Preppy: Życie i śmierć Samuela Clearwatera, Część 3. King. Tom 7 - T. M. Frazier - ebook

Preppy: Życie i śmierć Samuela Clearwatera, Część 3. King. Tom 7 ebook

T. M. Frazier

4,7

Opis

Wielki finał bestsellerowej serii King, która przyprawia o szybsze bicie serca. Kiedy myślisz, że wiesz o jej bohaterach już wszystko, T.M. Frazier w ostatnim tomie gwarantuje emocjonalną jazdę bez trzymanki!

Gdy się poznali, Dre była dla niego piękną nieznajomą potrzebującą pomocy i wsparcia. Teraz stała się dla Preppy’ego kimś znacznie więcej – rodziną, o którą będzie walczył do utraty tchu.

Mężczyzna w muszce jest bardziej zdeterminowany niż kiedykolwiek. Musi ocalić swoich najbliższych. Pragnie zemsty i nie zamierza odpuścić.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 242

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (784 oceny)
616
127
34
5
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
marcioszka82

Nie oderwiesz się od lektury

cała seria jest rewelacyjna
00
Renata51M

Nie oderwiesz się od lektury

super książka polecam
00
Logana

Nie oderwiesz się od lektury

Genialna seria
00
Agusia_87

Nie oderwiesz się od lektury

wszystkie 3 części są niesamowita tyle emocji 😁 polecam przeczytać 😍
00
Paulina0207

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam. Bardzo dobrze się czyta.
00

Popularność




Dla moich czytelniczek

Rubieże, które dzielą życie od śmierci, są co najmniej mroczne i nieokreślone. Któż może powiedzieć, gdzie pierwsze się kończy, a drugie zaczyna?.

– Edgar Allan PoePrzedwczesny pogrzeb

Krótka informacja dotycząca kolejności czytania

To siódma i ostatnia książka z serii King. Aby w pełni zrozumieć Preppy’ego. Życie i śmierć Samuela Clearwatera. Część trzecią, należy przeczytać sześć wcześniejszych książek, a są to: >King, Tyran, Lawless, Soulless, Preppy. Część pierwsza i Preppy. Część druga.

Prolog Dre

Czasami w człowieku tkwi zło, które kryje się gdzieś głęboko w duszy i zmusza go do robienia podłych rzeczy, a to wszystko przez demony szepcące mu do ucha.

Zło może być subiektywne. A przynajmniej tego się nauczyłam, gdy byłam z Preppym.

Nie wszystkie złe uczynki są sobie równe. Nie wszyscy ludzie, którzy mają w sobie te demony, je wypuszczają. Są ludzie tacy jak Preppy, Bear i King, którzy postanowili jakoś ukierunkować tę potrzebę, podzielili ją na części i korzystają z nich tylko wtedy, gdy tego potrzebują.

Kiedy coś im grozi.

Preppy jest zdolny i do okrucieństwa, i do miłosierdzia, potrafi kogoś zabić, ale też uratować. Był ofiarą, złoczyńcą i bohaterem. I wydaje mi się, że on nie rozumie pewnej rzeczy – tego, że dzięki temu ma w sobie siłę, o której inni nie mogą nawet pomarzyć. Przez całe swoje życie kroczył po cienkiej linii oddzielającej niebo i piekło, grzesznika i świętego, nieskończoną miłość i zatwardziałą nienawiść.

A potem umarł.

I chociaż jego śmierć nie była dosłowna, to jednak znalazł się w prawdziwym piekle.

Preppy miał prawo żywić tak silną urazę, że mógłby się z niej nie otrząsnąć. Mógł pozwolić, by diabeł zmienił go w człowieka, który odpowiada demonom bez zastanowienia.

Nie chcę przez to powiedzieć, że Preppy został ujarzmiony – to ostatnie słowo, jakiego bym użyła, by go opisać. On jest na to zbyt dziki. Zbyt nieprzewidywalny.

Jest po prostu sobą.

Ujarzmienie Preppy’ego byłoby jak próba złapania wiatru na smycz.

Chociaż wydawał się ostatnio spokojniejszy. Bardziej skupiony i dokładny. Jeśli przymknąć oko na uśmiechy i żarty, to widziało się kogoś, kto trzyma karty blisko piersi i doskonale wie, jak je zagrać.

Tak jak teraz.

Cały czas słyszałam w głowie echa krzyków mojego syna, ale wiedziałam, że Preppy po mnie przyjdzie. Że zagra te karty.

I wygra.

Mówi się, że piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami.

Niedługo będzie wybrukowane krwią.

Rozdział 1 Dre

Wybudziłam się gwałtownie i uderzyłam głową o ścianę tego, w czym byłam zamknięta. Otworzyłam oczy, jednak ujrzałam tylko ciemność. Co jakiś czas podskakiwałam i słyszałam warkot silnika – zrozumiałam, że znajduję się w jakimś pojeździe, ale nie na siedzeniu.

Tylko w bagażniku.

Ręce i nogi miałam związane, a knebel został zawiązany wokół mojej głowy tak mocno, że przez materiał nie mogłam zamknąć ust. Postanowiłam więc go zagryźć.

Serce biło mi z prędkością miliona kilometrów na minutę. Czułam, że mam zimne palce. Zakręciło mi się w głowie, a kiedy próbowałam przełknąć ślinę, odkryłam, że nie mogę tego zrobić.

Tylko nie panikuj.

Odetchnęłam głęboko i wyobraziłam sobie Preppy’ego i Bo. Dzięki temu mogłam się skupić i poczułam przypływ determinacji, by wydostać się z tego bagażnika i wrócić do mojej rodziny.

Tylko jak to zrobić? Ktoś w końcu otworzy bagażnik, a będę wtedy gotowa.

Pomacałam palcami i stopami wokół siebie, szukając czegokolwiek, co mogłoby mi posłużyć za broń, ale szybko ogarnęło mnie rozczarowanie, bo niczego nie znalazłam.

Przerażona i sfrustrowana zaczęłam uderzać związanymi nadgarstkami w tę trumnę na kółkach, ale zamarłam, gdy coś sobie przypomniałam.

– Andreo, jak ten kot znalazł się w bagażniku? – zapytał tata.

– Nie mam pojęcia – odparłam niewinnie, wiercąc się.

Tata nacisnął przycisk na breloku z kluczami i bagażnik się otworzył. Mr Wiggles syknął i wyskoczył stamtąd jak z katapulty. Popatrzył na mnie z typową dla kotów pogardą, a potem czmychnął do domu, bez wątpienia z zamiarem zostawienia kłaczka na mojej poduszce.

– Okej, ale więcej tego nie rób, dobrze?

– Obiecuję, że nie zrobię.

Będę musiała znaleźć inne miejsce, by bawić się w schron przeciwbombowy. Takie, które nie zamyka się automatycznie po zatrzaśnięciu.

– Świetnie. – Tata pokiwał głową, widocznie zadowolony z mojej odpowiedzi. Nachylił się i delikatnie pociągnął mnie za warkoczyki. – Bo nie wydaje mi się, żeby mechanizm awaryjnego otwierania został opracowany z myślą o kotach.

Kiedy tylko przypomniałam sobie słowa taty, zaczęłam macać bagażnik palcami, a z każdą chwilą coraz bardziej frustrowały mnie związane ręce.

Nie wiedziałam, dokąd mnie wiozą, ale byłam pewna, że mam ograniczony czas i jeśli teraz nie zadziałam, to ten psychol, który był na tyle głupi, by mnie porwać, doprowadzi swój plan do końca.

