Pupy, ogonki i kuperki - Mikołaj Golachowski - ebook + audiobook
BESTSELLER

Pupy, ogonki i kuperki ebook i audiobook

Mikołaj Golachowski

4,7

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

28 osób interesuje się tą książką

Opis

PUPY OGONKI i KUPERKI to znakomita popularnonaukowa książka, w której każdy - zarówno mały jak i duży czytelnik - odkryje nieznane i ekscytującego fakty ze świata przyrody!

Przeczytaj o fascynujących tajemnicach ukrytych w pupach zwierząt! Czy hipopotam ma naprawdę tam helikopterek a pingwin armatę? Dlaczego pawian ma czerwony zadek, a tasiemiec nie ma go wcale? Czemu psy stale się obwąchują, a koty ciągle się myją? Znajdziesz tu trzydzieści niezwykłych historii o zadkach, ogonkach i kuperkach. To prawdziwa kopalnia wiedzy i przyrodniczych ciekawostek!

Tak naprawdę to, co najczęściej widzę w lesie, to właśnie pupa uciekającego zwierzaka. A ta fascynuje zarówno dzieciaki, jak i mnie. Książka Mikołaja Golachowskiego, znakomitego przyrodnika i mojego przyjaciela, to kapitalna opowieść właśnie o tym, co zwierzątka mają z tyłu. Polecam!

Adam Wajrak

Główna nagroda w kategorii „Audiobook” w Konkursie Świat Przyjazny Dziecku 2018 (organizowany przez Komitet Ochrony Praw Dziecka).

O Autorze:

Mikołaj Golachowski jest doktorem nauk przyrodniczych, podróżnikiem, przyrodnikiem, ekologiem, tłumaczem oraz przewodnikiem turystycznym w rejonach polarnych (w Polsce tylko on jeden ma taką pracę). Kiedy nie siedzi wśród śniegów i lodów, mieszka w Warszawie. Pisze wówczas o zwierzętach i ochronie przyrody (wydał m.in. książkę podróżniczą pt. „Czochrałem antarktycznego słonia” Wyd. Marginesy 2016). Zajmuje się też swoimi kotami, żółwiem i córeczką.

SPIS UTWORÓW:

1. Wstęp

2. Żuk Bombardier – Wybuchowe bąki

3. Hipopotam – Helikopter w zadku

4. Śledź – Śledzenie baczków

5. Niedźwiedź polarny – Tłusta pupa króla

6. Pingwin – Armata w zadku

7. Wombat – Najtwardsza pupa na świecie

8. Pies – Uśmiechnięty zadek

9. Kot – Lśniący tyłeczek

10. Pantofelek – Jak żyć... bez pupy?

11. Wikłacz – Uwikłani w zaloty

12. Jętka – Oddycha pupa

13. Kaczka – Jak kuper z kuprem

14. Paw – Najsłynniejszy ogon świata

15. Orka – Turbo ogon

16. Jaszczurka – Ogon na odczepnego

17. Kangur – Równoważnia w pupie

18. Osa – Zabójcza broń w pupie

19. Pająk – Drżący zadek

20. Konik morski – Zakręcony tyłeczek

21. Żaba – Znikający ogonek

22. Sarna – Talerz na pupie

23. Rys – Pędzelek w ogonie

24. Skorpion – Auć! Kolec w pupie

25. Skorek – Szczypiący zadek

26. Tasiemiec – A po co mi pupa?

27. Wąż – Pazurki w pupie

28. Skunks – Król śmierdzieli

29. Pawian – Kuzyn z czerwoną pupą

30. Czepiak – Ręka na pupie

31. Świetlik – Pupoświecenie

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 35

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 33 min

Lektor: czyta: Wiktor Zborowski
Oceny
4,7 (3030 ocen)
2479
364
141
24
22
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
deemesz

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacja . Dzieciaki jak i rodzice są rozbawieni do łez. Świetna lekka pozycja godna polecenia każdemu od 6 do 11 lat :)
81
Agaa1976

Nie oderwiesz się od lektury

Pełna humoru, ciekawa i dla dzieci i dla dorosłych. Dużo wspólnego śmiania się. Polecam.
50
rutatuta

Nie oderwiesz się od lektury

Superaśna🙂🙂😎😎😎😎👍👍👍👍👍
Lukaszd84

Dobrze spędzony czas

Ok
31
Margonzolka

Nie oderwiesz się od lektury

Fajna i idealna dla fanow pupci😎
20

Popularność




WSTĘP

Każde zwie­rzątko ma co naj­mniej dwa końce. Z przodu: pysk, dziób, szczę­ko­czułki, a z tyłu… pupę! I wła­śnie ta pupa jest czę­sto bar­dziej fascy­nu­jąca niż mor­deczka zwie­rzaka. Oczy­wi­ście, pupę mamy wszy­scy, ale chyba nie zawsze poświę­camy jej należną uwagę. Czas to zmie­nić!

Są na tym świe­cie pupy, o któ­rych nie śniło się filo­zo­fom! Bo któż mógłby wymy­ślić pan­cerny tyłek austra­lij­skiego wom­bata? Albo alche­miczną pra­cow­nię, którą ma w pupie żuk bom­bar­dier? Jeśli dodamy do tego jesz­cze fan­ta­zyjne ogony, to okaże się, że przy­roda w pupach zwie­rzą­tek ukryła wiele fascy­nu­ją­cych zja­wisk i tajem­nic! Poznajmy więc zwie­rzaki od pupy strony!

ŻUK BOMBARDIER

ŻUK BOM­BAR­DIER

Wybu­chowe bąki

Wypusz­cza­nie zja­dli­wych gazów z pupy to nic spe­cjal­nego – każdy to potrafi! Ale nie­które zwie­rzęta osią­gnęły w tej dzie­dzi­nie olim­pij­skie mistrzo­stwo. Wśród owa­dów bez wąt­pie­nia takim mistrzem jest żuk bom­bar­dier. Jego pra­wi­dłowa nazwa to strzel bom­bar­dier albo strzel kano­nier, bo jak praw­dziwy kano­nier strzela do wroga z pupy jak z armaty.

To praw­dziwy czar­no­księż­nik, w któ­rego pupie znaj­duje się tajne labo­ra­to­rium. Jest tam kilka kom­nat oto­czo­nych gru­bymi murami. Są one bar­dzo małe, bo nasz żuk mie­rzy zale­d­wie jeden cen­ty­metr. W jed­nej z komór jego odwłoka (tak nazywa się pupa każ­dego owada) maga­zy­no­wane są dwa różne płyny.

Kiedy do bom­bar­diera zbliża się wróg, taki jak żaba, pająk czy stado mró­wek, dwa płyny prze­do­stają się do dru­giej komory, gdzie doda­wany jest trzeci dzia­ła­jący jak zapal­nik bomby. Ta druga komora ma grube i odporne ścianki i koń­czy się dwoma rur­kami umiesz­czo­nymi po dwóch stro­nach owa­dziego tyłeczka.

Żuk bom­bar­dier mie­rzy odwło­kiem we wroga i wypusz­cza serię szyb­kich salw armat­nich pro­sto w jego nos! Nie­przy­ja­ciela oblewa żrący płyn o tem­pe­ra­tu­rze gotu­ją­cej się wody! Jeśli jakimś cudem to prze­żyje, na pewno zapa­mięta taką nauczkę i będzie wie­dział, że bom­bar­diera nie należy zacze­piać.

Samemu żukowi, który też jest dra­pież­ni­kiem, pod­czas ostrzału nie­przy­ja­ciela nic złego się nie dzieje. Cho­ciaż w jego zadku docho­dzi do praw­dzi­wej eks­plo­zji, to grube ścianki wybu­cho­wej komory spra­wiają, że jest bez­pieczny. Pozbyw­szy się wroga, może spo­koj­nie poszu­ki­wać drob­nych zwie­rzą­tek, któ­rymi się żywi.

HIPOPOTAM

HIPO­PO­TAM

Heli­kop­ter w zadku

Każdy ma pupę, ale nie każdy ma przy­mo­co­wany do niej wia­tra­czek! Czymś takim może pochwa­lić się hipo­po­tam, uzna­wany za jedno z naj­bar­dziej nie­bez­piecz­nych zwie­rząt Afryki.

Ten ogromny miesz­ka­niec Czar­nego Lądu ma gru­biutki ogo­nek, któ­rym bar­dzo szybko wywija. Wpraw­dzie nie kręci nim dookoła jak śmi­gieł­kiem, tylko raczej macha w obie strony jak waha­dłem, ale robi to tak szybko, że wygląda, jakby naprawdę miał zamiar odle­cieć.

Hipo­po­tam ogon­kiem zaczyna poru­szać wtedy, kiedy idzie do toa­lety, dzięki czemu roz­rzuca swoją kupę i siuśki na wiele metrów dookoła! Obrzy­dliwe, prawda? Ale hipo­po­tam robi to spe­cjal­nie!

Hipo­po­tamy bar­dzo agre­syw­nie bro­nią nie tylko ulu­bio­nego błot­nego bajorka nad rzeką, ale też bar­dzo zazdro­śnie pil­nują swo­ich kilku żon. Jeśli spo­ty­kają kon­ku­renta, może dojść do dłu­giej i nie­bez­piecz­nej walki na ogromne zęby wyra­sta­jące z ich pasz­czy.

Dla­tego wła­śnie tak ener­gicz­nie roz­py­lają wokół swoje śmier­dzące „per­fumy”. Kiedy inny hipo­po­tam napo­tka smro­dliwą kupę i siuśki gospo­da­rza, to już wie, że to tery­to­rium jest zajęte i że musi zmy­kać, żeby nie zostać pogry­ziony.

dla cie­kaw­skich

Sama nazwa „hipo­po­tam” pocho­dzi od słowa hip­po­po­ta­mus, co w języku sta­ro­żyt­nych Gre­ków zna­czyło: koń rzeczny. Hip­ciowi do koń­skiej urody tro­chę bra­kuje, ale rze­czy­wi­ście zamiesz­kuje rzeki i brzegi jezior. Całe dnie spę­dza w płyt­kiej wodzie, drze­miąc, pły­wa­jąc i z wdzię­kiem ska­cząc po dnie. Woda odbiera mu całą ocię­ża­łość, czy­niąc z tapla­ją­cego się w wodzie hipo­po­tama praw­dziwą balet­nicę. Nie jest to przy­pa­dek – naj­bliż­szym jego krew­nym jest w końcu wie­lo­ryb! Jed­nak hipo­po­tam wciąż wycho­dzi na ląd, żeby coś zjeść. Każ­dego wie­czoru wybiera się na swoje ulu­bione pastwi­ska, gdzie opy­cha się trawą.

ŚLEDŹ

ŚLEDŹ

Śle­dze­nie bącz­ków

Pupa śle­dzia to nic nad­zwy­czaj­nego. Ot, zwy­kła dziurka pod koniec ryby. Jed­nak to, co się z niej wydo­bywa, jest naprawdę fascy­nu­jące! Wśród ludzi pusz­cza­nie bąków jest źle widziane i sły­szane, u śle­dzi zaś postrze­gane jest zupeł­nie ina­czej.

W dzień, gdy jeden śledź zauważy, że jego kole­dzy z grupy płyną w lewo lub w prawo albo że przy­spie­szają, to od razu robi to samo, a każdy następny go naśla­duje. Dla­tego rybia ławica poru­sza się jak jeden ogromny orga­nizm. Jed­nak w nocy śle­dzie poro­zu­mie­wają się ina­czej.

Poły­kają powie­trze znad powierzchni wody, napeł­niają nim swój pęcherz, by wypusz­czać je przez otwór w pobliżu odbytu. Tak naprawdę nie są to więc bąki, bo gaz nie wycho­dzi z rybich jelit, ale ich źró­dło jest wystar­cza­jąco bli­sko śle­dzio­wej pupy, żeby można było je tak nazy­wać.

Kiedy więc śledź wypusz­cza z pupy bąbelki, jego kole­żanki i kole­dzy wypa­trują ich i nasłu­chują jak bar­dzo waż­nej wia­do­mo­ści. Bąbelki te służą śle­dziom do poro­zu­mie­wa­nia się.

Wypusz­cza­niu bąbel­ków pod dużym ciśnie­niem towa­rzy­szą piskliwe dźwięki. Śle­dzie, a także ich krew­niacy (np. sar­dynki), mają dużo lep­szy słuch od więk­szo­ści innych ryb. Dla­tego wyda­wane przez nie dźwięki nie zwra­cają uwagi więk­szo­ści wro­gów. Jed­nak del­finy i wie­lo­ryby, dla któ­rych śle­dzie sta­no­wią praw­dziwy przy­smak, potra­fią usły­szeć ich popier­dy­wa­nia i mogą z przy­jem­no­ścią pożreć całą ławicę.

