Anarchia. Niepowstrzymany rozkwit Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej - William Dalrymple - ebook

Anarchia. Niepowstrzymany rozkwit Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej ebook

William Dalrymple

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Wiek władzy, chciwości i okrucieństwa. Historia panowania prawdziwej królowej Brytyjskiego Imperium – Kompanii Wschodnioindyjskiej

"Anarchia" relacjonuje jeden z najbardziej niezwykłych epizodów w światowej historii – to opowieść o tym jak potężne Imperium Mogołów, kontrolujące światowy handel i mające do dyspozycji niemal niewyczerpane zasoby, rozpadło się, ustępując miejsca pierwszej prawdziwie międzynarodowej korporacji: z siedzibą oddaloną tysiące kilometrów od subkontynentu, którym niepodzielnie rządziła, odpowiadającej przed udziałowcami, którzy nigdy w życiu nie byli w Indiach i mieli niewielkie pojęcie o miejscu, które stało się źródłem ich bogactwa.

Dalrymple, korzystając z niedostępnych wcześniej źródeł, kreśli fascynujący obraz powstania Kompanii Wschodnioindyjskiej, globalnej organizacji, która przetarła szlak ekonomicznym gigantom kształtującym współczesny świat. I która, jak wielu jej następców, realizowała swoje interesy z bezwzględną konsekwencją, odciskając okrutne piętno na losach milionów.

“Doskonała… barwna i bogata w detale historia… Być może największą wartością tej niepokojąco przyjemnej w lekturze książki są nie tyle pytania, na które odpowiada, ale raczej te, które każe nam sobie zadać – jaka jest rola światowych korporacji, zarówno kiedyś jak i dzisiaj? W jaki sposób wpływają one na rzeczywistość wokół nas? Książka Dalrymple’a jest warta przeczytania przez każdego z nas.

“The New York Times Book Review”

„Jak pokazuje Dalrymple w swojej brawurowej i pasjonującej historii, Kompania Wschodnioindyjska była najbardziej zaawansowaną kapitalistyczną organizacją na świecie…. Autor nie szczędzi nam ani jednego ciosu miecza, ani jednego oszustwa, ani jednego bitewnego zgiełku. Jako narrator nieznanych historii o brytyjskich Indiach nie ma sobie równych. „Anarchia” to nie tylko wciągająca opowieść o zbrodniach i spiskach, niewyobrażalnym bogactwie i nieznośnym głodzie. To zarazem odczarowanie mitu zrodzone z niezaspokojonej potrzeby oddania ofiarom dziejowej sprawiedliwości.”

„The Wall Street Journal”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 884

Oceny
4,5 (13 ocen)
10
1
1
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AStrach

Nie oderwiesz się od lektury

Potęga władzy i pieniędzy.
00
RBuzz

Dobrze spędzony czas

Kapitalna książka przybliżająca historie Indii pod brytyjską okupacją. Można się zagubić w kalejdoskopie postaci, dat i faktów. Znakomita bibliografia. Bardzo dobre tłumaczenie.
00

Popularność




Tytuł oryginału: The Anarchy. The Relentless Rise of the East India Company
Opracowanie redakcyjne: IRMA IWASZKO
Korekta: RENATA KUK, BEATA WYRZYKOWSKA
Projekt okładki: WITOLD SIEMASZKIEWICZ
Ilustracja na okładce: © Ann Ronan Pictures/Print Collector/Getty Images
Copyright © William Dalrymple, 2019 Mapy i ilustracje w tekście © Olivia Fraser, 2019 For the Polish edition Copyright © 2022, Noir sur Blanc, Warszawa
ISBN 978-83-7392-740-7
Oficyna Literacka Noir sur Blanc Sp. z o.o., 2021 ul. Frascati 18, 00-483 Warszawa
Zamówienia prosimy kierować: – telefonicznie: 800 42 10 40 (linia bezpłatna) – faksem: 12 430 00 96 (czynnym całą dobę) – e-mailem: [email protected] – księgarnia internetowa: www.noir.pl
Konwersja: eLitera s.c.

Komercyjna kompania zniewoliła naród liczący dwieście milionów ludzi.

Lew Tołstoj, List do Hindusa, 14 grudnia 1908 roku

Korporacje nie mają ciał, które można by ukarać, ani dusz, które mogłyby zostać potępione, dlatego robią, co robią.

Edward, pierwszy baron Thurlow (1731–1806), lord kanclerz w czasie procesu Warrena Hastingsa

Osoby dramatu

BRYTYJCZYCY

Robert Clive, pierwszy baron Clive

1725–1774

Księgowy Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, który dzięki wybitnym talentom wojskowym awansował na gubernatora Bengalu. Przysadzisty, lakoniczny, ale wściekle ambitny i niezwykle energiczny, okazał się bezlitosnym i agresywnym, a przy tym niezwykle skutecznym przywódcą kompanii i jej sił zbrojnych w Indiach. Ten niegdyś zapamiętały uczestnik bójek ulicznych potrafił ocenić przeciwnika, miał talent do wykorzystywania okazji pojawiających się przypadkiem i skłonność do podejmowania ogromnego ryzyka, a jego zuchwałość zapierała dech w piersi. To właśnie on ustanowił polityczną i wojskową supremację Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej w Bengalu, Biharze i Orisie, położył też fundamenty pod rządy brytyjskie w Indiach.

Warren Hastings

1732–1818

Naukowiec i językoznawca, był pierwszym gubernatorem prezydencji Fort William, przewodniczącym Rady Najwyższej Bengalu i de facto pierwszym gubernatorem generalnym Indii od 1773 do 1785 roku. Prosty w obejściu, erudyta, sumienny i poważny pracoholik, uważany za indiofila. W młodości walczył dzielnie z łupieniem Bengalu przez Brytyjczyków. Niemniej jego spór z Philipem Francisem doprowadził do oskarżenia Hastingsa o korupcję, przez co parlament usunął go ze stanowiska. Po długim i bardzo nagłośnionym procesie w końcu w 1795 roku został uniewinniony.

Philip Francis

1740–1818

Polityk irlandzkiego pochodzenia, intrygant polemista, uznawany za autora Listów Juniusa, główny przeciwnik Warrena Hastingsa. Niesłusznie przekonany, że Hastings był źródłem wszelkiej korupcji w Bengalu, miał ambicję zastąpienia go na stanowisku gubernatora generalnego i prześladował go od 1774 roku do śmierci. Ponieważ nie udało mu się zabić go w pojedynku, w którym sam został ranny w żebra, wrócił do Londynu, gdzie jego oskarżenia doprowadziły w końcu do usunięcia ze stanowisk zarówno Hastingsa, jak i prezesa Sądu Najwyższego Elijaha Impeya. Obu w końcu oczyszczono z zarzutów.

Charles Cornwallis, pierwszy markiz Cornwallis

1738–1805

Po kapitulacji sił brytyjskich w Ameryce Północnej, które uległy połączonym siłom amerykańskim i francuskim przy oblężeniu Yorktown w 1781 roku, Cornwallis został zwerbowany przez Brytyjską Kompanię Wschodnioindyjską jako gubernator generalny Indii, by zapobiec podobnym wydarzeniom w tym kraju. Zaskakująco energiczny administrator, wprowadził stałe osadnictwo, które powiększyło dochody kompanii z ziem w Bengalu, i pokonał sułtana Tipu w 1782 roku w czasie trzeciej wojny angielsko-majsurskiej.

Richard Colley, pierwszy markiz Wellesley

1760–1842

Gubernator generalny Indii, który podbił więcej ziem subkontynentu niż Napoleon w Europie. Pogardzał kupieckim duchem Kompanii Wschodnioindyjskiej, słuchał jedynie poleceń przyjaciela, frankofoba Dundasa, przewodniczącego Zarządu Handlu, wykorzystywał wojska kompanii i jej zasoby do prowadzenia z powodzeniem czwartej wojny angielsko-majsurskiej, która zakończyła się zabiciem sułtana Tipu i zniszczeniem jego stolicy w 1799 roku, potem drugiej wojny angielsko-marackiej, która doprowadziła do pokonania armii dynastii Sindiów i Holkarów w 1803 roku. W tym też czasie wyparł ostatnie oddziały francuskie z Indii i umożliwił Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej kontrolę nad większością subkontynentu na południe od Pendżabu.

Pułkownik Arthur Wellesley

1769–1852

Gubernator Majsuru, „główny polityk i oficer wojskowy na Dekanie i południu imperium Marathów”, pomógł pokonać armie Tipu w 1799 roku i Marathów w 1803 roku. Znany później jako książę Wellington.

Gerald, pierwszy wicehrabia Lake

1744–1808

Lord Lake, który chwalił się, że jest potomkiem arturiańskiego bohatera Lancelota z Jeziora, nie był człowiekiem ceniącym dyplomację: „Niech diabli porwą twoją pisaninę!”, krzyczał rzekomo do księgowego armii. „Uważaj, z kim walczysz!”. Choć miał sześćdziesiąt lat i był weteranem wojny siedmioletniej i amerykańskiej wojny o niepodległość, w której bił się przeciwko Waszyngtonowi pod Yorktown, emanował chłopięcym urokiem, błyskiem w niebieskich oczach. Znano go z niesamowitej energii, często bowiem wstawał o drugiej nad ranem, żeby przygotować się do prowadzenia marszu. Był bardzo sprawnym głównodowodzącym wojsk Wellesleya, a w 1803 roku powierzono mu pokonanie armii Marathów w Hindustanie w północnym teatrze operacji.

Edward Clive, pierwszy hrabia Powis

1754–1839

Syn Roberta Clive’a („Clive’a z Indii”) okazał się szczególnie mało inteligentnym gubernatorem Madrasu.

FRANCUZI

Joseph-François Dupleix

1697–1763

Gubernator generalny francuskich placówek w Indiach, który przegrał z młodym Robertem Clive’em wojny karnatackie w południowych Indiach.

Michel Joachim Marie Raymond

1755–1798

Dowódca najemników francuskiego batalionu w Hajdarabadzie.

Generał Pierre Couiller-Perron

1755–1834

Perron był synem prowansalskiego tkacza. Jako dowódca regimentów Sindiów okazał się lepszy od znacznie zdolniejszego Benoît de Boigne’a. Rezydował ze swoimi oddziałami kilkaset kilometrów na południowy wschód od Delhi w potężnej twierdzy w Aligarh, ale w 1803 roku zdradził swoich ludzi w zamian za otrzymaną od Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej obietnicę pozwolenia na pozostanie w Indiach i życie ze zgromadzonych oszczędności.

MOGOŁOWIE

Alamgir Aurangzeb

1618–1707

Nieokrzesany purytański władca imperium Mogołów, gubernator Dekanu. Jego bezwzględna walka z wyznawcami innych religii początkowo przyniosła Mogołom absolutną dominację, by w końcu stać się przyczyną ich klęski. Alamgir zraził do siebie hindusów, a zwłaszcza sprzymierzonych z nim radźputów, co wraz z jego fanatyzmem religijnym przyśpieszyło upadek imperium po jego śmierci.

Muhammad Śah Rangila

1702–1748

Zniewieściały mogolski esteta, którego administracyjna beztroska i brak talentów militarnych w 1739 roku doprowadziły do klęski w bitwie pod Karnalem z Persem, Nadirem Śahem. Nadir Śah złupił mogolskie Delhi, zabrał ze sobą Pawi Tron ozdobiony legendarnym brylantem Koh-i-Noor. Wrócił do Persji, zostawiwszy Muhammada Śaha jako bezwolnego władcę z pustym skarbcem, a imperium Mogołów, którego rozpad był nieunikniony, na skraju bankructwa.

Ghazi ud-Din, Imad ul-Mulk

1736–1800

Nastoletni megaloman, wnuk Nizama ul-Mulka, pierwszy nizam Hajdarabadu. Zwrócił się najpierw przeciwko swemu patronowi Safdarowi Dźangowi i pokonał go w 1753 roku, potem oślepił, uwięził i w końcu w 1754 roku zamordował swego władcę Ahmada Śaha. Osadził na tronie Alamgira II, po czym usiłował schwytać i zabić jego syna Śaha Alama, a w 1759 roku zorganizował udany zamach na własnego marionetkowego cesarza. Uciekł z Delhi po dojściu do władzy Afgańczyka Nadżiba ud-Dauli, który okazał się sprawnym gubernatorem tego miasta.

Alamgir II

1699–1759

Syn cesarza Dżahandara Śaha i ojciec Śaha Alama II, został wyciągnięty z „klatki salatina” i osadzony na cesarskim tronie jako marionetka przez Imada ul-Mulka w 1754 roku, po to jedynie, by kilka lat później, w 1759 roku, zginąć z jego polecenia w zamachu w Feroz Śah Kotli.

Śah Alam II

1728–1806

Przystojny i utalentowany książę mogolski, którego przez całe życie prześladował pech, ale który zwalczał go z wyjątkową determinacją i szczęśliwie wychodził z przerażających opresji. Jako chłopiec był świadkiem wjazdu Nadira Śaha do Delhi i złupienia przez niego miasta. Później udało mu się wyjść cało z zamachu zorganizowanego przez Imada ul-Mulka i przeżył powtarzające się regularnie potyczki z Clive’em. Walczył z Brytyjską Kompanią Wschodnioindyjską pod Patną i Buksarem, obdarował Clive’a diwani w Allahabadzie i postawił się Warrenowi Hastingsowi, kiedy wyruszył w drogę powrotną do Delhi. Wraz z mirzą Nadżafem Chanem mimo przeciwności próbował odbudować imperium przodków i byłoby mu się to udało, gdyby nie przedwczesna śmierć tego ostatniego genialnego generała Mogołów. W końcu został napadnięty i oślepiony przez byłego faworyta Ghulama Kadira. Mimo klęsk i niepomyślnych zdarzeń nigdy się nie poddawał i tylko na krótko – po gwałcie dokonanym na jego rodzinie i oślepieniu przez Rohillów – pozwolił sobie na rozpacz. W najbardziej niesprzyjających okolicznościach, w czasach anarchii, jego dwór był ostoją wysokiej kultury, sam pisał wyrafinowaną poezję i stał się mecenasem poetów, uczonych i artystów.

NAWABOWIE

Aliwardi Chan, nawab Bengalu

1671–1756

Aliwardi Chan, pochodzenia arabsko-afszarsko-turkmeńskiego, w 1740 roku doszedł do władzy w Bengalu, najbogatszej prowincji imperium Mogołów, dzięki udziałowi w przewrocie wojskowym finansowanym i przygotowanym przez nadzwyczaj możną i wpływową rodzinę bankierską Dźagat Seth. Kochał koty, był smakoszem, wieczory wypełniał najchętniej dobrym jedzeniem, lekturą i gawędami. Po pokonaniu przez niego Marathów Murśidabad stał się ośrodkiem stabilnym politycznie i gospodarczo, oazą spokoju i dobrobytu wśród anarchii towarzyszącej upadkowi Mogołów, a dwór Aliwardiego Chana olśniewał szyicką kulturą.

Siradź ud-Daula, nawab Bengalu

1733–1757

Wnuk Aliwardiego Chana. Jego ataki na placówki Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej w Kasimbazarze i Kalkucie sprowokowały Anglików do podboju Bengalu. Ani jedno z wielu ówczesnych źródeł – perskich, bengalskich, mogolskich, francuskich, holenderskich czy angielskich – nie poświęca Siradźowi dobrego słowa. Według Jeana Lawa, politycznego sprzymierzeńca Siradźa, „jego reputacja była beznadziejnie zła”. Jednak najbardziej krytyczny portret nawaba odmalował jego kuzyn Ghulam Hussain Chan, zbulwersowany postępkami mocodawcy określanego jako seryjny biseksualny gwałciciel i psychopata: „Jego charakter był mieszaniną prostactwa i rozwiązłości” – napisał.

Mir Dżafar, nawab Bengalu

ok. 1691–1765

Niewykształcony arabski najemnik pochodzący z miasta Nedżef z szyickim sanktuarium, który miał swój udział w wielu najważniejszych zwycięstwach Aliwardiego nad Marathami, a w 1756 roku z rozkazu Siradźa ud-Dauli poprowadził skuteczny atak na Kalkutę. Przystąpił do spisku uknutego przez Dźagat Seth, by zastąpić na stanowisku Siradźa ud-Daulę, i wkrótce został marionetkowym władcą Bengalu, bo taki był kaprys Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Robert Clive trafnie opisuje go jako „księcia o niewielkich możliwościach”.

Mir Kasim, nawab Bengalu

?–1763

Mir Kasim bardzo różnił się od swojego niesumiennego i niewykształconego teścia Mira Dżafara. Pochodził z arystokratycznej perskiej rodziny, urodził się w posiadłości ojca niedaleko Patny. Skromnej postury, z niewielkim doświadczeniem wojskowym, był jednak młody, zdolny, inteligentny i przede wszystkim zdeterminowany. W porozumieniu z kompanią zorganizował spisek i w 1760 usunął ze stanowiska nieudolnego Mira Dżafara. Zdołał stworzyć państwo z nowoczesną piechotą i rządził nim żelazną ręką. Ale po trzech latach wdał się w konflikt z kompanią i w 1765 roku resztki jego wojsk zostały ostatecznie pokonane w bitwie pod Buksarem. Sam Mir Kasim uciekł na zachód i umarł w biedzie niedaleko Agry.

Szudża ud-Daula, nawab Oudhu

1732–1774

Szudża ud-Daula, syn mogolskiego wielkiego wezyra Safdara Dźanga i jego następca jako nawab Oudhu, był prawdziwym olbrzymem. Ponad dwa metry wzrostu, z nasmarowanymi oliwą wąsami, które sterczały mu z twarzy niczym para rozpostartych orlich skrzydeł, dysponował niesłychaną siłą fizyczną. W 1763 roku miał już najlepsze lata za sobą, nadal jednak był zadziwiająco krzepki – potrafił podobno ciosem szabli uciąć bawołowi łeb czy unieść naraz dwóch oficerów, po jednym w każdej ręce. Jego wadami były arogancja, wybujała ambicja, wyniosłość, bardzo wysokie mniemanie o sobie oraz przesadne przekonanie o własnych umiejętnościach, co zwróciło uwagę wytwornego intelektualisty Ghulama Hussaina Chana, który uważał go za nieodpowiedzialnego i tyleż głupiego, ile zuchwałego. Szudża, jak napisał, „był równie dumny, jak prymitywny...”. W bitwie pod Buksarem w 1765 roku pokonały go wojska kompanii, ale został przywrócony przez Clive’a na tron Oudhu i rządził do końca życia jako bliski sprzymierzeniec Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej.

ROHILLOWIE

Nadżib Chan Jusufzai, Nadżib ud-Daula

?–1770

Były handlarz koni z plemienia pasztuńskich Jusufzai, dowódca jazdy u Mogołów, który zdezerterował do Ahmada Śaha Durraniego podczas jego inwazji w 1757 roku. Z nadania Ahmada Śaha został gubernatorem Delhi. W ostatnich latach kariery osiadł w tytularnej stolicy Nadźibabadzie niedaleko Saharanpuru i mieszkał tam aż do śmierci w 1770 roku.

Zabita Chan Rohilla

?–1785

Wódz z rodziny Rohillów, który walczył pod Panipatem i wielokrotnie buntował się przeciwko Śahowi Alamowi. Był synem Nadżiba ud-Dauli i ojcem Ghulama Kadira.

Ghulam Kadir Chan Rohilla

ok. 1765–1787

Ghulam Kadir był synem Zabity Chana Rohilli. Został schwytany przez Śaha Alama po upadku Ghausgahru w 1772 roku i zabrany z powrotem do Delhi, gdzie był wychowywany jak książę w Ogrodach Kudsia. Niektóre źródła wskazują, że stał się ulubieńcem Śaha Alama i być może nawet jego kochankiem. W 1787 roku, niewykluczone, że z zemsty za zniewagi, których doznał, zaatakował Delhi, splądrował Czerwony Fort, torturował i gwałcił służbę oraz oślepił Śaha Alama. Został w końcu pochwycony i zamęczony na śmierć przez oddziały Marathów Mahadadźiego Sindii.

Hajdar Ali

?−1782

Oficer majsurskiej armii, który w 1761 roku obalił radżę Wodejara z Majsuru i przejął władzę w jego pałacu. Obserwując francuską taktykę walki, opanował sztukę prowadzenia nowoczesnych działań wojennych przy użyciu piechoty. Był zawziętym przeciwnikiem Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, a największe zwycięstwo nad nią odniósł wraz z synem, sułtanem Tipu, w bitwie pod Pollilurem w 1780 roku.

Sułtan Tipu

1750−1799

Sułtan wojownik z Majsuru, który pokonał wojska Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej w kilku kampaniach. Najważniejszą z nich była bitwa pod Pollilurem w 1780 roku, w której walczył u boku ojca Hajdara Alego. Następcą ojca został w 1782 roku, rządził bardzo sprawnie i z dużą wyobraźnią w czasach pokoju, ale nadzwyczaj brutalnie w trakcie wojny. Został zmuszony do scedowania połowy królestwa na rzecz potrójnego sojuszu lorda Cornwallisa z Marathami i Hajdarabadem w 1792 roku. Zginął pokonany przez lorda Wellesleya w 1799 roku.

MARATHOWIE

Ćhatrapati Śiwadźi Bhonsle

?−1680

Dowódca wojenny Marathów, który z pozostałości sułtanatu Adilów Śahów Bidźapuru na Dekanie wykroił sobie królestwo, a potem walczył z imperium mogolskim, które podbiło Bidźapur w 1686 roku. Stał się nemezis cesarza Aurangzeba. Budował forty, stworzył marynarkę wojenną i dokonywał wypadów w głąb terytorium Mogołów. Został ukoronowany jako Ćhatrapati, „Pan Parasola”, podczas dwóch następujących po sobie ceremonii koronacyjnych w Raigadzie w 1674 roku.

Nana Fadnavis

1742−1800

Mąż stanu i peśwa znany jako „maracki Machiavelli”. Jeden z pierwszych zdał sobie sprawę z zagrożenia, jakie stanowiła dla Indii Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska, i usiłował zawrzeć potrójny sojusz z Hajdarabadem i sułtanem Majsuru, żeby ją wyprzeć z kraju, ale nie udało mu się doprowadzić tego pomysłu do końca.

Tukodźi Holkar

1723–1771

Energiczny wódz Marathów, który przeżył bitwę pod Panipatem i stał się poważnym rywalem Mahadadźiego Sindii w północnych Indiach.

Mahadadźi Sindia

1730–1794

Wódz Marathów i mąż stanu, począwszy od 1770 roku, przez dwadzieścia lat najpotężniejszy władca w północnym Hindustanie. Ciężko ranny w bitwie pod Panipatem w 1761 roku, utykał przez resztę życia i bardzo utył, niemniej był przenikliwym politykiem, który w roku 1771 wziął pod swoje skrzydła Śaha Alama i zmienił Mogoła w marionetkę Marathów. Stworzył silną, nowoczesną armię i powierzył jej dowództwo Sabaudczykowi generałowi Benoît de Boigne’owi. Pod koniec jego życia rywalizacja z Tukodźim Holkarem i jednostronny pokój z Brytyjską Kompanią Wschodnioindyjską zawarty na podstawie traktatu z Salbai bardzo podkopały jedność Marathów i stworzyły warunki do ostatecznego zwycięstwa kompanii nad Marathami dziewięć lat po jego śmierci.

Peśwa Badźi Rao II

1775–1851

Ostatni peśwa imperium Marathów, który rządził w latach 1795–1818. Kiedy po raz pierwszy zasiadł na tronie, był drobnym, nieśmiałym i niepewnym siebie dwudziestojednoletnim młodzieńcem, z delikatnym podbródkiem i meszkiem nad górną wargą. Szybko okazało się, że utrzymanie jedności najróżniejszych frakcji, które stanowiły fundament jego władzy, zupełnie go przerasta. W 1802 roku podpisał w Vasai traktat z Brytyjską Kompanią Wschodnioindyjską, co doprowadziło do ostatecznego rozwiązania konfederacji Marathów.

Daulat Rao Sindia

1779–1827

Kiedy Mahadadźi Sindia w 1794 roku umarł, jego następca Daulat Rao miał zaledwie piętnaście lat. Chłopiec odziedziczył wspaniałą armię wyszkoloną przez Benoît de Boigne’a dla jego poprzednika, ale nie wykazywał talentu ani wyobraźni, żeby ją właściwie wykorzystać. Jego rywalizacja z Holkarami i porażka w utworzeniu wspólnego frontu przeciwko Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej doprowadziły do katastrofalnej drugiej wojny angielsko-marackiej w 1803 roku, co dało Brytyjczykom w Indiach nieograniczoną władzę i utorowało im drogę do utworzenia Indii Brytyjskich.

Dźaswant Rao Holkar

1776–1811

Dźaswant Rao był nieślubnym synem Tukodźiego Holkara. Ten wybitny dowódca wojenny był mniej biegły w dyplomacji. Najpierw pokonał Sindię, a w następnym roku zmusił go do poddania się, co doprowadziło do nieodwracalnego podziału konfederacji Marathów. Wskutek tego do końca 1803 roku w ręce Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej wpadła większość Hindustanu.

Wstęp

Jednym z pierwszych hinduskich słów, które zadomowiło się w języku angielskim, było hindustańskie slangowe określenie rabunku: loot. Według Oxford English Dictionary aż do późnych lat osiemdziesiątych XVIII wieku bardzo rzadko słyszano je poza nizinami północnych Indii i nagle stało się powszechnym terminem w całej Wielkiej Brytanii. Żeby zrozumieć, jak i dlaczego zakorzeniło się i spopularyzowało w tak odległym kraju, konieczne są odwiedziny w zamku Powis w Welsh Marches.

Ostatni dziedziczny książę Walii, sławny Owain Gruffydd ap Gwenwynwyn, w XIII wieku zbudował solidny fort. Posiadłość otrzymał w nagrodę za oddanie władzy nad Walią angielskiemu monarsze. Ale najcenniejsze skarby zamku Powis pochodzą ze znacznie późniejszego okresu angielskich podbojów i grabieży.

Bo Powis jest po prostu zawalony łupami z Indii, komnatę po komnacie wypełniają przedmioty pochodzące z rabunku, jakiego dopuszczała się Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska w XVIII wieku. W tym prywatnym domostwie na prowincji Walii jest przechowywanych więcej mogolskich artefaktów, niż znajduje się w jakimkolwiek miejscu w Indiach – nawet w Muzeum Narodowym w Delhi. Wśród tych bogactw są hookah z polerowanego złota, inkrustowane barwioną na czerwono kością słoniową; grawerowane badachszańskie spinele i wysadzane klejnotami sztylety; lśniące rubiny koloru gołębiej krwi; rozsypane tu i tam zielone niczym jaszczurki szmaragdy. Są tam głowy tygrysów wysadzane szafirami i żółtymi topazami; ozdoby z jadeitu i kości słoniowej; jedwabne kotary haftowane w maki i lotosy; posążki hinduskich bóstw i zbroje słoni. Poczesne miejsce zajmują dwa wspaniałe łupy wojenne zagarnięte po pokonaniu i zabiciu ich właścicieli: lektyka Siradźa ud-Dauli, nawaba Bengalu, porzucona po jego ucieczce z pola bitwy pod Palasi, i namiot wojenny sułtana Tipu, „Tygrysa z Majsuru”.

Są to tak oszałamiające skarby, że zwiedzając zamek zeszłego lata, omal nie przeoczyłem ogromnego, oprawionego w ramy płótna, które wyjaśniało, jak te łupy się tam znalazły. Obraz wisi w cieniu, nad drzwiami prowadzącymi do komnaty na szczycie ciemnych, wyłożonych dębową boazerią schodów. Nie jest to wybitne dzieło sztuki, ale warto przyjrzeć się mu bliżej. Zniewieściały hinduski książę odziany w złotą szatę siedzi wysoko na tronie pod jedwabnym baldachimem. Po lewej stronie stoją z bułatami i włóczniami oficerowie jego armii, po prawej grupa wypudrowanych i przystrojonych w peruki georgiańskich dżentelmenów. Książę z entuzjazmem przekazuje jakiś zwój w ręce Anglika z lekką nadwagą, ubranego w czerwony frencz.

Obraz przedstawia scenę z sierpnia 1765 roku, kiedy młody mogolski cesarz Śah Alam II, wyrzucony z Delhi i pokonany przez oddziały Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, został nakłoniony do – jak byśmy to dzisiaj nazwali – przymusowej prywatyzacji. Zwój zawiera rozkaz odwołania jego mogolskich urzędników skarbowych w Bengalu, Biharze i Orisie i zastąpienia ich przez kilku angielskich handlowców wyznaczonych przez Roberta Clive’a – nowego gubernatora Bengalu – oraz dyrektorów kompanii, których dokument opisuje jako „wielmożnych, najszlachetniejszych ze szlachetnie urodzonych, szczególnie znamienitych wojowników z angielskiej Kompanii, naszych wiernych poddanych i szczerych ludzi dobrej woli, godnych naszych królewskich przywilejów”. Zbieranie podatków od Mogołów zostało w ten sposób przekazane potężnej międzynarodowej korporacji – proces pobierania należności zabezpieczała jej prywatna armia.

Kompania została upoważniona przez statut założycielski do „prowadzenia wojny” i uciekała się do przemocy, żeby osiągać swoje cele. Już w czasie dziewiczego rejsu w 1602 roku przechwyciła portugalski statek i weszła na jego pokład. Co więcej, kontrolowała niewielkie tereny wokół swoich siedzib w Indiach od lat trzydziestych XVII wieku[1]. Niemniej to właśnie w roku 1765 Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska przestała w najmniejszym stopniu przypominać tradycyjną korporację kupiecką handlującą jedwabiem oraz korzeniami i stała się czymś zupełnie innym, niezwykłym. Już po kilku miesiącach dwustu pięćdziesięciu urzędników kompanii wspieranych przez siły militarne złożone z dwudziestu tysięcy żołnierzy, zwerbowanych miejscowych Hindusów, stało się faktycznymi władcami najbogatszej prowincji Mogołów. Międzynarodowa korporacja przechodziła proces transformacji w agresywną machinę kolonialną.

Do 1803 roku, kiedy jej prywatna armia liczyła już prawie dwieście tysięcy żołnierzy, bez trudu podporządkowała sobie lub bezpośrednio zajęła cały subkontynent. Zadziwiające, ale potrzebowała na to mniej niż pół wieku. Pierwszy poważny podbój terytorialny zaczął się w Bengalu w 1765 roku. Czterdzieści siedem lat później zasięg kompanii obejmował ziemie na północy aż do mogolskiej stolicy Delhi i niemal całe Indie na południe od tego miasta, a zarządzała nimi rada z londyńskiego City. „Jaki honor nam pozostał – zapytał jeden z mogolskich urzędników – kiedy musimy przyjmować polecenia od garstki handlarzy, którzy nie nauczyli się jeszcze myć sobie tyłków?”[2].

Nadal mówimy o brytyjskim podboju Indii, ale ta fraza ukrywa bardziej ponury obraz. To nie rząd brytyjski zaczął w połowie XVIII wieku zagarniać ogromne połacie Indii, ale niebezpiecznie nieunormowane przepisami prywatne przedsiębiorstwo mające siedzibę w Londynie, w niewielkim biurze z pięcioma oknami, i zarządzane w Indiach przez agresywnego, pozbawionego skrupułów i niekiedy niezrównoważonego psychicznie korporacyjnego drapieżcę Clive’a. Kolonizacja Indii nastąpiła na skutek działań nakierowanej na zysk korporacji, która istniała wyłącznie po to, by wzbogacić swoich inwestorów.

W szczytowym okresie epoki wiktoriańskiej w połowie XIX wieku odczuwano ogromne zażenowanie z powodu pozaprawnego, brutalnego i merkantylnego sposobu, w jaki utworzono Indie Brytyjskie. Według ludzi tych czasów prawdziwa historia to polityka państwa jednonarodowościowego; to ona, a nie działalność gospodarcza skorumpowanych korporacji, miała fundamentalne znaczenie dla nauki i była prawdziwym napędem transformacji zachodzących w społeczeństwie. Co więcej, chętnie skłaniali się oni ku opinii, że imperium to misja cywilizacyjna: łagodne przekazywanie Wschodowi wiedzy, kolei żelaznej i sztuki oświeconego, postępowego Zachodu. A przy tym udawali głuchych i ślepych na łupieżczą działalność korporacji, która zapoczątkowała rządy brytyjskie w Indiach.

Inny obraz, tym razem zamówiony u Williama Rothensteina, namalowany na ścianie Izby Gmin, pokazuje, jak skutecznie oficjalna pamięć o tym procesie została subtelnie przepracowana i przekłamana przez ówczesnych Anglików. Nadal można go zobaczyć w St Stephen’s Hall, przestronnej recepcji Westminsteru. Obraz był jednym z serii fresków zatytułowanej Budowanie Brytanii. Ukazuje to, co zleceniodawcy uznawali za punkty zwrotne, najważniejsze w brytyjskiej historii, a mianowicie: pokonanie Duńczyków przez króla Alfreda w 877 roku, unię parlamentarną Anglii i Szkocji z 1707 roku i tak dalej.

Fresk z tego cyklu dotyczący Indii pokazuje mogolskiego księcia, który siedzi na podium pod baldachimem. Znowu mamy scenerię dworu z kłaniającymi się sługami przy wszystkich ścianach, grają trąby i ponownie jakiś Anglik stoi przed Mogołem. Ale tym razem podział władzy wygląda inaczej.

Sir Thomas Roe, ambasador wysłany przez Jakuba I na dwór mogolski, stoi przed cesarzem Dźahangirem. Jest rok 1614, gdy imperium Mogołów było u szczytu bogactwa i potęgi. Dźahangir odziedziczył po ojcu Akbarze jedno z najbogatszych państw na świecie, z którym mogły się równać tylko Chiny z epoki dynastii Ming. Jego ziemie to większość terenów subkontynentu, obejmowały dzisiejszy Pakistan, Bangladesz i większość Afganistanu. Rządził populacją pięciokrotnie większą od hord osmańskich – około stu milionów ludzi – a jego poddani wytwarzali mniej więcej jedną czwartą globalnej produkcji.

Akbar, ojciec Dźahangira, bawił się myślą o ucywilizowaniu imigrantów z Europy, których określał jako „zbiorowisko dzikusów”, ale potem porzucił ten zamiar jako niewykonalny. Dżahangir, który lubował się w egzotyce i dzikich bestiach, powitał sir Thomasa Roego z takim samym entuzjazmem, jaki okazał pierwszemu indykowi w Indiach, i wypytywał ambasadora szczegółowo o osobliwości Europy. Dla komitetu planującego zlecenie wykonania fresków mających ozdobić Izbę Gmin to oznaczało początek związków Brytanii z Indiami: dwa narody wchodzące po raz pierwszy w bezpośredni kontakt. A przecież, jak pokazuje pierwszy rozdział tej książki, brytyjskie relacje z Indiami nie zaczęły się od dyplomacji i spotkań królewskich emisariuszy, ale od misji kupieckiej prowadzonej przez kapitana Williama Hawkinsa, zapijaczonego wilka morskiego kompanii, w chwili jego przybycia do Agry, który przyjął żonę zaproponowaną mu przez cesarza i uradowany zabrał ją ze sobą do Anglii. To była wersja historii, o której członkowie komitetu zlecającego namalowanie fresków woleli zapomnieć.

Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska była pod wieloma względami wzorem komercyjnej skuteczności: po stu latach istnienia zatrudniała na stałe jedynie trzydziestu pięciu pracowników w siedzibie głównej. Niemniej ten szkieletowy zespół dokonał korporacyjnego wyczynu niemającego odpowiednika w historii: podbił militarnie, podporządkował sobie i łupił liczne szlaki w południowej Azji. I niemal na pewno pozostaje to aktem największej korporacyjnej przemocy w dziejach świata.

Historycy wskazują wiele powodów zdumiewającego sukcesu kompanii: rozpad mogolskich Indii na małe, rywalizujące ze sobą państewka; przewaga militarna, jaką zapewniły europejskim kompaniom wynalazki wojskowe Fryderyka Wielkiego; a zwłaszcza usprawnienia w europejskim rządzeniu państwem, podatkach i bankowości, które pozwoliły Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej dysponować trzymanymi w gotowości ogromnymi sumami pieniędzy, dostępnymi niemal od ręki. Bo trzeba pamiętać, że za szkarłatnymi mundurami i palladiańskimi pałacami, polowaniami na tygrysy i balami w gubernatorskich siedzibach zawsze były rozłożone rejestry rachunkowe kompanijnych buchalterów, z ich księgami głównymi wykazującymi zyski i straty oraz zmienność cen udziałów kompanii na londyńskiej giełdzie.

Jednakże najważniejszym chyba czynnikiem było wsparcie, jakiego Kompanii Wschodnioindyjskiej udzielił brytyjski parlament. Relacje między nimi przez cały wiek XVIII stawały się coraz bardziej symbiotyczne, aż w końcu przekształciły się w coś, co dziś nazwalibyśmy partnerstwem publiczno-prywatnym. Nababowie, którzy wrócili do ojczyzny, jak Clive, używali majątku do kupowania zarówno parlamentarzystów, jak i miejsc w parlamencie – dzięki głosom pozyskiwanym w słynnych „zgniłych miasteczkach” (wyludnionych okręgach wyborczych, nadal reprezentowanych w parlamencie). W zamian parlament pomagał kompanii siłami państwa: okrętami i żołnierzami, bardzo potrzebnymi, gdy kompanie wschodnioindyjskie, francuska i brytyjska, wzięły się nawzajem na muszkę.

Albowiem Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska miała zawsze na uwadze dwa cele: pierwszym były ziemie, na których prowadzono interesy; ale drugim był kraj jej narodzin, gdzie prawnicy i lobbyści oraz członkowie parlamentu, którzy mieli w niej udziały, powoli i subtelnie zdobywali wpływy i tak kierowali pracami legislacyjnymi, by ich wyniki były dla niej korzystne. I w rzeczy samej to kompania wynalazła prawdopodobnie lobbing korporacyjny. W 1693 roku, po niecałym wieku od założenia, Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska po raz pierwszy użyła własnych udziałów do kupowania parlamentarzystów i wypłacała prominentnym członkom parlamentu i ministrom 1200 funtów szterlingów rocznie. Śledztwo parlamentarne, które się tym zajęło, a był to pierwszy skandal na świecie związany z korporacyjnym lobbowaniem, wykazało, że Brytyjska Kompania Wschodnio-indyjska jest winna łapówkarstwa i wykorzystywania poufnych informacji, co doprowadziło do postawienia zarzutów lordowi przewodniczącemu rady i uwięzienia prezesa kompanii.

Chociaż Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska permanentnie pożyczała brytyjskiemu państwu cały swój kapitał obrotowy, to ledwie nadarzyła się okazja, dokonała prawnego oddzielenia od rządu. Przekonywała z mocą i z powodzeniem, że dokument podpisany przez Śaha Alama w 1765 roku – nadający tytuł diwani – był legalną własnością kompanii, a nie Korony, chociaż rząd wydał ogromną sumę na morskie i lądowe operacje militarne chroniące ziemie pozyskane przez Brytyjską Kompanię Wschodnioindyjską. Niemniej parlamentarzyści, którzy głosowali za utrzymaniem tego prawnego rozróżnienia, nie do końca pozostawali bezstronni: niemal jedna czwarta z nich miała udziały w kompanii, które straciłyby na wartości, gdyby przejęło ją państwo. Z tego samego powodu głównym celem brytyjskiej polityki zagranicznej stała się ochrona kompanii przed obcą konkurencją.

Transakcja przedstawiona na obrazie miała katastrofalne następstwa. Jak w przypadku wszystkich podobnych korporacji, wtedy i teraz, Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska odpowiadała jedynie przed udziałowcami. Nie przejmowała się rzetelnym zarządzaniem zajętym regionem ani jego długofalowym dobrobytem. Szybko okazało się, że podstawowym celem kompanii było grabienie Bengalu i pośpieszne transportowanie bogactw na Zachód.

Nie minęło wiele czasu i w wyniszczonej wojną prowincji już w 1769 roku zapanował głód, a dalszej rujnacji dokonały podatki. Kompanijni poborcy uprawiali w trakcie pobierania podatków proceder, który wtedy określano terminem „potrząsania perełkowcem japońskim” – a który dziś uznano by za łamanie podstawowych praw człowieka. Zasoby Bengalu kierowano do Wielkiej Brytanii, podczas gdy jego tkaczy i innych rzemieślników nowi panowie przymuszali do pracy „jak zwykłych niewolników”.

Spora część łupów z Bengalu trafiała prosto do kieszeni Clive’a, który wrócił do ojczyzny z fortuną wtedy szacowaną na 234 tysiące funtów. To czyniło go najbogatszym człowiekiem w Europie, który doszedł do wszystkiego sam. Po bitwie pod Palasi w 1757 roku – zwycięstwo to osiągnięto w równym stopniu zdradą, łamaniem umów, dogadywaniem się z bankierami i łapówkami, jak i siłami wojska – wysłał do skarbca Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej nie mniej niż 2,5 miliona funtów[1*] zagrabionych pokonanym władcom Bengalu – w tamtym czasie była to suma bezprecedensowa. I niepotrzebne były żadne szczególne zabiegi. Całą zawartość bengalskiego skarbca załadowano po prostu na sto łodzi i spławiono Gangesem z bengalskiego pałacu nawaba w Murśidabadzie do Fort William, kwatery głównej kompanii w Kalkucie. Część tego skarbu została później przeznaczona na odbudowanie Powis.

Obraz z Powis przedstawiający Clive’a i Śaha Alama jest subtelnie przekłamany: malarz Benjamin West nigdy nie był w Indiach. Oglądający go nawet w tamtych czasach zauważali, że meczet w tle jest podejrzanie podobny „do naszej czcigodnej kopuły św. Pawła”. W rzeczywistości nie odbyła się żadna publiczna ceremonia. Przekazania zwoju dokonano na osobności, w namiocie Clive’a, postawionym dopiero co na placu defiladowym zajętego właśnie mogolskiego fortu w Allahabadzie. Jeśli zaś chodzi o jedwabny tron Śaha Alama, był to ni mniej, ni więcej, tylko fotel Clive’a, który na tę okazję ustawiono na stole jadalnym i okryto perkalowym prześcieradłem.

Później Brytyjczycy zaczęli szumnie nazywać ten dokument traktatem z Allahabadu, choć to Clive podyktował wszystkie warunki, a wystraszony Śah Alam po prostu się na nie zgodził. Jak ujął to ówczesny mogolski historyk Ghulam Hussain Chan: „Sprawa o tak ogromnym znaczeniu, która w każdym innym czasie wymagałaby wysłania doświadczonych ambasadorów i zdolnych negocjatorów, długich pertraktacji i sporów z ministrami, została załatwiona w czasie krótszym, niż zwykle potrzeba na sprzedaż osła albo zwierzęcia jucznego, albo jednej sztuki bydła”[3].

Niebawem Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska trzymała już świat w garści. Niemal w pojedynkę odwróciła bilans handlowy, który od czasów rzymskich prowadził do drenażu Zachodu ze złota i przekazywania go na Wschód. Kompania przewoziła opium ze Wschodu do Chin i kiedy nadeszła pora, walczyła w wojnach opiumowych, żeby przejąć przybrzeżną bazę w Hongkongu i zapewnić sobie zyskowny monopol w handlu narkotykami.

Na Zachód wysyłała chińską herbatę do Massachusetts, gdzie jej zatopienie w bostońskim porcie stało się pretekstem do wybuchu amerykańskiej wojny o niepodległość. Bo w rzeczy samej jedną z głównych obaw amerykańskich Patriotów w okresie poprzedzającym wojnę było to, że brytyjski parlament napuści Brytyjską Kompanię Wschodnioindyjską na Amerykę, żeby tam grabiła, jak robiła to w Indiach. W listopadzie 1777 roku patriota John Dickinson opisał herbatę Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej jako „przeklęte śmieci” i przepowiadał, że jeśli kompania wprowadzi swój reżim w Ameryce, to zacznie ją „pożerać jak szczury”. Ta „niemal zbankrutowana kompania”, powiedział, wyklinając „niemające porównania barbarzyństwa, wymuszenia i monopolizacje” w Bengalu, teraz „spogląda ku Ameryce jako nowemu teatrowi działań, gdzie mogłaby doskonalić talent grabieżcy, oprawcy i okrutnika”[4].

W 1803 roku Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska zajęła mogolską stolicę Delhi i w niej, podczas gdy niewidomy monarcha Śah Alam siedział w zrujnowanym pałacu, szkoliła prywatne siły ochrony złożone z dwustu tysięcy ludzi – dwa razy więcej niż liczyła armia brytyjska – i gromadziła siłę ognia większą, niż jakiekolwiek państwo w Azji.

Garstka biznesmenów z odległej wyspy na obrzeżach Europy rządziła teraz dominium, które rozciągało się przez całe północne Indie od Delhi na zachodzie po Asam na wschodzie. W rękach kompanii znajdowała się niemal całość wschodniego wybrzeża, a także najbardziej strategiczne punkty na wybrzeżu zachodnim pomiędzy Gudźaratem a przylądkiem Komoryn. W zaledwie trochę więcej niż czterdzieści lat podporządkowała sobie prawie cały subkontynent, którego ludność liczyła od 50 do 60 milionów, przejmując imperium, gdzie nawet pomniejsi prowincjonalni nawabowie i gubernatorzy władali ogromnymi terytoriami przewyższającymi rozmiarem i zaludnieniem największe państwa w Europie.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Przypisy

Skróty

BL British Library [Biblioteka Brytyjska]
CPC „Calendar of Persian Correspondence” [Kalendarz perskiej korespondencji]
IOR India Office Records [archiwum dokumentów Kompanii Wschodnioindyjskiej w Bibliotece Brytyjskiej]
NAI National Archives of India [Indyjskie Archiwum Państwowe]
OIOC Oriental and India Office Collections [Archiwum dokumentów Wschodu i Indii w Bibliotece Brytyjskiej]

Wstęp

[1] Philip Stern błyskotliwie pokazał, o ile wcześniej, niż uważano poprzednio, kompania uzyskała rzeczywistą i konkretną władzę polityczną. Zobacz: P.J. Stern, The Company State. Corporate Sovereignty & the Early Modern Foundations of the British Empire in India, Cambridge 2011.
[2]The Muzaffarnama of Karam Ali, w: Bengal Nawabs, przekład na angielski J. Sarkar, Calcutta 1952, s. 63.
[3] Ghulam Hussain Khan, Seir Mutaqherin, Calcutta 1790–1794, t. 3, s. 9–10.
[4] Cytowane przez Emmę Rothschild w jej nieopublikowanym eseju, The East India Company and the American Revolution.
[1*] Obecnie to 262,5 miliona funtów [około 1,4 miliarda zł (wartość w złotych podano według kursu funta z połowy sierpnia 2021 roku) – przyp. tłum.]. Jeśli nie zaznaczono inaczej, wszystkie przypisy pochodzą od autora.

Nakładem wydawnictwa Noir sur Blanc ukazały się następujące książki Williama Dalrymple’a:

POWRÓT KRÓLA2014

MIASTO DŻINÓW2016

ZE ŚWIĘTEJ GÓRY 2017

KALIJUGA2017

KOH-I-NOOR2019