Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wyrzekła się siebie. W zamian zmieni świat!
Aby opanować sztukę walki z magicznymi stworzeniami, a następnie jako Łowczyni strzec pokoju w Ember, Dwunastka złożyła uroczystą przysięgę. Została adeptką Hunting Lodge, ale musiała zapomnieć o przeszłości i porzucić dawne imię – prawo wyboru nowego uzyska dopiero wtedy, gdy na nie zasłuży.
Kiedy pewnego dnia za pilnie strzeżone mury osady przenikną wrogowie i porwą jedną z dziewczynek, Dwunastka nie zawaha się ruszyć ich śladem. Dlaczego uprowadzono akurat to dziecko? Czego Dwunastka dowie się podczas poszukiwań? Niebezpieczna wędrówka przez ośnieżoną północ zmieni nie tylko jej życie, lecz także cały jej świat.
"Zrodzona z ognia", której akcja toczy się w mroźniej krainie fantastycznego prehistorycznego świata, stanowi zapierający dech w piersiach debiut literacki – na przemian porywający, zabawny i przejmująco smutny. Jest świeżym głosem w powieści dla młodych czytelników.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 307
Dla Bena, mojej największej podpory i inspiracji
Przysięgam poświęcić życie Hunting Lodge.
Ślubuję służyć wszystkim siedmiu klanom jak własnemu,
chronić je przed zagrożeniem z zewnątrz.
Wyrzekam się wszelkich więzów krwi i krwawych waśni,
by złożyć w ofierze swoje imię i swoją przeszłość.
Od teraz Łowcy są moją rodziną na zawsze.
Przysięgam w ich obecności, że nigdy nie złożę broni
w obliczu ciemności
i nie pozwolę zapanować tyranii.
Niebo nad Hunting Lodge pociemniało złowieszczo. W powietrzu unosił się zapach świeżego śniegu. Dwunastka zerknęła swoimi stalowoszarymi oczami na mknące po niebie chmury, otuliła się szczelniej futrem i zaczęła przytupywać, żeby się rozgrzać. Zgromadzeni w pobliżu adepci rozmawiali w najlepsze. Przyglądała się im ponuro, walcząc z narastającym zniecierpliwieniem.
– Na litość boską! – krzyknęła mistrzyni walki Wiktoria, omiatając spojrzeniem całą grupę. – Jeśli nie jesteście w stanie tego unieść, jakim cudem zamierzacie brać udział w bitwie? Kto nie daje rady podnieść broni nad głowę, wraca do zbrojowni po coś lżejszego. Wykonać!
Kilkoro adeptów ruszyło do arsenału, a Dwunastka spochmurniała. Nie powinna jednak tracić cierpliwości na zajęciach ze sztuki walki. To nigdy nie popłaca. Wiktoria częściej niż inni Łowcy karała łowczyków, czyli kandydatów na Łowców, nocną wartą albo pobytem w lochach. Na myśl o tym dziewczynka się wzdrygnęła. Poza tym dzisiaj ćwiczenia zapowiadały się ciekawie. Na pokrytym śniegiem placu treningowym sterczały pniaki zwiastujące coś wyjątkowego.
– Ruchy, ruchy! – Wiktoria przynagliła powracających. – Inaczej staniecie się łatwą zdobyczą dla wszystkich krwiożerczych potworów stąd aż po Lodowy Las.
Adepci umilkli w nerwowym oczekiwaniu.
– Co bystrzejsi z was pewnie już się domyślili tematu dzisiejszych zajęć – ciągnęła Wiktoria chłodnym tonem. – Będziecie walczyć parami, stojąc na pniakach. To doskonali zmysł równowagi i wzmacnia pracę nóg. Nie chcę widzieć ani jednej stopy na ziemi.
Dwunastka uśmiechnęła się w duchu. Poczuła dreszczyk emocji. Czekało ją poważne wyzwanie.
– Jeśli nie opanowaliście ćwiczeń z zeszłego tygodnia, będzie wam trudno – oznajmiła Wiktoria, wbijając wzrok w kilka młodszych adeptek, których miny zdradzały niepokój. – Dobierzcie się w pary i zacznijcie trening od wczorajszej sekwencji ataku. I pamiętajcie – czujność ponad wszystko!
Jak zwykle wszystkie dziewczynki szukały pary jak najdalej od Dwunastki. Adeptka przewróciła oczami. Skoro tak się jej bały, to trudno, ich problem, nie jej. Powędrowała wzrokiem ku zabudowaniom. To były solidne konstrukcje – kuchnia, jadalnia, stajnie, zbrojownia oraz kwatery Łowców i adeptów okalały ośmiokątny plac treningowy, na którym przestępowała z nogi na nogę w oczekiwaniu na rozpoczęcie treningu. Wystawione na działanie żywiołów budynki przetrwały w dobrym stanie przez wieki. Z tej perspektywy wydawały się mniejsze niż w rzeczywistości, ponieważ tuż za nimi pięły się ku niebu mury obronne. Nawet Dom Zgromadzeń, najbardziej okazały przybytek ozdobiony przepięknie rzeźbionymi kolumnami, wyglądał przy nich jak domek dla lalek. Wysoko nad głową Dwunastki przecinały się łuki dwóch mostów rozpiętych między murami. Dzieliły ośmiokąt nieba na cztery części i stanowiły doskonały punkt obserwacyjny dla patrolujących Łowców.
– Dwunastko, ty znowu bez pary? – Wiktoria zmarszczyła brwi. Kilka adeptek zachichotało. Mistrzyni walki skarciła je wzrokiem. Przysunęła się do Dwunastki i zniżyła głos. – Ćwiczenie w pojedynkę nie zaprowadzi cię daleko. Potrzebujesz mocnej partnerki, żeby stawiać sobie coraz poważniejsze wyzwania. – Popatrzyła na nią wyczekująco swoimi niebieskimi oczami.
Dwunastka nie zdążyła odpowiedzieć, bo nagle ktoś ścisnął ją za ramię. To była Siódemka.
– Ja p-p-poćwiczę z tobą – zaoferowała, unikając wzroku mistrzyni.
Wiktoria westchnęła ciężko i odeszła wolnym krokiem.
– Dziwadła. Ciągnie swój do swego – mruknęła któraś z dziewcząt. Dwunastka okręciła się szybko na pięcie, gotowa do konfrontacji z prowokatorką, ale ta już wmieszała się w grupę adeptów. Policzki Dwunastki zalał rumieniec gniewu.
Blada rudowłosa dziewczynka uśmiechnęła się promiennie. Dwunastka jęknęła. Trening z Siódemką był gorszy niż walka ze słomianym manekinem. Siódemkę cechowały słaba koncentracja i wątpliwe umiejętności władania bronią. Mimo trzynastu lat wydawała się dużo młodsza. Dwunastka, rówieśniczka Siódemki, wyglądała przy niej jak olbrzymka. Różnica wzrostu czyniła z nich wyjątkowo niedobraną parę. Mimo to często musiały ćwiczyć razem. Reszta grupy ich unikała. Siódemka była dziwadłem. Dwunastka budziła strach.
Większość pniaków została już zajęta, więc dziewczynki ruszyły w głąb placu treningowego.
– G-g-gdzie Rudas? – zapytała po drodze Siódemka. – Dzisiaj go nie widziałam.
Rudas był wiewiórką Dwunastki, ale to Siódemka go znalazła, gdy jako wiewiórcze dziecko wypadł z dziupli. Zamiast go zatrzymać, podarowała stworzonko Dwunastce, choć ta zupełnie nie rozumiała, czym sobie na to zasłużyła.
– Nie wiem. – Dwunastka wzruszyła ramionami. – Przychodzi, kiedy chce. – Ugryzła się w język, żeby nie powiedzieć za dużo.
Siódemka pokiwała głową, niezdarnie wyciągając miecz z pochwy. Dwunastka sięgnęła za siebie i chwyciła rękojeści dwóch toporów niesionych na plecach. Poczuła się pewniej i lekko wskoczyła na najbliższą kłodę.
– Zaczynamy? – zapytała.
Siódemka parsknęła śmiechem, skacząc z jednego pniaka na drugi.
– Chwieją się, zauważyłaś?
– O to chodzi – odparła Dwunastka opryskliwie. – Zaczniemy wreszcie?
Przez plac poniosły się śmiechy, okrzyki zaskoczenia i szczęk stali innych ćwiczących. Niestety, gdy tylko Dwunastka zamachnęła się toporem na Siódemkę, ta od razu wypuściła miecz z ręki i spadła z pniaka. Dwunastka doszła do wniosku, że lepiej będzie, jak potrenuje sama, a Siódemka w tym czasie poobserwuje jej ruchy.
Obrót, cios, unik, blok, wypad, krok w bok. Dwunastka powtarzała tę sekwencję coraz szybciej, aż wzrok nie nadążał za śmigającymi w powietrzu toporami. W futrze było jej coraz goręcej, ale nie zwalniała ani na chwilę, ciesząc się utrzymywaniem równowagi na chwiejnych pniakach.
– U-u-uważaj! – zawołała nagle Siódemka. Dwunastka okręciła się na pięcie i wyprowadziła cios. Rozległ się donośny okrzyk i głuchy łoskot.
Dziewczynka zobaczyła wysokiego długowłosego chłopca rozpłaszczonego u jej stóp. Dźwignął się z trudem z ziemi i wypluł brudny śnieg, który dostał się do jego ust, gdy upadał. Poczerwieniał na twarzy z wściekłości. Piąty. Dwunastka lubiła go najmniej ze wszystkich w osadzie, chociaż o to miano konkurowało więcej osób.
– S-s-skradał się za tobą – poinformowała pobladła Siódemka.
Piąty stanął obok niej.
– Przecież to zajęcia ze sztuki walki, idiotko – powiedział. – To oczywiste, że walczymy. – Otaksował krytycznym spojrzeniem niezbyt bojową postawę Siódemki. – Przynajmniej ci, którzy są w tym dobrzy.
– Jak ty? – prychnęła Dwunastka.
– Wszyscy wiedzą, że jestem tu najlepszym szermierzem – powiedział Piąty i wzruszył ramionami. – Pomyślałem, że ci pomogę. Sprawdzę twój refleks. Przecież mroczne stwory nie uprzedzą o swoim nadejściu.
– Wcale nie próbowałeś jej pomóc – zaprotestowała Siódemka głosem bardziej piskliwym niż zwykle. – Chciałeś ją s-s-skrzywdzić. Widziałam wyraz twojej twarzy.
– Taaak? – Piąty przewrócił oczami. – I zajrzałaś mi do głowy? Odczytałaś moje myśli? Kto by przypuszczał, że jest wśród nas t-t-taki t-t-talent.
Znajdujący się w pobliżu adepci parsknęli śmiechem i przysunęli się do rozmawiających. Siódemka skrzywiła się urażona. Ku swojemu zdumieniu Dwunastka poczuła nagły przypływ gniewu. Zeskoczyła z pnia, ściskając w dłoniach topory.
– Skoro mowa o talentach – zaczęła, starając się zachować spokój – to masz jakiś prócz wstrętnego charakteru? – Piąty zmrużył oczy, ale Dwunasta ciągnęła niewzruszona: – Nie jesteś najlepszym szermierzem. I wcale nie jesteś taki dowcipny, jak ci się wydaje…
Piąty zrobił krok w jej stronę. Ale w tym momencie z grupki gapiów wystąpił krępy chłopiec o rudawych włosach.
– Uspokójcie się oboje. – Złapał Piątego za ramię i odciągnął od Dwunastki. To był Szósty, najlepszy przyjaciel Piątego, spokojniejszy i mniej odpychający, ale Dwunastka i tak rzuciła mu swoje najgroźniejsze spojrzenie.
– Ja zawsze jestem spokojna! – powiedziała głośniej, niż zamierzała.
Szósty uśmiechnął się z rozbawieniem w oczach.
– Właśnie widzę.
– Co tu się dzieje? – zapytała groźnie Wiktoria, która do nich podeszła. – Jazda do ćwiczeń! Natychmiast!
Adepci rozproszyli się szybciej, niż gdyby ścigał ich zimowy wilk.
– Dziękuję – powiedziała Siódemka, kiedy Piąty i Szósty odeszli.
– Za co? – zapytała Dwunastka.
– Za to, że s-s-stanęłaś po mojej stronie.
Dwunastka miała na końcu języka ciętą ripostę, ale się powstrzymała. Siódemka patrzyła na nią ciepło, a kiedy się uśmiechnęła, w jej policzkach pojawiły się urocze dołeczki. Przez chwilę wyglądała jak… Dwunastka natychmiast odsunęła od siebie tę myśl. Wspominanie poprzedniego życia, tego poza osadą, było złym pomysłem. Odwzajemniła jednak uśmiech Siódemki, zanim zdążyła nad sobą zapanować. Zaskoczona swoją reakcją odwróciła się i wskoczyła na pień.
– Ty pierwsza to zrobiłaś – rzuciła do Siódemki przez ramię. – Piąty powinien się cieszyć. Chyba trudno mu dźwigać takie przerośnięte ego. Jeśli chociaż trochę udało mi się je zmniejszyć…
Siódemka nie zdążyła odpowiedzieć, bo Wiktoria wyrosła przed nimi jak spod ziemi. Jej groźna mina nie wróżyła niczego dobrego.
– Dlaczego tak stoisz, Dwunastko? – huknęła. – Ćwicz dalej.
Skrzyżowała ręce na piersi i spod zmrużonych powiek obserwowała precyzyjne ruchy podopiecznej. W pewnej chwili Dwunastka poczuła, że kamień trafił ją boleśnie w skroń.
– Au! – wydała z siebie stłumiony okrzyk i zachwiała się na pniu.
Wiktoria potrząsnęła dłonią, w której trzymała garść skalnych odłamków.
– Powinnaś zauważyć, że leci, i zareagować. Czujność, Dwunastko. Czujność ponad wszystko.
Dwunastka nie wierzyła własnym oczom. Czy mistrzyni walki właśnie cisnęła w nią kamieniem?
– Piąty miał rację – powiedziała Wiktoria, nie spuszczając wzroku z Dwunastki. – Mroczne stwory nie uprzedzą o swoim przybyciu i nie dadzą ci drugiej szansy. Jeszcze raz. – Głową wskazała topory dziewczynki.
A potem rzuciła w nią następnym kamieniem.
Dwunastka jeszcze kilkanaście razy poczuła palący ból od uderzenia skalnym odłamkiem, zanim wreszcie zaczęła skutecznie unikać trafienia bez utraty równowagi.
– Dobrze! – powiedziała Wiktoria z ledwo dostrzegalnym uśmiechem na ustach. Resztę kamieni upuściła prosto w dłonie Siódemki i odmaszerowała, już z daleka rzucając krytyczne uwagi pod adresem innej ćwiczącej pary.
Siódemka otworzyła szeroko usta i osłupiała wpatrywała się w Dwunastkę.
– Czy ona w-w-właśnie uśmiechnęła się do ciebie?
Niebo pociemniało jeszcze bardziej. Zapadał zimowy zmierzch. Łowcy zapalali pochodnie wzdłuż murów, ślizgając się po zamarzniętej ziemi. Dwunastka widziała kątem oka ich niespokojne cienie tańczące w blasku łuczywa. Na mostach rozjarzyły się koksowniki. Temperatura wyraźnie się obniżyła. Z nieba posypały się płatki śniegu. Kłęby pary leciały z ust ćwiczących adeptów. Wszyscy nasunęli głębiej futrzane czapy, żeby osłonić marznące uszy. Nad plac treningowy napłynęły smakowite zapachy – oznaka zbliżającej się kolacji. Poziom energii grupy zauważalnie opadł.
– Wystarczy! – zdecydowała Wiktoria, przywołując łowczyków do siebie. – Nie zachwyciliście mnie dzisiejszym treningiem. Będziecie ćwiczyć tę sekwencję codziennie, aż zmienię zdanie. Odnieście broń do zbrojowni. Kolacja za pół godziny. I pamiętajcie: czujność ponad wszystko. – Popatrzyła groźnie wokoło, jakby samym wzrokiem chciała zachęcić ich do zachowania baczniejszej uwagi. Najgroźniejsze spojrzenie zostawiła dla Siódemki. – Siódemko, zostań, chcę z tobą porozmawiać.
Dwunastka ruszyła do arsenału, oglądając się przez ramię. Domyśliła się, że Wiktoria daje Siódemce reprymendę za bierność. Dziewczynka miała smutny wyraz twarzy. W pierwszym odruchu Dwunastka chciała na nią zaczekać, ale zaraz potrząsnęła głową i odsunęła od siebie obraz zgarbionych pleców dziewczynki i jej przybitej miny.
Zbrojownia, długi niski budynek, była ulubionym miejscem Dwunastki w osadzie. Zapach stali, polerowanego drewna i skórzanych zbroi, które wkładali podczas ćwiczeń, przynosił jej ukojenie. Rzędy lśniących włóczni, mieczy i toporów ciągnęły się wzdłuż pomieszczenia i znikały w ciemności. W głębi składowano bardziej oryginalną broń: gwiazdy zaranne, czyli maczugi nabite żelaznymi ćwiekami, cepy i młoty bojowe.
Dwunastka zdjęła ze ściany jedną z płonących pochodni i ruszyła między rzędami łuków i kołczanów, aby odłożyć topory na miejsce. Przecisnęła się między roześmianymi adeptami. Kiedy mijała wysoki stojak ze strzałami, usłyszała głos Piątego dobiegający z drugiej strony.
– To mnie wkurza. Ona codziennie mąci. Gdyby to ode mnie zależało, wygnałbym ją ot tak. – Piąty pstryknął palcami.
– Ale nie ty decydujesz – zauważył Szósty. – Wiesz, że Łowcy tego nie zrobią. Dokąd by poszła? Dokąd my byśmy poszli? – Poważny ton Szóstego przyprawił Dwunastkę o dreszcz. – Poza tym dzisiaj to ty zacząłeś i łatwo się wywinąłeś.
– Nie wymądrzaj się – warknął Piąty. – Nie gryzie cię to? Żeby tu dołączyć, porzuciliśmy nasze rodziny, domy, nawet imiona. W zamian musimy znosić najgorszą dziewuchę w całym Ember. Nawet jeśli ma rodzinę, na pewno jej się wyrzekła. Jest okropna. Jak podły jaskiniowiec.
– Piąty! – Szósty wydał z siebie zduszony okrzyk.
Gablota obok nich zaskrzypiała, kiedy Dwunastka z zaciętą miną pchnęła ją z całej siły. Mięśnie jej drgały, gdy zaciskała szczęki z wściekłości. Piąty musiał za to zapłacić. Gablota zakołysała się i przechyliła, a potem runęła na stojak.
Piąty i Szósty odskoczyli w samą porę. Grad strzał i ciężki mebel minęły ich o włos. Ostrzegawczy krzyk poniósł się przez zbrojownię, kiedy stojaki przewracały się jeden za drugim. Towarzyszył temu szczęk broni, trzask drewna i piski przerażenia.
Po upadku ostatniego stojaka zapadła grobowa cisza, w której Dwunastka usłyszała, jak przełyka ślinę. Strefa zniszczenia zaczynała się tuż obok niej.
– Niech to mróz ściśnie, Dwunastko! – syknął Szósty, gramoląc się z podłogi. – Co cię napadło?
– To sprawka Dwunastki? – Piąty wyrósł obok Szóstego. W migotliwym świetle pochodni na jego twarzy pojawiła się radość. – Ha! No to masz kłopoty!
Dwunastka nie mogła znieść widoku jego triumfalnej miny. Zrobiła krok naprzód, gotowa rzucić się na niego przez przewrócone stojaki.
– CO TU SIĘ DZIEJE? – Ryk Wiktorii zmroził im krew. Wszyscy znieruchomieli i zamilkli. Potem, jak na zawołanie, zaczęli mówić jeden przez drugiego. Chwilę później mistrzyni walki stanęła przed Dwunastką, kipiąc z wściekłości.
Dwunastka się wyprostowała i wyzywająco uniosła brodę.
– Nawet nie zapytam, co tu zaszło – warknęła Wiktoria, omiatając wzrokiem pobojowisko. Żyłka na skroni pulsowała jej niepokojąco szybko. Wzięła gwałtowny wdech i chwyciła Dwunastkę za ramię tak mocno, że zabolało. – Marsz do Starszyzny. Znowu.
– Piąty nazwał ją podłym jaskiniowcem – powiedział Szósty, zwracając się do mistrzyni walki. – Dlatego to zrobiła.
Wśród adeptów podniósł się szmer oburzenia. Wiktoria dała wyraz swojemu niezadowoleniu.
– Piąty, to prawda? – zapytała.
Piąty przestąpił z nogi na nogę, rzucił Szóstemu pełne urazy spojrzenie, a potem wzruszył ramionami, jednocześnie kiwając przepraszająco głową.
– Tak, ale tylko…
– Cisza! Nie obchodzą mnie powody waszego zachowania. Za mną! I ani słowa więcej!
Wiktoria puściła ramię Dwunastki i ruszyła przed siebie szybkim krokiem, zmuszając Dwunastkę i Piątego do truchtu.
Na zewnątrz śnieg sypał już intensywnie, a okna jarzyły się na pomarańczowo, nadając budynkom przyjazny wygląd.
Dwunastka poczuła delikatne pacnięcie w ramię, gdy przechodziła przez niskie drzwi. Rudas, jej wiewiórka, zjawił się nie wiadomo skąd. Wtulił się w policzek dziewczynki, co podniosło Dwunastkę na duchu. Oczka mu błyszczały, a kasztanowe futerko i puszysty ogon lśniły miedzianie w słabym świetle.
– Witaj – szepnęła Dwunastka. – Gdzie byłeś?
Rudas polizał ją w ucho na powitanie i pisnął uszczęśliwiony, gdy podała mu garść orzechów wyjętych z kieszeni. Wypchał nimi policzki, a potem ukrył się w futrze, które miała na sobie, i zasnął. Po chwili Dwunastka usłyszała jego posapywanie.
– Tempo! – warknęła Wiktoria z irytacją. Świeży śnieg skrzypiał pod nogami. W drodze do Domu Zgromadzeń przecięli plac treningowy. Mistrzyni walki rzuciła gniewne spojrzenie w stronę kuchni. Dwunastce burczało w brzuchu. Nagle uświadomiła sobie, że w przeciwieństwie do Rudasa chyba nie zje kolacji. Z ciężkim westchnieniem pobiegła za Wiktorią.
– Na Ember, nie rozumiem, dlaczego tak wzdychasz – szepnął rozwścieczony Piąty. – To przecież twoja wina. – Odwrócił się i podniósł głos. – I nie wiem, na co tak się gapisz!
Siódemka schyliła głowę, gdy przemykali obok niej. Omal nie spadła z pniaka. Najwyraźniej Wiktoria kazała jej ćwiczyć dalej, także w czasie kolacji. Dwunastka jęknęła smutno w duchu na widok mnóstwa błędów popełnianych przez dziewczynkę. Co gorsza, adeptka naśladowała jej układ z toporami, jawnie ignorując fakt, że sama trzymała w ręku miecz.
„Stań prosto” – upomniała ją w myślach Dwunastka. Skrzywiła się, gdy Siódemka znowu spadła na zmrożoną ziemię. Otworzyła usta, żeby zachęcić ją do wysiłku, ale ugryzła się w język. Nie przybyła tu szukać przyjaciół. To by tylko skomplikowało sprawę. Kilka głębokich wdechów przywróciło jej spokój, kiedy wspinała się za Wiktorią po schodach Domu Zgromadzeń.
Okazałe drzwi pokrywały bogate zdobienia przedstawiające sceny legendarnych polowań. Za nimi mieściła się Wielka Sala – najbardziej reprezentatywne pomieszczenie w Hunting Lodge.
Na ścianach wyłożonych drewnem wisiały dawne bronie, a nad kominkiem trofea łowieckie – głowy upolowanych stworzeń. Zimowe wilki, ogry i inne niesamowite bestie łypały na Dwunastkę gniewnie martwymi oczami. Dziewczynka zamrugała, aby jej oczy przyzwyczaiły się do panującego tu oświetlenia. Przeszedł ją dreszcz. To była podkreślająca waleczność Łowców imponująca przestrzeń, którą zaprojektowano, aby budziła podziw nielicznych gości odwiedzających to miejsce.
W przeciwieństwie do reszty zabudowań Dom Zgromadzeń oświetlały kamienie księżycowe, a nie pochodnie. Maleńkie kamyki umieszczone w suficie błyszczały w ciemności, oblewając pełną tajemniczości srebrzystą poświatą wszystko, co znajdowało się w dole. Zanim tu przybyła, Dwunastka nie wierzyła w ich istnienie. Kamienie księżycowe przypominały jej wiedźmy. Często o nich rozprawiano, ale nikt tak naprawdę ich nie spotkał. Ludzie, którzy wydobywali te minerały, rzadko je sprzedawali. Poczuła skurcz żołądka od nagłego wspomnienia klanu jaskiniowców. Mierziło ją, że mieli dostęp do takich cudów. Odsunęła tę myśl od siebie w obawie przed powrotem przykrych wspomnień.
Wiktoria strząsnęła śnieg z butów i poprowadziła Dwunastkę i Piątego schodami na górę. Miękkie dywany z długim włosiem, przysłane w dowód wdzięczności przez pustynne karawany, tłumiły odgłos ich kroków. Kolejne kamienie księżycowe oświetliły swoim blaskiem długi korytarz, z którego można było wejść do komnat poszczególnych członków Starszyzny zwanych Elderami. Serce Dwunastki zadrżało, gdy Wiktoria ruszyła ku najdalszym drzwiom. To oznaczało, że idą z wizytą do Elder Srebrzystej – jednej z najznamienitszych przedstawicielek Starszyzny. Aby skierować myśli w inną stronę, Dwunastka zaczęła przyglądać się przedmiotom pochodzącym od różnych klanów. Na ścianach wisiały szczudła oprawione w żabią skórę – dar ludu z bagien, misterne wiosło podarowane przez klan rzeczny, okrycie z kory leśnych ludzi oraz skrzydła wykonane z jaskrawych piór przysłane przez klan z gór.
Dwunastka nie oderwała od nich wzroku nawet wtedy, kiedy stanęli pod drzwiami komnaty Elder Srebrzystej. Śpiący w futrze Rudas obudził się, wystawił łebek znad kołnierza, rozejrzał się niepewnie i zapiszczał niepocieszony. Dwunastka mogła tylko westchnąć zrezygnowana, gdy Wiktoria zapukała i drzwi otworzyły się na oścież.
– Wiktoria? – Srebrzysta miała imponującą sylwetkę. Była wysoka i szczupła. Poruszała się z gracją przeczącą jej wiekowi. Jej włosy układały się w miękkie białe kępki, ale nie łagodziły surowych rysów. Miała lekko haczykowaty nos, wąskie usta i niepokojąco jasne oczy barwy zamarzniętego jeziora. Omiotła wzrokiem przybyłych i zatrzymała spojrzenie na Dwunastce. – O, nie – westchnęła.
Zawód w jej głosie był wyraźnie słyszalny. Dwunastka przygryzła wargi. Poczuła wstyd. Rudas znowu zakopał się w futrze, niewidoczny dla pozostałych.
– O, tak – odparła zirytowana Wiktoria. – Znowu problemy z tą dwójką. Mogę wejść?
Srebrzysta skinęła głową i odsunęła się na bok.
– Zaczekajcie tu – warknęła Wiktoria przez ramię i zniknęła za drzwiami.
Piąty oparł się plecami o ścianę po jednej stronie drzwi, Dwunastka po drugiej. Demonstracyjnie ignorowali swoją obecność, nasłuchując stłumionych głosów ze środka.
– Wejdźcie! – zawołała w końcu Srebrzysta. Piąty wepchnął się przed Dwunastką, a ona oparła się pokusie, żeby odepchnąć go z całej siły.
W przestronnym i ascetycznym gabinecie kamienne ściany były prawie puste. Potrójne łukowate okna wychodziły na plac treningowy. W kominku buzował ogień, a nad nim wisiało wspaniałe trofeum – wielka głowa igrexa o straszliwych rogach i cienkich jak igły zębach jadowych błyszczących w blasku ogniu. Dwa skórzane fotele stały zwrócone ku palenisku, ale Srebrzysta siedziała przy dużym biurku na niewygodnym krześle z oparciem. Dwunastka znała Elder wystarczająco dobrze, aby wiedzieć, że to zły znak.
– Wiktoria opowiedziała mi o zajściu – powiedziała Srebrzysta krótko, gdy Dwunastka i Piąty stanęli po drugiej stronie biurka. – Macie szczęście, że nikomu nic się nie stało, ale wyrządziliście poważne szkody w zbrojowni.
– Usuwanie szkód potrwa wiele godzin – wtrąciła rozgniewana Wiktoria.
– To Dwunastka – powiedział szybko Piąty. – Ja nic nie zrobiłem.
Dwunastka powstrzymała wybuch śmiechu. Srebrzysta nie znosiła ludzi, którzy zrzucali odpowiedzialność na innych. Piąty jeszcze się tego nie nauczył.
Lodowate spojrzenie Srebrzystej zmroziło Piątego.
– Nic nie zrobiłeś? – zapytała cichym, ale groźnym tonem. – Wiktoria twierdzi, że otwarcie znieważyłeś klan jaskiniowców.
Piąty pobladł jak kreda i przełknął ślinę. Jego pewność siebie nagle gdzieś się ulotniła.
– Tak – wychrypiał – ale miałem… yyy… powody.
– Jakie? – Srebrzysta siedziała nieruchomo, nie spuszczając z niego wzroku.
– Dwunastka… yyy… ona…
Kącik ust Dwunastki drgnął lekko. Bawiła się lepiej, niż mogła oczekiwać.
– Spójrzcie na nią! – zawołał Piąty, odzyskując rezon. – Śmieje się! Drwi ze wszystkiego. Uważa się za lepszą od innych! Jest nieznośna i…
– Cisza! – Srebrzysta nie podniosła głosu, a mimo to Dwunastkę przeszły ciarki. Piąty zabełkotał, krztusząc się własnymi słowami.
– Obraziłeś klan jaskiniowców z powodu charakteru Dwunastki? – Głos Srebrzystej dźwięczał tak lodowatymi tonami, że powietrze wokół nich prawie zamarzło.
Piąty oblizał wargi i pisnął jak mysz przygwożdżona do ziemi przez kota.
– Powtórz słowa Przysięgi – poleciła Srebrzysta. Zaciśnięte palce jej dłoni pobielały.
Zaskoczony Piąty zamrugał kilka razy i zakasłał. Recytowali Przysięgę codziennie rano przed śniadaniem i wieczorem przed kolacją, dlatego i tym razem Piąty wypowiedział ją bez zająknięcia:
Przysięgam poświęcić swe życie Hunting Lodge.
Ślubuję służyć wszystkim siedmiu klanom jak własnemu,
chronić je przed zagrożeniem z zewnątrz.
Wyrzekam się wszelkich więzów krwi i krwawych waśni,
by złożyć w ofierze swoje imię i swoją przeszłość.
Od teraz Łowcy są moją rodziną na zawsze.
Przysięgam w ich obecności, że nigdy nie odłożę broni
w obliczu ciemności
i nie pozwolę zapanować tyranii.
W ciszy, która zapadła po ostatniej sylabie, w kominku przesunęło się polano i snop iskier wystrzelił w górę. Dwunastkę przeszedł nagły dreszcz.
– Wyrzekam się wszelkich więzów krwi i krwawych waśni – powtórzyła w zamyśleniu Srebrzysta. – Co to dla ciebie znaczy, Piąty?
– To znaczy, że trzeba zapomnieć, z jakiego klanu pochodzimy, i uznać ich równość – odpowiedział lekko drżącym głosem.
– Właśnie – odparła Srebrzysta stanowczo. – To najważniejsza i najtrudniejsza z naszych zasad – nigdy nie wspominać poprzedniego życia, nigdy nie mówić o klanach i rodzinach, które kiedyś kochaliśmy. To najwyższe poświęcenie, ale niezbędne, aby zbudować zaufanie między naszą osadą a klanami. Narazisz to wszystko, żeby znieważyć nielubianą koleżankę?
Piąty otworzył usta, ale Srebrzysta nie dała wejść mu w słowo. Głos jej drżał od wstrzymywanych emocji.
– Myślisz, że jeśli wieści o takich incydentach rozejdą się po Ember, klany nadal będą wzywać nas do swoich wiosek, żebyśmy uwolnili je od mrocznych istot, które je nękają? Uznają nas za bezstronnych? Powierzą rozstrzyganie sporów? Ile czasu minie, zanim znowu wybuchnie wojna? – Srebrzysta potrząsnęła głową z obrzydzeniem. – Recytujesz słowa Przysięgi bez namysłu, nie zastanawiasz się nad ich sensem. Napraw ten błąd. – Srebrzysta wzięła głęboki wdech. – A teraz chcę porozmawiać z Dwunastką na osobności. Poczekaj za drzwiami, póki nie zdecyduję o karze dla ciebie.
Piąty przełknął ślinę i wybiegł z komnaty z pobladłą twarzą.
– Ten chłopak… – westchnęła Wiktoria. – Myśli, że świat jest mu coś winien.
– Przypomina mi kogoś znajomego – powiedziała Srebrzysta. Kącik jej ust uniósł się w ledwo dostrzegalnym uśmiechu.
– Mnie? – zapytała urażona Wiktoria. – W niczym go nie przypominałam. – Urwała i zmarszczyła brwi. – Byłam do niego podobna?
Srebrzysta wzruszyła dobrodusznie ramionami i spojrzała na Dwunastkę. Twarz jej sposępniała.
– Mogłaś kogoś zabić, Dwunastko – powiedziała.
Dwunastka skinęła głową, skwapliwie unikając wzroku obu kobiet.
Elder westchnęła ciężko i potarła twarz dłońmi.
– Co z nią poczniemy, Wiktorio?
Mistrzyni walki przestąpiła z nogi na nogę.
– Jeśli ktoś zna właściwą ścieżkę, to ty, Srebrzysta. Na wielki mróz, wyszkoliłaś wielu trudnych nastolatków, ze mną włącznie.
– To prawda. Jesteś moim wielkim sukcesem. – Obie kobiety wymieniły uśmiechy. Panowała pomiędzy nimi prawdziwa życzliwość. – Ale ta tutaj… – Srebrzysta pokręciła głową. – Co mam z tobą zrobić, Dwunastko? – jęknęła. Kary dyscyplinujące innych adeptów nie robią na tobie żadnego wrażenia. Przynajmniej raz dziennie słyszę skargi Łowców i adeptów na twoje zachowanie.
Dwunastka skrzywiła się, wmawiając sobie w duchu, że nie dba o opinię Srebrzystej.
– Tak, Elder Srebrzysta – powiedziała i głos jej zadrżał.
– Rozumiem twoją… – zaczęła z wahaniem Srebrzysta – ostrożność w nawiązywaniu bliskich kontaktów, zwłaszcza że… obie znamy okoliczności, które sprowadziły cię tutaj.
Dwunastka zamarła. Kiedy przybyła do Hunting Lodge, Srebrzysta przyrzekła – PRZYRZEKŁA – że nigdy więcej nie poruszą tego tematu.
– Nie jesteś sama, Dwunastko – ciągnęła Elder. – Nie ty jedna straciłaś rodzinę.
Dwunastka zacisnęła szczęki. Jej rodzina nie żyła. Klan jaskiniowców zamordował ją z zimną krwią.
Srebrzysta musiała dostrzec jej zaciętą minę. Umilkła i z westchnieniem spojrzała na Wiktorię z niemą prośbą o wsparcie.
– Jesteś jednym z najlepszych adeptów sztuki walki – powiedziała Wiktoria ku niezmiernemu zaskoczeniu Dwunastki. – Może najlepszym. Ale masz nikłe szanse na przejście Rytuału Krwi.
Dwunastka zesztywniała.
– Dlaczego? Powiedziałaś przed chwilą, że należę do najlepszych!
– Wiktoria wie, co mówi – odezwała się łagodnie Srebrzysta. – Jak myślisz, Dwunastko, dlaczego? Co wiesz o Rytuale Krwi?
Dwunastka znowu pożałowała, że Wiktoria nie przyprowadziła jej do innego przedstawiciela Starszyzny. Elder Siwoszron najpierw by ją zrugał, potem wyznaczył nocną wartę na moście, i zapomniał o wszystkim. Elder Argyll tylko przywołałaby ją do porządku. Dlaczego Srebrzysta tak się przejmowała? Dwunastkę gryzło poczucie winy.
– Yyy… – zająknęła się i umilkła, chcąc zebrać myśli. – Wiem, że kiedy adepci są gotowi, ruszają w grupie do Lodowego Lasu, tak jak Łowcy są wzywani do prawdziwej walki w wiosce. Mają zadanie do wykonania, a po powrocie Starszyzna podejmuje decyzję, czy mogą stać się Łowcami, i wybierają nowe imiona.
O ile wrócą.
Dwunastka zerknęła na wiszącą na ścianie głowę igrexa i przełknęła ślinę. Stwór łypał na nią niewidzącymi oczami. Takiego potwora bardzo trudno pokonać. Wnikał w ludzkie myśli i zniekształcał wspomnienia, aby omotać ofiarę. Srebrzysta pokonała go w wieku zaledwie piętnastu lat podczas swojego Rytuału Krwi w Lodowym Lesie. Tym niesłychanym wyczynem zyskała reputację budzącej postrach wojowniczki.
– Uważasz, że to nie sprawi ci kłopotu? – zapytała Srebrzysta, unosząc wysoko brwi. – Żadna część tego zadania nie budzi twoich obaw?
– Z moimi toporami mogę wszystko – odparła zuchwale Dwunastka, zadowolona z ich ciężaru na plecach. One dodawały jej pewności siebie. Żaden z Łowców nie musiał wiedzieć, że wcale nie zamierzała uczestniczyć w Rytuale Krwi.
– Myślisz, że sama pokonałam igrexa? – zapytała Srebrzysta, przenosząc wzrok na głowę nad kominkiem. Dwunastka się zawahała. Opowieść o wyczynie Srebrzystej głosiła, że dokonała tego w pojedynkę. Elder westchnęła i potrząsnęła głową.
– Opowieści żyją swoim życiem – odezwała się w końcu. – Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie towarzysząca mi wtedy drużyna. Dlatego martwię się o ciebie, Dwunastko. Kto będzie twoim wsparciem?
Dwunastka jęknęła w duchu, gdy Srebrzysta przeszła do sedna.
– Techniki walki to tylko jedna z umiejętności wymaganych od Łowcy – powiedziała ostrożnie Elder. – Są niezbędne do wygrywania starć z mrocznymi istotami, ale nasza rola w świecie ulega zmianie. Dziś, zamiast polować, więcej czasu poświęcamy utrzymywaniu pokoju między klanami. Do tego potrzeba ducha pracy zespołowej, cierpliwości, dyplomacji, otwartego umysłu. Nie masz żadnej z tych cech i uparcie trwasz przy swoim. Kiedy byłaś tu ostatnio – ciągnęła Srebrzysta – obiecałaś, jeśli mnie pamięć nie myli, że postarasz się nawiązać bliższy kontakt z innymi adeptami. Zrobiłaś to?
Dwunastce mignęła przed oczami twarz Siódemki. Odsunęła od siebie ten obraz i wbiła wzrok w podłogę. Milczała.
Stojąca obok Wiktoria westchnęła ciężko.
– Nie zrobiła – odpowiedziała za Dwunastkę. – Na moich zajęciach nigdy nie ma z kim ćwiczyć. – Sfrustrowana podniosła głos. – Powinna próbować swoich sił z najtrudniejszymi przeciwnikami. Jest zdolniejsza niż ja w jej wieku.
Dwunastkę zalała fala palącego wstydu. Zawiodła obie kobiety.
Srebrzysta pokiwała głową, posłała Wiktorii uspokajający uśmiech i zawołała:
– Piąty, możesz wejść!
Piąty otworzył drzwi, wszedł niepewnie do środka i stanął obok Dwunastki.
– Dziś wieczorem zachowaliście się skandalicznie – zaczęła Srebrzysta z irytacją w głosie. – Delikatnie mówiąc, wasza postawa mnie martwi. Przyda się wam chwila refleksji. – Urwała i rzuciła im groźne spojrzenie. – Tę noc spędzicie w lochach. – Piąty wzdrygnął się, aż odskoczyła mu głowa, a Dwunastce zaparło dech z wrażenia. Ukryty w futrze Rudas zadygotał. – Tam będziecie mieli mnóstwo czasu do namysłu. Oczekuję, że w wyniku tych przemyśleń poprawicie swoje zachowanie. Natychmiast.
Srebrzysta pokiwała głową, jakby chciała przekonać samą siebie do słuszności tej decyzji, i ruszyła ku drzwiom. Dwunastka i Piąty, zbyt zszokowani, żeby się przepychać, poszli grzecznie za nią.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Tytuł oryginału: Fireborn. Twelve and the Frozen Forest
Pierwsze wydanie: HarperCollins Children’s Books, 2021
HarperCollins Children’s Books is a division of HarperCollinsPublishers Ltd
Redaktor prowadzący: Alicja Oczko
Opracowanie redakcyjne: Agnieszka Trzebska-Cwalina
Korekta: Monika Ulatowska
Opracowanie graficzne okładki: Madgrafik
Illustrations copyright © Sophie Medvedeva 2021
Map copyright © Virginia Allyn
Cover illustrations copyright © Sophie Medvedeva 2021
Cover design copyright © HarperCollinsPublishers Ltd 2021
All rights reserved.
Text copyright © Aisling Fowler 2021
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2021
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Niniejsze wydanie zostało opublikowane na licencji HarperCollins Publishers, LLC.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych lub umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
HarperCollins jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
ISBN 978-83-276-7389-3
HarperCollins Polska sp. z o.o.
ul. Domaniewska 34a
02-672 Warszawa
www.harpercollins.pl
Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink