Strasznie fajna wichura. Bajeczka dla przyjaciół - Sobczak Katarzyna - ebook

Strasznie fajna wichura. Bajeczka dla przyjaciół ebook

Sobczak Katarzyna

3,0
25,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Historia Alicji, która podczas szalejącej za oknem wichury zostaje nagle całkiem sama w zupełnej ciemności. W domu pojawia się jednak dziwny gość – Ptak Elek, czarny jak noc za oknem, odziany w krótkie spodenki w paski i gadający wierszem. Ptaszysko stawia przed Alicją trudne zadania. Czasem brzmią one zawile jak łamigłówki i samo ich rozszyfrowanie jest dla Ali nie lada wyzwaniem. Zadania te wypełniają Alicji czas i prowadzą do szczęśliwego finału. Po tej przygodzie nic nie będzie dla dziewczynki takie samo jak przedtem – mówiąc szczerze, wszystko będzie dużo, dużo lepsze. Zadzieją się czary, ale takie… domowej roboty, dostępne każdemu, kto wierzy w moc odwagi, miłości i przyjaźni. dla dzieci 5-10 lat

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 44

Oceny
3,0 (2 oceny)
0
1
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Copyright © Katarzyna Sobczak

Copyright © Wydawnictwo BIS 2019

ISBN 978-83-7551-702-6

Wydawnictwo BIS

ul. Lędzka 44a

01–446 Warszawa

tel. 22-877-27-05, 22-877-40-33

e-mail: [email protected]

www.wydawnictwobis.com.pl

Nie tak dawno temu, można nawet powiedzieć, że było to wczoraj, w pewnym nieodległym mieście, może nawet w tym, w którym mieszkasz ty, rozszalała się straszna wichura. Niebo zaciągnęły gęste chmury i zrobiło się tak ciemno, jakby to był środek nocy, a nie zwyczajne jesienne popołudnie. Na całym osiedlu rozbłysły w domach niemal wszystkie światła. Okna bloków i wieżowców wyglądały teraz jak setki świecących kolorowych kwadracików na tle czarnego nieba. Za każdym takim kwadracikiem krzątali się ludzie zajęci swoimi sprawami.

Za jednym z nich, czwartym licząc od dołu, trzecim licząc od góry, drugim od prawej, a szóstym od lewej, mieszkała i – wierzcie mi – mieszka nadal mała Alicja.

Wszyscy mówili na nią po prostu Ala. Tylko jej starszy brat wołał czasem na Alicję Lala, a zdarzało się nawet, że Beksa-Lala, ale to tylko wtedy, gdy zrobił jej jakiegoś psikusa, który się Ali wcale, ale to wcale nie podobał. Zresztą ostatnio brat psikusów robił jej coraz mniej. Najczęściej zamykał się w swoim pokoju, na uszy zakładał ogromne słuchawki i przyklejał nos do ekranu komputera. Z Alicją prawie już nie rozmawiał, nawet przestał jej dokuczać i Ala myślała, że stała się dla braciszka niewidzialna. Kręciła się koło niego, zaglądała mu przez ramię, próbowała zagadnąć, ale on tylko wiercił się na krześle, pomrukiwał coś do siebie albo wydawał ciche okrzyki. Ala nie rozumiała jego zabawy z komputerem i bardzo tęskniła za jego dawnymi psotami. Właśnie tego wieczoru, o którym wam opowiadam, zapytała brata nieśmiało, czy może się z nim pobawić.

– Ja się nie bawię, Alu. Ja GRAM! – odpowiedział zniecierpliwiony.

Ala zapytała więc, czy może z nim pograć, na co on mruknął tylko, że jest za mała, a tak w ogóle to… trochę mu przeszkadza. Ala westchnęła głęboko i podreptała do pokoju rodziców. Tata wrócił tego dnia wcześniej z pracy, co bardzo Alę ucieszyło, ale niestety, i on usiadł od razu przed komputerem.

– Tatusiu, czy mogę z tobą pograć? – zapytała Alicja, a on uśmiechnął się, wziął ją na kolana i powiedział:

– Zobacz no tylko, jaka to ciekawa gra!

Ala popatrzyła na ekran i zobaczyła tam same cyferki, w równych rządkach, jedne pod drugimi, całe ich mnóstwo. Postanowiła się jednak nie zniechęcać i zapytała:

– A jak w to się gra, tatusiu?

Ojciec roześmiał się, pocałował ją w czoło, zsadził z kolan i powiedział, że to, niestety, nie jest żadna gra, tylko jego praca. I dodał, że on też wolałby się pobawić i jest mu bardzo przykro, ale nie ma na zabawę z Alicją czasu.

– Mam jeszcze tyle do zrobienia… – westchnął cicho, jakby sam do siebie.

Alicja spojrzała na ojca trochę zawiedziona i zobaczyła, jak w szkłach jego okularów odbijają się i migają niezliczone cyferki. Westchnęła raz jeszcze i skierowała swoje kroki do kuchni. Pomyślała, że może mama zajmuje się czymś ciekawym i będzie mogła do niej dołączyć. W piekarniku złocił się pieczony kurczak, a całą kuchnię wypełniał apetyczny zapach. Mama siedziała przy stole. Podparła ręką głowę i kiwała nią powoli. Ala zdziwiła się na ten widok, bo przecież nie zdążyła jeszcze zapytać, czy mama się z nią pobawi, a ona już kiwała głową na „tak”! Po chwili dziewczynka zauważyła, że od ręki mamy biegnie kabelek.

Ach, to o to chodzi… – pomyślała Alicja, bo zrozumiała, że mama rozmawia z kimś przez telefon. Mama uśmiechnęła się do niej ciepło, pogłaskała ją po włosach, ale nie przestawała bez słowa kiwać głową. A kiedy przestała, to wtedy sama zaczęła mówić. Alicja nic z tego nie rozumiała. Brzmiało to mniej więcej tak:

Tak, tak, tak, bla, bla, bla…

Nie, nie, nie, ble, ble, ble…

Bla, bla, bla, ble, ble, ble…

Tak, tak, tak, nie, nie, nie…

I tak dalej. Ach…

Ala podeszła do okna. Przykleiła nos do szyby, po raz kolejny tego wieczoru westchnęła i zapatrzyła się w dal. Na zewnątrz groźnie szumiał wiatr. Na tle czarnego nieba świeciły setki rozświetlonych okien. Ala pomyślała, że za każdym z tych kolorowych kwadracików są jacyś ludzie, i była bardzo ciekawa, co robią inne dzieci, czy miło spędzają wieczór, czy mają towarzystwo, czy może nudzą się trochę tak jak ona. Tymczasem wichura rozszalała się na całego. Wiatr huczał i wył, wyginał coraz mocniej i mocniej gałęzie drzew, tarmosił je za czupryny, zrywał z nich liście i kręcił nimi kółka w powietrzu, tuż przed nosem Ali. Dziewczynce aż w głowie zawirowało od tego widoku. Już miała odwrócić się od szyby, gdy nagle coś głucho trzasnęło i zapadła ciemność. W jednej chwili zgasły wszystkie kwadraciki jasnych okien na całym osiedlu, jakby ktoś je zdmuchnął niczym świeczki na urodzinowym torcie. Zgasły też światła w mieszkaniu Alicji.

– Mamo, mamo, widziałaś?! – zawołała Ala z przejęciem, ale nie usłyszała żadnej odpowiedzi. – Tato, tato! – krzyknęła, ale i tata się nie odezwał.

– Braciiiiiszku!!!! – Znowu nic.

W mieszkaniu było cicho, jak makiem zasiał, i zupełnie ciemno, tylko za oknem nadal huczał groźny wicher. Po niebie pędziły kłębiaste chmury i kiedy odsłoniły na moment jasną tarczę księżyca, do mieszkania wpadło jego białe światło. Alicja ujrzała pusty stół, przy którym jeszcze przed chwilą siedziała mama. Puste okazało się też biurko, przy którym pracował tata, i to, przy którym brat grał w te swoje wcale niezabawne gry. Alicja zaniemówiła z wielkiego zdziwienia, tak wielkiego, że już większe być nie mogło, nawet wtedy, gdy zauważyła, że zniknął również złoty kurczak z piekarnika.

Dziewczynka zrozumiała, chociaż w głowie jej się to nie mieściło, że wraz z prądem zniknęli wszyscy, którzy z niego korzystali. Została tylko ona, sama jedna. Przypomniała sobie, że nieraz ją ostrzegano: „Z prądem nie ma żartów, z prądem trzeba uważać, bo może być niebezpieczny”, i teraz okazało się, że naprawdę taki jest. Ale co to właściwie jest ten prąd, co to za jeden? – pomyślała. Wiedziała o nim niewiele, tyle tylko, że pochodzi z daleka, zza miasta.

Podeszła do okna. Hen, hen na horyzoncie migały czerwonymi lampkami dwa wysokie kominy elektrowni, pomalowane w biało-czerwone paski.

Och, jeśli prąd mieszka w takich wieżach, to musi być jakimś groźnym czarnoksiężnikiem! To pewnie tam zabrał i uwięził moją rodzinę – pomyślała Alicja. Muszę koniecznie coś zrobić, żeby ich uratować, tylko co i jak? I kolejny raz tego wieczoru ciężko westchnęła, a jej buzia ułożyła się w smutną podkówkę.

Chmury, gnane wiatrem, zasłoniły księżyc i w kuchni ponownie zapanowały ciemności. Alicja jeszcze nigdy nie była w domu sama. Sama, a do tego po ciemku! Brrrr… przeszły ją ciarki, czmychnęła więc czym prędzej pod stół i zamknęła oczy. Im bardziej się bała, tym mocniej zaciskała powieki, ale po chwili zrozumiała, że to w niczym nie pomaga. Z otwartymi oczami czy z zamkniętymi, i tak wokół nic nie było widać. Zupełnie nic!

Nagle coś zastukało w okno.

– Oooch, to nic takiego… – wyszeptała sama do siebie drżącym głosikiem wystraszona Alicja. – Pewnie tylko mi się zdawało.

Jednak stukanie się powtórzyło.

– To pewnie gałązka zerwana z drzewa… nie ma się czego bać… – próbowała się uspokoić dziewczynka.

Stukanie rozległo się ponownie. Tym razem bardziej gwałtowne i zdecydowane, a do tego słychać było jakieś chrobotanie na metalowym parapecie. Ala, nadal przestraszona, ale też nieco zaciekawiona, wysunęła głowę spod stołu. Na parapecie siedziało duże ptaszysko. Zobaczyła je wyraźnie w bladym świetle księżyca, który znów ukazał się pomiędzy chmurami. Ptak był czarny, ale jego oczy świeciły jasno, jak małe żaróweczki! Mało tego! Ptak miał na sobie – Ala przetarła oczy ze zdziwienia – spodenki w biało-czerwone paski! Dokładnie takie same, jak paski na wieżach elektrowni, w których mieszka prąd! Ptaszysko pukało dziobem w szybę i było wyraźnie zniecierpliwione. Ala uchyliła okno i wpuściła je do środka.

– Kim ty jesteś? Czego chcesz? – zapytała Alicja.

Ptaszysko otworzyło dziób i wykrakało:

Otóż tak, jestem Elek…

– Wróbelek?! – zapytała zdziwiona Ala, bo wydawało jej się, że nie dosłyszała.

Nie, nie, nie! Czy wyglądam na wróbelka?

To obraza dla mnie wielka!

– Och, przepraszam najmocniej. Usłyszałam coś jak „elek”… – zaczęła się tłumaczyć Alicja.

Tak, tak, tak, Elek Ptak!

I nie coś, lecz ważny ktoś!

Z wieży Jego Wysokości,

Władcy Światła i Ciemności,

przylatuję w czarną noc,

byś odkryła swoją moc!

– Ojej, nic nie rozumiem – przyznała dziewczynka.

Tak, wiem, wybacz,

wierszem gadam,

taka już jest moja wada.

Ala chciała mu powiedzieć, że to nic nie szkodzi, że to nawet bardzo ładnie z jego strony, że gada wierszem, no i że w ogóle gada, bo jakkolwiek by było, jest ptakiem, a ptaki zwykle nie gadają, ale tylko zdążyła otworzyć buzię, gdy ptaszysko zakrakało dalej:

Słuchaj uważnie moich słów,

jeśli rodzinę chcesz ujrzeć znów!

– Tak, tak, tak – zapewniła gorąco Alicja.

I nie przedrzeźniaj Elka Ptaka,

bo się obrazi i da drapaka!

– Przepraszam, tak mi się wymsknęło… – Alicja zmartwiła się, że jeśli przypadkiem przepłoszy Ptaka Elka, to się nie dowie, jak odzyskać swoją rodzinę.

Jeśli zobaczyć chcesz mamę, tatę,

jeżeli tęsknisz nawet za bratem,

musisz wykonać bez wahania

niezwykle trudne te zadania!

Alicja cała zamieniła się w słuch, ale Ptak Elek zamilkł. Dziewczynka bała się, że jeśli znów powie coś, co mu się nie spodoba, ptaszysko się obrazi, poleci i zostawi ją samą. Zdążyła już się bowiem zorientować, że Ptak Elek jest trochę obrażalski. Dlatego przygryzła wargę w oczekiwaniu i tylko chrząknęła cichutko:

– Hm, hm…

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.