Piotrek i Tomek. Tajemnica starego młyna - Magdalena Koziarek - ebook

Piotrek i Tomek. Tajemnica starego młyna ebook

Magdalena Koziarek

4,4

Opis

„Za zakrętem otwierała się wielka jaskinia.
Niedaleko wyjścia z korytarza klęczał Marek
z głową przy ziemi.
Tuż przed nim kołysał się smok (…)”.
Wakacje u babci w małym miasteczku – czy może
być coś nudniejszego? Dla malucha pewnie to i fajne
miejsce, ale co ma tutaj robić dwunastolatek, na dodatek
z ograniczonym dostępem do komputera?
Wszystko zmienia się po jednej zwykłej
wyprawie do lasu.
Dlaczego drzewa nagle oszalały?
Co goniło dzieci? Jakie tajemnice może skrywać stary
zapomniany młyn?
Dlaczego stwory z bajek nagle zaczęły chodzić po
ścianach i snuć historie?
Kim jest staruszka ubrana w sukienkę z kory?
Czy da się wyjść z Jaskini Życzeń?
Chcecie się dowiedzieć?
Przeczytajcie Tajemnicę starego młyna!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 102

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (9 ocen)
7
0
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Spis treści

Rozdział 1. Na początku był… niedźwiedź

Rozdział 2. Stary młyn

Rozdział 3. Ciotka Borowa

Rozdział 4. Znikająca owsianka i coraz większe zagadki

Rozdział 5. Zapiski kustosza

Rozdział 6. Tajemniczy goście

Rozdział 7. Baj i Skarbek oraz ich cenne rady

Rozdział 8. Niebezpieczna wyprawa

Rozdział 9. Niełatwo jest trzymać się ścieżki

Rozdział 10. Jaskinia Życzeń

Rozdział 11. Ekspedycja ratunkowa

Rozdział 12. Stary posąg

Zakończenie

ROZ­DZIAŁ 1

Na początku był… niedźwiedź

Lato za­po­wia­da­ło się fa­tal­nie… To­mek wyj­rzał przez okno. Pięk­na po­go­da, zie­lo­na tra­wa, ha­mak pod dzi­ką gru­szą… Nuda… małe pol­skie mia­stecz­ko, czy­li miej­sce, w któ­rym ni­g­dy nic się nie dzie­je. Na­wet krów nie ma. Mie­li je­chać całą ro­dzi­ną do Gre­cji. Mia­ło być błę­kit­ne mo­rze, je­żow­ce, Olimp i… Po pro­stu mia­ło być ina­czej, a wy­szło jak zwy­kle. U taty w pra­cy pa­dły ser­we­ry, a ma­mie na­gle od­wo­ła­li urlop. No i wy­lą­do­wa­li u bab­ci. Zno­wu nie bę­dzie miał nic do opo­wia­da­nia, gdy inni będą się chwa­lić, co wi­dzie­li pod­czas wa­ka­cji.

Oparł się cięż­ko o pa­ra­pet. Dom dziad­ków stał na skra­ju mia­stecz­ka, ota­cza­ły go pola i łąki. W od­da­li wy­ła­nia­ła się ścia­na lasu. Nie­da­le­ko pły­nę­ła wą­ska stru­ga o brze­gach po­ro­śnię­tych ziel­skiem. Płyt­ka, mu­li­sta i peł­na pi­ja­wek. Nie dało się w niej ką­pać, choć moż­na było po­mo­czyć nogi. Dzia­dek opo­wia­dał, że kie­dy był mło­dy, stru­myk wy­glą­dał jak rzecz­ka. Wspo­mi­nał, że ła­pał tam płot­ki, raki i ki­jan­ki. Te­raz trud­no było do­strzec wą­ską nit­kę wody. Je­dy­nie tra­wa w tym miej­scu była wyż­sza i zie­leń­sza, bo pola po­żół­kły od upa­łu. Chło­piec wes­tchnął. Po ci­chut­ku sam przed sobą przy­zna­wał, że to ład­ne miej­sce, tyl­ko cał­kiem zwy­czaj­ne. Żad­nych drzew oliw­nych i po­ma­rań­czy. Za to lipy, so­sny, dęby, buki, ja­rzę­bi­ny i mo­drze­wie – dziad­ko­wie po­sa­dzi­li wo­kół domu wie­le drzew. W ogro­dzie za­wsze było peł­no pta­ków, pod da­chem gnieź­dzi­ły się ja­skół­ki. Bab­cia tro­chę na­rze­ka­ła na ba­ła­gan, ale wio­sną nie­cier­pli­wie wy­glą­da­ła skrzy­dla­tych go­ści. I po­wie­trze na pew­no było lep­sze niż w War­sza­wie. Tyle że tu­taj nie miał z kim po­ga­dać, a mama i tata uzna­li, że może grać na kom­pie tyl­ko go­dzi­nę dzien­nie. Niby wię­cej niż w roku szkol­nym, ale i tak mało. Jego ko­le­dzy mie­li zde­cy­do­wa­nie bar­dziej wy­ro­zu­mia­łych ro­dzi­ców.

Usły­szał gło­sy na po­dwór­ku i do­strzegł bra­ta, któ­ry mie­szał ja­kieś mik­stu­ry w sta­rych garn­kach usta­wio­nych pod lipą. Pio­trek zry­wał li­ście i tra­wy, mie­szał, ma­chał rę­ka­mi, ga­dał coś do sie­bie i psa, któ­ry sie­dział tuż obok. Chy­ba do­brze się ba­wił. Tom­ko­wi, dwu­na­sto­lat­ko­wi, już tak nie wy­pa­da­ło. Dzie­ci­na­da.

Spoj­rzał na dro­gę. Na jej koń­cu po­ja­wi­ła się po­stać na ro­we­rze. Pe­da­ło­wa­ła bar­dzo szyb­ko. To­mek roz­po­znał swo­ją ku­zyn­kę. Jul­ka była świet­ną kum­pe­lą, nie stro­iła fo­chów, jak jego ko­le­żan­ki z kla­sy, ale ni­g­dy nie wi­dział, by je­cha­ła tak szyb­ko. Coś mu­sia­ło się wy­da­rzyć. Chło­pak od­wró­cił się i wy­biegł z po­ko­ju.

Jul­kę zna­lazł na po­dwór­ku, gdzie łap­czy­wie piła kom­pot. Ro­wer le­żał na tra­wie koło pło­tu. Dziew­czyn­ce chy­ba nie chcia­ło się tra­cić cza­su na jego od­sta­wia­nie. Obok niej stał już Pio­trek.

– Cze­mu pę­dzi­łaś na ro­we­rze, jak­by cię ktoś go­nił? Sta­ło się coś? – To­mek pod­szedł bli­żej.

– A że­byś wie­dział… Mu­si­my się spie­szyć, żeby wszyst­ko zor­ga­ni­zo­wać. Już chy­ba wiem jak. Ale może le­piej chodź­my do bazy, jesz­cze nas ktoś tu­taj pod­słu­cha.

To­mek spoj­rzał na nią zdzi­wio­ny. Bazą był do­mek na drze­wie wy­bu­do­wa­ny przez dziad­ka, gdy jego naj­star­sze wnu­ki do­pie­ro za­czy­na­ły cho­dzić. Ba­wi­li się tam wspól­nie pod­czas wa­ka­cji, a dzia­dek do­bu­do­wy­wał ko­lej­ne pię­tra, na któ­re nie mie­li wstę­pu młod­si. W tym roku za­glą­dał tam głów­nie Pio­trek.

– Do bazy? – zdzi­wił się To­mek.

– A znasz inne miej­sce, gdzie mo­że­my spo­koj­nie po­roz­ma­wiać? Dzia­dek i bab­cia się tam nie wdra­pią. A zresz­tą, o co ci cho­dzi? – Dziew­czyn­ka spoj­rza­ła na nie­go za­sko­czo­na.

– O nic. – To­mek wzru­szył ra­mio­na­mi. – Może być i baza. Kto pierw­szy, ten lep­szy – wrza­snął, ru­sza­jąc bie­giem.

Jul­ka wy­prze­dzi­ła go bez tru­du. Za­wsze bie­ga­ła naj­szyb­ciej ze wszyst­kich, nic więc dziw­ne­go, że pierw­sza zna­la­zła się przy sta­rej ja­bło­ni. Zła­pa­ła linę i zgrab­nie wspię­ła się po niej wprost do dom­ku. To­mek po­czuł po­dziw i za­zdrość, po czym wy­tę­żył wszyst­kie siły, by rów­nie szyb­ko do­stać się do środ­ka. Nie miał za­mia­ru dać się po­ko­nać. I to dziew­czy­nie. Roz­sie­dli się na po­dusz­kach i cze­ka­li na Piotr­ka, któ­ry wy­brał inne wej­ście i te­raz wal­czył ze sznur­ko­wą dra­bin­ką.

– Gdzie dziad­ko­wie? – spy­ta­ła Jul­ka.

– Dzia­dek czy­ta książ­kę – po­wie­dział zzia­ja­ny Pio­trek. – W sy­pial­ni.

– Bab­ci nie wi­dzia­łem od śnia­da­nia – przy­znał To­mek, po czym wstał. – Chy­ba jest w kuch­ni…

Ro­zej­rzał się ba­daw­czo po oko­li­cy. Szyb­ko wy­pa­trzył bab­cię w ogród­ku wa­rzyw­nym. Wy­pro­sto­wa­ła się i po­ma­cha­ła wnu­ko­wi ręką. To­mek od­ma­chał i usiadł.

– Spo­koj­nie. Wy­glą­da na to, że bab­cia zry­wa ja­kieś se­le­ry czy inne pa­skudz­twa. Wła­śnie po­szła do domu. Mo­żesz mó­wić.

– Sły­sze­li­ście? – Jul­ka uważ­nie pa­trzy­ła na chłop­ców. – W le­sie był niedź­wiedź! Przy­je­cha­łam od razu, jak się o tym do­wie­dzia­łam, bo… No bo mu­si­my go wy­tro­pić! A przy­naj­mniej jego śla­dy.

To­mek spoj­rzał na nią ze zdu­mie­niem.

– Niedź­wiedź? Tu­taj? Żar­tu­jesz, praw­da? Prze­cież w Pol­sce niedź­wie­dzie żyją na wol­no­ści tyl­ko w gó­rach! Skąd wziął się tu­taj niedź­wiedź? Może uciekł z cyr­ku? – Chło­piec się ro­ze­śmiał.

Jul­ka za­ci­snę­ła usta i zmru­ży­ła oczy.

– Nie wiem, skąd się tu­taj wziął, i nie ob­cho­dzi mnie to. Chcę to spraw­dzić. Wy­obra­żasz so­bie, jaka to bę­dzie sen­sa­cja? A ja mam pew­ne źró­dło in­for­ma­cji: Anka mi po­wie­dzia­ła. Jej tata jest straż­ni­kiem miej­skim i do­stał zgło­sze­nie, że ro­bot­nik na­po­tkał w le­sie niedź­wie­dzia.

– Od razu niedź­wie­dzia – po­wie­dział z po­wąt­pie­wa­niem To­mek, któ­re­mu nie chcia­ło się wie­rzyć w tę hi­sto­rię. Od kie­dy pa­mię­tał, Ju­lia mia­ła fio­ła na punk­cie ro­ślin i zwie­rząt. On sam zwy­kle był dużo bar­dziej scep­tycz­ny. – Może temu ro­bot­ni­ko­wi się tyl­ko zda­wa­ło?

– Nie­waż­ne – prze­rwa­ła mu dziew­czyn­ka. – Mu­si­my to spraw­dzić. Po­dob­no pra­co­wał przy sta­rym mły­nie, tu­taj bli­sko. Po­je­dzie­my i zo­ba­czy­my. Mu­si­my zdą­żyć, za­nim śla­dy znik­ną.

– Przy sta­rym mły­nie? – włą­czył się do roz­mo­wy Pio­trek. – A gdzie jest młyn? Ni­g­dy nie było…

– To ta sta­ra ru­de­ra przy le­sie, nad stru­my­kiem. – Dzie­ci pra­wie pod­sko­czy­ły, sły­sząc pi­skli­wy chło­pię­cy głos. W drzwiach dom­ku po­ja­wi­ła się ku­dła­ta blond gło­wa osa­dzo­na na wą­skich ra­mio­nach. – Pa­mię­tasz, Pio­trek? By­li­śmy tam w ze­szłym roku. A moja bab­cia mówi, że to wca­le nie niedź­wiedź, tyl­ko du­chy. Cześć wszyst­kim! – Chu­dzie­lec po­wo­li wcią­gał się do dom­ku. – Tak gło­śno mó­wi­łaś, że wszyst­ko sły­sza­łem. I po­my­śla­łem, że do was zaj­rzę.

– Ma­rek? – To­mek ob­ró­cił się za­sko­czo­ny. – Skąd ty się tu­taj wzią­łeś? Prze­cież jak się spo­tka­li­śmy ostat­nio, to mó­wi­łeś, że w te wa­ka­cje na pew­no nie je­dziesz do bab­ci.

– Co ty opo­wia­dasz? Ja­kie zno­wu stra­chy? – wy­krzyk­nę­ła w tym sa­mym cza­sie Jul­ka. – Skąd two­ja bab­cia to wie?

– Za­raz, po ko­lei. Mia­łem nie przy­jeż­dżać, ale wy­lą­do­wa­łem u bab­ci. Je­stem tu już od kil­ku dni. Zresz­tą ty też mó­wi­łeś, że w tym roku na pew­no wy­jeż­dża­cie za gra­ni­cę, nie? – Ma­rek się skrzy­wił. – A skąd moja bab­cia wie? Z przy­chod­ni. Bab­cia chy­ba lubi cho­dzić do le­ka­rza, sko­ro cią­gle tam prze­sia­du­je. Dzi­siaj, kie­dy cze­ka­ła na wi­zy­tę, ktoś po­wie­dział, chy­ba ja­kaś No­wa­ko­wa czy może Ko­wal­ska, że we mły­nie stra­szy. Po­dob­no peł­no tam po­tę­pio­nych dusz, no wie­cie, jesz­cze z cza­sów woj­ny. Tam ja­kieś wal­ki strasz­ne były w tym le­sie. Tyl­ko nie zro­zu­mia­łem, czy to z tej ostat­niej woj­ny, czy z po­przed­niej. No więc bab­cia naj­pierw za­bro­ni­ła mi wy­cho­dzić z domu, bo du­chy, a po­tem ka­za­ła wy­łą­czyć kom­pu­ter i iść rwać agrest.

– Dla­cze­go? – za­in­te­re­so­wał się Pio­trek.

– Bo jej po­wie­dzia­łem, że obec­ność du­chów moż­na roz­po­znać. I za­czą­łem tłu­ma­czyć, jak to się robi. Wte­dy to się do­pie­ro zde­ner­wo­wa­ła. – Ma­rek wes­tchnął. – Mam na­rwać całe wia­dro agre­stu. A jak już sie­dzia­łem pod krza­kiem, usły­sza­łem, co mó­wi­cie, i przy­sze­dłem. Prze­do­sta­łem się przez dziu­rę w pło­cie. Ale to pa­skudz­two kłu­je. – Skrzy­wił się, oglą­da­jąc uważ­nie pal­ce.

Jul­ka gło­śno wy­ra­zi­ła zdu­mie­nie.

– Du­chy? O du­chach nic nie wie­dzia­łam. Skąd niby mia­ły­by wy­leźć? Chy­ba w to nie wie­rzy­cie? – Dziew­czyn­ka spoj­rza­ła ba­daw­czo na chłop­ców.

– Oczy­wi­ście, że du­chy ist­nie­ją. Za­raz wam wszyst­ko wy­tłu­ma­czę. – Ma­rek usiadł wy­god­nie na po­dusz­ce i cią­gnął da­lej swo­im prze­mą­drza­łym to­nem. – Jak wia­do­mo świa­do­mym jed­nost­kom – To­mek o mało nie za­zgrzy­tał zę­ba­mi – ek­to­pla­zma, z któ­rej skła­da­ją się du­chy, może być wy­kry­ta me­to­da­mi na­uko­wy­mi. Ostat­nie do­nie­sie­nia…

– W no­sie mam two­je do­nie­sie­nia! – wrza­snę­ła Jul­ka. – W le­sie był niedź­wiedź i tyle! Praw­dzi­wy niedź­wiedź, a nie ja­kieś wy­du­ma­ne du­chy! – Spoj­rza­ła z góry na chłop­ców za­sko­czo­nych jej wy­bu­chem. – A my to spraw­dzi­my, zbie­rze­my do­wo­dy i po­ka­że­my wszyst­kim. Trze­ba go ob­jąć ochro­ną, za­ło­żyć re­zer­wat! Już wszyst­ko wy­my­śli­łam i przy­go­to­wa­łam. Je­dzie­my po obie­dzie – stwier­dzi­ła zde­cy­do­wa­nym to­nem. – I nie waż mi się wspo­mnieć o du­chach przy na­szej bab­ci – syk­nę­ła, zna­czą­co pa­trząc na Mar­ka. – Bo mnie po­pa­mię­tasz. A jak chcesz, to mo­żesz do nas do­łą­czyć i wziąć te swo­je pu­łap­ki na du­chy – do­da­ła ła­ska­wie, zje­cha­ła po li­nie i po­bie­gła w stro­nę domu, nie da­jąc chłop­com szans na od­mo­wę.

– Ona za­wsze się tak rzą­dzi? – W gło­sie Mar­ka po­dziw mie­szał się ze zdu­mie­niem.

To­mek tyl­ko po­krę­cił gło­wą, a Pio­trek szyb­ko ze­sko­czył na zie­mię i po­biegł za Jul­ką, wy­py­tu­jąc ją, jaki ma plan.

ROZ­DZIAŁ 2

Stary młyn

ROZ­DZIAŁ 3

Ciotka Borowa

ROZ­DZIAŁ 4

Znikająca owsianka i coraz większe zagadki

ROZ­DZIAŁ 5

Zapiski kustosza

ROZ­DZIAŁ 6

Tajemniczy goście

ROZ­DZIAŁ 7

Baj i Skarbek oraz ich cenne rady

ROZ­DZIAŁ 8

Niebezpieczna wyprawa

ROZ­DZIAŁ 9

Niełatwo jest trzymać się ścieżki

ROZ­DZIAŁ 10

Jaskinia Życzeń

ROZ­DZIAŁ 11

Ekspedycja ratunkowa

ROZ­DZIAŁ 12

Stary posąg

Zakończenie

Piotrek i Tomek Tajemnica starego młyna

Magdalena Koziarek

Copyright © 2020 by Wydawnictwo RM Wydawnictwo RM 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25 [email protected] www.rm.com.pl

ISBN 978-83-8151-036-3 ISBN 978-83-8151-369-2 (ePub) ISBN 978-83-8151-370-8 (mobi)

Edytor: Justyna MrowiecRedaktor prowadząca: Aleksandra ŻdanRedakcja: Marta KruszyńskaKorekta: Anna SalwaProjekt graficzny okładki i ilustracje: Alicja KocurekKoordynacja produkcji wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikacja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec

Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.

Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.

Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.

W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: [email protected]