Spowiedź. Tom II serii Wodząc na pokuszenie - Gabriela L. Orione - ebook

Spowiedź. Tom II serii Wodząc na pokuszenie ebook

Gabriela L. Orione

4,5

Opis

Nadszedł czas, by wyjawić wszystkie sekrety przeszłości…

Nie da się budować szczęśliwego związku, gdy od ukochanej osoby oddziela cię mur tajemnic i niedopowiedzeń. Simone zabiera więc Olivię na górski maraton biegowy, bo o bolesnej przeszłości opowiada się łatwiej, gdy nie trzeba patrzeć sobie w oczy.
Jego spowiedź to wejście do brutalnego świata mafii, której przedstawiciele pociągają za polityczne i gospodarcze sznurki w całych Włoszech. Osadzony w albańskim więzieniu Simone, wtedy jeszcze pod swoim dawnym nazwiskiem Arber Abedini, ma za zadanie wkupić się w łaski pochwyconego niedawno kalabryjskiego bossa, Antonia Matrangi.
Kiedy Arber staje się częścią gangsterskiego środowiska, bardzo szybko odkrywa, że ‘Ndrangheta to nie tylko bezlitosna organizacja, ale również stan umysłu. Zło wchodzi w krew i pozbawia kręgosłupa moralnego, a wyplątanie się z mafijnych macek często możliwe jest dopiero w momencie śmierci…


To nie jest lekka książka dla wielbicielek romansów. Autorka wprowadza nas w mroczny świat mafii, który poznajemy oczami Simone. Po zawirowaniach z pierwszej części serii „Wodząc na pokuszenie” Olivia poznaje historię swojego ukochanego. Czy ich uczucie przetrwa jego Spowiedź? To historia nietuzinkowa, mocna i niesamowicie wciągająca.
Gorąco polecam,
Katarzyna Bester

Spowiedź Simone, a w zasadzie Arbera, wciąga już od pierwszych stron. Nie sposób nie pałać sympatią do albańskiego policjanta, który podczas biegu po Górach Przeklętych odkrywa przed Olivią najmroczniejsze zakamarki swojej duszy. Autorka pozwala nam zajrzeć do fascynującego świata włoskiej mafii, który choć okrutny i niebezpieczny, jest na swój sposób hipnotyzujący.
Krystyna Mrugalska, @krysia_w_albanii

„Spowiedź" Gabrieli L. Orione długo nie pozwoli Wam o sobie zapomnieć! Z wypiekami na twarzy czekam na „Odkupienie” i ciąg dalszy tej intrygującej i niebanalnej historii. Musicie to przeczytać!
Patrycja Strzałkowska

Gabriela L. Orione
Urodziła się w Warszawie. Studiuje politykę oświatową na Uniwersytecie Warszawskim, na którym wcześniej ukończyła animację społeczno-kulturalną. Pracuje w branży transportowej. Od trzynastu lat jest szczęśliwą żoną, a razem z mężem wychowuje trójkę chłopców. Zdominowana męskim światem pisze o kobietach dla kobiet w taki sposób, by każda Czytelniczka odnalazła w głównej bohaterce część siebie.
Nierzadko inicjuje wydarzenia społeczne na terenach wiejskich, na które uciekła z centrum stolicy. Pasjonuje się stosunkami międzynarodowymi i zdrowym odżywianiem. Uwielbia kawę i wieczorny jogging.
Publikuje pod pseudonimem. W 2020 roku debiutowała bestsellerowym romansem mafijnym Grzech, który jest pierwszym tomem serii Wodząc na pokuszenie. W 2021 roku jej opowiadanie ukazało się w antologii walentynkowej Niegrzeczna Miłość, a w ręce czytelniczek trafiła powieść Any Border.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 284

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (49 ocen)
32
10
6
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Bogusia0401

Nie oderwiesz się od lektury

fajna historia wartka akcja już nie mogę doczekać się kolejnej części
00
Han_Mar

Dobrze spędzony czas

Znacznie lepsza niż poprzednia. Wartka akcja, chce się wiedzieć co dalej. Brzmi realnie. Może dlatego że jest o Simone/Amberze a nie infantylnej Oliwii, która nagle okazuje się mieć bogate zaplecze w każdej dziedzinie życia 🙆‍♀️
00
Ewakr1

Nie oderwiesz się od lektury

no no mocna rzecz, ciekawa czekam na 3 część
00
Jolcyk123

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00
Sajurka

Nie oderwiesz się od lektury

super
00

Popularność




…i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy

Przedmowa

Spowiedź to kolejna część serii Wodząc na pokuszenie.

Historia wiedzie nas szybkim tempem przez albańskie Góry Przeklęte. Po raz kolejny obserwujemy ludzkie emocje i wybory, połączenie ścierających się ze sobą światów: brutalnej rzeczywistości mafijnej i walczącej o głos praworządności.

Życie bezustannie wodzi nas na pokuszenie i w jednej nieoczekiwanej chwili może się diametralnie zmienić. Tylko od nas samych zależy, czy na to pozwolimy.

Spowiedź może być kontynuacją Grzechu, ale może być również jego początkiem.

Powieść dedykuję wszystkim, którzy kiedykolwiek walczyli w imię sprawiedliwości i nigdy się w tym nie zatracili…

Życzę przyjemnej lektury!

Gabriela L. Orione

Widziała, jak mnie wyprowadzają. Chciałem jej tego oszczędzić. Niczego nie zdążyłem jej wyjaśnić i wiedziałem, że konsekwencje tej niewiedzy mogą się mocno na nas odbić. Liczyłem na to, że Janis przekaże jej kluczyki, a ona zrozumie, że powinna odstawić auto na parking i zabrać mojego jeepa. Gdyby ludzie Maura dojechali na miejsce jako pierwsi, mogliby zacząć węszyć, a to byłoby zgubne dla całej akcji… i nie tylko.

Trzy lata temu przyjechałem do Włoch w ramach międzynarodowego programu współpracy policji albańsko-włoskiej, mającego na celu zwalczanie grup przestępczych. Musiałem wtopić się w tłum, poznać odpowiednie osoby, zdobyć ich zaufanie, pobawić się w albańskiego przestępcę. Po to tylko, żeby trochę ukrócić proceder, z którym włoskie władze przestały sobie radzić, a w zasadzie nigdy sobie z nim nie radziły. Albańczycy we Włoszech są bardzo nielubiani. To głównie oni, zaraz obok Afrykańczyków, odpowiedzialni są za czerpanie korzyści z prostytucji, handel narkotykami na niższych szczeblach, rozboje, napady i kradzieże. Albańczycy kojarzeni są z problemami, a włoskie grupy przestępcze chętnie się z takimi bratają. Wiedzą, że duże pieniądze, których my przez bardzo długi czas nie mieliśmy, robią z nas lojalnych partnerów. Od czasu kiedy ludzie z jajami z cosa nostry, camorry i ‘ndranghety przeszli do historii albo stali się bohaterami filmów dokumentalnych i powieści gangsterskich, dużo łatwiej się prześlizgnąć do obecnych klanów. Jednak nadal są one zagrożeniem dla włoskiej gospodarki, trzymają w garści w zasadzie wszystko i wszystkich. Żeby poznać funkcjonowanie włoskiej przestępczości zorganizowanej, trzeba się z nią po prostu zaprzyjaźnić. Jak napisał Mario Puzo w Ojcu Chrzestnym: „Przyjaźń jest wszystkim. Przyjaźń to coś więcej niż talent. Więcej niż władza. Prawie równa się rodzinie. Nigdy o tym nie zapominaj”.

OLIVIA

Kolejne kilometry przemierzaliśmy w milczeniu. Oparłam czoło o szybę i patrzyłam przez okno na palmy, którymi wysadzone było całe pobocze prowadzące do Durres, nadmorskiej miejscowości, do której zmierzaliśmy.

Okolicę obejmował zapadający zmrok, gdzieniegdzie na niebie pojawiały się małe białe punkty. Z całych sił próbowałam skupić na nich swoją uwagę, zastanawiając się, czy to samoloty, czy gwiazdy. Pragnęłam chociaż na chwilę odpędzić dudniące w mojej głowie słowa kończące wypowiedź Simone – „oficer albańskiej policji”. Nie był alfonsem, nie handlował narkotykami, nie przyjaźnił się z włoskim mafijnym światem. Nikogo nie zabił, cały czas wszystkich, ze mną włącznie, oszukiwał.

Serce biło mi tak szybko, jakby starało się konkurować z rozpędzonym samochodem. Zapach perfum Simone unoszący się w aucie, dokładnie ten, za którym tak bardzo tęskniłam, tym razem mnie drażnił, a nie podniecał. Z jednej strony odczuwałam ogromną ulgę, wiedząc, że człowiek, który pojawił się w moim życiu, daleki jest od bałaganu, w którym się znalazłam, a z drugiej zdawałam sobie sprawę, że to dzięki niemu odkryłam tę część siebie, której wcześniej nie znałam. Chcąc chronić przestępcę, ukradłam pieniądze, pozbyłam się narkotyków w toalecie na stacji benzynowej, a jego broń wyrzuciłam do rzeki. Zachowania godne potępienia. Brałam udział w czymś, od czego powinnam trzymać się od samego początku z daleka. I to mnie przerażało. Czułam złość, bezsilność, swoją naiwność i rozczarowanie. Nie wiem, czy większego zawodu doświadczałam w stosunku do niego, czy do samej siebie.

– Co jest, piccola? – zapytał, dotykając swoją silną dłonią mojego karku. Napięte mięśnie szyi zadrżały, aż poczułam ciarki przeszywające całe ciało.

– Nie wiem, co mam ci odpowiedzieć – szepnęłam, nie patrząc w jego stronę, starając się ze wszystkich sił skupić wzrok na jednym z punktów na niebie, żeby nie zacząć płakać. Czułam się totalnie zagubiona.

– Olivia, chyba rozumiesz, że nie mogłem… – zaczął.

– No właśnie, ja już niczego nie rozumiem, a najbardziej siebie i swojego idiotycznego zachowania w tym wszystkim. Chciałam kryć bandytę i okradłam policjanta. Burzysz każdą kolejną wizję siebie, jaką udaje mi się poukładać na twój temat w głowie – przerwałam mu, podnosząc głos.

– Ale chyba łatwiej ci zaakceptować, że ujął cię stróż prawa, a nie bandyta.

Zaśmiał się, próbując rozładować napięcie budujące między nami dystans, który wywołała prawda o nim. Wiedział, że mogę czuć się oszukana, tym bardziej że potraktowałam jego prośbę poważnie: byłam w mieszkaniu technicznym jeszcze przed tym, jak dotarła tam policja. Zupełnie nieświadoma, że rzeczywistość jest bardzo daleka od mojego wyobrażenia o nim i o wszystkim, co się działo.

– Czy ty w ogóle potrafisz być poważny? – zapytałam, patrząc na niego gniewnie. We mnie się gotowało, a on był, a raczej starał się być, oazą spokoju.

Uśmiechnął się szelmowsko, przejeżdżając palcem po moim nagim kolanie. Sunął dłonią w górę, podciągając moją spódnicę i odsłaniając udo.

– Simone, przestań! – skarciłam go, podwijając nogi pod brodę i chowając je pod spódnicą. Gdybym mogła, pewnie schowałabym się cała; było mi wstyd. Wstydziłam się sama siebie.

– Jeżeli będzie ci łatwiej, jeszcze dziś mogę być twoim bandytą, a jutro tak czy inaczej będziesz musiała pogodzić się z prawdą, bo pojedziemy na chwilę do mojej pracy – powiedział, niby się uśmiechając, ale wyczułam w jego głosie zakłopotanie. – Olivia, postaraj się nie analizować za bardzo, bo to niczego nie zmieni. Wyszła z ciebie ciemna strona nie dlatego, że chciałaś kogoś skrzywdzić, tylko postanowiłaś pomóc komuś, kogo pokochałaś. Nie ma w tym niczego dziwnego ani złego. Nawet nie wiesz, ile to wszystko dla mnie znaczy – ciągnął, starając się usprawiedliwić moje zachowanie, dla którego nie powinno być żadnej taryfy ulgowej. Oczywiście kiedy rozum przesłaniają uczucia, zdolni jesteśmy do wielu szalonych rzeczy, ale moje zachowanie było niezgodne z prawem i on, jako pracownik służb mundurowych, tym bardziej miał tego pełną świadomość.

Westchnął głośno, jakby czytając w moich myślach, i skręcił z głównej drogi na hotelowy parking.

– Nie chcę, żebyś był bandytą, nie chcę, żebyś był policjantem… Bądź w końcu sobą, tak żebym wiedziała, kogo pokochałam, Simone – powiedziałam, czując, jak po policzku spływa mi łza. Otarłam ją pośpiesznie i zdecydowanym ruchem złapałam za klamkę w drzwiach, żeby jak najszybciej wysiąść z samochodu. – Muszę się napić – dodałam pod nosem, dochodząc do wniosku, że może alkohol trochę mnie rozluźni.

To on ostatnio stał się moim jedynym prawdziwym sprzymierzeńcem. Kompletnie obłudnym i najbardziej iluzorycznym ze wszystkich możliwych sojuszników, ale pomagał. Przynajmniej na krótko przed tym, jak chwilę później pakował mnie w kłopoty. Może gdybym wykazywała się we Włoszech większą wstrzemięźliwością i rzadziej widziała świat przez pryzmat wlewanych w siebie kolejnych kieliszków alkoholu, nic z tego, co się wydarzyło, nie miałoby miejsca? Co do jednego Simone miał rację: przeszłości nie sposób zmienić. Bez względu na to, jaka była, pozostawało mi ją zaakceptować.

– Ech, mała… – westchnął. – Wiedziałem, że to będzie ciężkie spotkanie – dodał, podchodząc do drzwi samochodu i podając mi rękę, abym mogła wysiąść.

Podniosłam się, napotykając jego spojrzenie. Było odmienne od tych wszystkich dotychczasowych. W oczach Simone widać było smutek i poczucie winy.

– Uwierz mi, że też chciałbym się upić na tyle porządnie, aby choć przez chwilę nie musieć myśleć o tym wszystkim, co działo się w ciągu ostatnich kilku lat – mówił, patrząc przed siebie, na jakiś martwy punkt w oddali. – Nie był to mój wymarzony czas – dodał, przytulając mnie do swojej piersi i całując w czoło.

Po raz kolejny miałam w sobie zupełnie sprzeczne uczucia. W objęciach Simone czułam się niesamowicie bezpiecznie, jego miarowy oddech koił mnie, ale z tyłu głowy czułam niepokój. Bałam się, że za moment wydarzy się coś, co pokruszy poczucie bezpieczeństwa, zaufanie, ulgę i szereg pozytywnych emocji, które tworzyły prawdziwy obraz jego osoby – tym razem w postaci policjanta zwalczającego bezprawie. Człowieka narażającego swoje życie w imię idei, które trudno było mi sobie wyobrazić. Wszystko, co działo się w moim życiu, było kompletnie niedorzeczne.

– Salvatore! – krzyknęłam nagle, odskakując od Simone i uświadamiając sobie, że nie tylko moje drugie, niegrzeczne ja jest moim problemem. Facet myśli, że jestem u przyjaciółki, a ja po wylądowaniu w Albanii nie włączyłam nawet telefonu.

Zaśmiał się. – No tak, Salvatore jest tu zdecydowanie doskonałą puentą. – Spojrzał na mnie, unosząc kąciki ust, a w jego oczach pojawiły się znowu iskry, te same, które obecnie obwiniałam za całkowite pozbawienie mnie umiejętności racjonalnego myślenia.

Dla tego człowieka gotowa byłam zrobić dosłownie wszystko. To dziwne, ale od samego początku przeczuwałam, że jest w nim jakaś tajemnica. Twierdził, że to ja nie pasuję do nocnego życia Włoch, tymczasem to on był zupełnie inny. To on był zaprzeczeniem tego wszystkiego, co reprezentują sobą włoscy mężczyźni związani z nocnym półświatkiem.

– Zamelduj się, piccola, u swojego włoskiego amore[1], a ja pójdę do recepcji załatwić formalności – powiedział z przekąsem i wskazał ręką wejście do hotelu.

– Nie bądź taki dowcipny – skarciłam go, marszcząc czoło. Salvatore był, jaki był, ale nie czułam się specjalnie dobrze ze świadomością, jak bardzo go oszukuję.

Obeszłam długi biały budynek i usypaną z drobnych kamieni ścieżką przeszłam na plażę, kierując się w stronę morza. Było spokojne, woda kołysała się powoli, muskana lekkimi podmuchami wiatru. Jak na koniec lutego wieczór był wyjątkowo ciepły. Na ustach czułam lekko słony posmak. Włączyłam telefon i zaraz po tym jak złapał zasięg, otrzymałam kilkanaście wiadomości i informacji o nieodebranych połączeniach od Salvatore. Natychmiast oddzwoniłam.

– Principessa, finalmente![2] – usłyszałam w słuchawce pełen entuzjazmu głos mojego poczciwego Salvatore. Człowieka, który niczym złota rybka gotów był spełnić każde moje najbardziej abstrakcyjne życzenie. A ja w stosunku do niego zachowywałam się tak podle.

– Salvatore, przepraszam cię najmocniej – zaczęłam i mówiłam to zupełnie szczerze. Wyrzuty sumienia, które miałam względem tego mężczyzny od początku naszej znajomości, stale nabierały rozmiarów.

– Spokojnie, amore, doskonale wiem, jak to jest zobaczyć się po latach z bliską osobą – wtrącił, a w jego głosie nie było minimum podejrzenia, że przyjaciółka w Albanii, do której myślał, że przyleciałam, może być kochankiem. Tak bardzo mi wierzył, a ja go tak bardzo okłamywałam. – A jak się czuje? – zapytał nagle.

– Kto? – zaskoczona odpowiedziałam pytaniem.

– Magdalena – doprecyzował po chwili milczenia, przypominając mi, że wymyślona przyjaciółka ma na imię Magdalena i jest w ciąży.

– Ach, Madzia! Moja Madzia ma się dobrze, nawet troszkę przytyła – zaśmiałam się nieszczerze, kłamiąc jak z nut.

– Ciąża to podobno najpiękniejszy okres w życiu każdej kobiety – oznajmił z ewidentnym rozmarzeniem w głosie, a ja zaczęłam się szybko zastanawiać, jak to skomentować. Nie chciałam poruszać z nim żadnych tematów dotyczących związków, miłości, rodziny.

Coraz częściej zdarzało mi się myśleć, że decyzja o wprowadzeniu się do Salvatore była ogromnym błędem. Co nie zmieniało faktu, że uchroniła Pati i mnie przed problemami po aresztowaniach i zamknięciu lokalu. Wiedziałam, że liczy na zaangażowanie z mojej strony w naszą specyficzną relację, i wiedziałam również, że ta relacja nigdy nie wyjdzie poza układ czysto przyjacielski. On jednak nie chciał być moim przyjacielem – pragnął być moim partnerem. Wierzył, że jeśli będzie mi okazywał cierpliwość i szacunek, zakiełkują we mnie uczucia. Który mężczyzna proponuje dziewczynie mieszkanie pod wspólnym dachem, gwarantując nietykalność fizyczną i niezależność, a dodatkowo obsypuje drogimi prezentami i dba lepiej niż o własne dziecko?! – myślałam. Niestety słowo „dziecko” było w naszej sytuacji dużo bardziej adekwatne niż „principessa”, jak miał w zwyczaju mnie nazywać.

Salvatore był ode mnie dużo, dużo starszy. Cała moja praca we Włoszech między dojrzałymi mężczyznami była tak absurdalna, że aż niewiarygodna. Siedząc na plaży z telefonem przy uchu, dochodziłam do wniosku, że musiałam ostro oszaleć, pozwalając sobie wejść do iście gombrowiczowskiego świata. Przerysowana włoska rzeczywistość, w której nie pozostawało mi na tę chwilę nic innego, jak założenie groteskowej maski i awangardowy krok naprzód.

– Początki bywają różne, na szczęście Magda czuje się dobrze – powiedziałam zdawkowo, wywracając oczami. Nie miałam nic na swoje usprawiedliwienie, a niestety jedyne, co mogłam robić, to dalej karmić Salvatore kłamstwami. Licząc, że przy najbliższej okazji spróbuję mu wszystko wyjaśnić, a prawda nie spowoduje u niego zawału serca.

– Tęsknię za tobą, principessa – powiedział, a ja starałam się, żeby nie usłyszał mojego głośnego westchnienia.

– Będę się odzywać, Salvatore – odparłam, starając się brzmieć serdecznie.

– Chociaż raz na jakiś czas, amore – przytaknął. – Patrycja wylatuje rano do Polski po swoją córkę – dodał – i wszyscy razem będziemy czekać na twój powrót.

Kiedy skończyłam rozmawiać, podkuliłam nogi, opierając brodę na kolanach, i zaczęłam się wpatrywać w bezgraniczną morską przestrzeń. Jak pięknie byłoby nie musieć brać odpowiedzialności za swoje czyny, żyć chwilą, dokładnie tak, jak się tego chce, bez konsekwencji i ryzyka, że się kogoś zawiedzie czy sprawi mu przykrość.

– Włoski fidanzato[3] uspokojony? – zapytał Simone, okrywając mnie swoją marynarką i siadając obok.

– Simone, to wcale nie jest śmieszne. Mam wrażenie, że wprowadzając się do niego, popełniłam olbrzymi błąd. Ciężko będzie się z obecnego układu wymiksować. – Mówiąc to, patrzyłam na niego z zakłopotaniem.

– Nie martw się tym teraz. Coś wymyślimy – odrzekł, otwierając białe wino, które ze sobą przyniósł. – Masz ochotę? – zapytał, podając mi butelkę.

– Naturalnie. Znasz mnie przecież. Ja przynajmniej w stosunku do ciebie mam jedną i tę samą twarz od pierwszego naszego spotkania. – Wzięłam od niego wino i upiłam odrobinę. Było obłędne, smakowało cierpko i miałam wrażenie, że rozpuszcza się w ustach. Z butelki wydobywał się delikatny zapach. Upiłam kolejne dwa łyki, nim przekazałam ją Simone.

– Będziesz mi to wszystko już zawsze wypominać? – zapytał.

– Możliwe. – Uśmiechnęłam się, patrząc na niego.

Ciekawe, czy będąc na jego miejscu, potrafiłabym aż tak bardzo udawać kogoś innego. Takie historie widziałam jedynie w filmach, czytałam w książkach, a teraz, jakkolwiek by patrzeć, całą sobą byłam w jednej z nich. Mafia – ona naprawdę była i jest, to nie jest wytwór wyobraźni Maria Puza[4] czy innego powieściopisarza. Za tymi wszystkimi poważnymi przestępstwami stoi jakaś zorganizowana grupa. Policjanci nie tylko wlepiają mandaty za przekraczanie prędkości – faktycznie działają między przestępcami, starając się ich rozpracować. Pomyślałam, że to, co robił Simone, jest na równi fascynujące i niebezpieczne. Czułam się jednak zdecydowanie lepiej z myślą, że działał w imię prawa. Ja, cóż, od przyjazdu do Włoch trochę za bardzo oddałam się przygodzie. Wygodnie mi było tłumaczyć wszelkie swoje zachowania bliżej nieokreśloną, wyższą siłą albo alkoholem. Tak czy inaczej, wyglądało na to, że nastał właściwy moment, żeby w końcu dorosnąć.

– Pewnie szybko o tym nie zapomnę, ale teraz mam ochotę na coś innego – powiedziałam, przesuwając się w jego stronę.

Usiadłam mu na kolanach, przodem do niego, napiłam się wina i spojrzałam ponownie w jego oczy. Podobno oczy są zwierciadłem duszy. Oczy Simone były czarne jak węgle, ale bił od nich niesamowity blask. Ciemne oczy czystej duszy – pomyślałam. Policjant w gangsterskim wydaniu, a może jednak gangster w policyjnym wcieleniu?! Z pewnością człowiek pełen kontrastów – mówiłam sama do siebie.

– Powiedz mi, Simone, bądź jeżeli wolisz: Arberze, oficerze albańskiej policji albo włoski przestępco, co ja takiego zrobiłam, że musiałeś mnie w sobie rozkochać? – zapytałam, przeczesując dłońmi jego krótko przystrzyżone włosy.

– Oliviaaa… – Westchnął i ukarał mnie za złośliwości ugryzieniem w płatek ucha.

– Ale sam przyznaj, musiałam bardzo nagrzeszyć, że przyszło mi zadurzyć się w człowieku o tylu różnych obliczach i z każdym kolejno się mierzyć – dodałam, czując przeszywający dreszcz podniecenia, kiedy wsunął swoje ręce pod mój sweter i złapał mnie mocno za biodra, przyciskając do siebie.

– O to samo mogę zapytać ciebie. Dlaczego stanęłaś na mojej drodze w najgorszym z możliwych momentów? – Zaczął całować mnie po szyi. – Mawiają, że miłość nie pyta, czy może, ona po prostu się zjawia – dodał. – Tak samo jak ty się zjawiłaś w Casablance, u Isabelli, po drugiej stronie akwarium.

– Co sobie wtedy pomyślałeś? – zapytałam.

Przymknął oczy, przywołując wspomnienia.

– Widziałem, że do lokalu wszedł Michele. Miałem od niego przejąć adres dziupli, w której schowane zostały fanty z ostatniej akcji… – Zawiesił głos, zapewne zastanawiając się, czy szczegółowe wprowadzanie mnie w to, czym się zajmował po „tamtej stronie”, jest na pewno właściwe.

– Kontynuuj – ponagliłam go. Uśmiechnął się niepewnie.

– Żeby przekazać adres dalej, ludziom zajmującym się przenoszeniem ich do rąk osób zlecających napady – dodał, badawczo obserwując moją reakcję.

Skinęłam jedynie lekko głową.

– Zaczekałem, aż trochę się rozkręcicie – mówił dalej, pewniejszym tonem. – Ciebie przyuważyłem dopiero w toalecie, jak patrzyłaś na mnie przez szybę akwarium. – Uniósł kąciki ust. – Nie spałem najlepiej przez kilka ostatnich nocy, więc przez chwilę się zastanawiałem, czy na pewno jestem w lokalu. Kobieta ubrana w spodnie to rzadki widok w takich miejscach. Wyglądałaś jak sekretarka z korporacji ulokowanej w budynku, w którym znajduje się Casablanca. Taka wyniosła, w eleganckim kostiumie. – Zaśmiał się w głos.

– Wiesz, ty przywołałeś we mnie wspomnienie mojego profesora od wychowania fizycznego – zaripostowałam, mrużąc oczy.

– Dziewczyny w lokalach zwykle chodzą kompletnie roznegliżowane, więc pomyślałem, że może się pomyliłaś albo po pracy wpadłaś na drinka, choć to nietypowy wybór miejsca. Kiedy jednak, wychodząc z toalety, coś mi zaczęłaś tłumaczyć, kalecząc włoski, stwierdziłem, że wszystko jasne i kierunek: wschodnia granica. Przy czym nie ukrywam, zrobiłaś na mnie wrażenie – powiedział, odchrząkując. – Twój sposób poruszania się, Olivia, wiesz, na facetów to działa – mruknął i dodał bez ogródek: – Zwykle dostawałem to, na co miałem ochotę, więc, z całym szacunkiem dla Salvatore, postanowiłem sobie, że w najbliższej przyszłości zaciągnę cię do łóżka i zwyczajnie przelecę.

– Aaa, i dopiąłeś swego – skwitowałam, nie do końca przekonana, że właśnie coś takiego chciałam usłyszeć. Przynajmniej w kwestii ostatniej jego wypowiedzi.

– Ale w nieco innym wydaniu, niż to sobie planowałem – uśmiechnął się.

– A jak planowałeś? – dociekałam.

– Planowałem zgarnąć cię po pracy z lokalu, szybki after, hotelowy pokój i koniec historii, ale ty, totalnie pijana, w prześmiesznych butach do seksownej sukienki…

– Mówisz o moich emu! – sprostowałam z wyrzutem w głosie.

– Chyba tak. Wpakowałaś się do mojego samochodu, jakby wiedząc doskonale, jaki mam plan, i czkając, stwierdziłaś, że zanim zdążę cię bzyknąć, ty zrobisz to pierwsza. Po czym ze łzami w oczach opowiadałaś o fatalnym związku z facetem z Anglii i o tym, że może najpierw jednak definitywnie się z nim rozstaniesz, bo zdrada jest dla ciebie jedną z najgorszych rzeczy, jaka może kogoś spotkać, bez względu na to, czy się zdradza, czy jest się zdradzanym.

Patrzył na mnie z malującą się na twarzy aprobatą, czymś na kształt „moja mała, grzeczna dziewczynka”.

– Następnie podsumowałaś go w sposób jeszcze bardziej niepasujący do ciebie niż buty do sukienki i stwierdziłaś jednak, że jak tylko wylądujemy w waszym mieszkaniu, będziemy się kochać w każdej możliwej pozycji – dodał rozbawiony. – Najpierw do apartamentu wniosłem Pati, która zasnęła na tylnej kanapie auta, a następnie próbowałem zaprowadzić ciebie. Potykałaś się o własne nogi, więc wziąłem cię na ręce, a ty zaczęłaś mnie całować. Prosiłem, żebyś przestała, ale bezskutecznie. Wiesz, ja też jestem człowiekiem z krwi i kości. Miałem na ciebie straszną ochotę, było przyjemnie, ale twój stan, rozpacz w związku ze zdradą, nasza wieczorna rozmowa o Turynie, twój ubiór, sposób bycia… jakoś tak odstawały mi mocno od tego, do czego przywykłem w związku z dziewczynami z lokali. Stwierdziłem, że nie jesteś zwykłą panienką do zaliczenia. Twoja niewinność i naiwność chyba mnie zawstydziły. Nagle widząc moje uniki, zaczęłaś się rozbierać, proponując, że zapłacisz mi za seks, ha, ha, ha – dokończył i zaniósł się gromkim śmiechem.

– Taaa, pamiętam. – Schowałam twarz w dłoniach, udając zawstydzenie.

– Położyłem cię do łóżka, obiecując, że kiedyś będziemy się kochać, ale chyba lepiej, żebyśmy byli tego oboje świadomi.

Zamilkł na chwilę.

– Później o mały włos nie weszłaś mi pod samochód. Wszystkie te sytuacje były tak bardzo inne, że zmieniłem zdanie: nie chciałem cię przelecieć, zapragnąłem cię zdobyć. Mimo że był to totalnie zły czas na podobne historie – powiedział i westchnął.

– Nie wykorzystałeś okazji. Byłam chętna, chociaż niewiele pamiętam. Skruszyłam więc drania?– Uśmiechnęłam się i popatrzyłam mu w oczy.

– Nie sypiam z pijanymi, to raz, a dwa: nie powinienem ci tego wszystkiego mówić, mało to męskie – odpowiedział, puszczając mi oko i wędrując dłońmi pod moim swetrem, po linii kręgosłupa.

– Jesteś najbardziej męskim facetem, z jakim miałam do czynienia, Simone – odparłam i delikatnie go pocałowałam. – I mówię to zupełnie poważnie – dodałam, przylegając do niego mocniej swoimi biodrami.

– Przepraszam, Olivia, za wszystko, w co cię wmanewrowałem. Nie bardzo miałem inne możliwości. Na szczęście mogę już przejść na policyjną emeryturę i możemy żyć spokojnie, długo i szczęśliwie – wyszeptał.

– Skąd masz pewność, że ja chcę żyć spokojnie? – zapytałam z przekąsem, popijając wino. – Grzeczne dziewczynki lubią niegrzecznych chłopców. – Odstawiłam butelkę i poczułam między nogami jego buzującą erekcję. – Ja muszę się zwyczajnie z tym wszystkim przespać, za dużo niespodzianek jak na jeden dzień…

Zamknął moje usta pocałunkiem. Jego ciepłe wargi objęły moje, a nasze języki szybko się odnalazły i zsynchronizowały ruchy. Jego silne dłonie wędrowały po moich plecach, powodując mrowienie całego ciała. Zsunął mnie z siebie i położył na wilgotnym piasku. Sięgnął dłonią do moich piersi, a kiedy palcami złapał twardy sutek, podkurczyłam nogi i jęknęłam cicho. Ależ pragnęłam, żeby mnie dotykał, gryzł i całował. Wieczór był chłodny, ale czułam, że płonę.

– Uwielbiam cię, mała – powiedział, unosząc mnie delikatnie i zdejmując mi sweter.

Ułożył moje nagie ciało na swojej marynarce. Gorącymi wargami zjechał wzdłuż szyi do moich piersi, a dłoń skierował w górę mojego uda, aż dotarł do bielizny. Całował mnie po brzuchu, przyprawiając o gęsią skórkę, palcami błądził między moimi nogami, aż w końcu zdjął mi majtki i delikatnie wsunął dwa palce w moje wilgotne wnętrze. Drażnił mnie ręką powoli i głęboko. Pojękiwałam, przyciskając do biustu jego głowę i wbijając paznokcie w jego muskularny kark.

– O matko, Simone, nie przestawaj – mruknęłam, czując, jak rytmiczny ruch jego dłoni ocierającej się o moją łechtaczkę prowadzi mnie w kierunku rozkoszy. – Jeszcze! – krzyknęłam, a on przyśpieszył ruchy i przywarł swoimi wargami do moich. – O Boże, jak mi dobrze – sapałam w jego usta, czując, jak zalewa mnie fala rozkoszy i zaciskam się na jego palcach.

– Jesteś taka idealna – szepnął, wysuwając rękę spomiędzy moich ud.

– Wejdź we mnie – wycedziłam, ledwo łapiąc oddech, ale pragnęłam poczuć go w sobie.

Dłonią poszukiwałam rozporka od spodni, które miał na sobie. Zsunął je wraz z bielizną. Jego penis był twardy jak skała. Przejechał nim po mojej mokrej cipce i zaczął się we mnie powoli zanurzać.

– Olivia, to nie potrwa długo – ostrzegł mnie, odrywając się na chwilę od moich ust.

Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Widziałam, jak z każdym kolejnym ruchem jego oczy zajmuje coraz większy obłęd. Ujęłam jego twarz w ręce, rozchyliłam nogi jeszcze szerzej, pozwalając, aby mnie wypełnił, i zaczęłam delikatnie poruszać biodrami. Momentalnie złapał mój rytm. Nie odrywałam wzroku od jego oczu, w których odbijała się moja twarz. Nagle poczułam, jak się napręża i wydaje stłumiony krzyk rozkoszy, a pod wpływem jego pulsującego penisa ponownie wezbrała we mnie przyjemność. Wyczuł, że chcę jeszcze, że jestem blisko. Nadal był w stanie erekcji i mimo że jego ciepła sperma płynęła strużką po moich udach, nie przestawał się poruszać. Jego ruchy przybrały na sile. Stały się bardziej gwałtowne i brutalne. Byłam całkowicie mokra. Zdjęłam z niego koszulkę, a on objął mnie swoim nagim torsem i nie przestawał rytmicznie wbijać mnie w ziemię.

– O Boże, Simone, jeszcze, tak!!! – krzyknęłam, czując, jak zaczyna mnie rozsadzać od środka.

Wsunął dłonie pod moje pośladki, unosząc je delikatnie, i przygniótł mnie swoim ciałem. Przyśpieszył ruchy. Nie byłam w stanie oddychać, a czułam się, jakbym sięgała nieba.

– Oliviaaa… – wysapał, napinając ponownie wszystkie mięśnie i synchronizując swój orgazm z moim, po czym opadł bezwładnie obok mnie na piasek i splótł swoje palce z palcami mojej dłoni.

Niebo było usłane gwiazdami. Zamknęłam oczy. Słyszałam nasze niespokojne oddechy i czułam lekki, chłodny wiatr biegający po naszych rozpalonych ciałach. Morze kołysało się spokojnie, a fale delikatnie odbijały się od brzegu. Bez względu na to, kim był Simone, jaką pełnił funkcję i jak się nazywał, byłam pewna, że kompletnie się w nim zatraciłam.

*

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

[1]Amore (wł.) – kochanie.

[2]Principessa, finalmente! (wł.) – Księżniczko, w końcu!

[3]Fidanzato (wł.) – narzeczony.

[4] Mario Puzo – pisarz, autor między innymi powieści Ojciec chrzestny.

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Przedmowa
OLIVIA
ARBER
ANTONIO
ARBER
OLIVIA
ARBER
OLIVIA
ARBER/SIMONE
Olivia
SIMONE/ARBER
Olivia

Spowiedź. Tom II serii Wodząc na pokuszenie

Wydanie pierwsze

ISBN: 978-83-8219-592-7

© Gabriela L. Orione i Wydawnictwo Novae Res 2021

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt

jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu

wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.

Redakcja: Magdalena Wołoszyn

Korekta: Magdalena Brzezowska-Borcz

Ilustracja okładkowa: Izabela Surdykowska-Jurek

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek