20,00 zł
Pericord i Brown dokonali wspólnie wielu wynalazków. Ich umiejętności doskonale się uzupełniają: pierwszy to geniusz twórczy, a drugi — umysł praktyczny, doskonale rozumie projekty współpracownika i wciela je w życie.
Wspólnicy pracują nad kolejnym pomysłem — maszyną latającą. Prototyp jest już prawie gotów i niebawem można będzie go przetestować. Na ostatnich etapach pracy między wspólnikami pojawia się kwestia sporna: komu należy się patent? Wynalazcy — autorowi projektu czy mechanikowi — temu, który skonstruował maszynę?
Trup w obłokach czyli historia maszyny latającej w powietrzu (oryg. The Great Brown-Pericord Motor) to opowiadanie z dreszczykiem, pióra Arthura Conana Doyle'a, autora Przygód Sherlocka Holmesa.
Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
Arthur Conan Doyle
Trup w obłokach, czyli historia maszyny latającej w powietrzu
tłum. nieznany
Epoka: Pozytywizm Rodzaj: Epika Gatunek: Opowiadanie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 13
tłum. nieznany
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-5859-6
Był chłodny, wilgotny wieczór marcowy. Przez gęstą, przenikliwą mgłę spowijającą ziemię zaledwie przebijały się światełka latarń ulicznych.
Zalane światłem elektrycznym wystawy sklepów niknęły w tej szarej, wilgotnej mgle. Wysokie domy, melancholijnie otaczające ulicę, stały ciemne. Tylko z trzech okien pierwszego piętra jednego z domów biło jasne światło, na które z zaciekawieniem spoglądali nieliczni przechodnie.
Mieszkał tam Franciszek Pericord, wynalazca, inżynier-elektrotechnik. Światło w pracowni jego świadczyło o niezmordowanej pracy uczonego. Gdyby kto z przechodniów mógł zajrzeć przez okno do gabinetu, ujrzałby w nim dwóch ludzi, stanowiących silny z sobą kontrast. Jeden z nich, sam Pericord, miał wygląd drapieżnego ptaka; ostre rysy twarzy, czarne włosy. Drugi — Jeremiasz Brown, przysadzisty, krępy, blondyn o oczach niebieskich, był znanym mechanikiem. Dokonali już wspólnie kilku wynalazków. Jeden — geniusz twórczy, miał w praktycznym, zrównoważonym umyśle drugiego — niezbędną podporę.
Tego wieczoru Brown pozostał dłużej w pracowni Pericorda, zatrzymany próbą, której wynik miał uwieńczyć powodzeniem całe miesiące wspólnej, ciężkiej pracy.
Siedzieli obaj przy stole, poplamionym rozmaitymi płynami żrącymi i kwasami, zastawionym i zarzuconym akumulatorami, bateriami, izolatorami itd. W samym środku stołu, śród najrozmaitszych przyrządów technicznych, wznosiła się nadzwyczaj dziwna maszyna, obracająca się ze szczególnie osobliwym warczeniem.