Preppy na pewno znajdzie tego palanta i zrobi wszystko, by za to zapłacił. Ta myśl napędzała mnie, gdy kontynuowałam szukanie. Coraz bardziej się irytowałam. Przewróciłam się na brzuch i wepchnęłam palce w szparę na dnie bagażnika tak głęboko, jak się dało. Westchnęłam z ulgą, kiedy dotknęłam czegoś plastikowego. Stęknęłam, coraz głębiej i głębiej wciskając tam palce, aż w końcu zahaczyłam palcami o pętelkę.

Teraz albo nigdy.

Mając związane nogi i ręce, będę musiała wytoczyć się z bagażnika. Możliwe, że uderzę w samochód jadący z tyłu lub umrę w wyniku zderzenia z ziemią. Odepchnęłam od siebie tę myśl jak najdalej i skupiłam się na dwójce ludzi, którzy liczyli się dla mnie najbardziej na świecie.

Pociągnęłam za pętelkę z całej siły.

Na początku nic się nie wydarzyło, ale kiedy pociągnęłam drugi raz, szarpiąc za uchwyt, aż niemal pękła mi w szyi jakaś żyłka, w końcu dach nade mną się podniósł. Do środka wleciał ciepły wiatr, który owiał mi twarz. Duszne nocne powietrze natychmiast przylepiło się do mojej skóry.

Nie miałam czasu, by liczyć do dziesięciu czy myśleć o konsekwencjach. Otwarty bagażnik na pewno zostanie zauważony.

I miałam rację.

Samochód zatrzymał się z piskiem opon, kiedy już znajdowałam się na krawędzi między bagażnikiem a zderzakiem. Wyleciałam w powietrze i przetoczyłam się kilka razy. Skóra na moich rękach i kolanach zapłonęła żywym ogniem w kontakcie z szorstkim asfaltem, po którym się przeturlałam.

Kiedy w końcu się zatrzymałam, przed oczami zamajaczyły mi rozmazane światła hamowania. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi samochodu, a potem kroki na drodze, które zbliżały się coraz bardziej i bardziej.

***

Preppy

Właśnie stałem przy ognisku i spokojnie rozmawiałem z Kingiem i Bearem o przyszłości operacji Babcina Zielarnia, gdy nagle Bo zjawił się za mną i pociągnął mnie za szelki.

– Hej, młody – zacząłem, ale wtedy ujrzałem łzy na jego policzkach. Przyklęknąłem, żebyśmy znaleźli się twarzą w twarz, i odstawiłem piwo na trawę. Bo nie mówił, ale nigdy nie miałem problemu ze zrozumieniem go. Próbował mi przekazać, że stało się coś bardzo złego. – Chodzi o mamusię? – zapytałem, czując, że moje serce przyspiesza.

Bo pokiwał głową i złapał mnie za rękę, po czym pociągnął w stronę domu. Tam zastałem roztrzaskaną na podłodze butelkę wina. Czerwony płyn wsiąkł w każda szparę i zagłębienie, po kuchni rozprzestrzeniły się kanały czerwieni.

– Co tu się, do chuja, stało? – zapytał King. Dopiero teraz zauważałem, że przyjaciele poszli za mną.

– Nie wiem, ale musimy, kurwa, iść – odparłem. Odwróciłem się jeszcze do Bo. – Widziałeś, kto ją zabrał? – Zapytałem tak spokojnie, jak tylko się dało, bo nie chciałem go jeszcze bardziej wystraszyć. Bo pokręcił głową i potarł dłońmi twarz i głowę. – Miał maskę? – zapytałem.

Bo pokiwał głową. Strach ścisnął mnie w żołądku.

– Ilu ich było? – zapytałem.

Bo uniósł jeden palec.

– Wiesz, czy to była kobieta czy mężczyzna?

Chłopiec złapał się za krocze.

– Widziałeś, dokąd się udali? – zapytałem.

Pokręcił głową i zaczął biegać w miejscu.

– W porządku – powiedziałem i przytuliłem go. – To dobrze, że uciekłeś.

