Sycylijska tradycja - Carol Marinelli - ebook

Sycylijska tradycja ebook

Carol Marinelli

3,9
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Luka Cavalieri i Sophie Durante od dziecka byli sobie przeznaczeni. Tak zadecydowali ich sycylijscy ojcowie. Sophie zakochała się w Luce i marzyła o wspólnym życiu, lecz Luka sprzeciwił się ojcu i odmówił poślubienia wiejskiej dziewczyny. Kiedy później zmienił zdanie, upokorzona Sophie nie przyjęła jego oświadczyn. Splot różnych wydarzeń doprowadza po latach do ich ponownego spotkania. Duma wciąż walczy ze skrywaną miłością…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 152

Oceny
3,9 (51 ocen)
19
13
13
5
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AgnieszkaZz122

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo ciekawa, świetnie napisana, szybko się czyta. Polecam!
00

Popularność




Carol Marinelli

Sycylijska tradycja

Tłumaczenie:

PROLOG

– W recepcji czeka na pana kobieta, która, jak twierdzi, jest pańską narzeczoną.

Luka Cavaliere oderwał wzrok od monitora i spojrzał na swoją asystentkę, która lekko się uśmiechała.

– Byłam trochę zdziwiona, że do tej pory o niej nie słyszałam – dodała Tara.

Kobiety próbowały różnych metod, aby móc się z nim zobaczyć, ale jak dotąd żadna nie podała się za jego narzeczoną. Tara doskonale wiedziała, że kobieta w recepcji kłamie. Jedyną rzeczą, która interesowała Lukę, była praca.

– Powiedz, żeby tu przyszła.

– Słucham?

Nie odpowiedział na jej pytanie, tylko ponownie zagłębił się w pracy.

– Luka? – Tara nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Czyżby rzeczywiście ją znał? Nawet nie spytał o jej nazwisko.

– Chyba już mówiłem, że nie będę powtarzał moich poleceń dwukrotnie?

– Powtórz je, a będziesz miał pretekst, żeby mnie zwolnić. Bo tego właśnie chcesz, prawda?

Prawda.

– Czy dlatego, że się kochaliśmy?

Mógł ją poprawić, ale nie zrobił tego. Luka nie kochał się z kobietami, tylko uprawiał seks. I to często.

Był przystojny, bogaty i wyjątkowo dobry w łóżku. Kobiety lgnęły do niego jak muchy do miodu.

Wiedział, że przespanie się z tą asystentką było błędem, zwłaszcza teraz, kiedy tak dobrze ją wyszkolił.

– Nie będę na ten temat dyskutował. Po prostu ją tu przyślij.

– Nidy nie wspominałeś, że jesteś zaręczony. Że w twoim życiu jest jakaś kobieta…

– Możesz wziąć sobie wolne na resztę dnia – powiedział, chcąc, żeby jak najszybciej stąd poszła.

Tara odwróciła się na pięcie i wyszła z gabinetu, głośno zamykając za sobą drzwi.

Luka zamknął na chwilę oczy. Przygotowywał się na to, co miało za chwilę nastąpić.

Przyjechała tu.

Wstał zza biurka i podszedł do okna, aby wyjrzeć na londyńską ulicę. Był środek lata, czego prawie nie zauważył. Większość czasu spędzał w klimatyzowanym biurze, nieodmiennie ubrany w ciemny garnitur.

Ironia polegała na tym, że spotka się z Sophie po tych wszystkich latach właśnie w Londynie, mieście, o którym marzyli w młodości.

Zawsze sądził, że jeśli w ogóle dojdzie do spotkania, nastąpi to raczej w Rzymie, a może nawet w Bordo Del Cielo – miasteczku na zachodnim wybrzeżu Sycylii, gdzie dorastali. Był tam tylko raz w minionym roku, kiedy zmarł jego ojciec. Być może pojawi się tam raz jeszcze kiedy umrze ojciec Sophie, ale nie był tego pewien.

Wiedział, że ten dzień zbliża się dużymi krokami i wiedział, że to z tego powodu Sophie dziś do niego przyjechała.

Sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął z niej cienki złoty łańcuszek z prostym krzyżykiem. Tak, pojedzie na grób jej ojca, ponieważ ten naszyjnik powinien zostać pochowany wraz z nim.

W tej samej chwili rozległo się pukanie do drzwi. Dokładnie takie samo, jak przed laty.

Ileż łatwiejsze byłoby jego życie, gdyby na nie wówczas nie odpowiedział. Może teraz powinien je zignorować?

Wsunął łańcuszek do kieszeni i chrząknął.

– Proszę wejść.

Drzwi się otworzyły, ale on nie odwrócił głowy od okna.

– Twoja asystentka poprosiła mnie o przekazanie wiadomości, że rezygnuje z pracy.

Jej głos, choć nieco spięty, był dla jego uszu jak najmilsza pieszczota.

Bał się odwrócić.

Wolałby, aby lata, jakie upłynęły od ich ostatniego spotkania, nie obeszły się z nią łaskawie. Może nadużywała narkotyków, które zniszczyły jej urodę, albo była w ciąży z trojaczkami, albo… Cokolwiek, co pomogłoby mu ugasić wieczny płomień.

Powoli odwrócił się od okna i spojrzał na stojącą w drzwiach kobietę.

Sophie Durante.

Ubrana w prostą sukienkę w kolorze écru, doskonale podkreślającą figurę. Długie gęste włosy związała w ciasny węzeł, a na nogach miała sandały na wysokim obcasie.

Usta miała zaciśnięte, choć pamiętał, jak się śmiały. Pamiętał też, jak robiły coś zupełnie innego, ale o tym wolał nie myśleć.

Była tak samo piękna jak zawsze. A w jej oczach, podobnie jak w dniu ich rozstania, dostrzegał jedynie pogardę.

Odpowiedział jej podobnym spojrzeniem.

– Sophie – skinął jej głową na powitanie.

Nie wiedział, jak inaczej miałby się z nią przywitać. Wskazał jej gestem, żeby usiadła.

Skorzystała z zaproszenia. Usiadła w fotelu, skrzyżowała nogi w kostkach i odstawiła torebkę na bok.

– Dobrze wyglądasz – powiedział, mając nadzieję, że nie zwróciła uwagi na chrząknięcie, jakie nastąpiło po tych słowach.

– Dziękuję. Jestem bardzo zajęta.

– Pracujesz?

– Tak. Jestem…

– Naprawdę? – Luka nawet nie próbował ukryć zaskoczenia. – Zawsze się wszędzie spóźniałaś.

Spojrzał na pierścionek na jej palcu – rubin osadzony w złocie. Bardzo staroświecki i nie w jego stylu.

– Wygląda na to, że mam okropny styl, jeśli chodzi o wybór biżuterii.

– Przestań! – ostrzegła go. – Nigdy więcej nie pozwolę się już obrazić.

Podniósł wzrok i spojrzał w oczy jedynej kobiety, z którą kiedykolwiek się kochał.

– Nie spytasz, po co przyjechałam?

– Zakładam, że mi zaraz wyjaśnisz.

Doskonale wiedział, po co tu jest, ale chciał, żeby sama mu to powiedziała.

– W piątek mój ojciec wyszedł z więzienia.

– Wiem.

– Skąd?

– Przeglądam czasami wiadomości. Jak sobie radzi?

– Nie próbuj udawać, że cię to obchodzi.

– A ty nie próbuj myśleć, że mnie to nie obchodzi!

Choć jej widok początkowo wyprowadził go z równowagi, teraz odzyskał nad sobą kontrolę.

– Pytam ponownie, jak on się czuje?

– Czasami trochę odstaje od rzeczywistości i ma chwile, kiedy zamyka się we własnym świecie.

– Przykro mi to słyszeć.

– Czyż nie tak właśnie działa więzienie na niewinnego człowieka, który do niego trafi?

Luka nic nie powiedział. Paulo wcale nie był tak niewinny, jak sądziła.

– Wiem coś o tym. Jak wiesz, sam spędziłem tam pół roku, czekając na proces.

Podobnie jak mój ojciec, który w końcu okazał się niewinny.

– Nie chcę rozmawiać o tym człowieku.

Nie była nawet w stanie wypowiedzieć jego imienia. Zastanawiał się, o ile gorzej przebiegałaby ta rozmowa, gdyby znała prawdę. Prawie czuł żar bijący od krzyżyka, który trzymał w kieszeni. Miał ochotę rzucić go jej w twarz, żeby skończyć z tym raz na zawsze.

– W takim razie, co tutaj robisz, Sophie? Sądziłem, że nasze zaręczyny zostały zerwane dawno temu?

– Możesz być pewien, że nie przyjechałam tu z żadnych romantycznych powodów.

– To dobrze, bo to oznaczałoby jedynie stratę twojego cennego czasu.

– Mój ojciec cały czas wierzy, że dotrzymałeś swojej obietnicy i że mieszkamy razem w Rzymie.

– Dlaczego miałby tak myśleć?

– Kłamałam, żeby oszczędzić mu cierpienia. Nie sądziłam, że kiedykolwiek wyjdzie z więzienia, a teraz, kiedy tak się stało, nie chciałabym wyprowadzać go z błędu. Powiedziałam mu, że naopowiadałeś w sądzie te wszystkie okropne rzeczy o mnie po to, aby go chronić.

– Bo tak było. Sądziłem, że w ten sposób ochronię nie tyle jego, co ciebie. Tylko że ty nie chciałaś spojrzeć na to z mojego punktu widzenia. – Popatrzył na nią dłuższą chwilę, ale nawet przebywanie z nią w jednym pomieszczeniu było ponad jego siły. Odwrócił wzrok.

– To się nie uda.

– Musi się udać. Pamiętaj, że jesteś mi coś winien.

– Wiem. Ale przecież oboje nie możemy znieść się nawzajem. Ponadto mam swoje życie. Skąd wiesz, że się z nikim nie spotykam?

– Zupełnie mnie to nie interesuje. Możesz posadzić tu kogoś na swoje miejsce, a sam spędzać życie w samolocie. Jesteś z Bordo Del Cielo i nic tego faktu nie zmieni. Nie możesz przed tym uciec. Możesz sobie mieć tysiące kobiet, ale doskonale wiesz, że zostaliśmy sobie przeznaczeni, a tam, skąd pochodzimy, to ma znaczenie. Pytam po raz ostatni czy pomożesz mojemu ojcu odejść z tego świata w pokoju?

– Mamy udawać przed nim, że jesteśmy ze sobą?

– Czytałam, że masz w Rzymie mieszkanie…

– Z tego, co wiem, ty także.

– Wynajmuję je do spółki z Bellą, moją przyjaciółką. Może ją pamiętasz…

Rzeczywiście. Z tego, co wiedział, nie on jeden…

– Prowadzi firmę od nas z domu.

– No tak, nie powinniśmy przeszkadzać Belli w pracy, a poza tym to wyglądałoby dziwnie, gdybyśmy zamieszkali razem z nią.

– A czy ta kochająca się para będzie dzielić ze sobą łóżko?

– Wyglądałoby dziwnie, gdybyśmy spali oddzielnie.

– Czy będziemy uprawiać seks? – drążył temat. Miał nadzieję, że ujrzy na policzku Sophie rumieniec, będący dowodem na to, że cierpi równie mocno jak on. Ona jednak spojrzała na niego zimno i odpowiedziała spokojnie.

– Nie sądzę. Po tym, co się wydarzyło tamtego wieczoru, mam fobię…

Oczy Luki rozszerzyły się ze zdumienia. Czyżby chciała powiedzieć, że od tamtego czasu nie było w jej życiu żadnego mężczyzny?

– Jednak jeżeli to jest twój warunek, żeby się zgodzić, to dobrze. Może być z seksem.

– Myślałem, że Bella jest prostytutką.

– Wszystkie czasem zachowujemy się jak prostytutki.

Popatrzył na tę piękną kobietę, której odebrał dziewictwo i na której życie miał tak ogromy wpływ.

– Więc jeśli chcesz, żeby seks był częścią umowy… – ciągnęła Sophie.

– Nie, dzięki. Nie potrzebuję niczyjej łaski ani seksu z cierpiętnicą. Interesują mnie jedynie zaangażowane kobiety, pragnące tego równie mocno jak ja.

Mówiąc to, nie spuszczał z niej wzroku. Wiedział, po prostu wiedział, że doskonale pamięta, jak im było dobrze.

– Na pewno świetnie pamiętasz, jak bardzo lubię kobiety, które wykazują w łóżku inicjatywę.

Zamiast spodziewanego rumieńca, Sophie wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.

– Możesz być spokojny, nie wykażę żadnej inicjatywy. Więc jak, zgadzasz się czy nie?

– Potrzebuję czasu, żeby to przemyśleć.

– Mój ojciec nie ma czasu.

– Zostaw mi swoją wizytówkę. Zadzwonię, jak się zdecyduję.

– Nie mam wizytówki.

– To zapisz mi po prostu swój numer.

– Sama się z tobą skontaktuję. Jesteś mi to winien. Odebrałeś mi dziewictwo i teraz musisz za to zapłacić.

Mógł ją tylko podziwiać za sposób, w jaki o tym mówiła. Żadnych scen, łez, czyste fakty.

Prawie.

– Odebrałem? Z tego, co pamiętam…

Tym razem jej policzki pokrył prawdziwy rumieniec. Obszedł biurko i zbliżył się do niej.

– Wolisz kuchenny stół czy biurko?

Najwyraźniej z trudem nad sobą panowała.

– Dlaczego się z tobą nie ożeniłem? Taka dobra sycylijska dziewczyna…

– Powiedziałam ojcu, że ze względu na niego chciałam stanąć przed ołtarzem… Powiedziałam mu…

– Przestań. Muszę przemyśleć twoją propozycję, ale najpierw muszę ci uświadomić jedną rzecz. Nigdy się z tobą nie ożenię.

– Zrobisz to, co będzie konieczne – oznajmiła, wbijając mu w pierś wskazujący palec. – Dokładnie to, co będzie koniecznie.

– Nie.

Widział, że choć stara się zachować spokój, wewnątrz aż w niej kipi. Nie zdołał powstrzymać lekkiego uśmiechu triumfu. Była tak namiętna i pełna pasji, jak zapamiętał. To były cechy, które w niej kochał i których nienawidził.

– Po tym co zrobiłeś… Co powiedziałeś o mnie w sądzie…

– Wyluzuj, Sophie. Wiem, że mam wobec ciebie moralny dług do spłacenia, ale wszystko ma swoje granice. Mogę udawać twojego narzeczonego, ale nigdy nie zostanę twoim mężem. Musisz to sobie uzmysłowić albo idź do diabła.

Osobiście wolałby tę drugą ewentualność.

Po prostu zniknij!

Sophie jednak ponownie usiadła w fotelu.

Trzeba było porozmawiać o interesach.

Oboje muszą teraz stawić czoło błędom, jakie popełnili w przeszłości.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!

Bella sięgnęła do torby i wyjęła z niej zapakowany prezent.

– Mogę otworzyć od razu? – Sophie nie umiała się powstrzymać. Wiedziała, co to jest: sukienka na zaręczynowe przyjęcie, które miało się odbyć w przyszłym tygodniu. Bella była utalentowaną krawcową i zaprojektowała dla niej sukienkę. Nie mogła się doczekać, żeby ją zobaczyć.

– Poczekaj, aż będziesz w domu. Nie chcesz zabrudzić jej piaskiem.

Obie pracowały jako pokojówki w letnim kurorcie, a teraz skryły się w swojej ulubionej zatoczce, osłoniętej przed wzrokiem niepożądanych gości. Wiedzieli o niej jedynie mieszkańcy Bordo Del Cielo, a one jeszcze jako małe dziewczynki zwykły tu przychodzić po szkole. Tradycja pozostała.

Tutaj zwierzały się sobie ze swoich największych sekretów i dzieliły wszystkimi problemami.

No, może z wyjątkiem niektórych niepokojów…

Bordo Del Cielo miało swoje tajemnice, o których nie można było rozmawiać nawet z najbliższymi przyjaciółmi.

– Teraz mogę się zająć uszyciem własnej sukni.

– Jaka będzie?

– Szara. Bardzo prosta, ale bardzo seksowna. Może wreszcie Matteo mnie zauważy…

Sophie roześmiała się. Matteo był najlepszym przyjacielem Luki i Bella od dawna miała na niego oko.

– Wyobrażam sobie, jaka jesteś przejęta – powiedziała Bella, a Sophie jedynie skinęła głową.

Bella ku swemu zdumieniu dostrzegła w oczach przyjaciółki łzy.

– Sophie? Co się stało?

– Nie mogę.

– Martwi cię… że będzie chciał z tobą iść do łóżka? Jeśli tak, to możesz mu powiedzieć, że chcesz z tym zaczekać do nocy poślubnej.

Sophie westchnęła.

– Nie chodzi tylko o to.

To była prawda. Nie widziała go od wielu lat, ale przechowywała w pamięci wspomnienie o nim. Jego ojciec był bardzo bogaty. Malvolio był właścicielem hotelu i wielu domów w mieście. Pobierał też opłaty za ochronę różnych przedsiębiorców. Po śmierci żony odesłał syna do szkoły z internatem w Londynie. Widywali się tylko latem, w wakacje, kiedy Luka wracał do domu.

– Pamiętam, jak płakałaś, kiedy wyjeżdżał.

– Miałam zaledwie czternaście lat. Jutro skończę dziewiętnaście.

– Pamiętam też, jak próbowałaś go pocałować. – Bella roześmiała się.

– Powiedział mi, że jestem za młoda. On sam miał wtedy jakieś dwadzieścia lat. – Uśmiechnęła się na wspomnienie tamtego wydarzenia. – Powiedział mi, że muszę zaczekać.

– I czekasz.

– Szkoda, że nie można tego samego powiedzieć o nim. – Sophie uśmiechnęła się gorzko. Reputacja Luki dotarła aż tutaj.

– Bardzo cię to martwi?

– Tak, ale chodzi o coś jeszcze. – Jak zawsze na myśl o Luce zadającym się z innymi kobietami odczuła ukłucie zazdrości. – Chcę mieć to, co on.

– Chcesz się spotykać z innymi mężczyznami?

– Nie, chcę być wolna. Chcę móc robić to, na co mam ochotę, i spełniać swoje marzenia. Całe życie zajmuję się ojcem i prowadzę mu dom. Nie wiem, czy chcę wychodzić teraz za mąż. Marzę o pracy na liniowcu… – Spojrzała tęsknym okiem na ocean. Zawsze śniła o podróżowaniu, żeglowaniu. – Mogłabym być pokojówką na statku. To tak, jak twoje marzenie o projektowaniu mody…

– To tylko marzenia.

– A jeśli nie? Jeśli twoja aplikacja zostanie przyjęta i wyjedziesz do Mediolanu?

– Odrzucili ją. Nigdy nie będzie mnie stać na wykonanie profesjonalnego portfolio z prawdziwymi modelkami i fotografem. – Bella wzruszyła ramionami, udając, że wcale jej to nie obchodzi. – Zresztą i tak nie mogłabym wyjechać. Muszę zarobić na haracz dla Malvolia. W przeciwnym wypadku uczyniłby z życia mojej matki piekło…

Rzeczywiście, o pewnych sprawach lepiej było nie rozmawiać. Sophie jednak nie mogła się powstrzymać.

– Nie chcę mieć z nim nic do czynienia. Nie wydaje mi się, żeby Luka był podobny do ojca, ale…

– Ciii – Bella rozejrzała się trwożliwie wokół siebie. – Nie mów w ten sposób.

– Dlaczego? Jesteśmy przyjaciółkami. Możemy rozmawiać o wszystkim.

Bella nie odpowiedziała.

– Nie chcę wychodzić za mąż – wyrzuciła z siebie. – Mam zaledwie dziewiętnaście lat. Jest tyle rzeczy, które chciałabym robić, zanim zamknę się w małżeństwie. Nie wiem, czy…

– Nie wiesz, czy chcesz zamieszkać z Luką w pięknym domu i prowadzić beztroskie życie? – W głosie Belli dało się słyszeć złość. – Nie wiesz, czy chcesz być bogata? – Zaczęła krzyczeć. – Ja będę pracowała w barze. Będę ścieliła łóżka w hotelu i opróżniała kosze na śmieci. Jaka matka, taka córka – załkała. – Nie wstydzę się mojej matki. Wiem, że zrobiła wszystko, co mogła, aby przetrwać, ale nie chcę podzielić jej losu.

– Więc nie rób tego! – Sophie ze złością potrząsnęła głową. – Powiedz mu „nie”!

– I myślisz, że mnie posłucha?

– Nie musisz akceptować jego zasad postępowania. Nie może cię zmusić do robienia czegoś wbrew twojej woli. – Sophie nie cierpiała tych wszystkich ludzi, nie wyłączając jej ojca, którzy grali tak, jak zagrał im Malvolio. – Jeśli nie potrafisz powiedzieć mu „nie”, to ja to zrobię za ciebie.

– Błagam, nie rób tego.

– Nie, nie zostawię tak tego. Kiedy w środę przyjedzie Luka, porozmawiam z nim.

– To nic nie pomoże. – Bella potrząsnęła głową i wstała. – Muszę wracać.

Ruszyły ścieżką w stronę drogi.

– Przepraszam cię, nie chciałam się z tobą kłócić. Wiem, że jeśli wyjdziesz za mąż to dlatego, że sama tak zadecydujesz.

– Obie powinnyśmy mieć prawo wyboru.

Niestety, nie miały go.

Wszyscy uważali Sophie za wybrankę losu. Miała zostać żoną syna Malvolia.

Jej samej nikt nie pytał o zdanie.

Wyszły na ruchliwą ulicę i przeszły obok hotelu „Brezza Oceana”, w którym miało się odbyć zaręczynowe przyjęcie.

– Pamiętasz o tabletce? – spytała Bella. W zeszłym tygodniu pojechały do sąsiedniego miasteczka, żeby kupić anonimowo opakowanie.

– Tak.

– Dobrze. A teraz muszę już iść.

– Zobaczymy się w kościele?

– Oczywiście. – Bella spróbowała się uśmiechnąć. – Chcę się dowiedzieć, czy spodobała ci się sukienka.

W drodze do domu Sophie przypomniała sobie, że zapomniała kupić chleb. Wróciła, żeby wstąpić do delikatesów. Kiedy weszła do sklepu, rozmowy nagle ucichły. Starając się nie zwracać na to uwagi, uśmiechnęła się do Teresy, właścicielki sklepu, i poprosiła o ser, oliwki i wielki bochen chleba. Wyjęła portmonetkę, by zapłacić.

– Gratuitamente. – Teresa oznajmiła Sophie, że pieniędzy nie trzeba.

– Scusi? – Sophie zmarszczyła brwi. Zrozumiała, że Teresa nie chce od niej pieniędzy, ponieważ ma zostać synową Malvolia. Cóż, nie zamierza na to pozwolić. Wyjęła z portmonetki banknoty i położyła je na ladzie, po czym wyszła.

– Spóźniłaś się – oznajmił Paulo, nie podnosząc głowy znad gazety. – Spóźnisz się na własny pogrzeb.

– Zagadałam się z Bellą.

– Co tam masz?

– Kupiłam chleb i oliwki… – Dopiero po chwili zorientowała się, że ojciec pyta o paczkę z sukienką. – Ojcze, kiedy robiłam zakupy, Teresa nie chciała ode mnie pieniędzy. Jak myślisz, dlaczego?

– Nie mam pojęcia. Może chciała być dla ciebie miła. W końcu robisz u niej zakupy prawie codziennie.

– Nie. Kiedy weszłam, wszelkie rozmowy ucichły. Myślę, że to ma coś wspólnego z moimi zaręczynami z Luką.

– Co jest w tej paczce? – Ojciec zmienił temat. Sophie westchnęła i sięgnęła do kredensu po talerze.

– Bella dała mi prezent. Uszyła dla mnie sukienkę na zaręczyny. Przymierzę ją, jak się wykąpię. Ojcze… pamiętasz, jak powiedziałeś mi, że na zaręczyny będę mogła założyć klejnoty mamy?

– Powiedziałem, że dostaniesz je, jak wyjdziesz za mąż.

– Nie. Powiedziałeś, z dostanę je, kiedy zaręczę się z Luką. Mogłabym je dostać teraz? Chciałabym przymierzyć, czy pasują do sukienki.

– Sophie, dopiero usiadłem…

– Powiedz mi, gdzie są, to je przyniosę.

Ojciec z westchnieniem ulgi przywitał dźwięk telefonu. Wstał, by go odebrać.

– Tato… – podjęła wątek, kiedy wrócił do kuchni.

– Nie teraz, Sophie. Malvolio zwołał zebranie.

– Przecież jest niedziela!

– Powiedział, że ma coś bardzo ważnego do przedyskutowania.

– Co takiego, co nie mogłoby poczekać do poniedziałku?

– Dość tego, Sophie. Nie mnie o tym decydować.

– A niby dlaczego nie? – Niedobrze jej się robiło, gdy widziała, jak ojciec był na każde skinienie tego człowieka. – A może chodzi jedynie o to, by mieć pretekst do tego, żeby spędzić wieczór w barze?

Nieoczekiwanie ojciec roześmiał się.

– Mówisz zupełnie jak twoja matka.

Sophie nie mogła pamiętać matki, ponieważ kiedy zmarła, miała zaledwie dwa lata.

Paulo podał jej małą paczuszkę.

– Masz, to są kolczyki mamy.

Paulo dziwnie poszarzał na twarzy.

– Tu są tylko jej kolczyki.

– Myślałam, że był też naszyjnik… – Pamiętała ze zdjęć, że Rosa miała na szyi prosty złoty naszyjnik z krzyżykiem.

– Musiał zaginąć podczas wypadku. Nawet teraz po tylu latach, kiedy idę rano na spacer, szukam go wśród krzaków. Bardzo chciałem, żebyś go dostała. Naprawdę mi przykro.

– To dlatego nie dałeś mi ich do tej pory? Tato, tak bardzo chciałam mieć coś, co należało do mamy… – Spojrzała na złote kolczyki z drobnymi diamentami, a jej oczy wypełniły się łzami. – Dziękuję ci. Bardzo ci dziękuję.

– Muszę iść na spotkanie – oznajmił Paulo. Sophie zacisnęła usta. Nie chciała się z nim teraz kłócić, ale ojciec naprawdę wyglądał na zmęczonego. – Postaram się wrócić na kolację.

– Jeśli Malvolio ci na to pozwoli. – Nie zdołała się powstrzymać.

Wiedziała, że nie ułatwia ojcu sprawy, ale naprawdę nie podobało jej się to, że ojciec był tak ślepo posłuszny temu człowiekowi.

– Tato, nie wiem, czy jestem gotowa do tych zaręczyn…

– To normalne, że się denerwujesz – odparł Paulo, ale nie odwrócił się w jej stronę. – Sophie, muszę iść.

– Tato, moglibyśmy porozmawiać?

Drzwi zamknęły się za nim z cichym kliknięciem.

Sophie sięgnęła po fotografię matki. Tak bardzo za nią tęskniła. I tak bardzo potrzebowała.

– Mamo, nie wiem, co robić – powiedziała, patrząc na fotografię Rosy. Tęskniła za Luką, ale bała się małżeństwa. Chciała się z nim kochać, ale nie wiedziała, czego on chce.

Na samą myśl o tym, że miałby ją poślubić z konieczności, robiło jej się gorąco.

Czy to możliwe, żeby Malvolio zmusił go do ożenienia się z małą biedną Sophie? I czy tym właśnie szantażował jej ojca?

Jeśli tak, ona się na to małżeństwo nie zgodzi.

Z tym postanowieniem wzięła paczkę z sukienką i poszła na górę.

Sukienka była zachwycająca. Uszyta z delikatnego szyfonu w kolorze jasnego koralu. Wzięła szybki prysznic, założyła sukienkę i spojrzała na swoje odbicie w lustrze.

Na swój widok mimowolnie wstrzymała oddech. Wszystkie godziny, które cierpliwie spędziła na przymiarkach papierowych szablonów, były warte tej chwili.

Sukienka pięknie eksponowała jej figurę, a w szczególności dekolt. Była elegancka i jednocześnie bardzo seksowna. Założyła kolczyki matki i pociągnęła usta szminką.

W swoim życiu widziała w hotelu wiele pięknych kobiet, ale teraz po raz pierwszy poczuła się jedną z nich.

Nie mogła doczekać się chwili, w której Luka zobaczy ją w tej sukni. Kiedy zobaczy, jaką stała się kobietą.

Jej rozmyślania przerwało głośne pukanie do drzwi.

Zbiegła na dół i otworzyła je. Za drzwiami stał dwunastoletni Pino.

– Malvolio chce, żebyś przyszła do niego do domu.

– Malvolio? Czego on ode mnie chce?

– Miałem przekazać ci tę wiadomość. Powiedział, że to ważne i że masz natychmiast przyjść.

Dała Pino drobną monetę i podziękowała mu.

Czego ten człowiek może od niej chcieć? Dlaczego kazał jej przyjść do swego domu?

Sądziła, że to spotkanie miało się odbyć w barze. Założyła sandały i ruszyła do domu Malvolia, który górował nad całą okolicą. Kiedy dotarła na miejsce, zapukała do drzwi. Nie chciała tu być, ale mimo to przyszła.

Nikt nie sprzeciwiał się woli Malvolia.

Tytuł oryginału: Sicilian’s Shock Proposal

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2015

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Anna Jabłońska

© 2015 by Carol Marinelli

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2017

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie Ekstra są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN 978-83-276-2848-0

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.