10,99 zł
Początkująca projektantka mody Anna Vega prezentuje swoją nową kolekcję podczas pokazu mody w Rzymie. W pięknej złotej sukni sama wychodzi na wybieg. Niefortunnie łamie obcas, traci równowagę i spada na kolana najbliżej siedzącego mężczyzny. Byłaby to straszna porażka, gdyby nie fakt, że tym mężczyzną jest Antonio Cabrera, jej pierwsza i jedyna miłość…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 144
Emmy Grayson
Pokaz mody
Tłumaczenie:
Karol Nowosielski
Tytuł oryginału: A Deal for the Tycoon’s Diamonds
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2022
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2022 by Emmy Grayson
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-276-9130-9
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek
Rzym, Włochy
Rozbłysły światła. Transowy rytm muzyki zapulsował w żyłach Anny Vegi. Zatrzymała się na wybiegu i uśmiechnęła lekko do obiektywu kamery. Po chwili przeklęła w duchu, przypominając sobie, że pouczono ją, by była podczas pokazu tajemnicza i mroczna.
Za późno. Starała się nie potknąć w szpilkach na nieprawdopodobnie wysokich obcasach, które rytmicznie stukały o szklaną powierzchnię wybiegu. Gdy doszła do fontanny, odwróciła się, by rzucić publiczności ostatnie spojrzenie, po czym zniknęła za udrapowanym materiałem scenografii.
Podchodząc do szklanych drzwi, wzięła głęboki oddech.
Za nimi czekała cała armia stylistów i fryzjerów.
– Uczeszcie Annę!
– Nie, nie. Różowe usta, nie karminowe!
– Ostatnia suknia to tiul i organza!
Zamknęła oczy, by nikt nie dostrzegł w nich śladów dumy i bólu. Ta suknia była czymś zupełnie innym. Ukłonem w stronę pierwszej formalnej sukienki, którą otrzymała od matki na okoliczność zrobienia rodzinnej fotografii.
Matka byłaby dumna. Anna po raz pierwszy zaprojektowała coś autentycznie własnego i osobistego. Nie kolejny, asekuracyjny wzór, jakich było na rynku wiele. Ten był jej.
Jednak matka nie mogła być tego świadkiem. Zadbał o to nieodpowiedzialny kierowca na bocznej drodze, wśród mokradeł Luizjany.
Otworzyła oczy. Pomyślała, że gdyby miała świadomość, że to ona będzie prezentowała tę suknię, nie zaprojektowałaby aż tak głębokiego dekoltu. Ale kiedy zadzwoniła do niej Kess, prosząc, by jak najszybciej przyleciała do Rzymu ze swoimi sukienkami, natychmiast wpakowała ją i kilka swoich starszych realizacji do walizki.
Coś, co początkowo miało być załataniem dziury po wycofaniu się jednego z projektantów, nagle zamieniło się w debiut Anny na wybiegu, gdy się okazało, że jedna z dziewczyn dostała zatrucia pokarmowego.
Kess zawsze wspierała Annę, więc mimo przerażenia postanowiła, że musi pomóc przyjaciółce.
Złoto na jej sukience błyszczało w blasku świateł. Kreacja zupełnie odbiegała od poprzednich, pastelowych i delikatnych projektów, które wykonywała. Wszystko zmienił tekst tego przeklętego artykułu. Od tamtej pory te rzeczy wydawały jej się blade. Nudne.
Dziewicze.
Anna wzdrygnęła się. Musiała przyznać, że artykuł odniósł pewien pozytywny skutek. Wkurzył ją i postanowiła pokazać, na co ją stać. W efekcie zamówiła materiał, który został użyty właśnie do tej sukni.
– Wszystko w porządku?
To była Kess. Stanęła przed nią w fioletowym, przylegającym, jedwabnym kostiumie, sięgającym kostek, z głębokim rozcięciem na posągowym, hebanowym dekolcie. Wyglądała zjawiskowo.
Anna spróbowała obdarzyć przyjaciółkę uspokajającym uśmiechem, podczas gdy ktoś układał treny sukni przy jej nogach.
– Coś odrobinę innego od t-shirtów i dresów podczas wieczornej nauki.
Kess uśmiechnęła się.
– Odrobinę. Nie jesteśmy już w Granadzie.
– Kess! – Głos menedżera sceny przebił się przez otaczający zgiełk rozmów, suszarek i pulsującej muzyki.
Kess ścisnęła jej dłoń i szybko odeszła. Po paru sekundach menedżer krzyknął do Anny, by przygotowała się do wyjścia. Wsunęła stopy w pasujące do kreacji złote szpilki.
Ostatni raz i nie będziesz musiała tego robić już nigdy w życiu – powiedziała do siebie w duchu.
Asystent zajmujący się wypuszczaniem dziewczyn na wybieg spojrzał na nią przelotnie, po czym uśmiechnął się lekko. Anna pomyślała, że musiała wyglądać żenująco. Nie miała doświadczenia w modelingu i poczuła się jak oszustka. Nie była modelką, lecz początkującą projektantką, w dodatku znaną bardziej ze względu na prywatne wybory życiowe niż dzięki swojej pracy.
Przygryzła nerwowo wargę. Znów była przerażoną małą dziewczynką, która właśnie straciła rodziców. Całymi latami jej ciotka i wujek mówili, że jest słaba. Tak często, że sama w to uwierzyła. Podobnie jak w to, że musi być od kogoś zależna.
Ktoś ją jednak ośmielał. Twierdził, że może robić to, co chce, i być tym, kim tylko zechce.
Lecz nie jego kochanką.
Zamknęła oczy. To nie był czas na ponowne przeżywanie jednej z największych życiowych porażek.
– Wychodzisz! – usłyszała głos asystenta.
Otworzyła oczy, wyprostowała ramiona i ruszyła przed siebie. Ponownie była na wybiegu. Dźwięki migawek aparatów i błysk fleszy przebił się nawet przez oszałamiająco głośną muzykę i migające światła reflektorów.
I wtedy to się stało.
Obcas z prawej strony złamał się, a Anna straciła równowagę. Zachwiała się raz, drugi i przechyliła w stronę krawędzi wybiegu. Rozległo się głośne westchnienie publiczności. Fragmenty sukni opadły jej na twarz, przez co nie mogła już widzieć nic z tej fatalnej, kompromitującej sceny.
Wylądowała na czyichś kolanach. Miała pewność, że to był mężczyzna. Silne ramiona ujęły ją, ratując przed dalszym upadkiem. Opadła na umięśniony tors i poczuła nutkę znajomego, korzennego zapachu bursztynu.
– Przepraszam, ja… – Słowa zamarły na jej ustach, kiedy odsunęła materiał z twarzy i spojrzała prosto w błyszczące oczy.
Oczy mężczyzny, którego kiedyś kochała.
Antonio Cabrera.
Flesze aparatów wokół nich intensywnie błyskały. Instynkt podpowiedział Annie, by ukryła twarz w dłoniach i uciekła w tłum, lecz ten akt tchórzostwa nie rozwiązywałby niczego. Poza tym zrujnowałaby w ten sposób pokaz Kess i potwierdziła słowa, które Antonio powiedział do niej przed laty.
„Jesteś po prostu dzieckiem, Anno”.
Wzięła głęboki oddech, po czym spojrzała Antoniowi prosto w oczy.
– Czy mogłabym prosić cię o pomoc? – spytała miękko.
Uniósł kącik ust.
– Inną niż uratowanie dziewicy z opresji?
Ostatni raz rozmawiali przed dziesięcioma laty. Myślała, że pamiętała głos Antonia, lecz jego głęboki, atłasowy ton poruszył wszystkie komórki jej ciała.
Spokojnie – powiedziała do siebie w duchu. – Masz pracę do wykonania.
– Muszę pozbyć się tych obcasów. Pomożesz mi wstać?
Zanim zdołała zaprotestować, jego dłoń zanurzyła się w trenach sukni i podciągnęła je do góry, aż do połowy łydki. Rozpiął zapięcie fatalnego buta i zsunął go ze stopy. Po chwili powtórzył to z drugą nogą. Zmuszała się do tego, by nie westchnąć z przyjemności pod wpływem jego dotyku.
Powinna czuć się zawstydzona i upokorzona, lecz tak nie było. Podobnie jak wścibskie flesze i otaczający plotkarski szept nie spowodowały, że zamarła przerażona. W tej chwili to się nie liczyło.
– Dziękuję.
Ich oczy spotkały się na ułamek chwili, rozpalając w niej zarzewie ognia. Płomień ten znikł tak szybko, jak się pojawił.
– Anno!
Odwróciła się i zobaczyła podbiegającą do nich Kess.
– Już wracam na wybieg.
Uśmiechnęła się do przyjaciółki, próbując zignorować fakt, że wszyscy zgromadzeni obserwowali jej mały dramat. Odwróciła się na kolanie Antonia i zaczęła podnosić się z miejsca. Usłyszała jego lekkie chrząknięcie.
– Och! Przepraszam, chyba cię nie…?
Wstał lekko i płynnie, trzymając ją w ramionach, po czym postawił na wybiegu.
Przełknęła ciężko ślinę i odwróciła się w kierunku publiczności. Rozległ się gromki aplauz.
Uśmiechnięta ruszyła przed siebie, podtrzymując treny sukni w dłoni. Przyjazna reakcja publiczności ośmieliła ją, a epizod z Antoniem rozproszył stres. Teraz jednak, gdy wszystkie oczy skierowane były na nią, nie mogła pozbyć się myśli, że właśnie pogrążyła cały pokaz.
Kiedy doszła do końca wybiegu i przyjęła pozę, miała przeczucie, że Antonio cały czas nie spuszczał z niej oczu. Uniosła podbródek i uśmiechnęła się nieznacznie do wymierzonych w nią obiektywów. Odwróciła się.
Kątem oka dostrzegła wzrok Antonia. Zdołała jednak skupić się i wykonać wreszcie zadanie, którego się podjęła.
Bardzo jej pomógł tego wieczoru, to nie ulegało najmniejszej wątpliwości. Wiedziała, że powinna wysłać kartkę z podziękowaniami lub jakiś inny dowód wdzięczności do jego rodzinnej posiadłości w Hiszpanii. Kiedy wcześniej oferowała mu swoje serce, on bezwzględnie je odrzucił i złamał. Przez te wszystkie lata nie szukał z nią kontaktu, a był przecież kiedyś jej przyjacielem. Jej siłą. Jej pierwszą miłością.
Była dumna, że nie uległa pokusie spojrzenia mu w oczy. Tym razem to Anna była tą, która odeszła.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji