Test na miłość - Joanna Maziarek - ebook
NOWOŚĆ

Test na miłość ebook

Maziarek Joanna

4,7

761 osób interesuje się tą książką

Opis

Nathan Taylor ma dosłownie wszystko, czego może pragnąć mężczyzna: sławę, pieniądze, wymarzoną pracę, a także powodzenie u płci pięknej. Od lat jest managerem słynnego rockowego zespołu Digital Fortress.

Margaret Hastings dopiero spełnia swoje marzenia, przynajmniej te zawodowe – otwiera własną kawiarnię w Los Angeles.

Między tym dwojgiem niemal od razu nawiązuje się nić przyjaźni, wzbogacona o szczyptę pożądania. Jednak kiedy Nate składa Margo gorącą propozycję, ona mu odmawia, kierowana moralnymi zasadami. Mimo to wzajemne przyciąganie nie znika. Wręcz przeciwnie – narasta i w końcu wybucha. Para ostatecznie idzie na układ o jasnych zasadach, więc teoretycznie nic nie może się skomplikować, prawda?

Niestety los znowu szykuje dla nich niespodziankę, której żadne z nich nie mogło przewidzieć. Czy spełnienie marzenia okaże się ważniejsze od rodzącego się uczucia? Czy przeszłość zmieni bieg przyszłości?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 371

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (32 oceny)
25
5
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
BarbFeder
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Kocham, kocham, kocham!!! Jest gorąco, zabawnie, rozczulająco – jest wszystko to, co powinno się znaleźć w świetnej historii! 🖤🖤🖤❤️‍🔥❤️‍🔥❤️‍🔥 Czytajcie koniecznie, zakochacie się w tej serii 😈
21
FascynacjaKsiazkami

Nie oderwiesz się od lektury

Cudowna historia,którą pokochacie tak mocno jak ja🧡Polecam
21
Marchewka1980

Nie oderwiesz się od lektury

ale to było ....ach polecam cudowna ciepła historia
10
Drabex

Nie oderwiesz się od lektury

rewelacja 🤣🥰
10
Lunamer

Nie oderwiesz się od lektury

Ale fajnie przeczytać kontynuację , z chęcią poczytam o reszcie chłopaków
10



Copyright ©

Joanna Maziarek

Wydawnictwo White Raven

Wszelkie prawa zastrzeżone

All rights reserved

Kopiowanie, reprodukcja, dystrybucja lub jakiekolwiek inne wykorzystanie niniejszej publikacji w całości lub w części, bez wyraźnej zgody autora lub wydawcy, jest surowo zabronione zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa o prawach autorskich. Niniejszy tekst stanowi wyłączną własność autora i podlega ochronie zgodnie z przepisami międzynarodowymi oraz krajowymi dotyczącymi praw autorskich.

Redaktor prowadzący Ewa Olbryś

Redakcja

Dominika Kamyszek @opiekunka_slowa

Korekta

Dominika Surma @pani.redaktorka

Redakcja techniczna i graficzna

Marcin Olbryś

www.wydawnictwowhiteraven.pl

Numer ISBN: 978-83-68175-38-7

Dla wszystkich, którzy wiedzą, czym jest szacunek wobec drugiego człowieka. Także dla tych, którzy nie odpychają od siebie ludzi tylko dlatego, że ci dokonują wyborów znacznie różniących się od ich własnych.

Patrzyłem na człowieka, który do pewnego momentu życia był mi bliski, ale jakiś czas temu niepostrzeżenie stał się kimś zupełnie obcym, kogo nie poznawałem. W jego oczach migotała złość, jakby o coś mnie oskarżał. Jego postawa również wyrażała gniew – można by rzec, że nim emanował, a ten narastał, wzmacniał się, szukał ujścia. Tylko ja stałem na jego drodze, więc nietrudno było się domyślić, w kogo uderzy.

– Nawet teraz nie stać cię na żaden komentarz? – prychnął.

Chciał mnie sprowokować. Nie wiedział, że przez ostatnie lata nauczyłem się lepiej kontrolować, trzymać emocje na wodzy, nie poddawać się im z taką łatwością, z jaką czyniła to większość ludzkości.

– Oskarżasz mnie o coś, co nigdy nie miało miejsca, co nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

Moja spokojna odpowiedź wywołała grymas na twarzy młodego człowieka.

– Powinieneś ochłonąć i przede wszystkim przeprosić – dodałem.

– Ciebie? – żachnął się, a jego wzrok rzucał mi wyzwanie.

Nie podjąłem go, ku niezadowoleniu przeciwnika.

– Wszystkich – westchnąłem. – Chociaż ja tego nie potrzebuję. Ale oni… – zawiesiłem głos.

– Zawsze faworyzowali ciebie – poskarżył się.

Nie pojmowałem, dlaczego zachowuje się tak niedojrzale pomimo swojego wieku. To był jednak cały on: roszczeniowy, przekonany o słuszności własnego zdania, liczący na taryfę ulgową. Nie dbał o to, że każdy ciężko pracował, aby coś osiągnąć; wręcz uważał, że sukces przychodzi łatwo, bez odrobiny wysiłku czy żadnych wyrzeczeń. Nie pomagały tłumaczenia, namowy, by wziąć się w garść i również zawalczyć. Zaślepiła go zazdrość i nikt nie umiał się przez nią przebić.

– Jesteś ich pupilkiem – ponownie się uniósł.

– Masz co do tego błędne przekonanie. – Ostatni raz postanowiłem wyjaśnić swoje stanowisko, ale mina chłopaka dała mi do zrozumienia, że moje działania pozostają bez właściwej reakcji. – Kochają cię tak samo jak…

– Naprawdę sądzisz, że w to uwierzę? – Roześmiał się, lecz w tym dźwięku próżno było szukać szczerej radości. – Uważasz mnie za głupka? Wszyscy mnie za niego uważacie! – warknął, raz po raz zaciskając pięści.

Były one w jego przypadku prawdziwą bronią, ale i tak się go nie bałem.

– Świat nie kręci się wokół ciebie – stwierdziłem. – Zamiast oskarżać wszystkich dookoła o własne niepowodzenia i błędy, weź za nie odpowiedzialność i przestań zachowywać się jak wyszczekany gówniarz. Nie masz dziesięciu lat, by nie wiedzieć, kiedy źle postępujesz.

– Rzekł przykład dla wielu. – Ukłonił się przede mną teatralnie, a spojrzenie jego ciemnych oczu przewiercało mnie na wylot. – Pieprzysz jakieś bzdury, umoralniasz mnie i mówisz, co powinienem robić, jak żyć! Zawsze miałeś lżej, zawsze byłeś najlepszy, najmądrzejszy, podejmowałeś same właściwe decyzje!

Tym razem drgnąłem pod wpływem ziejącej z jego wzroku nienawiści, którą nasiąknęły także wypływające z jego ust słowa.

– Dobrze wiesz, że to nieprawda – zaoponowałem. – Wciąż masz szansę, aby wszystko naprawić – próbowałem go przekonać.

Jak by rzekła pewna osoba, miałem w sobie pierwiastek ogromnej wiary nawet w najgorszy typ człowieka. Rzadko odpuszczałem, bo prawda wyglądała następująco: zależało mi na bliskich. Nawet na nim, mimo że tyle razy mnie zawiódł, a co najgorsze, zawiódł ich.

– I tak nikt nigdy mnie nie docenia – parsknął. Nieprzyjemny uśmiech powoli rozciągnął jego usta. – Zgarnąłeś, co najlepsze, nic mi nie pozostawiłeś. To koniec.

– Co ty pierdolisz? – Nawet moja cierpliwość miała swoją granicę. Po kilku minutach rozmowy drastycznie się do niej zbliżyłem. – Co próbujesz osiągnąć?

– Wszystko. – To jedno słowo zawisło między nami, pozostawiając pełno niedomówień, zgrzytów, niespełnionych ambicji czy żalu. – Zostanę kimś lepszym od ciebie, a wtedy oni zrozumieją, jaki błąd popełnili. Nie zasłużyliście na mnie. Ty na mnie nie zasłużyłeś.

Jad sączący się spomiędzy spierzchniętych warg mężczyzny zaatakował moje wnętrze, wżerając się w nie i utrwalając. Jednak nie byłem taki twardy, za jakiego starałem się uchodzić. Mimo to na zewnątrz nie okazałem słabości, bo doskonale wiedziałem, że wykorzystałby ją przeciwko mnie.

– Ciągle obwiniasz wszystkich o swoje niepowodzenia – syknąłem. Wkurwiały mnie wieczne pretensje i smutek na twarzach najbliższych, które widziałem po każdej kłótni i wydumanych oczekiwaniach. – Nie wiem, jak możesz patrzeć na siebie w lustrze.

– Nie mam z tym żadnych problemów. – Podszedł do mnie na tyle blisko, że znalazłem się w zasięgu jego rąk. – I nie będę ich miał, kiedy stanę wyżej od ciebie i spojrzę na ciebie z góry. Radzę ci dobrze, żebyś przyszykował się na bolesne lądowanie. Upadek z tak wysoka zaboli.

Po tych słowach ruszył w stronę drzwi, a jego cichnące kroki utrwalały się w mojej głowie. Wtedy jeszcze nie podejrzewałem, że następne nasze spotkanie nastąpi za wiele lat.

Margo

Zaczerwienione policzki mojej najlepszej przyjaciółki wprawiały mnie w doskonały nastrój. Nie widziałam Hayley w takim wydaniu od… nawet nie pamiętałam od kiedy. Wystarczyło wspomnieć o Adamie Russellu, a Hayley rumieniła się jak dziewica na wydaniu, choć takową nie była od wielu lat. Nie powiem, żebym od czasu do czasu celowo nie wymawiała jego imienia – panna Toole rzucała mi wtedy ostre spojrzenia, z których nic sobie nie robiłam. Wiedziałam, że i tak nie jest na mnie zła.

– Jesteś koszmarną przyjaciółką – poskarżyła się.

– Lepszej nie mogłaś sobie wymarzyć, skarbie – odparowałam z szerokim uśmiechem. – Nie traćmy czasu, bo wieczór nadchodzi, a ty nie zdążyłaś się przygotować. Russell musi paść na twój widok. Ogoliłaś się?

Hayley stanęła jak wryta i obrzuciła mnie przerażonym spojrzeniem. Parsknęłam śmiechem, za nic nie umiałam się powstrzymać. Kochałam tę kobietę ponad wszystko, a moje serce rozpierała radość, że wreszcie się spotkałyśmy. Zdecydowanie zbyt rzadko odwiedzałam Los Angeles, ale częściej nie mogłam, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas. Po cichu liczyłam, że wkrótce się to zmieni.

– Nie patrz tak na mnie. – Podeszłam bliżej i stanęłam tuż za jej plecami. – Tej nocy wreszcie powinnaś zaliczyć, inaczej zdarzy się coś strasznego. – Przybrałam najpoważniejszy wyraz twarzy, na jaki było mnie stać.

– Co? – Hayley przygryzła dolną wargę, a ja oczami wyobraźni ujrzałam, jak trybiki w jej głowie zaczynają pracować.

– Zarośniesz pajęczynami i ślad po twojej cipce zaginie – odpowiedziałam podniosłym głosem, po czym wybuchnęłam śmiechem. – Żebyś widziała swoją minę… – dodałam, próbując opanować chichot. – Zasługujesz na relaks.

– I uważasz, że pójście do łóżka z Adamem mi go zapewni?

Nasze spojrzenia spotkały się w tafli lustra.

– Uważam, że on zapewni ci więcej, niż możemy się spodziewać. Dlatego musisz zrobić na nim odpowiednie wrażenie, choć jestem skłonna sądzić, że już dawno je zrobiłaś, bo kiedy Russell na ciebie patrzy, z jego ust niemal cieknie ślina. Taki gorący towar, a je ci z ręki.

– Przesadzasz. – Przyjaciółka poruszyła się niespokojnie. – Adam wcale…

– Wypierasz to, bo przeraża cię ten fakt – doszłam do wniosku. – Zapewniam, że pan Russell nie widzi świata poza tobą. I lepiej, żeby go nie zobaczył – mruknęłam na koniec.

Hayley nie odpowiedziała, tylko zapatrzyła się na swoją sylwetkę. Bolało mnie, jak często nie dostrzega naturalnego piękna, którym została obdarzona, ale liczyłam, że Adam pokaże jej prawdę. Facet był w niej obłędnie zakochany, zresztą z wzajemnością. Miałam nadzieję, z każdym dniem coraz większą, że ta dwójka wkrótce skończy razem i stworzą szczęśliwą rodzinę.

– Ciociu, kiedy pojedziemy do mojego taty? – zapytał Tim, gdy zeszłam na parter, gdzie chłopiec siedział na kanapie i grzecznie oglądał bajki.

– Niedługo. – Przysiadłam obok niego i poczochrałam jego czuprynę. Młody wyglądał jak kopia swojego ojca, lecz w bardziej rozczulającej wersji. Na jego widok zawsze ogarniało mnie przyjemne ciepło wokół serca. Kochałam go jak własne dziecko. – Mama zaraz do nas zejdzie i wyruszymy w drogę. Jesteś podekscytowany? – zagaiłam, choć odpowiedź była oczywista.

– Co to znaczy? – Młody dżentelmen popatrzył na mnie z wyraźną konsternacją.

– Że bardzo się cieszysz na koncert swojego taty – wyjaśniłam najlepiej, jak umiałam.

– To jestem – wyszeptał po chwili namysłu. – Mamo, jedziemy już?

Na widok matki zeskoczył z kanapy i podbiegł do niej, oplatając rączkami jej nogi. Odgoniłam napływające łzy; to nie było miejsce i czas na płacz.

– Jedziemy – potwierdziła Hayley. – Ale musisz mnie puścić, inaczej do jutra nie dotrzemy do drzwi.

Na słowa swojej mamy Tim od razu zwiększył dystans, obrócił się i wystartował przed siebie, a my dwie poszłyśmy za nim. Gdy tylko znalazłyśmy się na zewnątrz, na podjazd wjechał Jeep Compass. Uniosłam brwi na ten widok. Pojazd zatrzymał się i w tym momencie Tim wystrzelił jak z procy. Kierowca wysiadł, przykucnął i rozpostarł ramiona, a chłopczyk wpadł w nie i wtulił się w mężczyzny.

– Tim uwielbia Nathana – odezwała się cicho Hayley.

Nie odrywałam wzroku od nieznajomego, zachwycona jego urodą. Brązowe włosy połyskiwały w pełnym słońcu. Biel koszulki kontrastowała z opaloną skórą, a muskularne ramiona skutecznie przyciągały uwagę. Oczu nie widziałam: zasłaniały je ciemne szkła awiatorek. Facet szepnął coś na ucho Timowi, puścił go i się wyprostował. Dopiero wtedy dostrzegłam, jaki jest potężny. Chodząca góra mięśni i testosteronu. Już dawno nie gapiłam się z takim uznaniem na żadnego faceta – etap frywolności i swobodnego imprezowania dawno zostawiłam za sobą.

Potrząsnęłam głową, kiedy wspomniany Nathan zdjął okulary i jego spojrzenie zatrzymało się na mnie. Udawałam niewzruszoną, bo gdybym zrobiła z siebie idiotkę przed tym gorącym ciasteczkiem, od razu strzeliłabym sobie w głowę. Może i nie planowałam zarzucić na niego sieci, jakbym to zrobiła kilka lat temu, ale należało trzymać fason.

– Cześć – przywitał się z nami przystojniak.

Udawałam, że jego seksowny zarost wcale na mnie nie działa. Palce mnie świerzbiły, by poczuć go pod nimi, sprawdzić, czy jest miękki, czy jednak twardy i kłujący. Rozchyliłam lekko wargi i cichutko wypuściłam powietrze.

– My się nie znamy – zagaił z uśmiechem.

Wyciągnął dłoń w moją stronę, więc ostrożnie wysunęłam swoją. Musiałam ugryźć się w język, żeby nie skompromitować się na oczach znajomego Hayley. Niewinny dotyk rozgrzał moją skórę w miejscu, w którym stykała się z jego ciałem.

On też tak na ciebie działał. Pamiętasz?

– Margaret Hastings – przedstawiłam się, odpędzając nieprzyjemne wspomnienie i uwalniając dłoń z uścisku. – Dla przyjaciół Margo.

– Nathan Taylor.

Z wrażenia wstrzymałam powietrze, kiedy ten chodzący grzech pochylił głowę i ponownie złapał mnie za rękę, a następnie musnął ją ustami. Starałam się nie zwracać uwagi na dreszcze, które objęły całe moje ciało. Takie oddziaływanie na płeć piękną powinno być zakazane, do jasnej cholery!

– Jesteś przyjaciółką Hayley?

Ciemne oczy omiotły spojrzeniem moją twarz, hipnotyzując mnie. Znów ulegałam jego czarowi.

– Od wielu lat. – Opuściłam wzrok i przerwałam dziwne połączenie, które wytworzyło się między nami. – Jedziemy?

Chciałam jak najszybciej dotrzeć do hali koncertowej i zniknąć z pola widzenia Nathana. Zachowywałam się jak suka w rui, a już taka nie byłam. Dobrze wiedziałam, jak to się kończyło.

– Musimy. Tim gotów pobiec pieszo, jeśli natychmiast nie ruszymy w drogę. – Hayley wskazała na syna, który wsiadł do samochodu i próbował sam zapiąć się w foteliku. – Dziękuję, że po nas przyjechałeś. – Skinęła głową w stronę Nathana. – Margo, usiądziesz z przodu? Zajmę miejsce obok Tima.

– Oczywiście – zgodziłam się i zajęłam fotel pasażera. Miałam cichą nadzieję, że podróż potrwa krótko, a ja nie uduszę się z powodu niedotlenienia.

W trakcie jazdy rozmowę prowadzili głównie Nathan, Hayley oraz Tim, który pragnął wiedzieć dosłownie wszystko. Taylor cierpliwie udzielał odpowiedzi, a co więcej, podsycał ciekawość małego. Czas spędzony w luksusowym wnętrzu pojazdu upłynął nam więc dość szybko i w wesołej atmosferze.

Po dotarciu na miejsce otrzymałyśmy od Nathana identyfikatory, które miały za zadanie ułatwić nam poruszanie się za sceną. Porządku pilnowało tam kilkunastu ochroniarzy, którzy na widok naszego towarzysza schodzili nam z drogi. W końcu doszliśmy do drzwi, na których wisiała tabliczka: „Garderoba Digital Fortress”.

Nathan się oddalił, a Hayley, Tim i ja weszliśmy do środka. Czekał już tam na nas Russell, który na widok tych dwojga rozpromienił się niczym choinka na Rockefeller Center w Nowym Jorku. Wciąż nie dowierzałam, że egoista pokroju Adama w obecności mojej przyjaciółki i ich syna stawał się kompletnie innym człowiekiem niż ten, którym był do niedawna. Miałam nadzieję, że Russell wytrwa w swoim uczuciu, bo przyrzekłam sobie, że zabiję go gołymi rękami, jeśli znów skrzywdzi dwójkę najbliższych mi ludzi.

Wkrótce dołączyła do nas reszta zespołu, więc w pokoju zapanowała żartobliwa atmosfera. Najbardziej rozśmieszył mnie Dave Dunning, z którym przed paru laty, w noc, gdy Hayley poznała Adama, połączył mnie krótki epizod. W tamtym czasie byłam zupełnie inną kobietą: nieco frywolną, niemartwiącą się, czy facet nie złamie mi serca, niepatrzącą daleko w przyszłość. Liczyło się tu i teraz, wzajemne przyciąganie, kilka chwil przyjemności i rozejście się w swoje strony. Nie dziwiłam się, że Dunning mnie nie rozpoznał – w końcu byłam jedną z wielu, nikim dla niego wyjątkowym. Wcale nie miałam o to pretensji; wręcz przeciwnie, umiałam z tego żartować, choć obecnie do przygód na jedną noc podchodziłam zdecydowanie inaczej.

Sam koncert okazał się niebywałym przeżyciem. Zdarzało mi się na nie chodzić, ale nigdy wcześniej nie przebywałam na backstage’u. Atmosfera tego miejsca, bliskość zespołu i płynąca z sali energia mieszały się ze sobą, tworząc mieszankę wybuchową, otumaniającą zmysły, elektryzującą skórę i zapierającą dech w piersi. Z ogromną przyjemnością obserwowałam, jak Adam wykrzykuje do tłumu liczne podziękowania za pojawienie się na występie, jak Dave tworzy na gitarze magię wyłącznie za pomocą zręcznych palców, jak Chad z wielką siłą wali w bębny, co czułam głęboko w swoim wnętrzu, i jak Ted czaruje tłum basem. Ta czwórka stanowiła jedność, rodzinę, która nie działałaby tak sprawnie bez choćby jednego elementu. Ci faceci dawali z siebie wszystko, żądając od pozostałych jeszcze więcej, jednak nikt z tutaj obecnych się przed tym nie wzbraniał. To było jedno z najlepszych doznań w całym moim życiu.

– Zaraz zorganizuję wam transport – zwrócił się do mnie Adam, kiedy jakiś czas później staliśmy w czwórkę po koncercie.

Między nim a Hayley przeskakiwały takie iskry, że istniało zagrożenie, iż obiekt spłonie. Tych dwoje musiało zostać samych, choć moja przyjaciółka wyglądała, jakby lada moment miała paść na zawał. Przechwyciłam więc Tima, który objął mnie za szyję i wtulił się z całych sił. Russell coś jeszcze mówił, ale nie słuchałam: na sekundę bądź dwie przymknęłam powieki i dałam ponieść się chwili. To było najlepsze uczucie świata.

– Zaraz pojedziemy do domu – wyszeptałam mu na ucho, na co mały po prostu ziewnął.

– Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł – zaprotestowała Hayley.

Zgromiłam ją spojrzeniem, więc natychmiast zamilkła.

– Włożyłaś dzisiaj zbyt obcisłe majtki? Zluzuj. – Przewróciłam oczami. – Baw się dobrze. A ty pilnuj jej jak oka w głowie! – Pogroziłam Adamowi palcem i schyliłam twarz ku ich synkowi.

Gdy moje usta dotknęły ciepłej, lekko wilgotnej skroni chłopczyka, moje serce skurczyło się z radości. W takich momentach żałowałam, że nie jestem blisko niego i Hayley na co dzień. Tęskniłam za nimi i bardzo pragnęłam wrócić do Los Angeles. Zagryzłam zęby, żeby nie zaszlochać, bo wiedziałam, że wtedy przyjaciółka porzuciłaby Russella i wróciła ze mną i synem do domu. Zasługiwała na wieczór dla siebie, odrobinę przyjemności i szczęście, a ja zamierzałam dopilnować, żeby to dostała.

– Już jestem.

Kiedy obok mnie stanął Nathan, omal nie przewróciłam oczami. Powinnam była się domyślić, że Adam go ściągnie. Zignorowałam emocje, które próbowały mną zawładnąć w obecności Taylora. Tim właśnie zasypiał w moich ramionach.

– Wezmę go – zaproponował, ale odmówiłam nieznacznym ruchem głowy. – W takim razie chodź za mną.

Nathan przeprowadził nas przez tłum zalegający na backstage’u, aż dotarliśmy do drzwi wychodzących prosto na strzeżony parking niedostępny dla fanów zespołu. Otworzył mi tylne drzwi swojego Jeepa, a ja ostrożnie włożyłam Tima do fotelika i po chwili opuściliśmy miejsce imprezy. Przez pierwszych kilka minut w samochodzie panowała cisza, nawet radio nie grało. W pewnym momencie poczułam na sobie wzrok, więc odwróciłam twarz od widoków zza szyby i odwzajemniłam spojrzenie Taylora.

– Zrobiłem coś złego?

Bezpośrednie pytanie odrobinę mnie zaskoczyło. Nie odpowiedziałam od razu, bo przecież nie mogłam ujawnić, jak działa na mnie jego obecność. Gdybym była Margo sprzed kilku lat, jak wtedy, gdy poszłam w tango z Dave’em, nawet nie czekałabym na sygnał ze strony Nathana. Ale teraz wolałam trzymać się na dystans od kuszących przystojniaków kipiących testosteronem. Do tej pory udawało mi się to bez problemu, więc po prostu musiałam wziąć się w garść i ignorować seksapil mężczyzny.

– Nie, skąd! – Wzruszyłam ramionami, jakby nic się nie stało. Przekonywałam siebie, że zaraz przecież dotrzemy do domu Hayley i Nathan zniknie z mojego życia. Liczyłam, że przy okazji kolejnych wizyt u przyjaciółki nie będę go oglądała. A nawet jeśli, to dam sobie radę. Tak jak robiłam to do tej pory. – Jestem trochę zmęczona. – Nagięłam prawdę, bo choć wieczór okazał się nadzwyczaj intensywny, nie odczuwałam zmęczenia tak, jak można było się spodziewać.

– O tak wczesnej porze? – Uniesione ciemne, gęste brwi świadczyły o tym, że niezbyt mi uwierzył. – Długo znasz Hayley? – zmienił temat, nie czekając na odpowiedź na poprzednie pytanie.

– Od dzieciństwa – odpowiedziałam po chwili. Uznałam, że przecież rozmowa mnie nie zabije. – Poznałyśmy się na zajęciach pozalekcyjnych z angielskiego. – Uśmiechnęłam się do wspomnień. – Z początku nie za bardzo za sobą przepadałyśmy.

– Wkręcasz mnie, tak?

– Nie.

– Nie potrafię sobie tego wyobrazić. – Nathan pokręcił głową.

Zdziwiłam się, gdy wjechał na podjazd przed domem Hayley. Nie miałam pojęcia, kiedy minęła nam droga.

– Tym razem ja wezmę Tima, a ty wyciągnij klucze – zdecydował i wysiadł, zanim zdążyłam zareagować.

Postanowiłam nic nie mówić, przecież nic złego się nie stało. Udało mi się opanować hormony i nawet doszłam do wniosku, że dotąd zachowywałam się jak młoda, zahukana dziewczyna, a nie dorosła kobieta, która umie podejmować samodzielne decyzje. Po opuszczeniu samochodu ruszyłam za Taylorem, który już kroczył ścieżką prowadzącą do drzwi. Otworzyłam je, a mężczyzna wszedł tuż po mnie.

– Chodź za mną – poprosiłam cichutko, widząc dezorientację na jego twarzy.

Kurczę, ten zarost… Uciekłam wzrokiem i zganiłam się w myślach.

Przypatrywałam się, jak Nathan kładzie śpiącego Tima do jego łóżka, jak zdejmuje mu buty i odgarnia włosy z czoła. W końcu się wyprostował, zerknął na mnie i powiedział:

– Gdy na niego patrzę, widzę Adama w jego wieku. – Sentymentalny uśmiech ocieplił wyraz jego twarzy.

– Długo się znacie? – wyszeptałam. – Zejdźmy na parter, żeby go nie obudzić – dodałam szybko i cofnęłam się w stronę drzwi.

– Prawie całe swoje życie – odparł, gdy przekroczyliśmy próg kuchni. – Po drodze zaliczyliśmy tysiące kłótni, setki razy chciałem tym wszystkim rzucić, a mimo to wciąż się przyjaźnimy.

– Jak to możliwe? – Praktycznie nie znałam managera Digital Fortress, ale już na pierwszy rzut oka widać było, że on i Russell to dwa przeciwstawne żywioły.

– Czasami sam się zastanawiam. – Nathan parsknął śmiechem. – Adam ma skomplikowany charakter, jednak wiem, że gdyby coś się działo, stanąłby za mną murem. Jednocześnie jest okropnym egoistą i żąda podawania sobie wszystkiego na złotej tacy. Wtedy lubię go temperować. Nie ma nudy.

– Napijesz się kawy? – zaproponowałam niespodziewanie.

Pomimo że wcześniej chciałam jak najszybciej się od niego uwolnić, całkiem przyjemnie nam się rozmawiało i byłabym niemiła, gdybym za ofiarowaną pomoc tak po prostu go wyprosiła. Roztaczał wokół siebie niesamowity urok osobisty, a ten wisiał nade mną niczym burzowe chmury zwiastujące ulewę, jednak tym razem postanowiłam go zignorować i mu się nie poddać.

– Chętnie – zgodził się.

Bez dalszych pytań zabrałam się za przyrządzanie napoju. Czułam, że jestem obserwowana, lecz zdołałam utrzymać emocje na wodzy i nie pozwoliłam, aby odbiły się na mojej twarzy.

– Podobno tylko odwiedzasz Los Angeles. Gdzie mieszkasz? – zapytał po chwili ciszy, wcale nie niezręcznej.

– W San Diego – odparłam zgodnie z prawdą. – Często tęsknię za tym miastem – palnęłam, nim ugryzłam się w język.

Nie powinnam była mówić takich rzeczy kompletnie obcemu człowiekowi. Na szczęście właśnie skończyłam przygotowywać kawę. Odwróciłam się z jednym z dwóch kubków w dłoni i podałam go mojemu gościowi.

– Nie myślałaś o przyjeździe tutaj?

Taylor upił pierwszy łyk gorącego napoju, a wtedy na jego twarzy pojawił się wyraz głębokiego zaskoczenia pomieszanego z uwielbieniem. Ukryłam uśmiech, przygryzając dolną wargę. Taką reakcję obserwowałam nie po raz pierwszy.

– Coś nie tak? – zapytałam niewinnie.

Wcale a wcale nie czekałam na komplement. Kawa była moim żywiołem i przez wiele lat uczyłam się pod okiem kilku znawców, jak ją przyrządzać.

– Fenomenalna. – Nathan ruchem głowy wskazał na trzymany w obu dłoniach kubek. – Powinnaś zostać baristką – stwierdził.

– Cieszę się, że ci smakuje. – Pominęłam jego słowa o zawodzie, który przecież wykonywałam od kilku lat. Nate nie musiał wiedzieć o mnie wszystkiego. – Może pewnego dnia wrócę do Los Angeles. Tęsknię za Hayley i za Timem.

– To akurat widać. – Mężczyzna znów skupił na mnie swoje elektryzujące spojrzenie, a ja poczułam ciarki na karku. – Hayley jest szczęściarą, że ma kogoś takiego jak ty po swojej stronie.

– To samo powinnam powiedzieć o Russellu i tobie – odcięłam się żartobliwie, na co Taylor parsknął śmiechem.

Do twarzy mu z nim było.

– On znajduje się powyżej wszelkiej skali – odrzekł, na co nie powstrzymałam chichotu. – Kawa była naprawdę wyborna. – Ku mojemu zaskoczeniu podszedł do zlewu i tak po prostu umył po sobie kubek. – Pożegnam się już.

– Dziękuję, że mnie… nas – poprawiłam się natychmiast – odwiozłeś.

– Nie dziękuj.

Podszedł bliżej, dzięki czemu z czystą przyjemnością mogłam wciągnąć przez nos szalenie ciepły aromat zawierający skórzane nuty, połączone ze słodką cytrusową wonią mandarynki. Zapach uzupełniały nuty żywiczne i balsamiczne wraz z fiołkowym akordem. Już wcześniej, podczas jazdy samochodem, miałam ochotę zaciągnąć się nim jak ćpun. Powstrzymanie się przed tym przyszło mi z wyraźnym trudem, podobnie jak teraz.

– To była rozkosz podniebienia – powiedział.

– Odprowadzę cię do drzwi – odparłam zachrypniętym głosem i ruszyłam pierwsza.

– Do zobaczenia, Margaret – pożegnał się, po czym złapał za klamkę.

– Do zobaczenia, Nathan. – Posłałam mu ostatni uśmiech i patrzyłam, jak przekracza próg i oddala się sprężystym krokiem.

Na pełen ulgi oddech pozwoliłam sobie dopiero, gdy odjechał.