Podwórkowe biuro detektywistyczne, czyli perypetie Franka i Krysi - Jolanta Knitter-Zakrzewska - ebook

Podwórkowe biuro detektywistyczne, czyli perypetie Franka i Krysi ebook

Jolanta Knitter-Zakrzewska

4,5

Opis

Minął już cały rok od naszego ostatniego spotkania. Gdyby ktoś jeszcze mnie nie znał, to szybko się przedstawię.

Jestem Franek. Mam już dwanaście lat, niebieskie oczy i włosy żółte jak słonecznik. Moja siostra Krysia ma dziewięć lat, kilka pomarańczowych piegów na nosie i długie włosy w kolorze toffi. Razem z Krysią prowadzimy Podwórkowe Biuro Detektywistyczne.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 96

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (15 ocen)
9
4
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




© Copyright by Jolanta Knitter-Zakrzewska & e-bookowo

Zdjęcie na okładce: istockphoto.com

ISBN 978-83-8166-112-6

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt: [email protected]

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I 2020

Konwersja

Minął już cały rok od naszego ostatniego spotkania. Gdyby ktoś jeszcze mnie nie znał, to szybko się przedstawię.

Jestem Franek. Mam już dwanaście lat, niebieskie oczy i włosy żółte jak słonecznik. Moja siostra Krysia ma dziewięć lat, kilka pomarańczowych piegów na nosie i długie włosy w kolorze toffi. Razem z Krysią prowadzimy Podwórkowe Biuro Detektywistyczne na osiedlu przy ulicy Króla Jana III Sobieskiego w Wejherowie.

Przyjmujemy każdego, kto potrzebuje naszej pomocy codziennie w godzinach od 17.00 do 18.00. Oprócz sobót i niedziel. Niestety wakacje się skończyły – trzeba zarezerwować sobie czas na odrobienie lekcji. Wrzesień był jeszcze ciepły i kolorowy, październik już chłodniejszy, listopad zrobił się czarny, deszczowy, monotonny, ale za to w szkole dzieje się bardzo dużo dziwnych spraw. Prawdziwe perypetie! Mamy z Krysią głowy pełne łamigłówek, czekających na rozwiązanie. Możecie nam pomóc i razem z nami poszukiwać właściwych odpowiedzi na mnóstwo pytań! Zaczynamy – pierwsza sprawa: kim jest haker szafkowy?

Nie wiecie, kto to taki? To posłuchajcie...

Rozdział IWłamanie do szkolnej szafki, czyli kim jest szafkowy haker?

Weronika chodziła do ósmej klasy. Jej włosy były bardzo długie i takie poskręcane jak makaron. Wiecie jaki? Świderki. Makaron świderki. Mama nam taki robi do zupy pomidorowej. Pycha. I ta Weronika miała swoją szafkę szkolną, tak jak wszyscy uczniowie naszej szkoły. Chowała do tej szafki portfel i łańcuszki. Szafki nie były na kluczyki, tylko na kody. Nauczyciele mówili, żebyśmy zawsze zasłaniali ręką mechanizm, kiedy wpisujemy kod. Ale Weronika nie zasłaniała. I stało się. Ale nie myślcie sobie, że jej coś z tej szafki zginęło. Nic takiego się nie stało. Po prostu nie mogła się do niej w ogóle dostać. Rano, kiedy przychodziła do szkoły, jej kod 44-55 działał, a kiedy na przerwie chciała otworzyć szafkę – nie działał, a po lekcjach znowu działał. Kiedy zgłaszała w sekretariacie, że kod do szafki jej nie działa, a potem działa, pani tam pracująca zapytała, czy coś jej zginęło. Weronika odpowiedziała, że nie. Wtedy pani z sekretariatu stwierdziła, że może pomyliła cyfry, a potem je sobie przypomniała. Weronika sama zwątpiła i przyznała, że tak mogło być. Jednak następnego dnia i kolejnego zdarzyło się to samo. Wtedy jeszcze raz zgłosiła w sekretariacie, że nie działa zamek w jej szafce. Pani powiedziała, że zadzwoni do firmy, która te zamki wraz z kodem cyfrowym zakładała. Jednak firma nie mogła przyjechać tak od razu. Trzeba było czekać. Weronika nie chciała czekać. Miała swoje podejrzenia. Któregoś więc dnia Weronika podeszła do mnie i zapytała:

– Ty jesteś Franek?

– Tak.

– Jesteś detektywem?

– Tak – potwierdziłem znowu.

– Mam do ciebie sprawę.

Wtedy opowiedziała mi o tym, że raz kod do jej szafki pasuje, a innym razem nie. Powiedziała mi też, że podejrzewa, że te złośliwe psoty robi Monika, która jej nie lubi, bo zazdrości Weronice, że ta ma same piątki.

– Zazdrość jest bez sensu. Ona mi zazdrości ocen. A ja jej zazdroszczę, że jeździ konno, bo mi mama na to nie pozwoliła. Każdy jest inny, lubi co innego, co innego go cieszy. Każdy może być szczęśliwy. I każdy jest czasem smutny. Dlatego zazdrość nie ma żadnego sensu. Powinniśmy po prostu zadbać o to, żeby dobrze nam się wszystko układało i nikomu nie robić przykrości – powiedziała z wielką powagą Weronika.

– Spróbuję ci pomóc – obiecałem.

– Dziękuję – odparła i poszła do swojej klasy, bo właśnie zadzwonił dzwonek.

Ja już mogłem pójść do domu, ale obiecałem Weronice rozwikłanie tej sprawy, dlatego postanowiłem zostać trochę dłużej w szkole. Akurat korytarzem biegła jakaś dzikuska. Widać było tylko niebieski plecak, który podskakiwał na jej plecach i dwie kitki w kolorze toffi. To była Krysia!

– Krysia, hej, wolniej trochę.

Zatrzymała się.

– O, Franek, ty też już skończyłeś lekcje? Możemy wracać do domu razem.

– Powiedz mamie, że wrócę pół godziny później. Muszę zostać trochę dłużej w szkole.

– Dobra! – zawołała Krysia i znowu zmieniła się w dzikuskę, która wybiegła ze szkoły tak szybko, że widać było tylko jej podskakujący plecak i kitki z fioletowymi gumkami.

Ja tymczasem podszedłem do szafki Weroniki, która wcześniej zdradziła mi swój kod do szafki. Przekręciłem cyferki na 44-55. Szafka się otworzyła. Zamknąłem ją z powrotem. Ktoś nadchodził z lewej strony korytarza, więc szybko schowałem się za sklepikiem szkolnym. Wysoki chłopak, chudy jak tyczka, zatrzymał się przy szafkach szkolnych. Nie wiedziałem dokładnie, którą szafkę otwiera, bo bałem się wychylić. Dopiero kiedy odszedł, wyszedłem z ukrycia i ponownie podszedłem do szafki Weroniki. Jeszcze raz wykręciłem jej kod: 44-55. Jednak tym razem szafka się nie otworzyła. Czyli to ten wysoki chudzielec musiał zmienić kod w szafce Weroniki. Zaraz pobiegłem do klasy, w której uczyła się VIII a i poczekałem do końca lekcji. Kiedy zadzwonił dzwonek i wszyscy uczniowie wyszli, zawołałem Weronikę.

– Już rozwikłałeś zagadkę szafki? – zdziwiła się Weronika.

– Tak. To ten chłopak zmienia ci kody. – Wskazałem ręką wysokiego chłopca, który wyszedł z klasy razem z nią.

– To Patryk – powiedziała ze zdziwieniem Weronika. – Byłam przekonana, że to Monika. Pomyliłam się. Musimy z nim porozmawiać. Patryk, zaczekaj!

Patryk zatrzymał się, odwrócił i z niechęcią zapytał:

– Czego chcecie?

– To jest detektyw Franek – wskazała na mnie Weronika. – Zleciłam mu odkrycie, kto bawi się zamkiem cyfrowym w mojej szafce. I wiem już, że to ty.

Chłopak zrobił się blady.

– Monika mnie o to prosiła. To miał być tylko taki żart. Nie mówcie o tym wychowawczyni, mam już dziewięć uwag, matka się wścieknie, a ojciec jeszcze bardziej.

– Słuchaj, zawrzyjmy porozumienie. Ty i Monika przeprosicie Weronikę i nigdy już nie będziecie robić takich rzeczy, a my wam wybaczymy i nie doniesiemy na was – powiedziałem.

– Zgoda – odechnął z ulgą Patryk.

Po chwili Patryk podbiegł do Moniki, która wypakowywała kurtkę z szafki.

– Słuchaj, Moniko, oni wiedza, że to my byliśmy szafkowymi hakerami. Musimy przeprosić Weronikę i więcej tak nie robić.

– To ty byłeś hakerem, ja nic nie zrobiłam – odparła niemiłym tonem Monika.

– Chwila, moment, a kto mnie do tego namawiał?! – zdenerwował się Patryk. – Ty to wymyśliłaś, namawiałaś mnie, jesteś tak samo winna jak ja, a możne nawet bardziej, bo gdyby nie twoje pomysły, to bym tego nie robił. Jak się coś zrobi złego, to trzeba za to przeprosić, skończyć z tym i więcej tego nie robić. Teraz będziemy mieli kłopoty.

– Dobra, Patryk, nie denerwuj się. W sumie mogę pójść z tobą do Weroniki. Czasem mi brakuje rozmów z nią, niepotrzebnie się tak od niej oddaliłam i to tylko dlatego, że ma lepsze oceny ode mnie.

Patryk i Monika przeprosili Weronikę. Pogratulowali mi nawet, że tak szybko odkryłem szafkowego hakera.

Rozdział IIKlub Czarnego Tulipana

Do mojej klasy przyszedł nowy uczeń. Patryk. Miał ciemne włosy do ramion, prawie zawsze ubierał się w czarne dżinsy i czarną sportową bluzę. Trzymał się z boku. Niewiele mówił. Dziewczyny zerkały na niego z ciekawością, bo nie dość, że przystojny, to jeszcze do tego tajemniczy. Kilka razy z nim rozmawiałem. Pytał mnie, czy to prawda, że jestem detektywem. Kiedy przyznałem, że tak, zaczął mnie unikać. Szkoda, bo wydał mi się sympatyczny i chciałem się z nim zaprzyjaźnić. On jednak nie chciał, więc trudno. Nie da się nikogo zmusić do tego, żeby cię lubił. Jakie jednak było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem, że Patryk na przerwach bardzo często rozmawia z... Krysią! Myślałem, że Krysia w końcu o nim sama mi powie. Jednak ona po szkole opowiadała o lekcjach, koleżankach, ale nigdy o Patryku. Któregoś dnia w końcu sam postanowiłem zapytać o jej tajemniczego kolegę.

– Dlaczego tak często na przerwach rozmawiasz z Patrykiem?

– To fajny chłopak – odparła Krysia i nic więcej nie powiedziała.

– I co? Nic więcej mi o nim nie powiesz? Wszyscy mówią, że on jest bardzo tajemniczy.

– No dobra. On mi powiedział, że jestem bardzo mądra, ładna, i jak zdam egzamin odwagi, to przyjmie mnie do Klubu Czarnego Tulipana. – Krysia cieszyła się bardzo, była bardzo dumna z tego, że spotkał ją taki zaszczyt.

– A co to za klub?

– Do Klubu Czarnego Tulipana mogą należeć tylko najodważniejsi – zaznaczyła Krysia, ale tak dokładnie nie wiedziała, co to za klub.

– A jaki test odwagi musisz przejść?

– Mam przejść sama przez stary cmentarz, kiedy będzie ciemno – wyszeptała Krysia.

– I masz zamiar to zrobić?! – zdziwiłem się.

– Tak – bardzo stanowczo odparła Krysia.

To wszystko coraz mniej mi się podobało.

– Uważam, że nie powinnaś tego zrobić. Ten Patryk jest jakiś dziwny. Uważaj na niego.

Krysia zamilkła. Przez chwilę milczała, a potem jej odpowiedź mnie zaskoczyła.

– Dobrze, Franek, nie pójdę. – Po prostu spokojnie się ze mną zgodziła. To było do niej zupełnie niepodobne. Krysia zawsze miała swoje zdanie. I nawet, kiedy już wiedziała, że nie ma racji, dalej się upierała, że ma. Walczyła o prawo do swojego zdania jak lwica o swoje maleństwa. A tutaj nagle mi mówi: „dobrze, Franek, nie pójdę”. To wzbudziło we mnie największe podejrzenia. Detektyw musi być czujny. I mieć intuicję. W tej chwili czułem, że właśnie intuicja dala o sobie znać. Logiczne myślenie plus intuicja w pracy detektywa zawsze przynosiły najlepsze rezultaty. Kiedy mama ucałowała nas na dobranoc około godziny 20.00 i wyszła z pokoju gasząc światło i zamykając drzwi, po cichu zapytałem:

– Krysia, śpisz?

Nikt mi nie odpowiedział, dlatego uznałem, że moja siostra już zasnęła. Dziwnie szybko. To też było podejrzane. Wstałem po cichutku, podszedłem do czarnego worka, który leżał przy łóżku Krysi. W środku była latarka i notes. W notesie na drugiej stronie odkryłem napis: „Klub Czarnego Tulipana. Piątek. Godzina 21.00”.

„Dzisiaj jest piątek” – pomyślałem z niepokojem. Muszę pilnować, czy Krysia wyjdzie na umówione spotkanie dziwnego klubu jakiegoś tulipana.

Krysia się poruszyła, więc szybko czmychnąłem z powrotem do swojego łóżka. Spojrzałem za zegarek. Była godzina 20.30, kiedy Krysia, która niby spała, zapytała mnie:

– Franek, śpisz?

Nie odpowiedziałem, bo chciałem, żeby Krysia myślała, że śpię. Kiedy moja siostra nie doczekała się odpowiedzi, szybko zerwała się z łóżka. Zdjęła koszule nocną, pod którą była ubrana w swoje granatowe dresy. Chwyciła worek, który leżał obok jej łóżka i na palcach wyszła z pokoju. Szybko zerwałem się z łóżka. Ubrałem się w pośpiechu, a następnie cichutko wyszedłem zaraz za nią. Rodzice mieli zamknięte drzwi od salonu i nie zorientowali się, że Krysia po kryjomu wyszła z domu. Postanowiłem ruszyć za nią. Wybiegłem z domu, Krysia była już daleko. Musiała dosłownie biec. Oczywiście nie pomyliłem się. Zmierzała w kierunku starego cmentarza. Śledziłem ją dyskretnie, tak, żeby się nie zorientowała, że za nią idę. Serce biło mi strasznie mocno. Czułem, że źle zrobiłem. Trzeba było powiedzieć rodzicom o tym, że Krysi wymknęła się z domu. Bałem się pójść po ciemku na cmentarz. A tego całego Patryka to tak naprawdę nie znalem. I Krysia też na pewno nie. W pośpiechu nie zabrałem nawet ze sobą telefonu, żeby w razie potrzeby wezwać pomoc. Jednak za późno było na powrót do domu. Krysia zaraz wejdzie na cmentarz. Nie chciałem w takiej chwili zostawiać jej samej. Z daleka już widziałem, że Krysia zniknęła za furtką, która prowadziła na stary cmentarz. Zacząłem biec za nią. Zatrzymałem się i ukryłem za drzewem, bo zobaczyłem, że przy wejściu na cmentarz stoi Patryk z jakimś starszym chłopakiem. Postanowiłem okrążyć cmentarz, żeby od drugiej strony przedostać się do Krysi. Zobaczyłem, że Krysia podnosi z ziemi czarnego tulipana i zmierza w kierunku wyjścia, a potem chodnikiem dołączyła do Patryka i tego drugiego chłopaka.

– Gratuluję. Przeszłaś test odwagi – powiedział Patryk, który zobaczył, jak Krysia zmierza w jego kierunku z czarnym tulipanem w ręku. – Jesteś przyjęta do Klubu Czarnego Tulipana.

– Dziękuję! Muszę teraz prędko wracać do domu – odparła Krysia.

– Dobra, wracaj. Jutro w szkole dam ci legitymację członka Klubu Czarnego Tulipana.

– Dziękuję! – Krysia była zachwycona.

Zaczął biec w kierunku domu. Ja też chciałem pobiec zaraz za mną, ale zatrzymałem się jeszcze na chwilę, bo zdziwiło mnie, że ten starszy chłopak, z którym był Patryk, wszedł na cmentarz, a po chwili wyszedł stamtąd, ciągnąc na wózku pełno doniczek z chryzantemami. Patryk odebrał od niego ten wózek i szybkim krokiem oddalił się w przeciwnym kierunku. Ten drugi chłopak też odszedł. Wtedy dopiero pobiegłem do domu. Kiedy wszedłem do pokoju, Krysia leżała w łóżku.

– Śpisz, Krysia? – zapytałem

Nikt mi nie odpowiedział. Może faktycznie Krysia po takiej wyprawie tak szybko zasnęła. Postanowiłem wypytać ją o tę dziwne zdarzenie, następnego dnia.

Z rana, kiedy szliśmy razem do szkoły zacząłem wypytywać.

– Wymknęłaś się wczoraj wieczorem z domu?

– Nie – kłamała Krysia.

– Nie kłam, Krysia, widziałem, że wychodzisz. Poszedłem za tobą. Byłaś na starym cmentarzu.

– Zdałam test odwagi, jestem przyjęta do Klubu Czarnego Tulipana – powiedziała z dumą Krysia. – Miałam przejść przez cmentarz. Wejść przez boczną furtkę i wyjść przez główną bramę zabierając czarnego tulipana, który leżał przy wejściu. Potem ulicą wróciłam do Patryka i jego starszego brata. Przyniosłam im czarnego tulipana, dowód, że przeszłam przez cmentarz.

– Bardzo jesteś odważna – przyznałem – ale czy to nie było głupie? Przecież ktoś mógł cię napaść. Masz dopiero osiem lat!

– Dziewięć!

– To żadna różnica. Masz więcej szczęścia niż rozumu, że nic ci się nie stało.

– Ty nic nie rozumiesz. Jestem teraz w Klubie Czarnego Tulipana. Jestem najodważniejszą dziewczyną w szkole.

– Chyba najbardziej nierozsądną – odparłem, ale Krysia się wtedy na mnie obraziła.

– Nie idę z tobą do szkoły. Pobiegnę sama! – Zanim zdążyłem odpowiedzieć już jej nie było.

Zastanawiałem się, czy nie powinienem powiedzieć o tym wszystkim rodzicom. Nie podobała mi się cała ta historia z chodzeniem w ciemności po cmentarzu i dziwny mi się wydawał cały ten klub. Postanowiłem, że po lekcjach powiem wszystko mamie i tacie. Na razie jednak musiałem zdążyć na matematykę!

Uff, zdążyłem! Ledwo rozpoczęła się lekcja, a do klasy weszło dwóch policjantów. Podeszło do mojej pani od matematyki i mówiło coś przyciszonym głosem. Po chwili pani zwróciła się do mnie:

– Franek, musisz na chwilkę pójść porozmawiać z panami policjantami.

Serce mi strasznie mocno zabiło. O co może chodzić?

Kiedy wyszedłem z klasy na korytarzu czekało na mnie dwóch policjantów. Obok nich stała moja mama i Krysia.

W milczeniu przeszliśmy do pustej klasy, w której jeden z policjantów zapytał mnie, czy widziałem, że Krysia wymyka się wczoraj wieczorem z domu? Przyznałem, że widziałem, jak Krysia wychodzi i że poszedłem za nią. Okazało się, że przy głównym wejściu na stary cmentarz jest zainstalowana kamera, która zarejestrowała, że Krysia wychodzi z cmentarza o godzinie 21.10 z czarnym tulipanem w ręku. Z samego rana na policję wpłynęło zgłoszenie, że z tego cmentarza zginęło kilkadziesiąt doniczek z chryzantemami. Krysia znalazła się w gronie podejrzanych o kradzież! Nie pomogło tłumaczenie, że przechodziła test odwagi, że należy do Klubu Czarnego Tulipana, że to wszystko wymyślił Patryk. Patryk i jego brat w obecności swoich rodziców złożyli już zeznania. Powiedzieli, że wczoraj nie byli na żadnym cmentarzu! Zresztą najbardziej podejrzana pozostawała Krysia, bo to ona była na kamerze, a nie Patryk i jego brat.

– Zaraz, zaraz – powiedziałem, słysząc o zeznaniach chłopców. – Ja ich tam widziałem! Przy bocznej furtce nie było kamery, a oni właśnie tam stali i czekali na Krysię. A potem, kiedy Krysia wróciła do domu ten starszy chłopak wszedł na cmentarz i wrócił stamtąd z wózkiem pełnym chryzantem.

Po moich zeznaniach Patryk jeszcze raz został przesłuchany w obecności swoich rodziców i dopiero wtedy się przyznał. Okazało się, że jego starszy brat chciał zarobić pieniądze na nowego smartfona. Wymyślił, że razem z Patrykiem zabiorą kwiaty z cmentarza. Pan ze straganu przy cmentarzu odkupił je od chłopców, a potem sprzedawał dwa razy drożej. Patryk wymyślił Klub Czarnego Tulipana i test odwagi, żeby w razie poszukiwań sprawców kradzieży sprowadzić policję na fałszywe tropy. Krysia nie była jedyną dziewczynką z klubu, która poszła w nocy na cmentarz. Jeszcze kilka innych stało się podejrzanymi w tej sprawie przez to, że zostały nagrane na kamerę przy głównym wyjściu na stary cmentarz. Po tej całej aferze Patryk i jego brat zmienili szkołę. Kurator pilnował, czy ponownie nie zrobią czegoś złego. A Krysia? Bardzo się wystraszyła całą tą historią i przyznała, że teraz zanim da się na coś namówić, to najpierw pomyśli, czy to na pewno jest bezpieczne i w ogóle potrzebne do szczęścia. Zrozumiała też, że odwaga nie polega na robieniu rzeczy niebezpiecznych. Czasem odwaga to umiejętność powiedzenia: nie, nie zrobię tego! Kto jak kto, ale detektywi o tym wiedzą!

Rozdział IIIPająki

– Franek, śpisz? – Chciałem zasnąć jak najszybciej, bo jutro miałem mieć klasówkę z biologii, z pajęczaków, ale głos mojej siostry Krysi dochodzący z parteru naszego piętrowego łóżka, skutecznie mi uniemożliwiał zapadnięcie w sen i zapomnienie chociaż na chwilę o surowej pani od biologii, która nosiła okulary w czarnych, kwadratowych oprawkach.

– Nie, nie śpię – odparłem zniecierpliwiony.

– Pamiętasz, o czym wczoraj opowiedział nam Jaś?

– Nie. Nie pamiętam!

– To ty, Franek, masz dziury w pamięci. – Nie wiedziałem, czy Krysia się ze mnie śmieje, czy o mnie martwi, ale nie spodobało mi się to, co powiedziała o mojej pamięci. Detektywi nie mają przecież pamięć nieomalże doskonałą!