Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Pani z Całunu to mniej znana, lecz fascynująca powieść Brama Stokera, autora legendarnej Drakuli. Opublikowana w 1909 roku, książka łączy w sobie elementy gotyckiego horroru, romansu oraz przygody, przenosząc czytelnika w tajemniczy świat nadprzyrodzonych zjawisk i niezwykłych zdarzeń.
Akcja rozgrywa się na Bałkanach, gdzie młody dziedzic, Rupert St. Leger, odziedzicza nie tylko fortunę po swoim wuju, ale także staje w obliczu nieznanych mroków. Wkrótce po przyjeździe do odziedziczonej posiadłości Rupert zaczyna doświadczać dziwnych i przerażających wydarzeń, których centralną postacią jest enigmatyczna kobieta w całunie, pojawiająca się w nocy i wprowadzająca aurę niepokoju i grozy.
W Pani z Całunu Stoker w mistrzowski sposób wykorzystuje motywy związane z tajemnicami śmierci, wampiryzmu i okultyzmu, budując napięcie, które przyciąga czytelnika do ostatniej strony. Powieść eksploruje również temat tożsamości, dziedzictwa oraz starć między kulturą zachodnią a egzotyką Bałkanów.
Książka zyskuje mroczną atmosferę dzięki umiejętnie prowadzonym wątkom mistycznym, a także portretom bohaterów, którzy balansują na granicy między światem żywych a umarłych. Choć Pani z Całunu nie zdobyła takiej popularności jak Drakula, pozostaje interesującą pozycją dla miłośników literatury grozy i klasycznych opowieści gotyckich, pełną tajemnic i niesamowitości.
To opowieść o mrocznych sekretach, walce o przetrwanie oraz sile miłości, która przekracza granice śmierci i czasu. Idealna lektura dla czytelników szukających głębokiej i pełnej napięcia przygody w klimacie mrocznych baśni.
Idealna dla miłośników literatury grozy i tajemnicy, Pani z Całunu wciąga swoją atmosferą i mroczną, pełną napięcia fabułą.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 511
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Pani z Całunu Bram Stoker
Copyright © by Wiedza24h.pl, 2024
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Skład epub, mobi i pdf: Gegol
ISBN: 978-83-68324-40-2
http://www.wiedza24h.pl/
Dziwna historia pochodzi znad Adriatyku. Wygląda na to, że dziewiątej nocy, gdy statek Victorine, należący do Italia Steamship Company, mijał nieco przed północą punkt znany jako "Włócznia Iwana" na wybrzeżu Gór Błękitnych, uwagę kapitana, znajdującego się wówczas na mostku, przykuło małe pływające światło blisko brzegu. Zwyczajem niektórych statków pływających na południe jest przepływanie w pobliżu Włóczni Iwana przy dobrej pogodzie, ponieważ woda jest tam głęboka i nie ma stałego prądu ani odstających skał. Rzeczywiście, kilka lat temu lokalne parowce przywykły przepływać tak blisko brzegu, że Lloyd's ostrzegał, iż wszelkie nieszczęścia w tych okolicznościach nie będą uwzględniane w zwykłym ryzyku morskim. Kapitan Mirolani, jako doświadczony marynarz, zawsze zachowywał bezpieczną odległość od cypla, jednak zgłoszenie światła skłoniło go do zbadania sprawy, sądząc, że może to być przypadek osoby potrzebującej pomocy. W związku z tym nakazał zwolnić silniki i ostrożnie zbliżyć się do brzegu.
Na mostku dołączyli do niego dwaj oficerowie, Signori Falamano i Destilia, oraz jeden z pasażerów – pan Peter Caulfield, którego doniesienia o zjawiskach duchowych w odległych miejscach są dobrze znane czytelnikom The Journal of Occultism. Oto relacja tego dziwnego wydarzenia, napisana przez pana Caulfielda i poświadczona podpisami kapitana Mirolaniego oraz obu wymienionych oficerów.
---
"Było jedenaście minut przed północą, w sobotę, dziewiątego stycznia 1907 roku, kiedy zobaczyłem dziwny widok na cyplu znanym jako Włócznia Iwana na wybrzeżu Gór Błękitnych. Noc była piękna, a ja stałem na dziobie statku, mając doskonały widok. Płynęliśmy od północnego do południowego krańca szerokiej zatoki, którą cypel wyznacza. Kapitan Mirolani, znany z ostrożności, omijał zatokę szerokim łukiem, zgodnie z zaleceniami Lloyd's.
Nagle w świetle księżyca dostrzegłem małą białą postać kobiety dryfującą na dziwnym prądzie w małej łódce. Na dziobie łodzi płonęło słabe światło – wyglądało jak świeca zmarłego! Kapitan sądził, że to może być osoba w niebezpieczeństwie, więc postanowił ostrożnie się zbliżyć. Towarzyszyli mu na mostku oficerowie Falamano i Destilia. Wszyscy widzieliśmy tę postać.
Z każdą chwilą stawało się coraz bardziej jasne, że łódź była w rzeczywistości trumną, a stojąca w niej kobieta miała na sobie całun. Była odwrócona do nas plecami i najwyraźniej nie słyszała naszego zbliżania się. Powoli zbliżaliśmy się do niej, nasze silniki pracowały niemal bezgłośnie. Gdy statek przecinał taflę wody, słychać było jedynie ledwie słyszalne falowanie. Nagle z mostka rozległ się dziki krzyk – włoscy marynarze są nadzwyczaj pobudliwi! Chrapliwe komendy padały na ster, a dzwon w maszynowni zadźwięczał ostrzegawczo. W jednej chwili statek zaczął skręcać w prawo, a zjawa szybko zniknęła z naszego widoku. Ostatnim, co zobaczyłem, był błysk białej twarzy z ciemnymi, płonącymi oczami, gdy postać opadała do trumny – tak jak mgła lub dym rozwiewany przez wiatr."
Odczytanie testamentu Rogera Meltona i wszystko, co z tego wynikło
Zapis sporządzony przez Ernesta Rogera Halbarda Meltona, studenta prawa w Inner Temple, najstarszego syna Ernesta Halbarda Meltona, najstarszego syna Ernesta Meltona, starszego brata wspomnianego Rogera Meltona i jego najbliższego krewnego.
Uważam za co najmniej przydatne – być może konieczne – posiadanie pełnego i dokładnego zapisu wszystkiego, co dotyczy testamentu mojego zmarłego wuja, Rogera Meltona.
W związku z tym pozwolę sobie przedstawić poszczególnych członków jego rodziny oraz wyjaśnić niektóre ich zajęcia i cechy charakterystyczne. Mój ojciec, Ernest Halbard Melton, był jedynym synem Ernesta Meltona, najstarszego syna sir Geoffreya Halbarda Meltona z Humcroft w hrabstwie Salop, sędziego pokoju i niegdyś szeryfa. Mój pradziadek, sir Geoffrey, odziedziczył niewielki majątek po swoim ojcu, Rogerze Meltonie. Warto dodać, że za jego czasów nazwisko to było pisane "Milton", jednak mój pradziadek zmienił pisownię, ponieważ był człowiekiem praktycznym i nie przywiązywał wagi do sentymentów. Obawiał się, że w opinii publicznej jego nazwisko mogłoby być kojarzone z pewnym radykałem o nazwisku Milton, który pisał poezję i pełnił funkcję urzędnika w czasach Cromwella, podczas gdy nasza rodzina była konserwatywna. Ten sam duch pragmatyzmu, który skłonił go do zmiany pisowni nazwiska, doprowadził go również do rozpoczęcia działalności gospodarczej. W młodym wieku został garbarzem i kaletnikiem, wykorzystując stawy, strumienie oraz lasy dębowe na swojej posiadłości w Torraby, Suffolk. Zbił na tym fortunę, za część której zakupił majątek w Shropshire, który odziedziczyłem i którego jestem spadkobiercą.
Sir Geoffrey miał, poza moim dziadkiem, trzech synów i córkę, która urodziła się dwadzieścia lat po najmłodszym z braci. Synowie to: Geoffrey, który zmarł bezpotomnie, ginąc w buncie indyjskim pod Meerut w 1857 roku, kiedy to, choć był cywilem, chwycił za miecz, by walczyć o życie; Roger (o którym za chwilę) i John, który również zmarł nieżonaty. Spośród pięcioosobowej rodziny sir Geoffreya pozostaje do rozważenia tylko troje: mój dziadek, który miał troje dzieci, z których dwoje – syn i córka – zmarło w młodości, pozostawiając tylko mojego ojca, Rogera i Patience. Patience, urodzona w 1858 roku, poślubiła Irlandczyka o nazwisku Sellenger – było to zwyczajowe wymawianie nazwiska St. Leger, które w późniejszych pokoleniach zostało przywrócone do starszej formy. Sellenger był lekkomyślnym i zuchwałym mężczyzną, wówczas kapitanem lansjerów, niepozbawionym odwagi – zdobył Krzyż Wiktorii podczas bitwy pod Amoaful w kampanii Ashantee. Obawiam się jednak, że brakowało mu powagi i wytrwałości, które, jak to zawsze powtarza mój ojciec, charakteryzują naszą rodzinę. Przepuścił niemal cały swój majątek – który nigdy nie był zbyt duży – i gdyby nie niewielka fortuna mojej ciotki, jego życie musiałoby się skończyć w stosunkowo ubogich warunkach. Nie myślimy o nim zbyt dobrze – nikt z naszej rodziny.
Na szczęście moja ciotka Patience miała tylko jedno dziecko, a przedwczesna śmierć kapitana St. Legera (tak wolę nazywać to nazwisko) uniemożliwiła jej posiadanie większej liczby potomstwa. Nie wyszła ponownie za mąż, mimo że moja babcia kilkakrotnie próbowała zaaranżować dla niej korzystny związek. Mówiono mi, że Patience była osobą sztywną i wyniosłą, niechętnie poddającą się radom starszych.
Jej jedyne dziecko, syn, odziedziczył raczej cechy rodziny ojca niż naszej. Był rozrzutnikiem i wiecznym awanturnikiem, który już w szkole wdawał się w bójki i zawsze próbował robić rzeczy irracjonalne. Mój ojciec, jako głowa rodziny i starszy od niego o osiemnaście lat, wielokrotnie próbował go upominać, jednak jego upór i krnąbrność były tak wielkie, że w końcu zrezygnował. Słyszałem nawet, jak ojciec mówił, że ten chłopak czasem groził mu życiem. Był człowiekiem niebezpiecznym i niemal zupełnie pozbawionym szacunku. Nikt, nawet mój ojciec, nie miał na niego pozytywnego wpływu – z wyjątkiem jego matki, która pochodziła z naszej rodziny, oraz kobiety, która z nią mieszkała – coś w rodzaju ciotki czy guwernantki, jak ją nazywał.
Kapitan St. Leger miał młodszego brata, który zawarł nierozważne małżeństwo ze Szkotką, gdy oboje byli bardzo młodzi. Nie mieli środków do życia, poza tym, co od czasu do czasu dostawali od lekkomyślnego kapitana, ponieważ sam nie miał prawie nic, a ona była, jak to ujął ktoś w niedelikatny szkocki sposób, „goła” – co oznaczało brak posagu. Mimo to, pochodziła ze starej, szanowanej rodziny, choć bez majątku – co, jak rozumiem, jest sformułowaniem nie do końca trafnym, ponieważ nigdy nie mieli fortuny, którą można by stracić.
Nazwisko panieńskie pani St. Leger brzmiało MacKelpie, a jej rodzina miała dobrą reputację w kwestii bitew. Byłoby to zbyt poniżające, gdybyśmy mieli sprzymierzyć się z rodziną, która była zarówno biedna, jak i pozbawiona znaczenia. Osobiście nie uważam, że walka czyni rodzinę wartościową. Żołnierze nie są najważniejsi, mimo że sami tak myślą. W naszej rodzinie również byli mężczyźni, którzy walczyli, ale nigdy nie słyszałem, by któryś z nich robił to z własnej woli.
Pani St. Leger miała siostrę. Na szczęście w rodzinie było tylko dwoje dzieci, bo w przeciwnym razie wszystkie musiałyby być utrzymywane z pieniędzy mojej rodziny.
Pan St. Leger, będąc zaledwie podporucznikiem, zginął pod Maiwand, a jego żona została bez środków do życia. Na szczęście zmarła – jej siostra mówiła, że z powodu szoku i żalu – zanim urodziło się dziecko, którego się spodziewała. To wszystko miało miejsce, gdy mój kuzyn – a raczej kuzyn mojego ojca, czyli mój pierwszy kuzyn raz usunięty – był jeszcze bardzo małym dzieckiem. Matka wysłała wtedy pannę MacKelpie, siostrę swojego szwagra, aby zamieszkała z nią, co też uczyniła – żebracy nie mogą wybrzydzać – i pomagała wychowywać młodego St. Legera.
Pamiętam, jak kiedyś ojciec dał mi suwerena za dowcip na jej temat. Byłem wtedy chłopcem, miałem nie więcej niż trzynaście lat, ale nasza rodzina zawsze była bystra od samego początku życia, a ojciec opowiadał mi o rodzinie St. Leger. Moja rodzina nie widziała ich oczywiście od czasu śmierci kapitana St. Legera – nasz krąg nie interesuje się ubogimi krewnymi – i tłumaczył mi, skąd wzięła się panna MacKelpie. Wyglądała na coś w rodzaju guwernantki, ponieważ pani St. Leger kiedyś powiedziała, że pomagała jej w wychowaniu dziecka.
„W takim razie, ojcze,” powiedziałem, „jeśli pomagała w wychowaniu dziecka, powinna była nazywać się panną MacSkelpie!”
Kiedy mój kuzyn Rupert miał dwanaście lat, zmarła jego matka, a on przez ponad rok był pogrążony w żałobie. Panna MacKelpie nadal z nim mieszkała. Nie było mowy, by odeszła! Tacy ludzie nie idą do przytułku, jeśli tylko mogą tego uniknąć. Mój ojciec, jako głowa rodziny, był jednym z powierników majątku, drugim był wuj Roger, brat spadkodawcy, a trzecim generał MacKelpie – ubogi szkocki laird, który posiadał dużo bezwartościowej ziemi w Croom, w Ross-shire.
Pamiętam, że ojciec dał mi nowy banknot dziesięciofuntowy, kiedy przerwałem mu w opowieści o rozrzutności młodego St. Legera, zauważając, że pomylił się co do ziemi. „Z tego, co słyszałem o posiadłości MacKelpiego, była to tylko jedna rzecz”, powiedziałem. Ojciec zapytał: „Jaka?”. Odpowiedziałem: „Hipoteki!”. Wiedziałem, że niedawno kupił wiele z nich po cenie, którą mój znajomy z Chicago nazywał „śmiesznie niską”.
Gdy upomniałem ojca za ten zakup, szkodząc w ten sposób majątkowi rodzinnemu, który miałem odziedziczyć, odpowiedział mi zdaniem, którego bystrość zapamiętałem na zawsze:
„Zrobiłem to, żeby trzymać generała w szachu, na wypadek, gdyby kiedykolwiek okazał się problematyczny. A jeśli dojdzie do najgorszego, Croom to świetne miejsce na polowania na głuszce i jelenie!”.
Mój ojciec widzi daleko, jak mało kto!
Kiedy mój kuzyn – pozwolę sobie nazywać go kuzynem w tym zapisie, aby nikt, kto to przeczyta, nie pomyślał, że próbuję kpić z Ruperta St. Legera i jego nieco niejasnej pozycji w naszej rodzinie – gdy mój kuzyn Rupert chciał popełnić idiotyczny akt finansowej nierozwagi, zwrócił się w tej sprawie do mojego ojca. Przybył do naszej posiadłości w Humcroft w bardzo niedogodnym momencie, bez zapowiedzi, a nawet bez elementarnej uprzejmości, by uprzedzić o swoim przyjeździe. Byłem wtedy małym, sześcioletnim chłopcem, ale nie mogłem nie zauważyć jego żałosnego wyglądu – był zakurzony i rozczochrany. Kiedy mój ojciec go zobaczył, zaprowadził go do gabinetu i powiedział z przerażeniem w głosie:
„Dobry Boże!” – zawołał ojciec, wstrząśnięty, gdy Rupert, odpowiadając na jego powitanie, bez wahania przyznał, że podróżował trzecią klasą. Oczywiście nikt z naszej rodziny nigdy nie podróżował w innej klasie niż pierwsza – nawet służba jeździła drugą. Mój ojciec był wyraźnie zły, gdy dowiedział się, że Rupert przyjechał prosto ze stacji.
„Miłe widowisko dla moich dzierżawców i kupców! Widzieć krewnego mego domu, choćby najodleglejszego, drepczącego jak włóczęga drogą do mojej posiadłości! Moja aleja ma dwie mile i grzędę! Nic dziwnego, że jesteś brudny i bezczelny!” Rupert – naprawdę nie mogę nazywać go tutaj kuzynem – okazał się wyjątkowo bezczelny wobec mojego ojca.
„Poszedłem pieszo, proszę pana, ponieważ nie miałem pieniędzy. Jednak zapewniam, że nie chciałem być bezczelny. Przyszedłem tu po prostu dlatego, że chciałem poprosić pana o radę i pomoc. Nie dlatego, że jest pan ważną osobistością i ma pan długą aleję – co sam odczułem na własnej skórze – ale dlatego, że jest pan jednym z moich powierników.”
„Twoi powiernicy, sirrah?” – przerwał mu ojciec. „Twoi powiernicy?”
„Przepraszam, proszę pana” – odpowiedział Rupert spokojnie. „Miałem na myśli powierników testamentu mojej drogiej matki.”
„A czego chcesz, jeśli mogę zapytać,” – kontynuował ojciec – „od jednego z powierników testamentu twojej drogiej matki?” Rupert mocno się zaczerwienił, jakby chciał odpowiedzieć niegrzecznie – widziałem to po jego wyrazie twarzy – ale ostatecznie powstrzymał się i odpowiedział w tym samym spokojnym tonie:
„Proszę o radę, proszę pana, co do najlepszego sposobu zrealizowania czegoś, co chciałbym zrobić. Ponieważ jestem niepełnoletni, nie mogę tego zrobić sam. Muszę to zrobić za pośrednictwem powierników testamentu mojej matki.”
„A o jaką pomoc ci chodzi?” – zapytał ojciec, wkładając rękę do kieszeni. Wiedziałem, co to oznacza, kiedy z nim rozmawiam.
„Pomoc, której potrzebuję,” – odpowiedział Rupert, czerwieniąc się jeszcze bardziej – „pochodzi również od mojego powiernika, aby zrealizować to, co zamierzam.”
„A co to takiego?” – zapytał ojciec.
„Chciałbym, proszę pana, przekazać pieniądze mojej ciotce Janet...” – zaczął Rupert, ale ojciec przerwał mu pytaniem, najwyraźniej pamiętając mój wcześniejszy żart:
„Panna MacSkelpie?” Rupert poczerwieniał jeszcze bardziej, a ja odwróciłem wzrok, aby nie widział, że się uśmiecham. Odpowiedział cicho:
„MacKelpie, proszę pana. Panna Janet MacKelpie, moja ciotka, która zawsze była dla mnie taka dobra i którą kochała moja matka – chciałbym przekazać jej pieniądze, które zostawiła mi moja droga matka.” Ojciec, najwyraźniej chcąc rozluźnić atmosferę, widząc łzy w oczach Ruperta, które jeszcze nie zdążyły spaść, odpowiedział z udawanym oburzeniem:
„Czy tak szybko zapomniałeś o swojej matce, Rupercie, że chcesz oddać ostatni dar, jaki ci ofiarowała?” Rupert siedział, ale nagle zerwał się na równe nogi i stanął naprzeciwko ojca z zaciśniętą pięścią. Był blady jak ściana, a jego oczy płonęły taką zaciekłością, że przez moment myślałem, iż może wyrządzić ojcu krzywdę. Gdy przemówił, jego głos był głęboki i pełen siły – brzmiał zupełnie obco.
„Panie!” – ryknął. Przypuszczam, że gdybym był pisarzem, którym, dzięki Bogu, nie jestem – nie mam potrzeby zajmować się męczącym pisaniem – nazwałbym to „grzmotnął”. „Zagrzmiał” to dłuższe słowo niż „ryknął” i oczywiście pomogłoby zdobyć więcej pieniędzy za linijkę. Ojciec również pobladł i stał nieruchomo. Rupert patrzył na niego intensywnie przez pół minuty – wydawało się to wiecznością – a potem nagle uśmiechnął się i usiadł.
„Przepraszam. Ale oczywiście nie rozumiesz takich rzeczy” – powiedział, zanim ojciec zdążył odpowiedzieć.
„Wróćmy do interesów. Ponieważ wydajesz się nie nadążać za mną, pozwól mi wyjaśnić: to nie dlatego, że zapomniałem. Właśnie dlatego, że pamiętam, chcę to zrobić. Pamiętam, jak moja droga matka chciała uszczęśliwić ciocię Janet i chcę postąpić tak, jak ona by chciała.”
„Ciotka Janet?” – ojciec powiedział to z wyraźnym szyderstwem, manifestując swoją ignorancję. „Ona nie jest twoją prawdziwą ciotką. Nawet jej siostra, która wyszła za twojego wuja, była twoją ciotką tylko z grzeczności.” Miałem wrażenie, że Rupert chciał odpowiedzieć ostro, ale jego słowa pozostały uprzejme. Gdyby Rupert był ode mnie większy, tak jak ja jestem od niego, pewnie bym zareagował bardziej impulsywnie. Ale Rupert był bardzo dużym chłopcem, a ja jestem raczej szczupły. Matka mówi, że szczupłość to „przypadłość urodzenia”.
„Ciotka Janet to ciotka z miłości. Uprzejmość to za małe słowo w odniesieniu do jej oddania wobec nas. Ale nie muszę pana zanudzać takimi sprawami. Zakładam, że moje relacje z domem nie mają dla pana większego znaczenia. Jestem Sent Leger!” Ojciec wyglądał na zaskoczonego. Siedział nieruchomo przez chwilę, zanim w końcu powiedział:
„Cóż, panie St. Leger, przemyślę to przez chwilę i niedługo poinformuję pana o swojej decyzji. Czy w międzyczasie chciałby pan coś zjeść? Zakładam, że skoro wyruszył pan bardzo wcześnie, nie jadł pan śniadania.” Rupert uśmiechnął się uprzejmie:
„To prawda, proszę pana. Nie jadłem niczego od wczorajszej kolacji i jestem strasznie głodny.” Ojciec zadzwonił dzwonkiem i kazał lokajowi wezwać gosposię. Kiedy przyszła, ojciec powiedział:
„Pani Martindale, proszę zabrać tego młodzieńca do pokoju i dać mu śniadanie.” Rupert stał nieruchomo przez chwilę. Po jego bladej twarzy znowu przeszła fala czerwieni. Potem skłonił się ojcu i poszedł za panią Martindale, która skierowała się w stronę drzwi.
Około godzinę później ojciec wysłał służącego, aby poprosił Ruperta, by przyszedł do gabinetu. Moja matka też tam była, a ja poszedłem z nią. Gdy służący wrócił, powiedział:
„Pani Martindale, proszę pana, chciałaby z szacunkiem zamienić z panem słowo.” Zanim ojciec zdążył odpowiedzieć, matka kazała jej wejść. Gosposia musiała być niedaleko – ci ludzie zwykle trzymają się blisko drzwi – bo weszła od razu. Gdy stanęła w drzwiach, ukłoniła się i wyglądała blado. Ojciec powiedział:
„I co?”
„Pomyślałam, proszę pana i pani, że lepiej będzie, jeśli przyjdę i opowiem o młodym mistrzu St. Leger. Przyszłabym od razu, ale bałam się przeszkadzać.”
„I co dalej?” – ojciec miał surowe podejście do służby. „Kiedy to ja będę głową rodziny, będę trzymał służbę krótko. To najlepszy sposób, by zyskać prawdziwe oddanie!”
„Jeśli pan pozwoli, sir, zabrałam młodego dżentelmena do mojego pokoju i zamówiłam dla niego smaczne śniadanie. Było jasne, że był na wpół głodny – rosnący chłopiec, i do tego taki wysoki! Wkrótce przyszło jedzenie, i muszę przyznać, że było to porządne śniadanie. Sam zapach sprawił, że nawet ja zgłodniałam. Były jajka, smażona szynka, grillowane nerki, kawa, tosty z masłem i pasta z bloatera.”
„Wystarczy, jeśli chodzi o menu,” – przerwała matka. „Kontynuuj!”
„Kiedy wszystko było gotowe, a pokojówka wyszła, postawiłam krzesło przy stole i powiedziałam: ‘Proszę pana, śniadanie jest gotowe’. Wstał, ukłonił się i powiedział: ‘Dziękuję, madam, jest pani bardzo miła!’ Ukłonił mi się tak grzecznie, jakbym była damą, madame!”
„Dalej,” – nalegała matka.
„Potem wyciągnął rękę i powiedział: ‘Do widzenia i dziękuję’, po czym podniósł swoją czapkę. Zapytałam: ‘Ale nie będzie pan jadł śniadania, sir?’.
‘Nie, dziękuję, madam,’ odpowiedział, ‘Nie mogę jeść tutaj… to znaczy, w tym domu!’. Cóż, proszę pani, wyglądał tak samotnie, że serce mi się ścisnęło. Odważyłam się zapytać, czy jest coś, co mogłabym dla niego zrobić. Powiedziałam: ‘Proszę mi powiedzieć, kochanie. Jestem starą kobietą, a pan jest jeszcze chłopcem, choć pewnego dnia będzie z pana wspaniały mężczyzna, tak jak pański kochany ojciec, którego dobrze pamiętam, i tak łagodny, jak pańska biedna, droga matka’.
‘Jest pani kochana!’ – powiedział. Wtedy podniosłam jego rękę i pocałowałam ją, bo tak dobrze pamiętałam jego biedną, ukochaną matkę, która odeszła zaledwie rok temu. Rupert odwrócił głowę, a gdy wzięłam go za ramiona i obróciłam – bo choć jest duży, to nadal jest tylko chłopcem – zobaczyłam, że łzy spływają mu po policzkach. Położył głowę na mojej piersi – miałam własne dzieci, choć wszystkie odeszły – i szlochał przez chwilę. Potem wyprostował się, a ja stanęłam obok niego z szacunkiem.”
„Proszę przekazać panu Meltonowi,” powiedział, „że nie będę go już niepokoił w sprawie powiernika.”
„Ale czy nie powie mu pan tego osobiście, kiedy się zobaczycie?” zapytałem.
„Nie zobaczę go więcej,” odparł. „Wracam teraz.”
„Cóż, proszę pani,” kontynuowała gospodyni, „wiedziałam, że nie zjadł śniadania, mimo że był głodny, i że zamierza odejść tak, jak przyszedł, więc odważyłam się zapytać: 'Jeśli nie pozwoli pan sobie na jedzenie, sir, czy mogę jakoś ułatwić panu podróż? Czy ma pan wystarczającą ilość pieniędzy? Jeśli nie, czy mogę coś panu dać lub pożyczyć? Byłabym dumna, gdyby pan mi pozwolił.’”
„Tak,” odpowiedział z ciepłym uśmiechem. „Jeśli chcesz, możesz pożyczyć mi szylinga, bo nie mam żadnych pieniędzy. Obiecuję, że o tym nie zapomnę.” Wziął monetę i powiedział: „Zwrócę kwotę, choć nigdy nie będę w stanie odwzajemnić twojej uprzejmości. Zatrzymam tę monetę na pamiątkę.” Wziął szylinga – nie chciał przyjąć więcej – po czym pożegnał się. W drzwiach odwrócił się, podszedł do mnie, objął mnie serdecznie jak prawdziwy chłopiec, przytulił i powiedział:
„Dziękuję tysiąckrotnie, pani Martindale, za pani dobroć, za pani współczucie i za słowa o moim ojcu i matce. Widziała pani, jak płakałem – powiedział – rzadko płaczę. Ostatni raz płakałem, gdy wróciłem do pustego domu po pogrzebie mojej drogiej matki. Ale ani pani, ani nikt inny nigdy więcej nie zobaczy mojej łzy.” Po tych słowach wyprostował swoje wielkie plecy, uniósł głowę z dumą i wyszedł. Widziałam go z okna, jak szedł aleją. Och, jaki to dumny chłopiec, sir – to prawdziwa chluba dla pańskiej rodziny, sir, mówię to z szacunkiem. Ale on odszedł głodny, a ja wiem, że nigdy nie użyje tego szylinga, by kupić sobie jedzenie!”
Ojciec nie zamierzał na to pozwolić, więc powiedział do niej:
„Nie jest członkiem mojej rodziny, proszę to wiedzieć. To prawda, ma z nami powiązania przez stronę żeńską, ale ani on, ani jego ród nie należą do mojej rodziny.” Odwrócił się i zaczął czytać książkę. To była dla niej ewidentna zniewaga.
Jednak matka miała coś do powiedzenia, zanim pani Martindale skończyła. Matka jest dumna i nie toleruje bezczelności ze strony służby, a zachowanie gospodyni wydawało się aroganckie. Oczywiście, matka nie pochodzi z naszej klasy, choć jej rodzina jest bardzo szanowana i niezwykle bogata. Jest jedną z Dalmallingtonów, ludzi zajmujących się solą, z których jeden został nobilitowany, gdy konserwatyści odeszli od władzy. Powiedziała do gospodyni:
„Myślę, pani Martindale, że nie będę już potrzebował pani usług po zakończeniu tego miesiąca. A ponieważ nie trzymam pracowników po ich zwolnieniu, oto pani miesięczne wynagrodzenie, które miała pani otrzymać 25. dnia tego miesiąca, oraz dodatkowy miesiąc zamiast wypowiedzenia. Proszę podpisać pokwitowanie.” Podczas rozmowy matka wypisała pokwitowanie, a gosposia podpisała je bez słowa i wręczyła z powrotem. Wyglądała na zaskoczoną. Matka wstała i majestatycznie wyszła z pokoju – w ten sposób zawsze się porusza, kiedy jest zdenerwowana.
Żeby o tym nie zapomnieć, muszę dodać, że zwolniona gosposia została zatrudniona już następnego dnia przez hrabinę Salop. Hrabia Salop, K.G., który jest lordem-porucznikiem hrabstwa, od dawna czuje zazdrość wobec pozycji ojca i jego rosnących wpływów. Ojciec zamierza wystartować w nadchodzących wyborach jako kandydat konserwatystów i jest przekonany, że wkrótce zostanie baronetem.
List od generała dywizji Sir Colina Alexandra MacKelpie, V.C., K.C.B., z Croom, Ross, N.B., do Ruperta Sent Legera, Esq., 14, Newland Park, Dulwich, London, S.E.
4 lipca 1892 r.
Mój drogi chrześniaku,
Bardzo mi przykro, że nie mogę spełnić Twojej prośby i zgodzić się na przekazanie pannie Janet MacKelpie majątku zapisanego Ci przez matkę, którego jestem powiernikiem. Pozwól mi od razu wyjaśnić, że gdyby było to możliwe, uznałbym to za zaszczyt spełnić taką prośbę – nie ze względu na bliskie powiązania z beneficjentką, którą chcesz obdarzyć. W rzeczywistości to właśnie jest moją główną trudnością. Zostałem powiernikiem majątku powierzonego przez Twoją szanowną matkę w imieniu jej jedynego syna – syna człowieka o nieskazitelnym honorze, mojego drogiego przyjaciela. Syn ten, dziedziczący bogactwo honoru po obojgu rodziców, jestem pewien, będzie chciał spojrzeć wstecz na swoje życie jako na godne ich i tych, którym ufali. Zrozumiesz więc, że mimo mojej dobrej woli, moje ręce są związane w tej sprawie.
Muszę również powiedzieć, mój drogi chłopcze, że Twój list sprawił mi ogromną radość. To dla mnie niewypowiedziana przyjemność widzieć w Tobie – synu człowieka, którego kochałem, i chłopcu, którego również kocham – tę samą hojność ducha, która zdobyła Twojemu ojcu sympatię wszystkich jego towarzyszy, zarówno starszych, jak i młodszych. Cokolwiek się wydarzy, zawsze będę z Ciebie dumny. A jeśli miecz starego żołnierza – wszystko, co posiadam – kiedykolwiek mógłby Ci się przydać, zarówno on, jak i życie jego właściciela są do Twojej dyspozycji, dopóki tylko będę żył.
Smutno mi na myśl, że Janet nie może zyskać spokoju ducha dzięki moim działaniom, które zapewniłyby jej bezpieczeństwo finansowe. Ale, mój drogi Rupercie, za siedem lat osiągniesz pełnoletność. Wtedy, jeśli Twoje zdanie się nie zmieni – a jestem pewien, że się nie zmieni – będziesz mógł samodzielnie podejmować decyzje i działać według swojej woli. W międzyczasie, aby zabezpieczyć Janet przed nieprzewidzianymi trudnościami, wydałem mojemu faktorowi polecenie, aby co pół roku przekazywał jej połowę dochodów z mojej posiadłości Croom. Niestety, posiadłość jest obciążona hipoteką, ale mam nadzieję, że przynajmniej część z tego, co jest wolne od obciążeń, zapewni jej pewną pomoc.
Mój drogi chłopcze, mogę szczerze powiedzieć, że cieszę się, iż mamy jeszcze jedną więź łączącą nas w tym wspólnym celu. Zawsze nosiłem Cię w sercu, jakbyś był moim własnym synem. Pozwól mi teraz powiedzieć, że postąpiłeś tak, jak chciałbym, aby postąpił mój własny syn, gdybym go miał. Niech Bóg Cię błogosławi, mój drogi.
Zawsze do Twoich usług, Colin Alex. MacKelpie
List od Rogera Meltona z Openshaw Grange do Ruperta Sent Legera, Esq., 14, Newland Park, Dulwich, London, S.E.
1 lipca 1892 r.
Mój drogi siostrzeńcze,
Otrzymałem Twój list z 30 listopada. Dokładnie rozważyłem sprawę i doszedłem do wniosku, że mój obowiązek jako powiernika nie pozwala mi wyrazić pełnej zgody, jak sobie tego życzysz. Pozwolę sobie wyjaśnić. Spadkodawczyni, sporządzając testament, zamierzała, aby majątek, którym dysponowała, został wykorzystany do zapewnienia synowi takich korzyści, jakie przyniesie jego roczny produkt. W tym celu i aby zabezpieczyć się przed marnotrawstwem lub głupotą z twojej strony, a nawet przed jakąkolwiek hojnością, niezależnie od tego, jak godną, która mogłaby cię zubożyć, a tym samym zniweczyć jej dobroczynne intencje dotyczące twojej edukacji, wygody i przyszłego dobra, nie przekazała majątku bezpośrednio w twoje ręce, pozostawiając ci możliwość zrobienia z nim tego, co uważasz za stosowne. Wręcz przeciwnie, powierzyła go w ręce ludzi, którzy, jak wierzyła, powinni być wystarczająco stanowczy i silni, aby zrealizować jej zamiary, nawet wbrew wszelkim namowom lub naciskom, które mogłyby być użyte w przeciwnym kierunku. W związku z tym, że jej zamiarem było, aby powiernicy, których wyznaczyła, wykorzystywali na twoją korzyść odsetki narastające corocznie od zarządzanego kapitału, i to tylko (zgodnie z wyraźnymi zaleceniami testamentu), tak aby po osiągnięciu przez ciebie pełnoletności powierzony nam kapitał został ci przekazany w stanie nienaruszonym, uważam, że mam twardy i sztywny obowiązek dokładnego przestrzegania podanych wskazówek. Nie mam wątpliwości, że moi współpowiernicy postrzegają tę sprawę dokładnie w tym samym świetle. W tych okolicznościach my, powiernicy, mamy nie tylko jeden i wspólny obowiązek wobec ciebie jako przedmiotu woli spadkodawcy, ale także wobec siebie nawzajem w zakresie sposobu wykonywania tego obowiązku. Przyjmuję zatem, że nie byłoby zgodne z duchem trustu lub naszymi własnymi ideami w jego akceptacji, aby którykolwiek z nas obrał kurs przyjemny dla siebie, który pociągnąłby za sobą lub mógłby pociągnąć za sobą ostry sprzeciw ze strony innych współpowierników. Każdy z nas musi wykonać nieprzyjemną część tego obowiązku bez strachu lub przychylności. Oczywiście rozumiesz, że czas, który musi upłynąć, zanim wejdziesz w absolutne posiadanie swojego majątku, jest ograniczony. Ponieważ zgodnie z warunkami testamentu mamy przekazać nasze zaufanie, gdy osiągniesz wiek dwudziestu jeden lat, pozostało tylko siedem lat do wygaśnięcia. Ale do tego czasu, choć chętnie spełniłbym twoje życzenia, gdybym mógł, muszę trzymać się obowiązku, którego się podjąłem. Po upływie tego okresu będziesz mógł swobodnie pozbyć się swojego majątku bez protestów i komentarzy ze strony kogokolwiek.
Wyrażając teraz tak jasno, jak tylko potrafię, ograniczenia, którymi jestem związany w odniesieniu do korpusu twojego majątku, pozwól mi powiedzieć, że w jakikolwiek inny sposób, który jest w mojej mocy lub według mojego uznania, będę bardzo szczęśliwy, widząc, że twoje życzenia są realizowane tak dalece, jak to ode mnie zależy. Rzeczywiście, zobowiązuję się wykorzystać wpływy, jakie mogę posiadać u moich współpowierników, aby skłonić ich do przyjęcia podobnego poglądu na twoje życzenia. Moim zdaniem masz całkowitą swobodę w korzystaniu z własnego majątku na swój własny sposób. Ponieważ jednak, dopóki nie osiągniesz pełnoletności, masz tylko dożywotniego użytkownika w spadku po matce, możesz zajmować się tylko rocznym przyrostem. Z naszej strony, jako powierników, mamy pierwszy zarzut na ten przyrost, który zostanie wykorzystany na twoje utrzymanie, ubranie i edukację. Jeśli chodzi o to, co może pozostać w ciągu każdego półrocza, będziesz mógł z tym dowolnie postępować. Po otrzymaniu od ciebie pisemnego upoważnienia dla twoich powierników, jeśli chcesz, aby cała suma lub jakakolwiek jej część została wypłacona pannie Janet MacKelpie, dopilnuję, aby tak się stało. Uwierz mi, że naszym obowiązkiem jest ochrona majątku i w tym celu nie możemy działać zgodnie z żadnymi instrukcjami, które mogłyby mu zagrozić. Ale na tym nasza gwarancja się kończy. Podczas naszego powiernictwa możemy zajmować się tylko korpusem. Ponadto, aby nie doszło do błędu z Twojej strony, możemy postępować zgodnie z każdą ogólną instrukcją tylko tak długo, jak długo może ona pozostać nieodwołana. Możesz i musisz mieć swobodę zmiany swoich instrukcji lub upoważnień w dowolnym momencie. W związku z tym najnowszy dokument musi być wykorzystywany jako nasze wytyczne.
Jeśli chodzi o ogólną zasadę związaną z twoim życzeniem, nie komentuję tego. Możesz postępować z własnymi, jak chcesz. Całkowicie rozumiem, że twój impuls jest hojny i w pełni wierzę, że jest zgodny z tym, co zawsze było życzeniem mojej siostry. Gdyby była szczęśliwie żywa i musiała osądzić twoje zamiary, jestem przekonany, że wyraziłaby aprobatę. Dlatego, mój drogi siostrzeńcze, jeśli sobie tego życzysz, będę szczęśliwy, zarówno ze względu na nią, jak i na ciebie, mogąc wypłacić na twój rachunek (jako poufną sprawę między tobą a mną), ale z mojej własnej kieszeni, sumę równą tej, którą chcesz przekazać pannie Janet MacKelpie. Po otrzymaniu wiadomości będę wiedział, jak postąpić w tej sprawie. Z najlepszymi życzeniami,
Uwierz mi, że jestem twoim serdecznym wujem, Rogerem Meltonem.
Do Ruperta Sent Legera, Esq.
List od Ruperta Sent Legera do Rogera Meltona,
5 lipca 1892 r.
Mój drogi wujku,
Serdecznie dziękuję za miły list. Całkowicie rozumiem i teraz widzę, że nie powinienem był prosić cię o coś takiego jako powiernika. Wyraźnie widzę Pana obowiązek i zgadzam się z Pana poglądem. Załączam list skierowany do moich powierników, w którym proszę ich o coroczne wypłacanie pannie Janet MacKelpie pod tym adresem, do czasu otrzymania dalszych instrukcji, jakiejkolwiek sumy pozostałej z odsetek od spadku po mojej matce, po odliczeniu takich wydatków, jakie uznasz za stosowne na moje utrzymanie, ubranie i edukację, wraz z sumą jednego funta szterlinga miesięcznie, którą moja droga matka zawsze dawała mi na własny użytek - nazywała to "kieszonkowym".
Jeśli chodzi o twoją najbardziej uprzejmą i hojną ofertę przekazania mojej drogiej cioci Janet sumy, którą sama bym przekazała, gdyby było to w mojej mocy, dziękuję ci szczerze i szczerze, zarówno w imieniu mojej drogiej ciotki (której oczywiście nie wspomnę o tej sprawie, chyba że specjalnie mnie upoważnisz), jak i mnie samej. Ale rzeczywiście, myślę, że lepiej będzie tego nie oferować. Ciocia Janet jest bardzo dumna i nie przyjęłaby żadnej korzyści. Ze mną jest oczywiście inaczej, ponieważ odkąd byłam małym dzieckiem, była dla mnie jak druga matka i bardzo ją kocham. Odkąd moja matka umarła - a ona oczywiście była dla mnie wszystkim - nie ma innej. A w takiej miłości jak nasza nie ma miejsca na dumę. Jeszcze raz dziękuję, drogi wujku, i niech cię Bóg błogosławi.
Twój kochający bratanek, Rupert Sent Leger.
ERNEST ROGER HALBARD MELTON'S RECORD - ciąg dalszy.
A teraz o pozostałych dzieciach sir Geoffreya, a konkretnie o Rogerze. Był trzecim dzieckiem i trzecim synem, a jedyna córka, Patience, urodziła się dwadzieścia lat po najmłodszym z czterech braci. Jeśli chodzi o Rogera, opiszę wszystko, co słyszałem o nim od mojego ojca i dziadka. Od mojej ciotki nic nie słyszałem, ponieważ byłem bardzo małym dzieckiem, kiedy zmarła, ale pamiętam, że widziałem ją tylko raz. Była to bardzo wysoka, przystojna kobieta, mająca nieco ponad trzydzieści lat, o bardzo ciemnych włosach i jasnych oczach. Wydaje mi się, że jej oczy były szare albo niebieskie, ale nie pamiętam dokładnie które. Wyglądała na dumną i wyniosłą, ale muszę przyznać, że była dla mnie bardzo miła. Pamiętam, że byłam bardzo zazdrosna o Ruperta, ponieważ jego matka wyglądała tak dystyngowanie. Rupert był ode mnie starszy o osiem lat i bałam się, że jeśli powiem coś, co mu się nie spodoba, to mnie zbije. Dlatego wolałam milczeć, chyba że zapomniałam o tym strachu, a Rupert reagował bardzo niemiło, czasami nawet niesprawiedliwie, nazywając mnie „nadąsaną małą bestią”. Nie zapomniałam tego i nie zamierzam. Jednak to, co mówił lub myślał, nie ma już większego znaczenia. Teraz jest gdzieś daleko – jeśli w ogóle żyje – bez grosza, bo roztrwonił wszystko, co posiadał, gdy osiągnął pełnoletność, chcąc przekazać swój majątek pannie MacSkelpie po śmierci swojej matki.
Ojciec, będąc jego powiernikiem, stanowczo odmówił. Wuj Roger, którego tak nazywam, również był jednym z powierników i uznał, że nie mamy prawa pozwolić Rupertowi roztrwonić majątku, który powinien zachować. Stary sir Colin MacSkelpie, trzeci powiernik, także się sprzeciwił, twierdząc, że nie może na to pozwolić, ponieważ MacSkelpie była jego siostrzenicą. Był to człowiek dość surowy i nieprzyjemny. Pamiętam, jak kiedyś, zapominając o jego powiązaniach rodzinnych, mówiłem o MacSkelpie w sposób niewłaściwy, a on złapał mnie za ucho i przepchnął przez pokój. Mówił bardzo szerokim szkockim akcentem. Do dziś słyszę, jak mówi: „Naucz się choć odrobiny manier, młody pudelku, bo inaczej wykręcę ci nos!”. Ojciec był bardzo urażony, ale nic nie powiedział. Pamiętał zapewne, że generał miał Krzyż Wiktorii i słynął z zamiłowania do pojedynków. Ale żeby pokazać, że to nie on jest winny, ojciec również wykręcił mi ucho – i to samo, które wcześniej złapał generał! Przypuszczam, że uważał to za sprawiedliwość. Muszę jednak przyznać, że później mi to wynagrodził. Gdy generał odszedł, ojciec dał mi banknot pięciofuntowy.
Myślę, że wujek Roger nie był zbyt zadowolony z zachowania Ruperta w związku ze spadkiem, ponieważ od tamtej pory nigdy go nie widziałem. Być może było to spowodowane tym, że Rupert wkrótce potem uciekł, ale o tym opowiem, gdy dojdę do tej części historii. W końcu, dlaczego mój wuj miałby się nim przejmować? Rupert nie jest Meltonem, a to ja mam być głową domu – oczywiście wtedy, kiedy Pan uzna za stosowne zabrać ojca do siebie! Wujek Roger ma mnóstwo pieniędzy i nigdy się nie ożenił, więc jeśli chce, może je zostawić komuś odpowiedniemu, bez większych problemów. Zarobił majątek na tym, co nazywa „handlem wschodnim”. Z tego, co wiem, obejmuje to Lewant i wszystko, co leży na wschód od niego. Wiem, że prowadzi „domy handlowe” w różnych miejscach – w Turcji, Grecji, Maroku, Egipcie, południowej Rosji, Ziemi Świętej, a także w Persji, Indiach, Chinach, Japonii i na wyspach Pacyfiku. Nie oczekuje się od nas, właścicieli ziemskich, abyśmy wiele wiedzieli o handlu, ale wujek Roger był zaangażowany w bardzo różne dziedziny. Mogę ci powiedzieć, że zajmował się wieloma sprawami – albo, niestety, muszę powiedzieć, że zajmował się nimi. Wuj Roger był człowiekiem dość ponurym, i tylko dzięki temu, że wychowano mnie w przekonaniu, że powinnam okazywać mu szacunek, starałam się być dla niego miła. Gdyby nie to, nigdy bym się do niego nie odezwała. Kiedy byłam dzieckiem, ojciec i matka – a zwłaszcza matka – zmuszali mnie do spotkań z nim i okazywania mu czułości. Z tego, co pamiętam, nigdy nie był dla mnie uprzejmy – stary, zrzędliwy niedźwiedź! Ale skoro nigdy nie widział Ruperta, rozumiem, że ten nie miał żadnych szans na zaszczyty w jego testamencie. Ostatnim razem, kiedy widziałem wuja Rogera, był wyraźnie nieuprzejmy. Traktował mnie jak chłopca, choć miałem już osiemnaście lat. Wszedłem do jego biura bez pukania, a on, nie podnosząc wzroku znad biurka, powiedział: „Wynoś się! Dlaczego ośmielasz się mi przeszkadzać, kiedy jestem zajęty? Wynoś się i niech cię diabli!”. Stałem tam, gotowy przeszyć go wzrokiem, kiedy tylko spojrzy w górę, ponieważ nie mogłem zapomnieć, że kiedy mój ojciec umrze, to ja będę głową domu. Ale kiedy w końcu podniósł wzrok, zareagował zupełnie spokojnie:
„Och, to ty, prawda? Myślałem, że to jeden z moich pracowników. Usiądź, jeśli chcesz ze mną porozmawiać, i poczekaj, aż skończę.” Usiadłem więc i czekałem. Ojciec zawsze mówił, że powinienem starać się zjednać wuja i zadowolić go. Ojciec jest bardzo sprytnym człowiekiem, a wujek Roger jest bardzo bogaty.
Nie sądzę, by wujek Roger był tak sprytny, za jakiego się uważa. Czasami popełnia straszne błędy w interesach. Na przykład, kilka lat temu kupił ogromną posiadłość nad Adriatykiem, w kraju nazywanym „Krainą Błękitnych Gór” – tak przynajmniej twierdził. Powiedział to ojcu w zaufaniu, ale nigdy nie pokazał żadnych dokumentów własności. Bardzo się obawiam, że został „oszukany”. To dla mnie źle, ponieważ ojciec sądzi, że zapłacił za to ogromną sumę, co znacząco zmniejsza jego majątek, a przecież jestem jego naturalnym spadkobiercą.
A teraz o Rupercie. Jak już wspominałem, uciekł, gdy miał około czternastu lat, i przez wiele lat nie mieliśmy od niego żadnych wieści. Kiedy w końcu dowiedzieliśmy się – a raczej ojciec – co się z nim działo, nie była to dobra wiadomość. Rupert zaciągnął się na żaglowiec jako chłopiec pokładowy i opłynął Horn. Potem dołączył do wyprawy przez środek Patagonii, następnie wyruszył na Alaskę, a później na Wyspy Aleuckie. Później podróżował po Ameryce Środkowej, Afryce Zachodniej, wyspach Pacyfiku, Indiach i wielu innych miejscach. Wszyscy znamy powiedzenie, że „toczący się kamień nie zbiera mchu”, więc jestem przekonany, że jeśli „mech” ma jakąkolwiek wartość, Rupert umrze jako biedak. Rzeczywiście, jego idiotyczne, chełpliwe marnotrawstwo nie zna granic. Wystarczy spojrzeć na to, jak po osiągnięciu pełnoletności przekazał cały majątek matki pannie MacSkelpie! Jestem pewien, że choć wujek Roger nigdy tego nie skomentował wobec ojca, który jako głowa naszego domu powinien być o tym poinformowany, nie był zadowolony. Moja matka, która sama posiada znaczny majątek i miała na tyle rozsądku, aby go zatrzymać pod własną kontrolą – a ponieważ ja go odziedziczę, nie jestem w tej sprawie stronniczy – zawsze chwaliła swoją roztropność. Nigdy nie mieliśmy zbyt wysokiego mniemania o Rupercie, ale teraz, gdy jest na drodze do zostania nędzarzem i potencjalnym utrapieniem, traktujemy go jak kogoś zupełnie obcego. Wiemy, jaki jest naprawdę. Ze swojej strony brzydzę się nim i gardzę nim. W tej chwili jesteśmy na niego wściekli, ponieważ wszyscy trzymamy rękę na pulsie w związku z testamentem mojego drogiego wujka Rogera. Pan Trent, adwokat, który zajmuje się sprawami wuja i jest w posiadaniu jego testamentu, twierdzi, że zanim zostanie on upubliczniony, musimy odnaleźć wszystkich potencjalnych beneficjentów. W związku z tym wszyscy musimy czekać. To szczególnie trudne dla mnie, jako naturalnego spadkobiercy.
To bardzo nierozważne ze strony Ruperta, że tak się trzyma na uboczu. Napisałem w tej sprawie do starego MacSkelpiego, ale nie wydawał się tym przejęty – on sam nie jest spadkobiercą! Powiedział, że prawdopodobnie Rupert Sent Leger – trzymający się starej pisowni – po prostu nie wiedział o śmierci wuja, bo inaczej na pewno podjąłby kroki, by złagodzić nasz „niepokój”. Nasz „niepokój”, doprawdy! My nie jesteśmy zaniepokojeni – chcemy po prostu znać fakty. A jeśli ktoś ma prawo być zaniepokojony, to zwłaszcza ja, bo to ja muszę zmagać się z całą przykrością związaną z obowiązkami wynikającymi ze śmierci wuja. Tak czy inaczej, Rupert dozna gorzkiego rozczarowania, gdy się pojawi i odkryje, że jest biedakiem bez nadziei!
Dzisiaj (ojciec i ja) otrzymaliśmy listy od pana Trenta, w których poinformował nas, że miejsce pobytu "pana Ruperta Sent Legera" zostało odkryte i że wysłano do niego list ujawniający fakt śmierci biednego wuja Rogera. Kiedy ostatnio o nim słyszano, był na Titicaca. Tak więc Bóg jeden wie, kiedy może otrzymać list, który "prosi go o natychmiastowy powrót do domu, ale daje mu tylko takie informacje o testamencie, jakie zostały już przekazane każdemu członkowi rodziny spadkodawcy". I to jest zero. Śmiem twierdzić, że będziemy czekać miesiącami, zanim otrzymamy należny nam majątek. Szkoda!
List od Edwarda Binghama Trenta do Ernesta Rogera Halbarda Meltona.
176, Lincoln's Inn Fields, 28 grudnia 1906 r.
Szanowny Panie!
Cieszę się, że mogę poinformować, że właśnie otrzymałem list od pana Ruperta St. Legera, że zamierza opuścić Rio de Janeiro statkiem S.S. Amazon, należącym do Royal Mail Company, 15 grudnia. Stwierdził również, że tuż przed opuszczeniem Rio de Janeiro prześle wiadomość, w którym dniu spodziewane jest przybycie statku do Londynu. Ponieważ wszyscy inni potencjalnie zainteresowani testamentem zmarłego Rogera Meltona, których nazwiska podano mi w jego instrukcjach dotyczących odczytania testamentu, zostali poinformowani i wyrazili zamiar obecności na tym wydarzeniu po powiadomieniu o czasie i miejscu, teraz błagam o poinformowanie, że w otrzymanej wiadomości kablowej data planowanego przybycia do portu w Londynie to 1 stycznia prox. W związku z tym błagam o powiadomienie, z zastrzeżeniem odroczenia z powodu nieprzybycia Amazon, odczytanie testamentu zmarłego Rogera Meltona, Esq..., odbędzie się w moim biurze w czwartek, 3 stycznia o godzinie jedenastej rano.
Z poważaniem, Edward Bingham Trent.
Do Ernesta Rogera Halbarda Meltona, Esq., Humcroft, Salop.
Kabel: Rupert Sent Leger do Edwarda Binghama Trenta. Amazon dociera do Londynu 1 stycznia. Wysłano Legera.
Telegram (za Lloyd's): Rupert Sent Leger do Edwarda Binghama Trenta.
Jaszczurka, 31 grudnia.
Amazon przylatuje do Londynu jutro rano. Wszystko w porządku.
Telegram: Edward Bingham Trent do Ernesta Rogera Halbarda Mellona.
Rupert Sent Leger przybył. Odczytanie testamentu odbędzie się zgodnie z ustaleniami.
ERNEST ROGER HALBARD MELTON'S RECORD.
4 stycznia 1907 r.
Czytanie testamentu wuja Rogera dobiegło końca. Ojciec otrzymał duplikat listu pana Trenta do mnie, a także depeszę i dwa telegramy wklejone do niniejszego Zapisu. Oboje cierpliwie czekaliśmy do trzeciego - to znaczy, nic nie mówiliśmy. Jedynym niecierpliwym członkiem naszej rodziny była moja matka. Mówiła różne rzeczy i gdyby stary Trent tu był, jego uszy byłyby czerwone. Mówiła, jakim nonsensem jest opóźnianie odczytania testamentu i zmuszanie spadkobiercy do czekania na przybycie niejasnej osoby, która nie była nawet członkiem rodziny, ponieważ nie nosiła nazwiska. Nie sądzę, by było to pełne szacunku dla kogoś, kto pewnego dnia ma zostać głową rodu! Wydawało mi się, że cierpliwość ojca słabnie, gdy powiedział: "To prawda, moja droga, to prawda!", wstał i wyszedł z pokoju. Jakiś czas później, gdy przechodziłam obok biblioteki, usłyszałam, jak podchodzi i schodzi.
Ojciec i ja pojechaliśmy do miasta po południu w środę, 2 stycznia. Zatrzymaliśmy się oczywiście w Claridge's, gdzie zawsze się zatrzymujemy, gdy jedziemy do miasta. Matka też chciała jechać, ale ojciec uznał, że lepiej tego nie robić. Nie zgodziłaby się zostać w domu, dopóki oboje nie obiecalibyśmy wysłać jej osobnych telegramów po odczycie.
Za pięć jedenasta weszliśmy do biura pana Trenta. Ojciec nie poszedłby ani chwili wcześniej, ponieważ twierdził, że to zła forma wydawać się niecierpliwym w każdej chwili, ale przede wszystkim podczas odczytywania testamentu. To była parszywa harówka, ponieważ musieliśmy chodzić po całej okolicy przez pół godziny, zanim nadszedł czas, aby nie być zbyt wcześnie.
Kiedy weszliśmy do pokoju, zastaliśmy tam generała Sir Colina MacKelpie i wielkiego mężczyznę, bardzo brązowego, którego wziąłem za Ruperta St. Legera - nie jest to zbyt wiarygodne połączenie, pomyślałem! On i stary MacKelpie zadbali o to, by zdążyć na czas! Raczej nisko, pomyślałem. Pan St. Leger czytał list. Najwyraźniej przyszedł niedawno, bo choć wydawał się pochłonięty lekturą, był dopiero na pierwszej stronie, a widziałem, że było ich wiele. Nie podniósł wzroku, kiedy weszliśmy, ani dopóki nie skończył listu; i możesz być pewien, że ani ja, ani mój ojciec (który jako głowa domu powinien mieć więcej szacunku od niego) nie zadaliśmy sobie trudu, aby do niego podejść. W końcu jest nędzarzem i marnotrawcą i nie ma zaszczytu nosić naszego nazwiska. Generał jednak podszedł i przywitał nas serdecznie. Najwyraźniej zapomniał - albo udawał, że zapomniał - o nieuprzejmym sposobie, w jaki kiedyś mnie potraktował, bo odezwał się do mnie całkiem przyjaźnie - wydawało mi się, że bardziej serdecznie niż do ojca. Byłam zadowolona, że tak miło się do mnie odezwał, bo w końcu, niezależnie od jego manier, jest dystyngowanym człowiekiem - zdobył tytuł wicehrabiego i baroneta. To ostatnie otrzymał niedawno, po wojnie granicznej w Indiach. Sam jednak nie byłem skłonny do serdeczności. Nie zapomniałem o jego nieuprzejmości i pomyślałem, że może mi się podlizuje. Wiedziałem, że kiedy będę miał wiele milionów mojego drogiego wujka Rogera, będę dość ważną osobą; i oczywiście on też o tym wiedział. Zrewanżowałem mu się więc za jego wcześniejszą zuchwałość. Kiedy wyciągnął rękę, włożyłem w nią jeden palec i zapytałem: "Jak się masz?". Zaczerwienił się i odwrócił. Ojciec i on skończyli, patrząc na siebie, więc żaden z nas nie żałował, że z nim skończył. Przez cały czas pan St. Leger zdawał się niczego nie widzieć ani nie słyszeć, tylko czytał dalej swój list. Myślałem, że stary MacSkelpie chce go wciągnąć w sprawę między nami, bo gdy się odwrócił, usłyszałem, jak mówi coś pod nosem. Brzmiało to jak "Pomocy!", ale pan S--- nie usłyszał. Z pewnością nie zwrócił na to uwagi.
Ponieważ MacS--- i pan S--- siedzieli całkiem cicho, nie patrząc na nas, a ojciec siedział po drugiej stronie pokoju z brodą w dłoni, a ja chciałem pokazać, że jestem obojętny na dwóch S, wyjąłem ten notatnik i kontynuowałem zapis, doprowadzając go do tego momentu.
REKORD - ciąg dalszy.
Kiedy skończyłem pisać, spojrzałem na Ruperta. Kiedy nas zobaczył, podszedł do ojca i serdecznie uścisnął mu dłoń. Ojciec przyjął go jednak bardzo chłodno. Rupert zdawał się tego nie zauważać, podszedł do mnie równie serdecznie. Zajęty inną czynnością, początkowo nie zauważyłem wyciągniętej ręki, ale gdy na nią spojrzałem, zegar właśnie wybijał jedenastą. W tym samym momencie do pokoju wszedł pan Trent, a tuż za nim jego urzędnik, niosący zamknięte blaszane pudełko. Towarzyszyło im dwóch innych mężczyzn. Pan Trent ukłonił się nam wszystkim po kolei, zaczynając ode mnie, ponieważ stałem naprzeciwko drzwi. Pozostali byli rozproszeni po pokoju – ojciec siedział nieruchomo, podczas gdy sir Colin i pan St. Leger wstali. Pan Trent nie podał ręki żadnemu z nas, nawet mnie. Złożył jedynie pełen szacunku ukłon, zgodnie z etykietą adwokata w takich oficjalnych okolicznościach.
Zasiadł na końcu dużego stołu, który stał na środku pokoju, i poprosił nas, abyśmy usiedli wokół niego. Ojciec, jako głowa rodziny, zajął miejsce po jego prawej stronie. Sir Colin i St. Leger usiedli po drugiej stronie stołu, z sir Colinem obok adwokata. Generał oczywiście wiedział, że baronet ma pierwszeństwo podczas ceremonii. Może sam kiedyś zostanę baronetem i będę musiał znać takie rzeczy.
Urzędnik wziął klucz, który wręczył mu pan Trent, otworzył blaszane pudełko i wyjął z niego plik papierów związanych czerwoną taśmą. Położył je przed adwokatem, a puste pudełko odstawił na podłogę za sobą. Następnie on i drugi mężczyzna usiedli na drugim końcu stołu; ten drugi wyjął notatnik i kilka ołówków, kładąc je przed sobą. Najwyraźniej był stenografem. Pan Trent zdjął taśmę z pliku papierów i położył ją na boku. Sięgnął po zapieczętowaną kopertę leżącą na wierzchu, złamał pieczęć, otworzył ją i wyjął pergamin. W fałdach pergaminu znajdowało się kilka innych zapieczętowanych kopert, które położył obok. Rozwinął pergamin, położył go przed sobą i, poprawiając okulary, powiedział:
„Panowie, zapieczętowana koperta, którą widzieliście, jak otwieram, jest opatrzona adnotacją 'Moja ostatnia wola i testament - Roger Melton, czerwiec 1906'. Ten dokument" – podniósł pergamin – "jest następujący:
„Ja, Roger Melton z Openshaw Grange w hrabstwie Dorset, z numeru sto dwadzieścia trzy Berkeley Square w Londynie oraz Zamku Vissarion w Krainie Gór Błękitnych, będąc przy zdrowych zmysłach, sporządzam niniejszym moją ostatnią wolę i testament w ten poniedziałek, jedenastego dnia czerwca roku tysiąc dziewięćset szóstego w biurze mojego starego przyjaciela i adwokata Edwarda Binghama Trenta pod numerem sto siedemdziesiąt sześć Lincoln’s Inn Fields w Londynie, niniejszym odwołując wszystkie wcześniejsze testamenty, które mogłem sporządzić, i przekazując to jako moją jedyną i ostatnią wolę, czyniąc rozporządzenia moim majątkiem w następujący sposób:
"'1. Mojemu krewnemu i siostrzeńcowi Ernestowi Halbardowi Meltonowi Esquire, sędziemu pokoju w Humcroft w hrabstwie Salop, na jego wyłączny użytek i korzyść sumę dwudziestu tysięcy funtów szterlingów wolną od wszelkich ceł, podatków i opłat, które zostaną wypłacone z moich pięcioprocentowych obligacji miasta Montreal w Kanadzie.
"'2. Mojemu szanowanemu przyjacielowi i koledze jako współpowiernikowi testamentu mojej zmarłej siostry Patience, wdowy po zmarłym kapitanie Rupercie Sent Legerze, który ją zmarł, generałowi dywizji Sir Colinowi Alexandrowi MacKelpie, baronetowi, posiadaczowi Krzyża Wiktorii, kawalerowi Orderu Bath, z Croom w hrabstwie Ross w Szkocji, sumę dwudziestu tysięcy funtów szterlingów wolną od wszelkich podatków i opłat; do wypłacenia z moich pięcioprocentowych obligacji miasta Toronto w Kanadzie.
"'3. Pannie Janet MacKelpie obecnie zamieszkałej w Croom w hrabstwie Ross w Szkocji sumę dwudziestu tysięcy funtów szterlingów wolną od wszelkich ceł, podatków i opłat, która zostanie wypłacona z moich pięcioprocentowych obligacji Rady Hrabstwa Londynu.
"'4. Różnym osobom, organizacjom charytatywnym i powiernikom wymienionym w harmonogramie dołączonym do niniejszego testamentu i oznaczonym jako A. różne kwoty w nim wymienione, wszystkie wolne od ceł i podatków oraz wszelkich opłat."
W tym miejscu pan Trent odczytał poniższą listę i dla naszego natychmiastowego zrozumienia sytuacji ogłosił, że łączna kwota wynosi dwieście pięćdziesiąt tysięcy funtów. Wielu beneficjentów to starzy przyjaciele, towarzysze, osoby pozostające na utrzymaniu i służba, a niektórzy z nich pozostawili całkiem spore sumy pieniędzy i konkretne przedmioty, takie jak ciekawostki i obrazy.
"'5. Mojemu krewnemu i siostrzeńcowi Ernestowi Rogerowi Halbardowi Meltonowi, obecnie mieszkającemu w domu swojego ojca w Humcroft Salop, sumę dziesięciu tysięcy funtów szterlingów.
"'6. Mojemu staremu i cenionemu przyjacielowi Edwardowi Binghamowi Trentowi ze sto siedemdziesiątego szóstego Lincoln's Inn Fields sumę dwudziestu tysięcy funtów szterlingów wolną od wszelkich ceł, podatków i opłat, która zostanie wypłacona z moich pięcioprocentowych obligacji miasta Manchester w Anglii.
"'7. Mojemu drogiemu siostrzeńcowi Rupertowi Sent Legerowi, jedynemu synowi mojej drogiej siostry Patience Melton z jej małżeństwa z kapitanem Rupertem Sent Legerem, sumę tysiąca funtów szterlingów. Zapisuję również wspomnianemu Rupertowi Sent Legerowi dalszą sumę pod warunkiem zaakceptowania przez niego warunków listu skierowanego do niego oznaczonego literą B i pozostawionego pod opieką wyżej wymienionego Edwarda Binghama Trenta, który to list jest integralną częścią tego mojego testamentu. W przypadku braku akceptacji warunków takiego listu, poświęcam i zapisuję całość kwot i nieruchomości zastrzeżonych w nim wykonawcom wyznaczonym tutaj Colin Alexander MacKelpie i Edward Bingham Trent w zaufaniu do dystrybucji tego samego zgodnie z warunkami listu w obecnej opiece Edwarda Binghama Trenta oznaczonego C, a teraz zdeponowane zapieczętowane moją pieczęcią w zapieczętowanej kopercie zawierającej moją ostatnią wolę, która ma być przechowywana w opiece wspomnianego Edwarda Binghama Trenta i który wspomniany list C jest również integralną częścią mojej woli. A w przypadku jakichkolwiek wątpliwości co do mojej ostatecznej intencji co do dysponowania moim majątkiem, wyżej wspomniani Wykonawcy mają mieć pełne uprawnienia do organizowania i dysponowania wszystkimi takimi sprawami, jakie mogą im się wydawać najlepsze bez dalszych odwołań. A jeśli jakikolwiek beneficjent na mocy niniejszego testamentu zakwestionuje go lub jakąkolwiek jego część lub zakwestionuje jego ważność, utraci na rzecz majątku ogólnego zapis uczyniony na jego rzecz, a każdy taki zapis przestanie obowiązywać i będzie nieważny we wszystkich intencjach i celach.
"'8. W celu zachowania zgodności z przepisami i obowiązkami związanymi z postępowaniem testamentowym oraz w celu zachowania tajemnicy moich tajnych trustów, nakazuję moim Wykonawcom opłacenie wszelkich opłat z tytułu śmierci, spadku, ugody, dziedziczenia lub innych opłat i obciążeń związanych z pozostałością mojego majątku poza zapisami już wymienionymi, w skali pobieranej w przypadku najdalszych krewnych lub obcych krewnych.
"9. Niniejszym wyznaczam jako moich Wykonawców Generała Majora Sir Colina Alexandra MacKelpie, Baroneta, z Croom w Hrabstwie Ross, oraz Edwarda Binghama Trenta Adwokata z sto siedemdziesiąt sześć Lincoln's Inn Fields London West Central z pełną mocą do wykonywania ich uznania w każdej okoliczności, która może powstać w realizacji moich życzeń wyrażonych w niniejszym testamencie. W nagrodę za ich usługi w tym charakterze jako Wykonawców, każdy z nich otrzyma z ogólnego majątku sumę stu tysięcy funtów szterlingów wolną od wszelkich ceł i obciążeń.
"12. Dwa memoranda zawarte w listach oznaczonych literami B i C są integralnymi częściami tego mojego testamentu, które ostatecznie zostaną uznane za klauzule 10 i 11 testamentu. Koperty są oznaczone B i C zarówno na kopercie, jak i zawartości, a zawartość każdej z nich jest zatytułowana w ten sposób: B należy odczytywać jako klauzulę 10 mojego testamentu, a drugą C należy odczytywać jako klauzulę 11 mojego testamentu.
"13. Jeśli którykolwiek z wyżej wymienionych Wykonawców umrze przed upływem półtora roku od daty odczytania mojej woli lub przed spełnieniem warunków określonych w Liście C, pozostały Wykonawca będzie miał wszystkie prawa i obowiązki powierzone przez moją wolę obu. A jeśli obaj Wykonawcy umrą, wówczas kwestia interpretacji i wykonania wszystkich spraw związanych z niniejszą moją ostatnią wolą spoczywa na Lordzie Kanclerzu Anglii na razie lub na kimkolwiek, kogo może wyznaczyć do tego celu.
"Niniejsza moja ostatnia wola została sporządzona przeze mnie pierwszego dnia stycznia roku Pańskiego tysiąc dziewięćset siódmego.
"Roger Melton.
"My, Andrew Rossiter i John Colson, w obecności siebie nawzajem i Spadkodawcy, widzieliśmy, jak Spadkodawca Roger Melton podpisał i zapieczętował niniejszy dokument. Na dowód czego niniejszym składamy nasze podpisy
"Andrew Rossiter, urzędnik przy Primrose Avenue 9, Londyn W.C.
"John Colson, dozorca 176 Lincoln's Inn Fields i Verger kościoła św. Tabithy w Clerkenwell w Londynie".
Kiedy pan Trent skończył czytać, zebrał wszystkie papiery i ponownie związał je czerwoną taśmą. Trzymając zawiniątko w ręce, wstał, mówiąc:
„To wszystko, panowie. Jeśli ktoś z was chciałby zadać pytania, oczywiście odpowiem najlepiej, jak potrafię. Proszę, sir Colinie, aby pan został, ponieważ musimy zająć się pewnymi sprawami lub ustalić czas na nasze kolejne spotkanie. A także pana, panie Sent Leger, ponieważ mam do przekazania panu list. Należy otworzyć go w obecności wykonawców testamentu, ale nie ma potrzeby, aby inni byli obecni.”
Jako pierwszy głos zabrał mój ojciec. Jako dżentelmen hrabstwa, z pozycją i majątkiem, który czasami przewodniczy sesjom, gdy nie ma nikogo z tytułem, poczuł się w obowiązku zabrać głos pierwszy. Stary MacKelpie ma wyższą rangę, ale była to sprawa rodzinna, w której ojciec jest głową rodu, a MacKelpie jedynie osobą postronną, wprowadzoną do rodziny poprzez młodszego brata mężczyzny, który ożenił się z naszą rodziną. Ojciec mówił z powagą, jak podczas zadawania ważnych pytań świadkom w trakcie posiedzeń sądu.
„Chciałbym wyjaśnić kilka kwestii.” Adwokat ukłonił się (zapewne czuł się pewnie, bo czekała go suma 120 tysięcy funtów, co pozwalało mu na pewną nonszalancję, jak przypuszczam). Ojciec spojrzał na kartkę papieru w swojej dłoni i zapytał:
„Ile wynosi wartość całego majątku?”
Adwokat odpowiedział szybko i, jak mi się wydawało, nieco niegrzecznie. Był czerwony na twarzy i tym razem się nie ukłonił. Przypuszczam, że człowiek jego klasy nie posiada zbyt dużych zasobów manier.
„Nie wolno mi tego powiedzieć. I mogę dodać, że nie zrobiłbym tego, nawet gdybym mógł.”
„Czy majątek wynosi milion?” – powtórzył ojciec, tym razem wyraźnie wzburzony i jeszcze bardziej czerwony niż adwokat. Ten odpowiedział już cichszym tonem:
„Ach, to przesłuchanie krzyżowe. Mogę jedynie powiedzieć, że nikt nie będzie wiedział, dopóki księgowi wyznaczeni do tego celu nie zbadają wszystkich spraw spadkodawcy.”
Rupert Sent Leger, który przez cały czas wydawał się bardziej zirytowany niż adwokat czy mój ojciec – choć trudno mi sobie wyobrazić, dlaczego miałby być tak wzburzony – uderzył pięścią w stół i wstał, jakby chciał coś powiedzieć. Jednak, widząc reakcje starego MacKelpie i adwokata, usiadł z powrotem. Ci trzej wydawali się być ze sobą nadzwyczaj zgodni. Będę musiał mieć ich na oku. Nie rozmyślałem już o tym, bo ojciec zadał inne pytanie, które bardzo mnie zainteresowało:
„Dlaczego nie pokazano nam pozostałych części testamentu?”
Adwokat ostrożnie zdjął okulary i przetarł je dużą jedwabną chustką, zanim odpowiedział:
„Po prostu dlatego, że każdy z dwóch listów oznaczonych literami 'B' i 'C' zawiera instrukcje dotyczące ich otwierania oraz zachowania w tajemnicy ich treści. Zwrócę uwagę, że obie koperty są zapieczętowane, a spadkodawca oraz dwaj świadkowie podpisali swoje imiona na klapach każdej z kopert. Przeczytam teraz ich treść. List oznaczony literą 'B', skierowany do 'Ruperta Sent Legera', brzmi:
'Niniejszy list ma zostać przekazany Rupertowi Sent Legerowi przez powierników i otwarty w ich obecności. Rupert ma prawo sporządzić kopię lub notatki według własnego uznania, a następnie zwrócić list wraz z kopertą wykonawcom testamentu. Mają oni obowiązek natychmiast go przeczytać i, jeśli sobie tego życzą, sporządzić kopie lub notatki. Następnie list zostanie włożony do koperty, a koperta i list zostaną umieszczone w innej kopercie, która zostanie opatrzona adnotacją o zawartości i podpisana przez wykonawców oraz wspomnianego Ruperta Sent Legera.'"
„(Podpisano) Roger Melton 1/6/'06.
List oznaczony jako 'C', skierowany do Edwarda Binghama Trenta, zawiera następujące postanowienia:
'Niniejszy list, skierowany do Edwarda Binghama Trenta, ma być przechowywany przez niego nieotwarty przez okres dwóch lat po odczytaniu mojej ostatniej woli, chyba że zostanie wcześniej otwarty w wyniku przyjęcia lub odmowy przyjęcia przez Ruperta Sent Legera warunków wymienionych w moim liście do niego oznaczonym literą 'B'. Rupert Sent Leger ma otrzymać i przeczytać ten list w obecności wykonawców testamentu podczas tego samego spotkania, zaraz po odczytaniu klauzul (z wyjątkiem tych, które ostatecznie mają być oznaczone jako dziesiąta i jedenasta) mojej ostatniej woli. List ten zawiera instrukcje dotyczące tego, co mają zrobić zarówno wykonawcy testamentu, jak i Rupert Sent Leger, gdy jego decyzja o przyjęciu lub odmowie zostanie ujawniona. Jeśli nie dokona on takiego wyboru w ciągu dwóch lat od mojej śmierci, list wejdzie w życie w sposób określony przez wykonawców testamentu.'
(Podpisano) Roger Melton 1/6/'06.”
Kiedy adwokat skończył czytać ostatni list, ostrożnie schował go do kieszeni. Następnie wziął drugi list do ręki i wstał.
„Panie Rupert Sent Leger, proszę otworzyć ten list tak, aby wszyscy obecni mogli zobaczyć, że na górze treści widnieje adnotacja: 'B. Do odczytania jako klauzula dziesiąta mojego testamentu'.”
Rupert podwinął rękawy i mankiety, jakby przygotowywał się do jakiejś sztuczki – co wyglądało bardzo teatralnie i śmiesznie – po czym, z nagimi nadgarstkami, otworzył kopertę i wyjął list. Wszyscy widzieliśmy go doskonale. Był złożony tak, że pierwsza strona była na wierzchu, a na górze widniał wspomniany wiersz, tak jak powiedział adwokat. Zgodnie z jego prośbą, Rupert położył zarówno list, jak i kopertę na stole przed sobą. Następnie urzędnik wstał, wręczył kartkę papieru adwokatowi i wrócił na swoje miejsce. Pan Trent, po napisaniu czegoś na kartce, poprosił nas wszystkich obecnych – włącznie z urzędnikiem i stenografem – abyśmy obejrzeli notatkę na liście oraz napis na kopercie, a następnie podpisali dokument, który brzmiał:
„My, niżej podpisani, oświadczamy, że widzieliśmy zapieczętowany list oznaczony literą B, dołączony do testamentu Rogera Meltona, otwarty w naszej obecności, w tym Edwarda Binghama Trenta i sir Colina Alexandra MacKelpie. Potwierdzamy, że zawarty w kopercie list był zatytułowany 'B. Do odczytania jako klauzula dziesiąta mojego testamentu' i że nie było w niej żadnej innej zawartości. Na dowód tego, w obecności siebie nawzajem, składamy nasze podpisy.”
Adwokat poprosił mojego ojca, aby zaczął. Ojciec, będąc ostrożnym człowiekiem, poprosił o szkło powiększające, które szybko dostarczył mu urzędnik. Ojciec bardzo dokładnie obejrzał całą kopertę oraz notatkę na górze listu. Następnie, bez słowa, podpisał dokument. Ojciec zawsze był sprawiedliwy. Następnie wszyscy złożyliśmy swoje podpisy. Adwokat złożył dokument i włożył go do koperty. Zanim ją zamknął, podał ją wszystkim obecnym, abyśmy mogli zobaczyć, że nie została naruszona. Ojciec wyjął list i przeczytał go, po czym włożył go z powrotem. Następnie adwokat poprosił nas wszystkich o złożenie podpisów na klapie koperty, co zrobiliśmy. Potem nałożył na nią wosk pieczętujący i poprosił ojca, aby opieczętował kopertę swoją pieczęcią, co uczynił. Następnie adwokat i MacKelpie również opieczętowali ją swoimi pieczęciami, po czym włożył kopertę do innej, którą sam zapieczętował, a obaj z MacKelpem podpisali klapę.
Wtedy ojciec wstał, a ja poszedłem za nim, podobnie jak dwaj mężczyźni – urzędnik i stenograf. Ojciec nie odezwał się ani słowem, dopóki nie wyszliśmy na ulicę. Szliśmy dalej, aż minęliśmy otwartą bramę prowadzącą na pola. Odwrócił się do mnie i powiedział:
„Chodź tutaj. Nikogo tu nie ma, więc możemy porozmawiać spokojnie. Muszę z tobą omówić pewne sprawy.” Usiedliśmy na ławce, z dala od ludzi, a ojciec zapytał:
„Jesteś studentem prawa. Co to wszystko znaczy?” Uznałem to za dobrą okazję na zgryźliwy komentarz, więc odpowiedziałem jednym słowem:
„Bilk!”
„Ojej!” – powiedział ojciec. „To wszystko, jeśli chodzi o mnie i ciebie. Ty dostajesz marne dziesięć tysięcy, a ja dwadzieścia. Ale co z tymi tajemniczymi trustami?”
„O, to...” – odpowiedziałem – „śmiem twierdzić, że będzie w porządku. Wujek Roger najwyraźniej nie chciał, aby starsze pokolenie zbytnio skorzystało na jego śmierci. Ale dał Rupertowi Sent Legerowi tylko tysiąc funtów, podczas gdy ja dostałem dziesięć. Wygląda na to, że bardziej dbał o bezpośrednią linię dziedziczenia.” Ojciec przerwał mi:
„Ale co z tą dodatkową sumą?”
„Nie wiem, ojcze. Wygląda na to, że Rupert musiałby spełnić jakieś warunki, ale chyba nikt nie spodziewał się, że to zrobi. Inaczej po co zostawiałby drugie zapisy panu Trentowi?”
„To prawda!” – zgodził się ojciec. Potem dodał: „Zastanawiam się, dlaczego zostawił takie ogromne sumy Trentowi i staremu MacKelpie. Wydają się nieproporcjonalne do ich opłat, chyba że...”
„Chyba że co, ojcze?”
„Chyba że majątek, który zostawił, jest ogromny. Dlatego zapytałem.”
„I dlatego – zaśmiałem się – odmówił odpowiedzi.”
„Ernest, to muszą być wielkie sumy.”
„Racja, ojcze. Pośmiertne rozliczenia będą irytujące. Co za paskudne oszustwo! Będę cierpiał nawet w twojej małej posiadłości...”
„Dość!” – powiedział ojciec surowo. Ojciec zawsze był drażliwy. Można by pomyśleć, że planuje żyć wiecznie. Po chwili odezwał się ponownie:
„Zastanawiam się, jakie są warunki tego zaufania. Są one niemal tak ważne, jak kwota zapisu, cokolwiek to jest. Nawiasem mówiąc, testament w ogóle nie wspomina o pozostałym spadkobiercy. Ernest, mój chłopcze, być może będziemy musieli o to walczyć.”
„Co masz na myśli, ojcze?” zapytałem. Był bardzo niechętny obowiązkom związanym z przekazaniem swojego majątku, chociaż jest on obciążony i to ja mam go odziedziczyć. Postanowiłem więc dać mu do zrozumienia, że wiem o wiele więcej niż on – przynajmniej w kwestiach prawnych.
„Obawiam się, że ten pies nie będzie walczył. Po pierwsze, wszystko może być zapisane w liście do Ruperta Sent Legera, który jest częścią testamentu. A jeśli Rupert odmówi spełnienia warunków, cokolwiek by to nie było, wtedy zacznie działać list do adwokata. Nie wiemy, co w nim jest, a może nawet on tego nie wie – sprawdziłem to najlepiej, jak mogłem – ale my, prawnicy, jesteśmy szkoleni do obserwacji. A jeśli instrukcje zawarte w liście 'C' zawiodą, testament daje panu Trentowi pełną władzę do działania według własnego uznania. Może przekazać wszystko sobie, jeśli tylko zechce, a nikt nie będzie mógł powiedzieć ani słowa. W praktyce to on sam jest ostatecznym sądem apelacyjnym.”
„O rany!” – powiedział ojciec do siebie. „To dziwny rodzaj testamentu, który może zostać unieważniony przez Sąd Kanclerski. Może będziemy musieli to wypróbować, zanim to się skończy!” Po tych słowach wstał i poszliśmy razem do domu, nie zamieniając między sobą ani słowa.
Moja matka była bardzo dociekliwa – jak to zwykle bywa z kobietami. Ojciec i ja powiedzieliśmy jej wszystko, co powinna wiedzieć. Oboje obawialiśmy się, że może narobić nam kłopotów, mówiąc lub robiąc coś nierozważnego, zwłaszcza że przejawiała wrogość wobec Ruperta Sent Legera. Być może spróbowałaby w jakiś sposób mu zaszkodzić. Kiedy więc ojciec powiedział, że musi wyjść, aby skonsultować się z adwokatem, szybko zgłosiłem się na ochotnika, mówiąc, że pójdę z nim, ponieważ również potrzebuję porady prawnej w tej sprawie.
Treść listu oznaczonego literą "B", załączonego jako integralna część testamentu Rogera Meltona.
11 czerwca 1907 r.
„Niniejszy list, będący integralną częścią mojej ostatniej woli, dotyczy całej reszty mojego majątku, poza konkretnymi zapisami dokonanymi w treści testamentu. Ma on wyznaczyć jako pozostałego spadkobiercę mojego siostrzeńca, Ruperta Sent Legera, jedynego syna mojej siostry Patience Melton, obecnie zmarłej, z małżeństwa z kapitanem Rupertem Sent Legerem, również obecnie zmarłym. Po zaakceptowaniu przez niego warunków tego listu i spełnieniu pierwszego z nich, cała reszta mojego majątku, po spłaceniu wszystkich konkretnych zapisów, długów i zobowiązań, stanie się jego absolutną własnością, z którą będzie mógł postępować według własnego uznania. Warunki są następujące:
1.Rupert ma tymczasowo zaakceptować, w liście skierowanym do moich wykonawców, sumę 999 tysięcy funtów szterlingów, wolną od wszelkich ceł, podatków i opłat. Będzie posiadał tę kwotę przez sześć miesięcy od daty odczytania mojej ostatniej woli i będzie korzystał z narosłych do niej odsetek obliczonych według stawki 10% rocznie, których nie będzie musiał zwracać. Na koniec tego sześciomiesięcznego okresu musi na piśmie poinformować wykonawców testamentu, czy akceptuje, czy odrzuca inne warunki wymienione poniżej. Jeśli zdecyduje się zrezygnować, może w ciągu tygodnia od odczytania testamentu zadeklarować swoją wolę o całkowitym wycofaniu się z odpowiedzialności za ten trust. W takim przypadku zachowa na własny użytek kwotę 999 tysięcy funtów szterlingów, wolną od wszelkich opłat, co razem z konkretnym zapisem w wysokości 1000 funtów daje mu czystą sumę miliona funtów. Od momentu dostarczenia takiej pisemnej rezygnacji nie będzie miał już żadnych praw ani interesu w dalszym rozporządzaniu moim majątkiem na podstawie tego testamentu. Jeśli taka pisemna rezygnacja zostanie dostarczona moim wykonawcom, reszta mojego majątku po spłaceniu tej kwoty i zapłaceniu wszelkich ceł, podatków i innych należności, zostanie przekazana Rupertowi Sent Legerowi, a moi wykonawcy będą nią zarządzać zgodnie z instrukcjami zawartymi w liście oznaczonym literą 'C', który również jest integralną częścią mojego testamentu.”
2. Jeśli w okresie lub przed upływem wyżej wymienionych sześciu miesięcy Rupert Sent Leger zaakceptuje dalsze warunki określone w niniejszym dokumencie, będzie miał prawo do użytkowania całego dochodu z pozostałej części mojego majątku. Dochód ten będzie mu wypłacany kwartalnie, w zwykłe dni kwartalne, przez wyżej wymienionych Wykonawców, mianowicie generała majora Sir Colina Alexandra MacKelpie, Bart., oraz Edwarda Binghama Trenta. Dochód ten będzie mógł wykorzystywać zgodnie z warunkami określonymi poniżej.
3. Rupert Sent Leger musi zamieszkać na co najmniej sześć miesięcy, zaczynając nie później niż trzy miesiące po odczytaniu mojego testamentu, w zamku Vissarion, znajdującym się w Krainie Gór Błękitnych. Jeśli spełni te warunki i wejdzie w posiadanie pozostałej części mojego majątku, będzie zobowiązany mieszkać tam przynajmniej częściowo przez okres jednego roku. Nie wolno mu zmieniać swojego obywatelstwa brytyjskiego, chyba że uzyska formalną zgodę Tajnej Rady Wielkiej Brytanii.
4. Po upływie półtora roku od odczytania mojego testamentu, Rupert Sent Leger musi osobiście przedstawić moim wykonawcom szczegóły dotyczące wydatków poniesionych przez niego lub wymaganych w ramach realizacji tego trustu. Jeśli wykonawcy uznają, że wydatki te są zgodne z warunkami określonymi w liście oznaczonym literą 'C' (który jest integralną częścią mojego testamentu), ich zgodę należy odnotować, co umożliwi przejście do ostatecznego rozliczenia testamentu oraz jego opodatkowania. Po zakończeniu tego procesu, Rupert Sent Leger stanie się właścicielem całego pozostałego majątku, bez konieczności podejmowania dalszych działań czy formalności.
Na dowód czego podpisuję niniejszy dokument.
(Podpisano) Roger Melton."
Dokument ten został poświadczony przez świadków testamentu tego samego dnia.
(Osobiste i poufne).
Notatki sporządzone przez Edwarda Binghama Trenta w związku z testamentem Rogera Meltona.
3 stycznia 1907 r.
Interesy i kwestie wszystkich zainteresowanych testamentem i majątkiem zmarłego Rogera Meltona z Openshaw Grange są tak rozległe, że w przypadku jakiegokolwiek sporu sądowego dotyczącego tego samego, ja, jako adwokat, mając przewóz życzeń spadkodawcy, uważam, że dobrze jest sporządzić pewne notatki z wydarzeń, rozmów itp. Pierwszą notatkę sporządzam natychmiast po zdarzeniu, podczas gdy każdy szczegół aktu i rozmowy jest wciąż świeży w mojej pamięci. Postaram się również sporządzić takie komentarze, które posłużą do odświeżenia mojej pamięci w przyszłości, a które w przypadku mojej śmierci mogą stanowić, jako współcześnie zapisane opinie, pewne światło przewodnie dla innych lub innych, którzy później będą musieli kontynuować i dokończyć powierzone mi zadania.
I.
W sprawie odczytania testamentu Rogera Meltona.
Kiedy, począwszy od godziny 11 rano tego przedpołudnia w czwartek, trzeciego dnia stycznia 1907 roku, otworzyłem testament i przeczytałem go w całości, z wyjątkiem klauzul zawartych w literach oznaczonych "B" i "C"; oprócz mnie były obecne następujące osoby:
1. Ernest Halbard Melton, J.P., bratanek spadkodawcy.
2. Ernest Roger Halbard Melton, syn wyżej wymienionych.
3. Rupert Sent Leger, bratanek spadkodawcy.
4. Generał dywizji Sir Colin Alexander MacKelpie, Bart., współwykonawca testamentu wraz ze mną.
5. Andrew Rossiter, mój urzędnik, jeden ze świadków testamentu spadkodawcy.
6. Alfred Nugent, stenograf (z biura Messrs. Castle, 21, Bream's Buildings, W.C.).
Kiedy testament został odczytany, pan E.H. Melton zapytał o wartość majątku pozostawionego przez spadkodawcę, na które to pytanie nie czułem się upoważniony ani w inny sposób zdolny odpowiedzieć; oraz kolejne pytanie, dlaczego obecnym nie pokazano tajnych klauzul testamentu. Odpowiedziałem, czytając instrukcje zatwierdzone na kopertach dwóch listów oznaczonych "B" i "C", które były wystarczająco wyjaśniające.