo mało sypiałam.

– Dobrze, więc spróbuję trochę oderwać twoje myśli. – W jego oczach pojawił się zuchwały błysk. – Rozbierz się – rozkazał nagle.

Wytrzeszczyłam oczy. Naprawdę mnie tym zaskoczył.

– Co? – palnęłam oszołomiona.

Pierwszy raz od dłuższego czasu wyskoczył z taką propozycją, choć ja myślałam o tym nieraz. Niestety kiedy się ze mną kontaktował, najczęściej nie był w pomieszczeniu sam. No i na ogół moje życie intymne było uzależnione od jego kalendarza. To też było okropnie męczące.

– Jestem taki nagrzany – jęknął niemal boleśnie. – Nieustannie ćwiczę samokontrolę i tęsknię za nami. – Popatrzył na moje piersi i zaczął pocierać ręką swoje krocze.

– Seks przez wideo? – wydusiłam, żeby się upewnić. – Mamy tyle czasu?

– Tak, skarbie. Na razie tylko tyle nam pozostaje. Jakoś musimy sobie radzić – mruknął nisko i zaczął się rozbierać. Nawet nie dał mi tego przetrawić.

– Jesteś sam? – Próbowałam dopatrzyć się kogoś za jego plecami.

Nie odpowiedział, tylko rzucił mi uwodzicielskie spojrzenie, po czym zsunął lekko spodnie, zaraz potem bokserki. Ukazał się on. Już był naprężony do granic możliwości, aż musiałam oblizać usta. Owen na ten widok wyrzucił soczyste: „Kurwa…”. Chciałam, żeby wyłonił się przez ten cholerny monitor, jak ta laska z Ringu, która wychodziła z telewizora. Sama miałam ochotę go przez niego przeciągnąć.

Jezu, jak ja za nim tęsknię.

Chwilę trwało, zanim się zorientowałam, co robię, więc raz jeszcze przesunęłam językiem po wardze, na co Owen zamruczał z aprobatą. Objął penisa swoją wielką dłonią i zaczął nią rytmicznie poruszać w górę i w dół. Zajmował się sobą i nie odrywał ode mnie pożądliwego wzroku.

Tak bardzo chciałam go dotknąć. Przez moment patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana i coraz bardziej napalona, kiedy dochodziły do mnie jego urywane jęki.

– No już, skarbie. Rozbieraj się. Potrzebuję tego. Zacznij się dotykać – prosił. Doprowadzał mnie tym niskim głosem do szaleństwa.

Oczywiście, że podejmuję to wyzwanie.

W pierwszej kolejności zdjęłam stanik, zaraz po tym spodnie, a na sam koniec poleciały na podłogę czerwone stringi do kompletu. Położyłam się płasko na plecach i przysunęłam laptop tak, by miał jak najlepszy widok.

– Co mam robić? – zapytałam uwodzicielsko, przygryzając wargę. Chciałam wiedzieć, co go najbardziej nakręci.

– Dotykaj się. Myśl o tym, że to moja dłoń pieści twoją cipkę. Potrzebuję tego. Chcę na ciebie patrzeć. Chcę widzieć, jak dochodzisz – wycharczał i oblizał usta, trzymając w dłoni swojego penisa.

Jego wzrok i głos mnie nakręcały. Widziałam, że jego ruchy stają się coraz bardziej rozgorączkowane, gdy zsunęłam rękę na pierś. Ścisnęłam ją mocno, a palce drugiej dłoni wylądowały na łechtaczce. Zaczęłam masować ją kolistymi ruchami, tak jak lubiłam. Myślałam o tym, co mi przed chwilą powiedział, i wyobrażałam sobie, że to jego dłonie robią mi dobrze. Pomogło. Pulsowanie między nogami zaczęło być niemal bolesne.

– O tak! Jesteś taka piękna – chrypiał głosem pełnym pożądania i sam pracował szybko dłonią.

Nie mogłam się na niego napatrzeć.

– Ow… – jęknęłam, oddychając ciężko. Przez chwilę przestałam się dotykać, patrzyłam tylko na niego jak zaczarowana. To był naprawdę gorący widok.

– Nie przestawaj! – rozkazał. Coraz szybciej poruszał dłonią. Robił takie miny, że omal nie doszłam od wyrazu jego twarzy. Był na granicy. Widząc, jak zagryza usta i marszczy czoło, byłam niemal przekonana, że zaraz wybuchnie. – Dojdź dla mnie – wychrypiał jak na zawołanie.

– Owen… – Dyszałam coraz głośniej i przyspieszyłam swoje ruchy. Zaczęłam wić się na materacu. Nogi mi drżały, a serce waliło w piersi jak oszalałe. Czułam fale narastającej rozkoszy.

Gdyby ktoś inny przebywał teraz w mieszkaniu, na pewno słusznie zinterpretowałby to, co dzieje się za tymi drzwiami.

– Tak bardzo chciałbym wejść w tę słodką cipkę, tak bardzo… – jęczał z urywanym oddechem, a jego ręka pracowała w zawrotnym tempie.

Uwielbiałam te jego zbereźne słówka, nakręcał mnie nimi jak cholera. A że byłam wyposzczona, każdy dotyk, nawet mój własny, powodował eksplozję. Zrobiłam jeszcze dwa koliste ruchy dłonią i wygięłam się w łuk. Wbiłam głowę w materac i doszłam. Wyduszałam z siebie jakieś niezrozumiałe słowa.

Jezu…

Patrzyłam w biały sufit i próbowałam wyrównać oddech. Leżałam usatysfakcjonowana, bo właśnie tego mi było trzeba.

Bum! Bum! Bum!

Podskoczyłam jak oparzona i prawie zleciałam z łóżka, zaplątałam się w puchaty koc.

Co jest?!

Ktoś z hukiem zaczął naparzać w moje drzwi.

Naprawdę? Właśnie w tej chwili?!

Uderzenia przybrały na sile.

Chryste! To naprawdę się dzieje.

W tempie samego Usaina Bolta zaczęłam biegać po całym pokoju. W popłochu drżącymi dłońmi zbierałam swoje ubrania z podłogi. Serce dosłownie obijało mi się o żebra, a na czole perlił pot po niedawnym orgazmie. Jeszcze nie doszłam do siebie.

– Tayla! – zawołał zdezorientowany Owen. – Co się stało?!

W tym chaosie nawet się nie zorientowałam, że biodrem zepchnęłam laptop. Zablokował się między łóżkiem a regałem. Kamerka się wyłączyła, słyszałam tylko głos mojego wojskowego.

– Przepraszam. Jestem niezdarą. Poczekaj chwileczkę, ktoś dobija się do moich drzwi. Chwila! – krzyknęłam głośniej. Przeklinałam w duchu i próbowałam doprowadzić się do względnego ładu.

Już nienawidzę tej osoby. W tak ważnym momencie zepsuła całą zabawę.

Zastanawiałam się, kto tego walidrzwicza wpuścił w moje progi. Klucz miałam tylko ja i właściciel Josh, a z tego, co się dowiedziałam, wyjechał na wakacje trzy dni temu.

Walidrzwicza?

Zaśmiałam się pod nosem z tej śmiesznej ksywki, którą wymyśliłam na poczekaniu, i ruszyłam w stronę nieproszonego gościa. Ostatni raz poprawiłam włosy i gładko przybrałam na twarz maskę psychopaty, by ten ktoś wiedział, że jestem wściekła. Słyszałam jak przez mgłę słowa Owena, że mam najpierw sprawdzić, kto to, ale działałam jak opętana.

– Czego chcesz i po co uderzasz tak mocno w te drzwi?! To nie sprawi, że przylecę szybciej! Nie mam miotły! – warknęłam i przekręciłam zamek, po czym otworzyłam z rozmachem drzwi, nie zastanawiając się w ogóle, czy to przypadkiem nie jest jakiś prawdziwy seryjny morderca. Chyba mój mózg jeszcze nie działał w pełni poprawnie. No cóż, dostałam olśnienia o kilka sekund za późno. I wtedy uniosłam wzrok.

O mój Boże.

Na to nie byłam gotowa. Szczęka chyba wypadła mi z zawiasów, a serce pominęło kilka uderzeń. Na moment chyba przestałam oddychać. Zatkało mnie, bo tego się za cholerę nie spodziewałam. Byłam w szoku. Dosłownie jakby ktoś mnie rąbnął w tył głowy. Chyba dostałam nagłego zwarcia, bo stałam i mrugałam jak co najmniej psychiczna. Nogi wrosły mi w ziemię. Kompletny szok.

– O kurwa.

Chyba powiedziałam to na głos, bo usłyszałam gardłowy śmiech.

Piękny, jeśli można w ogóle powiedzieć tak o mężczyźnie. Słowo „ładny” byłoby dużym niedopowiedzeniem. Przede mną stało naprawdę gorące ciacho.

Na moje oko mierzył jakieś sto dziewięćdziesiąt centymetrów i wydawał się wyższy nawet od Owena. Moje oczy znajdowały się na równi z jego umięśnioną klatką piersiową. Nawet przez materiał dopasowanego, czarnego swetra można było dostrzec zarys mięśni. Jego opaloną skórę pokrywały drobne tatuaże. Wydawało mi się, że zaczynały się od szyi i ciągnęły aż po palce u rąk, lecz nie byłam pewna, bo resztę skóry zakrywał materiał.

Gapiłam się. Naprawdę się gapiłam i nawet nie wiem, ile to trwało.

Co to za facet i skąd się urwał? Z jakiegoś wybiegu dla niegrzecznych i seksownych, cholera, czy co?

Usłyszałam chrząknięcie, ale byłam jak w transie.

Oczywiście, mój mężczyzna był najprzystojniejszy na świecie, ponieważ kochałam go i nie widziałam nic poza nim, ale musiałam, naprawdę musiałam docenić wygląd samca, który stał na wprost mnie. Sama miałam ochotę kopnąć się w kostkę za to, że wywarł na mnie aż takie wrażenie, bo przecież sama nie lubiłam, gdy ktoś traktował mnie jak kawałek mięsa. Przede wszystkim najważniejszą rzeczą był mózg, który chyba na moment straciłam, bo nadal lampiłam się na niego jak niespełna rozumu. A on mi na to pozwalał, jakby był do tego przyzwyczajony. Jakby takie sytuacje zdarzały mu się każdego dnia.

– No dobrze – mruknął ochryple, aż zjeżyły mi się włosy na rękach.

Jezu, jak on na mnie patrzył.

Oczy – duże, brązowe, okolone przez długie rzęsy – pięknie współgrały z jego ciemnymi blond włosami, które sterczały w artystycznym nieładzie, jakby przed chwilą uprawiał dziki seks. Wyraziste kości policzkowe i te usta. Chryste, te usta, na których właśnie kwitł zawadiacki uśmiech jak z reklamy pasty do zębów. Na dodatek miał dołeczek w policzku. Nie no, to już była przesada. On chyba nie był prawdziwy. Na pewno miał paskudny charakter, jeśli był taki piękny. Nie mógł być taki doskonały.

Boże, Ti, co za pierdolenie urządzasz sobie w myślach.

Czułam, że serce wali mi coraz szybciej. Nie wiedziałam dlaczego… Chyba naprawdę padło mi na łeb.

Jeszcze przez kilkanaście sekund, a może minut, mierzyliśmy się wzajemnie wzrokiem. Wyglądało to co najmniej jak scena wyjęta żywcem z tureckiego serialu. Wiedziałam, że tak samo mnie oceniał, a w tym momencie na pewno wyglądałam jak siedem nieszczęść. Nawet nie musiałam widzieć swojego odbicia w lustrze. Rozczochrana i spocona, tak właśnie się prezentowałam. Zdążyłam jedynie narzucić na siebie pierwszą lepszą sukienkę, która leżała na pufie i była naprawdę krótka.

Nie wiedziałam, jak długo mógł stać pod tymi drzwiami i do jakich wniosków doszedł, ale nie powinno mnie to obchodzić. Musiałam się go po prostu pozbyć. Taki od początku był plan.

– Już?

Co „już”?

Spojrzałam na jego stopy odziane w czarne conversy, następnie silne uda otulone szarymi jeansami i znowu mój wzrok zatrzymał się na jego twarzy. Wszystko w nim krzyczało, że oto nadchodzą kłopoty.

– Dobra, to jeszcze pięć sekund. – Kącik jego ust drgnął.

Co to za facet? Co on tutaj robi? W moim mieszkaniu. Wyszedł z pokazu dla modeli i zabłądził?

– A teraz? Skończyłaś? – Uniósł zadziornie brew.

Po tych słowach wróciłam na ziemię. Potrząsnęłam tak mocno głową, że na bank uszkodziłam mięśnie nadgnykowe.

– Nie zbieram ulotek – wydusiłam z trudem. To było pierwsze, co przyszło mi do głowy. Nie brzmiałam nawet jak ja.

No kretynka. Riposto, wróć.

Zaśmiał się znowu, aż poczułam to w palcach u stóp.

Matko kochana!

Odchrząknęłam, by mój głos wrócił do normy.

– W czymś mogę pomóc? – zadałam pytanie z niemałym wysiłkiem i od razu go pożałowałam.

– To zależy – mruknął i przesunął koniuszkiem języka po górnych jedynkach. Na jego ustach znów pojawił się zuchwały uśmiech.

Dlaczego w mojej głowie pojawiły się brudne myśli? Co ja najlepszego wyprawiałam?

Tayla, oprzytomniej. Chyba zwariowałaś. Albo on. Jedno z dwóch. Nie no, dobra, koniec z tym. Może i jest cholernie ładniusi, ale to nie znaczy, że możesz zachowywać się jak wariatka. Zacznij zadawać pytania.

– Skąd masz klucze do tego mieszkania? – Nie interesowało mnie nic więcej. Chyba.

Chyba, Tayla?!

Zaczął mi się przyglądać z jakąś dziwną analizą w oczach.

– Jesteś seksowna, gdy się denerwujesz – raczył się w końcu odezwać, a właściwie wymruczeć. I to zmysłowo. Ten głos… Piekielnie seksowny. – Muszę to zapamiętać na przyszłość.

Przez ułamek sekundy zapatrzyłam się na jego usta, lecz szybko się otrząsnęłam. Sama byłam na siebie zła. Zachowywałam się, jakby ktoś wyłączył mi nagle mózg.

Znowu się zaśmiał, czym już mnie zirytował.

– Mason. Zapamiętaj dobrze to imię, bo od dzisiaj zostajemy najlepszymi przyjaciółmi. – Uniósł sugestywnie brwi, po czym, ignorując moje prychnięcie, kontynuował: – Ponieważ od dzisiaj jestem twoim nowym współlokatorem. – Uśmiechnął się ze zbyt wielką pewnością siebie i miałam wrażenie, że odległość między nami się zmniejszyła albo on ją zmniejszył.

Zrobiłam krok w tył. Musiałam uciec z tej pułapki.

– Mam nadzieję, że nasze relacje będą dobre albo bardzo dobre – wymruczał, a ja natychmiast zrozumiałam aluzję.

Wystawił do mnie wielką dłoń i znowu zmniejszył dystans. Milczałam i nie wykonywałam żadnych ruchów. Mój trup właśnie wyszedł sam z szafy i musiałam przyznać, że jak na nieboszczyka był nieprzyzwoicie piękny. Wcale a wcale nie wyglądał na nerda.

– Mała? – No i znowu te brwi.

Pomyślałam, że zaraz nakopię temu pewnemu siebie dupkowi w jego zgrabny tyłek. Nie żebym go już widziała, ale na pewno taki był. Przystojniaczek myślał, że jak błyśnie tym swoim pięknym dołeczkiem, to wszystko mu wolno.

W końcu zdał sobie sprawę, że nie mam zamiaru odpowiadać ani podać mu dłoni. Bez pozwolenia wepchnął głowę do mojego pokoju, czym zakłócił swoją osobą moją przestrzeń osobistą. Miałam wrażenie, że skanował spojrzeniem jak rentgenem wszystko wokół. Wstrzymałam powietrze i na ułamek sekundy zerknęłam na tatuaż, który miał za uchem, ale szybko się opamiętałam. Odepchnęłam go, dotykając twardej piersi, i dosłownie poczułam, jak kopnął mnie prąd. Pociągnęłam drzwi i zatrzasnęłam mu je przed nosem, aby nie kontynuował inspekcji, po czym oparłam się o nie plecami. Ręce zaczęły mi się niebezpiecznie trząść, dlatego zwinęłam je w pięści i przycisnęłam po obu stronach do bioder.

– Nie nauczyli cię, żeby nie wkładać nosa w nie swoje sprawy? – warknęłam, choć w środku dygotałam i sama nie wiedziałam, dlaczego tak się dzieje.

On jednak był tylko rozbawiony moim wybuchem.

– Chcesz mieć prawdziwy orgazm? Nie tylko z różowym panem, którego chowasz pod poduszką? Zapraszam o każdej porze dnia czy nocy, moje drzwi są obok. Uwierz mi, że będziesz krzyczeć o wiele, wiele głośniej, mała… – Dosadnie zaakcentował ostatnie słowa.

Zatkało mnie, kompletnie mnie zatkało. Chciałam wypluć z siebie jakąś ciętą ripostę, ale zabrakło mi języka w gębie. Stałam z otwartą buzią i pierwszy raz w życiu nie wiedziałam, co powiedzieć. Pewnie wyglądałam jak ryba, która otwiera paszczę zaraz przed ścięciem głowy. Byłam w szoku i chyba do końca nie zakodowałam tego, co właśnie mi zaproponował. Pomyślałam tylko, że to stuknięty dupek… Ładniusi, pociągający dupek. Ta myśl była naprawdę niepokojąca. Czułam, że będą z nim same problemy.

Odchrząknął, by przywrócić mnie do rzeczywistości. Znowu. Był bardzo zadowolony z tego, w jaki stan mnie wprowadzał. Jaki miał na mnie wpływ. Pewnie był do tego przyzwyczajony, a ja nienawidziłam się za to, że zareagowałam jak wszystkie te dziewczyny, z których sama się czasami nabijałam.

– Do zobaczenia. – Przykleił do twarzy zarozumiały uśmiech i po prostu wyszedł. Na sam koniec posłał mi buziaka w powietrzu.

Co to teraz było?!

Zbierałam szczękę z podłogi. Stałam oniemiała, bijąc się z myślami. Wściekałam się na Avę, że mnie opuściła. Skazała mnie na pewnego siebie przystojniaka, z którym kompletnie nie wiedziałam, co zrobić. Miał pojawić się w piątek, ale najwyraźniej coś mnie ominęło. W życiu nie spodziewałabym się, że taki gość zamieszka ze mną pod jednym dachem. To była jakaś abstrakcja…

Musiałam zadzwonić do Josha i interweniować. O tak! I to jak najszybciej!

– Tayla! – Nagle usłyszałam swoje imię i to było tak, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody. – Kto to był?

Owen. O Matko. Zapomniałam o nim. Całkiem o nim zapomniałam. I to chyba jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło.

Już po mnie. Przerażona zasłoniłam dłonią usta.

Był wkurzony, wiedziałam o tym. Zwracał się do mnie pełnym imieniem tylko wtedy, kiedy naprawdę był zły. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Milczałam. Bałam się, że wszystko usłyszał. Trybiki w mojej głowie szalały na najwyższych obrotach. Obojętnie, co teraz powiem, i tak będzie źle. Najgorzej czułam się z tym, że nie uprzedziłam go wcześniej. Byłam pewna, że inaczej to rozegram. Przygotuję go do tego. Teraz moje plany runęły jak domek z kart. Sama nie byłam gotowa na to, co zobaczyłam. Pieprzony wszechświat się na mnie uwziął. Wystarczył mi jeden hipis Fabrizio, a on i tak kompletnie nie umywał się do tego gościa, który przed chwilą zakłócił mój spokój.

Podeszłam do laptopa na paluszkach. W tym czasie próbowałam przywołać w myślach sensowne odpowiedzi, ale nic mądrego nie przychodziło mi do głowy.

– Tayla! Słyszę, że tam jesteś. Mów, co się dzieje! – odezwał się trochę mniej wkurzonym głosem, ale nadal wyczuwałam w nim napięcie.

Miałam wrażenie, że temperatura w pokoju spadła poniżej zera, a ja i tak zaczęłam się pocić. Nie wiedziałam, ile z tego usłyszał, co nie zmieniało faktu, że się dowiedział, i to w taki sposób.

Szlag!

Przełknęłam gulę w gardle, wzięłam głęboki oddech i odpowiedziałam najspokojniej, jak tylko mogłam:

– Nie denerwuj się…

– Wciąż czekam.

– Bo tak jakby Ava się wyprowadziła. – Niemal wyplułam te słowa, a zaraz potem wypuściłam cicho powietrze. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że je wstrzymywałam. – Wiedziałam, że się wkurzysz, jak powiem ci, że…

– Że co? – zapytał, ale brzmiało to bardziej jak warknięcie. Wiedziałam, że jest zły.

Obiecaliśmy sobie, że nigdy nie będziemy się okłamywać, że będziemy mówić sobie prawdę, nawet jeśli będzie najgorsza. Ale ja po prostu chciałam go chronić…

– Że będę mieć nowego współlokatora – wyznałam z prędkością karabinu maszynowego. – Miał pojawić się w piątek, ale najwyraźniej coś się przyspieszyło. – Pomasowałam skronie, bo czułam, że nadciąga ból głowy.

– Twój współlokator to facet? – zapytał szorstkim głosem. –Dlaczego nie włączysz kamerki? Chcę cię widzieć, jak z tobą rozmawiam.

Było naprawdę źle.

– Nie mogę. Chyba się zepsuła, jak zrzuciłam laptopa – skłamałam, choć wiedziałam, że od razu zrozumie, że nawijam mu makaron na uszy. – A ten gość właśnie przyszedł się ze mną przywitać. – Zakryłam rękami twarz.

Cisza… Słyszałam tylko jego chrapliwy oddech.

– Wydaje się nieokrzesany. – Skrzywiłam się teatralnie, bo plotłam od rzeczy, byle tylko z tego wybrnąć.

Nieokrzesany ogier. Serio, Ti?

Dalej cisza. Owen czekał na wyjaśnienia.

– Dwa tygodnie temu Ava złożyła rezygnację i wyprowadziła się do Connora. Mieszkam teraz sama, to znaczy mieszkałam sama. – Usłyszałam, jak wciąga powietrze, ale mówiłam dalej: –Właściciel mieszkania przekazał mi, że szuka osoby na jej miejsce. No i najwyraźniej znalazł. – Skrzywiłam się, jak tylko przed oczami mignęła mi twarz tego pięknisia. – To właśnie on pukał. Chciał się przywitać.

Modliłam się w duchu, licząc, że nie słyszał naszej interesującej wymiany zdań, bo w przeciwnym razie Mason, czy jak mu tam było, nie zagrzeje tutaj długo miejsca.

Trwała cisza. Mój wojskowy wciąż się nie odzywał.

– Kurwa… – przeklął w końcu. – Nie podoba mi się to. Bardzo, ale to bardzo mi się nie podoba. Pod jednym dachem ty i jakiś obcy facet, którego w ogóle nie znasz.

Miałam pewność, że już nie siedział w miejscu, choć go nie widziałam. Wściekłby się jeszcze bardziej, gdyby zobaczył, jak na niego zareagowałam. Sama się dziwiłam, że tak się stało. Nigdy coś takiego mi się nie zdarzyło, a przecież miałam kontakt z atrakcyjnymi mężczyznami na co dzień. Jednak on miał w sobie coś takiego…

Jezu, Tayla, skończ! To źle brzmi nawet w twojej głowie.

– Narzucał się? Chcę wiedzieć wszystko o tym człowieku, i to jak najszybciej.

Uff. Odetchnęłam z ulgą. Najwyraźniej nie słyszał tego, co mówił ładniutki… Albo udawał, że tego nie usłyszał.

W ogóle czemu ciągle go tak nazywasz? Dałam sobie mentalnego kopa w tyłek. Skup się!

– Jak mam być szczera, to mam nadzieję, że będziemy się unikać i nie będziemy wchodzić sobie w paradę. Wtedy wszystko powinno być dobrze.

Sama siebie oszukiwałam. Czułam w kościach, że od dzisiaj nic nie będzie dobrze. Po prostu to czułam…

Usłyszałam po drugiej stronie jakiś hałas.

– Przepraszam. Muszę kończyć. Wzywają mnie. Wrócimy do tej rozmowy, jak tylko będę mógł. Proszę, uważaj na siebie. Pamiętaj, że kocham cię najbardziej na świecie.

Zdusiłam w sobie poczucie winy.

– Ja ciebie też kocham, bardzo! Uważaj na siebie i myśl o mnie, bo ja na pewno będę o tobie – odpowiedziałam z zaciśniętym gardłem.

Pożegnał mnie jeszcze kilkoma czułymi słowami, a zaraz potem usłyszałam dźwięk zakończonego połączenia. Nie cierpiałam tego odgłosu.

To by było na tyle. Wszystko szlag trafił, a tak długo czekałam na tę rozmowę. Nie wiedziałam nawet, kiedy będzie mógł ponownie zadzwonić. Mieliśmy ograniczony kontakt.

Zawyłam wściekle w sufit. Wielkie dzięki, CZARUSIU!

Uzmysłowiłam sobie, że Owen nawet nie doszedł.

Świetnie, po prostu świetnie!

Musiałam zająć czymś rozszalałe myśli. Położyłam się na łóżku z głośnym westchnieniem i odpaliłam na telefonie aplikację do nauki języka hiszpańskiego. Szlifowałam język przez dobrą godzinę, aż słowa si i no zaczęły wychodzić mi tyłkiem, lecz to i tak nic nie pomogło. Później przeskrolowałam całego Instagrama i praktycznie mózg mi eksplodował od tych wszystkich pięknych, ustawionych fotek i fantastycznego życia. Jedynym zdjęciem, które wywołało uśmiech na mojej twarzy, było to, które mój przyjaciel dodał na swój profil. Zdjęcie przedstawiało nas, byliśmy zalani w trupa, a na głowy włożyliśmy jakieś śmieszne kapelusze. Tę fotografię zrobiła nam jego kuzynka w dniu jego urodzin. Wystukałam mu pod postem głupi komentarz, odpisałam na kilka wiadomości, które wysłała do mnie moja koleżanka z pracy, a potem rzuciłam telefonem w kąt. Nie chciałam, by doszło dzisiaj do kolejnej konfrontacji między mną a nowym współlokatorem. Miałam dość dramatów. Postanowiłam więc, że nie będę wychodzić z pokoju. Nałożyłam na uszy bezprzewodowe słuchawki i odpaliłam ciężką muzykę, a później przez dobrą godzinę katowałam się pompkami, brzuszkami, przysiadami, aż pot lał się ze mnie strumieniami. Mimo że byłam spocona jak szczur, zrezygnowałam z prysznica, bo oczywiście, jakby inaczej, łazienka była wspólna. Znajdowała się na korytarzu, bezpośrednio przy jego nowo wynajętym pokoju. Stwierdziłam, że najlepiej będzie, gdy obudzę się wcześnie rano, tak by wymknąć się niepostrzeżenie.

Pewnie nie był rannym ptaszkiem…

Wypiłam jakąś butelkę starej wody, która leżała od tygodnia na biurku. Zaraz potem nastawiłam budzik na szóstą rano i już tylko z myślami o moim wojskowym padłam jak długa…

1¹ Oh, Dios, cójame, ilévame (hiszp.) – Och, Boże, pieprz mnie, weź mnie.