Puściłem Bo i wybiegłem z domu. Pokonałem podwórko, na którym wciąż kręciła się impreza. Biegłem tak, jakby moje życie od tego zależało. Wpadłem do studia tatuażu Kinga i zdjąłem ze ściany obraz, pod którym krył się sejf. Ręce mi drżały, kiedy wpisywałem kod, ale na szczęście udało mi się to zrobić za pierwszym razem. Rzuciłem broń i amunicję Kingowi i Bearowi, którzy w rekordowym czasie uzbroili się pistoletami i nożami.

– Co się dzieje? – Ktoś zapytał. Odwróciłem się i zobaczyłem ojca Dre stojącego w przejściu. – Co to wszystko ma znaczyć?

– To nic takiego, później wyjaśnię – warknąłem przez zaciśnięte zęby.

– Synu, nie jestem głupi – oznajmił, zakładając ręce na piersi w typowo ojcowskim geście, który przeraziłby mnie, gdybym był inną osobą, i gdyby on był inną osobą.

– Wiem o tym – powiedziałem. – Ale nie ma czasu. Ktoś porwał Dre. Tylko tyle wiemy. I musimy jechać. Jak najszybciej.

– Musimy… Musimy zawiadomić policję… – zaczął.

– Z całym szacunkiem – przerwał mu Bear – ale nie ma mowy. – Dzięki jego południowemu akcentowi każde słowo brzmiało na przeciągnięte, jakby się nim bawił. – Tutaj sami zajmujemy się takimi rzeczami. Znajduje się pan teraz na „dzikim Południu”.

King włożył pistolet za pasek od spodni i sięgnął po kolejny.

– Sprowadzimy ją – powiedział stanowczo.

Wraz z przyjaciółmi minąłem ojca Dre.

– Nie wiem, co Dre o mnie panu powiedziała… – rzuciłem przez ramię, zmierzając przez podwórko w stronę podjazdu, bo ojciec Dre za mną podążał.

– Powiedziała wystarczająco dużo, synu, i nie przeszkadza mi to. Naprawdę nie mam nic przeciwko temu – przyznał i zamilkł na chwilę. – Po prostu… sprowadź naszą Dre. Przyprowadź ją do mnie. Za wszelką cenę.

– Masz, weź to – oznajmiła Thia, która nagle pojawiła się z dzieckiem w ramionach i Ray u boku. Sięgnęła do torby na pieluchy i rzuciła Bearowi dwa pistolety z różowymi kolbami. – Są naładowane – powiedziała.

Bear pocałował ją i dziecko w czoła, a potem podbiegł do swojego motocykla i schował broń do torby przy siedzeniu.

– Kluczyki – zawołałem do Ray, a ona rzuciła mi je bez wahania.

– Przypilnuję Bo – powiedziała ze smutnym uśmiechem.

King i ja wskoczyliśmy do furgonetki Ray i w tej samej chwili rozległ się warkot silnika Beara. Ruszyliśmy. Ja prowadziłem, a King rozglądał się po okolicy, szukając jakichkolwiek śladów, po których można by poznać, gdzie zabrano Dre.

– Czy my w ogóle wiemy, dokąd zmierzamy? – zapytał King.

– Nie, ale niezależnie od tego, kto ją porwał, nie mogą być daleko – oznajmiłem.

Na końcu ulicy Bear zwolnił i zrównał się z nami. Wskazał w lewo i ruszył w tamtą stronę. Skręciłem, dając gaz do dechy.

Tuż za zakrętem zauważyliśmy samochód zaparkowany pośrodku drogi. Kiedy się zbliżyliśmy, odjechał pędem, ale coś leżącego na środku ulicy przyciągnęło moją uwagę.

Nie, nie coś.

Ktoś.

Dałem po hamulcach i szarpnąłem kierownicą w lewo. Próbowałem zatrzymać furgonetkę na poboczu. King przechylił się na mnie. Kiedy samochód wpadł w poślizg, nie myślałem o zgrzycie metalu i huku. Skupiałem się na burzy czarnych włosów i bladej skórze, które dostrzegłem na środku drogi.

I modliłem się, by nie było za późno.

Rozdział 2 Preppy

– Cóż, przyjaciele – zacząłem, opierając się o ścianę w studiu Kinga. – To będzie ta ciekawsza część wieczoru, bo spotkaliśmy się, by przedyskutować to, kto próbuje zrobić nas w chuja i jak go zabić.

Wyciągnąłem nóż zza paska u spodni i zacząłem go czyścić szmatką, aż stał się nieskazitelny i mogłem zobaczyć w nim swoje odbicie.

Dre leżała nieprzytomna na górze. Miała kilka zadrapań, ale nic sobie nie złamała. Wszystko będzie z nią w porządku.

Dzięki, kurwa, Bogu.

Bear siedział na stołku, którego King używał, gdy pracował nad tatuażami. Odgarnął z oczu niesforny kosmyk włosów i złączył dłonie, oparłszy łokcie na kolanach i pochyliwszy się.

– Zawsze twierdziłem, że najlepszym sposobem na wyeliminowanie nieznanego zagrożenia jest zaczęcie od osób, które się zna – powiedział poważnym głosem groźnego motocyklisty, którego używał zawsze, gdy wszystko trafiał szlag i przemawiał do swoich braci.

– Zróbmy więc listę – zasugerował King. Jego potężna sylwetka w całości zajmowała skórzaną sofę. Kolana miał szeroko rozstawione. – Wymieńmy każdego, kto miałby choć mały powód, by skrzywdzić nas lub nasze rodziny.

– I co dalej? – zapytałem. Wciąż pulsowało mi w głowie. Złapałem palcami za grzbiet nosa.

Bear wzruszył ramionami.

– Potem zabijemy wszystkich, którzy mają z tym związek.

– Zgadzam się – powiedział King i założył ramiona na piersi. – Trzeba pozbyć się wszystkiego, co nam zagraża, niezależnie od powodu. Istnieje więc szansa, że usuniemy też tego, który próbował dopaść Dre.

– W procesie eliminacji – oznajmiłem, rozważając ten pomysł. Z każdą chwilą podobał mi się coraz bardziej. – Chociaż wydaje mi się, że taki proces zazwyczaj nie zakłada masowego mordowania.

Bear prychnął.

– Nie mam pojęcia, kto mógłby mieć na pieńku z Dre. To na pewno ma związek ze mną.

– A co z tym drugim facetem, z którym była Dre, gdy ją poznałeś? – zapytał King. – Z tym, którego nie zabiłeś.

– Eric – podsunąłem. Nie podobało mi się to, jak jego imię brzmiało wymówione na głos. – Wyśledziłem go, jeszcze zanim Dre wyjechała po raz pierwszy, ale się spóźniłem. Skurwiel już nie żył.

– To dobrze – stwierdził King. – Więc on odpada. Kto jeszcze?

Bear odchrząknął.

– W końcu udało nam się namierzyć koronera, który podpisał twój akt zgonu, ale on na pewno nie mógł być opłacany przez Chopa. Poza tym ta pizda uciekła tuż po tym, jak wieść o twoim powrocie zaczęła rozchodzić się po mieście. Myślał, że może przed nami uciec, ale się mylił. Smoke znalazł go na osiedlu w Fort Roming, trzydzieści minut drogi stąd.

– Czyli znajdował się na tyle blisko, że można uznać go za podejrzanego w sprawie wczorajszego porwania – zauważyłem.

King prychnął i strzelił knykciami.

– Skurwiel powinien był uciec jeszcze dalej.

Pokiwałem głową.

– Jest na naszej liście.

– Facet z domu pogrzebowego, który powiedział nam, że trumna nie mogła być otwarta z powodu jakiegoś problemu wynikłego w trakcie balsamowania, został załatwiony przez Jake’a Dunna – poinformował mnie King, bawiąc się sprzączkami skórzanych pasków owiniętych wokół jego przedramienia.

– Dzięki, kurwa, Bogu za tego szalonego skurwiela – powiedziałem i wziąłem łyk whiskey z butelki. Wytarłem usta wierzchem dłoni.

– Kto jeszcze? – zapytał Bear. – A co z mamą Bo?

– Dre jest jego mamą – poprawiłem ostrzej, niż zamierzałem.

– Wiesz, co mam na myśli, Prep. Mówię o jego biologicznej matce. Tej suce, która wydała go na świat – wyjaśnił Bear.

– Nie żyje.

– To twoja zasługa? – zapytał King.

Pokręciłem głową.

– Nie. Chociaż może, pośrednio. Gdy podpisała papiery adopcyjne, dałem jej tyle hery, że musiałaby mieć tolerancję na dragi jak Robert Downey Jr. z ery przed Iron Manem, by to przeżyła. Ale okazało się, że wkurzyła jakiegoś swojego dealera, bo skurwiel wbił jej siekierę w głowę.

– Auć – zareagował Bear, uśmiechając się przy tym.

– Tak, a ja myślałem, że mi głowa pęka – odparłem ze śmiechem. – A jak stoimy w kwestii szpitala?

– Ten szpital to jakiś jebany burdel na kółkach – prychnął King. – Wielu lekarzy zajmuje się jednym przypadkiem. Lekarz, który wtedy był na ostrym dyżurze, jakiś czas temu zmarł na zawał. Potem dowiedzieliśmy się, że osoba, która informuje rodzinę o śmierci, niekoniecznie zajmuje się pacjentem. W szpitalu jest za mało pracowników, a ci, którzy są, pracują więcej niż powinni, więc biorą do pacjenta tego, kto aktualnie jest dostępny. Szukanie tam informacji to jakaś, kurwa, tragedia. Dokumentacja donikąd nie prowadzi.

– Jeden z moich ludzi bzyka się w szefową pielęgniarek z nocnej zmiany – odezwał się Bear. – Zobaczy, co jeszcze da się zrobić.

Zapaliłem szluga.

– Jest jeszcze ten lekarz z pizdowatym tatuażem uśmiechniętej buźki na ręce. Doktor Reid. Jestem pewien, że on był jakoś powiązany z Chopem. Możliwe, że próbował dotrzeć do mnie poprzez Dre, by zatuszować wszystko, co zrobił. Żeby spróbować, musiałby mieć jaja wielkości opon, ale to możliwe. Od miesięcy próbujemy go namierzyć i jak na razie bez skutku. Zrezygnował z pracy w szpitalu i zniknął, ale go znajdziemy. Kiedyś będzie musiał się wychylić. Zawsze tak jest – powiedziałem.

– Nie wiem, kto jeszcze może być w to zamieszany. Dlatego stoimy w miejscu. – King zapalił skręta. – Nie dotrzemy do wszystkich, którzy w tym siedzą, chyba że sprzątniemy cały szpital – zażartował i podał jointa Bearowi.

– Cóż, może jednak… – zacząłem, ale Bear przerwał mi, zanim zdążyłem dokończyć.

– Nie, Preppy, to nie wchodzi w rachubę.

Westchnąłem.

– Wiem, ale zrozum, że to mnie zadręcza. Oczywiście jestem świadomy, że to zajmie trochę czasu, ale koniec końców zadbamy o to, by wszyscy odpowiedzialni za to zapłacili. – Zamilkłem i wbiłem spojrzenie w swoje dłonie. – Ale z drugiej strony na myśl, że ktoś jeszcze z tego szpitala może próbować znowu porwać Dre, mam ochotę zadzwonić do tej psychopatki Rage i pozwolić jej wysadzić to miejsce w powietrze.

– Może niech to będzie nasz plan B – podsunął King.

– Dobra – odparłem, pocierając obolałe ramię i poruszając głową, by rozluźnić szyję.

– Wszystko w porządku, Prep? – zapytał King. Z wypadku uszedł tylko z zadrapaniem pod lewym okiem.

– Tak, ale nie wszyscy po zderzeniu mieli okazję wylądować na kierowcy – przypomniałem mu. – Co jeszcze mamy?

– Niewiele, skoro nie ma już Chopa, Isaaca i Elia – rzucił King i wymienił spojrzenie z Bearem.

– Co jest? – zapytałem. – Czego mi nie mówicie?

Bear odchrząknął.

– A co z Kevinem?

– Co z nim? – warknąłem.

King wzruszył ramionami.

– Niemal niczego o nim nie wiemy. Facet zjawia się i oznajmia, że jest twoim bratem. – Upił łyk piwa. – Nie twierdzę, że jest w to wszystko zamieszany tylko dlatego, że jest twoim bratem, o ile naprawdę nim jest, i przez to chciałby dopaść ciebie i Dre. Ale rozważamy różne opcje, racja? I ten dzieciak może być jedną z nich.

– Co o nim wiemy? – zapytał Bear.

Ścisnąłem palcami grzbiet nosa.

– Tak naprawdę niewiele z nim rozmawiałem. Ostatnio byłem zbyt zajęty przeżywaniem tego, że Dre odeszła, a następnie wróciła do domu. Potem staraliśmy się odnaleźć Bo i zapewnić mu bezpieczeństwo. Zamieniłem z Kevinem zaledwie kilka słów, nie miałem dla niego czasu. Na wczorajszej imprezie widziałem go pierwszy raz od miesięcy. – Ogarnęło mnie dziwne poczucie winy. – Już dawno powinienem był z nim porozmawiać.

– To co z tym robimy? – zapytał King.

– Zostawcie Kevina mnie – powiedziałem.

Bear wyprostował się.

– Jak zamierzasz to zrobić? Chcesz go zabić?

– Nie – odparłem.

King i Bear posłali mi dziwne spojrzenia, które wyglądały tak, jakby po części mi współczuli, a po części chcieli powiedzieć: „On musi zniknąć”.

Spojrzałem na przyjaciół.

– A przynajmniej na razie nie.

Rozdział 3 Dre

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Spis treści:
Okładka
Karta tytułowa
Prolog. Dre
Rozdział 1. Dre
Rozdział 2. Preppy
Rozdział 3. Dre
Rozdział 4. Preppy
Rozdział 5. Preppy
Rozdział 6. Dre
Rozdział 7. Dre
Rozdział 8. Preppy
Rozdział 9. Preppy
Rozdział 10. Preppy
Rozdział 11. Dre
Rozdział 12. Preppy
Rozdział 13. Preppy
Rozdział 14. Dre
Rozdział 15. Dre
Rozdział 16. Dre
Rozdział 17. Preppy
Rozdział 18. Dre
Rozdział 19. Dre
Rozdział 20. Dre
Rozdział 21. Preppy

Tytuł oryginału:

Preppy: The Life & Death of Samuel Clearwater, Part Three King Series, Book 7

Redaktor prowadząca: Marta Budnik

Wydawca: Agata Garbowska

Redakcja: Justyna Yiğitler

Korekta: Joanna Armatowska

Opracowanie graficzne okładki: Łukasz Werpachowski

Zdjęcie na okładce: © Corey Pollack

Projekt okładki: © T.M. Frazier

Model na okładce: © Travis DesLaurier

Copyright © 2017. Preppy: The Life & Death of Samuel Clearwater,

Part One by T.M. Frazier

Copyright © 2020 for the Polish edition by Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus

Copyright © for the Polish translation by Sylwia Chojnacka, 2020

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2020

ISBN 978-83-66520-93-6

Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:

www.facebook.com/kobiece

Wydawnictwo Kobiece

E-mail: [email protected]

Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie

www.wydawnictwokobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek