Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Matt to mężczyzna, który robi złe rzeczy i któremu przydarzają się głównie złe rzeczy. Nie dba o nic i codziennie igra ze śmiercią. Wydaje się, że w jego brutalnym świecie nie ma miejsca na uczucia. Ten świat zatrzęsie się w posadach, gdy w życie Matta wkroczy Emma, przynosząc zarówno nadzieję, jak i śmiertelne niebezpieczeństwo.
Emma początkowo odrzuca Matta, ale nie może uwolnić się od myśli o seksownym gangsterze. Mimo obaw postanawia zbliżyć się do niego. Czy otrzyma miłość, której tak pragnie, czy tylko niepewność, cierpienie i wstyd?
Historia opowiadana jest na przemian z dwóch perspektyw – mężczyzny i kobiety – co pozwala wejrzeć w uczucia, motywy i głęboko skrywane tajemnice obojga. Opisując płonącą namiętność i rozdzierającą bezsilność bohaterów, autorka nie unika odważnej erotyki i mocnego języka. Matt to druga część cyklu Pragnienie diabła, stanowi jednak odrębną opowieść.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 210
ilustracja na okładce:
depositphotos.com
projekt okładki:
Paweł Brankiewicz
korekta:
Krzysztof Szudek
projekt graficzny środka:
Paweł Brankiewicz
© Copyright by Brigitte Wu 2022
© Copyright by Pan Wydawca 2022
ISBN 978-83-67473-17-0
ebook na podstawie wersji drukowanej (wyd. I)
Gdańsk 2023
Pan Wydawca Sp. z o.o.
ul. Wały Piastowskie 1/1508
80-855 Gdańsk
PanWydawca.pl
Przygotowanie wersji elektronicznej książkiEpubeum
Poczułem, jak ostrze noża wbija się w moje ciało. W jednej chwili zawładnął mną przeszywający ból. Złapałem się za bok i przyklęknąłem na jedno kolano. Po chwili plunąłem krwią, która podeszła mi do gardła. Gdy podniosłem wzrok i spojrzałem w oczy zamaskowanemu sprawcy, zobaczyłem w nich ból, strach i przerażenie. To nie były oczy zabójcy, ale ofiary wykonującej zlecenie. Dokładnie znałem ten schemat. Wiedziałem, co znaczy zabijać z zimną krwią. Ewidentnie coś tu było nie tak. Oprawca rzucił nóż i uciekł. Nie zastanawiając się dłużej, usiadłem na brudnym chodniku, próbując zatamować krwotok.
Noc była wyjątkowo cicha i spokojna. W mrocznej dzielnicy na obrzeżach miasta nie było żywej duszy. Z rany sączyła mi się krew i czułem jej zapach. Cierpiałem, wydając z siebie odgłosy zarzynanego zwierzęcia. Nagle zauważyłem przed sobą drobną postać. Próbowałem się podnieść, ale nie byłem w stanie. Oddech miałem płytki, a serce waliło mi jak oszalałe. Fuck! Cholerny los!!
– Chodź ze mną! – usłyszałem i wtedy zobaczyłem te piękne, niebieskie oczy.
Nigdy nie miałem szans na normalne życie. Byłem chodzącym złem, ale doskonale się maskowałem. Zepsuty bandyta bez chęci na zmianę. Traktowałem ludzi z rezerwą i nie miałem przyjaciół. Wyjątkiem była Lisa i Connor – moja rodzina. Mówiąc Lisie, że odejdę, nie żartowałem. I kiedy w końcu zaczęli wychodzić na prostą, postanowiłem się ewakuować. Nie na zawsze, nie na wieczność, ale na miesiąc, dwa. Kiedy zostałem porwany i byłem torturowany, coś we mnie pękło. Nagle zapragnąłem zmian, ale nie wiedziałem, czego miałyby dotyczyć. Odwaliło mi totalnie i chciałem zdobyć coś, czego nie mogłem mieć. Bałem się tego, co tliło się w mojej głowie i… Potem tamta dziewczyna…
Była piękna i taka niewinna. Pomogłem jej i zatraciłem się w tych niebieskich oczach. Kiedy odeszła, zawładnęła mną wściekłość. Miała kasę, pozycję, wszystko… i miała mnie gdzieś! Kiedy dowiedziała się, że jej ojciec nie żyje, oszalała. Nie chciała mnie słuchać, wrzeszczała i płakała na zmianę. Na odchodne powiedziała, że mnie nienawidzi. To była jakaś pierdolona komedia. Uratowałem ją, a ona potraktowała mnie jak śmiecia. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że niesamowicie utkwiła mi w pamięci. Nie chodziło o to, że miałem chęć ją przelecieć, ale o to, jak zostałem potraktowany. Należał mi się szacunek i nie mogłem sobie pozwolić na takie traktowanie, jednak… odpuściłem.
Musiałem wyrwać się z tego świata chociażby na chwilę. Musiałem odpocząć i zastanowić się nad własnym życiem. Zwiedzałem, piłem, jadłem wyśmienite potrawy i… zaczepiałem panienki w klubach. Po miesiącu byłem w domu, w Hiszpanii. Kochałem tu być, ale to nie zmieniało faktu, że nie zależało mi na życiu. Mogłem umrzeć tu i teraz, gdy nagle pojawiła się ona… Nagle zapragnąłem być.
Gdybym wtedy wiedział, jak kurewski los mnie spotka… Nigdy bym nie wrócił…
Emma
Dowiedziałam się, że wyjechał, i miałam doła. Czekałam z niecierpliwością, kiedy znowu go zobaczę. Czułam się taka samotna, opuszczona i bezbronna… Pragnęłam, aby spojrzał w moje oczy i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Wiem… odepchnęłam go, ale kto postąpiłby inaczej, będąc na moim miejscu? Straciłam ojca, nie miałam nikogo. Mój szok spowodowany jego śmiercią sprawił, że przestałam logicznie myśleć. Często pisałam z Lisą, która twierdziła, że muszę dać mu czas, ale ja nie należałam do cierpliwych. Był moim bohaterem, moim wybawcą. Chciałam, aby był przy mnie.
Nie od razu miałam odwagę do niego podejść. Obserwowałam go z ukrycia jak jakaś wariatka. Był taki seksowny i pociągający. Chowałam się za budynkami i delektowałam jego widokiem. Tamtego dnia śledziłam go kilka godzin. Wędrował po różnych dziwnych miejscach i spotykał się z ludźmi, których ewidentnie się bałam. Krążyłam za nim jak bestia czyhająca na swoją ofiarę i w końcu… W końcu straciłam czujność.
– Co tu, kurwa, robisz?! Śledzisz mnie?! – Usłyszałam głos wydobywający się zza otwartej szyby mojego wozu.
– Co? Nie… Ja tylko… chciałam pogadać i…
– Słuchaj, wiem, że za mną łazisz. Przestań! Chyba wyraziłem się dość jasno! Zresztą, o ile wiem, ty też!?
– Chciałam naprawić to, co było wcześniej, serio…
– Nie musisz niczego naprawiać. Odpieprz się ode mnie i będziemy kwita!
– Zapłacę ci, zapłacę za chwilę rozmowy… – walnęłam bez zastanowienia.
– Kurwa mać! Nie obrażaj mnie! Ja nie jestem na sprzedaż i uwierz, mam dość pieniędzy!
– Czyli nie dasz się przeprosić?!
– Ja nie przepraszam i tobie też radzę przestać! Nie jesteś mi nic winna. Idź swoją drogą i daj mi święty spokój. Nasza przygoda skończyła się w dniu, w którym rzuciłaś się na mnie z łapami, krzycząc o nienawiści!
– Byłam w szoku. Ale dobrze, jak chcesz.
– Tak, oj, bardzo tego chcę! – wyrzucił z ironią. Spojrzał na mnie jak na wroga numer jeden i odszedł.
Patrzyłam, jak przechodzi na drugą stronę ulicy i kieruje się do starego budynku. Nagle zza rogu wyskoczyła jakaś postać, a po chwili Matt klęczał, trzymając się za bok. Widząc, że napastnik ucieka, wyszłam z auta i pobiegłam w jego stronę.
Siedział na ziemi, koszulkę miał we krwi i trzymał się kurczowo za ranę. Sprawiał wrażenie, jakby to było na porządku dziennym. Co tam jedno, małe draśnięcie.
– Chodź ze mną! Chodź, pomogę ci… – powiedziałam i podałam mu rękę.
Spojrzał na mnie spode łba i jęknął, próbując podnieść się samodzielnie. W końcu stanął na nogi i oparł głowę o mur, który miał za sobą. Zamknął oczy, nie odrywając dłoni od rany, i gwałtownie złapał powietrze. Pot kapał z jego czoła, a włosy delikatnie opadały na oczy. Twardy zawodnik – pomyślałam.
– Nie bądź uparty. Mam tutaj samochód. Pozwól sobie pomóc.
– Heh, jesteś śmieszna. Myślisz, że mnie uratujesz? Nie bądź głupia! Mnie nikt nie musi ratować. Ja jestem samowystarczalny, więc odejdź.
– Zobacz, jak wyglądasz. Jest noc. Jeszcze ktoś ci dołoży i padniesz trupem.
– Mała strata…
– Jezu. Co jest z tobą nie tak?! Skoro mówię, że cię podwiozę, to podwiozę i już. Mam gdzieś, co sobie myślisz. Nie interesuje mnie to, a więc zabieraj dupsko i wsiadaj ze mną do auta. Wiem, gdzie mieszkasz i…
– Wiesz, gdzie mieszkam? No tak… Stalkerki wiedzą wszystko o swoich ofiarach. Jesteś psychiczna czy co?
– Nie. Nie jestem. Po prostu chciałam się spotkać, ale nie wiedziałam, jak to zrobić, i chodziłam za tobą… Czekałam na okazję.
– I się doczekałaś…
Poszedł ze mną do samochodu i usiadł na fotelu pasażera. Nie zapiął pasów, a ja nie miałam zamiaru o tym wspominać. Byłam pod tym względem wyczulona, ale wiedziałam, że mnie nie posłucha. Całą drogę milczał i zerkał przez okno. Oddychał miarowo i czasami delikatnie pojękiwał. Bolało go, ale udawał, że jest inaczej.
– Okej, ja spadam – mruknął, kiedy zatrzymałam się przed budynkiem.
– Poczekaj, pomogę ci. Ledwo stoisz na nogach.
– Nie musisz, nic mi nie jest. To tylko tak źle wygląda – odburknął, nawet na mnie nie patrząc.
– Przecież widzę… Z czegoś wzięła się ta krew.
– Mówiłem ci…
– Przestań już!
Wysiadłam z auta i podążyłam za nim. O dziwo, nic się nie odzywał, tylko szedł, przystając co kilka kroków. Był słaby, bardzo słaby i w każdej chwili mógł paść jak długi. On oczywiście zachowywał się tak, jakby miał gdzieś, co się stanie.
Kiedy weszliśmy do mieszkania, zauważyłam, że jest bardzo minimalistycznie urządzone. Mały przedpokój, z którego wchodziło się do salonu, a tam duża sofa i wielki telewizor. Wszystko było nowoczesne i w czarnych, mrocznych barwach. Okna przysłonięte były granatowymi roletami. Patrząc w prawo, zauważyłam kuchnię. Również czarna, ale z białymi elementami. Dalej w korytarzu było dwoje drzwi. Zapewne do sypialni i łazienki. Wspaniałe, nowoczesne wnętrza, ale totalnie bez życia. No tak, w końcu czego ja się spodziewałam?
Stanęłam w salonie i przyglądałam się, jak Matt z ledwością podchodzi do sofy. Usiadł i wyciągnął zza poduszki jakiś alkohol. Odkręcił zakrętkę i pociągnął porządnego łyka. Po chwili wstał i udał się do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Traktował mnie jak powietrze. Tak jakby w ogóle mnie tam nie było. Łajdak! Postanowiłam, że usiądę i poczekam.
Czekałam, czekałam i czekałam… Wyszedł, ale dopiero po jakiejś godzinie. Był wykąpany i miał na sobie same spodenki. Rana była zabandażowana, a on sam wyglądał o wiele lepiej. Kiedy mnie zobaczył, zrobił zdziwioną minę.
– Zaszyłem się. Możesz iść.
– Chodzi ci o alkohol czy ranę?! – odparłam z przekąsem.
– Zaszyłem ranę. Jest okej. Nie musisz tu siedzieć. Spadaj do domu.
– Może porozmawiamy, skoro już tutaj jestem?
– Nie mamy o czym. Już ci mówiłem.
Podszedł do sofy i wyciągnął kolejną butelkę alkoholu zza drugiej poduszki. Usiadł, włączył telewizor i pociągnął z gwinta. Tak jakby zupełnie nic się nie stało. Tak jakby nikt przed chwilą nie wbił mu kosy…
– Zawsze taki jesteś? – zapytałam wkurzona.
– Jaki?
– No taki! Masz wszystko gdzieś! Siedzisz tutaj jak gdyby nigdy nic, a dopiero co ktoś chciał cię zabić.
– To nie jest twoja sprawa!
– Moja! Wszystko widziałam!
– Nie. Nic nie widziałaś i mnie nie prowokuj.
– Bo co mi zrobisz?
– Nie chcesz wiedzieć, co robię, kiedy jestem naprawdę zły.
– Widzę, że ta rozmowa nie ma sensu. Chciałam ci tylko podziękować za uratowanie życia. Wtedy byłam w szoku, odepchnęłam cię, a ty…
– Uratowałem, bo mnie o to błagałaś! Już nie pamiętasz?!
– Tak, pamiętam!
– Teraz możesz już iść! – powtórzył, wpatrując się w ekran telewizora.
– Nie lubisz mnie, co? – zapytałam smutno.
– A mam powód, aby cię lubić?
– Nie masz też powodu, aby tak się zachowywać.
– Posłuchaj… Nie zawracaj sobie mną głowy. Nie łaź za mną, nie śledź. To porąbane. Nie wiem, czego chcesz, ale nic z tego. Mój świat i twój… inna bajka. Nie nadajesz się i dobrze o tym wiesz, a i tak włazisz buciorami do mojego życia. Spójrz, jesteś tutaj… chociaż doskonale wiemy, że powinnaś spać w miękkiej, różowej pościeli. Jak na cholerną księżniczkę przystało.
– Nie jestem księżniczką!
– Nie? Bogata panienka, która ma mnóstwo kasy i szasta nią na prawo i lewo! Dopiero co chciałaś mi zapłacić, abym z tobą rozmawiał, więc mi nie mów, że nie jesteś paniusią!
– Ale z ciebie palant!
– Nie, kochanie! Ja mówię prawdę, która cię boli!
Po tych słowach wstał i podszedł do okna. Stanął do mnie tyłem i gapił się tępo przed siebie.
– Mam kasę po ojcu, który nie żyje! Zapomniałeś już? I… A to wszystko przez ojca twojego kolegi! Jesteście przestępcami! I wiesz co? To nie ty mnie uratowałeś, tylko Connor. Uratował ciebie i mnie. Ciekawe, czy mu podziękowałeś?! Szczerze wątpię! Jesteś narcystycznym dupkiem, który dba tylko o siebie! Fakt, że tam byłeś, pozwolił mi przetrwać i to tyle!
– Szybko zmieniasz zdanie!
– No widzisz! Nie trzeba było mnie prowokować. Ja… po prostu jestem samotna. Chciałam pogadać… tylko tyle. A teraz faktycznie spadam, kretynie!
– Czekaj! – krzyknął, aż podskoczyłam.
– Co chcesz!? – odparłam wściekła.
– Ktoś kręci się koło twojego auta.
– Co?
– Chyba słyszysz! Jakiś mężczyzna kręcił się obok auta… Nie możesz nim jechać. Nie wiadomo, co się dzieje i…
– Chyba oszalałeś… – przerwałam mu w pół zdania.
– Nie, to ty oszalałaś! Jeśli chcesz, idź i szykuj się na śmierć.
– Boże… Ale kto chciałby, żebym…
– Nie wiem – przerwał i spojrzał mi prosto w oczy.
Nie widziałam w nich zła, a jedynie współczucie. Zszokowana, odeszłam od okna i usiadłam na miękkiej sofie. Matt za to wyszedł do sypialni, a po chwili usłyszałam dźwięk ładowanej broni. Kiedy wrócił, był ubrany i gotowy… tylko nie wiedziałam na co.
– Przerażasz mnie! Po co ci ta broń!?
– Poczekaj tutaj.
– Gdzie idziesz?
– Na dół. Sprawdzę coś…
– Jesteś ranny, Matt! – krzyknęłam, ale jego już nie było.
Wyszedł i zostawił mnie samą. Do oczu napływały mi łzy, żeby po chwili lać się strumieniami po moich policzkach. Nie minęło kilka minut, gdy nagle usłyszałam potężny wybuch. Natychmiast podbiegłam do okna i zobaczyłam kłęby dymu. Mój samochód wyleciał w powietrze. Nie został po nim nawet ślad. To niemożliwe… – pomyślałam, podbiegając do drzwi. Zobaczyłam w nich Matta trzymającego się za bok. Jego rana krwawiła.
– Kurwa! – wrzasnął, po czym usiadł i zaczął się rozbierać.
– Mówiłam, żebyś nie szedł…
– Nie mam zamiaru cię słuchać. Zobacz, jesteś tu ledwie chwilę, a sprawiasz same problemy!
– To nie moja wina…
– Twoja! Powinnaś włączyć myślenie. Masz sporo kasy na koncie? Pewnie ktoś jej potrzebuje bardziej, niż myślisz.
Mówił te wszystkie rzeczy, gwałtownie ściągając bandaż. Z jego rany sączyła się krew i nie wyglądało to dobrze.
– Daj, opatrzę… – wyszeptałam, z trudem przełykając ślinę.
Spojrzał na mnie i już miał coś powiedzieć, kiedy wstałam i poszłam do łazienki po apteczkę. Rozejrzałam się i zobaczyłam ślady krwi. Wszędzie leżały waciki i inne zabrudzone krwią rzeczy. Wnętrzności podchodziły mi do gardła, więc zabrałam szybko to, czego potrzebowałam, i wróciłam do Matta. Siedział na kanapie z zamkniętymi oczami. Czułam smutek, kiedy widziałam go w takim stanie. To było bardzo dziwne… Prawie go nie znałam, a tak bardzo chciałam mu pomóc. Usiadłam obok i wtedy zareagował. Spojrzał na rzeczy, które trzymałam w dłoniach, i głośno odetchnął.
– Nic się nie dzieje… Polej tylko tym gównem i wystarczy – wyszeptał, ponownie zamykając oczy.
– Mam nadzieję, że nie masz na myśli alkoholu, który właśnie spożywasz?
Nic nie odpowiedział, a ja delikatnie zaczęłam przemywać jego okaleczone ciało. Mój dotyk sprawił, że się wzdrygnął. Momentalnie odsunęłam rękę, nie wiedząc, jak się dalej zachowa. Nie zrobił nic, tylko czekał, aż skończę. Później wstał, chwycił w dłoń bandaż i zawinął naokoło ciała.
– Idę się położyć – powiedział nagle, kierując się w stronę sypialni.
– A co ja mam robić w tym czasie?
– Nie wiem. Rób, co chcesz.
Wszedł do sypialni i trzasnął drzwiami. Zostawił mnie i poszedł jak gdyby nigdy nic. Nie wiedziałam, czy wyjść, czy może jednak zostać. Nie miałam samochodu i ktoś chciał zrobić mi krzywdę. Ułożyłam się wygodnie na sofie, zdjęłam buty i podkurczyłam nogi pod brodę. Czułam się źle, bardzo źle. Natychmiast łzy napłynęły mi do oczu. Próbowałam być dzielna, ale nie potrafiłam. Nie miałam nikogo, byłam sama jak palec, sama i w niebezpieczeństwie.
Matt
Słyszałem, jak płakała, ale nic nie mogłem zrobić. Byłem zwykłym gangsterem bez serca. Moje uczucia nie istniały. Byłem wrakiem człowieka. Nie zależało mi… Nie wiem, co się stało, ale wszystko odpuściłem. Dostałem cios nożem i to też nie zrobiło na mnie wrażenia. Byłem zły na cały świat, a przede wszystkim na siebie. Straciłem czujność i każdy mógł zrobić ze mną, co tylko chciał. Mogłem odejść, umrzeć… dziś mogło mnie nie być. Najlepsze jest to, że nikt by za mną nie płakał. Może Lisa i Connor… oni tak. No i ta dziewczyna, Emma… Odepchnęła mnie, powiedziała, że nienawidzi, i nagle wróciła. Jej cholerne małe serduszko było takie dobre… Była miła i tak niesamowicie seksowna. Miła dla mnie… chuj wie po co. Miała rację, to nie ja ją uratowałem, a Connor. On wyciągnął nas z tego bagna.
Chciała ze mną rozmawiać, ale ja nie miałem ochoty. Jedyne, co mógłbym z nią robić, to uprawiać mocny seks… przez całą noc. Cały czas zastanawiałem się, co ukrywa pod tymi ubraniami. Jak jej ciało wygląda nago. Była taka zmysłowa i kobieca. Nie jak te sztuczne lalki, które proszą się o pieprzenie. Każda z nich nadstawia dupę i czeka na porządne rżnięcie. Emma to naturalne piękno. Kiedy patrzyła w moje oczy… peszyłem się. Udawałem, że jest inaczej, ale wzbudzała we mnie mnóstwo emocji. Nie sądziłem, że to możliwe. W myślach wędrowałem językiem po jej bladej skórze, gryzłem sutki i klepałem te słodkie pośladki. Oczami wyobraźni widziałem, jak wije się pode mną, wypowiadając moje imię. Czułem… wiedziałem, że zrobiłbym jej dobrze, jak jeszcze żaden mężczyzna. Wyobrażałem sobie, jak musi smakować jej kobiecość, i wariowałem. Leżałaby przede mną z rozchylonymi nogami, a do ust wsadziłbym jej palec. Ssałaby go i lizała jak mojego nabrzmiałego fiuta. Później wykonalibyśmy pozycję na pieska i wbijałbym się w nią do utraty tchu. Rżnąłbym ze wszystkich sił, tak, aby długo nie mogła siedzieć. To chore coś, co przyciągało nas do siebie, zrobiłoby dodatkową robotę. Oszaleję, oszaleję przez nią!
