W głowie się nie mieści. Biblioteczka przygody. Disney Pixar - Suzanne Francis - ebook + książka

W głowie się nie mieści. Biblioteczka przygody. Disney Pixar ebook

Francis Suzanne

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

PRZYGOTUJ SIĘ NA EMOCJONALNY ROLLERCOASTER!

Kiedy Riley, wesoła jedenastolatka, przeprowadza się wraz z rodzicami do San Francisco, jej emocje żywo reagują na zmiany i próby Riley, by dostosować się do nowej sytuacji. Radość, Smutna, Odraza, Strach i Gniew – emocje zamieszkujące Centralę, czyli wnętrze umysłu Riley – mają mnóstwo do zrobienia. W życiu nastoletniej dziewczyny wydarza się tak wiele, że aż nie mieści się to w głowie!

Powieść powstała na podstawie chwytającej za serce animacji studia Disney/Pixar. Do książki jest dołączona zakładka z bohaterami animacji oraz kolorowa wkładka z kadrami z filmu.

Ta pełna emocji historia zabierze cię do wnętrza ludzkiego umysłu!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 86

Oceny
4,5 (11 ocen)
8
1
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Jadziq

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00

Popularność




Rozdział 1

1

W dniu, w któ­rym na świat przy­szła Riley, Radość obu­dziła się w prze­pięk­nym i nie­zwy­kłym miej­scu – w umy­śle dziew­czynki. Bystra istotka stwo­rzona z lśnią­cych zło­ci­stych czą­ste­czek była jej pierw­szą emo­cją, a świat oglą­dała oczami Riley pro­sto z Cen­trali, która znaj­do­wała się w gło­wie maleń­stwa.

Radość zbli­żyła się do kon­soli, urzą­dze­nia, dzięki któ­remu emo­cje mogły ste­ro­wać reak­cjami dziew­czynki, i z zachwy­tem popa­trzyła, jak rodzice po raz pierw­szy oglą­dają swoją córeczkę.

– Witaj, Riley – szep­nęła mama, uśmie­cha­jąc się od ucha do ucha.

– Sło­neczko kochane… – ode­zwał się tata ze wzru­sze­niem. – Pro­myczku ty nasz.

Wtem w Cen­trali obok kon­soli poja­wiły się tory, po któ­rych stur­lała się zło­ci­sta kula, roz­świe­tla­jąc pomiesz­cze­nie łagod­nym bla­skiem. Radość pod­nio­sła ją ostroż­nie i przyj­rzała się jej. W środku uka­zał się obraz uśmiech­nię­tych rodzi­ców Riley.

„Pro­myczku nasz” – dał się sły­szeć głos taty. Kula była wspo­mnie­niem tego, co wła­śnie prze­żyła Riley! Radość umie­ściła kulę z powro­tem na torach i patrzyła, jak toczy się aż na regał pamięci znaj­du­jący się na tyłach Cen­trali.

Radość poko­chała Riley od pierw­szej chwili i poprzy­się­gła sobie, że zrobi wszystko, by życie jej pod­opiecz­nej było jak naj­szczę­śliw­sze. Spo­dzie­wała się, że będą z Riley tylko we dwie już na zawsze… Ale trzy­dzie­ści trzy sekundy po naro­dzi­nach dziew­czynki przy kon­soli zma­te­ria­li­zo­wał się ktoś nowy i nie cze­ka­jąc, chwy­cił za stery. Riley wybu­chła pła­czem.

– Smutna jestem – przed­sta­wiła się nie­bie­ska nie­zna­joma z ponurą powagą.

– Chwi­leczkę, tylko coś tu ciutkę popra­wię – ode­zwała się Radość, deli­kat­nie odsu­wa­jąc Smutną od kon­soli. Wci­snęła parę guzi­ków i Riley powoli się uspo­ko­iła.

Z cza­sem w Cen­trali poja­wiło się wię­cej emo­cji, a każda przej­mo­wała stery, gdy dziew­czynka aku­rat jej potrze­bo­wała.

Wspo­mnie­nia, które kształ­to­wały się pod ich pie­czą, zapi­sy­wały się w kulach odpo­wia­da­ją­cych ich kolo­rom. W ten spo­sób odzwier­cie­dlały uczu­cia, z jakimi się wią­zały.

Strach odpo­wia­dał za bez­pie­czeń­stwo. Kie­ro­wał zacho­wa­niem dziew­czynki, gdy ta napo­ty­kała coś, co uznał za ryzy­kowne, na przy­kład roz­wi­nięte kable, jazdę na rol­kach albo psy.

– Uwaga! – powta­rzał raz po raz. Wspo­mnie­nia strasz­nych rze­czy i prze­żyć tra­fiały do kul o kolo­rze fio­le­to­wym, a więc takim, jaki miał sam Strach.

Odraza była zie­lona. Czuj­nym okiem wypa­try­wała wszyst­kiego, co można było sko­men­to­wać wyłącz­nie sta­now­czym „Fuj!”. Przej­mo­wała kon­trolę za każ­dym razem, gdy poja­wiało się coś wstręt­nego – na przy­kład bro­kuły, brzyd­kie obrazki albo wredni ludzie. W skró­cie, Odraza chro­niła Riley przed tok­sycz­nymi sub­stan­cjami… i tok­sycz­nym towa­rzy­stwem. Wszyst­kie wspo­mnie­nia, które obrzy­dzały dziew­czynkę, miały kolor ugo­to­wa­nego szpi­naku.

Kiedy Riley przy­tra­fiała się jakaś rażąca nie­spra­wie­dli­wość, za ste­rami kon­soli sta­wał Gniew – osob­nik krępy, czer­wony i wiecz­nie nabu­zo­wany. Wszel­kie krzywdy i afronty dopro­wa­dzały go do szew­skiej pasji. Nie odpusz­czał, dopóki nie wyrów­nał rachun­ków, zawsze gotowy potrak­to­wać wino­wajcę gry­ma­sem, wrza­skiem lub kąśliwą uwagą. A gdy NAPRAWDĘ się wście­kał, tak się zago­to­wy­wał, że jego głowa sta­wała w pło­mie­niach! Wspo­mnie­nia pełne zło­ści zapi­sy­wały się w kulach ognistoczer­wonych.

Każda emo­cja miała swoje zada­nie, ale zde­cy­do­wa­nie naj­czę­ściej za ste­rami stała Radość. Dosko­nale rozu­miała, dla­czego Riley potrze­buje pozo­sta­łych emo­cji… poza Smut­kiem. Gdyby to od niej zale­żało, Riley ni­gdy by się nie smu­ciła! Powinna być naj­szczę­śliw­szą dziew­czynką na świe­cie, dla­tego Radość sta­rała się trzy­mać Smutną jak naj­da­lej od kon­soli.

Radość wspa­niale spraw­dzała się w roli głów­nej emo­cji Riley i nie­mal wszyst­kie kule ze wspo­mnie­niami były złote tak jak ona. Te naj­waż­niej­sze, czyli fun­da­menty, świe­ciły jaśniej niż pozo­stałe. Powsta­wały, gdy dziew­czynka prze­ży­wała coś naprawdę istot­nego, takiego jak pierw­szy gol w hokeja, któ­rego strze­liła pod­czas meczu z rodzi­cami, gdy miała dwa i pół roku!

Z fun­da­men­tów powsta­wały Wyspy Oso­bo­wo­ści, do któ­rych pro­wa­dziły pasma świa­tła, niczym kable elek­tryczne roz­cią­gnięte nad głę­boką otchła­nią oddzie­la­jącą Cen­tralę od reszty umy­słu. To te wyspy czy­niły Riley taką, jaką była, a każda z nich mówiła o niej coś innego. Na przy­kład wspo­mnie­nie pierw­szego gola napę­dzało Wyspę Hokeja. Była też Wyspa Wygłu­pów, Wyspa Rodziny, Wyspa Szcze­ro­ści i Wyspa Przy­jaźni, a każda z nich wyglą­dała jak minia­tu­rowy luna­park.

Emo­cje uwiel­biały oglą­dać z okien na tyłach Cen­trali, jak kolo­rowe świa­tła ich roz­ma­itych atrak­cji roz­bły­skują, gdy coś w życiu dziew­czynki oży­wiało któ­rąś z czę­ści jej oso­bo­wo­ści.

Riley miała bar­dzo szczę­śliwe dzie­ciń­stwo, które spę­dziła wraz z rodzi­cami w nie­wiel­kim mia­steczku w Min­ne­so­cie. Kochała grać w hokeja, spo­ty­kać się z przy­ja­ciółmi i jeź­dzić na łyż­wach po zamar­z­nię­tym jezio­rze. Radość pil­no­wała, by więk­szość wspo­mnień, które prze­wi­jały się przez Cen­tralę w ciągu dnia, była złota. Szczę­śliwa. Lecz gdy Riley miała jede­na­ście lat, jej rodzice pod­jęli decy­zję, która wszystko zmie­niła.

Rozdział 2

2

Tata Riley zało­żył nową firmę, a potem rodzice sprze­dali ich dom w Min­ne­so­cie i cała rodzina miała się prze­nieść do San Fran­ci­sco. Zupeł­nie nagle życie dziew­czynki wywró­ciło się do góry nogami.

Jazda samo­cho­dem cią­gnęła się w nie­skoń­czo­ność, a emo­cje Riley zaczy­nało roz­no­sić.

– Może po pro­stu zamiesz­kamy w tym cuch­ną­cym aucie – burk­nęła Odraza, łypiąc spod oka na resztę towa­rzy­stwa. – I tak tkwimy tu już całe wieki.

Radość zauwa­żyła, że długa podróż to dosko­nała oka­zja, by powy­obra­żać sobie ich nowy dom. Pod­łą­czyła do kon­soli dysk w kształ­cie chmury i na ekra­nie poja­wiły się wszyst­kie fan­ta­styczne wizje, które powstały w gło­wie Riley.

Radość wes­tchnęła z zachwytu na widok pier­ni­ko­wej chatki z okien­ni­cami z masy cukro­wej. Za to Gnie­wowi spodo­bał się mroczny zamek, któ­rego strzegł ich wła­sny, zie­jący ogniem smok.

Gdy samo­chód wresz­cie zatrzy­mał się przed ich nowym domem, emo­cje wstrzy­mały oddech w ocze­ki­wa­niu. Riley wysko­czyła na chod­nik, pod­nio­sła wzrok…

I zoba­czyła budy­nek, który W OGÓLE nie przy­po­mi­nał tego, co sobie wyobra­ziła.

– W środku na pewno jest ład­nie – rzu­ciła Radość dziar­sko, przy­glą­da­jąc się zanie­dba­nemu wąskiemu seg­men­towi sze­re­gówki.

Ale wnę­trze oka­zało się jesz­cze gor­sze! Pokoje były cia­sne, ciemne i tro­chę straszne, a do tego wszę­dzie uno­sił się jakiś nie­przy­jemny zapa­szek.

– To ma być nasz dom? – obu­rzył się Gniew.

– Za jakie grze­chy? – jęk­nęła Smutna.

– Czy można umrzeć na prze­pro­wadzkę? – zanie­po­koił się Strach.

– Nie­do­brze mi – stęk­nęła Odraza na widok leżą­cej w kącie zde­chłej myszy.

Radość przy­po­mniała wszyst­kim, że tata całą drogę opo­wia­dał Riley, jaki fan­ta­styczny będzie jej pokój. Zasu­ge­ro­wała, żeby pobie­gli go zoba­czyć. Dziew­czynka uśmiech­nęła się i wspięła po scho­dach na samą górę.

– O nie, nie, nie – zapro­te­sto­wał Strach na widok tego, co tam zoba­czyli.

Pokój był cia­sny jak cela, a sko­śny sufit spra­wiał, że wyda­wał się jesz­cze mniej­szy. W Cen­trali zapa­no­wał posępny nastrój.

– Prze­staję się dzi­wić tej zde­chłej myszy – prych­nęła Odraza.

– Riley nie może tu zamiesz­kać – wtrą­ciła Smutna.

Ale Radość jak zawsze pró­bo­wała sku­pić uwagę całej ekipy na pozy­ty­wach.

– Czy­ta­łam gdzieś, że pusty pokój to kopal­nia moż­li­wo­ści – zaćwier­kała pogod­nie. Skło­niła towa­rzy­stwo, by wyobra­ziło sobie, jak świet­nie zrobi się w pokoju, gdy wypeł­nią go rze­czami Riley.

– Łóżko posta­wimy tutaj, a biurko pój­dzie o tam… – Wkrótce wszy­scy sku­pili się na pla­no­wa­niu tego, jak urzą­dzą przy­tulną sypial­nię.

– A lampka z kijów do hokeja sta­nie tu… – dodał Strach.

Od roz­my­śla­nia o pla­ka­tach, książ­kach i świe­cą­cych w ciem­no­ści gwiazd­kach Riley emo­cjom zro­biło się lepiej.

– No to chodźmy po nasze rze­czy! – zarzą­dziła Radość.

Riley popę­dziła na dół, ale tam szybko się oka­zało, że wóz prze­pro­wadz­kowy jesz­cze się nie zja­wił. Gdy wbie­gła do salonu, tata wła­śnie odkła­dał tele­fon z nie­za­do­wo­loną miną.

– Nie uwie­rzy­cie – wes­tchnął. – Meble dotrą dopiero w czwar­tek!

– Żar­tu­jesz chyba! – Mama zała­mała ręce.

Fatalna wia­do­mość zde­ner­wo­wała całą rodzinę. Rodzice zaczęli się kłó­cić.

– Mówi­łeś, że przy­je­chały wczo­raj! – fuk­nęła mama.

– Tak mówi­łem, bo tak mi powie­dzieli! – odgryzł się tata.

Pierw­szy dzień w nowym domu nie zaczął się naj­le­piej.

Radość głów­ko­wała gorącz­kowo.

– Słu­chaj­cie, mam w dechę pomysł! – wykrzyk­nęła nagle, pod­łą­cza­jąc do kon­soli żarówkę.

W jed­nej chwili Riley uśmiech­nęła się pro­mien­nie. Zała­pała kij do hokeja i upu­ściła na zie­mię zmiętą w kulę kartkę.

– Ander­sen szy­kuje się do ataku. Jest coraz bli­żej! – zaanon­so­wała tonem komen­ta­torki spor­to­wej i zaczęła popy­chać kulę koń­cem kija niczym krą­żek hoke­jowy.

– O nie, ani mi się waż! – rzu­cił tata ze śmie­chem, chwy­ta­jąc mio­tłę i włą­cza­jąc się do gry.

Riley prze­śli­zgnęła się po gład­kim par­kie­cie, jakby jeź­dziła na łyż­wach. Z gra­cją wymi­nęła tatę i strze­liła kulą papieru pro­sto do kominka.

– Robi zamach i trach! Juhuu! – wykrzyk­nęła, pod­ska­ku­jąc wesoło.

Emo­cje wydały trium­falny okrzyk, a Radość odwró­ciła się i zer­k­nęła przez okno na tyłach Cen­trali. W oddali świe­ciła Wyspa Rodziny, którą oży­wiło to wyda­rze­nie.

– No dalej, bab­ciu – rzu­ciła Riley zaczep­nie, prze­śli­zgu­jąc się obok mamy.

– Bab­ciu? – powtó­rzyła mama, wią­żąc włosy w kucyk. Cap­nęła poduszkę i usta­wiła się przy kominku niczym bram­karka.

Wszy­scy na chwilę zapo­mnieli o stre­sie i sku­pili się na weso­łej zaba­wie w pustym salo­nie.

W Cen­trali poja­wiła się nowa zło­ci­sta kula.

Lecz moment bez­tro­ski wkrótce prze­rwał dzwo­nek tele­fonu taty.

– Inwe­sto­rzy mieli przy­je­chać w czwar­tek, nie dzi­siaj – mruk­nął, kiedy się roz­łą­czył. – Muszę lecieć.

– Nie szko­dzi – odparła mama. – Rozu­miemy.

– Jesteś wspa­niała – rzu­cił czule tata, cału­jąc ją na poże­gna­nie. – Pa, słonko – dodał, macha­jąc do Riley.

– Tata nas opu­ścił – stwier­dził Strach.

– Ojej, już nas nie kocha. Jakie to przy­kre – dodała Smutna, nie­śmiało pod­cho­dząc do kon­soli. – To co, ja popro­wa­dzę, tak?

Radość pospiesz­nie zastą­piła jej drogę.

– Wie­cie, co mi się przy­po­mniało? – ode­zwała się, naprędce szu­ka­jąc spo­sobu na wyj­ście z sytu­acji. – Riley nie jadła obiadu!

Się­gnęła po leżące na półce wspo­mnie­nie i prędko je odtwo­rzyła, a na ekra­nie poja­wił się obraz piz­ze­rii, którą Riley wypa­trzyła w oko­licy pod­czas jazdy samo­cho­dem.

– Hej, tu obok sprze­dają pizzę – zwró­ciła się do mamy dziew­czynka. – Może się przej­dziemy?

– Ty to masz łeb. Chodźmy! – zgo­dziła się mama.

Emo­cje wydały zgodny, wesoły okrzyk, a Radość uśmiech­nęła się z ulgą. Kry­zys zaże­gnany.

Rozdział 3

3

CO TO MA NIBY BYĆ?! – wrza­snął Strach, gdy Riley i mama stały przy ladzie, wpa­tru­jąc się w kawa­łek pizzy posy­pany hojną por­cją bro­ku­łów.

– Koniec tego, ja spa­dam – oznaj­miła Odraza.

Gniew cały się zago­to­wał.

– No brawo, San Fran­ci­sco, nie wstyd wam? NAJ­PIERW HAWAJ­CZYCY, A TERAZ WY! – ryk­nął, wzdry­ga­jąc się na myśl o pizzy z ana­na­sem.

Riley i mama wró­ciły do domu w ponu­rym nastroju.

– Co to za miej­sce, które ofe­ruje tylko jeden rodzaj pizzy? – żach­nęła się mama.

Radość zer­k­nęła na półki ze wspo­mnie­niami z tego dnia i ciężko wes­tchnęła. Nie­wiele spo­śród nich było zło­tych.

Tym­cza­sem Riley i mama zaczęły roz­ma­wiać o dłu­giej wypra­wie samo­cho­do­wej z Min­ne­soty do Kali­for­nii, którą miały za sobą.

– Co podo­bało ci się naj­bar­dziej? – spy­tała mama.

– Uu, pamię­ta­cie tego dino­zaura?! – wykrzyk­nęła Radość, pod­bie­ga­jąc do kon­soli, żeby przy­wo­łać odpo­wied­nie wspo­mnie­nie.

W zło­ci­stej kuli krył się obraz Riley i mamy pozu­ją­cych przed olbrzy­mim tri­ce­ra­top­sem z cementu na pobo­czu gdzieś w Utah. Tata przy­klęk­nął, żeby zro­bić im zdję­cie, gdy za jego ple­cami ich auto zaczęło sta­czać się po zbo­czu! Riley i mama pró­bo­wały go ostrzec, ale on zapa­mię­tale szu­kał odpo­wied­niego kadru. A gdy w końcu uświa­do­mił sobie, co się dzieje, było za późno. Tata rzu­cił się w pogoń za toczą­cym się z wolna samo­cho­dem, ale ten zatrzy­mał się, dopiero gdy ude­rzył w ogon wiel­kiego ste­go­zaura!

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki