Ana i Walter. Historia niemożliwa - Anna Zentlik, Krzysztof Zentlik - ebook

Ana i Walter. Historia niemożliwa ebook

Anna Zentlik, Krzysztof Zentlik

0,0
29,00 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Ta książka to unikat wśród literatury dziecięcej!

Po śląsku godać to wielka sztuka, a jeszcze większa to snuć opowieści gadając jak prawdziwy Ślonzok! Oddajemy w Wasze ręce historię wymyśloną przez małą dziewczynkę i spisaną przez jej ojca – w języku polskim i ślonskim.

Przeżyjecie przygodę i zaznajomicie się z wojami okrutnego Henryka, Wolfa, poznacie szlachetnego młynarza oraz tajemnicze i małomówne rodzeństwo, które nada losowi całkiem inny bieg. Wszystko to napisane jak najlepsza baśń dla dzieci oraz inspirowane podaniami śląskimi. Co tu dużo godać, to trzeba znać!

Niy je to bojka dlŏ bajtli, co sōm cōłkiym mali
Niy chcymy przecã, co by sie nom wylynkali.
Niy je to tyż bojka ô skrzotach i szmaterlŏkach,
Co durś sie chowiōm kajś po leśnych krzŏkach.
Niy je to bojka ô szkarbniku, strzidze eli utopcu,
Ino ô dziouszce i małym chopcu.
Je to bojka ô miejscach prowdziwych,
Magicznych, piyknistych i do dzisioj urodziwych.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB

Liczba stron: 36

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



ANA I WALTERHISTORIA NIEMOZLIWA

Bojka

Niy je to bojka dlŏ bajtli, co sōm cōłkiym mali,

niy chcymy przecã, co by sie nom wylynkali.

Niy je to tyż bojka ô skrzotach i szmaterlŏkach,

co durś sie chowiōm kajś po leśnych krzŏkach.

Niy je to bojka ô szkarbniku, strzidze eli utopcu,

ino ô dziouszce i małym chopcu.

Je to bojka ô miejscach prowdziwych,

magicznych, piyknistych i do dzisioj urodziwych.

Czas wojny

Jest rok 1430, na Śląsku od wielu lat trwa zawierucha wojenna. Wszelkie miasta, wioski grabione są i niszczone przez wojsko, rycerzy bądź pospolitych rabusiów. Na pobliskie okolice Zabrza rozlewa się straszna fala cierpienia i przemocy. Rycerze, a raczej rycerze-zbójnicy, postanawiają grabieżą i łupami odbić sobie lata wojaczki i niedoli. Mały oddział pod przywództwem niejakiego Henryka Strasznego z Moraw najeżdża biedną wioskę Biskupice koło Bytomia. Zbóje łupią ją i osadzają się w małym gródku, nieopodal rzeki Bytomki, skąd można było dogodnie kontrolować pobliskie osady i szlaki.

Henryk jest strasznym panem. Po zajęciu grodu w Biskupicach wtrąca do lochu dawnego właściciela okolicznych włości i bierze za niego sowity okup. Postanawia także zburzyć drewniany gród, a w jego miejscu wybudować kamienny obronny zamek. Żeby zrealizować swoje plany, gnębi i ciemięży pozostałą przy życiu miejscową ludność. Nakłada wysokie podatki, okrada domostwa, rekwiruje majątki. Pewnego dnia zwołuje wszystkich mieszkańców na plac przy kościółku i oznajmia:

– Od dziś każdy mężczyzna i dziecko powyżej 12 roku życia będą pracować od świtu do nocy w kamieniołomie. Pracę będziecie wykonywać za darmo, a pilnować was będą moi wierni kamraci. Każdy, kto się nie stawi lub sprzeciwi, zapłaci za to życiem!

Kończąc swoje krótkie przemówienie, herszt zbójów zaśmiał się tylko złowrogo i popychając jednego z mieszkańców tak, że ten upadł, z wolna oddalił się do swojego grodziska. W ten oto sposób Henryk postanowił zdobyć budulec na swój nowy zamek. Czas pomału mijał, zagrabione mienie i pieniądze kończą się szybko. Henryk widząc, że nie zdoła dokończyć budowy zamku, a co gorsza nie będzie go stać na wypłatę żołdu swoim rycerzom, zwołuje ich na plac grodowy i rzecze:

– Moi drodzy kamraci! Kończą nam się pieniądze, a z miejscowych już nic nie wyciśniemy. Może najedziemy i zabierzemy, co nasze, z sąsiednich Mikulczyc?! Tam jeszcze majątki stoją nieruszone, gród opustoszały, ponieważ pan i jego drużyna opuścili go! Co wy na to, kamraci?

Grodzisko w Mikulczycach założone w XIII–XV w. – nasyp wieży obronnej

– Prowadź nas, panie, niech miecze wytną nam drogę do bogactw! – odparli gromko zgromadzeni wojowie, jednocześnie wyciągając i unosząc ku górze swoje lśniące miecze i topory.

Najazd

Wszystko to przypadkiem usłyszał miejscowy ksiądz, który akurat wracał z kamieniołomów. Widząc, że Henryk zbiera i przygotowuje drużynę, natychmiast udał się do pobliskich Mikulczyc, żeby ostrzec mieszkańców. Ci zaś, zabrawszy dobytek oraz zapasy, ukryli się i umocnili w opuszczonym grodzie, gdzie właściciel, uciekając w pośpiechu, pozostawił pełną zbrojownię. Tam postanowili się bronić i odeprzeć atak rozbójników. Gród był solidny, z jednej strony chroniły mieszkańców bagna i rozlewisko, z drugiej zaś wzniesienie; całość okalał solidny wał z palisadą, fosą i bramą. Pośrodku grodu natomiast stała solidna wieża obronna wykonana z ogromnych dębowych bali.

Nastał sądny dzień, pod gród przybył zdziwiony postawą mieszkańców Henryk.

– Mikulczanie! Poddajcie się, a ocalicie życie swoje i waszych dzieci! Zapłacicie okup w złocie i srebrze, a wolnych was puszczę! – zagrzmiał złowieszczo herszt zbójników.

Mieszkańcy ani myśleli się poddać, słyszeli o tym, jak okrutny jest Henryk i jakich niegodziwości się dopuszcza.

Rozpoczął się atak. Walka była zacięta i trwała wiele dni, jednak mieszkańcy dzielnie raz za razem odpierali szturmy rozwścieczonej hordy, cały czas zasypując przeciwnika gradem strzał i kamieni. Udało im się także w porę zatopić czółna, którymi zbóje chcieli po rozlewisku podpłynąć do słabiej umocnionej części grodu. Henryk widząc, że nie zdoła zdobyć grodu, w akcie desperacji w nocy podpala palisadę i podgrodzie. Resztkami sił mieszkańcy wycofują się do wieży obronnej i odpierają ostatnie próby zdobycia grodu. Rozbójnik w końcu rezygnuje z ataku, liżąc rany, licząc straty i złorzecząc, wycofuje się, przy okazji grabiąc pobliskie domostwa, ogołaca też z całego dobra i podpala mikulczycki kościółek.

W tym samym dniu po powrocie do Biskupic postanawia w zemście obrabować następną, tym razem miejscową świątynię.

– Wołajcie mi tu księdza. Zaraz mi wyśpiewa, gdzie złoto i srebro schował.

Kompani przyprowadzają księdza z plebanii, rzucają go pod nogi Henryka, niemiłosiernie obijając.

– Gadaj, gdzieś złoto ukrył, bo zaraz mojej stali posmakujesz. – To mówiąc, dobył miecza i przystawił księdzu do gardła.