Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
248 osób interesuje się tą książką
Kontynuacja historii Rosalie i Williama z powieści Princesa. Dzień, od którego wszystko się zaczęło.
Po wypadku samochodowym, wskutek którego Rosalie Singh straciła pamięć, życie dziewczyny wywróciło się do góry nogami. Ponownie zamieszkała z rodzicami, próbując sobie przypomnieć przeszłość.
William jest teraz dla niej kimś zupełnie obcym, tymczasem w jej pobliżu pojawia się inny mężczyzna. Paul Johnson to stary przyjaciel i kiedyś nie pozostawał Rosalie obojętny. Dziewczyna ma kompletny mętlik w głowie, bo nie wie komu może zaufać.
Zaczynają ją zalewać nowe informacje. Rodzice i przyjaciele opowiadają jej o rzeczach, które być może nie są prawdziwe. Skąd jednak Rosalie może to wiedzieć?
Dziewczyna zostanie zmuszona zdecydować, komu naprawdę może wierzyć i czy powinna słuchać głosu swojego serca?
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 193
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © for the text by Marcelina Świątek
Copyright © for this edition by Wydawnictwo NieZwykłe, Oświęcim 2025
All rights reserved· Wszystkie prawa zastrzeżone
Redakcja: Magdalena Magiera
Korekta: Aleksandra Krasińska, Wiktoria Garczewska, Dominika Kalisz
Skład i łamanie: Michał Swędrowski
Oprawa graficzna książki: Paulina Klimek
ISBN 978-83-8362-974-2 · Wydawnictwo NieZwykłe · Oświęcim 2025
WILLIAM
Wpatrywanie się w miłość mojego życia, kiedy wiem, że dla niej jestem zwykłym nieznajomym, jest do bani.
Trwanie przy niej mimo tego, że nie znaczę dla niej kompletnie nic, łamie mi serce. Spoglądanie na nią z myślą, że nie pamięta żadnej naszej wspólnej chwili, jest jak sztylet wbijający się prosto w serce. Mieszanka dezorientacji, przerażenia i strachu w jej oczach, gdy się dowiedziała, że jestem jej mężem, była nie do zniesienia.
Ale mimo to jestem przy niej.
Mimo wszystko nie straciłem nadziei. I nie stracę. Jeśli była to prawdziwa miłość, dam radę wzbudzić w niej uśpione uczucia. Dam radę odzyskać to, co mieliśmy przed wypadkiem. Wierzę w to.
WILLIAM
– Pani Rosalie Singh poroniła.
Te słowa krążyły w mojej głowie od trzech miesięcy. Rosalie była w ciąży. A my o tym nie wiedzieliśmy. Nie mogłem znieść tej myśli. Myśli, że mogliśmy zostać rodzicami. Ale tak się nie stało, ponieważ świat jest zbyt okrutny i gdy przez chwilę jest wspaniale, zawsze musi się coś zepsuć. I tym czymś był oczywiście wypadek. Mam przez niego cholerne wyrzuty sumienia, które męczą mnie cały czas. Bo gdyby nie ja, wszystko potoczyłoby się inaczej.
Rosalie powiedziała, że woli zamieszkać ze swoimi rodzicami, ponieważ nie do końca mi ufa. Te słowa zabolały mnie bardziej niż cios wymierzony w twarz, ale postanowiłem uszanować tę decyzję i pomogłem zanieść walizki do jej rodzinnego domu. Bardzo nie chciałem, aby tam wracała, zważając na to, jak rodzice ją wcześniej traktowali. Ale ona oczywiście o tym nie wie. Mogłem jej to wytłumaczyć, lecz nie miałaby żadnych powodów, aby mi wierzyć. To jest najgorsze. Chcę opowiedzieć jej wszystko, całą naszą historię, jak wielkim uczuciem się darzyliśmy i jak magiczne było to, co mieliśmy. Chcę, ale ona mi nie uwierzy. Widziała nasze wspólne zdjęcia na różnych portalach plotkarskich. Sam pokazałem jej kilka, ale ona wciąż nie potrafi się do mnie przekonać. Jedynymi osobami, które obdarzyła zaufaniem, są jej rodzice.
Poza tym nie chcę, aby była ze mną tylko dlatego, że wcześniej byliśmy razem. Chcę, aby pokochała mnie na nowo.
Powinienem się poddać, ponieważ to nie ma sensu, i tak niczego sobie nie przypomni.
Lecz wciąż mam nadzieję. Minęły trzy miesiące, a ja dalej wierzę, że sobie przypomni. Może nie wszystko, ale chociaż jakąś część. Wtedy byłoby mi łatwiej opowiedzieć resztę. Wiedziałaby, że nie zmyślam, mówię prawdę i jestem godny jej zaufania.
Zabawne jest to, jak bardzo szczęście jest ulotne. W jednej chwili czujesz się najlepiej na świecie, ponieważ wreszcie masz wszystko, niczego ci nie brakuje, a w następnej możesz to wszystko stracić i znów zostać z niczym.
Wystarczy moment, a twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni.
Było wspaniale. Byłem prawdziwie szczęśliwy i nie czułem nawet cienia smutku. Byłem z nią. Z kobietą, która jest moim szczęściem, bezpieczeństwem, aniołem stróżem, drogowskazem, moim wszystkim. Lecz wystarczyła jedna chwila, jeden moment, jedna sekunda, by to wszystko prysło. Nie jestem już szczęśliwy. Nie mam jej przy sobie. A prawda jest taka, że nie potrafię się cieszyć życiem bez niej. Nie potrafię się uśmiechać, kiedy wiem, że jestem jej całkowicie obojętny.
Gdy mam ją, mam wszystko, a gdy jej nie ma, nie mam nic.
Przez te trzy miesiące Rosalie mocno ograniczyła spotkania ze mną i z tego, co wiem, ze Stacy również. Zamknęła się w sobie i nie chce się z nami widywać. Rozumiem, że jest to dla niej trudne. Nie mam pojęcia, co sam bym zrobił, gdybym pewnego dnia się obudził z całkowitą pustką w głowie i nie rozpoznawałbym nikogo. Dziwi mnie jednak, że Rosalie nie chce dowiedzieć się czegoś od nas. O nic nie pyta. Gdy próbuję nawiązać kontakt, ona wydaje się wystraszona, co łamie mi serce. Pamiętam, jak kiedyś mówiła mi, że ciężko jest jej mówić o uczuciach, więc woli zamykać się w sobie. Nie skończyło się to dobrze, ponieważ wylądowała w szpitalu.
Zastanawiam się, jak teraz sobie z tym wszystkim radzi. O czym myśli? Czy próbuje sobie nas przypomnieć?
Muszę skupić się na pracy, lecz nie potrafię. Nie umiem myśleć o niczym innym. W głowie wciąż odtwarzam sceny z wypadku. Musiała być przerażona. Przypominam sobie jej twarz, gdy podczas naszego rejsu prawie wypadła z jachtu. Gdy nie mieliśmy gdzie się schronić na wyspie.
To wszystko sprawia, że czuję, jakby tysiąc małych kawałeczków szkła wbijało się w moje serce. Każdy z osobna. Powoli. Tak, abym odczuwał większy ból.
Dobra, teraz już naprawdę wyłączam myśli. Muszę się skupić. Jeśli nie ogarnę tego, co mam zrobić, będę zmuszony słuchać kazania matki, a tego bardzo nie chcę.
***
Po kilku dłużących się godzinach wreszcie skończyłem robotę. Wyszedłem z pracy i skierowałem się do apartamentu mojego i Rosalie. Za każdym razem, gdy do niego wracam i jej nie zastaję, czuję pustkę. Bez niej jest tam jakoś inaczej. Ponuro, pusto, nudno.
Kiedy zamykam za sobą drzwi, słyszę dźwięk powiadomienia.
Finn:
Siema, stary, dzisiaj piątek, więc wbij wieczorem do mnie i Stacy, wypijemy jakieś piwko, pogadamy. A! I znamy już płeć dziecka.
Wiem, że Finn stara się mi pomóc i jestem mu za to niezmiernie wdzięczny. Może nie rozgoni wszystkich moich myśli, ale chociaż przez chwilę poprawi humor. Daje mi poczucie, że nie muszę mierzyć się z tym wszystkim sam. On zawsze jest gotowy mnie wysłuchać, nawet jeśli mam gadać mu po raz kolejny o tym samym.
Bo prawda jest taka, że od wypadku ciągle mówię o Rosalie, a on i tak tego słucha, choć zdaję sobie sprawę, że ma już dość.
Ja:
Dobra, przyjdę. O 19?
Finn:
Czekam.
Zgodnie z umową o dziewiętnastej jestem pod drzwiami ich mieszkania.
Wchodzę do środka, lecz ku mojemu zdziwieniu Finn jest sam.
– Stacy nie ma – mówi, jakby czytał mi w myślach. – Pojechała do Rosalie. Stwierdziła, że jeśli pokaże jej jakieś ich wspólne zdjęcia, może dziewczyna sobie coś przypomni. Poza tym mówiła, że musi wreszcie ją zobaczyć.
Siadam przy stole w kuchni, a przyjaciel stawia przede mną puszkę zimnego piwa. Zajmuje miejsce naprzeciwko i upija łyk swojego napoju.
– No więc… co tam? – zaczyna.
– Jak zawsze. Praca – odpowiadam, nie ukazując przy tym żadnych emocji.
– Boże, człowieku, czy ty chcesz się zapracować na śmierć? – pyta zirytowany. – Przecież cały czas pracujesz!
– Tylko w ten sposób nie zadręczam się myślami.
– Może wreszcie przestaniesz się użalać nad sobą i zaczniesz coś robić? Domyślam się, że nie jest to łatwe, nie mam pojęcia, co bym zrobił, gdyby coś takiego przytrafiło się Stacy, ale wiem jedno, na pewno nie siedziałbym bezczynnie i nie czekał, aż sama sobie wszystko przypomni.
– Ona się mnie boi. – Mój głos na ostatnim słowie lekko się załamuje, ale przyjaciel wydaje się tego nie zauważyć.
– To spraw, aby przestała. Nie wiem, pokaż jej jakieś wasze wspólne zdjęcia, miejsca, które są dla was ważne, odwzoruj wasze spotkania. Cokolwiek! Zacznij coś robić, zanim nie jest jeszcze za późno. Kto wie, może to akurat zadziała. A jeśli nie, to przecież szczerze cię kochała, prawda? – pyta, na co lekko kiwam głową. – No właśnie, a nie ma mocniejszego uczucia od miłości, więc jeśli zakochała się w tobie raz, zrobi to i drugi. Ona cię potrzebuje Will, tak samo jak ty jej. Porozmawiaj z nią, nawiąż jakiś kontakt, zawsze lepsze to niż nic. Sama jej obecność sprawia, że jesteś szczęśliwszy.
Nie poznaję go. Finn, którego znam, nigdy by mi nie mówił takich rzeczy. Najpewniej w ogóle nie podjąłby tematu.
A teraz nie dość, że gada o miłości, to w dodatku ma rację.
Powinienem coś zrobić, zamiast cały czas się nad sobą użalać. Tak skupiłem się na sobie i swoich uczuciach, że nie zauważyłem, jaki wpływ ma ta historia na innych. Nie tylko ja cierpię.
Powinienem myśleć też o tym, jak radzi sobie Rosalie. Jest kompletnie sama. Nie ma przy niej nikogo. I czuję się przez to okropnie. Przysięgałem jej: „Obiecuję, że nie opuszczę cię aż do śmierci”.
Tymczasem co zrobiłem?
Nie ma mnie przy niej wtedy, gdy najbardziej tego potrzebuje.
– Czuję się z tym źle – odzywam się po dłuższej chwili ciszy. – Nie ma mnie obok niej.
– Zawsze możesz to jeszcze naprawić. Pójdź jutro do niej. Porozmawiaj. Małymi krokami wszystko się uda.
Nawet nie zauważyłem, że Finn otworzył już drugie piwo.
Wzdycham przeciągle, po czym wyzerowuję zawartość puszki i sięgam po kolejną.
– Zmieńmy temat – proponuję. – Chłopiec czy dziewczynka?
Serce mi się łamie, gdy myślę, że w tych ważnych chwilach Rosalie nie ma przy Stacy. Pamiętam, jak bardzo się cieszyła, że nasi przyjaciele wszystko sobie poukładali. Nie mogła się doczekać poznania płci, umawiała się ze Stacy na oglądanie mebli do pokoju dziecka. Miały pójść na zakupy, gdy już będzie wiadomo, czy to chłopiec, czy dziewczynka.
– Chłopiec – odpowiada Finn, nie kryjąc uśmiechu.
Kąciki moich ust samoistnie się podnoszą, ponieważ nie ma na świecie lepszego uczucia niż patrzenie na szczęście bliskich osób.
Gdyby Rosalie tutaj była, na pewno by się ucieszyła. Powiedziałaby, że pomoże wychować chłopca na przyzwoitego faceta. Takiego, za którym dziewczyny będą szalały. Finn najpewniej zarzuciłby wtedy jakimś żartem i wszyscy byśmy się śmiali. Stacy udawałaby oburzoną i głośno się zastanawiała, czy na pewno związała się z właściwym mężczyzną. A ja patrzyłbym na to wszystko szczęśliwy, że mam przy sobie ludzi, którzy są dla mnie jak rodzina.
– Wiecie już, jak go nazwiecie? – pytam.
– Wciąż się o to kłócimy. Stacy podoba się Matthew, a mnie Oliver.
– Macie jeszcze czas.
Rozmawiamy z Finnem na różne tematy, ale żadne z nas nie wspomina o Rosalie.
Po jakimś czasie słyszymy, że ktoś wchodzi do mieszkania, a po chwili w progu kuchni staje Stacy.
Od razu zrywam się z miejsca.
– I co? Widziałaś ją? Ma się dobrze? Przypomniała sobie coś? – Zaczynam zalewać ją mnóstwem pytań, które zrodziły się w mojej głowie.
– Spokojnie, Will. Usiądź. – Dziewczyna wzdycha i podchodzi do Finna, a ten obejmuje ją, po czym zaczyna delikatnie kreślić kciukiem kółka na jej brzuchu. – Niczego sobie nie przypomniała, ale uwierzyła. Opowiadałam jej różne historie z czasów, gdy byłyśmy młodsze, a ona słuchała z zainteresowaniem. – Milknie na chwilę, po czym kontynuuje: – Elizabeth i Christopher naopowiadali jej mnóstwo kłamstw.
Stało się to, czego się obawiałem. Okłamali ją, aby znów móc ją wykorzystywać. A ona im uwierzyła.
ROSALIE
Kiedy po południu siedzę w salonie i oglądam telewizję, moja matka oznajmia, że mam gościa. Zmarszczyłam brwi, ponieważ nie wiedziałam, kto mógł chcieć mnie odwiedzić. Zanim jednak zdążyłam się nad tym głębiej zastanowić, przez próg pomieszczenia przechodzi dziewczyna.
Ma krótkie, brązowe włosy i wygląda, jakby była w moim wieku. Oczywiście nie udało mi się zignorować jej ciążowego brzucha. W ręce trzyma niewielkich rozmiarów pudełko.
Usilnie staram się sobie przypomnieć, kto to jest, ale w głowie mam pustkę.
– Hej – odzywa się i posyła mi lekki uśmiech.
– Cześć – odpowiadam, wciąż zmieszana. – Kim jesteś?
– Stacy. Stacy Green.
Nic mi to nie mówi, lecz poklepuję miejsce obok siebie na kanapie, sugerując w ten sposób, aby dziewczyna je zajęła.
– Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. – Głos jej drży, gdy wypowiada te słowa, a ja czuję dziwny ucisk w brzuchu. – Przyniosłam kilka naszych zdjęć, żeby ci pokazać.
Kiwam lekko głową, ponieważ nie wiem, co powiedzieć.
Brunetka otwiera pudełko i moim oczom ukazuje się mnóstwo zdjęć polaroidowych. Niektóre mają nawet jakieś adnotacje.
Podaje mi karton, a ja wyciągam pierwszą fotografię.
Rzeczywiście, jestem na niej ja, a obok mnie Stacy. Siedzimy w jakiejś restauracji i szeroko się uśmiechamy do obiektywu. Dziewczyna obejmuje mnie jednym ramieniem, a ja w dłoni trzymam jakąś szklaną butelkę.
– To było po egzaminach kończących szkołę średnią – zaczyna dziewczyna, patrząc na zdjęcie, które trzymam. – Wybrałyśmy się do pizzerii, aby to uczcić.
Wyjmuję kolejną fotografię. Jest zupełnie inna. Stoję w krótkiej, obcisłej sukience, a Stacy kuca, ubrana równie elegancko jak ja. Trzymam alkohol i wlewam jej go do gardła. Oczywiście nie pamiętam tego, ale mimowolnie się uśmiecham.
– Nasza pierwsza impreza. Trochę nas poniosło i następnego dnia miałyśmy strasznego kaca. Ale było warto. – Kąciki jej ust drgają ku górze.
Czuję gulę w gardle i ucisk w żołądku. To dla mnie okropne, oglądać te wszystkie zdjęcia, widzieć, jak byłam na nich szczęśliwa, i jednocześnie zupełnie nic nie pamiętać.
Mimo wszystko przeglądam dalej zawartość pudełka. Fotografie są różne. Sprzed kilku lat i te w miarę aktualne.
Jedne przedstawiają nas jako najszczęśliwsze dziewczyny na świecie, ale są też takie, na których klęczę przed toaletą i wymiotuję. Pod jednym z nich znajduje się podpis: „Pierwszy zgon Rosalie”.
Moją uwagę przykuwa zdjęcie, na którym nie jesteśmy same. Są z nami jacyś dwaj mężczyźni. Jednego kojarzę. Był w szpitalu, gdy się obudziłam. Trzymał mnie za rękę, a ja nie miałam bladego pojęcia, kim jest. Na zdjęciu on mnie obejmuje, a ja jestem roześmiana, zresztą tak samo jak Stacy i jakiś brunet za nią.
– Kim oni są? – pytam, chociaż się domyślam, że jeden z nich to mój rzekomy mąż. Nie wiem tylko który, bo unikam wszelkich artykułów z naszym udziałem, które pojawiały się w sieci.
– William. – Wskazuje na obejmującego mnie chłopaka. Muszę przyznać, że jest naprawdę przystojny. Na zdjęciu jego czarne włosy żyją własnym życiem, jednak mimo to wygląda olśniewająco. – To twój mąż. A ten… – przesuwa palec na bruneta – …to mój narzeczony, Finn. – Spogląda na mnie kątem oka i kiedy widzi moją minę, kontynuuje opowieść: – Ty i William byliście w podróży poślubnej, lecz po kilku dniach dołączyliście do mnie i do Finna.
Ślub, podróż poślubna. Nie mogę w to uwierzyć. Okej, mam obrączkę, moi rodzice rzeczywiście mówili mi, że William jest moim mężem, ale mam do niego jakieś wewnętrzne uprzedzenia. Nie wiem, z czego to wynika.
– Jak się poznałyśmy? – pytam dziewczynę.
– Znamy się od pierwszej klasy podstawówki. Od tamtej pory byłyśmy nierozłączne.
– A z Williamem?
– Znałaś go od urodzenia. To jest syn przyjaciół twoich rodziców.
– Czyli też byliśmy przyjaciółmi? – Mam nadzieję, że jeśli odpowie mi na te kilka pytań, trochę mi się rozjaśni, coś skojarzę, ale na razie nic z tego nie wychodzi.
– Wasza relacja była trochę skomplikowana. Powinnaś z nim o tym porozmawiać, on ci wszystko opowie. Lepiej niż ja.
Wzdycham. Kilka razy do mnie pisał, lecz zbyłam go krótkimi wiadomościami. Chyba po prostu potrzebowałam trochę czasu dla siebie. Czasu, by pobyć sama ze sobą. By oswoić się ze wszystkim, co dzieje się wokół. To jest dla mnie za dużo.
Pewnego dnia po prostu obudziłam się z pustką w głowie. Nie wiedziałam, gdzie jestem, jak i czemu tam trafiłam, kim są ludzie, którzy zebrali się w sali.
Śni mi się to każdej nocy. To przeklęte uczucie, gdy nie czuję ani nie wiem nic.
– Zostawić ci te zdjęcia? – pyta Stacy, spoglądając na mnie.
– Jeśli możesz.
Nie wiem, czemu o nie poprosiłam, skoro ich przeglądanie sprawia mi ból. Chyba po prostu dalej mam nadzieję, że coś sobie przypomnę i jeszcze nie wszystko stracone.
– Jesteś w ciąży – stwierdzam po chwili. – Z Finnem?
Kiwa głową, a mnie to cieszy. Nie pamiętam jej, ale po zdjęciach mogę wnioskować, że była dla mnie kimś naprawdę ważnym, więc chcę w jakiś sposób odbudować naszą relację. Może mi się uda i wszystko wróci do tego, co było kiedyś.
– Dzisiaj byłam na USG i już znam płeć. – W jej głosie słychać ekscytację.
– Chłopiec czy dziewczynka?
– Chłopiec!
Gdy widzę ją taką szczęśliwą, nie potrafię się nie uśmiechnąć. Zupełnie jakby jej radość była zaraźliwa.
– Poszłabyś ze mną któregoś dnia do sklepu z meblami? Muszę jakoś urządzić małemu pokoik.
– Jasne, bardzo chętnie – odpowiadam szczerze, bo jeśli chcę sobie wszystko przypomnieć, trzeba od czegoś zacząć.
Nagle do salonu wchodzi moja mama.
– Rosalie, kochanie, wychodzę z tatą na spotkanie, wrócimy za kilka godzin. Kocham cię.
– Ja ciebie też kocham – mówię i posyłam jej uśmiech.
Stacy przez ułamek sekundy wydaje się zdezorientowana, lecz po chwili znów ma normalną minę.
Jeszcze przez jakiś czas rozmawiamy na różne tematy, po czym dziewczyna wychodzi.
I znów pustka.
Z racji tego, że nie mam nic do roboty, postanawiam wziąć długą kąpiel.
Gdy wchodzę do wanny pełnej wody z pianą, przymykam lekko powieki i zaczynam myśleć.
Rodzice opowiedzieli mi wiele naszych wspólnych historii. Mówili, że jesteśmy kochającą się rodziną, że bardzo im na mnie zależy, że zrobiliby dla mnie wszystko i że odkąd pamiętają, zawsze mieliśmy dobre relacje.
Niby nie miałam powodu, żeby im nie wierzyć. Pokazywali mi nawet nasze wspólne zdjęcia, na których byłam uśmiechnięta, ale miałam wrażenie, że w wymuszony sposób. Nie tak jak na polaroidach, które zostawiła mi Stacy. Na nich byłam… naturalnie radosna.
Po kąpieli, która okazała się dłuższa, niż planowałam, wracam do pokoju, siadam wygodnie na łóżku i zaczynam na nowo przeglądać fotografie.