Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
11 osób interesuje się tą książką
„Nie wiem, jak to możliwe, ale tej autorce udało się napisać drugi tom, który jest jeszcze lepszy od pierwszego. Jest jeszcze więcej gorącej nienawiści niż w The Boy She Hates i dodatkowo pełnej napięcia zazdrości. Mniam”.
Gorące Book Story
Drugi tom niezwykle wyczekiwanej, bestsellerowej serii z motywem hate-love!
Jaymerson i Hunter teoretycznie są parą. Teoretycznie, bo ich związek nie przypomina niczego, co można określić jako standardowe. Dziewczyna od dwóch miesięcy nie widziała chłopaka. Gdy ten odebrał telefon od sponsora, wyjechał, aby stać się profesjonalnym zawodnikiem supercrossu.
Przez te dwa długie miesiące praktycznie nie mieli ze sobą kontaktu, chociaż Hunter obiecał, że będzie inaczej. Kiedy w końcu przyjeżdża do miasta, Jaymerson zauważa, że wiele go łączy z byłą dziewczyną brata. Więcej, niż chłopak chciałby przyznać.
Jaymerson jednak również ma sekret. Zdecydowała się na wyjazd do Włoch, aby tam studiować historię sztuki. Wszystko wskazuje na to, że ich wyobrażenia o przyszłości są bardzo odmienne. Wkrótce będą musieli wybrać, co jest dla nich najważniejsze. Szybko się okaże, że nie wybiorą siebie nawzajem.
Ale gdy już nie będą razem, czy dadzą radę walczyć z tym niesamowitym, gorącym przyciąganiem, które pali ich żywym ogniem? Pomimo że są w związkach z innymi osobami? Opis pochodzi od wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 481
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału
Broken Love
Copyright © 2018 by Stacey Marie Brown
All rights reserved
Copyright © for Polish edition
Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne
Oświęcim 2023
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Redakcja:
Magdalena Magiera
Korekta:
Karina Przybylik
Edyta Giersz
Redakcja techniczna:
Paulina Romanek
Projekt okładki:
Paulina Klimek
www.wydawnictwoniezwykle.pl
Numer ISBN: 978-83-8320-499-4
Niebieskie i złote flagi powiewały na lekkiej bryzie, która ani trochę nie chłodziła, gdy czerwcowy skwar wdzierał się pod moją togę. Lepka wilgoć sprawiała, że materiał przyklejał się do skóry. Słońce powoli zachodziło, ale to tylko podnosiło temperaturę na trybunach ustawionych na samym środku boiska piłkarskiego. Transparenty z gratulacjami były rozwieszone wokół, a nasza dyrektorka, Victoria Matlin, w garsonce ze spódnicą i rajstopach, które w taką pogodę musiały być szczególnie trudne do zniesienia, zwróciła się do tłumu.
Przestałam słuchać po tym, jak otrzymałam swój dyplom, pogrążyłam się w myślach i potrzebie skończenia wreszcie z tą szkołą.
Przysłoniłam oczy i zauważyłam moją siostrę, stojącą przy ojcu. Krzyczała moje imię.
– JayJay!
Machała moimi starymi, złoto-niebieskimi pomponami. Uśmiechnęłam się, odmachałam, a potem mój wzrok przesunął się kolejno na mamę, tatę, babcię Nessę, dziadka T, babcię Penny, a potem na moją najlepszą przyjaciółkę, Stevie. Dzisiaj jej włosy były zabarwione na złoto i niebiesko pod platynowymi blond lokami, żeby uczcić zakończenie szkoły. Usiadła na krześle obok mojej mamy, przyłożyła palec do głowy i udawała, że strzela sobie w skroń. Rozśmieszyła mnie tym. Powiedziałam jej, że nie musiała przychodzić, ale ona stwierdziła, że chce ze mną tu być.
– Potrzebujesz przynajmniej jednego przyjaciela. Nie żebyś miała jeszcze jakichś w tej okropnej szkole – powiedziała Stevie poprzedniej nocy, przy kolacji.
– Wow, dzięki. – Prawda nadal bolała.
– Wybacz, ale masz innych przyjaciół?
– Nie – przyznałam i jęknęłam, kładąc głowę na stole.
Między nami leżała parująca pizza. Z jednej z najpopularniejszych dziewczyn stałam się kompletnym wyrzutkiem.
– Czekaj, to nieprawda. – Oparłam się na krześle. – Mam. Chris. Jones. Doug i Megan… Mogę liczyć Megan?
– Nie. – Stevie potrząsnęła głową z teatralnym westchnieniem. – Ona cię nie lubi. Jest najlepszą przyjaciółką Kristy. Zresztą żadnej z nich tam nie będzie. To smutne, Whiskey… naprawdę tragiczne.
– Przestań, proszę, przytłaczasz mnie tymi pozytywami.
– Wiesz, że muszę cię kochać. Nie postawiłam stopy na kampusie, odkąd skończyłam szkołę. Nawet pofarbowałam dla ciebie włosy. To epicka miłość, mówię ci. – Zsunęła sobie kawałek pizzy na talerz i oblizała palce.
– Kiedy to było? Minęło piętnaście… dwadzieścia lat odkąd skończyłaś szkołę? – Starałam się powstrzymać uśmiech, popijając napój. Minęło zaledwie pięć. – A ty wciąż tu jesteś… tragiczne, naprawdę… Może ty i Doug powinniście zamieszkać razem? Jak Golden Girls, wspominając swoje szczytowe lata.
– Uważaj, jesteś niebezpiecznie blisko nieposiadania żadnych przyjaciół. – Spiorunowała mnie wzrokiem, odgryzając kawałek pizzy.
Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Obie wiedziałyśmy, że to była przyjaźń na całe życie, nasza więź i miłość sięgała dużo głębiej.
Ten rok był wyczerpujący, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Gdyby nie to, że prawie umarłam i byłam czasowo sparaliżowana, byłabym dużo bardziej przygnębiona możliwością utraty „domniemanych” przyjaciół. Po miesiącach ich tortury czynione osobiście czy przez media społecznościowe zmalały tylko nieznacznie. Wydawało się, że jedynym sposobem, by przetrwali dzień, jest sprawienie, że mój stanie się piekłem. Cieszyłam się, że ruszę dalej. Z dala od tej szkoły i tego miasta, które trzymało mnie jakby w kapsule czasu. Nigdy nie będę w stanie uwolnić się od tragedii, która ukształtowała opinię wszystkich o mnie, ale miałam już dość walki z ich osądem, współczuciem i odrazą.
– Jestem tutaj od dawna. – Dyrektor Matlin spojrzała na zebranych na trybunach, przywracając mnie do rzeczywistości. – Ale ten rok pozostanie w moim sercu. Tragiczna strata Coltona Harrisa była o wiele zbyt wysoką ceną. I prawie straciliśmy dwie inne osoby.
Poczułam, że uwaga wszystkich zwraca się na mnie, rozpalając moją i tak już rozgrzaną skórę. Ich współczucie było podszyte pogardą, a szkarłatną literę przytwierdzono mi do piersi, naznaczono mnie. Prawie słyszałam ich myśli: Dlaczego ona przeżyła, podczas gdy nasz złoty chłopiec, lokalna gwiazda piłkarska, ten który miał przynieść miasteczku chwałę, nie żyje?
Wszyscy traktowali Coltona jak króla za życia i świętego po śmierci. Idealnego, przyzwoitego chłopaka. Ale ja znałam prawdę.
Na wspomnienie jego imienia nadal żołądek zaciskał mi się w agonii. Pogodziłam się z Coltonem, ale jego imię wciąż wzbudzało emocje, wspomnienia i ten naiwny, prosty świat, w którym żyłam przed wypadkiem. Dźwięk jego śmiechu i obrazy przedstawiające wyluzowany uśmiech mieszały się z piskiem opon i zgrzytem metalu, sprawiając, że moje serce pompowało krew w panice.
– Był jasną gwiazdą, która zgasła o wiele zbyt szybko. Kimś, kogo czyste serce było większe nawet od jego talentu piłkarskiego. – Pochyliłam głowę, słysząc stwierdzenie Matlin i zacisnęłam wargi. Czyste? Colton zdecydowanie był od tego daleki. – Powinien tu być, siedzieć wśród rówieśników, planować przyszłość. To przypomina mi, że chociaż powinniście świętować ten wielki krok i osiągnięcie, błagam was, żebyście dbali o swoje bezpieczeństwo.
Spojrzałam na swoich byłych przyjaciół, przyjaciół Coltona. Wiedziałam, że żaden z nich nie posłucha jej ostrzeżenia. Większość wybierała się do domu Jasona, gdzie miała odbyć się wielka impreza dla naszego rocznika, a Carrie i Don mieli zapewnić alkohol i zioło. Imprezy wstrzymano po wypadku, ale nie zaprzestano całkowicie ich organizowania. Minął pełen rok szkolny od śmierci Coltona, a ich wspomnienia zbladły jak odległy sen. Może i Colton zginął, ale przecież ich to nie spotka, prawda? Byli niezniszczalni.
Kręciłam się na swoim miejscu. Wiedziałam, że gdyby nic nie wydarzyło się tamtej feralnej nocy, nadal siedziałabym z nimi, obok Coltona, ignorując dyrektorkę i rozmawiając o wieczornej imprezie. Colton proponowałby pójście do łóżka. Potrafiłam wyobrazić to sobie dokładnie. To było jak oglądanie filmu. Kolejna dziewczyna. Kolejne życie. Zdecydowanie nie byłam tą samą osobą, co ubiegłego września.
Tamtej nocy prawie umarłam, mój świat się roztrzaskał, ale zamiast się załamać, obudziłam się. Bańka mojego idealnego życia pękła i uświadomiłam sobie, że byłam ślepa. Odgrywałam swoją rolę, zadowalałam innych i zachowywałam się jak dziewczyny, które wszyscy lubili, nie mając pojęcia, kim naprawdę byłam.
Ta dziewczyna już dawno nie istniała.
– Gratulacje, absolwenci! – krzyknęła do mikrofonu dyrektorka, a całe boisko piłkarskie i trybuny wybuchły oklaskami i wiwatami ekscytacji. Birety pofrunęły w powietrze, a wraz z nimi setki balonów.
Uczucie było słodko-gorzkie. Cieszyłam się, że zakończyłam ten rozdział w życiu, ale utrata Coltona nadal umniejszała ekscytację, którą powinnam czuć. Niezależnie co zrobił, bardzo za nim tęskniłam. Był moim przyjacielem, moim chłopakiem. Powinien tu być… ze swoim bliźniakiem, którego miejsce również było wolne.
Tłum ludzi krążył wokół. Ludzie przytulali się i wiwatowali, podbiegając do swoich przyjaciół. Radosna atmosfera powinna być zaraźliwa, ale tylko nadszarpywała mi nerwy. Piski raniły mi uszy, gdy dziewczyny podskakiwały, obejmując się nawzajem. Chłopacy zderzali się klatkami piersiowymi, dając pokaz testosteronu. Znałam każdą z tych osób, ale nikt nawet mnie nie zauważył, może poza szybkim spojrzeniem i grymasem wypisanym na twarzy.
Nie było tutaj jedynej grupy, która mogłaby potraktować mnie przyjaźnie.
– Whiskey! – Donośny głos przebił się przez hałas, odcinając jak skalpel wszystkie odgłosy. Przezwisko, które nadała mi Stevie, wiązało się nie tylko z tym, że moje imię przypominało nazwę marki tego alkoholu, ale według niej moje włosy miały jego kolor.
W zasadzie miałam wrażenie, że chyba nie pamiętała mojego imienia.
Odwróciłam się i zobaczyłam, że Stevie podbiega do mnie. Moi rodzice stali kilka metrów dalej.
– Gratulacje, dziewczyno! – Przytuliła mnie, a Reece podskakiwała przy tym na palcach, potrząsając pomponami. Odkąd znalazła je na dnie mojej szafy, uznała za swoje i z pragnienia bycia księżniczką przeszła do marzeń o cheerleadingu. Zaczęłam tęsknić za czasami księżniczki.
– Gra-tulacje, JayJay – zaśpiewała, machając rękami w sposób, jaki jej pokazałam.
Wzięłam młodszą siostrę na ręce i przytuliłam do siebie. Pomimo dużej różnicy wieku – miała zaledwie sześć lat – byłyśmy nadzwyczaj blisko. Była moim cieniem i moją kumpelą.
– Wymyśliłam dla ciebie okrzyk. Chcesz zobaczyć? – Zaczęła kręcić się w moich ramionach, aż ją puściłam.
– Oczywiście. – Pogłaskałam ją po główce, zdejmując niebieską togę ze spoconego ciała. Delikatna bryza owionęła odkryte fragmenty skóry. Miałam na sobie krótką czarną sukienkę i płaskie buty zamiast szpilek. Stawiałam na wygodę. Nigdy nie lubiłam butów na obcasie, ale po wypadku, ranna noga bolała nawet w płaskich butach, więc szpilki byłyby już torturą.
Kiedy Reece pokazywała swój układzik, składający się z podskoków, obrotów i potrząsania pomponami, klaskałam, zachęcając ją do kontynuowania.
– Kolejna Holloway, którą będę musiała poprowadzić i ukształtować. – Stevie uśmiechnęła się szeroko, potrząsając głową. – Im młodsze, tym łatwiej wybić im z głów te okropne pomysły.
– Czyli chcesz ją zdeprawować.
– Po-mi-dor, po-mi-dor. – Stevie klaskała razem ze mną, gdy Reece ponownie skończyła układ.
– JayJay! – Mama i tata podeszli, żeby mnie uściskać. – Jesteśmy z ciebie tacy dumni.
– Bo jednak udało mi się skończyć szkołę?
– Mniej więcej. – Tata objął mnie ramieniem. – Jesteś naszą pierwszą, więc oczekiwania nie były wygórowane.
– Cicho bądź. – Zaśmiałam się i stuknęłam go biodrem, wiedząc że prawda była dokładnie odwrotna. Dużo na mnie naciskali. Byli młodzi, gdy pojawiłam się w ich życiu. Ja miałam surowych rodziców, a Reece otrzymała ich wyluzowaną, fajną wersję. Zawsze byłam blisko z tatą, chociaż ostatnio bywało różnie, a nasza relacja przechodziła trudne chwile. Zmiany mojej osobowości nie były łagodne.
Tata zaśmiał się, całując mnie w skroń, podczas gdy dziewczyny i nauczyciele obserwowali go bez skrępowania. Mając zaledwie trzydzieści dziewięć lat, Noah Holloway był wysoki i przystojny, a dzięki pracy asystenta trenera piłkarskiego również wysportowany. Miał zmierzwione, brązowe włosy i stalowoniebieskie oczy. Zawsze deprymowała mnie ilość uwagi, jaką obdarzały go kobiety w różnym wieku, chociaż on widział tylko moją matkę i ciągle powtarzał, że „ożenił się ponad stan”. Moja matka, Amy Holloway, była równie oszałamiająca z falowanymi ciemnymi włosami sięgającymi ramion oraz brązowymi oczami. Sylwetkę miała wyrzeźbioną od jeżdżenia na rowerze. Nie mogłam zaprzeczyć, że geny miałam wyśmienite.
– Moja dziecinka jest absolwentką… Kiedy to się stało? – Mama objęła mnie ramionami, a z emocji miała wilgotne oczy. Odsunęła się, ale dotykała palcami mojej twarzy. – Jestem z ciebie taka dumna.
– Dzięki, mamo.
Wiedziałam, że jej łzy były spowodowane czymś więcej niż moim ukończeniem szkoły. Tylko dzięki łutowi szczęścia w ogóle tu stałam i nie siedziałam na wózku. Całymi miesiącami walczyłam, żeby znowu chodzić, ale nadal kulałam. Mimo nikłych szans przetrwałam wypadek, sprawiając, że ta chwila, kiedy kończyłam szkołę, stała się jeszcze bardziej monumentalna.
– Mamo, nie. – Potrząsnęłam głową.
– Przepraszam… – Pociągnęła nosem. – Jestem taka szczęśliwa, że tu jesteśmy. Że ty tu jesteś. – Jej palce przeczesały moje długie, kasztanowe włosy.
– Wiem. – Przykryłam jej dłoń swoją, tak bardzo świadoma ulotności życia i tego, że to mogło być upamiętnienie, a nie uroczystość.
– Dobra, chcę pogratulować mojej wnuczce. – Babcia Nessa odepchnęła mamę i pośpiesznie objęła mnie ramionami.
Mama mojego taty była dominująca i uwielbiała kontrolę. Kochałam ją, ale nie byłam szczególnie blisko z nią ani dziadkiem T, który przytulił mnie sztywno. Byli całkowitym przeciwieństwem babci Penny, mamy mojej mamy, która po śmierci dziadka Jaymersona stała się wolnym duchem, zawsze wybierała się na wycieczki ze swoją grupą Bunco i robiła takie rzeczy, jak skoki spadochronowe i szybowanie na spadochronie za motorówką. Była moją bohaterką.
– Tak się cieszę, moja piękna dziewczynko. – Babcia Penny przytuliła mnie do swojego miękkiego ciała. Miłość i światło wypływały z niej grubymi pasmami. Przytrzymała mnie blisko siebie, szepcząc do ucha. – Wiem, że mamy dla ciebie małą imprezkę w domu, zanim wyjdziesz z przyjaciółmi. – Nie zadawałam sobie trudu, by poprawić ją, że to przyjaciółka, a nie przyjaciele. – Ale zanim zostaniesz stąd wyciągnięta, myślę, że ktoś jeszcze chciałby ci pogratulować. – Zanim spostrzegłam, ścisnęła moje ramię mocniej, niż zdołałaby to zrobić jakakolwiek sześćdziesięciopięciolatka i okręciła mnie.
W mgnieniu oka cały mój świat skurczył się do jednej postaci w oddali, opierającej się o drzewo niedaleko fontanny upamiętniającej Coltona. Moje serce i oddech przyspieszyły.
On tu jest.
Miał metr dziewięćdziesiąt wzrostu, jasnoniebieskie oczy widoczne pod daszkiem czapki, tatuaże, kilkudniowy zarost, szerokie ramiona i lekki uśmieszek, który sprawiał, że w lewym policzku pojawił się dołeczek. Hunter Harris uosabiał wszystkie seksowne i niebezpieczne rzeczy, jakich kiedykolwiek pragnęłam u mężczyzny. W ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy uświadomiłam sobie, że nie potrafię się im oprzeć.
Miał na sobie szarą koszulkę, ciemne dżinsy i czarne buty na motor, jakby pogoda na niego nie oddziaływała. Wyglądał na chłodnego i zdystansowanego.
Cholera. Jak mogłam zapomnieć, jaki jest cudowny?
– Idź, dziewczyno. Korzystaj z życia. I tego przystojnegochłopaka. – Babcia Penny pchnęła mnie do przodu, zrywając mi z głowy tę głupią czapkę absolwenta. – Chyba że wolałby starszą panią. Potrzebny mi nowy basenowy.
– Nie masz basenu.
– Mogłabym sobie sprawić.
Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Gdy ruszyłam do przodu, żołądek mi się zaciskał, a puls dudnił w uszach. Kiedy zobaczyłam go ponownie, nogi zaczęły mi drżeć, a skórę pokryła kolejna warstwa potu.
Moje szybkie kroki zwolniły, gdy znalazłam się pod baldachimem drzew.
– Cześć. – Mój głos był słabszy, niż zamierzałam, prawie niepewny.
– Cześć. – Nie ruszył się spod drzewa, ale powoli przesunął wzrokiem po moim ciele.
Jego głęboki głos łaskotał moją skórę.
– Wróciłeś. – Gardło miałam tak zaciśnięte, że ledwo mogłam przełknąć ślinę.
– Tak. – Spojrzał mi w oczy, a jego wzrok był intensywny, ale niczego nie zdradzał.
– Jak było w Albuquerque? – Oblizałam wargi i podeszłam bliżej, z przyzwyczajenia obejrzałam się za siebie, szukając świadków. Jak zwykle jeśli chodziło o mnie i Huntera, ktoś zawsze nas zauważał, jakby nasza bliskość uwidaczniała się w jakimś impulsie elektrycznym w chwili, gdy znajdowaliśmy się blisko siebie. Nie obchodziła mnie opinia większości ludzi, ale przełknęłam nerwowo ślinę, zauważając spojrzenie ojca.
Hunter podążył za moim wzrokiem i prychnął, kręcąc głową.
– Widzę, że mój największy fan również cieszy się z mojego powrotu.
– Zignoruj go. – Zrobiłam kolejny krok w jego stronę, zatrzymując się niedaleko. Założyłam pasmo włosów za ucho. – Oglądałam cię w telewizji. Gratuluję zwycięstwa.
– Dzięki. – Szybki uśmiech zatańczył na jego ustach.
Trzeba to przyznać Hunterowi, nie rozwodził się ani nie przechwalał swoim ostatnim zwycięstwem w supercrossowych mistrzostwach. Zmiażdżył przeciwników i wiedziałam, że sponsorzy, agenci i prasa nie dawali mu spokoju po tym, jak pojawił się znikąd i pokonał najlepszych kierowców.
– Co tutaj robisz? Myślałam, że teraz wybierasz się do Kolorado?
– Owszem. – Znowu przesunął po mnie wzrokiem, sprawiając, że po plecach przeszedł mi dreszcz. – Ale mam kilka dni pomiędzy zawodami. – Ostatnie kilka miesięcy spędził na torach supercrossowych, pozostawiając szkołę i mnie. Udało mu się uzyskać dyplom w trakcie podróży po Stanach.
– Mówiłeś, że nie chcesz być tutaj podczas zakończenia roku. – Skoro tuż obok znajdował się pomnik upamiętniający jego bliźniaka, nie winiłam go. Ukończenie szkoły bez Coltona, stanie tam bez swojej drugiej połówki, z pewnością nie przypominałoby świętowania. Od tamtego czasu każdego dnia żyłam z poczuciem winy, że pozwoliłam wtedy Coltonowi prowadzić. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić, co czuł Hunter. Nigdy nie był fanem szkoły średniej, zawsze zachowywał się jak mroczny cień gdzieś na obrzeżach kampusu, robiąc tylko tyle, żeby zdać i odejść. Z kolei Colton był słońcem, wokół którego wszyscy krążyli. Jeśli ktoś powinien tu być, to właśnie on.
Spotykałam się z Coltonem, ale zakochałam się w Hunterze długo przed tym, zanim sobie to uświadomiłam. Zbliżyliśmy się do siebie z Hunterem. Nasze uczucia podsycała trudna sytuacja, którą przeżywaliśmy, ale wszyscy nas do tego zniechęcali. Skandal, jakim byłby nasz związek, napawał odrazą całe miasto. Słyszałam plotki od młodszych i starszych, bezwzględne oceny mojego charakteru i zachowania. Przez rówieśników byłam nazywana „dziwką” i „puszczającą się z bratem”, a dorośli okropnie mnie ośmieszali. Nie widzieli już we mnie kogoś, kto przeżył tragedię, ale „ladacznicę”.
Mogłabym powiedzieć, że opinie innych nie miały znaczenia, ale to gówno prawda. Nawet najsilniejsza osoba ugięłaby się pod ciężarem takiego okrucieństwa, zwłaszcza gdy tamci przystępowali do ataku z bezpiecznego miejsca przed ekranami swoich komputerów.
– Nie chciałem. – Hunter odepchnął się od drzewa. Jego wysoka postać zawisła nad moimi stu sześćdziesięcioma centymetrami wzrostu. – Ale… – Zamilkł, wyciągnął rękę i delikatnie przeczesał palcami moje włosy. – Gratulacje, Jayme – wyszeptał ochryple, pochylił głowę, a jego wzrok przesunął się na moje wargi, zmuszając mnie, żebym oblizała je nerwowo. – Wyglądasz ślicznie.
Co w nim było takiego? W chwili, gdy się do mnie zbliżał, z całą mocą odzywało się we mnie pożądanie. Nic w moim mózgu nie funkcjonowało normalnie.
– Hunter… – Skubnęłam dolną wargę, odwracając się przez ramię. – Nie widziałam cię od ponad dwóch miesięcy, ledwo się odzywałeś i pojawiasz się tutaj, jakby nic się nie stało?
Tamten deszczowy dzień, kiedy z sercem na dłoni wyskoczyłam przed jego furgonetkę, pozostawał na językach całego miasta. W tamtej chwili wszystko było idealne. Filmowe zakończenie. Ale życie tak nie działało, toczyło się dalej i rzucało pod nogi kolejne kłody.
Mieliśmy dwa dni radości, nasze dłonie i usta nigdy nie oddalały się od siebie na długo. Do momentu, gdy Hunter otrzymał telefon, na który tak naprawdę czekał od lat. Miał wziąć udział w Pro AMA Supercross Tour, zaczynającym się w Las Vegas. Niewielki, ale szanowany sponsor chciał, by nosił jego logo. To była życiowa szansa i nie mogłabym go tego pozbawić. Wyjechał następnego dnia, obiecując, że będziemy rozmawiać codziennie. Trwało to przez około półtora tygodnia, a potem częstotliwość telefonów zaczęła maleć. Ja pracowałam, żeby poprawić oceny, a on miał kompletnie szalony grafik imprez prasowych i spotkań, więc nasza komunikacja rozmywała się. Skończyło się tak, że częściej rozmawiałam z Jonesem niż z Hunterem. Jones również uzyskał dyplom i wyjechał razem z Hunterem, zajmując stanowisko menadżera jego i Chrisa. Chris, nazywany przez Stevie Tarzanem, miał być rezerwowym, gdyby coś stało się jednemu z zawodników. Ich życia stały się burzliwe, powoli oddalając się od naszej szarej rzeczywistości.
Czułam się porzucona i moja uraza rosła niczym wstrętna pleśń. Utknęłam tu, wysłuchując wszystkich tych negatywnych opinii i przyjmując codzienne ciosy w sieci od byłych przyjaciół. Patrzyłam, jak moi rodzice krzywili się, kiedy wypowiadałam jego imię i bez przerwy zdrapywałam ze swojej szafki nagryzmolone obelgi.
Mój świat skurczył się do Stevie i mojej rodziny. Całą swoją uwagę poświęcałam na nakłonienie ojca, by zgodził się na obóz letni we Włoszech. Tego lata skupiłam się na historii sztuki. To było moje marzenie. Z wahaniem, ale ojciec w końcu się zgodził i miałam wyjechać za dwa tygodnie.
– Wiem. – Hunter zbliżył się jeszcze odrobinę i poczułam, że mnie osaczał. Jego seksowny, znajomy zapach, coś głęboko męskiego i czystego, z nutą jego mydła unosiło się w powietrzu, ogłupiając mnie jeszcze bardziej. – Tak mi przykro. Mój grafik ledwo pozwala na sen, ale jeśli poczujesz się lepiej, wiedz, że byłaś w moich myślach często… zwłaszcza pod prysznicem.
Odwróciłam wzrok, rumieniąc się i starałam się nie zaśmiać. Potrząsnęłam głową, próbując udawać, że on nie gościł w moich myślach. Byliśmy dwojgiem ludzi, których ubrania wydawały się same spadać, gdy byliśmy blisko siebie, a jednak jeszcze nie przekroczyliśmy tej granicy, przynajmniej w prawdziwym życiu. Chociaż w moich myślach zrobiliśmy to już niezliczoną ilość razy.
– Chris wrócił z tobą? – Odchrząknęłam, starając się wyrzucić z głowy wizję nagiego Huntera.
– Tak. – Hunter spojrzał ponad moją głową na Stevie. – Ale nie jestem pewny, czy czeka go ciepłe powitanie.
– Z pewnością nie – prychnęłam.
Stevie i Chris byli jak pająk i mucha. Oboje myśleli, że byli pająkami, ale coraz bardziej zaplątywali się w sieć.
Rozpalony wzrok Huntera znowu spoczął na mnie, jego głos stał się tak niski, że wręcz dudnił w jego piersi.
– Tęskniłem za tobą.
Zacisnęłam powieki i opuściłam głowę.
– To nie fair.
– Nigdy nie lubiłem grać fair.
– Jakbym nie wiedziała.
– Zatrzymałem się u Douga. – Jakimś sposobem znalazł się jeszcze bliżej mnie, przesuwając palcami po moich ramionach. – Zakładam, że spędzasz wieczór ze Stevie. Chris też będzie u Douga. Proszę, wpadnijcie.
Zacisnęłam wargi, starając się powstrzymać falę emocji, którą zalała mnie obecność Huntera. Moja wola stawała się suchą, cienką gałązką.
– Proszę, Jayme.
– Niech cię szlag – wyszeptałam, opuszczając ramiona z rezygnacją.
– Czy to znaczy tak?
– Tak – burknęłam, pocierając głowę.
– Dziękuję. – Przesunął dłonią po mojej żuchwie. – Muszę iść zobaczyć się z Kristą i Codym, ale wrócę do domu około dziewiątej. Do zobaczenia?
Przytaknęłam, bo tylko to byłam w stanie zrobić. Niech go szlag.
– Jeszcze raz gratuluję. – Odsunął się.
– W zasadzie to też twoje zakończenie szkoły. – Skinęłam w stronę uroczystości odbywającej się za nim.
– Nie. – Potrząsnął głową, kierując wzrok w stronę pomnika Coltona. Zanim znowu spojrzał na mnie, w jego oczach zagościł smutek. – To dzień mojego brata.
Cofnął się z powrotem w cień, znikając tak, jak tylko Hunter Harris potrafił.
Była dziewiąta trzydzieści, gdy mój czerwony jeep podjechał pod zrujnowany dom Douga. Na werandzie stała wysłużona kanapa, a gromada ludzi opierała się o barierkę, paląc papierosy. Muzyka dudniła z wnętrza małego domku, a samochody ustawiły się rzędem wzdłuż ulicy.
– Impreza? – Stevie przechyliła głowę. – Dobrze. Tym mniej będę miała czasu na rozmowę z tym… jak mu tam…
Zachichotałam i zgasiłam silnik. Stevie nazywała wszystkich swoich przelotnych chłopaków na cześć bohaterów Disneya, bo nigdy nie zapamiętywała ich prawdziwych imion. Ale wiedziałam, że z Chrisem było inaczej, kiedy szybko przeskoczyła z Tarzana na jego prawdziwe imię. Oboje panicznie bali się zaangażowania, więc byliśmy z Hunterem zszokowani, kiedy żadne z nich nie dało nogi. Byli od siebie uzależnieni do chwili, gdy Chris wyjechał z Hunterem. Ale trzeba przyznać Stevie, że wyglądała, jakby jej ulżyło, gdy już go nie było. Odpowiadając pełnym wdzięczności westchnieniem, mówiła, że była zadowolona z jego nieobecności, bo już nie musiała zadawać sobie trudu, żeby go olać, co i tak „zamierzała zrobić”.
Totalna bzdura.
Stevie była świetna w udzielaniu rad, ale w ich przyjmowaniu? Nie za bardzo. Jako pierwsza uciekała od wszystkiego, co miało znaczenie. Od wszystkiego, co dotyczyło uczuć. W chwili, gdy spotkałyśmy się na rehabilitacji, od razu nawiązałyśmy więź. Myślę, że byłam jedyną osobą, którą rzeczywiście do siebie dopuściła, a i tak nadal miała przede mną sekrety. Lubiła się bawić i żyć chwilą, była osobą, którą każdy chciałby mieć za przyjaciela, a jednak nikt nie miał. Zbudowała wokół siebie solidny mur, dopuszczając tylko nielicznych.
– Potrzebuję jeszcze jednego romansu, zanim wrócę do Nowego Jorku. – Nastroszyła swoje trzykolorowe włosy i wysiadła z mojego samochodu. – Poczuję się jak Ariel… albo inna ognista rudowłosa.
Mogła udawać, ile chciała, ale wiedziałam lepiej niż ktokolwiek, że Chris zaszedł jej za skórę, rzucił wyzwanie i denerwowała się przed wejściem do tego domu, tak samo jak ja.
Trudno było mi ukryć zdenerwowanie, kiedy obciągałam czarną sukienkę, mając nadzieję, że ubrałam się odpowiednio na domówkę. Długie włosy zostawiłam rozpuszczone i opadały mi swobodnie na plecy. Z każdym kolejnym krokiem potrzeba, by uciec do samochodu, stawała się jeszcze silniejsza.
– Czekaj. – Złapałam Stevie za ramię, gdy stanęłyśmy przed samochodem. – Potrzebuję chwili.
Stevie odsunęła się z tak niewielkim oporem, że zastanowiłam się, czy również unikała wejścia do środka, bo wyglądała, jak gdyby nie przeszkadzał jej powrót do samochodu. To bardzo do niej niepodobne. Zwykle była jak huragan, popychała mnie do przekraczania granic i życia pełną piersią.
– Wiem, że jest jeszcze inna impreza. – Wskazała kciukiem na auto. – Z chęcią pojadę jednak tam.
– Nie możemy ich unikać.
– Mów za siebie – prychnęła. – Ja mogę to zrobić z łatwością. Nawet z radością. Po co miałabym chcieć, żeby łaził za mną całą noc, kiedy będę próbowała kogoś zaliczyć.
Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i uniosłam wysoko brew.
– Myślisz, że będzie łaził za tobą przez całą noc?
– Oczywiście. Przecież to ja. – Wskazała na siebie. – Po seksie ze mną jest się straconym na całe życie. Jestem jak heroina! – Wygładziła swoją krótką spódnicę w kratę i koszulkę bez rękawów, puszczając do mnie oko. – Mogłabyś się przekonać, gdybyś miała bardziej otwartą głowę.
– Jasne. – Zaśmiałam się, czując, że z piersi spadło mi nieco ciężaru.
– Tak jest lepiej. – Stevie machnęła ręką w moim kierunku. – Miło mieć przynajmniej jedną osobę, z którą mogę się spotykać, a która nie chce dobrać mi się do majtek.
– Cieszę się, że zdołałam powstrzymać się na tyle, żeby ci to zapewnić. – Uśmiechnęłam się szeroko, czując się już lepiej. Stevie miała sposoby na złagodzenie moich obaw.
Zaśmiała się i zarzuciła mi ręce na ramiona.
– Kocham cię, Whiskey.
– Jak wyżej, dziewczyno. – Uściskałam ją.
Może i Stevie była moją jedyną przyjaciółką, ale wiedziałam, jaką byłam szczęściarą, że ją miałam. Pojawiła się w moim świecie w chwili, gdy całe moje życie roztrzaskało się na kawałki, kiedy ramy, w których żyłam, już do mnie nie pasowały. Pomogła mi odkryć, kim naprawdę byłam. Nie dziewczyną, której rolę grałam od dawna, ale prawdziwą Jaymerson – dziewczyną, która zrobiła sobie tatuaż, chciała podróżować po świecie, pójść do szkoły artystycznej i która zakochała się w bracie bliźniaku swojego zmarłego chłopaka.
– Jesteśmy gotowe? – Westchnęła, wpatrując się we front domu.
Ludzie przechodzili przez drzwi w obie strony. Była gwieździsta, parna, piątkowa noc, a szkoła oficjalnie dobiegła końca. Nie spotkam tu nikogo z absolwentów. Wszyscy będą u Jasona. To powód, żeby być właśnie tutaj.
– Tak. – Stevie podniosła jedną rękę. Jej głos był nonszalancki, gdy ruszyła w stronę domu. – Tarzan poszedł dawno w niepamięć, a w środku jest alkohol i możliwa Ariel.
Nabrałam powietrza, przygotowując się, i podążyłam za Stevie na werandę. Przepchnęłam się przez drzwi, a mój żołądek zaatakowała kolejna fala zdenerwowania. Między mną i Hunterem wszystko było tak niepewne, że po dwóch miesiącach stałam się nieśmiała i pewna obaw o to, w jakim miejscu byliśmy. Jakby brakowało nam przeszkód na drodze, miałam teraz wyjazd do Włoch, o którym jeszcze nawet nie wiedział, a nagły rozwój jego kariery ciągnął nas w różne strony.
Otoczyła nas impreza, lepkie powietrze wypełniało salon, spychając wszystkich na tył, gdzie migotały światełka rozwieszone wokół podwórza. Nie dostrzegłam Huntera w tłumie ludzi wymieszanych wiekowo i pod względem stylu ubierania się. Stevie poprowadziła nas do tylnych drzwi, moja świadomość była na najwyższych obrotach.
Zauważyłam wysoką postać Douga, siedzącego na krześle ogrodowym z piwem w dłoni i stopami w baseniku dziecięcym. Doug i Stevie chodzili do szkoły w tym samym czasie, ale ona była dwa lata młodsza. Rzucił szkołę i teraz pracował w warsztacie samochodowym. „Wyrzutek Dougie”, tak zwykle nazywał go Colton, ale ja widziałam tylko prostego, słodkiego faceta, który kochał i witał z otwartymi ramionami wszystkich. Nie każdemu był pisany college, a Doug wydawał się zadowolony ze swojego życia. Miał na sobie podarte dżinsowe spodenki i koszulkę oraz czapkę założoną tyłem do przodu, a jego brązowe włosy sięgały ramion.
Jones, w swoim zwyczajowym czarnym, płaskim kapeluszu, siedział obok niego, podając Megan jointa. Chris siedział po drugiej stronie Douga. Zerknął na Stevie, zanim odwrócił wzrok, jakby jej obecność w ogóle go nie obeszła.
Wszyscy przyjaciele Huntera tu byli, ale jego nigdzie nie widziałam.
Wątpiłam, żebym mogła kiedykolwiek być blisko z Megan, ale poznałam Jonesa i naprawdę go polubiłam. Miły facet, łatwy w obyciu. Zawsze czułam się dzięki niemu mile widziana i bezpieczna, czego nie spodziewałabym się jeszcze dziesięć miesięcy temu. Obcesowe traktowanie w szkole naprawdę dało mi w kość. Zupełnie tak, jak zrobili ze mną, potraktowałam ich stereotypowo i nie zadałam sobie trudu, by spojrzeć choć odrobinę pod powierzchnię.
– Hej! To dziewczyna Huntera! – zawołał Doug, podnosząc piwo w geście powitania, a wszyscy odwrócili się w moją stronę. Głęboki rumieniec wypłynął mi na szyję. Różnica między Stevie a Dougiem była taka, że Stevie nie zadawała sobie trudu, by zapamiętywać imiona, a Doug po prostu nie potrafił ich zapamiętać. Powodem były lata uzależnienia od trawki, tak przynajmniej sądzę. Cieszyłam się, że chociaż przestał nazywać mnie „dziewczyną Coltona”.
– Jayme. – Jones pomachał do mnie, wydmuchując z ust kłąb dymu.
– Idę po drinka. – Stevie wymamrotała mi do ucha, przenosząc wzrok z Chrisa na Megan.
Dzisiaj była moja kolej, żeby być kierowcą, więc ona mogła pić. Zmieniałyśmy się. Prowadzenie po pijanemu dla mnie nie wchodziło w grę.
– Rozglądaj się za najseksowniejszą dziewczyną, a znajdziesz mnie. – Odwróciła się od grupy. Od Chrisa.
Ten zaś odwrócił się, żeby porozmawiać z kimś obok siebie, ale widziałam, że subtelnie śledził jej kroki aż do stołu pełnego alkoholi.
Ci dwoje. Pokręciłam głową, podchodząc do grupy. Zamyślony wzrok Megan przesunął się po mnie. Tylko nieznacznie się skrzywiła. Była pierwszą, czołową przyjaciółką Kristy, a powody Kristy, żeby mnie nienawidzić wydawały się tylko rosnąć. Przynajmniej Megan była w miarę uprzejma.
– Hej. – Poczułam na sobie intensywność wzroku grupy.
– Jak się masz? – Jones uśmiechnął się, a jego oczy zalśniły. – Nie widziałem cię od jakiegoś czasu.
– Tak, minęło kilka miesięcy. – Gardło mi się zacisnęło. Pewnie pomyśleli, że przyszłam tylko dlatego, że Hunter miał tu być. Jak stalkerka.
– Hej, Holloway. – Chris wstał i uściskał mnie szybko. Jego australijski akcent był dzisiaj bardziej wyraźny. Poza Jonesem, to przy Chrisie czułam się najbardziej komfortowo. Zawsze ciepły i słodki, wydawało się, że nic go nie ruszało… może poza Stevie. – Dzisiaj skończyłaś szkołę, prawda? Gratulacje.
– Hej, Chris. – Odwzajemniłam uścisk. – Dzięki.
– To dzisiaj? – Jones parsknął, a z jego nosa wyleciała kolejna porcja dymu. – Cholera. Moja mama i siostra będą wkurzone, że to przegapiłem.
– Tak, idioto. Zapomniałeś? – Megan wzięła od niego jointa. – Oficjalnie opuściliśmy ten piekielny grajdołek. Krzyż na drogę. – Zaciągnęła się, podnosząc wzrok na nocne niebo.
Megan była ładna – z ciemną, czekoladową karnacją i ciemnymi oczami – ale przez jej twardą powierzchowność czułam się niepewnie, jakby ziemia wokół niej była niestabilna. Jej kręcone, czarne włosy były spięte w niedbały kok. Miała na sobie białą koszulkę na ramiączkach, wycięte męskie spodenki i ciężkie buty. Będąc jedyną dziewczyną, i to jedyną czarnoskórą dziewczyną, w paczce z Jonesem i Hunterem, Megan dostała nieźle w kość w szkole. Nie tylko przez kolor skóry. Ubierała się jak facet, więc nie pasowała do norm społecznych. Dodatkowo przez fakt, że trzymała się z białymi chłopakami, stała się celem kilku grup. Chociaż nigdy nie brałam w tym udziału, jej nieufność wobec mnie wynikała z faktu, że kiedyś należałam do jednej z tych grup, która patrzyła na nią z góry. Zapewne uważała, że to słodka sprawiedliwość, że teraz sama stałam się celem ich niechęci.
– Cóż, fajnie że wróciłaś. Bierz drinka i siadaj. – Doug wskazał na puste krzesło niedaleko niego. – Nie mam pojęcia, gdzie jest twój facet.
– Nie jest moim facetem. – Mój głos okazał się słabszy niż zamierzałam, rozczarowanie eksplodowało w nim jak bomba. Przysiadłam na brzegu krzesła na wypadek, gdybym musiała za chwilę czmychnąć.
– Proszę cię, on z jedną dziewczyną zostaje na noc lub dwie… A dwie tylko wtedy, gdy są niesamowite w łóżku… Mija kilka miesięcy, a ty wciąż tu jesteś. – Doug machnął w moją stronę. – Jak dla mnie to znaczy, że jesteś jego dziewczyną.
– Kurwa, Dougie. – Jones wydał z siebie dźwięk przypominający jęk i parsknięcie jednocześnie, a potem ukrył twarz w dłoniach. – Filtruj trochę te bzdury.
– Co? A która część nie była niby prawdą? – Doug odwrócił głowę do Jonesa. – Hunter kręcił się wokół tej małej nawet przed śmiercią Coltona.
– O. Mój. Boże. – Megan parsknęła, a spomiędzy jej zaciśniętych warg wyrwał się chichot, kiedy pochyliła się do przodu.
Jones przechylił się na swoje nogi i śmiał tak mocno, że nie mógł wydać z siebie dźwięku, tylko jego ciało drżało. Głośno nabrał powietrza i odchylił się do tyłu, a zaczerwienionymi oczami mrugał w niebo.
– Jasna cholera, Doug. – Walczył ze śmiechem, który wciąż nie chciał ustać. – Nie masz taktu. Za grosz.
– Co? – Wzruszył ramionami, a wyglądał na tak zdumionego, że nie mogłam się powstrzymać, żeby nie roześmiać się razem ze wszystkimi.
Chris uśmiechnął się pod nosem i wychylił resztę piwa.
– Co jest takie zabawne? – Stevie stanęła za mną, podając mi colę, a w drugiej ręce trzymała czerwony kubek.
– Doug jest Dougiem. – Jones śmiał się dalej. On i Megan wyraźnie byli na haju jak cholera. Klepnął Douga w ramię. – Zawsze taki zabawny, stary.
– Pójdę po jeszcze jedno piwo. Ktoś coś chce? – Chris wstał, rozglądając się po grupie. Nie zmienił wyrazu twarzy, patrząc na Stevie, jakby była kolejnym gościem na imprezie.
– Ja dziękuję. – Uniosłam swoją colę.
– Ja wezmę jeszcze jedno. – Doug uniósł rękę.
– Ja też – dodała Megan.
Stevie parsknęła obok mnie, słysząc odpowiedź Megan, aż odwróciłam się do niej. Zobaczyłam, że Megan przekręciła się na siedzeniu i zacisnęła zęby. Wiedziałam, że nie zależało im na sobie, coś w stylu przyjaciel chroni przyjaciela, ale to wydawało się dziwne. Posłałam Stevie pytające spojrzenie, ale tylko wzruszyła ramionami i odwróciła wzrok.
Chris odszedł, nie patrząc na Stevie. Obserwując ją, zauważyłam, że lekko rozchyliła wargi i wykręciła nieznacznie szyję, żeby śledzić jego kroki. Jej ramiona spięły się. Nawet nie próbowała ukrywać, że gapiła się na niego.
Dobrze rozegrane, Chris, pomyślałam. Znał Stevie tak jak ja i wiedział, że gdyby okazał jej cień zainteresowania, wycofałaby się, uciekła, gdzie pieprz rośnie i twierdziła, że był zbyt nachalny. Brak zainteresowania był jak przynęta na rybę.
– Chyba jednak potrzebuję dolewki. – Stevie nadal patrzyła za nim spod zmrużonych powiek. – I tak stoi tam jedna gorąca dziewczyna. W porządku, Whiskey?
– Tak. Idź.
Przytaknęła i odeszła w stronę baru, skupiając się na blondynce, która akurat stała obok Chrisa.
Pokręciłam głową i odwróciłam się w stronę grupy, w której wszyscy gawędzili swobodnie. Siedziałam plecami do rozsuwanych drzwi domu, a muzyka rozbrzmiewała głośno na podwórku. Tłumy ludzi podchodziły po drinki, wszyscy śmiali się i bawili pistoletami na wodę. Ale jakimś cudem wiedziałam, w którym momencie wszedł. Jakby każda cząstka mojego ciała była dostrojona do niego, wyczułam go, jeszcze zanim się pojawił.
– Hunter! – Ludzie zaczęli wołać jego imię, a mój żołądek opadł jak bomba atomowa. Ciało mi zesztywniało, a kark zaczął mrowić. – Hunter „Mgła” Harris nadchodzi!
– Oto jest. – Wyskoczył Doug i ponownie uniósł drinka. Nie mogłam się odwrócić. Nie mogłam oddychać. Serce łomotało mi o żebra.
– Cześć wszystkim. – Głos Huntera rozbrzmiał ponad moim ramieniem, a dłoń spoczęła na oparciu mojego krzesła. – Przepraszam, że się spóźniliśmy.
My?
– Krista, jednak dałaś radę – powiedziała Megan, a ja gwałtownie odwróciłam głowę.
Stała obok Huntera, a jej uśmiech zbladł, gdy spojrzała na mnie. Wysoka i chuda Krista była ubrana w dżinsowe szorty, sandały, koszulkę na ramiączkach, a ciemnoblond włosy związała w kucyk. Była ładna, ale jeszcze mniej przystępna niż Megan. I nie miała żadnych zahamowań, żeby pokazać swój stosunek do mnie. Czasami zastanawiałam się, czy to jeszcze miało cokolwiek wspólnego z Coltonem.
Szybko spojrzała z powrotem na Megan, a na jej twarzy zagościł swobodny uśmiech.
– Tak, Hunter uznał, że przyda mi się trochę rozrywki. Jego mama przypilnuje dzisiaj Cody’ego. – Krista chwyciła Huntera za ramię i uśmiechnęła się promiennie. – Powinnaś widzieć Cody’ego, kiedy przyszedł Hunter. Rozpromienił się jak choinka w święta, podreptał do niego i wołał: „Da-da”.
– Ooo! – Wszyscy zaczęli się zachwycać.
Poza mną. Miałam ochotę zwymiotować. Załapałam przytyk w moją stronę. Chociaż Hunter nie był w rzeczywistości ojcem Cody’ego, to był jego „tatusiem”. To rodzina, do której ja nigdy nie będę należeć.
– Tęskniłem za tym malcem. – Dłoń Huntera nadal zaciskała się na moim krześle, dotykając moich nagich pleców, ale wzrok skupiał na grupie. – Żałuję, że tak długo go nie widziałem. Naprawdę bardzo urósł.
Przełknęłam ślinę, a dziura w moim żołądku jeszcze się powiększyła.
– Nawet nie mów. – Krista potrząsnęła głową. – Naprawdę jest przy nim co robić. Ciekawi go dosłownie wszystko. Mamusia potrzebuje drinka.
– Chodźmy, dziewczyno. Bar jest tam. – Megan skoczyła na równe nogi, złapała przyjaciółkę za ramię i obie ruszyły w stronę stołu piknikowego.
– Weź sobie drinka i siadaj, stary. Jesteś teraz w domu. – Doug wskazał na puste krzesło Megan. – Pilnowaliśmy twojej dziewczyny.
Jones znowu jęknął.
– Doceniam. – Dłoń Huntera zsunęła się z oparcia krzesła na moje palce, oplotła je i pociągnął mnie z krzesła. – Jaymerson? – Jego ochrypły głos poczułam aż w czubkach palców u stóp. – Możesz pójść ze mną na chwilę?
Podążyłam za nim w ciszy. Wziął mnie za rękę, gdy tak szliśmy przez dom. Nie zatrzymywaliśmy się, mimo że dziesiątki ludzi wykrzykiwały jego imię, klepiąc go po plecach i gratulując ostatniego zwycięstwa. Kiwał głową, dziękując im, ale nadal szedł w stronę drzwi wejściowych, a potem po stopniach. Zmierzaliśmy tą samą drogą, co pewnej nocy, gdy skończyłam z tatuażem na ramieniu. Gorąco panujące dzisiaj, zamiast zimna i deszczu, dało mi dziwne uczucie déjà vu.
Nie odzywał się, odgłosy cykad i naszych kroków na chodniku wypełniały ciszę między nami. Cały czas trzymał mnie za rękę. Wkrótce dobiegła nas muzyka z samochodów i zobaczyliśmy światła banerów, a znak salonu tatuażu mrugnął do nas z końca ulicy.
– W końcu zdecydowałeś się na tatuaż kaczora Donalda na czole? – Wskazałam naszymi dłońmi w stronę studia.
W jego policzku pojawił się dołeczek i opuścił wzrok na mnie.
– Myślałem, że oboje robimy Daffy’ego.
– Pasujące? – Potrząsnęłam głową. – To dopiero tandeta.
– Czyli to jest tandeta? A nie fakt wytatuowania sobie kreskówkowej postaci na czole?
– Przecież to Daffy! Jak mógłby być czymś niewłaściwym?
Zatrzymał się, odwrócił do mnie, a jego ciężki wzrok spoczął na mojej twarzy.
– Przepraszam, że się spóźniłem. Od dawna nie widziałem Cody’ego. On tak szybko rośnie. – Oblizał wargi, wpatrując się w ziemię. – Namówienie mojej mamy, żeby z nim została, zajęło dużo więcej czasu, niż sądziłem.
– Myślałam, że chciała być częścią jego życia?
Poruszył żuchwą.
– Ja również.
– Co się stało?
Hunter westchnął i puścił moją dłoń. Odwrócił nas od głównej ulicy, gdzie ludzie zbierali się wokół lodziarni i restauracji, by potem zmierzać w stronę cichszej ulicy mieszkalnej.
– Niektóre rzeczy lepiej sprawdzają się w teorii niż praktyce. Zwłaszcza kiedy woli pić i zapomnieć o tym, że rozwodzi się z tatą.
– Och. Nie wiedziałam. Przykro mi.
– Niepotrzebnie. Nie byli szczęśliwi już od dawna. Byli bardziej partnerami w interesach. Niedyskrecja ojca sięgała głębiej niż ukrywanie spraw na temat Coltona. Miał romans od lat.
– Och…
– Wszyscy o tym wiedzieliśmy, ale jak mniemam, ignorowanie pewnych spraw też ma swój kres. Ta sprawa z dzieckiem Coltona zmieniła coś w mojej mamie i teraz nie może już wrócić do świadomego ignorowania pewnych kwestii związanych z ojcem.
– Potrafię to zrozumieć. – Rozumiałam jak to jest, nie móc wrócić do normalności po tym, jak twój świat się zmienił. Pamiętam ten wieczór, gdy odbyła się impreza na cześć Coltona. Zamknęłam się u Julii i uświadomiłam sobie, że gdyby Colton żył, mogłabym z łatwością być jak jego mama – uwikłana w małżeństwo bez miłości, odgrywając dobrą żonę, by zachować pozory, podczas gdy on, by mnie zdradzał. Niech mnie, Colton przecież już zdradzał i miał dziecko z inną kobietą.
Nie mogłam wyobrazić sobie powrotu do bycia tamtą dziewczyną, która pozwoliła sobie wejść w to życie dlatego, że było łatwe. Zginęła tamtej nocy w samochodzie, razem z Coltonem. I chociaż wiele wycierpiałam, chociaż utrata Coltona mnie zniszczyła, wolałam tę osobę, którą się stałam.
– A jednak znała tylko to życie, więc nie radzi sobie zbyt dobrze. A Cody jest teraz przypomnieniem wszystkiego, co złe. – Na jego twarzy błysnął gniew. – Uznałem, że spędzenie czasu z nim może zmienić jej podejście, pomóc zobaczyć, co jest ważne i że Cody jest najważniejszy na świecie. Jest najbardziej uroczym i najsłodszym dzieckiem.
Uwielbiałam to, jak bardzo Hunter ubóstwiał Cody’ego, ale nie mogłam pozbyć się nadciągającego złego przeczucia w trzewiach, podpowiadającego mi, że przegram w tej grze, w której nawet nie chciałam grać.
– Moja matka nie jest tematem, na który chciałbym rozmawiać. – Hunter chwycił mnie za ramię i stanął przodem do mnie. Objął moją twarz dłońmi i przyciągnął ją do siebie. – Cholera, ależ za tobą tęskniłem.
– Naprawdę? – Nozdrza mi zadrżały, gdy doleciał do mnie jego upajający zapach. Byłam bardzo świadoma tego, jak jego ciało rozbudzało moje. – Jestem pewna, że hostessy wystarczająco dobrze cię rozpraszały.
Podczas wyścigów, niezależnie czy wygrywał, czy nie, hostessy przywierały do niego jak rekiny do mięsa. Wszystkie miały ogromne, podkreślone cycki, wyrzeźbione brzuchy i jędrne tyłki wystające spod skąpych strojów. Oblegały go ze wszystkich stron, uśmiechały się, chichotały i całowały go.
Uśmiechnął się pod nosem.
– Zazdrosna?
– Nie zamierzam grać z tobą w tę gierkę. – Próbowałam się odsunąć, ale przyciągnął mnie do siebie mocniej.
– W nic nie gram. Miałem je totalnie w dupie. – Jego głos zadudnił, a wargi znalazły się centymetry od moich. – Chciałem tam ciebie.
– Prosty telefon. Wiadomość. Mail – odparłam. – Tylko tyle potrzebowałam. Chcę, żebyś spełniał marzenia. To niesamowita szansa, ale nie zamierzam być dziewczyną, która siedzi w domu, czekając na telefon.
– Więc jedź ze mną. – Wsunął dłoń w moje włosy, sprawiając, że całe moje ciało przeszył przyjemny dreszcz.
– Co? – Uniosłam głowę, żeby spojrzeć w jego niebieskie oczy.
– Szkoła się skończyła. Nie masz tu żadnych zobowiązań, prawda? Jedź ze mną do Kolorado.
– Ja… ja nie mogę…
– Dlaczego?
– Ponieważ nie mogę wyjechać ot tak sobie.
– Czemu nie? Co cię tu trzyma?
– Nie o to chodzi. Nie możesz przyjeżdżać sobie po całych tygodniach milczenia i zachowywać się tak, jak gdyby nic się nie zmieniło. Prosta rozmowa przez telefon byłaby czymś miłym, Hunter. Po tym wszystkim, co przeszliśmy, nie chcę być znowu porzucona. Jeden z braci Harris już mnie zranił.
Wzdrygnął się.
– Wiem. Przepraszam.
– To nie wystarczy. – Odwróciłam się i ruszyłam z powrotem do domu Douga.
Wszystko, czego dowiedziałam się o Coltonie nie zabolało tak, jak wycofanie Huntera. Razem przeszliśmy przez piekło. Myślałam, że więź, która powstała między nami oraz przeszkody, które pokonaliśmy, zbliżyły nas.
Jego grafik był szalony, rozumiałam to, ale miałam już dość tego, że nie byłam ważna w czyimś życiu. Miałam dosyć zadowalania się tylko ochłapami. Pierwszą miłością i priorytetem Coltona była piłka nożna, sypiał też z każdą chętną dziewczyną, a ja ślepo stałam przy nim, nie zdając sobie sprawy, że nie znajdowałam się nawet blisko szczytu jego listy. Dał mi tylko tyle, żeby mnie spacyfikować, a ja to zaakceptowałam.
Nigdy więcej.
– Jayme, czekaj. – Hunter złapał mnie za ramię.
Jego bliskość zamroczyła mój umysł.
– Odkąd wyjechałem, to było czyste szaleństwo. Wszystko działo się w zawrotnym tempie. Nie sypiałem i nie miałem nawet czasu dla siebie. Ale żadna z tych rzeczy mnie nie usprawiedliwia. Powinienem był zadzwonić.
– Powinieneś. – Przytaknęłam i odwróciłam się, żeby odejść, ale złapał mnie za ramiona i odwrócił w swoją stronę.
– Obiecuję, że to się nie powtórzy. – Jego wygłodniały wzrok przesunął się po mojej sylwetce, a potem przyciągnął mnie do siebie. – Kocham cię, Jaymerson, i zrobię, co w mojej mocy, żeby ci to wynagrodzić. Proszę, jedź ze mną do Kolorado. Naprawdę chciałbym, żebyś tam była.
Otworzyłam usta, a potem zaraz je zamknęłam. W pierwszym odruchu pomyślałam o rodzicach i o tym, że nie chciałam zrobić niczego, czego mogliby nie zaakceptować. Być dobrą dziewczynką. Ale miałam osiemnaście lat i nie musiałam już martwić się szkołą.
– Proszę? – Jego oddech łaskotał moją szyję, zbliżył się jeszcze bardziej, a moje mury obronne kruszyły się.
Hunter właśnie tak na mnie wpływał. Tak długo starałam się z nim walczyć, ale to, co było między nami, zawsze wygrywało.
– Powiedz tak. – Musnął wargami moje usta tylko na tyle, żeby się ze mną podroczyć.
– Cholera, nie grasz uczciwie.
– Powinnaś nauczyć się tego o mnie już podczas walki na poduszki. – Uśmiechnął się, ponownie skubnął moje usta i delikatnie pociągnął za dolną wargę. – Jedź ze mną. Tylko na kilka dni.
Miałam wyruszyć do Włoch dopiero za dwa tygodnie. Kilka dni nie zaszkodzi, rodzice będą musieli się z tym pogodzić. Dla nas byłam gotowa zrobić wszystko.
– Doprowadzasz mnie do szaleństwa, Hunterze Browningu Harrisie. – Przycisnęłam pięść do jego koszuli.
– To brzmi jakbyś się zgadzała. – Jego usta zaczęły się przesuwać po mojej żuchwie. – I nawzajem, Jamerson Vanesso Holloway. Zapewne czujesz jak bardzo.
Czułam i przez to w mojej głowie zapłonęło niesamowite pożądanie. Przy różnych okazjach byliśmy naprawdę bliscy seksu, ale zawsze nam coś przeszkodziło. Przy Coltonie przerażała mnie sama myśl o seksie, ale to uczucie zniknęło w chwili, gdy Hunter pojawił się w pobliżu. Pragnęłam go. Zawsze.
– Tak. – Przyciągnęłam go bliżej siebie.
Miesiące rozłąki zniknęły pod ciężarem mojego pragnienia.
– Powtórz.
– Tak, pojadę z tobą.
Przyciągnął mnie do siebie, a jego usta zmiażdżyły moje. Desperacko. Brutalnie. Ból pomiędzy udami sprawił, że jęknęłam przy jego wargach, zachłannie pragnąc więcej. Językiem rozchylił mi usta, pogłębiając ten gorączkowy pocałunek.
Po raz pierwszy od miesięcy czułam, że moja dusza wzleciała wysoko.
Samolot podszedł do lądowania w Mile High City. Suche równiny Denver były rażącym kontrastem do pokrytych śniegiem gór w tle, pnących się w stronę nieba. Popołudniowe słońce opadało na zachodzie, pokrywając równiny głęboką purpurą.
Przyciskałam twarz do małego okienka, zachłannie chcąc zobaczyć wszystko. Moja rodzina nigdy nie miała zbyt dużo pieniędzy na podróże. Kilka razy wybraliśmy się w lecie samochodem na wybrzeże i raz poleciałam na Florydę z babcią Nessą, ale miałam wtedy dziesięć lat i ledwo pamiętam tę wyprawę.
Nawet ta mała wycieczka coś we mnie obudziła, jakąś część, która desperacko pragnęła zwiedzać świat, szukać czekających mnie przygód. Mój maleńki świat, w którym tak długo żyłam, eksplodował i wypchnął mnie w oślepiającą przestrzeń i teraz chciałam tylko więcej.
– Och, daj spokój. Jeszcze jeden. – Odwróciłam się na dźwięk głosu Stevie. Siedziała obok mnie, próbując ubłagać stewardessę i machała pustym, plastikowym kieliszkiem po winie. – Proszę. Nawet nie wiesz, jak bardzo nie mogę być teraz trzeźwa.
– Przykro mi, ale zaraz będziemy lądować. – Kobieta uśmiechnęła się uprzejmie i odeszła od siedzenia Stevie.
– Zaraz będziemy. Ale jeszcze nie wylądowaliśmy, czyli mogłabym dostać kolejny kieliszek.
– Przykro mi, ale będę musiała to zabrać. – Kobieta wyjęła naczynie z dłoni mojej przyjaciółki. Jej wymuszony uśmiech stał się jeszcze sztywniejszy, zanim ruszyła dalej alejką, sprawdzając pasy i stoliki.
– Cruella De Mon właśnie zabrała mi kieliszek. – Stevie wpatrywała się w pustą dłoń, jakby ktoś właśnie kopnął szczeniaka. – Ale…
– Zamierzałaś wylizać kieliszek, prawda? – Poklepałam ją po ramieniu.
Miała teraz blond włosy z tęczowymi końcówkami. Opadły jej na ramiona, kiedy zrobiła nadąsaną minę.
– Możliwe. – Odwróciła się do mnie i skierowała swoją irytację w moją stronę. – To wszystko twoja wina, Whiskey. Jak udało ci się wmanewrować mnie w to?
– Dlatego, że mnie kochasz, a rodzice nie pozwoliliby mi lecieć bez ciebie.
– Uwielbiam to, że według nich mam na ciebie dobry wpływ. Naprawdę na tym etapie powinni już wiedzieć lepiej.
– Można by tak pomyśleć. – Zaśmiałam się.
Tyle że, co dziwne, moja mama kochała Stevie. Myślę, że wiedziała, jakim dzikim dzieckiem była, ale od dnia, kiedy ją poznałam, wyzwoliła we mnie to, co najlepsze. Zażądała, żebym otworzyła oczy i zaczęła doświadczać życia. Tatuaże i kolczyki nie mogły ukryć dobrego człowieka, który znajdował się pod nimi. Mój tata nie czuł się przy Stevie tak swobodnie jak mama, ale myślę, że pomysł, żebym dzieliła pokój hotelowy z dziewczyną, uspokoił jego sumienie, nawet jeśli to wszystko było tylko na pokaz.
Nie było specjalnie trudno przekonać Stevie, mimo że narzekała i powiedziała, że leci tylko dla mnie. Obie wiedziałyśmy, że to kłamstwo. Chris był w Denver. Nie potrafiła oprzeć się jego przyciąganiu bardziej niż ja Hunterowi.
Na początku moi rodzice wahali się, a tata zareagował dokładnie tak, jak zakładałam.
– Nie. – Potrząsnął głową, miał poważną minę i zawzięty ton. – Nie ma mowy. Koniec dyskusji.
– Tato, mam osiemnaście lat – powiedziałam spokojnie, starając się nie reagować na jego odpowiedź.
– To świetnie, a ja i tak mówię nie. Nie polecisz do Denver, żeby zobaczyć się z tym chłopakiem.
– On ma imię, tato. Hunter. – Chwyciłam oparcie krzesła w jadalni, zwracając się do obojga moich rodziców, stojących w kuchni. Babcia Penny i Reece siedziały na kanapie za mną.
– JayJay, muszę zgodzić się z twoim ojcem – powiedziała mama łagodnie. Ona bardziej starała się zaakceptować Huntera w moim życiu, ale myślę, że ta dwumiesięczna nieobecność dała im złudną nadzieję, że sobie odpuściliśmy.
– Dlaczego? – Przekrzywiłam głowę, znając dokładnie ich powody, ale chciałam zobaczyć, jak się męczą z odpowiedzią. Mieli powiedzieć to głośno. – Niedługo wylatuję do Włoch. Denver to przecież nic w porównaniu do tego.
– Jest różnica. – Ojciec odstawił piwo i potrząsnął głową.
– Dlaczego?
– Ponieważ…
Zamrugałam niewinnie, czekając na jego odpowiedź. Ze spanikowanym wyrazem twarzy szukał pomocy u mamy.
– W tamtym chodzi o szkołę. A w tym o… – Mama wycofała się, posyłając ojcu to samo zdesperowane spojrzenie.
– O seks. Po prostu to powiedz. – Założyłam ręce na piersiach.
Tata opluł się piwem i kaszląc, zaczął wali pięścią w pierś, a jego twarz poczerwieniała.
Mieli w ogóle świadomość, w jakie kłopoty mogłam się wpakować za granicą? To wszystko była iluzja. Kiedy tam będę, nie sprawdzą, co robię, i będę mogła udawać niewinną. Ale pozwalając mi jechać do Huntera, nie mogli udawać.
– Pomyślcie o tym w ten sposób. Zamiast jechać na wycieczkę absolwentów do Florida Keys, gdzie wybierają się wszyscy ludzie z mojej klasy i gdzie zamierzają pić na umór, imprezować i na pewno zdarzy się też seks, pojadę do Denver. Będę dzielić pokój ze Stevie. – Prawdopodobnie powinnam dać jej znać, że jedzie ze mną.
– Musicie przestać być tak cholernie spięci – krzyknęła babcia Penny z kanapy. – Pozwólcie dziewczynie jechać!
– Mamo… – Moja mama posłała babci groźne spojrzenie.
– Co, Amy? – Babcia odwróciła się. – Pamiętam, że ty sama wymykałaś się kilka razy do chłopaka. Czmychałaś, żeby spotkać się z tym, z którym akurat wtedy się widywałaś. Na przykład ten koncert w Nowym Jorku z facetem o dziesięć lat starszym od ciebie. Ile wtedy miałaś? Szesnaście lat?
– Mamo! – wykrzyknęła moja matka, kręcąc głową. – Nie pomagasz.
Uniosłam brew, patrząc na moją mamę. Przez lata słyszałam urywki opowieści o szalonej młodości mojej mamy. Gdzie zniknęła tamta dziewczyna?
– To nie jest twoje miejsce, mamo. Nasz dom, nasze zasady.
– Dziękuję – dodał tata z naciskiem.
Babcia Penny pokręciła głową.
– Tak, to jest wasz dom, ale nie zachowuj się, jakbyś nigdy nie była młoda i nie buntowała się. Niech mnie, Jayme to anioł w porównaniu do ciebie. Nie naciskaj jej do momentu, kiedy zbuntuje się tak, jak ty. Jezu, dziewczyno, wtedy byłaś zmorą mojego życia. Ciągle pakowałaś się w kłopoty. Ale teraz jestem już świadoma, że powodem było zbyt surowe traktowanie przeze mnie i twojego ojca. Im bardziej skracaliśmy ci smycz, tym bardziej się stawiałaś. – Odwróciła się do mnie. – Nie popełniaj moich błędów. Jayme to dobra, odpowiedzialna, mądra dziewczyna. Zachowuje się bardziej dorośle, niż wskazuje jej data urodzenia. Daj jej doświadczyć życia. Nie możesz aż tak bać się, że ją stracisz. Pozwól jej żyć.
Odwróciłam się do rodziców, nie dając im szansy na zareagowanie.
– Stevie będzie ze mną, a ja będę dzwonić i pisać przez cały czas. Jadę.
Tata potarł palcami podbródek na znak wzburzenia.
– A skąd weźmiesz pieniądze, żeby się tam dostać?
– Odłożyłam trochę z urodzin i zakończenia szkoły. – Byłam jednym z tych odpowiedzialnych dzieciaków.
Tata zmarszczył brwi, bo miał nadzieję, że miał na mnie haczyk.
– A nawet gdyby nie miała, dostałaby ode mnie – rzuciła babcia przez ramię.
– Mamo… – Moja mama westchnęła, opierając się biodrem o blat. Widziałam już, że powoli ustępuje. – Stevie będzie z tobą?
– Tak. – Nie było to do końca kłamstwo, bo wiedziałam, że przyjaciółka to dla mnie zrobi. Zawsze stała za mną murem.
– Czekaj? Czy ty się zgadzasz? – Tata wpatrywał się w mamę.
Westchnęła i posłała tacie znaczące spojrzenie.
– Amy…
– Ona jest dorosła, Noah. Zawsze była taka odpowiedzialna; nie mamy powodów, żeby jej nie ufać. Nigdy nas o nic nie prosiła. Nie możemy trzymać jej pod kloszem, niezależnie co myślimy o tym chłopaku. Tylko popchniemy ich do siebie. Musimy wierzyć, że dobrze wychowaliśmy córkę i pozwolić jej jechać.
Tata sapnął i zaczął krążyć po niewielkiej przestrzeni. W końcu wypuścił powietrze, ale nadal miał zaciśniętą szczękę.
– Napiszesz od razu po wylądowaniu i będziesz dzwonić codziennie?
Miało mnie nie być tylko dwa dni, ale przytaknęłam.
– Dobrze. W porządku.
– Dziękuję! – krzyknęłam, a potem pisnęłam i podbiegłam, żeby przytulić oboje, i posłałam babci szeroki uśmiech. Puściła do mnie oczko.
Mimo że Stevie zgodziła się ze mną lecieć, to kiedy nasz samolot zatrzymał się na płycie lotniska, wyglądała, jakby potrzebowała schować się gdzieś z dużą ilością wina.
– Możemy wstąpić do baru, zanim złapiemy taksówkę? – Zarzuciła torbę na ramię i rzuciła mi moją, którą wyjęła ze schowka na bagaż podręczny.
– Gdybym nie wiedziała lepiej, powiedziałabym, że się denerwujesz. – Uśmiechnęłam się szeroko, zakładając plecak. – To nie ma nic wspólnego z pewnym chłopakiem, którego wyobrażasz sobie w przepasce na biodrach, prawda?
– Co? Nie. – Skrzywiła się, patrząc na mnie. – Już z tym skończyłam. On tylko pomógł mi utwierdzić się w przekonaniu, że wolę dziewczyny.
– Mhm. – Wydęłam wargi, starając się nie śmiać w głos i wyszłam za nią z samolotu.
– Proszę cię, jedynym powodem, dla którego tu jestem, poza tobą – skinęła na mnie podbródkiem – jest mnóstwo gorących hostess, które będą tutaj w ten weekend, nie mając na sobie praktycznie nic. W tej chwili mam totalnie dość facetów. Przypomnij mi, żebym w ten weekend nie dała się omamić seksownemu, umięśnionemu tyłkowi, niezależnie jak dobrze będzie wyglądał w kombinezonie. Nie są tego warci.
– Och, Stevie. Pieprzysz głupoty.
– Zamierzam wypełnić się alkoholem pod kurek. – Poprowadziła mnie w stronę lotniskowej restauracji. – Ostrzegałam cię, że jedyny sposób, żebym to przetrwała, to upicie się.
Jasne, z pewnością nie miało to nic wspólnego z faktem, że miałyśmy spotkać się z chłopakami w hotelu za dwadzieścia minut. Ta myśl sprawiła, że również miałam ochotę się napić.