Białe święta - Rebecca Winters - ebook

Białe święta ebook

Rebecca Winters

3,8
10,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Ponowne spotkanie z Raoulem wytrąciło Crystal z równowagi. Z wahaniem przyjęła jego zaproszenie do Chamonix. Z jednej strony dobrze wrócić do urokliwego miasteczka we francuskich Alpach, w którym przeżyła tyle miłych chwil. Z drugiej… zbliżająca się Gwiazdka uświadamia jej, jak wiele straciła. Bajkowy krajobraz i nieustanna obecność Raoula wywołują słodko-gorzkie wspomnienia, ale też budzą nadzieję na przyszłość…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 139

Oceny
3,8 (50 ocen)
16
14
15
4
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Rebecca Winters

Białe święta

Tłumaczenie:

Rozdział pierwszy

– Philippe! Tutaj! – Crystal Broussard energicznie pomachała ręką i wysiadła z auta.

Sześcioletni blondynek, który właśnie wypadł z budynku podstawówki, pobiegł prosto do samochodu. Był piątek, więc dzieci kończyły lekcje dwie godziny wcześniej niż w pozostałe dni tygodnia.

Porywisty wiatr przemieszczał się z południowego zachodu na północny, co oznaczało, że od strony Kolorado nadciąga potężna zamieć. Imienniczka Crystal, wysoka na ponad trzy tysiące metrów góra Crystal Peak, wkrótce miała okryć się bielą, podobnie jak sąsiadujące z nią szczyty.

Crystal, która zaczęła jeździć na nartach, gdy tylko nauczyła się chodzić, bez trudu rozpoznawała oznaki zbliżającej się burzy śnieżnej. Temperatura już spadła i stało się jasne, że miasteczko Breckenridge niedługo całkiem zniknie pod warstwą puchu. Poprzednia burza nawiedziła okolicę zaledwie kilka dni wcześniej.

To były dobre wieści dla ojca Crystal i innych pracowników branży narciarskiej. Do Breckenridge tłumnie zjeżdżali wielbiciele gór, gotowi wydać fortunę na specjalistyczną odzież i sprzęt. Kiedy Philippe chodził do przedszkola, Crystal pracowała u ojca na pół etatu. Teraz mały został pierwszoklasistą, a ona mogła nareszcie zatrudnić się w pełnym wymiarze godzin.

Mocno wyściskała syna i otworzyła przed nim drzwi samochodu.

– Stęskniłam się za tobą – oznajmiła na powitanie. – Wskakuj szybko i zapnij pasy. Musimy dotrzeć do sklepu, zanim rozpęta się śnieżyca.

– A nie możemy jechać prosto do domu? – skrzywił się.

Od pewnego czasu Philippe najchętniej zaszywał się w swoim pokoju i bawił w samotności.

– To potrwa tylko chwilę – zapewniła go. – Potrzebujesz nowej kurtki, a dzisiaj po południu przyszła dostawa parek. Niewiele jest w twoim rozmiarze, więc musimy coś wybrać, zanim trafią na wieszaki w sklepie. Za dziewięć dni Gwiazdka, ludzie lada moment rzucą się do kupowania ostatnich prezentów.

– Nie chcę nowej kurtki – burknął.

– Wiem, że nie chcesz, ale urosłeś i rękawy są za krótkie.

Niewiele brakowało, a dodałaby, że jego obecna parka jest naprawdę stara, bo została kupiona jeszcze we Francji, gdzie wcześniej mieszkali. W ostatniej chwili ugryzła się jednak w język z obawy, że Philippe zupełnie zamknie się w sobie. Dręczyło ją przeczucie, że pragnął zachować kurtkę tylko dlatego, że był w nią ubrany, gdy wyjeżdżali z Chamonix.

Pomyślała, że Philippe potrzebuje pomocy. Od początku roku szkolnego niemal nieustannie milczał i tylko ciężko wzdychał. Po śmierci ojca stał się zupełnie innym dzieckiem. Czternaście miesięcy temu Eric Broussard, jeden z najlepszych francuskich narciarzy, zginął w wieku dwudziestu ośmiu lat podczas biegu zjazdowego we włoskiej Cortinie.

Dwa lata wcześniej rodzina Broussardów doświadczyła podobnej tragedii, gdy zginęła Suzanne, żona Raoula, starszego brata Erica. Bracia bardzo się kochali. Crystal była przekonana, że czuli się dobrze w swoim towarzystwie, gdyż nigdy nie musieli ze sobą rywalizować. Raoul żył dla wspinaczki, podobnie jak Suzanne, Eric z kolei pragnął tylko jeździć na nartach.

Po jego śmierci świat francuskiego narciarstwa pogrążył się w żałobie, ale Crystal przeżyła największy dramat. To ona musiała wyjaśniać ich pięcioletniemu synowi, że tata już nigdy nie wróci do domu.

Crystal była o dwa lata młodsza od Erica. Kiedy się poznali i umówili na pierwszą randkę, należała do amerykańskiej reprezentacji narciarskiej kobiet i miała ma swoim koncie jeden brązowy medal. Po ślubie zamieszkali we francuskim Chamonix, rodzinnym mieście Erica. Zamożni i wpływowi Broussardowie byli właścicielami cenionego górskiego klubu z tradycjami, który działał we francuskich Alpach już od stu lat.

Dwa miesiące po pogrzebie Crystal przeprowadziła się z Philippe’em do domu rodziców w Breckenridge w Kolorado. Miała nadzieję, że dzięki temu i ona, i chłopiec staną na nogi po niespodziewanej tragedii. Niestety Philippe otoczył się niewidzialnym murem i wyglądało na to, że nikt nie zdoła go zburzyć, nawet pogodne młodsze siostry Crystal, Jenny i Laura. Bliźniaczki niedawno skończyły dwadzieścia lat, do domu wpadały jedynie między jednym wyścigiem narciarskim a drugim.

Niedługo po przeprowadzce ojciec Crystal postanowił zabrać Philippe’a na narty, ale mały dostał ataku histerii. Crystal zrozumiała, że jest jeszcze za wcześnie na szusowanie, i zlękła się, że śmierć Erica na zawsze zniechęciła jej syna do nart. Co prawda jeździł z nią w Chamonix, ale nie miała pojęcia, czy naprawdę to lubił, czy po prostu ją naśladował.

Coraz bardziej martwiła się zachowaniem synka. Nigdy nie okazywał entuzjazmu. Tuż po śmierci Erica wcale tego nie oczekiwała, nie liczyła również na to, że będzie kipiał energią. Przygnębienie zdawało się jednak nasilać i zmieniać w depresję, choć rodzina traktowała dziecko z miłością i okazywała mu uczucia na każdym kroku.

Zdaniem wychowawczyni Philippe nie próbował zaprzyjaźnić się z innymi uczniami. Wobec tego na jesieni Crystal zaprosiła jednego z jego kolegów, ale Philippe nie miał ochoty dzielić się zabawkami ani uczestniczyć w zabawach w pobliskim parku. Dzień okazał się katastrofą, dlatego Crystal zrezygnowała z następnych prób. Matka innego chłopca zaprosiła z kolei Philippe’a, było jednak jasne, że spotkanie wypadło beznadziejnie, gdyż więcej się nie odezwała.

Crystal martwiła się, że mały nie chce rozmawiać o ojcu. Chętnie za to wspominał ukochanego stryjka Raoula, który telefonował raz w miesiącu. Crystal nie wiedziała, jakie tematy poruszali, bo Philippe nigdy się nie zwierzał. Z początku rozmawiał telefonicznie jeszcze z bratem stryjecznym Albertem, ale odkąd poszedł do szkoły, sytuacja się zmieniła. Przestał mówić o potrzebach i zmartwieniach, zamknął się w sobie, a gdy Crystal próbowała go zagadywać, uparcie milczał. Nawet ukochani grand-mere i grand-pere nie zdołali go rozweselić. Dwukrotnie przylecieli z wizytą, w tym raz z uwielbianą przez Philippe’a siostrą Erica, Vivige, lecz chłopiec nie okazał radości.

Molly, matka trójki dzieci i jedna z wieloletnich pracownic w sklepie ojca Crystal, zasugerowała, że nerwowość Philippe’a może wynikać z faktu, że musi dzielić mamę z resztą rodziny. Ta uwaga dała Crystal do myślenia i pogłębiła jej przekonanie, że w jakiś sposób zawiodła dziecko.

Wierzyła, że duża rodzina zapewni Philippe’owi poczucie bezpieczeństwa. Początkowo planowała zakup bądź wynajem mieszkania nieopodal domu, ale po roku ciągle tkwili u jej rodziców. Ich bliskość miała uleczyć rany, lecz te nadzieje okazały się płonne.

A jeśli Molly się nie myliła?

Crystal zaczęła poważnie się zastanawiać, czy nie manifestuje zbytnio przywiązania do rodziny, i doszła do wniosku, że po wyprowadzce Philippe zbliży się do niej. Postanowiła zaryzykować, ponieważ następnym krokiem byłoby niewątpliwie szukanie pomocy specjalisty. Cóż, prawdopodobnie oboje jej potrzebują.

Uznała, że porozmawia o tym z rodzicami jeszcze tego wieczoru, gdy tylko Philippe zaśnie. Zamierzała wyposażyć nowe mieszkanie w kilka rzeczy z Chamonix, które na razie przechowywali w magazynie. Philippe mógł jej pomóc w wyborze. Liczyła na to, że dzięki temu chłopiec się trochę otworzy. Naturalnie po przyjeździe do Breckenridge Crystal starała się odtworzyć sypialnię syna, żeby poczuł się jak w domu, ale widocznie to nie wystarczyło.

Po dojechaniu do centrum Breckenridge Crystal zaparkowała za sklepem ojca.

– Chodź, kochanie. – Wzięła Philippe’a za rękę i poprowadziła do tylnego wejścia.

Na zapleczu oboje podeszli do nowych kurtek. Crystal chwyciła dwie z nich i pokazała synowi.

– Która podoba ci się bardziej, niebieska czy zielona? – zapytała.

Przypatrywał się im przez chwilę.

– Chyba ta. – Dotknął granatowej, która pasowała do jego niebieskich oczu, odrobinę ciemniejszych od oczu Erica.

– W takim razie sprawdzimy, jak się na tobie prezentuje.

Kiedy zdjął starą kurtkę, pomogła mu włożyć nową.

– Rewelacja – oznajmiła z zadowoleniem. – Chodź, znajdziemy dziadka i spytamy go o zdanie.

Po sklepie kręciło się kilkunastu klientów, którzy absorbowali uwagę całego personelu. Molly zajmowała się grupą narciarzy, ale to ona pierwsza zauważyła Crystal i Philippe’a.

– Cześć, Philippe! – zawołała. – Jaka piękna parka! Świetnie w niej wyglądasz.

W odpowiedzi tylko coś mruknął i odwrócił wzrok. Crystal popatrzyła na Molly ze skruchą, chcąc w ten sposób przeprosić za zachowanie syna, i rozejrzała się w poszukiwaniu ojca.

– Gdzie tata?

– Powiedział, że ma ważne sprawy do załatwienia – odparła Molly. – Wyszedł, ale podobno wkrótce wróci.

Crystal wiedziała z doświadczenia, że ważne sprawy, czyli rozmowy ojca z przyjaciółmi, trwały niekiedy wiele godzin.

– W takim razie chyba pojedziemy do domu i pokażemy kurtkę babci – powiedziała do Philippe’a.

Kiedy ruszyli na zaplecze, Crystal usłyszała za sobą znajomy męski głos.

– Eh bien, mon gars. Tu me souviens?

Raoul. Crystal momentalnie zrobiło się gorąco.

– Oncle Raoul! – wykrzyknął chłopiec radośnie.

Philippe wypowiedział imię stryja tak głośno, że wszyscy w sklepie odwrócili głowy w ich kierunku. Chłopiec wysunął dłoń z uścisku Crystal i rzucił się w ramiona starszego brata Erica. Uwiesił się na szyi Raoula i przytulił się tak mocno, jakby od tego zależało jego życie. W następnej chwili Raoul trzymał bratanka w ramionach, a ona nie wiedziała, który z nich bardziej cieszy się ze spotkania.

Ponad ramieniem Philippe’a dostrzegła, że Raoul z obojętną miną wpatruje się w nią ciemnoniebieskimi oczami.

– Miałem nadzieję, że nie zrobiłaś sobie dzisiaj wolnego. – Doskonale mówił po angielsku, ze słabszym akcentem niż Eric. – Podobno po wyjeździe z Chamonix zatrudniłaś się u ojca.

– Tak. – Była do tego stopnia zdumiona jego widokiem, że zabrakło jej słów.

– Szczerze mówiąc, jestem zaskoczony.

Odetchnęła głęboko, zastanawiając się, co właściwie chciał przez to powiedzieć.

– Sądziłem, że podejmiesz pracę trenerki – dodał, jakby czytał jej w myślach. – Powinnaś szlifować umiejętności wschodzącej gwiazdy narciarstwa. – Uśmiechnął się szeroko. – Nie ma kobiety, która jeździłaby na nartach tak jak Crystal Broussard. Nikt nie zdołałby skopiować twojego stylu. Jest niepowtarzalny.

– Był – poprawiła go. – Czas przeszły.

– Skądże – odparł zdecydowanym głosem. – Nigdy nie stracisz stylu. Świat narciarstwa utracił prawdziwą gwiazdę, kiedy przestałaś startować w zawodach. Osobiście ogromnie żałuję, że zrezygnowałaś ze sportu wyczynowego.

Uwaga Raoula zdumiała Crystal. Pod koniec małżeństwa Eric i ona mieli problemy małżeńskie, ale zanim zdołali je rozwiązać, Eric zginął na stoku. W tej sytuacji sport stracił dla niej znaczenie. Słowa szwagra jednak jej pochlebiły, zwłaszcza że Raoul również był sportowcem i zawsze mówił szczerze. Nie mógł wiedzieć, że w skrytości ducha Crystal marzyła o zostaniu trenerką, a jednak się tego domyślił.

Jeszcze za życia Suzanne zorientowali się, że nadają na tych samych falach, i bardzo się polubili. Czasem Crystal nawet martwiła się, że nie doświadcza takiego porozumienia z Erikiem, a potem dopadały ją wyrzuty sumienia.

– Dziękuję za komplement, Raoul, ale mam syna, o którego muszę zadbać – odparła.

– To oczywiste. Wygląda jednak na to, że dałabyś sobie radę z jednym i drugim. Szczerze mówiąc, zastanawiałem się, dlaczego nie wznowiłaś treningów po urodzeniu Philippe’a.

– Jeszcze w Chamonix?

– Naturellement – przytaknął.

– Chciałam, ale matką jest się na cały etat – westchnęła.

– Część kobiet pewnie uważa tak samo, ale ty z pewnością umiałabyś pogodzić sport z macierzyństwem. – Jego ciemne oczy zabłysły. – Jesteś niezwykle utalentowana.

Nie ulegało wątpliwości, że Raoul naprawdę w nią wierzył. Kiedy jednak rozmawiała o tym z Erikiem, ten postawił sprawę jasno.

– Pamiętaj, że to ty chciałaś zostać matką wcześniej, niż planowaliśmy – przypomniał jej wówczas. – Kto się zajmie dzieckiem, jeśli oboje znikniemy z domu? Nie mam ochoty zatrudniać niani.

Wkrótce po narodzinach Philippe’a okazało się, że Eric tak naprawdę nie ma ochoty na nic poza jazdą na nartach. Zawodowy sport całkowicie zawładnął jego życiem, a Crystal nieświadomie starała się zastąpić dziecku ojca.

Wspominała przeszłość i jednocześnie patrzyła uważnie na Raoula. Jego ciemne kręcone włosy były dłuższe, niż zapamiętała. Raoul górował wzrostem nad Erikiem, który miał metr osiemdziesiąt pięć. Eric urodził się z naturalnie szczupłą sylwetką narciarza. I on, i Vivige, również pierwszorzędna narciarka, pod tym względem przypominali ojca, oboje też byli ciemnymi blondynami. Z kolei Raoul miał bardziej atletyczną budowę i oliwkową karnację odziedziczoną po matce. O ile Eric był przystojny, o tyle jego brat prezentował się po prostu wyjątkowo. Bracia Broussardowie zawsze cieszyli się zainteresowaniem płci pięknej.

Widok Raoula sprawił jej przyjemność, ale i zabolał. Do tego jeszcze przetoczyło się przez nią sporo innych emocji, nad którymi nie chciała się teraz zastanawiać. Zauważyła, że zmarszczki wokół jego ust wyraźnie się pogłębiły od ostatniego spotkania. Rok temu cała rodzina Broussardów, łącznie z trzema braćmi stryjecznymi Philippe’a, pojechała na lotnisko w Genewie, żeby pożegnać ją i małego przed wylotem do Stanów Zjednoczonych.

Raoul wydawał się teraz nieco przybity. Chyba stracił parę kilo, ale zmiany tylko wyszły mu na dobre.

– Miło cię widzieć, Raoul – powiedziała w końcu.

Z najwyższym trudem udało się jej zapanować nad drżeniem głosu.

– Czyżby? – spytał z powątpiewaniem.

Nie była pewna, czy słyszy w jego głosie oskarżenie. Mimowolnie od razu się zjeżyła.

– Jak możesz mnie o to pytać? – Zmusiła się do uśmiechu. – Oczywiście, że tak. Przecież minęło dużo czasu, odkąd widzieliśmy się po raz ostatni. Jestem po prostu zaskoczona.

Tuż przed świętami Broussardowie mieli najwięcej pracy, gdyż Chamonix było celem zimowych pielgrzymek turystów. Crystal dziwiła się, że właśnie o tej porze roku Raoul znalazł czas na odwiedziny. Po chwili wahania podeszła bliżej, żeby go uścisnąć. Philippe nadal tkwił w ramionach stryja i uśmiechał się radośnie.

Raoul objął ją wolną ręką.

– Ciebie też miło widzieć, ma belle – wyszeptał jej do ucha. Często zwracał się tak do Crystal. – Odkąd wyjechałaś, moje życie zmieniło się nie do poznania.

Mogła powiedzieć to samo. Z dala od Francji i od niego czuła się jak na przymusowym wygnaniu.

Zanim odstawił Philippe’a, ucałował oboje w policzki. Jego znajomy zapach przywołał wspomnienia czasów, które miały już nigdy nie powrócić.

Philippe przywarł do dłoni Raoula i odchylił głowę. Jego niebieskie oczy błyszczały, po raz pierwszy od dawna.

– Chodź z nami, pokażę ci dom babci! – wykrzyknął.

– Z przyjemnością, o ile maman nie ma nic przeciwko temu.

Crystal odetchnęła głęboko.

– Zapraszam serdecznie. Wypożyczyłeś w Denver samochód?

– Tak, oczywiście.

– Maman, czy mogę pojechać do domu autem stryja?

Przez ostatni rok nazywał ją mamą. Teraz jej dwujęzyczny syn nieoczekiwanie przerzucił się na francuski. Crystal ponownie się zamyśliła. Philippe był spragniony bliskości mężczyzny, którego kochał najbardziej na świecie zaraz po swoim ojcu. Właściwie jeśli się nad tym zastanowić, spędzał więcej czasu z Raoulem niż z Erikiem.

– S’il te plait. – Wpatrywał się w nią błagalnie.

W tym momencie przypomniała sobie, jak żarliwie Eric prosił ją o wybaczenie, kiedy coś zrobił albo o czymś zapomniał. Tyle niedotrzymanych obietnic…

Natrętne wspomnienia zatruwały jej umysł, wytrącając z równowagi.

– Oczywiście – odparła. – Tylko pamiętaj o zapięciu pasów.

Philippe podskoczył z radości, której tak mu brakowało od śmierci Erica. Widok stryja od razu poprawił mu humor.

– Zajmę się tym – zapewnił ją Raoul.

Nie musiał tego mówić. Gdy zaczęła krwawić na dwa tygodnie przed terminem porodu, zawiózł ją do szpitala, a po drodze uspokajał i pocieszał. Wtedy połączyła ich silna więź. Crystal bez wahania powierzyłaby mu życie. Raoul i Suzanne bardzo jej pomogli w pierwszym, najtrudniejszym okresie po porodzie.

Tamtego dnia Eric uczestniczył w zawodach Pucharu Świata w Cortinie. Nie był przy narodzinach syna, bo lekarz źle obliczył termin porodu. Kiedy Crystal nagle zaczęła krwawić, zadzwoniła do teściowej. Raoul był akurat w domu i odebrał telefon, a gdy usłyszał niepokój w głosie bratowej, od razu rzucił wszystko i przybiegł na pomoc. Lekarz powiedział, że ta szybka reakcja uratowała jej życie. Wystarczyłoby jeszcze kilkanaście minut, a wykrwawiłaby się na śmierć.

Widok Philippe’a przytulonego do stryja przywołał te wspomnienia.

– Pojedziemy za tobą, mamo!

– Dobry pomysł – powiedziała. – W takim razie ruszę pierwsza.

Szybko poszła na zaplecze po starą kurtkę Philippe’a. Ze zdenerwowania nogi omal nie odmówiły jej posłuszeństwa. Gdy tylko wsiadła do samochodu i uruchomiła silnik, nagle ogarnął ją strach.

Mógł być tylko jeden powód, dla którego Raoul postanowił przyjechać do Ameryki – zapewne chciał osobiście przekazać jej jakieś złe wieści. Cokolwiek się wydarzyło, nie była przygotowana na ból. Wszyscy ogromnie przeżyli śmierć dwóch ważnych osób w rodzinie, a Crystal musiała dodatkowo otoczyć opieką pogrążonego w depresji syna.

Na szybę spadły pierwsze płatki śniegu, zwiastuny nadciągającej zamieci. W tylnym lusterku Crystal widziała białego forda z wypożyczalni. Jej serce mocniej zabiło – za kierownicą tego samochodu naprawdę siedział Raoul. Był tutaj, w Breckenridge, nie w Chamonix.

Kiedy już wyjeżdżał z rodzinnego miasta, zazwyczaj wybierał się w góry, prawie zawsze w towarzystwie najlepszego przyjaciela, Desa, który miał dom w hiszpańskich Pirenejach. Crystal kilka razy spotkała się z Desem i zawsze miło im się rozmawiało. Po śmierci Suzanne przyjaciele spędzili ponad dwa miesiące w Himalajach. Des martwił się wtedy o Raoula, podobnie jak Crystal.

Raoul przez długi czas był zamknięty w sobie, zupełnie jakby lód skuł mu serce. Tylko w towarzystwie Philippe’a i dzieci Vivige przypominał tego ciepłego, cudownego człowieka, którym był za życia Suzanne.

Wzdrygnęła się mimowolnie. W tamtych miesiącach cała rodzina martwiła się o Raoula. Crystal straciła bardzo dobrą przyjaciółkę, a Eric lubianą bratową. Zanim świat Raoula legł w gruzach, cała czwórka spędzała ze sobą mnóstwo czasu.

Crystal przygryzła wargę. Nie widziała Raoula od roku, a kiedy dzwonił, za każdym razem zamieniali tylko kilka słów. Niewiele wiedziała o życiu osobistym szwagra, dowiedziała się tylko od Vivige, że Raoul widuje się z niejaką Sylvie Beliveau. Cała rodzina miała nadzieję, że ten związek przerodzi się w coś poważnego.

Crystal celowo nie zaprzątała sobie głowy tymi nowinami. Nie miała zamiaru wtykać nosa w cudze sprawy. Nie chciała, aby wspomnienia utrudniały jej układanie sobie życia na nowo.

Raoul najwyraźniej wydostał się z otchłani, w której tkwił, i postanowił ruszyć sprawy z miejsca. Crystal mimo wszystko była ciekawa, jaka jest ta Sylvie. Nieoczekiwany przyjazd szwagra sprawił, że jej względny spokój wewnętrzny tego popołudnia legł w gruzach.

Raoul zapiął pasy Philippe’owi, a w drodze nieustannie zerkał na jego odbicie w lusterku. Chłopiec widział te spojrzenia i za każdym razem obaj się uśmiechali.

– Od naszego ostatniego spotkania urosłeś ze trzydzieści centymetrów – powiedział po francusku Raoul.

– Bo skończyłem już sześć lat – odparł w tym samym języku Philippe. – Ten model samochodu od ciebie to moja ulubiona zabawka.

– Cieszę się.

– W przyszłym roku będę miał siedem lat.

– Naprawdę tak ci się śpieszy, żeby być starszym? – spytał nieco zdumiony Raoul.

– Tak, wtedy mama zabierze mnie z powrotem do ciebie.

Zaskoczony Raoul zaczerpnął powietrza.

– Wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłem? – Nie wyobrażał sobie, że mógłby kochać własne dziecko bardziej niż Philippe’a.

Chłopiec pokiwał głową.

– Ja też za tobą tęskniłem – westchnął. – Za każdym razem, kiedy rozmawialiśmy przez telefon, obiecywałeś, że przyjedziesz i spotkasz się ze mną. Dlaczego tyle to trwało?

Raoul zacisnął palce na kierownicy. Zwlekał z przyjazdem z kilku powodów. Przede wszystkim nie podobało mu się, że bratowa budzi jego zainteresowanie, więc wolał trzymać się z dala od niej.

Mógł udzielić tylko jednej bezpiecznej odpowiedzi.

– Musiałem pracować. Twój dziadek ostatnio potrzebuje więcej odpoczynku, więc go zastępuję, a mam jeszcze własne obowiązki.

– Teraz zamieszkasz ze mną u babci i będziesz spać w łóżku obok, tak jak mama, kiedy czasami płaczę.

– Często płaczesz? – spytał.

– Tak. A ty?

– Czasami. Brakuje mi twojego taty.

– Szkoda, że umarł – mruknął Philippe. – Nie musielibyśmy tutaj mieszkać.

Raoul poczuł nagły ucisk w gardle.

– Nie masz pojęcia, jak bardzo żałuję, że nie ma go już z nami – wyznał.

Decyzja Crystal o przeprowadzce do Kolorado początkowo budziła w nim złość, ale po kilku miesiącach trochę ochłonął.

– Strasznie jestem zły na mamę – dodał Philippe.

Witaj w klubie, pomyślał Raoul, ale rozsądnie milczał. Jeszcze przed śmiercią Erica w Crystal zaszły ogromne zmiany. Odsunęła się emocjonalnie od rodziny, co Raoul odczuł szczególnie mocno. Instynkt podpowiadał mu, żeby trzymać się z dala od Crystal. W trakcie lotu przez ocean walczył ze sobą, ponieważ z jednej strony pragnął zobaczyć bratową i bratanka, a z drugiej czuł, że powinien unikać kontaktu z nimi.

– Dlaczego tak bardzo się złościsz na mamę? – spytał.

– Bo to przez nią tutaj jesteśmy. Chcę do domu.

– Nie czujesz się w Breckenridge jak w domu?

– Nie – odparł cicho. – Mój dom jest w Chamonix.

Cóż… Jak na sześciolatka, Philippe był wyjątkowo inteligentny i dojrzały.

– Czy mogę wrócić z tobą, stryjku?

Raoul myślał intensywnie.

– Zatrzymałem się w hotelu Des Alpes nieopodal sklepu twojego dziadka – odparł. – Jeśli mama się zgodzi, będziesz mógł dzisiaj spać w moim pokoju.

– Super! Zawsze chciałem tam przenocować. W środku mają prawdziwe dzwonki od sań. Mama czasami pozwala mi wejść do recepcji i trochę podzwonić.

Raoul się uśmiechnął, bo Philippe był naprawdę rozbrajający.

– Lubisz dzwonki? – zapytał

– Aha. Są takie same jak w domu dziadka we Francji. Pamiętasz, jak zabrałeś mnie i Alberta na przejażdżkę saniami?

Zdumiało go, że Philippe tak dużo pamięta. Czy Crystal zdawała sobie sprawę z uczuć syna? A może nadal przeżywała silny ból po utracie Erica, przez co nie docierały do niej inne sygnały?

Raoul pogodził się już ze śmiercią Suzanne, ale nie było łatwo. Gdyby mieli dziecko, cierpiałby dłużej, ponieważ przy każdym spojrzeniu na potomka widziałby twarz ukochanej kobiety.

– Opowiedz mi o szkole – poprosił. – Jak się nazywa twoja wychowawczyni?

– Pani Crabtree – odparł Philippe.

– Lubisz ją?

– Tak, chociaż nie mówi po francusku. Nikt tutaj nie mówi po francusku.

Przemawiał głosem człowieka znużonego ludzką głupotą, co przypominało Erica, który w podobny sposób demonstrował irytację. Raoul nie wiedział, czy się śmiać, czy płakać. Bliskość Philippe’a ożywiła tyle wspomnień.

– Twoja mama mówi po francusku. – Umilkł, a nie doczekawszy się reakcji bratanka, zapytał: – Masz już najlepszego przyjaciela?

– Nie. Moim najlepszym przyjacielem jest Albert. – Albert miał siedem lat i był stryjecznym bratem Philippe’a.

– Jak to możliwe?

– Po prostu. – Chłopiec westchnął.

– Masz mnie – zauważył Raoul cicho.

– Ale ty mieszkasz w Chamonix, a mama nie chce jechać ze mną do domu. – Philippe był bliski płaczu.

– Prosiłeś ją o to?

– Tak, ale mama wtedy zawsze płacze. Babcia powiedziała, że mama zamierza mnie tam zabrać, kiedy będę starszy, a ja chcę już teraz. Mógłbym mieszkać z tobą.

Raoul uśmiechnął się pod nosem. W drodze z Denver wyobrażał sobie, że zastanie zamerykanizowanego chłopca, który już nie pamięta ani słowa po francusku.

– Twoja mama bardzo źle by się z tym czuła – powiedział.

– Nic mnie to nie obchodzi – burknął Philippe.

– To nieprawda – zauważył łagodnie Raoul.

– Mama jest wstrętna.

– Nie wierzę.

– Naprawdę – upierał się. – Kiedy ją pytam, czy mogę do ciebie zadzwonić, zawsze mówi, że musimy zaczekać na twój telefon, bo jesteś zapracowany.

Raoul przygryzł wargę.

– Porozmawiam z nią o tym – oznajmił.

To była jego wina. Usiłował zdystansować się od Crystal i posunął się za daleko, ale tylko z obawy przed swoimi uczuciami, dalekimi od braterskich.

– Będzie zła, że ci to powiedziałem.

– Naprawdę złości się tak bardzo?

– Nie – odparł Philippe po chwili zastanowienia. – Ale nie uśmiecha się.

Kiedyś, dawno temu, piękny uśmiech Crystal był jej wizytówką.

– Lubimy, kiedy mamy się uśmiechają, prawda? – Bez względu na to, jaki ból skrywa się za ich uśmiechem, dodał w myślach.

W lusterku zauważył, że Philippe kiwa głową.

– Z kim się bawisz w szkole? – zapytał.

– Z nikim.

– Dlaczego?

– Słyszałem, co chłopaki mówią na przerwie. Według nich jestem dziwakiem i mam głupie imię.

– Na pewno twoja nauczycielka jest pod wrażeniem, że mówisz dwoma językami – zapewnił Raoul bratanka. – A tamci chłopcy są po prostu zazdrośni.

– Co to znaczy „zazdrośni”?

– Chcieliby być tacy mądrzy jak ty, ale ponieważ mówią tylko po angielsku, są na ciebie źli i wygadują paskudne rzeczy.

W drodze do górskiego domu z drewna i szkła Raoul uświadomił sobie, że Philippe cierpi. Niestety, nowiny, które przywiózł, nie mogły poprawić dziecku samopoczucia.

Kiedy wysiadali z samochodu, na zewnątrz rozpętała się już burza śnieżna.

– Chodźmy do domu – powiedział Raoul.

Podniósł bratanka, uściskał mocno i zaniósł do frontowych drzwi. Po drodze zauważył połyskujące w oknie światełka lampek choinkowych.

Gdy Crystal otworzyła, Raoul od razu poczuł zapach sosny. Matka Crystal, Liz, przebiegła przez sień, żeby powitać go mocnym, serdecznym uściskiem. Raoul dobrze ją znał, gdyż wraz z mężem wielokrotnie gościła w Chamonix.

Wprowadziła go do salonu wypełnionego rodzinnymi zdjęciami. Wiele z nich przedstawiało uroczo zarumienioną Crystal po zwycięstwie w zawodach. Na kilku fotografiach tuliła się do Erica.

Raoul dotąd nie miał okazji odwiedzić Breckenridge, więc widział rodzinny dom Crystal po raz pierwszy. Salon był już przystrojony na święta. Choinka z mnóstwem kolorowych lampek stała przed dużym oknem, tak jak w domu rodziców Raoula.

Kilka dni temu on i mąż jego siostry, Bernard, kierujący w Chamonix firmą inżynieryjną z branży naftowej, ustawili drzewko w salonie matki Raoula i przyozdobili je tradycyjnymi białymi światełkami, a Vivige z dziećmi powiesiła bombki i umocowała woskowe świeczki, zapalane po powrocie z pasterki.

– Masz piękny dom, Liz. – Zdjął kurtkę i podszedł do ciepłego kominka.

– Dziękuję. Usiądź, rozgość się.

Liz pomogła Philippe’owi ściągnąć nową kurtkę i poprosiła córkę o przyniesienie z kuchni przekąsek i drinków.

– Kiedy Crystal powiedziała mi, że jesteś w drodze, od razu przekręciłam do Todda. Ogromnie się ucieszył i zapowiedział, że przyniesie pizzę.

– Super! Uwielbiam pizzę! – Oczy Philippe’a rozbłysły. – Stryjku, chcesz zobaczyć moją nową grę komputerową? Jest na górze, w moim pokoju.

– Bien sûr. – Zerknął na Crystal, niemo prosząc ją o pozwolenie. W blasku ognia jej niebieskie oczy wydawały się pełne bólu. – Nie masz nic przeciwko temu?

– Ależ skąd.

Crystal zdjęła parkę i usiadła na kanapie. Zauważył, że skróciła włosy, które teraz sięgały tylko do ramion. Dostrzegł też inne różnice. Gdy wstał z krzesła, aby dołączyć do Philippe’a, uświadomił sobie, że jest też wyraźnie bledsza niż dawniej.

Po zajściu w ciążę Crystal przestała wyczynowo jeździć na nartach. Poczuł ukłucie bólu w sercu.

Tytuł oryginału: Snowbound with Her Hero

Pierwsze wydanie: Harlequin Romance, 2011

Redaktor serii: Grażyna Ordęga

Opracowanie redakcyjne: Władysław Ordęga

Korekta: Sylwia Kozak-Śmiech

© 2011 by Rebecca Winters

© for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2013

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Enterprises II B.V.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Znak firmowy wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Romans są zastrzeżone.

Harlequin Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN 978- 83-238-9471-1

Romans – 1120

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o. | www.legimi.com