Wretched. Seria Never After - Emily McIntire - ebook

Wretched. Seria Never After ebook

McIntire Emily

3,9

Opis

BOOKTOKOWA SENSACJA AUTORKI MIĘDZYNARODOWYCH BESTSELLERÓW, EMILY MCINTIRE! NIESAMOWITY MROCZNY ROMANS ZAINSPIROWANY „CZARNOKSIĘŻNIKIEM Z KRAINY OZ”.

KOBIETA MOŻE BYĆ WSPANIAŁA, ALE TEŻ OKRUTNA.

Evelina Westerly zawsze była tą złą. Przez to, że dzieli dni między dążeniem do zemsty za zamordowanie siostry i przystawianie broni do głowy każdemu, kto staje jej na drodze, Evelina nie ma na nic czasu.

Zwłaszcza na miłość. Po jednorazowej przygodzie z niesamowitym mężczyzną, którego poznała w klubie, wróciła do kryminalnego świata. Do czasu, aż ten sam mężczyzna znowu pojawił się w jej życiu jako nowy pracownik jej ojca… Ale sekret Nicholasa Woodswortha jest o wiele bardziej niebezpieczny.

Jako agent DEA jest zdeterminowany, by wsadzić za kratki ludzi odpowiedzialnych za rozprowadzanie narkotyku, który zniszczył jego rodzinę. Gdy dowiaduje się, że najmłodsza córka Westerly’ego to ta sama kobieta, o której fantazjował od nocy w klubie, walczy z obrzydzeniem. Evelina to ucieleśnienie wszystkiego, czemu jest przeciwny, a on został wysłany do jej świata, by ją zniszczyć. Jednak im więcej dowiadują się o ciemności w swoich sercach, tym więcej znajdują w sobie podobieństw, a gdy nienawiść przeradza się w coś innego, Nicholas musi zadecydować czy jest w stanie ją kochać, nawet jeśli miałoby to oznaczać zniszczenie życia im obojgu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 346

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (69 ocen)
24
22
15
6
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
nicoli2807

Całkiem niezła

książka powinna przejść ponowną korektę "ciebiechcę" "sìebiewzywa" itp tak rażą w oczy, że ciężko się to czyta 🥴
30
paaula29

Całkiem niezła

niestety najgorsza część
20
miedzy_akapitami

Dobrze spędzony czas

Niestety, ale czegoś mi w tej historii zabrakło. O ile pomysł na fabułę był bardzo ciekawy i nietypowy, to jego wykonanie nie do końca mi odpowiadało. Chyba największy problem miałam z główną bohaterką. Osobiście uwielbiam silne postacie żeńskie w książkach. Lubię #badgirl W "Wretched" Evelina miała być #morallygreyfmc Jednak nie do końca to wyszło. Oczekiwałam zepsutej, może trochę bezdusznej kobiety, a przez większość książki Evelina odgrywała rolę tej złej. Owszem były momenty, kiedy faktycznie była bezwzględna, ale to nie była jej prawdziwa strona. Prawdziwa Evelina miała romantyczną duszę i była wrażliwa. Była piekielnie inteligentna, ale dawała się wykorzystać. Do tego nie rozumiem jak tak mądry bohater, daje sobie dyktować warunki i nie rozpoznaje wrogów. Kolejna minusem była jej relacja z siostrą. Wątek wojny pomiędzy siostrami też nie był jakiś zachwycający. Brakowało mi interakcji pomiędzy Evelina i Dorothy. Przez to nie zawsze dało się czuć rywalizację między siostrami. P...
20
mirelka20

Z braku laku…

Jak sama fabuła była bardzo interesująca, tak nie wiem co się wydarzyło z samym tłumaczeniem, bo to jakaś pomyłka…Hooked było naprawdę świetne, a tu wiele zdań nie miało sensu.
20
jusmilewska

Z braku laku…

najsłabszy tom. bohaterka niby taka "hej do przodu", a czytając o jej uczuciach miałam wrażenie, że muchy by nie skrzywdziła. kłóciło się to mocno ze sobą, po poprzednich częściach oczekiwałam czego więcej
00

Popularność




 

 

 

 

 

 

Playlista

 

 

 

 

 

Natural – Imagine Dragons

Teeth – 5 Seconds of Summer

Genius – LSD ft. Sia, Diplo, Labrinth

Ruin My Life – Zara Larsson

Fire on Fire – Sam Smith

I Don’t Wanna Live Forever – ZAYN, Taylor Swift

Don’t Speak – No Doubt

Crying Over You – The Band CAMINO and Chelsea Cutler

If I Killed Someone for You – Alec Benjamin

Over the Rainbow – Israel Kamakawiwo’ole

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dla niezrozumianych

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Twojego serca nie ocenia się po tym,

jak bardzo kochasz innych,

lecz jak mocno jesteś sam przez innychkochany.

 

– L. Frank Baum, Czarnoksiężnik z Krainy Oz

 

 

 

 

 

Od autorki

 

 

 

 

Wretched to mroczny romans.

To nie jest historia opowiedziana na nowo anifantastyka.

Główna bohaterka jest zła. Jeśli szukasz bezpiecznej lektury, to nie jest odpowiedniaksiążka.

 

* * *

 

Wretched zawiera sceny erotyczne oraz treści drastyczne, co nie każdemu może odpowiadać. Mroczne romanse bywają różne i odmiennie odbierane. Coś, co dla jednej osoby jest czarne, dla kogoś innego będzie szare. Czytelnikom zaleca sięrozwagę.

Wolałabym, żeby czytelnik kontynuował lekturę w ciemno, jednak w razie potrzeby na stronie EmilyMcIntire.com znajduje się cała lista możliwych treściwrażliwych.

 

 

 

 

 

PROLOG

 

 

Evelina (Ew-a-lin-a)

 

 

 

 

Siedemnaście lat

 

SMUTEK TO DZIWNASPRAWA.

To jedyna emocja na świecie, o której ludzie mówią, że ją rozumieją, a jednak traktują jak uniedogodnienie.

– Czas leczy wszystkie rany, Evie.

Dajciespokój.

Czas nic nie leczy. Daje tylko przestrzeń na to, by wszystko się jątrzyło, narastało i gniło.

Wiercę się w miejscu, stara drewniana ławka wbija się w skórę moich ud, aż się wzdrygam. Moja siostra, Dorothy – ta, która ciągle żyje – zerka na mnie tak, jakby skrzypienie miało przyciągnąć uwagę, ale tę niewłaściwą. Tak jakby każdy mężczyzna w pomieszczeniu już nie patrzył w naszą stronę, byle tylko przyjrzeć sięjej.

Brązowe, sprężyste włosy związała w wysoki kucyk, który kołysze się na boki, gdy obraca głowę, by słuchać księdza gadającego o rzeczach, o których nie ma pojęcia. O tworzeniu wspomnień i o życiu, którego się nie zapomina. Ale ja patrzę na nią. Na nią i na ten jej głupi, sprężystykucyk.

Ręce aż mnie świerzbią, żeby chwycić jej kudły w rękę, pociągnąć i wyrwać je z cebulkami. Ale powstrzymuję się i wsuwam dłonie pod uda. Bez względu na to, jak bardzo chcę udusić Dorothy, tu nie chodzi o nią. Niedzisiaj.

Dzisiaj liczy się tylkoNessa.

A Nessa powtarzała, że jestem niewolniczką własnej impulsywności, dlatego staram się nad nią panować. W końcu mszę poświęconojej.

Znowu chwyta mnie za gardło to dziwneuczucie.

Smutek.

Czasami jest płynny, niczym fale oceanu, a czasami nie rusza się z miejsca, niczym rzeźba wykuta w skale. Teraz osiada ciężko na samym środku mojej klatkipiersiowej.

Gryzę się w policzek, żeby zachowaćopanowanie.

Mój ojciec odchrząkuje, a ja zerkam w jego stronę i patrzę na pokrywające jego palce i znikające pod rękawem koszuli tatuaże. Od czasu do czasu się im przyglądam i szukam ukrytych wskazówek na temat ich znaczenia, zastanawiam się, czy którykolwiek odzwierciedla mnie. Przypuszczam jednak, że zrobił je, bo przez ostatnie osiem lat po prostu nudził się gniciem w małej więziennejceli.

Zerka na mnie kątem oka, a gdy obejmuje Dorothy, a ona opiera głowę na jego ramieniu, z jego jasnobrązowych tęczówek bije smutek. Nie jestem pewna, czy ten ból w jego oczach narodził się po stracie Nessy, czy wynika z poczucia, że zmarnował tyle lat. Może chodzi o jedno i drugie.

Nie żeby to miało jakiekolwiekznaczenie.

Poradziłyśmy sobie bez niego, a teraz wrócił i udaje, że popełniając głupie błędy, wcale nie zostawił swojej rodziny z niczym.

Dziś ciepły dzień i choć środek lata w Kinland w Illinois nie jest nieznośny, w tej chwili mam wrażenie, jakbym płonęła żywcem. Rozglądam się po pomieszczeniu, patrząc na losowe inicjały wyryte na drewnianych ławach, na kolorowe plamy światła wpadającego do środka przez witraże, odbijające się od błyszczących podłóg. Liczę pochylone głowy ludzi, którym zależało na tyle, by się pojawić, i postanawiam zignorować to, że w większości albo przysypiają, albo szepczą do siebie, jakby jakimś cudem plotkowanie podczas mszy pogrzebowej najważniejszej osoby w moim życiu byłoprzyzwoite.

– Ale przede wszystkim – dociera do mnie głos, który odbija się od wysokich łuków sufitu katedry – Nessa Westerly była kobietą rodzinną. Kobietą wierzącą. A któż inny może lepiej mówić o jej miłości niż osoba, którą kochała najbardziej na świecie… jejsiostra.

Serce łomocze mi w piersi, paznokcie wbijają się w drewno pod moimi udami, aż mam wrażenie, że zaraz popękają. Nie wiedziałam, że będę przemawiać. Ale zrobię to, bo Nessa była dla mnie kimś więcej niż siostrą. Dziesięć lat starsza i o wiele mądrzejsza, wychowywała mnie, odkąd miałam dziewięć lat, po tym, jak ojciec został złapany z dziesięcioma kilogramami koki w samolocie i trafił do paki. Chociaż, mówiąc szczerze, już wcześniej się mną zajmowała. W gardle mnie ściska, gdy zastanawiam się, co mam zrobić teraz, kiedyodeszła.

Przez moją głowę przewija się myśl, czy matka przyjdzie, czy w ogóle wie, że jej najstarsza córka nie żyje, albo że mężczyzna, którego twierdziła, że kocha – by potem go porzucić – wyszedł na wolność. Odpycham od siebie te myśli i zamiast tego postanawiam manifestować, że nie żyje i gnije pod ziemią. Zasługiwała na to po tym, jak zwiała, gdy tylko ojciec poszedłsiedzieć.

Znowu zerkam kątem oka na Dorothy i mrużę powieki, gdy chusteczką ociera skórę pod oczami. Tak jakby miała prawo być smutna. Ona nienawidziłaNessy.

Jeśli mam być szczera, mnie też nie cierpi, ale z naszą siostrą było zupełnie inaczej. Agresywniej. Na początku chodziło tylko o zazdrość. Nessa była najstarsza, najpiękniejsza, i każdy zwracał na nią uwagę tylko dlatego, że w ogóle istniała. A Dorothy… zawsze była tą drugą. Syndrom środkowego dziecka we własnejosobie.

Gdy ojciec poszedł do więzienia, ostatnie, co powiedział do Nessy, to żeby przyniosła mu dumę. Ani słowa do Dorothy albo do mnie. Po tym Dorothy się zmieniła. Jej zazdrość przeszła w nienawiść, a ze zgorzkniałego dziecka wyrosła „idealna” kobieta z poważnym kompleksemtatusia.

Mając na uwadze to, jak świetnie gra, byłaby wyśmienitąaktorką.

Biorę głęboki oddech. Zaczynam wstawać, ale zanim jestem w stanie wyprostować nogi, Dorothy podnosi się z miejsca, odpycha mnie i rusza w stronę ołtarza. Ledwie rzuca mi spojrzenie, ale w moich oczach płonie ogień, gdy patrzę, jak idzie, a jej pierdolony brązowy kucyk kołysze się na boki, srebrne szpilki stukają zaś o drewnianąpodłogę.

Zaciskam zęby tak mocno, że boli mnie szczęka. Nie odrywam wzroku od jejstóp.

Włożyła butyNessy.

Boże, co zasuka.

Tak… smutek to dziwnarzecz.

Ale złośćrównież.

A ja jestemzła.

Złoszczę się na Nessę za to, że dała sięzabić.

I jestem zła na Dorothy za to, że jązabiła.

 

 

 

 

 

ROZDZIAŁ 1

 

 

Nicholas

 

 

 

 

Siedem lat później

 

– JAK MA NAIMIĘ?

Zerkam kątem oka na Setha, gdy ten przeciąga palcami po ciemnejbrodzie.

– Wiesz, nic dziwnego, że nie możesz zaliczyć, skoro masz to gówno natwarzy.

Uśmiecha sięszeroko.

– Kobiety kochają moją brodę. A ty próbujesz zmienićtemat.

– Jakiekobiety?

– Wszystkie te, które przyciąga ta śliczna buźka. – Mruga do mnie, wstaje i chwyta brązową skórzaną kurtkę, która idealnie pasuje do jego ciemnej karnacji. Wkłada ją, zasłaniając kaburę na biodrze. – Naprawdę mi niepowiesz?

Wzruszam ramionami i obracam się na krześle, otoczony ścianami małego boksu, w którympracuję.

– Niepamiętam.

– Typowe – parskaSeth.

W mojej piersi wzbieraśmiech.

– Wiedziała, jaka jest umowa. Pieprzyliśmy się. Nie prosiłem jej o rękę.

Kręcigłową.

– Stary, chyba żadna nie jest tak głupia, żeby liczyć na więcej niż jedną noc z tobą.

Skręca mnie w piersi, ale zmuszam się do uśmiechu. Nie myli się. Nawet gdybym chciał, w tej pracy nie ma miejsca na związek. Bycie agentem DEA niesie ze sobą ryzyko. Z trudem znajduję czas na to, by dbać o bezpieczeństwo mojej siostry. Każda kolejna osoba stałaby się zbędnym bagażem, którym nie jestemzainteresowany.

– Nie złość się na mnie za to, że nie chcę się bawić w jakąś wyciągniętą z bajekemocję.

Unosibrwi.

– Co to w ogóle znaczy, docholery?

– Miłość. – Wzruszam ramionami. – Nie jest prawdziwa. To tylko reakcja chemiczna, a ludzie uznają ją za coświęcej.

– Jak uważasz, stary. – Seth się śmieje. – Chcesz iść cośzjeść?

Patrzą w długi rząd biurek, między którymi ciągnie się wstrętny niebieskidywan.

– Nie, szef mnie do siebiewzywa.

Seth podąża za moim spojrzeniem i patrzy na drzwi do biura naszego przełożonego oddziału w Chicago, agentaGalena.

– Czegochce?

– Pewnie znowu mam kogoś niańczyć. Już dawno nie dał mi żadnejsprawy.

Unosi kącikust.

– Cóż, może nie powinieneś był posuwać jegocórki.

Jęczę i zakrywam twarzrękami.

– To był tylko jeden raz, poza tym nie miałem pojęcia, że jest jegocórką.

Seth wybucha śmiechem, a ja marszczę brwi i rzucam w jego głowę długopisem. Poważnie, to strasznie chamskie, że śmieje się z mojegonieszczęścia.

Drzwi do gabinetu kapitana się otwierają, a my odwracamy się w tamtą stronę. Seth nagle przestaje się śmiać, staje prosto i odchrząkuje. Zerkam na niego i uśmiecham się podnosem.

Tchórz.

Zawsze bał się naszego szefa, nieważne jak wiele razy mówiłem mu, że kapitan tylko dużo gada, ale jest niegroźny. Obaj pracujemy tu od prawie dziesięciu lat, jednak on zachowuje się, jakby dopiero skończył szkołę i bał się stracić robotę. Rzecz w tym, że nie każdy może zostać agentem, który działa w terenie, na to trzeba sobie zapracować. To jeden z powodów, dla którego tak bardzo uwielbiam tę pracę. Nic nie zostaje tu podane na tacy. A gdy pracuję pod przykrywką, widzę, ile mogę zdziałać. Moje poczucie winy za to, jak zawiodłem rodzinę, maleje z każdym handlującym dragami dupkiem, którego ściągamy z ulic.

– Woodsworth.

Głos Galena jest szorstki, a ja mrugam do Setha, wstaję od biurka i idę do biura szefa, z każdym krokiem czując na sobie ciężar jego spojrzenia. Nie jest tajemnicą, że mnie nienawidzi i chce się mnie pozbyć z tej jednostki i ze swojego życia. Ale pomijając jego osobiste odczucia, ja żyję tą pracą i jestem najlepszy w tym, corobię.

Siadam na twardym szarym krześle naprzeciwko jego biurka i przyglądam się oprawionym w ramki zdjęciom jego żony i trzech córek. Mój kutas drga na widok Samanthy, jej oliwkowej skóry i szerokiego uśmiechu. Dziewczyna obejmuje szczupłym ramieniem swoją młodsząsiostrę.

Okłamałem Setha. Dobrze wiedziałem, że to córka szefa. Po prostu miałem to gdzieś. Bardzo mu tak dobrze za to, że odsunął mnie od sprawy i usadził zabiurkiem.

Gdy kapitan mnie mija, chrząka, mruży oczy i przewraca zdjęcie tak, żeby je przede mną zasłonić. Unoszę kącik ust, ale szybko przybieram znudzonąminę.

Wskazuje na mniepalcem.

– Nawet na nią nie patrz, gnojku.

Śmieję się i unoszę ręce w poddańczymgeście.

– Wybacz, kapitanie.

Krzywisię.

– Jestem twoim przełożonym, nie pieprzonym kapitanem. A twoje przeprosiny gównoznaczą.

– Cóż, jest pan kapitanem mego serca, więc pańskie nieszczęście jest moim nieszczęściem. – Przykładam rękę do klatki piersiowej i uśmiecham się szeroko. – No błagam, przecież przeprosiłem. Co jeszcze mogęzrobić?

Mruży na mnie swoje ciemneoczy.

– Już zrobiłeś więcej niżtrzeba.

Odchylam się nakrześle.

– Nie zrobiłem nic, o co nieprosiła.

W pomieszczeniu słychać głośny trzask, gdy kapitan wali ręką w biurko.

– Wylatujesz.

Wzruszam ramionami, kładę ręce na oparciach krzesła i wstaję.

– Wporządku.

– Siadaj. Kurwa. – Przeciąga ręką po łysej głowie, wypuszcza głośno oddech i opada na krzesło. – Boże, jak ja cię nienawidzę – burczy.

Unoszębrew.

– Czy na pewno może pan mówić takie rzeczy dopodwładnego?

– Mam dla ciebierobotę.

To przyciąga moją uwagę. Siadam prosto, rozbawienie znika z mojejtwarzy.

Nareszcie.

– Byłeś kiedykolwiek w Kinland? – Rzuca na biurko folder z aktami, a jego ciężar w zetknięciu z blatem biurka wywołuje huk, który odbija się w moich uszach. Ze środka wysuwa się kilka czarno-białychzdjęć.

Wyciągam rękę i jepodnoszę.

– Tak, kilka razy – odpowiadam nonszalancko, bo nie chcę się skupiać na tym, jak wszystko się we mnie skręca na wspomnienie dwugodzinnej podróży z Chicago do Kinland, w którą zabierała nas matka. – Ale dawno nie jeździłem w tamte strony. Ostatni raz w dzieciństwie. – Głos łamie mi się nieznacznie na ostatnim słowie, czuję, jak ściska mnie w gardle. Odchrząkuję i zaczynam przeglądać zdjęcia. Na pierwszym widać ludzi, którzy wyładowują skrzynki z ciężarówki. Na następnym uwieczniono starszego mężczyznę z zaczesanymi do tyłu siwymi włosami i tatuażami ciągnącymi się od palców po samą szyję, który uśmiecha się do jakiegoś faceta stojącegoobok.

– Ktoto?

– To Farrell Westerly. Słyszałeś o nimkiedyś?

Kręcęgłową.

– Amerykanin pochodzenia irlandzkiego z przeciętną kartoteką. Spędził osiem lat w zakładzie karnym Gilyken, wyszedł warunkowo za dobre sprawowanie. W ciągu ostatnich lat pojawiał się parę razy. Wygląda na to, że ten facet jest dosłowniewszędzie.

Szczerzę zęby w uśmiechu.

– Nawróconyskazaniec?

– Jak każdy, prawda? – prycha szef. – Zaczęli pracować poza Kinland, zalewają ulicę tym nowymtowarem.

Skręca mnie w żołądku. Ten „nowy” towar nazywa się Skrzydlata Małpa i przejmuje rynek. Bardzo przypomina każdy rodzaj heroiny, tyle że nią niejest.

To wyjątkowo popularny towar, co oznacza, że wszędzie pojawiają się ludzie, którzy chcą go skopiować, odtworzyć, ale im nie wychodzi. A to kończy się zwiększoną liczbą zgonów z przedawkowania kiepskichdragów.

Mrużę oczy i przyglądam się uważniej drugiemu mężczyźnie zezdjęcia.

– Czyto…?

– Tak.

Wypuszczam oddech i odchylam się na krześle, bo rozpoznaję te jaskrawo rude włosy i potężnąsylwetkę.

– Ezekiel O’Connor.

Robi mi się niedobrze, gdy odkładam zdjęcia z powrotem na biurko. Ezekiel jest bardzo dobrze znany w naszych kręgach. Jego ojciec, Jack O’Connor, uchodził w Chicago za szefa irlandzkiej mafii. Bezwzględny człowiek. Ale to było, zanim stracili wpływy, a Jack został zamordowany w pace, gdy odsiadywał wyrok za popełnionezbrodnie.

– Czyli co… chcesz, żebym zrobiłrekonesans?

Mrużyoczy.

– Chcę, żebyś tam pojechał i znalazł ich dostawcę. Jeśli dorwiemy głównego gracza, wywabimy też resztę. Nie spędziłem najlepszych lat swojej kariery, tropiąc ich wszystkich tylko po to, żeby irlandzka mafia się odrodziła z nowymi twarzami w nowych miejscach i jeszcze pomyślała, że znowu mogą przejąćwładzę.

Unoszębrwi.

– Mam tam jechać podprzykrywką?

– Jesteś zaskoczony? – Przekrzywiagłowę.

Ręce zaczynają mi się trząść od nagłego przypływuadrenaliny.

– Minęło trochęczasu.

Burczy coś pod nosem i marszczy krzaczaste brwi, aż tworzy się między nimizmarszczka.

– Czyli co, nie chcesz tejroboty?

Skręca mnie w żołądku, siadamprosto.

– Zwariował pan? To oczywiste, że nie ma nikogo, kto lepiej by się nadawał do tegozlecenia.

Sięga w bok i podnosi kolejne zdjęcie, które leży obok jego komputera. Kładzie je przede mną. Przedstawia kobietę. Piękną kobietę o lśniących brązowych włosach zebranych w wysoki kucyk, ubraną w ciuchy od znanychprojektantów.

– To Dorothy Westerly, córka Farrela. Plotki głoszą, że jest jego słabym punktem. Jak już się tam dostaniesz, spróbuj się do niej zbliżyć. Na pewno zaczniegadać.

Jestemzaskoczony.

– Dlaczego akurat doniej?

Na jego ustach powoli pojawia się uśmiech. Odchyla się nakrześle.

– A nie masz może słabości do ładnychcórek?

 

 

 

 

 

ROZDZIAŁ 2

 

 

Evelina

 

 

 

 

MAM KREW NABUCIE.

Cholera.

Przyglądam się moim znoszonym skórzanym kozakom na obcasie, a irytacja tylko się nasila, bo będę musiała spędzić resztę wieczoru w tym gównianym klubie z ludzką krwią wsiąkającą w mojąstopę.

Mam nadzieję, że przez to nie wróci z zaświatów i nie będzie mnienawiedzał.

– Co jest, gburku? – pyta mój najlepszy, i jedyny, przyjaciel, Cody, a potem uśmiecha się szeroko, opierając o bar obokmnie.

Podnoszę wzrok, kładę rękę na piersi i unoszębrew.

– Nie jestemgburowata.

Jego blond włosy aż podskakują, gdy odrzuca głowę w tył i wybuchaśmiechem.

– Jesteś stuprocentowąpesymistką.

Zerkam na ludzi, którzy ustawiają się za nim w kolejce do baru i wzruszamramionami.

– Realistką. A toróżnica.

– Cóż, i zajebiście nudną. – Przewraca oczami. – To po to mnie tu ściągnęłaś? Myślałem, że z tą peruką trochę się rozluźnisz. Blondynki podobno lepiej siębawią.

Zgrzytam zębami i stukam paznokciami w kształcie migdałów o blat. Czarny lakier odzwierciedla mój nastrój. Jedyny powód, dla którego przyjechałam do Chicago, jest taki, że niestety jak zwykle, gdy chodzi o ludzi wchodzących ojcu w drogę, zostałam tu wysłana, żeby znaleźć nic nieznaczącego idiotę i dać mu nauczkę. Blond peruka, którą mam przymocowaną do głowy na klej, i soczewki kontaktowe to tylko zabezpieczenie. Nie noszę ich dlarozrywki.

– Chcesz szota? – pyta, poruszając brwiami częściowo skrytymi za okularami.

– Niepiję.

Te słowa wybrzmiały ostrzej, niż zamierzałam, ale ból między moimi oczami się nasila, a mój lont staje się coraz krótszy od chwili, gdy rano jakiś idiota przeszkodził mi w przygotowywaniu ksiąg rachunkowych dla rodzinnego biznesu, żeby wyglądał legalnie, choć w ogóle taki niejest.

Znowu zerkam na zaschniętąkrew.

Mój przyjaciel marszczybrwi.

– Odkiedy?

Wzruszam ramionami i przeczesuję palcami gęste włosy, a rozjaśnione blond pasma opadają mi naramię.

– Od zawsze, Cody. Nie wiem. Chryste, będziesz mi tak ciągle zawracał dupę? Chciałam ci tylko pomóc wyjść z domu matki. – Ponownie wzruszam ramionami. – Żebyś skorzystał z życia, zamiast wiecznie siedzieć przedkomputerem.

Patrzy na mnie bez słowa i mruga.

– Okej – szepcze. – Pójdę potańczyć. Znajdę sobie jakiegoś fajnego, wielkiego fiuta do possania. – Uśmiecham się po raz pierwszy tego dnia, a on puszcza mi oczko. – Jak już skończysz z tym, po co tu przyjechałaś, powinnaś zrobić to samo. Może dobre rżnięcie pozwoli ci przepchać ten gigantyczny kij i wyciągnąć go z dupy.

Macham na niego ręką i odwracam się w stronę baru, a żołądek mi się zaciska, gdy barman podchodzi do mnie z uśmiechem. To właśnie do niego zostałam tuwysłana.

– Zdecydowałaś się już na coś do picia? – pyta.

– Nie jestem pewna, czego chcę. – Uśmiecham się chytrze i patrzę na niego spod rzęs. To oczywiście jedno wielkie kłamstwo. Przyjechałam tu, żeby sprawdzić, czy sprzedaje podróbę naszegoproduktu.

W jego niebieskich oczach pojawia siębłysk.

– Żadnego ulubionegodrinka?

Opieram się o bar i upewniam się, że mój dekolt jest dobrze wyeksponowany, a on ma dobrywidok.

– Nie jestem fanką alkoholu, wiesz? Wolałabym raczej… odlecieć.

Jego spojrzenie przesuwa się na moje piersi, a ja walczę z obrzydzeniem na myśl, jaki jest przewidywalny. Szczerze, nawet nie jestem tak atrakcyjna. Nie w porównaniu z delikatną urodą mojej siostry, ale wystarczy rzucić facetowi cycki pod nos, a krew od razu spływa im do kutasa zamiast zostać w mózgu.

Oblizujesię.

– Po prostu chcę się dobrze bawić. – Przekrzywiam głowę i stukam długimi paznokciami o blat baru. – A tynie?

Przerzuca białą ścierkę przez ramię i opiera się łokciami o bar.

– Andrew! – krzyczy ktoś. Barman przenosi spojrzenie na kelnerkę z pustą tacą w ręce, która ma zirytowany wyraztwarzy.

– Koleś, dostanę mojegodrinka?

Krzywi się, znowu patrzy na mnie i stuka knykciami o bar.

– Nigdzie nie idź. Mam coś, co przypadnie ci dogustu.

Gdy tylko się odwraca, znika moja ponętna mina, podnoszę podkładkę i obracam nią w dłoni, walcząc z chęcią, by poprosić o wodę niegazowaną oraz serwetkę, żeby zetrzeć plamę krwi z buta.

Nie widać jej, ale miprzeszkadza.

– Za bardzo sięstarasz.

Odwracam głowę i patrzę na mężczyznę z mocno zarysowaną szczęką oraz intensywnie zielonymi oczami. Unoszębrew.

– Słucham?

Uśmiecha się szeroko, prezentując dołeczki w policzkach, i bierze łyk piwa, po czym opiera się o bar.

Prycham, zirytowana tym, że ten koleś postanowił mnie wkurzyć. Jeszcze bardziej irytuje mnie to, że jest tak atrakcyjny, że ściska mnie w brzuchu.

– A kto twierdzi, że sięstaram?

Podchodzi bliżej i przełyka ślinę, a do mojego nosa dociera zapach cynamonu. Przeczesuje swoje krótkie i lekko kręcone brązowe włosy. Śledzę ten ruch wzrokiem, a potem wiodę nim po jego czarnej skórzanej kurtce i ciemnychdżinsach.

– Jeśli chcesz, możesz poćwiczyć na mnie – kontynuuje, wskazując głową na barmana. – Zanim tuwróci.

Odchylam lekko głowę, starając się zrozumieć, czy mnie podrywa, czy się ze mniewyśmiewa.

– Wow, co zapropozycja.

Wzruszaramionami.

– Jestem dzisiaj wyjątkowoszczodry.

Normalnie nie zareagowałabym dobrze na to, że ktoś narusza moją przestrzeń osobistą. Ale ten mężczyzna mnie intryguje. Poza tym jest seksowny, a ja jestem napalona. Trudno mi znaleźć kogoś, kogo byłabym w stanie znosić wystarczająco długo, żeby doprowadził mnie doorgazmu.

Wyciągam rękę, zabieram mu piwo i biorę mały łyk. Ukrywam grymas wywołany smakiem i przesuwam językiem po wargach. Dziwnie mi tam bez kolczyka, ale tego typu cechy charakterystyczne nie sprzyjająanonimowości.

Natomiast wcześniej nie kłamałam, że nie jestem typem osoby, która lubipić.

– Cóż, to dobra wiadomość. – Zsuwam się ze stołka i podchodzę do niego, aż nasze klatki piersiowe ocierają się od siebie. Czuję, jak rwie mu się oddech, i staję na palcach, by przeciągnąć ustami po jego szczęce. – Bo ja uwielbiambrać.

W oczach pojawia mu się błysk, a gdy robię krok w tył, jego usta znowu rozciągają się w tym idealnymuśmiechu.

– Jesteśinteresująca.

– A ty irytujący – odpowiadam.

Śmiejesię.

Ściska mnie w piersi i muszę przygryźć wargę, by powstrzymać kąciki ust przed uniesieniem. Kręcęgłową.

– Jak masz na imię? – pyta.

Zerkam naniego.

– Po co ci mojeimię?

– To normalna kolej rzeczy. Facet widzi atrakcyjną kobietę w barze, więc chce ją lepiej poznać. – Wyciąga rękę. – JestemNick.

Krzyżuję ramiona na piersi i patrzę na jegodłoń.

– Skąd mam wiedzieć, że nie próbujesz poznać mojego imienia, żeby potem mniestalkować?

– To aroganckie z twojejstrony.

– Czyżby? W końcu jesteś tutaj sam, zarywasz do nieznajomej i pytasz ją o imię. Nie widziałeś nigdy Dateline, Nicholasie?

Wskazuje w kierunkuparkietu.

– Nie jestem tu sam. I mów miNick.

Podążam spojrzeniem we wskazane miejsce i patrzę na atrakcyjnego mężczyznę, który na środku parkietu tańczy z jakąśdziewczyną.

– To mój przyjaciel, Seth. Dostałem dzisiaj nowe zlecenie w pracy, przez które będę musiał na trochę wyjechać, więc postanowiliśmy razemświętować.

– Ja zapewne też bym świętowała, gdybyśwyjeżdżał.

Śmieje się i bierze kolejny łyk piwa, ustami dotykając dokładnie tego samego miejsca, do którego ja przykładałam wargi. Potem oblizuje usta, nie odrywając ode mnie wzroku. Wszystko się we mnie zaciska, a między nogami czuję falęgorąca.

To wręcz okropne, jak bardzo mniepociąga.

– Słuchaj, nie mam czasu – wskazuję palcem na niego, a potem na siebie – na to tutaj. Dlatego albo przejdź do rzeczy, albo poszukaj kogoś innego. Jestem pewna, że znajdziesz w tym miejscu wystarczająco zdesperowanych kobiet, które podadzą ci swoje dane, żebyś mógł zaglądać im przez okna dodomów.

Odstawia kufel i zerka ponad moim ramieniem, a potem robi krok w przód, pochyla się, jego usta znajdują się bardzo blisko mojejszyi.

Biorę gwałtowny wdech, serce łomocze mi w piersi.

– Nie chcę cię stalkować, ślicznotko. – Zakłada mi kosmyk włosów za ucho. – Chcę cięzerżnąć.

Och.

Przez moje wnętrze przelewa się coś gorącego i nikczemnego. Ten mężczyzna jest niebezpieczny. A ja nie mogę sobie pozwolić na rozproszenie. Tyle że… Zerkam na barmana, Andrew, i dociera do mnie, że zostało mu jeszcze kilka godzin do końca pracy. Trochę rozrywki mi nie zaszkodzi. I dlaczego miałabym się nie nagrodzić? Poza tym nie jestem przyzwyczajona do bycia w centrum uwagi. Zwykle chowam się w ciemnych kątach i staram wtopić w cień. Dzięki temu łatwiej jest obserwować moją siostrę, Dorothy, i czekać, aż wyjdzie ze swojej roli idealnej kobiety na wystarczająco długo, bym mogła udowodnić to, co wiem odlat.

Że to ona zabiłaNessę.

Ta zmiana dynamiki jest całkiem przyjemna, choćniespodziewana.

– Cóż… – Stukam palcami o bar, czując na sobie gorące spojrzenie Nicholasa, którym lustruje moje ciało. – Było miło, ale muszę iść do toalety. Jeśli wiesz, co dla ciebie dobre, nie pójdziesz za mną, stalkerze.

Zaciska usta, jakby walczył z uśmiechem, i pochylagłowę.

Szczerze to spodziewam się, że za mną pójdzie, ale gdy idę przez parkiet w stronę wąskiego korytarza, przeciskając się przez tłum lepkich, spoconych ciał, nigdzie go nie widzę. Tak jestlepiej.

Otwieram drzwi do damskiej toalety i wchodzę do środka. To małe pomieszczenie, wyłożone białymi i czarnymi kafelkami, z dwiema kabinami. Podchodzę do nich i zerkam pod spód, aby się upewnić, że nikogo tam nie ma. Potem idę do umywalki i opieram ręce o krawędź. Wypuszczamoddech.

Drzwi szybko się otwierają i zamykają, a mnie serce podchodzi do gardła, wszelkie mechanizmy obronne budzą się do życia, bo słyszę kliknięcie przekręcanego zamka. Odwracam się, a ekscytacja przepełnia mnie całą, gdy napotykam spojrzenie Nicholasa, który idzie pewnym krokiem w moją stronę. Przekrzywia głowę, zdejmuje kurtkę i rzuca ją na blat koło umywalki. Cofam się, aż plecami dotykam obleśnej ściany, ale on się nie zatrzymuje, póki nie przywiera do mnie ciałem, a mnie przeszywadreszcz.

– Wiedziałam, że za mną pójdziesz. – Przewracam oczami. – To było doprzewidzenia.

Wyciąga rękę i chwyta mnie za włosy na potylicy. Zaciska palce i pociąga, tak że muszę wygiąć szyję i spojrzeć prosto naniego.

Jezu.

Serce mi przyspiesza i mam nadzieję, że klej, którym mocowałam perukę, wytrzyma.

– Wygląda na to, że nie wiem, co dla mnie dobre – mówi.

A potem się pochyla i mniecałuje.

Jęczę i chwytam go za głowę, jego język splata się z moim. Smakuje czymś słodkim i ostrym, a ja zatracam się w chwili. Nigdy więcej nie zobaczę tego gościa, ale mam nadzieję, że jego zachowanie to nie była tylko gra i zdoła dać mi orgazm, zanimzniknie.

Zsuwa ręce na moje uda, podnosi mnie i przyciska do siebie, aż czuję każdy jego centymetr między nogami. Wypycha biodra, a ja jęczę w jegousta.

Tak się cieszę, że zostawiłam pistolet w samochodzie. Ciężko byłoby towytłumaczyć.

Krzyżuję kostki za jego plecami i zaczynam się o niego ocierać, kołyszącbiodrami.

– Kurwa – klnie, odrywając się od moich ust, i przesuwa usta na mojąszyję.

Czuję, że ociekam wilgocią. Wyginam plecy, aż uderzam głową o ścianę, odsłaniając przed nim więcejskóry.

– Podasz mi swoje imię? – chrypi.

– Nie.

Sięgam w dół i rozpinam guzik jego spodni, a potem wsuwam rękę za pasek i chwytam jego kutasa. Ściska mnie w żołądku, gdy dociera do mnie, jaki jestwielki.

Puszcza moje nogi i odsuwa się nieznacznie, żeby wyjąć prezerwatywę z kieszeni. Wyrywam mu ją z rąk, padam na kolana i ściągam mu spodnie na tyle, by móc wyciągnąć jego sprzęt. Na żołędzi zebrała się już kropla wilgoci, a ja pochylam się i zlizuję słonawy płyn. Jęczę. Smakuje tak dobrze, że chcę więcej, dlatego wsuwam go w usta, aż dociera do tylnej ścianygardła.

– Jezu Chryste – jęczy, opierając ręce o ścianę.

Poruszam kilka razy głową, przesuwam językiem po grubej żyle ciągnącej się przez całą jego długość, a potem wysuwam go z głośnym cmoknięciem i otwieram prezerwatywę zębami. Zakładam mu ją, a gdy to robię, czuję na sobie jego gorącespojrzenie.

Chwyta mnie za ramiona i podnosi gwałtownie. Zanim jestem w stanie choćby mrugnąć, podwija mi spódnicę i odsuwa majtki nabok.

– Muszę w ciebiewejść.

Obejmuje się moimi nogami w pasie i wchodzi we mnie jednym mocnymruchem.

Takgłęboko.

Porusza się szybko, a ja przewracam oczami, bo chyba nikt nigdy mnie tak pieprzył. Szybko i gwałtownie, jakby wszystko od tegozależało.

Ta myśl i to, jak mnie wypełnia, szybko zbliżają mnie do orgazmu, łechtaczka nabrzmiewa od napięcia zbierającego się w moimpodbrzuszu.

– Boże – mruczę, uderzając głową o ścianę. – Uwielbiam twojegokutasa.

Śmieje się i ani trochę nie zwalnia, trzymając mnie za uda tak mocno, że pewnie będę miałasiniaki.

– Pokaż mi – mówi, przygryzając płatek mojego ucha. – Pokaż mi, jak bardzo uwielbiasz mojegokutasa.

Jego słowa to ostatnie, czego potrzebuję. Dochodzę, przed oczami pojawiają mi się mroczki, paznokcie wbijam mu w ramiona, a on nie przestaje mniepieprzyć.

– Właśnie tak, ślicznotko. Właśnietak.

Porusza się jeszcze kilka razy, aż wchodzi we mnie tak głęboko, że przywiera do mnie biodrami. Jego kutas zaczyna podrygiwać, a jego niski jęk wprawia każdą moją kość w wibracje.

Powoli wracam na ziemię, aż do mnie dociera, co się stało i gdzie sięznajduję.

I co powinnamrobić.

Puszcza moje drżące nogi, przesuwa palcami po udach i chwyta pod boki, dotykając czołem mojegoczoła.

– Zdradź mi swoje imię – szepcze.

Nie robię tego. Odpycham go i odwracam się na drżącychnogach.

Najlepszy seks, jaki w życiumiałam.

Nagle w pomieszczeniu robi się duszno, a ja muszę wyjść. Teraz. Nie podoba mi się to, jak się przez niego czuję. Bo chcę mu podać swoje imię. Chcę go zapytać, dokąd idzie, kim są jego przyjaciele, a ja tak niepostępuję.

Ja tak niefunkcjonuję.

Dlatego odwracam się, mam wrażenie, jakby ściany zaczęły się do siebie zbliżać. Podchodzę do niego, obejmuję go za szyję, staję na palcach i składam pocałunek na jego nabrzmiałychwargach.

Widzę, jak ciemnieją muoczy.

Wychodzę z łazienki i poruszam się tak szybko, jak to możliwe, żeby mieć pewność, że za mną niepójdzie.

I nieidzie.

A gdy kilka godzin później w ciemnej alejce strzelam barmanowi Andrew w szyję i patrzę, jak jego krew wlewa się w pęknięcia w chodniku, a mężczyzna pada na kolana, wypuszczając z ręki podróbkę naszego narkotyku… Tymczasem ja potrafię myśleć tylko o tym, że naprawdę chciałabym móc podać Nicholasowi swojeimię.

 

 

Ciąg dalszy w wersji pełnej

 

Tytuł oryginału: Wretched

 

Copyright © 2022 by Emily McIntire

 

All rights reserved.

 

 

Copyright for the Polish edition © by Grupa Wydawnicza FILIA, 2024

 

Wszelkie prawa zastrzeżone.

 

Żaden z fragmentów tej książki nie może być publikowany w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.

 

Wydanie I, Poznań 2024

 

Projekt okładki: Cat at TRC Designs

Zdjęcia na okładce:

© tanantornaunt/depositphotos

© AntonMatyukha/depositphotos

© Rastan/depositphotos

© rehanalisoomro10@/depositphotos

© P Maxwell Photography/shutterstock

© CassandraMadsen/shutterstock

 

Redakcja: Kamila Recław

Korekta: Ida Świerkocka

Skład i łamanie: Andrzej Owsiany

 

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej:

„DARKHART”

Dariusz Nowacki

[email protected]

 

eISBN: 978-83-8357-446-2

 

 

Grupa Wydawnicza Filia Sp. z o.o.

ul. Kleeberga 2

61-615 Poznań

wydawnictwofilia.pl

[email protected]

Seria: HYPE