Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
27 osób interesuje się tą książką
Erin Hamilton doskonale wie, dokąd zmierza, a praca w charakterze niani to jedynie środek do celu. Jest w stanie przetrwać wszystko: ślub młodszej siostry, który zdominował życie rodziny, szaloną współlokatorkę, której apetyt seksualny zdaje się niepohamowany, a nawet piętrzące się kłopoty finansowe. Wszystko, poza bezczelnym futbolistą.
Kiedy na Toma Peacocka niespodziewanie spada obowiązek opieki nad czteroletnią córeczką, jego świat staje na głowie, a jedynym ratunkiem zdaje się profesjonalna niania. Już w pierwszej chwili zraża do siebie Erin, na której nie robią wrażenia ani jego sława, ani pieniądze, ani ciało młodego boga. No, może to ostatnie odrobinę, jednak ego sportowca skutecznie ostudza jej zainteresowanie.
Czy zasadnicza opiekunka i niedojrzały futbolista będą w stanie się dogadać? Czy można nauczyć kogoś miłości do dziecka? I wreszcie: czy warto złamać wszystkie zasady i pozwolić sobie na zakazane uczucie?
Przerwa na pocałunek to zabawna i wzruszająca opowieść o rodzących się uczuciach, dojrzewaniu, pokonywaniu uprzedzeń i budowaniu szczęścia tam, gdzie mogłoby to wydawać się niemożliwe. Gorzka jak czekolada z dużą zawartością kakao i słodka jak skradziony pocałunek, ujmuje za serce i trzyma jeszcze długo po lekturze.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 339
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
POPPY J. ANDERSON
Przerwa na pocałunek
Z języka niemieckiego przełożyła Anna Wziątek
Rozdział 1
Tom Peacock rzadko pozostawiał cokolwiek przypadkowi. Nie bez powodu był jednym z tych futbolistów w NFL, którzy budzili przerażenie w przeciwnikach. Mówiono o nim, że zawsze zachowuje zimną krew i jest bezwzględny. Tomowi nie podobały się te opinie, ale jeśli pomagały mu zastraszać przeciwników, to nie chciał ich korygować. Dobrze było, jeśli drużyny przeciwne żywiły do niego szacunek. Ale jeszcze lepiej, jeśli ich zawodnicy bali się grać przeciwko niemu. Sam siebie postrzegał raczej jako skrupulatnie planującego stratega, który taktycznie przygotowywał wszystkie swoje ruchy, a także lubił mieć pod kontrolą swoje życie prywatne. Nie żeby maniakalnie wszystko organizował, snuł wielkie plany i zapisywał je w punktach, ale nie lubił sytuacji, gdy nie mógł swobodnie decydować o własnym życiu.
Czasami jednak owo życie toczyło się własnym torem. I tak też było w czwartkowy wieczór, kiedy spodziewał się wizyty kolegów z drużyny. Wysprzątał salon, włączył ogromny, płaski telewizor i puścił muzykę z nowiutkich głośników, które kupił za cenę średniej klasy samochodu. Kończył układać przekąski na stoliku kawowym, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.
Kumple mieli przyjść dopiero za godzinę. Tom miał nadzieję, że nie zjawią się wcześniej, bo po minionych wyczerpujących dniach marzył o długim i gorącym prysznicu. Finałowy mecz Super Bowl, w którym pokonali Chicago Bears, odbył się zaledwie kilka tygodni temu. Od tego czasu szum wokół New York Titans nie ustawał, większość zawodników dostała nowe propozycje reklamowe, ciągle byli zapraszani na przeróżne imprezy i bardzo brakowało im chwili wytchnienia. A w najbliższym czasie pewnie nie przestaną imprezować. Kapitan i rozgrywający Brian Palmer poślubił właścicielkę drużyny zaledwie dwa tygodnie temu, co odbiło się wielkim echem nie tylko w klubie, lecz także w całym Nowym Jorku. Para pobrała się podczas wakacji w Meksyku, a następnie opublikowała krótki komunikat prasowy, który spadł na miasto jak bomba.
Zespół czekał na gigantyczną imprezę. Ostatecznie nie co dzień się zdarza, aby rozgrywający, który w przeszłości słynął z zamiłowania do modelek, żenił się z nieco ekscentryczną szefową klubu. Ponieważ Teddy MacLachlan-Palmer była lekko stuknięta i miała słabość do hipisowskiego stylu życia, Tom był bardzo ciekawy, jak będzie wyglądało ich przyjęcie weselne.
Kilka ostatnich dni Tom spędził w RPA, gdzie kręcił reklamę nowej kolekcji butów sportowych. Wolałby odwołać spotkanie u siebie, ponieważ był naprawdę zmęczony, ale obiecał kolegom z drużyny, że zorganizuje imprezę dla Dupree Williamsa z okazji przedłużenia jego kontraktu. Gość honorowy nie wiedział o swoim szczęściu, ponieważ koledzy chcieli go zaskoczyć imprezą u Toma.
Poczłapał do drzwi, aby wpuścić pierwszego gościa. Walczył z jetlagiem i rozczarowaniem, że jednak nie zdążył wskoczyć pod gorący prysznic. Po prostu nie potrafił spać w samolocie, nawet w pierwszej klasie.
Gdy otworzył drzwi wejściowe, stanął twarzą w twarz z młodą kobietą z ugrzecznioną fryzurą, w okularach w ciemnej, rogowej oprawie i granatowym płaszczu przeciwdeszczowym. Wzdychając, potrząsnął głową. Jego kumpel z drużyny, Blake O’Neill, ogłosił radośnie, że zamierza wynająć striptizerkę dla Dupree, ale Tom nie przypuszczał, że biegacz mówi poważnie. A teraz miał czarno na białym, że Blake nie żartował i rzeczywiście zamówił striptizerkę, która w dodatku przyszła o wiele za wcześnie. Blake z pewnością zrobił to z czystego egoizmu, ponieważ Williams nie będzie wiedział, co zrobić z kobietą, która rozbiera się dla pieniędzy.
Dupree zachowywał się jak twardy futbolista, ale w głębi duszy ten masywny tackle z czarnym irokezem i lśniącymi kamieniami na zębach był miękkim chłopcem, który rumienił się pod damskim spojrzeniem. Kumple z drużyny zmówili się i postanowili załatwić mu kobietę, ponieważ wszyscy podejrzewali, że wciąż jest prawiczkiem.
Kiedy Tom przyjrzał się kobiecie stojącej przed drzwiami, poważnie zwątpił w rozsądek Blake’a. Dziewczyna z pewnością nie była w typie Williamsa, chociaż Tom nawet nie wiedział, jakie kobiety mu się podobają.
– Pan Peacock? Przysyła mnie agencja.
Skinął głową i chwycił ją za rękaw, po czym szybko wciągnął do mieszkania. Ignorując jej lekko przestraszone westchnienie, zatrzasnął drzwi. Nie chciał, by odkryli ją kumple, którzy zdecydują się zjawić za wcześnie.
– Miała pani przyjść później! Zainteresowanej osoby jeszcze nie ma.
Jasnozielone oczy zamrugały z zakłopotaniem za brzydkimi okularami, które przypominały modele noszone przez kujonów w liceum Toma.
– Cóż, taki był przecież cel tego spotkania. Musimy się najpierw poznać i omówić szczegóły.
Tom zmarszczył brwi i spojrzał w dół na osóbkę, której jasnorude włosy były związane w ciasny kok. Trik na bibliotekarkę, widział go już w różnych klubach ze striptizem. Kiedy dziewczyna zrzuci okulary, uwolni włosy i rozepnie płaszcz, z pewnością będzie na czym zawiesić oko, pomyślał z satysfakcją. Za groteskowymi okularami kryła się obiecująca twarz. Miał nadzieję, że pod niepozornym płaszczem chowa coś równie obiecującego.
– Chyba nie ma o czym dyskutować. Proszę po prostu robić to, co zawsze.
– Słucham?
Zwątpienie na jej twarzy zmusiło go do zastanowienia.
– Specjalizuje się pani w czymś konkretnym?
– Jeśli ma pan na myśli opiekę medyczną moich…
– Nie. – Pośpiesznie pokręcił głową. – To byłoby za wiele jak na początek! Musimy zaczynać powoli.
– Dobry pomysł, ostatecznie jeszcze się nie znamy. A zanim wkroczymy na ten obszar, musimy zbudować zaufanie.
Ratunku! Czy ona naprawdę myślała, że z tego jednego zlecenia zrobi się cała seria? Co ten Blake z nią uzgodnił?
– Eee… tak. Co się składa na pani repertuar?
Popatrzyła na niego skonfundowana.
– Mój repertuar?
Tom zmarszczył czoło.
– No wie pani… kajdanki?
Otworzyła usta i odparła z oburzeniem:
– Panie Peacock, nie wiem, co panu powiedziano o mnie w agencji, ale tej metody nie stosuję!
– Już dobrze, dobrze. – Zmieszał się, zerkając na designerski zegarek wiszący na lewo od niego ścianie. – Jestem przekonany, że pani wie, co robi.
Skinęła głową, a jej policzki oblały się rumieńcem, który idealnie pasował do rudych włosów.
– Nie pracuję z wykorzystaniem autorytarnego zachowania.
Jak na striptizerkę używała dość pompatycznych słów. Tom się skrzywił.
– Nie powinna pani być dominą – stwierdził.
– Proszę?
– Chcemy się zabawić – wyjaśnił. – Nie musi pani nikogo karać.
Z wahaniem uniosła rękę i przekrzywiła głowę.
– Akurat o tym powinniśmy porozmawiać dość szczegółowo. Kara być może będzie konieczna. Ma pan jakieś preferencje?
Wzruszył bezradnie ramionami. Nie wyglądała na kogoś, kto lubi wymierzać kary. Blake mógłby uznać to za zabawne, ale na myśl o niedoświadczonym Dupree w konfrontacji z wykonującą striptiz dominą, która jeszcze miałaby go ukarać, Tom poczuł się nieswojo.
– Kara to zdecydowanie niedobry pomysł.
– Rozumiem, co pan ma na myśli. Oczywiście nie będzie to kara cielesna.
Spojrzał na nią z zainteresowaniem i skrzyżował ręce na piersi.
– Tylko co?
Zmarszczyła brwi w zamyśleniu i postukała palcem wskazującym w dolną wargę. Tom zwrócił uwagę na różowo polakierowane paznokcie. Zwykle kobiety, które rozbierały się dla pieniędzy i tańczyły na rurze, miały o wiele silniejszy makijaż. Ta mała musiała się przygotować do występu, ponieważ była prawie nieumalowana i wyglądała jak dobrze wychowana studentka, która udaje się do profesora.
– Myślę o konfrontacji mentalnej w przypadku złego zachowania.
Rany! Czy Dupree miał czołgać się po podłodze jak pies i lizać jej buty, a ona będzie go besztać? Nie miał doświadczenia z dominami, ponieważ perspektywa bycia karconym i obrażanym przez partnerki w łóżku nigdy go nie kręciła. Wolał, gdy to one jęczały pod nim i błagały go o jeszcze, bo nie mogły się nim nasycić. Sporo jednak słyszał o paniach z pejczami, w końcu niektórzy jego kumple z drużyny obracali się w najdziwniejszych towarzystwach.
– Wie pani co? Myślę, że byłoby lepiej, gdybyśmy skupili się na tym, co najważniejsze.
Niech Blake się tym zajmie, pomyślał Tom ze złością.
Skinęła potakująco głową.
– Pozwolę sobie spytać, kiedy ją poznam.
– Ją? – Spojrzał na nią zaskoczony. – Zaszło nieporozumienie. Ona jest facetem. Żadnych lesbijskich numerów, chyba że tańczy pani z koleżanką.
– Przepraszam!
Gdy ponownie rozległ się dzwonek, zignorował jej zaskoczoną minę i okrzyki oburzenia, niewiele myśląc, wypchnął ją na korytarz i otworzył przed nią drzwi do swojej sypialni.
– Cholera! Proszę tu zaczekać!
Zaczęła protestować i położyła prawą rękę na jego ramieniu, by go odepchnąć.
– Panie Peacock!
– Mów mi Tom. – Przewrócił oczami.
Wszystko pięknie, może i odgrywała rolę podczas striptizu, ale to nie znaczyło, że musiała zachowywać się jak bibliotekarka przez cały czas. Przedstawienie nawet się nie zaczęło!
– To nie jest dobry pomysł – sprzeciwiła się podekscytowana, patrząc na niego błyszczącymi oczami. – Nasze relacje powinny być czysto profesjonalne.
Tom zapalił światło i zobaczył, że patrząc na jego łóżko, zarumieniła się gwałtownie. Był to ogromny futon z niedbale narzuconą kołdrą. Zanim zdążyła zaprotestować, jęknął z irytacją:
– Słoneczko! Przecież zaraz pokażesz nam wszystkim cycki, więc nie zachowuj się jak cnotka.
Ledwo skończył mówić, kiedy dziewczyna wymierzyła mu solidny policzek.
– A to za co?
Zdenerwowana wzięła się pod boki i rzuciła mu mordercze spojrzenie, które przypomniało mu dawną dyrektorkę szkoły.
– Bierze mnie pan za striptizerkę?
Powoli zaczęło do niego docierać, że popełnił błąd.
– Proszę mi odpowiedzieć!
– Cholera… Nie przyszła tu pani po to, żeby zrobić nam striptiz?
Niepewnie cofnął się o krok.
Z dumą uniosła podbródek.
– Nie, nie po to tutaj przyszłam. – Wzięła głęboki oddech i syknęła: – Miałam być nową nianią pańskiej córki.
***
Erin Hamilton była w naprawdę podłym nastroju, gdy otwierała drzwi swojego mieszkania. Zaklęła głośno, potykając się o torbę swojej współlokatorki, i na domiar złego uderzyła się w piszczel.
– Do jasnej cholery, Jess!
Ze złością kopnęła ciężką sportową torbę, leżącą na środku małego korytarza, i zatrzasnęła za sobą drzwi. Najwyraźniej jej przyjaciółce nie przeszkadzał hałas, który robiła, ponieważ zza zamkniętych drzwi nie docierało nic prócz głośnego dudnienia basów.
Sfrustrowana rzuciła klucze na komodę, powiesiła beżową skórzaną torebkę na wieszaku i zdjęła płaszcz. Dzień był długi, wyczerpujący i w dodatku całkiem nieudany. Chciała go już zakończyć, coś zjeść, wziąć gorącą kąpiel i położyć się do łóżka. Nie mogła się też doczekać, aż włoży wygodną piżamę.
Tymczasem z pokoju Jess dochodziły chichoty. Erin modliła się w duchu, aby po mieszkaniu znów nie kręcił się obcy, nagi facet w poszukiwaniu wody lub czegoś do jedzenia. Zaledwie w zeszłym tygodniu Erin poszła w nocy do łazienki, zakładając, że jest sama, i mało nie dostała zawału serca na widok nieznajomego, który stał nad toaletą w stroju Adama i sikał w najlepsze. Zaspana Erin krzyknęła, a facet ze stoickim spokojem zapytał, czy nie chciałaby się z nimi zabawić w trójkącie. Tak się zezłościła, że wyrzuciła go za drzwi i bardzo pokłóciła się z Jess.
Dziś nie miała nastroju na kłótnie. Była wyczerpana i najchętniej zwinęłaby się pod kołdrą, przykryta po sam czubek głowy. Miała nadzieję, że Jess zostawi ją w spokoju. A ponieważ był czwartek, to miała na to spore szanse – jutro jej współlokatorkę czekały dwa przedstawienia i nie mogła sobie pozwolić, żeby dziś pójść na całość.
Mieszkając z Jess od dwóch lat, Erin powinna była się już przyzwyczaić do bujnego życia seksualnego współlokatorki, jednak trudno jej było zachować zimną krew, gdy spotkania z nagimi facetami stawały się coraz częstsze. Jess była tancerką i twierdziła, że artyści z Broadwayu wyładowują zawodową frustrację w seksie. Jeśli to prawda, Jess musiała być bardzo sfrustrowana.
Erin zsunęła buty i rozpuściła mocno ściągnięte włosy, gdy rozdzwonił się jej telefon komórkowy. Wzdychając, sięgnęła po niego do torebki. Już po dźwięku dzwonka poznała, że to jej mama. Przez chwilę patrzyła na wyświetlacz, zastanawiając się, czy po prostu nie odrzucić połączenia, ale pogodziła się z nieuniknionym. Kochała mamę, jednak czasami miała dość jej nadopiekuńczości.
– Hej, mamo.
– Cześć, skarbie. Jak było?
Erin przełknęła uszczypliwą odpowiedź i weszła do kuchni. Gdy włączyła światło, zauważyła ze złością, że Jess, choć to była jej kolej, wcale nie posprzątała. W zlewie stała foremka z zaschniętymi resztkami lasagne z poprzedniego dnia, i właściwie wszędzie był bałagan. Biorąc głęboki oddech, otworzyła lodówkę i wyjęła jogurt.
– A więc? Miałaś na sobie tę śliczną sukienkę z koronkowym kołnierzykiem?
– Tak, mamo.
Dziewczyna pogłaskała delikatny bawełniany materiał swojej dopasowanej w talii sukienki w kolorze melonowej żółci. Choć uwielbiała schludne sukienki, to wysiłek, jaki musiała włożyć w kompletowanie przyzwoitej garderoby, mocno nadwyrężał jej cierpliwość. Ponieważ jednak była córką swojej matki, która wyznawała zasadę: „Szata zdobi człowieka”, zawsze starannie się ubierała do pracy i bardzo dbała o swój wygląd, zwłaszcza gdy miała rozmowy kwalifikacyjne. Dziś, niestety, nie na wiele się to zdało.
Wyjęła łyżkę z górnej szuflady i usiadła na krześle. Strasznie bolały ją stopy. Tak się działo, kiedy trzeba było pokonać długą drogę z Queens na Manhattan i z powrotem, mając na nogach baleriny z cieniutką podeszwą. W metrze też jej się tak poszczęściło, że stała przez całą drogę.
– Czy naprawdę trzeba z ciebie wyciągać każde słowo, Erin?
– Nie, mamo. – Z trudem przytrzymała telefon między uchem a ramieniem, zerwała wieczko i zatopiła łyżkę w jogurcie owocowym. – To była absolutna klapa.
– Klapa? – W głosie mamy zabrzmiało niedowierzanie. – Dlaczego?
Bo ten facet jest absolutnym dupkiem.
– Eee… – Przełknęła pierwszą porcję jogurtu. – Nie dogadaliśmy się.
– Nie dogadałaś się z dzieckiem? Ty? Nie mogę sobie tego wyobrazić. Dzieci za tobą szaleją!
Erin zlizała jogurt z dolnej wargi.
– Nawet nie poznałam tego dziecka.
– Ach!
Erin poczuła się zmuszona do wyjaśnienia:
– To była nieciekawa sytuacja, mamo. Ojciec jest samotnym rodzicem i nie sprawia wrażenia człowieka odpowiedzialnego…
– Nie możesz tak twierdzić po jednym spotkaniu.
– Jednak mogę – sprzeciwiła się Erin. – Mam już doświadczenie w ocenie rodziców.
Niestety, było to aż nazbyt prawdziwe. Od dwóch lat zarabiała na życie jako niania i zazwyczaj bardzo lubiła tę pracę, ponieważ dzieci w wieku przedszkolnym były słodkie. Tylko raz natknęła się na prawdziwego diabła w skórze aniołka, który doprowadził ją do rozpaczy. Na szczęście po trzech tygodniach udało jej się zmienić pracę na inną i tę utrzymała przez niemal cały rok. Następnie zajmowała się chłopcem, którego rodzice bardziej od przebywania z synem woleli udzielać się towarzysko. Nieodpowiedzialni rodzice byli solą w oku Erin. Wkrótce jednak to ona stała się solą w oku matki chłopca, która oskarżyła ją o romans z mężem.
Od tego czasu Erin szukała pracy i chwytała się różnych prac dorywczych, aby mieć na czynsz, co nie było ani przyjemne, ani dochodowe.
Mama westchnęła do słuchawki i przerwała jej rozmyślania.
– Nie mówiłaś mi dziś rano, że pensja w tej ofercie jest naprawdę wysoka?
– Mówiłam. – Zgrzytnęła zębami.
– No więc?
Erin przewróciła oczami i odchyliła się do tyłu.
– Po prostu nie było chemii.
– A co to znaczy?
– To znaczy, że nie przypadliśmy sobie do gustu. – Zanurzyła łyżkę w kubeczku i odepchnęła go od siebie.
– Ale…
Erin przewróciła oczami, trochę poirytowana, i szybko przerwała mamie.
– Mam już tego dość, mamo.
– Myślałam, że lubisz tę pracę!
– Tak, lubię pracować z dziećmi, ale po prostu nie mam już ochoty użerać się z ich rodzicami.
– Erin – powiedziała surowym tonem jej mama. – Co się stało?
– Nic… To była całkiem bezużyteczna rozmowa z aroganckim ojcem. Nic specjalnego. Jutro muszę zgłosić to w agencji i mieć nadzieję, że wkrótce dostanę nową ofertę. W przeciwnym razie będę musiała wrócić do kelnerowania.
– Ehe… rozmawiałam z tatą. O twojej obecnej sytuacji zawodowej.
– Mamo, nie! – Erin zacisnęła zęby.
– Wysłuchaj mnie najpierw, skarbie. Razem z ojcem martwimy się twoimi problemami, dlatego pomyśleliśmy, że może jednak powinnaś skończyć studia na uniwersytecie stanowym i wprowadzić się z powrotem do nas.
Erin zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu. W minionych dwóch latach rozmawiali o tym dziesiątki razy i zawsze sprowadzało się to do tego, że rodzice próbowali przekonać ją do powrotu na studia i zamieszkania w domu rodzinnym. Erin nie była zachwycona tym pomysłem.
– Mamo…
– Pomoglibyśmy ci z opłatami za studia.
– Sama mogę opłacić studia na uniwersytecie stanowym, mamo. Nie o to chodzi.
– Ale…
– Mamo – odparła stanowczym głosem Erin, desperacko próbując opanować narastające zniecierpliwienie. – Poszłam na Harvard, a potem na Stanford. Do ukończenia tam studiów brakuje mi roku. Nie oddam dyplomu jednej z najlepszych uczelni, by zaoszczędzić pieniądze na przeciętnym uniwersytecie.
Straciwszy apetyt, wyrzuciła kubeczek z jogurtem do kosza i wyszła z kuchni.
– Okej. – Matka milczała przez chwilę, zanim ustąpiła. – Po weselu tata i ja damy ci trochę pieniędzy, żebyś przynajmniej nie musiała zarabiać na czynsz pracą kelnerki.
– Nie musicie. Poradzę sobie sama.
Włączyła światło w swoim pokoju i wyczerpana oparła się o framugę drzwi. Jej finanse były jej sprawą i zwyczajnie nie chciała, by ktokolwiek się w nie wtrącał, nawet jej rodzice. Była przecież dorosła, powinna więc być w stanie sama sobie poradzić i wykazać się odpowiedzialnością.
– Erin, straciłaś dwa lata. Poza tym przeszłaś już wystarczająco dużo…
– Tak, wiem. – Jedną ręką zaczęła rozpinać sukienkę i przechyliła głowę. – Mimo to nie chcę, abyście z tatą zadłużali się z mojego powodu.
– Ale…
– Nie. – Z trudem przełknęła ślinę i zsunęła z siebie sukienkę. – Poradzę sobie z tym sama, mamo.
Nagle zdała sobie sprawę, że nie zasłoniła okna. Jednym susem znalazła się przy nim i opuściła żaluzje. Jej sąsiad miał za dużo wolnego czasu i lubił bawić się w podglądacza. Ponieważ był starym człowiekiem, większość ludzi go ignorowała, ale Erin nie czuła się dobrze ze świadomością, że łysiejący emeryt z brakami w uzębieniu obserwuje ją przez lornetkę, siedząc na fotelu bujanym na werandzie. Musiał też widzieć, jak Jess uprawia seks, bo przez jakiś czas robił jej seksualne aluzje, krzycząc przez całe podwórko. Wyszły przy tym na jaw szczegóły, na wieść, o których Erin się rumieniła, podczas gdy Jess nie miała nic przeciwko temu, żeby cała okolica wiedziała, że urozmaica seks odgrywaniem ról.
– Macie własne problemy.
– Firma znów się rozkręciła, Erin.
Rodzice na pewno byliby w lepszej sytuacji finansowej, gdyby nie musieli wyłożyć pieniędzy na drogie wesele swojej najmłodszej córki, pomyślała Erin. Po prostu nie mogła i nie chciała zrozumieć, dlaczego jej siostra była tak samolubna i nie mrugała nawet okiem, gdy ojciec się zadłużał po to, aby na ślubie mogła podać wołowinę zamiast kurczaka.
Przez dwadzieścia lat jej tato był właścicielem salonu samochodowego, który wskutek kryzysu gospodarczego znalazł się na skraju bankructwa i z wielkim trudem udało mu się go uniknąć. Holly zupełnie to nie obchodziło. Marzyła o bajkowym ślubie, za który zapłacą oczywiście rodzice, bo sama niewiele zarabiała jako asystentka sprzedaży w butiku z modą. Jej narzeczony, Corey, właśnie wystąpił z wojska i wciąż szukał pracy – Erin jednak nie wierzyła, że ma szczególnie duże szanse na jej znalezienie, ponieważ Corey nie grzeszył inteligencją, jak stwierdził kiedyś jej tato.
– Posłuchaj, mamo. – Erin spojrzała na Jess, która przeciągała się w progu. – Porozmawiajmy o tym innym razem. Jestem zmęczona i chcę się położyć.
– Ale musimy porozmawiać jeszcze o ślubie!
– Czy to nie może poczekać do jutra?
– Jeśli o mnie chodzi, to może – powiedziała mama lekko obrażonym tonem. – Musisz jednak do nas zajrzeć, żebyśmy porozmawiały o kwiatach i przydziale miejsc przy stole. Poza tym…
– Chwileczkę, mamo! Czy to nie jest sprawa Holly?
– Jesteś pierwszą druhną i…
– Tak, tak… wiem.
Westchnęła zrezygnowana i umówiła się z mamą, że wpadnie w ciągu najbliższych dni, aby w spokoju omówić te wszystkie bardzo ważne sprawy. Gdy się wreszcie położyła, nie zdążyła nawet zamknąć oczu, ponieważ Jess przywróciła ją do rzeczywistości.
– Już wróciłaś? – Współlokatorka ziewnęła przeciągle i padła na łóżko Erin. – Myślałam, że dłużej cię nie będzie.
– Też tak myślałam.
Erin podeszła do szafy, wyjęła spodnie dresowe i w nie wskoczyła.
– No więc?
Obejrzała się za siebie i napotkała zdziwione spojrzenie przyjaciółki. Jess opierała się o ramę łóżka, zwijając w kok swoje czarne włosy. Podobnie jak Erin miała na sobie wygodny dres.
– Nie uzgadniałyśmy, że dziś masz dyżur w kuchni?
Jess jęknęła poirytowana.
– Brzmisz jak własna matka! – Sprawnie wywróciła oczami i współczująco spytała: – Znów nie wyszło?
– Skąd wiesz?
– Kochana, masz podły nastrój i zachowujesz się jak sekutnica. Gdybyś dostała tę robotę, miałabyś całkiem inną minę.
Ponieważ Jess miała rację, Erin nie skomentowała porównania jej do sekutnicy.
– Jestem taka sfrustrowana. – Usiadła z westchnieniem w fotelu i podciągnęła nogi. – Jeszcze trzy miesiące temu miałam świetną pracę i radziłam sobie z obowiązkami. A teraz nikt nie chce mnie zatrudnić. Dlaczego?
– Bo jesteś za ładna. – Jess usiadła po turecku i wzruszyła ramionami. – Przez rok pomagałaś samotnej matce, ale żony nie chcą cię w pobliżu swoich mężów.
– Jestem opiekunką do dzieci – oburzyła się Erin. – I to z nimi spędzam czas, a nie z mężami.
– Jude Law, Ethan Hawke i Arnold Schwarzenegger.
– Co to niby znaczy? – Erin westchnęła, ponieważ Jess rozsiadła się na jej łóżku i najwyraźniej nie miała zamiaru stąd wyjść.
– Wszyscy zdradzili żony z opiekunkami do dzieci, choć w przypadku Arnolda była to gosposia. – Jess uniosła czarne brwi. – Co na to powiesz?
– Powiem tylko tyle, że marnujesz za dużo czasu na bulwarówki.
– Kochanie, żony nie chcą cię w pobliżu mężów, mimo twoich kołtuńskich ciuchów.
– Chyba ci odbiło! – Erin się skrzywiła. – Poza tym moje ubrania nie są kołtuńskie, tylko konserwatywne.
– Twoja mama nosi odważniejsze rzeczy niż ty.
Erin odchyliła głowę, wzdychając ze wstrętem.
– Mama sobie wmawia, że tacie podobają się inne kobiety. Dlatego wciska się w te straszne ciuchy i kupuje buty na wysokich obcasach. – Chichot przyjaciółki skwitowała ponurym spojrzeniem. – To nie jest śmieszne! W zeszłym tygodniu omal nie złamała nogi, gdy się potknęła. Kobieta po pięćdziesiątce i z taką figurą powinna dać sobie spokój ze stretchem.
Jess uśmiechnęła się z zadowoleniem.
– Jest wystrzałowa.
– Jest zbyt okrągła, żeby nosić miniówki i obcisłe legginsy.
– To się podoba. Niech pokazuje, co ma.
Erin już się nie odezwała, ale w głębi ducha potrząsnęła głową. Najwyraźniej kobiety w jej rodzinie miały tendencję do nadwagi, gdy tylko przekroczyły magiczną granicę trzydziestki. Ona sama, mając dwadzieścia siedem lat, musiała bardzo uważać, żeby nie zacząć rosnąć wszerz, dlatego skrupulatnie dbała o dietę. Jako nastolatka była przez krótki czas dość pulchna i zbyt dobrze pamiętała, jak jej dokuczano. Odcisnęło to na niej piętno i przysięgła sobie, że już nigdy więcej nie będzie czuć się niekomfortowo we własnym ciele. Ścisłe zasady żywieniowe, dużo samodyscypliny i program sportowy sprawiły, że w końcu schudła.
Jess wyrwała ją z zamyślenia, stwierdzając poważnym tonem:
– Przydałoby ci się znów dobre bzykanie.
– Jess!
– Oj, nie bądź cnotką! Rozluźniłabyś się natychmiast, wierz mi.
– Nie potrzebuję seksu.
– Nie gadaj głupot. – Jess popatrzyła na nią jak na niespełna rozumu. – Mam zadzwonić do Chase’a?
– Chase’a? – Erin pokręciła głową skonsternowana.
– Tak, Chase’a. – Jess wyprostowała się zniecierpliwiona. – Ma jutro wolne.
– A po co chcesz do niego dzwonić?
– Żeby przyszedł i cię przeleciał – odparła bez ogródek Jess.
– Zupełnie zwariowałaś?
– Cholera, Erin, ależ ty jesteś pruderyjna. Chase jest singlem, fajnie wygląda i jest dobrze wyposażony. – Jess uśmiechnęła się szeroko. – No i jest całkiem wytrzymały. W seksie oralnym nie jest wprawdzie mistrzem, ale…
– Jess! – jęknęła Erin, mrużąc oczy. – Przysięgam, że cię zamorduję, jeśli do niego zadzwonisz!
– Cóż, więc musisz być samowystarczalna.
– Jess! – krzyknęła. – Nie potrzebuję seksu, tylko pracy! Jak tak dalej pójdzie, będę bankrutką i nie będę miała z czego zapłacić czynszu. A o studiach będę musiała zapomnieć!
Dotychczas unikała wyobrażania sobie konsekwencji braku pracy, ale myśli o przyszłości coraz częściej budziły w niej wielki strach.
– Okej. – Jess poprawiła pod głową poduszkę Erin. – Co było nie tak w dzisiejszym miejscu? Zazdrosna żona?
– Nie.
Skubała niepewnie brzeg koszulki. Jeśli opowie przyjaciółce, że potencjalny pracodawca wziął ją za striptizerkę, tamta nie zrozumie, dlaczego nie przyjęła oferty pracy. Dla Jess taka pomyłka byłaby komplementem.
– No dawaj! Przecież coś musiało cię zniechęcić.
– Nie chcę o tym mówić…
– Aha!
Erin zmarszczyła czoło.
– Zaczynasz mnie naprawdę porządnie wkurzać, Jess.
– Mój trening był do bani, potrzebuję trochę rozrywki.
Ani trochę niezniechęcona czy zasmucona Jess wciąż jeszcze się uśmiechała.
Ponieważ Erin wiedziała, że przyjaciółka nie da jej spokoju, dopóki nie wyciśnie z niej szczegółów na temat rozmowy o pracę, opowiedziała o spotkaniu z natarczywym ojcem. Wbrew jej oczekiwaniom Jess wcale się nie roześmiała, tylko spytała z zachwytem:
– Tom Peacock? Ten futbolista? Byłaś w mieszkaniu Toma Peacocka?
Erin nie interesowała się futbolem, wzruszyła więc tylko ramionami.
– A niby co w nim jest takiego szczególnego? W dossier było wprawdzie napisane, że ojciec jest sportowcem…
– Kpisz sobie ze mnie? Tom Peacock to legenda! – Westchnęła zachwycona. – Genialny cornerback…
– Cornerback? – przerwała jej Erin, niczego nie rozumiejąc.
– Tak. – Teraz Jess westchnęła nerwowo. – W futbolu to obrońcy, którzy kryją skrzydłowych przeciwnej drużyny. Tom Peacock jest prawdopodobnie najlepszym cornerbackiem ostatnich dwudziestu lat! Erin, ten facet jest fantastyczny!
Erin nie uważała go ani za fantastycznego, ani genialnego. Jej zdaniem był zarozumiałym i pewnym siebie macho.
– Czy w naturze wygląda tak samo dobrze jak w telewizji? – spytała Jess rozmarzonym głosem. – Rany, w jego obecności od razu miałabym mokro w majtkach.
– Słuchaj, czy ty musisz tak gadać?
– No jasne! – Nie wykazując krzty skruchy, Jess uśmiechnęła się bezczelnie. – Gdybyś wiedziała, jak mnie kręcą muskularni sportowcy, tobyś nie pytała. Powoli zaczynam mieć dość żylastych tancerzy i wolałabym się przytulić do prawdziwego mężczyzny.
– Carlos był kulturystą – przypomniała Erin.
– Tak, tyle że łykał anaboliki i skurczył mu się od tego fiutek. Wracając do Toma Peacocka…
– Nie chcę już o tym mówić.
– Och, nie odbieraj mi przyjemności! Nie uważasz, że wygląda jak Paul Walker i Matthew McConaughey razem wzięci? Oczywiście ich młodsze wersje.
Erin poczuła kłujący ból w czole i potarła nasadę nosa.
– Jess, jestem zmęczona.
– Już dobrze, dobrze. – Nie przestając szczerzyć zębów, zeskoczyła z łóżka i rozbawiona wyszła z pokoju, zatrzymując się na chwilę w drzwiach. – Gdybyś uznała, że jednak powinnam zadzwonić po Chase’a…
– Wynocha!
Erin nie mogła sobie odmówić i cisnęła poduszką w Jess, której śmiech długo jeszcze rozbrzmiewał jej w uszach.
***
– Słuchaj, Elaine. To nie moja wina!
– Jak to nie twoja? Zdajesz sobie sprawę, jak trudno było znaleźć odpowiednią opiekunkę w takim pośpiechu? Tom, co w ciebie wstąpiło?
Tom pomasował bolące czoło i zerknął do salonu, gdzie kilku jego kumpli z drużyny porykiwało, sącząc piwo. Zamiast do nich dołączyć, wydzwaniał jak szalony, ignorując palący policzek.
Elaine Gordon, jego agentka, była twardą kobietą i przez ostatnie pięć minut robiła mu karczemną awanturę za to, że nie przeczytał jej maili, znów nie sprawdził terminarza i odstraszył potencjalną nianię.
– Nie miałam pojęcia, że Zoey do mnie przylatuje. Nigdy wcześniej mnie nie odwiedzała!
– Oczywiście, że nigdy cię nie odwiedziła – prychnęła jego agentka. – Twoja córka ma dopiero cztery lata i była o wiele za mała, żeby przylecieć do ciebie do Nowego Jorku.
Tom jęknął i oparł się o szafkę kuchenną.
– Elaine, z całym szacunkiem, ale mam teraz tyle pracy. Nie moglibyśmy przełożyć wizyty Zoey? Chciałbym mieć dla niej więcej czasu.
Agentka nagle przybrała ton jego matki.
– Od czterech lat powtarzasz, że jesteś teraz bardzo zajęty. Zoey jest twoją córką, weź wreszcie za nią odpowiedzialność. Gdy się urodziła, podpisałeś zobowiązanie dotyczące nie tylko płacenia alimentów, ale także regularnych odwiedzin. Twoje wizyty do tej pory ograniczały się do minimum, jednak zadeklarowałeś gotowość zabrania jej na kilka letnich tygodni do siebie, gdy ukończy cztery lata.
– Tak… okej. – Tom wbił wzrok w podłogę kuchni. – Ale…
– Żadnego „ale”!
– Ale – dodał z irytacją – nie mam pojęcia, co z nią robić, Elaine. Nic nie wiem o czteroletnich dziewczynkach.
– Właśnie dlatego skorzystałem z usług agencji, która szybko znalazła świetną nianię, ale ty akurat musiałeś pomylić ją z prostytutką i…
– Ze striptizerką – poprawił ją.
– Nie o to chodzi! Nie jesteś pępkiem świata, Tomie Peacocku, rozumiesz?
– Uhm. – Potarł dłonią o dżinsy i rzucił zbolałe spojrzenie Blake’owi O’Neillowi, który wszedł do kuchni i popatrzył na niego pytająco.
– Wszystko w porządku, Tomcat?
Wywrócił tylko oczami. Blake wzruszył ramionami i przepchnął się obok kolegi, aby wziąć kolejny sześciopak z lodówki. Dwa dni temu wrócił z wakacji, co było widać po opalonym karku.
– Może zadzwonię do mamy i poproszę, żeby przyjechała i zaopiekowała się Zoey.
Elaine prychnęła do słuchawki:
– Chyba śnisz! Rusz tyłek i skontaktuj się z agencją. Zoey przylatuje w poniedziałek i do tego czasu musisz mieć wszystko załatwione.
Rozległo się kliknięcie. Jego agentka po prostu się rozłączyła.
Unikając zaciekawionego spojrzenia kumpla, który otworzył butelkę Corony i sączył ją ze smakiem, cisnął telefonem na blat.
– Niech to szlag!
– Coś się stało?
Wzdychając, Tom wziął od niego butelkę, otworzył ją i pociągnął duży łyk. Niechętnie musiał przyznać, że Elaine miała rację. W ciągu ostatnich czterech lat niewiele zrobił dla swojej córki. Prawie jej nie widywał, wizyty u niej w Kalifornii ograniczył do minimum.
Zoey była słodką dziewczynką, która wobec niego zachowywała się powściągliwie. Tom naprawdę uważał, że jest urocza, ale nie żywił do niej ojcowskich uczuć. Jego starszy brat Trev miał dwójkę dzieci i był ojcem pełną gębą. Kiedy były niemowlętami, kąpał je, zmieniał pieluchy i karmił. Teraz wiązał im sznurowadła i uczył jeździć na rowerze. Tom natomiast co miesiąc płacił alimenty i wysyłał Zoey prezenty. Gdy się spotykali, był skrępowany i nigdy nie wiedział, jak się wobec niej zachować. Rany, jak mama Zoey w ogóle wpadła na pomysł powierzenia mu swojej córki na dziesięć tygodni?
– Potrzebna mi niania. – Oparł butelkę zimnego piwa o czoło. – Może przypadkiem jakąś znasz?
– A po co ci niania? – Do kuchni wszedł Julian Scott i również popatrzył pytająco na Toma.
Ten spojrzał w zamyśleniu na postawnego skrzydłowego.
– Możesz mi jakąś polecić?
Kręcąc głową, Julian wziął taco i wgryzł się w nie ze smakiem.
– Kiedy wychodzimy z Liv, do Brianny przychodzi babysitterka. To córka sąsiadki, która wkrótce idzie do koledżu. Ale niania? Nie mam pojęcia. – Zanim zdążył wziąć kolejny kęs swojego taco, spojrzał na kumpla i uśmiechnął się szeroko. – Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
Tom westchnął głucho i spłukał łykiem piwa gorzki posmak swojej obecnej sytuacji.
– Córka przylatuje w odwiedziny…
– Masz córkę? – Blake zamrugał oczami.
– Uhm. – Tom spuścił głowę i potarł nasadę nosa.
– Serio?
– Cholera, serio! – Popatrzył na kumpla ze złością. – Co w tym takiego dziwnego?
– Cóż… – Blake szukał słów, zakłopotany. – Bez urazy, Tomcat, ale nigdy o niej nie wspominałeś…
– Nieważne.
Tom sam nie wiedział, dlaczego ten temat budził w nim takie oburzenie. Najchętniej pozbyłby się tych wszystkich myśli o obowiązkach ojca, nawet jeśli nie świadczyło to o nim dobrze, ale nie czuł się ojcem. Obrzucił szybkim spojrzeniem Juliana, który wciąż jadł swoje taco i nie udzielał się w dyskusji. Nie najmłodszy już skrzydłowy był szczęśliwym mężem, dumnym ojcem córeczki, którą uwielbiał i uosabiał wszystko to, czym Tom nie był. On z kolei bardzo cenił swoje obecne życie i nie planował go zmieniać w najbliższym czasie. Nie miał nawet trzydziestki, kochał swoją pracę, na której był w pełni skoncentrowany, lubił swoją niezależność i decydować o tym, co robi, gdzie chodzi i jak spędza wolny czas. Nikomu nie zamierzał się tłumaczyć ze swoich planów. Jego ojciec od jakiegoś czasu narzekał, że powinien w końcu dorosnąć, ale Tom wcale nie czuł się nastolatkiem. Był bardzo dorosły, mimo że jego ojciec uważał, że człowiek jest dorosły wtedy, gdy ma pracę biurową.
– A tak w ogóle to po co ci niania? – Blake zmarszczył nos: – Sezon jeszcze się nie zaczął, a ty masz wolne.
Tom spojrzał na kumpla z drużyny z niedowierzaniem.
– Czy wyglądam na kogoś, kto wie, jak się zająć czteroletnią dziewczynką?
– Ale ona jest twoją córką.
Julian odchrząknął i z rozbawieniem zapytał:
– A jak ma na imię?
Tom skupił uwagę na przyjacielu i rzucił zdawkowo:
– Zoey.
– Ładne imię. Przygotowałeś już dla niej pokój? Dowiedziałem się ostatnio, że takie dziewczynki uwielbiają Hello Kitty i Hannah Montana.
– Hannah Montana? – Blake omal nie zakrztusił się piwem. – To brzmi jak ksywa aktorki porno, a Hello Kitty…
– Cholera! – Tom przeczesał palcami ciemnoblond włosy. – Nawet nie pomyślałem o pokoju dziecięcym.
– Jak długo zostanie?
Tom nie odpowiedział Julianowi od razu, ponieważ był przekonany, że jego przygoda z córką nie potrwa długo. Najdalej po tygodniu matka odbierze Zoey, nazywając go nieodpowiedzialnym i samolubnym draniem, po czym napuści na niego swojego adwokata, żeby wydębić jeszcze więcej pieniędzy. Zoey z pewnością szybko zatęskni za domem i nie będzie chciała zostać z ojcem, który nawet nie wie, czy lubi tę Hannah Arkansas, czy Pussy Kitty. Gdyby zamiast córki miał syna, mógłby przynajmniej go nauczyć, jak się łapie i rzuca piłkę w futbolu. Ale mała dziewczynka? To nie był jego świat.
– Hej! – Do kuchni, która już i tak zdawała się pękać w szwach, wszedł Brian Palmer. – Umrzemy z pragnienia, jeśli się nie postaracie o dostawę!
– Królik, spokojnie – mruknął Julian do swojego najlepszego kumpla. – Zachowuj się albo powiem twojej żonie, że dałeś plamę.
Rozgrywający przewrócił oczami.
– Teddy prędzej uwierzy mnie niż tobie. Poza tym dziś w nocy znów przypomnę jej powód, dla którego za mnie wyszła. – Brian uśmiechnął się wymownie. – Nie sądzę, że będzie miała do mnie pretensje o cokolwiek.
– Błagam, tylko bez szczegółów! – Julian potrząsnął głową i zwrócił się do dwóch pozostałych kolegów: – Po pierwszej nocy w Meksyku Liv i ja poprosiliśmy o inny bungalow. Odgłosy z ich sypialni były nie do zniesienia!
Brian uśmiechnął się szeroko.
– Nie bądź zazdrosny, przyjacielu.
– Wiesz, Królik, jak się dorobisz malucha, to wtedy pogadamy. A do tego czasu z przyjemnością wypożyczę ci Briannę na kilka weekendów i poczujesz na własnej skórze, jak codzienność wypiera z sypialni życie miłosne.
– Nie wiń mojej chrześnicy za to, że już ci nie staje na zawołanie, Scott. Wchodzisz w taki wiek…
– Nie staje mi?! – Julian odepchnął Briana, który z rozbawieniem odskoczył w bok, co było dość trudne w zatłoczonej kuchni, i parsknął gniewnie. – Ledwie zrezygnowaliśmy z antykoncepcji i już machnąłem żonie kolejne dziecko. Tobie na razie jeszcze nic nie wyszło!
– Sam nie miałbym nic przeciwko dziecku – westchnął Brian z przygnębieniem. – Ale Teddy chce poczekać.
– I wcale się jej nie dziwię, zważywszy na to, jak się zachowywałeś przy porodzie Brianny.
Żartobliwa wymiana zdań trwała jeszcze dłuższą chwilę; Blake i Tom przysłuchiwali się jej w milczeniu. Kiedy jednak Brian zaczął rozpływać się na temat córki Juliana i swojej chrześnicy, która właśnie zaczęła chodzić i podczas jego ostatniej wizyty uszczęśliwiła go pełną pieluchą, Tom poczuł się, jakby oglądał niewłaściwy film.
– Liv utrzymywała przez dwa dni, że jesteś wrażliwym facetem, bo śpiewałeś piosenkę, zmieniając pieluchę Briannie. Słyszeliśmy to w głośniku elektronicznej niani. Teddy z trudem powstrzymywała śmiech.
Biegacz Blake O’Neill parsknął z obrzydzeniem, za co Tom nie mógł go winić. Julian i Brian byli szczęśliwymi mężami, którzy działali mu na nerwy, obnosząc się ze swoim szczęściem. Chociaż Tom lubił zarówno Liv, żonę Juliana, jak i Teddy, która była nie tylko świeżo poślubioną żoną Briana, lecz także jego szefową i cholernie mądrą menedżerką klubu futbolowego, to jednak wkurzał się, gdy kumple z drużyny ciągle rozpływali się nad swoimi żonami, zamiast rozmawiać o gorących cheerleaderkach lub chodzić z nimi do klubów nocnych.
Blake eksplodował.
– A co to, Oprah Winfrey Show? Jesteście facetami, więc nie gadajcie o pełnych pieluchach! – Julian ze śmiechem klepnął kumpla w ramię, chwycił kolejny sześciopak i wyszedł z kuchni z Brianem. Blake pochylił się do Toma i wyjaśnił półgłosem: – Zamówiłem striptizerki, Tomcat. Powinny wkrótce przyjechać. Mam nadzieję, że to definitywnie zakończy dyskusje o pieluchach.
Tom westchnął i pociągnął kolejny łyk piwa. Przynajmniej na Blake’u można było polegać, wiedział, czego potrzebują nieżonaci futboliści: alkoholu i gorących kobiet, które się rozbierają do Pour Sugar on Me. Pod wpływem chwili Tom zdecydował, że od teraz będzie się skupiał na dzisiejszej imprezie w swoim mieszkaniu. Poza tym przyjemniej było patrzeć na opadające na podłogę stringi, niż łamać sobie głowę dziecięcymi meblami i opiekunką.
Rozdział 2
– Cześć, tato.
– Cześć, córciu.
Erin cmoknęła w czoło ojca, który siedział w fotelu przed telewizorem i oglądał Jeopardy!, i podetknęła mu pod nos pudełko z jego ulubionej ciastkarni.
Rozpromieniony uśmiechnął się z wdzięcznością do swojej najstarszej córki.
– Skąd wiedziałaś?
Erin westchnęła, zdejmując kurtkę, którą starannie odłożyła na oparcie kanapy.
– Mama prosiła, żebym zajrzała. Wspomniała, że chce schudnąć do ślubu, i od dziś gotuje tylko wegańskie jedzenie.
Tata prychnął pogardliwie.
– Kocham twoją mamę, córciu, ale powinna pójść na jakąś terapię.
Erin się roześmiała. Jej mama była pogodną kobietą, ale nieustannie walczyła ze swoją wagą i wyszukiwała nowe diety, które natychmiast musiała wypróbować, żeby najdalej po czterech dniach się poddać. Kuchnia wegańska z pewnością też nie zagości na zbyt długo.
Ojciec miał dość ciągłych zwrotów kulinarnych swojej żony. Podczas gdy ona nigdy nie straciła ani kilograma, co wpędzało ją w zły nastrój, on był zmuszony głodować razem z nią. I w przeciwieństwie do niej zawsze tracił na wadze, co potem miała mu za złe. Ponieważ ojciec cenił sobie spokój, Erin rozumiała, dlaczego tak negatywnie zareagował na kolejną dietę. Jej tata uwielbiał oglądać programy telewizyjne w ciszy i spokoju lub pracować samotnie w garażu nad buickiem roadmasterem z 1948 roku, albo podziwiać thunderbirda, którego remontował przez lata.
W dzieciństwie Erin spędzała większość niedziel z ojcem, doprowadzając cadillaca fleetwood do stanu używalności. Ku zadowoleniu mamy entuzjazm Erin do napraw samochodów zniknął wraz z nadejściem okresu dojrzewania. W tamtym czasie Erin zaglądała do garażu tylko wtedy, gdy chciała zrobić tacie przyjemność, pocieszyć go lub kiedy potrzebowała kilku dolarów albo pozwolenia na odważniejszy makijaż.
– Zobaczę, co da się zrobić, tato.
– Wegańskie jedzenie? – Nie odrywał wzroku od ekranu, podczas gdy jeden z zawodników wybrał temat „Owoce egzotyczne”. – A czy ja jestem królik, żebym miał gryźć marchewki?
Uśmiechając się, Erin stwierdziła:
– Chyba powinnam powiedzieć teraz „nie”.
Nagle jej tata zmienił temat i zapytał zatroskany:
– Potrzebujesz trochę pieniędzy, córeczko?
Rumieniąc się, potrząsnęła głową.
– Tato…
– Martwię się o ciebie. Dlaczego nie wprowadzisz się z powrotem do nas? Zaoszczędziłabyś na czynszu i innych opłatach.
– Już o tym rozmawialiśmy.
– Wiem, że twoja mama potrafi dać się we znaki. Ale naprawdę powinnaś pomyśleć o tym, że może warto by było wrócić i dokończyć studia tutaj, Erin. To byłoby rozsądne rozwiązanie.
Może i byłoby rozsądne, ale Erin wiedziała, że najpóźniej po trzech miesiącach niemal na pewno trafiłaby do szpitala psychiatrycznego, gdyby przyszło jej mieszkać pod jednym dachem ze swoją męczącą matką, równie męczącą siostrą i jej nieustannie bekającym narzeczonym. Oraz jej tatą, którego bardzo kochała, ale nie ustawał w próbach umówienia jej ze swoim kierownikiem warsztatu, Simonem, co ją bardzo irytowało. Poza tym nie chciała przenosić się na uniwersytet stanowy.
Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, tata dorzucił mimochodem:
– A Simon mógłby pomóc ci w przeprowadzce i…
– Tato!
– Dave! – zawołała piskliwie mama z kuchni, a po sekundzie wparowała do salonu. Kolor jej twarzy znakomicie pasował do ognistorudych włosów. – Czy nie powtarzałam ci już tysiące razy, że masz przestać swatać Erin z Simonem?
Tato zaczerpnął głęboko powietrza, przypominając przy tym wyjętego z wody karpia.
– Ale…
– Żadne „ale”! – pieniła się mama. – Simon ma kompletnie pusto w głowie! To kretyn, nie dorasta do pięt mojej córce!
– Simon jest pracowitym mechanikiem samochodowym…
– Koniec dyskusji! – Beth Hamilton pociągnęła za sobą Erin, rzucając na odchodne mężowi: – Ani słowa więcej o Simonie, albo odreaguję na tym twoim złomie samochodowym!
– Beth! – zaprotestował jej mąż, ale ona już wchodziła do kuchni, ciągnąc za sobą Erin.
– Oszaleję przez niego. – Posadziła córkę na krześle, a sama znów stanęła przy kuchence. – Simon to, Simon tamto. Jak on mógł w ogóle wpaść na pomysł, żeby cię z nim swatać?
Podczas gdy matka rozwijała swój monolog na temat głupoty męża, rzekomego braku inteligencji Simona oraz absolutnej męskiej ignorancji w ogóle, Erin z westchnieniem odchyliła się na oparcie. Miło ze strony mamy, że uwolniła ją ze szponów taty, jednocześnie wiedziała, że nie zrobiła tego bezinteresownie. Przypuszczalnie chodziło o utraconą ofertę pracy, wesele Holly albo pomysł, aby Erin znów z nimi zamieszkała. Jeśli będzie miała pecha, to o wszystkie trzy kwestie naraz.
Zanim mama zdążyła skończyć, do kuchni wpadła Holly z markotną miną. Najwyraźniej dopiero wróciła z pracy, ponieważ rzuciła niedbale torebkę na stół i zdjęła karmelową skórzaną kurtkę.
– Jak tak dalej pójdzie, to się zwolnię! Mamo, co masz na obiad? Corey też zaraz wróci do domu i będzie głodny.
Erin się skrzywiła, gdy Holly głośno zaprotestowała, że mama ugotowała tylko zieleninę, której przecież nikt nie tknie. Kiedy obie kobiety kłóciły się nad kuchenką o jedzenie, Erin sprawdziła swoje maile. Zauważyła, że agencja wciąż jeszcze się z nią nie skontaktowała, co znaczyło nic innego jak to, że nie było dla niej żadnej nowej oferty pracy. Mama jakby czytała jej w myślach, bo zwróciła się do niej.
– Erin… a teraz opowiedz mi jeszcze raz o swojej wczorajszej rozmowie kwalifikacyjnej, proszę!
– O nie! – Holly prychnęła gniewnie i opadła na krzesło obok siostry. – Skoro Erin tu jest, porozmawiamy o przygotowaniach do ślubu, mamo! Pobieramy się z Coreyem za niecałe dziesięć tygodni, a ja nawet nie mam jeszcze sukienki! Nie wspominając o sukienkach dla druhen czy kwiatach! A co z wieczorem panieńskim? Tym będzie musiała zająć się Erin!
– Co?!
Wyrwana z rozmyślań Erin wpatrywała się w swoją młodszą siostrę, która kiwała głową. Do tej pory udawało jej się trzymać z dala od przygotowań do ślubu, ale despotyczna mina Holly utwierdziła ją w przekonaniu, że to się teraz zmieni.
– W tej chwili i tak nie masz nic lepszego do roboty! Możesz się więc tym zająć!
– Chwileczkę…
– Holly – warknęła mama. – Chcę najpierw porozmawiać z twoją siostrą o jej rozmowie kwalifikacyjnej. Twój ślub może chwilę poczekać!
– Nie wiecie, w jakim wielkim stresie żyję! – odparła podniesionym głosem Holly. – Organizacja ślubu to ciężka praca! – Holly zmierzwiła swoje jasnorude włosy, przypominające spektakularną lwią grzywę. Znienacka zaatakowała Erin, patrząc z odrazą na rogowe oprawki okularów siostry. – Wyglądasz jak babcia Cooper. Przysięgam, jeśli założysz to straszydło na mój ślub, to cię zabiję!
– Ojej! Na śmierć zapomniałam. – Beth Hamilton machnęła łyżką kuchenną i wróciła do salonu, skąd dochodził tylko jej przeszywający głos. – Dave!
– Nie krzycz tak! Oglądam teleturniej! – zawołał jej mąż.
Głos mamy przeszedł prawie w falset.
– Zajrzałeś wczoraj do mojej mamy i naprawiłaś jej zepsuty bojler?
Holly zamknęła drzwi do kuchni i szepnęła do siostry:
– Na wieczór panieński chcę striptizera!
Jeszcze tego Erin brakowało!
– Co?!
– Zrozumiałaś przecież! – Oczy jej siostry zabłysły, jakby striptizer już stał przed nią i smarował olejkiem muskularne ciało.
– Dlaczego szepczesz?
Holly wywróciła oczami.
– Żeby mama się nie dowiedziała, bo jeszcze wpadnie na pomysł przyjścia na imprezę…
– Dlaczego zamknęłyście drzwi? – Beth przecisnęła wcale niemały tyłek w obcisłych legginsach przez futrynę. – I nawet nie próbujcie sabotować mojego wegańskiego jedzenia!
Holly i mama znów zaczęły się kłócić o dzisiejszą kolację, podczas gdy Erin biła się z myślami. Do dziś nie mogła zrozumieć, jak udało jej się przetrwać w tym domu aż do koledżu.
– Jeśli chcesz schudnąć, powinnaś przejść na dietę sokową. Albo zacznij pić napoje detoksykujące – poradziła Holly, wyrzucając ogryzek gruszki do kosza. – Koleżanka z pracy schudła pięć kilo w tydzień dzięki koktajlom proteinowym!
– Naprawdę?
– Mamo – zaprotestowała Erin ze złością. – Nawet o tym nie myśl! W ten sposób nie zrobisz nic dobrego dla swojego ciała.
– Bla, bla, panno przemądrzała! – zakpiła Holly. – Mama chce schudnąć na mój ślub! Jakby kilka drinków…
– Beth! – przerwał najmłodszej córce wpół słowa tato. Stał w drzwiach i patrzył niepewnie na trzy rudowłose kobiety przed nim. – Wybieram się do twojej mamy, zerknę na ten bojler.
– Tak, zrób to koniecznie!
– I… ehe… zabiorę ze sobą Simona. Będzie wypadało przyprowadzić go tutaj potem na kolację. I może…
Jego spojrzenie powędrowało do Erin, na co jego żona ruszyła córce z odsieczą.
– Ostrzegałam cię, Dave! – krzyknęła Beth.
– Przecież Simon jest całkiem miły, poza tym Erin musi mieć towarzysza na moim ślubie. – Holly stopniowo podnosiła głos. – Jest moją pierwszą druhną, więc nie może przyjść sama. Jak by to wyglądało?
– Simon jest miły.
Beth Hamilton prychnęła.
– Jeśli już kogoś miałaby przyprowadzić, to niechby to był raczej bratanek mojej partnerki od zumby. On przynajmniej jest lekarzem.
– Lekarzem?! To są same snoby! Mechanicy samochodowi zarabiają uczciwe pieniądze – wtrącił jej mąż, ale najmłodsza córka szybko weszła mu w słowo.
– Czy Simon ma w ogóle garnitur? Byle nie granatowy. Wszyscy mężczyźni muszą mieć czarne garnitury. Bo inaczej jak to będzie wyglądać na zdjęciu?
– Co masz na myśli, mówiąc „uczciwe pieniądze”, Dave? Bratanek Harriet jest proktologiem i też musi ciężko pracować na swoje wynagrodzenie.
– Proktologiem? Na litość boską, Beth! Moja córka nie będzie się umawiać z facetem, który wsadza palec w tyłek innym facetom!
– Dave!
– O Boże! Tym zajmują się proktolodzy? Myślałam, że są lekarzami od stóp – wtrąciła zszokowana Holly. – Nie chcę proktologów na swoim ślubie!
– Podolodzy leczą stopy – wyjaśniła Erin, ale nikt nie zwrócił na to uwagi.
Ojciec wściekał się teraz na swoją najmłodszą córkę.
– Czy mogłabyś choć przez chwilę nie wspominać o swoim ślubie? Tu chodzi o Erin i Simona.
– Wcale nie, Dave!