Alkestis - Eurypides - ebook

Alkestis ebook

Eurypides

0,0
12,49 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Alkestis to dramat Eurypidesa, największego obok Ajschylosa i Sofoklesa tragika starożytnej Grecji.

Alkestis to jedno z najbardziej wzruszających dzieł greckiej tragedii.  Dramat Eurypidesa to nie tylko doskonały przykład greckiej sztuki dramatycznej, ale również opowieść o miłości, poświęceniu i odwadze, która porusza serca czytelników. Alkestis to piękna historia o tym, jak ludzie potrafią kochać i poświęcać się dla swoich najbliższych, ale również o tym, że miłość i przyjaźń są w stanie przetrwać nawet najtrudniejsze chwile. Jeśli szukasz wspaniałej lektury, która poruszy Twoje serce i pobudzi Twoją wyobraźnię, to Alkestis Eurypidesa jest książką, którą zdecydowanie powinieneś przeczytać.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 44

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Eurypides

ALKESTIS

Wydawnictwo Avia Artis

2023

ISBN: 978-83-8226-749-5
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Osoby

APOLLON, bóg delficki. THANATOS, bóg śmierci. ADMETOS król w Ferach, w Tessalji. ALKESTIS (Alcesta), jego żona. FERES, ojciec Admetosa. EUMELOS, syn Admetosa i Alcesty. CÓRKA ADMETOSA, osoba milcząca. HERAKLES. SŁUGA (pokojowa) Alcesty. SŁUGA Admetosa. CHÓR STARCÓW FEREJSKICH.

Rzecz dzieje się w Ferach.

Alkestis

Na scenie jawi się

APOLLONz łukiem i strzałami.

Domostwo Admetowe! Do bogów się liczę, A chętnie tutaj życie wiodłem najemnicze. Asklepios, syn mój, zginął, padł z ręki Zeusza. Ugodzon jego gromem. Zawrzała ma dusza I w gniewie zapalczywym od razu położę Cyklopów, co pioruny wykuwają boże. Za czyn ten juści Rudzic z zapłatą nie zwleka: Rozkazał śmiertelnego obsługiwać człeka. Pasałem mu więc woły, przybywszy w te kraje, I dotąd, stróż obejścia, do posługi staję. Sam zbożny, pana-m znalazł zbożnego, toż w pole\ Wywiódłszy dzisiaj Moiry, okazałem wolę Zbawienia go od śmierci: przyrzekły boginie, Że skon, który mu grozi, pewnikiem ominie Latorośl Feretową, jeżeli za siebie Wydoła inną z ofiar pomieścić w Erebie. Przyjaciół obszedł wszystkich, zbadał druhów siła I ojca i staruszkę, która go zrodziła, Atoli, okrom żony, nikt nie pragnie końca, Nikt nie chce się pożegnać z promieniami słońca. Na rękach domowników teraz walczy ona Ze śmiercią nieochybną: dzisiaj bowiem skona, Gdyż ta jest postanowa. Ja zaś, by złowrogi

Nie skalał mnie dech śmierci, porzucam te progi Tak miłe, boć już, widzę, Thanatos tu kroczy, Umarłych święty patron, aby ją do mroczy Sprowadzić Hadesowych — w porę tu się słania, Zna dobrze ostatniego chwilę pożegnania.

THANATOS.

Ej! ej! Co robisz u tych bram? Po coś w ten przybył gród? Wydzierać śmierci plon?Prawa rabować nam? Nie dość, że Mojry zwiódł, Admeta wstrzymał skon Ten krok podstępny twój, Ty rękę, zbrojną w łuk, Znowu podnosisz w górę, By nowy stoczyć bój! Od śmierci ratujesz dróg Niewiastę, która, męża chcąc ratować, szczera, Sama na śmierć się wybiera — Peliasową córę!

APOLLON.

Nie! Słowa me i czyny, wierzaj, sprawiedliwe.

THANATOS.

Jeżeli sprawiedliwe, poco masz cięciwę?

APOLLON.

Zwyczajem mym jest zawsze nosić broń tę w dłoni.

THANATOS.

Bezprawnie łuk twój dobra tego domu broni

APOLLON.

Miłego przyjaciela los mnie niepokoi.

THANATOS.

Więc czepiasz się i drugiej dziś zdobyczy mojej?

APOLLON.

Me ręce i tamtego też ci nie wydarły.

THANATOS.

A czemuż on żyw jeszcze, choć miał być umarły?

APOLLON.

Przychodzisz po małżonkę, którą w zamian daje.

THANATOS.

I dzisiaj ją zabiorę w me podziemne kraje.

APOLLON.

Zabieraj! Nie wiem, jakby przekonać twą duszę.

THANATOS.

Ażebym nie zabijał, których zabić muszę?

APOLLON.

Uśmiercaj tych, co starość mają w zbytniej cenie.

THANATOS.

Rozumiem twoje słowa i twoje pragnienie.

APOLLON.

Czy może się Alkestis starości doczekać?

THANATOS.

Przenigdy! I ja lubię z swą władzą nie zwlekać.

APOLLON.

Lecz dziś ci tylko jedna duszyczka wygodzi.

THANATOS.

Nagroda dla mnie większa, gdy konają młodzi.

APOLLON.

I starej również pogrzeb bogaty się znaczy.

THANATOS.

Fojbosie! Kujesz prawa tylko dla bogaczy.

APOLLON.

Co mówisz? Mądry jesteś! Nie wiedziałem o tem.

THANATOS.

Bogacze śmierćby późną kupowali złotem.

APOLLON.

Więc nigdy mi twa łaska udziałem nie będzie?

THANATOS.

Nie, nigdy! Ty wiesz dobrze, co myślę w tym względzie.

APOLLON.

Wiem, ludzie nienawidzą cię za to i nieba.

THANATOS.

Pofolguj! Nazbyt wiele żądać ci nie trzeba.

APOLLON.

Ulegniesz niewątpliwie, choć jesteś tak srogi. Albowiem mąż zawita w Feretowe progi — Po zaprząg go wysyła w te mroźne dzierżawy

Trakijskie Eurystheusz —, który, przełaskawej Doznawszy gościnności a Admeta, miłą Małżonkę jego, widzisz, zabierze ci siłą. [Nie zyskasz dzięków naszych, przeciwnie: jeżeli To spełnisz, my nienawiść będziem k’tobie mieli.]

THANATOS.

Mów, gadaj, ile zechcesz, na nic to nikomu! Niewiasta stanie dzisiaj w Hadesowym domu. Idę po nią, poświęcę ją mieczem, bo święty Dla bóstw podziemnych człowiek, moją bronią tknięty. Odchodzą, jeden w jedną, drugi w drugą stronę.

Na scenie jawi się z dwóch półchórów złożony Chór starców ferejskich.

CHÓR.

Czemu tak w ciszy nasz pałac się pławi? Dla czego milczy ten dom Admetowy? Nikt się z przyjaciół nie zjawi, Aby nam donieść o śmierci królowej. Lub rzec, iż dotąd patrzy w słońca blaski Ta, pełna chwalebnej łaski, Alkestis, żona nad żony, Nieprześcigniony Płód Peliasa, Białogłów wszystkich okrasa? Może kto klaszcze w dłonie? Może Zawodzi gorzko, jęczy srogo? Może narzeka pośród łez, Że ostateczny nadszedł kres? U pałacowych wrót, na dworze Nie widzi oko me nikogo!

Pomocą nam, Pajanie, służ, Nieszczęścia odwróć nam falę!

PIERWSZE PÓŁCHÓRU.

O żyje, gdyż inak rozbrzmiałyby żale.

DRUGIE PÓŁCHÓRU.

Umarła już!

PIERWSZE PÓŁCHÓRU.

Nie! jeszcze jest w doma ta droga kobieta!

DRUGIE PÓŁCHÓRU.

Skądże tę pewność masz?Bo ja nie łudzę już siebie!

PIERWSZE PÓŁCHÓRU.

Nie szłaby samotnie małżonka Admeta Do grobu! Nie! Władca nasz Przy licznej ją świcie pogrzebie!

CHÓR.

U progów zamku gdzież święcona Jest ona-ć woda, jak nam stare Każą przepisy, kiedy w grób Ma być wyniesion świeży trup? Gdzież włosy ścięte, które łona Żałobne zmarłym na ofiarę Rzucają wraz u domu bram? Gdzież w piersi się biją dziewice?

PIERWSZE PÓŁCHÓRU.

To dzisiaj rozstrzyga, że zgaśnie jej lice —

DRUGIE PÓŁCHÓRU.

O nie mów nam!

PIERWSZE PÓŁCHÓRU.

— Że między umarłe zejść musi, pod ziemię...

DRUGIE PÓŁCHÓRU.

Przez ciebie smutek legł Na sercu i duszy tej mojej!...

PIERWSZE PÓŁCHÓRU.

Nieszczęście gdy zwali na zacnych swe brzemię, Musi żałować ich człek, Co zawsze przy cnocie stoi!

CHÓR.

Gdziekolwiek zwróciłbyś łódź, Czy do likijskich wybrzeży, Czy gdzie bezwodna leży Pustosz Ammona, Nadzieję wszelaką rzuć! I ona, ta nieszczęśliwa, stracona Ach! już na wieki! Dola okrutnie się spieszy! Śród jakich przebywa pieleszy Ofiarnik, co bóstwa przebłaga?

*

Gdyby żył jeden li płód — Gdyby do dzisiaj w niebiosa Spoglądał jeszcze Fojbosa Syn ukochany, Od Hadu wróciłaby wrót,

Na łany Przyszłaby nasze z nieznanej Drogi dalekiej! On jeden wskrzeszał z mogiły,