Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Nieważne, co ludzie powiedzą. Najwyższa pora zacząć żyć!
Trzydziestoletnia atrakcyjna rozwódka Madelaine właśnie rozpoczyna nowy etap w życiu. Nie ma jednak zamiaru odgrywać roli stereotypowej samotnej matki. Koniec z facetami, koniec z uległością, koniec z konwenansami. Czas zacząć żyć na własną rękę i spełniać marzenia. Na początek wolności… upragniony tatuaż.
Ale nadchodzi moment, w którym Madelaine zaczyna tęsknić za bliskością i czułością. Czy którykolwiek ze spotkanych przez nią mężczyzn zasługuje na to, by w pełni mu zaufać? Ekscentryczny, egocentryczny, ale przyjacielski tatuażysta czy władczy, wyrafinowany biznesmen? Beztroska zabawa zamienia się w szereg trudnych do podjęcia decyzji, z których jedna wydaje się gorsza od drugiej…
– Madelaine, dobrze wiesz, czemu służą takie portale i co jest walutą – stwierdził i mrugnął do mnie. – Chyba nie sądziłaś, że tam faktycznie ktoś się spotyka, by chodzić ze sobą do kina? Kobiety z tej grupy są po prostu trudniejsze do zdobycia.
Tego już było za wiele. (…)
– Muszę cię zmartwić, ale dalej będziesz musiał lizać szybę, bo ja naprawdę wolę iść do kina. – Wstałam i dopiłam drinka jednym łykiem.
Nie oglądając się za siebie, wyszłam z tego przeklętego miejsca. Portale randkowe. Ostatni raz dałam się na coś takiego namówić. Jutro Go usłyszy ode mnie, co myślę o tych jej cudownych facetach. Do kina miałam zamiar pójść sama, przynajmniej nie będę miała problemu z wyborem miejsca.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 303
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
…rozwiązuje przez rozwód małżeństwo powódki Madelaine Anderson i pozwanego Grega Andersona…
Stało się, znów byłam singielką, a tak naprawdę to rozwódką i samotną matką. Ale słowo „singielka” brzmiało zdecydowanie lepiej. Wolna po czterech latach małżeństwa. W końcu mogłam robić, co mi się podoba i na co pozwoli mi Cheryl. Gdy wyszłam z sądu, nawet nie wiedziałam, jak trafiłam do rodziców, by odebrać córkę. Widok matki od razu sprowadził mnie na ziemię.
– I jak się czujesz jako rozwódka i samotna matka? – powiedziała niezadowolona.
Tak, moja matka Katherine potrafiła człowieka postawić do pionu.
– Jako singielka z cudowną córeczką – poprawił ją ojciec, mój osobisty bohater, który jako jedyny wspierał mnie w decyzji o rozwodzie.
Rozebrałam się i z nieukrywaną radością stwierdziłam, że czuję się bardzo dobrze. Byłam zadowolona, zrzuciłam z pleców ciężar, jakim był mój idealny mąż Greg. Pan Dyrektor, człowiek sukcesu, w czepku urodzony, ideał partnera życiowego, a tak w istocie cham, prostak, egoista i pozorant. Jedyne, za co jestem mu tylko naprawdę wdzięczna, to miłość, jaką obdarzał Cheryl, i jego zgoda na obopólną opiekę nad nią.
– Dowiemy się, co teraz zamierza moja wyzwolona córka? – drążyła matka.
– Tak. Planuję zrobić to wszystko, o czym zawsze marzyłam. Na początek tatuaż… – powiedziałam z uśmiechem.
Marzyły mi się wytatuowane obie ręce w całości, lecz widząc nadchodzący zawał w oczach mamy, postanowiłam oszczędzić jej tego szczegółu. Podzieliliśmy się z Gregiem naszymi sporymi oszczędnościami i uznałam, że mogę część z nich wydać na spełnienie tego marzenia. W końcu mnie też się coś od życia należy za te lata ciułania każdego grosza.
– No chyba sobie żartujesz?! Jak chcesz z czymś takim znaleźć sobie partnera? Jak ty będziesz wyglądać na starość… – A na koniec moje ulubione stwierdzenie kochanej mamusi: – Co ludzie powiedzą?
– Mamo, nie szukam sobie nowego faceta, ledwo pozbyłam się poprzedniego. Gdybyś nie zauważyła, to dużo ludzi w moim wieku ma tatuaże i gdy będziemy starzy, nie będzie to już takie faux pas – powiedziałam, ale i tak mogłam się spodziewać, jaka będzie reakcja.
– Nie podoba mi się to. Nie chcę nawet widzieć tych twoich tatuaży. Jeszcze tego pożałujesz i będziesz chciała usunąć, prawda, kochanie? – skomentowała i odwróciła się z pytaniem w stronę męża. Był to cios poniżej pasa.
Tata pogładził się po głowie i patrząc na nas obie, stwierdził:
– Mady jeszcze ich nie ma, więc nie ma po co tego roztrząsać. Napijmy się kawy, zjedzmy twój rozwodowy tort, a co będzie później, to czas pokaże.
Mój mistrz mediacji jednym zdaniem skończył rozmowę. Jestem pewna, że gdy wyjdziemy z Cheryl, mama będzie mu suszyć głowę. Tymczasem pokręciła głową, ale poszła do kuchni, ruszając tylko ustami. A ja podziękowałam ojcu za uspokojenie smoczycy.
Zawsze się zastanawiałam, jak takie dwa totalnie różne charaktery mogły się pobrać, a co dopiero spłodzić dzieci. Niepojęte, że tata jeszcze jej nie zabił. Ja miałam ochotę ją udusić albo podciąć sobie żyły po pięciu minutach od przekroczenia progu domu.
Katherine naszykowała ciasto i kawę. Chcąc zmienić temat, poprosiłam, by opowiedzieli mi, co robiła Cheryl. Nie mówiliśmy jej z Gregiem o rozwodzie. Chcieliśmy, aby nadal uważała, że ma pełną rodzinę. Przy naszym trybie pracy nie powinna zauważyć różnicy, że raz spędza czas tylko z mamą, a raz tylko z tatą. Wcześniej była to norma. Greg się wyprowadził, ale my pozostajemy w naszym mieszkaniu. Nowe mieszkanie tatusia było mu potrzebne do pracy, więc temat drugiego domu też już załatwiliśmy. Cheryl miała dopiero cztery lata, ale jak na swój wiek przejawiała dziwne zainteresowania – dziwne zdaniem mojej mamy. Była spokojna i lubiła oglądać ze mną babskie filmy. Ostatnim hitem stała się Duma i uprzedzenie. Niby nic dziwnego, że spędzamy razem czas, ale Cheryl bardzo dużo zapamiętywała z takich filmów i teraz wypowiadała się, jakby żyła w osiemnastym wieku. Nie widziałam w tym problemu, że dziewczynka chce udawać damę, stara się być elegancka i grzeczna. Dla mojej „co ludzie powiedzą?” mamy było to nienormalne. Kiedy Cheryl wstała z drzemki, zabrałam ją do naszego domu i na spokojnie mogłam się zastanowić: CO TERAZ?!
Układ dnia nie zmienił się znacznie. Rano przedszkole, później praca. Na koniec albo ja odbierałam Cheryl, albo Greg ją odbierał, gdyż jako kierownik na najniższym szczeblu, jak to miał w zwyczaju zaznaczać mój były już mąż, pracuje również popołudniami. Zaczynaliśmy od dzisiaj i Greg zgodził się zabrać córeczkę do siebie, żebym, jego zdaniem, mogła wypłakać się w spokoju, że odrzuciłam tak wspaniałego męża.
Oto mój były mąż Greg i jego gigantyczne ego.
Wszyscy w mojej księgarni już wiedzieli o rozwodzie. Gdy tylko się pojawiłam, podbiegła do mnie Georgia. Po setnym uścisku odsunęłam ją od siebie i nabrałam głośno powietrza.
– Dosyć tych czułości i bierzemy się do roboty, ale… najpierw kawka i wszystko ci opowiem – powiedziałam szybko i zamknęłyśmy się w biurze.
Go była moją przyjaciółką od czasów studiów, mimo że teraz byłam jej szefową. Nie przeszkadzało nam to, bo księgarnia i jej pracownicy działali jak dobrze naoliwiona maszyna. Według Go jak dobrze naładowane dildo, ale to właśnie była cała ona…
Zależało mi, aby wygadać się komuś innemu niż moja rodzina. Liczyłam na jeszcze jedno: Go była wytatuowana i chciałam, żeby pomogła mi w znalezieniu dobrego salonu. Gdy tylko wspomniałam o tatuażach, jej oczy zalśniły i cała zaczęła się trząść z radości.
– Mady! Mam dla ciebie idealnego kolesia. To, co on robi, jest po prostu boskie przez wielkie B. Zrobił mi prawie wszystkie dziary i poprawił te totalnie schrzanione. Poza tym jest very, very HOT, ale porąbany, to muszę ci od razu powiedzieć. Nie licz na żadne ruchanko na prywatnej sesji, już próbowałam. – Georgia wystrzeliła te słowa z prędkością światła i z jej twarzy zniknął uśmiech, ale tylko na sekundę.
Pobiegła po telefon, żeby dać mi numer do salonu i dokładny adres.
– Dzięki, ale jak na razie nie planuję ani nowych facetów, ani tym bardziej ruchanka. Zależy mi tylko na tatuażu według mojego pomysłu, który zrobię we w miarę normalnych godzinach, żebym mogła też odebrać z przedszkola Cheryl. – Gdy skończyłam, moja przyjaciółka pokiwała głową z uśmiechem.
– Jak go zobaczysz, to cipka ci zmięknie, jestem tego pewna…
Od samego rana wiedziałem, że ten dzień będzie do dupy. Wszystko szło nie tak. Najpierw remont ulicy. Z dnia na dzień odcięli mnie od świata. Później korki o dziesiątej rano. Dokąd ci ludzie jechali?! Teraz kolejna laska, która chciała delfinka, a jak nie delfinka, to motyle. Koszmar, zero kreatywności. Mogłem otworzyć punkt ksero, robiłbym dokładnie to samo, może tylko nie widziałbym tylu gołych tyłków. Nawet nie chciało mi się gadać, wszystko mnie dzisiaj wnerwiało. Flash chyba to zauważył, bo nawet nie zapytał mnie, z kim spędziłem poprzedni wieczór. W sumie – poza widokiem tyłków i cycków – gdybym pracował w ksero, to tak często bym nie sypiał z klientkami, więc był jeszcze jeden plus.
Siedzę i kopiuję kolejnego motyla na pośladku. Widzę, że ją to boli, ale twardo się wypina, jakby to miało zwrócić moją uwagę.
– Myślisz, że na drugim pośladku też mogłabym coś sobie zrobić? – zapytała, udając niewinną dziewicę, którą zapewne od dawna nie była.
Po pierwsze, to ja tutaj coś robiłem, a po drugie, miej sobie dziary, gdzie chcesz. Co mnie to interesowało.
– Nie wiem, to twoje ciało – odpowiedziałem oschle i wróciłem do pracy, aby jak najszybciej to skończyć.
Laska już więcej się nie odezwała. Z jej miny mogłem wyczytać, że raczej nie zechce do mnie wrócić. Eee, wróci na pewno, bo jestem najlepszy w mieście i zawsze wracają. Jak nie po coś nowego, to na poprawkę jakiegoś taniego gówna. Skończyłem. Jeszcze tylko przemyć, zabezpieczyć i niech sobie idzie dalej.
– Nie jesteś dzisiaj w humorze, co? – zapytał w końcu Flash. – Laska czy auto?
– Na szczęście nie auto ani laska. Jak jeszcze raz wejdzie jakaś dupa i poprosi o te cholerne motyle, to najpierw je zrywam ze ściany, a potem wracam do domu się nawalić, obiecuję ci to. – Tak, to była jedyna rzecz, na którą miałem ochotę w tym momencie. Napić się i oderwać od tej monotonii.
Flash się uśmiechnął, bo właśnie przed witryną pojawiła się dziewczyna i po jej spojrzeniu wiedziałem, że zmierza właśnie tutaj. Weszła i rozejrzała się, jakby była pierwszy raz w salonie. Jej uwagę zwróciła tablica z wzorami, jednak zatrzymała na niej wzrok tylko na sekundę. Zaraz się okaże, że jeszcze tam wróci, żeby spośród setki wzorów wybrać właśnie te nieszczęsne motyle. Spojrzała w naszym kierunku i podeszła bliżej.
– Cześć, szukam Ozy’ego. Który to z was? – spytała, spoglądając raz na mnie, raz na Flasha.
Ona mnie nie znała, co było dziwne. Cała była dziwna. Niebrzydka, szczupła, z niezłą figurą, biust chyba też niczego sobie, ale jakoś tak stała skulona, jakby się wstydziła. Patrzyła nam obu prosto w oczy, nawet mnie, czyli zdecydowanie mnie nie znała. W tym pochrzanionym dniu coś jednak mnie rozbawiło.
– To ja, co tam? – wymamrotałem niechętnie.
Wstałem, licząc, że gdy zobaczy moje wytatuowane ciało, chociaż trochę się przestraszy i przestanie się tak we mnie wpatrywać tymi dużymi oczami. Jej bezpośredniość mnie krępowała. Ona tylko uśmiechnęła się szeroko i klasnęła w dłonie jak dziecko.
– Super, mam dla ciebie zadanie. Potrzebuję mieć tatuaż na przedramieniu według mojego pomysłu – powiedziała dużo za szybko, a mnie kompletnie zamurowało.
Ona miała dla mnie zadanie? Gdzie my byliśmy? W jakiejś korporacji czy co? Skąd ona się urwała? No dobrze, że chce coś swojego, ale przecież nie będzie mi rozkazywała.
– Chodź, opiszesz mi, czego chcesz – westchnąłem zniesmaczony.
Grzecznie poszła za mną w stronę kanapy dla klientów. Zabrałem szkicownik i czekałem na to, co siedzi w tej dziwnej główce.
– Co byś chciała i jakiej wielkości? – spytałem profesjonalnie, aby miała możliwość się rozkręcić, póki mnie nie zna.
– Ma być na długość całego prawego przedramienia, po wewnętrznej stronie. Chcę mieć twarz: pół kobiety, pół kota – wyjaśniła i zaczęła pokazywać swoje przedramię, przy okazji zbyt intensywnie gestykulując. Robiło się ciekawie.
– Kot to najlepiej egipski mau, a kobieta ma mieć niebieskie oczy. Całość na jakimś neutralnym tle. Może pastelowy fiolet i jakieś kwiaty. Dasz radę? – spytała spoglądając bezpośrednio w moje oczy i oczekując natychmiastowej odpowiedzi.
Czy dam radę? Dziewczyno, po tych kopiach, które wykonywałem dzisiaj przez cały dzień, nawet za godzinę miałbym gotowy wzór. Powoli szkicowałem kota i oczy kobiety, więc zignorowałem jej pytanie, przynajmniej na chwilę. Zauważyłem, że w świetle słońca jej jedno oko zrobiło się nienaturalnie niebieskie, a drugie pozostało lekko szare. Idealne do tego jej tatuażu. Chciałem to od razu uchwycić i narysować.
– Poza tym – kontynuowała – z głowy kota ma wyrastać ogromniasty penis z wielkimi jajami – dodała z powagą, a ja nie mogłem na nią nie spojrzeć.
– Że co?! – krzyknąłem, gdy wypowiedziane przez nią słowa zaczęły się materializować w mojej głowie.
Flash parsknął śmiechem i byłem pewny, że opluł się swoją kawą.
– Żartowałam, spokojnie. Lubię, jak ludzie odpowiadają na moje pytania, a przynajmniej udają, że mnie słuchają. Dasz radę czy potrzebujesz jeszcze chwilę do zastanowienia? – zapytała, przekręcając głowę i burząc idealne ujęcie swojego oka.
Do diabła, kim ona jest? Walnięta kociara czy jak? Wprawdzie chciałem czegoś nowego, ale ona jest irytująca.
– Mam już pomysł, na jutro będzie gotowy. Możesz przyjść rano – odpowiedziałem szybko, chowając szkic przed jej świdrującym wzrokiem.
– Moment, muszę coś sprawdzić.
Zaczęła grzebać w swojej torbie i wyjęła kalendarz. To chyba jakaś kpina, żebym ja miał się dostosowywać do niej. Wszyscy dostosowują się do mojego życia, a ona mi tu wyskakuje ze swoim kalendarzem.
– Ile to potrwa? – spytała i podniosła na mnie wzrok, opierając długopis o dolna wargę.
– Cztery godziny, tak około.
Zerknęła w swoje zapiski i zaczęła pukać długopisem o usta.
– OK, jutro rano, ale o trzeciej muszę być wolna, więc o dziesiątej tutaj, tak? – spojrzała pytającym wzrokiem, chowając kalendarz do torby, jakby moje potwierdzenie było tylko formalnością.
– Chyba cię powaliło, jeśli uważasz, że ściągniesz mnie do pracy na dziesiątą.
Czar prysł, poznaj prawdziwego Ozy’ego, skarbie. Dziewczyna głęboko odetchnęła i pokręciła głową.
– Go mówiła, że jesteś trudny. Zatem, o której mam się zjawić, proszę pana? – dodała z ironią.
– Trudny?
Go, ta pokręcona laska z oceanem na tyłku, przysłała swoją jeszcze bardziej szaloną koleżankę? Istny cyrk.
– Właściwie to użyła innego słowa. Ale ze względu na to, że masz mi wytatuować coś na resztę życia, wolę nie mówić, jak cię nazwała. To jak, o której ci pasuje? – zapytała.
– Południe, nie wcześniej. – Nawet pogroziłem jej palcem dla pewności, że zrozumie. – I jesteś strasznie męcząca z tymi pytaniami.
Tak, zdecydowanie za dużo pytań jak na jedną osobę. Wystarczyło, żeby powiedziała, czego chce i kiedy przyjdzie. Tak robili wszyscy, ale najwyraźniej tej wariatki to nie dotyczyło. Gdy Go zjawi się następnym razem, to pogadam z nią o jej koleżankach z psychiatryka.
– A ty za to bardzo mało mówisz, więc to będą niesamowite trzy godziny – obwieściła z nieukrywaną radością i zaczęła się kierować do wyjścia.
– Powiesz mi chociaż, jak się nazywasz, żebym wiedział, kogo mam się jutro spodziewać? – spytałem, ciekaw, czy nazywa się tak samo dziwnie, jak zachowuje. Taka bystra, a zapomniała się przedstawić.
– Madelaine, ale możesz sobie zapisać po prostu „Mady”. Do zobaczenia jutro… i do usłyszenia.
Na dźwięk słów „do usłyszenia” aż mną zatrzęsło. Rozmowa z klientką to była ostatnia rzecz, którą robiłem. Jej paplanie sprawiało mi natomiast wielką przyjemność. Gdy przechodziła obok szyby, jeszcze miała na ustach uśmiech.
I co mi przeszkadzały te pieprzone motyle?
– Mady, uspokój się! Weź głęboki oddech i przestań się tak do siebie uśmiechać, to nie jest normalne. Co ludzie powiedzą?
Na dźwięk słów mamy jeszcze bardziej rozszerzyłam usta w uśmiechu. Nie mogłam się nie cieszyć – właśnie umówiłam się na swój pierwszy w życiu tatuaż i to do faceta, który jest naprawdę HOT. Nawet nie HOT, on jest MEGAHOT. Ale charakter to ma koszmarny, Go miała rację. W każdym razie jest poza moim zasięgiem, bardzo daleko poza nim. Spokojnie mogłam sobie zrobić dzisiaj dobrze, fantazjując o nim, bo pewnie po kolejnym spotkaniu będę go szczerze nienawidzić.
Cheryl była z Gregiem, więc popołudnie miałam wolne. Myślałam, że kolejny dzień spędzę na zakupach. Chociaż „dzień” to w moim wypadku dużo powiedziane. Mój dzień ogranicza się do momentu wyjścia Cheryl z przedszkola, czyli góra do piątej. Ten cały Ozy pokrzyżował mi plany. Najpierw szybkie zakupy, później do niego i w końcu biegiem po dziecko. Dzięki Bogu za dzień wolny w pracy. Będę musiała go niestety odpracować w weekend. Na szczęście jestem już umówiona z Gregiem, który zabiera Cheryl na zakupy. Będą urządzać jej nowy pokój u niego w mieszkaniu. Ciekawe, czy zacznie ją teraz przekupywać prezentami, aby tylko udowodnić, jakim jest wspaniałym ojcem?
Minęłam wjazd na strzeżone osiedle i zaparkowałam pod nowoczesną kamienicą, którą przed laty wybrał mój jaśnie oświecony były mąż. Przypomniałam sobie, że powinnam zadzwonić do Go i wszystko jej opowiedzieć. Zabrałam torebkę i gdy po raz trzeci upewniłam się, że na pewno zamknęłam swoje ukochane czerwone auto, ruszyłam na piętro do mieszkania – już tylko mojego. Zawsze marzyłam o domku z ogrodem, ale Grega nie bawiły prace ogrodowe, więc uznał, że kupimy sobie mieszkanie. Wprawdzie jest przestronne, z dużym tarasem, ładnie urządzone, ale brakuje mi w nim wolności, roślin i huśtawki dla Cheryl. Czasami oczami wyobraźni widziałam siebie w swoim domu marzeń. Ja czytam książkę i popijam kawę, podczas gdy Cheryl biega po ogrodzie albo bawi się w swoim domku na drzewie. Czułam teraz, że mogę wszystko. I że kiedyś kupię sobie taki dom.
Rozsiadłam się na sofie w salonie i zadzwoniłam do Go. Po kilku sygnałach usłyszałam jej rozbawiony głos.
– I co, byłaś? Widziałaś? A nie MÓ-WI-ŁAM?! – Go odpowiedziała sobie sama na wszystkie pytania.
– Miałaś rację, jest ciekawym facetem, ale ego to ma wywalone w kosmos. Kto normalny zaczyna pracę o dwunastej?! My już jesteśmy po jednej kawie i pączku – stwierdziłam po krótkim zastanowieniu, a Go tylko się zaśmiała.
– Mady, ten gość jest najlepszy w całym mieście, a może i w stanie. On sobie sam wybiera, kiedy i ile pracuje. Wierz mi, cokolwiek byś o nim myślała, jeśli chcesz mieć odjazdową dziarę, to tylko od niego – tłumaczyła, nadal się ze mnie śmiejąc.
Byłam laikiem, jeśli chodzi o tatuaże. Teraz to widziałam.
– To świetnie, że mi o tym powiedziałaś. Nie wiedziałam, że jestem u jakiegoś guru tatuaży w całym Oregonie. Ale fajnie. Jak już spełniać marzenia, to na bogato, nie?
Właśnie tak. Chciałam mieć tatuaż i miał on być idealny, nieważne, kto go wykona.
– Madelaine, mam tylko nadzieję, że nic nie odwaliłaś i będę mogła się u niego pokazać jeszcze w tym stuleciu? – zapytała już całkiem poważnie Go.
– Spokojnie, kochana, byłam normalna. O nic się nie martw. Planuję zrobić obie ręce, więc nie mogę kasować takiego kontaktu – uspokoiłam ją i siebie przy okazji.
Z tego podniecenia nie byłam sobie w stanie przypomnieć całej rozmowy z Ozym.
– No dobra, Mady, to wyślij mi jutro foty, jak skończysz. I do zobaczenia w pracy, pani kierownik – pożegnała się, a ja mogłam się oddać fantazjom na temat Ozy’ego.
Nalałam wody do wanny i zanurzona po szyję wspominałam guru tatuaży. Jest wysoki, dobrze zbudowany, a misterne wzory pokrywają całe jego ręce, nogi i szyję. Przynajmniej tyle odkrywały dzisiaj jego koszulka i krótkie sportowe spodenki. Jest może koło trzydziestki, może trochę starszy, jego surowe spojrzenie dodaje mu na pewno parę lat. Ma ciemne oczy i ostre rysy twarzy. Włosy krótko przystrzyżone po bokach z pozostawioną dłuższą górą. Byłam prawie pewna, że układał je dłużej niż ja swoją fryzurę. Pachniał ostro, bardzo męsko, ale to pasowało do niego. Z przymkniętymi oczami zaczęłam przypominać sobie jego ruchy i każde spojrzenie. Palcami delikatnie masowałam piersi i sterczące sutki, wyobrażając sobie, że robią to dłonie Ozy’ego. Schodziłam niżej, aż dotknęłam pobudzonej łechtaczki. Gdy delikatnie ją pocierałam, oczami wyobraźni widziałam, jak Ozy pieści mnie ustami. Pierwsze ciarki przeszły po moim ciele. Rozchyliłam uda szerzej, aby mógł mieć swobodniejszy dostęp. I wraz z moimi szybszymi ruchami czułam, jak on językiem okrąża moją dziurkę, a swoimi długimi palcami dalej pobudza łechtaczkę. Jego pełne usta całują ją, a język wchodzi w wilgotną szparkę. Wygięłam plecy, aby mógł wejść we mnie jeszcze głębiej i za każdym razem, gdy jego palce zgrywały się z ruchem języka, czułam, jak między moimi nogami rośnie gorąca fala orgazmu. Jeszcze chwile, a rozleje się po moich udach, brzuchu, aż dotrze do ust, skąd uleci cichym jęknięciem.
Leżałam z zamkniętymi oczami i oddychałam ciężko. Moje policzki płonęły, ale jeszcze raz chciałam przeżyć orgazm z Ozym, jeszcze raz, jeszcze raz… W pewnym momencie byłam już tak wykończona, że nogi mi się trzęsły i nie miałam nawet siły złączyć ud. Podziękowałam w myślach Ozy’emu za udaną minetkę, seks pod prysznicem i ostre rżnięcie na stole w kuchni. Oj tak, moja wyobraźnia, jeśli chodziło o wyimaginowane stosunki z facetami, nie znała granic. Szkoda tylko, że nie miały one racji bytu w realnym życiu, przynajmniej teraz. Kiedyś, czyli w czasach przed Cheryl i Gregiem, kochałam seks i zabawę nim. Uwielbiałam patrzeć, jak mężczyźni uzależniają całe swoje życie od jednego włożenia w cipkę. Seks rządził światem i był lepszą bronią niż atom. Ja zostałam niestety pacyfistką.
Ubrana w domowy dres czekałam już na Cheryl. Mimo że moja córeczka miała tylko cztery lata, uwielbiałam z nią rozmawiać. Dzięki temu mogłam się dowiedzieć, jak prosty jest świat widziany oczami przedszkolaka z grupy Żabek. Kiedy zadzwonił dzwonek, prawie pobiegłam do drzwi. Cheryl weszła i od razu się do mnie przytuliła.
– Dzień dobry, mamo. Wiesz, mam dla ciebie obrazek, razem z panią robiłam, ale Jose zjadł mi kawałek – powiedziała i od razu podała mi kartkę.
Faktycznie, kartka, na której były odciśnięte liście – albo coś, co przypominało liście – nie miała jednego rogu.
– Tata mówi, że Jose ma chorą głowę, ale on był po prostu głodny. Jutro zrobisz mu, mamo, kanapki? Będziemy robić jeże z jabłek i nie chcę, żeby mi zjadł. Będziesz tak uprzejma? – powiedziała i spojrzała na mnie, oczekując odpowiedzi.
Moja kochana córka potrafiła mnie powalić natłokiem informacji i swoimi nowymi zwrotami. Z dwojga złego już wolę osiemnasty wiek, niż gdybym miała przeżywać z nią Gwiezdne wojny.
– Tak, kotku, zrobimy mu kanapki. To bardzo miło z twojej strony. Pamiętaj, że szanująca się dama nie mówi o kimś, że ma chorą głowę. – Mój mąż, dobrze go w końcu znam, powiedział pewnie, że Jose jest popieprzony.
– Dzięki, Greg, że przywiozłeś Cheryl. Zaprosiłabym cię, ale chyba masz jeszcze trochę pracy, prawda? – spytałam i posłałam mu najszerszy sztuczny uśmiech, na jaki było mnie stać po tych kilku latach naszego małżeństwa.
– Tata ma zrobić plan sprzedaży na wczoraj. Jak jechaliśmy, to pan szef dzwonił – krzyknęła Cheryl ze swojego pokoju.
– No trudno, to miłego wieczoru i do zobaczenia w czwartek.
Greg zmarszczył czoło, jednak nie odezwał się słowem, czyli szybko się nauczył, że jestem już indywidualnym bytem z własną wolą i charakterem.
– Cześć, księżniczko! – powiedział do Cheryl. – Do czwartku, wiedźmo.
Dżentelmen w każdym calu. Gdy tylko zamknęłam za nim drzwi, krzyknęłam na cały głos:
– Cheryl, mam newsa! Robię sobie tatuaż.
W mgnieniu oka córka przybiegła do salonu. Jednak ciekawość odziedziczyła po mnie.
– Zamieniam się w słuch – powiedziała i usiadła.
Opisałam jej, jak będzie wyglądać mój tatuaż, gdzie go zrobię, dodałam także, że będzie ich więcej. Podkreśliłam również, że przez pierwsze dni nie wolno będzie mnie dotykać w miejscu, gdzie powstanie rysunek. Cheryl słuchała z otwartymi ustami, jakbym właśnie zdradzała jej tajemnice Świętego Mikołaja.
– Mamo, a czy ja też będę mogła zrobić sobie taką kolorowankę? – zapytała.
–Tak, kochanie, jak będziesz miała tyle samo lat co ja – wyjaśniłam spokojnie, mając nadzieję, że do tego czasu zapomni tej rozmowie.
– Obawiam się, moja droga, że tego nie dożyję – powiedziała z powagą i poszła do pokoju, by opowiedzieć lalkom o „nowej kolorowance mamy”.
Nie dożyje?! Ja mam zaledwie trzydzieści lat, jestem u progu życia. Piękna, młoda i bogata, przynajmniej duchowo, a moje własne dziecko uważa mnie za staruszkę stojącą nad grobem. Ech, ta moja iskierka potrafi mnie pocieszyć, nie ma co. Tu już musiały zadziałać geny Grega.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Teraz mogę wszystko
Wydanie pierwsze
ISBN: 978-83-8219-504-0
© Natalia Popławska i Wydawnictwo Novae Res 2021
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Redakcja: Katarzyna Dziedzicka
Korekta: Małgorzata Szymańska
Okładka: Izabela Surdykowska-Jurek
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Zaczytani sp. z o.o. sp. k.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek