9,90 zł
„Prawo dziecka do szacunku” to niedługa, ale jedna z najważniejszych pedagogicznych publikacji Janusza Korczaka. Zawiera deklarację praw dziecka, którą Korczak formułował w ciągu wielu lat obserwacji i poznawania najmłodszych. Odwołując się do niezbywalnych praw każdego człowieka, Korczak przekonuje „Nie ma dzieci – są ludzie” i żąda szacunku dla dnia dzisiejszego dziecka. Szacunku dla jego niewiedzy i pracy poznania, dla niepowodzeń i łez, dla własności dziecka i jego budżetu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 33
© Copyright for this edition by Miasto Książek, Wrocław 2021
Tytuł: Prawo dziecka do szacunku
Autor: Janusz Korczak
Opracowanie tekstu: Daniel Dudek
Wydane przez Miasto Książek
www.miastoksiazek.pl
Projekt graficzny okładki: Daniel Dudek
Konwersja do EPUB/MOBI: InkPad.pl
ISBN:
978-83-7954-078-5 (EPUB)
978-83-7954-079-2 (MOBI)
Wydanie I
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości bez zgody wydawcy zabronione
Lekceważenie – nieufność
Niechęć
Prawo do szacunku
Prawo dziecka, by było, czym jest
* * *
O autorze
Od zarania wzrastamy w poczuciu, że większe – ważniejsze od małego.
– Jestem duży – cieszy się dziecko postawione na stole.
– Jestem wyższy od ciebie – stwierdza z uczuciem dumy, mierząc się z rówieśnikiem.
Przykro wspinać się na palcach i nie móc dosięgnąć, ciężko drobnymi krokami nadążać za dorosłymi, z małej ręki wyślizgnie się szklanka. Niezręcznie, z mozołem pnie się na krzesło, do pojazdu, na schody, nie może ująć klamki, wyjrzeć przez okno, zdjąć lub zawiesić, bo wysoko. W tłumie zasłaniają, nie dostrzegą, potrącą. Niewygodnie, przykro być małym.
Szacunek i podziw budzi to, co duże, więcej zajmuje miejsca. Mały – pospolity, nieciekawy. Mali ludzie, małe potrzeby, radości i smutki.
Imponują: wielkie miasto, wysokie góry, wyniosłe drzewo. Mówimy:
„Wielki czyn, wielki człowiek”.
Dziecko małe, lekkie, mniej go jest. Musimy się pochylić, zniżyć ku niemu.
Co gorsze, dziecko jest słabe.
Możemy podnieść, podrzucić do góry, wbrew woli posadzić, możemy przemocą zatrzymać w biegu, udaremnić wysiłek.
Ilekroć nie posłucha, mam w rezerwie siłę. Mówię: „Nie odchodź, nie rusz, odsuń się, oddaj”. Ono wie, że musi; ile razy próbuje bezskutecznie, zanim zrozumie, podda się, zrezygnuje.
Kto i kiedy, w jak wyjątkowych warunkach, ośmieli się dorosłego pchnąć, szarpnąć, uderzyć? A jak codzienny i niewinny klaps wymierzony dziecku, mocne pociągnięcie za rękę, bolesny uścisk pieszczoty.
Poczucie niemocy wychowuje cześć dla siły; każdy, już nie tylko dorosły, ale starszy i silniejszy, może brutalnie wyrazić niezadowolenie, siłą poprzeć żądanie i wymóc posłuch: może skrzywdzić bezkarnie.
Uczymy własnym przykładem lekceważenia, co słabsze. Zła szkoła, ponura przepowiednia.
Zmieniło się oblicze świata. Już nie siła mięśni wykonywa pracę i broni przed wrogiem, nie siła mięśni wydziera ziemi, lasom, morzu – panowanie, dosyt i bezpieczeństwo. Ujarzmiony niewolnik – maszyna. Mięśnie straciły wyłączny przywilej i walor. Tym większy szacunek dla intelektu i wiedzy.
Podejrzany lamus, skromna cela myśliciela – rozrosły się w hale i gmachy badacza. Narastają piętra bibliotek, uginają się półki pod ciężarem ksiąg. Zaludniły się świątynie dumnego rozumu. Człowiek wiedzy tworzy i rozkazuje. Hieroglify cyfr i kresek raz w raz ciskają tłumom nowe zdobycze, dają świadectwo ludzkiej potęgi. Trzeba to wszystko ogarnąć pamięcią i rozumieniem.
Wydłużają się lata mozolnej nauki, coraz więcej szkół, egzaminów, drukowanego słowa. A dziecko małe, słabe, które krótko żyło – nie czytało, nie umie...
Groźne zagadnienie, jak dzielić zdobyte obszary, jakie komu zadanie i zapłata, jak się zagospodarować na opanowanym globie. Ile i jak rozrzucić warsztaty, by nakarmić głodne pracy ręce i mózgi, jak utrzymać mrowie ludzkie w posłuchu i ładzie, jak się zabezpieczyć przed złą wolą i szaleństwem jednostki, jak godziny życia wypełnić działaniem, spoczynkiem i rozrywką, bronić przed apatią, przesytem i nudą. Jak wiązać ludzi w karne skupienia, ułatwiać porozumienie, kiedy rozpraszać i dzielić. Tu popędzać i zachęcać, tam hamować, tu rozpalać, tam gasić.
Politycy i prawodawcy ostrożnie próbują, a raz w raz się mylą. I o dziecku radzą i postanawiają, ale któż pytać się będzie naiwnie o sąd i zgodę, cóż ono mieć może do powiedzenia?
Obok rozumu i wiedzy w walce o byt i wpływy pomaga spryt. Zabiegliwy wywęszy trop i nad wartość otrzyma zapłatę, wbrew rzetelnym obliczeniom, nagle i łatwo zdobywa, olśniewa i zazdrość budzi. Przebiegle trzeba znać człowieka – już nie ołtarze, ale chlewik życia.
A dziecko drepce nieradnie z książką szkolną, piłką i lalką, przeczuwa, że bez jego udziału, ponad nim, dzieje się ważne i silne, co decyduje o doli i niedoli, karze i nagradza, i łamie.
Kwiat jest zapowiedzią przyszłego owocu, pisklę będzie kurą, która znosi jaja, cielę będzie dawało mleko. Tymczasem staranie, wydatek i troska: czy się uchowa, czy nie zawiedzie?
Młode budzi niepokój, długo czekać trzeba, może będzie podporą starości i z nawiązką pokryje. Ale zna życie posuchy, przymrozki i grady, co warzą i niszczą plony.
Szukamy zapowiedzi, pragniemy przewidzieć, zapewnić, niespokojne oczekiwanie, co będzie, zwiększa lekceważenie tego, co jest.
Mała rynkowa wartość młodego. Tylko wobec Prawa i Boga kwiat jabłoni tyle wart, co jabłko, zielona ruń, ile łan dojrzały.