Medea - Eurypides - ebook

Medea ebook

Eurypides

4,3

Opis

Eurypides, obok Ajschylosa i Sofoklesa, był jednym z trzech wielkich tragików greckich. Tragedia Medea powstała w roku 431 p. n. e. i niejednokrotnie była wystawiana na deskach światowych teatrów.

Dramat opowiada o kolchidzkiej czarodziejce, która została porzucona wraz z dziećmi przez męża. Zradzona i zawiedziona kobieta postanawia się na nim zemścić.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Eurypides
Medea
tłum. Jan Kasprowicz
Epoka: Starożytność Rodzaj: Dramat Gatunek: Tragedia

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 61

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (3 oceny)
1
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
oliwia257

Dobrze spędzony czas

nie było źle, ale mogło być lepiej
00

Popularność




Eurypides

Medea

tłum. Jan Kasprowicz

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN-978-83-288-3207-7

Medea

OSOBY DRAMATU:
PiastunkaPiastunMedeaChór kobietKreonJazonAjgeusPosełDzieci Medei
Rzecz dzieje się w Koryncie.

PIASTUNKA

Bodajby nie był Argo1 krajał głębi sinej 
Symplegad, do kolchidzkiej pędzący krainy! 
Bodajżeby też nigdy na leśnym Pelionie2
Nie padła była sosna! Dzielnych mężów dłonie 
Bodajżeby nie były pochwyciły wiosła 
Tej łodzi, co po runo złociste ich niosła 
Na rozkaz Peliasa3! Medea, ma pani, 
Nie byłaby płynęła wonczas ku przystani 
Jolkijskiej! Miłująca Jazona4, ta nasza 
Władczyni, poradziwszy córkom Peliasza 
Własnego ubić ojca, do korynckiej ziemi 
Nie byłaby uciekła z małżonkiem i z swymi 
Dziecięty! Juścić prawda, przybywszy tu w gości, 
Oddana Jazonowi, doznała miłości 
Powszechnej, boć największe to szczęście, jeżeli 
Zgodliwa żona z mężem wierny żywot dzieli. 
Dziś wszystko się rozprzęgło i najbliżsi sobie 
Wrogami dziś, gdyż Jazon porzucił w tej dobie5
Mą panią i swe dziatki, poślubiwszy zdradnie 
Królewski płód Kreonta, co w tym kraju władnie. 
Nieszczęsna zaś Medea, tak strasznie wzgardzona, 
Przysięgi wypomina, z rozdartego łona 
Do rąk się odwołuje przymierza, na świadki 
Przyzywa oto bóstwa, że dziś się tak rzadkiej 
Odpłaty doczekała z Jazonowej woli. 
Wzgardziwszy wszelką strawą, gdy ją serce boli, 
We łzach dzień cały trawiąc, zdradzona przez męża, 
I oczu nie podniesie... Przyjaźń się wytęża 
Daremnie: słów pociechy słucha, niby skała, 
Lub morza spienionego fala rozszalała. 
Czasami, odwróciwszy śnieżnobiałą szyję. 
Uskarża się sam na sam, z bólem się nie kryje, 
Rodzica wspominając i ojczyste łany, 
Dla męża porzucone, co dziś dla stroskanej 
Litości nie ma żadnej!... Ach! jakżeż szczęśliwy — 
Tak myśli — kto rodzinnej nie opuszcza niwy! 
Znienawidziła dzieci; ja-ć wielce się trwożę, 
Czy nie ma złych zamiarów, czy nie knuje może 
W swej duszy jakiej zemsty: gwałtowną ma duszę, 
Nie zniesie żadnej krzywdy... Obawiać się muszę, 
Ażeby do sypialni wszedłszy po kryjomu, 
Nie wbiła w serce córki królewskiego domu 
Wyostrzonego noża. Nikt też dzisiaj nie wie, 
Czy króla nie uśmierci w swym szalonym gniewie, 
Nie sprzątnie oblubieńca i na większą jeszcze 
Narazi się niedolę. Serce ma złowieszcze, 
Nie wchodzić w nią w zatargi, droga-ć to jest śliska! 
Lecz oto już dziecięta wracają z boiska. 
Nie wiedzą nic o matce. Tak, umysł dziecięcy 
Ma troskę o zabawę, zresztą o nic więcej. 
Na scenę wchodzi z dziećmi Medei

PIASTUN

Ty w domu mej władczyni siwy skarbie stary! 
Dlaczego tak sam na sam skarżysz się bez miary 
Na dworze na tę naszą niedolę? Czyż zdoła 
Obywać się bez ciebie pani chmurnoczoła? 

PIASTUNKA

Sędziwy towarzyszu Jazonowych dzieci! 
Nieszczęście chlebodawców w dobrych sługach nieci 
Współczucie, ich cierpieniom równa się ich męka, 
Więc ja też, gdy mnie dzisiaj straszna boleść nęka, 
Wybiegłam i o losach Medei, tak srodze 
Dotkniętej, wobec ziemi i nieba zawodzę... 

PIASTUN

Co? Jeszcze nie przestała się żalić ta biedna? 

PIASTUNKA

Draśnięta ledwie kora, daleko do sedna! 

PIASTUN

Niemądra — jeśli wolno tak nazywać pany! 
Więc dotąd ból najświeższy jeszcze jej nie znany? 

PIASTUNKA

Cóż stało się, mój stary? Wyjaw wszystko szczerze. 

PIASTUN

Nic! Nic! Żem to w ogóle mówił, żal mnie bierze. 

PIASTUNKA

Opowiedz, towarzyszu, powiedz! Na twą brodę! 
Gdy trzeba, milczeć będę, wierz mi, nie zawiodę. 

PIASTUN

Poszedłem po warcaby i niepostrzeżenie 
Usiadłszy przy źródlisku, przy świętej Pejrenie, 
Gdzie starcy się zbierają, usłyszałem słowa, 
Że z ziemi chce korynckiej wola Kreontowa 
Wydalić matkę a dziećmi. Czy prawda się mieści 
W tych słowach, juścić nie wiem, chciałbym też w ich treści 
Dopatrzyć się li6 kłamu... Odpowiedź niełatwa. 

PIASTUNKA

A Jazon czyż dopuści, iżby jego dziatwa 
Cierpiała, choć dla matki tak jest dzisiaj srogi? 

PIASTUN

Dawniejsze związki nowym ustępują z drogi: 
On dziś już szczęścia domu swojego nie strzeże. 

PIASTUNKA

Zginiemy więc, gdy klęski łączą się dziś świeże 
Z dawnymi, co nam dotąd biedne serca straszą. 

PIASTUN

Nie pora powiadamiać o tym panią naszą, 
Dlatego trzeba milczeć. Weź-że to w rachubę! 

PIASTUNKA

Strasznego wy rodzica macie, dziatki lube! 
Lecz ja mu źle nie życzę, wszak on moim panem, 
Choć bliskich swych cierpieniem darzy niesłychanem. 

PIASTUN

Rzecz ludzka! Teraz widzisz, że człek zawsze kocha 
Więcej siebie niż innych. I ma racji trocha, 
Choć często zysk go ciągnie. Toć, najoczywiściej, 
I Jazon wzgardził dziećmi swymi dla korzyści. 

PIASTUNKA

A teraz niech się dziatwa do domu potrudzi, 
Ty zaś ją trzymaj z dala od gromady ludzi 
I nie wiedź przed oblicze zatroskanej matki. 
Widziałam-ci ja wzrok jej, jak w zawiści rzadkiej 
Kierował się w ich stronę. Snać7 coś złego knowa! 
Wiem o tym, że w swym gniewie nie spocznie jej głowa, 
Dopóki nie porazi swych ofiar. Zaiste! 
Nie w swych, lecz w wroga gromy niech rzuca ogniste! 

MEDEA

poza sceną
O jej! 
O miej-że litość, ty bolu, o miej! 
O jej! A dlaczego nie zginę 
W tę przeraźliwą godzinę? 

PIASTUNKA

To właśnie mówiłam, najdroższe me dzieci: 
W jej sercu znękanym gniew srogi się nieci! 
O spieszcie co prędzej! O idźcie już w dom! 
A baczcie, by na was nie spłynął jej grom! 
Unikać wam trzeba jej dzikiej natury, 
Jej myśli wzburzonej, jej duszy ponurej, 
Zabójczym oddanej tchom. 
O idźcie już, idźcie, biegnijcie co prędzej! 
Już widzę, jak rośnie ten obłok jej nędzy — 
Przed chwilą zaledwie dostrzegły go oczy, 
A teraz jak rośnie w bolesnej swej mroczy 
Ten potwór! Ach! Stanie się rzecz niepojęta, 
Gdy mściwy duch zerwie swe pęta. 

MEDEA

jw.
Ajaj! Ajaj! 
Zbyt wiele ja nieszczęść doznałam, to znaj, 
Ty dziatwo wzgardzonej, zhańbionej macierzy! 
Niech piorun mej klątwy w twe życie uderzy: 
I ojciec, i dom niech zaginie! 

PIASTUNKA

O, jej mnie nieszczęsnej, o jej! 
A jakiż ta dziatwa w ojcowskiej tej winie 
Ma udział? Dlaczegoż nienawiść twa do niej? 
O dzieci wy biedne! A któż was obroni? 
Zbyt chełpi się pycha wodzących dziś rej, 
Zbyt gniew się nadyma tych władców, co, sami 
Zbyt się nie krępując ustawy więzami 
Krępują wciąż innych prawem samowoli — 
Tylko gdzie jest równość, życie nas nie boli! 
Nie pragnę ja bogactw, chcę li8 mieć ostoję 
Bezpieczną na stare, słabe lata moje. 
Dla umiarkowanych już w samym ich mianie 
Dostatnia jest chwała, boć umiarkowanie 
To dobro najwyższe! A kto je przekroczy, 
Ten nigdy już szczęścia w swym domu nie zoczy. 
A, mówię, dla domu stokrotnie jest gorzej, 
Gdy nad nim gniew boski się sroży. 

CHÓR

Słyszałam-ci głosy, te skargi na losy, 
Płynące z warg 
Nieszczęsnej tej niewiasty kolchidzkiej. O, kiedy 
Otrząśnie się, mów, stara! z swej straszliwej biedy?! 
Że tak w niej pełno jest skarg! 

PIASTUNKA

Nie dom to już przecie! Przeminie na świecie 
Blask jego! Co więcej! Łożnicy książęcej 
Od spragnion, a ona, we łzach zatopiona, 
Po twojej tej stracie narzeka w komnacie, 
A któż ją pocieszy z przyjaciół jej rzeszy? 

MEDEA

jw.
Ajaj! 
O niechaj w mą głowę pociski gromowe 
Uderzą, bo za nic mam żywot, gdy granic 
Mój ból nie posiada! Ach! Ach! Oby blada 
Przerwała już śmierć to me życie! 

CHÓR

O Zeusie9! O światło! O ziemio! Słyszycie 
Te skargi gorące, obficie płynące 
Z warg najbiedniejszej z żon? 
Szalona! Tęsknota, co sercem twym miota 
I pcha tak zawzięcie w mężowskie objęcie, 
Przyspieszy ci, mówię, twój skon! 
Nie pragnij tego! Gdy on 
Do innych zrywa się łoży, 
Niech gniew się twój nie sroży: 
W stosownej cię dobie Bóg pomści. Ty sobie 
Daj spokój! Nie brnij po nim w zbytecznej żałobie! 

MEDEA

jw.
O wielka Temido10 i ty, Artemido11! 
Ach! W jakiej ja męce wżdyć12 ginę, gdy ręce 
Przeklętymi śluby związał mi dzień zguby! 
Niech ujrzą me oczy, jak klęska się stoczy 
Na niego i na nią, co taką otchłanią 
Cierpienia mnie raczą! Ach! Z jakąż rozpaczą 
Wspominam, żem, brata sprzątnąwszy ze świata, 
Tak ciebie rzuciła, o ziemio ty miła, 
O biedny ty ojcze rodzony! 

PIASTUNKA