20,00 zł
Ptaki-dziwaki to krótka historia z morałem przeznaczona dla dzieci. Powstała jako sztuka teatralna, w której pięć zupełnie odmiennych ptaków stara się w trakcie telewizyjnego show o tytuł najbardziej niezwykłego ptaka na świecie.
Chociaż z początku rywalizują i są wobec siebie nieufne, szybko się przekonują, że tylko wspólne działanie i bunt przeciwko ujednolicającym mechanizmom masowej kultury może im zapewnić wolność. Sztuka przekształcona na bajkę dla przedszkolaków naucza tolerancji wobec inności. Ptaki, a wraz z nimi dzieci, przekonują się, że najwspanialsze jest to, że każdy jest inny i swoisty, nawet jeśli komuś innemu wydaje się niepozorny. Uczy także, aby pozostać nieufnymi, kiedy ktoś lub coś próbuje nas przyciąć do miary innych — tak np. jak to w pewnym stopniu robi kultura masowa — Internet i telewizja.
Co ciekawe, każdy ptak, chociaż oczywiście uczłowieczony, pozostaje również sobą, czyli ma cechy charakterystyczne gatunku, do którego przynależy (książka zawdzięcza to merytorycznemu wsparciu ornitologa Piotra Czabańskiego). Na tym w dużej mierze polega komizm opowiastki — charakter zwierząt jest w jakimś stopniu wypadkową ich fizyczności, ale też kształtuje się w odniesieniu do wydarzeń. Na szczególnego bohatera wyrasta niepozorna wrona, ptak który dzięki swej skromności i braku światowych ambicji widzi więcej niż inne gatunki, barwniej upierzone i bardziej egzotyczne. To on podrywa pozostałych do buntu, w trakcie którego bohaterowie zaczynają rozumieć, czym jest wolność i jak bardzo jest cenna.
Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
Patrycja Nowak
Ptaki-dziwaki
Epoka: Współczesność Rodzaj: Epika Gatunek: Bajka
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 39
Rok wydania: 2023
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN-978-83-288-5521-2
Całkiem niedaleko stąd jest wielki las. W lesie tym znajduje się wszystko, co powinno, a prócz tego jeszcze ptasia telewizja. Znana w całym ptasim świecie, oglądana przez wszystkie ptaki. Prezesem ptasiej telewizji jest ORŁOSĘP, zaś jego asystentką papuga KEA. Nie słyszeliście o ptasiej telewizji? To możliwe i wcale nie dziwne. Ptaki też raczej nie słyszały o ludzkiej telewizji. Pewnego dnia Orłosęp ogłosił konkurs na Najbardziej Niezwykłego Ptaka na Świecie. Zgłosiły się przeróżne ptaki, ptaszki i ptaszory. Kolorowe, szare, duże, małe, ładne, brzydkie, drapieżne, łagodne, zadbane i niedomyte. Niektóre były nawet łyse. Przyszły też cztery jajka, ale zostały zdyskwalifikowane z powodów formalnych. Wybór był trudny i łatwy zarazem, jak to zwykle ze wszystkimi wyborami bywa.
Aż wreszcie, po długich i burzliwych naradach, które Orłosęp urządzał sam ze sobą, zostali wybrani finaliści konkursu. Każdy finalista dostał pocztą zaproszenie do telewizji. I przyjechali, z wszystkich zakątków świata, żeby wziąć udział w programie finałowym, pokazywanym na żywo. Podczas programu miał zostać wybrany zwycięzca. Sprawy potoczyły się jednak nieco inaczej. Jak? A tak...
*
— Drogie ptaki! — w studiu telewizyjnym stał spiker i wrzeszczał do mikrofonu. — Rok temu ptasia telewizja ogłosiła Konkurs na Najbardziej Niezwykłego Ptaka na Świecie. W finale naszego oszałamiającego konkursu znalazło się pięć ptaków, które już dziś, w programie na żywo, powalczą o tytuł Najbardziej Niezwykłego Ptaka na Świecie. Oto nasi finaliści:
MANDARYNKA: Jeden z najbardziej kolorowych ptaków na całej kuli ziemskiej! Jego bajeczne upierzenie oszałamia każdego! Najpiękniejszy ptak na Ziemi!
KIWI: Ptak, który nie lata! Ma doskonały węch, ale prawie nic nie widzi! Śpi w dzień, nie śpi nocą i nazywa się jak owoc! Sami przyznacie, niezłe dziwactwo!
WRONA: Z pozoru szara i nijaka, ale wybitnie inteligentna. Jeden z najmądrzejszych ptaków w historii ptactwa! Błyskotliwy, towarzyski i zaradny!
NANDU: Ojciec setki dzieci! Każde z nich ma inną mamusię, a Nandu wychowuje je wszystkie zupełnie sam! Najdzielniejszy ptasi ojciec pod słońcem!
ALBATROS: Posiadacz najdłuższych skrzydeł na świecie! Lata nad morzami i oceanami. Niebywale silny! Najbardziej męski ptak!
Kiedy spiker niestrudzenie wrzeszczał, na scenę błyszczącą światłem weszli tanecznym krokiem finaliści konkursu. Wszyscy byli od stóp do głów ubrani w żółte kombinezony, dlatego trudno ich było rozróżnić.
— Drodzy państwo, poznajcie ich teraz: Kiwi! Nandu! Albatros! Wrona! Mandarynka! Już czas, żebyśmy poznali zwycięzcę konkursu. Najbardziej Niezwykłym Ptakiem Na Świecie jest...
— Stop! — na scenę wkroczyła asystentka dyrektora, papuga Kea, i przerwała show1. — Dziękuję bardzo, koniec próby generalnej! Jutro wypadniecie znakomicie! Jestem tego pewna! Brawo! Brawo! Brawo!
Ptaki rozluźniły się. Pozdejmowały żółte kombinezony, w których było im ciasno i gorąco. Poprawiły swoje wygniecione piórka. Zgasły reflektory, kamerzyści wyłączyli kamery. Skończyła się próba generalna przed jutrzejszym programem na żywo.
— Ale po co każecie nam zakładać te żółte kombinezony? — zapytał rzeczowo Albatros.
— Bo szef ptasiej telewizji ma fabrykę żółtych kombinezonów — wyjaśniła Kiwi.
— Przesuń się, Wrono bura, paskudna — burknął Mandarynka. — Jak zwykła wrona może brać udział w konkursie na najbardziej niezwykłego ptaka na świecie?
— Umiem świetnie gotować. Przyrządzam pyszne dania ze wszystkiego, co akurat mam w lodówce.
— Łazi to-to po śmietnikach, wkłada co bądź do dzioba i zżera. Wielkie mi gotowanie!
— Masz rację. Jestem zupełnie nijaką wroną. I dlatego jestem taki niezwykły, pośród samych wyjątkowych ptaków.
— By-zy-dura! Nie można być wyjątkowym, kiedy się jest zwykłym! — wykrzyknął Mandarynka.
I zdawało się, że zaraz wybuchnie awantura, gdy nagle Kiwi zdjęła swoje wielkie okulary i położyła się na ziemi. Przymknęła oczy.
— Ja przepraszam, ale muszę uciąć sobie drzemkę.
Na to dzieci Nandu zaczęły jak na komendę piszczeć. Wszystkie sto pisklaków! Zrobił się z tego potworny hałas. Nandu bezskutecznie starał się uciszyć potomstwo, a jego długa szyja prawie zaplątała się w supeł z nerwów.
— Dzieci, cichutko! Tatuś zaraz wam kupi po jabłku z robakiem! Tylko znajdę warzywniak.
Nandu popędził do sklepu, a tymczasem Albatros rozglądał się niezadowolony. Poprawił swoje długie skrzydła, które absolutnie nigdzie się nie mieściły.
— Czy jest tu jakaś woda? — zapytał.
Papuga Kea wyrosła jak spod ziemi i podsunęła Albatrosowi pod nos szklankę wody.
— Oczywiście — rzekła.
— Nie taka — oburzył się Albatros.
— A jaka?
— Do pływania — Albatros wytarł głośno nos chusteczką, bo zawsze miał katar. — Bez wody usycham — dodał smętnie.
— Balia wystarczy?
— Od biedy.
Balia wcale nie była nowa i ładna jak wszystko w telewizji, ale zardzewiała i dziurawa. Dobre jednak i to, dlatego Albatros wszedł do środka.
— Wygodnie?
— Niezgorzej.
— Niech go pani stąd zaraz zabierze! — jak nie wrzasnął Mandarynka i oskarżycielskim palcem wskazał Albatrosa.
— A to dlaczego? — zdziwiła się Kea.
— Czy pani nie wie, że Albatrosy przynoszą pecha?