NIEDŹWIEDŹ POLARNY

NIEDŹ­WIEDŹ POLARNY

Tłu­sta pupa króla

Zwie­rzęta nie noszą cie­płych ubrań, muszą więc przed zim­nem chro­nić się albo gęstym futrem, albo grubą war­stwą tłusz­czu. A naj­le­piej i jed­nym, i dru­gim. Ark­tyka, czyli ogromna kra­ina ota­cza­jąca bie­gun pół­nocny, jest jed­nym z naj­zim­niej­szych miejsc na świe­cie. Nic więc dziw­nego, że jedna z naj­tłust­szych pup na kuli ziem­skiej należy do króla Ark­tyki, czyli niedź­wie­dzia polar­nego.

Ten naj­więk­szy i naj­bar­dziej dra­pieżny z niedź­wie­dzi może mieć pod skórą nawet dzie­się­cio­cen­ty­me­trową war­stwę tłusz­czu. Ponadto cały otu­lony jest tak gru­bym futrem, że nie mar­z­nie nawet w środku ark­tycz­nej zimy. Cza­sem musi się wręcz kłaść na lodzie dla ochłody, tak mu gorąco! Choć jego zadek jest naj­więk­szym i naj­okrą­glej­szym z misio­wych tył­ków, to zdo­biący go ogo­nek jest krót­szy niż u wszyst­kich jego krew­nia­ków.

Choć niedź­wiedź polarny wygląda jak prze­ro­śnięty plu­szowy miś, jest jed­nak praw­dzi­wym atletą wśród zwie­rząt. Jest naj­więk­szym i naj­sil­niej­szym ze wszyst­kich lądo­wych dra­pież­ni­ków. Duży samiec może mieć nawet trzy metry dłu­go­ści i ważyć sie­dem­set kilo­gra­mów.

Do tego potrafi bie­gać dużo szyb­ciej niż czło­wiek i dosko­nale pły­wać. Może prze­pły­nąć ponad sto kilo­me­trów!

dla cie­kaw­skich

Wśród ark­tycz­nych śnie­gów i lodów poluje na wszystko, co się rusza. Jego ulu­bioną zdo­by­czą są foki, ale potrafi też poko­nać morsa, a nawet małego wie­lo­ryba. Niedź­wie­dzie polarne naj­chęt­niej zja­dają tłuszcz swo­ich ofiar. To dzięki temu mają dużo ener­gii i mogą same obra­stać sadłem.

Jed­nak wśród jego ofiar nie ma pin­gwi­nów, choć czę­sto są poka­zy­wane razem. Pin­gwiny żyją bowiem na dru­gim końcu świata, czyli w Antark­tyce na dale­kim połu­dniu. Ni­gdy jesz­cze żaden niedź­wiedź polarny pin­gwina na swej dro­dze nie spo­tkał, chyba że w zoo.

PINGWIN

PIN­GWIN

Armata w zadku

Cza­sem cał­kiem nie­po­zorna pupa kryje w sobie tajem­nice, o któ­rych nie śniło się filo­zo­fom. Za zwy­kłą dziurką w zadku mogą drze­mać potężne siły! Tak jak choćby u pin­gwi­nów.

Pin­gwin to dosyć dzi­waczna istota. Jest nie­lo­tem, czyli pta­kiem, który nie lata, tak jak np. struś czy kiwi. Cho­dzi też nie­zbyt zgrab­nie, za to w bar­dzo ele­ganc­kim czar­nym fraku. Potrafi poko­ny­wać duże odle­gło­ści i świet­nie się wspi­nać. W wodzie czuje się jak ryba, a nawet chyba lepiej, bo ryby z łatwo­ścią doga­nia i zjada.

Ale nawet u takiego ele­ganta przy­cho­dzi moment, kiedy trzeba zro­bić kupę. Tylko jak, jeśli nie można zejść z gniazda, bo jaja albo pisklęta zamar­zną lub ktoś je zje? Tam gdzie mieszka więk­szość pin­gwi­nów, czyli na Antark­ty­dzie, trzeba sobie z tym radzić ina­czej.

Wów­czas ujaw­niają się magiczne talenty pin­gwi­niego zadka. Żeby nie bru­dzić wła­snego gniazda (kto by chciał miesz­kać w domu peł­nym kup?), pin­gwiny pod­cho­dzą do jego kra­wę­dzi, pod­no­szą ogo­nek i strze­lają z pupy z wielką siłą. Ich odchody potra­fią prze­le­cieć nawet pół metra.

To jedyny ptak, który lata gorzej niż jego wła­sna kupa!

Ponie­waż pin­gwin za każ­dym razem pod­cho­dzi do innego brzegu gniazda, ślady jego lata­ją­cych kup ukła­dają się wokoło jak pro­mie­nie sło­neczne. Zależ­nie od tego, co pin­gwin jadł, jego kupa może być albo biała (po rybach), albo różowa (po krylu, czyli zwie­rząt­kach podob­nych do kre­we­tek). Taka kupowa gwiazdka na tle ciem­nych skał wygląda więc bar­dzo efek­tow­nie!

WOMBAT

WOM­BAT

Naj­tward­sza pupa na świe­cie

Podobno wom­baty to wesołe, zado­wo­lone z życia zwie­rzątka, dopóki im ktoś nie przy­po­mni o ich gru­bym zadku… Pozo­stałe zwie­rzęta mogą jed­nak pozaz­dro­ścić wom­ba­towi jego pupy, bo jest ona wyjąt­kowa. Jest naj­tward­szą pupą na świe­cie! To praw­dziwa tar­cza skórna – super­wy­trzy­mały pan­cerz odporny nie tylko na zęby i pazury dra­pież­ni­ków, lecz rów­nież na ogień.

Gdy ktoś wom­bata zaata­kuje, ten bar­dzo szybko ucieka do nory, zaty­ka­jąc wej­ście wła­snym zadkiem. Ugry­zie­nia dra­pież­ni­ków nie zro­bią mu żad­nej krzywdy, a jego rodzina jest bez­pieczna.

Wom­baci tyłe­czek to także sku­teczna broń! Potrafi on spe­cjal­nie zro­bić tro­chę miej­sca ata­ku­ją­cemu dra­pież­ni­kowi, a gdy ten wsa­dzi do nory głowę, wom­bat pro­stuje swoje silne tylne nogi, dusząc wroga lub wręcz miaż­dżąc mu czaszkę o sufit norki.

Kupy wom­ba­tów są naj­such­sze w świe­cie zwie­rząt, ponie­waż te austra­lij­skie tor­ba­cze żywią się wyłącz­nie rośli­nami i tra­wią je bar­dzo powoli. Od chwili zje­dze­nia rośliny do czasu zro­bie­nia przez wom­bata kupy mija aż czter­na­ście dni. W tym cza­sie wysysa on ze zje­dzo­nej rośliny nie tylko wszyst­kie skład­niki odżyw­cze, ale też całą wodę, co jest bar­dzo ważne w suchym kli­ma­cie Austra­lii.

Suche kupy wom­bata łamią się w jego ciele w małe pudeł­ko­wate bryłki. Robie­nie kupy przez wom­bata może być zatem bole­sne i kło­po­tliwe, całe więc szczę­ście, że wom­ba­cia pupa jest tak twarda i odporna!

dla cie­kaw­skich

Wom­baty to tor­ba­cze zamiesz­ku­jące sło­neczną Austra­lię. Nazywa się je bul­do­że­rami natury. Całe ich musku­larne i krępe ciało jest dosko­nale dosto­so­wane do kopa­nia nor. Nawet torbę, w odróż­nie­niu od innych tor­ba­czy, mają skie­ro­waną ku tyłowi, żeby im się zie­mia do środka nie sypała w trak­cie prze­ci­ska­nia się przez pod­ziemne tunele. Dla­tego młode wom­baty wcho­dzą do torby od strony pupy swo­jej mamy.

PIES

PIES

Uśmiech­nięty zadek

Do czego służy pupa? Wła­ści­wie chyba wszy­scy wie­dzą! To w niej znaj­duje się dziurka, przez którą wycho­dzi z nas wszystko, co zje­dli­śmy, a czego już nam wię­cej nie potrzeba, czyli kupa. Ale dla wielu zwie­rząt ich tylny koniec ma też duże zna­cze­nie przy codzien­nych kon­tak­tach. Kiedy dwóch ludzi się wita, to podaje sobie dło­nie. Dla psów odpo­wied­ni­kiem tego gestu jest dokładne obwą­cha­nie pupy spo­tka­nego kolegi! Wyobraźmy sobie, jak by to było, gdyby i ludzie tak się witali…

Aro­maty psiego zadka są pełne infor­ma­cji o nim.

Wyczu­lony nos odczyta wia­do­mo­ści o jego płci, sta­nie zdro­wia i ostat­nim posiłku. Samo to, że pies pozwala komuś swój zadek obwą­chać, świad­czy też o jego życz­li­wym nasta­wie­niu.

Żeby jed­nak dowie­dzieć się cze­goś o psim humo­rze, nie trzeba od razu się­gać mu nosem pod ogon. Jeżeli ogon jest wysoko pod­nie­siony, reszta psa czuje się dobrze i jest pewna sie­bie. Ale nie zna­czy to, że pies jest nasta­wiony przy­jaź­nie – może po pro­stu cie­szyć się na myśl, że zaraz kogoś pogry­zie, albo poka­zy­wać, że to on tu rzą­dzi.

Kiedy pies cze­goś się boi, to jego ogon znika mię­dzy poślad­kami. Zasła­nia nim swój zadek, żeby żadne zapa­chy się nie ulat­niały i żeby naj­le­piej nikt w ogóle go nie zauwa­żył.

Psy też uśmie­chają się ogo­nem! Kiedy ledwo nim ruszają, jest to nie­pewny uśmie­szek. Kiedy zaś ogon dziko merda wte i wewte, wiemy już, że jest to śmiech na całego! Psia radość roz­siewa się po oko­licy z każ­dym merd­nię­ciem ogona.

KOT

KOT

Lśniący tyłe­czek

Wszy­scy wiemy, że pupę należy utrzy­my­wać w czy­sto­ści. Jed­nak nie wszy­scy trak­tują to zale­ce­nie poważ­nie. W kon­ku­ren­cji mycia wła­snego tyłeczka koty są z całą pew­no­ścią w świa­to­wej czo­łówce. Znane są z tego, że myją go wła­ści­wie co chwila.

Koty zazwy­czaj mają wszyst­kich i wszystko gdzieś i jakby ktoś miał wąt­pli­wo­ści, poka­zują, gdzie to jest. Dla nich czy­stość jest naj­waż­niej­sza.

Podob­nie jak psy, koty mają dosko­nały węch. Z nie­do­my­tej pupy koci nos potrafi wyczy­tać mnó­stwo wia­do­mo­ści o jej wła­ści­cielu, który nie­ko­niecz­nie chce się tymi wia­do­mo­ściami dzie­lić.

Koty są bar­dzo dys­kretne i na ogół uznają, że im mniej ktoś o nich wie, tym lepiej. Dla­tego szo­rują pupę nawet wtedy, gdy ta błysz­czy czy­sto­ścią. Robią to też wów­czas, gdy wyda­rzy im się coś zaska­ku­ją­cego i nie wie­dzą, jak się zacho­wać.

Ludziom miesz­ka­ją­cym z kotami wydaje się czę­sto, że ich ulu­bieńcy myją zadek także po to, żeby nie wyjść na głupka albo na tchó­rza. Tak jakby mówiły: „Wcale się nie prze­stra­szy­łem tego huku, po pro­stu pod­sko­czy­łem, bo nagle mi się przy­po­mniało, że muszę umyć pupę!”.

dla cie­kaw­skich

W odróż­nie­niu od psów kocie „mer­da­nie” ogo­nem wcale nie ozna­cza przy­ja­znego nasta­wie­nia. Na ogół świad­czy o sprzecz­nych emo­cjach tar­ga­ją­cych zwie­rzę­ciem.

Dys­kretne ruchy samego koniuszka ogona mogą świad­czyć o skraj­nym napię­ciu. Widzimy je cza­sem u kota skra­da­ją­cego się do zdo­by­czy, który nie wie, czy już ska­kać, czy dopiero za chwilę. Z kolei gwał­towne wale­nie całym ogo­nem o boki to czę­sto oznaka gniewu i waha­nia mię­dzy ata­kiem a ucieczką.

Łatwo sobie wyobra­zić, że kiedy pies bie­rze takie mer­da­nie kota za zapro­sze­nie do zabawy, to awan­tura wisi w powie­trzu. Legen­darna więc nie­chęć pomię­dzy psami a kotami to czę­sto wynik zwy­kłego nie­po­ro­zu­mie­nia.

PANTOFELEK

PAN­TO­FE­LEK

Jak żyć… bez pupy?

Pupa, zadek, kuper, tyłek – jak­kol­wiek byśmy to nazwali, ma to każdy. Trzeba by było chyba być naprawdę strasz­nym pry­mi­ty­wem, żeby tego nie uży­wać. A jed­nak na świe­cie wystę­pują takie pry­mi­tywne, a wła­ści­wie pier­wotne, orga­ni­zmy. Pier­wot­niaki to bar­dzo stare stwo­rzonka, nie cał­kiem rośliny, ale nie cał­kiem też zwie­rzęta.

Pier­wot­niaki żyją w swoim wła­snym kró­le­stwie, które roz­ciąga się na cały nasz świat. Choć są prak­tycz­nie wszę­dzie, nie widzimy ich, chyba że pod mikro­sko­pem.

Jed­nym z naj­bar­dziej zna­nych pier­wot­nia­ków jest pan­to­fe­lek. Swoją nazwę zawdzię­cza temu, że z kształtu przy­po­mina mały bucik. Ale jest to bar­dzo mały bucik – w jed­nym mili­me­trze zmie­ści­łoby się ich aż trzy.

Pan­to­fe­lek, jak wszyst­kie pier­wot­niaki, ma tylko jedną komórkę i w niej musi zro­bić to wszystko, co w czło­wieku kil­ka­set miliar­dów komó­rek. Jego przy­sma­kiem są bak­te­rie. Po ich zje­dze­niu nie­stra­wione resztki tra­fiają do pan­to­fel­ko­wej pupeczki, która nazywa się cyto­pyge. Nie jest to wła­ści­wie dosłow­nie pupa, ale coś, co mogłoby nią być u pan­to­felka.

Cyto­pyge podob­nie jak cały pan­to­fe­lek oto­czone jest małymi rzę­skami. Cie­kawe, czy gdy pan­to­felki się kłócą, jeden dru­giemu mówi: „Idź, bo cię kopnę w cyto­pyge”…

dla cie­kaw­skich

Pan­to­fe­lek wła­ści­wie ni­gdy nie umiera ze sta­ro­ści. Po pro­stu dzieli się na dwa następne pan­to­felki, potem one dzielą się na kolejne i tak dalej. Więc choć nie jest to ten sam pan­to­fe­lek, który był na początku, ten pierw­szy ni­gdy nie umarł.

Choć jest dużo star­szy od dino­zau­rów, tak naprawdę nie powin­ni­śmy go uwa­żać za pry­mi­tywa. Wręcz prze­ciw­nie. Pan­to­fe­lek po pro­stu wymy­ślił sobie dobry spo­sób na życie już przed milio­nami lat. Wszyst­kie zwie­rzęta wciąż ewo­lu­ują, a pan­to­fe­lek jest cią­gle taki sam i świet­nie sobie radzi. I kto tu jest pry­mi­ty­wem?

WIKŁACZ

WIKŁACZ

Uwi­kłani w zaloty

Całą pupę ptaka, razem z ogo­nem i klo­aką, czyli pta­sią dziurką w pupie, nazy­wamy kuprem. Choć może samo słowo kuper nie brzmi zbyt ład­nie, to u wielu pta­ków może on być bar­dzo ele­gancki. Tak jest u kogu­tów, bażan­tów i pawi, ale są też ptaki, któ­rych pupy noszą jesz­cze bar­dziej wymyślne ozdoby.

W Afryce żyją ptaki, które potra­fią wypla­tać z traw i gałą­zek wyjąt­kowo piękne gniazda. Dla­tego nazwano je wikła­czami, bo „wikłać” zna­czy też „pleść”. Są to nie­zbyt duże ptaki, a naj­więk­szy z nich nazywa się wikłacz olbrzymi.

Jed­nak wikłacz olbrzymi wcale nie jest tak olbrzymi. Jest tro­chę mniej­szy od gołę­bia, ale za to ogon ma naprawdę impo­nu­jący!

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki