Teraz mogę wszystko. Część II - Natalia Popławska - ebook + audiobook

Teraz mogę wszystko. Część II ebook i audiobook

Popławska Natalia

4,5

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

W walce o miłość wszystkie chwyty są dozwolone

Upojna noc z Ozym kończy się dla Madelaine gorzką lekcją, po której młoda kobieta wyrzeka się jakichkolwiek pozytywnych uczuć wobec braci Molie. Jednak zachęcona słodkimi słówkami Bastiena postanawia dać mu jeszcze jedną szansę – dla dobra swojego i swojej córki. Tymczasem Ozy uświadamia sobie, że padł ofiarą zaplanowanej przez brata perfidnej manipulacji, w wyniku której stracił ukochaną kobietę. Tym razem zrobi wszystko, by odzyskać ją na dobre, a wychodzące na jaw mroczne tajemnice rodziny Molie nieoczekiwanie mogą w tym pomóc…

– Może zacznę inaczej, Madelaine – powiedział, diametralnie zmieniając ton.
Wpatrywał się teraz w mój tatuaż pół kobiety, pół kota i śledził palcem obrys wzoru. Ta rozmowa przestała być przyjemna, a do tego Bastien nie chciał wypuścić mojej ręki.
– Może wszystko pozostać po staremu, ale... – zaczął i mocniej kreślił palcem kolejny wzór na moim przedramieniu. Biedna Hanna i Johana!
– ...Joshua ma przestać dla ciebie istnieć, tak samo jak jego matka, rozumiesz?
Spojrzał na mnie. Już nie był tym samym człowiekiem, jakiego znałam.
Jego oczy były ciemniejsze, a twarz spięta, co podkreślało jej ostre rysy. Wypowiadając imię brata, wykrzywił usta z odrazą. Skąd on wiedział o mojej znajomości z Ozym? Wie, co się wczoraj wydarzyło między nami?

Jak smakuje mistrzowsko zaplanowana zemsta? Kto tu tak naprawdę jest godny współczucia, a kto pogardy? I czy patchworkowa rodzina Molie nauczy się w końcu żyć w zgodzie?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 248

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 17 min

Lektor: NATALIA POPLAWSKA
Oceny
4,5 (42 oceny)
28
8
4
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Tamtamo

Dobrze spędzony czas

Oj, ta Madelaine . Tyle się wyczekałam na tę kontynuację i... gdybym miała jednym słowem podsumować moje odczucia, to by to była irytacja. Nie kupuję emocji bohaterki. Trochę też się dziwię Oziemu. Wprawdzie krew nie woda ale... serio? Który macho przejdzie do porządku dziennego nad numerem odstawionym przez Mad. Może to efekt skompresowania bogatej fabuły. Druga część chyba okazała się zbyt krótka i emocje nie zdołały wybrzmieć, przytłoczone wartką akcją, w efekcie czego bohaterka pozostawiła po sobie obraz bezrefleksyjnej seksoholiczki.
20
EwaDzidka

Nie oderwiesz się od lektury

polecam😁
00
Handzia1969

Nie oderwiesz się od lektury

Pierwszą część podobała mi się bardziej. Druga też może być.
00
Melania22

Nie oderwiesz się od lektury

fantastyczna dylogia 🥰🥰🥰
00
SKAla123

Nie oderwiesz się od lektury

Druga część równie dobra jak pierwsza.
00

Popularność




Mady

Szłam pustą drogą i zanosiłam się płaczem. Dziękowałam Ozy’emu, że mieszka w odludnym miejscu, przynajmniej nikt mnie nie widzi w takim stanie. SMS od Go z życzeniami stosunkowo udanej nocy jeszcze bardziej wzmógł moją rozpacz. Czułam się jak zbity pies. Dałam mu wszystko, a on? Okazał się wyrafinowanym sukinsynem. Tylko po co były te wszystkie rozmowy, sprośne SMS-y, wizyta u Rosie? A co najgorsze, nie mogłam wymazać jego obrazu z mojej głowy. Myślałam o każdym mężczyźnie, z którym się spotykałam, ale nadal widziałam tylko zadziorny uśmiech Ozy’ego. Miałam dość tej całej sytuacji, chciałam usnąć i obudzić się ponownie w dniu mojego rozwodu. Droga powrotna pozwoliła oczyścić moje oczy z łez, a serce z uczuć. Cała opuchnięta weszłam do pustego mieszkania i od razu zrzuciłam z siebie wszystko, co chociaż trochę mi o nim przypominało. Lodowaty prysznic ukarał moje ciało za pokochanie nieodpowiedniego faceta. Trzęsłam się z zimna. Otulona szlafrokiem usnęłam w swoim łóżku, naprawdę licząc, że w magiczny sposób czasoprzestrzeń się zagnie i znowu będzie ostatni dzień mojego małżeństwa.

Bezlitosne sierpniowe promienie słońca nie pozwoliły mi dalej spać. Słońce było już wysoko na niebie, skoro dotarło aż do mojego łóżka. Wstałam i zobaczyłam na stoliku szklankę wody i saszetkę z aspiryną.

– Co, do cholery? – wyszeptałam zaskoczona, lecz chętnie skorzystałam z niespodziewanego daru.

Słabo się czułam. Nie miałam typowego kaca alkoholowego, ale moja psychika nie wiedziała, jak się nazywam. Ostrożnie weszłam do holu i kojarząc zapach świeżo smażonych naleśników z dźwiękami z kuchni, wykluczyłam opcję włamania.

– Nie krępuj się. Chodź i zjedz coś, będzie ci lepiej – odezwał się Bastien, stojący przy kuchence w sportowych spodniach i koszulce polo.

Obserwowałam go, starając wyjaśnić sobie jego obecność w moim domu. Miałam zamiar spędzić cały dzień na użalaniu się nad sobą i przeklinaniu każdego faceta w moim życiu. Ten niespodziewany gość burzył moje plany i przypominał o największym upokorzeniu, jakiego doznałam ze strony jego przyrodniego brata. Jeśli już nawet początek dnia nie idzie po mojej myśli, to nie liczyłam, że później będzie lepiej.

– Jak ty się tutaj znalazłeś? – zapytałam, ale zanim mój głos odnalazł swój prawdziwy dźwięk, zaskrzypiałam jak nastolatek podczas mutacji.

– Powinnaś zamykać drzwi na zamek. Zawsze – powiedział i pogroził mi palcem.

No cóż, już to gdzieś słyszałam, jednak nie uczę się na błędach. Usiadłam przy stole, przyciągnęłam do siebie kolana, po czym jeszcze szczelniej owinęłam się puszystym szlafrokiem. Bastien postawił przede mną talerz z naleśnikami. Nie chciałam jeść, ale słodki zapach syropu obudził mój żołądek. Ostatni posiłek był zdecydowanie zbyt dawno. Powoli wpychałam do ust kolejne kawałki ciepłego ciasta, a Bastien z zainteresowaniem mi się przyglądał. Z potarganymi włosami i resztkami makijażu na powiekach nie wyglądałam jak Miss Uniwersum. Kiedy skończyłam, chciałam wiedzieć, czemu zawdzięczam ten zaszczyt zjedzenia lunchu z rąk samego Bastiena Molie.

– Nie przypominam sobie, abyśmy się umawiali na dzisiaj – stwierdziłam, może zbyt oschle.

– Wiem, ale zastanawiałem się nad tym wszystkim i chcę spróbować, Mady. Tak na poważnie spróbować – wyjaśnił nieśmiało, chwytając moją dłoń.

– A co z twoją żmijowatą mamuśką? Ona też chce mnie widywać tak „na poważnie”?

Bastien uśmiechnął się do mnie. Chciałam być dla niego miła. To nie on mnie skrzywdził, ale nie byłam w stanie udawać obojętności. Chciałam zostać sama i miałam wrażenie, że mam to wypisane na twarzy.

– Nie musisz się nią przejmować, wie o wszystkim i obiecała się więcej nie mieszać do mojego życia – wyjaśnił, delikatnie gładząc moje palce. – Jesteś zadowolona? Tego chciałaś? – zapytał, przyciągnął moją dłoń do ust i delikatnie pocałował.

Szczerze, to znajomość z jakimkolwiek facetem, a tym bardziej z rodziny Molie była ostatnim, czego bym chciała w tej chwili. Jednak nie miałam zamiaru zdradzać mu prawdziwego powodu niechęci do naszego związku.

– Sama nie wiem, czy to jest w ogóle dobry pomysł. Twoja mama może i odpuści, a reszta? – rzuciłam, ale on dalej całował moją dłoń, schodząc coraz dalej w kierunku nadgarstka.

– Nikt nie powie złego słowa o tobie i Cheryl, obiecuję – odpowiedział, nie przerywając swoich pieszczot.

Jeszcze kilkanaście godzin temu był to największy z moich problemów. Bałam się kąśliwych komentarzy pod adresem Cheryl i komplikowania jej dziecinnego życia. Jeszcze kilkanaście godzin temu byłabym szczęśliwa, słysząc te słowa… Kiedy długo nie odpowiadałam, podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się lodowato. Nie był to przyjacielski, ciepły wyraz twarzy, jak przed paroma sekundami.

– Może zacznę inaczej, Madelaine – powiedział, diametralnie zmieniając ton.

Wpatrywał się teraz w mój tatuaż pół kobiety, pół kota i śledził palcem obrys wzoru. Ta rozmowa przestała być przyjemna, a do tego Bastien nie chciał puścić mojej ręki.

– Może wszystko pozostać po staremu, ale… – zaczął i mocniej kreślił palcem kolejny wzór na moim przedramieniu. Biedna Hanna i Johana! – …Joshua ma przestać dla ciebie istnieć, tak samo jak jego matka, rozumiesz?

Spojrzał na mnie. Już nie był tym samym człowiekiem, jakiego znałam. Jego oczy były ciemniejsze, a twarz spięta, co podkreślało jej ostre rysy. Wypowiadając imię brata, wykrzywił usta z odrazą. Skąd on wiedział o mojej znajomości z Ozym? Wie, co się wczoraj wydarzyło między nami?

– Nie możesz mi mówić, z kim mam się spotykać, a z kim nie. Josh robi mi tatuaże i nic więcej nas nie łączy. Nie rozumiem, o co ci chodzi – kłamałam, chcąc uwolnić się od niego i w miarę kulturalny sposób wyprosić go z mieszkania.

– I nic więcej was nie będzie łączyło, bo już nigdy się z nim nie spotkasz. A jeśli masz zamiar dalej się ze mną spierać, pozbędę się również wszystkiego, co ma jakikolwiek z nim związek – powiedział wolno i pogładził mnie po moich tatuażach.

Zrozumiałam aluzję i aż bałam się zapytać, w jaki sposób chce spełnić swoją groźbę. Domyślił się, jak są dla mnie ważne? Nie musiałam się nawet zastanawiać. Bastien wiedział więcej, niż przypuszczałam. Jego milczący styl bycia prowokował mnie do zwierzania mu się ze wszystkiego. Nasze spotkania go relaksowały, bo mógł posłuchać o tym, co działo się w moim życiu, a ja naiwnie dawałam mu się podpuszczać.

– Jesteś nienormalny, Bastien. To jest chore. Nie jestem twoją własnością – zaprotestowałam i w końcu wyrwałam dłoń z jego uścisku.

Nieważne, że Ozy nie chce mnie znać, liczył się fakt. Najpierw zacznie mi zabraniać spotkań z Ozym, a co będzie później? Cheryl, Go, praca? Nie mogłam na to pozwolić. Żaden z braci Molie nie będzie mnie tak traktował. Narastała we mnie tłumiona od wczoraj wściekłość na wszystko, co wiązało się z tym nazwiskiem.

– Mady, dam tobie i Cheryl wszystko, czego zapragniecie, proszę tylko, aby mój przeklęty brat zniknął z twojego życia – warknął, podnosząc lekko głos.

Odwróciłam głowę w geście całkowitego sprzeciwu. Miałam nadzieję, że moje milczenie i obrażona mina go zniechęcą. Serce biło mi jak oszalałe i gdybym nie zacisnęła pięści, zobaczyłby, jak cała drżę, tłumiąc emocje.

– Nie prowokuj mnie, bo zobaczysz, jak to jest być całkiem samą! – krzyknął i uderzył pięścią w stół, aż zabrzęczały sztućce na talerzu z resztką moich naleśników.

Całkiem sama, bez… Imię córki nie mogłoby mi przejść przez gardło. Przestraszyłam się. Teraz naprawdę zaczynałam się bać o siebie, a najbardziej o moich najbliższych. Właśnie tak wyglądała nienawiść braci Molie. W ciągu dwudziestu czterech godzin poznałam odcień każdej z nich na własnej skórze. Rozpętałam moje własne piekło…

Zacisnęłam zęby i stanęłam nad nim, obserwując, jak spogląda na mnie spode łba. Ten chytry uśmiech nie zniknął mu z twarzy. Założył ręce na piersiach i czekał na to, co powiem.

– Możesz mieć te swoje pieprzone zakazy, umowy i co tam sobie jeszcze wymyślisz. Nic już nie będzie takie jak wcześniej. Jeśli Cheryl spadnie choć włos z głowy, to gorzko tego pożałujesz. Rozumiesz, Bastienie Molie? – wysyczałam, zaciskając mocniej pięści, aż poczułam wbijające się w skórę paznokcie. Wstał i delikatnie musnął palcami mój policzek.

– To się jeszcze okaże.

Miejsce złości zajęło zdezorientowanie i lęk. Jak miał zamiar zmusić mnie do uległości? Zanim zdążyłam dodać cokolwiek, Bastien, nie oglądając się za siebie, po prostu wyszedł. Opadłam na krzesło i zastanawiałam się, jak to się w ogóle stało, że mężczyzna, z którym miałam się tylko dobrze bawić, stał się groźnym tyranem. Przed tymi genami Victorii chciała mnie pewnie ostrzec matka Ozy’ego. Doigrałaś się, Madelaine Anderson, wkopałaś się po same uszy i jeszcze w to wszystko wciągnęłaś Cheryl. Matka roku, nie ma co… Zresztą co ja sobie wyobrażałam? Że naprawdę spotkałam księcia z bajki, który odmieni moje życie? Że „żyli długo i szczęśliwie” jest w moim zasięgu? Zacisnęłam pięści z wściekłości. Życie to nie bajka. Nawet jeśli starałam się wierzyć, że kiedyś spotka mnie podobna miłość jak Annę i Svena[1], to ostatnie dwadzieścia cztery godziny sprowadziły mnie na ziemię. Dały mi jasny przekaz: ZAPOMNIJ. Spuściłam głowę i spojrzałam na tatuaż przedstawiający twarz kobiety i kota, a raczej moją i kota. Przeklęty Ozy nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo był bliski prawdy. Koty chodziły swoimi ścieżkami i miały swoje tajemnice. Bardzo pragnęłam nie bać się podążać własną drogą. Miałam wrażenie, że w końcu udało mi się to osiągnąć, ale niestety… Koty miały dziewięć żyć, a ja właśnie zmarnowałam kolejne z nich. Ponownie musiałam się podnieść i zacząć wszystko od nowa. Zabił mnie rozwód, zabił mnie Ozy, teraz pewnie zabije mnie Bastien i to dosłownie. Pomimo mojego fatalnego humoru i poczucia totalnej bezradności musiałam stawić czoło rzeczywistości. Przegram w chwili, gdy przestanę walczyć. Ja miałam dla kogo żyć i tylko to trzymało mnie w pionie.

Czekałam na powrót córki do wieczora. Biłam się z myślami, co zrobiłam, że Ozy tak mnie potraktował. Na tym polegała jego gra z kobietami? Wzbudzał ich zaufanie, rozkochiwał, a później perfidnie wyrzucał z domu? Miałam okazję być świadkiem takiej sytuacji, ale nie dało mi to do myślenia. Nie zapaliła się żadna ostrzegawcza lampka, chociaż biorąc pod uwagę mój stan zafascynowania tym mężczyzną, to powinien być cały telebim. Dałam ciała, znowu. Z drugiej jednak strony dobrze, że ujawnił swoje zamiary po pierwszym razie, a nie po porodzie naszego dziecka, tak jak to było w przypadku Grega. Popadałam ze smutku we wściekłość i tak cały dzień.

W końcu Greg wniósł śpiącą Cheryl prosto do łóżka, a ja odetchnęłam z ulgą, że macki Bastiena jej nie dopadły. Korzystając z okazji, że byliśmy sami, postanowiłam się czegoś dowiedzieć o jego nowej dziewczynie. Przynajmniej jemu się układało. Jak na ironię.

– Jak Cheryl zareagowała na Klarę? – zapytałam na początek.

– Opowie ci pewnie jutro, ale Klara jest nią zachwycona – odpowiedział z uśmiechem.

– To świetnie, że w końcu kogoś poznałeś.

– Też się cieszę. Klarę przynajmniej tak często głowa nie boli – skomentował z wrodzoną sobie życzliwością.

– Może dlatego, że jeszcze się na tobie nie poznała – odparłam i otworzyłam mu szeroko drzwi, sygnalizując koniec tej przemiłej pogawędki.

Facet to jednak facet. Ozy, Bastien czy Greg, wszyscy byli tacy sami…

[1] Postacie z filmu Kraina lodu, które połączyła wielka miłość.

Bastien

24 godziny wcześniej…

Kto dzwoni w sobotę o siódmej rano?! Spojrzałem na zakazany numer. No tak.

– Słucham cię, kochany bracie. Czemu zawdzięczam telefon o tak diabelskiej porze? – zapytałem, przeciągając się na łóżku.

– Jadę do ciebie, będę za pięć minut. Wyganiaj tę szmatę z sypialni, musimy porozmawiać – odpowiedział Josh z wyczuwalnym nawet przez telefon obrzydzeniem do mnie.

Znienawidzony brat chciał mnie odwiedzić. Nie widzieliśmy się kilkanaście lat. Nawet nie wiedziałem, czym się zajmuje ani jak teraz wygląda. I skąd miał mój adres?! Odkąd przestaliśmy toczyć wojnę o każdą dziewczynę w mieście i wyjechaliśmy na studia, żaden z nas nie szukał kontaktu, bo w sumie po co. Jednak pewnie z ukochanym tatusiem był nadal bardzo blisko.

– Śpię sam, w przeciwieństwie do ciebie się zmieniłem – odparłem oschle, a on się po prostu rozłączył.

Chciałbym, aby obok mnie leżała Mady, lecz byłoby to dość skomplikowane przedsięwzięcie, zważywszy na istnienie jej córki. Jednak nie było dla mnie rzeczy niemożliwych. Gdy tylko wyszedłem z łóżka, Josh stał już pod moimi drzwiami. Nie poznałbym go na ulicy. Był tak samo wysoki i dobrze zbudowany jak ja, jednak jego ciało pokrywały tatuaże. Gdy byliśmy młodsi, różniły nas jedynie kolor włosów i oczu. Ja jestem ciemnym blondynem z niebieskimi oczami, on ma ciemnobrązowe włosy i oczy tego samego koloru. Otworzyłem drzwi i gestem zaprosiłem go do środka. Przekroczył próg mojego domu, popchnął mnie na ścianę i przycisnął do niej ramieniem.

– Jak mogłeś, sukinsynie?! – wykrzyczał mi w twarz.

Nie miałem pojęcia, o co mu chodziło. Nic się nie zmienił od naszego ostatniego spotkania. Nadal był narwany i nieokrzesany. Mogłem w nim czytać jak w otwartej księdze.

– Jak mogłem co? Przypomnisz? – zapytałem przygwożdżony do zimnej ściany.

– Jak mogłeś podesłać mi Mady?! – wysyczał, a ja całkowicie straciłem orientację.

Jego uścisk zelżał i mogliśmy w końcu stanąć naprzeciwko siebie. Czy on mówił o mojej Madelaine? Spojrzałem na niego i jego tatuaże. W głowie zacząłem łączyć fakty. Wzory Mady musiały się łączyć z jego osobą, interesujące…

– Hmm… Madelaine. Widzę, że ci się spodobała – stwierdziłem i udałem się w kierunku salonu.

Musiałem zyskać trochę czasu, aby wykorzystać ich znajomość na moją korzyść. Josh podążał za mną jak cień. Przelotnie spojrzał na obraz z moimi rodzicami, lecz szybko odwrócił wzrok.

– To, co zrobiłeś, jest bardziej niż chore. Odpieprz się ode mnie i mojego życia raz na zawsze. Nie jesteśmy dziećmi. Wojna skończona – odpowiedział ze złością, lecz ja nadal zastanawiałem się nad jego agresywną reakcją.

Znał Mady i obwiniał mnie, że ją do niego przysłałem. Czyżby mój kochany braciszek się zakochał?! Ale skąd wiedział, że ja też ją znam? Brakowało mi punktu wspólnego tej opowieści.

– Jak się dowiedziałeś, że jestem w to zamieszany? – zapytałem ogólnikowo, a w mojej głowie już kiełkował pomysł na to, jak go zranić.

– Mady poznała prawdę o nas i sama mi o tym powiedziała – wyjaśnił, ściskając pięści. Przyznała się sama? Coś mi tutaj nie grało. Sumienie nie pozwalało jej żyć ze świadomością, że spotyka się z nienawidzącymi się braćmi? Dobra samarytanka Mady… Poczułem jednak nieprzyjemne ukłucie w sercu na samą myśl, że nie byłem jedynym mężczyzną w jej życiu. Szybko zamieniło się w złość, że Josh chciał MOJEJ Mady…

– Ups… Sprawa się wydała – skomentowałem ze śmiechem.

– Jesteś perfidnym skurwielem, wiesz? To… to było najgorsze, co kiedykolwiek zrobiłeś – odpowiedział ze złością.

Im większy w nim gniew, tym mocniejszymi uczuciami ją darzy. To proste. Jaka szkoda, że ona nie była dla niego. Uczucie zazdrości zawładnęło mną i w końcu musiało znaleźć ujście.

– Ona nigdy nie będzie twoja. Miała zadanie i wykonała je zgodnie z umową – kłamałem z czystą satysfakcją.

Widok wściekłości Josha i tego, jak rozbija się na kawałki jego złamane serce, był dla mnie tylko motorem do dalszego jego pogrążania.

– Nie sądzisz chyba, że zakochałaby się w takim wytatuowanym typie. Jesteś i byłeś nikim – odparłem z udawaną pewnością siebie.

W środku aż kipiałem i pragnąłem go ranić raz po raz. Ona i on. Na samą myśl, że chociażby tylko stali obok siebie, miałem ochotę go zabić. Josh był jedyną osobą, która mogła ze mną konkurować w walce o jakąkolwiek kobietę. Wcześniej, gdy odbijał mi dziewczyny, uznawałem to za ich winę. Nie były mnie po prostu warte, skoro skusiły się na Josha. Teraz miałem świadomość, że to ja nie jestem godny Madelaine. Dlatego musiałem zrobić wszystko, by wygrać to starcie.

– Ja ją odkryłem na nowo i na zawsze już będzie moja, Josh. – Musiałem mu dać do zrozumienia, że jesteśmy blisko, bo nie miałem pojęcia, co tak naprawdę wie.

To był strzał w dziesiątkę, bo tylko spojrzał na mnie, jakby chciał mnie zabić, a potem wyszedł z mojego domu. Oby się nie skonfrontował z Mady, bo wtedy moje kłamstwo wyjdzie na jaw. Spojrzałem w telefonie na jej lokalizację. Była w domu. Odetchnąłem z ulgą i podziękowałem Bogu za jej dzisiejszy wypad ze znajomymi z pracy. Byłem prawie pewien, że Josh do nich nie należy. Musiałem jednak działać szybko i bardzo rozsądnie. Minąłem się lekko z prawdą na temat naszej umowy, lecz miałem nadzieję, że kupiłem w ten sposób trochę czasu. Nalałem sobie whisky i chodziłem w kółko po salonie, obmyślając plan zatrzymania przy sobie Mady. Najlepiej, aby Joshua zniknął z Portland, lecz na to miałem zbyt mało czasu. Musiałem przekonać ją do siebie. Wizyta u moich rodziców zdecydowanie pogorszyła nasze relacje. Starałem się myśleć trzeźwo i kalkulować, tak jak w pracy. Przeanalizować swoją sytuację i podjąć działanie polepszające moją ofertę. ZERO EMOCJI. Zawsze powtarzałem to Drake’owi, gdy chciał podjąć się współpracy z ładnie wyglądającą klientką. Teraz sam powinienem skorzystać z tej rady, lecz byłem jednym wielkim kłębkiem nerwów. Byłem zły na Josha, bałem się utraty Mady i tego, jak zareaguje, gdy pozna moje kłamstwo. Zupełnie nie wiedziałem, jak mam to poukładać w swojej głowie. Emocje mną targały. Najchętniej pojechałbym do niej i nie spuszczał jej z oka, żeby tylko żaden obcy mężczyzna się do niej nie zbliżył. Znałem ją i wiedziałem, że uznałaby to za stalking i tyle byłoby z naszej znajomości. Pieprzone uczucia, całe życie ich nie znałem, a teraz wszystkie postanowiły nagle do mnie przyjść, cholerna ironia losu…

Niespodziewanie przed południem odwiedziła mnie Victoria. Dobrze się złożyło. Mogłem z nią porozmawiać na temat mojej wizyty z Mady. Teraz gra toczyła się nie tylko o moje pragnienie posiadania tej kobiety tylko dla siebie, lecz także o uniemożliwienie zdobycia jej przez Josha.

– Witaj, skarbie, jadę do spa i pomyślałam, że wpadnę do ciebie na kawę. Poproszę latte z cukrem trzcinowym i nie mów mi, że nie masz, bo osobiście zwolnię twoją gosposię – powiedziała, jak tylko otworzyłem jej drzwi.

Była bezpośrednia i mówiła, co myślała. Tak jak ja.

– Dobrze, że jesteś. Musimy pogadać o Mady – zacząłem, przygotowując jej kawę.

Przewróciła oczami i rozsiadła się przy wyspie w kuchni.

– Nie zaczynaj z tą dziewczyną – odparła ze znudzeniem, przyglądając się swoim wypielęgnowanym paznokciom. – To nie twoja liga, Bastien.

– Będę z nią, czy ci się to podoba, czy nie. Nie chcę słyszeć żadnego złego słowa na jej temat.

Spojrzałem na nią poważnie, ale ona tylko wzruszyła ramionami.

– Uprzedź też swoje przyjaciółki. Nie będę dwa razy powtarzać… mamo – powiedziałem stanowczo i z mojego wzroku Victoria mogła wyczytać, że naprawdę nie żartuję.

– Nie rozumiem, co widzisz w tej kobiecie – kontynuowała, gdy upiła łyk kawy, którą jej podałem.

– To, czego nigdy nie widziałem w tobie i ojcu: miłość, normalność, długo by wymieniać – wyjaśniłem z rozgoryczeniem.

Była moją matką biologicznie, jednak nigdy nie darzyłem jej uczuciem chociażby zbliżonym do miłości. Zresztą z wzajemnością. Dla niej byłem tylko łańcuchem wiążącym ją z pieniędzmi mojego ojca. Jej ponaciągana i wypełniona botoksem twarz nie wyrażała żadnych emocji, co sprawiało, że nigdy nie mogłem określić, w jakim jest nastroju. Gdy byłem dzieckiem, starałem się ją zadowolić na każdy możliwy sposób, ale ona nie była w stanie poświęcić mi choć odrobiny swojej uwagi. Wyjątkiem były spotkania ze znajomymi ojca, podczas których grała idealną matkę i żonę. Mnie jednak irytował jej przesłodzony ton i czułe gesty nijak mające się do rzeczywistości w domu. Teraz jak na złość potrzebowałem jej rady. Na uprzykrzaniu życia znała się jak nikt inny. Poza tym było coś, co mieliśmy wspólnego – nienawiść do kochanki Thomasa i jego drugiego syna.

– Masz wspaniałe życie, czego mógłbyś chcieć więcej… – zaczęła.

– Chociażby tego, aby Joshua jej nie zdobył. – Specjalnie jej przerwałem, aby zobaczyć reakcję, jaką wywoła to zakazane imię.

Odstawiła szklankę i starała się wyczytać z mojej twarzy, czy aby przypadkiem nie żartuję.

– Joshua? – zapytała, a każda wypowiadana głoska była jakby opluwana przez nią jadem.

– Tak, dokładnie ten sam – odpowiedziałem, ważąc każde słowo. Jej twarz wykrzywił chytry uśmiech i wiedziałem, że ten argument przekona ją do udawania największej miłości do Mady.

– Skąd o tym wiesz? – zapytała, dalej delektując się kawą.

– Przyszedł do mnie i sam mi to powiedział. Uważa, że specjalnie wysłałem ją do niego, aby go w sobie rozkochała. Czegoś takiego to nawet ja bym nie wymyślił – wyjaśniłem, a Victoria coraz szerzej się uśmiechała.

– Ludziom pokroju jego i jego puszczalskiej matki nie powinno się nic należeć. Nawet ta twoja Madelaine – stwierdziła z nieukrywaną radością.

– Zostaw ją w spokoju – warknąłem, a z ust Victorii zniknął ten szyderczy uśmiech.

Machnęła tylko ręką i się zamyśliła. Oparła łokieć na stole i zaczęła rytmicznie pukać paznokciami w mój marmurowy blat.

– Ona o tym wie? – zapytała, nadal się nad czymś zastanawiając.

– Nie wiem, co nie zmienia faktu, że i tak będzie ze mną – wyjaśniłem.

– A jak się nie zgodzi i wybierze jego? Zastanawiałeś się nad tym? – zapytała, patrząc mi prosto w oczy.

Nad tym nie myślałem, bo nigdy nawet nie wspominała o Joshu. Znałem z opowieści imiona jej znajomych, ale o żadnym nie wypowiadała się cieplej niż o reszcie. Odkąd śledziłem jej lokalizację, dzięki zhakowanej aplikacji wiedziałem, że nie spędziła też żadnej nocy poza domem. Albo tak dobrze kłamała, albo faktycznie nie było nic między nimi.

– Nie będzie miała wyboru. Mam jej do zaoferowania o wiele więcej – powiedziałem, przekonując bardziej sam siebie niż ją.

– Ale jeśli nawet tak hipotetycznie mimo wszystko się nie zgodzi? – drążyła, wwiercając się we mnie wzrokiem. – Wiesz, jak ją przekonać?

– Zgodzi się – odparłem z rosnącą we mnie pewnością.

– Nawet jeśli go kocha? – zapytała przekornie.

Parsknąłem, odrzucając tę bolesną myśl daleko od siebie. Nie było czegoś takiego, ona nie mogła się w nim zakochać.

– Gdy się kochaliśmy, nie wyglądała, jakby myślała o kimś innym – odparłem, sądząc, że skończy to rozmowę na ten temat, ale matka jedynie pokręciła głową.

– Musisz ją przekonać, że tylko z tobą będzie miała to, na czym jej najbardziej zależy… – zaczęła, ale nie bardzo rozumiałem, co ma na myśli.

Słuchałem jej dalej. Jeszcze nigdy tak się nie zachowywała. Jej twarz promieniała. W jej oczach dostrzegłem przerażający błysk.

– Ma pracę, dziecko, jakąś rodzinę, znajomych, prawda? – zapytała, a na jej twarzy pojawił się chytry uśmiech.

– Tak, ale co to ma do rzeczy? – zapytałem całkowicie zbity z tropu.

– Co by się stało, gdybyś jej to wszystko na przykład… zabrał?

Jej pytanie mnie oszołomiło. Miałem jej zabrać Cheryl!? To by zabiło Mady… Resztę jakoś przeżyje, ale córkę? Nie jestem przecież potworem. Victoria, widząc moją konsternację, dalej wyjaśniała swój okropny plan.

– Rozmawiamy tylko tak hipotetycznie, ale wiedz, że gdyby ktoś chciał przeszkodzić mojemu synkowi w byciu szczęśliwym, to mam pewne możliwości… – odpowiedziała, słodko się do mnie uśmiechając. Spojrzałem na nią. Nie rozumiałem, co chce powiedzieć przez „pewne możliwości”. – Oj, skarbie. Każdy ma takiego małego pomocnika, który załatwia wszystkie brudne sprawy za niego. Myślisz, że jak udało mi się uchronić twoje dobre imię po tych wszystkich ekscesach, w które wdałeś się przez Josha? Poza tym, bez niego o romansach twojego ojca głośno by było w całych Stanach – parsknęła.

Przemilczałem wzmiankę o życiu erotycznym ojca. Widziałem, jak wiało chłodem w domu. Nie spodziewałem się, że w ich łóżku płonął jakikolwiek ogień. Bardziej obruszyły mnie słowa o potrzebie ochrony mojego dobrego imienia. Mojego? Chyba tylko siebie i swojej reputacji. Przypuszczam, że gdyby teraz nie chodziło o kochankę ojca i jej bękarta, też nie kiwnęłaby palcem, by mi pomóc. Żałosne. Nie byłem też w stanie otrząsnąć się po propozycji odebrania Mady jej córki. W Victorii obudziły się matczyne uczucia, bo mogła skrzywdzić Josha? Zawsze była wyrachowana, ale to? To było bezlitosne i złe, nawet jak dla mnie.

– Pamiętaj, że to, co ci powiedziałam, to przecież tylko ostateczność. Dziękuję, skarbie, za kawę, jadę dalej – powiedziała jakby nigdy nic i przesłała mi całusa.

Zamknąłem za nią drzwi i jeszcze skontrolowałem, gdzie jest teraz Mady. Wychodziła dzisiaj ze znajomymi z pracy. Prawdopodobieństwo, że spotka Josha, uważałem za znikome. On był pewien, że Mady wykonywała tylko swoją pracę. Jutro ją odwiedzę i przekonam do prawdziwego związku z jednym wytatuowanym warunkiem. Mój plan się powiedzie i nie będę potrzebował żadnej z „hipotetycznych” możliwości.

Mady

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Nakładem wydawnictwa Novae Res ukazało się również:

Nieważne, co ludzie powiedzą. Najwyższa pora zacząć żyć!

Trzydziestoletnia atrakcyjna rozwódka Madelaine właśnie rozpoczyna nowy etap w życiu. Nie ma jednak zamiaru odgrywać roli stereotypowej samotnej matki. Koniec z facetami, koniec z uległością, koniec z konwenansami. Czas zacząć żyć na własną rękę i spełniać marzenia. Na początek wolności… upragniony tatuaż.

Ale nadchodzi moment, w którym Madelaine zaczyna tęsknić za bliskością i czułością. Czy którykolwiek ze spotkanych przez nią mężczyzn zasługuje na to, by w pełni mu zaufać? Ekscentryczny, egocentryczny, ale przyjacielski tatuażysta czy władczy, wyrafinowany biznesmen? Beztroska zabawa zamienia się w szereg trudnych do podjęcia decyzji, z których jedna wydaje się gorsza od drugiej…

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Mady
Bastien
Mady
Ozy
Mady
Bastien
Mady
Bastien
Mady
Bastien
Mady

Teraz mogę wszystko. Część II

Wydanie pierwsze

ISBN: 978-83-8313-273-0

© Natalia Popławska i Wydawnictwo Novae Res 2021

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt

jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu

wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.

Redakcja: Monika Turała

Korekta: Emilia Kapłan

Okładka: Paulina Radomska-Skierkowska

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Zaczytani sp. z o.o. sp. k.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek