Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ona szukała zemsty, on miał być tym winnym. Wszystko zmieniło się, gdy do gry wkroczyły uczucia…
W dniu swoich osiemnastych urodzin Anna Luciano przeżyła koszmar, który odmienił ją na zawsze. Dziewczyna była świadkiem zabójstwa ukochanego brata, Stefano. Od tamtej pory wszystkie młodzieńcze marzenia i plany straciły dla niej znaczenie. Liczyło się tylko jedno: wymierzyć sprawiedliwość przestępcom odpowiedzialnym za tę śmierć.
Trzy lata później Anna jest dojrzałą, pewną siebie kobietą, która nie boi się nikogo i niczego. Jej przypadkowe spotkanie z Alexandrem Coletti, jednym z najbardziej niebezpiecznych gangsterów w mieście, budzi w niej ponowną nadzieję na to, że uda się w końcu znaleźć winnych śmierci Stefano. Anna nie zdaje sobie jednak sprawy, że Coletti wie o niej znacznie więcej, niż powinien – i że w razie potrzeby wykorzysta tę wiedzę w bezwzględny sposób. On pragnie tylko jej, ona – tylko zemsty. W ryzykownej grze, którą ze sobą prowadzą, nie obędzie się bez ofiar…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 308
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Osiemnaste urodziny ma się tylko raz w życiu, ten dzień jest zawsze wyjątkowy. Mój też taki był. Najpierw kolacja w gronie moich najbliższych, a zaraz po niej Stefano zabrał mnie w wyjątkowe miejsce. Przez całą drogę miałam zasłonięte oczy, podekscytowanie rosło we mnie z minuty na minutę. To, co zobaczyłam tam na miejscu, przerosło moje wszelkie oczekiwania. Podjechaliśmy przed niewielki budynek, który znajdował się przy jednej z mniej zatłoczonych ulic Mesyny. Stefano złapał mnie za rękę i poprowadził do środka. To, co tam zastałam, robiło ogromne wrażenie. Z zewnątrz budynek prezentował się raczej niepozornie, za to wewnątrz znajdowało się w pełni wyposażone studio muzyczne. Stanęłam jak wryta, po policzkach spływały mi łzy szczęścia. Od zawsze było to moim marzeniem, ale nigdy nie miałam czasu, by je spełnić. On wiedział o tym i przygotowując to, sprawił mi największą radość w życiu. Stefano był moim aniołem, którego zesłał mi Bóg. Na każdym etapie mojego życia był przy mnie. Bywały trudne momenty i czasem chciałam się już poddać, ale wtedy pojawiał się on i pomagał mi wstać. Był moim starszym bratem i najlepszym przyjacielem, wiedział o mnie więcej niż ktokolwiek. Zawsze w dniu moich urodzin, po oficjalnej kolacji, urywaliśmy się gdzieś razem, aby dalej świętować. Muszę przyznać, że w tym roku prezent od niego bardzo mnie zaskoczył, był wyjątkowy. Gdy opanowałam emocje, które wzbierały we mnie z zachwytu, ruszyłam w głąb. Całość była przygotowana na najwyższym poziomie. Podziwiając dzieło mojego brata, uświadomiłam sobie, jak wiele pracy, czasu i energii musiał w to włożyć. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Doszłam na koniec pomieszczenia, w którym na ścianie wisiało nasze wspólne zdjęcie. Zrobiliśmy je rok temu, podczas naszej wspólnej podróży po Europie. To była jedna z niewielu przyjemności, na jakie mogłam sobie pozwolić. Popatrzyłam w bok, gdzie stał Stefano i bacznie mnie obserwował. Chciał zobaczyć moją reakcję. Mogła być ona tylko jedna, wtuliłam się w jego ramiona i podziękowałam za wszystko, co dla mnie zrobił.
– Twoja radość jest dla mnie najlepszym dowodem na to, że mój prezent jest trafiony. Teraz będziesz miała swoje własne miejsce, gdzie możesz nagrywać, komponować i uciekać, gdy coś zacznie się psuć. Wiem, że muzyka jest dla ciebie ucieczką od codziennych zajęć, uciekaj tu, jak najczęściej tylko będziesz mogła, dobrze?
– Nawet nie wiesz, ile dla mnie to wszystko znaczy. Obiecuję, że będę tu uciekała i tworzyła muzykę. Stefano, dziękuję ci za wszystko. – Jego ramiona były tarczą, która zawsze mnie chroniła.
– Studiem nacieszysz się później, a ja chciałbym zabrać cię w jeszcze jedno miejsce, pozwolisz? – Wyciągnął dłoń, którą od razu złapałam.
Mogłabym tam zostać i od razu zacząć coś tworzyć, w głowie już układałam sobie słowa kolejnej piosenki. Z lekką niechęcią wyszłam za moim bratem i wsiadłam do auta. Marco zawiózł nas na wzgórze Capperina, gdzie jako dzieci przyjeżdżaliśmy z rodzicami. Nasz ochroniarz został przy samochodzie, a my przeszliśmy kawałek do miejsca, skąd roztaczają się najpiękniejsze widoki na nasze miasto. Z tego wzgórza widać było wszystko, co najpiękniejsze na Sycylii – kolorowe, małe kamienice, uśmiechniętych ludzi. No i ta niezwykła atmosfera. Dla nich życie było takie proste, mogli robić to, na co mieli tylko ochotę, podczas gdy ja zawsze szłam wyznaczoną przez mojego ojca ścieżką. Dobrze, że na końcu tej drogi zawsze stał Stefano. Oparłam głowę o jego ramię i zatopiłam się w swoich marzeniach, tylko przy nim stawały się one realne. Żadne z nas nie było idealne, bo nie ma idealnych ludzi, ale mieliśmy siebie i to było najważniejsze. Po długiej chwili ciszy usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos:
– Nigdy nie było mi łatwo, przeszedłem tę samą drogę co ty… może była nawet gorsza. Wiesz, co mnie ratowało, gdy miałem dość? – Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
– No co takiego?
– Nadzieja, że kiedyś będę mógł żyć normalnie, według swoich zasad. Wiem, jaki jest nasz ojciec, ale mimo wszystko kocha mnie, ciebie i Marcella. Uwierz mi, i tak ciebie traktuje najłagodniej z całej naszej trójki, jesteś jego oczkiem w głowie…
– Może, sama już nie wiem, ale widzisz, jak ja funkcjonuję. Nie mogę nigdzie wyjść bez ochrony i wcześniejszej konsultacji z nim… Nie jestem już dzieckiem i umiem sama się obronić…
– Anno, on się martwi o ciebie tak samo jak ja i Marcello. Sama wiesz, co znaczy nasze nazwisko, jest wielu ludzi, którzy na ciebie polują…
– Wiem, Stefano, ale czasami chciałabym poczuć się choć odrobinę wolna…
– Właśnie dlatego przygotowałem dla ciebie to studio, to tylko twoje miejsce, więc uciekaj do niego, kiedy tylko poczujesz, że twoja wolność jest zagrożona.
– I właśnie za to cię kocham… Za to, że jesteś moją wolnością.
– Ja też cię kocham, mój aniołku, dobrze, czas już na nas… Na pewno rodzice się już martwią, czemu tak długo nas nie ma.
Uśmiechnięci, ruszyliśmy w stronę auta i wtedy czas się zatrzymał… W oddali zobaczyłam nadjeżdżający motor. Wszystko działo się za szybko, Stefano odrzucił mnie na bok… Upadłam na ziemię i usłyszałam jeden, a później drugi wystrzał. Patrzyłam, jak ciało mojego brata upada na ziemię. Ten mężczyzna natychmiast odjechał, nawet nie zdążyłam zareagować. Od razu rzuciłam się w stronę Stefana, uklękłam przy nim i wzięłam jego ciało w swoje ramiona. Łzy ciekły mi jedna za drugą po policzku…
– Stefano, błagam cię, trzymaj się, pomoc już nadchodzi!
Krzyczałam na naszego ochroniarza, aby pośpieszał karetkę, musieliśmy go uratować.
– Anno, dla mnie nie ma już ratunku… – Z każdą chwilą coraz trudniej mu było mówić.
– Stefano, ciiii, zaraz przyjedzie pomoc. Błagam cię, wytrzymaj i nie zostawiaj mnie samej.
– Nigdy cię nie zostawię, zawsze będę przy tobie, obiecuję ci… – Wyłam z bólu, jaki przeszył moje ciało. – Anno, musisz na siebie uważać, bo jemu zawsze chodziło o ciebie, nie daj się złapać w jego pułapkę.
– Stefano, ale o kim ty mówisz? Stefano, Stefano!!! – Szarpałam jego ciało, ale on już odszedł. – NIEEEEE!!! – zawyłam z rozpaczy i żalu.
Właśnie zgasła moja iskierka szczęścia. Na moich rękach zmarł ktoś, kogo kochałam i komu ufałam najbardziej na świecie…
Trzy lata później
Kolejna godzina treningu była już nie do wytrzymania, ale nie mogłam się teraz tak łatwo poddać. Musiałam zakończyć ten pojedynek, wymierzyłam cios pięścią i powaliłam mojego przeciwnika na deski. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z sali, jak gdyby nigdy nic, tuż za mną ruszył Romero. Po drodze do sypialni zahaczyłam o kuchnię, zabrałam z niej butelkę wody i pobiegłam na górę. Romero miał dla mnie nowe informacje, musiałam je usłyszeć od razu.
– Byłem w tych miejscach, które mi wskazałaś, i niewiele się tam dowiedziałem. – Jego mina sprawiała, że ja sama zaczynałam już wątpić w powodzenie tej sprawy. – W zasadzie, jak dla mnie, to były jakieś podpuchy… Jednak w jednym z nich spotkałem człowieka, który widział tam podobno kiedyś twojego brata, ale to tylko tyle. – Brak informacji mnie zasmucił.
– I co? Powiedział coś poza tym?
– Nie, bo podobno, gdy Stefano tam bywał, to z nikim nie rozmawiał, był bardzo tajemniczy.
– Romero, wiesz, że to nie wnosi niczego nowego do tej sprawy. Czuję, że od trzech lat stoimy w tym samym miejscu… Obiecałam sobie, że znajdę tego, kto go zabił, i pomszczę go…
– Wiem, Ana, i robimy wszystko, aby go znaleźć, ale sama widzisz, jak jest ciężko… Dzisiaj wieczorem wylatuję do Polski. Chcę spotkać się z paroma osobami, może uda mi się coś znaleźć i dowiedzieć. Zrobimy wszystko, aby go dopaść.
– Sama już nie wiem, co robić… Mam takie nieodparte uczucie, że zabójca jest bardzo blisko nas, tylko nie mam pojęcia, kto to…
– Znajdziemy go, Ana, zobaczysz…
– Wiem, Romero, wiem.
Minęły trzy lata od śmierci Stefana, a ja nadal nie umiałam pogodzić się z jego stratą, dla mnie ta rana cały czas była świeża. Od tamtego czasu szukałam jego zabójcy, ale zawsze, gdy coś już mieliśmy, okazywało się, że to nie to. Nie odpuszczę, dopóki go nie znajdę i nie spojrzę prosto w oczy, zadając pytanie, dlaczego odebrał mi brata? Nie wiem, czy Stefano chciałby, abym się mściła, ale tylko tak jestem w stanie utopić swój smutek. Trzy lata temu, wraz ze śmiercią mojego brata, odeszła dziewczyna pełna marzeń i nadziei. Jej miejsce zajęła silna, twardo stąpająca po ziemi kobieta, której celem jest odnalezienie zabójcy brata. Od tamtej pory stałam się taka, jaką mój ojciec chciał, abym była. Przez ostatnie trzy lata ciężko pracowałam, godzinami trenowałam z najlepszymi, spędzałam mnóstwo czasu na strzelnicy z Marcellem i Romero, aby dojść do perfekcji. To wszystko, co kiedyś się dla mnie liczyło, odeszło razem ze Stefanem… Po wyjściu Romero wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w świeże ubranie i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta i pojechałam w miejsce, gdzie znajdowała się ta stara część mnie. Dziś obchodzę dwudzieste pierwsze urodziny. Od trzech lat ten dzień jest dla mnie dniem żałoby, a nie radości. Każdego roku jeździłam na grób mojego brata, tam mogłam zostawić swoje żale i wypłakać się. Ułożyłam na nagrobku bukiet z róż, zapaliłam znicz i usiadłam na ławce obok. Patrzyłam na zdjęcie brata i wciąż nie mogłam uwierzyć, że nie ma go już ze mną.
– Stefano, tak bardzo cię potrzebuję, a ciebie nie ma… Brakuje mi twojego uśmiechu, twoich otwartych ramion… Oddałabym wszystko, bylebyś mógł wrócić… Wiem, to jest niemożliwe… Kocham cię – mówiłam, a z moich oczu kapały łzy bólu.
Za każdym razem, gdy tu przyjeżdżałam, przed oczami stawał mi obraz wydarzeń z tamtego dnia. Widziałam tego zamaskowanego motocyklistę, jego pistolet wymierzony w mojego brata… a w głowie dźwięczały mi odgłosy strzałów.
– Wiesz, braciszku, zawiodłam cię… nie podążyłam za swoimi marzeniami, tak jak zawsze mi mówiłeś. Bez ciebie moje marzenia straciły na wartości. Jeżeli patrzysz na mnie z góry, to pewnie jesteś zły, ale ja nie mogłam… Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz… Kocham cię i obiecuję, że niedługo znowu tu przyjadę…
Wychodząc z cmentarza, w bramie wpadłam na jakiegoś mężczyznę. Był ode mnie dużo wyższy, dobrze zbudowany i miał niesamowicie tajemnicze spojrzenie. Ten mężczyzna, chociaż bardziej jego spojrzenie, mnie zaintrygował. Wsiadłam do auta, otarłam łzy i ruszyłam w stronę mojej firmy, musiałam podpisać kilka dokumentów. Na szczęście poszło mi to dość sprawnie i mogłam wrócić wcześniej do domu. W drodze powrotnej odebrałam telefon od mojego ojca:
– Witaj, Anno, chciałbym, byś była dzisiaj obecna na kolacji. Ma nas odwiedzić mój nowy wspólnik. Chcę, żebyś go poznała. Nie masz innych planów? – Ostatnie zdanie miało być chyba pytaniem, choć, jak dla mnie, było stwierdzeniem.
– Nie, nie mam, będę. – Gdybym tylko mogła odmówić.
– To dobrze, wiem, że oczarujesz go swoją urodą i inteligencją.
Czasami odnosiłam wrażenie, że jestem przydatna mojemu ojcu tylko do robienia interesów, bo mam urodę. Nieraz przechodziło mi to przez myśl, ale zawsze to wypierałam i wierzyłam, że jest inaczej. Chociaż tego za często nie okazywał, to kochał nas i dbał o nasze bezpieczeństwo od zawsze. Strasznie przeżył śmierć Stefana i sam jeszcze do niedawna szukał jego zabójcy. Mój tata miał dwie twarze. Dla innych ludzi i swoich wspólników był mężczyzną, którego imię i nazwisko budziło szacunek i postrach. Tak też się zachowywał i pokazywał innym, co robi z osobami, które go zdradzą. Nawet po śmierci Stefana zachował kamienną twarz i pokazał swoją siłę przed innymi. Jednak za drzwiami jego gabinetu widziałam rozpacz, którą co noc zapijał szklankami whisky przez dobrych kilka miesięcy. To właśnie jego druga twarz, która objawia się wyłącznie w takich sytuacjach. Podjechałam pod dom, oddałam kluczyki jednemu z ochroniarzy, aby zaparkował moje auto. W głównym holu naszej rezydencji przewijało się mnóstwo osób, przedarłam się przez ten tłum do mojej sypialni. Zatrzasnęłam drzwi, wolnym krokiem ruszyłam w stronę łazienki, zostawiając na podłodze zrzucone ubrania. Zanurzyłam się w gorącej wodzie, uciekłam na kilka minut od mojego życia. Szybko musiałam powrócić na ziemię, bo moja pokojówka dobijała się do drzwi. Owinęłam moje mokre ciało w ręcznik, by otworzyć jej drzwi. Weszła i na łóżku zostawiła mi suknię, którą miałam włożyć na dzisiejszy wieczór. Skoro mój ojciec aż tak bardzo starał się, by dopracować każdy szczegół, to ten człowiek musiał być kimś naprawdę ważnym. Wróciłam do łazienki, by dokończyć pielęgnację ciała, nałożyłam na siebie mój ulubiony balsam o zapachu herbacianej róży. Wysuszyłam włosy i pozostawiłam je rozpuszczone i proste, na twarz nałożyłam delikatny makijaż. Prawie gotowa podeszłam do pudła z suknią, uchyliłam wieko i zobaczyłam piękną, długą suknię w bordowym kolorze. Włożyłam ją na siebie, leżała idealnie, a dekolt podkreślał mój biust. Największą uwagę przykuwało rozcięcie po prawej stronie, było długie, ale w granicach przyzwoitości. Suknia była piękna sama w sobie, nie wymagała żadnych dodatków. Oprócz długich, srebrnych kolczyków i butów w tym samym kolorze nie założyłam nic więcej. Stanęłam przed lustrem, dodałam sobie trochę otuchy i zeszłam na dół, gdzie byli już moi rodzice. Razem ze mną do salonu wszedł Marcello, który jak zawsze wyglądał elegancko. Byliśmy ze sobą blisko, ale nie tak blisko jak ja i Stefano. Po jego śmierci, niestety, oddaliliśmy się od siebie, on musiał szybko nauczyć się nowych obowiązków, a ja zaczęłam szukać zemsty. Marcello przywitał się najpierw z tatą, mamą, a na końcu podszedł do mnie.
– Dobrze cię widzieć, Anno. – Zmienił się, jego głos był poważny. Postawa, jaką prezentował, sprawiła, że zobaczyłam przed sobą dojrzałego mężczyznę.
– Ciebie też dobrze widzieć, Marcello, zostajesz z nami na dłużej?
– Niestety, nie, jutro z samego rana muszę wylecieć w interesach, wrócę za jakieś dwa tygodnie.
– To długo. Mam nadzieję, że gdy wrócisz, znajdziesz chwilę na kolację ze swoją siostrą.
– Postaram się, Anno. – Marcello w ostatnim czasie bardzo się zmienił, był dla mnie oschły jak nigdy.
Nie miałam możliwości kontynuowania tej rozmowy, ponieważ ojciec zaprosił nas do stołu. Sam udał się po gościa, który właśnie przybył. Do salonu pewnym krokiem wszedł ten sam mężczyzna, którego minęłam dzisiaj, wychodząc z cmentarza. Teraz miałam okazję mu się dokładnie przyjrzeć. Miał oliwkową cerę, ciemne włosy i te niezwykłe oczy – ciemne, prawie czarne i tak bardzo hipnotyzujące. Był bardzo przystojnym mężczyzną o niezwykle wypracowanej sylwetce, nawet ta szrama przy jego oczach wydawała się nie tak bardzo widoczna. Miałam nieodparte wrażenie, że już wcześniej gdzieś się spotkaliśmy. Gdy mój tata przedstawił naszego gościa, dotarło do mnie, kto to taki.
– Chciałbym wam przedstawić Alexandra Colettiego, mojego wspólnika.
– Bardzo miło mi poznać pańską rodzinę. – Gdy to mówił, jego wzrok skierowany był tylko w moją stronę, nawet na chwilę go nie spuścił.
– Alexandrze, proszę, usiądź.
– Proszę, możesz mi mówić Alex, tak będzie nam łatwiej.
– Och, dobrze.
Kolację, a raczej tę męczarnię, z trudem przeżyłam. On cały czas wodził wzrokiem po moim ciele, nie czułam się komfortowo w tej sytuacji. Pierwszy raz od dłuższego czasu mężczyzna onieśmielił mnie do tego stopnia, że nie mogłam spojrzeć prosto w jego oczy. Byłam bardzo wdzięczna mojemu tacie, gdy w końcu pozwolił mi odejść od stołu, nie wytrzymałabym tam ani chwili dłużej. Przede mną było jeszcze najgorsze, musiałam pożegnać naszego gościa. Alexander podszedł do mnie, ujął moją dłoń i pocałował jej wierzch, po czym dodał:
– Zobaczyć cię dwukrotnie tego samego dnia to ogromna uczta dla moich oczu. Mam nadzieję, do zobaczenia, moja piękna Anno…
Nie miałam pojęcia, co ten mężczyzna robił ze mną, zazwyczaj byłam wygadana, jednak przy nim nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.
– Do widzenia – odpowiedziałam krótko i zniknęłam za filarem schodów.
Wbiegłam do pokoju jak poparzona, czułam dziwne uczucie podniecenia. Musiałam szybko doprowadzić się do porządku, zrzuciłam z siebie suknię. Włożyłam ciemne dżinsy, koszulkę i czarną bluzę. Wychodząc z pokoju, zahaczyłam o piwniczkę z winem, zabrałam dwie butelki i ruszyłam prosto przed siebie. Przechodząc przez ogród, byłam pewna, że nie natrafię na nikogo. Nagle przede mną znikąd wyrósł on, w pierwszej chwili przestraszyłam się i odskoczyłam na bok, ale on złapał mnie w swoje ramiona. Przez ułamek sekundy miałam okazję spojrzeć w jego oczy, oprócz tego niesamowitego przyciągania było w nich coś jeszcze. Zobaczyłam w nich błysk pożądania, nie byłam w stanie oderwać się od nich, pochłonęły mnie w całości. Dopiero jego niski i lekko zachrypnięty głos wyrwał mnie z tego amoku:
– Mam dzisiaj dużo szczęścia, spotykamy się już trzeci raz… Nie uważasz, że to przeznaczenie?
– Nie wierzę już w takie rzeczy… Dla mnie są dwa rozwiązania tej sprawy, albo to zwykły przypadek, albo mnie śledziłeś.
– A co, jeśli powiem ci, że żadna z tych rzeczy? Ja bardzo wierzę w przeznaczenie, dla mnie takie spotkanie nie jest po nic. Za każdym takim przypadkowym spotkaniem coś się kryje … – Nie dość, że jego oczy były takie tajemnicze, to jeszcze sprawiał wrażenie silnego mężczyzny.
– Dla mnie to czysty przypadek i przepraszam cię, ale możesz mnie już puścić…
– Gdybym mógł, już nigdy nie wypuściłbym cię z rąk…
Zamurowało mnie i nie miałam pojęcia, co mam mu odpowiedzieć. Całe szczęście w porę pojawił się Romero.
– Ana, wszystko w porządku? – W jego głosie usłyszałam zdenerwowanie.
– Tak, wszystko jest dobrze, właśnie szłam do ciebie…
– Do zobaczenia, aniele. – To jedno słowo wywołało we mnie wiele wspomnień, obróciłam się w jego stronę, ale jego już nie było. Niewiele osób tak do mnie mówiło…
Oparta o ramię mojego przyjaciela, ruszyłam w stronę jego pokoju. Spotkanie z Alexem było dziwne. Ta jedna krótka chwila sprawiła, że przez moje ciało przeszło wiele różnych i czasem nawet bardzo sprzecznych ze sobą uczuć. Musiałam popracować nad sobą, nie mogłam pozwolić na to, aby ten człowiek miał nade mną taką kontrolę. Tymczasem odkładam na bok wszelkie zmartwienia związane z Alexandrem Colettim i skupiam się na innych ważniejszych sprawach. Oczywiście, Romero nie byłby sobą, gdyby nie spytał mnie o Alexa.
– Ana, to nie jest moja sprawa, ale wiesz, kim jest ten mężczyzna, który trzymał cię przed chwilą w ogrodzie? – W jego głosie wyczuć można było pewnego rodzaju respekt dla Alexa.
– To jakiś kolejny wspólnik mojego ojca, pewnie taki sam gangster jak on…
– Nie powiedziałbym, że jest taki sam, on jest jeszcze gorszy. Cały Nowy Jork należy do niego, ludzie tam boją się wypowiadać jego nazwisko na głos. A co lepsze, dowiedziałem się, że twój brat też przez jakiś czas prowadził z nim interesy…
– Naprawdę? To w takim razie będę musiała chyba zbliżyć się do tego pana Coletti i dowiedzieć czegoś więcej. Gdy na mnie patrzył, to miałam dziwne uczucie, jakby on wiedział o mnie więcej niż ja sama…
– Nie wiem, ale dosłownie rozbierał cię spojrzeniem, chyba wpadłaś mu w oko. – Romero wybuchnął śmiechem. Oburzona jego zachowaniem, podniosłam leżącą obok poduszkę i rzuciłam w jego stronę…
– Romero, nie w głowie mi teraz miłość, muszę skupić się na jednym…
– Wiem, Ana, ale on chciałby, żebyś był szczęśliwa. Stefano zawsze tego najbardziej chciał dla ciebie, przecież wiesz…
– Wiem, tylko ja na razie nie umiem być szczęśliwa… Romero, ja nie pogodziłam się z jego śmiercią, a powinnam zrobić to już dawno… Tak cholernie mi go brakuje.
Romero usiadł obok mnie na łóżku i przytulił do siebie.
– Wiem i rozumiem twój ból. Śmierć kogoś tak bliskiego, i to jeszcze na twoich rękach, to wielka tragedia… Pamiętasz, co ci wtedy obiecałem?
– Tak, że pomożesz mi znaleźć jego zabójcę bez względu na cenę.
– I ja dalej trwam w tej obietnicy. Znajdziemy go, choćbym miał szukać do końca życia.
Spędziliśmy razem resztę wieczoru, wypiliśmy po butelce wina, dużo rozmawialiśmy i dopiero nad ranem udało nam się zasnąć. Romero był moim przyjacielem od piaskownicy, poznałam go, gdy byliśmy dziećmi, i od tej pory wspieramy się wzajemnie. Jedyne, co uległo zmianie, to to, że nie jest tylko moim przyjacielem, ale także ochroniarzem. Po tych wszystkich tragicznych wydarzeniach on i Marco, nie licząc Vito, byli dla mnie ogromnym wsparciem.
***
Następne dni mijały mi na pracy w biurze i wyjściach na bankiety, na które wysyłał mnie ojciec. Mogę śmiało stwierdzić, że w wielu wypadkach byłam jego kartą przetargową. Wiedziałam o biznesie więcej niż niejeden z jego wspólników, siedziałam w tym od dziecka i uczyłam się od najlepszych. Czasami jednak pojawiały się pewne trudności i właśnie wtedy wyciągałam swoją tajną broń, którą był mój urok osobisty. To właśnie dzięki mnie mój ojciec przez ostatnie trzy lata powiększył zasięgi swoich firm jeszcze bardziej. Oprócz tej legalnej działalności często wysyłał mnie na ważne spotkania bossów mafii. Na jednym z takich spotkań miałam pojawić się dziś wieczorem. Przez całe życie byłam przygotowywana do tego, aby umieć się obronić, zadać ból i negocjować tak, aby ugrać dla siebie jak najwięcej. I może gdyby nie wydarzenia sprzed trzech lat, to byłabym w zupełnie innym miejscu, ale ja wybrałam drogę na skróty. Razem z dwójką moich ochroniarzy szłam pewnym krokiem przez korytarz, do pokoju, w którym miało się odbyć spotkanie. Wchodząc tam, musiałam pokazać im, że jestem pewna tego, po co przyszłam, ani przez chwilę nie mogłam pokazać im słabości. W pomieszczeniu znajdowali się już wszyscy, podeszłam do stolika i zajęłam swoje miejsce. Wtedy właśnie spostrzegłam, że naprzeciw mnie siedzi Alex. Oznaczało to, że Romero miał rację co do niego. To była próba dla mnie, musiałam zawalczyć z tą burzą emocji, która rozpętała się we mnie. Resztkami sił udało mi się zachować powagę i skupienie w trakcie całego spotkania. Z każdą chwilą dyskusja stawała się coraz bardziej burzliwa. Lubiłam to, bo wtedy mogłam pokazać swoją siłę.
– Mój ojciec dał wam tę ziemię, a w zamian za to wy mieliście wprowadzić naszych ludzi do swoich środowisk. Nie rozumiem, co w tym układzie było dla was niejasne? Może mi wytłumaczysz, Miguelu? – Grałam teraz rolę bardzo zimnej suki, miałam to dobrze wyćwiczone.
– Anno, doskonale wiesz, że to nie jest takie proste. Potrzebuję czasu, aby to wszystko ustalić z moim ludźmi…
– Proszę, nie rozśmieszaj mnie, miałeś wystarczająco dużo czasu, a teraz dostajesz ode mnie tydzień. Jeśli w ciągu siedmiu dni nie wywiążesz się z umowy, to możesz pożegnać się z ziemią….
– A kim ty jesteś, że mi grozisz? – Nawet nie wie, jak bardzo mnie w tamtej chwili uruchomił. Wstałam z krzesła i w przeciągu kilku sekund znalazłam się obok niego z pistoletem w ręku wymierzonym prosto w jego skroń.
– Jestem Anna Luciano, twój koszmar, który będzie ci się śnił po nocach. Za każdym kolejnym razem, gdy będziesz miał wypowiedzieć moje imię, zastanowisz się dobrze, czy to zrobić. Uwierz mi, że jestem zdolna do pociągnięcia za spust, bo tak mnie wychowano. Jeżeli nie spełnisz obietnic w ciągu czterech dni, to nie tylko zabiorę ci ziemię, ale sprawię, że zostaniesz bez niczego, rozumiesz? – Strach w jego oczach był dla mnie jasnym sygnałem, że zrobi wszystko, aby wywiązać się z umowy.
Odsunęłam od niego pistolet, odwróciłam się i wyszłam. W głębi duszy nienawidziłam się za takie życie, jednak tylko tak mogłam przetrwać w tym okrutnym świecie. Po spotkaniu pojechałam na obiad. Od wczoraj niewiele zjadłam, a moi przyjaciele uparli się, że powinnam. Wpadliśmy do restauracji w pobliżu hotelu, w środku było tylko parę osób. Zajęliśmy stolik na końcu sali. Po chwili podeszła do nas młoda kelnerka, która przyjęła zamówienie. Nasz wspólny posiłek przebiegał raczej w zabawnej atmosferze, chłopaki zawsze potrafili sprawić, że mój najgorszy dzień stawał się dobry. Zaraz po późnym obiedzie wróciłam z Marco do hotelu, a Romero pojechał na lotnisko, wysłałam go na zwiady do Nowego Jorku. Dostałam od znajomego cynk, że Stefano robił tam dużo interesów z różnymi osobami i chciałam to sprawdzić. Niestety, nie mogłam polecieć tam sama, miałam tutaj swoje obowiązki. Jutro córka współpracownika mojego ojca miała obchodzić osiemnaste urodziny i musiałam na nie obowiązkowo pójść. W zasadzie cieszyłam się, bo miał mi na nich towarzyszyć Vito, trochę się za nim już stęskniłam. Marco odprowadził mnie do mojego apartamentu i poszedł do swojego pokoju. Jedyne, na co miałam teraz ochotę, to była długa kąpiel w wannie. Otworzyłam drzwi do sypialni i zobaczyłam siedzącego na łóżku Alexa, byłam zaskoczona jego obecnością. On natomiast był bardzo wyluzowany i jak zwykle bardzo pewny siebie. Wstał z łóżka i ruszył w moją stronę, nie mogłam uciec, bo to wskazałoby na moją słabość. Musiałam ponownie zmierzyć się z nim.
– Możesz mi powiedzieć, co tu robisz? Z tego, co pamiętam, to nie zapraszałam cię tu. – Starałam się panować nad swoim ciałem, ale to było bardzo trudne.
– Chciałem pogratulować ci tej sprytnej zagrywki w stosunku do Miguela. Niemal natychmiast po twoim wyjściu zaczął wszystko załatwiać. Nie spodziewałem się, ale ty naprawdę jesteś taka, jak mówią o tobie… – Przez jego usta przebiegł chytry uśmieszek.
– Co masz na myśli, mówiąc, że jestem taka, jak mówią o mnie? – Na swój temat słyszałam wiele, jednak chciałam usłyszeć, co on wie.
– To, że jesteś silną kobietą, która się nie poddaje i walczy do końca. Słyszałem również, że w tej silnej kobiecie w środku jest dziewczyna z marzeniami, tylko boi się ich… – Dosłownie zatkało mnie. Mogłam się spodziewać wszystkiego, że jestem bezwzględnym egzekutorem albo coś podobnego, ale nie czegoś takiego.
– Jestem ciekawa, kto opowiedział ci aż tyle na mój temat?
– Twój brat Stefano.
Spojrzałam głębiej w jego oczy i zobaczyłam w nich żal na wspomnienie o moim bracie.
– Znaliśmy się kiedyś i dużo mi o tobie opowiadał. Już dawno chciałem cię poznać, tylko nie było ku temu okazji.
– Skąd znałeś mojego brata? To znaczy, jak się poznaliście?
– Powiedzmy, że połączyły nas wspólne interesy i jakoś to poszło. On był dobrym człowiekiem i gdy patrzę na ciebie, to widzę jego. Niesamowite, jak bardzo byliście do siebie podobni. – Każde jego słowo przywoływało wspomnienia i chciałam zapłakać, ale nie mogłam, nie przy nim.
– To miłe, że tak o nim mówisz, dziękuję.
Alex zmniejszył dystans między nami, nasze ciała dzieliła tylko niewielka odległość.
– Wtedy, na cmentarzu, od razu cię poznałem i chciałem cię zatrzymać, ale chyba gdzieś się spieszyłaś.
– Tak, to prawda, miałam wtedy dużo spraw do załatwienia i nie obraź się na mnie, ale teraz też mam…
– Rozumiem i już nie będę ci przeszkadzał. Mam nadzieję, że wkrótce znowu się zobaczymy. Twój widok jest uciechą dla moich oczu. – Jego wzrok przeszył moje ciało na wylot, poczułam się bezbronna.
– Do widzenia.
To spotkanie kosztowało mnie więcej nerwów i bólu, niż mogłam się spodziewać. Zaraz po tym, jak Alex opuścił mój pokój, opadłam na podłogę i zaczęłam płakać. Wspomnienia były dla mnie zawsze czymś bolesnym, lubiłam do nich wracać, ale tylko do tych dobrych. Przy Alexie przed oczami stanęły mi wydarzenia tamtego przeklętego dnia. Gdy za oknem zrobiło się już ciemno, wstałam z podłogi. Przeszłam kilka kroków do łóżka, zwinęłam się w kłębek i dalej płakałam. W pewnym momencie poczułam dziwny chłód po mojej prawej stronie. To było takie uczucie, jakby ktoś leżał obok mnie, może to dziwne, ale czułam, że on tam ze mną jest… czułam obecność Stefano. To musiał być on, bo chwilę później opanowałam płacz i zasnęłam.
***
Następnego popołudnia byłam już w domu i przygotowywałam się do imprezy urodzinowej. Jedynym plusem tego wyjścia było to, że w końcu spotkam się z Vito, który wrócił z zagranicy. Na kilka godzin przed imprezą przyjechała do mnie Sofia, moja najlepsza przyjaciółka, która pomogła mi się ogarnąć. Włożyłam sukienkę, którą ostatnio udało mi się upolować na zakupach. Uwielbiałam czerń, większość mojej szafy zajmowały ubrania w tym właśnie kolorze. Z tą sukienką nie mogło być inaczej. Uszyta była z przyjemnego w dotyku materiału, idealnie opinała ciało, sięgała do kolan i uwypuklała moje walory. Największą uwagę przykuwało rozcięcie na środku. Ogromnym jej plusem było to, że nie trzeba było zakładać pod nią biustonosza, ponieważ miseczki były już wszyte. Byłam już przygotowana do wyjścia, ale Sofia dalej zastanawiała się na tym, co ma na siebie włożyć. W końcu, gdy wygramoliła się już z pokoju, pojechałyśmy na przyjęcie. Na miejscu było mnóstwo osób, w tym tłumie trudno było kogokolwiek znaleźć. Razem przedarłyśmy się na koniec sali, gdzie zauważyłam chłopaka podobnego do Vito. Nie myliłam się, stał przy barze razem z chłopakiem Sofii. Zobaczywszy mnie, podszedł, delikatnie wziął w swoje objęcia i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Przez długi czas nie widzieliśmy się, ponieważ Vito był zagranicą, w interesach, i dopiero dzisiaj wrócił. On jest dla mnie kimś bardzo bliskim, był przy mnie, gdy straciłam Stefana. Mój brat był jego przyjacielem i dla niego to też była duża strata. W zasadzie to wszystko zbliżyło nas do siebie bardzo mocno, czuję coś do niego i chcę to rozwijać. Z jego strony już niejednokrotnie padło w moją stronę słowo „kocham”, ja dopiero niedawno zrozumiałam, czym jest dla mnie ten związek. Dopiero teraz jestem w stanie odpowiedzieć mu, że też go kocham.
– Byłaś grzeczna pod moją nieobecność? – szepnął mi do ucha tak, abym tylko ja to usłyszała.
– Oczywiście, że tak… Czekałam na ciebie i bardzo się stęskniłam. – Nie licząc mojej wariacji przy jednym mężczyźnie, to byłam w stu procentach grzeczna.
– Ana, chcę cię dzisiaj zabrać do siebie, nawet nie wiesz, jak mi cię brakowało. Niech ta noc będzie nasza, kochanie.
– Będzie, ale najpierw musimy się tu przez chwilę pokręcić, żeby nie było… Musisz wytrzymać jeszcze chwilę.
– Nie wiem jak, ale jakoś będę musiał.
Razem z Vito ruszyłam w stronę parkietu, wtulona w jego silne ramiona, poruszałam się w rytm muzyki. Miałam bardzo dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, patrzyłam dookoła, jednak nikogo podejrzanego nie zauważyłam.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Żona gangstera
ISBN: 978-83-8313-474-1
© Gabriela Wolska i Wydawnictwo Novae Res 2023
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Redakcja: Agata Sawicka-Korgol
Korekta: Anna Grabarczyk
Okładka: Magdalena Czmochowska
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Zaczytani sp. z o.o. sp. k.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://wydawnictwo-amare.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek