Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jak daleko jesteś w stanie się posunąć, aby zdobyć to, czego pragniesz?
Życie udowodniło jej, że nie można grać fair. Jeśli mężczyźni oszukują, wykorzystują i zdradzają, ty możesz postępować tak samo.
Arianna to młoda, ambitna dziennikarka, która pracuje w nowojorskiej stacji telewizyjnej, gdzie prowadzi program o show-biznesie. Całe życie ciężko pracowała, by odnieść sukces, jednak wraz ze spadkiem popularności i oglądalności, jej angaż wisi na włosku. Musi znaleźć nowy, gorący temat, który ponownie przyciągnie widzów. Nie sądzi tylko, że okaże się nim przystojny, bogaty Theodore Easton, przyszły prezes Wolf Industries.. Mężczyzna, mimo że ceni swoją prywatność, zbyt łatwo ulega pięknym kobietom.
Historia, w której nikt nie gra czysto i nie mówi prawdy.
Dla Eastona warto zgrzeszyć! A już na pewno warto skłamać
Płomienne pożądanie i rozgrywka, od której trudno się oderwać. Emocje gwarantowane! Polecam serdecznie. - K.C. Hiddenstorm
CZYTELNICY POLECAJĄ:
Jak to bywa w piekle, tak i w powieści Angeliki będzie piekielnie gorąco! Diabelnie przystojni mężczyźni, grzeszne kobiety i historia ociekająca pożądaniem. Przygotujcie lampkę ulubionego wina i coś, co ostudzi Wasze zmysły! To, co tu przeczytacie, sprawi, że Wasza wyobraźnia zapłonie! "Pierwszy stopień do piekła" to nie jest zwykły romans! To książka, która wyzwoli w Was mroczne żądze i sprawi, że zapragniecie więcej! - Monika Skabara, autorka Rosyjskiej Księżniczki
Angelika Łabuda odradza się niczym feniks z popiołu i powraca do nas z książką, która na długo pozostanie w pamięci. Myślisz, że czytałeś już wszystko, że nic nie jest w stanie Cię zaskoczyć? Pozwól się porwać i ciesz się dawką niesamowitych emocji, które czekają właśnie na Ciebie. Nie możesz tego przegapić, a co ważniejsze... Nie chcesz tego przegapić. Polecam. - Kinga Godurowska - Donutczyta
Angelika Łabuda przedstawia nam kolejną odsłonę swojej twórczości. Odsłonę znacznie lepszą od tej, którą poznaliśmy przy okazji debiutu. Tym razem stworzyła historię wciągającą od pierwszej strony. Autorka zabiera nas do świata, w którym pożądaniu nie da się oprzeć; aby osiągnąć cel, trzeba grać nieczysto, w razie potrzeby kłamać, a ciekawość może okazać się pierwszym stopniem do piekła. Szykujcie się na niegrzeczną letnią premierę! - Katarzyna Ewa Górka, @katherine_the_bookworm
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 196
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © by Angelika Łabuda, 2020Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2021All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowaniaoraz udostępniania publicznie bez zgody Autora orazWydawnictwa pod groźbą odpowiedzialnościkarnej.
Redakcja: Barbara Mikulska
Korekta I: Paulina Aleksandra Grubek
Korekta II: Magdalena Zięba-Stępnik
Zdjęcie na okładce: © by LightField Studios/Shutterstock
Projekt okładki: Marta Lisowska
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek
Ilustracje przy nagłówkach: © by pngtree.com
Wydanie I - elektroniczne
ISBN 978-83-66754-95-9
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Spis treści
Playlista
Prolog
Arianna
Theo
Arianna
Theo
Arianna
Theo
Arianna
Theodore
Arianna
Arianna
Theo
Arianna
Theo
Arianna
Theo
Arianna
Theo
Arianna
Theo
Arianna
Theo
Arianna
Theo
Arianna
Theo
Arianna
Theo
Arianna
Theo
Arianna
Theo
Arianna
Theo
Arianna
Theo
Epilog
Podziękowania
Dla mojego najlepszego przyjaciela.Dla miłości mojego życia.To dla Ciebie, Seweryn.
Playlista
OneRepublic – Apologize
The Script – Hall of Fame (feat. will.i.am)
James Arthur – Impossible
Rixton – Me and My Broken Heart
B.o.B – Airplanes (feat. Hayley Williams of Paramore)
Linkin Park – In The End (Mellen Gi & Tommee Profitt Remix)
Nickelback – How You Remind Me
Bea Miller – Like That
Boy Epic – Hopeless
G–Eazy & Halsey – Him & I
Prolog
4 lata wcześniej…
– Ty pieprzony draniu! Jak mogłeś?! – Czuję silne pieczenie prawej dłoni po tym, jak przed chwilą walnęłam nią w twarz tego kretyna. – Ufałam ci, a ty pieprzysz się w moim mieszkaniu z tą suką?!
To koniec. Już raczej nic nie jest w stanie uratować naszego związku. Wiele razy słyszałam od koleżanek z roku, że Nick zdradza mnie na prawo i lewo, ale ja nie chciałam tego słuchać. Uważałam, że mi zazdroszczą, w końcu spotykałam się z najgorętszą partią na roku, a on zdecydował się być z taką dziewczyną jak ja, czyli nijaką. Pochodziłam z ubogiej rodziny, utrzymywałam się dzięki stypendium i dorywczym pracom, a jednak poszczęściło mi się w miłości. Ale to złudzenie, które już nie ma prawa istnieć. To, co uważałam za piękne, przerodziło się w istny koszmar.
Cofam się o krok, bo jeszcze sekunda, a przysięgam, zabiję go gołymi rękami. Nick nerwowo wciąga na siebie bokserki, a stojąca obok niego Jen, okrywa się moją pościelą. Na miłość boską, będę musiała ją wygotować we wrzątku lub co gorsza, wyrzucić! A to był prezent od Lily!
– Ari, pozwól mi wyjaśnić… – Kręcę z niedowierzaniem głową na to, co Nick bełkocze pod nosem. Krzyżuję ręce na piersi i przygryzam usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
– Co chcesz mi wyjaśnić?! – pluję. – To, w jaki sposób twój kutas znalazł się w jej zarośniętej dziurze?!
Jen natychmiast zjawia się koło mnie i wciska mi w mostek wskazujący palec.
– W przeciwieństwie do ciebie wieśniaczko, ja korzystam z usług kosmetyczki! Polecam, abyś wypróbowała kiedyś depilację brazylijską. Z opowiadań Nicka wiem, że przydałby ci się tam fachowy fryzjer lub ogrodnik, aby przyciąć wystające krzaczki!
– Ty dziwko… – Chwytam ją za nadgarstki, a z Jen zsuwa się moja pościel. Nie wierzę, że Nick opowiedział jej o mojej waginie! Nie każdego stać na cotygodniowe wizyty w salonach urody. Mam ochotę powyrywać jej te wszystkie rude kłaki! Popycham dziewczynę z całej siły i ląduje całym ciałem na podłodze. – Zamorduję najpierw ciebie, a potem jego! – Nim jednak zdążę zamachnąć się, aby uderzyć Jen w twarz, czuję, że ktoś mnie podrywa do góry.
– Ri, uspokój się! – Nick obejmuje mnie mocno w pasie i trzyma w powietrzu. Wierzgam nogami z całych sił, aby uwolnić się z jego uścisku, ale to na nic. Moje włosy opadają na twarz i tracę obraz na kilka chwil. Odgarniam je szybko i łokciem wymierzam cios w żebra Nicka. Chłopak puszcza mnie, ale Jen zdążyła w tym czasie opuścić pokój. To jeszcze nie koniec, Jennifer Abilson.
– Ri, możemy normalnie pogadać? – Nick chwyta się za bolące miejsce, ale nie jest mi go ani trochę żal. Zasłużył sobie na najgorsze.
– Nie chcę z tobą rozmawiać, Nick, to koniec. Między nami wszystko skończone! – wrzeszczę mu prosto w twarz, aby dokładnie zrozumiał, co mam mu do przekazania.
– Przecież możemy o tym zapomnieć, to było chwilowe zauroczenie! – zaczyna się głupio tłumaczyć, ale wciskam palce do uszu, aby go nie słyszeć. Widzę tylko jak rusza ustami i wymachuje rękami. Gdy zauważam, że milknie, wkraczam do akcji.
– Posłuchaj mnie uważnie! Nas… – wskazuję ręką na siebie, a potem na niego – już nie ma i nigdy nie będzie. Kiedy wszyscy mnie ostrzegali przed tobą, ja zaślepiona twoim urokiem, sama pchałam ci się w ramiona, ale z tym koniec! Jesteś zwykłym dupkiem, który rucha na prawo i lewo, a wybaczać nie mam ci czego, przecież to wszystko między nami i tak było kłamstwem.
– Dla mnie było to prawdziwe – mówi ckliwie, a ja mam ochotę zwymiotować mu prosto w twarz. Nie wierzę, że spotykałam się z kimś takim jak on! Co mnie w nim pociągało? Blond włosy, błękitne oczy, wysportowane ciało? Dobra, to wszystko może tłumaczyć, ale jego inteligencja pozostawia wiele do życzenia.
Przeczesuję nerwowo włosy i wypalam, gdy czuję, że do oczu napływają mi łzy:
– Powinnam ci raczej podziękować, bo dzięki tobie wiem, jak wygląda piekło.
– Sama robisz wszystko, aby do niego trafić – cedzi przez zaciśnięte zęby. – Najpierw kusisz krótkimi spódniczkami, potem wskakujesz do mojego łóżka, a na końcu zgrywasz świętą! Zastanów się, co robisz!
Nick zgarnia resztę ubrań z podłogi i wychodzi. Zostaję sama w pokoju, w którym cuchnie uprawianym przed chwilą seksem. Oddałam mu kawałek siebie, ofiarowałam cząstkę, o którą miał się troszczyć, chronić, kochać, a on po prostu mnie okłamał. Pozwalam wszystkim emocjom wyjść z siebie i opadam na podłogę. Po policzkach spływają mi słono–gorzkie łzy. Dopiero po kilku minutach, kiedy uspokajam oddech i przecieram dłonią twarz, aby pozbyć się śladu płaczu, dociera do mnie, co muszę zrobić. Skoro większość mężczyzn traktuje kobiety przedmiotowo i nie ma problemu z ich oszukiwaniem, to czemu mam nie spróbować być taka jak oni.
Mama zawsze mi powtarzała, że kłamstwo to pierwszy stopień do piekła, ale może muszę wejść na ten stopień, aby nigdy więcej nie dać się złamać i zranić? Stanę się kobietą, która nie będzie odwracać się za siebie i żałować tego, że przespała się z kimś raz lub dwa. Okazywanie uczuć to moja słabość, dlatego od dziś wyciszenie sumienia i moralności to mój priorytet.
Nowa Arianna Lopez nie pozwoli pomiatać sobą. Jestem silną kobietą, która wie, czego od życia chce. Dopiero gdy na drodze stanie ktoś podobny do mnie, może się okazać, że kłamstwo nie będzie najlepszym rozwiązaniem wszystkich problemów.
Arianna
– Liczę na panią – odezwał się na pożegnanie mój dyrektor, Nicholas Caden, z którym właśnie odbyłam godzinne spotkanie.
– Zrobię, co w mojej mocy, aby pana nie zawieść. – Uśmiechnęłam się sztucznie i ruszyłam długim korytarzem do swojego gabinetu.
Przebierałam drobnymi nóżkami, aby jak najszybciej zamknąć się w swoich czterech ścianach. Trzęsącymi palcami zaczęłam masować pulsujące skronie i analizować swoje życie. Zacznijmy więc może od początku. Nazywam się Arianna Lopez i mam dwadzieścia siedem lat, a od siedmiu pracuję w redakcji emitującej program śniadaniowy „Hello, New York!” w dziale show–biznes. Moim głównym zadaniem jest zbieranie informacji na temat życia gwiazd i przeprowadzanie interesujących wywiadów ze znanymi osobowościami. Jednak ostatnio mój program „Hot news” nie przynosi zysków. Zapewne to kwestia czasu, nim dowiem się, że nie będą emitować moich odcinków, bo oglądalność spada z odcinka na odcinek. W takim tempie zdejmą mnie z wizji szybciej, niż sądzę. A to oznacza, po pierwsze, bezrobocie, a po drugie, powrót z podkulonym ogonem na garnuszek rodziców. Nie mogę sobie na to pozwolić. Zbyt długo pracowałam na swoją niezależność, aby teraz wszystko przekreślić.
Swoją przygodę z dziennikarstwem zaczęłam już w liceum. Angażowałam się we wszystkie szkolne projekty oraz pomagałam w tworzeniu gazetki szkolnej. Rodzice nie byli zachwyceni moją pasją. Mieszkaliśmy w małej miejscowości Yonkers, niedaleko Manhattanu. W wieku osiemnastu lat wysłałam aplikację na Nowojorski Uniwersytet, na wydział dziennikarski. Dostałam się bez większych problemów, a dzięki wysokim ocenom, przyznano mi pełne stypendium oraz pokój w akademiku. Po dwóch latach nauki zaczęłam szukać pracy. Na początku nie było to nic spektakularnego. Zaczynałam jako kelnerka w jednej z prestiżowych restauracji blisko siedziby mojej obecnej redakcji. Wszystko się zmieniło, gdy pewnego dnia do lokalu zawitała śmietanka towarzyska z branży telewizyjnej. Zrozumiałam, że to może być moja szansa na wybicie się w tym świecie. Z największą klasą starałam się obsługiwać ich stolik. Jednak im bardziej się starałam, tym gorzej mi to wychodziło. Na początku pomyliłam zamówienia. Zrozumiałabym, gdyby było ich z dziesięć, ale żeby pomylić się przy trzech? Jak pech to pech. W tamtym momencie całkowicie odpuściłam. Moje szanse i tak zostały przekreślone w momencie podania steka wegetarianinowi, alergikowi orzeszków ziemnych, a cukrzykowi jagnięciny w sosie owocowym. Pamiętam, że resztę dnia nie skakałam już wokół nich jak szalona, wręcz przeciwnie traktowałam ich jak pozostałych klientów, czyli beznamiętnie i bez większej ekscytacji. Dopiero gdy panowie zechcieli się ze mną rozliczyć, wdaliśmy się w interesującą dyskusję na temat prasy. Wspomniałam wtedy, że studiuję dziennikarstwo i moim wielkim marzeniem jest praca w stacji telewizyjnej. Nie wiem, co powiedziałam lub co takiego zrobiłam, że zainteresowałam swojego obecnego szefa, który postanowił dać mi szansę. Mimo że zaczynałam od wolontariatu, parzenia kawy i kserowania dokumentów, to po ukończeniu licencjatu podpisałam pierwszą umowę o pracę. Dużo później dopiero dostałam możliwość prowadzenia własnego programu, który stał się hitem stacji.
Faktycznie w branży ostatnio słabo się działo, ale i tak zszokowało mnie to, że spadałam na samo dno. Wydawało mi się, że na szczycie jestem nietykalna i problemy mnie nie dotyczą, ale musiałam się oswoić z myślą, że ja również czasami się mylę, a jedyną moją szansą jest zrobienie najlepszego reportażu w swojej karierze, który ocali mój dział, a przy okazji kilku moich współpracowników.
Do swojego biura wpadłam nieźle wkurzona i zrozpaczona.
Mimo że byliśmy jedynie programem śniadaniowym, zarząd główny zadbał o wystrój naszego budynku. Cały wieżowiec znajdował się w centrum Nowego Jorku, przy 45 Street i był wykonany ze szkła. Mieliśmy cudowny widok na Times Square.
W momencie, gdy zajmowałam swoje miejsce przy biurku, do środka wpadła moja asystentka, a jednocześnie koleżanka ze studiów, Hailey.
– Jak spotkanie? – Koleżanka stanęła w progu i oparła się o drewnianą framugę.
– Mówiąc delikatnie, mamy przerąbane. – Westchnęłam i opadłam na oparcie żółtego fotela. – Jeśli nie znajdziemy jakiegoś zajebistego tematu, to od razu możemy zacząć szukać nowej pracy.
– Ej! Na pewno coś się znajdzie. Sama mówiłaś, że najlepsze tematy same nie przychodzą, tylko należy ich dobrze poszukać. – Hailey skrzyżowała ręce i ruszyła w moją stronę. Usiadła naprzeciwko mnie i wyjęła z kieszeni iPhone’a. – Tylko popatrz, Instagram i Facebook aż pękają w szwach od plotek, podejrzeń i skandali! – Machnęła mi ekranem przed oczami, ale zrobiła to tak szybko, że nie byłam w stanie uchwycić nic wartego mojej uwagi.
– Hailey… – Oparłam się łokciami o blat biurka i zaczęłam skomleć. – Nam nie jest potrzebna marna plotka, o której wszyscy zapomną w ciągu doby, nam jest potrzebny jeden dobry temat, dzięki któremu przyciągniemy przed ekrany miliony widzów.
– Ari, przypomnę ci, że mieszkamy w Nowym Jorku, tutaj celebrytów jest więcej niż mrówek w mrowisku, znaleźć coś, co spodoba się wszystkim, to niczym wygrać w zdrapce milion dolców.
– Wyjdź. Muszę pomyśleć – powiedziałam wkurzona, ale nie na koleżankę, raczej na szczerość jej słów. Nie mogłam zaprzeczyć, że miała rację, więc się z nią po prostu zgodziłam, ale wyłącznie w swojej głowie. Gdybym powiedziała jej to prosto w oczy, chodziłaby dumna jak paw przez następnych kilka miesięcy.
– Dobrze, już idę. Sprawdzę, co się dzieje na świecie i co interesuje ludzi.
Hailey wstała i wyszła. Pamiętała o tym, aby zamknąć za sobą drzwi. Pogrążona w myślach, wyjęłam telefon z torebki. Odpaliłam dawno nieużywaną aplikację „Sex or Love”. Zarejestrowałam się tam ponad pół roku temu i od czasu do czasu korzystałam z usługi sex. Love było przereklamowane, nie szukałam w Internecie miłości, szukałam kogoś, kto mnie jedynie zaspokoi fizycznie. Psychika musiała pozostać na swoim miejscu. Angażowanie się w stałe związki nie wchodziło w grę. Mój ostatni chłopak zdradził mnie z moją najlepszą przyjaciółką. Teraz, za każdym razem, gdy widzę ich obrzydliwe zdjęcia na Instagramie, mam ochotę zwymiotować. Nie wierzę, że zmarnowałam na tego dupka dwa lata życia. Kto wie, może w tym czasie poznałabym kogoś wartościowego, godnego uwagi. Teraz odnosiłam sukcesy zawodowe, a kolejny związek mógłby jedynie namieszać mi w głowie i złamać serce.
Po uruchomieniu aplikacji sex przejechałam palcem wzdłuż listy, aby przejrzeć ciekawe oferty. Na samym początku pokazały mi się zdjęcia typowych kujonów, którzy szukają naiwnej panny, chętnej spełnić ich fantazje.
– Sorry, koledzy, może innym razem – westchnęłam i przejechałam niżej. – Ooo… – Przytrzymałam kciuk nad zdjęciem pewnego mężczyzny, który nie miał na sobie koszulki. Prężnie eksponował pokaźny sześciopak, od którego już zrobiło mi się mokro w majtkach. – Zobaczmy. – Zagryzłam dolną wargę i wcisnęłam ikonkę „polub”. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
Cześć, piękna. Co słychać?
Hej, przystojniaku. Ciężki dzień, szkoda gadać, a u Ciebie?
Praca, praca, praca. Nic specjalnego.
Hmm… To co z tym zrobimy?
A co proponujesz?
Spotkanie.
Szybka jesteś.
Raczej stanowcza. Wchodzisz w to, czy pasujesz?
Wejść mogę, ale wyłącznie w Ciebie.
Inaczej sobie tego nie wyobrażam.
W takim razie, gdzie i o której?
Może teraz, za pół godziny mam przerwę. Możemy się spotkać.
Nie mam nic przeciwko, ale uprzedzam, nie angażuję się w związki.
Uśmiechnęłam się pod nosem i odpisałam szybko.
JA również. Proponuję motel Paradise, 46 Street, Times Square.
Który pokój?
Pytaj o Ari.
Wyłączyłam telefon i wrzuciłam do torebki. Potrzebowałam odmiany po dzisiejszych przejściach. Tak naprawdę nie zaczynałam przerwy za pół godziny, za trzydzieści minut kończyłam pracę, ale przecież nikt nie musiał o tym wiedzieć.
W życiu trzeba umieć się zabawić, a szybki numerek z nieznajomym nie jest aż tak wielkim grzechem, jak myśli większość społeczeństwa. Przecież nie przyjmuję za to pieniędzy ani nie wykorzystuję tych facetów, oni mnie zresztą też nie. Bawię się i korzystam z życia. Czego będę żałować, gdy będę umierać? Tego, że nie włożyłam zbyt kusej spódnicy, czy tego, że nie zaspakajałam swoich potrzeb seksualnych?
Po odczekaniu dwudziestu minut wyszłam z gabinetu. Przeszłam koło boksu Hailey i machnęłam jej ręką na pożegnanie. Koleżanka była pogrążona w wirtualnym świecie i nawet mnie nie zauważyła. Normalka w czwartki. Nie oczekuj od swojej najbliższej współpracowniczki, że dzień przed weekendem będzie tryskała energią do pracy, gdy ma do wyboru planowanie harmonogramu imprez. Hailey to moja rówieśniczka, dla której praca to jedynie chwilowe źródło utrzymania. Ma bogatych rodziców, więc nie musi martwić się o swoją przyszłość, nie to co ja. Znamy się tyle lat, a ja nadal nie przyzwyczaiłam się do jej „luźnego” stylu życia. Zawsze przychodziła do redakcji w jeansach, kolorowych koszulkach i trampkach. Swoje blond włosy spinała w wysokiego kucyka, a na rękach miała brzęczące bransoletki. W przeciwieństwie do niej starałam się wyglądać profesjonalnie. Biała koszula, ołówkowa spódnica do kolan oraz szpilki.
Kierowałam się właśnie do windy, kiedy poczułam wibracje w torebce. Wyjęłam szybko telefon, bo pomyślałam, że to moja randka dzwoni do mnie z rezygnacją, jednak na wyświetlaczu zobaczyłam przerażająco zabawne zdjęcie Lily, mojej przyjaciółki, z którą mieszkałam w akademiku. Wyglądała na nim jak prawdziwa czarownica. Burza włosów okalała jej twarz, a usta wygięła coś na kształt uśmiechu z domieszką wściekłości.
– Łaskawie odbierasz po drugim sygnale, normalnie zapiszę ten dzień w kalendarzu, kiedy mnie nie ignorujesz. – Parsknęła śmiechem na powitanie.
– Ciebie też miło słyszeć, Lily. No cóż, kiedyś musi być ten pierwszy raz, czyż nie? – Zaśmiałam się cichutko pod nosem.
– Nie wciskaj mi tu kitu. Mów, co się dzieje, bo nawet przez telefon czuję, że coś jest nie tak.
– Chyba nie wyduszę tego z siebie na trzeźwo. – Podeszłam do windy i wcisnęłam guzik przywoływania. – Zanim cokolwiek ci powiem, musimy się napić. – Przerzuciłam szybko w głowie spis najbliższych knajp. – Spotkajmy się w Diablo o dziewiętnastej, dobrze?
– Okej, ale wiedz, że jutro pójdziesz do pracy, zabierając wielkiego kaca. Ja nie umawiam się na pojedyncze drinki.
To cała Lily. Znam ją od dnia, w którym rozpoczęłam studia. Zanim jednak zorientowałam się, że dzielę z nią pokój, nieźle ją zwyzywałam. Kiedy rodzice odwieźli mnie pod akademik i zostawili samą na parkingu z kilkoma ciężkimi pudłami, oberwałam piłką do siatkówki w głowę. Mogłabym puścić ten incydent płazem, jednak moja wewnętrzna złośnica mi na to nie pozwoliła. Rozejrzałam się wokół siebie i zobaczyłam nieopodal dom bractwa. Trudno go było nie zauważyć, bo tuż nad drzwiami wisiał ogromny transparent z napisem: „Witamy przyszłych członków bractwa Kappa Omega”. Od razu rzuciła mi się w oczy grupka chłopaków rozgrywająca minimecz przed domem. Wkurzona, z piłką w ręku, skierowałam się w ich stronę. Trzech mięśniaków zauważyło mnie i zaczęło zachowywać się jak stado szympansów na wybiegu, co zirytowało mnie jeszcze bardziej. Kiedy stanęłam przed jednym z nich, miałam ochotę wcisnąć mu gumową piłkę między zęby, ale wtedy pojawiła się Lily. Dziewczyna z burzą brązowych loków sięgających do pasa odciągnęła mnie od swoich kolegów i przeprosiła za ich zachowanie. Ostrzegła mnie, żebym lepiej z nimi nie zadzierała, bo nie dotrwam do końca pierwszego semestru. I tak od słowa do słowa okazało się, że będziemy współlokatorkami, tylko że ona będzie studiować administrację, a ja dziennikarstwo. Ta przygoda nauczyła nas dystansu do wybryków niedojrzałych samców, którzy myślą kutasami, a nie mózgiem, jak również zaufania do siebie.
– Tego byłam świadoma w momencie, gdy zdecydowałam się odebrać telefon od ciebie, moja droga. Do zobaczenia – odpowiedziałam pewnie, wsiadając do windy. Zjechałam na parter i wyszłam z budynku. Powiew letniego powietrza owiał mi twarz, powodując gęsią skórkę. Zamknęłam na chwilę oczy i wzięłam głęboki wdech.
– Nowy Jork, zapomniałam! – Wypuściłam gwałtownie powietrze z płuc, dławiąc się spalinami. – Jak ja ciebie, kocham – dodałam szeptem pod nosem.
Wokół mnie przechodziło mnóstwo ludzi. Pędzili z pracy lub do pracy. Jedni rozmawiali przez telefon, inni pogrążeni byli w swoich myślach. Zdałam sobie sprawę, że niewiele różnię się od nich. W końcu nie skupiam się na tym, co tu i teraz, tylko prężnie wyznaczam cele, do których dążę, nie zważając na to, co ulotne.
Zerknęłam szybko na zegarek i z paniką w oczach ruszyłam wzdłuż 45 Street. Było już po szesnastej, ale miałam nadzieję, że mój wybawca cierpliwie na mnie czeka.
Do motelu dotarłam po dziesięciu minutach. Wchodząc do środka, doskonale wiedziałam, czego się spodziewać. Stare budownictwo nie zachęcało do wizyt. Średnia klasa, dwugwiazdkowa, pozbawiona jakichkolwiek luksusów. Jednak o to w tym chodziło. Nikt z branży nie wszedłby tu nawet za grube miliony, naraziłby w końcu swój prestiż.
– Dzień dobry, witamy w motelu Paradise. – Starsza kobieta za ladą uśmiechnęła się, gdy przekroczyłam próg hotelu. – W czym mogę pomóc?
– Dzień dobry. – Podeszłam do niej i położyłam torebkę na ladzie. – Chciałabym wynająć pokój. Wystarczy półtorej godziny. – Uśmiechnęłam się i wyjęłam z portfela dowód. – Na nazwisko Lopez. Arianna Lopez – powtórzyłam pewniej, podsuwając jej dokument.
Kobieta popatrzyła się na mnie ze zdziwieniem, widać mój wygląd nie pasował do otoczenia, ale po chwili zmieniła wyraz twarzy na bardziej promienny.
Szybko przepisała wszystkie potrzebne dane i podała mi kluczyki.
– Pokój numer pięć, wzdłuż korytarza, pierwsze drzwi na prawo.
– Dziękuję. Rachunek zapłacę, gdy będę wychodzić. Gdyby ktoś pytał o Ari, proszę go skierować do mojego pokoju. – Kobieta oddała mi dowód i zapisała w zeszycie „płatność po”. Byłam w tym miejscu już trzy razy, ale ją widziałam pierwszy raz. Blondynka, grubo po trzydziestce, z wyraźnymi zmarszczkami na czole. Biedaczka, wyglądała na strasznie zmęczoną. W jednej chwili zrobiło mi się smutno z jej powodu, ale z drugiej pomyślałam, że każdy ma to, na co zasługuje. Motel Paradise nie był przyjaznym miejscem do pogaduszek przy kawie, tutaj przychodzili wszyscy, którzy chcieli szybko zaliczyć. Takie osoby jak ona, nie pasowały do tego świata, w którym dominuje seks i przyjemność. W nim nie ma miejsca na ckliwość i romantyzm.
– Oczywiście. Życzę miłego pobytu.
– Mam nadzieję, że taki będzie. – Mrugnęłam do niej i odgarnęłam włosy na plecy. Torebkę wsunęłam pod ramię i udałam się do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Standard. Ściany pokryte nieciekawą tapetą, łóżko po lewej stronie, bez zagłówka i z kwiecistą narzutą. Naprzeciwko mnie znajdowało się okno z grafitowymi zasłonami. Po prawej stronie stał stolik z dwoma zielonymi fotelami. Tuż przy drzwiach wejściowych znajdowało się przejście na łazienki. Prysznic, toaleta i umywalka, nic specjalnego. Swoje rzeczy odłożyłam na stolik i zdjęłam marynarkę. Następnie rozpięłam guziczki białej koszuli i odłożyłam ją na fotel. Spódnicę zsunęłam z bioder i opuściłam na ziemię. Zostałam jedynie w koronkowej, czarnej bieliźnie i szpilkach.
Usiadłam na skraju łóżka i opadłam do tyłu. Popatrzyłam na sufit, który ze starości przybrał kolor słabej herbaty. Przymknęłam na chwilę oczy i pomyślałam o swojej przyszłości. Jednak im dłużej myślałam, tym w coraz mroczniejszych barwach ją widziałam. Z jednej strony wiedziałam, czego chcę od życia, ale z drugiej, czy na pewno tego pragnęłam?
Theo
– Panie Easton, za chwilę lądujemy. – Ze snu wyrwał mnie kobiecy głos.
Stewardessa, która obsługiwała mój prywatny samolot, postanowiła obudzić mnie przed lądowaniem w Nowym Jorku.
Cały tydzień ciężko pracowałem i spędzałem kilkanaście godzin w powietrzu, aby osobiście dokończyć podpisywanie dokumentów związanych z przeniesieniem firmy do Stanów. Kiedy moi rodzice postanowili pozostać w Mediolanie, ja nie czekałem ani chwili, aby wdrożyć swój plan przejęcia władzy w firmie ojca. On chciał zostać w Europie i zamknąć filię w Stanach, ja chciałem tam wrócić. Tam się urodziłem i wychowałem, to Nowy Jork mogłem nazywać domem. Otworzenie działalności we Włoszech było pomysłem mojej matki, Samanthy. Jej włoskie korzenie ciągnęły ją w tamte strony, a dusza artystki przemówiła, gdy odchowała dwójkę swoich dzieci, mnie i Coltona.
– Dziękuję za informację – odpowiedziałem łagodnie i uniosłem się na fotelu. Poprawiłem poluzowany krawat i wyjąłem służbowy telefon, który przepełniony był wiadomościami. Kobieta kręciła się obok mnie, kusząc zalotnie uwodzicielskimi spojrzeniami. W spodniach odczuwałem silny ucisk, którego bardzo pragnąłem się pozbyć. Unosiłem co chwilę wzrok znad ekranu, aby popatrzeć na jej tyłek. Obcisła spódnica jedynie podkreślała kształty, co kusiło mnie jeszcze bardziej.
– Przepraszam… – chrząknąłem głośno i machnąłem ręką w stronę kobiety, która natychmiast zjawiła się koło mnie.
– Tak? – zapytała cichutko, schylając się blisko mnie. Czułem na twarzy jej miętowy oddech, który wyłącznie drażnił mojego powiększającego się kutasa.
Ta stewardessa wydawała się taka niewinna i bezbronna. Nie znała mojego oblicza, które nakazywało mi się jedynie z nią zabawić i odejść. Jej oczy były przepełnione niepewnością, ale i podnieceniem. Iskrzyły się jak gwiazdy na niebie, a usta delikatnie rozchylały się, by wypowiedzieć jedno słowo: Proszę.
– Ile ma pani lat? – zapytałem. Wolałem wiedzieć, z kim mam do czynienia. Po moich ostatnich wpadkach mój asystent, Sayer, zatrudniał same młode kobiety lub po czterdziestce. Wolałem nie ryzykować, chociaż ta mała wydawała się taka chętna.
– Dziewiętnaście, proszę pana – odpowiedziała, ewidentnie speszona. Szlag, pomyślałem. Dobrze grasz, Sayerze.
– Poproszę szklankę wody i proszę przygotować mój bagaż podręczny – powiedziałem stanowczym tonem i poprawiłem się na fotelu. No cóż, będę musiał rozluźnić się po przylocie. Zerknąłem na zegarek na ręce, który wskazywał piętnastą.
– Oczywiście.
Po lądowaniu samolotu z wielką ulgą opuściłem maszynę.
Na prywatnej płycie lotniska dostrzegłem swojego przyjaciela. Opierał się o czarnego mercedesa, a obok niego stał kierowca, ze skrzyżowanymi poniżej pasa dłońmi.
– Theodore! – zawołał, rozkładając szeroko ramiona.
– Sayer, miło cię widzieć. – Podszedłem do niego i się przywitałem. Poklepałem go po plecach i zdjąłem ciemne okulary z nosa. – Nie zmieniłeś się ani trochę. Musimy skończyć z tymi wideorozmowami. Wiesz, że telefon służy mi jedynie do wykonywania służbowych połączeń i pisania wiadomości.
– Musisz kiedyś wkroczyć w dwudziesty pierwszy wiek, przyjacielu. – Sayer zaśmiał się, co zirytowało mnie trochę.
– To oznaczałoby naruszenie mojej prywatności. Im częściej bym się udzielał w social mediach, tym częściej znajdowałbym się na czołówkach wszystkich gazet. – Schowałem ręce do kieszeni i kiwnąłem głową do kierowcy, który zerknął na mnie wystraszony. Zrozumiał aluzję od razu, bo zniknął szybko wewnątrz pojazdu.