Pan dziennikarz - Anna Margot - ebook + audiobook

Pan dziennikarz ebook

Anna Margot

4,5

Opis

Życie pisze najbardziej ekscytujące historie

Alina, twardo stąpająca po ziemi realistka i matka 10-letniego Franka, świętuje swój rozwód w jednym z toruńskich klubów. Między kolejnymi toastami za wolność poznaje Gabriela, przystojnego dziennikarza motoryzacyjnego, którego hulaszczy tryb życia szczegółowo opisują wszystkie portale plotkarskie.

Już od pierwszego tańca zaczyna między nimi iskrzyć, jednak Ali nie ma zamiaru stać się kolejną przygodą na jedną noc oraz sensacją dla tabloidów, dlatego decyduje się na samotny powrót do domu. Przypadek sprawia, że następnego dnia znów wpada na dziennikarza i tym razem nie potrafi oprzeć się jego urokowi. Para zaczyna się spotykać, a każda kolejna randka obfituje w coraz to gorętsze zbliżenia. Mimo że niczego sobie nie obiecywali, oboje na swój sposób zaczynają angażować się w tę relację… Czy z tego może wyjść coś dobrego?

„Pan dziennikarz” to lekka opowieść erotyczna z piernikiem w tle. Historia okraszona zabawnymi dialogami, która wywołuje uśmiech i… rumieńce na twarzy!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 338

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (86 ocen)
58
15
8
4
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
agnieszkanieroda86

Nie oderwiesz się od lektury

”PAN dziennikarz” Anna Margot to debiut, który warto przeczytać i poznać losy Aliny i Gabriela. Droga autorko ogromnie dziękuję, za to, że wybrałaś takiego szarego blogera jak ja, abym mogła poznać twój debiut 🥰🥰. Kiedy napisałaś do mnie maila, a potem przesłałaś rozdziały, aby mnie dręczyć 😅😅, to już wtedy zakochałam się w Gabrielu, Alinie i Franku 🥹😍. Kiedy już mogłam przeczytać w papierze, to aż się popłakałam ze szczęścia 🥹. Teraz po skończeniu wiem, że chciałabym, aby autorka się nie poddawała i wysyłała do wydawnictwa swoje kolejne książki, które już czytam na platformie wattpad 💪💪🤩. Kocham debiuty, bo to świeża krew na rynku 🥰. Książka autorki to historia z życia wzięta, no każdemu mogła się przytrafić 🤗. Główna bohaterka Alina świętuje swój rozwód z przyjaciółkami w klubie. Nie spodziewała się, że w takim dniu pozna faceta, który będzie na nią działał inaczej niż jej były mąż 🤭. Muszę przyznać, że samokontrola naszej bohaterki była na granicy i ja na jej miejs...
20
Evalia_Shotek

Dobrze spędzony czas

Na początku drażnił mnie styl pisania. Potem się trochę zmienił styl i czytało się lepiej. Mimo wszystko drażniła mnie ta tendencja do amerykańskiego podejścia w skracaniu imion czy zamiast mamo to mami. I mówi tak 10 latek. To było dla mnie tak jakby amerykański romans miał być w Toruniu w sposobie mówienia i zachowaniu. Z jednej strony bohaterka się śmieje ze mówi się Gabrysiu do dorosłego faceta a sama mówi do niego Gejbiś stronę wcześniej. Tego Torunia też bardzo mało, ciężko mi było nawet określić gdzie niby działa się akcja poza kawiarnia i moto arena. Równie dobrze mogło to być jakiekolwiek inne miasto. Sama historia jest fajna, dosyć szybko się czyta jak już przywyknie się do stylu. Podobała mi się postać Gabriela. Są fajne śmieszne sytuacje, jak na polska ksiazke fajne są sceny erotyczne. Dla mnie jest to książka do jednorazowego czytania ale warto poświęcić jej wieczór. Polecam
20
kobierskawies

Nie oderwiesz się od lektury

super
20
FascynacjaKsiazkami

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacyjna historia,która długo nie zapomnę
20
Malutka86

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam tę książkę. Pełna humoru, zabawnych tekstów ale też poruszająca. Idealna na walentynki, czy dzień kobiet a także na każdą wolną chwilę 😉
20

Popularność



Podobne


Anna Margot

Pan dziennikarz

Ewie E.

Za to, że robi najlepsze

gniazdka bezowe na świecie.

Rozdział 1

Ali

– Za nowy start! – krzyknęła Emi, wznosząc kolejny toast.

Dziś oficjalnie stałam się rozwódką, co wraz z przyjaciółkami świętowałyśmy w Lizard King, naszym ulubionym klubie.

– Obym dała radę. – Uniosłam swój kieliszek z mojito, przyłączając się do toastu.

– A dlaczego miałabyś nie dać, skarbie? – zapytała zdziwiona Oli. – Dajesz ponad pół roku. Bez tego palanta będzie ci i łatwiej, i lepiej. I tobie, i Franiowi – westchnęła. – Ali, przecież teraz zaczęłaś w końcu oddychać. Artur uzależnił cię od siebie, ale nawet twój syn zrozumiał, że bez niego jest wam spokojniej.

To prawda. Artur, teraz już mój były mąż, od kilku lat zachowywał się bardzo zaborczo. Wymagał uwagi, poświęcenia, żony w domu przy garach, a w zamian nie dawał nic, tylko miał pretensje. O wszystko. O to, że pracuję, że za mało poświęcam mu uwagi, że za skromnie o siebie dbam. Według niego powinnam tylko leżeć u kosmetyczki, doczepiać regularnie rzęsy, przedłużać paznokcie i wiernie stać przy nim jako ozdoba, a w wolnym czasie prać, gotować i sprzątać. Syna zaniedbywał na rzecz wypadów z kumplami, które trwały czasem kilka dni, oficjalnie zasłaniając się pracą. Ostatnio przestał nawet przychodzić na treningi i zawody Franka, przez co moja doba jeszcze bardziej się skracała, bo wszystko spadało na mnie. Kilka razy zapomniał go odebrać z treningu czy korepetycji, zasłaniając się pracą. W końcu był poważnym i szanowanym przedsiębiorcą.

– Głowa do góry, Ali! Nad czym tak myślisz? Od dziś jesteś wolna, ciesz się, świętuj! – krzyknęła Emi.

– Właśnie, teraz bezkarnie możesz zarywać do wszystkich gości w Lizardzie, a nawet zafundować sobie jakiś niezobowiązujący numerek… – Oli sugestywnie poruszała brwiami.

– Dobrze wiesz, Oli, że ja tak nie umiem. A od seksu mam Stefana – odparłam.

– Seks z wibratorem to nie seks. – Oliwia nie dawała za wygraną.

– Wibrator potrafi dać orgazm, w przeciwieństwie do faceta – odparłam.

Dziewczyny wiedziały, że od dawna seks z Arturem był tylko małżeńskim obowiązkiem, a gdy się skończył, najczęściej szczytowaniem mojego męża, odwracaliśmy się do siebie plecami i zasypialiśmy.

– Bo nie miałaś jeszcze odpowiedniego faceta. Za szybko wyszłaś za mąż. Nie masz porównania. – Oli dalej próbowała mi wyjaśnić swoją teorię postrzegania seksualności. – A teraz, dziewczyny, na paaaarkiet! – krzyknęła, gdy DJ puścił jakiś szybki kawałek.

Po kilku następnych utworach wróciłyśmy do stolika, zamawiając następną kolejkę drinków.

– Dziewczyny, obczajcie stolik na godzinie jedenastej, skupisko testosteronu. I… Czekajcie… czy to nie czasem dziennikarze z TV TECHNOLOGY? – zapytała Emi.

Spojrzałyśmy z Oliwią dyskretnie (choć byłyśmy już wstawione, więc może i to nie było tak dyskretnie, jak myślałyśmy) we wskazanym przez Emilkę kierunku.

– A skąd ja mam wiedzieć? Nie oglądam tego kanału, maszyny, technologie, przemysł, samochody. Nie moja bajka. Chociaż… dwóch wygląda znajomo, chyba widziałam ich kilka razy na innym kanale.

– To na pewno oni – ciągnęła Emi. – Co niedzielę mój Patryk ogląda ten kanał, więc dam sobie rękę uciąć, że to oni. A tych dwóch, co możesz kojarzyć, to Gabriel Moj i Kuba Grodecki. Oni czasem występują w śniadaniówce czy innym programie jako eksperci od motoryzacji. Moj został uznany rok temu za najbardziej seksownego dziennikarza – dodała.

– Wygląda jak Paul Walker z Szybkich i wściekłych. Ciacho – skomplementowałam szatyna.

Faktycznie, teraz zaczęło mi coś świtać. Widziałam kiedyś wywiad z Mojem. Pewność siebie, z jaką się wypowiadał, wskazywała, że facet zdaje sobie sprawę z tego, jak wygląda, i potrafi to wykorzystywać. Zapewne kolejny dupek.

– Dziewczyny, patrzą na nas! – pisnęła Oli, a gdy spojrzałyśmy w ich kierunku, Gabriel i kilku jego kompanów wznieśli swoje szklanki, odwzajemniając nasze spojrzenia.

Oczy Oliwii błysnęły. Tiaaa, ona dziś pewnie któregoś zaliczy. Oli korzystała z życia garściami, zawsze mówiła, że nie po to na świecie jest tyle kutasów, żeby ograniczać się do jednego. Emilia za to była szczęśliwą mężatką z dwójką dzieci, którymi dziś wieczór zajmował się jej kochający mąż. Trafiło jej się. Naprawdę.

Też myślałam kiedyś, że spotkałam tego jedynego na studiach, jednak gdy Artur kilka lat po odebraniu dyplomu przejął firmę ojca, z miłego i uroczego człowieka przemienił się w apodyktycznego dyktatora. Z roku na rok stawał się coraz gorszym człowiekiem. Myślał, że rodziną i pracownikami można pomiatać. Jego ojciec traktował rodzinę i pracowników z szacunkiem. Wszystko wskazywało na to, że Artur jest taki sam. Widać stanowisko zmienia człowieka.

– Ali, znowu odleciałaś – odezwała się Oliwka. – Niech zgadnę. Rozpamiętujesz swoje małżeństwo – upomniała mnie z przekąsem. – Przypominam ci, że przyszłyśmy świętować twój rozwód. Twoją wolność. Twoje nowe, lepsze życie! A teraz idę po drinki.

Widziałam, że bajeruje przy barze jednego z kolegów Moja, który również podszedł coś zamówić. Oj tak. Ona zapewne nie skończy tej nocy sama… Korzystając z chwili, udałam się do łazienki. Wracając, czułam na sobie czyjś wzrok, jakby przeszywał mnie na wskroś. Gdy usiadłam, Oli była już przy stoliku z naszymi drinkami. Zdążyłyśmy upić po łyku, gdy DJ ściszył muzykę, aby powiedzieć:

– A teraz proszę o chwilę uwagi Alkę…

Co do ujka? – pomyślałam.

– Ali, koleżanki ci mówią, że w końcu skończyło się to paskudne małżeństwo i znowu przed tobą radosne panieństwo. Ali, kochana, tej nocy do rana za odzyskaną wolność pijemy szampana.

Po tych słowach na naszym stoliku zwizualizowało się wiaderko z zanurzoną w lodzie butelką Prosecco i trzy kieliszki. Z głośników popłynął Nowy rozdział B.R.O. Nie wypadało nie zatańczyć po takiej dedykacji.

Pod koniec utworu DJ znów przyciszył muzykę, aby dodać:

– Ośmiu wspaniałych ze stolika pod drewnianą ścianą również dołącza się do pozdrowień, składa gratulacje i życzy wszystkiego najlepszego na nowej drodze… do rozkoszy. No, popłynęli chłopaki, nie ma co – dodał od siebie.

Cała sala zawyła głośne: „uuuuu”, a gdy spojrzałam w kierunku wspomnianego stolika, wszyscy panowie unieśli swoje szklanki w naszą stronę. Sam Moj spojrzał na mnie tak intensywnie, że aż poczułam ciarki na plecach i rumieńce na policzkach. Chyba pora przystopować z alkoholem.

***

Po jakimś czasie muzyka zmieniła się na bardziej spokojną, rozmawiałyśmy z dziewczynami o wszystkim i o niczym, jak to miałyśmy w zwyczaju. Rozpoznałam pierwsze takty Shallow, gdy dziewczyny zaniemówiły i wlepiły oczy w punkt za moimi plecami. Poczułam dreszcz, lecz zanim się odwróciłam, usłyszałam:

– Czy uczyni mi pani ten zaszczyt i zatańczy swój pierwszy taniec-przytulaniec w nowym stanie cywilnym ze mną?

O. Mój. Boże. O Boże, Bożenko. Ja znałam ten głos. Znałam ten głos z telewizji. Ten ociekający seksem baryton. Odwróciłam się z gracją sparaliżowanego hipopotama i ujrzałam jego niebieskie oczy, które aż tryskały świecącymi iskierkami.

– Yyy… – Głos chyba też mi sparaliżowało. Co było w tych drinkach, do uja? Będę musiała pójść do lekarza na badania krwi. Jak tylko ustąpi mi paraliż, rzecz jasna.

Pan Dziennikarz wyciągnął rękę ku mnie, a Bradley Cooper zaśpiewał Tell me something girl. No i co ja miałam mu powiedzieć? Nic, przecież byłam sparaliżowana. Na szczęście (lub nieszczęście) mam przyjaciółki, które odpowiedziały za mnie, a Oli nawet pofatygowała się, żeby odsunąć mi krzesło.

Wstałam i pozwoliłam chwycić się za rękę. Przeszedł mnie dreszcz, jakby strzeliło między nami wyładowanie elektryczne. Jego chwyt był pewny i mocny, a ja czułam, jak przeskakują iskry między nami. Dreptałam na swoich szpilkach, lekko zataczając się na boki, i nie wiem, czy to z powodu wypitego alkoholu, czy z wrażenia, jakie wywarł na mnie ten człowiek. I to czym? Tym, że zaprosił mnie do tańca? Kurde, dopiero co od kilku godzin formalnie byłam stanu wolnego, a już podnieciłam się na widok i głos pierwszego mężczyzny, który poprosił mnie do tańca. Tylko poprosił do tańca. Ali, ogarnij się, niewyruchana flądro – zrugałam się w myślach i wyciągnęłam dłoń na długość ramienia, żeby zachować jak największy odstęp od tej dobrze umięśnionej klaty.

– A więc Alicja czy Alina? – zapytał, chyba po to, żeby zagaić rozmowę.

– Alina, Panie Dziennikarzu – odpowiedziałam, lekko skrzecząc.

– Czyli mnie znasz? – Spojrzał na mnie ewidentnie zadowolony.

– Kojarzę – przytaknęłam.

– Rozwódka od dziś? – zagaił rozmowę.

– Formalnie tak. Choć praktycznie prawie od roku.

– Widać, że wypadłaś z obiegu.

Hę? O co mu chodzi?

– Nie tak się tańczy przytulańca, Słońce – dokończył myśl, po czym przyciągnął mnie tak, że moje piersi ocierały się o jego twardy (oho, i to cholernie twardy) tors.

I mój paraliż powrócił. Kurde, co powinnam zrobić z rękami? Chyba faktycznie dawno tego nie robiłam. Ten problem mój partner rozwiązał bardzo szybko. Objął mnie w talii, zarzucając sobie moje ręce na szyję. Boszszsz, ależ tu było gorąco na tej sali. Modliłam się, żeby ktoś podkręcił klimę, bo bałam się, że rozpuściłabym się w tych silnych, napiętych ramionach. Nie było opcji zmienić pozycji. Przylgnęłam do jego koszuli policzkiem, wciągając mimowolnie najbardziej pociągający zapach ever. Wyczułam nutkę cedru, mahoniu i drzewa sandałowego. Znałam ten zapach. Hugo Boss Bottled. Rozpływam się, rozkoszując się zapachem, gdy nagle Moj okręcił mnie tyłem do siebie i teraz moje plecy zapoznawały się z jego twardym torsem. Mruczał mi do ucha: „In the sha-ha, sha-hallow”, a tembr jego niskiego głosu zarezonował pulsacyjnie w mojej macicy.

Co się ze mną działo, do jasnej ciasnej… i mokrej? Cholerka, podniecałam się tańcem z obcym mężczyzną jak nastolatka. Ba, w dodatku niedawno miałam również przystojnego i dobrze zbudowanego męża. Dlaczego przy nim tak się nie czułam? Gabriel na mnie działał. A może to alkohol. Tak, to na pewno alkohol. I pewnie po części to, że w końcu spadł ze mnie stres ostatnich miesięcy. Co nie zmienia faktu, że taniec z Gabrielem był przyjemny. Bardzo przyjemny. Mężczyzna nie przestawał mruczeć mi do ucha. Łooo matulu, chciałam, aby ta piosenka nigdy się nie skończyła.

Ale się skończyła. I co? I nic. Nic się nie działo.

Pan Dziennikarz obrócił mnie z powrotem przodem do siebie i zmienił rytm wraz z nową piosenką na nieco szybszy, jednak dalej mnie nie puszczał. Podtrzymywał mnie w talii, stawiał płynne kroki blisko moich nóg. Rozluźniłam się, pozwoliłam, żeby kilka razy obrócił mnie zwinnie, by następnie znów otrzeć się o jego tors i wdychać ten boski zapach. Ramiona miał tak umięśnione, że aż bałam się, czy nie rozerwą mu koszuli. Pracowały zajebiaszczo podczas tańca, jak u Patricka Swayze w Dirty Dancing.

– Wiem, że jesteś z koleżankami – odezwał się po chwili – ale może wypijesz ze mną jednego drinka?

Co? Koleżanki? Jakie koleżanki? Aaa tak, Emi i Oli. Prawie o nich zapomniałam, a to miał być nasz wieczór. Babskie świętowanie. Nie mogę ich zostawić, nie wypada…

– Pewnie – zgodziłam się od razu, żeby się przypadkiem nie rozmyślił. – Myślę, że się nie obrażą.

Spojrzeliśmy w ich kierunku i ujrzeliśmy dwa szczerzące się do mnie pyski i cztery wystawione kciuki w górę.

– Na pewno nie – powiedział mi do ucha Gabriel swoim zmysłowym głosem.

Kolejny raz zadrżałam. Rany, co tu się działo?

– Whisky na lodzie dla mnie, a dla pięknej pani… – zaczął zamawiać mój towarzysz, gdy byliśmy już przy barze, i spojrzał na mnie pytająco.

– Dla mnie Lizard Drink – zamówiłam i odwróciłam się do szatyna.

Piękny był. Włosy nie za długie, uczesane w delikatny nieład (normalnie Paul Walker jak malowany. Powiedziałabym jak żywy, gdyby żył), kwadratowa szczęka z delikatnym zarostem i oczy w kolorze letniego nieba…

– Lizard Drink? – zdziwił się Moj.

– Uhm. Pyszności.

– Whiskey, angostura, miód i cytryna – wyjaśnił mężczyzna po drugiej stronie baru i zabrał się do przygotowania swojego popisowego drinka.

– Przepraszam, Gabriel Moj, prawda? – zagadnął drugi barman. – Czy można selfiaczka prosić? Oglądam pana programy. Zapewne jest pan tu z powodu zlotu na Motoarenie?

– Tak, robimy reportaż z tej imprezy. Jasne, możemy zrobić zdjęcie, ale szybko. Nie wypada, żeby dama czekała – odpowiedział Moj i puścił mi oczko.

Ooo, wszechświecie, czy ty to widzisz? Gabriel Moj puścił do mnie oczko. W majtkach miałam już kisiel. Pozamiatane.

Zanim zrobili sobie zdjęcie, ja już wysączyłam jedną trzecią swojej szklanki. Nim się zorientowałam, Gabriel wyjął mi napój z dłoni i posmakował go. Nie uszło mojej uwadze, że przyłożył usta w tym samym miejscu, w którym zrobiłam to ja. Patrzyłam, jak zmysłowo oblizuje wargi, oddając mi literatkę. O Boże, Bożenko.

– Faktycznie dobry.

Ten drink to był błąd. Postanowiłam go sączyć jak najdłużej. Nie zamierzałam się puścić na swojej rozwodowej imprezie. Nie byłam taka. Uprawiałam seks z trzema mężczyznami w życiu i nie zacznę korzystać z niego teraz tylko dlatego, że mogę. Nie potrafiłam bawić się tak jak Oli. Dla mnie seks jest czymś więcej niż zabawą czy przygodą. Po co? Skoro orgazm dawał mi tylko wibrator. Rzadko kiedy szczytowałam z mężem. Nie potrzebowałam takiego urozmaicenia.

– Opowiesz mi coś o sobie? – zapytał z zainteresowaniem Gabriel. – Jesteś Alina, właśnie odzyskałaś wolność i masz dwie przyjaciółki. Co jeszcze?

– Mam trzydzieści sześć lat, pracuję w korporacji na obsłudze klienta.

Kurczę, co się mówi nowo poznanemu facetowi w takiej sytuacji?

– Lubię dania z makaronu i słoneczniki. Jeżdżę starym peugeotem z dziewięćdziesiątego dziewiątego roku. Mój ulubiony kolor to czarny, choć patrząc w twoje oczy, chyba zmienię na lazurowy błękit…

Kurka wodna, co ja plotłam. Za dużo alkoholu, Ali, za dużo.

– Lazurowy błękit, mówisz… – Moj błysnął szelmowskim uśmiechem, a do moich majtek napłynęła kolejna porcja wilgoci.

Upiłam łyk swojego drinka, rumieniąc się jak pensjonarka. Rany, co ten facet w sobie miał, że wywierał na mnie takie wrażenie?

– Książki. Książki też lubię. Kryminały – kontynuowałam wywód o sobie, żeby odciągnąć jego uwagę od koloru lazurowego. – I morze. Ale poza sezonem, gdy nie ma tłumów na plaży. Uwielbiam szum fal…

– …i lazurowy kolor wody? – Spojrzał na mnie, unosząc znacząco brew jak Huber Urbański w Milionerach.

Moje wnętrzności rozpuściły się szybciej niż lód w naszych drinkach.

– Bałtykowi daleko do lazurowego wybrzeża, wiesz?

– Widać nie byłaś jeszcze w każdym jego zakątku. W Polsce są naprawdę fajne, prawie dziewicze miejsca.

– Fakt. Masz rację. A ty? Powiesz coś o sobie?

– Lubię na ostro.

O matko! Dlaczego on tak na mnie patrzy i oblizuje usta?

– Kuchnia meksykańska. Jest bardzo ostra – dokończył myśl, dokładnie widząc, dokąd powędrował mój tok rozumowania. – Nie mam ulubionego kwiatu, a kolor… nie wiem, chyba również powiedziałbym, że czarny. Choć patrząc w twoje oczy, skłonny jestem zmienić to upodobanie na rzecz złotego. Jak promienie słońca, które widzę w tęczówkach, w które teraz patrzę.

Czy ma ktoś zapasowe majtki dla mnie? Moje mogę właśnie wyżymać.

– I jak moje lambo. Też jest złote. – I czar prysł, arogant jeden. – Jestem dziennikarzem, ale to już wiesz. – Zadufany w sobie, przystojny bubek.

– Szczerze? Dopóki koleżanki nie powiedziały, kim jesteś, to nawet bym nie zgadła. Nie oglądam TV TECHNOLOGY. Potem zorientowałam się, że widziałam twoją twarz też w innych programach.

– Serio, nie rozpoznałabyś mnie na ulicy? Faceta z telewizji?

Ojć, chyba uraziłam męskie ego.

– Raczej nie. Owszem, twoja przystojna twarz przyciąga uwagę, ale bez podpowiedzi chyba nie skojarzyłabym jej z telewizją. Bardziej pasuje do okładki jakiegoś pisma dla pań.

Brawo, Ali, znów przemawia przez ciebie szczerość alkoholowa.

– A, tak, miałem taki epizod, rok temu, gdy jedno czasopismo okrzyknęło mnie najprzystojniejszym dziennikarzem – zaśmiał się, może trochę arogancko, ale ja i tak oblałam się purpurą.

Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę przy barze, kończąc drinki, gdy na parkiecie znów zrobił się tłum ze względu na rytmy lat dziewięćdziesiątych. W pewnej chwili do mojego kompana podeszła jakaś podpita blondi w tipsach dłuższych niż długopisy Parkera.

– Heeeej – zaczęła przeciągle, mrugając rzęsami tak długimi, że prawie nachodziły jej na czoło. – Ty jesteś Gabriel Moj, najprzystojniejszy dziennikarz, nie? Zatańczysz ze mną? – zapytała piskliwym głosem, takim, że aż dziw brał, dlaczego nie pękło żadne szkło w promieniu pięciu metrów.

– Przykro mi, ale dziś tańczę tylko z jedną panią – odpowiedział grzecznie, wstał, wyciągnął do mnie rękę i zaprowadził na parkiet.

Przetańczyliśmy jeszcze kilka kawałków, po czym stwierdziłam, że powinnam wracać do Oli i Emi. Gabriel, jak na dżentelmena przystało, odprowadził mnie do stolika, pocałował w policzek, pożegnał się z dziewczynami i wrócił do swoich znajomych.

– Wooow, Ali, nie poznaję cię – piszczała Oli. – Świeża rozwódka, jeszcze ciepła wręcz, a już podryw. I to z kim? Z najseksowniejszym dziennikarzem. No nie znałam koleżanki od tej strony!

– Daj spokój, tylko tańczyliśmy, a potem postawił mi drinka.

– Taaaa, a potem znów tańczyliście, i to tak blisko, bardzo, bardzo blisko – dodała Emi. – I jeszcze jak spławił tę sztuczną lalę, to było kapitalne! – Dziewczyny przekrzykiwały się, rozprawiając nad moją nierandką i wróżąc przeróżne scenariusze.

– Dobra, ja chyba muszę zapalić – stwierdziłam.

– Iść z tobą? – zapytała Oli.

– Nie. Potrzebuję chwili, żeby ochłonąć. Zaraz wracam. – Sięgnęłam do torebki po fajki i wyszłam przed klub.

To była ciepła, późnomajowa noc. Spojrzałam na rozgwieżdżone niebo i… jasna cholera, nie miałam zapalniczki. Kurde. Byłam pewna, że jest w paczce z papierosami. Szlag. W kieszeniach też nie było, bo nawet nie miałam kieszeni w tej sukience, ale i tak się macałam w nieudolnych poszukiwaniach. Przed klubem stało kilka grupek palaczy. Zaraz sobie zorganizuję światło – pomyślałam.

Już zmierzałam w kierunku tej najbliższej grupki, gdy usłyszałam za plecami:

– Ognia? – Znałam już ten głos. Przymknęłam oczy, odtwarzając go w myślach.

– Boże, tak – wymsknęło mi się, na co Gabriel zaśmiał się szczerze. – Yhm – odchrząknęłam. – To znaczy tak, poproszę.

Wtedy wyjął mi cienkiego papierosa z rąk, włożył w swoje pełne, seksowne usta i z gracją odpalił papierosa. Zaciągnął się jeszcze raz i oddał mi go, wkładając od razu między moje wargi. Jasna cholera. Co on właśnie zrobił?

– Palisz nałogowo? – zapytał, wyciągając marlborasa ze swojej paczki.

Stał oparty o ścianę i… matko, ależ on się zmysłowo zaciągał. Co się ze mną działo? Podniecał mnie koleś, który tylko stał i palił papierosa. Ale jak on palił… Wręcz się nim delektował. O Boże, Bożenko!

– Nie. Sporadycznie. Głównie na imprezach. A ty?

– Różnie, czasem więcej, czasem mniej. Zależy. – Zaciągnął się i wyrzucił ponad pół fajki do kosza. Co za marnotrawstwo.

Zabrał mojego slima i włożył sobie do ust.

– Twój lepszy. Malinowy?

Stałam znów sparaliżowana, to już chyba trzeci raz tej nocy, gapiąc się na niego jak szpak w pizdę.

– Nie. To raczej ustnik umazany błyszczykiem – odparłam zmieszana, próbując odzyskać rezon.

Zaciągnął się i oblizał swoje pełne usta. Rany. Jak on to robił. Pociągnął kolejny raz i znów oddał mi, tym razem w palce, mojego L&M. Stałam tak jak ta sierota, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku, więc mrugałam, patrząc na niego.

Gabriel ponownie wyjął mi papierosa z ręki, zaciągnął się, po czym zbliżył się niebezpiecznie blisko. Musnął wargami moje, a gdy je bezwiednie rozchyliłam, delikatnie wypuścił dym w moje usta. Reszta mojego zdradzieckiego ciała zadrżała. Odsunął się odrobinę, pozwalając mi wypuścić dym. Oniemiałam. Lub – jak kto woli – sparaliżowało mnie po raz kolejny tej nocy.

Gabriel, korzystając z okazji, że nie został odepchnięty, uznał mój brak reakcji za zgodę do dalszych działań i wbił się w moje usta. Już nie zmysłowo. Teraz było to wręcz nachalne i aroganckie. Wdarł się językiem do moich ust, po czym bardzo szybko i sprawnie odnalazł mój język, rozpoczynając z nim zmysłowy taniec. Albo bardziej dziką gonitwę. Jego lewa dłoń przytrzymywała mi kark i wplątała się w loki, a prawa powoli zjeżdżała z pleców, aż zatrzymała się na pośladku.

Oderwał się po chwili, patrząc rozognionym wzrokiem w moje oczy. Jego źrenice pociemniały. Teraz nie były lazurowe, były wręcz granatowo-czarne.

– Nie – powiedział. – To nie ustnik ani pomadka. To ty jesteś taka słodka. Malinowa. – Znów zbliżył swoje usta do moich. I znów był zmysłowy i delikatny.

Kąsał lekko moje usta swoimi, a jego ręka z pośladka przeniosła się pod sukienkę, na udo. Dotykał delikatnie koronkowego zakończenia pończochy, zbliżając się coraz bardziej do wewnętrznej strony nogi. Zadrżałam. Na pewno wyczuł gęsią skórkę pod opuszkami swoich palców, które coraz śmielej sunęły w górę. Jednocześnie pogłębiał pocałunki, zamieniał je na bardziej zuchwałe, a ja poddawałam się temu bez najmniejszego oporu. Czekałam na jakieś czerwone światełko, które, na Boga, powinno się już zapalić w mojej głowie. Lub może choćby jakiś wewnętrzny głos, aniołek na ramieniu. Cokolwiek. Ale nic. Zero. Null. Mój mózg zmienił się w plazmę. W jakiś glut konkretnie.

Hydraulika chyba też nawaliła, bo zrobiłam się tak mokra, że gdy tylko Gabriel dotknął palcami bielizny, zamarł. Świetnie. Teraz oboje byliśmy sparaliżowani. Brawo my! Jednak on miał chyba więcej oleju w głowie lub doświadczenia w takich sytuacjach, bo otrząsnął się pierwszy.

– Jezu, ale ty jesteś mokra. I to dla mnie… – Dotknął swoim czołem mojego. Jego oczy nadal były ciemne, ale roziskrzone jak u rozzłoszczonego byka na corridzie. – Ali, odepchnij mnie, do cholery, bo wezmę cię zaraz pod tą ścianą. Albo wróć ze mną do hotelu. Teraz. Proszę.

I to był chyba ten moment oświecenia. Coś jak obuchem w łeb. Ali, co ty odpierdaczasz, do Chuja Punka!

– N-n-nie – starałam się zmusić mózgową plazmę do funkcjonowania. – Nie mogę. Nie umiem tak. – Słowa potwierdziłam zaprzeczającym ruchem głowy. – Przepraszam.

Resztkami sił poprawiłam sukienkę i wbiegłam do środka. Dziewczyny wpatrywały się we mnie pytająco, a ja tylko zabrałam torebkę z krzesła i uciekłam.

Już w taksówce napisałam na naszej grupie, że wracam do domu i odezwę się rano.

***

Nie mogłam zasnąć. Co się ze mną działo? Gdyby Gabriel się nie odezwał, dałabym to, czego chciał. Byłam jak bezmózga ameba, oddałabym mu się całkowicie. Mógłby ze mną zrobić wszystko. Dlaczego tak na niego reagowałam? Artur tak na mnie nigdy nie działał. Nawet na początku i nawet po pijaku. Tymczasem ja, stateczna matka i kobieta pracująca na porządnym stanowisku, po kilku drinkach prawie dałam się przelecieć obcemu facetowi pod klubem tanecznym. I to jeszcze celebrycie. Ja pierdzielę.

Wzięłam telefon i na grupie messengerowej opisałam krótko dziewczynom, dlaczego tak mnie wywiało z Lizarda. Rozsądna Emilia pisała, że dobrze zrobiłam, że jeśli to nie było zgodne z moimi zasadami, nie powinnam mieć wyrzutów, że zostawiłam rozochoconego mężczyznę. Oliwia natomiast żałowała chyba bardziej niż ja niewykorzystania okazji na taaaką jednonockę. Nie ma to jak zgodne przyjaciółki.

Emi:

Czytałaś o nim coś kiedyś?

ja:

Nie.

Emi:

Jeśli masz wyrzuty, że mu odmówiłaś, to nie miej. Na pewno już sobie coś przygruchał.

Oli:

Przestańcie, w internetach jest sensacja, a nie prawda.

Emi:

Jeśli nie chciałaś być jedną z wielu, zrobiłaś dobrze.

Oli:

Mogłaś mieć fajny seks. Po co szukać czegoś więcej?

Nie wytrzymałam. Postanowiłam sprawdzić, co wujek Google powie mi o moim niedoszłym jednorazowym kochanku i… zamurowało mnie. Na co drugim zdjęciu była przy nim zgrabna laska, maksymalna granica wieku: dwadzieścia pięć lat. Każda skąpo ubrana, eksponująca swoje kształty. Przeklikałam plotkarskie artykuły i nie wierzyłam w to, co czytałam. Wygląda na to, że Gabriel był gorszy od marynarza mającego dziewczynę w każdym porcie. Nazwijmy to po imieniu: moczychuj, jakich mało. Prawie czterdziestoletni dziennikarz nigdy nie był w stałym związku, przebierał w kobietach jak w ulęgałkach, uwielbiał dobrą zabawę i ostry seks. Kuźwa, ja czytałam o dojrzałym dziennikarzu czy studencie AWF-u?

Rozdział 2

Gabriel

W ten weekend mieliśmy wyjazdówkę. Motozlot w Toruniu. Wyjechaliśmy z Kubą już w piątek, żeby w sobotę z samego rana być na miejscu. Często tak robiliśmy. Oczywiście jak zawsze przy tego typu okazjach spotkaliśmy się z kolegami po fachu z danego miasta i wyskoczyliśmy na drinka.

Miejscowi zarezerwowali stolik w klubie Lizard King, gdzie puszczali muzykę akurat pod nasz wiek. Nie żadne „umcy, umcy”, tylko hity naszych czasów i trochę nowości. Zamówiliśmy butelkę whisky i rozmawialiśmy jak zwykle, wymieniając się informacjami branżowymi, i poruszaliśmy też trochę prywat.

W pewnym momencie naszą uwagę przykuły trzy piękne kobiety. Tak, kobiety. Nie dwudziestolatki, które zawsze kręciły się koło nas, licząc, że skoro jesteśmy znani, to pomożemy im zaistnieć w branży TV. To były trzy kobiety grubo po trzydziestce. Rozmawiały, śmiały się i piły kolorowe drinki. Blondynka donosiła im co chwilę różne rodzaje napojów, jakby postawiły sobie za cel posmakować wszystkiego, co serwował ten klub. A karta alkoholowa była w tym miejscu dosyć obszerna. Czarna wyglądała na najbardziej spokojną i opanowaną, ale ruda… Jezu, jaka ona była piękna. I to właśnie ona stała się moim wieczornym celem. Ciemnorude, lekko kręcone włosy przyciągały uwagę.

– Gejb, a ty co tam już upatrzyłeś? – zapytał Kuba i mnie szturchnął. Znał mnie od lat. Pracowaliśmy razem przy większości projektów, mieliśmy wspólny program w TV TECHNOLOGY. – Nie za stara dla ciebie? Wygląda na maks pięć lat młodszą niż ty – zaśmiał się.

Owszem, lubiłem seks z młodszymi panienkami, bo łatwo można było je wyrwać i nie robiły zbędnych dram, a z moją aparycją i rozpoznawalnością miałem zawsze najładniejsze laski, które tak jak mnie interesowała tylko dobra zabawa. Ale ta ciemnoruda ze stolika w drugim kącie sali miała coś takiego… naturalnego. Nie miała sztucznych cycków. Wiedziałem, bo zauważyłem, jak bujały się podczas tańca. Usta też miała naturalnie pełne, a gdy się uśmiechała, było to tak szczere i serdeczne, że śmiała się cała twarz, łącznie z oczami. Była niesamowicie piękna. I dziś była moim celem.

– Laski oblewają rozwód rudej – powiedział Marcel, który wrócił właśnie z nową butelką alkoholu – blondi się wygadała przy barze.

– Świętuje rozwód, mówisz – podrapałem się po brodzie – może być ciekawie.

Gdy po dedykacji cały klub już wiedział, że ruda to Ala i właśnie się rozwiodła, mogłem zacząć swój podbój.

– Dajcie mi dwie godziny, a potem będziecie słyszeć przez ściany hotelu, jak ujeżdża mnie w moim pokoju – powiedziałem do kumpli, po czym wstałem i podszedłem do mojego dzisiejszego celu.

Była taka niepewna, patrzyła na mnie tymi wielkimi oczami jak wystraszona sarna w reflektory nadjeżdżającej ciężarówki. Zapewne zgrywała nieśmiałą, znałem i takie laski. Niektóre celowo udają niedostępne. Czasem taką mają taktykę. Alina lekko się zakołysała, pewnie z winy wypitego alkoholu, a gdy złapałem ją mocnej, zadrżała. Mnie również przeszył prąd. Na pewno miała naelektryzowane ubranie.

Na początku wyglądała jak przestraszony rudy kociak, który wpadł do studzienki i nie wiedział, co się dzieje. Rozszerzyła oczy, które i tak z natury były olśniewająco duże, i patrzyła na mnie nieruchomo. W tańcu złapała mnie jak wujka Zdzisia na weselu i zaczęła poruszać się w rytm muzyki. Co jak co, ale ruchów i poczucia rytmu jej nie brakowało. No, ale takim tańcem to my daleko nie zajedziemy, Słoneczko – pomyślałem.

– Nie tak się tańczy przytulańca, Słońce – szepnąłem i przyciągnąłem ją bliżej.

Gdy tylko jej pełny, naturalny biust zetknął się z moim torsem, od razu zrobiło się przyjemniej. Ułożyła głowę pod moją szyją i wpasowała się tam idealnie. Jakby była dokładnym odlewem pasującym w to miejsce. A mnie zrobiło się ciepło. To zapewne atmosfera klubu i słaba klima tak na mnie działały. Planowałem od razu zabrać ją na drinka, a potem do hotelu, ale nie chciałem jeszcze kończyć z nią tego tańca, ruszała się zajebiście. Było mi dobrze i miło… Kurwa, miałem ją zaliczyć, bez emocji, tylko zabawa i seks, ale jakoś nie potrafiłem przestać z nią tańczyć.

Gdy nasze spojrzenia się krzyżowały, czerwieniła się jak cegła. Taaaak, ona też była chętna. Tylko nie do końca przekonana. Jeszcze chwila, zaraz ci drinka postawię, będę szarmancki, a potem skończymy tę noc, tak jak kończy Gabriel Moj. W pokoju hotelowym.

Przy drinku naprawdę dobrze nam się rozmawiało. Opowiadała o pracy, przyjaciołach, powiedziała, że to ona złożyła pozew o rozwód i nie płacze po byłym mężu. Mówiła, że w końcu odżyła. A ja słuchałem jej, coraz mniej myśląc o bzykaniu, po prostu chciałem ją bliżej poznać. Co oni tu lali w ten alkohol? Gdy podeszła do mnie jakaś silikonowa lala, normalnie bym skorzystał. Mogłem mieć świetny seks za mniej niż pół godziny, ale jakimś dziwnym trafem wolałem rozmawiać i tańczyć z naturalną, rudą pięknością. Dziewczyną, która w oczach miała iskierki złote jak promienie słońca i włosy przypominające kolorem jego jesienny zachód. Co się ze mną działo, do cholery?! Po tej whisky poeta się we mnie rozbudził czy jak?

Gdy Ali wróciła do przyjaciółek, ja poszedłem do kibla, a potem do swojego stolika. Kuba naśmiewał się, że jednak Ruda nie jest tak łatwa jak studentki i że zostałem wychujany.

– Mnie się nie wychujuje! – warknąłem. – Po prostu w tej kategorii potrzeba więcej niż drink, taniec czy uśmiech. Nawet jeśli to jestem ja, Gabriel Moj. Ty wiesz, że ona mnie nie rozpoznała? Nie skojarzyła mnie. Kurwa, przecież każda kobieta w tym kraju wie, kim jest Gabriel Moj, do chuja. Każda o mnie marzy! – zezłościłem się, a Kuba roześmiał się już na całego.

– Po pierwsze, nie ma słowa „nie wychujuje”. Po drugie, nie wierzę, nasz Gejb dostał kosza. Zamiast zaliczyć młódkę, wolał rozmawiać z dojrzałą kobietą. Starzejesz się, Gejb.

– Nie dostałem kosza. Ona mnie chce, działam na nią, czułem to. Tylko jeszcze się waha. Dałem jej czas.

Obserwowałem Ali, gdy dobrze bawiła się z koleżankami. Na parkiecie zachowywała się, jakby tańczyła całe życie. Jej ruchy były zmysłowe i pełne gracji. Chciałbym ją zobaczyć kiedyś na rurze w prywatnym pokazie. Nie mogłem oderwać też wzroku od jej uśmiechu. Wyobrażałem sobie, jak te pełne usteczka zaciskają się na moim kutasie, jak te białe zęby przejeżdżają po całej jego długości. Aż zrobiło mi się ciaśniej w spodniach na tę myśl.

Kobieta zerkała co chwilę w moją stronę, rumieniła się jak burak na targu przy każdym posyłanym jej uśmiechu czy mrugnięciu. Gdy zauważyłem, że wychodzi na zewnątrz, od razu ruszyłem za nią. Widziałem, jak reaguje na mnie coraz bardziej. Postanowiłem więc zadziałać i pocałować ją, pomagając sobie jej papierosem. Gdy pocałowałem ją po studencku, poczułem, że nie tylko Ali przeszył dreszcz. Miałem podobnie. Pewnie dlatego, że nigdy nie bawiłem się w delikatne całowanie. Postanowiłem zrobić to co zawsze i naparłem na jej usta z całą mocą. Nie chciałem dreszczy, pragnąłem ostro się zabawić.

Ale z nią tak nie było. Gdy oddała mi pocałunek z równą zaborczością, poczułem się jak nastolatek przed pierwszym razem. Nie potrafiłem się nasycić. Chciałem ją delikatnie gładzić i dotykać. Cholera. Ona też na mnie działała. Wróciłem do delikatności i leciutko muskałem jej wewnętrzną stronę uda niczym piórkiem. Była taka gładka i delikatna, mimo że pokryła się gęsią skórką. Zamarłem, gdy dotarłem do najbardziej przesiąkniętych sokami majtek, jakich kiedykolwiek dotykałem. A dotykałem ich sporo. I osłupiałem. Ja. Gabriel Moj się przyblokował z wrażenia. Nie. Tak nie może być. Opanuj się, Gejb. Zrób to tak jak zwykle. Mocny i intensywny seks w hotelu.

I nagle stało się coś, czego się kompletnie nie spodziewałem. Odmówiła. Mnie! I uciekła. Stałem jak wryty, a gdy wróciłem do kumpli, od razu wypiłem jednym haustem szklaneczkę whisky.

– Co jest, Gejb? – dopytywali.

– Nie mów, że ci nie dała?

– Ktoś odmówił najseksowniejszemu dziennikarzowi?

– Nooo, nie wierzę – śmiali się ze mnie.

– Odpierdolcie się! – Odstawiłem głośno pustą szklankę na stół. – To jeszcze nie koniec. Mnie się nie odmawia. Prędzej czy później będzie pode mną jęczeć – wysyczałem.

– Ciekawe kiedy? Pojutrze wyjeżdżamy, a ty nawet nie masz jej numeru. W Toruniu takich Alin w jej przedziale wiekowym jest pewnie kilkadziesiąt. Życzę powodzenia.

– Coś wymyślę – odburknąłem i nalałem sobie kolejnego drinka.

Rozdział 3

Ali

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

Okładka
Strona tytułowa
Rozdział 1. Ali
Rozdział 2. Gabriel
Rozdział 3. Ali
Rozdział 4. Gabriel
Rozdział 5. Ali
Rozdział 6. Gabriel
Rozdział 7. Ali
Rozdział 8. Gabriel
Rozdział 9. Ali
Rozdział 10. Gabriel
Rozdział 11. Ali
Rozdział 12. Gabriel
Rozdział 13. Ali
Rozdział 14. Ali
Rozdział 15. Gabriel
Rozdział 16. Ali
Rozdział 17. Gabriel
Rozdział 18. Ali
Rozdział 19. Gabriel
Rozdział 20. Ali
Rozdział 21. Ali
Rozdział 22. Ali
Rozdział 23. Ali
Rozdział 24. Gabriel
Rozdział 25. Ali
Rozdział 26. Ali
Rozdział 27. Gabriel

Pan dziennikarz

ISBN: 978-83-8313-999-9

© Anna Margot i Wydawnictwo Novae Res 2024

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.

REDAKCJA: Grochowska

KOREKTA: Anna Miotke

OKŁADKA: Wiola Pierzgalska

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Grupa Zaczytani sp. z o.o.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek