Antykruchość Jak żyć w świecie, którego nie rozumiemy - Nassim Nicholas Taleb - ebook + audiobook

Antykruchość Jak żyć w świecie, którego nie rozumiemy audiobook

Nassim Nicholas Taleb

4,6

Audiobook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Antykruchość pokazuje, jak żyć w świecie Czarnych Łabędzi...

Długookresowe strategie obecnie już nie działają – taką tezę stawia Nassim Nicholas Taleb. W dzisiejszym świecie przeważa to, co nieznane, przypadkowe i zmienne, co autor błyskotliwie opisał w swoim światowym bestsellerze Czarny Łabędź. Jak więc przetrwać w tej niepewności, oswoić nieobliczalność zjawisk i chaos, a nawet na tym wygrać?

Odpowiadając na te pytania w swojej erudycyjnej i dowcipnej książce Taleb dotyka najważniejszych dylematów gospodarki, biznesu, życia społecznego w XXI wieku. Po potężnym krachu finansowym w 2008 roku, w trakcie największego w historii kryzysu długu w Europie, Taleb uspokaja: „Niektórym rzeczom służą wstrząsy; rozwijają się i rozkwitają pod wpływem zmienności, przypadkowości, nieładu i stresu; przygody, ryzyko i niepewność to ich żywioł”. Te rzeczy nazywa antykruchymi. Potem błyskotliwie i z pasją wykorzystuje pojęcie antykruchości do wyjaśnienia, jak dziś postrzegać rzeczywistość, istnieć w świecie, podchodzić do podejmowania decyzji.

Antykruchość to lektura prowokacyjna, intrygująca i inspirująca. Świetna książka dla tych, którzy są gotowi spojrzeć z zupełnie nowej perspektywy na swoje decyzje, inwestycje, przedsięwzięcia biznesowe, życie prywatne. To także wielka, znakomicie napisana pochwała przedsiębiorczości.

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 21 godz. 31 min

Lektor: Nassim Nicholas Taleb
Oceny
4,6 (209 ocen)
150
42
6
4
7
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
RGawlikowski

Nie oderwiesz się od lektury

Taleb to wariat, ale takich właśnie potrzebujemy.
10
AroGlen

Dobrze spędzony czas

Przegadana, ale zawiera ważne treści.
10
tborzyszkowski

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawe spojrzenie na konstruktywny aspekt popełniania błędów, zwlaszcza w życiu spolecznym i ekonomicznym. Warto przeczytać, nie trzeba się zgadzać, można przemyśleć. Czytając mialem wiele skojarzeń z budową systemów IT, zwlaszcza z modna ostatnio sztuczną inteligencją...
10
semolina97

Z braku laku…

Im dalej w las tym bardziej aroganckim językiem pisana.
00
sylwuskak

Nie oderwiesz się od lektury

Można się zgadzać z autorem, albo nie, ale warto przeczytać!
00

Popularność




Nassim Nicholas Taleb Antykruchość. Jak żyć w świecie, którego nie rozumiemy Tytuł oryginału Antifragile: Things That Gain From Disorder ISBN Copyright © 2012 by Nassim Nicholas TalebAll rights reserved Copyright © for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2020 Przekład Olga Siara, Zbigniew Żółkiewski (Dodatek I, Dodatek II) Redaktor prowadzący Dariusz Wojtczak Redakcja Katarzyna Kozłowska Konsultacja merytoryczna Zbigniew Żółkiewski Opracowanie techniczne Barbara i Przemysław Kida Projekt graficzny okładki Tobiasz Zysk Wydanie I w tej edycji Pierwsze polskie wydanie ukazało się w 2013 roku nakładem wydawnictwa Kurhaus Publishing Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w Zysk i S-ka Wydawnictwo.
DLA Sarah Josephine Taleb

Prolog

I. JAK KOCHAĆWIATR

Wiatr gasi świecę i podsyca ogień.

Podobnie jest z przypadkowością, niepewnością i chaosem: chcesz z nich korzystać, zamiast się przed nimi ukrywać. Chcesz być ogniem i pragniesz wiatru. Tak można podsumować niepokorny stosunek autora tej książki do przypadkowości i niepewności.

Nie chcemy tylko przetrwać niepewności, jakoś sobie z nią poradzić. Pragniemy ją przezwyciężyć, a oprócz tego jeszcze — jak pewna klasa agresywnych rzymskich stoików — mieć ostatnie słowo. Zadanie polega na tym, żeby udomowić, a nawet zdominować czy wręcz podbić to, co niewidzialne, mętne, niewytłumaczalne.

Jak?

II. ANTYKRUCHOŚĆ

Niektórym rzeczom służą wstrząsy; rozwijają się i rozkwitają pod wpływem zmienności, przypadkowości, nieładu i stresu; przygody, ryzyko i niepewność to ich żywioł. Jednakże, mimo wszechobecności tego zjawiska, nie istnieje słowo opisujące dokładne przeciwieństwo kruchości. Nazwijmy je zatem antykruchością.

Antykruchość to coś więcej niż odporność czy wytrzymałość. Odporność pozwala przetrwać wstrząs bez zmian; antykruchość zmienia na lepsze. Ta cecha odpowiada za wszystko, co podlega zmianom w czasie: ewolucję, kulturę, idee, rewolucje, systemy polityczne, innowacje technologiczne, sukcesy kulturowe i ekonomiczne, zasady przetrwania na rynku, dobre przepisy kulinarne (na przykład na rosół albo befsztyk tatarski z kroplą koniaku), rozkwit miast i kultur, systemy prawne, lasy równikowe, odporność szczepów bakterii... Nawet za nasze istnienie jako gatunku na tej planecie. Przy tym antykruchość wyznacza granicę między tym, co żywe i organiczne (lub złożone), jak ludzkie ciało, a tym, co bezwładne, na przykład przedmiotem fizycznym, takim jak zszywacz na twoim biurku.

Antykruchość kocha przypadkowość i niepewność, a to pociąga za sobą miłość do błędów, określonej klasy błędów, co ma zasadnicze znaczenie. Osobliwość antykruchości polega na tym, że pozwala nam radzić sobie z tym, co nieznane, robić rzeczy, których nie rozumiemy — i to robić je dobrze. Pozwolę sobie powiedzieć to bardziej dobitnie: działanie idzie nam znacznie lepiej niż myślenie, i to dzięki antykruchości. Wolałbym być głupi i antykruchy niż wyjątkowo mądry i kruchy. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.

Łatwo zrozumieć, czemu w naszym otoczeniu służy pewna dawka stresu i zmienności: systemom gospodarczym, twojemu ciału, twojej diecie (jak się wydaje, cukrzyca i choroba Alzheimera wynikają w dużej mierze z braku zróżnicowania posiłków i stresora, jakim jest sporadyczne doznanie głodu), twojej psychice. Istnieją nawet antykruche kontrakty finansowe, zaprojektowane z myślą o czerpaniu korzyści ze zmienności rynków.

Antykruchość pozwala nam lepiej zrozumieć kruchość. Nie możemy poprawić stanu zdrowia, nie pokonując choroby — ani zwiększyć bogactwa, nie zmniejszając strat; na tej samej zasadzie antykruchość i kruchość stanowią pewne punkty na wspólnej skali.

Niepredyktywność

Znajomość mechanizmów antykruchości pozwoli nam zbudować ogólny, systematyczny model niepredyktywnego podejmowania decyzji w warunkach niepewności w biznesie, polityce, medycynie i całym życiu — wszędzie tam, gdzie przeważa nieznane, w każdej sytuacji, w której pojawia się przypadkowość, zmienność, mętność lub brak pełnego zrozumienia.

Znacznie łatwiej ocenić, czy coś jest kruche, niż przewidzieć wystąpienie zdarzenia, które może mu zaszkodzić. Kruchość potrafimy zmierzyć; ryzyko pozostaje niemierzalne (wszędzie poza kasynem lub umysłami ludzi nazywających się specjalistami od spraw ryzyka). To pozwala rozwiązać problem, który nazwałem Czarnym Łabędziem — polegający na niemożności skalkulowania ryzyka ważnych, rzadkich zdarzeń; przewidzenia, że nastąpią. Łatwiej poradzić sobie z podatnością na niekorzystne skutki zmienności, niż przewidzieć zdarzenie, które je wywoła. Dlatego proponuję postawić na głowie obecne przekonania o prognozach, przewidywaniach i zarządzaniu ryzykiem.

Dla każdej dziedziny i każdego obszaru zastosowań podajemy reguły przejścia od kruchości do antykruchości przez redukcję kruchości lub okiełznanie antykruchości. Antykruchość (i kruchość) niemal zawsze pozwala wykryć prosty test na asymetrię: wszystko, czemu zdarzenia losowe (lub pewne wstrząsy) przynoszą więcej korzyści niż strat, jest antykruche; odwrotna zależność świadczy o kruchości.

Odzieranie z antykruchości

Co istotne, jeśli antykruchość jest cechą wszystkich naturalnych (i złożonych) systemów, którym udało się przetrwać, to pozbawienie tych systemów zmienności, przypadkowości i stresorów im zaszkodzi. Zaczną słabnąć, umrą lub eksplodują. Kruszymy gospodarkę, nasze zdrowie, życie polityczne, edukację, niemal wszystko... tłumiąc przypadkowość i zmienność. Miesiąc spędzony w łóżku (najlepiej z kompletem tomów Wojny i pokoju i dostępem do wszystkich osiemdziesięciu sześciu odcinków Rodziny Soprano) skutkuje zanikiem mięśni; na tej samej zasadzie złożone systemy pozbawione stresorów słabną albo umierają. Nasz nowoczesny, ustrukturyzowany świat szkodzi nam w dużej mierze odgórnie narzuconymi prawami i rozmaitymi ustrojstwami (określanymi w tej książce mianem radziecko-harwardzkich złudzeń), które działają właśnie w ten sposób: są zniewagą dla antykruchości systemów.

Na tym polega tragedia nowoczesności: podobnie jak neurotycznie nadopiekuńczy rodzice, często najbardziej szkodzą nam ci, którzy starają się pomóc.

Jeśli niemal wszystkie odgórne inicjatywy kruszą i blokują antykruchość, to wszystkie inicjatywy oddolne rozkwitają dzięki odpowiedniej dawce stresu i nieładu. Sam proces odkrycia (albo innowacji, albo postępu technologicznego) wymaga raczej antykruchych eksperymentów i agresywnego podejścia do ryzyka niż formalnej edukacji.

Korzyść kosztem innych

I w tym miejscu wypada wspomnieć o największym producencie kruchości w społeczeństwie i największym generatorze kryzysów, jakim jest system, w którym nie ryzykuje się własną skórą. Niektórzy zyskują antykruchość kosztem innych, gdyż czerpią korzyści (lub zyski) z nieprzewidywalności, zmian i zamętu, równocześnie narażając innych na ryzyko spowodowanych przez nie strat lub szkód. A tego rodzaju antykruchość kosztem kruchości innych pozostaje dziś niewidoczna — radziecko-harwardzkie kręgi intelektualne nie rozumieją zjawiska antykruchości, dlatego rzadko dostrzegają opisaną asymetrię i nigdy (jak dotąd) o niej nie uczą. Co więcej, jak przekonaliśmy się podczas kryzysu finansowego, który wybuchł w 2008 roku, to potężne ryzyko dla innych łatwo trzymać w ukryciu dzięki rosnącej złożoności współczesnych instytucji i procesów politycznych. W przeszłości wyłącznie ludzie o wysokiej pozycji lub statusie społecznym podejmowali ryzyko i ponosili negatywne konsekwencje swoich działań, a ci, którzy robili to dla dobra innych, byli bohaterami. Tymczasem dziś nastąpił zwrot o 180 stopni. Jesteśmy świadkami narodzin nowej klasy antybohaterów, czyli biurokratów, bankierów, członków MZSz (Międzynarodowego Związku Szpanerów) uczestniczących w forum w Davos oraz profesorów, którzy cieszą się zbyt dużą władzą, ale nie ponoszą żadnej realnej odpowiedzialności. To oni wykorzystują system, podczas gdy cenę płacą obywatele.

Jeszcze nigdy w historii tak wielu nieryzykantów, czyli ludzi nienarażonych osobiście na niebezpieczeństwo, nie sprawowało tak wielkiej kontroli.

Tymczasem podstawowa zasada etyczna brzmi: nie będziesz korzystał z antykruchości kosztem kruchości innych.

III. ANTIDOTUM NA CZARNEGO ŁABĘDZIA

Chcę żyć szczęśliwie w świecie, którego nie rozumiem.

Czarne Łabędzie (pisane wielkimi literami) to nieprzewidywalne i nieregularne zdarzenia o ogromnej skali i potężnych konsekwencjach, nieoczekiwane dla danego obserwatora — nazywanego zwykle indykiem — jeśli nie tylko go zaskoczą, ale też mu zaszkodzą. Postawiłem tezę, że historię tworzą przede wszystkim zdarzenia o randze Czarnych Łabędzi, podczas gdy my skupiamy się na jak najdokładniejszym zrozumieniu tego, co zwyczajne, dlatego nasze modele, teorie i interpretacje nie mogą ich wychwycić ani określić możliwości wystąpienia tego rodzaju wstrząsów.

Czarne Łabędzie opanowują nasze myśli, przez co mamy wrażenie, że prawie albo tak jakby je przewidzieliśmy, bo z perspektywy czasu potrafimy je wyjaśnić. To złudzenie przewidywalności sprawia, że nie zdajemy sobie sprawy z ich roli w naszym życiu. Życie jest labiryntem — i to w znacznie większym stopniu, niż wskazywałyby na to nasze wspomnienia. Ludzki umysł zajmuje się zmienianiem historii w regularną, liniową opowieść, dlatego nie doceniamy wagi przypadkowości. A kiedy ją dostrzeżemy, czujemy strach i reagujemy zbyt mocno. Ze względu na ów lęk oraz pragnienie porządku niektóre systemy ludzkie, zakłócając niewidoczną lub mało widoczną logikę wydarzeń, narażają się na negatywne skutki Czarnych Łabędzi, niemal nigdy nie czerpiąc z nich korzyści. Szukając porządku, odnajdujesz tylko pseudoporządek; jedynie oswajając przypadkowość, zyskujesz pewien stopień kontroli i porządku.

W złożonych systemach występuje wiele wzajemnych zależności — trudnych do wykrycia — oraz nieliniowych reakcji. Nieliniowych w tym sensie, że jeśli podniesiesz dwukrotnie na przykład dawkę lekarstwa albo liczbę pracowników w fabryce, nie uzyskasz dwa razy lepszych efektów — rezultat będzie albo znacznie lepszy, albo dużo gorszy. Dwa weekendy w Filadelfii nie są dwa razy przyjemniejsze niż jeden — sprawdziłem to na własnej skórze. Taka reakcja przedstawiona na wykresie nie będzie linią prostą (jak w przypadku reakcji liniowej), tylko krzywą. W takim środowisku proste związki przyczynowe nie mają racji bytu; trudno zrozumieć funkcjonowanie całego mechanizmu, przyglądając się pojedynczym częściom.

Złożone systemy stworzone przez człowieka zwykle produkują kaskady i niekontrolowane łańcuchy reakcji, które ograniczają, a wręcz eliminują przewidywalność i wywołują zdarzenia o ogromnej skali. Zatem, chociaż poziom wiedzy technologicznej we współczesnym świecie się zwiększa paradoksalnie — coraz trudniej przewidzieć, jakie będą tego skutki. Ze względu na rozwój sztucznych modeli, odejście od pradawnych, naturalnych wzorców oraz spadek odporności wywołany przez wszechobecną złożoność, rola Czarnych Łabędzi obecnie rośnie. Co więcej, padamy ofiarą nowej choroby, nazwanej w tej książce neomanią, która każe nam budować systemy wrażliwe na działanie Czarnych Łabędzi. Jest nią postęp.

Irytującym aspektem zagadnienia Czarnych Łabędzi — a właściwie zasadniczą, często pomijaną kwestią — jest to, że prawdopodobieństwo rzadkich zdarzeń jest niepoliczalne. O powodziach stulecia wiemy znacznie mniej niż o powodziach pięciolecia — błąd modelu rośnie, kiedy w grę wchodzi niskie prawdopodobieństwo. Im rzadsze zdarzenie, tym trudniej je przewidzieć i tym mniej wiemy o częstotliwości jego występowania — a mimo to, im rzadsze zdarzenie, tym bardziej pewnie wypowiadają się o nim ci „naukowcy”, którzy prognozują, modelują i korzystają z programu Power-Point podczas konferencji, pokazując równania na kolorowym tle.

Na szczęście to matka natura — dzięki swojej antykruchości — jest najlepszym specjalistą do spraw rzadkich zdarzeń i najlepiej zarządza Czarnymi Łabędziami; przez miliardy lat świetnie sobie radzi bez szczegółowych instrukcji tego czy innego dyrektora z dyplomem prestiżowej uczelni, mianowanego przez specjalną komisję rekrutacyjną. Antykruchość to coś więcej niż antidotum na Czarne Łabędzie; kiedy zrozumiemy jej mechanizm, przestaniemy odczuwać intelektualny opór przed zaakceptowaniem zasadniczej roli tych zdarzeń dla rozwoju historii, technologii, wiedzy i wszystkiego innego.

Odporność nie jest wystarczająco odporna

Zwróćcie uwagę, że matka natura nie jest tylko „ostrożna”. Bywa agresywna, kiedy niszczy i zastępuje, dobiera i przetasowuje. Jeśli chodzi o zdarzenia losowe, odporność z całą pewnością nie wystarczy. W dłuższej perspektywie wszystko, co charakteryzuje choćby najdrobniejsza słabość, ulega rozpadowi pod wpływem nieubłaganego czasu — a mimo to nasza planeta istnieje prawdopodobnie od 4 miliardów lat, czego nie można wyjaśnić zwykłą odpornością: potrzebna byłaby idealna odporność, żeby jedna awaria nie zniszczyła całego systemu. Idealna odporność jest nieosiągalna, dlatego potrzebujemy mechanizmu, dzięki któremu system będzie się nieustannie regenerował, wykorzystując zdarzenia losowe, nieprzewidywalne wstrząsy, stresory i niestabilność, zamiast padać ich ofiarą.

W dłuższej perspektywie antykruchość zyskuje na błędnych przewidywaniach. Kontynuując ten tok rozumowania, dojdziemy do wniosku, że te zjawiska, które zyskują dzięki przypadkowości, powinny dominować w dzisiejszym świecie, podczas gdy zjawiska, którym przypadkowość szkodzi, powinny z niego zniknąć. I tak właśnie się dzieje. Żyjemy iluzją, że świat działa dzięki konkretnym przedsięwzięciom, badaniom uniwersyteckim i świadczeniom przyznawanym przez biurokratów, ale istnieją fascynujące — naprawdę fascynujące — dowody na to, że to jedynie złudzenie, złudzenie, które nazywam uczeniem ptaków latania. Technologia to owoc antykruchości, którą wykorzystują ryzykanci, majstrując przy rzeczywistości metodą prób i błędów. Tymczasem projekty opracowywane przez analitycznych zdeterminowanych nerdów to kwestia drugoplanowa. Odkryć dokonują inżynierowie i kombinatorzy, podczas gdy uczeni piszą podręczniki historii; będziemy musieli zmienić historyczne interpretacje rozwoju, innowacji i wielu podobnych pojęć.

O mierzalności (niektórych) rzeczy

Kruchość jest raczej mierzalna, ryzyko — zupełnie niemierzalne, szczególnie ryzyko związane z rzadkimi zdarzeniami1.

Powiedziałem, że możemy oszacować, a nawet zmierzyć kruchość i antykruchość, ale nie jesteśmy w stanie skalkulować ryzyka ani prawdopodobieństwa wstrząsów i rzadkich zdarzeń, niezależnie od tego, jak zaawansowanym modelem się posłużymy. Zarządzanie ryzykiem — w dzisiejszej postaci — to nauka o zdarzeniach, które mają nastąpić w przyszłości. Tylko część ekonomistów oraz niektórzy szaleńcy mogą utrzymywać — wbrew doświadczeniu — że „mierzą” przyszłą częstość występowania tych rzadkich zdarzeń. I tylko frajerzy im wierzą — wbrew doświadczeniu i dotychczasowej sprawdzalności takich pomiarów. Tymczasem kruchość i antykruchość to elementy aktualnej charakterystyki danego obiektu, stolika, firmy, przemysłu, państwa, systemu politycznego. Możemy wykryć kruchość, zobaczyć ją, a w wielu przypadkach także zmierzyć — albo przynajmniej zmierzyć w kategoriach względnych z niewielkim marginesem błędu — podczas gdy porównywanie ryzyka okazuje się (jak dotąd) zawodne. Nie da się stwierdzić z żadną dozą pewności, że jakieś odległe zdarzenia lub wstrząsy są bardziej prawdopodobne niż inne (chyba że człowiek lubi się oszukiwać), można jednak ze znacznie większą pewnością ocenić, że w razie konkretnego zdarzenia dane obiekty lub struktury będą bardziej kruche niż inne. Bez trudu stwierdzisz, że twoja babcia jest bardziej wrażliwa na nagłe wahania temperatury niż ty, że jakaś dyktatura wojskowa gorzej zniesie zmiany polityczne niż Szwajcaria, że w razie kryzysu jeden bank będzie bardziej zagrożony niż inny albo że trzęsienie ziemi wyrządzi większe szkody nowoczesnemu budynkowi o słabych fundamentach niż katedrze w Chartres. I — co najważniejsze — możesz nawet przewidzieć, który z tych obiektów przetrwa dłużej.

Zamiast mówić o ryzyku (które jest równocześnie predyktywne i ugrzecznione), proponuję używać pojęcia kruchości, które nie jest predyktywne i, w odróżnieniu od ryzyka, ma interesujące określenie na swoje przeciwieństwo funkcjonalne, nieugrzecznione pojęcie antykruchości.

Żeby zmierzyć antykruchość, można zastosować wzór przypominający przepis na kamień filozoficzny, zwięzłą i uproszczoną formułę, która pozwala zidentyfikować tę cechę niezależnie od dziedziny — od medycyny po strukturę społeczeństw.

Nieświadomie wykorzystujemy antykruchość — w życiu codziennym, a równocześnie świadomie ją odrzucamy — szczególnie w życiu intelektualnym.

Wyznawca kruchości

Kierujemy się zasadą, że nie należy ingerować w sprawy, których nie rozumiemy. Tymczasem pewne osoby postępują wręcz przeciwnie. Wyznawca kruchości należy do tej kategorii ludzi, którzy zwykle chodzą w garniturze i krawacie, nawet w piątki; taki człowiek przyjmuje żarty z lodowatą powagą i często bardzo wcześnie dorabia się kłopotów z kręgosłupem od siedzenia przy biurku, latania samolotami i wnikliwego studiowania gazet. Nierzadko uczestniczy w osobliwym rytuale, znanym powszechnie jako „spotkanie”. Oprócz wymienionych cech charakteryzuje go przekonanie, że to, czego nie widzi, nie istnieje, albo że to, czego nie rozumie, nie istnieje. Zasadniczo myli rzeczy nieznane z nieistniejącymi.

Wyznawca kruchości pada ofiarą złudzenia radziecko-harwardzkiego, (nienaukowego) przeszacowania zasięgu wiedzy naukowej. Przez to złudzenie staje się kimś, kogo nazywa się naiwnym racjonalistą, racjonalizatorem, a niekiedy po prostu racjonalistą w tym sensie, że wierzy, iż jest w stanie bez trudu dotrzeć do przyczyn zdarzeń. I nie mylmy racjonalizowania z racjonalnością — te dwa pojęcia niemal zawsze są dokładnym przeciwieństwem. W większości złożonych dziedzin, poza fizyką, przyczyny zdarzeń często nie są dla nas oczywiste, a jeszcze mniej oczywiste stają się dla kogoś, kto jest wyznawcą kruchości. Brak instrukcji obsługi w przypadku zjawisk naturalnych nie stanowi jednak szczególnej przeszkody — niektórzy wyznawcy kruchości podejmą się wspólnie stworzenia takiej instrukcji dzięki przyjętej przez siebie definicji terminu „nauka”.

Zatem za sprawą orędowników kruchości współczesna kultura jest coraz bardziej ślepa na wszystko, co tajemnicze i nieprzeniknione, na to, co Nietzsche nazywał dionizyjskością w życiu.

Albo, tłumacząc Nietzschego na mniej poetycki, ale nie mniej trafny slang brooklyński: chodzi o to, co nasz bohater Gruby Tony nazywa frajerską rozgrywką.

Krótko mówiąc, wyznawca kruchości (w dziedzinie medycyny, ekonomii, planowania społecznego) to człowiek, przez którego angażujesz się w nienaturalne strategie i działania przynoszące niewielkie i widoczne korzyści oraz potencjalnie poważne i niewidoczne skutki uboczne.

Istnieją piewcy kruchości w zakresie medycyny, którzy przesadnie ingerują w organizm, nie wierząc w naturalną zdolność ciała do regeneracji, i podają pacjentom leki mogące wywołać bardzo poważne skutki uboczne; wyznawcy kruchości w dziedzinie polityki (interwencjonista i planista społeczny), którzy mylą gospodarkę z pralką wymagającą ciągłych napraw (dokonywanych przez nich samych) i sami ją niszczą; orędownicy kruchości w zakresie psychiatrii, którzy faszerują dzieci lekami, żeby „poprawić” ich życie intelektualne i emocjonalne; entuzjaści kruchości z kategorii nadopiekuńczych matek; wyznawcy kruchości w zakresie finansów, którzy każą ludziom korzystać z modeli ryzyka, które rujnują system bankowy (a potem sami ponownie z nich korzystają); fanatycy kruchości w wojskowości, którzy zakłócają funkcjonowanie złożonych systemów; zwolennicy kruchości w zakresie przewidywań, przez których częściej podejmujesz ryzyko, i wiele innych odmian2.

W rzeczy samej, w dyskursie politycznym brakuje pewnego pojęcia. Politycy w swoich przemówieniach, sloganach i obietnicach trzymają się ostrożnych określeń, takich jak: odporność i trwałość, nie wspominając ani słowem o antykruchości. Tym samym tłumią mechanizmy rozwoju i ewolucji. Nie zaszliśmy tak daleko dzięki ugrzecznionemu pojęciu odporności. A co gorsza, nie zaszliśmy tak daleko dzięki politykom — lecz dzięki apetytowi na ryzyko i błędy pewnej grupy ludzi, których musimy wspierać, chronić i szanować.

Kiedy proste jest bardziej zaawansowane

Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, złożony system nie wymaga skomplikowania i regulacji ani misternych strategii. Im prościej, tym lepiej. Komplikacje prowadzą do multiplikatywnych łańcuchów niespodziewanych skutków. Brak przejrzystości sprawia, że interwencja wywołuje nieprzewidziane skutki, po których następują przeprosiny za ich „nieprzewidywalność”; kolejna ingerencja, podjęta w celu naprawy owych skutków ubocznych, wywołuje serię rozgałęziających się, „nieprzewidzianych” reakcji, z których każda jest gorsza od poprzedniej.

Jednakże we współczesnym świecie trudno jest wdrażać tę prostotę, ponieważ godzi ona w interesy ludzi, którym zależy na komplikacjach, uzasadniają nimi bowiem swoją rację bytu.

Mniej oznacza więcej i zwykle jest skuteczniejsze. Z tego powodu przedstawię szereg sztuczek, wytycznych i zakazów i pokażę, jak żyć w świecie, którego nie rozumiemy, co więcej — jak nie bać się korzystać ze zjawisk, których kompletnie nie ogarniamy, a nawet w jaki sposób powinniśmy z nich korzystać. Albo, jeszcze lepiej, jak zmierzyć się z własną ignorancją i przestać się wstydzić tego, że jesteśmy ludźmi — jak być człowiekiem bez kompleksów, dumnym z siebie. To jednak może wymagać pewnych zmian strukturalnych.

Proponuję pewien plan modyfikacji systemów stworzonych przez człowieka, który pozwoli dojść do głosu prostocie — i naturalności.

Ale osiągnąć prostotę wcale nie jest łatwo. Steve Jobs doszedł do wniosku, że „musisz ciężko pracować, żeby oczyścić swój sposób myślenia i uczynić go prostym”. Arabowie tak mówią o ciętej polemice: zrozumie ją każdy, napisze tylko mistrz.

Heurystyka w moim rozumieniu to uproszczone, zdroworozsądkowe zasady, dzięki którym łatwo zrealizować pewne założenia. Jednakże ich główną zaletą jest to, że użytkownik wie, iż nie są doskonałe i stanowią tylko środki doraźne, dzięki czemu nie wierzy bezgranicznie w ich moc. Kiedy o tym zapominamy, stają się niebezpieczne.

IV. TA KSIĄŻKA

Moja droga do zrozumienia antykruchości była z pewnością nieliniowa.

Pewnego dnia nagle zdałem sobie sprawę, że kruchość — która nie miała technicznej definicji — można sparafrazować jako cechę rzeczy, które źle znoszą zmienność, a rzeczy, które źle znoszą zmienność, źle znoszą także przypadkowość, niepewność, chaos, błędy, stresory itp. Pomyślcie o czymś kruchym, na przykład o przedmiotach w waszym salonie, takich jak szklana ramka, telewizor, albo, jeszcze lepiej, porcelana w kredensie. Jeśli uznacie je za kruche, z pewnością postanowicie zostawić je w spokoju, zapewnić im ład i porządek. Trzęsienie ziemi albo wizyta waszego nadpobudliwego siostrzeńca bez wątpienia nie przysłuży się kruchemu przedmiotowi. Poza tym wszystko, co źle znosi zmienność, równie źle znosi stresory, uszkodzenia, chaos, rozmaite zdarzenia, nieład, nieprzewidziane konsekwencje, niepewność oraz, co najważniejsze, czas.

Natomiast termin „antykruchość” jest jak gdyby przeciwieństwem definicji kruchości. Dobrze znosi zmienność itp. I czas. A przy tym ma silny i przydatny związek z nieliniowością: wszystkie nieliniowe zjawiska są albo kruche, albo antykruche w reakcji na określone źródło przypadkowości.

Najdziwniejsze jest to, że ta oczywista zależność, w myśl której wszystko to, co kruche, nienawidzi zmienności, i vice versa, została całkowicie zignorowana w dyskursie naukowym i filozoficznym. Całkowicie. Tymczasem badanie wrażliwości zjawisk na zmienność to dziwna branża biznesu, którą zajmowałem się przez 20 lat, czyli większość mojego dorosłego życia — wiem, że to zajęcie nietypowe, obiecuję, że później wyjaśnię dlaczego. Skupiałem się w tej dziedzinie na identyfikowaniu obiektów, które „kochają zmienność” lub „nienawidzą zmienności”; wystarczyło więc rozszerzyć koncepcje z domeny finansów, na której się koncentrowałem, na kwestię podejmowania decyzji w warunkach niepewności, niezależnie od domeny, począwszy od nauk politycznych przez medycynę aż po wybór restauracji, w której zjemy obiad3.

W tej dziwnej grupie ludzi, którzy zawodowo zajmują się zmiennością, istnieją dwa typy specjalistów. Do pierwszej kategorii należą teoretycy, autorzy raportów i komentatorzy, którzy badają przyszłe zdarzenia i opisują je w książkach i referatach; drugą tworzą praktycy. Oni zamiast badać przyszłe zdarzenia, próbują zrozumieć, jak różne obiekty reagują na zmienność (ale praktycy zwykle są zbyt zajęci praktykowaniem, żeby pisać książki, artykuły, referaty, przemówienia, równania i teorie, za które mogliby zostać wyróżnieni przez Szacownych Członków Akademii z Uporczywym Zaparciem). Różnica między tymi dwiema kategoriami jest zasadnicza: jak się przekonaliśmy, znacznie łatwiej i prościej zrozumieć, że dany obiekt źle znosi zmienność — a więc jest kruchy — niż próbować przewidywać szkodliwe zdarzenia, w rodzaju tych ogromnych Czarnych Łabędzi. Ale na ogół tylko praktycy (albo ludzie, którzy coś robią) spontanicznie łapią, o co chodzi.

(Dość szczęśliwa) rodzina zaburzeń

Jedna uwaga techniczna. Stale powtarzam, że kruchość i antykruchość oznacza potencjalną korzyść lub szkodę w reakcji na coś związanego ze zmiennością. Czym jest to coś? Mówiąc wprost, jest to jeden z członków wielopokoleniowej rodziny zaburzeń.

Wielopokoleniowa rodzina (albo grupa) zaburzeń: (i) niepewność, (ii) niestabilność, (iii) niedoskonała, niepełna wiedza, (iv) przypadek, (v) chaos, (vi) zmienność, (vii) nieład, (viii) entropia, (ix) czas, (x) niewiadoma, (xi) losowość, (xii) zamieszanie, (xiii) stresor, (xiv) błąd, (xv) dyspersja wyników, (xvi) niewiedza.

Niekiedy niepewność, nieład i niewiadoma przynoszą dokładnie takie same skutki: niemal wszystkie wpływają pozytywnie (do pewnego stopnia) na systemy antykruche, a negatywnie na systemy kruche — nawet jeśli zaburzeniami tymi zajmują się ludzie w odrębnych budynkach w kampusach uniwersyteckich, a jakiś domorosły filozof, który przez całe życie nigdy nie podjął prawdziwego ryzyka, oświadczy z niezbitą pewnością, że „to zupełnie różne kwestie”.

Skąd na liście punkt (ix), czas? Z funkcjonalnego punktu widzenia czas jest podobny do zmienności: im więcej czasu, tym więcej zdarzeń, więcej nieładu; zauważcie, że jeśli w pewnym ograniczonym zakresie jesteście w stanie przetrwać stratę i reagujecie antykruchością na niewielkie błędy, to czas przynosi tego rodzaju błędy lub przeciwbłędy, które ostatecznie wyjdą wam na dobre. Wasze babcie nazwałyby to doświadczeniem. Wszystko, co kruche, z czasem niszczeje.

Tylko jednaksiążka

To właśnie czyni tę książkę moją najważniejszą pracą. Miałem tylko jeden, główny pomysł, i za każdym razem szedłem o krok dalej, tyle że ostatni krok — ta książka — przypomina raczej duży skok. W ten sposób wracam do swojego praktycznego ja i duszy praktyka, ponieważ łączę tu całą swoją historię praktyka i „specjalisty do spraw zmienności” z intelektualnym i filozoficznym zainteresowaniem kwestią losowości i niepewności; wcześniej były to dla mnie odrębne dziedziny.

Moje teksty nie są samodzielnymi esejami na konkretne tematy, z początkiem, rozwinięciem i końcem oraz datą ważności; to raczej niepokrywające się rozdziały poświęcone tej centralnej idei, zbiór analiz skupionych na niepewności, losowości, prawdopodobieństwie i nieładzie, w których zastanawiam się, co mamy robić w świecie, którego nie rozumiemy, w świecie o niewidocznych elementach i własnościach, pełnym losowości i złożonym. Zajmuję się zatem procesem podejmowania decyzji w niejasnych sytuacjach. Obowiązuje zasada, że losowo wybrany rozdział jednej książki, na przykład Antykruchości, i losowo wybrany rozdział innej książki, na przykład Ślepego trafu4, powinna dzielić podobna odległość jak rozdziały jednej długiej książki. Zasada ta pozwala żonglować dziedzinami (takimi jak: nauka, filozofia, biznes, psychologia, literatura i elementy autobiograficzne) bez popadania w chaos.

Zatem związek tej książki z publikacją Czarny Łabędź5 byłby następujący: wbrew chronologii (i mimo że niniejszy esej prowadzi ideę Czarnego Łabędzia do naturalnych, logicznych wniosków) Antykruchość jest tomem podstawowym, a Czarny Łabędź czymś w rodzaju tekstu pomocniczego, wersji teoretycznej, a może nawet dodatku. Dlaczego? Bo książka Czarny Łabędź i jej poprzedniczka, Ślepy traf, powstały po to, by przekonać nas, że znaleźliśmy się w tragicznym położeniu — i ciężko na to pracowały. Założeniem niniejszej publikacji jest to, że nikogo nie trzeba przekonywać o tym, że: (a) Czarne Łabędzie dominują w społeczeństwie i w historii (a ludzie, z powodu racjonalizacji ex post, uważają, że potrafią je zrozumieć); i (b) w rezultacie nie wiemy do końca, co się dzieje, szczególnie w sytuacji ostrej nieliniowości; dlatego możemy od razu przejść do rzeczy.

Zero odwagi, zero wiary

Zgodnie z etosem praktyka w tej książce kieruję się zasadą: jem to, co ugotowałem.

Przez całą karierę zawodową w każdej linijce piszę tylko o tym, co sam zrobiłem, a jeśli radzę innym podjąć jakieś ryzyko lub go unikać, to znaczy, że sam je podejmuję albo sam go unikam. Jeżeli się mylę, ucierpię jako pierwszy. W Czarnym Łabędziu ostrzegałem przed kruchością systemu bankowego i obstawiałem, że upadnie (zwłaszcza gdy moje przestrogi zlekceważono); inaczej pisanie o tym byłoby nieetyczne. Zastrzeżenie to dotyczy każdej dziedziny, łącznie z medycyną, innowacjami technologicznymi i zwykłymi, codziennymi czynnościami. Nie oznacza to, że osobiste doświadczenie człowieka stanowi reprezentatywną próbę doświadczeń, z których można wysnuć wnioski o jakiejś koncepcji; osobiste doświadczenia po prostu nadają opiniom autentyczności i szczerości. Doświadczenie nie pozwala na wybiórczą analizę danych, co ma miejsce w badaniach, szczególnie tych „obserwacyjnych”, w których badacz próbuje odkryć dawne wzorce i przez samą ilość danych odnajduje w nich stworzoną przez siebie narrację.

Ponadto, jeśli muszę sprawdzić coś w bibliotece, żeby o tym napisać, to pisanie na ten temat wydaje mi się nieuczciwe i nieetyczne. Traktuję to jak filtr — jedyny filtr. Jeśli jakiś temat nie interesuje mnie na tyle, żebym szukał o nim informacji dla siebie, z ciekawości lub jakiejś potrzeby, i dotąd tego nie zrobiłem, to nie powinienem o nim pisać, i już. Co nie oznacza, że nie dopuszczam korzystania z bibliotek (realnych i wirtualnych); po prostu to nie one powinny być źródłem konkretnej koncepcji. Studenci płacą za to, żeby pisać eseje na tematy, o których wiedzę muszą czerpać z biblioteki, żeby rozwijać się intelektualnie; specjalista, który otrzymuje wynagrodzenie za swoje teksty i jest traktowany poważnie przez innych, powinien stosować silniejszy filtr. Dopuszczalne są wyłącznie wydestylowane pomysły, te, które siedzą w nas od dawna i których źródłem jest rzeczywistość.

Przyszedł czas, żeby wskrzesić nie dość znaną filozoficzną koncepcję zaangażowania doksastycznego; koncepcję klasy przekonań, które nie są jedynie deklaratywne i do których jesteśmy na tyle przywiązani, że bylibyśmy gotowi podjąć w ich imię ryzyko osobiste.

Jeśli coś widzisz

Współczesny świat zastąpił etykę prawniczym żargonem: dziś dobry prawnik potrafi wygrać z prawem.

Dlatego ujawniam, w jaki sposób ludzie, którzy manipulują systemem, dokonują transferu kruchości, a w zasadzie kradną antykruchość. Ci ludzie zostaną nazwani po imieniu. Poeci i malarze są wolni, liberi poetae et pictores, ale z taką wolnością wiążą się kategoryczne imperatywy moralne. Pierwsza reguła etyki:

Jeśli widzisz oszustwo i nie nazywasz go oszustwem, jesteś oszustem.

Być miłym dla aroganta to jak być aroganckim dla kogoś miłego; na tej samej zasadzie życzliwość wobec człowieka, który dopuszcza się nikczemności, stanowi przyzwolenie na tę nikczemność.

Co więcej, wielu pisarzy i badaczy prywatnie, na przykład po kilku kieliszkach wina, mówi co innego, niż ogłasza drukiem. Ich teksty są zatem fałszywe. A wiele problemów społeczeństwa bierze się z argumentu, że „inni ludzie tak robią”. Więc jeśli prywatnie po trzecim kieliszku libańskiego (białego) wina nazwę kogoś niebezpiecznie zwichniętym etycznie wyznawcą kruchości, będę zobligowany zrobić to samo w tej książce.

Nazywanie ludzi i instytucji fałszywymi — i to w druku — kiedy inni (jeszcze) ich o to nie oskarżają, ma swoją cenę, ale nie dość wysoką, by mogła mnie odstraszyć. Kiedy matematyk Benoît Mandelbrot przeczytał fragmenty Czarnego Łabędzia, książki, którą mu zadedykowałem, zadzwonił do mnie i cicho zapytał: „W jakim języku życzyć ci szczęścia? Przyda ci się”. Jak się okazało, nie potrzebowałem szczęścia; byłem antykruchy w obliczu rozmaitych ataków: im bardziej atakowała mnie Pierwsza Reprezentacja Wyznawców Kruchości, tym większą popularność zyskiwały moje tezy, bo ludzie mieli motywację, żeby je sprawdzić. Teraz jest mi wstyd, że nie poszedłem jeszcze dalej, nazywając rzeczy po imieniu.

Kompromis oznacza przyzwolenie. Jedyna nowożytna maksyma, jaką się kieruję, jest autorstwa George’a Santayany: Człowiek jest moralnie wolny, kiedy [...] ocenia świat i ocenia innych ludzi z bezkompromisową szczerością. To nie tylko cel, lecz także obowiązek.

Proces erozji

Druga kwestia etyczna.

Jestem zobowiązany poddać się procesowi naukowemu, dlatego że wymagam tego od innych, ale tylko w takim zakresie jak oni. Kiedy czytam empiryczne stwierdzenia z dziedziny medycyny lub innych nauk ścisłych, chcę wiedzieć, że przeszły one procedurę recenzji naukowej, coś w rodzaju weryfikacji faktów, testu dyscypliny intelektualnej autorów. Z kolei twierdzenia logiczne lub twierdzenia poparte rozumowaniem matematycznym nie wymagają takich procedur: mogą i muszą być niezależne. Dlatego techniczne przypisy do swoich książek zamieszczam w specjalistycznych, akademickich publikacjach — i nigdzie indziej (i ograniczam je do twierdzeń wymagających dowodów lub bardziej rozbudowanych argumentów technicznych). Jednakże w imię autentyczności i dla uniknięcia oskarżeń o karierowiczostwo (dewaluację nauki przez zamianę jej w sport wyczynowy) nie pozwalam sobie publikować niczego poza tymi przypisami.

Po ponad 20 latach pracy w charakterze tradera i biznesmena w branży, którą określiłem jako „dziwną”, spróbowałem tego, co nazywane jest karierą akademicką. I chciałbym powiedzieć tyle — to właśnie stało się inspiracją do sformułowania koncepcji antykruchości w życiu oraz dychotomii między tym, co naturalne, a wyobcowaniem nienaturalnego. Biznes jest przyjemny, ekscytujący, tętniący życiem i naturalny; tymczasem świat akademicki w swojej dzisiejszej zawodowej formule nie wykazuje żadnej z tych cech. A dla tych, którzy sądzą, że świat akademicki jest spokojniejszym, wyciszonym emocjonalnie miejscem w porównaniu ze zmiennym i ryzykownym światem biznesu, mam niespodziankę: kiedy jesteś aktywny, problemy i sytuacje awaryjne następują jedne po drugich każdego dnia, wypierając i eliminując zmartwienia, urazy i konflikty dnia poprzedniego. Klin wybija się klinem, a są one zdumiewająco różnorodne. Do tego naukowcy (szczególnie z zakresu nauk społecznych) nie ufają sobie nawzajem; żyją swoimi małostkowymi obsesjami, zazdrością i zimną nienawiścią. Drobne gafy przeradzają się w urazy, które z czasem petryfikują się w procesie samotnej pracy przed komputerem w stałym środowisku. Nie wspominając już o chorobliwej zazdrości, niemal niespotykanej w świecie biznesu... Z mojego doświadczenia wynika, że pieniądze i transakcje oczyszczają relacje, natomiast idee i abstrakcyjne kwestie, takie jak uznanie czy szacunek, wypaczają je, tworząc atmosferę nieustannej rywalizacji.

Handel, biznes, lewantyńskie targowiska (ale duże rynki i korporacje już nie) to działania i miejsca, które wydobywają z ludzi to, co najlepsze, dzięki czemu stają się wielkoduszni, szczerzy, życzliwi, ufni i otwarci. Jako członek chrześcijańskiej mniejszości na Bliskim Wschodzie mogę zaręczyć, że handel, szczególnie drobny, to droga do tolerancji — w mojej ocenie jedyna droga do jakiejkolwiek formy tolerancji. Bije na głowę wykłady i racjonalizacje. Podobnie jak w przypadku antykruchego kombinowania błędy są niewielkie i szybko odchodzą w niepamięć.

Chcę się cieszyć z tego, że jestem człowiekiem, i przebywać w środowisku, w którym inni ludzie kochają swoje przeznaczenie — ale dopóki nie zetknąłem się ze światem akademickim, nawet nie podejrzewałem, że prowadzi do tego pewna forma handlu (w połączeniu z nauką w samotności). To Matt Ridley, autor książek z dziedziny biologii i libertariański ekonomista, uświadomił mi, że prawdziwie intelektualną częścią mojej osobowości jest fenicki (a dokładniej — kananejski) kupiec6.

V. ORGANIZACJA KSIĄŻKI

Antykruchość składa się z siedmiu ksiąg oraz rozdziału z komentarzami.

Dlaczego nazwałem je księgami? Kiedy prozaik i eseista Rolf Dobelli przeczytał rozdziały poświęcone etyce i via negativa, które dostarczyłem mu oddzielnie, w pierwszym odruchu stwierdził, że każda z nich powinna być wydana jako odrębna książka w formie krótkiego lub średniej długości eseju. Specjalista w dziedzinie streszczania książek musiałby stworzyć cztery albo pięć odrębnych opisów. Dla mnie jednak nie były to samodzielne eseje; każdy z rozdziałów ukazuje zastosowania głównej koncepcji, rozwijając lub prezentując perspektywę różnych dziedzin, takich jak: ewolucja, polityka, innowacje biznesowe i odkrycia naukowe, ekonomia, etyka, epistemologia i filozofia ogólna. Z tego powodu określam je mianem ksiąg, a nie rozdziałów czy części. Uważam, że książki nie są rozwinięciem artykułów prasowych, tylko pewnym doświadczeniem czytelniczym, a naukowcy, którzy czytają po to, żeby cytować innych autorów w swoich pracach — a nie dla przyjemności, z ciekawości albo po prostu dlatego, że lubią czytać — denerwują się, kiedy nie mogą szybko przebiec tekstu wzrokiem i podsumować go jednym zdaniem, nawiązując do jakiegoś istniejącego dyskursu, w którym uczestniczą. Co więcej, ten esej jest całkowitym przeciwieństwem podręcznika — łączy wątki autobiograficzne i przypowieści z bardziej filozoficznymi i naukowymi analizami. Piszę o prawdopodobieństwie, wkładając w to całą duszę i wszystkie doświadczenia z zakresu podejmowania ryzyka; rozdrapuję swoje blizny, dlatego przedstawione koncepcje są nierozerwalnie związane z moim życiem. Forma eseju osobistego idealnie pasuje do tematu niepewności.

Kolejność jest następująca.

W Dodatku do Prologu przedstawiam triadę w formie wyczerpującej tabeli, ukazując mapę świata na skali kruchości.

Księga I, Wstęp do antykruchości, prezentuje tę nową właściwość. Omawiam w niej ewolucję i świat organiczny jako najbardziej naturalny antykruchy system. Przyglądam się również zależności między antykruchością zbiorowości a kruchością jednostki.

Księga II, Nowoczesność i odrzucenie antykruchości, ukazuje, co się dzieje, kiedy pozbawimy systemy — głównie polityczne — zmienności. Omawiam w niej wynalazek zwany państwem narodowym, a także koncepcję szkód wyrządzanych przez uzdrowicieli, którzy usiłują pomóc pacjentom, a ostatecznie bardzo im szkodzą.

Księga III, Niepredyktywna wizja świata, wprowadza postać Grubego Tony’ego. Opisuję w niej jego intuicyjną zdolność wykrywania kruchości, a także przedstawiam zasadniczą asymetrię rzeczy, wyłaniającą się z pism Seneki, rzymskiego filozofa i praktyka.

Księga IV, Opcyjność, technologia i inteligencja antykruchości. Objaśniam w niej, dlaczego u podłoża rzeczywistości leży pewna asymetria, a nie ludzka inteligencja, i w jaki sposób opcyjność zaprowadziła nas w miejsce, w którym się obecnie znajdujemy. Jest ona przeciwieństwem metody, którą określam mianem radziecko-harwardzkiej. A Gruby Tony kłóci się z Sokratesem o to, dlaczego robimy rzeczy, których nikt nie potrafi wyjaśnić.

Księga V, Nieliniowość i nieliniowość (sic!), poświęcona jest kamieniowi filozoficznemu i jego przeciwieństwu. Opisuję w niej, jak zmienić ołów w złoto, a złoto w ołów. Te dwa rozdziały to techniczna część książki — jej hydraulika. Kreślę w nich mapę kruchości (jako efektów nieliniowości, a konkretniej — wypukłości) i pokazuję, jaką przewagę daje pewien rodzaj strategii wypukłych.

Księga VI, Via negativa. Przedstawiam w niej mądrość i skuteczność odejmowania i jego przewagę nad dodawaniem (czyli wyższość aktów zaniechania nad działaniami na szkodę). W tej części wprowadzam pojęcie efektów wypukłości, które podstawowe zastosowanie znajdują, rzecz jasna, w medycynie. Przyglądam się medycynie wyłącznie z perspektywy epistemologicznej, z punktu widzenia zarządzania ryzykiem — a w takim ujęciu wygląda inaczej.

Księga VII, Etyka kruchości i antykruchości, zakorzenia etykę w transferach kruchości, w których jedna strona czerpie korzyści, a druga ponosi straty. W tym miejscu wskazuję problemy generowane przez system, w którym nie ryzykuje się własną skórą.

Publikację kończą wykresy, uwagi i dodatek techniczny.

Niniejsza książka funkcjonuje na trzech poziomach.

Pierwszym jest poziom literacki i filozoficzny, z przypowieściami i przykładami oraz bardzo ograniczoną argumentacją specjalistyczną. Wyjątkiem jest Księga V (kamień filozoficzny), która przedstawia kwestię wypukłości (oświecony czytelnik może ją pominąć, ponieważ istota tej argumentacji została zawarta w innych miejscach).

Drugi poziom stanowi Dodatek II z wykresami i bardziej technicznym wywodem, choć bez skomplikowanych przykładów.

Trzecim poziomem są materiały pomocnicze z rozbudowaną argumentacją w postaci tekstów i komentarzy specjalistycznych (nie bierzcie moich przykładów i przypowieści za dowody; pamiętajcie, że esej nie jest dokumentem naukowym, ale dokument naukowy jest dokumentem naukowym). Wszystkie te materiały pomocnicze zostały zgromadzone w dostępnej bezpłatnie książce elektronicznej.

Dodatek do prologu: Triada albo mapa świata i rzeczy w podziale na trzy własności

Teraz spróbuję — wkładając w to pewien wysiłek — połączyć w jednym wątku w umyśle czytelnika elementy, które wydają się bardzo odległe od siebie, między innymi dokonania Katona Starszego, Nietzschego, Talesa z Miletu, siłę systemu miast-państw, stabilność fachu rzemieślników, proces dokonywania odkryć, jednostronność nieprzejrzystości, finansowe instrumenty pochodne, odporność na antybiotyki, systemy oddolne, sugestię Sokratesa, żeby przesadnie racjonalizować rzeczywistość, uczenie ptaków latania, obsesyjną miłość, ewolucję w rozumieniu darwinowskim, matematyczną koncepcję nierówności Jensena, opcyjność i teorię opcji, ideę heurystyki odziedziczonej po przodkach, prace Josepha de Maistre’a i Edmunda Burke’a, antyracjonalizm Ludwiga Wittgensteina, fałszywe teorie elit ekonomicznych, kombinatorstwo i bricolage, terroryzm nasilony przez śmierć członków ugrupowań terrorystycznych, apologię rzemieślników, etyczne skazy klasy średniej, treningi (i dietę) w prehistorycznym stylu, koncepcję jatrogenii medycznej, wspaniałą koncepcję wielkiej duszy (megalopsychon), moją obsesję ideą wypukłości (i moją fobię wklęsłości), kryzys bankowy i ekonomiczny pierwszej dekady XXI wieku, mylne rozumienie redundancji, różnicę między turystą a flâneurem itp. A wszystko w jednym i — o czym jestem przekonany — prostym wątku.

Jak do tego dojdzie? Na początek zobaczymy, w jaki sposób rzeczywistość — praktycznie wszystkie istotne jej aspekty — można podzielić i zakwalifikować do trzech kategorii. Nazywam to triadą.

Trzy to magiczna liczba

Z Prologu dowiedzieliśmy się, że pomysł polega na tym, żeby skupić się na kruchości, zamiast przewidywać i obliczać prawdopodobieństwo przyszłych zdarzeń, oraz że kruchość i antykruchość występują na stopniowalnej skali. W tym miejscu staramy się stworzyć mapę ekspozycji na ryzyko. (Coś takiego nazywa się rzeczywistym rozwiązaniem, chociaż tylko badacze i inni ludzie o ograniczonym kontakcie z rzeczywistością używają określenia „rzeczywiste rozwiązanie” zamiast mówić po prostu o „rozwiązaniu”).

Triada przyporządkowuje obiekty do jednej z trzech kolumn:

KRUCHE WYTRZYMAŁE ANTYKRUCHE

Przypomnijmy, że obiekty kruche potrzebują spokoju, antykruche rozwijają się pod wpływem chaosu, a na wytrzymałych ani jedno, ani drugie nie robi większego wrażenia. Zachęcam was, żebyście, posługując się triadą, sprawdzili, jakie zastosowanie znajdują prezentowane w książce koncepcje w różnych dziedzinach. Zadanie polega po prostu na tym, żebyście — omawiając jakiś obiekt albo strategię z danego obszaru — ocenili, do której kategorii triady należy je zaliczyć i co wpłynęłoby na nie pozytywnie. Na przykład: scentralizowane państwo narodowe znajduje się z lewej strony triady, w kategorii obiektów kruchych, natomiast zdecentralizowany system miast-państw umieszczamy z prawej strony, w kategorii obiektów antykruchych. Wdrażając rozwiązania zastosowane w tym drugim systemie, możemy odejść od prawdopodobnie niepożądanej kruchości dużego państwa. Albo spójrzmy na błędy. Po lewej stronie, w kategorii kruchości, błędy są rzadkie i poważne, ale kiedy już wystąpią, są nieodwracalne; po prawej stronie błędy są drobne i błahe, odwracalne i łatwe do naprawienia. Ponadto niosą masę informacji. Zatem system oparty na kombinowaniu metodą prób i błędów cechowałaby antykruchość. Jeśli chcecie stać się antykruchymi, przyjmijcie pozycję „kocha błędy” po prawej stronie od pozycji „nienawidzi błędów” — i popełniajcie liczne pomyłki o niskiej szkodliwości. Tego rodzaju proces i podejście nazywać będziemy strategią sztangi.

Albo weźmy na przykład kategorię zdrowia. Dodawanie znajduje się z lewej strony, odejmowanie z prawej. Usunięcie leku albo jakiegoś innego nienaturalnego stresora — na przykład glutenu, fruktozy, środków uspokajających, lakieru do paznokci albo podobnej substancji — metodą prób i błędów wiąże się z większą wytrzymałością niż wprowadzenie nowych leków o nieznanych skutkach ubocznych, nieznanych mimo zapewnień o „dowodach” i śmowodach.

Czytelnik widzi zatem, że mapa bez żadnych zahamowań rozciąga się na różne dziedziny ludzkiego życia i działalności, takie jak: kultura, medycyna, biologia, systemy polityczne, technologia, organizacja miast, życie społeczno-ekonomiczne i inne kwestie, które mniej lub bardziej go dotyczą. Udało mi się nawet wymienić jednym tchem proces podejmowania decyzji i flânerie7. Zatem ta prosta metoda doprowadzi nas zarówno do filozofii politycznej opartej na ryzyku, jak i do strategii podejmowania decyzji medycznych.

Triada w praktyce

Zauważmy, że terminy „kruchość” i „antykruchość” są używane jako pojęcia względne, a nie kategorie absolutne: obiekt z prawej strony triady jest bardziej antykruchy niż ten z lewej strony. Na przykład rzemieślnicy wykazują większą antykruchość niż małe firmy, ale gwiazda rocka będzie bardziej antykrucha niż jakikolwiek rzemieślnik. Dług zawsze lokuje was z lewej strony, bo zwiększa kruchość systemów ekonomicznych. A obiekty są antykruche do pewnego poziomu stresu. Odrobina niedbalstwa może wpłynąć korzystnie na twoje ciało, ale tylko do określonego momentu upadek z wieży Babel nie będzie mu służyć.

Złota wytrzymałość: Co więcej, wytrzymałość w środkowej kolumnie nie jest odpowiednikiem arystotelesowskiego złotego środka, tak jak na przykład szczodrość znajduje się pomiędzy rozrzutnością a skąpstwem — może nim być, ale nie musi. Antykruchość zazwyczaj jest pożądaną cechą, ale nie zawsze, ponieważ w niektórych przypadkach byłaby kosztowna, i to bardzo. Ponadto wytrzymałość trudno uznać za cechę zawsze pożądaną. Można umrzeć od bycia nieśmiertelnym, jak powiedział Nietzsche.

Wreszcie, czytelnik, który boryka się z nowym słowem, może od niego za dużo wymagać. Jeśli wyraz „antykruchość” wydaje się mało precyzyjny i ograniczony do konkretnych źródeł szkód lub zmienności, a w pewnym stopniu także źródeł ekspozycji na ryzyko, to pamiętajmy, że to samo dotyczy słowa „kruchość”. Antykruchość jest zależna od sytuacji. Bokser może być wytrzymały i krzepki fizycznie, dzięki czemu w każdym kolejnym starciu walczy coraz lepiej, ale wewnętrznie kruchy, przez co wybucha płaczem, kiedy rzuca go dziewczyna. Niewykluczone, że u waszych babć jest, albo było, na odwrót — łatwo sobie wyobrazić osobę o kruchym ciele i nieugiętym duchu. Doskonale pamiętam następującą scenę z libańskiej wojny domowej: słaba staruszka, wdowa (była ubrana na czarno), wymyśla członkom straży ochotniczej ze strony wroga za to, że w czasie potyczki wybili jej szybę w oknie. Uzbrojeni mężczyźni mierzyli do niej z broni; wystarczyłaby jedna kula, żeby ją zabić, ale wyraźnie czuli się niepewnie, przestraszeni jej wybuchem. Stanowiła przeciwieństwo boksera: krucha fizycznie o silnym charakterze.

A teraz triada.

Tabela 1. PODSTAWOWA TRIADA: TRZY TYPY EKSPOZYCJI

KRUCHE

WYTRZYMAŁE

ANTYKRUCHE

Mitologia grecka

Miecz Damoklesa

Głaz Tantala

Feniks

Hydra

Mitologia nowojorska i brooklyńska

Dr John*

Nero Tulip

Gruby Tony

Jewgienia Krasnowa*

Czarny Łabędź

Ekspozycja na negatywne Czarne Łabędzie

Ekspozycja na pozytywne Czarne Łabędzie

Branże

Nowy Jork: system bankowy

Dolina Krzemowa: „Doznawaj szybko porażek”, „Bądź nierozsądny”

Systemy biologiczne i ekonomiczne

Wydajność, zoptymalizowany

Redundancja

Degeneracja (redundancja funkcjonalna)

Błędy

Nienawidzi błędów

Błędy to tylko informacje

Kocha błędy (ponieważ są niewielkie)

Błędy

Nieodwracalne, ogromne (ale rzadkie) błędy, kryzysy

Generuje odwracalne, drobne błędy

Nauka/technologia

Ukierunkowane badania

Badania swobodne

Stochastyczne kombinatorstwo (antykruche kombinowanie albo bricolage)

Dychotomia zdarzenie – ekspozycja na nie

Badanie zdarzeń, pomiar ich ryzyka i statystycznych własności zdarzeń

Badanie ekspozycji na zdarzenia i statystycznych własności ekspozycji

Modyfikacja ekspozycji na zdarzenia

Nauka

Teoria

Fenomenologia

Heurystyka, sztuczki praktyczne

Ludzkie ciało

Uśmierzanie bólu, atrofia, „proces starzenia”, sarkopenia

Zdrowienie przez mitrydatyzm

Hormeza, przerost

Sposób myślenia

Nowoczesność

Średniowieczna

Europa

Starożytność, basen Morza Śródziemnego

Związki międzyludzkie

Przyjaźń

Pokrewieństwo

Pociąg

Kultura starożytna (Nietzsche)

Apolińska

Dionizyjska

Harmonijne połączenie kultury apolińskiej i dionizyjskiej

Etyka

Słabi

Wspaniali

Silni

Etyka

System, w którym nie ryzykuje się własną skórą

System, w którym ryzykuje się własną skórą

System, w którym ryzykuje się własną duszą

Regulacje

Reguły

Zasady

Cnota

Systemy

Skoncentrowane źródła przypadkowości

Rozproszone źródła przypadkowości

Matematyka

(funkcjonalna)

Nieliniowo-wklęsłe lub wklęsło-wypukłe

Nieliniowe lub wklęsło-wypukłe

Nieliniowo-wypukłe

Matematyka (prawdopodobieństwo)

Lewostronnie skośne (lub ujemnie skośne)

Niska zmienność

Prawostronnie skośne (lub dodatnio skośne)

Handel opcjami

Krótka zmienność, gamma, vega

Płaska zmienność

Długa zmienność, gamma, vega

Wiedza

Jawna

Ukryta

Ukryta z wypukłością

Epistemologia

Prawda — fałsz

Frajer — niefrajer

Życie i sposób myślenia

Turysta w życiu osobistym i intelektualnym

Flâneur z ogromną biblioteką osobistą

Zależność finansowa

Zatrudnienie w korporacji, klasa karmiona złudzeniami

Dentysta, dermatolog, niszowy zawód, płaca minimalna

Taksówkarz, rzemieślnik, prostytutka, p******ę pieniądze

Nauka

Klasa szkolna

Prawdziwe życie, pathemata mathemata

Prawdziwe życie i biblioteka

Systemy polityczne

Państwo narodowe, scentralizowane

Zbiór miast-państw, zdecentralizowane

System społeczny

Ideologia

Mitologia

Postrolnicze nowoczesne osadnictwo

Plemiona nomadyczne i zbieracko-łowieckie

Wiedza

Akademia

Wprawa

Erudycja

Nauka

Teoria

Fenomenologia

Fenomenologia oparta na dowodach

Kondycja psychiczna

Stres pourazowy

Rozwój pourazowy

Proces podejmowania decyzji

Probabilistyczny proces podejmowania decyzji oparty na modelu

Proces podejmowania decyzji oparty na heurystyce

Heurystyka wypukła

Myśliciele

Platon, Arystoteles, Awerroes

Wcześni stoicy, Menodotos z Nikomedii, Popper, Burke, Wittgenstein, John Gray

Stoicy rzymscy, Nietzsche, Nietzsche może Hegel (zniesienie), Jaspers

Życie gospodarcze

Kulty domorosłych ekonomistów

Antropologowie

Religia

Życie gospodarcze (wpływ na życie

gospodarcze)

Biurokraci

Przedsiębiorcy

Reputacja (zawód)

Naukowiec, korporacyjny menedżer, papież, biskup, polityk

Pracownik urzędu pocztowego, kierowca tira, konduktor

Artysta, pisarz

Reputacja (klasa)

Klasa średnia

Osoby dostające płacę minimalną

Bohema, arystokracja, bogate rody

Medycyna

Via positiva terapia addytywna (podać leki)

Via negativa terapia subtraktywna (wyłącz określone obiekty z konsumpcji, np. papierosy, węglowodany)

Filozofia/nauka

Racjonalizm

Empiryzm

Sceptyczny, subtraktywny empiryzm

Odrębność

Holizm

Życie gospodarcze

Zarządzane przez

właścicieli

Finanse

Krótka opcja

Długa opcja

Wiedza

Wiedza pozytywna

Wiedza negatywna

Sztuka

Stres

Stresory chroniczne

Ostre stresory, powrót do zdrowia

Proces podejmowania decyzji

Podejmowanie działania

Akty zaniechania (niewykorzystane szanse)

Literatura

Czytnik książek elektronicznych

Książka

Tradycja ustna

Biznes

Przemysł

Małe firmy

Rzemiosło

Jedzenie

Producenci żywności

Restauracje

Finanse

Dług

Kapitał własny

Kapitał wysokiego ryzyka

Finanse

Dług publiczny

Dług prywatny bez możliwości dofinansowania

Wymienialność

Ogólnie

Duże

Małe, ale wyspecjalizowane

Małe, ale niewyspecjalizowane

Ogólnie

Monomodalność

Strategia sztangi

Ryzykowanie

Markowitz

Kryterium Kelly’ego

Kryterium Kelly’ego z wykorzystaniem skończonych zakładów

System prawny

Prawo ustawowe, kodeks

Common law, sprawiedliwość

Regulacje

Kodeks

Regulacje/zasady heurystyczne

Finanse

Banki, fundusze hedgingowe zarządzane przez domorosłych ekonomistów

Niektóre fundusze hedgingowe

Niektóre fundusze hedgingowe

Biznes

Problem agencji

Zarządzanie właścicielskie

Stosunek szumu do sygnału

Wyłącznie sygnał

Rezonans stochastyczny, symulowane wyżarzanie

Modelowy błąd

Wklęsłe wobec

błędów

Wypukłe wobec błędów

Edukacja

Nadopiekuńcza matka

Życie uliczne

Sztanga: biblioteka rodzicielska, walki uliczne

Trening fizyczny

Zorganizowany sport,

maszyny treningowe

Walki uliczne

Urbanistyka

Robert Moses,

Le Corbusier

Jane Jacobs

* Doktor John, Nero Tulip, Gruby Tony i Jewgienia Krasnowa to postaci z książki Czarny Łabędź.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1 Poza kasynami i ściśle określonymi przestrzeniami, zazwyczaj w przypadku sytuacji i konstrukcji stworzonych przez człowieka.

2 Hayek nie przekładał swojej koncepcji organicznego kształtowania się cen na dziedzinę ryzyka i kruchości. Jego zdaniem to biurokraci byli nieskuteczni, a nie wyznawcy kruchości. Ta dyskusja rozpoczyna się od kruchości i antykruchości, i prowadzi nas bocznymi drogami do koncepcji organicznego kształtowania się cen.

3 Techniczne terminy, których używałem w znaczeniu „nienawidzi zmienności”, to „krótka vega” albo „krótka gamma” dla obiektów, którym zaszkodziłby wzrost zmienności; natomiast „długa vega” albo „długa gamma” to określenia obiektów, które skorzystałyby na wzroście zmienności. Co istotne, nigdy nie wierzyłem, że potrafimy przewidywać zmienność, ponieważ skupiałem się wyłącznie na tym, jak reagują na nią obiekty.

4 Książka Nassima Nicholasa Taleba z 2001 roku, wydana po polsku w 2006 roku przez Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, a w 2014 roku wznowiona przez Kurhaus Publishing — przyp. red.

5 Najsłynniejsze dzieło Taleba, wydane po polsku w 2014 roku przez Kurhaus Publishing, a w 2020 roku wznowione przez Zysk i S-ka Wydawnictwo — przyp. red.

6 Powtarzam jeszcze raz: nie, to nie to samo co odporność. Już się przyzwyczaiłem, że po wykładach słyszę pytanie: „No dobrze, a na czym polega różnica między odpornością a antykruchością?”, albo jeszcze mniej inteligentne, za to bardziej irytujące: „Czyli antykruche to znaczy odporne, nie?”. Moja odpowiedź zwykle wywołuje okrzyk „Aha!”, któremu towarzyszy spojrzenie w rodzaju „Dlaczego nie powiedziałeś tego wcześniej?” (oczywiście, że mówiłem to wcześniej). Nawet pierwszy recenzent mojego artykułu naukowego o definicji i wykrywaniu antykruchości w ogóle nie zrozumiał, o co mi chodziło, i zrównał antykruchość z wytrzymałością — a to właśnie on ślęczał nad moimi definicjami. Dlatego warto jeszcze raz wyjaśnić, co następuje. Odpowiedź jest banalna (zmienność i chaos nie wpływają pozytywnie ani negatywnie na odporność lub wytrzymałość, natomiast przynoszą korzyści antykruchości), ale trzeba włożyć trochę wysiłku, żeby ją zrozumieć. Wiele rzeczy, które ludzie nazywają odpornymi lub wytrzymałymi, jest po prostu odpornych lub wytrzymałych; pozostałe cechuje antykruchość.

7 Flâneur, flânerie (z fr. spacerowicz, spacerowanie) — termin spopularyzowany w XIX wieku, oznaczający kontemplowanie miejskiego życia oraz wielogodzinne spacerowanie po mieście.

Księga I – Wstęp do antykruchości

W dwóch pierwszych rozdziałach wprowadzam pojęcie antykruchości i ilustruję je przykładami. W Rozdziale 3 pojawia się rozróżnienie między tym, co organiczne, a tym, co mechaniczne, co obrazuje różnica między waszym kotem a pralką. Rozdział 4 wyjaśnia, w jaki sposób antykruchość niektórych ludzi wynika z kruchości innych, dlaczego błędy służą jednym, a innym nie — a więc omówione są w nim zjawiska, które ludzie zwykle określają mianem ewolucji, rozpisując się na ich temat.

Rozdział 1 – Między Damoklesem a hydrą

Proszę, odetnij mi głowę – Jak kolory w magiczny sposób stają się kolorami – Jak podnosić ciężary w Dubaju

POŁOWA ŻYCIA NIE MA NAZWY

Jesteś na poczcie, żeby wysłać prezent, paczkę wypełnioną kieliszkami szampana, do kuzyna w środkowej Syberii. Ponieważ zawartość paczki może zostać uszkodzona w czasie transportu, nalepiasz na pudełku naklejkę z (czerwonym) ostrzeżeniem „ostrożnie”, „kruche”, „uwaga”. A teraz wyobraźmy sobie dokładne przeciwieństwo tej sytuacji. Co będzie odwrotnością kruchości?

Prawie wszyscy odpowiadają, że przeciwieństwo kruchości to: wytrzymałość, odporność, trwałość lub coś w tym rodzaju. Ale wytrzymałość, odporność (i spółka) znaczy, że danego przedmiotu nie można uszkodzić ani ulepszyć, więc nie trzeba opatrywać go żadnym ostrzeżeniem — czy widzieliście kiedykolwiek paczkę z napisem „wytrzymałe” grubymi zielonymi literami? Logicznie rzecz biorąc, dokładnym przeciwieństwem kruchej paczki byłaby przesyłka, na której ktoś napisał: „z paczką należy obchodzić się nieostrożnie”. Jej zawartość byłaby nietłukąca, ale to nie wszystko — wstrząsy i rozmaite uszkodzenia miałyby na nią korzystny wpływ. Krucha paczka w najlepszym razie nie zostanie uszkodzona, a wytrzymała — w najlepszym i najgorszym razie nie zostanie uszkodzona. Zatem przesyłka, która jest przeciwieństwem kruchej paczki, w najgorszym razie nie zostanie uszkodzona.

Taką przesyłkę nazwaliśmy antykruchą; neologizm był konieczny, ponieważ Oxford English Dictionary nie podaje prostego, niezłożonego rzeczownika na określenie przeciwieństwa kruchości. Idea antykruchości nie jest bowiem częścią naszej świadomości — ale, na szczęście, jest częścią naszych historycznych zachowań i naszego systemu biologicznego, a także wszechobecną własnością każdego systemu, który przetrwał do dziś.

Rys. 1. Paczka, na której nadawca napisał: „Obchodzić się nieostrożnie”. Potrzebuje stresorów i chaosu. Zdjęcie: Giotto Enterprise i George Nasr.

Żeby się przekonać, jak obce jest to pojęcie ludzkiemu umysłowi, powtórzcie ten eksperyment i kiedy będziecie uczestniczyć w jakimś spotkaniu, pikniku lub wiecu poprzedzającym wybuch zamieszek, zapytajcie o antonim kruchości (precyzując niestrudzenie, że chodzi wam o dokładną odwrotność, a więc zjawisko o przeciwnych własnościach i skutkach). Prawdopodobnie oprócz słowa „wytrzymałość” usłyszycie takie propozycje, jak: nietłukący, trwały, o solidnej konstrukcji, silny, odporny i -odporny (na przykład wodoodporny), niejakiś (na przykład nierdzewny) — chyba że pytani słyszeli o tej książce. To błąd, który popełniają nie tylko jednostki, lecz także całe dziedziny wiedzy; znalazłem go w każdym słowniku synonimów i antonimów.

Można na to spojrzeć z innej strony: przeciwieństwem ładunku dodatniego jest ładunek ujemny, a nie neutralny, dlatego przeciwieństwem dodatniej kruchości powinna być kruchość ujemna (stąd moje określenie „antykruchość”), nie neutralna — a tym jest wytrzymałość, siła i niezniszczalność. W zasadzie, kiedy zapiszemy tę zależność w języku matematycznym, antykruchość okaże się kruchością ze znakiem ujemnym1.

Ignorancja w tym zakresie wydaje się powszechna. Nie istnieje określenie antykruchości w głównych znanych dziś językach, współczesnych i starożytnych, w języku potocznym i w slangu. Nawet język rosyjski (w wersji radzieckiej) i literacki język brooklyński nie mają odrębnej nazwy na antykruchość i utożsamiają ją z wytrzymałością2.

Nie mamy nazwy na połowę życia — i to tę ciekawszą.

PROSZĘ, UTNIJ MI GŁOWĘ

Skoro nie istnieje pospolity rzeczownik na określenie antykruchości, możemy sięgnąć po jej mitologiczny odpowiednik, wyraz historycznej inteligencji w postaci sugestywnych metafor. W rzymskiej, odświeżonej wersji greckiego mitu sycylijski tyran Dionizos II3 pozwala schlebiającemu mu dworzaninowi, Damoklesowi, wziąć udział w wystawnej uczcie, ale każe zawiesić nad jego głową miecz na jednym włosie z końskiego ogona. Koński włos ma to do siebie, że ostatecznie pęka pod wpływem ciężaru. Następuje więc krwawa scena, słychać przeraźliwe krzyki i pojawiają się ówczesne karetki pogotowia. Damokles jest kruchy — to kwestia czasu, zanim spadnie na niego miecz.

W innej starożytnej legendzie, tym razem w greckiej interpretacji legendy semickiej i egipskiej, spotykamy feniksa, ptaka o pięknym ubarwieniu. Za każdym razem, kiedy umiera, odradza się z własnych popiołów. Zawsze wraca do stanu wyjściowego. Tak się składa, że feniks jest symbolem Bejrutu, miasta, w którym dorastałem. Według legendy Berytos (bo tak dawniej nazywano Bejrut) w ciągu prawie 5 tysięcy lat, odkąd powstał, siedem razy był niszczony i siedem razy go odbudowano. Ta historia brzmi przekonująco, ponieważ na własne oczy widziałem ósmy taki przypadek: centrum Bejrutu (najstarsza część miasta) zostało całkowicie zniszczone po raz ósmy pod koniec mojego dzieciństwa w wyniku brutalnej wojny domowej. A później ósmy raz zostało odtworzone.

Ale Bejrut po odbudowie stał się jeszcze piękniejszy, niż był wcześniej, dzięki ciekawemu zrządzeniu losu: podczas rekonstrukcji odkryto ponownie rzymską szkołę prawa, którą pogrzebało trzęsienie ziemi z 551 roku naszej ery. Historia zrobiła nam prezent, chociaż wywołał on ostry konflikt między archeologami a deweloperami. Tym razem miasto nie zachowało się jak feniks, to nie była tylko wytrzymałość. I tak przechodzimy do trzeciej mitologicznej metafory, jaką jest hydra.

W mitologii greckiej hydra to stworzenie przypominające węża, które zamieszkiwało bagna w okolicy Lerny, koło Argos, i miało wiele głów. Kiedy obcinano mu jedną, w jej miejsce wyrastały dwie lub trzy nowe. Trauma służyła potworowi. Hydra to symbol antykruchości.

Miecz Damoklesa wskazuje na skutki uboczne władzy i sukcesu: każdy, kto wejdzie na szczyt, jest nieustannie narażony na niebezpieczeństwo — ktoś zawsze stara się go obalić. I, podobnie jak miecz, zagrożenie będzie bezgłośne, nieubłagane i nieciągłe. Ujawni się nagle, po długim okresie spokoju, być może właśnie w chwili, gdy rządzący przyzwyczai się do niego i zapomni o jego istnieniu. Czarne Łabędzie będą na was czyhać, ponieważ teraz będziecie mieli dużo więcej do stracenia; to cena sukcesu (i rozwoju), być może nieunikniona kara za nadmierny sukces. W ostatecznym rozrachunku liczy się wytrzymałość włosa, na którym wisi miecz — nie bogactwo i władza ucztujących. Na szczęście jednak można zidentyfikować, zmierzyć i rozwiązać te problemy — jeśli ktoś potrafi słuchać. Sens triady polega na tym, że w wielu sytuacjach potrafimy zmierzyć siłę tego włosa.

Zastanówcie się, jak toksyczny dla społeczeństwa może być ten mechanizm sukcesu poprzedzającego upadek. Kiedy na jednego z biesiadujących spadnie miecz Damoklesa, pociągnie to za sobą inne negatywne skutki i zaszkodzi pozostałym. Na przykład upadek dużej instytucji wpłynie na całe społeczeństwo.

Złożoność, pewna odmiana rozwoju, przynosi kruchość również Czarnym Łabędziom: w miarę jak społeczeństwa robią się coraz bardziej skomplikowane, stają się coraz bardziej „innowacyjne” i wyspecjalizowane, rośnie w nich zagrożenie kryzysem. Taką tezę przedstawił wspaniale — i przekonująco — archeolog Joseph Tainter. Ale nie musi tak być: czeka to tylko tych, którzy nie zdecydują się zrobić kolejnego kroku, żeby zrozumieć matrycę rzeczywistości. Aby zrównoważyć sukces, potrzebujesz odpowiednio dużej dawki wytrzymałości, a nawet antykruchości. Musisz być feniksem, a być może hydrą. Inaczej spadnie na ciebie miecz Damoklesa.

O konieczności nazywania

Wiemy więcej, niż nam się wydaje, dużo więcej, niż potrafimy wyrazić. Nawet jeśli nasze formalne systemy myślenia umniejszają wartość tego naturalnego zjawiska i nie potrafimy nazwać antykruchości, a nasze mózgi wręcz zwalczają tę koncepcję, to nie znaczy, że nie uwzględniamy jej w swoich działaniach. Nasze spostrzeżenia i przeczucia, wyrażane w czynach, bywają ważniejsze niż to, co wiemy, co klasyfikujemy w tabelach, omawiamy za pomocą słów i przekazujemy dzieciom w szkole. Tę kwestię przedstawiam wyczerpująco dalej, zwłaszcza w kontekście ważnego pojęcia wiedzy apofatycznej (takiej, której nie można wyrazić wprost ani bezpośrednio opisać językiem, którym dysponujemy); tymczasem przyjrzyjmy się pewnemu zdumiewającemu zjawisku.

W książce Through the Language Glass lingwista Guy Deutscher pisze, że wiele ludów pierwotnych porozumiewa się, nazywając tylko dwa lub trzy kolory, chociaż nie są daltonistami. Podczas prostego testu umieją dopasować nici do odpowiednich kolorów. Są w stanie dostrzec różnice między poszczególnymi pasmami tęczy, ale nie wyrażają ich w swoim języku. Te populacje nie rozróżniają kolorów tylko kulturowo, nie biologicznie.

Na tej samej zasadzie my nie dostrzegamy antykruchości z powodów intelektualnych, a nie organicznych. Żeby zrozumieć różnicę, zwróćcie uwagę, że nazwa „niebieski” jest wam potrzebna, gdy chcecie o czymś opowiedzieć, a nie wtedy, gdy chcecie coś zrobić.

Nie każdy wie, że wiele kolorów, które dziś uważamy za oczywiste, przez długi czas nie miało nazwy — nawet w podstawowych tekstach kultury zachodniej. Starożytne teksty, które powstały w krajach basenu Morza Śródziemnego, zarówno greckie, jak i semickie, zawierają bardzo niewiele określeń kolorów, skupionych głównie na rozróżnieniu między ciemnością a jasnością — Homer i jemu współcześni ograniczali się do trzech lub czterech barw: czerni, bieli i jakiejś nieokreślonej części tęczy, często podciąganej pod czerwień albo żółć.

Skontaktowałem się z Guyem Deutscherem. Był bardzo pomocny i zwrócił mi uwagę, że starożytni nie mieli nazwy nawet na tak podstawowy kolor jak niebieski. Brak słowa „niebieski” w starożytnej grece wyjaśnia, dlaczego Homer wielokrotnie pisze o morzu ciemnym jak wino (oinopa ponton), co mogło być mylące dla czytelników (łącznie z niżej podpisanym).

Co ciekawe, jako pierwszy odkrył to brytyjski premier William Gladstone w latach 50. XIX wieku (za co niesprawiedliwie i bezmyślnie zwymyślali go nieprzychylni mu dziennikarze). Gladstone, człowiek o dużej erudycji, napisał w przerwie między swoimi politycznymi obowiązkami imponujący traktat o Homerze, liczący 1700 stron. W ostatniej części ujawnił ograniczony zasób terminów kolorystycznych, przypisując współczesne uwrażliwienie na liczne niuanse barw międzypokoleniowemu treningowi wzroku. Udowodniono jednak, że niezależnie od nazw kolorów stosowanych w danej kulturze ludzie potrafili rozpoznawać wiele barw — jeżeli nie cierpieli na daltonizm.

Gladstone był imponującą postacią pod wieloma względami. Oprócz erudycji, siły charakteru, szacunku dla słabszych i dużej energiczności, czterech bardzo pożądanych cech (spośród których szacunek dla słabszych, po odwadze intelektualnej, wydaje się najbardziej atrakcyjną cechą piszącemu te słowa), miał zdumiewającą zdolność przewidywania. Wywnioskował coś, co niewielu w jego czasach odważyło się zasugerować: że Iliada nawiązuje do rzeczywistej historii (nie odkryto jeszcze wówczas Troi). A przy tym, co niezwykle ważne dla tej książki, w kolejnej proroczej wizji nalegał na utrzymywanie zrównoważonego budżetu państwa: deficyty budżetowe okazały się głównym źródłem kruchości systemów społecznych i ekonomicznych.

PROTOANTYKRUCHOŚĆ

Znane są nazwy dwóch idei będących zapowiedzią antykruchości i dwa prekursorskie zastosowania, obejmujące niektóre z jej szczególnych przypadków. Są to łagodne aspekty antykruchości, ograniczone do dziedziny medycyny. Stanowią jednak dobry punkt wyjścia.

Jak głosi legenda, Mitrydates IV Filopator4, król Pontu w Azji Mniejszej, ukrywając się po zabójstwie ojca, uodpornił się na wszelkie trucizny, zażywając toksyczne substancje w coraz większych dawkach, zbyt małych jednak, żeby okazały się śmiertelne. Później uczynił ten proces elementem skomplikowanego rytuału religijnego. Owa odporność przysporzyła mu jednak problemów później, kiedy zażył truciznę, żeby odebrać sobie życie. Próba samobójcza okazała się nieudana, ponieważ „zabezpieczył się za pomocą innych leków”, dlatego musiał poprosić żołnierza sprzymierzonej armii, żeby przebił go mieczem.

Metoda zwana antidotum Mithridatium, stosowana entuzjastycznie przez Celsusa, słynnego lekarza starożytności, musiała być dosyć modna w Rzymie, ponieważ mniej więcej sto lat później nieco skomplikowała matkobójcze plany cesarza Nerona. Neron obsesyjnie pragnął zabić swoją matkę, Agrypinę, która, żeby było ciekawiej, była siostrą Kaliguli (i, co jeszcze ciekawsze, rzekomą kochanką filozofa Seneki, o którym piszę więcej w dalszej części książki). Matka jednak zwykle dość dobrze zna swojego syna i potrafi przewidzieć, co zrobi, zwłaszcza jeśli to jej jedyne dziecko — a Agrypina miała trochę doświadczenia z truciznami, jako że prawdopodobnie posłużyła się tą metodą, żeby zabić przynajmniej jednego ze swoich mężów (uprzedzałem, że robi się ciekawie). Dlatego, podejrzewając, że Neron wydał na nią wyrok, zmitrydatyzowała się na trucizny, które mogli zdobyć podwładni jej syna. Podobnie jak król Mitrydates, Agrypina ostatecznie zginęła w bardziej mechaniczny sposób, kiedy jej syn (podobno) nasłał na nią zabójców, w ten sposób udzielając nam drobnej, choć ważnej lekcji, że nie na wszystko można się uodpornić. Do dziś, choć minęło 2 tysiące lat, nikt nie znalazł sposobu na to, jak zabezpieczyć się przed mieczem.

Przyjmijmy, że mitrydatyzm to wynik ekspozycji na niewielką dawkę substancji, która z czasem uodparnia człowieka na jej większą ilość. Ta sama zasada stosowana jest w przypadku szczepień i leczenia alergii. Nie jest to jeszcze antykruchość, tylko raczej umiarkowany poziom wytrzymałości, ale zrobiliśmy pierwszy krok we właściwym kierunku. I zaczynamy już rozumieć, że być może całkowicie pozbawieni trucizny stajemy się na nią bardziej podatni (krusi), a żeby nabrać odporności, trzeba trochę pocierpieć.

Teraz wyobraźmy sobie, że trująca substancja w określonej dawce nie tylko zwiększa twoją odporność, ale też poprawia twoją ogólną kondycję fizyczną. Hormeza (słowo ukute przez farmakologów) zachodzi wtedy, gdy niewielka dawka szkodliwej substancji wpływa korzystnie na organizm, działając jak lekarstwo. Odrobina substancji, która w większej dozie jest trująca, wzmacnia organizm, ponieważ wywołuje pewnego rodzaju nadmierną reakcję. W momencie odkrycia zjawisko to interpretowano nie tyle w kategoriach „trucizna leczy”, ile „szkodliwość zależy od dawki” albo „efekt leczenia zależy od dawki”. Naukowcy interesują się właśnie nieliniowością reakcji na dawkę.

Starożytni dobrze znali zjawisko hormezy (ale go nie nazwali, podobnie jak koloru niebieskiego). Jednakże dopiero w 1888 roku zostało ono po raz pierwszy opisane naukowo (choć wciąż pozostało nienazwane) przez niemieckiego toksykologa Hugona Schulza, który zauważył, że niewielkie dawki trucizny stymulują wzrost drożdży, podczas gdy większe dawki hamują ich rozwój. Niektórzy badacze utrzymują, że korzystnego wpływu warzyw na organizm nie wyjaśnia zawartość witamin ani żadne inne racjonalizujące teorie (czyli koncepcje, które wydają się rozsądne na poziomie narracji, ale nie zostały sprawdzone empirycznie). Ich zdaniem rośliny chronią się przed zagrożeniami i drapieżnikami za pomocą trujących substancji, które, zażyte w odpowiednich ilościach, mogą stymulować ludzki organizm. Tu również ograniczona, niewielka dawka trucizny przynosi korzystne skutki.

Zdaniem wielu restrykcja kaloryczna (stała lub sporadyczna) wywołuje zdrowe reakcje i zmiany, które, między innymi, wydłużają oczekiwaną długość życia zwierząt laboratoryjnych. My, ludzie, żyjemy zbyt długo, żeby badacze mogli sprawdzić, czy taka restrykcja wydłuża naszą oczekiwaną długość życia (jeśli hipoteza jest prawdziwa, to obiekty badawcze żyłyby dłużej niż badacze). Ale wygląda na to, że wpływa ona korzystnie na stan zdrowia ludzi (a niekiedy również na ich poczucie humoru). Skoro jednak nadmiar przyniósłby odwrotny skutek, to sporadyczną restrykcję kaloryczną można interpretować w następujący sposób: zbyt duża ilość zwykłego jedzenia szkodzi, a pozbawienie ludzi stresora w postaci głodu może skracać ich życie; zatem hormeza jedynie odtwarza u ludzi naturalną równowagę między odżywianiem a głodem. Innymi słowy, hormeza jest normą, a jej brak nam szkodzi.

W latach 40. XX wieku metoda ta straciła w pewnej mierze szacunek i zainteresowanie naukowców. Hormezę praktykowano rzadziej, ponieważ niektórzy mylnie kojarzyli ją z homeopatią. Tego rodzaju skojarzenie jest niesprawiedliwe, ponieważ to zupełnie różne mechanizmy. Homeopatia opiera się na innych założeniach, z których jedno głosi, że niewielkie, wysoce rozcieńczone dawki substancji chorobotwórczych (tak małe, że niemal niedostrzegalne, dlatego nie powodują hormezy) mogą się przyczynić do wyleczenia danej choroby. Istnieje niewiele empirycznych dowodów na skuteczność homeopatii, która ze względu na metodologię badawczą zaliczana jest dziś do metod medycyny niekonwencjonalnej. Tymczasem hormeza, jako zjawisko, została potwierdzona licznymi dowodami naukowymi.

Jednakże, co istotniejsze, teraz rozumiemy, że pozbawiając systemy niezbędnych stresorów, niekoniecznie działamy na ich korzyść — możemy im wręcz zaszkodzić.

NIEZALEŻNOŚĆ KONTEKSTOWA ZALEŻY OD KONTEKSTU