Tydzień we Francji - Grayson Emmy - ebook

Tydzień we Francji ebook

Grayson Emmy

4,4
10,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Chłodne usposobienie i koncentracja na pracy zawodowej chronią Calandrę Smythe przed miłosnymi rozczarowaniami. Tylko raz w życiu Calandra zrobiła coś, czego nie zaplanowała – spędziła noc z Alejandrem Cabrerą. Chciałaby jak najszybciej wymazać z pamięci tę chwilę słabości, lecz wkrótce dowiaduje się, że jest w ciąży. Informuje Alejandra, że zostanie ojcem, i równocześnie, że zamierza sama wychować dziecko. Alejandro proponuje jej wspólny tydzień we Francji, by mogli się lepiej poznać, a potem podejmą decyzję…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 149

Oceny
4,4 (5 ocen)
3
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Emmy Grayson

Tydzień we Francji

Tłumaczenie:

Dorota Viwegier-Jóźwiak

Tytuł oryginału: Proof of Their One Hot Night

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2021

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2021 by Emmy Grayson

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2022

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-276-8600-8

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Calandra Smythe otworzyła oczy, czując ciężar muskularnego ramienia obejmującego ją w pasie. Patrzyła na własne odbicie w lustrze nad łóżkiem. Pościel w kolorze nocnego nieba okrywała jej piersi i biodra, poza tym była zupełnie naga, a dotyk śliskiego jedwabiu na skórze do złudzenia przypominał czułe pocałunki. Zamiast starannie upiętych w kok włosów, długie pasma w kolorze czekolady rozsypane były na poduszce. Zmysłowej kompozycji dopełniały rozkosznie zaróżowione policzki i lekko rozchylone, wydatne usta.

Wyglądała niczym bogini seksu z okładki romansu.

Podobnie kusząco prezentował się jej partner, który spał z twarzą ukrytą w poduszce, ale jego odsłonięte plecy odbijały się lustrze. Ciemne kręcone włosy sięgały aż do karku, muskularne barki niemal błagały, by je pieścić, zsuwając się w dół aż do jędrnych pośladków…

Stop!

Calandra z trudem zapanowała nad rozszalałym rytmem serca. Nigdy dotąd nie działała pod wpływem impulsu. Nie pozwalała się nikomu do siebie zbliżyć. Lecz ostatniej nocy jakby ktoś wziął jej ciało w posiadanie i kazał mu reagować inaczej niż do tej pory. Śmiała się i flirtowała, zamiast jak zwykle zbyć intruza chłodnym spojrzeniem. Gdyby jej szef dowiedział się, co zrobiła, albo raczej z kim to zrobiła, jej kariera, dla której tak wiele poświęciła, wylądowałaby w koszu.

Słońce wdarło się do sypialni przez niezasunięte zasłony i oślepiło ją na moment. Skrzywiła się i przewróciła na bok. Łagodnym ruchem odsunęła ramię kochanka i usiadła na łóżku, dotykając stopami miękkiego dywanu. Wspomnienie niedawnej rozkoszy nie opuściło jeszcze jej lędźwi i przez chwilę zastanawiała się, czy nie przytulić się znów do pogrążonego we śnie kochanka.

Po lewej stronie znajdował się sporych rozmiarów marmurowy kominek, naprzeciwko miała wysokie okna ze wspaniałym widokiem na rzekę Hudson.

Wiele lat temu żyła w podobnych luksusach. Miała wszystko, czego można było zapragnąć. Piękny dom, najdroższe ubrania, wyjazdy do Francji, Włoch i Turcji. I była nieszczęśliwa.

Ale łatwiej jej było skupić się na luksusie niż na nagim mężczyźnie śpiącym spokojnie tuż za jej plecami. Łatwiej było oceniać szczegóły, takie jak ogromna wanna z hydromasażem, którą zauważyła przez uchylone do łazienki drzwi, niż przywołać w pamięci uczucie, jakie wywołała seria pocałunków mężczyzny pieszczącego jej kark, piersi i brzuch. Wszystko było łatwiejsze niż stanąć oko w oko z faktem, że oddała dziewictwo mężczyźnie, którego brat był jej szefem.

Sięgnęła po telefon leżący na szafce nocnej i aż westchnęła. Wpół do siódmej? Od czterech lat nie zdarzyło jej się wstać później niż o czwartej rano.

Na szczęście żadnych połączeń ani wiadomości od Adriana. Niezależnie od tego, jak upojna była ostatnia noc, nie było warto ryzykować własną reputacją. Albo, co gorsza, sercem. Calandra szczyciła się umiejętnością trzymania wszystkich, a w szczególności mężczyzn na dystans, i nigdy nie uległa pokusie. Aż do wczoraj.

Zerknęła przez ramię, by się upewnić, że mężczyzna nadal śpi. Opalone barki skąpane w promieniach słońca unosiły się w takt oddechu.

Calandra wstała z łóżka. Musiała poszukać sukienki, ubrać się i wyjść ze suity hotelowej, zanim…

– Buenos días, Callie.

Alejandro Cabrera uśmiechnął się w tym samym momencie, w którym Calandra znieruchomiała. Jej piękne nagie ciało przypominało posąg rozświetlony słońcem, które pieściło doskonałe kontury, od smukłej szyi aż do długich, długich nóg. Chętnie namówiłby ją, by wróciła do łóżka, ale sądząc po jej spłoszonej minie, szybka powtórka ostatniej nocy nie wchodziła w grę.

Poczuł niedosyt, bo nieprzystępna zazwyczaj organizatorka imprez przeistoczyła się wczoraj w fascynującą kobietę, która uwiodła go namiętnymi pocałunkami i rozkosznymi westchnieniami, gdy odkrywał każdy centymetr jej seksownego ciała. Nie spodziewał się, że jest dziewicą. Początkowy szok przerodził się w zaborczość, jakiej nigdy nie doświadczył. Może dlatego tej nocy był jeszcze uważniejszym i czulszym kochankiem.

Podciągnął się nieco wyżej i oparł plecami o wezgłowie łóżka. Spojrzenie Calandry przemknęło po jego nagiej sylwetce. Delikatny rumieniec wykwitł na jej policzkach i odwróciła głowę w bok.

Alejandro uśmiechnął się zadowolony, czując lekkie pobudzenie.

– Wszystko to już widziałaś, słonko.

– Nie przypominaj mi – powiedziała i skrzywiła się jak przy przełykaniu gorzkiej pigułki.

Nie była to odpowiedź, jakiej oczekiwałby od kobiety po wspólnie spędzonej nocy, dlatego zdziwił się. Czyżby uroił sobie jej wczorajszą namiętność albo, co gorsza, okazał się mało delikatny? Pamiętał jednak, że gdy to zrozumiał i chciał dać jej chwilę na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji, Calandra chwyciła go za pośladki i pociągnęła tak, że omal nie skończył chwilę potem. To dopiero byłby blamaż!

Z jeszcze większym zdumieniem obserwował teraz, jak podniosła z podłogi swoją sukienkę i próbowała odwrócić ją na właściwą stronę. Śliska tkanina wysunęła jej się z rąk i sukienka opadła z powrotem na dywan, tworząc wokół jej stóp ciemną plamę. Calandra przez chwilę wpatrywała się w sukienkę z uporem, jakby czekając, że sama uniesie się z podłogi w jakiś magiczny sposób i okryje jej ciało. Wreszcie westchnęła i odwróciła się w stronę Alejandra. Piękne szare oczy na moment rozbłysły gniewem. Z rozpuszczonymi puklami okrywającymi alabastrowe plecy wyglądała niczym ciemnowłosa wersja Afrodyty wynurzającej się z czarnych fal.

– Przestań się na mnie gapić!

Z trudem odciągnął spojrzenie od krągłych piersi zakończonych różowymi sutkami i spróbował skupić się na oczach Calandry, które w tej chwili przypominały zimny kamień. Zatęsknił za płomieniem, który w nich widział przez cały wczorajszy wieczór, aż do chwili, gdy zdecydowali się wyjść z opustoszałej sali balowej.

Tamta Calandra podobała mu się znacznie bardziej, choć czy to miało znaczenie? Po południu będzie już na pokładzie samolotu lecącego do Nowego Orleanu, a Calandra wróci do organizowania przyjęć i innych imprez w firmie jego brata, Cabrera Wines. Wspólna noc odejdzie w niepamięć, a Calandra zasili pokaźną grupę kobiet, które przewinęły się przez łóżko Alejandra.

Posłał jej uśmiech playboya, który miał zamaskować chwilowe zamyślenie.

– Wszystko to już widziałem.

– Przestań, proszę!

Odwrócił głowę w bok i westchnął rozczarowany. Za oknami piętrzyły się nowojorskie drapacze chmur skąpane w porannym słońcu. Nawet nie planował pojawić się na przyjęciu brata, zorganizowanym z okazji premiery nowego wina. Ostatni raz miał kobietę przeszło miesiąc temu i choć lubił droczyć się z Calandrą, nigdy by nie przypuszczał, że to właśnie ona zostanie jego następną kochanką.

Ani tym bardziej, że była dziewicą. Pragnienie zatrzymania jej tylko dla siebie wypełniało teraz jego wyobraźnię. Nie chciał, by ktokolwiek inny mógł się przekonać, jaki wulkan namiętności ukrywa się pod tą maską niechęci i chłodu.

Rzucił dyskretne spojrzenie w jej stronę. Lekko zaokrąglone plecy, wąska talia i para nieziemsko długich nóg zniknęły w czeluściach czarnej sukienki.

Tak czy inaczej to zdecydowanie była udana noc, pomyślał.

– Cóż…

Odwrócił się na dźwięk jej głosu. Sukienka była na właściwym miejscu. Usta Calandry były zaciśnięte, podobnie jak palce opuszczonych dłoni. Chłód w jej spojrzeniu mógłby zniechęcić największych śmiałków.

Ale nie jego. Nie po tym, jak obejmowała tymi długimi nogami jego biodra i…

– Słucham? – zapytał, mrugając powiekami, żeby wybudzić się ze świata swoich fantazji.

– Dziękuję za… – Urwała i wykonała ręką nieokreślony ruch, po czym potrząsnęła głową. – Przyjemnego pobytu w Nowym Orleanie!

Panika dopadła Alejandra, co nie zdarzało się prawie nigdy, a na pewno nie wtedy, gdy żegnał się z kobietą po wspólnie spędzonej. Zwykle to on opuszczał łóżko kochanki, jej pokój hotelowy albo dom. Dlaczego więc nie spodobało mu się, że Calandra niemal w popłochu zmierzała w stronę drzwi? Kobieta, której nie trzeba było wypraszać, to rzadkość. Znacznie więcej było takich, które skłonne są uznać jedną noc za obietnicę małżeństwa.

Wyskoczył z łóżka, sięgnął po parę spodni przerzuconych przez oparcie fotela i poszedł za nią.

– Co robisz? – zapytała, kładąc dłoń na klamce. – Przecież się pożegnałam.

– Chcę cię tylko odprowadzić do pokoju.

Zacisnęła usta jeszcze mocniej, tak że tworzyły prawie poziomą cienką kreskę. Odkąd Adrian zatrudnił Calandrę, Alejandro wiele razy próbował wyprowadzić ją z równowagi, ale nie reagowała na zaczepki.

Dopiero wczoraj sytuacja się odwróciła. Widział ją w chwili największej rozkoszy, kiedy z paznokciami wbitymi w jego ramiona, krzyczała jego imię.

– Nie mam tu pokoju – powiedziała.

– Jak to?

– Zatrzymałam się u znajomego w mieście.

Zazdrość zakradła się do jego serca.

– U znajomego?

Nawet nie mrugnęła okiem, a przecież musiała usłyszeć napięcie w jego głosie.

– Tak.

– Znam go?

– Nie.

Powinien odpuścić. Spędzili ze sobą jedną noc. Zazwyczaj mu to wystarczało. Sądząc po postawie Calandry, myślała tak samo. Dlaczego więc był zazdrosny?

Otworzyła drzwi i wyszła na korytarz. Alejandro błyskawicznie dopiął rozporek i ruszył za nią.

– Nie powinieneś założyć koszuli? – spytała, odwracając się w jego stronę.

– Tak mi wygodnie, poza tym… wszystko już widziałaś, całowałaś, kąsałaś…

Przewróciła tylko oczami i poszła w kierunku wind. Wsiadł za nią i nacisnął parter. Drzwi się zamknęły i po raz kolejny znaleźli się zupełnie sami w ciasnej, niemal intymnej przestrzeni.

Rzucił okiem w jej stronę. Była równie spięta jak on. Musiała czuć te iskry, które przeskakiwały pomiędzy nimi, gdy tylko stali zbyt blisko siebie.

Calandra wyprostowała plecy i wbiła wzrok w drzwi windy. Jej piersi unosiły się, rozpychając dekolt sukienki. Myśl o tym, że Calandra zaraz zniknie z jego życia, wywołały w nim potrzebę natychmiastowego działania. Poczuł ogromną chęć objęcia jej i pocałowania po raz ostatni słodkich ust. Właśnie wtedy w jego głowie rozległy się dzwony bijące na alarm. Niespodziewanie dla siebie poczuł, że pozbycie się Calandry i tej niezrozumiałej żądzy będzie najlepszym wyjściem.

Winda zatrzymała się i oboje wyszli do lobby. Greckie kolumny, żyrandole, kanapy i łagodna muzyka płynąca z głośników na dobre ostudziły zapędy Alejandra. Popatrzył w stronę wysokich okien i ruchliwej nawet o tej porze Pięćdziesiątej Trzeciej Ulicy.

Calandra maszerowała ku wyjściu, stukając obcasami po marmurowej posadzce. Szedł za nią, mimo że miał ogromną ochotę wrócić do pokoju, zamówić śniadanie, a potem złapać jeszcze kilka godzin snu przed wylotem.

Recepcjonistka – drobna dziewczyna w dużych okularach – zrobiła wielkie oczy na jego widok. Pomachał jej ręką.

– Wiem, że jestem bez koszuli, ale to zajmie tylko minutę, obiecuję.

Przyspieszył kroku, gdy Calandra przeszła przez obrotowe drzwi i uniosła rękę, machając na taksówkę. Alejandro wyprzedził ją, by otworzyć drzwi samochodu, po czym skłonił się bez słowa.

Rzuciła mu chłodne spojrzenie, wsiadając.

– Dziękuję – mruknęła sztywno.

– Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział.

Uniosła głowę, by rzucić ciętą ripostę, ale cokolwiek zamierzała powiedzieć, zmieniła zdanie, gdy ich spojrzenia się spotkały. Chłód zniknął, zastąpiony miękkością kociego spojrzenia, w którym kryło się pożądanie, tęsknota i…

Poczuł, jak żal zalewa jego serce.

– Calandro, ja…

Potrząsnęła tylko głową i złapała dłonią klamkę.

– Do widzenia, señor Cabrera.

Drzwi trzasnęły i taksówka zaczęła się oddalać. Patrzył za nią, dopóki nie zniknęła w morzu innych samochodów.

Uniósł głowę, by nacieszyć oczy legendarną panoramą, na którą składały się strzeliste budynki ze stali i szkła. Jednak poczucie, że właśnie coś stracił, nie dawało mu spokoju. Od kilku miesięcy żył zawieszony w próżni. Nie cieszyły go przyjęcia ani zmieniające się kochanki. Pragnął czegoś innego, jakiejś stałości, na której można się było oprzeć. Pewną pociechą w ostatnim czasie były dwa nowe statki, które miały zasilić flotę Cabrera Shipping oraz projekt La Reina, na którym mu bardzo zależało, a do którego mnóstwo krytycznych uwag miał ojciec. Nie pierwszy raz zresztą. Zdążył się już przyzwyczaić do niechęci Javiera Cabrery okazywanej mu, jako środkowemu z trójki braci.

Pod względem zawodowym przyszłość wyglądała nie najgorzej. Dlatego nie rozumiał tęsknoty, którą podszyte były jego myśli o życiu prywatnym. Noc z Calandrą tylko wzmocniła efekt, jaki obserwował od jakiegoś czasu. Nagły dźwięk klaksonu i przeciągłe „Hej, przystojniaku!” wytrąciły go z nostalgicznego nastroju. Popatrzył na kobietę o nieco mętnym spojrzeniu i rozmazanym makijażu, która wychylała się z okna innej taksówki, machając w jego stronę ręką. Uśmiechnął się z obowiązku i przypomniawszy sobie, że nie ma na sobie koszuli, szybkim krokiem wrócił do hotelu.

Jedna noc absolutnie fantastycznego seksu. To wszystko, co mu zostało i co powinno mu wystarczyć. Z tą myślą skierował się do windy.

Gdy wreszcie przyjechała, wysiadła z niej śliczna blondynka. Spieszyła się tak samo jak Calandra, może dlatego zwrócił na nią uwagę. Gdy zerknęła na niego, rozpoznał ją. Tańczyła wczoraj na przyjęciu z Adrianem. Musiała wpaść mu w oko, bo dawno już nie widział brata tak ożywionego.

Chciał się przywitać, ale wyminęła go, zanim zdążył otworzyć usta. Zmarszczył czoło, zastanawiając się, co też takiego zmusiło tę kobietę do pośpiechu, ale ostatecznie dał za wygraną. Miał wystarczająco dużo swoich problemów. Gdy tylko się na nich skupi, przestanie myśleć o Calandrze. Przede wszystkim potrzebował chłodnego prysznica. Kolejne punkty planu na dziś to: ubrać się, zjeść śniadanie, przygotować się do wylotu i najważniejsze: zapomnieć o Calandrze i ostatniej nocy.

ROZDZIAŁ DRUGI

Cztery miesiące później

Calandra obserwowała tłum zgromadzony na trawniku przed paryskim domem Adriana Cabrery. Palcami mocno ściskała kieliszek szampana, jakby to była jej ostatnia deska ratunku. Przed jej oczami defilowali goście w eleganckich strojach w kolorze bladej zieleni, bieli i przygaszonego błękitu. Niektórzy popijali szampana, częstowali się tartinkami, rozmawiali, żywo gestykulując.

Wróciła myślami do problemu, która ją tu sprowadził. I choć wolałaby być teraz w swoim domu w Karolinie Północnej i skulić się na łóżku z książką w ręku i filiżanką herbaty na stoliku obok, sumienie domagało się od niej działania.

To będzie szybka rozmowa. Potem będziesz mogła wyjść.

Powoli rozluźniła uścisk, bojąc się, że ze stresu w końcu stłucze kieliszek. Niepotrzebnie aż tak się stresowała. On nie miał powodu do zdenerwowania, ona zaś miała gotowy plan i zrealizuje go, tak jak to zawsze robiła. Wiedziała, że jest kobieciarzem i mnóstwo razy zresztą słyszała, jak mówił, że nie interesują go stałe związki.

Kiedy się rozstali, obserwowała go w lusterku taksówki. Stał przy krawężniku i patrzył na oddalający się samochód. To wtedy poczuła tęsknotę za jego mocnymi ramionami. Czuła się w nich bezpieczna. Tylko czy warto było tęsknić za czymś nieosiągalnym? Małżeństwo nie wchodziło w grę.

Ze swojego problemu zwierzyła się tylko siostrze. To Johanna nakłoniła ją, by skontaktowała się z nim znowu. Ale jej mejle pozostawały bez odpowiedzi, a telefony w biurze odbierała wyjątkowo nieprzyjemna sekretarka, która ani razu nie przełączyła Calandry do swojego szefa.

Dlatego zdecydowała się pojawić nieproszona na przyjęciu zaręczynowym Adriana Cabrery, mimo że zrezygnowała z pracy u niego trzy miesiące temu. Nie zdecydowałaby się na to, gdyby akurat nie była w Londynie. Bilet do Paryża znajdował się w zasięgu jej możliwości finansowych. Do Londynu zaś sprowadziła ją rekrutacja. Starała się o pracę w jednym z najbardziej znanych w Europie domów mody.

To było jej czwarte spotkanie w sprawie pracy i też nieudane, ponieważ rekruter spytał, czy może się skontaktować z jej poprzednim pracodawcą. Oczywiście, mógł to zrobić, ale wątpiła, by Adrian Cabrera wyrażał się o niej w pochlebny sposób.

Również z tego powodu postanowiła pojawić się na przyjęciu. Może oprócz załatwienia sprawy z Alejandrem uda jej się jakoś wydobyć od Adriana list polecający. Co prawda rozstali się dość nagle i bez wyjaśnienia z jej strony, ale przedtem Adrian wielokrotnie ją chwalił.

Marzyła, by napić się choć łyk szampana i złagodzić suchość w gardle oraz rozluźnić się trochę. Przyspieszone bicie serca czuła już po wyjściu rano z samolotu, ale to było nic w porównaniu z popołudniem, gdy ubrała się w ostatnią sukienkę, jaka jej została. Resztę sprzedała, żeby podreperować topniejące oszczędności. Odkąd weszła na teren posiadłości, czuła coraz silniejsze kołatanie serca. Jeśli szybko nie porozmawia z Alejandrem, kto wie, czy nie będą jej musieli tutaj reanimować.

– Piękna, prawda? – zapytał kobiecy głos tuż za nią.

Calandra uśmiechnęła się z przymusem i dopiero potem zwróciła twarz w stronę nieznajomej.

Zobaczyła wysoką brunetkę wpatrzoną w wieżę Eiffla.

– Pierwszy raz w Paryżu? – spytała Calandra, choć nie znosiła ugrzecznionych pogaduszek. Coś w urodzie kobiety ją urzekło. Kiedy wreszcie zdecydowała się odciągnąć wzrok od monumentalnej wieży, Calandra omal nie westchnęła z zachwytu. Kobieta nie tylko była piękna, ale też miała oczy w różnych kolorach, jedno bladobłękitne, a drugie lśniące niczym bursztyn.

– Tak. Zawsze marzyłam, by kiedyś znaleźć się w Paryżu.

Nagle Calandra poczuła, że powinna ostrzec tę kobietę. Objąć ją ramionami i odciągnąć na bok. Tam powiedziałaby jej, żeby na siebie uważała. Na takich przyjęciach zdecydowanie za dużo było wilków przebranych w owcze skóry.

– Mam na imię Annistyn, ale znajomi mówią do mnie Anna.

– Calandra.

– Skąd znasz Adriana i Everleigh?

– Pracowałam kiedyś dla Cabrera Wines.

Oczy Anny rozbłysły ciekawością.

– Ja mieszkam w Casa de Cabrera pod Granadą. Mój wuj, Diego, jest kamerdynerem w rezydencji pana Cabrery.

Calandra uśmiechnęła się lekko. Rzeczywiście spotkała tam kiedyś uroczego siwego stewarda. Anna odwróciła się i Calandra podążyła za jej spojrzeniem, które zatrzymało się na Adrianie i jego narzeczonej.

Everleigh stała na tarasie, troskliwie spoglądając na zgromadzonych gości, jak przystało na dobrą gospodynię. A co, jeśli ją zobaczyła? Może zaraz wyprowadzi ją stąd ochrona i nie zdąży zrealizować swojego planu.

Oddychaj głęboko, wszystko będzie dobrze.

Upewniła się, czy nie patrzą w jej stronę, ale byli teraz zajęci sobą. Adrian śmiał się i przytulał Everleigh. Musiał być w niej bardzo zakochany.

– Wybacz, muszę lecieć… – powiedziała Anna i obróciła się na pięcie. Calandra nie miała jej tego za złe. Wiele razy bywała na podobnych imprezach, Anna była tu pierwszy raz i wszystko było dla niej nowością. Odwróciła się znowu w stronę Adriana, w samą porę, by zobaczyć Everleigh wymieniającą powitalne uściski z mężczyzną bardzo podobnym do Adriana i Alejandra. To musiał być najmłodszy z braci, Antonio. Nie widziała go nigdy na żywo. Inaczej niż Alejandro, który często bywał na imprezach brata i zawsze udawało mu się odszukać Calandrę i nawiązać z nią rozmowę, polegającą na przekomarzaniu się i przechwałkach. Prawie zawsze udawało mu się doprowadzić ją do irytacji, zwłaszcza że dla niej te przyjęcia były pracą, a nie przyjemnością. Robił podchody tak długo, aż wreszcie zaciągnął ją do łóżka, choć nie była pewna, czy to nie ona zaciągnęła jego.

Rozejrzała się dyskretnie w poszukiwaniu znajomej barczystej sylwetki, ale bez powodzenia. Czując, że nie wytrzyma dłużej w bezruchu, odstawiła nietknięty kieliszek na tacę przechodzącego właśnie kelnera, podciągnęła nieco sukienkę, by nie zaplątać się w trawie i pomaszerowała przez trawnik w stronę tarasu, nie spuszczając oczu z Adriana i Everleigh.

Gdy wchodziła po schodkach, głowa Adriana obróciła się w jej stronę. Rozpoznał ją, to pewne. Pogodne dotąd oczy zmieniły się w dwa sople lodu. Mogła się tego spodziewać. Rzuciła pracę, kiedy najbardziej jej potrzebował. Gdyby wtedy znał przyczynę jej rezygnacji, zamieniłby jej życie w piekło.

Stopa za stopą, powtarzała w myślach, a jej odwaga stopniowo zaczęła wracać do zwykłego poziomu. Wreszcie stanęła tuż przed Adrianem.

– Buenos días, señor Cabrera.

Głos nawet jej nie zadrżał, czego obawiała się najbardziej. Adrian popatrzył na nią przeciągle, zanim uścisnął wyciągniętą w swoją stronę dłoń.

– Dawno się nie widzieliśmy, Calandro, co u ciebie?

Everleigh uwiesiła się u jego ramienia.

– Bądź miły, Adrianie – poprosiła.

– Jestem bardzo miły – odparł ponuro.

– Calandra Smythe? – upewniła się Everleigh. – Dużo o pani słyszałam.

– Nic dobrego zapewne?

– Och, znam tylko wersję Adriana. – Everleigh machnęła ręką, jakby to się nie liczyło. – Przykro mi, że musi pani znosić jego fochy, i to na naszym przyjęciu zaręczynowym.

– A właśnie – wtrącił Adrian. – Nie pamiętam, żeby pani nazwisko było na liście gości.

– Adrianie, błagam!

– Powinnam zacząć od przeprosin – powiedziała szybko Calandra. – Rzeczywiście nie mam zaproszenia i zachowałam się nieprofesjonalnie, odchodząc z pracy bez wyjaśnienia. Moja sytuacja osobista mocno się wtedy skomplikowała.

Adrian przyglądał jej się uważnie. Calandra nie lubiła przemawiać ani przepraszać i zdecydowanie wolała być teraz gdzie indziej.

Wreszcie skłonił głowę.

– Przeprosiny przyjęte.

Calandra poczuła ogromną ulgę.

– Dziękuję.

Everleigh cmoknęła go w policzek.

– Wiedziałam, że potrafisz.

Adrian objął narzeczoną i pocałował, przechylając ją do tyłu. Everleigh roześmiała się, natomiast serce Calandry ścisnęła zazdrość. W jej rodzinie miłość nie oznaczała dzwonów kościelnych i różowych policzków upragnionego synka lub córeczki. Miłość kojarzyła jej się z cierpieniem i łzami, a jeśli miała być baśnią, to z potworem czyhającym w następnym rozdziale.

– Gratuluję i bardzo się cieszę z waszych zaręczyn – powiedziała szczerze.

– Dziękuję, Calandro. Mam jednak wrażenie, że nie pofatygowałaś się tutaj, by złożyć nam życzenia.

Dobre otwarcie, pomyślała, pamiętając, że najpierw musi uzyskać od niego list polecający, a dopiero potem wyjawić drugi, znacznie ważniejszy powód swojej wizyty. Jak na razie szło jej świetnie.

– Witaj, Calandro.

Na dźwięk zmysłowego głosu, który wdarł się do jej świadomości, Calandra poczuła, że świat gwałtownie wyhamował, a wszyscy, łącznie z nią, zastygli w takiej pozie, w jakiej się właśnie znajdowali. Musieli też słyszeć dudnienie jej serca. Powoli odwróciła głowę.

Tuż obok stał Alejandro Cabrera. Ojciec jej dziecka.

ROZDZIAŁ TRZECI

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

OKŁADKA
STRONA TYTUŁOWA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
ROZDZIAŁ JEDENASTY
ROZDZIAŁ DWUNASTY
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
ROZDZIAŁ CZTERNASTY