Kiedy się obudziłem, było o niebo lepiej. Wstałem wypoczęty i udałem się do salonu. Gdy ją zobaczyłem, spała. Była skulona niczym bezbronne zwierzę. Pewnie zmarzła… Nie dałem jej nic do przykrycia. Pieprznąłem drzwiami i wyszedłem. Cham ze mnie! Była porwana jak ja i pewnie źle ją traktowali, a teraz ja… Trudno! Jest jak jest! Podszedłem bliżej i kucnąłem tuż obok niej. Odsunąłem delikatnie włosy z jej twarzy i patrzyłem na tę śliczną buźkę. Była idealna, a te usta… Bajka. Mógłbym całować je całą wieczność. Nagle przebudziła się i odskoczyła na drugi koniec sofy.
– Co robisz?! – zapytała wystraszona.
– Nic, a co mam robić? Chciałem cię obudzić. Zamierzasz siedzieć w moim mieszkaniu do końca życia?
– Nie, nie zamierzam. Nie chciałam wychodzić w nocy. Nie mam auta!
– Wiem, ale nie obchodzi mnie to. Zrozum, że ja nie mogę ci pomóc.
– Zdaję sobie z tego sprawę.
– Zresztą… sam sobie nie mogę pomóc, a co dopiero innym. Nie ma mowy.
– Możemy pomóc sobie nawzajem.
– Nie! – Spojrzałem na nią i zobaczyłem gniew.
– Wiesz co? Wychodzę! I jeszcze jedno: pieprz się!
– Lepiej uważaj na to, co mówisz.
W jednej chwili znalazłem się przy niej. Zdążyła już dojść do drzwi wyjściowych. Zamknąłem ją w pułapce własnych rąk i przygwoździłem do ściany. Delikatnie musnąłem ją w policzek ustami i wyszeptałem:
– Pieprzyć się? Chcesz tego, kochanie? Nie ma problemu. Możesz się cofnąć do sypialni.
– Przestań!
– Co mam przestać? Przecież widzę, że chcesz. Cała się trzęsiesz. Tak na ciebie działam?
– Nie, nie działasz! Odsuń się ode mnie!
Delikatnie polizałem jej ucho i przeniosłem się na szyję. Całowałem ją i czułem, jak się napina. Oddech miała przyspieszony, a wzrok pełen pożądania. Wziąłem jej dłonie i uniosłem nad głowę. Nie opierała się. Spojrzała na mnie i wiedziałem, że jest gotowa.
– Pocałuj mnie… – wyszeptałem, a ona spełniła prośbę.
Kiedy jej usta znalazły się na moich, oszalałem. Były takie miękkie i cudownie pyszne. Wpiłem się w nią i zachłannie brałem to, co moje. Wsunąłem ręce pod bluzkę i mocno ściskałem piersi przez koronkowy biustonosz. Ona złapała mnie za włosy i delikatnie pociągnęła. Miałem na nią ochotę jak na żadną inną. To było dziwne uczucie… zupełnie mi nieznane.
– Chodź się pieprzyć… – powiedziałem, patrząc jej w oczy.
Wtedy jakby się obudziła z letargu i mnie odrzuciła. Ponownie, drugi raz odrzuciła.
– Jaki subtelny… Muszę iść. Nie mogę. Przykro mi, że zawracałam ci głowę – powiedziała i spojrzała ze smutkiem w oczach.
Wyminęła mnie i wyszła z mieszkania. Stałem tam jeszcze przez chwilę, a później pieprznąłem nogą w krzesło, które stało obok.
– A sobie idź, kurwa! Powodzenia! – krzyknąłem, chociaż nie mogła mnie usłyszeć.
Byłem wściekły i to bardzo. Cholerna paniusia doprowadzała mnie do ostateczności… Tak naprawdę miałem ochotę za nią biec i powiedzieć, że zrobię wszystko, ale odpuściłem. Tak samo jak kiedyś. Fakt faktem… mi nikt nie odmawiał. Żadna kobieta nie traktowała mnie tak jak ona. Każda chciała się ze mną pieprzyć i było im dobrze. Ta była inna…
Dziś był jeden z tych wieczorów, kiedy chcąc nie chcąc musiałem udać się na kolację do Lisy i Connora. Gdybym odmówił, na pewno by się tu pojawiła i zrobiła awanturę. Uwielbiałem ją, chociaż czasami chętnie ukręciłbym jej głowę. Tyle że później Connor ukręciłby moją…
Wsiadłem do mojego samochodu i ruszyłem przed siebie. Pędziłem niczym huragan, rozmyślając o tej blond paniusi. Cały czas zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem. Próbowałem zmienić tryb myślenia, ale nie potrafiłem. Przewijała się w mojej głowie niczym zjawiskowe dzieło sztuki. Klatka po klatce przypominałem sobie jej wygląd, ruchy, włosy, zapach, oczy… Boże! Nie!
– Jesteś wreszcie! – Usłyszałem głos Lisy.
Była taka radosna i wyglądała promiennie. Po tym, co przeszła z Connorem, podziwiałem ją za całokształt. W końcu wyszli na prostą i normalnie żyją.
– Matt, muszę ci coś powiedzieć… – ostrzegła na wstępie.
– Witaj, przyjacielu! – wrzasnął Connor, przerywając nam rozmowę. – Jak tam? Ogarnąłeś swoją głowę po tej nieobecności?
– Tak jakby… Jeszcze coś tam do ogarnięcia jest, ale daję radę – odparłem.
Po kilku minutach, kiedy weszliśmy do jadalni, zobaczyłem ją. Siedziała na krześle i patrzyła na mnie tak, jakbym ją co najmniej skrzywdził.
– Kurwa! – krzyknąłem i złapałem się za włosy. – Co ona tutaj robi? – Serce waliło mi jak oszalałe. Myślałem, że dostanę zawału.
– Matt. Ja wiem, jak jest między wami, ale musiałam jej pomóc i…
– Między nami? Nie ma żadnych nas. Widziałem ją raptem dwa razy, z czego za każdym razem mogłem zginąć!
Nie zastanawiając się długo, wyciągnąłem fajki z kieszeni i udałem się na taras. Odpaliłem jednego, a po kilku minutach drugiego.
– Co się dzieje, Matt? – Usłyszałem za sobą głos Connora.
– Nie wiem. Nic. Daj mi chwilę, zaraz przyjdę – odparłem i usiadłem na krześle stojącym obok.
– Dalej, mów…
– Nie wiem, co mam mówić. Nie umiem rozmawiać. Po prostu ona się pojawiła i rozpierdala cały mój system! Nie umiem tego opisać! Nie dość, że mam problemy sam ze sobą, to jeszcze ona. Odpycham ją, uwierz, ale idzie mi źle, kiedy widzę ją dzień w dzień. Ja pierdolę! Kurwa!
– Chyba wiem, o czym mówisz. Ja miałem to samo, kiedy poznałem Lisę. Wszystkie myśli, dobre emocje odsuwałem od siebie. Nie chciałem się tak czuć, ale w końcu przegrałem z tym i to najlepsza rzecz, jaka mi się w życiu przytrafiła.
– Ty i Lisa to zupełnie co innego.
– Ja i Lisa to miłość, a ty i Emma?
– Nie kocham jej i nigdy nie pokocham. Ja nie wiem, co to miłość.
– Jakbym słyszał siebie dawno temu!
– Taka jest prawda! Nie zależy mi.
– Uciekasz, a to też nie jest wyjście.
– Connor, ja nie uciekam. Ja spierdalam najdalej, jak się da!
– Okej, skoro tego chcesz. Musiałem działać… Lisa nalegała. Wiem, że jej grożono. Ponoć miała jakiś anonim, kiedy wróciła do mieszkania. Poprosiłem Parkera, żeby jej pomógł. Jedzie tutaj.
– Co? Pierdolisz!
– Chciałeś się jej pozbyć, tak? Więc powinno być w porządku… A może jednak nie jest?
Wróciłem do jadalni i usiadłem na jedynym wolnym miejscu… Robią to specjalnie czy jak do cholery?! Emma siedziała naprzeciwko mnie i miała spuszczoną głowę.
– Witaj, Parker! – oznajmiłem i podałem mu dłoń. Kutas!
– Kupę czasu, stary! Żyjesz, a to najważniejsze.
– Taaa… Daję radę!
– Widzisz, Parker, musiałam jej pomóc. Bardzo się polubiłyśmy – powiedziała nagle Lisa.
– Oczywiście, rozumiem. Poradzimy sobie. Prawda, Emma?
Spojrzałem na nią i widziałem zakłopotanie na jej twarzy. Parker uśmiechnął się od ucha do ucha i delikatnie złapał ją za dłoń. Dziewczyna, nie wiedząc, co robić, wzdrygnęła się i odsunęła rękę. Pierdolony kutas! – pomyślałem.
Patrzyłem na nią i czekałem, aż nasze spojrzenia się skrzyżują. Chciałem dostać jeden, jedyny znak, że zgadza się na tego palanta. Musiała mi powiedzieć: „Tak to on! Z nim będę bezpieczna, a nie z tobą!”. W końcu podniosła głowę i zobaczyłem te piękne, niebieskie oczy. Rozumieliśmy się bez słów. Doskonale wiedziała, czego oczekuję. Spojrzała na mnie i odezwała się najpewniej, jak tylko potrafiła.
– Dziękuję za pomoc, Parker. Doceniam twoje chęci i zaangażowanie.
Myślałem, że mnie rozpierdoli od środka. Kutas jeszcze nie zaczął, a już mu dziękowała. Ja pierdolę! W głowie miałem obraz, jak pakuję mu kulkę w łeb. Boże, co się ze mną działo! Po godzinie pierdolenia Parkera miałem już dość…
– Dobra, ja muszę spadać – rzuciłem bez zastanowienia.
– Już? Co się stało, Matt? – zapytała Lisa.
– Nic. Muszę coś załatwić.
Wstałem i udałem się do wyjścia. Byłem tak wkurwiony, jak nigdy przedtem. Wyszedłem za drzwi i nawet się nie pożegnałem. Skurwiel ze mnie! Wsiadłem do auta i już miałem odjeżdżać, kiedy naszły mnie dziwne myśli. Napierdalałem z całych sił w kierownicę, nie ruszając się z miejsca. Szał rozwalał mnie od środka. Wyszedłem z auta i szybko odpaliłem fajkę. Nie zastanawiając się długo, ruszyłem z powrotem. Otworzyłem drzwi i stanąłem w progu jadalni. Wszyscy patrzyli na mnie, jakbym był obłąkany. Tylko Connor delikatnie się uśmiechał… Dobrze mnie znał.
– Emma – powiedziałem stanowczym głosem.
– Tak? – odpowiedziała zdziwiona.
– Idziesz ze mną!
– To rozkaz, proszę pana? – zapytała, wstała z krzesła i skrzyżowała ręce na piersiach.
– Czy chcesz iść? To nie rozkaz, to pytanie.
Stała tak przez chwilę, patrząc mi w oczy, a ja myślałem, że zaraz rozjebie mnie od środka. Czekałem… czekałem aż się zgodzi… Chciałem, aby ze mną wyszła…
– Tak, pójdę.
– Ale co jest? – Usłyszałem w tle głos Parkera.
Wypierdalaj gnoju ona jest moja! – pomyślałem. Złapałem ją za rękę i wyprowadziłem z posiadłości. Wsiadła do samochodu i zapięła pasy. Oboje milczeliśmy…
– Wiedziałam, że po mnie wrócisz – wyszeptała, obserwując moją reakcję.
– Ta… a niby skąd? – odparłem zdziwiony.
– Nie wiem. Po prostu wiedziałam. Jest coś, czego nie widzimy, ale czujemy. Jakaś siła, coś… co nie pozwala zapomnieć.
– Nie wiem, co masz na myśli. Musisz wiedzieć jedno. Ja mam swoje problemy i nie jestem dobrym facetem. Robiłem wiele złych rzeczy. Bardzo złych.
– Nieważne… Dla mnie jesteś dobry. Cokolwiek byś zrobił. Czuję to…
– Nie wiesz, co mówisz! W moim świecie dobro nie istnieje.
– Istnieje, skoro ty w nim jesteś.
– Nie, nie istnieje. Pogódź się z tym albo się kurewsko rozczarujesz. Jestem, jaki jestem, i nie zmienię się nigdy… dla nikogo.
Po tych słowach spojrzała na mnie, a ja na nią. Chciałem, aby zobaczyła, że mówię poważnie. Nie miałem zamiaru niczego zmieniać. Żyłem sam w swoim świecie i dobrze się z tym czułem. Pragnąłem jedynie spokoju, a ona nie mogła mi go dać i to było najtrudniejsze. Wiedziałem, że przygarnięcie jej do mojego świata to niekończące się kłopoty. Byliśmy jak piekło i niebo, jak ogień i woda. Tak różni, tak inni, a jakże podobni. Kurewsko martwiłem się o to, co przyniesie przyszłość. Bałem się tego, że będę chciał być przy niej i trwać… że moje życie zacznie mieć jakiekolwiek znaczenie. Było mi wszystko jedno, czy zginę, a teraz nagle miałem po co być. Nagle zrozumiałem, że wciągnęła mnie w swoją grę, a ja nawet nie zorientowałem się kiedy.
Brigitte Wu - ukrywająca się pod pseudonimem autorka mieszka w przepięknej Kudowie-Zdroju. Jest właścicielką internetowej agencji reklamowej. Debiutowała powieścią Pragnienie diabła. Ukryta w czterech ścianach. Uwielbia pisać i zapewnia, że to dopiero początek jej wielkiej przygody z książką, której kolejne etapy można śledzić na fanpage'u fb.com/BrigitteWuAutorka.