Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Przyjazne, zabawne i pouczające opowiadania, których z pewnością chętnie wysłuchają wszystkie małe uszy: – o króliku, który nie mógł spać we własnej norze i szukał miejsca, gdzie mu będzie wygodniej; – o pszczółkach, mrówkach i motylach, które chciały, żeby nigdy nie zachodziło słońce; – o myszy, która chciała fruwać tak jak nietoperze; – o żabce, która postanowiła wskoczyć na księżyc; – o szczęśliwym dniu wiewiórki; – o biedronce, która ze wszystkiego się cieszyła, i jej sąsiadce, która zawsze była niezadowolona; – o biednych myszkach, które miały prawdziwy skarb; – o ślimaku, który z nikim nie umiał się bawić.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 30
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © Joanna Wachowiak
Copyright © Wydawnictwo BIS 2013
ISBN 978-83-7551-518-3
Wydawnictwo BIS
ul. Lędzka 44a
01-446 Warszawa
tel. 22 877-27-05, 22 877-40-33; fax 22 837-10-84
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwobis.com.pl
Skład wersji elektronicznej:
konwersja.virtualo.pl
Był ciepły, letni wieczór. W powietrzu fruwały ćmy i świetliki, słychać było cykanie świerszczy i kumkanie żab. Jedna z nich, mała zielona żabka, długo stała na brzegu stawu i patrzyła w górę. Przyglądały się jej dwie sowy siedzące na gałęzi pobliskiego drzewa.
– Hu, hu! – zahukała biała sowa. – Na co patrzysz, mała żabko?
– Na księżyc – odpowiedziała żabka. – Jest taki piękny! I tak jasno świeci! – zachwycała się.
Druga sowa, szara, spojrzała w górę.
– Księżyc? Jest taki sam jak zawsze. Czym tu się zachwycać? – Wzruszyła ramionami.
– Mnie się bardzo podoba – westchnęła żabka z podziwem.
– Ja też uważam, że jest niebrzydki – powiedziała biała sowa, ale tak cicho, żeby nie usłyszała jej szara.
– Chciałabym skoczyć na księżyc – odezwała się po chwili żabka. – O tak! Skoczyć na lśniący, srebrny księżyc.
Biała sowa uśmiechnęła się.
– To bardzo wielkie marzenie jak na małą żabkę.
– Co takiego? – zatrzepotała skrzydłami szara sowa. – O czym wy mówicie? To najgłupszy pomysł, o jakim słyszałam! Nie można skoczyć na księżyc. Wybij to sobie z głowy, niemądra żabko!
Ale mała żabka nie posłuchała. Skoczyła na kamień, a z niego na drugi, większy.
– Naprawdę chce spróbować… – szepnęła do siebie biała sowa.
Z kamienia żabka skoczyła na stojącą w ogrodzie beczkę.
– Hu, hu, lepiej daj sobie spokój! – zahuczała szara sowa. – I tak ci się nie uda.
Z beczki żabka skoczyła na krzak bzu, a po nim wspięła się na gałąź drzewa.
– Co za uparta żaba! Dlaczego nie słuchasz, co do ciebie mówię? Skoczyć na księżyc – też coś! – złościła się szara sowa.
A wtedy… Mała żabka zebrała wszystkie siły i… skoczyła! Dwie sowy aż wyciągały szyje, żeby lepiej widzieć jej skok. A żabka leciała, leciała… i… i spadła, prosto do stawu.
– Och!… – westchnęła z żalem biała sowa i zwiesiła głowę.
– I co? – zaśmiała się szara. – Ha, ha, mówiłam, mówiłam, że nic z tego nie będzie! Żaba na księżycu, phi! – Zamachała skrzydłami i odleciała.
Mała żabka wynurzyła z wody łebek i uśmiechnęła się radośnie. Woda w stawie falowała lekko jeszcze przez chwilę, a potem wygładziła się i na powierzchni stawu ukazał się księżyc, odbity jak w lustrze. Pośrodku księżyca widać było uśmiechnięty żabi pyszczek.
Biała sowa popatrzyła na ten widok, przechyliła głowę w prawo… zamrugała… przechyliła głowę w lewo… I uśmiechnęła się szeroko.
– Żaba na księżycu… Żaba na księżycu!
Wiewiórka była w doskonałym humorze. Dzień dopiero się zaczął, a ją już spotkała miła niespodzianka. Ledwo wyszła ze swojej dziupli, przeciągnęła się i przetarła łapkami oczy, wypatrzyła dwa małe orzeszki. Leżały całkiem niedaleko, jakby na nią czekały. Zaniosła orzechy do dziupli i pomyślała z zadowoleniem, że przyjemnie będzie je schrupać. Potem usiadła na gałęzi, żeby zająć się czesaniem swojego puszystego ogona. Wiatr jednak dmuchnął i porwał jej grzebień. Hyc, hyc – wiewiórka zeskoczyła po gałęziach na ziemię, aby go podnieść. I – nie do wiary! Co za przypadek! Trafiła na pyszne nasiona leżące w trawie. Zamiast zjeść je od razu, wiewiórka zebrała je i schowała do dziupli.
Potem znów pobiegła, radośnie i w podskokach. Hop, hop, hop, skakała z gałęzi na gałąź. Może znów coś pysznego wpadnie jej w łapki? Może to dzień pełen niespodzianek? I rzeczywiście, chwilę później wiewiórka spostrzegła z góry krzaczek jagód.
– Wspaniale, jagody to prawdziwy przysmak! – ucieszyła się wiewiórka.
I ledwo odwróciła łepek, znów coś zauważyła.